39/2018

Nieistniejące — Niedoszłe — Nienazwane

Kraków 2018 „Maska” nr 39 Redaktor naczelna: Kraków 2018 Katarzyna Kleczkowska

ISSN: 1898-5947 Redaktor prowadzący numer: Nakład: 100 egzemplarzy Igor Łataś Egzemplarz bezpłatny Zespół redakcyjny: „Maska” jest recenzowanym czasopismem nauko- Marta Błaszkowska wym. Zgodnie z wymogami MNiSW pełna lista Tomasz P. Bocheński recenzentów artykułów w danym roku jest dostępna Dominika Ciesielska na stronie: www.maska.psc.uj.edu.pl/maska/listy-re- Lena Jośko cenzentow. Agnieszka Kiejziewicz Anna Kuchta Wszystkie teksty i materiały ilustracyjne Aleksandra Łozińska (jeśli nie podano inaczej) udostępniane są Joanna Malita-Król w trybie otwartym z zachowaniem praw Patrycja Malinowska autorskich w użyciu niekomercyjnym Maciej Nawrocki (Creative Commons BY-NC 4.0). Filip Nowak Sylwester Szwedzki Pełne teksty oraz streszczenia opublikowanych prac Agnieszka Urbańczyk są dostępne online w międzynarodowej bazie danych Piotr Wajda The Central European Journal of Social Sciences Magdalena Wąsowicz and Humanities (cejsh.icm.edu.pl). Adam Woźniak Agnieszka Wójcik Adres redakcji: ul. Grodzka 52 Redakcja językowa: II piętro, s. 102 Marta Błaszkowska 31-044 Kraków Tomasz P. Bocheński (kierownik) [email protected] Dominika Ciesielska www.maska.psc.uj.edu.pl Aleksandra Łozińska Joanna Malita-Król Publikacja finansowana przez: Maciej Nawrocki Agnieszka Urbańczyk

Redakcja tekstów obcojęzycznych: Agnieszka Kiejziewicz Maciej Nawrocki Druk: AT Wydawnictwo Redakcja techniczna: www.atwydawnictwo.pl Izabela Pisarek Karol Ossowski

Okładka: Paweł Kalina Spis treści

Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś 7 Wstęp. Nieistniejące czy istniejące inaczej? Nieuchwytny fenomen kultury Karolina Kwaśna 17 Hic sunt dracones… Strach przed nieznanym a próby wyobrażenia świata Aleksandra Knapik 33 Nieistniejący ogród doświadczalny Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej w Pożogu Łukasz Byrski 49 Drzewo Fúsāng a wyprawy na Wyspy Nieśmiertelnych w mitologii i historiografii chińskiej Maciej Jabłoński 63 Invisible majority. Anthropology of identity - study of childhood in pre-Columbian Mesoamerica Agnieszka Kiejziewicz 75 Bullying, death and traumatic identity. The taboo of school violence in new Japanese cinema Agnieszka Urbańczyk 91 Bezimienność i izolacja. Anonimowość fanek – od fanzinów do nowych mediów Gabriel Bednarz 107 Problem istnienia rzeczywistości pośrednich w teorii wielości rzeczywistości Leona Chwistka Błażej Mzyk 119 Fakty i sensy. O niedookreśleniu rzeczywistości Alicja Fidowicz 133 Paradygmat niebytu. Niepełnosprawność w polskiej prozie dla dzieci i młodzieży lat dziewięćdziesiątych XX wieku (wybrane przykłady)

3 Ewelina Pocheć 147 Tożsamość (nie)istniejąca, czyli próby przezwyciężenia kryzysu kulturowego i cywilizacyjnego. Odczytanie Żywych kamieni Wacława Berenta w kontekście idei Johna Ruskina i Prerafaelitów Marzena Samojlik-Podolska 161 Przestrzenie nienazwane, miejsca nieistniejące… Śladami heterotopii w najnowszych powieściach Joanny Bator Joanna Stożek 175 Nienazwane, niewypowiedziane i przemilczane w pismach autobiograficznych Seweryna Goszczyńskiego1 Ewelina Włodzyńska 191 Ocalona od zapomnienia – Eleonora Kalkowska o kobiecym doświadczeniu wyobcowania Aleksandra Byrska 205 Proza Julii Fiedorczuk i Justyny Bargielskiej – powieściowe formy pograniczne Andrzej Juchniewicz 221 Wspólnota, która nadchodzi. (Nie)obecność i (nie)dola koni w twórczości Józefa Czechowicza Przemysław Koniuszy 241 Niedoszłe – nienazwane – źródłowe. O fragmentach Andrzeja Turczyńskiego

4 Table of contents

Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś 7 Introduction. Non-Existing, or Existing in a Different Way? An Elusive Cultural Phenomenon Karolina Kwaśna 17 Hic sunt dracones… Imagining World and the Fear of Unknown Aleksandra Knapik 33 The Non-Existent Experimental Garden of Izabela Czartoryska in Pożog Łukasz Byrski 49 Fúsāng Tree and the Expeditions to the Islands of Immortals According to Chinese Mythology and Historiography Maciej Jabłoński 63 Invisible majority. Anthropology of identity - study of childhood in pre-Columbian Mesoamerica Agnieszka Kiejziewicz 75 Bullying, death and traumatic identity. The taboo of school violence in new Japanese cinema Agnieszka Urbańczyk 91 Namelessness and Isolation. Fangirls’ Anonymity From Fanzines to New Media Gabriel Bednarz 107 The Problem of Existence of Intermediate Realities in the Leon Chwistek’s Plurali- ty of Realities Błażej Mzyk 119 Facts and Senses. About the Indeterminacy of Reality Alicja Fidowicz 133 Paradigm of Non-Existence. Disability in the Polish Children’s and Young Adult’s Prose of the 1990s (chosen examples)

5 Ewelina Pocheć 147 (Not)Existing Identity – Attempt to Overcome the Cultural and Civilizational Crisis. Reading of the Wacław Berent’s Żywe kamienie in the Context of the John Ruskin’s Idea and the Pre-Rafaelites Brotherhood Marzena Samojlik-Podolska 161 Unnamed Spaces, Non-Existent places… Tracing Heterotopy in the Latest Novels of Joanna Bator Joanna Stożek 175 The Unnamed, the Unsaid, and the Omitted in Seweryn Goszczyński’s Autobio- graphical Writings Ewelina Włodzyńska 191 Rescued from Oblivion – Eleonora Kalkowska About the Feminine Experiance of Alienation Aleksandra Byrska 205 The Prose of Julia Fiedorczuk and Justyna Bargielska – Liminal Forms of the Novel Andrzej Juchniewicz 221 Community That is Coming. Absence and Misery of Horses in Józef Czechowicz’s Works Przemysław Koniuszy 241 Unrealized – Unnamed – Sources. About Fragments of Andrzej Turczyński

6 Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś Wstęp. Nieistniejące czy istniejące inaczej? Nieuchwytny fenomen kultury Katedra Porównawczych Studiów Cywilizacji Uniwersytetu Jagiellońskiego

[O] świcie obudził mnie czyjś głosik. Posłyszałem: – Proszę cię, narysuj mi baranka. […] Zerwałem się na równe nogi. Przetarłem dobrze oczy. Natężyłem wzrok. I zobaczyłem niezwy- kłego małego człowieka, który bacznie mi się przyglądał. […] A on powtórzył bardzo powoli, jak gdyby chodziło o niezwykle ważną sprawę: – Proszę cię, narysuj mi baranka… […] Narysowałem baranka. Mały przyjrzał się uważnie i rzekł: – Nie, ten baranek jest już bardzo chory. Zrób innego. Narysowałem. Mały przyjaciel uśmiechnął się grzecznie z pobłażaniem: – Przyjrzyj się. To nie jest baranek, to baran. On ma rogi. Zrobiłem nowy rysunek, ale został odrzucony tak jak poprzedni: – Ten baranek jest za stary. Chcę mieć baranka, który będzie długo żył. Tracąc już cierpliwość […] nabazgrałem ten obrazek i powiedziałem: – To jest skrzynka. Baranek, którego chciałeś mieć, jest w środku. Byłem bardzo zdziwiony, widząc radość na buzi małego krytyka. – To jest właśnie to, czego chciałem1. –Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę

Baranek Małego Księcia jest bez wątpienia jednym z najciekawszych bohaterów litera- tury dziecięcej. Jego niezwykłość polega na tym, że dla większości czytelników jest to postać, która… nie istnieje. Jedynym, który jest w stanie go dostrzec jest właśnie Mały Książę – i to za sprawą zaskakująco (dla samego narratora) udanego oszustwa. Scena ta interpretowana jest zazwyczaj jako ukazanie różnicy pomiędzy postrzeganiem świata

1 A. de Saint-Exupéry, Mały Książę, tłum. J. Szwykowski, Warszawa 1995, ss. 9–12. 7 Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś przez dorosłych a jego odbiorem przez dzieci2. O ile ci pierwsi – według narratora opowieści – nie potrafią „widzieć baranka przez ściany skrzynki”3, ponieważ skupieni są na faktach, o tyle dziecko posiada taką umiejętność, ponieważ jego rozumienie świata oparte jest z jednej strony na szczerości, a z drugiej na wyobraźni. Ukryty za ściankami skrzynki, niewidzialny dla dorosłych baranek przekazuje także inną, znacznie subtelniejszą naukę. Jest to nauka o roli tego, co (pozornie) nie- istniejące. Mały Książę udowadnia, że coś nienarysowanego może być równie ważne (a nawet ważniejsze) niż to, co jawi nam się jako klarowny obrazek na kartce papieru. Tytułowy bohater nie jest zadowolony z wcześniejszych obrazków zwierzęcia, ża- den z nich nie jest bowiem zgodny z jego oczekiwaniami. Tymczasem ten ukryty w skrzynce okazuje się doskonały, jako że oddaje wyobrażenia o baranku nie tylko autora rysunku, ale także proszącego o niego chłopca. To, co nieistniejące, niedoszłe i nienazwane, jest zarazem najbardziej plastyczne. Dlatego też tom, który oddajemy do Państwa rąk, nosi tytuł mogący zapewne wielu Czytelnikom wydawać się enigmatyczny. Jego wieloznaczność była jednak zamierzo- na: chcieliśmy pokazać, że nauka, i to uprawiana w obrębie wielu dyscyplin, może zajmować się również tym, co trudne do zdefiniowania i określenia. Czym jest zatem „nieistniejące”? Posługując się rozumieniem Parmenidesa, mo- żemy przyjąć, że jest to coś stojącego w opozycji do tego, co istnieje. Opozycja ta jest jednak pozorna, ponieważ, jak twierdzi filozof, „byt jest, a niebytu nie ma”, a zatem ist- nieje (tak w rzeczywistości, jak i w naszym umyśle) jedynie pierwszy człon tej opozycji. Wyłącznie o nim można myśleć i mówić – próby opisywania niebytu lub rzeczy nie- istniejących (w tym fantastycznych) prowadzą do bełkotu4. Byłby to przykry wniosek dla autorów prezentowanego numeru; na szczęście nie wszyscy filozofowie zgadzali się z Parmenidesem. Dla atomistów (Leukipposa i Demokryta) „to, co jest, nie istnieje o nic więcej od tego, co nie jest”5, jako że owo „to, co nie jest” to próżnia, która jest nie- zbędna, albowiem umożliwia ruch atomów. Jeszcze innego zdania był z kolei Gorgiasz, który w swoim dziele O Niebycie miał napisać, że tak naprawdę nic nie istnieje, a byt jest pozorny – trudno jednak stwierdzić, czy był to rzeczywisty pogląd sławnego retora, czy raczej popis jego kunsztu oratorskiego (zgrabnego operowania paradoksami)6. To, co nie istnieje w rzeczywistości, ale potencjalnie jest możliwe, podsyca naszą wyobraźnię – zwłaszcza jeśli wiąże się z tęsknotą za czymś lepszym niż rzeczy, z któ- rymi mamy do czynienia na co dzień. Tęsknotę tę najpiękniej wyraża skrócony tytuł

2 Por. A. W. Dodd, The Little Prince. A Study for Seventh Grade in Interpretation of Literature, „Elemen- tary English” 1969, Vol. 46, No. 6, s. 773. 3 A. de Saint-Exupéry, op. cit., s. 18. 4 Por. A. Krokiewicz, Zarys filozofii greckiej, Warszawa 2000, s. 151. 5 Ibidem, s. 203. 6 Por. ibidem, s. 246. 8 MASKA 39/2018 słynnego dzieła Thomasa More’a: Utopia to zarówno miejsce, którego nie ma (gr. ou(k) – „nie”, topos – „miejsce”), jak i miejsce szczęśliwe (gr. eu – „dobrze, szczęśliwie”). Chociaż przyjęło się traktować utwór More’a przede wszystkim jako projekt ideal- nego społeczeństwa – na kształt znacznie wcześniejszego Państwa Platona – jest on także dziełem satyrycznym, prześmiewczym wobec przekonania o możliwości zbu- dowania doskonałego świata. Należy pamiętać, że More’owi dane było żyć w czasach Krzysztofa Kolumba i Ameriga Vespucciego, zatem Utopia opisuje także fascynacje i nadzieje związane z odkryciem Nowego Świata7. Czy jest możliwe, aby gdzieś, poza naszą wiedzą, istniała kraina bez wad? Odpowiedź More’a jest jasna: świat idealny to świat nieistniejący. Wyobrażenie świata, którego nie ma, nie zawsze jednak musi wiązać się z marze- niami o doskonałości. Literatura minionego stulecia pokazuje, że próba zbudowania idealnego społeczeństwa jest nie tylko nierealna, ale i groźna. XX wiek to czas lęku przed zbyt szybkim rozwojem technologicznym i dehumanizacją z jednej strony, a de- strukcyjnymi ideologiami i totalitaryzmem z drugiej. Chociaż elementy antyutopii da się odnaleźć już w osiemnastowiecznych Podróżach Guliwera Jonathana Swifta, najbar- dziej znane powieści tego nurtu – Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya czy Rok 1984 George’a Orwella – powstały dopiero w minionym stuleciu. Antyutopie, podobnie jak lubiane przez kino dystopie (Metropolis [1927] Fritza Langa, Matrix [1999] Larry’ego i Andy’ego Wachowskich czy polska Seksmisja [1983] Juliusza Machulskiego), pokazują świat, który wprawdzie nie jest rzeczywisty, ale którego zaistnienie stanowi wiszącą nad nami groźbę. Czy przyszłość ukazana w Nowym wspaniałym świecie ma szansę się zi- ścić? Czy i my nie zbudzimy się kiedyś ze snu, by poznać prawdę o Matriksie? Ten ostatni może być zresztą również przykładem innego fenomenu, w którym przejawia się nieokreśloność – zakończenia otwartego. Takie zakończenie pozwala odbiorcy tekstu kultury na samodzielne dopisanie końca opowieści, często więcej niż jednego, pozostawiając go w stanie zawieszenia i niepewności, ale też swego rodzaju niepokoju sprawiającego, że nieukończona fabuła pozostaje z nim często na długo, jak drzazga tkwiąca w pamięci i domagająca się wyciągnięcia. Jest to zabieg często sto- sowany przez autorów, choć czasem niezamierzenie. Nieukończone dzieła pozwalają nam spojrzeć na świat jak na pole nieskończonych możliwości, z których tylko bardzo niewielka liczba zostanie zrealizowana, czy to z powodu tkwiących w nas słabości i ograniczeń, czy to przez nieuchronnie wiszące nad nami widmo śmierci. Warto w tym miejscu przyjrzeć się również dziełom z gatunku historii alterna- tywnej. Przedstawiają one świat, który nie istnieje i nie będzie istnieć, chociaż hipote- tycznie byłby możliwy. Odpowiedź na pytanie „co by było, gdyby…” jest szczególnie

7 Por. F. Vieira, The concept of utopia [w:] The Cambridge Companion to Utopian Literature, ed. G. Claeys, Cambridge 2010, s. 4. 9 Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś intrygująca, gdy mowa o wydarzeniach, które wydają się mieć zasadnicze znaczenie dla dziejów świata. Przykładowo, akcja Człowieka z Wysokiego Zamku Philipa K. Dic- ka toczy się po drugiej wojnie światowej, w której zwyciężyły państwa Osi. Opisywa- ne wydarzenia nie są już możliwe, czytelnik odczuwa jednak grozę, uświadomiwszy sobie, jak niewiele brakowało do ich spełnienia. Niekiedy podkreślona zostaje waga pojedynczego wydarzenia, które mogło mieć kluczowe znaczenie dla dalszej historii: tak jest chociażby w przypadku Jednej przegranej bitwy Marcina Wolskiego8, opisują- cej lata sześćdziesiąte po wygraniu przez bolszewików bitwy nad Wisłą w roku 1920. Literatura i film o podróżach w czasie często pokazują jednak, że nie ma wyda- rzeń pozbawionych znaczenia i nawet te z pozoru najbardziej błahe mogą diametralnie zmienić rzeczywistość, którą znamy. Widać to zwłaszcza w tytule obrazu Efekt motyla (2004, reż J. Mackye Gruber, Erick Bress), nawiązującym do anegdotycznego przedsta- wienia chaosu deterministycznego (trzepot skrzydeł motyla w jednym miejscu może po kilku dniach spowodować tornado w innym). W filmie główny bohater, mając moż- liwość zmiany wydarzeń w przeszłości, wykorzystuje ją dla ratowania swoich bliskich, co przynosi jednak jeszcze bardziej tragiczne skutki. Podobny motyw pojawia się także w sztuce bazującej na świecie z popularnej serii o młodym czarodzieju: Harry Potter i Przeklęte dziecko9. Syn tytułowego bohatera cofa się w czasie, by uratować jedną z nie- winnych ofiar budzącego grozę Lorda Voldemorta, co – w jednej z wersji przyszłych wydarzeń – doprowadza do śmierci jego ojca i zwycięstwa czarnoksiężnika. Jedną z częstszych odpowiedzi na paradoksy związane z podróżami w czasie jest też multiwersum, czyli istnienie mnogości równoległych światów. Koncepcja ta nie musi być związana z podróżami w czasie: częstym motywem w literaturze i filmie fantastycznym oraz fantastycznonaukowym jest istnienie jednego lub więcej światów w tym samym czasie, co rzeczywisty. Taka mechanika znana jest świetnie czytelni- kom Opowieści z Narnii czy Mrocznych materii10. W pierwszym cyklu wejście do rów- noległego świata znajduje się w szafie i zostaje odkryte bez większego wysiłku przez głównych bohaterów żyjących w odpowiedniku świata empirycznego. W Mrocznych materiach punkt wyjścia jest inny: pierwsza część trylogii, Zorza północna, opisuje rze- czywistość równoległą, z którego główna bohaterka przechodzi następnie do tej „na- szej” oraz kolejnych równoległych uniwersów (w tym piekieł bazujących na wizji grec- kiego Hadesu). Częściowo równoległy jest także świat czarodziejów z cyklu o Harrym

8 Por. M. Wolski, Jedna przegrana bitwa, Poznań 2013. Por. też M. Wąsowicz, Historia i fantazja. O „Jed- nej przegranej bitwie” Marcina Wolskiego, „Maska” 2016, nr 30: Sen, trans, fantazja, s. 99–110. 9 J. Thorne,Harry Potter i przeklęte dziecko, tłum. M. Hesko-Kołodzińska, P. Budkiewcz, Poznań 2016. Jest to kontynuacja przygód bohaterów znanych z cyklu powieści o Harrym Potterze Joanne K. Rowling. 10 Por. A. M. Czernow, Jak badać fantasy? Na podstawie Mrocznych Materii Philipa Pullmana [w:] Ocalone królestwo: twórczość dla dzieci – perspektywy badawcze – problemy animacji. Sztambuch przyjaciół profesor Joanny Papuzińskiej, red. G. Leszczyński, D. Świerczyńska-Jelonek, M. Zając, Warszawa 2009, s. 160. 10 MASKA 39/2018

Potterze, który wprawdzie istnieje wespół z rzeczywistym, jest jednak ukryty przed mugolskim wzrokiem. W podobny sposób zbudowany jest także świat wampirów z powieściach Empire V i Batman Apollo Wiktora Pielewina11. Nie bez znaczenia jest fakt, że głównymi bohaterami owych opowieści często są sieroty (Harry Potter), dzieci porzucone przez rodziców (Lyra Belacqua) i te, które doznały tragedii wojny (rodzeństwo Pevensie). Światy, które odkrywają, nieistnieją- ce z perspektywy czytelnika, są dla nich alternatywą wobec strasznej rzeczywistości, z jaką musiały się zmierzyć. Przez wielu czytelników właśnie fantastyka – gatunek jakże często opisujący się świat zupełnie różny od znanego nam na co dzień – może być traktowana jako sposób ucieczki przed codzienną rutyną. Sam John R. R. Tolkien bywał oskarżany o eskapizm; twórca Władcy Pierścieni pisał jednak, że jego celem jest nie tyle pomoc czytelnikowi w ucieczce od codzienności, ile raczej wyjście poza ogra- niczony sposób patrzenia na rzeczywistość – staliśmy się bowiem ślepi na prawdziwe znaczenie codziennego życia12. Warto jednak zwrócić uwagę, że świat, w którym to- czy się akcja powieści fantastycznej, z reguły posiada własne prawa, i bynajmniej nie jest wolny od zmartwień, cierpienia i strachu13 – co doskonale pokazuje sugestywny i przerażający Labirynt Fauna Guillerma del Toro (2006). Ucieczka przed rzeczywistością może także przybrać formę zanurzenia w świat wirtualny, osiągalnego dzięki rozwojowi technologii. Alternatywną rzeczywistość, w której możemy być kimś zupełnie innym, mimo że prezentowany świat na pozór przypomina nasz własny, obrazuje chociażby Second Life. Nic zatem dziwnego, że uzależnienie od świata wirtualnego, a także narastająca niechęć do realnego, stają się coraz poważniejszym problemem psychologicznym i socjologicznym. Niekiedy przy- bierają one skrajną postać, jak choćby u tzw. hikikomori w Japonii, którzy uciekają od rzeczywistego świata, zamykając się na wiele miesięcy we własnym pokoju i kontak- tując ze światem najczęściej za pomocą Internetu14. Zjawisko to pojawia się zresztą coraz częściej jako motyw w literaturze, popkulturze i filmie (np. Sala samobójców Jana Komasy, 2011). Warto jednak odnotować, że jest to tylko jedna strona medalu, a Internet, niegdyś bardziej sytuowany w kategoriach „nieistniejącego” czy „niereal- nego”, dziś stanowi element realnej codzienności i jako medium o dużych możliwo- ściach pozwala choćby na swobodną i szybką komunikację, bezgotówkowe transakcje czy prowadzenie zbiórek na różne cele.

11 Por. A. Kuchta, „Coś takiego zdarza się tylko w złych filmach”. Alternatywne obrazy rzeczywistości w po- wieściach Wiktora Pielewina [w:] Światy alternatywne, red. M. Błaszkowska et al., Kraków 2015, s. 36. 12 Por. T. F. Nicolay, Tolkien and the Modernists: Literary Responses to the Dark New Days of the 20th Cen- tury, Jefferson 2014, s. 71. 13 P. Hunt, Alternative worlds in fantasy fiction – revisited, „New Review of Children’s Literature and Librarianship” 2005, No. 11, s. 170. 14 Por. J. K. Puchalska, Hikikomori – więzień z wyboru, „Maska” 2010, nr 9. 11 Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś

Wspomniany film Jana Komasy obrazuje także inny problem – anonimowości w sieci. W Internecie często używamy pseudonimów, dzięki czemu pozwalamy so- bie na znacznie więcej niż na żywo, posługując się prawdziwym nazwiskiem. Ano- nimowość w Internecie jest „strategią komunikacyjną pozwalającą doświadczyć bez- pieczeństwa, podniecenia i przygody”15. Będąc bezimiennym, czyli nikim, internauta może być de facto każdym:

Użytkownicy sieci czują się niezależni, mają poczucie autonomii. W świecie wirtualnym mogą przyjąć każdą rolę, zależnie od okoliczności przeradzać się w agresora, światowca, intelektualistę, laika, eksperta. Możliwości wyboru są nieograniczone16.

Podobnie zatem jak w opowieści o niewidzialnym baranku Małego Księcia, nieokre- śloność – w tym wypadku brak imienia – pozwala na przyjęcie dowolnego kształ- tu. Nie zawsze jednak anonimowość oznacza plastyczność. Bezimienność to także brak identyfikacji i tożsamości. Bezimienny bohater, bezimienna ofiara, bezimienny świadek czy aktor historii to postaci, które – tym razem na odwrót – mogą być każ- dym, a zatem są nikim. Nie kojarzą nam się z żadną określoną osobą, twarzą, cechą charakteru. Pozostawiły w historii pewien ślad, ale nigdy nie zostanie on połączony z imieniem konkretnej osoby. Warto jednak podkreślić, że anonimowość nie jest tym samym, co bezimienność. Ta druga znalazła poczesne miejsce w kulturze dzięki specyficznej roli, którą zwykli- śmy nadawać imieniu. Ludwig Wittgenstein pisał: „Granice mego języka oznaczają granice mego świata”17. To, co nie znalazło miejsca w języku (nie zostało nazwane), znajduje się zatem poza obrębem znanej nam, oswojonej rzeczywistości. Jak zauważa Jerzy Bartmiński, „przedmiot staje się rzeczą, kiedy zostaje zauważony, nazwany, włą- czony do sfery ludzkich pojęć”18. Z drugiej strony, nadanie przedmiotowi lub istocie imienia oznacza posiadanie nad nią władzy. Znajduje to odzwierciedlenie w biblij- nym epizodzie o Adamie, nazywającym po kolei wszystkie inne stworzenia, a także w znanym z wielu kultur przekonaniu, że poznanie czyjegoś prawdziwego imienia

15 B. Taras, Gall Anonim w Internecie, czyli o komunikacji incognito [w:] Dialog a nowe media, red. M. Kita, Katowice 2004, s. 46. 16 Ibidem, s. 45. Warto jednak dodać, że od czasu opublikowania tekstu Bożeny Taras zachowania inter- netowe nieco się zmieniły i obecnie zaobserwować można choćby zjawisko hejtu formułowanego pod własnym imieniem i nazwiskiem – kwestia anonimowości jest więc nieco oddalona, a wprowadzanie do dyskusji mowy nienawiści czy fake newsów stało się prostsze ze względu na powszechność i siłę oddziaływania tego medium. 17 L. Wittgenstein, Tractatus Logico-Philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 1997, s. 64. 18 J. Bartmiński, Sprawcze funkcje słowa: O języku magii, poezji, religii i polityki, „Etnolingwistyka” 2001, t. 13, s. 7. 12 MASKA 39/2018 pozwala zapanować nad daną osobą19. Nie dziwi zatem, że Holly Golightly ze Śnia- dania u Tiffany’ego, ponad wszystko ceniąca niezależność i brak przywiązania, pozo- stawiła swojego rudego kota bezimiennym20. Należy wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie tego, co nieistniejące, niedoszłe i nie- nazwane. Zjawisko to może być również badane z perspektywy psychologicznej, jako że nienazwane to także to, co budzi nasz lęk. Niepokój przed nieznanym jest zrozu- miały i uzasadniony na gruncie ewolucyjnym, jako że rzecz obca jest potencjalnie naj- bardziej niebezpieczna. Nieokreślone i nienazwane to zatem także rezerwuar lęków, których cechą wyróżniającą stanowi fakt, że nie dotyczą konkretnego, rzeczywistego zagrożenia – i właśnie dlatego tak trudno sobie z nimi poradzić. Wszystkie te przykłady dowodzą, że nieistniejące, niedoszłe i nienazwane to ważne i niezwykle różnorodne tematy badawcze. Trudno zatem dzisiaj zgodzić się z Parme- nidesem, że nie da się myśleć i rozmawiać o tym, co nie istnieje. Przez ponad dwa tysiące lat, które minęły od śmierci wielkiego Eleaty, literatura i sztuka zaroiła się od nieistniejących światów i fantastycznych postaci. Stanowią one ciekawy paradoks, którego ilustrację może stanowić przykład baranka z Małego Księcia. Oto rzeczy, które nie istnieją w świecie rzeczywistym, znalazły poczesne miejsce w naszej kulturze. Czy zatem wciąż można je nazywać nieistniejącymi? Mamy nadzieję, że numer „Maski”, który oddajemy właśnie do Państwa rąk, pozwoli – przynajmniej w części – odpowie- dzieć na to pytanie.

19 Jest to motyw często wykorzystywany w fantastyce jako faktyczna zasada rządząca światem przedsta- wionym, najbardziej znany przykład takiego użycia to zapewne cykl Ziemiomorze Ursuli K. Le Guin. 20 Por. T. Capote, Breakfast at Tiffany’s, London 2000, s. 39–40. Motyw bezimiennego kota pojawia się także w ekranizacji opowiadania (Śniadanie u Tiffany’ego, reż. B. Edwards, 1961). 13 Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś

Bibliografia

Literatura podmiotu

Capote T., Breakfast at Tiffany’s, London 2000. Dick P. K., Człowiek z Wysokiego Zamku, tłum. L. Jęczmyk, Warszawa 1991. Huxley A., Nowy wspaniały świat, tłum. B. Baran, Warszawa 2002. Le Guin Ursula K., Czarnoksiężnik z Archipelagu, tłum. S. Barańczak, Kraków 1983. Le Guin Ursula K., Grobowce Atuanu, tłum. P. W. Cholewa, Gdańsk 1990. Le Guin Ursula K., Inny wiatr, tłum. P. Braiter-Ziemkiewicz, Warszawa 2003. Le Guin Ursula K., Najdalszy brzeg, tłum. J. Kozerski, Gdańsk 1991. Le Guin Ursula K., Opowieści z Ziemiomorza, tłum. P. Braiter-Ziemkiewicz, Warsza- wa 2003. Le Guin Ursula K., Tehanu, tłum. R. Jawień, Gdańsk 1991. Lewis C. S., Koń i jego chłopiec, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Lewis C. S., Książę Kaspian, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Lewis C. S., Lew, czarownica i stara szafa, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Lewis C. S., Ostatnia bitwa, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Lewis C. S., Podróż „Wędrowca do Świtu”, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Lewis C. S., Siostrzeniec czarodzieja, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Lewis C. S., Srebrne krzesło, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. More T., Utopia, tłum. K. Abgarowicz, Warszawa 2001. Orwell G., Rok 1984, tłum. T. Mirkowicz, Warszawa 1993. Pielewin W., Batman Apollo, tłum. E. Rojewska-Olejarczuk, Kraków 2014. Pielewin W., Empire V, tłum. E. Rojewska-Olejarczuk, Warszawa 2008. Platon, Państwo, tłum. W. Witwicki, Warszawa 2003. Pullman P., Bursztynowa luneta, tłum. D. Górska, Warszawa 2004. Pullman P., Magiczny nóż, tłum. E. Wojtczak, Warszawa 2004. Pullman P., Zorza północna, tłum. E. Wojtczak, Warszawa 2004. Rowling J. K., Harry Potter i czara ognia, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Rowling J. K., Harry Potter i Insygnia Śmierci, tłum. A. Polkowski, Poznań 2008. Rowling J. K., Harry Potter i kamień filozoficzny, tłum. A. Polkowski, Poznań 2000. Rowling J. K., Harry Potter i Komnata Tajemnic, tłum. A. Polkowski, Poznań 2000. Rowling J. K., Harry Potter i Książę Półkrwi, tłum. A. Polkowski, Poznań 2006. Rowling J. K., Harry Potter i Więzień Azkabanu, tłum. A. Polkowski, Poznań 2001. Rowling J. K., Harry Potter i Zakon Feniksa, tłum. A. Polkowski, Poznań 2004. de Saint-Exupéry A., Mały Książę, tłum. J. Szwykowski, Warszawa 1995. Swift J., Podróże Guliwera, tłum. C. Niewiadomska, Warszawa 1998.

14 MASKA 39/2018

Thorne J., Harry Potter i przeklęte dziecko, tłum. M. Hesko-Kołodzińska, P. Bud- kiewcz, Poznań 2016. Tolkien J. R. R., Władca Pierścieni, tłum. M. Skibniewska, Warszawa 2012. Wittgenstein L., Tractatus Logico-Philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 1997. Wolski M., Jedna przegrana bitwa, Poznań 2013. Literatura przedmiotu

Bartmiński J., Sprawcze funkcje słowa: O języku magii, poezji, religii i polityki, „Etno- lingwistyka” 2001, t. 13. Czernow A. M., Jak badać fantasy? Na podstawie Mrocznych Materii Philipa Pullma- na [w:] Ocalone królestwo: twórczość dla dzieci – perspektywy badawcze – problemy animacji. Sztambuch przyjaciół profesor Joanny Papuzińskiej, red. G. Leszczyński, D. Świerczyńska-Jelonek, M. Zając, Warszawa 2009. Dodd A. W., The Little Prince. A Study for Seventh Grade in Interpretation of Literatu- re, „Elementary English” 1969, Vol. 46, No. 6. Hunt P., Alternative worlds in fantasy fiction – revisited, „New Review of Children’s Literature and Librarianship” 2005, No. 11. Krokiewicz A., Zarys filozofii greckiej, Warszawa 2000. Kuchta A., „Coś takiego zdarza się tylko w złych filmach”. Alternatywne obrazy rzeczy- wistości w powieściach Wiktora Pielewina [w:] Światy alternatywne, red. M. Błasz- kowska et al., Kraków 2015. Nicolay T. F., Tolkien and the Modernists. Literary Responses to the Dark New Days of the 20th Century, Jefferson 2014. Puchalska J. K., Hikikomori – więzień z wyboru, „Maska” 2010, nr 9. Taras B., Gall Anonim w Internecie, czyli o komunikacji incognito [w:] Dialog a nowe media, red. M. Kita, Katowice 2004. Vieira F., The Concept of Utopia [w:] The Cambridge Companion to Utopian Literature, ed. G. Claeys, Cambridge 2010. Wąsowicz M., Historia i fantazja. O „Jednej przegranej bitwie” Marcina Wolskiego, „Maska” 2016, nr 30: Sen, trans, fantazja.

15 Katarzyna Kleczkowska, Igor Łataś

Streszczenie

Celem artykułu jest przedstawienie najważniejszych pojęć i motywów kulturowych związanych z tematem numeru: Nieistniejące – Niedoszłe – Nienazwane. Tekst rozpo- czyna się przytoczeniem fragmentu z Małego Księcia Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, w którym tytułowy bohater otrzymuje skrzynkę z niewidocznym barankiem. Frag- ment ten staje się punktem wyjścia do eseju na temat „nieistniejącego” w kulturze. W pierwszej części tekstu autorzy analizują po kolei „nieistnienie” jako zagadnienie filozoficzne, literackie, filmowe i społeczne, szczególną uwagę poświęcając utopii, hi- storii alternatywnej oraz koncepcji multiwersum. Przedstawiają także problem anoni- mowości i bezimienności w kulturze. Przykłady te pokazują, że nieistniejące – niedo- szłe – nienazwane to ważny i niezwykle różnorodny temat badawczy.

Summary

Introduction. Non-Existing, or Existing in a Different Way? An Elusive Cultural Phenomenon

The aim of this article is to present the most important cultural concepts and motifs related to the subject of the issue: Non-existing – Unfinished – Unnamed. The text begins with the fragment from The Little Prince by Antoine de Saint-Exupéry, in which the title character receives a box with an invisible sheep inside. This passage is the starting point for an essay on ‘non-existing’ in culture. In the first part of the text, the authors analyze ‘non-existence’ as a philosophical, literary, film and social issue, paying special attention to utopia, alternative history and the concept of a multiverse. They also present the problem of anonymity and namelessness in culture. These ex- amples show that ‘non-existing – unfinished – unnamed’ is an essential and diverse research topic. Karolina Kwaśna Hic sunt dracones… Strach przed nieznanym a próby wyobrażenia świata Uniwersytetu Jagiellońskiego

Agressi sunt mare Tenebrarum, quid in eo esset exploraturi1.

Łacińska fraza Hic sunt dracones miała być wykorzystywana przez średniowiecznych kartografów, którzy w ten sposób opisywali białe plamy na mapach. Stanowiło to ostrzeżenie dla żeglarzy, że zapuszczając się w nieznane, narażają się na niebezpieczeń- stwo, gdyż nie wiadomo, co lub kto na nich czeka w nieopisanych częściach świata2. Po- mimo popularności takiego stwierdzenia wspomnianą frazę udało się odnaleźć jedynie na tak zwanym globusie Lenoxa z początku XVI wieku3. Niemniej smoki oraz potwory morskie były bardzo chętnie umieszczane na mapach, szczególnie w okresie wielkich odkryć geograficznych i popularności portolanów, kiedy to wypełniały one niepoznane przestrzenie, a ich znaczenie pokrywało się z symboliką mitycznej frazy Hic sunt dra- cones. Tym samym mapy nigdy nie pełniły jedynie funkcji informacyjnej, lecz były i są wielowarstwowymi tekstami kultury, które stanowią „graficzną reprezentację […] idei, warunków, procesów i wydarzeń w świecie człowieka”4. Wydaje się, że w przypadku

1 G. Sionita, Geographia Nubiensis. Id est accuratissima totius orbis in septem climata divisi de scriptis, continens praesertim exactam universae Asiae et Africae rerumque in his hactenus incognitarum explica- tionem, Parissis 1619, s. 156 [on-line:] https://archive.org/stream/geographianubien00idrs#page/156/ mode/2up/search/mare+tenebrarum [09.04.2018]; w wersji polskiej: „Wpłynęli odważnie na wody morza ciemności, ażeby sprawdzić, co może ono skrywać” [tłum. moje – K. K.]. 2 Por. T. Harpold, Verner’s Cartographies, „Science Fiction Studies” 2005, No. 1, ss. 30‒31. 3 Por. Hunt-Lenox Globe, The New York Public Library Digital [on-line:] https://digitalcol- lections.nypl.org/collections/hunt-lenox-globe#/?tab=about [27.04.2018]. 4 A. Kołos, Mapowanie monstrualności w myśli i kartografii średniowiecznej [w:] Świat bliski i świat da- leki w staropolskich przestrzeniach, red. M. Jarczykowa, B. Mazurkowa, Katowice 2015, s. 21. 17 Karolina Kwaśna nieznanych przestrzeni są niejako kontynuacją mitu5 i historii związanych ze strachem przed tym, co obce i odległe, który zakorzenił się niezwykle mocno w tradycji ludzkości. I choć obszar nieopisanych przestrzeni geograficznych kurczył się, strach przed niezna- nym trwał, przepoczwarzając się i przybierając nowe formy. Bez względu na to, gdzie się pojawiał, otaczały go sprzężone ze sobą niepewność i zagrożenie, a „w efekcie każdy nieznany świat stawał się światem pełnym niebezpieczeństw i złych ewentualności”6.

Na krańcu świata

Rozwój matematyki oraz geografii antycznej (z którym związane były postaci takie jak między innymi Krates z Mallos7, Eratostenes z Cyreny8 czy Klaudiusz Ptoleme- usz9) sprzyjał powstałym jeszcze w starożytności koncepcjom symetrycznego roz- mieszczenia kontynentów10 oraz występowania na ziemi różnych stref klimatycznych. Pomysły te były następnie rozwijane w średniowieczu11 (przez na przykład Makrobiu- sza czy Pawła Orozjusza) i doprowadziły do powstania niezwykle bogatych mappae mundi (map świata) stanowiących połączenie dwóch najpopularniejszych rodzajów map: mapy typu T-O12 (il. 1) oraz „mapy strefowej” rozpowszechnionej przez Makro-

5 O przekształceniu opowieści mitycznych i wykorzystaniu ich w literaturze por. N. Frye, Mit, fikcja, przemieszczenie, „Pamiętnik Literacki” 1969, nr 60, z. 2, ss. 283‒302. O zdolności mitu do palingenezy por. M. Klik, Teorie mitu. Współczesne literaturoznawstwo francuskie (1969‒2010), Warszawa 2016. 6 H. P. Lovecraft, Nadprzyrodzona zgroza w literaturze [w:] idem, Przyszła na Sarnath zagłada. Opo- wieści niesamowite i fantastyczne, tłum. M. Płaza, Czerwonak 2016, s. 496. 7 Twórca pierwszego globusa przedstawiającego ziemię (około 150 r. p.n.e.). Inspiracją do stworzenia globusa była chęć zaprezentowania własnej interpretacji podróży Ulissesa. Krates z Mallos twierdził, że część południowa globu jest lustrzanym odbiciem części północnej. Stworzony przez niego model globusa był podzielony na cztery części (dwie umieścił na półkuli północnej, a kolejne znajdowały się na półkuli południowej), które rozdzielały dwa pasy oceaniczne – Alveus Oceani. Trzy niepoznane dotychczas strefy miały być podobne do zamieszkałych i poznanych terenów. Por. Greek Cartography in the Early Roman World [w:] Cartography in Prehistoric, Ancient, and Medieval Europe and the Me- diterranean, eds. J. B. Harley, D. Woodward, ss. 163‒164 [on-line:] http://www.press.uchicago.edu/ /HOC/HOC_V1/Volume1.html [05.04.2018]. 8 W swym dziele Geografia (Geografika) umieścił mapy całego znanego mu świata. Por. J. Wolski, Po- wszechna historia starożytności, Warszawa 1979, ss. 301‒302. 9 Zdefiniował pojęcia geografii, chorografii oraz kosmografii, które są opisane w dalszej części artykułu. 10 Arystoteles uważał, że Ziemia jest podzielona na dwie półkule kształtem przypominające tamburyn. Na każdej z nich można było wyznaczyć dwie nadające się do zamieszkania strefy w kształcie stożków. Podsta- wę każdego stożka miały stanowić pozostałe obszary, które nie mogły być jednak zamieszkałe przez ludzi ze względu na występujące tam bardzo niskie temperatury. Obecnie tym terenom odpowiadałyby Arktyka oraz Antarktyda. Por. Arystoteles, Meteorologika. O świecie, tłum. A. Paciorek, Warszawa 1982, ss. 66‒70. 11 Por. A. Krawiec, Globalny obraz nie-globalnego świata: obraz świata w kartografii uniwersalnej średnio- wiecza i renesansu, „Kultura–Historia–Globalizacja” 2009, nr 4, ss. 3‒4. 12 Mapa typu T-O zalicza się do map ekumenicznych, charakteryzujących się rozbudowaną symboliką, lub też map trzyczęściowych, wśród których wyróżniamy także mapy typu Y-O, V-O. (Por. Tab. 18.2 Pro- 18 MASKA 39/2018 biusza13 (il. 2). Na mapach umiesz- czano wówczas tylko północną część Afryki, a pozostały obszar konty- nentu wraz z półkulą południową stanowiły zagadkę. Określano je wspólną nazwą „Antypodów”. Tere- ny najbardziej oddalone od Europy, zgodnie z podziałem strefowym, na- zywano terra frigida (zimna ziemia). Niezwykle istotne w próbach opisania i scharakteryzowania pół- kuli południowej było zdefiniowanie pojęć takich jak „geografia”, „choro- grafia” i „kosmografia” oraz określenie zakresu tych dyscyplin przez alek- Il. 1. Przykład klasycznej mapy T-O, św. Izydor z Sewilli sandryjskiego uczonego Klaudiusza (VII wiek), za: J.A. Wendt, Skarby Kartografii, Warszawa 2013, s. 44. Ptolemeusza w dziele Geographike hyphegesis (Geografia). Zgodnie z jego klasyfikacją geografia przedstawiała poznany świat w oparciu o założenia geometryczne oraz wiedzę matematyczną. Przedstawienie lokalnych terenów było natomiast możliwe dzięki chorografii, która wykorzystując ilustracje oraz opisy podróżników, umożliwiała stworzenie bardziej symbolicznego obrazu poznanego terenu – skupiała się na charakte- rze danego miejsca, a nie na jego wymiarze czy też dokładnym położeniu. Kosmografia, która łączyła wiedzę z zakresu geografii i astronomii była wyjątkowo użyteczna w okre- ślaniu ziemskich koordynacji, a także pozwoliła na odwzorowanie powierzchni kuli ziemskiej na płaskiej powierzchni, czyli stworzeniu map w takiej formie i kształcie, jakie

posed Classification of Mappaemundi w D. Woodward, Medieval Mappaemundi [w:] Cartography in Pre- historic, Ancient, and Medieval Europe and the Mediterranean, eds. J. B. Harley, D. Woodward, s. 295 [on- -line:] http://www.press.uchicago.edu/books/HOC/HOC_V1/Volume1.html [20.04.2018]. Przedstawiała ona ekumeniczny okręg z wpisaną literą T, która dzieliła „świat” na trzy części: Europę, Azję i Afrykę. W średniowieczu podkreślano symbolikę chrześcijańską i obraz świata został poddany „kartograficznej chrystianizacji”: interpretacja T i O jako łacińskiego zwrotu orbis terrarum, w którym sama litera T kształ- tem miała przypominać krzyż, a litera O symbolizowała odkupienie. Por. A. Krawiec, op. cit., ss. 2‒4. 13 Mapa strefowa była typem hemisferycznej mapy świata. W odróżnieniu od map ekumenicznych pre- zentowała ona bardziej lub mniej znany obraz całego świata. Makrobiusz, udoskonalając podział Kratesa, umieścił na swojej mapie sześć stref klimatycznych, z których te najbardziej odległe, a w rezultacie istnie- jące tylko hipotetycznie, były określane jako temperata (łac. ‘umiarkowany’), Antipodum nobis incognita (łac. ‘nam nieznana’) oraz frigida (łac. frigidus – ‘zimny, chłodny’). Por. D. Woodward, op. cit., ss. 295–297. 19 Karolina Kwaśna znamy obecnie14. Co więcej, jej relacja z astronomią oraz religią czy też systemem fi- lozoficznym danej kultury pozwoliła na kreślenie map nieba15, a na tradycyjnych mapach pojawiały się moty- wy zaczerpnięte z opowieści mitologicznych. W średnio- wieczu element kosmolo- giczny został odpowiednio wzbogacony i uzupełniony motywami chrześcijańskimi. W rezultacie mappae mundi, prezentując nie tylko poło- żenie miast, państw czy też rzek, stały się odzwierciedle- Il. 2. Rekonstrukcja mapy strefowej Makrobiusza (1550), Ma- niem teologicznych, kosmo- crobio, Ambrosio Aurelio Teodosio, Macrobii Ambrosii Au- relii Theodosii ... In Somnium Scipionis, Lib. II ; Saturnaliorum logicznych i zoologicznych Lib. VII, s. 144 [on-line:] https://babel.hathitrust.org/cgi/ tajemnic średniowiecza, uka- pt?id=ucm.5323784803;view=1up;seq=148 [29.04.2018]. zując równocześnie obawy i lęki ówczesnych ludzi. Doskonałym przykładem takiej heterogenicznej struktury mapy jest mappa mun- di z Hereford16. Stworzył ją zespół mnichów z katedry w Lincoln i Hereford około 1300 r., a przewodzić miał im tajemniczy Richard z Haldingham17. W oczach mnichów świat miał kształt okręgu, pośrodku którego znajdowała się Jerozolima, a nad całością czuwał Chrystus na tronie – dlatego też niejednokrotnie mapa ta była interpretowana jako drogowskaz wskazujący chrześcijanom drogę do zbawienia. Wśród symboli chrze- ścijańskich umieszczono wiele motywów i scen zaczerpniętych z mitologii. Według mapy podróżnik, płynąc Morzem Śródziemnym na zachód, mógł napotkać na swojej drodze labirynt Minotaura (il. 3), a granicę świata zachodniego symbolizowały słupy Heraklesa (il. 4), ustawione przez mitycznego herosa, gdy ten wędrował z Europy do

14 Por. D. Cosgrove, Mapping New Worlds: Culture and Cartography in Sixteenth-Century Venice, „Imago Mundi” 1992, vol. 44, s. 66. 15 Por. Mapa Gwiazd z Grot Tysiąca Buddów [w:] J. Brotton, Słynne mapy. Arcydzieła światowej kartografii i ich tajemnice, Warszawa 2016, ss. 36‒39. 16 W pełni interaktywna mapa jest dostępna na: http://www.themappamundi.co.uk/mappa-mundi/ [02.04.2018]. 17 Por. J. Brotton, op. cit., s. 57.

20 MASKA 39/2018

Afryki. Co więcej, granice przedstawionego świata zamieszkiwały przerażające ludy. Poza wyznaczonymi trzema poznanymi strefami, czyli Azją, Europą i częścią Afryki (zgodnie ze schematem mapy T-O), na mapie zostało zaznaczone istnienie czwartej strefy, reprezen- tującej półkulę południową (schemat „mapy strefowej” Makrobiusza umożliwiał ujęcie nieznanych części świata na mappa mundi), zamieszkanej przez nieznane, monstrualne ludy18, które nie mieściły się w chrześcijańskiej 19 ekumenie . Za nimi znajdowało się już tylko Il. 3. Labirynt Minotaura, Mappa Mundi z He- Mare Tenebrarum20 (Morze Ciemności), oka- reford (ok. 1300) [on-line:] http://www.themap- lające cały świat. pamundi.co.uk/mappa-mundi/ [2.04.2018]. Na mappa mundi z Hereford najwięk- sza liczba obcych ludów zamieszkuje tereny subsaharyjskie, umieszczone po prawie stro- nie mapy. Wśród grupy tych homoidalnych postaci można wyróżnić troglodytów, Blem- mitów (il. 5), członków plemienia Psylli oraz Skopoidów. Anna Wieczorkiewicz, anali- zując historyczne oraz antropologiczne for- my narracji powstałe wokół umieszczonych na mapie postaci, podkreśla, że ich korze- ni należy szukać w dziełach antycznych, co w przypadku osobliwości przedstawionych na mapie z Hereford prowadzi do Historia naturalis Pliniusza Starszego. Czytając opisy Il. 4. Słupy Heraklesa, Mappa Mundi z Here- wymienionych przez autora kilkunastu ży- ford (ok. 1300) [on-line:] http://www.themap- pamundi.co.uk/mappa-mundi/ [2.04.2018]. jących daleko ludzkich społeczności, m.in.

18 Bardzo często byli oni identyfikowani pod wspólną nazwą Antipodes, która oznaczała ludzi o sto- pach zwróconych w przeciwną stronę, a także zamieszkiwane przez nich odległe tereny południowe. Por. A. Kołos, op. cit., s. 25. 19 Ibidem. 20 Mare Tenebrarum zwykło się określać północne wody Oceanu Atlantyckiego między innymi ze względu na fakt, że przepłynięcie ich, czy też nawigowanie na nieznanych obszarach, uważano za niemożliwe. Wspominali o nim starożytni Grecy, nazwa ta przetrwała i pojawiła się także w Geographia Nubiensis przetłumaczonej i wydanej na początku XVII wieku, która opisuje siedem stref klimatycznych. Jeden z fragmentów opisujących Mare Tenebrarum posłużył jako motto niniejszego artykułu. Por. On the Situ- ation of the Hades of Homer, „Classical Journal” (London) 1829, vol. 39 (March and June), ss. 80‒91. 21 Karolina Kwaśna

Atlantów, troglodytów, Blemmitów czy też Himantopodów21, można zaobserwo- wać, że charakteryzowała ich nie tylko odmienna budowa fizyczna, ale także fakt, że zamieszkiwali oni krainy stanowiące peryferia kultury europejskiej. Owe wy- obrażenia zostały następnie dostosowane do dominującej w Europie filozofii chrze- ścijańskiej. Świadczą o tym zachowane dzienniki podróżników, na przykład Le livre de marveilles22 (‘Księga cudów’) Mar- ca Polo z początku XIV wieku, w której Il. 5. Blemmici, Mappa Mundi z Hereford przedstawiono Blemmitów i Skopoidów (ok. 1300) [on-line:] https://twitter.com/lisakdeam/ (il. 6), a na osobnych kartach czytelnik status/768142567351410688 [6.04.2018]. mógł podziwiać podobizny cynocefali – ludzi o psich głowach. Z tego samego okresu pochodzą Gesta Romanorum23, czyli spisane w formie przykładów lub przypo- wieści (tak zwane exempla) historie, mające swe źródła między innymi w legendach, opowieściach o mitycznych potworach, osobliwych ludziach i ciekawych przypadkach życia codziennego24. Pod koniec XV wieku dużą popularnością cieszyły się narracje i druki ulotne, opisujące wszelakiego rodzaju monstra i cuda. Odchodzono jednak od prezentowania społeczności odległych lądów, a skupiano się na przypadkach za- obserwowanych w najbliższym otoczeniu25. Opisy te były następnie powielane, nie- jednokrotnie przekształcane i wykorzystywane w przedstawianiu i porównywaniu kolejnych monstrualnych przypadków26. W procesie mnożących się w ten sposób

21 Por. A. Wieczorkiewicz, Monstruarium, Gdańsk 2009, ss. 22‒23. 22 M. Polo, Le livre de merveilles [on-line:] http://expositions.bnf.fr/livres/polo/ [6.04.2018]. 23 Gesta Romanorum. Historie rzymskie, tłum. P. Hertz, Warszawa 2001. 24 Na przykład opis ludzi mieszkających w Etiopii, którzy mają dwie pary oczu. Jednym okiem spoglądają „ku Bogu, żeby żyć sprawiedliwie i żeby mu się podobać, drugim na świat, z którego muszą uciekać, trzecim na diabła, żeby mu stawić opór, a czwartym na ciało, żeby je przybić do krzyża” (ibidem, s. 171). Chrześcijaństwo umożliwiło więc postrzeganie anomalii cielesnych w kategoriach „Bożej mądrości i Bożego planu”. Wynikało to z potrzeby odpowiedzenia sobie na pytanie, czy owe marveilles mogą posiadać duszę, a tym samym jak należy traktować podobne indywidulane przypadki, które pojawiały się w średniowiecznych społecznościach. Istniały także typowe bestiariusze, jak chociażby Liber monstrorum czy też staroangielski The Wonder of the East, w których odmienne ludy nie miały żadnych pozytywnych cech i były przedstawiane jako niebezpieczne monstra. Por. A. Wieczorkiewicz, op. cit., ss. 26‒29. 25 Por. A. J. Schutte, „Such Monstrous Births”: A Neglected Aspect of the Antinomian Controversy, „Renais- sance Quarterly” 1985, No. 1, s. 91. 26 Jednym z najszerzej rozpowszechnionych i rozpoznawalnych opisów „potwora” był tak zwany „potwór z Rawenny”. Bardzo szybko równie popularne stały się figury mnicha-cielęcia, papieża-oślicy oraz róż- 22 MASKA 39/2018 narracji powstawały wize- runki coraz bardziej odda- lone od postaci ludzkich, umiejscawiane nie tylko na dalekich Antypodach, lecz we wszystkich nie- poznanych lub nieopisa- nych częściach świata. Bez względu na to, który typ źródeł zostanie poddany analizie, należy podkreślić, że „świat, w którym żyły Il. 6. Fol. 29v. Les habitants merveilleux de Bargu, M. Polo, Le_Li- [monstrualne ludy], sytu- vre_de_merveilles, Bibliothèque national de France [on-line:] http:// ował się gdzieś na peryfe- gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b52000858n/f66.item [6.04.2018]. riach kultury – nieznany z bezpośredniego doświadczenia, lecz nawiedzany w wyobraźni”27. Projekcja strachu przed tym, co nieznane, obce lub dalekie, była powszechnym zjawiskiem, możliwym do wyśledzenia w każdej społeczności.

Terra incognita

Wspomniana wcześniej koncepcja Ptolemeusza zyskała na popularności na począt- ku XV wieku, kiedy przetłumaczono na język łaciński jego dzieło Geografia28. Wraz z nadejściem ery odkryć geograficznych (odkrycie nowego kontynentu przez Krzysz- tofa Kolumba w roku 1492; określenie południowych granic Afryki przez Bartolomea Diasa w roku 1488; odkrycie przez Vasco da Gamę drogi morskiej do Indii w 1498) dziedzictwo Ptolemeusza stało się niezwykle przydatnym narzędziem w rękach kar- tografów. Pozwoliło ono ostatecznie na odejście od greckiego konceptu, według któ- rego Ziemia była okrążona przez ocean, oraz podziału świata na część zamieszkaną (oikumene) i niezamieszkaną (antipodes), w efekcie czego mityczne Mare Tenebrarum

nego rodzaju hybryd, na przykład człowieka z szyją żurawia, centaura itp. Opisy podobnych przypad- ków występują także w kronikach pierwszych kolonii w Nowym Świecie. Bardzo często przywoływano też przypadki monstrualnych narodzin. Do najgłośniejszych należały: narodziny dziecka Mary Dyer (powszechnie rozpoznawanej jako „kobieta, która urodziła potwora”) oraz Anne Hutchinson (skazanej przed sądem kościelnym za sprzeciwianie się władzom kościelnym oraz herezję). Por. A. Wieczorkie- wicz, op. cit.; J. Winsser, Mary Dyer and the „Monster” Story, „Quaker History” 1990, No. 1, ss. 20‒34. 27 A. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 31. 28 Pierwsze tłumaczenie zostało opublikowane dopiero w 1475 r. w Vicenzie, a kolejne w Bolonii dwa lata później. Por. D. Cosgrove, op. cit., s. 66. 23 Karolina Kwaśna

zastąpiono tajemniczymi wy- spami i nieznanymi lądami29. Wytężona praca tłumaczy nad tekstem Ptolemeusza pozwo- liła kartografom zrekonstru- ować jego wizję świata. Wów- czas na mapie pojawiło się po raz pierwszy określenie terra Aethiopiae incognito30, które przeszło do powszechnego użytku jako terra incognita. Il. 7. Islandia, Theatrum Orbis Terrarum (1590) [on-line:] https:// Pomysły Ptolemeusza zo- upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/91/Island_1590_ stały zinterpretowane i przed- Theatrum_Orbis_Terrarum_Ortelius.jpg [27.04.2018]. stawione zgodnie z duchem i wiedzą renesansu, dlatego należy podkreślić, że znaczenie kluczowych dla nas pojęć, czyli kosmografii oraz cho- rografii, uległo przesunięciu. Kosmografia została podporządkowana tworzeniu map świata i do tego wykorzystana, podczas gdy chorografia okazała się niezwykle przy- datna w przedstawianiu regionów i miast31. Doskonałym przykładem rozwoju obu kie- runków były dzieła niderlandzkiej szkoły kartografii, która wiodła prym w XVI i XVII wieku32. Zawdzięczamy jej pierwszy nowożytny atlas – Theatrum Orbis Terrarum Abra- hama Orteliusa33, wydany w 1570 r., który stał się wzorem dla ówczesnych twórców map. Mapy w atlasie Orteliusa nawiązywały do antycznego rozumienia świata, przede wszystkim w przypadku terenów jeszcze niepoznanych, z którymi wiązano fantastycz- ne historie. Kosmografia pozwalała na umieszczenie wyimaginowanych ziem wśród państw i miast nowożytnego świata przy zachowaniu ich prawdopodobnych proporcji i położenia względem innych kontynentów. Pomimo że stanowiły one wytwory teorii oraz wyobraźni, nanoszone na mapy i prezentowane wśród prawdziwych elementów

29 Por. S. A. Coppard, Th e Dance between Cosmography and Chorography: Mapping Australia, Sydney 2005, ss. 48‒49 [on-line:] http://researchdirect.westernsydney.edu.au/islandora/object/uws%3A6442 [13.04.2018]. 30 Por. P. G. Dalché, The Reception of Ptolemy’s Geography (End of the Fourteenth to Beginning of the Sixteenth Century) [w:] The History of Cartography, Vol. 3: Cartography in the European Renaissance, Part 1, ed. D. Woodward, Chicago–London 2007, s. 310. 31 Por. S. A. Coppard, op. cit., s. 4. 32 Por. J. A. Wendt, Skarby kartografii, Warszawa 2013, s. 80. 33 Wspaniałym uzupełnieniem atlasu Orteliusa był Civitates Orbis Terrarum Georga Brauna i Franza Hogenberga, zawierający mapy najważniejszych miast przedstawionych z lotu ptaka. Prezentowały one znane i zamieszkane przestrzenie, które nawiązywały do chorografii Ptolemeusza. Por. S. A. Cop- pard, op. cit., ss. 7‒8. 24 MASKA 39/2018 stawały się coraz bardziej re- alne34. Wiązało się to jednak z utratą mitycznej aury ta- jemniczości, która je otaczała. Jednym z takich przykładów była mapa wyspy Islandii (il. 7) zamieszczona w atlasie Orteliusa, która prezentowa- ła to miejsce jako niedostęp- ne i otoczone przez morskie potwory. Było to oczywiście nawiązanie do antycznej oraz średniowiecznej koncepcji Il. 8. G. Gastaldi, La Nuova Francia, (1556), Library of Congress Ultima Thule35, symbolizującej [on-line:] http://hdl.loc.gov/loc.gmd/g3400.ct007542 [27.04.2018]. koniec zamieszkanego, zna- nego i cywilizowanego świata na półkuli północnej36. Rolę średniowiecznych przera- żających ludów w nowożytności przejęły mityczne stwory. Ich funkcja pozostała taka sama, jednak występowanie nie ograniczało się do nieznanej półkuli południowej. Były one rozsiane na całym świecie, w miejscach, do których żeglarze i podróżnicy jeszcze nie dopłynęli, a kartografowie ich nie opisali. Takie miejsca znane były po- wszechnie pod jedną nazwą – terra incognita. Zawieszona pomiędzy fantazją a realnością, terra incognita stała się inspiracją nie tylko dla odkrywców, ale także dla pisarzy37, a sama ta nazwa wzbudzała niemałe emo- cje. Jak pisał znany badacz historii myśli geograficznej oraz kartografii, John K. Wright:

34 Ibidem, s. 7. 35 Mityczna wyspa Thule (łac. Insula Tenebrarum), która przez swoje położenie (znajdowała się na pół- noc od Wysp Brytyjskich) i trwającą tam długą noc w okresie zimowym była nazywana „ciemną”, „mroczną”, „ponurą”. Była także określana mianem ultima (łac. ultimus – ostatni, najdalszy), ze wzglę- du na fakt, że wyznaczała maksymalny zasięg promieni słonecznych na kole arktycznym w czasie przesilenia zimowego. Świat za Ultima Thule był pozbawiony dnia, a morze skute lodem. Obecnie mityczna wyspa Thule jest utożsamiana między innymi z Islandią. Por. S. A. Barney et al., The „Ety- mologies” of Isidore of Seville, Cambridge 2002. 36 Na innych mapach zamieszczonych w atlasie Ortelius bezpośrednio nawiązywał do mitycznej wyspy Thule. Na przykład na mapie Europy można zauważyć obok nazwy „Islandia” dopisek „TVLE”; na mapie północnej Europy widnieje opis wyspy „Iſlant Thule”, a poniżej niej znajduje się wyimagino- wana wyspa „Friſland”, umieszczana na mapach do około 1660 r. Por. A. Ortelius, Thetrum Oribis Terrarum, ss. 5, 45 [on-line:] https://archive.org/stream/theatrumorbister00orte#page/n3/mode/2up [17.04.2018]; J. A. Wendt, op. cit., ss. 82‒87. 37 Chociażby przykład Thomasa More’a, który nie tylko opisał nieistniejące państwo, ale także nakreślił jego fikcyjną mapę. 25 Karolina Kwaśna

TERRA INCOGNITA, te słowa pobudzają wyobraźnię. Przez wieki ludzie byli uwodzeni przez śpiew syren. Echo ich głosów nadal pobrzmiewa w naszych uszach, gdy na współczesnych ma- pach widzimy przestarzeń opisaną jako „niezbadana”, rzeki przedstawione jako niedokończone linie, wyspy z dopiskiem „istnienie wątpliwe”38.

Można tylko wyobrazić sobie ekscytację, jaka musiała towarzyszyć wieści o odkry- ciu Nowego Świata. Ameryka była niczym tabula rasa – pełna wspomnianych przez Wrighta niedokończonych linii rzek i niezbadanych przestrzeni – a mały skrawek wschodniego wybrzeża, który został skolonizowany, stanowił zaledwie drobną część nieodkrytego świata. Dlatego też na mapach przedstawiających Nowy Świat większa część terenów została opisana właśnie jako terra incognita lub parte incognita (il. 8), a obszary nieobejmujące pierwszych kolonii zazwyczaj przedstawiano jako miejsca niebezpieczne czy też władane przez demony, jak chociażby Isola de demoni na ma- pie Giacoma Gastaldiego (il. 9). Pierwsza wydrukowana w Ameryce mapa Nowej Anglii, autorstwa Johna Fostera, jednoznacznie ostrzegała osadników przed przekra- czaniem terenów granicznych – tam bowiem, gdzie kończyła się kolonia, zaczynały się ciemne, gęste i nie- przemierzone lasy, do których nie należało udawać się bez broni (il. 10). Zagrożenie na nieznanych ziemiach tym razem przyjęło postać rdzen- nych mieszkańców Ameryki. Ponad- to krążące historie o osadach, które znikały w tajemniczych okoliczno- ściach, rozbudzały wyobraźnię Piel- grzymów. Jedną z przekazywanych historii była opowieść o pierwszej angielskiej osadzie założonej na wy- spie Roanoke u wybrzeży później- szej Karoliny Północnej. Gdy w 1591 r. ekspedycja ratunkowa przypłynęła Il. 8. G. Gastaldi, La Nuova Francia, (1556), Library of Congress [on-line:] http://hdl.loc.gov/loc.gmd/g3400. do brzegu Wirginii, uczestnicy za- ct007542 [27.04.2018]. stali jedynie pozostałości po opusz-

38 J. K. Wright, Terrae Incognitae: The Place of Imagination in Geography, „Annals of the Association of American Geographers” 1947, vol. 37, no. 1, s. 1. Oryginalnie: „TERRA INCOGNITA: these words stir the imagination. Through the ages men have been drawn to unknown regions by Siren voices, echoes of which ring in our ears today when on modern maps we see spaces labelled »unexplored«, rivers shown by broken lines, islands marked »existence doubtful«” – tłum. moje [K. K.]. 26 MASKA 39/2018 czonej kolonii39. Historycy doszukiwali się różnych wy- jaśnień wydarzeń, które ro- zegrały się na wyspie40. Po- dejrzewano, że osada mogła zostać przeniesiona w inne miejsce bądź mieszkańcy i pokojowo nastawieni In- dianie zostali zdziesiątko- wani przez epidemię. Jedna Il. 10. J. Foster, A Map of New-England (1677), Massachussetts z bardziej atrakcyjnych teo- Historical Society [on-line:] http://www.masshist.org/database/68 rii, która przeszła do kultu- [27.04.2018]. ry masowej41, nawiązuje do wrogo nastawionego plemienia rdzennych mieszkańców z pobliskiej wyspy Croatoan, mających wymordować członków osady. Kolejna mówi o ingerencji sił nieczystych, które miały zmusić mieszkańców do zawarcia paktu. W obu powyższych sytuacjach niebezpieczeństwo pochodziło z zewnątrz: spoza granic osady lub z innego świata, a wszelkie informacje, legendy i ich interpretacje znajdywały odzwierciedlenie na kre- ślonych mapach. Tym samym świat przedstawiany na mapach był niczym innym jak narracją opie- rającą się na założeniach zbliżonych do klasyfikacji mitu zaproponowanej przez Ele- azara Mieletinskiego, który zwracał uwagę na relacje powstałe w momencie ścierania się „elementarnych opozycji semantycznych”42. Wśród nich wyróżnił między innymi przestrzenną i zmysłową orientację człowieka (góra/dół, bliski/daleki, wewnętrzny/ zewnętrzny, ciepły/zimny, jasny/ciemny), które z czasem zostały uzupełnione o re- lacje czasowo-przestrzenne (niebo/ziemia, ziemia/świat podziemny, ziemia/morze, dzień/noc), społeczne (swój/obcy), granice natury i kultury (dom/las, osiedle/pusty- nia) oraz inne podstawowe antynomie (sacrum/profanum, życie/śmierć)43. Następnie Mieletinski wyróżnił kategorie, którym w mitach przysługują negatywne konotacje,

39 Por. M. A. Jones, Historia USA, tłum. P. Skórowski, P. Ostaszewski, Gdynia 2016, s. 11. 40 Por. T. C. Parramore, The „Lost Colony” Found: A Documentary Perspective, „The North Carolina Hi- storical Review” 2001, vol. 78, no. 1, ss. 67‒83; P. B. Mires, Contact and Contagion: The Roanoke Colony and Influenza, „Historical ” 1994, vol. 28, no. 3, ss. 30‒38; M. L. Oberg, Gods and Men: The Meeting of Indian and White Worlds on the Carolina Outer Banks, 1584‒1586, „The North Carolina Historical Review” 1999, vol. 76, no. 4, ss. 367‒390. 41 Historia zaginionej osady na wyspie Roanoke została wykorzystana między innymi przez Stephena Kinga w Storm of the Century (Sztorm stulecia), wydanej w 1999 r. W 2016 r. wyemitowano szósty sezon amerykańskiego serialu telewizyjnego American Horror Story, który także wykorzystuje historię osady. 42 E. Mieletinski, Poetyka mitu, tłum. J. Dancygier, Warszawa 1981, s. 286. 43 Ibidem, s. 287. 27 Karolina Kwaśna na przykład: dolny, daleki, obcy, ciemny, niewidzialny, czarny, las, zachód czy też nie- znany44. Co ciekawe, cechy dystynktywne miejsc czy też istot mitologicznych mogą zostać przekazane zarówno w kodach anatomicznych, kolorystycznych, jak i geogra- ficznych. Jak można zauważyć, kody geograficzne niejednokrotnie wiązały się z ko- dami anatomicznymi – odległe, nieznane krainy zazwyczaj były zamieszkiwane przez najróżniejsze stwory lub przerażające plemiona. Strach przed nieznanymi przestrze- niami kształtował nowe wyobrażenia czyhających tam zagrożeń, które zmieniano i dostosowywano do czasu oraz okoliczności historycznych. Kolejne odkrycia geograficzne obalały teorie dotyczące istnienia wysp, pomostów, a nawet całych kontynentów i potwornych społeczności, przenosząc je w sferę fantazji. Kartografia okazała się potężnym narzędziem, które początkowo nadawało realność takim fikcyjnym krainom, jak Atlantyda, Lemuria45 czy też Terra Australis Incogni- ta, powstałym na kanwie mitycznych opowieści i teorii, aby ostatecznie zepchnąć je w świat wyobraźni. Po raz kolejny mapy nie były jedynie mimetycznym odwzorowy- waniem nowych terenów, lecz stanowiły złożoną narrację, która posługując się obra- zem, opowiadała o zmieniającym się doświadczaniu nieopisanej i nieznanej przestrze- ni. Dlatego też mapa dostarcza wielu cennych informacji na temat relacji pomiędzy kulturą a rzeczywistością, a także, jak zauważa Elżbieta Rybicka, pozwala „uchwycić zmieniające się konceptualizacje zależności pomiędzy reprezentacją a światem”46.

44 Ibidem, s. 288. 45 Obie wyspy mają swój początek w fikcyjnych opowieściach. Przez umieszczenie ich na mapach, obok poznanych miast i odkrytych wysp, stały się bardziej prawdziwe. Sumathi Ramaswamy opisuje to zjawisko jako przejście z bycia nieznaną przestrzenią (space) do bycia znanym miejscem (place). Por. S. Ramaswamy, Catastrophic Cartographies: Mapping the Lost Continent of Lemuria, „Representa- tions” 1999, no. 67, ss. 92‒129. 46 E. Rybicka, Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, „Teksty Drugie” 2013, nr 4, s. 30. 28 MASKA 39/2018

Bibliografia

Arystoteles, Meteorologika. O świecie, tłum. A. Paciorek, Warszawa 1982. Barney S. A. et al., The „Etymologies” of Isidore of Seville, Cambridge 2002. Brotton J., Słynne mapy. Arcydzieła światowej kartografii i ich tajemnice, Warszawa 2016. Coppard S. A., The Dance between Cosmography and Chorography: Mapping Australia, Sydney 2005 [on-line:] http://researchdirect.westernsydney.edu.au/islandora/ob- ject/uws%3A6442 [13.04.2018]. Cosgrove D., Mapping New Worlds: Culture and Cartography in Sixteenth-Century Ve- nice, „Imago Mundi” 1992, Vol. 44. Dalché P. G., The Reception of Ptolemy’s Geography (End of the Fourteenth to Beginning of the Sixteenth Century) [w:] The History of Cartography, Vol. 3: Cartography in the European Renaissance, Part 1, ed. D. Woodward, Chicago–London 2007. Frye N., Mit, fikcja, przemieszczenie, „Pamiętnik Literacki” 1969, nr 60, z. 2. Gesta Romanorum. Historie rzymskie, tłum. P. Hertz, Warszawa 2001. Greek Cartography in the Early Roman World [w:] Cartography in Prehistoric, Ancient, and Medieval Europe and the Mediterranean, eds. J. B. Harley, D. Woodward [on-line:] http://www.press.uchicago.edu/books/HOC/HOC_V1/Volume1.html [05.04.2018]. Harpold T., Verner’s Cartographies, „Science Fiction Studies” 2005, No. 1. Hunt-Lenox Globe, The New York Public Library Digital Collection [on-line:] https:// digitalcollections.nypl.org/collections/hunt-lenox-globe#/?tab=about [27.04.2018]. Jones M. A., Historia USA, tłum. P. Skórowski, P. Ostaszewski, Gdynia 2016. Klik M., Teorie mitu. Współczesne literaturoznawstwo francuskie (1969‒2010), Warsza- wa 2016. Kołos A., Mapowanie monstrualności w myśli i kartografii średniowiecznej [w:] Świat bliski i świat daleki w staropolskich przestrzeniach, red. M. Jarczykowa, B. Ma- zurkowa, Katowice 2015, ss. 21‒36. Krawiec A., Globalny obraz nie-globalnego świata: obraz świata w kartografii uniwer- salnej średniowiecza i renesansu, „Kultura – Historia – Globalizacja” 2009, nr 4. Lovecraft H. P., Nadprzyrodzona zgroza w literaturze, [w:] idem, Przyszła na Sarnath zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne, tłum. M. Płaza, Czerwonak 2016. Macrobio Ambrosio Aurelio Teodosio, Macrobii Ambrosii Aurelii Theodosii … In Somnium Scipionis, Lib. II; Saturnaliorum Lib. VII [on-line:] https://babel.hathi- trust.org/cgi/pt?id=ucm.5323784803;view=1up;seq=148 [29.04.2018]. Mieletinski E., Poetyka mitu, tłum. J. Dancygier, Warszawa 1981. Mires P. B., Contact and Contagion: The Roanoke Colony and Influenza, „Historical Ar- chaeology” 1994, No. 3. Oberg M. L., Gods and Men: The Meeting of Indian and White Worlds on the Carolina Outer Banks, 1584–1586, „The North Carolina Historical Review” 1999, No. 4. 29 Karolina Kwaśna

On the Situation of the Hades of Homer, „Classical Journal” (London) 1829, vol. 39 (March and June). Ortelius A., Thetrum Oribis Terrarum [on-line:] https://archive.org/stream/theatru- morbister00orte#page/n3/mode/2up [17.04.2018]. Parramore T. C., The „Lost Colony” Found: A Documentary Perspective, „The North Ca- rolina Historical Review” 2001, No. 1. Polo M., Le livre de merveilles [on-line:] http://expositions.bnf.fr/livres/polo/ [06.07.2017]. Ramaswamy S., Catastrophic Cartographies: Mapping the Lost Continent of Lemuria, „Representations” 1999, no. 67. Rybicka E., Mapy. Od metafory do kartografii krytycznej, „Teksty Drugie” 2013, nr 4. Schutte A. J., „Such Monstrous Births”: A Neglected Aspect of the Antinomian Controversy, „Renaissance Quarterly” 1985, No 1. Sionita G., Geographia Nubiensis. Id est accuratissima totius orbis in septem climata divisi de scriptis, continens praesertim exactam universae Asiae et Africae rerumque in his hactenus incognitarum explicationem, Parissis 1619 [on-line:] https://archive.org/stream/geo- graphianubien00idrs#page/156/mode/2up/search/mare+tenebrarum [09.04.2018]. Wendt J. A., Skarby kartografii, Warszawa 2013. Wieczorkiewicz A., Monstruarium, Gdańsk 2009. Winsser J., Mary Dyer and the „Monster” Story, „Quaker History” 1990, No. 1. Wolski J., Powszechna historia starożytności, Warszawa 1979. Woodward D., Medieval Mappaemundi [w:] Cartography in Prehistoric, Ancient, and Me- dieval Europe and the Mediterranean, eds. J. B. Harley, D. Woodward [on-line:] http:// www.press.uchicago.edu/books/HOC/HOC_V1/Volume1.html [20.04.2018]. Wright J. K., Terrae Incognitae: The Place of Imagination in Geography, „Annals of the Association of American Geographers” 1947, No. 1. The Mappa Mundi [on-line:] http://www.themappamundi.co.uk/mappa-mundi/ [02.04.2018].

Streszczenie

Artykuł koncentruje się na zagadnieniu strachu przed nieznanym i jego reprezentacji na dawnych mapach świata. Badaniu poddane zostały między innymi Mappa Mundi z Hereford, (ok. 1300 r.), mapa Islandii z Theatrum Orbis Terrarum (1590 r.) czy też mapa Nowej Anglii (1677 r.). Poprzez analizę kolejnych przykładów wskazuje się, że dawne mapy można odczytywać jako teksty kultury, będące zapisem postrzegania przez ówczesne społeczności nieopisanej i nieznanej przestrzeni. Jak się bowiem oka- zuje, dalekie i obce przestrzenie odbierano jako miejsca niebezpieczne, które rzeko- mo zamieszkiwały potworne plemiona lub których strzegły morskie potwory.

30 MASKA 39/2018

Summary

Hic sunt dracones… Imagining World and the Fear of Unknown

The article focuses on the fear of unknown and its representation on medieval and renaissance maps (e.g. The Hereford Mappa Mundi [c. 1300], the map of Iceland from Theatrum Orbis Terrarum [1590] or The Map of New-England [1677]). By analysing the given examples, it is shown that maps should be read as texts of culture which function as a record of how unknown and indescribable space was perceived in the past. Apparently, foreign and distant lands were perceived as dangerous places inhab- ited by hostile tribes and guarded by sea monsters.

Aleksandra Knapik Nieistniejący ogród doświadczalny Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej w Pożogu Instytut Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego

Plan ogrodu doświadczalnego w Pożogu zamieszczony przez Izabelę z Flemmingów Czartoryską (1746–1835) w dziele Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów stanowi istotne źródło wiedzy o jej praktyce planistycznej. Gerard Ciołek wskazywał, że Po- żóg był jednym z kilku majątków, które księżna upiększała ogrodami i alejami1. Kom- pleks ogrodowy złożony ze szkółki roślin, parku i sadu położony w odległości około dziesięciu kilometrów od Puław mógł stanowić trzecie miejsce „ogrodniczo-wiej- skiego” życia towarzyskiego Czartoryskich i ich gości obok Parchatki i Kępy2. Księż- na często bywała w Pożogu, aby realizować swoje planistyczne pomysły i doglądać prowadzonych prac. Natomiast porady zawarte w traktacie ogrodniczym dotyczące zakładania klombów mogły stanowić podsumowanie jej własnych doświadczeń nad kształtowaniem dekoracyjnych form roślinnych w ogrodzie pożogowskim. Należy podkreślić, że zagadnienia dotyczące historii powstania parku i jego ukła- du kompozycyjnego praktycznie nie występują w szerszym kontekście w literaturze, co wydaje się niedopatrzeniem, biorąc pod uwagę jego długie istnienie oraz opiekę, jaką roztaczała nad nim księżna. Kolejne utrudnienie stanowi znikoma ilość źródeł archiwalnych. W przypadku źródeł ikonograficznych można bazować wyłącznie na rycinach Jana Zachariasza Freya. Podtrzymaniu pamięci o istnieniu parku nie sprzy- jało zapewne położenie oraz jego niewielkie rozmiary w porównaniu z innymi dzie- łami ogrodniczymi księżnej. Mały ogródek Izabeli, całkowicie zrównany z ziemią

1 Por. G. Ciołek, Ogrody polskie, Warszawa 1978, s. 154. 2 Por. J. Dolatowski, J. Dudek-Klimiuk, L. Kurowski, Kolekcje dendrologiczne w folwarkach i w ogrodach Pań- stwowego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego w Pożogu, Sadłowicach i Włostowicach w latach trzydziestych XX w. – papuletum i salicetum. Część 1, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego” 2015, s. 36. 33 Aleksandra Knapik podczas pierwszej wojny światowej, na przestrzeni minionych stu lat został praktycz- nie zapomniany. W podstawowej literaturze o historii polskich ogrodów park pożo- gowski został niestety również potraktowany marginalnie. Ogród na tyle stopniowo znikał z pamięci potomnych, że Longin Majdecki plan parku opisał błędnie jako przykład pracy teoretycznej3. Podobnie Janusz Bogdanowski w odwołaniu do planu ogrodu pożogowskiego przedstawił wyłącznie krótki opis założenia4. Dopiero Jakub Dolatowski, Joanna Dudek-Klimiuk i Lucjan Kurowski w badaniach nad kolekcja- mi dendrologicznymi Państwowego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego w Pożogu, Sadłowicach i Włostowicach odnieśli się do czasu powstania ogrodu pożogowskiego oraz jego przypuszczalnej lokalizacji5. Głównymi problemami badawczymi rozpatry- wanymi w niniejszym artykule będą zatem zagadnienia datowania powstania szkół- ki pożogowskiej oraz ogrodu swobodnego. Dalsze opracowanie ma dotyczyć układu kompozycyjnego założenia oraz gatunków uprawianych tam roślin.

Założenie szkółki w Pożogu

Prace nad powstawaniem szkółki w Pożogu nadzorował prawdopodobnie nadworny ogrodnik-botanik James Savage (1740–1816), zatrudniany przez Czartoryskich przy przekształcaniu parku puławskiego od połowy 1790 roku6. Sama księżna pisała o nim:

Chcę, aby nauczył nas sztuki zakładania ogrodów angielskich, pomnożył wszystkie moje rośliny, założył szkółki drzewek. Wydaje mi się, że lepiej zrobić raz wydatek, jak ustawicznie klecić, a nie do rzeczy7.

Ogrodnik przez pierwsze trzy lata współpracował z Janem Bogumiłem Rychterem, który odszedł ze służby z końcem listopada 1793 roku8. Savage po rozpoczęciu sa- modzielnej pracy nad modernizacją parku puławskiego skierował swoje wysiłki ku rozwinięciu gospodarstwa szkółkarskiego. Starannie prowadzone uprawy na terenie wsi pożogowskiej na obszarze dziewięciu hektarów miały charakter użytkowy z prze-

3 Por. L. Majdecki, Historia ogrodów, Warszawa 1978, s. 647. 4 Por. J. Bogdanowski, Polskie ogrody ozdobne. Historia i problemy rewaloryzacji, Warszawa 2000, ss. 105, 144. 5 Por. J. Dolatowski, J. Dudek-Klimiuk, L. Kurowski, op. cit., s. 36. 6 Savage wyjechał z Anglii na początku czerwca 1790 roku. Por. Z. Gołębiowska, W kręgu Czartoryskich. Wpływy angielskie w Puławach na przełomie XVIII i XIX wieku, Lublin 2000, s. 55. 7 Biblioteka Czartoryskich w Krakowie (dalej BCz), sygn. 6107, List Izabeli z Flemmingów Czartory- skiej do K. Dembowskiej, 4 czerwca 1790 roku, s. 29. 8 W tym też czasie Savage podpisał drugi kontrakt związany z pracami modernizacyjnymi w parku pu- ławskim. Por. G. Hołubowicz-Kliza, Ogród księżnej Izabeli Czartoryskiej w latach 1782–1831 [w:] Rewa- loryzacja zespołu pałacowo-ogrodowego z okresu działalności księżnej Izabeli Czartoryskiej, red. G. Hołu- bowicz-Kliza, Puławy 2007, s. 15. 34 MASKA 39/2018 znaczeniem na potrzeby puławskiego parku krajobrazowego. Kompleks nie stanowił jego części, lecz służył dostarczaniu materiału roślinnego koniecznego do rozwoju założenia. Jak podawała księżna, szkółka w Pożogu „w przeciągu dwóch lat miała do- starczyć właścicielce niezliczonej ilości sadzonek drzew, krzewów i roślin zielnych”9. Gospodarstwo, prowadzone wtedy już prawdopodobnie od trzech lat, w 1794 roku przetrwało walki okresu insurekcji kościuszkowskiej, bowiem w sierpniu księżna in- formowała Konstancję z Narbuttów Dembowską, że „Pożog cały tak się wiele o niego krzątałam że go najwięcey ochronili”10. W tym też czasie odnotowano w rejestrach pensję dla nowego Ogrodnika Pożogowskiego Angermajera wynoszącą 1600 zł11. W szczytowym okresie rozwoju parku w Puławach rosło w nim 260 gatun- ków i odmian drzew i krzewów (123 krajowych i 137 zagranicznych)12. Sama księż- na w przypadku posiadania dużych parków zalecała założyć oddzielną szkółkę do „zgromadzenia dość liczney części drzew” i roślin, wykorzystywanych do kompono- wania okazałych klombów parkowych13. Działania tego typu wiązały się ze znaczną oszczędnością ze względu na wysokie koszty transportu roślin z zagranicy, których, jak odnotowała Izabela, „wielka część ich ginie w przewiezieniu”14. Kolejne utrud- nienie stanowiło transportowanie roślin w granicach zaborów, o czym wspomina- ła zarówno Czartoryska jak i Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa. Obie księżne przesyłały sobie wzajemnie sadzonki roślin, które pielęgnowali zatrudnieni ogrodni- cy. Izabela w korespondencji z Radziwiłłową wielokrotnie dziękowała przyjaciółce za przesłane planty rewanżując się rzadkimi gatunkami: „podzieliłam bardzo podciwie le plautes (rośliny). Marysia sama napisze z podziękowaniem […] azalie, spirea nasza z gru, Dzwonki, pantofelki, y inne rozmaite rzeczy odesle”15, „Duszko Kochana tysiące ci zapyłac dzięki za planty coś mi przysłała”16, „Twoie planty stoiąc czekaia podwuzke”17.

9 I. Czartoryska, Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów, Wrocław 1808, s. 20. 10 BCz, sygn. 6107, list Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Konstancji Dembowskiej, 2 sierpnia 1794, s. 49. 11 BCz, sygn. 11287, t. 1, Dobra Puławy. Sumariusze dokumentów, klucz końskowolski, brak paginacji. 12 Por. J. Drége, Ogrody w Polsce [w:] Wielka Powszechna Encyklopedia Ilustrowana, t. 3–4, Warszawa 1904, s. 931; A. Wołk, H. Stasiak, B. Rębowski, Spis nazw drzew i krzewów Ogrodu Puławskiego (w układzie alfabetycznym), „Annales Universitatis Mariae Curie-Sklodowska”, Sectio FF, 2002/2003, s. 2. 13 I. Czartoryska, Myśli różne…, ss. 14–15. 14 Ibidem, s. 24. 15 Archiwum Akt Dawnych w Warszawie, , Archiwum Radziwiłłów z Nieborowa (dalej AGAD ARN), sygn. 149, list Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Heleny z Przeździeckich Radziwiłłowej, 1799, s. 35. 16 AGAD ARN, list Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Heleny z Przeździeckich Radziwiłłowej, 1803, s. 56. 17 AGAD ARN, list Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Heleny z Przeździeckich Radziwiłłowej, 1809, s. 52. 35 Aleksandra Knapik

Magnatki chętnie wymieniały się również dekoracyjnymi bylinami: „proszę cie moia Kochanko o Kwiaty y rosliny trwale”, pisała Czartoryska18. Księżna Izabela opowiadała się oprócz tego za korzystaniem z zasobów pobliskich lasów i łąk, które zawierały wiele ozdobnych i rzadkich okazów. Jak wyliczała w swo- im traktacie ogrodniczym:

Azalia na Wołyniu, Skompia na Ukrainie. Bez Koralowy, Kłokoczka, Lonicera ordynaryina czyli Zimalza w Przemyskim, w Lubelskim równie i Spiracea Aruncus, Klematyda biała, Wiciokrzew różowy. Tamaryx nad Bystrzycą w Galizyi19.

Wanda Grębecka, odnosząc się do rozwoju botaniki w XVIII wieku wskazywała, iż flora z terenów Litwy, Wołynia, Podola i Polesia była stosunkowo wcześnie opracowa- na przez znakomitych botaników, którzy zebrali liczne zbiory zielnikowe i publikowali wiele prac20. Intensywne badania prowadzone na terenie całego kraju od końca XVIII i w kolejnych latach XIX wieku sprzyjały rozpowszechnianiu wiedzy o rodzimych ro- ślinach, ich wyglądzie, gatunkach i uprawie. Istotnym źródłem wiedzy florystycznej były również opisy statystyczne powiatów, guberni i poszczególnych dóbr, wydawane na łamach czasopism i jako druki ulotne21. Księżna Czartoryska zalecała wszystkim miłośnikom ogrodów, aby wyruszyli na poszukiwania interesujących okazów, stwier- dzając, że „[t]o wszystko pewnie i w innych Prowincyach się znayduie, tylkoby trzeba szukać starannie i pilnie”22. O korzyściach płynących z pieszych wędrówek na łonie natury z zachwytem pisała do syna Adama: „Na Pokuciu u nas w lasach znajdują się sławne sosny »weymouth«, które tu z wielkim kosztem sprowadzają z Ameryki, są też tamaryndy, azalee i inne cudne rzeczy. Polska, Polska! I czegoż w niéj nie ma?!”23. Wiele rodzimych gatunków sprowadzanych ze środowiska naturalnego rozmnażano w późniejszym czasie w szkółkach, przypałacowych inspektach i szklarniach. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w drugiej połowie XVIII wieku dużą popularnością cieszyli się również zagraniczni kupcy-ogrodnicy, rozprowadzający sadzonki rzadkich drzew. Byli to przeważnie przybysze z południowych Niemiec

18 AGAD ARN, list Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Heleny z Przeździeckich Radziwiłłowej, 1802, s. 45. 19 I. Czartoryska, Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów, Wrocław 1805, s. 46. 20 Por. W. Grębacka, Badania szaty roślinnej prowadzone w ośrodku wileńskim i krzemienieckim (1781– 1840), [w:] Wkład wileńskiego ośrodka naukowego w przyrodnicze poznanie kraju (1781–1842), red. J. Ba- bicz, W. Grębecka, Wrocław et al., s. 152. 21 Por. ibidem, ss. 130–131. 22 I. Czartoryska, Myśli różne…, 1805, s. 46. 23 Listy księżny Izabelli z hr. Flemmingów Czartoryskiej do starszego syna księcia Adama, zebr. S. Duchiń- ska, Kraków 1891, list z 28 kwietnia 1800 roku, ss. 58–59. 36 MASKA 39/2018 i Francji24. Do znanych handlarzy roślin odwiedzający stolice należeli Liolot, fran- cuski kupiec-ogrodnik (1788)25, Johann Helda z Wiednia26, Konrad Marschin z Bam- bergu (1789)27 czy Konrad Gast, ogrodnik bawarski, odwiedzający stolicę parokrotnie w latach 1789–9228. W rejestrach archiwum Czartoryskich nie zachowały się co praw- da jakiekolwiek zaświadczenia potwierdzające zakup roślin u wędrownych handla- rzy-ogrodników, jednakże biorąc pod uwagę, że sprzedawali oni najczęściej gatunki i odmiany pochodzące z wiodących europejskich ośrodków szkółkarskich, można przypuszczać, że tego typu transakcje mogły mieć miejsce. W rejestrach wydatków Czartoryskiej zachowała się interesująca nota przedstawia- jąca spis roślin z kosztami zakupu. Lista sporządzona przez ogrodnika o nieczytelnym nazwisku została opatrzona uwagami w języku niemieckim i podpisana przez księżną. Obejmowała ona wykaz siedemnastu gatunków drzew, krzewów i bylin: kasztanowiec żółty (Aesculus flava), brzoza brodawkowata ‘Laciniata’ (Betula pendula ‘Laciniata’)29, prusznik amerykański (Ceanothus americanus), judaszowiec kanadyjski (Cercis canaden- sis), koronilla (Coronilla emerus), cyprys (Cupressus disticha), orzech czarny (Juglans ni- gra), floks wiechowaty (Phlox paniculata), topola omszona (Populus heterophylla), grusza ozdobna (Pyrus coronaria), jeżówka purpurowa (Rudbeckia purpurea), lipa amerykańska (Tilia americana), słonisz srebrzysty (Halimodendron halodendron)30, jeżyna bezkolcowa (Rubus fruticosus pl. Plena), jeżyna pachnąca (Rubus odoratus), lasecznica trzcinowata (Arundo donax) oraz kosaciec (Iris)31. Pośród wymienionych gatunków pojawiło się wie- le roślin o ozdobnych kwiatach, pochodzenia amerykańskiego. Należy również zwrócić uwagę na obecność gruszy i dwóch gatunków jeżyn o kwiatach pełnych i pachnących, które zostały potraktowane jako rośliny ozdobne. Wybrane gatunki drzew i krzewów owocowych o dekoracyjnych kwiatach Czartoryska zalecała wprowadzać do klombów, które stawały się bardziej urozmaicone dzięki obecności owoców. W kolejnych latach, to jest od 1802 do 1804, systematycznie przywożono do Pu- ław rośliny z Warszawy, Krakowa i Sieniawy32. Wiadomo, że księżna interesowała

24 Nazwiska kupców ogrodników pochodzą z wykazu cudzoziemców przebywających w Warszawie – M. G. Zieliński, Cudzoziemcy w życiu codziennym Rzeczpospolitej doby stanisławowskiej, Bydgoszcz 2004, s. 146. 25 Por. ibidem, s. 258. 26 Por. ibidem, s. 245. 27 Por. ibidem, s. 261. 28 Por. ibidem, s. 240. 29 Por. ibidem. W wykazie występuje nazwa gatunkowa Betula laciniata, która należy do starej nomenklatury. 30 Por. ibidem. W tekście roślina występuje pod nazwą Robinia halodendron. 31 Por. ibidem. Na liście zamieszczono nieznaną nazwę Iris fusina. Prawdopodobnie była to obecnie trudna do określenia odmiana kosaćca. 32 BCz, sygn. 6079, t. 2, Kwity, rachunki domowe i wydatki inne księżnej z dóbr Sieniawa, Rachunki JW. Księżny JMi Generałowey od 1 July 1802 do July 1803 R, 1804; „Krauzowi ogrodniczkowi, furmanowi 37 Aleksandra Knapik się asortymentem roślin dostępnym w gospodarstwach szkółkarskich w Wiedniu, Berlinie, Dreźnie i Lipsku33. Niestety, nie zachowały się dokładne rejestry roślin, któ- re za czasów Czartoryskiej rosły w parku puławskim i w Pożogu. Istnieje jedynie katalog gatunków przygotowany przez księżną do wykorzystania przy projektowa- niu ogrodów z pracy Myśli różne…. W tym traktacie ogrodniczym autorka wymieniła różne gatunki i odmiany roślin drzewiastych, krzewów, bylin, kwiatów rocznych, traw oraz pnączy i można przypuszczać, że większa część z nich była uprawiana w ogrodach Czartoryskiej. Księżna doceniała bogactwo rodzimej flory, niemniej chętnie wprowadzała również gatunki obce34. W liście z 23 października 1800 r. skierowanym do swojego syna Adama Jerzego z zachwytem pisała, że Julian Ursyn Niemcewicz przesłał jej „nasiona najpiękniejszych roślin” rosnących w amerykańskich ogrodach35.

Ogród kwiatowy Izabeli

Szkółka roślin w Pożogu sąsiadowała z zaprojektowanym przez Czartoryską nie- wielkim ogrodem swobodnym, o którym pisała: „Każdy, co w nim był kiedy, przy- zna: że nie może bydź mnieyszy Ogrodek i mniey mieć pomocy z mieyscowości iak Pożogoski; przecież nikt go nie widział, żeby mu się nie podobał”36. Jedy- ne źródło przedstawiające układ kompozycyjny założenia stano- wi projekt na planie prostokąta o wymiarach 140 na 125 metrów, zamieszczony w dziele Myśli różne o sposobie zakładania ogro- dów (il. 1)37. Dołączone do pra- cy ilustracje klombów z dużym prawdopodobieństwem przed- Il.1. Jan Zachariasz Frey, Plan ogrodu swobodnego w Pożogu stawiały formy roślinne znajdu- (źródło: I. Czartoryska, Myśli różne o sposobie zakładania jące się w parku pożogowskim. ogrodów, Wrocław 1805)

z drzewkami, cła od drzewek z Warszawy”, „Styczeń 1803 od Transportu Drzewek z Krakowa do Puław, Miesiąc Januarius 1804 – Furmanowi z flancami do Puław”, brak paginacji. 33 Por. I. Czartoryska, Myśli różne…, 1805, s. 46. 34 Por. I. Czartoryska, Myśli różne…, 1808, dodatek Katalog Drzew, Krzewów, Roślin i Kwiatów. 35 Por. Listy księżny Izabelli z hr. Flemmingów Czartoryskiej…, list z 23 października 1800 r., s. 70. 36 I. Czartoryska, Myśli różne…, 1808, s. 20. 37 Por. ibidem, s. 20. 38 MASKA 39/2018

Bogdanowski, odnosząc się do układu powyższego planu, zwrócił uwagę na nowatorski charakter projektu, uwzględniający rodzaj dzikiej promenady w rzadko wówczas sto- sowanej regularnej, kolistej formie, która zyskała dopiero popularność w drugiej poło- wie stulecia38. Badacz podkreślił również, że pozornie prosty układ kompozycji parku naturalistycznego w odmianie „pięknej” wynikał z kunsztownego pomysłu księżnej39. Choć założenie nie posiadało naturalnej „pomocy z miejscowości” w postaci dalekich krajobrazów, dzięki zamysłowi projektantki zyskało niezwykle dekoracyjną postać. Ogród, jak podawała Czartoryska, „w kilku leciach dokończony, powoli robiony, stał się miłym i użytecznym”40. Ryciny wieńczące teoretyczne porady księżnej autor- stwa Jana Zachariasza Freya powstały w 1804 roku, należy więc uznać, że ogród pożo- gowski w znanej formie musiał zostać założony kilka lat wcześniej. Bogdanowski da- tował czas założenia na rok około 180041. Jednocześnie Dolatowski, Dudek-Klimiuk i Kurowski wskazywali, że park nie mógł powstać wcześniej niż po roku 1796, kiedy to księżna powróciła do Puław po pobycie w Brukseli i Wiedniu po upadku insurekcji kościuszkowskiej42. Odnosząc się do zachowanych archiwaliów, wydaje się prawdo- podobne, że prace nad zakładaniem ogrodu rozpoczęto w roku 1800 i kontynuowano jeszcze w 1803. Na początku 1800 roku Czartoryska w liście wysłanym z Sieniawy prosiła syna Adama Jerzego, przebywającego wówczas we Włoszech, o narysowanie klombu według jej wskazówek:

Jak będziesz miał chwilę wolną, tobym cię prosiła, żebyś narysował klomb według przepisu, jaki ci posyłam. Ponieważ rysunek musi być na wielkim arkuszu, chciałabym, aby wszystko było wy- szczególnione, aby można rozróżnić gatunki kwiatów i mieścić je stopniowo od wielkich do ma- łych, aby grunt wysoki był w głębi, a schodził do koła ku brzegom. […] W rysunkach do dzieła mego, ten zdaje się najtrudniejszy, bo niemożna zostawiać nic w ideale, a potrzeba wszystko określić w sposób zrozumiały. Wielką przyjemność sprawisz mi tym rysunkiem43.

Ów rysunek klombu miał mieć postać wielkoformatowego planu z wyszczególniony- mi gatunkami roślin we właściwych proporcjach, który mógłby stać się realną kom- pozycją. Prośba zamieszczona w liście wskazywała, iż księżna prowadziła wówczas ożywioną działalność projektową związaną z opracowywanym traktatem oraz, jak się wydaje, z zakładaniem klombów „doświadczalnych” w Pożogu. Adam Jerzy wiedzę botaniczną miał zdobyć na kursie botaniki, na który uczęszczał w 1800 roku ku wiel- kiej radości swojej matki: „Jakże się cieszę, że odbywasz kurs botaniki, będziesz miał

38 Por. J. Bogdanowski, op. cit., s. 105. 39 Por. Ibidem, s. 144. 40 I. Czartoryska, Myśli różne…, 1808, s. 20. 41 Por. J. Bogdanowski, op. cit., ss. 105, 144. 42 Por. J. Dolatowski, J. Dudek-Klimiuk, L. Kurowski, op. cit., s. 37. 43 Listy księżny Izabelli z hr. Flemmingów Czartoryskiej…, list z 1800 r., z Sieniawy, s. 48. 39 Aleksandra Knapik jedną zaletę więcej w moich oczach. Jam się trochę uczyła jej w Wiedniu, resztę, i to najwięcej, nabyłam z praktyki” 44, pisała w liście Czartoryska. Warto zwrócić uwagę, że zgodnie z ówczesną modą rozpowszechnioną na salonach w całej Europie znajomość łacińskich nazw roślin miała zapewnić sukces towarzyski, którego Izabela pragnęła dla swojego syna. Podobną prośbę dotyczącą przygotowania projektu klombu skie- rowała również do Magdaleny z Dzieduszyckich Morskiej, znanej miłośniczki ogro- dów. Okazały „Klómb z Kwiatów całe lato Kwitnące”, zaprojektowany przez hrabinę, został zaprezentowany w formie kolorowanej ryciny z wyszczególnionymi gatunkami w rozdziale O Kwiatach. Do moich Przyiacioł traktatu ogrodniczego Czartoryskiej45. Zgodnie z Planem Ogrodu Pożogowskiego układ kompozycyjny założenia składał się z trzech przenikających się części sąsiadujących z budynkiem określonym jako Pomieszkanie. Całość ograniczała rzeka, sady położone w sąsiedztwie budynku oraz położony naprzeciwko las. Centralną część parku zajmowało kilkanaście klombów i studnia ujęte z boku sadem oraz alejkami przechodzącymi w murawę z kolistym ga- zonem, otoczonym podwójnym rzędem drzewek w duchu klasycystycznym. Najbar- dziej naturalistyczną część parku zajmowała nadrzeczna łąka z altaną-samotnią pod drzewem syngieltonem, położona w południowo-zachodniej części. Centralny ogród kwiatowy opasywały uprawy drzew owocowych w mniejszej części zachodniej, prze- cięte prostą aleją prowadzącą do Końskowoli i na wyraźnie większym terenie w części wschodniej. Bogdanowski pisał, że od południa założenie ograniczał las, jednak, jak zwracał uwagę Dolatowski, znajdowały się tam raczej rozłogi pół i łąk46. Wiadomo, że część ro- ślin rosnących w ogrodzie pożogowskim pochodzi- ła z ogrodu dzikowskiego Czartoryskich o czym in- formował odnaleziony do- kument Asygnacya na różne Drzewka, które maią być wydane z Ogrodów. W po- wyższym wykazie zamiesz- czono listę drzew, krzewów

Il. 2. Plan ogrodu kwiatowego w Nuneham, 1785 rok. (źródło: i bylin pochodzących z za- http://www.nationalarchives.gov.uk/education/resources/geor- łożenia pałacowo-ogrodo- gian-britain-age modernity/flower-garden/ [5.03.2018]). wego w Dzikowie w ilości

44 Listy księżny Izabelli z hr. Flemmingów Czartoryskiej…, list z 25 czerwca 1800 r., s. 64. 45 Por. I. Czartoryska, Myśli różne…, 1805, rycina pomiędzy stronami 64 a 65. 46 Por. J. Dolatowski, J. Dudek-Klimiuk, L. Kurowski, op. cit., s. 37. 40 MASKA 39/2018

136 sztuk, które przetransportowano do Pożoga w 1803 roku. W czternastu pakach umieszczono następujące sadzonki:

Kaliny z pełnym kwiatem czyli boulle de neige (sztuk 2), Bzów Tureckich z białym kwiatem (20), Migdałkowych drzewek (3), Topoli Kanadyjskich (10), Jesionów zagranicznych (6), Klonów zagra- nicznych (3), Lilow żółtych (4), Bzów koralowych z Lasów (30), Stokroci pełney do obsadzania Rabat krzaczków (30), Szczepów Jabłek w dobrym gatunku: Renetow (3) Sztelinow (4), Oliw- kowych (3), Czubalowych (2), Kokutkowych (2), Borsztuwek (1), Gruszek zimowych: Berów (3), Blankietków (2), Szafranowek (3), Miodowek (2), Wiszeń Hiszpańskich z dobrym gatunku (3)47.

W tym samym dokumencie czytamy również, że ogrodnikowi pożogowskiemu prze- słano także jedną sadzonkę wierzby płaczącej z Łańcuta48. Księżna przy projektowaniu kompozycji roślinnych wzorowała się na klombach angielskich, które miały za cel „naśladowanie Natury”49. Sam układ parku wykazywał wiele analogii z planem ogrodu kwiatowego w Nuneham, autorstwa lorda Harco- urta z 1785 (Il. 2), który uległ niewielkim zmianom w 1794 roku. Najistotniejszą ce- chą owych uroczych „lasków i gaików” było różnicowanie wysokości poszczególnych drzew, bogata kolorystyka oraz szeroki zakres gatunków i odmian roślin. Ufor- mowaną kompozycję dopełniały niższe krzewy oraz byliny (Il. 3). Zaprojekto- wany przez Czartoryską ogród kwiato- wy w Pożogu obejmował osiemnaście klombów w kształcie elips i kół posadzo- nych tak, „iż z pomiędzy iednych wycho- dząc, inne się ukazuią, i że cała ozdoba, cały wdzięk tego Ogrodu, na tém tyl- ko się zasadza”, jak pisała w traktacie50. „Naturalne” kompozycje, charakte- rystyczne dla ogrodów angielskich, ce- chowały się dużymi rozmiarami, gdyż, jak tłumaczyła Izabela, „drobne i nędzne zdradzaią prace Ogrodnika”51. Na planie ogrodu kompozycje „poboczne i bliskie” położone najbliżej pawilonu i ścieżek Il.3. J. Z. Frey, Klomb mnieyszy (Czartoryska 1805).

47 BCz, sygn. 6061 IV, t. 3, Pałac w Dzikowie. Spis drzewek w ogrodzie pałacowym, 1803 rok. 48 Por. ibidem. 49 I. Czartoryska, Myśli różne…, 1805, s. 12. 50 Ibidem, s. 16. 51 Ibidem, s. 17. 41 Aleksandra Knapik

miały mniejsze rozmiary „przez to [składały się] z mnieyszych gatunków drzew […] żeby dalszych nie zakry- wały; odlegleysze, zaś, co raz większe i bogatsze”52. W celu urozmaicenia kompozycji według księżnej należało różnicować kształty klombów: „Przy Klómbie rozciągłym, dobrze umieścić Klómb okrągleyszy; czasem między temi iedno duże drzewo zostawić; czasem też po zasadzonem w różne Klómby mieyscu, miło dla oka kawa- łek łączki uyrzyć” 53 (il. 4). Najlepiej rozrastającymi się gatunkami według Izabeli były: „Topole zielone i bia- łe Kraiowe, Klony, Iawory, Iesiony Il.4. J. Z. Frey, Klomby małego ogrodka z krzewin 54 y kwiatow (Czartoryska 1805) i Akacye białe” . W małych ogro- dach Czartoryska zalecała umiesz- czać kompozycje złożone z niskich krzewów i roślin zielnych. Jako przykład nasadzeń podawała „Klómb z Kalin”, czy też „Klómb z Róż” otoczony „stokrocią”55. Elementem będącym „ostatniém przysto- ieniem Klómbów” były według Czartoryskiej kwiaty, którym poświęciła jeden z roz- działów wspomnianego traktatu ogrodniczego. Kompozycje z „wysokich, buynych i mieszanych rozmaitych” bylin i jednorocznych roślin zielnych dopełniano dodatko- wo „fiołkami, stokrocią i różnemi drobnemi kwiateczkami”56. Księżna radziła uzupeł- niać układ o wiosenne i jesienne gatunki roślin cebulowych, sadzonych w donicach stawianych obok klombów57. Element wiążący wszystkie klomby stanowiły dekoracyjne pnącza, tworzące „gir- landy ozdobne” i „festony” pomiędzy drzewami i krzewami58. Warto w tym miejscu przytoczyć barwny opis metody sadzenia klombów z gatunków rodzimych, przedsta- wiony przez Czartoryską w cytowanym już nieraz traktacie:

52 Ibidem, s. 17. 53 Ibidem, ss. 14‒15. 54 Ibidem, s. 18. 55 Ibidem, s. 30. 56 Ibidem, ss. 62–63. 57 Por. ibidem, 63. 58 Por. I. Czartoryska, Myśli różne…, 1808, ss. 34–35. 42 MASKA 39/2018

Koło letkiey Osiki posadzić trzeba Dęba niewzruszonego, który się okrywa ciemnieyszém liściem, a którego gałęzie nie uginaią się łatwo. – Przy Dębie Iawor z liściem winném kupkami po gałęziach rosnącémi: przy tych drzewach kilka Świerków dla ucienienia wybitney Klómbu każdego. Niżey świeżą Czeremchę, kwiatami wonnemi obsypaną. Koło niey Buka młodego, którego kora mcha- mi oblepiona różne kolory wydaie; pod niemi Iałowiec ciemny, lub Cis posępny, przy nim giętką Rokicinę; Świdlinę z czerwonemi gałązkami, koło Świdliny Głogi biało kwitnące, których zapach tak miły. Trzmieliny w kilku gatunkach, Sawiny ciemne, Zimalzy z różowym kwiatem. Z drugiey strony Klómbu Brzost chropowaty, Bez koralowy, Skopia, która włosami się okrywa, Azalia nad- obna, którą się Wołyn pyszni, za nią Dereń twardy, biały i żółty. Niżey pod niemi niech się roz- wiiaią migdały dzikie swieżo i powabnie kwitnące, Wilcze łyko fiałkowemi pączkami okryte; pod tém wszystkiém lilie hoże, białe, żółte y pomarańczowe. Astry w tysiącznych gatunkach i kolorach. Goździki pękami, przedzielone wonną lawendą, Hizopem, szolwią kolorową, Nasturcyą; te Zioła niech brzeżą ten Klómb, który śmiało będzie mógł mieścić między naypięknieyszemi59.

Przedstawiona aranżacja cechowała się niezwykłym bogactwem form roślinnych, zróż- nicowanych pod względem wysokości, pokroju, ulistnienia, barw gałęzi, liści oraz kwia- tów. Tak posadzona i pielęgnowana kompozycja ogrodowa, jak podawała Czartoryska, była atrakcyjna przez cały sezon i wzbudzała zachwyt wśród wszystkich gości:

Raz nowemi wdziękami i nowém przystoieniem. Iedne na Wiosnę bladą zielonością go od- świeżaią, drugie póżnieysze za niemi postępiuą. Nie razem kwitnąc, wiią przez Wiosnę i Lato ustawnie nowe wieńce z tysiącznych kwiatów, które iedno po drugim się rozwiiaią. Naostatek w Iesieni, gdzie każde drzewo w inny się kolor przybiera, złączenie tylu gatunków ieszcze spra- wuie skutek60.

Dla wytrwałego właściciela i miłośnika natury tak zaprojektowany ogród stawał się miejscem przyjemnych spacerów „rozweselających oko”. Istotną cechą planu par- ku pożogowskiego było połączenie ogrodu kwiatowego z uprawami drzew owoco- wych. Podany przez Czartoryską przepis na tak zwany „Sad ładny” o funkcji użyt- kowo-ozdobnej został potraktowany jako przestrzeń przeznaczona do rekreacyjnego wypoczynku i spacerów. „Sad znamienity”, symbol ziemiańskiej szczęśliwości, jak u Horacego stawał się miejscem przyjemności zmysłowych, których dostarczały bar- wy owoców, ich zapach i smak. Obficie owocujące drzewa świadczące o łaskawości natury kształtowały u gospodarza poczucie dostatku, spokoju oraz radości za po- żytki czerpane z własnej pracy. Plan sadu podlegał „pewnym prawidłom właściwym plantacyjom strojnym”61, zgodnie z którymi drzewa „fruktowe” (to jest: owocujące) były sadzone w sposób swobodny bez uwzględniania podziału szachownicowego po- między kwitnącymi roślinami zielnymi. Czartoryska radziła, aby wydzielone ścieżki w sadzie ozdabiać kwiatami takimi jak lewkonie, tacety, ostróżki, maki, lawendy, re-

59 Ibidem, s. 27. 60 I. Czartoryska, Myśli różne…, 1805, ss. 13–14. 61 Por. F. K. Giżycki, Ogrodnictwo zastosowane do potrzeb ziemianina polskiego, Lwów 1845, s. 266. 43 Aleksandra Knapik

zedy, majeranek, hyzopy, stokrotki, fiołki, a nawet truskawki. Pomiędzy drzewami rozstawionymi w szerokich odstępach sa- dzono także róże pienne, jak choćby „[c]en- tyfolia czerwone, białe żółte, podług upodobania”62. Wzdłuż muru odgradzają- cego sad należało uprawiać ozdobne pną- cza oraz brzoskwinie, morele i winorośl. Szczególnie dekoracyjną funkcje miały pełnić posadzone w pobliżu topole wło- skie, na których „Klematydy, Kapryfolia i inne wijące się rośliny” tworzyły długie festony i girlandy63. Dodatkowo pomiędzy uprawianymi drzewami fruktowymi sta- wiano ule. Księżna zwracała również uwa- Il.5. J. Z. Frey, Studia przy sadzie (Czartoryska gę na konieczność wprowadzenia studni, 1805). przy której miała znajdować się „ławka porządna, ucieniona Akacyą białą, parą Topoli Włoskich, Bez rozłożysty, a koło ławki kilka garków Rezedy i innych kwia- tów, porządne kubły na łańcuchu”. Tego typu element stanowiący „miłe posiedze- nie dla Gospodarza” został zaznaczony dla planie parku pożogowskiego64 (il. 5). Ze wspomnianego przez Czartoryską Pomieszkania, z którego roztaczał się wi- dok na cały ogród, rozchodziły się dwie główne ścieżki, prowadzące odpowied- nio do altanki oraz do głównego ogrodu kwiatowego. Budynek na planie prostoką- ta został prawdopodobnie przedstawiony na dołączonych do traktatu ilustracjach. Niewielki, parterowy, drewniany dworek Il.6. J. Z. Frey, Domek z wystawą bokiem ucieńioną z gankiem stanowił jednolity kompleks wiiącemi się roślinami (Czartoryska 1805) z otaczającą go zielenią. Do bocznej ściany

62 I. Czartoryska, Myśli różne…, 1805, s. 59. 63 Ibidem, ss. 58–59. 64 Ibidem, s. 60. 44 MASKA 39/2018 rezydencji przylegała rozbudowana konstrukcja trejażowa z posadzonymi przy niej pnączami ozdobnymi (il. 6). Dworek zapewne służył jako miejsce tymczasowego pobytu księżnej i jej najbliższych w letnich miesiącach, gdy ogród pokazywał swoje najpiękniejsze oblicze. Sama księżna chętnie dzieliła się licznymi odmianami „fruktów” oraz roślinami ozdobnymi uprawianymi w Pożogu, o czym pisała w korespondencji kierowanej do swo- jego małżonka Adama Kazimierza. W liście z 1816 roku Izabela informowała męża, że:

Od rządku przysłano po drzewa do upiększenia Lublina. Chcieli płacić, ale ja hojnie dałam dwie kopy topoli, dwie kopy kasztanów. Na drugi dzień komisarz obwodowy na wielkim arkuszu na- pisał do mnie wiersz tytułując mnie Florą i Pomoną polską, ale zakończył, prosząc dla siebie o krzewy i kwiaty. Kazałam dać dwie fury65.

W 1817 roku księżna relacjonowała natomiast, że „Ogród w Pożogu dobrze utrzymy- wany […] wszyscy mnie proszą na jesień o drzewka fruktowe”66.

Podsumowanie

Szkółka pożogowska, założona równolegle z rozpoczęciem prac nad parkiem puław- skim, służyła rozbudowie tamtejszych kompozycji roślinnych. Obok gospodarstwa w latach 1800–1803 Czartoryska założyła ozdobny ogród doświadczalny, na terenie którego realizowała swoje koncepcje ogrodowe. Przedstawione w dziele Myśli róż- ne o sposobie zakładania ogrodów przemyślane projekty klombów świadczyły o tym, iż porady podane przez autorkę były oparte na jej wieloletniej praktyce ogrodowej i planistycznej. Izabela, jako miłośniczka roślin, „kobiecą ręką” zestawiała gatunki uznawane przez nią za piękne i odpowiadające jej poczuciu estetyki. Urocze ustronie połączone z ozdobnym sadem stanowiło uosobienie jej wyobrażeń na temat ogrodu wiejskiego, dostarczającego wszelkich bogactw natury. W kolejnych latach, po konfiskacie majątku przez władze carskie, w Pożogu ho- dowano zwierzęta, a szkółki roślin przeniesiono do puławskiego Ogrodu Dolnego, na Kępę, Sadłowice i przy Marynkach67. Warto wspomnieć, iż w XX wieku tradycja szkółkarska zapoczątkowana przez Czartoryską na terenie Pożoga była kontynuowa- na na szeroką skalę. Na terenie gospodarstwa uprawiano drzewa, krzewy owocowe i ozdobne oraz byliny zdobywające liczne nagrody na wystawach ogrodniczych68.

65 BCz, sygn. 6030, list Izabeli z Flemingów Czartoryskiej do Adama Kazimierza Czartoryskiego, listo- pad 1816, ss. 364–365. 66 BCz, sygn. 6030, list Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Adama Kazimierza Czartoryskiego, 1817, brak paginacji. 67 Por. M. Kseniak, Rezydencja Czartoryskich w Puławach, Lublin 1986, s. 22. 68 Por. J. Dolatowski, Pożog [w:] Szkółkarstwo polskie 1799–1999, red. J. Dolatowski, Warszawa 1999, s. 82. 45 Aleksandra Knapik

Bibliografia

Źródła

Czartoryska I., Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów, Wrocław 1805. Czartoryska I., Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów, Wrocław 1808. Giżycki F. K., Ogrodnictwo zastosowane do potrzeb ziemianina polskiego, Lwów 1845. Listy księżny Izabelli z hr. Flemmingów Czartoryskiej do starszego syna księcia Adama, zebr. S. Duchińska, Kraków 1891.

Biblioteka Czartoryskich w Krakowie (BCz): sygn. 6030, Listy Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Adama Kazimierza Czar- toryskiego. sygn. 6061 IV, t. 3, Pałac w Dzikowie. Spis drzewek w ogrodzie pałacowym, 1803 rok. sygn. 6077 I, t. 1, Izabela z Flemmingów Czartoryska, Rachunki, kwity, Nota przed- stawiająca spis roślin z kosztami zakupu. sygn. 6079, t. 2, Kwity, rachunki domowe i wydatki inne księżnej z dóbr Sieniawa, Rachunki JW. Księżny JMi Generałowey od 1 July 1802 do July 1803 R, 1804. sygn. 6107, Listy Izabeli z Flemingów Czartoryskiej do Konstancji Dembowskiej. sygn. 11287, t. 1, Dobra Puławy. Sumariusze dokumentów, klucz końskowolski. Archiwum Akt Dawnych w Warszawie, Archiwum Radziwiłłów z Nieborowa (AGAD, ARN), sygn. 149, Listy Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej do Heleny z Przeździeckich Radziwiłłowej. Bibliografia

Bogdanowski J., Polskie ogrody ozdobne. Historia i problemy rewaloryzacji, Warszawa 2000. Ciołek G., Ogrody polskie, Warszawa 1978. Dolatowski J., Dudek-Klimiuk J., Kurowski L., Kolekcje dendrologiczne w folwarkach i w ogrodach Państwowego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego w Pożogu, Sadłowi- cach i Włostowicach w latach trzydziestych XX w. – papuletum i salicetum. Część 1, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego” 2015, t. 63. Dolatowski J., Szkółkarstwo polskie 1799–1999, Warszawa 1999. Drége J., Ogrody w Polsce [w:] Wielka Powszechna Encyklopedia Ilustrowana, t. 3–4, Warszawa 1904. Gołębiowska Z., W kręgu Czartoryskich. Wpływy angielskie w Puławach na przełomie XVIII i XIX wieku, Lublin 2000. Kseniak M., Rezydencja Czartoryskich w Puławach, Lublin 1986. Majdecki L., Historia ogrodów, Warszawa 1978.

46 MASKA 39/2018

Rewaloryzacja zespołu pałacowo-ogrodowego z okresu działalności księżnej Izabeli Czar- toryskiej, red. G. Hołubowicz-Kliza, Puławy 2007. Trębacka W., Badania szaty roślinnej prowadzone w ośrodku wileńskim i krzemieniec- kim (1781–1840) [w:] Wkład wileńskiego ośrodka naukowego w przyrodnicze poznanie kraju (1781–1842), red. J. Babicz, W. Grębecka, Wrocław et al. 1988. Wołk A., Stasiak H., Rębowski B., Spis nazw drzew i krzewów Ogrodu Puławskie- go (w układzie alfabetycznym), „Annales Universitatis Mariae Curie-Sklodowska”, Sectio FF, 2002/2003. Zieliński M. G., Cudzoziemcy w życiu codziennym Rzeczpospolitej doby stanisławow- skiej, Bydgoszcz 2004.

Streszczenie

Celem artykułu jest przedstawienie problematyki historii powstania kompleksu ogro- dowego w Pożogu należącego do księżnej Izabeli Czartoryskiej, obejmującego szkół- kę roślin, park oraz sad, i w niewielkim stopniu opisanego tak w polskiej literaturze, jak i piśmiennictwie dotyczącym ogrodów. Analizie poddano traktat ogrodniczy My- śli różne o sposobie zakładania ogrodów, w którym księżna zawarła efekty pracy nad zakładaniem klombów, a także źródła archiwalne, przede wszystkim korespondencję Czartoryskiej. Główne problemy badawcze rozpatrywane w niniejszych dociekaniach to zagadnienia datowania powstania szkółki pożogowskiej i ogrodu swobodnego, układ kompozycyjny założenia oraz gatunki uprawianych tam roślin.

Summary

The Non-Existent Experimental Garden of Izabela Czartoryska in Pożog

The aim of the article is to present the history of the creation of a garden complex in Pożog belonging to the duchess Izabela Czartoryska, including a plant nursery, park and orchard, and to a small extent described in Polish literature as well as literature on gardens. The analysis of the tractative Myśli różne o sposobie zakładania ogrodów, in which the duchess concluded the effects of work on planting flower beds, as well as archival sources, mainly correspondence Czartoryska. The main research problems considered in these investigations are the issues of dating the nursery and garden, the composition of the garden and the species of plants grown there.

Łukasz Byrski Drzewo Fúsāng a wyprawy na Wyspy Nieśmiertelnych w mitologii i historiografii chińskiej1 Instytut Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego

Pamięci Edmunda Baki

Wstęp

W niniejszym artykule analizuję obecność Fúsāng w tekstach kultury chińskiej, a główne zagadnienie badawcze oscyluje wokół pytania, czy to drzewo (lub kraina) mogło istnieć w rzeczywistości. Ze względu na konieczność przedstawienia i analizy tekstów posłużyłem się metodą historyczno-filologiczną (historyczna krytyka tek- stu) – jako że problem dotyczy również samego terminu „Fúsāng” i kontekstu jego występowania – oraz, w wymiarze religioznawczym, metodą historyczno-kulturową Wilhelma Schmidta (analiza specyfiki kręgów kulturowych)2. Główne pytanie sta- wiane w tej pracy dotyczy ewentualnych szans, że taka kraina istniała rzeczywiście, a nie jest jedynie miejscem fantastycznym. Analizuję wybrane znaczące chińskie teksty źródłowe w kolejności chronologicz- nej oraz według ich charakteru. Jako pierwsze wymienione są źródła związane z wie- rzeniami religijnymi, a następnie teksty historyczne pochodzące z oficjalnych kronik cesarskich. Element religijny stanowi czynnik łączący wszystkie teksty, nawet bowiem

1 Artykuł dedukuję pamięci mojego przyjaciela Edmunda Baki (1962‒2016), z którym zdążyłem prze- dyskutować jeszcze jego część. Tekst ten był w pewnym sensie „nieistniejący” od tego czasu i czekał na ukończenie w nieco obszerniejszej postaci. Ostatecznie przybrał niniejszą formę bardziej skondensowaną. 2 Por. Z. Poniatowski, Wstęp do religioznawstwa, Warszawa 1962, s. 99; H. Zimoń, Monoteizm pierwotny. Wilhelma Schmidta teoria i jej krytyka w wiedeńskiej szkole etnologicznej, Katowice 1989; W. Schmidt, Der Ursprung der Gottesidee. Eine historisch-kritische und positive Studie, t. 1‒12, Münster 1926‒1955. 49 Łukasz Byrski opisy historyczne są związane z poszukiwaniem nieśmiertelności przez taoistów i działalnością misyjną chińskich mnichów buddyjskich. Możliwość uzyskania nieśmiertelności była jednym z głównych elementów wie- rzeń szkół będących przedstawicielami taoizmu religijnego (daojiao), wedle których deifikowani bohaterowie-nieśmiertelni należeli do czczonego panteonu. Wierzono, że nieśmiertelnym można się stać przy pomocy magii, alchemii lub medytacji i stąd również pomysł istnienia magicznego zioła lub eliksiru, które miałyby w tym celu dopomóc3. We wczesnym okresie istnienia tej nauki, czyli, jeśli wierzyć relacjom Sima Qiana, począwszy od końca IV wieku przed naszą erą, udało się jej propagatorom przekonać kilku władców chińskich i w ten sposób problem znalazł swoje odzwier- ciedlenie w źródłach historycznych4

Drzewo i kraina Fúsāng w wierzeniach chińskich

W dawnych Chinach, podobnie jak w wielu innych miejscach świata, istniały legendy o niezwykłych fantastycznych krainach. We wczesnej mitologii chińskiej można od- 扶桑 naleźć mit o drzewie Fúsāng ( ), które rosło na rajskiej wyspie za wodami oceanu wschodniego. Było ono odpowiednikiem „drzewa życia” spotykanego w wielu trady- cjach kulturowych, jak choćby skandynawskiego jesionu Yggdrasil czy świętej Ceiby Majów. Drzewo Fúsāng miało być analogicznie nadnaturalnych rozmiarów, dotykając koroną niebios, a korzeniami Trzech Źródeł5. Wedle jednej z wersji mitu, zawartej w Księdze Gór i Mórz (Shānhǎi jīng), rosło ono w dolinie o nazwie Tang (według tek- stu Mistrzowie z Huainan [Huáinánzǐ] – Yang), liczyło sobie 300 li wysokości (około 160 kilometrów) i posiadało liście podobne do krzewu gorczycy6. Na jego gałęziach miało przesiadywać 10 słońc, które wschodziły na przemian. Niektórzy religioznawcy sądzą, że mit o 10 słońcach jest pozostałością mitologii epoki Shang, a po pokonaniu Shangów przez dynastię Zhou powstała nowa wersja mitu wyjaśniająca, co się stało z pozostałymi 9 słońcami, które nie istniały w wierzeniach Zhou. Mianowicie, Wiel- ki Łucznik Yi zestrzelił złośliwe słońca, które prawie spaliły ziemię, pozostawiając tylko jedno, aby niosło światło i ciepło wszelkim żywym istotom7. Sama nazwa „Fúsāng” znaczy dosłownie ‘Podpierająca Morwa’ i czasem była uży- 扶木 8 wana zamiennie z Fúmù ( ‘Podpierające Drzewo’) . W kosmologii epoki Shang

3 Por. K. Banek, Historia religii. Religie niechrześcijańskie, Kraków 2007, s. 242. 4 Por. ibidem, s. 243. 5 W tradycji chińskiej termin „Trzy Źródła” stanowi określenie zaświatów. 6 Por. Lihui Yang, Deming An, J. Anderson Turner, Handbook of Chinese Mythology, Santa Barbara 2005, ss. 117‒118. 7 Por. I.D. Collier, Chinese Mythology, New Jersey 2001, s. 71. 8 Por. Lihui Yang, Deming An, J. Anderson Turner, op. cit., s. 117. 50 MASKA 39/2018 istniało również drugie drzewo na przeciwległym – zachodnim – krańcu świata, 空桐 a zwane było Kōngtóng ( ‘Pusty Tungowiec, drzewo z rodzaju Vernicia’). Zacho- 窮桑 wała się także inna jego nazwa, Qióngsāng ( ), co, jak sugeruje Robert G. Hen- ricks, było jego pierwotnym określeniem, oznaczającym ‘Morwa [dla] Wyczerpanych [słońc]’9. Zgadza się to z jego funkcją, wedle mitu stanowiło bowiem schronienie dla zmęczonych wędrówką po nieboskłonie słońc. Taoiści rozpowszechniali różne opowieści o fantastycznych lądach w oparciu o re- lacje żeglarzy na temat odwiedzonych wysp. Chociaż ich liczba się waha, najczęściej 篷來 podawano, że są trzy główne, z których najważniejszą była Pénglái ( ) ‘przyjść 來 篷 10 ( ; lái) [jak gnany wiatrem] grążel ( ; péng; rodzaj Nuphar) . W tekście przypisy- wanym żyjącemu na przełomie V i IV wieku przed Chrystusem filozofowi Liezi (Lie Yukou), znaleźć można jedną z tych opowieści11:

Na wschód od zatoki [chodzi o zatokę Bohai] – nie wiadomo jak wiele li daleko – znajduje się ocean, rozległy w rozmiarach i naprawdę nieprzenikniony. W jego niezmierzonych głębinach jest tak zwana Otchłań Zgromadzenia, do której wody z ośmiu kierunków kompasu, z najdal- szych krańców ziemi i ze strumieni Drogi Mlecznej wszystkie płyną. I robią to bez powodowania 岱輿 dostrzegalnej różnicy w głębokości Otchłani. Tutaj leży Pięć Wysp, nazwanych Dài Yú [ 圓嶠 方壺 ‘Wielka Karoca’], Yuán Jiào [ ‘Zaokrąglona Grań’], Fāng Hú [ ‘Kwadratowy Garnek’], 瀛洲 Yíng Zhōu [ ‘Oceniczna Wyspa’] i Peng-lai. W wysokości i dookoła podstawy każda wyspa mierzy 30 000 li, a w obwodzie płaskowyżu u szczytu każdego 9 000 li. Każda jest oddzielona od sąsiedniej odległością 70 000 li. Na ich wybrzeżach platformy i wieże rozkoszy są budowane ze złota i nefrytu, a ptaki i zwierzęta są wszystkie jednakowo nieskazitelnie białe. Znajdują się tam gęste gaje przepełnione perłami i klejnotami i nie ma żadnego kwiatu, który by nie wydawał won- nego zapachu, ani owocu, który by nie miał wyśmienitego smaku. Tym, którzy je zjedzą, dane jest 仙 dobrodziejstwo młodości i nieśmiertelności. Wszyscy mieszkańcy [wysp] są Nieśmiertelnymi ( , xiān) i świętymi mędrcami, którzy spędzają dni w radosnym towarzystwie i którym nie przeszka- dzają koryta oceanów, ponieważ oni latają w powietrzu z wyspy na wyspę w niezliczonej ilości12.

Co ciekawe, bardzo podobną relację można znaleźć w Zapiskach historyka Sima Qia- na, który jednak mówi tylko o „Trzech Zaczarowanych Wyspach”, niemniej pozosta- ła część jego opisu jest podobna do tekstu Liezi. Sima Qian dodaje ponadto, że gdy

9 Por. W. Eberhard, Symbole chińskie. Słownik, tłum. R. Darda, Kraków 2001, s. 54; S. Allan, The Shape of the Turtle. Myth, Art, and Cosmos in Early China, New York 1991, s. 44; R. G. Henricks, On the Whereabouts and Identity of the Place Called ‘K’ung-sang’ (Hollow Mulberry) in Early Chinese Mythology, “Bulletin of the School of Oriental and African Studies” 1995, Vol. 58, No.1, s. 90. 10 Por. The Encyclopedia of Taoism, ed. F. Pregadio, Vol. 2, London‒New York 2008, s. 789. 11 „Autorstwo traktatu Liezi tradycyjnie przypisuje się filozofowi Lie Yukou (V wiek przed naszą erą), ale obecnie uważa się, że został on zredagowany już po Zhuangzi, być może nawet w III–IV wieku i pod sil- nym wpływem buddyzmu” (K. Banek, op. cit., s. 240). Por. T. Czarnik, Starożytna filozofia chińska, Kraków 2001, s. 55; Feng Youlan, Krótka historia filozofii chińskiej, tłum. M. Zagrodzki, Warszawa 2001, s. 263. 12 Liezi, cyt. za: W. P. Yetts, The Chinese Isles of the Blest, „Folklore” 1919, Vol. 30, No. 1, s. 40. Ten i kolejne przekłady – jeśli nie zaznaczono inaczej – stanowią własne tłumaczenia filologiczne – Ł. B. 51 Łukasz Byrski podróżnicy zbliżają się do wysp, zanurzają się one pod wodę, natomiast kiedy dopły- ną już całkiem blisko, nagle zrywa się silny wiatr i uniemożliwia dostanie się na ląd13. Wyjaśnienie różnicy w liczbie wysp podane jest w dalszej części tekstu Liezi. Otóż olbrzym miał porwać kilka żółwi podtrzymujących wyspy Dàiyú i Yuánjiào, wskutek czego podryfowały one na północ i zatonęły14. Fānghú występuje u Sima Qiana pod 方丈 nazwą Fāngzhàng ( ‘Kwadrat [o długości] 10 stóp’).

Historyczne ekspedycje w poszukiwaniu krainy Fúsāng

Wydawać się może, że historyk pokroju Sima Qiana mógłby pominąć po prostu fan- tastyczne opowieści, niemające wszak żadnego racjonalnego potwierdzenia. Okazuje się jednak, że w istnienie tych lądów wierzono do tego stopnia, iż kilku władców wysyłało ekspedycje morskie w poszukiwaniu „Wysp Nieśmiertelnych”. Chiński kro- nikarz ujmuje to w ten sposób: „Wysyłanie ludzi na morze w poszukiwaniu Pénglái, Fāngzhàng i Yíngzhōu datuje się od czasów [władców] Wei i Xuana i Zhao z [pań- stwa] Yan”15. Król Wei panował w latach 334–320 przed naszą erą w nadmorskim państwie Qi, Xuan był jego następcą (lata panowania: 319–301 przed naszą erą), natomiast Zhao rządził sąsiednim państwem Yan w latach 311–279 przed naszą erą16. Najbardziej jed- nak znanym poszukiwaczem tych wysp był owładnięty obsesją nieśmiertelności Qin Shi Huangdi (221–210 przed naszą erą). Sima Qian kontynuuje:

Ponadto w czasach, kiedy Chiny zostały zjednoczone pod władzą Shi Huanga z dynastii Qin, Cesarz podróżował po brzegu morza. Wtedy magowie w niezliczonej liczbie prowadzili dysputy o Trzech Zaczarowanych Wyspach. Cesarz obawiał się, że jeśli sam wybierze się na morze, może mu się nie udać do nich dotrzeć. Upoważnił więc kogoś do poszukiwań, dając mu do dyspozy- cji grupę młodych ludzi, chłopców i dziewczęta. Ich statek przepłynął przez połowę oceanu. Usprawiedliwieniem, jakie podali dla swojego niepowodzenia, były przeciwne wiatry; oznajmili, że nie byli w stanie dotrzeć do Wysp, jednak widzieli je z daleka. Następnego roku [218 przed naszą erą] Cesarz powrócił na wybrzeże i wędrował, aż dotarł do Lang Ye. […] Trzy lata później podróżował do Jie Shi i zadawał pytania tym magom, którzy badali morze. […] Pięć lat po tym Cesarz zawędrował daleko na południe, aż na górę Xiang. Następnie wspiął się na Gui Ji. Trzy- mał się morskiego brzegu w nadziei, że natknie się na cudowne ziele (magiczny grzyb) z Trzech Zaczarowanych Wysp, które leżą pośrodku oceanu, ale nie udało mu się go odnaleźć. W drodze powrotnej, kiedy dotarli do Sha Qiu, Cesarz zmarł17.

13 Por. W. P. Yetts, op. cit., s. 42. 14 Por. The Encyclopedia of Taoism, Vol. 2,, s. 789; W. P. Yetts, op. cit., s. 41. 15 Sima Qian, Shiji, rozdz. XXVIII, s. 11, cyt. za: W. P. Yetts, op. cit., s. 52. 16 Por. The Encyclopedia of Taoism, Vol. 2, s. 789. 17 Sima Qian, Shiji, rozdz. XXVIII, s. 11, cyt. za: W. P. Yetts, op. cit., ss. 53‒54. 52 MASKA 39/2018

W innym miejscu Sima Qian podaje więcej szczegółów na temat wyprawy pod do- wództwem Xu Fu na wschodni ocean:

W minionych dniach Cesarz Qin […] wysłał Xu Fu na morze w poszukiwaniu nadnaturalnych i dziwnych rzeczy. Przy powrocie [Xu Fu] robił kłamliwe wymówki, mówiąc: „Twój sługa zoba- czył na środku oceanu wielkiego Ducha, który spytał: »Czy jesteś wysłannikiem Cesarza Zacho- du?« Twój sługa odpowiedział: »Tak«. »Czego przybyłeś poszukiwać?« – rzekł on. Na co Twój sługa odpowiedział: »Chciałbym prosić o ziele, które przedłuża życie i zwiększa długowiecz- ność«. Duch rzekł: »Dary twojego Cesarza są niewłaściwe; możesz obejrzeć ziele, ale nie wolno ci go wziąć«. Wtedy towarzyszył twojemu słudze w kierunku południowo-wschodnim, aż dotarli- śmy na wyspę Pénglái. Zobaczyłem portal sali, gdzie składowane są zbiory magicznych grzybów. Przy niej stał emisariusz, który był koloru mosiądzu i miał postać smoka. Wydobywały się z nie- go promienie oświetlające niebo. Padłem na twarz dwukrotnie i zapytałem go: »Jakie dary będą do zaakceptowania dla Ducha Oceanu?« Odpowiedział: »Dobrze urodzeni młodzieńcy i młode dziewczęta, razem z rzemieślnikami wszelkiego rodzaju. Wtedy ziele może być uzyskane«”. To uradowało Cesarza Qin, który przysłał trzy tysiące młodzieńców i dziewcząt, jak również na- siona pięciu rodzajów zboża i rzemieślników wszelkiego rodzaju. Wtedy Xu Fu postawił żagiel i odnalazł spokojny i żyzny ląd. Tam się zatrzymał, uczynił siebie królem i nie powrócił już18.

Gdzie dotarł zatem Xu Fu? Wielu Chińczyków i Japończyków sądziło, że do Japo- nii, gdzie zresztą jest czczony jako osoba, która przywiozła kulturę chińską do Kraju Wschodzącego Słońca. Niektórzy uważają, że został pierwszym japońskim cesarzem Jinmu19. Gustaaf Schlegel natomiast był zdania, że owa chińska kolonia została zało- żona przez Xu Fu na Filipinach20. Ponieważ Xu Fu nie wracał, zniecierpliwiony cesarz wysyłał również inne ekspedycje:

Czarnoksiężnik Xu Shi i jego towarzysze wypłynęli swego czasu w morze na poszukiwanie bo- skiego leku. Wiele lat upłynęło, a oni go nie zdobyli. Wydali jednak wiele złota, a teraz ze strachu mówili kłamliwie: „Lek z wyspy Pénglái można zdobyć, lecz zwykle ogromna ryba, zwana Jiao, przeszkadza nam w tym. Dlatego właśnie nie zdołaliśmy tam dotrzeć. Prosimy więc teraz, by nam przydzielono doskonałego łucznika. Gdy ryba ta się pojawi, wystrzeli on do niej z wielo- strzałowej kuszy21.

Ostatnim władcą ogarniętym podobną obsesją był Wudi z dynastii Han (141–87 przed naszą erą), o którym również wspomina cytowany chiński historyk, ale ten fragment nie zawiera już żadnych istotnych dla dalszych rozważań treści22. Jak już wspomniałem, jedną z rajskich wysp była ta, na której rosło drzewo Fúsāng, w związku z czym w źródłach często przyjmowała ona jego nazwę. Tak na przykład

18 Ibidem, rozdz. CXVIII, s. 11, cyt. za: W. P. Yetts, op. cit., s. 55. 19 Por. The Encyclopedia of Taoism, Vol. 2, s. 1121. 20 Por. W. P. Yetts, op. cit., s. 62. 21 Sy-Ma Ts’ien, Syn Smoka. Fragmenty Zapisków Historyka, tłum. M. J. Kunstler, Warszawa 2000, s. 67. 22 Por. The Encyclopedia of Taoism, Vol. 2, s. 789; W. P. Yetts, op. cit., ss. 57‒58. 53 Łukasz Byrski jest w tekście Shízhōujì (Rejestr Dziesięciu Kontynentów albo Rejestr Dziesięciu Mi- tycznych Wysp), który opisuje w sposób bardziej szczegółowy geografię fantastycznych lądów. Zgodnie z nim, drzewo Fúsāng produkuje owoc raz na 9 000 lat, jest on czer- wony i bardzo smaczny, a kiedy Nieśmiertelni go zjadają, ich ciało zmienia barwę na złotą i mogą się wtedy unosić w powietrzu23. Tiāndì gōngfú tú (Rejestr Pałaców i Rezy- dencji Niebiańskich Grot i Błogich Ziem) z czasów dynastii Tang podaje pośród 72 „Bło- gich Ziem” tylko dwa miejsca ukryte w górach, które nie są lokalizowane w Chinach. Są to Yùliū shān na Pénglái i Qīngyū shān na Fúsāng24. Nazwa Fúsāng wymieniona jest również w późniejszych oficjalnych dokumen- tach, na przykład w Księdze Liang (Liáng shū) autorstwa Yáo Sīliána z VII wieku naszej ery. Znajduje się tam dosyć obszerna relacja dotycząca powrotu buddyjskich mnichów z tej krainy, która ukazana jest tu już jako rzeczywista, a nie jedynie mitycz- na. Ponieważ nie istnieje żadne tłumaczenie na język polski tego fragmentu, zobo- wiązany jestem przedstawić przekład w tym miejscu w całości25:

ǒ 永元 W czasie panowania dynastii Qi, w pierwszym roku nazwanym Y ng Yuán [ , 499–501], czyli ‘Nieprzemijające Pochodzenie’, przybył z tego królestwa buddyjski 慧深 kapłan, który nosił imię Huì Shēn [ ], co znaczy ‘Uniwersalne Współczucie’, opowiadający, że Fúsāng leży około 20 tysięcy li w kierunku wschodnim od kraju Da 大漢國 Han ( , Dàhàn guó) i na wschód od Państwa Środka. 桐 Rośnie tam wiele drzew Fúsāng, których liście przypominają Tungowiec ( ; tóng), pędy, przeciwnie, przypominają te z drzewa bambusowego i są jedzone przez 梨 mieszkańców kraju. Owoc przypomina w wyglądzie [chińską] gruszkę [ , lí], ale jest czerwony. Z kory [mieszkańcy] przygotowują tkaniny, której używają do ubrań, 綿 a także posiadają rodzaj bawełny [ ; albo jedwabiu]. Domy budowane są z belek drewnianych, fortyfikacje i mury obronne są nieznane. 文字 Posiadają znaki pisane [ , wénzì] w tym kraju i przygotowują papier z kory [drzewa] Fúsāng. Nie mają wojska ani broni i nie prowadzą wojen, ale zgodnie z za- sadami prawnymi królestwa posiadają północne i południowe więzienie. Drobni przestępcy byli przetrzymywani w południowym więzieniu, a zamknięci za cięższe przestępstwa – w północnym. Przebywający w południowym więzieniu mogą zostać ułaskawieni, lecz ci, którzy znajdują się w północnym – nie. Mężczyźni i kobiety, któ- rzy zostali uwięzieni na całe życie, mogli zawierać małżeństwa. Chłopcy narodzeni z tych związków byli w wieku 8 lat sprzedawani jako niewolnicy; dziewczynki – nie

23 Por. Lihui Yang, Deming An, J. Anderson Turner, op. cit., s. 118; The Encyclopedia of Taoism, s. 898. 24 Por. The Encyclopedia of Taoism, ed. F. Pregadio, Vol. 1, 2008, s. 371. 25 Istnieje jedynie streszczenie na podstawie przedawnionych tłumaczeń w publikacji popularnonauko- wej, por. Z. Skrok, Kto odkrył Amerykę?, Warszawa 1987, s. 48. 54 MASKA 39/2018 przed 9. rokiem życia. Skazani nie opuszczali więzienia aż do śmierci. Jeżeli czło- wiek został uznany za winnego zbrodni, odbywało się zgromadzenie i przestępca był zmuszany do siedzenia w dole26. Wyprawiali ucztę na jego cześć i żegnali jako już umarłego. Po ich odejściu posypywali go popiołem. Za przestępstwo pierwszej rangi [najmniejsze] karany był tylko winny; kara za przestępstwo drugiej rangi była rozcią- gana na jego dzieci i wnuki; ale w wypadku trzeciej rangi kara sięga do 7. pokolenia. 乙祁 Władca kraju zwany jest Ichi [ , Yǐqí]; szlachta pierwszej klasy nazywana jest 大對盧 小對盧 Duża Tuilu [ , Dà duìlú], drugiej Mała Tuilu [ , Xiǎo duìlú], a trzeciej 納咄沙 Na-to-sha [ ;,Nà duō shā]. Kiedy król idzie, towarzyszą mu bębny i trąbki. Kolor jego szat zmienia się zgodnie z latami. W pierwszych dwóch dziseięcioletniego cyklu są niebieskie; w dwóch kolejnych – czerwone; w dwóch następnych – żółte; i w ostatnich dwóch – czarne. Rogi wołów są tak wielkie, że mogą pomieścić 20 hu [około 1000 litrów]. Używają ich do przechowywania różnorodnych rzeczy. Konie, woły i jelenie są zaprzęgane do ich wozów. Jelenie są tu używane, tak jak bydło w Chinach i z mleka łani wyrabiane 酪 jest masło [albo rodzaj sera; , lào]. Czerwone gruszki [z drzewa Fúsāng] trzyma- 蒲桃 ją się dobrze przez cały rok. Ponadto mają mnóstwo różanych jabłek [ , pú táo; owoce czapetki, inaczej syzygium]. Nie ma żelaza w tym kraju, ale jest miedź, a złoto i srebro nie mają wartości. Nie ma też nałożonego podatku od handlu. Małżeństwo jest określane w następujący sposób: Zalotnik buduje dla siebie chatę naprzeciw drzwi domostwa, w którym zamieszkuje upragniona i podlewa wodą i czy- ści ziemię każdego ranka i wieczoru. Kiedy upłynie rok, jeśli panna nie jest skłonna go poślubić, odchodzi, jeśli jest chętna – małżeństwo zostaje dopełnione. Jeśli umrą rodzice, poszczą przez 7 dni; śmierć dziadków od strony ojca lub matki opła- kują 5 dni; natomiast śmierć starszych lub młodszych sióstr lub braci, wujów lub ciotek przez 3 dni. Wznoszą wizerunek ducha zmarłego i siedzą wtedy pogrążeni w modlitwie rano i wieczór i dokonują libacji, ale nie noszą [w tym czasie] żadnych szat żałobnych. Kie- dy po śmierci króla wstępuje na tron jego syn, nie para się on sprawami państwa przez 3 lata. W dawnych czasach ludzie ci nie znali prawa Buddy. Ale tak się stało, że w dru- 大明 gim roku nazwanym Dà Míng [ ; 457–464], czyli ‘Wielka Światłość’ [panowania Południowych] Songów [458 r.], 5 mnichów-żebraków [bhikshu] z Królestwa Jìbīn 罽賓 [ ;Kabul w Afganistanie] wyprawiło się do tego kraju, rozprzestrzeniając w nim religię Buddy, a wraz nią jego święte pisma i obrazy i pouczyli oni ludzi w zasadach życia ascetycznego. Wszystko to przyczyniło się do zmiany ich obyczajów27.

26 Tłumaczenie Schlegela: „i przestępca był skazywany na pogrzebanie żywcem” – jest chyba nieco przesadne. 27 梁書 Por. Yáo Sīlián, Liáng shū, rozdz. 54, rejestr 48 [on-line:] https://zh.wikisource.org/wiki/ [17.04.2018], tłum. własne Autora konsultowane z przekładami: Ch. G. Leland, Fusang, Or The Disco- very of America by Chinese Buddhist Priests in the Fifth Century, London 1875; ss. 25‒29 i G. Schlegel 55 Łukasz Byrski

Dyskusje uczonych zachodnich

Kopia cytowanej relacji znalazła się w wielkiej chińskiej encyklopedii Wénxiàn Tōng- kǎo (Wszechstronny przegląd literatury) autorstwa żyjącego w czasach Marco Polo uczonego Mă Duānlína (przełom XIII i XIV wieku), który umieścił ją w rozdziale 41 tomu 23128. W tym monumentalnym dziele odnalazł ją francuski orientalista Joseph de Guignes, który zaproponował pierwsze tłumaczenie na język zachodnioeuropejski w opublikowanym w 1761 w Paryżu artykule Recherches sur les Navigations des Chino- is du Cote de l’Amerique, et sur quelques Peuples situés a l’extremite orientale de l’Asie29. Przekład ten zawierał liczne drobne błędy, ale był wystarczający do rozbudzenia wy- obraźni, dzięki czemu do dyskusji dołączyło wielu innych badaczy. Sam de Guignes, będąc poważnym uczonym i członkiem królewskiej akademii, twierdził, że Chiny są kolonią starożytnych Egipcjan, a pismo chińskie wywodzi się z egipskich hierogli- fów. Mimo tego bardzo cenne są inne prace orientalisty, włączając w to omawiane tłumaczenie fragmentu chińskiej encyklopedii. Koncepcja de Guignesa, który ziden- tyfikował opisany w tekście kraj Fúsāng jako miejsce znajdujące się po drugiej stro- nie Pacyfiku na kontynencie amerykańskim, doczekała się tak wielu zwolenników, jak i przeciwników. Dyskusja na ten temat toczyła się nieprzerwanie aż do początku XX wieku. Do jednych z największych zwolenników de Guignesa należeli Karl Frie- drich Neumann z Monachium, który w publikacji z 1841 uznał, że kraj ten może być identyfikowany jedynie z Meksykiem, oraz jego uczeń Charles Godfrey Leland, będący autorem pierwszej niewielkiej monografii poświęconej temu zagadnieniu, opublikowanej w Londynie w 1875 roku, a zawierającej wcześniejsze głosy w dysku- sji i kontrargumenty wobec oponentów swoich poprzedników30. Do najważniejszych przeciwników tej tezy należeli Julius Heinrich Klaproth i Emil Bretschneider. Pierw- szy z nich identyfikował Fúsāng z południowo-wschodnią Japonią i uważał, że gdyby Chińczycy naprawdę dotarli do Ameryki, pozostawiliby znacznie więcej świadectw swojej kultury, a ze względu na znikomą ówcześnie (1831 r.) wiedzę o zdobyczach chińskiej technologii krytykował również możliwości żeglugi i nawigacji transpacy- ficznej31. Emil Bretschneider z kolei uznał całą historię za mrzonkę wymyśloną przez

[za:] D. S. Watson, Did the Chinese Discover America? A Critical Examination of the Buddhist Priest Hui Shên’’s Account of Fu Sang, and the Apochryphal Voyage of the Chinese Navigator Hee-Li, „California Historical Society Quarterly” 1935, Vol. 14, No. 1, ss. 47‒58. 28 Por. S. Wells Williams, Notices of Fu-sang, and Other Countries Lying East of China, in the Pacific Ocean. Translated from the Antiquarian Researches of Ma Twan-Lin, with Notes, New Haven 1881, s. 4; D. S. Watson, op. cit., s. 50. 29 Por. E. P. Vining, Inglorious Columbus; or, Evidence that Hwui Shan and a Party of Buddhist Monks from Afghanistan Discovered America in the Fifth Century, A.D., New York 1885, s. 13. 30 Por. D. S. Watson, op. cit., ss. 47‒48. 31 Por. E. P. Vining, op.cit., s. 14; Z. Skrok, op. cit., s. 49. 56 MASKA 39/2018

„kłamliwego buddyjskiego mnicha” Huì Shēna, będącego „chciwym oszustem”, który nie przywiózł z wyprawy nic wartościowego32. W 1885 roku Edward Payson Vining opublikował ogromną, przeszło 800-stronicową pracę zawierającą wszystkie wcze- śniejsze głosy w dyskusji i swoje komentarze, ostatecznie uznając, że opisywane drze- wo Fúsāng to w istocie opuncja figowa – charakterystyczna dla Meksyku33. Chyba najbardziej intrygującą kwestią jest przy tym wszystkim fakt, że właśnie identyfikacja drzewa z relacji zawartej w Księdze Liang – obok odległości, jaką mnisi przebyli – jest najważniejszym argumentem tego naukowego sporu. I tak de Guignes – podobnie jak przedstawione w niniejszej pracy tłumaczenie opisuje je jako przypominające tungo- wiec, ale kolejni badacze przekrzykiwali się w identyfikacji mniej lub bardziej fanta- stycznej – od Bignonia tomentosa (paulownia omszona) i Hibiscus rosa-sinensis (ketmia róża chińska) u Klaprotha aż po Dryand[r]a cordifolia u Lelanda, który raczej ma na myśli Vernicia fordii (tung Forda) niż endemiczny dla Australii gatunek Dryandra. Spór o drzewo i krainę Fúsāng szybko trafił również do kartografii. W tej dzie- dzinie pierwszym zwolennikiem de Guignesa był francuski geograf Philippe Buache, który po raz pierwszy opublikował wzmiankę o hipotetycznej kolonii chińskiej w 1753 r.34 W Internecie można znaleźć zdjęcie mapy jego autorstwa – Carte des Nouvelles Decouvertes z 1762 roku, na której umiejscowiono „Fou-sang des Chinois”. Podobnie wenecki kartograf Antonio Zatta w swojej mapie Nuove Scoperte De’Russi al Nord del Mare del Sud si nell’Asia, che nell’America z 1776 roku umieszcza w okolicach Kolumbii Brytyjskiej legendę: „Fou-sang. Colonia de Chinesi”35. Pośród tej dyskusji chyba najciekawsze wydaje się znalezisko markiza d’Hervey de Saint-Denys, który w publikacji Mémoire sur le pays connu sous le nom de Fou-Sang z 1876 roku dotarł do dodatkowych źródeł dotyczących krainy Fúsāng, z których naj- istotniejszymi są Liáng sì gōng jì (Pamiętniki czterech dostojnych z Liang) z VII wieku, przypisywane Zhāng Yuè36. Zgodnie z tą relacją, w 502 r. cesarz wysłał Yu Jie, aby wy- pytał Hui Shena o kraj Fúsāng – jego zwyczaje, produkty, historię, miasta i tak dalej – ponieważ mnich właśnie stamtąd powrócił po długiej podróży. Na dary, jakie Hui Shen przywiózł dla cesarza, składały się duże ilości żółtego jedwabiu produkowanego przez niezwykłe, duże jedwabniki o złotej barwie, które żyją na drzewie Fúsāng, oraz „rodzaj półprzezroczystego kamienia, obrobionego na rodzaj lustra, w którym, jeśli oglądano słońce, pałac na słońcu wyraźnie się pojawiał”37. Dalej wspomniane jest, jak produkowany jest jedwab oraz że jaja jedwabników zostały przewiezione niegdyś do

32 Por. Ch. G. Leland, op. cit.,ss. IX‒X; D. S. Watson, op. cit., s. 49. 33 Por. D. S. Watson, op. cit., s. 48. 34 Por. E. P. Vining, op. cit., s. 14. 35 Mapy te niedawno były wystawione na aukcji. Fotografie obydwu są szeroko dostępne w Internecie. 36 Por. S. Wells Williams, op. cit., s. 12. 37 Ibidem, ss. 12‒13. 57 Łukasz Byrski

Korei, ale podczas transportu uległy uszkodzeniu i w wyniku tego wykluły się z nich zwyczajne larwy38. Ostatecznie jednak – pisze Gustaaf Schlegel – prawdopodobnie identyfikacja tej krainy przysparza problemu jedynie zachodnim badaczom, Chińczycy bowiem wiedzieli doskonale, co to za miejsce39. Problem polega na tym, że w czasach pano- wania dynastii Tang w poezji chińskiej krainą Fúsāng nazywano Japonię. Edward H. Schafer przytacza wiersz autorstwa Wang Wei (699–759 naszej ery), w którym Fúsāng oznacza właśnie ten kraj40. Schlegel ostatecznie w swojej publikacji z 1892 roku, przytaczanej przez Douglasa S. Watsona, identyfikuje Fúsāng z południowym Sachalinem lub innym miejscem w pobliżu Korei, a czyni to na podstawie kilku waż- nych faktów. Po pierwsze, źródła wspominają, że: „Z Japonii mamy papier z kory sosny […] z Fusang mamy papier z drzewa Kih; obecnie Chiny nie posiadają papieru z kory morwowej”41. Innymi słowy, w tym źródle Fúsāng i Japonia funkcjonują jako niezależne od siebie miejsca. Po drugie, wspomniane w relacji Hui Shena „różane jabłka” mogą być owocami Rosa rugosa (róży pomarszczonej) lub Rosa kamtschatica42. I po trzecie, słowa określające króla i szlachtę w kraju Fúsāng, zdaniem Schlegela, są zniekształconymi wyrazami w języku starokoreańskim43. Skłoniło to uczonego do stwierdzenia, że Fúsāng musiał się znajdować na Sachalinie lub wyspie Yezo, z któ- rych obydwie były w przeszłości zamieszkane przez Ajnów44.

Podsumowanie

Podsumowując zagadnienie, możemy dostrzec pewną ewolucję, jaką Fúsāng przeszło w chińskiej tradycji. Początkowo mamy do czynienia z drzewem będącym rodzajem axis mundi w bardzo dawnej mitologii chińskiej i tworzącym parę z innym drzewem o nazwie Kōngtóng, znajdującym się na przeciwległym krańcu świata. Później po- jawiają się tak zwane Wyspy Nieśmiertelnych, których liczba jest różna, aczna ogół wynosi trzy lub pięć. Szczególnie często w źródłach pojawia się wyspa Pénglái, od której miana czasem określany jest także cały archipelag. Kolejna zmiana następu- je, kiedy inna wyspa zaczyna być nazywana Fúsāng od drzewa, które na niej rosło. Dopiero w późniejszym okresie dodano opowieść o tym, że rodzi ono owoce, które

38 Por. ibidem, s. 13. 39 Por. D. S. Watson, op. cit., s. 52. 40 Por. E. H. Schafer, Fusang and Beyond. The Haunted Seas to Japan, „Journal of the American Oriental Society” 1989, Vol. 109, No. 3, ss. 384‒385. 41 D. S. Watson, op. cit., s. 54. 42 Por. ibidem, s. 54. 43 Por. ibidem, s. 55. 44 Por. ibidem, s. 56. 58 MASKA 39/2018 stanowią pokarm Nieśmiertelnych. Możliwe, że to skojarzenie wiąże się z faktem, iż czerwone jabłka, jakie rosną na tungu Forda, są toksyczne dla ludzi i zwierząt, a fakt, że spożywają je jakieś istoty, potęguje wrażenie niezwykłości tych krain i nadprzyro- dzoności Nieśmiertelnych. Co najbardziej interesujące – opisy Sima Qiana dotyczące „Trzech Zaczarowanych Wysp” pojawiają się przy okazji przekazów na temat wypraw morskich, przedsięwziętych przez cesarzy z dynastii Qin i Han w celu zdobycia „leku na nieśmiertelność”. Noszą one zatem znamiona historyczności. Ponadto opis krainy Fúsāng można odnaleźć także w chińskiej kronice z VII wieku naszej ery Zgodnie z tym źródłem buddyjski mnich Hui Shen dotarł do tej krainy w 499 r. naszej ery i złożył na dworze cesarskim raport zawarty w oficjalnym dokumencie, co potwier- dzone jest innym tekstem z tego okresu. Wkrótce potem przestaje być jasne, gdzie dokładnie leży Fúsāng, a nazwa ta staje się poetyckim terminem określającym Japonię. Europejscy badacze tkwiący jeszcze w literackich motywach chinoiserie, w których mę- drcy z Chin posiadają wszelką niezwykłą, tajemną wiedzę, zaskoczeni zostali tekstem, który jedynie swoją odległością i kierunkiem wskazywał na wyprawę na kontynent amerykański. Brzmiało to jednak na tyle kusząco, że przez 200 lat trwał spór nauko- wy na ten temat. Przy czym nie jest powiedziane wcale, że Chińczycy nie mogli tam dotrzeć, raczej jednak nie byli to buddyjscy mnisi z V wieku. Orientaliści z tamtych czasów nie mieli zbyt wielkiej wiedzy o kulturach Ameryki prekolumbijskiej. Pismo Majów nie zostało odczytane i rysownicy, którzy kopiowali inskrypcje, byli przekona- ni, że na glifach Majów widnieją głowy słoni, co również miało dowodzić o kontak- tach transpacyficznych. W wyniku tego łatwo było uznać, że relacja Hui Shena odnosi się do opisu zaginionego państwa w Ameryce sprzed przyjazdu Europejczyków. Należy tu jednak zwrócić uwagę na sposób opisywania przez dawnych Chińczy- ków zagranicznych krain, szczególnie zaś geograficznie bardzo odległych od Państwa 大秦 Środka. Przykład opisu najdalej położonego kraju na zachodzie, czyli Dà Qín ( , Cesarstwa Rzymskiego) znajdziemy w Historii Późniejszej Dynastii Han (Hòu Hàn Shū) z V wieku naszej ery. Wzmiankuje się tam między innymi, że w Dà Qín „hoduje się morwowe drzewa”, „nie grozi niebezpieczeństwo ze strony złodziei ani bandytów, jednakże na drodze spotyka się wiele dzikich tygrysów i lwów, które stanowią groźbę dla podróżnych”, a także, że „w mieście [stołecznym] znajduje się 5 pałaców odda- lonych od siebie o 10 li”, które król odwiedza po kolei – każdego dnia inny45. Inne źródło – Hetu yuban – jest najdawniejszym, w jakim wzmiankuje się kraj Dà Qín na zachodzie, a zawiera ono opis, wedle którego jego mieszkańcy mają 10 zhangów wzrostu (tj. ponad 20 metrów)46. Jeszcze inne opisy sugerują, że na północ od Dà Qín

45 C. P. Fitzgerald, op. cit., ss. 202-203. 46 Por. M. Żuchowska, K. Sarek, Da Qin i Fulin. Obraz Zachodu w źródłach chińskich z I tysiąclecia n.e., Warszawa 2017, ss. 26‒27. 59 Łukasz Byrski owce kiełkują w ziemi, a ludzie połykani są przez łabędzie, lub że dalej na zachód „znajdują się przesycone parą lotne piaski w pobliżu zamieszkania Si Wang Mu [le- gendarnego bóstwa Zachodu], niedaleko od miejsca, w którym zachodzi słońce”47. Na tych przykładach widać, że często opisy dalekich krain, także te zamieszczone w kronikach, odbiegają nieco od rzeczywistości. Wynika to z tej prostej przyczyny, że w znacznym stopniu są one kompilowane na podstawie informacji z drugiej ręki, a także stanowią próbę dostosowania realiów chińskich do wyobrażenia dalekich państw stojących na znaczącym stopniu rozwoju cywilizacyjnego. Z tego powodu znajdziemy informacje o hodowli jedwabników w Rzymie czy dziwnym zwyczaju cyklicznej wizytacji pięciu pałaców przez władcę Imperium Romanum, co należy do typowo chińskich realiów z epoki cesarskiej. Dodatkowo pojawiające się elementy fantastyczne wynikają z faktu idealizowania obrazu zachodniej krainy i barbaryzowa- nia wszystkiego, co leży poza nią (cywilizacja versus barbaricum). Wyraźnie widoczne jest to już w samej nazwie Dà Qín, odnoszącej się do dynastii Qin, która zjednoczyła Chiny, a dosłownie znaczącej tyle, co „Wielkie Chiny” i wiąże się z wyobrażeniem o doskonałej, idealnej wersji Państwa Środka, leżącej dokładnie na antypodach, na przeciwległym kraju świata48. Wobec tego w podsumowaniu – próbując odnaleźć odpowiedź na postawione na początku pytanie o realność krainy Fúsāng – należy powiedzieć, że fakt pojawiania się elementów fantastycznych lub niezgodnych z faktycznym stanem rzeczy w opisie kraju nie implikuje bezpośrednio konkluzji, że państwo Fúsāng nie istniało. Gdy- by takie stwierdzenie się pojawiło, musielibyśmy jednocześnie założyć, że Dà Qín również należy zaklasyfikować do kategorii terra fantastica, a przecież nie sposób za- przeczyć, że Cesarstwo Rzymskie niegdyś funkcjonowało. Z drugiej strony wyideali- zowane opisy rajskich wysp szczęśliwości są zdecydowanie fikcyjne i miały z pewno- ścią na celu oddziaływać na wyznawców taoizmu religijnego, jak również przyciągać potencjalnych wiernych. Jak starałem się pokazać w niniejszym artykule, znaczenie pewnych terminów geograficznych ewoluuje i z geografii mitycznej trafiają one na mapę świata. Fúsāng nie jest tu wyjątkiem, gdyż nazwa Dà Qín ma podobną historię. Nie rozstrzygniętą jednak kwestię, w odróżnieniu od Dà Qín, stanowi ostateczna geograficzna identyfikacja tej krainy, która na razie musi pozostać niewiadomą.

Podziękowania

Dziękuje serdecznie Sun Chia Ting za uwagi odnośnie do przekładu.

47 Por. ibidem, s. 18; C. P. Fitzgerald, op. cit., s. 203. 48 Por. M. Żuchowska, K. Sarek, op. cit., s. 26‒27. 60 MASKA 39/2018

Bibliografia

Allan S., The Shape of the Turtle. Myth, Art, and Cosmos in Early China, New York 1991. Banek K., Historia religii. Religie niechrześcijańskie, Kraków 2007. Collier I. D., Chinese Mythology, New Jersey 2001. Czarnik T., Starożytna filozofia chińska, Kraków 2001. Eberhard W., Symbole chińskie. Słownik. Obrazkowy język Chińczyków, tłum. R. Dar- da, Kraków 2001. Feng Youlan, Krótka historia filozofii chińskiej, tłum. M. Zagrodzki, Warszawa 2001. Fitzgerald C. P., Chiny. Zarys historii kultury, tłum. A. Bogdański, Warszawa 1974. Henricks R. G., On the Whereabouts and Identity of the Place Called ‘K’ung-sang’ (Hol- low Mulberry) in Early Chinese Mythology, „Bulletin of the School of Oriental and African Studies” 1995, Vol. 58, No. 1. Leland Ch. G., Fusang, Or The Discovery of America by Chinese Buddhist Priests in the Fifth Century, London 1875. Poniatowski Z., Wstęp do religioznawstwa, Warszawa 1962. Schafer E. H., Fusang and Beyond. The Haunted Seas to Japan, „Journal of the Ameri- can Oriental Society” 1989, Vol. 109, No. 3. Schmidt W., Der Ursprung der Gottesidee. Eine historisch-kritische und positive Studie, t. 1‒12, Münster 1926‒1955. Skrok Z., Kto odkrył Amerykę?, Warszawa 1987. The Encyclopedia of Taoism, ed. F. Pregadio, vol. 1‒2, London‒New York 2008. Ts’ien Sy-Ma, Syn Smoka. Fragmenty Zapisków Historyka, tłum. M. J. Künstler War- szawa 2000. Vining E. P., Inglorious Columbus. Or, Evidence that Hwui Shan and a Party of Bud- dhist Monks from Afghanistan Discovered America in the Fifth Century, A.D., New York 1885. Watson D. S., Did the Chinese Discover America? A Critical Examination of the Bud- dhist Priest Hui Shên’s Account of Fu Sang, and the Apochryphal Voyage of the Chinese Navigator Hee-Li, „California Historical Society Quarterly” 1935, Vol. 14, No. 1. Wells Williams S., Notices of Fu-sang, and Other Countries Lying East of China, in the Pacific Ocean. Translated from the Antiquarian Researches of Ma Twan-Lin, with Notes, New Haven 1881. Yang Lihui, Deming An, J. Anderson Turner, Handbook of Chinese Mythology, Santa Barbara 2005. 梁書 Yáo Sīlián, Liáng shū, [on-line:] https://zh.wikisource.org/wiki/ [17.04.2018]. Yetts W. P., The Chinese Isles of the Blest, „Folklore” 1919, Vol. 30, No. 1. Zimoń H., Monoteizm pierwotny. Wilhelma Schmidta teoria i jej krytyka w wiedeńskiej szkole etnologicznej, Katowice 1989 (wyd. 2: 2001). 61 Łukasz Byrski

Żuchowska M., Sarek K., Da Qin i Fulin. Obraz Zachodu w źródłach chińskich z I ty- siąclecia n.e., Warszawa 2017.

Streszczenie

扶桑 Artykuł poświęcony jest zagadnieniu obecności drzewa zwanego Fúsāng ( ) w mitologii i historiografii chińskiej. Przytoczone zostały relacje go dotyczące, a tak- że opisy kraju, w którym drzewo owo miało się znajdować, czasem określanego taką samą nazwą. Dokumenty te wskazują na ewolucję konceptualizowania wymienio- nych elementów, zaś ich późniejsza recepcja wśród zachodnich uczonych wskazuje między innymi na możliwość odczytywania podań o drzewie Fúsāng jako dowodów chińskich wypraw do Ameryki Północnej w V wieku.

Summary

Fúsāng Tree and the Expeditions to the Islands of Immortals According to Chinese Mythology and Historiography 扶桑 The article is devoted to the issue of the presence of a tree called Fúsāng ( ) in Chi- nese mythology and historiography. There are quotations of accounts about it, as well as descriptions of the country in which this tree was supposed to be located, sometimes referred to by the same name. These documents point to the evolution of the concep- tualization of the above-mentioned elements, and their later reception among Western scholars suggests, inter alia, to the posibility of reading sources about Fúsāng tree as evidence of Chinese expeditions to the North America in the 5th century Maciej Jabłoński Invisible majority. Anthropology of identity - study of childhood in pre-Columbian Mesoamerica Instytut Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego

1. Introduction

Within the subject of the Mesoamerican archeology and anthropology one of the first things that come to mind are the great monumental centres like Aztec Ten- ochtitlán or Maya sites of Tikal and Chichén Itzá, or Zapotec Monte Albán. It’s easy to spot a common feature that all of them share – a bountiful of sculptures and paintings that depict role of the male in the society – whether it is politics, religion or army. That said it should not come as a surprise that man were the social group of the scientific studies initially focused on. This situation, even after the first decipher- ment of the inscriptions left by Maya or Aztec civilizations has been made, had not changed much as all of the findings revolved, yet again, around the subject of male and their role in the society. Children and women, just as before, remained invisible. With only few exceptions1, that state of affairs prevailed and only recently (the beginning of the 21st century) this situation started to change. That shift of the inter- est in the scientific studies can be, in a huge part, attributed to the rise of the feminist anthropology and its strive to reclaim the importance of women in the development of Mesoamerican cultures. Once the trend focused on the female part of the society solidified, it did not take long for scientists to begin enquiries regarding the role and importance of children in those cultures. Taking under the account that traces of

1 See: Vogt, Evon Z. The Zinacantecos of Mexico: A Modern Maya Way of Life. New York: Holt, Rein- hart, and Winston, 1970; Storey, Rebecca. “The Children of Copan: Issues of Paleopathology and Paleodemography.” Ancient Mesoamerica 3 Spring 1992, Final Ed.: Cambridge Core. Print. 161-167; Joyce, Rosemary A. “Girling the Girl and Boying the Boy: The Production of Adulthood in Ancient Mesoamerica.” World Archaeology 31 (3) 2000, Final Ed.: Routledge. Print. 63 Maciej Jabłoński children in history remained barely visible, to minimize the possibility of destroying any evidence the field or during the lab work, the whole methodology of excavations has been revised.

2. In search for the children

At the very beginnings of the Mesoamerican anthropology there were two main types of bone deposit that were discovered: either tombs of political leaders or ritual deposits of skeletal remains of sacrificial victims2. It was not until the archeologists started to excavate household structures and the wider variety of burials and remains (i.e. women and children) was discovered. However, even this extension of the spec- trum of archaeological study did not provide as many samples as one could expect taking under account size of the Mesoamerican civic centres. This underwhelming difference becomes even more obvious once we compare the amount of the skeletal remains retrieved in Mesoamerica with the number of remains discovered at the sim- ilar type archeological sites in the other parts of the world. This phenomenon could be explained by a number of different causes. 2.a Practical obstacles

Firstly, strategies used for the placement of burial grounds varied significantly from one culture to another. For example, in the Postclassic Cholula, the majority of children burials were placed under the floor of households (as for example in the household UA- 1), in case of the Great Pyramid of Cholula the majority of tombs contained remains of adults3, while under households from the same period in the region of Oaxaca Stacie King4 was able to find only the remains of people older than 17 years of age. Furthermore it should be considered how the location and content of the burial was influenced by the position in the society held by a person themselves or their family and – additionally – how it could have been affected even by the architecture of the specific habitat. Keeping all of the above in mind there are various possibilities one should consider, e.g. case of Oaxaca during the Postclassic period infantile burials might have been located more often in places more accessible to the public5 rather

2 and these were usually closely associated with the aforementioned tombs. 3 McCafferty, Geoffrey and Sharisse D. McCafferty. “Boys and Girls Interrupted: Mortuary Evidence of Children from Postclassic Cholula, Puebla.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoame- rica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 25-52. 4 King, Stacie M. “The Marking of Age in Ancient Coastal Oaxaca.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colora- do, 2006. 169-200 5 ibidem, p. 187 64 MASKA 39/2018 than being deposited under particular household or the theory that suggested that at least part of the sacrificial deposits should be rebranded and treated as regular bur- ials. It is also possible that at least part of what used to be considered as deposits of remains of sacrificial victims should be rather considered as burials. The latter is even more plausible if one takes under account that the Mayan monumental centres were simply just a larger version of household clusters6. Above all of that we should consider as well the matter of the soil acidity in Mesoamerica and its deteriorating affect towards the infantile skeletons. It is highly probable that a lot of them would have been simply dissolved over the time, and even if they would preserve, their highly imperfect state would make them very difficult to recognize. And in that case it could either lead to mistaking them with animal bones or even to unintentional destruction during the excavation. 2.b European vs Mesoamerican model of childhood

The other reason why children remains may be so difficult to find in the Mesoamer- ican studies can be also the tendency to simply transplant models, definitions and stereotypes of childhood used for the European studies. Basing on that assumption, children7 are being perceived as a passive group of the society: carefree, presenting very little if not none impact on the society’s economy or its religious and political events. Moreover children would have to be thought of as the receivers of the (one way) learning and innovation flow, from adults to children8. However, the developement of the anthropology of identity, especially in the last two decades, has changed this point of view.9 As Scott R. Hutson states in his arti- cle10, this transplantation of the definition of childhood is used without taking under the consideration social transformations that occurred in the European history. Thus the modern European definition of childhood could be used in studies of Mesoamer- ica only after the Industrial Revolution. Anthropology of identity calls our attention

6 Joyce, Rosemary A. Gender and Power in Prehispanic Mesoamerica. Austin: University of Texas Press, 2000. pp. 58-59 7 and women. 8 Hutson, Scott R. “Children Not at Chunchucmil: A Relational Approach to Young Subjects.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 103-131; Lopiparo, Jeanne. “Crafting Children: Materiality, Social Memory, and the Reproduction of Terminal Classic House Societies in the Ulúa Valley, Honduras.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica.Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 133-168. 9 Even though the anthropology of identity, in its beginnings was mainly related to the feminist an- thropology and its reclamation of the role of women in history, it also proved to be useful in the study of other social groups, as for example children. 10 Hutson, Scott R., op.cit., pp. 106-109. 65 Maciej Jabłoński to such omissions and it gives new possibilities of interpretation of the archeological material that was already excavated as well as a possibility of more extensive interpre- tation of the newly discovered evidence. Therefore, no matter how obvious it may sound, we should be taking into consid- eration fact that the Mesoamerican societies11 were young, i.e. the majority of their members were younger than 30 years old (around 50% under 20 and another 30% under 30 years old).12 With this data in mind one has to wonder why children were scarcely mentioned in the anthropological studies in this part of the world for such a long time. A large amount of young people implies a very fast change between gen- erations. One of the ways to detect it is to analyze methods of construction and space arrangement in households. Scott Hutson’s investigation in Chunchucmil13 - Maya site located in northern Yucatan - can serve as an example of this kind of study. And however there were no direct signs of children activity found on that archeological site, through the consecutive remodeling of one of the households (Structure 23) it was suggested that each introduced change was correlated with a generational change.14 2.c Methods

One of the most promising ways of reinterpretation of material, also presented in Hutson’s article, is an attempt to detect children’s playgrounds. Hutson, while stud- ying ceramic debris in the two households (Structure 13 and S2E2-22) abandoned during the Classic period in Chunchucmil, discovered single shells in sections free from ceramic debris in rooms No. 3 of both structures. Taking into consideration that those shells were found in places that were not covered with construction material from the walls of the structures when they fell (as a result of the post-abandonment processes), Hutson proposed that the shells had to be deposited in this place only after the structures were abandoned. To go even further, as separate shells cannot be interpreted as a ritual deposit, it is plausible that children might have been responsi- ble for deposition of those shells.15

11 Just like the other similar prehistoric populations from other parts of the world. 12 Chamberlain, Andrew T. “Commentary: Missing Stages of Life - Towards the Perception of Children in Archaeology.” Invisible People and Processes: Writing Gender and Childhood into European Archaeology. Ed. Jenny Moore and E. Scott. London: Leicester University Press, 1997. 248-250; Grimm, Linda. “Apprentice Flintknapping: Relating Material Culture and Social Practice in the Upper Palaeolithic.” Children and Material Culture. Ed. Joanna Sofaer Derevenski. London: Routledge, 2000. 53-71; Sofaer Derevenski, Joanna. “Engendering Archaeology.” Invisible People and Processes: Writing Gender and Childhood into Eu- ropean Archaeology. Ed. Jenny Moore and E. Scott. London: Leicester University Press, 1997. 192-202. 13 Hutson, Scott R., op.cit. 14 ibidem, pp. 109-115. 15 ibidem, pp. 115-122. 66 MASKA 39/2018

The above findings (and speculations) suggest that there could be a new strategy in finding children in Mesoamerica, and moreover it could be implemented in the other regions of the world: to look for objects that lack context within the studied location. However, the small size of shells found by Hutson, shows how difficult this new technic can be - if Hutson had not looked for objects related to the activity of children, it is very probable he would have classified and included these shells simply as the . That said, we need to assume that in some of the other studies this kind of omissions had to be done in the past and, as a result, part of the evidence of children’s activity has been lost.16 It has also been theorized that the study of the ceramic production could be used to detect children’s activity. With that in mind, there is a specific set of traits that should be interesting for us, e.g.: less detailed and/or less precise, repetitive type of decoration; objects that are smaller than the majority of others that we have discov- ered so far and, last but not least, if the shape or a finishing technic seem somehow imperfect. However, all of the above are still not a sufficient proof that objects were made by children and could be easily debunked17. However we could try to supple- ment our claim with cultural study – in the similar manner as it has been done in the study of household manufacture of ceramics in the region of Ulúa River.18 In their results it has been shown that the amount of types of ceramics and the forms used for their production does not correspond with the necessities of that society. Fur- thermore, it has been discovered that ceramics production was not directed to satisfy a commercial exchange19. Adding to that the existence of different sizes of the same types of ceramic molds makes the theory of Lopiparo even more probable. According to it the huge amount of molds was the result of the way that the adults taught their children and introduced them to the main traditions of their society.20 2.d Stages of childhood

One of the major issues related with the study of children is the need to establish the age limits according to which society in question operated. Nowadays in the majority of countries those limits are established by law and they are usually respected. Those limits divide the childhood in our society into three parts: from birth till the begin- ning of preschool education, then from preschool education till the beginning of

16 Additionally – we should also keep in mind that a great part of such materials is still yet to be disco- vered, outside of the regions already studied. 17 One could claim that all of those traits can be originally intended and as such, related to the some kind of ritual. 18 Lopiparo, Jeanne, op. cit., pp. 133-168. 19 Most of the households had produced their own vessels. 20 Lopiparo, Jeanne, op.cit., pp. 157-162. 67 Maciej Jabłoński school, and finally from the beginning of school till the eighteenth birthday (in some countries the border between childhood and adulthood has more than one stage, e.g.: age from which a person is legitimized to drive, age from which you can legally buy cigarettes and alcohol). Apart from implementing law to separate children from adults in the modern society, there are also other ways to do so. In some of the cultures there are specific for them rites of passage that mark the beginning of the adulthood, for instance, Jewish bar21 or bat22 mitzvah, Native American’s vision quest or Quinceañera specific for the Latin America. Finally, one could draw the line between the childhood and adulthood simply by basing it on the biological fundamentals of growing up. Following studies of the two most known Mesoamerican cultures - the Maya and the Aztec – conducted by Vogt,23 Joyce24 and Storey,25 three main periods of child- hood can be distinguished. First of them from birth till the age of 3/4, this period is the only one that suits our imagination of carefree childhood without any obliga- tions. The second phase of childhood is from 3/4 till 8/9 years of age. In that phase a child is already responsible for its younger siblings and learns how to perform some of the essential duties, usually via playing. During the last stage, between 8/9 and 14/15 years of age, child is responsible for the same things as adults, but remains under the surveillance of parents. Each of these periods started and ended with one or more of the following rites of passage: change in dressing, change in diet or some kind of marking on the skin.26 One of ethnohistoric examples of this kind of rites from the Maya area was given by a Franciscan bishop, Diego de Landa:

They had then this custom in preparing for baptism: the Indian women brought up the children till they were three years old, and in the case of the little boys they used always to put on their heads a little white bead, stuck to the hair on the top of the head. And the little girls wore a thin cord about their loins, very low, and to this was fastened a small shell which hung just over the sexual parts; and it was thought a sin and a very dishonourable thing to take off these two things from the little girls before their baptism, which was always administrated between the ages of three and twelve, and they were never married before being baptized.27

21 for boys. 22 for girls. 23 Vogt, Evon Z., op. cit. 24 Joyce, Rosemary A. “Girling the Girl and Boying the Boy: The Production of Adulthood in Ancient Mesoamerica.”, op.cit. 25 Storey, Rebecca, op.cit., pp. 161-167. 26 Trachman, Rissa M. and Fred Valdez Jr. “Identifying Childhood Among the Ancient Maya. Evidence Toward Social Reproduction at the Dancer Household Group in Northwestern Belize.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 73-100. 27 Tozzer, Alfred M. Trans. and Ed. Landa’s “Relación de las Cosas de Yucatán.” Papers of the Peabody of American Archaeology and Ethnology 18, Cambridge: Peabody Museum Press, 1941. 102. 68 MASKA 39/2018

It is easy to notice that some of these characteristics correlate between the Mesoa- merican culture and the modern world. In both we can observe differentiation among specific stages due to either cultural or biological reasons. However, whereas in our modern society the legal division is superior in comparison to the other ones, in case of the Mesoamerican cultures, different types of division were equipondetant, even among one particular society. In case of male rulers there were cases where child was already considered apt for enthronement, as for example the 12-years-old Aj Wosal, king of Naranjo enthroned in 546. It can be said that the division of childhood proposed by Vogt, Storey and Joyce, was the basic one. It could have been modified depending on the religious, political and cultural reasons. Phases of childhood and their duration were very much dependent on the family (and its social stand) that the child was born into. 2.e Iconography

In case of Maya iconography, the detection of children is also relatively difficult. This is the result of a hieratic way of representing people. In the Classic period the only way to distinguish men from women is to study their garments and the signs modifying the names of females in texts that accompany these images. For example, clothes in which men are depicted usually reveal their arms and legs. Men can also be shown with their torso naked or covered only with jeweled collars. To compare, women have their whole body covered with a dress and only their head, hands, and feet are exposed. Other ele- ments characteristic of women in the Maya iconography are: a latticework skirt and flat chest in monumental images. However, even these traits can be problematic. In the Maya and other Mesoamerican cultures the rigid division into two sexes, as in the occidental world nowadays did not exist. There are possibilities of more cultur- ally driven sexes, that exist for example in a religious world: men dressed as women, women dressed as men or even more complex as men acting as women dressed as men. The determination of age is also rather complicated in the iconographic rep- resentation. Taking under consideration that the difference in size between repre- sented people was used for multiple purposes - to reflect the hierarchy of political importance, to show that some of the represented are dwarfs, and finally to show the difference of age - a distinction between an adult and a young person is not as straightforward as one could hope for.28 This is why a complementary reference to in- scriptions and body decoration is needed. For example, one of the expressions related with children in Maya texts is “ch’ok” (“young sprout”) used with meaning “young lord”.29 In case of body decoration, the difference between adult and child can be seen

28 Joyce, Rosemary A. Gender and Power in Prehispanic Mesoamerica. op.cit., pp. 59-82. 29 Sharer, Robert J. and Loa P. Traxler. The Ancient Maya, Sixth Edition. Stanford, California: Stanford University Press, 2006. p. 150. 69 Maciej Jabłoński in usage of distinct ear piercing, as for examples long rods instead of ear flares visible in ears of boy represented on Temple of the Cross Tablet (Palenque). The different type of ear piercing can be related with the change of dress code that was the visible sign of the rite of passage, mentioned before, undertaken to mark the entrance of this boy to the different age group.30 In case of painted representations infants and newly born children are usually represented accompanied by their mothers, as in Codex Mendoza. Other type of depiction of small children can be observed in ceramic figu- rines, like the representations of children in cradleboards.31 Other way of detection of children’s activity is to study specific types of graffiti found in Maya structures which might have been made by children. As in the case of ceramics, the identification of graffiti made by children is mainly based on the quality of those pictures. This is because children represent what they know about the drawn object or person or the way they imagine those, rather than to represent the reality. The way children draw evolves along with their biological development: from simple scribbling, through drawing schematic geometric shapes that blend into characters and objects, to a more complex representation of the world around them. This close relationship between the biological development of children and the evolution of their drawing method allows three things. First, it enables the application of these discoveries in the study of cultures from dif- ferent parts of the world. Secondly, it allows better understanding on how children per- ceive, absorb and express what they are learning.32 In other words, the content of children’s drawings makes it possible to take into account psychological analysis of the development of minor members of the studied society. Finally, it allows to specify the following traits characteristic for children’s drawings: disturbed proportions of a represented thing (for example head of represented person is bigger than the rest of the body), in extreme cases this disproportion can lead to representing head as a central part of the picture with re- maining parts of the body growing out of it; parts of the object that should not be visible are still represented (for example both eyes are visible in representation of the profile of a person); finally the relatively low height on which the graffiti was placed (that is between 0.88 and 1.33 m), in such case it has to be assumed that the person that drawn the graffiti was standing and was drawing only on the places to which he or she was able to reach.33

30 Joyce, Rosemary A. Gender and Power in Prehispanic Mesoamerica. op.cit., pp. 130-132. 31 Tiesler, Vera. The of Artificial Cranial Modifications New Approaches to Head Shaping and its Meanings in Pre-Columbian Mesoamerica and Beyond. New York: Springer, 2014. pp. 81-90. 32 Huntley, Katherine. “Identifying Children’s Graffiti in Roman Campania: A Developmental Psycho- logical Approach.” Ancient Graffiti in Context. Ed. Jennifer A. Baird and Claire Taylor. New York and London: Routledge, 2011. pp. 69-89. 33 Hutson, Scott R. “The Art of Becoming: The Graffiti of Tikal, Guatemala.” Latin American An- tiquity 22 (4). Washington D.C.: SAA Press, 2011. 404-426. 70 MASKA 39/2018

The main topics of the graffiti made by children were the same as the ones made by adults (people, animals, some objects related to daily life or to the cultural and religious ceremonies). In some cases we can observe on the same wall drawings of the same thing, one more perfect and the others which are to be copies, made in a more robust way.34 Coping of graffiti of a higher quality can be interpreted as a way of learning by children. By coping they were able to acquire knowledge of basic and most relevant elements of their culture.35 Even though the presented traits of chil- dren’s graffiti appear to be highly plausible, especially by comparing them to the ways children in our own society draw, they cannot be treated as a direct source of infor- mation for the study of childhood in the pre-Columbian Mesoamerica. Even the supporters of this theory admit that some of the graffiti that according to the men- tioned rules could be classified as made by children, in reality could have been made by adults that did not have experience in drawing, or by adults under the influence of psychotropic substances. This is why Hutson prefers to divide authors of graffiti into two groups - ‘beginners’ and ‘experienced’.36 Distinguishing between adult’s and children’s graffiti according to the height on which the drawing was made can also be misleading. On one side adults could have crouched to draw in lower places, and on the other side a child might have used some kind of an object to stand on to be able to draw in higher places. Thus, as in the case of study of other types of children’s cre- ative activities (ceramics, playing), an analysis of graffiti requires usage of great variety of approaches - artistic, cultural, as well as psychological.

3. Conclusions

As it was presented, the presence of children in the pre-Columbian Mesoamerica appears to be very ephemeral. Even within the cultures of the Aztec and the Maya where written sources have been discovered, only small part of children is visible - mainly members of the elites, like the male successors of the political leaders. Other children are almost impossible to be traced archaeologically in the direct approach. As Hutson argued referring to his investigation in Chunchucmil: “Much like engen- dering the past (Conkey and Gero 1991:17) or sexualizing the past (Voss and Schmidt 2000:6-7), writing children into the past should begin - […] - before the »smoking gun« of direct evidence has been found.”37 Although the huge constructions were the most attractive to the first archeologists, it is most probably also the reason why younger part of the society remained invisible. Even today, in majority of case studies,

34 Huntley, K., op.cit., pp. 74-75. 35 Hutson, Scott R., “The Art of Becoming: The Graffiti of Tikal, Guatemala.”, op.cit., p. 404. 36 Ibidem, p. 416. 37 idem, “Children Not at Chunchucmil: A Relational Approach to Young Subjects.”, p. 104. 71 Maciej Jabłoński archeologists and anthropologists have to use comparisons in their analysis that can be easily refuted if they are not combined with other (less doubtful) proofs. Another problem that emerges is the case of direct comparisons with the western world as it happened in the case of delimiting childhood periods. Studies of Vogt,38 Joyce39 and Storey40 have shown that comparisons between European and Mesoameri- can cultures may as well be useful in the first approach, but cannot make up for the dif- ferences that arise from the great fluidity of all the divisions used in the Mesoamerican cultures. That said, even the divisions in our own society are fluid and depend not only on laws that we establish, but also on our biology and our cultural traditions.41 Even though the lack of direct sources of information regarding childhood and children in Mesoamerica may give the modern spectator only a blurred vision, the information that we get from the reinterpretation of the material that archeologists and anthropologists extract in their field work may be crucial. Those reinterpretations are not perfect, and with our actual knowledge and technology of analysis can be eas- ily undermined or refuted. However, if they are combined with the results of studies in other parts of the world, they may give the scientists clues regarding possible new paths of study to follow, paths that in future will allow us to ‘meet face to face’ the children of the pre-Columbian Mesoamerica.

38 Vogt, Evon Z., op.cit. 39 Joyce, Rosemary A. “Girling the Girl and Boying the Boy: The Production of Adulthood in Ancient Mesoamerica.”, op.cit. 40 Storey, Rebecca, op.cit. 41 Those divisions are more rigid in our culture, but it is enough to take a look on social transforma- tions that occurred from the Greco-Roman times till the Industrial Revolution. During those times European children, as in Mesoamerica, had in some cases to grow up earlier, as for example: marry with adult (case of Polish Queen Jadwiga) or become a monarch (case of Louis XIV of France). As in the case of Mesoamerica also in Europe before late 19th century children had to do the same jobs as adults. It is possible that if no or scarce written testimony from those periods of European history was left, we would have similar problems with perceiving children in our own history. 72 MASKA 39/2018

Bibliography

Chamberlain, Andrew T. “Commentary: Missing Stages of Life - Towards the Per- ception of Children in Archaeology.” Invisible People and Processes: Writing Gender and Childhood into European Archaeology. Ed. Jenny Moore and E. Scott. London: Leicester University Press, 1997. 248-250. Grimm, Linda. “Apprentice Flintknapping: Relating Material Culture and Social Practice in the Upper Palaeolithic.” Children and Material Culture. Ed. Joanna Sofaer Derevenski. London: Routledge, 2000. 53-71. Huntley, Katherine. “Identifying Children’s Graffiti in Roman Campania: A De- velopmental Psychological Approach.” Ancient Graffiti in Context.Ed. Jennifer A. Baird and Claire Taylor. New York and London: Routledge, 2011. pp. 69-89. Hutson, Scott R. “Children Not at Chunchucmil: A Relational Approach to Young Subjects.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ar- dren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 103-131 “The Art of Becoming: The Graffiti of Tikal, Guatemala.” Latin American Antiquity 22 (4). Washington D.C.: SAA Press, 2011. Joyce, Rosemary A. Gender and Power in Prehispanic Mesoamerica. Austin: University of Texas Press, 2000. “Girling the Girl and Boying the Boy: The Production of Adulthood in Ancient Me- soamerica.” World Archaeology 31 (3) 2000, Final Ed.: Routledge. Print. King, Stacie M. “The Marking of Age in Ancient Coastal Oaxaca.” The Social Expe- rience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 169-200. Lopiparo, Jeanne. “Crafting Children: Materiality, Social Memory, and the Repro- duction of Terminal Classic House Societies in the Ulúa Valley, Honduras.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 133-168. McCafferty, Geoffrey and Sharisse D. McCafferty. “Boys and Girls Interrupted: Mortuary Evidence of Children from Postclassic Cholula, Puebla.” The So- cial Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 25-52. Sofaer Derevenski, Joanna. “Engendering Archaeology.” Invisible People and Processes: Writing Gender and Childhood into European Archaeology. Ed. Jenny Moore and E. Scott. London: Leicester University Press, 1997. 192-202. Sharer, Robert J. and Loa P. Traxler. The Ancient Maya, Sixth Edition. Stanford, Cali- fornia: Stanford University Press, 2006. Storey, Rebecca. “The Children of Copan: Issues of Paleopathology and Paleodemo- graphy.” Ancient Mesoamerica 3 Spring 1992, Final Ed.: Cambridge Core. Print. 73 Maciej Jabłoński

Tiesler, Vera. The Bioarchaeology of Artificial Cranial Modifications New Approaches to Head Shaping and its Meanings in Pre-Columbian Mesoamerica and Beyond. New York: Springer, 2014. Tozzer, Alfred M., Trans. and Ed., Landa’s “Relación de las Cosas de Yucatán.” Papers of the Peabody Museum of American Archaeology and Ethnology 18, Cambridge: Peabody Museum Press, 1941. Trachman, Rissa M. and Fred Valdez Jr. “Identifying Childhood Among the Ancient Maya. Evidence Toward Social Reproduction at the Dancer Household Group in Northwe- stern Belize.” The Social Experience of Childhood in Ancient Mesoamerica. Ed. Traci Ardren and Scott R. Hutson. Boulder: University Press of Colorado, 2006. 73-100. Vogt, Evon Z. The Zinacantecos of Mexico: A Modern Maya Way of Life. New York: Holt, Reinhart, and Winston, 1970.

Sumary

Anthropology of identity in the case of Central America studies is a rather recent development, especially if one were to compare it with the other regions of the world. That is why at the very beginning of the anthropological studies in Mesoamerica the main actors of scientific publications were men, mostly adult, while a significant part of the society, children and women, has been omitted, almost as if they had not exist. It was only the two last decades when number of publications related to this part of society of Mesoamerica increased. The main aim of this paper is to present reasons for that state of affairs in the anthropology of identity in this region and also to point towards the possible methods we can employ in studying the subject of childhood in pre-Columbian Mesoamerica.

Abstrakt

Antropologia tożsamości w przypadku badań w Ameryce Środkowej jest dziedziną dość nową w porównaniu do innych regionów świata. Co za tym idzie od początków historii badań antropologicznych w Mezoameryce głównymi bohaterami opracowań naukowych byli mężczyźni, w szczególności dorośli mężczyźni. Z tego powodu, zna- cząca część społeczeństwa: dzieci i kobiety, była w dużym stopniu pomijana w dys- kursie naukowym. Dopiero ostatnie dwie dekady zaczęły obfitować w publikacje dotyczące tej problematyki w Mezoameryce. Celem poniższego artykułu jest przed- stawienie kwestii, które przyczyniły się do tak późnego wprowadzenia antropologii tożsamości do badań w tym regionie, jak i możliwości jakie nam ona daje w bada- niach nad dzieciństwem w prekolumbijskiej Mezoameryce. Agnieszka Kiejziewicz Bullying, death and traumatic identity. The taboo of school violence in new Japanese cinema

Introduction

The ways of depicting children in Japanese cinema visibly changed after the World War II, as before the tragic events, the youngsters had mostly appeared in jidō-eiga (‘juvenile film’)1 productions. The best-known pictures from the pre-war era, such as Children in the Wind (Kaze no naka no kodomotachi, 1937) or Four Seasons of Children (Kodomo no shiki, 1939), both by Hiroshi Shimizu, revolved around the bucolic (and often comic) portrayals of childhood. During the “golden age of films about children” (1937-1941)2 there was no space for the discourse about trauma or violence – the char- acters, even if influenced by temporary sadness, were still able to enjoy the happiness of life and overcome the problems3. However, the national trauma related to atomic bombing and the events of the World War II profoundly influenced the way of pre- senting a child on the screen. That new perspective made a young person a symbol of lost innocence and the inevitability of the history. The pictures such as Twenty-Four Eyes (Nijushi no hitomi, 1954) by Keisuke Kinoshita focused on the problems of chil- dren’s progress to adulthood because of the horrors the protagonists survived4. The way of depicting young characters on the screen in the post-war cinema, with the emphasis on the past trauma, gave birth to another kind of drama – the films about toxic school environment.

1 Loska, Krzysztof. Poetyka filmu japońskiego. Kraków: Rabid, 2009, pp. 156–161. 2 McDonald, Keiko. From to Screen: Modern Japanese Literature in Films. New York: M. E. Sharpe, 2000, p. 31. 3 Loska, Krzysztof., op. cit., pp. 159–161. 4 Lury, Karen. The Child in Film: Tears, Fears and Fairy Tales. London: I. B. Tauris, 2010, p. 26. 75 Agnieszka Kiejziewicz

The new Japanese cinema, from the 1990s, provides numerous examples discuss- ing the problems of school days trauma and relationships between the students. The filmmakers present the reasons and results of bullying ( Jap. ijime)5, such as bad mem- ories that return even in the adult life, the transgressive behavior (for example forced sexual intercourses), suicide and other traumatic experiences that constrain progress to adulthood. Another motif related to the trauma of school bullying, reappearing in the Japanese films, is the personality change of a student – from the victim to the oppressor or, depending on the course of events, from the oppressor to the victim. It is worth mentioning that the films about school anarchy and fighting for power have their origins in the 1980s pictures about bōsōzoku ( Japanese motorcycle street tribes), such as Crazy Thunder Road (Kuruizaki sanda rodo, 1980) by Sōgo Ishii. What is more, a great deal of inspiration was taken from the Be-Bop High School (1985) – Hiroyuki Nasu’s adaptation of the manga that was being released under the same title since the early 1980s6. Observing the acts of forming allies and using excessive violence by the youngsters in later films about bullying also brings to mind yakuza films7. Even though the narratives concerning coming-of-age problems appeared before the 1990s8, cases of bullying in Japanese schools, broadly commented on the media, start- ed a new wave of interest on the topic. In the emerging subgenre, the directors found the opportunity to discuss the shape of contemporary Japan, especially the welfare, the nostalgia for the pre-war school system and its clash with modernity. They also comment the influence of the omnipresence of the new media, as well as new fashions and trends, on the youngest generation9. According to the above, the Japanese cinema tries to depict the reasons and results of creating toxic relationships by the children in the school environment, what is accomplished by transferring the pictures provided by the media reports into the language of the cinema art. In this case, many examples of bullying depicted in the films are inspired by real situations. However, the directors try to reveal the ele- ments tabooed in the media discourse, such as the impotence of the school system

5 Morita, Yohji. “Japan.” The Nature of School Bullying: A Cross-National Perspective. Ed. Richard Cata- lano, idem., et. al. London: Routledge, 2014, pp. 309–323. 6 Mes, Tom. “Blue Spring.” Midnight Eye. Visions of Japanese Cinema, 9.04.2002. Web. http://www. midnighteye.com/reviews/blue-spring/. 2.01.2018. 7 Ibidem. Here should be mentioned Fudoh: The New Generation (Gokudō sengokushi: Fudō, 1996) by Takashi Miike. There, the director mixes the gangster film genre with coming-of-age narrative and grotesque aesthetic, presenting the story of Riki Fudoh, who fights with yakuza in the case to avenge his brother’s death. 8 For example, the problem of student’s suicide appeared in Sōgo Ishii and Yukihiro Sawada’s B-class film Panic in High School (Koko dai panikku) released in 1978. 9 Berra, John. “Japanese Youth Cinema.” Directory of World Cinema: Japan 2. Ed. idem. Bristol, Chicago: Intellect Books, 2012, p. 284. 76 MASKA 39/2018 or the passivity of the teachers. Wondering what might happen if the boundaries of acceptable behavior are crossed, the filmmakers also present the imagined nightmare visions of possible results of youths being out of control, as, for example, Sion Sono in Suicide Club (Jisatsu sākuru, 2001). The primary purpose of this article is to analyze the depictions of bullying in Japanese cinema, the reasons for presenting particular approaches to the problem and the educational potential the films offer to the viewers. The chosen pictures will be divided into four categories: the first one contains the films discussing the moment of embracing a “traumatic identity” by a young person who witnessed a liminal expe- rience, such as sudden death of a colleague. The second category revolves around the films about the aggression between the students, who change the school environment into a battlefield ruled by the fittest. Furthermore, the author analyzes the films that focus on overcoming trauma by the protagonist. As a comparison to the live-action pictures, the last part of the article contains a brief description of the animated A Si- lent Voice (Koe no katachi, 2016) by Naoko Yamada, in which the director offers a dif- ferent approach to the topic. The author of this paper decided to focus on the films related to the topic of bullying exclusively, leaving behind such productions as Confes- sions (Kokuhaku, 2010) by Tetsuya Nakashima, which are not only widely described in the research papers, but also revolve around the different specter of social problems.

Bullying and traumatic identity

The child and the child-rearing process have a special place in the Japanese way of thinking about the societal order. The descendant is perceived not only as a future citizen but also as an element complementing the family10. However, when the youths are forced to start compulsory education11, there appear fears and problems connected to the new environment ruled by the different laws. Bullying12 and school refusal ( Jap. tōkōkyohi)13 are among the leading problems of Japanese teenagers. According to the most recent definition used on the Japanese ground, collective bullying involves “psy- chical and psychological abuse by a group of students against one student”14. Among the violent acts there should be mentioned kicking, hitting, hiding or destroying stu-

10 Joy, Hendry. Becoming Japanese. The world of the pre-school child. Honolulu: University of Hawaii Press, 1986, pp. 1–10. 11 Nemoto, Yasuhiro. The Japanese Education System. Parkland: Universal Publishers, 1999, p. 12. 12 To read more about bullying in Japan in sociological context, see: Morita, Yohji., op. cit., pp. 309–323. 13 Yoder, Robert S. Deviance and Inequality in Japan: Japanese Youth and Foreign Migrants. Bristol: The Policy Press, 2011, pp. 44–47. 14 Ibidem, p. 44. 77 Agnieszka Kiejziewicz dent’s personal belongings, as well as threating and verbally abusing15. As Robert Yo- der observes, official statistics on bullying in Japan might be misleading, as teachers and schools are reluctant to report the violent actions happening on their premises16. However, recent reports of the Japanese Ministry of Education show that over 65% of middle schools reported bullying. Yoder further points out that “ijime stems from the pressures and measures taken to create conformity in Japanese schools […]. The iro- ny is that school socialization through observations or direct experience of teachers’ abuse of students for the purpose of conformity leads to copycat behavior”17. As the reasons for bullying in Japanese schools the researcher mentions the differences from others, such as physical disability, being a loner, being a worse learner or living abroad (thus possessing different language abilities)18. The first bullying-related suicide19, recognized as such by Tokyo High Court, shocked Japanese public opinion in 198620. A 13-year-old boy committed suicide be- cause of threats he received from his colleagues. The bullies treated him as if he was dead and even prepared a mock funeral during the school hours. The reports state that a teacher also took part in the bullying by writing a message of condolences that supposed to be humoristic21. Since then, the topic of bullying regularly appeared in Japanese media and the Ministry of Education conducted first studies and surveys among students. A report from 1986 stated that during nine months 155,000 inci- dents happened all over Japan22. Then, bullying has been classified and recognized as “a structural problem, a syndrome of pathological developments in the education system and in society”23. Despite the government’s preventive actions and the public discourse, cases similar to that from 1986 still appear on the agenda24.

15 Ibidem. 16 Ibidem. 17 Ibidem, p. 45. 18 Ibidem. 19 See: Erbe, Annette. “Youth in Crisis: Public Perceptions and Discourse on Deviance and Juvenile Pro- blem Behavior in Japan.” Juvenile Delinquency in Japan: Reconsidering the Crisis. Leiden, Boston: Brill, 2003, p. 56. Erbe observes that: “While there had been previous reports on incidents of suicide or acts of revenge related to bullying among school children, the causal relation had not been emphasized.” 20 Morita, Yohji., op. cit., pp. 311–312. It is worth indicating that the Court’s sentence was issued no sooner than in 1994 – eight years after the tragic incident. 21 Schott, Robin M. “The life and death of bullying.” School Bullying: New Theories in Context. Ed. idem., D. M. Søndergaard. Cambridge: Cambridge University Press, 2014, p. 185. 22 Erbe, Annette., op. cit., pp. 56–57. 23 Ibidem, p. 57. 24 See: Harrison, Trevor. 21st Century Japan: A New Sun Rising. Montreal, New York, London: Black Rose Books Ltd., 2008, p. 106. For example, in October 30th 2006 Asahi Shimbun reported that 14-year-old girl form Mizunami (Gifu Prefecture) was found hanged after a school basketball team practice – she was bullied by her teammates. 78 MASKA 39/2018

The mentioned case, as well as the following ones, inspired the filmmakers, who focus not only on the suicidal act itself but also on the development of the traumatic identity25. They try to investigate the motifs and mental states that lead the child to a suicide. What is more, the directors show the actions of the colleagues – re- constructing the possible order of events that is often overlooked in the reports. As a vivid example of the attempt to present the way of creating the traumatic identity by the bullied students can be analyzed Sabu’s (Hiroyuki Tanaka) picture Dead Run (Shisso, 2005). The plot is constructed around the life of young Shuji (Yuya Tegoshi), who, from his early years, is surrounded by gangsters. Spending time in a dangerous neighborhood, he learned how to remain quiet and always stay in the shadow of the others. Even though the plot of Sabu’s picture focuses mostly on the actions of the members of Japanese demimonde, under the gangster story one can find a narrative about bullying and coming-of-age in a hostile environment. Portraying the protag- onist’s schooldays, the director presents a typical circle of aggression that leads to children’s frustration. Shuji’s class is terrorized by the teacher, who wants to break youngsters’ free will by screaming at them and breaching their inviolability. When Eri (Hanae Kan), a new student fascinated with Christianity, joins the class, she be- comes a victim of the teacher’s aggression. During the confrontation, he tries to cut the girl’s long hair in front of the class, which causes Shuji’s reaction. However, as the protagonist stands up for the newcomer, the class starts perceiving him as a stranger, who is against the order stated by the teacher – and, as a result, they bully him. In the meantime, Eri openly admits that she hates the members of the class – which surpris- ingly does not influence her – and all animosities are manifested towards Shuji. The reaction of the class and the increasing physical and mental bullying (for example, the colleagues throw the desk and boy’s personal belongings out of the classroom) lead to developing the traumatic identity by the protagonist. On the one hand, he perceives himself as “the other,” excluded from the community. On the other hand, he also develops aggressive and auto-aggressive behaviors – he starts feeling the need to kill random people, as well as has a failed suicide attempt. It can be observed that it was the bullying that influenced the change of personality of the main character. In this case, Sabu tries to deliberate on the possible tragic results of bullying that started from the irresponsible teacher. Analyzing the described film, it can be perceived that the director compares the influence of the surroundings on the character – the hostile neighborhood and the school. Shuji is perfectly capable of coping with the gangsters and even finds relief in visiting Eri and her friend – a priest; it is the attitude of the class that influences him the most.

25 The traumatic identity is understood by the filmmakers as the mental condition of the child experien- cing the abuse. 79 Agnieszka Kiejziewicz

The trauma of bullying that chases the protagonist in his adult life and stops him from coexisting with society also appears in Yasuo Inoue’s filmThe Neighbor No. Thir- teen (Rinjin 13-gō, 2005). The psychological drama depicts the story of Juzo Murasaki (Oguri Shun), who tries to stabilize his situation by moving to a new place (a flat num- ber 13 in a small block of apartments) and taking a new job as a construction worker. From the beginning, the viewer is conscious of the fact that the protagonist suffers from split personality disorder. His illness developed because of the tortures the character survived as a child – the school bullies poured acid on his face. As a result of excessive bullying, in his mind, Juzo created the imaginative vision of an old shed, where two parts of his personality – he as a young boy and his alter-ego that has visible burn marks on the face, as well as a blind eye – meet. The traumatic memories make the protag- onist unable to work, as he continually sees the imaginary wounds on his body and, later on, the alter-ego starts haunting him, manifesting his presence as another man, always standing behind. Soon, the character discovers that Toru Akai (Hirofumi Arai), the boss of the gang that was harassing the boy at school, works in the same company and even lives in the apartment just above Juzo’s cramped flat. The feeling that Akai is close again disconcerts the protagonist and brings the memories back. In the meantime, Juzo tries to make friends with Seki Hajime (Tomoya Ishii) and, under the spur of the moment, when the wave of memories appears in his head, the protagonist informs Seki about the personality disorder. The imaginary scene of aggression towards the former oppressor, which Juzo sees in some kind of trance, is animated. In this way, the director underlines the difference between the reality and the protagonist’s delusions, which are even more bestiary than the bullying he faced. However, as the disorder develops because of the presence of Akai, Juzo starts killing random neighbors and co-workers. Finally, he takes revenge on his oppressor and his family. Inoue one more time, similarly to Dead Run described above, shows that bullying leads to mental problems and the inability of the victim to start an adult life. Juzo, just like Shuji from Sabu’s film, perceives violence and killing as the only possible solution to the problem, as well as the mean to soothe his suffering. The traumatic identity he developed makes him unable to think rationally, so by killing random people he compensates his fears and makes up for the horror of his youth days. What is signif- icant here is that while portraying various kinds of bullying Inoue refers to the mock funeral ceremony that appeared in the reports describing the case from 1986, men- tioned at the beginning of this paper26.

26 See: Morita, Yohji., op. cit., pp. 311–312. 80 MASKA 39/2018

Anarchy at school premises

While depicting group bullying in new Japanese coming-of-age cinema, the direc- tors also use fictional pictures of schools entirely controlled by the youth’s gangs. Not only the fellow students (or members of the different gang) can be violated, but also the teachers, who do not influence the students. There, the school premises be- come the battleground, and the youngsters spend all days on fighting, rarely taking part in the lessons. One of the examples of such narratives that revolve around the depictions of school taken by members of the gang is Blue Spring (Aoi haru, 2001) by Toshiaki Toyoda. In the mentioned film, the director presents the school premises that are destroyed con- tinuously by the rebellious young boys – they openly draw graffiti on the walls, occupy chosen classrooms and change them into their own dens. The teachers have no sig- nificant voice, and they even rarely appear in Toyoda’s picture, same as family life and future perspectives. The students seem to be floating in the world full of violence, in which the only option outside school is joining yakuza27. The element worth analyzing here is the way of stating and holding power by the dominated gang and its boss. Kujo (Ryuhei Matsuda) established the specific game of dare – a test of courage known as The Clapping Game. The boss is the best player, but he is also able to hold his position using his fists. He continuously invents new forms of bullying, threatening all those who stand against him. Tom Mes observes that the violence here is connected with a system of hierarchy – if the boys are tough enough, they can continue their lifestyles within yakuza gang. Also, the director not only criticizes the educational system that allows for bullying but creates a comparison between the school system, gang rules, and corporate life. He states that those three environments are based on “the need to rule and regulate”28. As Mes further points out, Toyoda shows that the system created by youths may look like anarchy but in fact, they copy the rules of the order they tried to overthrow29. What is significant, the director also covers the topic of suicidal ten- dencies among the students. However, in his film, the death of a youngster is not the result of him being bullied, but it stemmed from an extreme need to replace Kujo and become a new leader. Aoki (Hirofumi Arai) trains so hard to beat him in the game that he loses contact with the reality and commits suicide by jumping off the rooftop. As in the other films mentioned above, Toyoda also presents the world of violence that leaves no space for compassion – fellow students perceive Aoki’s death as an exciting event and an inevitable consequence of the rat race.

27 Mes, Tom., op. cit. 28 Ibidem. 29 Ibidem. 81 Agnieszka Kiejziewicz

A similar course of action and similar characters (young gangs’ members, bullied teacher and yakuza gangsters) appear in Takashi Miike’s picture Crows Zero (Kurōzu Zero, 2007). Young Genji transfers to Suzuran High School, which is famous because of the violence determining the shape of school life and the gangs fighting on the corridors. Therefore, Genji’s choice is not accidental – he aims at becoming a new “king of Suzaran,” which means fighting to the top and reuniting all gangs30. The vision proposed by Miike is somehow cartoonish and grotesque – even the severely hurt members of the fighting gangs quickly heal and come back to the battle. How- ever, as John Berra observes, this film’s message is to celebrate youthful energy, it is a fantasy vision of a new, rebellious generation and its world – completely different from the adults’ one31. The distinctive feature of Miike’s picture is that, conversely to the bullies depicted in the films previously mentioned in this paper, Genji has an aim – related to his family’s history. As the viewer learns, over the decade ago Genji’s father tried to reunite the gangs, but he failed. The boy not only shows a strong mo- tivation to perform better (in terms of acquiring power) than his parent, but also fol- lows the family tradition – he wishes to become yakuza boss one day. What is more, the characters manifest a specific moral core (for example they do not harm women), based on the loyalty and honor32. Even though the narratives described above stem from the combination of yaku- za cinema and the films of youth rebellion, it is also worth indicating some pictures that went beyond those categories. Analyzing the films about trends-following Japanese teenagers, who develop destructive group behavior and rebel against the adults’ order, Sion Sono’s Sucide Club (Jisatsu sākuru, 2001) should also be mentioned. The director presents a wave of mass suicides among the schoolchildren that starts for no apparent reason, but results in a large social disturbance33. However, students jumping in front of the train a moment before it gets to the station, holding their hands and murmuring, are no victims of bullying, but blind followers of the ludicrous fashion. The director deliber- ates on the nature of violence and, as Jim Harper observes, “[he] suggests that the roots of this wave of self-destruction are already present in Japanese psyche, simply waiting for the right trigger”34. The brutality and graphic violence in Sono’s film provoked a lot of media critique because it revealed a controversial picture of the young generation prone to media influence. Even though the film is often misrelated to the topic of bullying, it opens the opportunities for further analysis of the coming-of-age problems.

30 Berra, John. op. cit., p. 285. 31 Ibidem. 32 Ibidem. 33 Dixon, Wheeler W. A History of Horror. New Brunswick: Rutgers University Press, 2010, p. 190. 34 See: Harper, Jim. Flowers from Hell. The Modern Japanese Horror Film. Hereford: Noir Publishing, 2008, p. 62. 82 MASKA 39/2018

Overcoming the trauma

In Japanese films concerning the topic of bullying also appear the pictures of the at- tempts of overcoming the trauma. Among the narratives in which the directors try to present the possible solutions to the problem, there can be mentioned Shunji Iwai’s All About Lily Chou-Chou (Riri Shushu no subete, 2001)35. The plot follows an introvert Yuichi, who found the escape from brutal reality in listening to the music of Lily Chou-Chou – a pop star. Even though the boy has several friends, he becomes a vic- tim of bullying after he is caught stealing in the music shop. The youngsters think that he had ratted on them, so they hit Yuichi severely, destroy his CDs and force him to masturbate in front of them. Since that time the music and the message board on the website, where the fans of Lily communicate, have become the only place where the boy can be anonymous, thus feel safe. However, as the alluring music of Lily pro- vides only temporary escape, there is no real alternative to avoid bullying36. It is worth mentioning that among the fans of Lily there are also Yuichi’s oppressors (however, he does not know their nicknames). When observing mental and psychical bullying of other colleagues, and even a rape of a fellow female student, Yuichi falls deeper into the world of music. As Berra points out, referencing to William Gibson’s novel Idoru (1996) and the idea of a virtual idol, Iwai concludes that the virtual world is misleading and offers no real escape from coming-of-age suffering37. What is more, it can interfere with the “real” relationships and make one unable to communicate with others. For example, Yuichi devotes his feelings to Lily so much that he has problems with showing his feelings to the “material” girl – pianist Kuno. Analyzing Iwai’s film in the context of the social problems, it is worth looking at the relationships between the students and their parents. It is significant that the alienation of the students in the virtual reality leads to the “disconnection” from the adult world38. As José Mon- taño comments: “[…] throughout the film, the main character doesn’t talk at all to his parents; they supply money, scold him, and even slap him, but he merely looks at the ground – the boy is not able to articulate with even that elementary and intuitive form of communication, the look”39. The lack of parental guidance is also visible when observing the actions of Tsuda – a girl forced into prostitution by school bullies. Even

35 See: Berra, John., op. cit., pp. 284–285. It is worth mentioning that the film refers to Iwai’s internet novel Lilyholic, published in the form of a website, where the director created the narration posting the comments on the message board. He created several different characters and interacted with each other. 36 Ibidem, p. 285. 37 Ibidem. 38 Montaño, José. “Lost Names, Deviant Attitudes, and the Ether. Goddesses in Contemporary Japane- se Audiovisuals.” Dialectics of the Goddess in Japanese Audiovisual Culture. Ed. L. J. Torres Hortelano. Lanham: Lexington Books, 2018, p. 86. 39 Ibidem. 83 Agnieszka Kiejziewicz though it seems that her family can be classified as Japanese middle class, providing her with all fancy goods the teenager desires, nobody notices the girl’s fate. As a re- sult of constant nasty violence and the inspiration Tsuda suddenly takes from Lily’s lyrics, the girl climbs an electric pole on the field and jumps. Concluding the analysis of Iwai’s film it can be observed that no matter how hard the students try to find the way to escape bullying, the traumatic identity they develop leads them to auto-ag- gression and transgressive behavior. As Montaño sums up: “The alleged omnipotence of the idol fails to relieve painful feelings; rather it contributes to intensifying them”40. The traumatic identity and the attempts of the whole class to overcome the trauma related to the suicide of one of the students were also depicted by Kenji Nakanishi in his film Aoi Tori (2008). Here appears the unique figure of a teacher – he takes the role of a savior for the students influenced by the traumatic events, but he also acts as an in- vestigator, whose aim is to find out who was bullying the deceased Noguchi. The plot of the film revolves around the events right after the suicide. Even though the staff, as well as the students, try to forget and continue everyday activities without resolving the problem of bullying, the new teacher, Mr Murauchi (Hiroshi Abe), wants the students to reconsider their behavior. The revolutionary methods of the teacher, together with his speech impediment (stuttering), make him an illustrative example of the actions taken by the schools in the late 90s, when the second wave of bullying came41. Then, the primary way of dealing with the growing aggression between the students was to encourage them to write diaries – to monitor the potentially dangerous behavior42. Murauchi not only openly addresses the students as “cowards”, but also forces them to remember that the death of their colleague was their fault. He starts the program of reporting bullies by the students and encourages writing about their problems, as well as deposit the anonymous letters in the blue mailbox he puts on the corridor. The constant reminding the students of the deceased Noguchi creates additional trauma in the minds of the class, what, therefore, seems to escape the teacher’s attention. In Aoi tori, the director presents how the traumatic identity can also be developed by people not related to bullying personally, who just kept the positions of the observers. Summing up the analysis of the overcoming trauma in the films about bullying, it can be said that the directors give no solution to the problem. Instead, the mentioned pictures reveal the brutal truth about methods of escaping from reality – they all let the young generation down. The ways of depicting the problem of bullying suggest that the aggression at school, even if only observed from a distance, changes the per- ception of a child forever.

40 Ibidem, p. 87. 41 Erbe, Annette., op. cit., pp. 60–67. 42 Ibidem. 84 MASKA 39/2018

Animated bullying

The problem of bullying was also depicted in full-length animated teen drama. One of the brilliant examples of the films about the traumatic identity and the tragic results of bullying that influence the whole life of the protagonist is A Silent Voice (Koe no katachi, 2016) by Naoko Yamada. The story of a deaf girl, who is being bullied by a boy from her class, is based on Yoshitoki Ōima’s manga, released between 2013 and 201443. The highly appreciated picture received, among other nominations, Excellence Award on the 20th Japan Media Arts Festival in 201744. The film covers the topic of bullying the disabled person – what is one of the main reasons of the ostracism among students mentioned in the research and surveys45. Yamada presents the moving story of deaf Shoko Nishimiya, who fights her inability to speak well and tries to be polite to everyone, doing her best to cope with everyday routines. However, she captures the attention of a class bully – Shoya Ishida. The boy perceives pestering fellow students as a remedy for the boredom and, consequently, Nishimiya becomes an easy victim. He starts to mimic her poor speech, commit violent acts, such as hitting the girl or destroying her hearing aids, and laugh at her attempts to communicate with others. What is more, the class, encouraged by Ishida, joins the harassing. Here one can also observe the passive behavior of the teachers, who perceive girl’s appearance as the factor disturbing the social balance. The bullying goes too far when Shoya yanks out Nishimiya hearing aids and causes her ears to bleed. After the affair, during which the girl transfers to another school and the management finally confronts the students, as well as points out the boy as the main culprit, the situation changes. The students, scared of the high costs of the broken aids that had to be covered, turn on Shoya, and the bullying is directed towards him. Lonely and excluded from the community, the boy develops the traumatic identity, loses his courage and remains a social outcast. The constant feeling of rejection leads to his loss of the joy of life – he plans to commit suicide after he repays his mother for the cost of the broken aids she was to cover. Trying to portray the inner states of the boy’s mental disorder, the director depicts the feelings of shame and guilt uniquely. Shoya “blocks” the faces of the people around and, being unable to look them in the eyes, does not see their facial expressions – only big, blue crosses.

43 N. a. “A Silent Voice Anime Film Earns 283 Million Yen in 2 Days, Ranks #2.” Anime News Network, 20.09.2016. Web. https://www.animenewsnetwork.com/news/2016-09-20/a-silent-voice-anime-fil- m-earns-283-million-yen-in-2-days-ranks-no.2/.106697. 23.12.2017. 44 N. a. “The 20th Japan Media Arts Festival Award – winning works.” Japan Media Arts Festival, 10.11.2017. Web. http://festival.j-mediaarts.jp//download/20jmaf_award_winning_works_en.pdf. 22.12.2017. 45 Yoder, Robert S., op. cit., p. 45. 85 Agnieszka Kiejziewicz

Yamada’s adaptation, as well as manga, emphasizes the fact that even the brashest and the most irreverent bully can lose his position and take the place of his victim. However, the director, differently than in the other Japanese films about bullying, shows that if the characters change, they can regain happiness and bad memories can be forgotten by making friends and apologizing. Shoya and Nishimiya meet once again in high school, and after the numerous turns and events, they fall in love. It should be pointed out that fairytale-like ending of the animation makes it suitable for younger viewers, while the narratives about violence, presented in the other com- ing-of-age films, are mostly aimed at mature audience. Thus, Yamada’s film can be perceived as an educational picture, whose role is to focus the attention of the youths who might have faced bulling at school and encourage them to take actions. Also, contrary to the other pictures mentioned above, Yamada shows that traumatic identi- ty can be overcome and the fate of the bullied students is not determined.

Conclusion

As it can be observed from the presented analysis, bullying appears in Japanese cine- ma as a significant social concern. However, while presenting the reasons for aggres- sion between the students, the development of traumatic identity and the reactions of the staff, the directors offer no simple solution to the problem. The mentioned narra- tives show the failure of the system, which is unable to cope with the scale of bullying. The adults presented in the films vary from the sacred (and also bullied) teachers, through the passive observers, who pretend not to see the problem. Moreover, the exceptional ones as Murauchi from Blue Bird, who try to fight the bullying, are bound to be defeated by the inefficiency of the education system. Equally significant is the fact that in the films about bullying the family life is rarely seen and the parents, if they appear on the screen, have no contact with the growing youths, thus no influence on what is happening at school. Also, except for the case of Genji in Crows Zero, the career prospects and plans do not exist, as the students are more focused on “the mo- ment” and current school affairs (or, simply, survival). It is apparently visible on the example of Shoya Ishida from A Silent Voice, who chooses a part-time job only to pay back his mother for the Nishimiya’s destroyed hearing aids, not because he wants to pursue his career goals. The directors of the mentioned films show multiple approaches to the topic, as they aim at presenting the problem to different audiences. It can be concluded that the animated story by Naoko Yamada, aimed at the younger viewers, offers happy ending and shows that traumatic identity can be overcome, if only the protagonist wishes to change his attitude. However, the characteristic feature of the Japanese

86 MASKA 39/2018 films about bullying is that the violence influences all students from the class, even if they are not the victims. The trauma, connected with the observed aggression, makes everyone live in fear of being the next aim of the bully. The further research on the subject brought up in this article could follow the topic of the intricate tortures in the school environment, as the wide range of teenagers’ bestiality on the screen was only the additional point of this article. Here the titles such as Moonlight Whispers (Gekkō no sasayaki, 1999) by Akihiko Shiota and in exploitation cinema, for example, The Torture Club (Chotto Kawaii Aian Meiden, 2014) could be covered.

87 Agnieszka Kiejziewicz

Bibliography

Berra, John. “Japanese Youth Cinema.” Directory of World Cinema: Japan 2. Ed. idem. Bristol, Chicago: Intellect Books, 2012, pp. 281–285. Dixon, Wheeler W. A History of Horror. New Brunswick: Rutgers University Press, 2010. Erbe, Annette. “Youth in Crisis: Public Perceptions and Discourse on Deviance and Juvenile Problem Behavior in Japan.” Juvenile Delinquency in Japan: Reconsidering the Crisis. Leiden, Boston: Brill, 2003, pp. 51–74. Harper, Jim. Flowers from Hell. The Modern Japanese Horror Film. Hereford: Noir Pu- blishing, 2008. Harrison, Trevor. 21st Century Japan: A New Sun Rising. Montreal, New York, Lon- don: Black Rose Books Ltd., 2008. Joy, Hendry. Becoming Japanese. The world of the pre-school child. Honolulu: University of Hawaii Press, 1986. Loska, Krzysztof. Poetyka filmu japońskiego. Kraków: Rabid, 2009. Lury, Karen. The Child in Film: Tears, Fears and Fairy Tales. London: I. B. Tauris, 2010. Montaño, José. “Lost Names, Deviant Attitudes, and the Ether. Goddesses in Con- temporary Japanese Audiovisuals.” Dialectics of the Goddess in Japanese Audiovisual Culture. Ed. L. J. Torres Hortelano. Lanham: Lexington Books, 2018, pp. 73–90. Morita, Yohji. “Japan.” The Nature of School Bullying: A Cross-National Perspective. Ed. Richard Catalano, idem., et. al. London: Routledge, 2014. Nemoto, Yasuhiro. The Japanese Education System. Parkland: Universal Publishers, 1999. Schott, Robin M. “The life and death of bullying.” School Bullying: New Theories in Context. Ed. idem., D. M. Søndergaard. Cambridge: Cambridge University Press, 2014, pp. 185–208. Yoder, Robert S. Deviance and Inequality in Japan: Japanese Youth and Foreign Mi- grants. Bristol: The Policy Press, 2011. Internet resources N. a. “A Silent Voice Anime Film Earns 283 Million Yen in 2 Days, Ranks #2.” Ani- me News Network, 20.09.2016. Web. https://www.animenewsnetwork.com/new- s/2016-09-20/a-silent-voice-anime-film-earns-283-million-yen-in-2-days-ranks- -no.2/.106697. 23.12.2017. Mes, Tom. “Blue Spring.” Midnight Eye. Visions of Japanese Cinema, 9.04.2002. Web. http://www.midnighteye.com/reviews/blue-spring/. 2.01.2018. N. a. “The 20th Japan Media Arts Festival Award-winning works.” Japan Media Arts Festival, 10.11.2017. Web. http://festival.j-mediaarts.jp//download/20jmaf_award_ winning_works_en.pdf. 22.12.2017. 88 MASKA 39/2018

Streszczenie

Niniejszy artykuł stanowi analizę przedstawień przemocy szkolnej w kinie japońskim. Autorka zwraca uwagę na różnorodne podejścia do problemu, prezentowane przez wybranych reżyserów, ze szczególnym uwzględnieniem powodów takich reprezen- tacji i ich potencjału edukacyjnego. Wybrane obrazy filmowe zostały podzielone na przestrzeni tekstu na cztery kategorie: filmy opowiadające o kreowaniu „tożsamości traumatycznej” przez świadków doświadczeń granicznych (na przykład śmierci ko- legi z klasy, który doświadczył szkolnej przemocy); filmy o agresywnych stosunkach panujących między uczniami przekształcającymi środowisko szkolne w pole działań wojennych rządzone przez najsilniejsze jednostki; filmy o wychodzeniu z traumy. Jako studium porównawcze do obrazów live-action, czwarta kategoria filmów oscy- luje wokół animacji, ze szczególnym uwzględnieniem produkcji A Silent Voice (Koe no katachi, 2016) Naoko Yamady. Obraz ten pokazuje, że trauma nabyta przez doświad- czenie przemocy w środowisku szkolnym może zostać przezwyciężona.

Summary

The author of this article analyzes the depictions of bullying in Japanese cinema, the reasons for presenting particular approaches to the problem and the educational potential the films offer to the viewers. The chosen pictures were divided into four categories: the films discussing the moment of embracing a “traumatic identity” by a young person who witnessed a liminal experience, such as sudden death of a col- league; the films about the aggression between the students, who change the school environment into a battlefield ruled by the fittest; the films that focus on overcoming the trauma by the protagonist. As a comparison to the live-action pictures, the last part of the article contains the brief description of the animated A Silent Voice (Koe no katachi, 2016) by Naoko Yamada – presenting the problem of bullying as something that can be overcome.

Agnieszka Urbańczyk Bezimienność i izolacja. Anonimowość fanek – od fanzinów do nowych mediów Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego

Od kiedy fenomen fanostwa i związanych z nim praktyk stał się widoczny i zaczął wzbudzać zainteresowanie mediów, jego dominujące ujęcie można powiązać z hi- potezą kompensacyjną bądź zarzutami eskapizmu. Jeszcze dekadę temu fana ste- reotypowo przedstawiano jako mężczyznę sfrustrowanego seksualnie, samotnego, źle radzącego sobie w życiu zawodowym i rekompensującego swoje porażki poprzez przebieranie się za ulubione postaci czy zgłębianie szczegółów cenionych dzieł popkultury i zdobywanie wiedzy encyklopedycznej na temat fikcyjnych światów2. Fan traktowany był jako osoba, której przedmiot zainteresowania i zaangażowanie

1 Praca naukowa finansowana ze środków budżetowych na naukę w latach 2015–2019 jako projekt ba- dawczy w ramach programu pod nazwą Diamentowy Grant. 2 Mowa tu w szczególności o fanach szeroko pojętej fantastyki, animacji, gier wideo i komiksu, a więc ele- mentów składających się na kompleks tzw. popkultury geekowskiej. Podobna patologizacja towarzyszy jed- nak do dziś reprezentacjom fanów sportu (zwłaszcza piłki nożnej) czy konkretnych muzyków. Szczególnie znaczącym dla wizerunku tych ostatnich przez lata był Mark David Chapman, zabójca Johna Lennona. Choć pojęcie fana można wywieść co najmniej od dziewiętnastego wieku, współczesne formy fandomu i jego aktywności mają proweniencję dwudziestowieczną. Fandomy we współczesnym rozumieniu i fanow- skie praktyki kształtowały się od lat trzydziestych wokół czasopism poświęconych fantastyce, takich jak „Amazing Stories”, a później również fanzinów i konwentów. Popularyzacja dostępu do Internetu i jego zasobów przyniosła raczej zmianę o charakterze ilościowym, nie jakościowym w środowisku anglosaskim, w Polsce zaś – gdzie fandom do przełomu wieków organizował się wokół zdominowanych przez mężczyzn „Fantastyki” (od 1990 roku „Nowej Fantastyki”), „Magii i Miecza” czy „Kawaii” i „Mangazynu”– umożliwiła wyłonienie się z kilkudziesięcioletnim opóźnieniem kobiecych wspólnot i charakterystycznych dla nich ak- tywności. Ich modele fanki czerpały z portali anglojęzycznych i współcześnie można już mówić o sytuacjach w Polsce i na Zachodzie jako analogicznych pod względem omawianego przeze mnie problemu. Niniejszy tekst skupia się na właśnie na drodze, jaką przeszły wspólnoty zorganizowane wokół popkultury geekowskiej i kładę w nim nacisk na historię ruchów fanowskich w ogóle, a niekoniecznie w kontekście lokalnym. 91 Agnieszka Urbańczyk w społeczności zorganizowanej wokół tegoż pozwalały uciec od niepowodzeń i pro- blemów realnego świata. Interpretację tę dodatkowo wzmacniać mógł charakter fan- zinów, czyli nieprofesjonalnych czasopism krążących wśród fanów z ręki do ręki bądź pocztą, które często stanowiły podstawowy element spajający rozproszoną społecz- ność. Fani nie musieli nigdy spotykać się z innymi członkami grupy, a w interakcje mogli wchodzić tylko za pośrednictwem tekstu. Nawet najbardziej klasyczne dla fan studies, wywodzące się ze studiów kulturowych apologetyczne ujęcia wzmacniają ten wizerunek. Choć kultura popularna zostaje w nich przez badaczy dowartościowana, a odbiór aktywny powiązany z subwersją, przeważa ujęcie fandomu jako heterotopii, w ramach której – lecz niekoniecznie już poza nią – może dokonywać się emancy- pacja wykluczonych3. Konsekwencją tego podejścia jest traktowanie przez badaczy tożsamości fana jako na poły fikcyjnego tworu, subwersywnej roli, w którą może tylko wcielać się istniejąca fizycznie osoba, by na nowych zasadach wchodzić w interakcje z podobnymi jej konstruktami. Założenie to jest błędne w odniesieniu do większości fanów, jednak bliższe prawdy w przypadku fanek. Na fantazmat nierealnej persony fana4 obecnie nakłada się kolejny – wirtualności. Można by sądzić, że wraz z przeniesieniem się większej części aktywności fandomu do Sieci nastąpi coraz dalej idąca desubstancjalizacja, a nieograniczone zasoby Internetu pozwolą na całkowite oderwanie persony fana od sytuacji egzystencjalnej jednostki. Po pierwsze jednak przejście od mediów tradycyjnych do nowych odbywa się w spo- sób płynny i kultura Sieci inkorporuje bardzo wiele elementów znanych z nośników analogowych, po drugie zaś duża część aktywności fanowskiej nigdy nie oderwała się od fizycznie istniejących jednostek i ich biografii. Internet – przynajmniej w przy- padku fandomu – nie tylko nie odcieleśnia, ale zacieśnia więź między personą fana a samym fanem, jego życiem codziennym, płcią, wiekiem czy rasą, choć odbywa się to na zupełnie innych zasadach w społecznościach zmaskulinizowanych i w sfemini- zowanych. Obecnie, jak sądzę, współistnieją dwa główne typy fanowskich interakcji: jeden oparty na jawnym powiązaniu swojej persony fanowskiej ze szczegółowymi

3 Paradygmat ten ustanowiony został przede wszystkim przez założycielskie teksty Johna Fiske’a (Kul- turowa ekonomia fandomu, tłum. M. Filiciak, „Kultura Popularna” 2008, nr 3, ss. 17-29), Henry’ego Jenkinsa (Textual Poachers. Television Fans and Participatory Culture, New York 1992) i Camille Bacon- -Smith (Enterprising Women. Television Fandom and the Creation of Popular Myth, Philadelphia 1992) i wzmacniany jest przez kolejnych badaczy do dzisiaj. 4 Terminu tego używam za Paulem Boothem, według którego „persona to cyfrowa reprezentacja osoby, której istnienie jest ontologicznie zależne od komputera, twórcy i społeczności” („a persona is a digital representation of the person ontologically dependent on the computer, the creator, and the commu- nity for existence”, P. Booth, Digital Fandom 2.0. New Media Studies, New York 2017, s. 123, tłum. moje – A. U.). Warto, rzecz jasna, pamiętać, że podobne konstrukty powstawały też za pośrednictwem mediów analogowych i miejsce ontologicznej zależności od druku zajęła zależność od innego rozwią- zania technologicznego. 92 MASKA 39/2018 danymi i faktyczną sytuacją egzystencjalną, drugi – na którym skupię się w niniej- szym artykule – oparty na anonimowości, która jednocześnie pozwala wprost mówić o swoim doświadczeniu. Choć oba modele kreowania tożsamości w grupie wywodzą się jeszcze z fanzinów, przeniesienie aktywności fandomu do Internetu i afordancje konkretnych portali uwypukliły różnice między nimi. W niniejszym artykule chcia- łabym zaproponować perspektywę historyczną, która pozwoliłaby wyeksponować analogową genezę zjawiska oraz opisać drogę, jaką model kreowania kobiecej tożsa- mości fanowskiej przeszedł pod wpływem konkretnych rozwiązań technologicznych, a także sposoby, w jakie te ostatnie umożliwiają fankom zachowanie anonimowości.

„Klej społeczny”

Długo powszechne było przekonanie o bezcielesności interakcji sieciowych. Jak do- wodziła Agnieszka Gromkowska,

[t]ożsamość człowieka jest w niej [cyberprzestrzeni – A. U.] zredukowana do czystej mentalno- ści, czynniki „fizyczne” tracą jakiekolwiek znaczenie. Cyberprzestrzeń stanowi więc ekstremalne urzeczywistnienie marzeń o prymacie „ducha” (czy „rozumu”) nad ciałem. Człowiek jest tam swoją myślą i niczym więcej, a ciało traktuje się często jako bezużyteczny balast, którego warto byłoby się pozbyć5.

Głośna na początku dwudziestego wieku w Polsce kampania społeczna „Dziecko w Sieci”6 ukazywała dorosłego, otyłego mężczyznę, który deklarował, że „też ma 12 lat”, stając się doskonałą ilustracją modelu myślenia o Internecie jako przestrzeni, w której każdy może podszyć się pod każdego. Komunikacja w takim ujęciu odbywa- łaby się wyłącznie pomiędzy okresowo powoływanymi do życia anonimowymi i czy- sto tekstualnymi konstruktami oderwanymi od biografii faktycznych użytkowników portali. Jak wskazywał David Gauntlett,

[w]czesne terminy używane do opisu Internetu, takie jak „rzeczywistość wirtualna” czy „cyber- kultura”, podkreślały przekonanie, że działania te są eteryczne i „nieprawdziwe”. Nowsza kon- cepcja „chmury” – wirtualnej przestrzeni, w której lokuje się coraz więcej programów, procesów i zawartości, pozornie „gdzieś tam w górze” i z dala od ziemskich urządzeń komputerowych – daje podobne wrażenie7.

5 A. Gromkowska, Kobiecość w kulturze globalnej. Rekonstrukcje i reprezentacje, Poznań 2002, ss. 203‒204. 6 Por. kampania „Dziecko w Sieci”, Fundacja Dzieci Niczyje, 2004. 7 „The early terms used to characterize the internet, such as »virtual reality« and »cyberculture«, under- lined the notion that this activity is ethereal and not »real«. The newer notion of »the cloud« – the vir- tual space where online programs and processing as well as content are increasingly located, seemingly »up there’ and away from earthly computing machines – gives a similar impression«”, D. Gauntlett, 93 Agnieszka Urbańczyk

Traktowanie Sieci i jej zawartości jako innej płaszczyzny ontycznej staje się jednak coraz trudniejsze wraz z rozwojem technologii i postępującą cyfryzacją. Internet stra- cił status heterotopii, stając się przedłużeniem stosunków społecznych panujących w świecie materialnym. Pod wpływem interfejsów dominujących dziś mediów spo- łecznościowych persony internetowe powoli przestają istnieć w izolacji od konstru- ujących je użytkowników. Interfejs strony trudno jest uznać wyłącznie za kwestię drugorzędną. Kształtuje on nie tylko odbiór treści, ale również myślenie o podmiotowości użytkownika. Najistot- niejszą zmianą wprowadzoną przez nowe technologie jest chyba możliwość manipu- lacji danymi przez odbiorcę, a więc zmiana jego statusu i kompetencji oraz większa zdolność kreowania tożsamości. Nowe media i ich afordancje nie wytworzyły się jed- nak w wyniku rewolucji, ale zostały ukształtowane przez wiele znanych już czynników. W Języku nowych mediów Lev Manovich analizuje „interfejs” jako jedno z najbar- dziej kluczowych pojęć współczesności, używając go wymiennie z terminem „medium” z uwagi na jego ogromny wpływ na kształtowanie i odbiór treści8. Nie bez przyczyny, bowiem jedną z najistotniejszych tez badacza jest istnienie ciągłości mediów. Mano- vich wprowadza pojęcie „interfejsu kulturowego” („interfejsu człowiek – komputer – kultura, czyli sposobu, w jaki komputer udostępnia dane kulturowe i pozwala nam na interakcję z nimi”9) i dowodzi, że warunkiem naszej zdolności obsłużenia go jest znajomość jego składowych. Interfejs kulturowy wykorzystuje elementy innych me- diów, takich jak kino czy druk. Podobne ujęcie proponują Jay David Bolter i Richard Grusin, definiując medium jako to, co dokonuje remediacji i jednocześnie samo jej w sposób ciągły podlega10. Nowe media dla Manovicha czy Boltera i Grusina stano- wią dość płynną kontynuację poprzednich form. Ujęcie to jest szczególnie przydat- ne przy próbach analizy stopniowych przemian zachodzących w fandomach wraz ze zmianami w interfejsach, które pozwalają tworzyć się społecznościom. W przypadku fandomu, jak sądzę, remediacji podległy zarówno media specyficz- ne dla środowiska, jak i tożsamości fanów w nich konstruowane. Przed popularyzacją dostępu do Internetu funkcję wspólnototwórczą spełniały konwenty (zjazdy fanów, w których – siłą rzeczy – uczestniczyły fizycznie istniejące, uwarunkowane geopoli- tycznie jednostki) i fanziny. Jak wskazuje Camille Bacon-Smith,

Making Is Connecting. The social meaning of creativity, from DIY and kintting to YouTube and Web 2.0, Cambridge 2011, s. 80, tłum. moje – A.U. 8 Por. L. Manovich, Język nowych mediów, tłum. P. Cypryański, Warszawa 2006, ss. 139‒201. 9 Ibidem, s. 148. 10 Por. J. D. Bolter, R. Grusin, Remediation. Understanding New Media, MIT Press, Cambridge, Mass. 1999, s. 19. 94 MASKA 39/2018

[j]edna rzecz, której prawie nigdy nie znajdziesz w poświęconym science fiction fanzinie, to science fiction. W fanzinach chodzi raczej o fandom i fanów jako ludzi. W latach, gdy konwenty pojawiały się rzadko i przy wielkich odległościach od siebie, fanziny były klejem społecznym, który stwarzał wspólnotę z rozproszonych po świecie czytelników11.

Kształtujące się wokół zinów społeczności od lat trzydziestych dwudziestego wieku budowane były na korespondencji, za czym również szedł brak anonimowości. Tak zwane letterzines, przez Artura Nowakowskiego nazwane „fundamentem wspólno- ty”12, zawierały obszerne kolumny z listami od twórców i czytelników. Powszechną praktyką była wymiana nazwisk i adresów kontaktowych, które mogły umożliwiać prowadzenie przez fanów prywatnej korespondencji niezapośredniczonej przez re- dakcje i zawiązywanie przyjaźni bądź – w wypadku, gdy okazywało się, że czytelnicy tego samego pisma mieszkają w stosunkowo niewielkiej odległości od siebie – fizycz- ne spotkania. Anonimowość podważałaby celowość publikacji w zinie. Wraz z przeniesieniem się aktywności fanowskiej do Sieci nie zmieniło się wiele. Odbiciem fanzinów stały się nie tylko oddolnie tworzone portale poświęcone ulu- bionym tekstom kultury czy repozytoria fanowskiej twórczości artystycznej, ale także powszechne (szczególnie w latach dziewięćdziesiątych, gdy popularyzowała się kul- tura Internetu) newslettery i listy mailingowe13. Wyłącznie budowaniu fanowskiego kapitału społecznego służyły popularne jeszcze dekadę temu fanlistingi: strony sta- nowiące bazy fanów danego gatunku, utworu, cyklu, twórcy czy konkretnej postaci. Fanlistingi miały zazwyczaj formę spisu pseudonimów bądź nazwisk wraz z danymi kontaktowymi (w tym informacją o kraju pochodzenia) i miały umożliwiać zawiera- nie korespondencyjnej znajomości z innymi entuzjastami. W wypadku tekstów kul- tury tak mało znanych w danym kraju, że nie powstawały poświęcone im fora nie- anglojęzyczne, fanlisting był jedynym źródłem informacji o innych fanach utworów, z którymi można by nawiązać kontakt. Nowe media pozwoliły z jednej strony prze- kroczyć uwarunkowania geograficzne (choć istniały lokalne obiegi fanowskie, zdecy- dowana większość fanzinów cyrkulowała pocztą tylko w obrębie Stanów Zjednoczo- nych), z drugiej jednak nie oderwały fanowskiej persony od sytuacji egzystencjalnej jej twórcy. Proces ten, dostrzegalny w interfejsach forów internetowych, ze szczególną

11 „One thing you almost never find in a science fiction fanzine is science fiction. Rather, science fiction zines are about fandom and fans as people. In the years when conventions occurred infrequently and at great distances from one another, fanzines were the social glue that created a community out of a worldwide scattering of readers”, C. Bacon-Smith, Science Fiction Culture, Philadelphia 2000, s. 112, tłum. moje – A. U. 12 A. Nowakowski, Fanzin SF. Artyści – wydawcy – fandom, Poznań 2017, s. 212. 13 Szczegółowej analizy środowiska zorganizowanego wokół tych form na przykładzie fanek serialu Z Archiwum X dokonała Rhiannon Bury. Por. R. Bury, Cyberspaces of Their Own. Female Fandoms Online, New York 2005. 95 Agnieszka Urbańczyk siłą zamanifestował się w fanowskich grupach na Facebooku, w których dochodzi do jawnego powiązania persony fanowskiej ze szczegółowymi danymi i faktycznym położeniem życiowym. Wypowiedzi, komentarze i posty są sygnowane w przeważają- cej większości faktycznym imieniem i nazwiskiem fana, a jedno kliknięcie przenosi do profilu, z którego można dowiedzieć się o jego miejscu zamieszkania i pracy, zdobytym wykształceniu, związkach, płci czy – dzięki zdjęciu profilowemu – rasie i wieku.

Anonimowość i izolacjonizm od kobiecych fanzinów do Tumblra

O ile z uwagi na obecność danych demograficznych, która różni się tylko natężeniem i ilością, kreację tożsamości w grupach na Facebooku da się bez większych problemów wywieść od forów internetowych i fanlistingów, a sięgając wcześniej – od letterzinów, o tyle istnieje także sfera fanostwa funkcjonująca na innych zasadach. Różnica ta ma zaś charakter wyraźnie genderowy. W latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku w USA pojawił się (zapoczątko- wany w fandomie Star Treka) rozłam na bardziej widoczne środowiska zmaskulinizo- wane i długo pozostające w ich cieniu wspólnoty sfeminizowane. Rozłam ten przez niektórych nie został dostrzeżony, czego pochodną stało się obecne nawet dzisiaj i powszechne niezależnie od kraju przekonanie o marginalności kobiet w społecz- ności fanowskiej. Jak dowodzi jeden z użytkowników polskiego forum poświęconego serialowi Star Trek, USS Phoenix, w wątku na temat nieobecności kobiet w fandomie,

[j]eżeli kobieta interesuje się science fiction to tylko dlatego że interesuje się tym facet, którego ona ma na oku, więc chce znaleźć z nim jakikolwiek temat do rozmów. […] Dlatego właśnie prawdziwymi fanami są tylko faceci14.

Fanek na USS Pheoenix, podobnie jak na wielu innych forach, jest faktycznie mniej niż fanów. Nie jest to jednak wynikiem małego zainteresowania popkulturą geekowską wśród kobiet. Mark Duffet wskazuje, że

14 warlock24, [bardziej w Polsce niż na świecie…] [on-line:] http://www.startrek.pl/forum/index.php?ac- tion=vthread&forum=1&topic=1858 [25.04.2018]. Wypowiedź ta wpisuje się w znacznie szerszy trend związany z kategorią fake geek girls (dosł. „fałszywych maniaczek”), czyli fanek oskarżanych o uda- wanie zainteresowania wybranym aspektem popkultury w celu zwrócenia na siebie uwagi mężczyzn i w związku z tym zmuszanych do ciągłego udowadniania swojej wiedzy. Kobiety przez męską część fandomu są często seksualizowane i nie traktowane jako równe partnerki dyskusji. Fenomen ten jest znacznie starszy od powszechnego dostępu do Internetu i zdaje z niego sprawę już Devra Langsam w rozmowach z Camille Bacon-Smith: por. C. Bacon-Smith, Enterprising Women…, op. cit., s. 17. 96 MASKA 39/2018

[r]óżnice genderowe mogą przenosić się na formy fanowskiej aktywności. Wiele praktyk fanow- skich jest bardziej rozpowszechnionych wśród jednej płci kulturowej niż drugiej15.

Podział ten jest szczególnie wyraźny w wypadku fan fiction (opowiadań fanowskich wykorzystujących postaci, wydarzenia czy światy zaczerpnięte z tekstów kultury two- rzonych przez kogoś innego), którym zajmują się w ponad dziewięćdziesięciu procen- tach kobiety16. Jako że jedną z podstawowych cech fanfikcji, często opartej na utwo- rach fantastycznych czy sensacyjnych, jest zmiana gatunku i wysunięcie na pierwszy plan – bądź w ogóle wprowadzenie – wątków obyczajowych i romansowych17, na twórczości tego typu ciąży odium praktyk typowo kobiecych, a zatem frywolnych nieznajdujących miejsca w zinach nastawionych na produkcję wiedzy, nie afektu. Je- dynym wyjściem okazało się zatem wytworzenie na potrzeby ich powstawania nowej przestrzeni ekspresji. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zaczęły powstawać fanziny skupione na fanfikcji, które rozprowadzano niemal wyłącznie wśród kobiet. Wiedza o ich istnieniu często była ograniczona do zaufanego grona i niedostępna męskiej części społeczności fanowskiej. Choć początkowo autorki posługiwały się bez oporów swoimi nazwiskami, szybko sytuacja uległa zmianie. Opisy scen miłosnych w opo- wiadaniach były coraz bardziej dosłowne, a erotyka z marginesów twórczości fanow- skiej przesunęła się do jej głównego nurtu, stając się jedną z pełnoprawnych gałęzi fanfikcji. Wkrótce też w fandomie Star Treka narodził się slash, gatunek fan fiction ukazujący relacje natury homoerotycznej między bohaterami ulubionych tekstów kultury. Jedna z fanek wspomina:

Pierwszy raz zaangażowałam się w fandomie w latach sześćdziesiątych. Wszyscy używali swoich prawdziwych nazwisk; nie było żadnego powodu, by tego nie robić. Używamy pseudonimów z powodu slashu18.

15 „Gender differences can carry over to fan activities too. Many fan practices are more common in one gender or the other”, M. Duffet, Understanding Fandom. An introduction to the study of media fan culture, London 2013, s. 196, tłum. moje – A. U. 16 Por. m. in. C. Bacon-Smith, Enterprising Women…, op. cit., s. 322; H. J. Meggers, Discovering the Authentic Sexual Self. The Role of Fandom in Transformation of Fans’ Sexual Attitudes [w:] Fan Cul- ture. Theory/Practice, red. K. Larsen, L. Zubernis, Newcastle 2012; K. Morrisey, Fandom Then/Now. The Participants [on-line:] http://katiedidnt.net/fandomthennow/pages/surveydemographics.html [25.04.2018]. Diagnozy różnych badaczek dotyczące struktury genderowej społeczności tworzącej fan fiction, choć dzieli je nawet dwadzieścia lat, niemal całkowicie się pokrywają. Analogiczne wyniki dają oddolne badania statystyczne fandomu: por. m. in. Lulu, Gender [on-line:] http://centrumlumina. tumblr.com/post/62816996032/gender [25.04.2018]. 17 Por. H. Jenkins, Textual Poachers…, op. cit., s. 173. 18 „I first got involved in fandom in the 60s. Everyone used their real names; there was no reason not to. The use of pseudonyms began because of slash”, anonim, [I first got involved…] [on-line:] http://fail-fando- manon.livejournal.com/80879.html?thread=385786095#t385786095 [25.04.2018], tłum. moje – A. U. 97 Agnieszka Urbańczyk

„Marnie S.” w wywiadzie na temat slashu przeprowadzonym w ramach realizowanego na Uniwersytecie Iowa Media Fan Oral History Project wyjaśnia:

W tamtych czasach […] obstawiałabym, że dziewięćdziesiąt procent lub więcej osób w fandomie używało pseudonimów, bo tak wiele z nich wykonywało zawody, które miały klauzule moralne, albo negatywna reakcja [backlash] środowiska, w którym żyły i tym podobne oznaczałaby możli- wą utratę pracy, jeśli nie zarzuty popełnienia przestępstwa19.

Zagrożenia przez nią opisywane były realne. Transgresywność tego typu twórczości mogła skutkować nie tylko skandalem w rodzinie czy miejscu pracy, ale aresztowa- niem autorek za nieobyczajność w wypadku ujawnienia ich danych osobowych20. Ko- niecznym stało się zbudowanie dystansu między rolą przyjmowaną w fandomie a re- alną twórczynią i jej sytuacją egzystencjalną. Ten zwyczaj zacierania za sobą śladów przeszedł następnie do fanowskich społeczności kobiecych budowanych w Interne- cie – choć bowiem fanki mają możliwość podawania dowolnych danych i często się na to decydują, interfejsy stron, wokół których tworzą się społeczności, nastawione są na jak największe ułatwienie zachowania anonimowości bądź na utrudnienie wglądu osobom z zewnątrz. Choć fanfikcja bywa publikowana na forach internetowych, dostępowi do niej często towarzyszą obostrzenia i do niektórych działów nie mogą dostać się osoby z zewnątrz (niezarejestrowane). Doskonałym przykładem mechanizmu ograniczania dostępu użytkownikom, których nie darzy się zaufaniem, są „Działy zakazane” na polskim poświęconym fan fictionforum Mirriel. Treści przeznaczone dla dorosłych – de facto takie, których ujawnienia szerszemu gronu obawiają się autorki – publikowa- ne są wyłącznie w „Działach zakazanych”, a otrzymanie przez użytkowniczkę upraw- nień do przeglądania ich zawartości i publikowania w nich jest formą wtajemniczenia i synonimem awansu w społeczności21. Jedyną formą obrony przed ponoszeniem real- nych konsekwencji transgresji jest tu ograniczenie dostępu do twórczości. Na podobnych zasadach działały jeszcze społeczności formujące się na popu- larnym w latach dwutysięcznych LiveJournal.com22: stronie służącej do tworzenia

19 „At the time almost – I would guess ninety percent or more of people in fandom used pseudonyms, because so many of them were in professions that had morals clauses, or that backlash from where they lived or what have you, would mean possible loss of job if not criminal charges”, K. Fong, Mar- nie S., Interview [on-line:] http://digital.lib.uiowa.edu/cdm/singleitem/collection/fohp/id/0/rec/1 [25.04.2018], tłum. moje - A. U. 20 O ile kary tego typu już dawno odeszły do historii w większości państw zachodnich, doniesienia medialne pokazują, że z podobnymi represjami wciąż mogą spotkać się autorki slashu w Chinach. Por. A. Romano, Chinese authorities are arresting writers of slash fanfiction [on-line:] https://www.dailydot. com/parsec/in-china-20-people-women-arrested-for-writing-slash/ [25.04.2008]. 21 Por. Zasady forum [on-line:] http://forum.mirriel.net/app.php/rules / [25.04.2018]. 22 Por. LiveJournal.com [on-line:] https://www.livejournal.com/ [25.04.2018]. 98 MASKA 39/2018 zindywidualizowanych blogów i zrzeszaniu ich właścicieli w grupy. Konstrukcja podmiotowości fanki w dużej mierze stanowiła prefigurację Facebooka – fanfikcja publikowana była przez użytkowniczki LiveJournal obok wpisów na temat ich pry- watnego życia, sytuacji zawodowej czy zdrowotnej. Nie robiły one tego jednak pod własnym nazwiskiem, a fan fiction – zwłaszcza kontrowersyjne bądź mające charakter erotyczny – często było obwarowane ograniczeniami dostępu i widoczne tylko dla członków wybranej społeczności. Najpopularniejszym miejscem publikacji twórczości fanek są jednak repozytoria. Choć działa ich wiele, najistotniejszą rolę pełnią powstałe w 1998 roku FanFiction. Net23 (portal, na którym według ostatniego badania statystycznego, przeprowadzone- go w 2010 roku, opublikowano ponad sześć milionów opowiadań24) i wywodzące się głównie ze środowiska uformowanego na LiveJournal25 młodsze o dekadę Archive of Our Own26 (ponad trzy miliony na dzień dzisiejszy)27. Repozytoria te, w przeciwień- stwie do LiveJournal.com, służą wyłącznie publikacji fanfikcji i oddzielają działalność fanowską od reszty życia. Wszystkie treści zamieszczane są pod pseudonimami, a po- dawanie dodatkowych informacji na temat samej autorki jest wyłącznie opcjonalne. W przeciwieństwie do forów internetowych, nie pojawiają się też one bezpośrednio pod tekstami bądź koło nich i dotarcie do autocharakterystyki fanki wymaga kilku kliknięć i wyświetlenia jej profilu specjalnie w tym celu. Pod tym względem w znacz- nie większym stopniu przypominają tradycyjne fanziny, w których nie było wiele miejsca na informacje dotyczące sytuacji egzystencjalnej autorek28. Znacząca jest też rosnąca popularność Archive of Our Own i stopniowy odpływ użytkowniczek z FanFiction.Net, który wiąże się nie tylko z bardziej atrakcyjnym wizualnie interfejsem nowszej strony czy umożliwionym przez niego systemem ta- gowania, ale również z bardziej liberalnym regulaminem29. Choć na FanFiction.Net wielokrotnie publikowano teksty zawierające śmiałe sceny erotyczne, przekleństwa czy opisy przemocy, ich obecność na portalu jest niezgodna z zasadami i wiąże się

23 Por. FanFiction.Net [on-line:] https://www.fanfiction.net/ [25.04.2018]. 24 Por. Ch. Sendlor, FanFiction.Net Member Statistics [on-line:] http://ffnresearch.blogspot.com/2010/07/ fanfictionnet-users.html [30.01.2018]. 25 Por. L. Stein, Tumblr Fan Aesthetics [w:] The Routledge Companion to Media Fandom, red. M. A. Click, S. Scott, New York 2018, ss. 86-87. 26 Por. Archive of Our Own [on-line:] http://archiveofourown.org/ [25.04.2018]. 27 Por. ibidem. 28 Istotną różnicą między zinami a repozytoriami jest jednak brak redakcji, która mogłaby dokonywać selekcji bądź dbać o poprawność językową czy jakość tekstów. Tak jak w przypadku dyskusji fanowskich, odejście od mediów analogowych pozwoliło na publikację wszelkiej twórczości, niezależnie od jej cha- rakteru i statusu autora tekstu. To, czy efekt stanowi faktyczna demokratyzacja, jest kwestią dyskusyjną. 29 Por. Archive of Our Own, Terms of Service [on-line:] https://archiveofourown.org/tos [25.04.2018]. 99 Agnieszka Urbańczyk z ryzykiem usunięcia opowiadania przez administrację30. Archive of Our Own, jako mniej restrykcyjne pod tym względem, okazuje się bardziej atrakcyjną przestrzenią dla twórczości o charakterze transgresywnym. Archive of Our Own umożliwiło dużo większą izolację od środowiska zewnętrz- nego niż FanFiction.Net i zapewniło poczucie bezpieczeństwa autorkom dzięki kon- kretnym rozwiązaniom technicznym w obrębie strony. Interfejs repozytorium jest doskonale dostosowany do tekstów, których obecność jest bezpośrednią przyczyną wytworzenia się zwyczaju stosowania pseudonimów. Umożliwia ograniczenie dostę- pu do opowiadań i dzielenie się nimi tylko z zarejestrowanymi użytkowniczkami, jak również tak zwane „osierocenie” [orphaning] tekstu, by nie był już podpisywany na- wet pseudonimem, który łączyłby go z innymi pracami autorki. W przeciwieństwie do FanFiction.Net, Archive of Our Own pozwoliło też na ukrycie istnienia pewnych treści tak, by nie pojawiały się w wynikach wyszukiwania w Google. Dołączenie do społeczności może sprawiać osobie z zewnątrz pewne trudności: początkowo koniecz- ne było zapisanie się do kolejki, by uzyskać prawo do założenia konta, a przyspieszyć ten proces mogło tylko uzyskanie zaproszenia od osoby już na portalu zarejestrowanej. W drugiej połowie 2017 roku w ogóle zrezygnowano z pierwszej możliwości i dołą- czyć do środowiska mogły tylko osoby, które już kogoś w nim znają; w chwili obecnej zaś przywrócono wielotysięczną kolejkę, jednocześnie blokując możliwość wysyłania zaproszeń. Istnienie tego typu barier i ich ciągłe zmiany stoją w sprzeczności z de- klarowaną przez założycielki portalu inkluzywnością31, w rzeczywistości chroniąc już ukształtowaną społeczność przed osobami z zewnątrz. Repozytorium, podobnie do kobiecych fanzinów, ustanowiło osobny obieg kultury, wydzieloną przestrzeń dla ano- nimowych, transgresywnych form ekspresji fanowskiej. Choć ich istnienie nie jest już tajemnicą, dostęp do niej – za sprawą interfejsu strony – wciąż może być ograniczony. Kobiece fanziny nie zajmowały się jednak, rzecz jasna, wyłącznie publikacją fan- fikcji. Podobnie jak w bardziej heterogenicznych (choć stereotypowo uznawanych za męskie) społecznościach, dzielono się na ich łamach również ilustracjami. Choć istnieją obecnie portale takie jak deviantArt.com32, za pośrednictwem których zróż- nicowane genderowo środowiska fanowskie udostępniają swoją twórczość plastyczną i wszelkie treści o charakterze wizualnym, niewątpliwie palmę pierwszeństwa dzierży założony w 2007 roku Tumblr.com33. Jak wskazuje – być może nieco na wyrost z po- wodu cechującego większość badaczy fandomu skupienia na społecznościach kobie- cych – Louisa Stein, „w ciągu ostatniej dekady Tumblr wyłonił się jako dominująca

30 Por. FanFiction.Net, Terms of Service [on-line:] https://www.fanfiction.net/tos/ [25.04.2018]; FanFic- tion Content Guidelines [on-line:] https://www.fanfiction.net/guidelines/ [25.04.2018]. 31 Por. Archive of Our Own, Terms of Service, op. cit. 32 Por. deviantArt.com [on-line:] https://www.deviantart.com/ [25.04.2018]. 33 Por. Tumblr.com [on-line:] https://tumblr.com [25.04.2018]. 100 MASKA 39/2018 przestrzeń dla rozwoju fanowskiej działalności i autorstwa”34. Tumblr.com rzeczywi- ście stanowi obecnie jedno z najważniejszych narzędzi komunikacji sfeminizowanej części fandomu i – podobnie do innych omawianych przeze mnie stron – sprzyja hermetyczności i podtrzymaniu izolacji tego środowiska. Stein dowodzi, że

[z]e swoim obcym i jakby nieprzejrzystym dla osób z zewnątrz interfejsem, Tumblr sprawiał wrażenie mniej kontrolowanego odgórnie w porównaniu z fanowską percepcją LJ [LiveJournal. com – A. U.]. […]. Pozorna nieczytelność Tumblra dla laików, choć odrzucająca część fanów, stanowiła zarazem część jego uroku35.

Interfejs Tumblr.com jest też kwestią bardzo istotną dla dialektyki ujawniania i ma- skowania tożsamości fanek. Portal zbudowany jest jako ciąg informacji i materia- łów, które nie zostają w żaden sposób wyróżnione i uporządkowane co do swojej wagi, a wyłącznie w oparciu o popularność. Jedyną dostępną formą dyskusji jest po- nowne udostępnianie czyjejś wypowiedzi i dodawanie do niej własnego komenta- rza (włączonego w ten sam post); procedura ta może być powtarzana setki razy, co doprowadza do całkowitego rozmycia kategorii autorstwa. W przeciwieństwie do Facebooka, posty na Tumblr.com nie są w żaden sposób zakorzenione w rzeczywi- stości obiektywnej czy materialnej: nie tylko miejsce imienia i nazwiska na stronie głównej zajmuje pseudonim, a zdjęcia awatar, ale też są one jedynymi wyświetlanymi informacjami o autorze bądź osobie udostępniającej określone treści. Brak tu jakich- kolwiek danych – demograficznych czy też związanych ze stopniem zaangażowania fanowskiego (rang, ilości postów, daty dołączenia) – które pojawiały się pod wypo- wiedziami na forach. W interfejsie strony głównej brak nawet miejsca na informacje o dacie i godzinie pojawienia się danej wypowiedzi czy rysunku. Możliwość „dodania do kolejki” [adding to queue] pozwala automatycznie publikować posty w momencie, gdy użytkownik śpi bądź nie ma dostępu do komputera, co oznacza, że persona fana przestaje być powiązana nawet ze strefą czasową. Tumblr powołuje do istnienia za- nurzoną w bezczasie przestrzeń oderwaną od jakichkolwiek uwarunkowań demogra- ficznych, geopolitycznych czy biograficznych. Portal, dzięki nieróżnicującemu, egalitarnemu interfejsowi, stał się przestrzenią szczególnie atrakcyjną dla mniejszości.

[Blogi na Tumblrze] oferują wspaniałe przykłady kontrdyskursów […] szczególnie dla zmargi- nalizowanych grup, jak kobiety, osoby kolorowe, osoby LGBT i queer. Sądzę, że sposób, w jaki

34 „[I]n the last decade, Tumblr has emerged as a dominant growth space for fan activity and author- ship”, L. Stein, op. cit., s. 86, tłum. moje – A. U. 35 „With its unfamiliar and somewhat opaque-to-outsiders interface, Tumblr felt less policed in compa- rison with fans’ perception of LJ […]. Tumblr’s seeming illegibility to outsiders, while a deterrent for some fans, also functioned as part of its appeal”, ibidem, s. 87, tłum. moje – A. U. 101 Agnieszka Urbańczyk

Tumblr funkcjonuje jako przestrzeń przeciw-publiczna umożliwia i ułatwia cyrkulację tego typu krytyki mediów na stronie36

– dowodzi Jen Kelly. Paradoksalnie, dzięki nieróżnicującemu interfejsowi, który przy- ciąga mniejszości, Tumblr.com staje się najpopularniejszą przestrzenią, w obrębie której realizować można różne polityki tożsamości. Kwestie rasy, płci czy seksualno- ści fanów mogą zostać wysunięte na pierwszy plan dyskusji i być szeroko omawiane przy jednoczesnym braku jakichkolwiek danych pozwalających połączyć wypowiedź z konkretną, materialnie istniejącą osobą. Całkowita anonimowość pozwala mówić o swoim doświadczeniu w sposób otwarty.

Zakończenie

Wraz z przenoszeniem się społeczności fanowskich z jednej platformy cyfrowej na kolejną, treść fanowskiej komunikacji i twórczości się zmienia. Fani wybierają konkretne platformy, ponieważ wydają się one lepiej pasować do potrzeb społeczności fanowskiej lub zmieniających się celów większej, różnorodnej co do przedmiotu zainteresowania [multifannish] kultury. Jednocześnie, fanowskie tradycje estetyczne rozwijają się w odpowiedzi na afordancje i ograniczenia konkret- nych platform w danym momencie. […] Każdy interfejs używany przez fanów kształtuje i pod- trzymuje swoje własne normy społeczne, oczekiwania i granice kodu i kultury37

– stwierdza Stein. Jak starałam się jednak wykazać, strategie budowania tożsamości fanowskiej, choć pozostają pod bardzo silnym wpływem interfejsów portali, na któ- rych społeczności się formują, mają swoje źródła w kulturze fanzinów. Część fandomu – postrzegana zazwyczaj jako większość bądź jako całokształt śro- dowiska – skupiona kiedyś na forach internetowych, a obecnie przede wszystkim na Reddit.com czy w grupach na Facebooku, stanowi spadkobierców twórców i czytelni- ków bardziej rozpoznawalnych zinów. W tych środowiskach mniej widoczne są grupy zdominowane przez kobiety (i specyficznie kobiece – również wywodzące się z fan- zinów – praktyki), angażujące się przede wszystkim na portalach, których interfejsy w większym stopniu sprzyjają zachowaniu anonimowości i jednocześnie utrudniają

36 „[Tumblr blogs] offer great examples of counterdiscourses… particularly for marginalized groups inc- luding women, people of colour and LGBT and queer people. I believe that the way Tumblr functions as a counterpublic space enables and facilitates the circulation of these types of media critique on the site”, J. Kelly, Tumblr. A Site of Media Literacy and Public Education, wystąpienie wygłoszone przed Midwest Popular Culture Association, Cincinnati, OH, 2015, tłum. moje – A. U. 37 „As fan communities move from one digital platform to another, the tenor of fan communication and creativity changes. Fans choose particular platforms because they seem to better fit the needs of a fan community or the evolving foci of the larger multifannish culture. At the same time, fan aesthetic traditions evolve in response to the affordances and limitations of the particular platforms in use at a given moment […]. Each interface used by fans develops and maintains its own community norms, expectations, and limits of code and culture”, L. Stein, op. cit., s. 86, tłum. moje – A. U. 102 MASKA 39/2018 dostęp osobom z zewnątrz. Strategie izolacjonistyczne są jednak w ich przypadku związane ze świadomością, że persona fanowska jest nierozerwalnie połączona z fan- ką i jej uwarunkowaniami biograficznymi. Dążenie do zachowania anonimowości i próby niedopuszczenia do grupy osób niepożądanych to formy nadzoru szczególnie wspierane przez interfejsy najpopularniejszych obecnie wśród fanek stron. Praktyki służące radykalnemu oddzieleniu persony od jej animatorki są wynikiem poczucia, że powiązanie między nimi istnieje i jest bardzo silne, a konsekwencje transgresji doko- nywanych przez personę w każdej chwili mogą się pojawić w innych dziedzinach ży- cia fanki. Paradoks Tumblr.com i poprzedzających go stron polega zatem na tym, że pielęgnacja anonimowości w rzeczywistości nie pozwala przejść nad tożsamością do porządku dziennego, zmuszając użytkowniczki do ciągłej samokontroli i autoanalizy.

103 Agnieszka Urbańczyk

Bibliografia

Literatura przedmiotu

Bacon-Smith C., Enterprising Women. Television Fandom and the Creation of Popular Myth, Philadelphia 1992. Bacon-Smith C., Science Fiction Culture, Philadelphia 2000. Bolter J. D., Grusin R., Remediation. Understanding New Media, Cambridge, Mass. 1999. Booth P., Digital Fandom 2.0. New Media Studies, New York 2017. Bury R., Cyberspaces of Their Own. Female Fandoms Online, New York 2005. Duffet M., Understanding Fandom. An introduction to the study of media fan culture, London 2013. Fiske J., Kulturowa ekonomia fandomu, tłum. M. Filiciak, „Kultura Popularna” 2008, nr 3. Fong K, Marnie S., Interview [on-line:] http://digital.lib.uiowa.edu/cdm/singleitem/ collection/fohp/id/0/rec/1 [25.04.2018]. Gauntlett D., Making Is Connecting. The social meaning of creativity, from DIY and kintting to YouTube and Web 2.0, Cambridge 2011. Gromkowska A., Kobiecość w kulturze globalnej. Rekonstrukcje i reprezentacje, Poznań 2002. Jenkins H., Textual Poachers. Television Fans and Participatory Culture, New York 1992. Kelly J., Tumblr: A Site of Media Literacy and Public Education, wystąpienie wygłoszo- ne w Midwest Popular Culture Association, Cincinnati, OH, 2015. Lulu, Gender, [on-line:] http://centrumlumina.tumblr.com/post/62816996032/gender [25.04.2018]. Manovich L., Język nowych mediów, tłum. P. Cypryański, Warszawa 2006. Meggers H. J., Discovering the Authentic Sexual Self. The Role of Fandom in Transfor- mation of Fans’ Sexual Attitudes [w:] Fan Culture. Theory/Practice, red. K. Larsen, L. Zubernis, Newcastle 2012. Morrisey K., Fandom Then/Now. The Participants [on-line:] http://katiedidnt.net/fan- domthennow/pages/surveydemographics.html [25.04.2018]. Nowakowski A., Fanzin SF. Artyści – wydawcy – fandom, Poznań 2017. Sendlor Ch., FanFiction.Net Member Statistics, [on-line:] http://ffnresearch.blogspot. com/2010/07/fanfictionnet-users.html [25.04.2018]. Stein L., Tumblr Fan Aesthetics [w:] The Routledge Companion to Media Fandom, red. M. A. Click, S. Scott, New York 2018. Literatura podmiotu

Anonim, [I first got involved…] [on-line:] http://fail-fandomanon.livejournal. com/80879.html?thread=385786095#t385786095 [25.04.2018].

104 MASKA 39/2018

Archive of Our Own [on-line:] http://archiveofourown.org/ [25.04.2018]. Archive of Our Own, Terms of Service [on-line:] https://archiveofourown.org/tos [25.04.2018]. deviantArt.com [on-line:] https://www.deviantart.com/ [25.04.2018]. FanFiction.Net [on-line:] https://www.fanfiction.net/ [25.04.2018]. FanFiction.Net, FanFiction Content Guidelines [on-line:] https://www.fanfiction.net/ guidelines/ [25.04.2018]. FanFiction.Net, Terms of Service [on-line:] https://www.fanfiction.net/tos/ [25.04.2018]. Kampania „Dziecko w Sieci”, Fundacja Dzieci Niczyje, 2004. LiveJournal.com [on-line:] https://www.livejournal.com/ [25.04.2018]. Romano A., Chinese authorities are arresting writers of slash fanfiction [on-line:] https:// www.dailydot.com/parsec/in-china-20-people-women-arrested-for-writing-slash/ [25.04.108]. Tumblr.com [on-line:] https://tumblr.com [25.04.2018]. warlock24, [bardziej w Polsce niż na świecie…] [on-line:] http://www.startrek.pl/fo- rum/index.php?action=vthread&forum=1&topic=1858 [25.04.2018]. Zasady forum [on-line:] http://forum.mirriel.net/app.php/rules / [25.04.2018].

Streszczenie

Przedmiot artykułu stanowi analiza strategii zaangażowania oraz budowania (czy też ukrywania) tożsamości w fanowskiej wspólnocie kobiecej (istniejącej w opozycji do opartego w coraz większym stopniu na jawności i budowaniu kapitału społecznego fandomu zmaskulinizowanego). Strategie owe nie różnią się pomiędzy poszczególny- mi grupami pomimo czasem bardzo odmiennych przedmiotów fanostwa. Podobnie jak fanlistingi czy grupy fanowskie na Facebooku są przedłużeniem modelu wprowa- dzonego przez pierwsze fanziny i letterziny, portale i repozytoria sfeminizowane za sprawą swoich interfejsów i afordancji pozwalają kontynuować wywodzącą się z ko- biecego obiegu zinów tradycję anonimowości. Zakorzeniona jest ona w silnym – choć nie zawsze mającym podstawy – lęku przed ujawnieniem tożsamości fanek, które podejmują się twórczości transgresywnej.

105 Agnieszka Urbańczyk

Summary

Namelessness and Isolation. Fangirls’ Anonymity From Fanzines to New Media

This paper examines female fan community as opposed to male-dominated fandom that more and more relies on transparency and creation of social capital. Female strat- egies of engagement and establishment (or concealment) of identity do not vary be- tween particular groups even though the object of their fannish behavior may differ. Just as fanlistings or Facebook fan groups are an extension of the model established in first fanzines and letterzines, female-dominated portals and repositories, due to their interfaces and affordances, allow to continue the tradition of anonymity rooted in fe- male zines. The tradition is based on a strong – though not always justified – fear of exposure that female fans experience because of the transgressive nature of their work. Gabriel Bednarz Problem istnienia rzeczywistości pośrednich w teorii wielości rzeczywistości Leona Chwistka Instytut Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego

Wstęp

Natura rzeczywistości pośrednich w ramach teorii wielości rzeczywistości Leona Chwistka, polskiego malarza, matematyka, filozofa i teoretyka sztuki, stanowi główny temat mojego artykułu. Zagadnienie to nie doczekało się jeszcze pogłębionego opra- cowania, niemniej wstępne nakreślenie problemu można znaleźć w moim poprzed- nim tekście, w którym omawiam tezę o obustronnej odpowiedniości między typami malarstwa a rzeczywistościami, bronioną przez Chwistka w pracy Wielość rzeczywi- stości w sztuce1. Teza ta głosi, że (T) „różnice pomiędzy typami malarstwa odpowia- dają ściśle różnicom pomiędzy typami rzeczywistości”2. „Obustronna odpowiedniość” oznacza, że nie tylko każdej rzeczywistości odpowiada jeden typ malarstwa, ale i od- wrotnie – każdemu typowi malarstwa odpowiada jedna rzeczywistość. Przypomnij- my, że czterema typami malarstwa są według Chwistka: prymitywizm, naturalizm, impresjonizm, futuryzm (nowa sztuka). Prymitywizmowi odpowiada rzeczywistość rzeczy (praktyczna, codzienna), naturalizmowi – rzeczywistość fizykalna, impresjo- nizmowi – rzeczywistość wrażeń, a futuryzmowi – rzeczywistość wyobrażeń. Rzecz w tym, że oprócz tego Chwistek wyróżnia także w malarstwie typy pośrednie. Jeżeli zaś wspomniana odpowiedniość jest obustronna, to typom pośrednim powinny od- powiadać rzeczywistości, które w niniejszym tekście określiłem jako rzeczywistości pośrednie. Z uwagi na brak miejsca i temat artykułu nie angażuję się w rozbudowaną

1 Por. G. Bednarz, Analiza krytyczna podstaw teorii wielości rzeczywistości Leona Chwistka, „Estetyka i Krytyka” 2017, nr 1, ss. 25–38. 2 L. Chwistek, Wielość rzeczywistości w sztuce [w:] idem, Wybór pism estetycznych, Kraków 2004, s. 3. 107 Gabriel Bednarz dyskusję aksjomatów teorii wielości rzeczywistości. Z konieczności jednak przed- stawiam wspomniane aksjomaty poniżej według współczesnego opracowania Piotra Surmy, ponieważ treść kilku z nich będzie potrzebna do wskazania pewnych zagad- nień, o których szerzej piszę dalej.

1. x (bx ix) (każdy przedmiot, jeśli jest dany bezpośrednio, to jest rzeczywisty), ∀ → 2. x (wx ix) (każdy przedmiot, jeśli jest widzialny, to jest rzeczywisty), ∀ → 3a. x (ix wx bx) (każdy przedmiot, jeśli jest rzeczywisty, to jest widzialny lub dany bezpo- średnio),∀ → ∨

3b. x [(~wx ~bx) ix] (pewne przedmioty rzeczywiste nie są widzialne ani dane bezpośred- nio),∃ ∧ ∧

4a. x (wx wjx) (każdy przedmiot jest widzialny wtw, gdy jest widzialny na jawie), ∀ ≡ 4b. x ~(wx wjx) (dla pewnych przedmiotów nieprawdą jest, że są one widzialne wtw, gdy są widzialne∃ na≡ jawie),

4c. x (wx wnx) (każdy przedmiot jest widzialny wtw, gdy jest widzialny w warunkach nor- malnych),∀ ≡

4d. x ~(wx wnx) (dla pewnych przedmiotów nieprawdą jest, że są one widzialne wtw, gdy są widzialne∃ w warunkach≡ normalnych),

5a. x [ y (x y iy) ix] (każda część przedmiotu rzeczywistego jest rzeczywista), ∀ ∃ ⊂ ∧ → 5b. x [ y (y x iy) ix] (każdy przedmiot, którego część jest rzeczywista, jest rzeczywisty)3. ∀ ∃ ⊂ ∧ → Rzeczywistość rzeczy tworzą aksjomaty 1, 2, 3b, 4a, 4c, 5a, 5b; rzeczywistość fizykal- ną – 1, 2, 3b, 4a, 4d, 5a, 5b; rzeczywistość wrażeń – 1, 2, 3a, 4a, 4d; rzeczywistość wyobra- żeń – 1, 2, 3a, 4b, 4d. Niniejszy artykuł dzięki przedstawieniu sposobów istnienia rzeczywistości pośred- nich ma pokazać, że po pierwsze istnieją w systemie Chwistka luki, które można uzupeł- nić, opierając się na jego założeniach, a po drugie typy pośrednie w malarstwie i rzeźbie, uzyskując swoje ontologiczne ugruntowanie w postaci rzeczywistości pośrednich, stano- wią uzupełnienie typów głównych w sztuce, a przez to w estetyce Chwistka możliwe jest odzwierciedlenie okresów głównych i okresów przejściowych w historii sztuki.

3 P. Surma, Teoria wielości rzeczywistości Leona Chwistka, „Rocznik Historii Filozofii Polskiej” 2013, nr 6, ss. 92–93. 108 MASKA 39/2018

Typy pośrednie w malarstwie

Na wyróżnienie typów pośrednich w malarstwie wskazują rozważania Chwistka w cytowanej pracy Wielość rzeczywistości w sztuce (1918):

Barok, rokoko i empire można uważać za prymitywizm rozwinięty na wzorach realizmu. […] Te twory dwoiste należałoby zaliczyć może do osobnego typu malarskiego, będącego przejściem od realizmu do prymitywizmu. Takie typy przejściowe można by wykazać także pomiędzy innymi typami zasadniczymi. Tak np. Cézanne byłby może przejściem od impresjonizmu do futuryzmu, Manet przejściem od realizmu do impresjonizmu, Tycjana można by wówczas zaliczyć do typu przejściowego od prymitywizmu do realizmu, nowożytny Salon paryski byłby przejściem od im- presjonizmu do realizmu itd.4

Chwistek, pisząc o impresjonizmie, dodaje uwagę o neoimpresjonizmie, która jest również istotna dla mojego wywodu: „[p]owstał typ dwoisty, stojący na pograniczu prymitywizmu i impresjonizmu, który objęto nazwą neoimpresjonizmu”5. Powyższe fragmenty wykazują, że Chwistek zdawał sobie sprawę z ograniczeń swojej teorii wielości rzeczywistości w sztuce. Teoria ta wprowadza sztywny podział na cztery typy w malarstwie, tymczasem w historii istniały płynne przejścia mię- dzy stylami w sztuce. Zwraca na to uwagę Kazimierz Błeszyński w artykule Filozo- fia a nowinki w sztuce, stawiając Chwistkowi zarzut pominięcia tych przejść między stylami w sztuce6. Ów zarzut jest niesłuszny, ponieważ pomija fakt wzmiankowania przez Chwistka typów pośrednich (przejściowych) w malarstwie, przez które jego teoria sztuki lepiej odzwierciedla jej historię. Możemy przyjąć, że jeśli da się wyróżnić cztery typy bazowe, to typów pośrednich będzie sześć. Istnieją więc typy pośrednie pomiędzy (1) prymitywizmem a natura- lizmem, (2) prymitywizmem a impresjonizmem, (3) prymitywizmem a futuryzmem, (4) naturalizmem a impresjonizmem, (5) naturalizmem a futuryzmem, (6) impresjo- nizmem a futuryzmem. Zakładam, że relacja pośredniczenia między typami bazo- wymi jest symetryczna, stąd logicznie nie różnią się od siebie na przykład typ (5) i jego odwrotność (typ pośredni między futuryzmem a naturalizmem). Widać więc, że istnienie rzeczywistości pośrednich znajduje swoje potwierdzenie w myśli samego Chwistka, choć zostały one przez niego pominięte, przez co mogły przez niektórych badaczy zostać uznane za nieistniejące.

4 L. Chwistek, Wielość rzeczywistości…, ss. 12, 14. 5 Ibidem, s. 15. 6 Por. K. Błeszyński, Filozofia a nowinki w sztuce, „Przegląd Warszawski” 1922, nr 15, ss. 328–329. 109 Gabriel Bednarz

Rzeczywistości pośrednie

Jak wspomniałem, Chwistek rozróżnia cztery rzeczywistości (sfery ontologiczne): rze- czywistość rzeczy, rzeczywistość fizykalną, rzeczywistość wrażeń i rzeczywistość wy- obrażeń (wizjonerów). Z tego faktu i treści poprzedniego paragrafu oraz tezy (T) wy- nika, że istnieje sześć rzeczywistości pośrednich. Do kwestii ich natury wrócę w dalszej części tekstu, teraz przejdę do omówienia koncepcji samego pojęcia rzeczywistości. Zawieszam tymczasowo interpretację pojęcia rzeczywistości, zgodnie z którą rze- czywistość jest typem doświadczenia7. Interpretacja ta może być uznana za trywialną bądź niepłodną badawczo oraz niezgodną z treścią Wielości rzeczywistości. W tej pracy Chwistek aksjomatyzuje poszczególne rzeczywistości i pisze o nich jako o sferach, przez które wyznaczające je aksjomaty są prawdziwe. Przyjmuję zatem interpreta- cję pojęcia „rzeczywistość”, którą zaproponowała Teresa Kostyrko w książce Leona Chwistka filozofia sztuki8. Choć w latach dwudziestych XX wieku nie istniała jeszcze formalna teoria modeli, to Chwistek zdaniem Kostyrko pisze o rzeczywistościach tak, jakby były modelami semantycznymi. Ważne dla nas będą przede wszystkim ele- menty uniwersów tych modeli/rzeczywistości. Kostyrko interpretuje rzeczywistość jako model właściwy, to znaczy taki, w którym elementy uniwersum są tej natury, którą zakłada nazwa danej rzeczywistości. Stąd rzeczywistość rzeczy jest modelem właściwym, w którego uniwersum są po prostu rzeczy, a rzeczywistość wyobrażeń jest modelem właściwym, w którego uniwersum znajdują się obiekty będące wyobra- żeniami, i tak dalej. Widać więc, że interpretacja Kostyrko jest formalna i może być uważana za anachroniczną albo też za dowartościowującą teorię Chwistka (Chwistek jako jeden z prekursorów myślenia w kategoriach teorii i modeli), co nie zmienia faktu, że można ją uznać za płodną badawczo, ponieważ daje możliwość stosowania operacji logicznych na rzeczywistościach jako modelach semantycznych. Takie operacje częściowo zastosowałem w przywoływanym już artykule9. Pokaza- łem w nim, że możliwe jest podanie aksjomatów dla omawianych tutaj rzeczywistości pośrednich. Pewne z nich posiadają takie same listy aksjomatów, ale nie oznacza to jeszcze, że rzeczywistości pośrednich jest mniej niż sześć, ponieważ według przyjętej interpretacji Kostyrko rzeczywistość jest modelem właściwym, zatem elementy po- siadają swoją specyfikę i rzeczywistości są odrębnymi bytami. Wszystkie są bowiem, tak jak rzeczywistości podstawowe, modelami właściwymi w znaczeniu wyżej poda- nym. Warto jeszcze dla porządku wymienić rzeczywistości przejściowe, kształtujące się odpowiednio pomiędzy: (1’) rzeczywistością rzeczy a rzeczywistością fizykalną,

7 Por. K. Chrobak, Niejedna rzeczywistość, Kraków 2004, s. 62. 8 Por. T. Kostyrko, Leona Chwistka filozofia sztuki, Warszawa 1995, ss. 46–59. 9 Por. G. Bednarz, op. cit., ss. 33–34. 110 MASKA 39/2018

(2’) rzeczywistością rzeczy a rzeczywistością wrażeń, (3’) rzeczywistością rzeczy a rze- czywistością wyobrażeń, (4’) rzeczywistością fizykalną a rzeczywistością wrażeń, (5’) rzeczywistością fizykalną a rzeczywistością wyobrażeń, (6’) rzeczywistością wrażeń a rzeczywistością wyobrażeń. Przypomnijmy, że powyższe rzeczywistości powstały na mocy po pierwsze twier- dzenia (T) obecnego w literaturze podmiotu i stanowiącego podstawę całej teorii wielości rzeczywistości w sztuce, a po drugie wskazania na istnienie typów pośred- nich w malarstwie. (T) stosuje się bowiem do każdej rzeczywistości, w tym także do rzeczywistości pośrednich. Zatem musi istnieć sześć rzeczywistości pośrednich na podstawie przyjęcia czterech rzeczywistości bazowych. Wszystkie rzeczywistości pośrednie są w relacji wzajemnej odpowiedniości z typami pośrednimi w malarstwie, mimo to rzeczywistości pośrednie zostały pominięte przez Chwistka w jego teorii wielości rzeczywistości. Tytułowy problem pozostaje, ponieważ należy jeszcze zbadać spójność koncepcji rzeczywistości pośrednich w kontekście przedstawionych aksjo- matów teorii wielości rzeczywistości.

Nieistniejące rzeczywistości pośrednie

Na podstawie powyższych rozważań wynika, że rzeczywistości pośrednie mogą być włączone do teorii wielości rzeczywistości Chwistka. Powstają jednak zasadnicze problemy z nimi związane. Na mocy interpretacji Kostyrko musimy uznać, że rzeczywistości pośrednie są modelami właściwymi. To z kolei oznacza, że w uniwersach rzeczywistości pośred- nich znajdują się elementy, których natura zgodna jest z nazwami tych rzeczywistości. Ale ich nazwy są dwuczłonowe (na przykład w przypadku rzeczywistości pośredniej miedzy rzeczywistością rzeczy a rzeczywistością wrażeń). Jak zatem rozumieć naturę domniemanych obiektów w uniwersach rzeczywistości pośrednich? Wydaje się, że można odpowiedzieć na to pytanie dwojako. Pierwszy sposób rozumienia, jaki się narzuca, jest następujący: elementy uniwer- sów rzeczywistości pośrednich można pojmować jako pewne złożenia. Skoro natura tych elementów powinna być taka, jaką sugerują nazwy rzeczywistości pośrednich, to sprawdźmy, jak rzecz się ma na wybranym przykładzie. Weźmy (1’): rzeczywistość pośrednią między rzeczywistością rzeczy a rzeczywistością fizykalną. Wydaje się, że elementy uniwersum rzeczywistości (1’), która na mocy (T) odpowiada typowi (1) w malarstwie, są złożeniami, które noszą cechy zarówno obiektów rzeczywistości rze- czy (1, 2, 3b, 4a, 4c, 5a, 5b), jak i rzeczywistości fizykalnej (1, 2, 3b, 4a, 4d, 5a, 5b). Widzi- my jednak, że wśród własności, które muszą posiadać takie obiekty, znajdują się cechy sprzeczne 4c i 4d. Zazwyczaj jednak nie uznaje się własności sprzecznych, ale nie zna-

111 Gabriel Bednarz czy to, że musimy uznać rzeczywistości pośrednie za nieistniejące. Możemy bowiem przyjąć, że rzeczywistości istnieją w czasie, a zatem wykluczyć tylko sytuacje, w któ- rych ten sam obiekt posiada dwie sprzeczne własności w chwili t. Musielibyśmy roz- szerzyć nasz język teorii wielości rzeczywistości (pośrednich) o operatory temporalne i mówić właśnie o sprzeczności, względnie niesprzeczności, w oznaczonych chwilach. Rozpatrzmy jeszcze jeden przypadek, czyli (4’): rzeczywistość pośrednią między rzeczywistością fizykalną a rzeczywistością wrażeń. Do tej rzeczywistości pośredniej należałyby obiekty, które spełniają następujące aksjomaty: 1, 2, 3b, 4a, 4d, 5a, 5b (aksjo- maty rzeczywistości fizykalnej) oraz 1, 2, 3a, 4a, 4d (aksjomaty rzeczywistości wrażeń). Przykład wybrałem po to, aby pokazać istotną sprzeczność na płaszczyźnie aksjomatów 3a i 3b. Są to aksjomaty, które są charakterystyczne odpowiednio dla dwóch fenomena- lizmów i dla dwóch realizmów. Aksjomat 3a wyznacza fenomenalizm rzeczywistości wrażeń i fenomenalizm rzeczywistości wyobrażeń, natomiast aksjomat 3b wyznacza realizm rzeczywistości rzeczy (codziennej) i realizm rzeczywistości fizykalnej (nauko- wej). Dla osób nieuznających obiektów o własnościach sprzecznych taka rzeczywistość pośrednia jak (4’) nie może istnieć. Ale dla osób, które nie uznają istnienia obiektów posiadających tylko w tej samej chwili własności sprzeczne, taka rzeczywistość po- średnia jak (4’) może istnieć. Należy tylko zrozumieć, co miałoby oznaczać, że obiekty znajdujące się w uniwersum (4’) istnieją w czasie i są złożeniami o własnościach na przykład 3a i 3b – a więc że obiekty te mogłyby zmieniać swoje własności w czasie. Przypadek posiadania przez obiekt własności 3a i 3b w różnych chwilach jest z jeszcze jednego powodu interesujący. Skoro 3a i 3b wyznaczają kolejno fenomena- lizm(y) i realizm(y), zmiana własności na przykład 3a pewnego obiektu na własność 3b oznacza przejście od postrzegania fenomenalistycznego tego obiektu przez pod- miot do postrzegania realistycznego. Chwistek nazywa takie przejście doświadcze- niem metafizycznym, które oznacza przejście od przebywania w jednej rzeczywistości do przebywania w innej. Ale Chwistek nie wiąże doświadczenia metafizycznego ani z możliwością istnienia rzeczywistości pośrednich, ani z koniecznością istnienia każ- dej rzeczywistości (pośredniej, ale także bazowej) w czasie, dlatego przedstawione tutaj koncepcje rzeczywistości pośrednich oraz uczasowienia rzeczywistości w ogóle stanowią oryginalny wkład do wiedzy o teorii wielości rzeczywistości. Widzimy bo- wiem w ten sposób drugi (oprócz wzmiankowanego wyżej cytatu z Wielości rzeczy- wistości w sztuce) i nowy dla literatury przedmiotu powód wprowadzenia do teorii Chwistka rzeczywistości pośrednich istniejących w czasie: są one konieczne do wy- jaśnienia doświadczeń metafizycznych (również czasowych – jako przejść), których istnienie przyjmuje Chwistek. Artykuł, w którym podniosłem kwestię istnienia rzeczywistości pośrednich, po- mija wątek istnienia rzeczywistości w czasie. Nie ma w nim wzmianki o uczasowieniu

112 MASKA 39/2018 rzeczywistości pośrednich, ale o wyznaczaniu w specyficzny sposób ich aksjomatów. Wedle jego zamysłu, aby utworzyć aksjomatykę rzeczywistości pośredniej, powinni- śmy wziąć najpierw część wspólną aksjomatyk dwóch rzeczywistości bazowych, a na- stępnie do tej części wspólnej dodać, o ile to jest możliwe, aksjomaty egzystencjalne z listy Chwistka tak, aby spełniony był warunek mówiący, że dla każdego modelu (tutaj: rzeczywistości) i dla każdego zdania p model ten spełnia p albo ~p. Popatrzmy na przykład (4’): część wspólna to oczywiście aksjomaty 1, 2, 4a, 4d, ale brakuje w niej rozstrzygnięcia odnośnie do obecności w niej aksjomatu 3a (p) czy też 3b (~p). Ak- ceptując regułę, według której powinniśmy do naszej listy aksjomatów będącą częścią wspólną dołączyć zdanie egzystencjalne, które dostępne jest nam na liście wypisanych przez Chwistka aksjomatów, wybieramy oczywiście zdanie 3b, w związku z czym na- sza lista aksjomatów rzeczywistości pośredniej (4’) między rzeczywistością fizykalną a rzeczywistością wrażeń wygląda następująco: 1, 2, 3b, 4a, 4d. Wadliwość zaproponowanej przeze mnie metody polega na tym, że nie zdaje ona sprawy z konsekwencji zaakceptowania interpretacji Kostyrko, mianowicie fragmentu tej interpretacji, w którym mówi się o znaczeniu modelu właściwego jako rzeczywi- stości i naturze jego elementów. Aksjomatyka rzeczywistości (4’) poza nieobecnością aksjomatów 5a i 5b nie różni się niczym od aksjomatyki rzeczywistości fizykalnej – niczym, co mogłoby wskazywać na odmienną naturę elementów uniwersum rzeczy- wistości (4’) od natury elementów uniwersum rzeczywistości fizykalnej (atomy). Koncepcja uczasowienia rzeczywistości pośrednich zdaje sprawę z natury elemen- tów tych rzeczywistości. Według niej należą do nich elementy, które mają zmienną w czasie naturę, przy czym zmienność ta zachodzi pomiędzy dwoma naturami wy- znaczonymi przez sprzeczne własności. W wypadku rzeczywistości (4’) jej obiekty mają dwoistą (w czasie, nigdy jednocześnie) naturę: mogą one zmieniać swoje atrybu- ty od własności 3a do 3b lub odwrotnie, a zatem raz mogą być wyłącznie danymi bez- pośrednio obrazami, aby potem stać się obiektami mającymi cechę 3b, czyli obiekta- mi, których istnienie nie musi być zagwarantowane przez bezpośrednią ich percepcję. Natura tych obiektów jest zatem bliżej określona niż wtedy, gdy tylko ustanawiamy pewną aksjomatykę i pomijamy konieczność przyjęcia czasowego charakteru rzeczy- wistości pośrednich. Drugi sposób rozumienia charakteru elementów rzeczywistości pośrednich pole- ga na przyjęciu, że istnieją w uniwersach rzeczywistości pośrednich między rzeczywi- stością A a rzeczywistością B elementy, z których jedne mają tylko naturę elementów rzeczywistości A, inne natomiast mają tylko naturę elementów rzeczywistości B. Nie ma tutaj mowy o elementach jako złożeniach cech sprzecznych. Prześledźmy i zba- dajmy tę regułę na przykładzie. Weźmy rzeczywistość (3’). Do jej uniwersum nale- żałyby zarówno rzeczy, jak i wyobrażenia. Jakie aksjomaty musiałaby spełniać taka

113 Gabriel Bednarz rzeczywistość, aby uznać jej istnienie? Oczywiście nie mogłaby spełniać aksjomatów, które są uniwersalne i zarazem nie tworzą części wspólnej aksjomatyk rzeczywistości bazowych. Rzeczywistość rzeczy spełnia aksjomaty 1, 2, 3b, 4a, 4c, 5a, 5b, a rzeczywi- stość wyobrażeń – 1, 2, 3a, 4b, 4d. Konflikt (sprzeczność) zachodzi między parami 3a, 3b; 4a, 4b; 4c, 4d. Rzeczywistość (3’) według naszego obecnego rozumienia powinna zawierać zarówno rzeczy, jak i wyobrażenia. Nie byłoby tak, gdyby zawierała na swojej liście aksjomatów zdanie uniwersalne, na przykład 3a czy 4a (3a wyklucza obecność elementów niebezpośrednio danych, a 4a wyklucza obecność wyobrażeń, na przykład pochodzących ze snów). Wynika z tego, że dla naszego drugiego sposobu rozumienia natury elementów rzeczywistości pośrednich metoda ustanawiania aksjomatów dla tych rzeczywistości, o której wspomniałem wcześniej, jest odpowiednia, ponieważ dla rzeczywistości (3’) według tej metody powstanie następująca aksjomatyka: 1, 2, 3b, 4b, 4d (podobnie stanie się dla pozostałych aksjomatyk rzeczywistości pośrednich). Oznacza to, że wybraliśmy ostatecznie zdania egzystencjalne 3b, 4b, 4d, które nie przeszkadzają współistnieniu ze sobą zarówno rzeczy, jak i wyobrażeń (zakładając, że w uniwersum rzeczywistości (3’) istnieje co najmniej jeden element z rzeczywistości rzeczy oraz co najmniej jeden element z rzeczywistości wyobrażeń).

Interpretacja Karola Chrobaka

Na początku części Rzeczywistości pośrednie zaznaczyłem, że odrzucam interpretację zaproponowaną przez Chrobaka na rzecz interpretacji Kostyrko. Rzeczywistość jest dla Chrobaka typem doświadczenia, a nie modelem semantycznym, który spełnia pewne aksjomaty. Chrobak opiera swoją interpretację głównie na rozprawie Chwistka pod tytułem Sens i rzeczywistość10. W tej części artykułu przyjmę roboczo interpretację Chrobaka, aby sprawdzić jej konsekwencje dla idei rzeczywistości pośrednich. Wydaje się, że w przypadku interpretacji Chrobaka nie musimy brać pod uwagę logicznej zasady sprzeczności11, ponieważ nie mamy w tej interpretacji do czynienia ze ścisłym i logicznym związkiem rzeczywistości (teraz: typu doświadczenia) z aksjoma- tami. Taki związek mógłby istnieć, jeśli interpretowalibyśmy rzeczywistość jako mo- del semantyczny. Gdybyśmy rozumieli naturę elementów rzeczywistości pośrednich na sposób pierwszy (wskazany w sekcji Nieistniejące rzeczywistości pośrednie), a więc gdybyśmy rozumieli te elementy jako złożenia, wówczas nie byłoby konieczności wprowadzania modalności temporalnych. Możemy wręcz powiedzieć, że w rzeczywi- stości pośredniej, na przykład (6’) między rzeczywistością wrażeń a rzeczywistością wyobrażeń, jej elementami są złożenia będące po części wrażeniami, po części wyobra-

10 Por. L. Chwistek, Sens i rzeczywistość, Kraków 2004. 11 Tzn. (tutaj) zasadą, wedle której jeden i ten sam obiekt nie może posiadać sprzecznych własności. 114 MASKA 39/2018

żeniami. Zasada sprzeczności nas nie dotyczy, toteż przechodzimy swobodnie ponad spełnianiem przez te elementy-złożenia własności sprzecznych (konkretnie dla (6’) są to aksjomaty 4a i 4b). Skoro rzeczywistość, w tym rzeczywistość pośrednia, jest tylko doświadczeniem, a nie modelem, to możemy skonceptualizować jej elementy jako – jak w rozważanym przypadku – na przykład złożenia wrażeń i wyobrażeń. Być może są to elementy, których doświadczamy, gdy nasze wrażenia przechodzą w wyobrażenia bądź wizje; możliwa też jest sytuacja odwrotna: są to elementy, których doświadczamy, gdy, budząc się ze snu, zaczynamy odbierać wrażenia pochodzące ze stanu jawy. Na podobnej podstawie – wzięcia w nawias zasady niesprzeczności w ramach przyjętego tutaj rozumienia interpretacji Chrobaka – możemy zrozumieć na sposób drugi (wskazany w sekcji Nieistniejące rzeczywistości pośrednie) naturę rzeczywisto- ści pośrednich. Według tego drugiego rozumienia w rzeczywistościach pośrednich między rzeczywistością A i B znajdują się zarówno elementy rzeczywistości A, jak i elementy rzeczywistości B. Ale przyjęliśmy interpretację rzeczywistości jako typu doświadczenia, w związku z czym do rzeczywistości pośrednich będą po prostu nale- żeć doświadczenia różnych typów. Cztery rzeczywistości bazowe są czterema typami doświadczeń obiektów: jako rzeczy, obiektów nauki (na przykład atomów), wrażeń, wreszcie wyobrażeń. Każdy zbiór doświadczeń szczególnych, w których pewnych obiektów doświadczamy jako na przykład rzeczy, a innych jako na przykład wrażeń, będzie mógł zostać zatem uznany za rzeczywistość pośrednią (2’) przy przyjęciu in- terpretacji Chrobaka.

Wnioski

W niniejszym artykule po pierwsze, podjęto próbę uzasadnienia przyjęcia istnienia rze- czywistości pośrednich. Po drugie, pokazano dwa sposoby rozumienia natury elemen- tów znajdujących się w uniwersach rzeczywistości pośrednich. Po trzecie, wykazano, dlaczego przyjęcie rzeczywistości pośrednich pociąga za sobą ich uczasowienie. Stanowi ono bowiem konieczne wyjaśnienie istnienia doświadczeń metafizycznych, które uznaje Chwistek. Wreszcie pokazano pewną korzyść z przyjęcia wyłożonej przez Chrobaka interpretacji pojęcia „rzeczywistość” jako typu doświadczenia – o ile zgodzimy się, że gdy pozostajemy w jej obrębie, bierzemy w nawias zasadę niesprzeczności (niemożli- wość posiadania własności sprzecznych przez ten sam obiekt). Korzyścią tą jest brak konieczności przyjęcia uczasowienia rzeczywistości pośrednich dla wyjaśnienia dwo- istej natury ich elementów. Wymienione wyniki pozwalają lepiej zrozumieć wprowa- dzone przez Chwistka pojęcia: doświadczenia metafizycznego oraz typu pośredniego w malarstwie. Ten ostatni znajduje swoje ontologiczne uzasadnienie – zgodnie z tezą Chwistka o odpowiedniości między typami w malarstwie a rzeczywistościami.

115 Gabriel Bednarz

Bibliografia

Błeszyński K., Filozofia a nowinki w sztuce, „Przegląd Warszawski” 1922, nr 15. Bożek H., Teoria wielości rzeczywistości Leona Chwistka. Rys krytyczny, „Argument” 2014, nr 2. Chrobak K., Niejedna rzeczywistość. Racjonalizm krytyczny Leona Chwistka, Kraków 2004. Chwistek L. Sens i rzeczywistość, Kraków 2004. Chwistek L., Granice nauki, Warszawa 1935. Chwistek L., Pisma filozoficzne i logiczne, red. K. Pasenkiewicz, t. 1, Warszawa 1961, t. 2, Warszawa 1963. Chwistek L., Trzy odczyty odnoszące się do pojęcia istnienia, „Przegląd Filozoficzny” 1917, nr 2–4. Chwistek L., Wielość rzeczywistości w sztuce i inne szkice literackie, red. K. Estreicher, Warszawa 1960. Chwistek L., Wybór pism estetycznych, Kraków 2004. Chwistek L., Zagadnienia kultury duchowej w Polsce, Warszawa 1933. Chwistek L., Zastosowanie metody konstrukcyjnej do teorii poznania (Dalszy ciąg dysku- sji w sprawie Wielości rzeczywistości), „Przegląd Filozoficzny” 1923, nr 3–4. Jadacki J. J., Leona Chwistka poglądy na sztukę, „Studia Estetyczne” 1973, t. 10. Jadacki J. J., O poglądach filozoficznych Leona Chwistka, „Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej” 1986, seria I, z. 1. Jadacki J. J., O poglądach Leona Chwistka na język, „Studia Semiotyczne” 1983, nr 13. Kostyrko T., Interpretacja koncepcji „Wielości rzeczywistości”, „Studia Metodologiczne” 1968, nr 6. Kostyrko T., Leona Chwistka filozofia sztuki, Warszawa 1995. Pasenkiewicz K., Analiza i krytyka teorii wielości rzeczywistości Leona Chwistka, „Stu- dia Filozoficzne” 1962, nr 1. Pasenkiewicz K., Pierwsze systemy semantyki Leona Chwistka, „Zeszyty Naukowe UJ” 1961, t. 38. Surma P., Teoria wielości rzeczywistości Leona Chwistka, „Rocznik Historii Filozofii Polskiej” 2013, nr 6.

116 MASKA 39/2018

Streszczenie

Celem tekstu jest uzasadnienie istnienia rzeczywistości pośrednich w teorii Leona Chwistka. Cel ten zrealizowany został przy pomocy logicznej analizy literatury. Wy- daje się, że istnienie rzeczywistości pośrednich zostało przez Chwistka pominięte. W artykule pokazano, dlaczego ich istnienie w czasie jest konieczne do wyjaśnienia doświadczenia metafizycznego.

Summary

The Problem of Existence of Intermediate Realities in the Leon Chwistek’s Plurality of Realities

The purpose of the article is to justify the existence of intermediate realities in Chwi- stek’s theory. I realize that purpose by means of logical analysis of literature. It seems that the existence of intermediate realities was omitted by Chwistek. In my article I show why their existence in time is necessary to explain the metaphysical experience.

Błażej Mzyk Fakty i sensy. O niedookreśleniu rzeczywistości Uniwersytet Jagielloński

Rzeczywistość jest niczym utwór literacki – ta intuicja, wyrażana niejednokrotnie na przestrzeni dziejów w literaturze, domaga się uzupełnienia o refleksję filozoficzną. Okazją do podjęcia tego tematu jest zbliżająca się pięćdziesiąta rocznica śmierci Ro- mana Ingardena, w którego dorobku filozoficznym poczesne miejsce zajmują badania nad budową literackiego dzieła sztuki. Należy zatem potraktować przeprowadzone w niniejszym artykule rozumowanie jako kontynuację i rozszerzenie estetyczno-me- tafizycznej myśli tego filozofa, a także jako uzupełnienie jej o perspektywę antropo- logiczną. Uzasadnię bowiem, iż można rozszerzyć pojęcie opisanej przez Ingardena kategorii niedookreśloności świata literackiego również na rzeczywistość obiektyw- ną, czyli fakty. Podobnie jak czytelnik dookreśla wstępnie ustrukturyzowany świat przedstawiony w utworze literackim, tak konkretny człowiek dookreśla otaczającą go rzeczywistość, której strukturę stanowią fakty, nadając im sens i w ten sposób tworząc własny świat partykularny. Ingarden wyróżnia cztery ontologiczne warstwy dzieła literackiego: brzmienia słowne, znaczenia, przedmioty przedstawione oraz wyglądy uschematyzowane. Cały utwór literacki jest tworem schematycznym. Oznacza to, że jego odbiorca podczas czytania dokonuje aktu konkretyzacji miejsc niedookreślenia, które są zawarte szcze- gólnie w warstwie przedmiotów przedstawionych i warstwie wyglądów1. Zarysuję owe dwie warstwy oraz akt ich dookreślania przez czytelnika jako punkt wyjścia ni- niejszych rozważań. Literackie dzieło sztuki jest przedmiotem intencjonalnym świadomości auto- ra. Podobnie należy traktować przedmioty przedstawione, które są tworzone przez

1 Por. R. Ingarden, Formy poznawania dzieła literackiego, „Pamiętnik Literacki” 1936, z. 1, s. 165. 119 Błażej Mzyk intencje zawarte w jednostkach znaczeniowych (są „nazwowo zaprojektowane”)2. Przedmioty przedstawione tworzą zwartą całość – nie stanowią obcych i odizo- lowanych jednostek, lecz łączą się w nadrzędną instancję świata przedstawionego, a właściwie w pewien jego wycinek. Ingarden posługuje się metaforą stożka świa- tła, który wydobywa i ukazuje uwadze czytelnika jedynie fragment tła. Jego istnienie jest domniemane, ale mimo to narzuca się świadomości z całą radykalnością. Przy- kładowo, choć przedstawiony został jedynie sam gabinet księcia, oczywistym jest, iż mieści się on w pałacu, co wszakże nie musi być przez autora wyartykułowane. To, iż tło nie jest ujęte explicite w nazwach, nie oznacza jego wyłączenia poza warstwę przedmiotów przedstawionych, ponieważ pozostaje ono „intencjonalnie wytworzone” oraz „werbalnie domniemane”3. Byty przedstawione mogą należeć do bardzo wielu kategorii przedmiotowych – procesów, stanów, zdarzeń, rzeczy, osób itd.4. Ponadto reprezentują one różne sposoby istnienia (jednak przede wszystkim istnienie realne)5. Gdy przedmiot przedstawiony odsyła czytelnika do przedmiotu realnego, dochodzi między nimi do wyraźnego dysonansu. Przedmiot realny jest wszechstronnie i jed- noznacznie dookreślony, co przejawia się w możliwości uchwycenia jego istoty oraz pierwotnej jedności wszystkich cech, z których każda jest bądź cechą indywidualną, bądź ujednostkowieniem cechy ogólnej6. Z kolei przedmiot przedstawiony jest prze- ciwieństwem tej charakterystyki, ponieważ jest formalnie i materialnie ontologicznie niedookreślony. W odniesieniu do jego formy, zarówno gdy zostaje wprowadzony za pomocą jednego słowa (nominalnie, na przykład „stół”), jak i za pomocą pełnych zdań, dochodzi do powstania nieskończonej ilości miejsc niedookreślenia. Z powodu nieskończoności cech zrośniętych w tym przedmiocie, nie można za pomocą skoń- czonego ciągu wyrażeń oddać kompletności ontologicznego bogactwa stołu, wypeł- niając zaledwie kilka miejsc niedookreślenia, na przykład określając stół zaledwie jako żelazny i niewielki7. Podobnie nie sposób wyczerpać materialnego bogactwa treści przedmiotu przedstawionego, podając wyrażenia ogólne – to czytelnik musi dookre- ślić, jaki odcień czerwieni przypisać krzesłu określonemu tylko jako „czerwone”8. Oprócz przedmiotów przedstawionych, istotny wpływ na uschematyzowanie dzieła literackiego wywiera warstwa wyglądów (Ansichten) uschematyzowanych tych

2 Por. idem, O dziele literackim. Badania z pogranicza ontologii, teorii języka i filozofii literatury, tłum. M. Turowicz, Warszawa 1988, ss. 281, 284. 3 Por. ibidem, ss. 282, 284. 4 Por. ibidem, s. 284. 5 Por. ibidem, s. 326. 6 Por. ibidem, ss. 317‒318. 7 Por. ibidem, ss. 319‒321. 8 Por. ibidem, ss. 321‒322. 12 0 MASKA 39/2018 przedmiotów, która przygotowuje ich naoczne przejawianie się9. Kluczowym jest fe- nomenologiczny termin techniczny „wygląd”, określający sposób dania podmiotowi przedmiotu. Wyglądy należy radykalnie odróżnić od przedmiotu, który jest w nim dany10. Stąd zapewne decyzja o podziale na warstwę wyglądów i przedmiotów przed- stawionych w dziele literackim, odpowiadająca dualnej, podmiotowo-przedmiotowej strukturze każdego aktu poznania. W akcie spostrzegania podmiot uchwytuje jedną stronę kuli, podczas gdy jej strona odwrócona i wnętrze pozostają dla niego zakry- te. Kula jednak nadal zachowuje spójność wszystkich swoich właściwości11. W dziele literackim dochodzi do schematyzacji wyglądów – ich schematy zawierają elementy niezbędne do tego, by unaocznić przedmiot z jego własnościami12. Doprowadzanie czytelnika do naoczności jest jedną z głównych funkcji wyglądów13. Schematyzacja polega na zawarciu w utworze miejsc niedookreślenia, które wy- stępują przede wszystkim w dwóch wyżej opisanych warstwach dzieła literackiego. Nawet biorąc pod uwagę cały zbiór zdań w pewnym dziele, czytelnik nie jest w sta- nie stwierdzić wystąpienia danej cechy przedmiotu ani jej braku (jak choćby konkret- nego odcienia włosów Tadeusza w Panu Tadeuszu). Istnienie miejsc niedookreślenia jest w każdym utworze literackim konieczne. Dzieje się tak również dlatego, że tyl- ko niektóre cechy przedmiotów przedstawionych są ważne dla budowy tego dzieła i ewentualnego zainteresowania czytelnika –nie istnieje więc potrzeba informowania go o wszystkim. Wyobrażeniowe wypełnianie miejsc niedookreślenia nosi nazwę kon- kretyzacji oraz dokonuje się najczęściej spontanicznie i nieświadomie podczas lektu- ry14. Samemu procesowi konkretyzacji przyjrzę się jednak dopiero po przeanalizowa- niu analogii między dziełem literackim a faktami i sensami jako składnikami świata. Uważam, iż można z powodzeniem wykazać podobieństwa między przeciw- stawieniem faktów i sensów w fenomenologii Edmunda Husserla a miejsc niedo- określenia i ich konkretyzacji w koncepcji Ingardena. Podobieństwo to jest przede wszystkim funkcjonalne, dotyczy bowiem związku aktów konkretyzacji i nadawania sensu. Choć oczywiście istnieje pewne podobieństwo miejsc niedookreślenia i faktów oraz konkretyzacji i sensów, trzeba przyznać, że o ile sensy i konkretyzacje są przed- miotami intencjonalnymi, to jednak miejsca niedookreślenia i fakty należą do dwóch różnych kategorii bytowych. Miejsca niedookreślenia są bowiem przedmiotami in- tencjonalnymi, natomiast fakty – realnymi.

9 Por. ibidem, s. 326. 10 Por. ibidem, ss. 328‒329. 11 Por. ibidem, s. 330. 12 Por. ibidem, s. 335. 13 Por. ibidem, s. 350. 14 Por. idem, Formy poznawania dzieła…, ss. 176‒177. 121 Błażej Mzyk

Choć Ingarden dostrzegał pokrewieństwo życia człowieka i życia utworu literac- kiego, to jednak nie dokonał transpozycji, którą zamierzam przeprowadzić w tym artykule15. Do poruszanego zagadnienia lepiej pasuje rozwinięta przez Husserla kon- cepcja faktów i sensów, która pojawia się w kontekście przeciwstawienia przedmiotu nauk przyrodniczych i filozoficznych. Ingarden nie rozwinął szerzej problematyki sensów, choć faktami, podobnie jak u jego mistrza, zajmują się nauki szczegółowe i metafizyka16. Sensy u Ingardena pojawiają się raczej w związku z sensami zdań w utworze literackim jako bycie intencjonalnym, niż w odniesieniu do aktu nadawa- nia ich faktom. Pomimo tego warto odnotować jego zwrócenie uwagi na intencjonal- ny sposób istnienia sensów17. W pierwszym tomie Idei czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii Husser- la znajdujemy wyraźne przeciwstawienie faktu jako przedmiotu psychologii i nauk doświadczalnych oraz istoty jako przedmiotu zainteresowania fenomenologii18. Fakt wiąże się z przypadkowością i jest indywidualnie występującą realnością. Zachodzi w określonym miejscu i ma konkretną postać fizyczną19. Istota z kolei stanowi przed- miot specyficznego rodzaju, dany w naoczności istotnościowej20. Może ona jednak wtórnie funkcjonować niezależnie od niej, na przykład w akcie przypominania czy wyobrażania. Stąd nie pociąga za sobą uznania w bycie żadnego faktu21. Wesenschau (naoczność istotnościowa) jest nie tylko aktem myśli, ale procesem podobnym do do- świadczenia zmysłowego. Doświadczenia rozumianego w szerokim znaczeniu, które umożliwia bezpośrednie i aprioryczne poznanie istoty22. Sądzę, iż fakt można trakto- wać jako egzemplifikację (ujednostkowienie) stałej istoty23 Również w Ideach… zostaje wprowadzone pojęcie nadawania sensu, które swo- je rozwinięcie znajdzie dopiero u późnego Husserla. Sensy są związane z realnością, która dzięki nim istnieje, choć autor zaznacza, iż nie powinno pociągać to za sobą su- biektywnego idealizmu. Ich nadawanie związane jest z określonymi związkami abso- lutnej czystej świadomości24. Na uwagę zasługuje także charakterystyka sensu w od-

15 Por. idem, O dziele literackim…, s. 432. 16 Por. idem, Spór o istnienie świata, t. 1, tłum. D. Gierulanka, Warszawa 1987, s. 43; J. Krokos, Fenomeno- logia Edmunda Husserla, Aleksandra Pfändera, Maxa Schelera, Warszawa 1990, s. 52. 17 Por. R. Ingarden, Spór o istnienie…, s. 91. 18 Por. E. Husserl, Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii, ks. 1, tłum. D. Gierulanka, War- szawa 1975, ss. 7, 15. 19 Por. ibidem, ss. 15‒16. 20 Por. ibidem, ss. 19‒20. 21 Por. ibidem, ss. 23‒24. 22 Por. R. Ingarden, Wstęp do fenomenologii Husserla, tłum. A. Półtawski, Warszawa 1974, ss. 147‒148. 23 Por. J. Krokos, op. cit., s. 33. 24 Por. E. Husserl, op. cit., ss. 170‒171. 12 2 MASKA 39/2018 niesieniu do noematu, czyli przedmiotowego korelatu aktu intencjonalnego25. Treścią każdego noematu jest właśnie sens, który pośredniczy między nim a jego przedmio- tem26. Sądzę, iż w przeciwieństwie do idei, która jest traktowana jako odpowiedź na pytanie o pewne „co” (Washeit)27, sens jest zbiorem określeń związanych z pytaniem „jak”28. Zarówno fakty, jak i sensy należy traktować jako wprawdzie różne od siebie, ale jednak dwa elementy świata naturalnego, który obejmuje „przestrzenno-czasową mnogość rzeczy – a także ludzi i zwierząt, wraz ze mną samym”, jak pisał sam In- garden29. Zależność sensów i faktów jako elementów świata u wczesnego Husserla trafnie oddaje jego wyrażenie: „świat sam cały swój byt posiada jako »sens«, który zakłada absolutną świadomość jako pole [operacji] nadawania sensu”30. Uważam, że określenie „cały swój byt” stanowią fakty, zaś sensy są sposobem ich prezentacji. Husserl rozwija koncepcję faktów i sensów w pracy Kryzys nauk europejskich i fe- nomenologia transcendentalna. „Nauki o samych tylko faktach zredukowały człowieka do samego tylko faktu”, pisze31. Badania naukowe stały się zatem dla niego obojętne, ponieważ nie były sensotwórcze. Nauki o faktach jedynie stwierdzają, ale nie inter- pretują. Zastrzeżenie to dotyczy również nauk humanistycznych, chociaż w przeci- wieństwie do nauk przyrodniczych nie unikają wszelkiego subiektywizowania. Mają jednak u swojej podstawy postulat unikania wszelkiego wartościowania ludzkości i jej wytworów. Fakt określa raczej świat, niż człowieka32. Fakt zawsze jest czymś zatomi- zowanym, częścią, a nie całością. Ponadto jest zawsze czymś jednym. Współczesne nauki mnożyłyby fakty, którymi się zajmują, zamiast docierać do sensu jednolicie ro- zumianej rzeczywistości33. To, co u późnego Husserla transcenduje świat rozumiany jako uniwersum samych tylko faktów, to pytanie o sens. Pytanie jest zawsze językowym wyrazem pewnego problemu. Okazuje się, że tak zwane „pytania ostateczne” dotyczą rozumu odpowie- dzialnego za „problematyzowanie”, którego orzeczenia nadają zagadnieniom pew- ną konieczność i ponadczasowość. W tym kontekście określiłbym sens jako spro- blematyzowane doświadczenie. Spoglądanie od strony faktów jest traktowane jako zewnętrzne34 w przeciwieństwie do sensu związanego z wewnętrzną istotą. Centralne

25 Por. R. Sokolowski, Wprowadzenie do fenomenologii, tłum. M. Rogalski, Kraków 2012, ss. 70‒71. 26 Por. E. Husserl, op. cit., s. 422. 27 Por. R. Ingarden, Wstęp do fenomenologii…, ss. 148‒149. 28 Por. E. Husserl, op. cit., s. 436. 29 Por. R. Ingarden, ibidem, s. 176. 30 E. Husserl, op. cit., s. 171. 31 E. Husserl, Kryzys nauk europejskich i fenomenologia transcendentalna, tłum. S. Walczewska, Kraków 1987, s. 4. 32 Por. ibidem, ss. 3‒4. 33 Por. ibidem, s. 6. 34 Por. ibidem, s. 67. 123 Błażej Mzyk zagadnienie rozumności odsyła nas do trzech wielkich problemów dotyczących sen- su: Boga (rozum absolutny, źródło sensu), nieśmiertelności i wolności35. Jedną z cech bycia faktem stanowi jego naoczność. Jest ona dana zawsze określo- nemu podmiotowi, stąd wydaje się uprawnione wyróżnianie tzw. faktów subiektyw- nych, choć może to brzmieć paradoksalnie. Fakt nie jest intersubiektywnie określany dla wszystkich36. Przy przyjęciu, że fenomen składa się z aspektu przedmiotowego oraz podmiotowego źródła jego sensu, fakt byłby jedynie pierwszym aspektem37. Są- dzę, iż można w związku z tym określić go jako przedmiotowy, natomiast sens jako podmiotowy aspekt (moment) doświadczenia. Po przedstawieniu schematycznego charakteru utworu literackiego u Ingardena oraz różnicy między faktami a sensami u Husserla, przejdę do przeniesienia Ingar- denowskiej procedury wypełniania miejsc niedookreślenia dzieła literackiego na akt nadawania sensów faktom. Należy zacząć od pytania, dlaczego fakt miałby być czymś niedookreślonym. Moim zdaniem ma to miejsce z kilku powodów. Po pierwsze: część jest zawsze nie- dookreślona. Skoro zatem fakt jest częścią, partykularną realnością, zatem zawsze „domaga się” swojego dopełnienia. Po drugie: fakt jest tym, co w naszej bierności przydarza się nam, będąc przedstawionym z narzucającą się realnością. Nawet jeśli byłby on aprioryczną kategorią naszej naoczności, co łagodziłoby nieco ów bierny charakter jego recepcji, nie wyklucza to jego charakteru zobowiązania, do aktywnego nadania mu sensu. W ten sposób można uznawać fakty za elementy z deficytem pod- miotowego zaangażowania poznawczego, który może zostać uzupełniony tylko przez nadanie im sensu. Zatem z pewnością fakt zakłada pewną niedookreśloność. Sądzę, iż niedookreśloność obiektywnej rzeczywistości można wyprowadzić rów- nież z fenomenologicznej różnicy doświadczenia (dania) faktów i sensów. Jeżeli rze- czywistość byłaby już dookreślona, świadomość nie domagałaby się wnoszenia w na- turalność duchowego naddatku. Ponadto w perspektywie intersubiektywnej wszystkie fakty budziłyby jednakowe reakcje, a jednak jest inaczej, gdyż można zaobserwować choćby krańcowo różne doznania osób przyjeżdżających do pewnej miejscowości – dla jednych będzie to miejsce pracy, dla innych powrót do domu rodzinnego. Wska- zuje na to również Helmuth Plessner, który dochodzi do wniosku, iż świadomość wykracza „poza osiągnięty w danym przypadku faktyczny stan wiedzy”38. Ma to miej- sce dzięki dysproporcji między wielkością zakresu tego, o co człowiek pyta, a faktami, które jako odpowiedź nie są w stanie sprostać oczekiwaniom pragnień poznawczych

35 Por. ibidem, ss. 6‒7. 36 Por. ibidem, ss. 23‒24. 37 Por. K. Martel, U podstaw fenomenologii Husserla, Warszawa 1967, s. 161. 38 H. Plessner, Władza a natura ludzka. Esej o antropologii światopoglądu historycznego, tłum. E. Pacz- kowska-Łagowska, Warszawa 1994, s. 50. 124 MASKA 39/2018 człowieka. Ów deficyt, spowodowany przez powierzchowność odpowiedzi udziela- nych przez same tylko fakty, zobowiązuje świadomość do wypełnienia jej sensem39. Również z tej samej różnicy doświadczenia faktów i sensów można wyprowadzić swoisty dowód na realność rzeczywistości analogiczny do tego, który Ingarden wypro- wadza z fenomenologicznej różnicy dania podmiotowi utworu literackiego (bytu inten- cjonalnego) i otaczającej rzeczywistości40. Przyjmijmy, że świat sensów jest intencjonalny i niesamoistny. Przydarzające się nam fakty są różne od sensów. Zatem nie są niesamo- istne i intencjonalne, a więc samoistne i niezależne od świadomości, czyli realne. Co więcej, uznaję za uprawnione używanie Ingardenowskiego terminu technicz- nego „konkretyzacja”, nie tylko w odniesieniu do utworu literackiego, ale również jako „konkretyzacja faktu” poprzez nadanie mu sensu. Jak zatem można dokonać konkrety- zacji faktu analogicznie do uzupełniania miejsc niedookreślenia utworu literackiego? Każda konkretyzacja posiada szczególny charakter, nawet ten sam czytelnik może dotrzeć do różnych konkretyzacji przy kolejnych odczytaniach dzieła41. Po- dobnie każde nadanie sensu faktom, które tworzą świat partykularny konkretnego człowieka, wypływa z całej mnogości doświadczeń wyznaczających jego charakter. Przyjmuję, iż z powodu uwikłania w okoliczności losu nie sposób wskazać dwóch osób, którym można przypisać te same zbiory przeżyć, wyznaczające poprzez ich in- dywidualną historię, ich naturę42. W przeciwnym wypadku musiałyby one, na mocy zasady nieodróżnialności identycznych, być tą samą osobą. Stąd wynika, iż również ich konkretyzacje faktów mają odmienny charakter. Jest to sytuacja analogiczna do konkretyzacji miejsc niedookreślenia utworu literackiego, które są zawsze współwy- znaczane przez określoną sytuację życiową czytelnika, mogącą wpłynąć znacząco na akcent dopełniania wyglądów43. Konkretyzacje są również czasowo uporządkowane. Wyraża się to chociażby w tym, iż kolejne odczytania pewnego utworu mogą pozostawać pod wpływem na- szej pierwszej jego lektury i, o ile utworzona wtedy konkretyzacja była nieadekwatna, negatywnie rzutować na jego następne konkretyzacje44. Podobnie pewne intensywne albo długotrwałe doświadczenia, szczególnie zaistniałe w młodości jako czasie oży- wionego kształtowania trwałych dyspozycji, mogą wyznaczać trwale sensy nadawane w przyszłości pewnym faktom. Przykładowo, ktoś wychowany w majętnej rodzinie

39 Por. ibidem. 40 Por. F. Kobiela, Filozofia czasu Romana Ingardena wobec sporów o zmienność świata, Kraków 2011, s. 83. 41 Por. R. Ingarden, Formy poznawania dzieła…, s. 177. 42 O zależności natury i historii człowieka pisał Wilhelm Dilthey. Por. H. Plessner, Pytanie o conditio humana, tłum. M. Łukasiewicz [w:] idem, Pytanie o conditio humana, tłum. M. Łukasiewicz, Z. Kra- snodębski, A. Załuska, Warszawa 1988, s. 39. 43 Por. R. Ingarden, O dziele literackim…., s. 419. 44 Por. ibidem, ss. 428‒429. 125 Błażej Mzyk może nie przypisywać właściwej wartości pracy. Również w odniesieniu do czasu należy dodać, iż w pewnych jego okresach jesteśmy szczególnie wrażliwi na dane jakości estetyczne, jednocześnie pozostając nieco obojętni na inne, stąd konkretyza- cje utworu powstające w nich są zróżnicowane45. Można to określić jako wpływ tzw. „ducha czasu”. Jest to zjawisko powszechnie znane z historii idei. Przykładem może być oświeceniowe interpretowanie faktów z perspektywy rozumu z jednej strony, po- łączone z bagatelizowaniem sensów nadprzyrodzonych. W tym kontekście można przytoczyć stwierdzenie Elżbiety Paczkowskiej-Łagowskiej, wypływające z myśli Plessnera, iż „[t]o, co zwykliśmy traktować jako ponadczasową jednostkę sensu, ma swoje źródło w dziejowym horyzoncie ludzkiej twórczości”46, choć w obliczu tego, co zostało dotychczas napisane, nie uważam, jakoby była to jednostka ustalona ponad- czasowo, czyli raz na zawsze. Wszystkie konkretyzacje utworu są równouprawnione, o ile tylko pozostają zgodne z jego warstwą znaczeniową47. Również rzeczywistość faktyczna dopuszcza różne sensy. Czym innym może być przejście szlakiem górskim dla poety, poszukującego natchnie- nia, a czym innym dla pracownika wyznaczającego przebieg nowej drogi. Ich rów- nouprawnienie nie wyklucza jednak wartościowania – istnieje możliwość zasłonięcia przez konkretyzacje właściwego dzieła sztuki, nie pozwalająca na odsłonięcie wstępnie w nim wyznaczonych jakości metafizycznych48. Innymi słowy, istnieje dopuszczalny za- kres konkretyzowania tak utworu literackiego, jak i faktów. Niewłaściwą konkretyzacją będzie w opisanej sytuacji nadanie szlakowi górskiemu sensu miejsca składowania od- padów – zatem granica konkretyzacji (sensów) jest wyznaczana przez fakty, które im opowiadają. Można stąd wyprowadzić wniosek, iż fakty są warunkiem sensów oraz są względem nich metafizycznie pierwotne. Pewne sensy mogą być jednak wspólne dla różnych faktów – fenomen „bycia szczególnym” (metafizycznie wyróżnionym) może przysługiwać zarówno instrumentowi z dzieciństwa, jak i ukochanej osobie. Nie możemy obcować z samym dziełem sztuki jako takim, lecz jedynie z jego konkretyzacjami49. Również nie jest możliwe obcowanie z czystymi faktami. Choć są pierwotne metafizycznie, pierwszeństwo epistemologiczne przysługuje sensom. Nawet przyjmując istnienie czystych faktów, trudno o bezpośredni dostęp do nich, gdyż jest on zawsze zapośredniczony przez sens. Taka sytuacja rodzi skojarzenia z pewnym tran- scendentalizmem – sens jest traktowany jako kolejna z kategorii naoczności podmiotu.

45 Por. ibidem, s. 430. 46 E. Paczkowska-Łagowska, O otwartości istoty człowieka i jej konsekwencjach dla uprawiania antropo- logii filozoficznej. Z rozważań O. F. Bollnowa [w:] Spory o naturę człowieka. Józefowi Tischnerowi w 15. rocznicę śmierci, red. J. Jagiełło, Kielce 2015, s. 254. 47 Por. R. Ingarden, Formy poznawania dzieła…, s. 178. 48 Por. idem, O dziele literackim…, s. 420 49 Por. ibidem, s. 415. 12 6 MASKA 39/2018

Należy także zwrócić uwagę na to, iż konkretyzacja charakteryzuje się aktualizacją tylko części możliwości dookreślenia wyglądów przedmiotów przedstawionych. Choć nie jest możliwe wypełnienie wszystkich miejsc niedookreślenia, gdyż wtedy utwór straciłby swój intencjonalny charakter, już częściowe wypełnienie jest doskonalsze od wstępnie określonych schematyzacji50. Zatem zapośredniczenie rzeczywistości po- przez sensy w procesie konstytucji świata nie może być poddawane pejoratywnemu wartościowaniu, lecz przyjmowane z całym twórczym bogactwem tego aktu. Ingarden zwraca ponadto uwagę, iż dla pewnych utworów literackich (arcydzieł) koniecznym staje się wychowanie czytelnika do dokonywania właściwych konkrety- zacji tych dzieł, poprzez przekazywanie kolejnym odbiorcom ich momentów cha- rakterystycznych51. Analogicznie można zaobserwować mechanizm kształtowania wrażliwości w nadawaniu rozbudowanych i głębokich sensów rzeczywistości, który wyraża się w całej mnogości form edukacji. W związku z tymi rozważaniami pojawia się problem, który wyraża pytanie, czy sam człowiek (jego istota) jest faktem, któremu można nadać sens, czy też stałym punktem, nadającym sensy wyłącznie temu, co naprzeciw niego? Antropologia fi- lozoficzna wypracowała dwie możliwe odpowiedzi na to pytanie. Ingarden, jako esencjalista, twierdzi w Sporze o istnienie świata, iż człowiek jest „istotą czynną, która wpływa na własne ukształtowanie” poprzez wybór „życiowo ważnych” sposobów za- chowania się52. Podłożem kształtowania jest element niezmienny w człowieku, który Ingarden nazywa istotą (także rdzeniem), ale który, jak sądzę w związku z porusza- nym zagadnieniem, można określić jako zbiór istotnych faktów, z których najważ- niejszym jest fakt istnienia, a dalszymi fakty wystąpienia własności istotnych. Kolejną konsekwencją obecności tego rdzenia – faktów, jest opowiedzenie się Ingardena prze- ciwko Sartrowskiej pustce, z której człowiek ma się dopiero narodzić53. Uważam, iż z tym stanowiskiem zgodziłby się również Husserl, mimo iż odchodzi on od określa- nia człowieka jako fakt. Rozważania, które przedstawiłem powyżej, nie roszczą sobie bynajmniej prawa do twierdzenia, iż to cały człowiek jest faktem. Człowiek składa się z faktów dookreślonych przez sensy, więc to te dwie części (momenty), z których jedna jest rdzeniem, stanowią o jego całości. Zatem nie zachodzi sprzeczność mię- dzy stanowiskiem Husserla a przedstawioną koncepcją faktów jako rdzenia. Trzeba jednak zaznaczyć, iż sensy nadawane człowiekowi i jego życiu w tej koncepcji nie są wliczane do istoty jego bytu, jako naddatek subiektywny, który, jak sądzę, w procesie redukcji ejdetycznej musi podlegać wzięciu w nawias.

50 Por. ibidem, s. 421. 51 Por. ibidem, s. 430. 52 Por. idem, Spór o istnienie…, ss. 222‒223. 53 Por. ibidem. 12 7 Błażej Mzyk

Drugim stanowiskiem wypracowanym przez antropologię filozoficzną w związku z postawionym wyżej pytaniem o faktyczność człowieka jest antyesencjalizm. Choć nie jest to stanowisko, z którym zgodziłby się Ingarden, to jednak można zapropo- nować przyczynek do tego rodzaju myśli z jego teorii dzieła literackiego. Opisuje on bowiem kategorię tego, co nazywa życiem dzieła literackiego, które wynika z jego ujawniania się w mnogości konkretyzacji oraz ich stałego i twórczego powstawa- nia54. „Gdyby nie było w ogóle żadnych konkretyzacji dzieła, to byłoby ono jakby nieprzejrzystym murem odcięte od konkretnego życia ludzkiego”, pisze Ingarden55. Wspólnym mianownikiem konkretyzacji utworu i faktów jest twórczość, która sta- nowi o niedookreślonej istocie człowieka, nie mogącej nigdy zostać w pełni dookre- śloną56, ponieważ jest czystą świadomością obdarzoną mocą usensownienia. Można dodać, za Plessnerem, że każde pytanie nauk humanistycznych jest pytaniem otwar- tym, które nie domaga się wyczerpującego rozstrzygnięcia. Jeśli przyjąć, iż dziedziną nauk humanistycznych są sensy, to pytania o sensy mają zawsze niezgłębialny cha- rakter – dotyczy to również pytania o istotę człowieka57. Dziedziną sensów są ludzkie uzewnętrznienia, w które człowiek wkracza58, w których żyje, i w których wreszcie znajduje zadomowienie (Geborgenhei t‘osłonięcie’) w obliczu faktów i ich obcości. Po- nadto antropologia filozoficzna dostarcza teorii, zgodnie z którą człowieka można pojmować z perspektywy jego dzieł, które określiłbym jako obiektywizacje sensów. W ten sposób istota człowieka, której rdzeniem jest fakt jego istnienia, zostaje inte- gralnie uzupełniona o wchodzącą w jej skład kulturę59. Sensy nadane tworzą nową przestrzeń, czy też atmosferę życia, związaną z ich przenikaniem. Nie są one monadami, lecz stanowią światy partykularne z całą siłą ich wzajemnych oddziaływań. Wskazuje na to Henri Bergson, który wyróżnia aspek- ty doświadczenia: fakty oraz to, co nazywa trwaniem. W swoim znaczeniu jest ono zbliżone do sensów. Charakteryzuje się wzajemnym przenikaniem „wyłamującym się spod wszelkich praw i miar”60. Fakty i trwanie są u Bergsona rodzajami świadomości, przy czym to w odniesieniu do faktów świadomość wychodzi na zewnątrz i dokonuje eksterioryzacji, natomiast w swoim skierowaniu na trwanie „wchodzi w siebie, odnaj- duje się i pogłębia”61.

54 Por. idem, O dziele literackim…., s. 428. 55 Por. ibidem, s. 434. 56 Por. E. Paczkowska-Łagowska, op. cit., s. 248. 57 Por. H. Plessner, op. cit., s. 55. 58 Por. E. Paczkowska-Łagowska, op. cit., s. 249. 59 Por. ibidem, ss. 256‒257. 60 H. Bergson, Intuicja filozoficzna [w:] idem, Myśl i ruch. Dusza i ciało, tłum. P. Beylin, K. Błeszyński, Warszawa 1963, s. 90. 61 Por. ibidem. 12 8 MASKA 39/2018

Problematyka sensów jako organizujących ludzkie życie dotyczy również feno- menu „dystansu”. Sensy, dzięki ich charakterowi zapośredniczenia, zapewniają czło- wiekowi dystans zarówno wobec natury świata jak i jego własnej natury. Uważam, iż dookreślenie dystansu o sensy jako jego przedmiot stanowi trafne uzupełnienie kon- cepcji ekscentrycznej pozycji człowieka Plessnera62. W tym kontekście można ponadto przywołać myśl Maxa Schelera, w którego antropologii duch (Geist) przeciwstawiony zostaje pędowi (Drang). Pierwszy z nich odpowiedzialny jest za akty uprzedmiota- wiania otoczenia, swoich stanów psychicznych i ostatecznie również siebie samego. W ten sposób podmiot staje się posiadaczem świata nad którym panuje mocą swe- go ducha63. Włączając w to Plessnerowską kategorię „środowiska”64, określiłbym ową przestrzeń życia ludzkiego ducha „środowiskiem sensów”, tak jak przestrzeń fizyczna (faktów) jest dziedziną pędu. Wobec tych opisów nie sposób zaprzeczyć, iż to właśnie sens jest jedną z głównych kategorii antropologicznych.

W toku analizy przeprowadzonej na potrzeby niniejszego artykułu wykazałem, iż uprawniona jest transpozycja Ingardenowskiej kategorii wypełniania miejsc niedo- określenia dzieła literackiego na fenomenologiczne zestawienie faktów i sensów. Za- tem rzeczywistość jest również niedookreślona – fakty, które ją tworzą, pozwalają na ich wypełnienie, czy też raczej ich dopełnienie, nadanymi przez człowieka sensami. Przeprowadzona analogia otwiera nowy obszar refleksji i pozwala na postawienie pierwszych wniosków, będących owocami przeprowadzonych powyżej rozumowań. Wśród nich pojawia się przekonanie o niepowtarzalności każdego sensu i jego czaso- wym uwarunkowaniu. Ponadto pokazałem, iż choć fakty są metafizycznie pierwotne względem sensów, to jednak w porządku epistemologicznym sensy poprzedzają fakty. Dokonuje się to z uwagi na zapośredniczenie rzeczywistości w formie światów par- tykularnych w całej ich różnorodności, co konstytuuje dystans pomiędzy podmiotem a faktami. Wiąże się z tym fenomen niezgłębialności rzeczywistości i samego czło- wieka, którym wciąż można przypisywać nowe sensy. Choć zagadnienie relacji sensu i istoty człowieka jest problematyczne, a stanowiska w tej kwestii zostały zawarte w moim tekście, nie ulega wątpliwości, iż to właśnie sensy są odpowiedzialne za twór- czy charakter człowieczeństwa. Niech to przekonanie, którego źródłem jest donio- słość sensu jako jednej z centralnych kategorii antropologicznych, pozwoli docenić wszelkie przejawy tego, co nazywamy estetyzacją rzeczywistości.

62 Por. E. Paczkowska-Łagowska, op. cit., s. 252. 63 Por. M. Scheler, Stanowisko człowieka w kosmosie, tłum. A. Węgrzecki [w:] idem, Pisma z antropologii filozoficznej i teorii wiedzy, tłum. S. Czerniak, A. Węgrzecki, Warszawa 1987, s. 83. 64 Por. H. Plessner, Pytanie o conditio humana…, s. 70. 12 9 Błażej Mzyk

Bibliografia

Bergson H., Intuicja filozoficzna [w:] idem, Myśl i ruch. Dusza i ciało, tłum. P. Beylin, K. Błeszyński, Warszawa 1963. Husserl E., Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii, ks. 1, tłum. D. Gieru- lanka, Warszawa 1975. Husserl E., Kryzys nauk europejskich i fenomenologia transcendentalna, tłum. S. Wal- czewska, Kraków 1987. Ingarden R., Formy poznawania dzieła literackiego, „Pamiętnik Literacki” 1936, z. 1. Ingarden R., O dziele literackim. Badania z pogranicza ontologii, teorii języka i filozofii literatury, tłum. M. Turowicz, Warszawa 1988. Ingarden R., Spór o istnienie świata, t. 1, tłum. D. Gierulanka, Warszawa 1987. Ingarden R., Wstęp do fenomenologii Husserla, tłum. A. Półtawski, Warszawa 1974. Kobiela F., Filozofia czasu Romana Ingardena wobec sporów o zmienność świata, Kra- ków 2011. Krokos J., Fenomenologia Edmunda Husserla, Aleksandra Pfändera, Maxa Schelera, Warszawa 1990. Martel K., U podstaw fenomenologii Husserla, Warszawa 1967. Paczkowska-Łagowska E., O otwartości istoty człowieka i jej konsekwencjach dla upra- wiania antropologii filozoficznej. Z rozważań O. F. Bollnowa[w:] Spory o naturę człowieka. Józefowi Tischnerowi w 15. rocznicę śmierci, red. J. Jagiełło, Kielce 2015. Plessner H., Pytanie o conditio humana, tłum. M. Łukasiewicz [w:] idem, Pytanie o con- ditio humana, tłum. M. Łukasiewicz, Z. Krasnodębski, A. Załuska, Warszawa 1988. Plessner H., Władza a natura ludzka. Esej o antropologii światopoglądu historycznego, tłum. E. Paczkowska-Łagowska, Warszawa 1994. Scheler M., Stanowisko człowieka w kosmosie, tłum. A. Węgrzecki [w:] idem, Pisma z antropologii filozoficznej i teorii wiedzy, tłum. S. Czerniak, A. Węgrzecki, War- szawa 1987. Sokolowski R., Wprowadzenie do fenomenologii, tłum. M. Rogalski, Kraków 2012.

13 0 MASKA 39/2018

Streszczenie

W artykule dokonano przeniesienia kategorii niedookreślenia świata przedstawione- go w literackim dziele sztuki, opisanej przez Romana Ingardena, na rzeczywistość re- alną. Wykorzystano w tym celu fenomenologiczne przeciwstawienie faktów i sensów, obecne głównie w późnych pracach Edmunda Husserla. W rezultacie uzasadniono, iż rzeczywistość tak jak utwór literacki jest niedookreślona i domaga się wypełnienia. Podobnie jak czytelnik w akcie konkretyzacji uzupełnia miejsca niedookreślenia tek- stu, tak człowiek dookreśla rzeczywistość wyznaczaną przez fakty poprzez nadawanie im sensów. W ten sposób tworzy własny świat partykularny.

Summary

Facts and Senses. About the Indeterminacy of Reality

In this paper the category of indeterminacy of the literary work of art fictional uni- verse, that was described by Roman Ingarden, is transposed on the non-intentional reality. For this purpose there may be applied the phenomenological distinction on facts and senses that could be found especially by the late Edmund Husserl. It is jus- tified, that the reality, the same as the literary work, is indeterminated and it demands fulfillment. Similarly as the reader in an act of concretization, actualizes areas of in- determinacy of the literary work, the human fulfills the reality, that is stated through facts, by giving them senses. In this way he creates his own particular world.

Alicja Fidowicz Paradygmat niebytu. Niepełnosprawność w polskiej prozie dla dzieci i młodzieży lat dziewięćdziesiątych XX wieku (wybrane przykłady) Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego

Niepełnosprawny Polak w nowej rzeczywistości: kontekst przemian ostatniej dekady XX wieku

Otwarcie społeczeństwa polskiego na nowe idee pochodzące z krajów zachodnich, szczególnie widoczne po zniesieniu cenzury na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, spowodowało zwiększone zainteresowanie ze strony mediów różnymi ro- dzajami odmienności, do tej pory przemilczanymi w oficjalnym dyskursie. Stało się to możliwe również dzięki pluralizacji mediów – szczególnie prasy i telewizji. Poja- wienie się Internetu w naszym kraju w 1990 roku oraz jego upowszechnienie w ciągu następnych lat spowodowały narodziny nowych środków komunikacji, a także nowych sposobów funkcjonowania marginalizowanych dotąd środowisk. Dotyczy to również niepełnosprawnych Polaków, którzy po 1989 roku stawali się coraz bardziej widocz- ni w mediach. Od połowy lat dziewięćdziesiątych można zaobserwować wzrost liczby programów telewizyjnych podejmujących temat niepełnosprawności oraz obecność ta- kich osób w roli bohaterów popularnych seriali. Jako jeden z przykładów można wy- mienić Maćka Lubicza z telenoweli Klan, której pierwszy odcinek został wyemitowany w roku 1997. Warto w tym kontekście postawić pytanie dotyczące funkcjonowania osób nie- pełnosprawnych w tekstach kultury oraz sposobu ich postrzegania w tym okresie historycznym1. Beata Borowska-Beszta, badaczka kultury osób niepełnospraw-

1 Większość aktywistów zajmujących się prawami osób niepełnosprawnych podkreśla mniejszościowy status tej grupy, jednakże z perspektywy socjologicznej ta kwestia wciąż pozostaje relatywna i płynna – 133 Alicja Fidowicz nych w Polsce i na świecie, w jednej ze swoich prac wyróżniła cztery paradygmaty niepełnosprawności, które można również podporządkować odpowiednim okresom historycznym. Pierwszy z nich, charakterystyczny głównie dla epoki przedindustrial- nej, autorka określa jako moralny paradygmat niepełnosprawności. W tej optyce oso- ba niepełnosprawna jest postrzegana w kategorii grzesznika, którego problemem jest przede wszystkim słaby rozwój duchowy, a sama niepełnosprawność jest karą zesłaną przez Boga, bogów albo duchy. W tym paradygmacie, zdaniem autorki, mieszczą się również ludowe wyobrażenia o dziecięcej niepełnosprawności jako efekcie „podmie- nienia” przez złośliwe, legendarne istoty. Bezpośrednim skutkiem paradygmatu mo- ralnego była izolacja osób niepełnosprawnych a także ich eksterminacja2. Kolejny paradygmat, określony przez Borowską-Besztę mianem defektologicz- no-medycznego, można przypisać epoce industrialnej lub okresowi między połową XIX wieku a początkiem drugiej połowy XX wieku. Zgodnie z nazwą, niepełno- sprawność w tym paradygmacie jest postrzegana jako problem medyczny wynikający z konkretnych uszkodzeń organizmu w sferze fizycznej lub psychicznej, który moż- na rozwiązać dzięki określonym działaniom leczniczym. Konsekwencją tego para- dygmatu, szczególnie w krajach byłego bloku wschodniego, było zinternalizowanie narzuconej przez otoczenie roli dewianta i związana z nią akceptacja niższego statusu społecznego3. Jakkolwiek trafnym wydaje się powiązanie tego paradygmatu z podej- ściem do osób niepełnosprawnych w dobie PRL-u, można kwestionować tezę o jego konsekwencjach w postaci niższego statusu społecznego niepełnosprawnych Polaków okresu powojennego, kiedy to wielu z nich stało się faktycznymi beneficjentami pań- stwa opiekuńczego. Ponadto, wskutek przymusu pracy, część z nich mogła aktyw- nie uczestniczyć w życiu społecznym, natomiast przemiany gospodarcze i związana z nimi likwidacja wielu dotychczasowych zakładów spowodowały niekiedy znaczące obniżenie poziomu życia oraz faktyczną izolację. Początków trzeciego modelu niepełnosprawności, nazwanego przez autorkę „pa- radygmatem praw człowieka”, należy szukać w latach sześćdziesiątych i siedemdzie- siątych XX wieku, kiedy w świecie zachodnim powstały ruchy mające na celu obronę praw osób niepełnosprawnych. W tym paradygmacie można zauważyć przemiesz- czenie się akcentu z osób niepełnosprawnych na otaczające je społeczeństwo, które jest uważane za rzeczywisty problem wskutek działań dyskryminacyjnych. Natomiast czynnikami realnie zagrażającym osobie niepełnosprawnej nie są choroba czy uszko-

por. T. Shakespeare, What is a Disabled Person? [w:] Disability, Divers-Ability and Legal Changes, eds. M. Jones, L. A. Basser Mark, London 1999, ss. 30–31. 2 Por. B. Borowska-Beszta, Niepełnosprawność w kontekstach kulturowych i teoretycznych, Kraków 2012, ss. 78–79. 3 Por. ibidem, s. 80. 134 MASKA 39/2018 dzenie, lecz uprzedzenia i dyskryminacja ze strony pełnosprawnej większości spo- łeczeństwa. Osoba niepełnosprawna jawi się w tej optyce jako członek mniejszości, której należy zapewnić równy dostęp do edukacji, pracy i świadczeń socjalnych4. Ostatni z omawianych przez autorkę paradygmatów, określony przez nią jako postmodernistyczny, pojawił się na przełomie XX i XXI wieku, a jego podstawowe założenia są dość podobne do aktualnie obecnych w paradygmacie praw człowieka. W myśl tego paradygmatu osoba niepełnosprawna jest dotknięta głównie nierównym dostępem do najnowszych technologii i bezrobociem, a segregacja tych osób wynika z eurocentrycznej postawy społeczeństwa, które akceptuje jedynie zachodnie normy piękna, oraz z postrzegania ciała jako symbolu polityczno-ekonomicznego. Niepełno- sprawność w tym paradygmacie jest fenomenem uniwersalnym, w większym stopniu związanym z brakiem równego dostępu do dóbr niż potrzebą rehabilitacji. Zdaniem Borowskiej-Beszty same osoby niepełnosprawne jawią się w tym paradygmacie jako zasoby ludzkie, które nie tylko można, ale wręcz należy włączyć do życia społeczne- go5. Nie sposób jednak uciec od krytycznej refleksji nad tym paradygmatem, silnie osadzonym w neoliberalnej narracji o człowieku w kontekście przemian gospodar- czych, które dokonały się w ostatnich trzech dekadach w świecie zachodnim. Ponad- to, warto zastanowić się, czy rzeczywiście nierówny dostęp do technologii staje się problemem dla osób niepełnosprawnych wówczas, gdy rozwój robotyki może właśnie spowodować wykluczenie ich z niektórych miejsc pracy, a w konsekwencji – wzrost nierówności i ubóstwa wśród tej części populacji. Takie zagrożenie może być realne w tych regionach świata, gdzie poziom wykształcenia takich ludzi jako grupy wciąż pozostawia wiele do życzenia (dominacja wykształcenia podstawowego, niewielki udział procentowy osób z wykształceniem średnim i wyższym), a brak środków i zły stan zdrowia, wynikający między innymi z niedostatecznej infrastruktury w służbie zdrowia, nie zawsze pozwalają na przekwalifikowanie się (jak na przykład w Polsce). Wreszcie, kolejną istotną kwestią jest dehumanizujące postrzeganie osób z niepełno- sprawnościami jako zasobów, które należy tylko włączyć do społeczeństwa. W niniejszym artykule chciałabym podjąć próbę przyjrzenia się wybranym utwo- rom dla najmłodszych odbiorców, które powstały w ostatniej dekadzie XX wieku, z jednoczesnym uwzględnieniem teorii paradygmatów niepełnosprawności Borow- skiej-Beszty. Interesująca może również okazać się refleksja nad kwestią widoczności i milczenia niepełnosprawnych bohaterów.

4 Por. ibidem, ss. 78–80. 5 Por. ibidem. 135 Alicja Fidowicz

Nieusłyszany głos – Tam, gdzie rosną dzikie grusze

Akcja powieści Tam, gdzie rosną dzikie grusze rozgrywa się w czasie transformacji ustrojowej, tuż po przemianach roku 1989. Świadczy o tym następujący fragment:

Bardzo śmiesznie z tą sołtyską, zwaną ostatnio przez całą wieś „nomenklaturą”. Po przemianach zaistniałych w naszym kraju zmieniono także urzędników państwowych. W taki sposób zwolnio- no z pracy naczelnika gminy Wilkosza, ojca Anielki. Ale nie z racji jego przynależności do partii, tylko z powodu zlikwidowania gminy6.

Wnikliwy czytelnik bez trudu może zorientować się, że cytowany fragment powieści dotyczy reform administracyjnych z roku 19907. Jak w warunkach nowej rzeczywisto- ści odnajduje się Zuzanna, główna bohaterka, a przy tym narratorka powieści Barbary Wizy, będąca osobą niepełnosprawną ruchowo? Z pierwszych akapitów można dowiedzieć się wystarczająco dużo o przestrzeni, w której funkcjonuje Zuzanna, jak również o tym, jak interpretuje ona rzeczywistość wokół siebie. Początkowo dziewczynka znajduje się w otoczeniu natury, wśród drzew, na półotwartej przestrzeni, o czym świadczy zdanie: „Siedziałyśmy z ciotką Sabiną w ogrodzie, pod kwitnącą śliwką, zwaną przez moją babcię Giselle”8. Ogród jest bo- wiem dziełem człowieka, znajduje się blisko domu i zazwyczaj ma wyraźnie określone granice, jest zjawiskiem lokującym się między naturą a kulturą – dlatego określam przestrzeń mianem „półotwartej”. Oznacza to, że narratorka znajduje się w przestrze- ni przetworzonej przez człowieka, choć związanej ze światem natury, dodatkowo znajdującej się w pobliżu przestrzeni oswojonej i znanej, mianowicie domu. Interesująco prezentuje się jednak deklaracja Zuzanny, będąca reakcją na zagra- niczny wyjazd części jej rodziny: „Ja tam do Wenezueli nigdy nie wyjadę. Mogę żyć wyłącznie w Młyni nad potokiem Młynkiem, w »tysiącletnim« domu dziadków Ja- sieniów”9. Taka wypowiedź może świadczyć o lęku przed opuszczeniem znanego sobie miejsca, które jest darzone przez bohaterkę swoistym uczuciem. Wenezuela, choć nieznana Zuzannie, jawi się tutaj jako przestrzeń potencjalnie groźna, natomiast Młynia wydaje się miejscem nadającym się do spędzenia w nim reszty życia. Szcze- gólną funkcję pełni tam „tysiącletni” dom dziadków, z którym wiążą się jednoznacz- nie pozytywne skojarzenia narratorki, spotęgowane przez wyuczony patriotyzm.

6 B. Wiza, Tam, gdzie rosną dzikie grusze, Warszawa 1993, s. 19. 7 Por. D. Tecław, Ewolucja samorządu terytorialnego w Polsce w latach 1989–1998, „Refleksje” 2015, nr 12, s. 130. 8 B. Wiza, op. cit., s. 5. 9 Ibidem, s. 9. 13 6 MASKA 39/2018

Najbardziej jednak interesującą kwestią jest sposób postrzegania siebie jako osoby niepełnosprawnej przez Zuzanna. Można wywnioskować to na podstawie poniższe- go fragmentu, będącego jednocześnie wyznaniem narratorki:

Niech sobie nikt nie myśli, że nie umiem chodzić. Otóż umiem i jak się postaram, prawie można nie zauważyć, że coś nie jest w porządku z moim kręgosłupem. Oczywiście, chodzę gorzej jak po pierw- szej operacji i niestety nie na długo mogę utrzymać postawę „wyprost”, ale mam nadzieję, że na- stępna operacja (o ile profesor uzna ją za konieczną) znowu przywróci mnie światu „normalnych”10.

W tej wypowiedzi wyraźne jest dwubiegunowe spojrzenie na rzeczywistość, ostry podział na świat „normalnych” (czyli, w domyśle, ludzi sprawnych i zdrowych) oraz – niewyrażony wprost, ale możliwy do wywnioskowania – świat ludzi „nienormalnych”, a więc w tym kontekście niepełnosprawnych, do których zalicza się Zuzanna z per- spektywy zewnętrznego obserwatora. Sama narratorka stawia siebie wśród „nienor- malnych”, osób odbiegających od tego, co uważa za normę – ale tylko tymczasowo. Z drugiej strony, ujęcie określenia „normalni” w cudzysłów sugeruje pewną umow- ność tego terminu w wypowiedzi głównej bohaterki powieści Wizy. Nie zmienia to jednak faktu, iż niepełnosprawność – w tym przypadku ruchowa – jest przez Zuzan- nę konstruowana w odniesieniu do społeczności ludzi, którzy mogą chodzić bez żad- nych problemów. Jednocześnie cytowana wypowiedź bohaterki ujawnia także w tym przypadku pewien stan zawieszenia między przynależnością do świata osób spraw- nych a tych, którzy są – w domyśle – skazani na stałą przynależność do świata osób niepełnosprawnych na czas nieograniczony, stały. Konflikt między tymi dwiema rzeczywistościami z perspektywy narratorki staje się wyraźny w innej jej wypowiedzi:

Najbliższa moja rodzina osiadła właśnie w Wenezueli, a Dezydery Leszcz, mój najlepszy kolega, szajbus w swetrze na lewą stronę, siedzi w Anglii. Wszyscy oni coś tam robią, czymś się intere- sują, do czegoś dążą. Obok mnie… Rozumiesz? Urwało się jedno ogniwko, to wsadzili ogniwko w wózek, skrócili łańcuch i jadą do przodu, coraz szybciej i szybciej. Do czego tak śpieszą?… Beze mnie?11

W tym momencie powstaje pytanie: czy i na jakiej zasadzie dochodzi do wyklucze- nia głównej, niepełnosprawnej bohaterki? Po raz kolejny narracja Zuzanny staje się świadectwem jej ambiwalencji wobec środowiska, w którym się znajduje, jak również wobec jej własnej tożsamości jako osoby niepełnosprawnej. Z jednej strony bohaterka darzy miłością swoją rodzinę, z drugiej jednak jest przekonana, że jest ofiarą odrzu- cenia przez bliskich. Generalizacje, takie jak „wszyscy”, świadczą nie tylko o emocjo-

10 Ibidem, s. 53. 11 Ibidem, s. 9. 137 Alicja Fidowicz nalnym stosunku do samej siebie, ale także ujawniają subiektywizm w stosunku do pozostałych członków wspólnoty, w której funkcjonuje bohaterka. Trudno bowiem jednoznacznie stwierdzić, czy wykluczenie Zuzanny przez jej rodzinę oraz rówieśni- ków miało charakter zamierzony i świadomy, tym bardziej, że zaprzecza temu ciotka Sabina, jedna z bohaterek powieści, pełniąca funkcję rehabilitantki w domu Zuzanny:

He, he, dziewczyno, roztkliwiasz się nad sobą. Druga operacja to pesymistyczne założenie dok- tora Adlera. Tylko założenie. Rodzice też nie wyłączyli cię z biegu wydarzeń, wariatko. Jesteś chora, bo neurinoma to poważna choroba, co ci wciąż przypominam. Rodzice robią wszystko, co możliwe, żeby cię wyleczyć i ani sekundy nie zawahaliby się, gdyby trzeba było całą tę zasmarka- ną kopalnię sprzedać12.

Rodzina, w szczególności ciotka, zaprzecza wykluczeniu niepełnosprawnej bohater- ki, wszelkie natomiast podejmowane przez Zuzannę próby zwrócenia uwagi na ten problem traktuje niezbyt poważnie, określając je jako rozczulanie się nad sobą. War- to wspomnieć również o Dyziu, koledze Zuzanny, który postrzega jej zachowanie jako przejaw głupoty, a nawet w pewnym stopniu delikatnie oskarża młodą bohaterkę o egocentryzm:

Dyzio przyjął zaproszenie pana O’Briena, nawiedzonego filantropa, i uczy się – jak słyszę – grun- townie. Nikomu wstydu nie przyniesie. Wróci za miesiąc i nadal będzie ciebie pchał na wózku, jak to robił przez lata. Czy miał odmówić? Zastanów się. Miał nie jechać, żeby tobie usługiwać?13

Relacja między środowiskiem zewnętrznym, którym jest lokalna wspólnota, a nie- pełnosprawną narratorką jest więc pełna napięć, aczkolwiek nie zostają one w pełni wyartykułowane.

Zwierzęcość niepełnosprawności (Chłopak zwany Kawką)

Na kartach Chłopaka zwanego Kawką (1992) autorstwa Stanisława Rogali nigdzie nie pojawia się rzeczywiste imię głównego bohatera i zarazem narratora. Znamienne jest to, że w utworze jest on określany tylko jako „chłopak” lub poprzez przezwi- ska nadane mu przez rówieśników, takie jak Kuternoga i Kawka. Pierwszą zauwa- żalną różnicą między bohaterem Rogali a Zuzanną z powieści Wizy jest poczucie osamotnienia, które stale powraca w refleksji „chłopaka” nad jego sytuacją życiową. „Chłopak” jest stale nierozumiany przez rówieśników i zaniedbywany przez rodziców. Jedynymi osobami, które rozmawiają z nim na poważnie, są pan Zygmunt (główny

12 Ibidem. 13 Ibidem, ss. 9–10. 13 8 MASKA 39/2018 bohater Chłopaka zwanego Kawką dzieli z nim zainteresowanie krótkofalarstwem) oraz mieszkający na wsi dziadek (w jego gospodarstwie „chłopak” spędza wakacje). Samotność głównego bohatera powieści Rogali wynika nie tylko z jego niepełno- sprawności. Z wypowiedzi „chłopaka”, który w niektórych partiach utworu staje się jednocześnie narratorem, można wywnioskować, iż jest on dzieckiem, które wskutek trudnych warunków rodzinnych przedwcześnie dojrzało psychicznie. To uczeń piątej klasy szkoły podstawowej, jednak słownictwo, za pomocą którego relacjonuje on wy- darzenia z życia swojej rodziny nie przystaje do używanego przez jego rówieśników. Przyczyną niepełnosprawności „chłopaka” jest ciężka choroba przebyta w prze- szłości:

Kule były tylko wspomożeniem, zabezpieczały przed upadkiem przy poślizgnięciu. Wzbudzały ciekawość, to prawda, ciekawość, nieraz idiotyczne współczucie staruszków i podśmiewajki pę- draków, ale były przede wszystkim wspomożeniem nóg. […] Trudno, zbyt późne rozpoznanie choroby nie mogło nie pozostawić śladów: bólu przy przemęczeniu i niewielkiego utykania. Dla pędraków został jednak kuternogą14.

W perspektywie trzecioosobowego narratora, dominującego na kartach Chłopaka zwanego Kawką, niepełnosprawność głównego bohatera jest tylko „niewielkim uty- kaniem”. Inaczej jednak fakt ten jest postrzegany przez „chłopaka” i jego otoczenie. Niepełnosprawność jest dla niego przeszkodą, doświadczeniem przekraczającym jego wytrzymałość psychiczną, a jednocześnie czynnikiem sprawczym jego samotności:

Wspinał się coraz wyżej. Dłonie bolały od chwytania metalowych poprzeczek o ostrych krawę- dziach. Nogi również bolały, szczególnie ta kulawa – przyczyna wszystkich niepowodzeń. Dzisiaj ją sprawdzi, zmusi do posłuszeństwa, choćby miała odpaść15.

W cytowanym powyżej fragmencie zwraca uwagę fakt, iż „chłopak” nie traktuje cho- rej nogi jako części własnego ciała. Inaczej niż bohaterka Tam, gdzie rosną dzikie gru- sze, odczuwa własną niepełnosprawność nie tylko jako stan niepożądany, ale także jako bunt pewnej części ciała przeciwko całości, jaką w perspektywie bohatera jest jego umysł i reszta ciała. „Chłopak” postrzega swoją niepełnosprawność jako przy- czynę wszystkich niepowodzeń: „To z jej powodu chłopaki naśmiewają się, nie chcą przyjąć kuternogi do żadnej bandy, a Dorota rozmawia tylko wtedy, kiedy da jej cu- kierka, czekoladkę albo historyjkę z opakowania gumy”16. Bohater postrzega siebie jako ofiarę własnej niepełnosprawności. Trudno jednak stwierdzić z całkowitą pewnością, czy w istocie jest on odrzucany przez rówieśników

14 S. Rogala, Chłopak zwany Kawką, Kielce 1992, ss. 45–46. 15 Ibidem, s. 112. 16 Ibidem, s. 116. 13 9 Alicja Fidowicz wyłącznie z jej powodu. Wydaje się, że brak akceptacji „chłopaka” przez kolegów i ko- leżanki ze szkoły wynika raczej z jego braku społecznego dostosowania, z nadwrażli- wości i przedwczesnej dojrzałości psychicznej. Inaczej jednak fakt niepełnosprawno- ści jest odbierany i interpretowany przez dorosłych bohaterów powieści, szczególnie rodziców. Największą niechęć do niepełnosprawnego dziecka wyraża jego własny ojciec w sytuacji możliwego rozwodu, gdy uzasadnia arbitralny przydział rodzeństwa dwojgu byłych małżonków:

Kawka jest jeszcze za mały i z pewnymi, jakby to powiedzieć, ograniczeniami […]. Matka jest bardziej predysponowana do wychowywania takiego, takiego… idioty […] Nie będę miał dla kuternogi czasu17.

Wydaje się, że na pierwszy plan w powieści Rogali wysuwa się samotność tytułowego bohatera – potęgowana przez fakt, że nigdzie w tekście nie pojawia się jego imię.

Niepełnosprawna zabawka, niepełnosprawny Inny (Mam wszystko)

W literaturze dziecięcej ostatniej dekady XX wieku można zaobserwować powrót do motywu znanego z dzieł powstałych w okresie międzywojennym i drugiej wojny światowej, mianowicie „kalekich przedmiotów”, obserwowanych i ocenianych z per- spektywy dziecka lub narratora przyjmującego dziecięcy punkt widzenia. Przykładem takiego ujęcia tematu może być opowiadanie Mam wszystko Anny Onichimowskiej, opublikowane w zbiorze Najwyższa góra świata z 1996 roku. Bohaterki tego utworu, dziewczynki bawiące się lalkami i porównujące je między sobą, nieświadomie wyrażają opinie na temat wartości „kalekiego przedmiotu”:

– Moja Magda jest chora – powiedziała Agnieszka, nie zwracając uwagi na Weronikę. – Nie powinna wychodzić spod kołdry. Miała wypadek. – Jak to? - zainteresowała się Basia, wkładając na powrót Weronikę do wózka. […] Pochyliła się nad wiklinowym wózkiem, ściągając gwałtownie kwiecistą kołderkę. – Oj, nie odsłaniaj, nie! – Agnieszka próbowała zabrać Basi kołderkę. – Ale okropna lalka! – śmiała się Basia. – Okropna! Bez nóg! Wyrzuć ją na śmietnik!18

Z pozoru niewinna zabawa małych dziewczynek ujawnia głęboko zakorzenione w nich poglądy i zachowania wykluczające wobec niepełnosprawności19. Basia, pro- ponując koleżance wyrzucenie na śmietnik lalki pozbawionej kończyn, stoi po stronie

17 Ibidem, s. 155. 18 A. Onichimowska, Mam wszystko [w:] edem, Najwyższa góra świata, Warszawa 2005, ss. 125–126. 19 Szerzej o pokrewieństwie dotyczącym dziewczęcych zabaw lalkami a życiem codziennym i zachowa- niem dorosłych – por. A. Czabanowska-Wróbel, Konopnicka – dzieci i lalki [w:] Czytanie Konopnickiej, red. O. Płaszczewska, Kraków 2011, ss. 83–96. 14 0 MASKA 39/2018 dyskryminacji, nie zwracając uwagi na wartość, jaka została nadana zabawce przez Agnieszkę. Taka ocena okaleczonej lalki przez Basię wynika z postrzegania przed- miotu poprzez kategorie estetyczne – w porównaniu z nową lalką zabawka Agnieszki wygląda dla niej nieatrakcyjnie. Powyższy fragment opowiadania Onichimowskiej zmusza do refleksji nad su- biektywnością w ocenie „kalekich przedmiotów”, która może być też przyczyną dys- kryminacji osób niepełnosprawnych – estetyczna ocena, oparta wyłącznie na zachod- nich kanonach piękna i kulcie zdrowego ciała, często nie wnikająca w psychologiczny obraz danej osoby, bywa krzywdząca i niesprawiedliwa. Sposób, w jaki Basia określa lalkę koleżanki, nie pozostawia wątpliwości co do jej stosunku do „kalekich przedmiotów”, przedstawionym tym razem z perspektywy Agnieszki:

Moja lalka miała wypadek […] bo Pucek zjadł jej nogi… To ona powiedziała, żebym ją, Magdę, na śmietnik… Żeby wyrzucić… […] A potem jeszcze… że to potwór… 20.

Określenie „potwór” w odniesieniu do okaleczonej lalki sprawia, że przestaje ona bu- dzić jakiekolwiek skojarzenia z istotą ludzką, której przecież jest odwzorowaniem. Teza o ujawnieniu się w zabawie dziewczynek stereotypów i uprzedzeń dotyczących niepełnosprawności ruchowej może zostać potwierdzona przez badania psycholo- gów amerykańskich, wykonane w latach pięćdziesiątych XX wieku. Gordon Allport wykazał między innymi, iż istnieje ścisły związek między uprzedzeniami rodziców a kształtowaniem się podobnych postaw u ich dzieci, jednakże jego zdaniem nale- ży odróżnić celowe wpajanie stereotypów i uprzedzeń od ich biernego przejmowa- nia przez dziecko21. Badania przeprowadzone przez Amerykanów dotyczyły kwestii związanych z uprzedzeniami na tle rasowym i etnicznym, można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że podobny mechanizm działa również w odniesie- niu do osób niepełnosprawnych.

Niemowlę z niepełnosprawnością (Panna Nikt)

Do interesujących obrazów niepełnosprawności dziecięcej w literaturze lat dziewięć- dziesiątych można zaliczyć z pewnością Zenusia, jednego z bohaterów Panny Nikt Tomka Tryzny (1994). Warto o nim wspomnieć jako o literackim wizerunku niepeł- nosprawnego niemowlęcia w polskiej literaturze osobnej22.

20 A. Onichimowska, op. cit., s. 157. 21 Por. T. D. Nelson, Psychologia uprzedzeń, tłum. A. Nowak, Gdańsk 2003, ss. 58–62. 22 Należy dodać, że Panna Nikt Tryzny pierwotnie nie była przeznaczona dla czytelnika dziecięcego czy nastoletniego, lecz dorosłego, i została uznana za książkę młodzieżową przez Polską Sekcję IBBY 141 Alicja Fidowicz

W narracji głównej bohaterki Panny Nikt następuje wyjaśnienie przyczyn niepełno- sprawności wzrokowej najmłodszego brata Marysi:

Tyle tylko, że mamusia była wtedy w ciąży i jak potem urodził się Zenuś, to się okazało, że jest całkiem ślepy i będzie taki przez całe życie, bo ma uszkodzony jakiś nerw wzrokowy, i bardzo możliwe, że to przez ten czad, co się wtedy ulatniał…23.

W tym fragmencie można doszukiwać się śladów kontynuacji medycznej narracji o niepełnosprawności, ponieważ fakt braku możliwości widzenia u Zenusia zosta- je przez narratorkę wyjaśniony dokładnie, z użyciem słownika medycznego („nerw wzrokowy”). Z drugiej strony, na uwagę zasługuje fakt, że Marię, narratorkę powieści Tryzny, łączy szczególna więź z niewidomym bratem, trwająca do samego końca narracji na- stoletniej bohaterki. Jednakże, podobnie jak w baśniowych utworach międzywojen- nych24, następuje sakralizacja niepełnosprawnego, niewinnego dziecka:

Cicho Zenusiu, cicho. Chodź, maleńki, bez ciebie mnie tam nie wpuszczą. […] Tutaj nigdy byś nic nie widział, a w niebie zobaczysz gwiazdeczki, słoneczko i wszystko. Tylko kawałek mnie od- prowadzisz, zaraz mi cię aniołki zabiorą. […] Widzisz? […] Ach, ty przecież nie widzisz. Zaraz wszystko zobaczysz25.

Opozycja między uświęconym, gdyż zmierzającym do nieba, niewidomym niemow- lęciem, a uważającą się za potępioną, sprawną siostrą, jest w powyższym cytacie wy- raźna26. Zenuś, w życiu doczesnym niewidomy, w wieczności ma według przekonania swojej siostry uzyskać zdolność widzenia. Interesujący jest przy tym fakt, że niepeł- nosprawność wzrokowa chłopca nie jest interpretowana przez żadnego z bohaterów Panny Nikt jako przejaw kary boskiej ani jakiejkolwiek innej formy nadnaturalnej interwencji. Warto zwrócić uwagę również na to, że przestrzeń transcendentna w Pannie Nikt, mimo braku Boga, nie jest pusta: niebo, przeznaczone dla Zenusia,

w późniejszym okresie. Określenie „literatura osobna” lub „literatura czwarta” zostało stworzone przez polskiego literaturoznawcę Jerzego Cieślikowskiego w odniesieniu do literatury dla dzieci i młodzie- ży, por. J. Cieślikowski, Literatura osobna, Warszawa 1985. 23 T. Tryzna, Panna Nikt, Warszawa 1994, s. 65. 24 Por. A. Fidowicz, Świat uniwersalnych wartości w zetknięciu z niepełnosprawnością – przykłady z pol- skiej literatury dla dzieci w latach 1919‒1949, „Edukacja Elementarna w Teorii i Praktyce” 2017, nr 3, ss. 119–131. 25 T. Tryzna, op. cit., s. 231. 26 Sakralizacja – przedstawienie małego dziecka jako zmierzającego ku Bogu lub szeroko rozumianej świętości – stała się jednym ze znaków charakterystycznych teologii rzymskokatolickiej drugiej połowy XX wieku. Por. Jan Paweł II [K. Wojtyła], Catechesi tradendae, Città del Vaticano 1979 [on-line:] http:// www.vatican.va/holy_father/john_paul_ii/apost_exhortations/documents/hf_jp-ii_exh_16101979_cate- chesi-tradendae_pl.html [10.04.2018]. 142 MASKA 39/2018 jest wypełnione aniołkami (charakterystyczne zdrobnienie, często spotykane podczas dyskusji o śmierci małego dziecka także współcześnie)27.

Dzieci, ryby i niepełnosprawni głosu nie mają. Paradygmat niebytu

W powyższych narracjach przewijają się motywy wykluczenia. Jednak najbardziej in- teresującym wydaje się fakt, że w każdym z czterech wymienionych tekstów można zauważyć pewien wzorzec relacji między niepełnosprawnym bohaterem a jego oto- czeniem – niepełnosprawni nie tylko są niezauważani i niesłuchani, ale także funk- cjonują jako osoby i inne istoty, które są dodatkowo wykluczane ze wspólnoty domi- nującej, na przykład zwierzęta28. Bohaterka Barbary Wizy jest lekceważona zarówno jako osoba niepełnosprawna, jak i młoda dziewczyna. Tytułowy „chłopak zwany Kawką” nieprzypadkowo pojawia się jako ktoś nie tylko anonimowy (bez podanego w tekście imienia), ale także z odzwierzęcym przezwiskiem, co niejako sugeruje, iż jest to postać w optyce innych bohaterów bliższa zwierzętom niż ludziom. U Oni- chimowskiej zabawka odgrywająca rolę niepełnosprawnej dziewczynki pozbawionej kończyn dolnych jest całkowicie bierna (co oczywiście wynika także z istoty lalki jako przedmiotu) i jedynie wzmiankowana przez dziecięce bohaterki, stając się jednak pretekstem do rozmowy na temat wartości. W większym stopniu jednak odnoszą się one do kwestii gustów i preferencji estetycznych oraz emocji i empatii niż do samej niepełnosprawności. Można to oczywiście wyjaśnić przyjętą przez autorkę konwencją gatunkową, jednakże znamienny jest fakt, że opowiadanie Onichimowskiej jest kolej- nym spośród wybranych czterech tekstów, w których niepełnosprawny bohater (tym razem w sensie dosłownym) nie ma nic do powiedzenia. To samo można zauważyć w odniesieniu do Zenusia z Panny Nikt, który wprawdzie jest żywą, ludzką istotą, ale, z racji swojego niemowlęctwa, nie decyduje o sobie i nie można stwierdzić niczego pewnego o jego statusie – poza tym, że jego własna siostra traktuje go nie jak realne- go i czującego człowieka, ale jak „aniołka”, który ma jej ułatwić wstęp do zaświatów. Na tej podstawie warto spróbować udzielić odpowiedzi na pytanie o to, jak moż- na określić paradygmat niepełnosprawności polskich lat dziewięćdziesiątych na pod- stawie lektury wyżej wybranych dzieł literatury dla młodych odbiorców. Wydaje się, że żadna z propozycji Borowskiej-Beszty nie może zostać w pełni zastosowana we wspomnianym kontekście, z wyjątkiem elementów paradygmatu defektologiczno- -medycznego, obecnego w tekstach Rogali i Wizy.

27 Por. A. Przybylski, Jak się rodzą anioły?, „Niedziela Ogólnopolska” 2006, nr 43, s. 24. 28 Por. E. Rąbkowska, „Śmieciowe” zwierzęta (trash animals) i „dzieci śmieci”. Relacje dziecka i zwierzęcia w literaturze dla dzieci i młodzieży [w:] Czytanie menażerii. Zwierzęta w literaturze dziecięcej, młodzie- żowej i fantastycznej, red. A. Mik, P. Pokora, M. Skowera, Warszawa 2016, ss. 31–52. 143 Alicja Fidowicz

Warto rozważyć potencjalne funkcjonowanie piątego paradygmatu, który nie jest obecny w refleksji Borowskiej-Beszty, jednak może dobrze odzwierciedlać postrzega- nie osób niepełnosprawnych i ich fikcyjnych reprezentacji w analizowanym okresie historycznym29. Można go określić mianem paradygmatu niebytu. Osoba niepełno- sprawna jest w nim zaledwie tolerowana jednocześnie będąc jednostką lekceważoną i zależną od innych. Jej głos się nie liczy. Wspomniany niebyt polegałby zatem na nie-byciu w społeczeństwie, podobnie jak de facto nie ma w nim niemowląt, zwie- rząt, przedmiotów czy młodych dziewcząt. Nie mają one własnego głosu, nie istnieją więc w przestrzeni publicznej, a jeśli już, to nie na swoich zasadach, co więcej, same nie decydują o tym, kto i w jaki sposób będzie za nie mówił o nich samych. Uwagę zwraca również przedmiotowe podejście do osób z niepełnosprawnością, a więc takie, które chętnie wykorzystuje je do zilustrowania pewnych obowiązujących dogmatów czy treści edukacyjnych, ale niekoniecznie idą za tym realne działania na rzecz ta- kich ludzi. Warto zwrócić uwagę na fakt, że podobnie jak we wspomnianych tekstach polskiej prozy dla najmłodszych, w latach dziewięćdziesiątych na tych samych za- sadach funkcjonowały medialne przedstawienia osób z różnymi niepełnosprawno- ściami, które mimo szlachetnych intencji nie zawsze pociągały za sobą istotne zmia- ny w mentalności otoczenia (czego dobrym przykładem może być przywoływana już postać Maćka Lubicza z Klanu). Lektura wybranych powieści i opowiadań dla najmłodszych Polaków z tego okresu ujawnia z kolei zawiłe stosunki między cha- rakterem transformacji ustrojowej a tym, jak zmieniało się przedstawianie grup wy- kluczonych (w tym osób z niepełnosprawnościami) w mediach i tekstach kultury. Ujawnia również pęknięcia w oficjalnych narracjach dotyczących korzyści, jakie miały przynieść wszystkim uczestnikom życia społecznego przemiany po 1989 roku. Na tej podstawie można stwierdzić, że być może literatura dla dzieci i młodzieży (nie tyl- ko ta, która powstała w ostatniej dekadzie XX wieku) jako rodzaj twórczości, który w powszechnym, stereotypowym odbiorze nie jest uznawany ani za sztukę wysoką, ani za dyskurs dominujący, ma większy potencjał we wskazywaniu nieprawidłowości, niesprawiedliwości i systemowej dyskryminacji niż obecne w oficjalnych przekazach optymistyczne narracje.

29 Należy przy tym zaznaczyć, że ta kategoria byłaby adekwatna jedynie w odniesieniu do okresu pol- skiej transformacji lat dziewięćdziesiątych XX wieku. W następnych dekadach obraz niepełnospraw- ności w polskiej literaturze dla dzieci i młodzieży uległ znaczącym zmianom. Por. K. Zabawa, Ryzyko spotkania z Innym – niepełnosprawny we współczesnej literaturze dla dzieci [w:] Edukacja nauczycielska wobec Innego, red. A. Janus-Sitarz, Kraków 2014, ss. 121–142. 14 4 MASKA 39/2018

Bibliografia

Borowska-Beszta B., Niepełnosprawność w kontekstach kulturowych i teoretycznych, Kra- ków 2012. Czabanowska-Wróbel A., Konopnicka – dzieci i lalki [w:] Czytanie Konopnickiej, red. O. Płaszczewska, Kraków 2011. Fidowicz A., Świat uniwersalnych wartości w zetknięciu z niepełnosprawnością - przy- kłady z polskiej literatury dla dzieci w latach 1919‒1949, „Edukacja Elementarna w Teorii i Praktyce” 2017, nr 3. Jan Paweł II [Wojtyła K.], Catechesi tradendae, Città del Vaticano 1979 [on-line:] http://www.vatican.va/holy_father/john_paul_ii/apost_exhortations/documents/ hf_jp-ii_exh_16101979_catechesi-tradendae_pl.html [10.04.2018]. Nelson T. D., Psychologia uprzedzeń, tłum. A. Nowak, Gdańsk 2003. Onichimowska A., Mam wszystko [w:] eadem, Najwyższa góra świata, Warszawa 2005. Przybylski A., Jak się rodzą anioły?, „Niedziela Ogólnopolska” 2006, nr 43. Rąbkowska E., „Śmieciowe” zwierzęta (trash animals) i „dzieci śmieci”. Relacje dziec- ka i zwierzęcia w literaturze dla dzieci i młodzieży [w:] Czytanie menażerii. Zwie- rzęta w literaturze dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, red. A. Mik, P. Pokora, M. Skowera, Warszawa 2016. Rogala S., Chłopak zwany Kawką, Kielce 1992. Shakespeare T., What is a Disabled Person? [w:] Disability, Divers-Ability and Legal Changes, eds. M. Jones, L. A. Basser Mark, London 1999. Tecław D., Ewolucja samorządu terytorialnego w Polsce w latach 1989‒1998, „Refleksje” 2015, nr 12. Tryzna T., Panna Nikt, Warszawa 1994. Wiza B., Tam, gdzie rosną dzikie grusze, Warszawa 1993. Zabawa K., Ryzyko spotkania z Innym – niepełnosprawny we współczesnej literaturze dla dzieci [w:] Edukacja nauczycielska wobec Innego, red. A. Janus-Sitarz, Kraków 2014.

14 5 Alicja Fidowicz

Streszczenie

Zamierzeniem niniejszej pracy jest przedstawienie możliwego paradygmatu niepeł- nosprawności w wybranych przykładach z polskiej prozy dla dzieci i młodzieży lat 90. dwudziestego wieku. Zaprezentowano cztery paradygmaty niepełnosprawności zaproponowane przez Beatę Borowską-Besztę: moralny, defektologiczno-medyczny, praw człowieka i postmodernistyczny. Analizie poddano niepełnosprawne postacie obecne w powieściach i opowiadaniach Barbary Wizy, Stanisława Rogali, Anny Oni- chimowskiej i Tomka Tryzny. W rezultacie zaproponowano nowy paradygmat nie- pełnosprawności w odniesieniu do kultury polskiej lat 90. XX wieku, określając go mianem paradygmatu niebytu.

Summary

Paradigm of Non-Existence. Disability in the Polish Children’s and Young Adult’s Prose of the 1990s (chosen examples)

The aim of this paper is to present the possible paradigm of disability in chosen ex- amples from the Polish children’s and young adult’s prose written in the 1990s. The author presents four paradigms of disability proposed by Beata Borowska-Beszta: the moral paradigm, the medical paradigm, the paradigm of human rights and the post- modern paradigm. The author presents disabled characters in novels and short novels written by Barbara Wiza, Stanisław Rogala, Anna Onichimowska and Tomek Try- zna. She proposes the new paradigm of disability in the Polish culture of the 1990s, which she names the paradigm of non-existence. Ewelina Pocheć Tożsamość (nie)istniejąca, czyli próby przezwyciężenia kryzysu kulturowego i cywilizacyjnego. Odczytanie Żywych kamieni Wacława Berenta w kontekście idei Johna Ruskina i Prerafaelitów Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego

I

Przystępując do rozważań dotyczących kondycji sztuki i artysty, należy się najpierw zastanowić nad przyczynami kryzysu rozpoczynającego się wraz z nadejściem dzie- więtnastego wieku i trwającego w Europie aż do początku wieku dwudziestego. Aby właściwie zrozumieć idee zawarte w Żywych kamieniach Wacława Berenta, które stanowić będą przedmiot analizy niniejszego artykułu, trzeba cofnąć się do dziewięt- nastowiecznej Anglii, która przez kilkadziesiąt kolejnych lat postrzegana była jako centrum cywilizacyjnego postępu oraz symbol zwycięstwa idei pozytywistycznych. Optymistyczne spojrzenie na rewolucję przemysłową utrzymywało się tam mniej więcej do połowy wieku. Lata osiemdziesiąte przyniosły już pewne rewizje dotych- czasowej oceny postępu i to wówczas pojawiły się powszechne oznaki kryzysu wypra- cowanych wcześniej wzorców społecznych. Anthony Giddens stwierdza, że:

Nowoczesność radykalnie przekształca charakter życia codziennego i zmienia najbardziej osobi- ste doświadczenia człowieka. Nowoczesność należy rozpatrywać na poziomie instytucjonalnym, ale transmutacje zachodzące na tym poziomie znajdują bezpośrednie przełożenie na życie jedno- stek i, co za tym idzie, ich tożsamość1.

1 A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, tłum. A. Szulżycka, Warszawa 2010, s. 11, cyt. za: M. Deniziak, Sztuka a religia w myśli Johna Ruskina, [w:] Wiktorianie nad Tamizą i nad Wisłą, red. A. Budrewicz, E. Paczoska, Warszawa 2016, s. 285. 14 7 Ewelina Pocheć

Literatura angielska zaczęła się posługiwać metaforą „świata zwyrodniałego”, stając się odpowiedzią na strach przed dalszą industrializacją i postępem cywilizacyjnym2. Pierwsze głosy krytyczne dotyczące pejoratywnych skutków rozwoju pojawiły się w połowie dziewiętnastego wieku, a jednym z głównych krytyków postępu był John Ruskin, do którego w niedługim czasie dołączyli artyści skupieni w Bractwie Prera- faelitów. Tłumaczenia dzieł krytyka docierać zaczęły do Polski w latach osiemdzie- siątych dziewiętnastego wieku, zaś prawdziwą popularność koncepcji angielskiego myśliciela, czy w ogóle idei prerafaelickich, przyniósł początek dwudziestego wieku. Bractwo Prerafaelitów odegrało ogromną rolę w kształtowaniu dziewiętnasto- wiecznych, a także późniejszych prądów i kierunków zarówno w malarstwie, jak i w sztuce w ogóle. Prerafaelityzm w znaczący sposób wpłynął również na powstały w drugiej połowie dziewiętnastego wieku szeroko rozpowszechniony ruch Arts and Crafts, związany z powszechną wówczas ideą odnowy sztuki użytkowej. W obliczu lęku wywołanego rewolucją przemysłową i coraz bardziej widoczną industrializacją- jego przedstawiciele postulowali powrót „uduchowienia artystów przed Rafaelem”3. Program zwrotu ku przeszłości stanowił również odpowiedź na przeświadczenie, że ówczesna sztuka znalazła się w momencie krytycznym. Szansę na podniesienie się malarstwa z upadku prerafaelici upatrywali w rewizji świadomości twórców i społe- czeństwa. Warto podkreślić, że do samych technik dawnego malarstwa odnosili się oni wyjątkowo rzadko s zwracając uwagę głównie na idee i postawy jego twórców oraz ceniąc prostotę, szczerość przekazu i tajemniczą, mistyczną duchowość ich dzieł. Idee Ruskina cieszyły się zainteresowaniem także w Polsce końca dziewiętnastego wieku, w której poszukiwano nowych wartości mających zastąpić zdezaktualizowane idee pozytywizmu. Jak pisze Bożena Wojnowska,

Ruskinem interesowali się przedstawiciele wszystkich niemal ważniejszych stanowisk ideowych, jakie znalazły wyraz w tym czasie. A więc pisarze lewicy (którzy pewne wątki jego myśli odczyty- wali głównie poprzez filtr oddziaływań Morrisa), twórcy, którzy reprezentowali „kolektywistycz- ne” skrzydło Młodej Polski, przedstawiciele jej indywidualistyczno-estetycznego odłamu, wresz- cie rzecznicy myśli katolickiej. Każdy z tych odłamów walczył przy tym o „swojego” Ruskina4.

Dla ówczesnej krytyki postacią równie ważną, co Ruskin, był William Morris, w któ- rym widziano nie tylko artystęmalarza i współtwórcę ruchu Arts and Crafts, ale także

2 E. Paczoska, Stolica „świata zwyrodniałego”. Londyn w literaturze angielskiej i polskiej początków XX wieku (z rzutem oka na następne stulecie), [w:]eadem, Prawdziwy koniec dziewiętnastego wieku, War- szawa 2010, s. 60. 3 A. Konopacki, W kręgu sztuki. Prerafaelici, Warszawa1989, s. 7. 4 B. Wojnowska, Ruskinizm w Młodej Polsce, [w:] Porównania. Studia o kulturze modernizmu, red. R. Zi- mand, Warszawa 1983, s. 59. 14 8 MASKA 39/2018 ważną postać debaty społecznej, przekształcającej prerafaelickie idee o średniowiecz- nej Arkadii w marzenia o społecznej rewolucji.

II

Dla właściwego określenia ideowego kontekstu powieści Wacława Berenta konieczne będzie przywołanie jednej z najbardziej znanych prac Ruskina: O naturze gotyku5. An- gielski krytyk, analizując cechy gotyku, przeciwstawia je jednocześnie współczesnej sobie kulturze, którą postrzega jako niepełną, nietwórczą, pozbawioną duchowości, i wreszcie skrajnie zmaterializowaną. Sygnalizuje coraz silniej postępujący kryzys kulturowy i sprzeciwia się industrializacji życia oraz traktowaniu sztuki w katego- riach masowej produkcji, a co za tym idzie, sprowadzaniu człowieka do roli wytwórcy. Krytyk podkreślał expressis verbis, że zniewolenie człowieka następuje w momencie niszczenia jego ducha i inteligencji:

Ci jednak są prawdziwymi panami niewolników, co umieją zdeptać iskrę ich ducha, odciąć żywe pędy człowieczej inteligencji, pozostawiając jeno martwe kikuty pni, które pozbawiono koron; co przemieniają żywe istoty, istoty z ciała i krwi […] w pasy rzemienne zaprzężone do maszyn6.

Ruskin, postulując odrzucenie modelu kultury mającego u podstaw zmechanizowa- nie ludzkiej pracy i oddzielającego twórcę od jego dzieła, jednocześnie świadomie od- wołuje się do postaw i wzorców średniowiecznych, dostrzegając w nich najważniejsze dla jego filozofii wartości: poszanowanie indywidualnej pracy i wrodzonej inteligencji człowieka. Idee Ruskina znalazły swoją kontynuację w dziele Williama Morrisa Wie- ści znikąd7, będącym utopijną wizją naturalnego, niezindustrializowanego krajobrazu oraz harmonijnego życia jednostek zgodnego z rytmem natury. Postęp niósł ze sobą zmiany nastrojów społecznych, a jednej z głównych przyczyn licznych buntów robotniczych – często bezowocnych – Ruskin upatrywał w zdegra- dowaniu robotnika do roli maszyny, poczuciu utraty godności osobistej za sprawą uświadomienia sobie sytuacji własnej klasy i, przede wszystkim,wykonywaniu pra- cy nieprzynoszącej jednostce żadnych korzyści materialnych ani duchowych. Krytyk podsumował wywód słowami:

Gdy człowiek czuje, że zabija się jego duszę, że niczyjej wdzięczności tym nie zyskuje, że cała jego istota zapada się w przepaść, w której nikt go już nie dostrzega, że liczony jest na równi

5 Por. J. Ruskin, O naturze gotyku, [w:] idem, Sztuka – społeczeństwo – wychowanie. Wybór pism, tłum. Z. Doroszowa, M. Treter-Horowitzowa, Wrocław 1977. 6 Ibidem, s. 141. 7 Por. W. Morris, Wieści znikąd, czyli epoka spoczynku, tłum. M. Kreczowska, Lwów 1902. 14 9 Ewelina Pocheć

z maszyną, z jej kołami i trybami, i oceniany jak maszyna według liczby uderzeń młotem – taka ofiara sprzeciwia się naturze, a Bóg jej nie błogosławi. Ludzkość już długo tego nie zniesie8.

Ruskin postuluje tu walkę z procesem wtłaczania jednostki w tryby machiny prze- mysłowej, pozbawiającej indywidualności i zabijającej wszelką radość z wykonywanej pracy, a w zamian proponuje przywrócenie jej godności i majestatu, za wzór stawiając średniowiecznego rzemieślnika– artystę dnia powszedniego. William Morris, którego postrzega się jako praktycznego wykonawcę idei Ruskina, w wykładach9 twierdził, że należy przywrócić utraconą rangę słowu „rzemieślnik”, które w czasach jemu współ- czesnych przestało konotować swoje pierwotne znaczenie, a zaczęło być używane na określenie przeciętnej i bezkrwistej ludzkiej masy10. Podobnie jak Ruskin, Morris twierdził, że „lekarstwo leży jak na dłoni – rzemieślnik musi się znów z nim [arty- stą – E. P.] zrównać i pracować z nim ręka w rękę”11. Obaj teoretycy zachęcali też do uważnego studiowania sztuk dawnych, uczenia się od starych mistrzów pozytywnych postaw twórczych i wcielania ich w życie. W rzeczywistości dziewiętnastowiecznej widzieli oczywisty postęp cywilizacyjny, nieidący jednak w parze z postępem ducho- wym. Nawoływanie przez Ruskina i członków Bractwa Prerafaelitów do powrotu do średniowiecza nie oznaczało zachęcania do naśladowania w sztuce dziewiętnasto- wiecznej stylu czy rozwiązań estetycznych wieków średnich, lecz skupiało się na haśle powrotu do określonych postaw wobec sztuki, artysty i człowieczeństwa. Stylistyka średniowieczna pełniła funkcję środka, a nie celu. Podobnie historyczna wiarygodność fabuły powieści nie była bezpośrednim celem Berenta; dostrzec w niej można jedynie doskonale nakreślone „złudzenie średniowie- cza”12. Za pomocą kostiumu historycznego pisarz przekazywał prawdy o współcze- snym sobie świecie i wieku, w którym zmerkantylizowana kultura wypiera kulturę ducha, ale zdaje się też formułować prawdy uniwersalne. Żywe kamienie powinny być zatem traktowane jako zmetaforyzowane oskarżenie o degradację ludzkiego ducha. O Berencie i prerafaelitach należy zaś mówić jak o wizjonerach, a nie kopistach śre- dniowiecznych tematów, postaw i technik. W Żywych kamieniach to płatnerz jest uosobieniem idealnego artysty-rzemieślni- ka, kowala wykuwającego „świat wyższej piękności i mocy”13. Mówi on:

8 J. Ruskin, O naturze gotyku, s. 143. 9 W. Morris, Nadzieje i troski sztuki. Cztery odczyty, [brak nazwiska tłumacza], Warszawa 1902. 10 Por. ibidem, s.17. 11 Ibidem. 12 E. Porębowicz, O „Żywych kamieniach” Berenta, „Studia Literackie” 1951, nr 15, s. 263. 13 W. Berent, Żywe kamienie, oprac. M. Popiel, Kraków 1992, s.175. Wszystkie cytaty z tego wydania lokalizuję bezpośrednio w tekście, oznaczając je skrótem ŻK i numerem stronicy. 15 0 MASKA 39/2018

[…] tego nie chcą zrozumieć ludzie, że można kochać rzemiosło swoje. I że ono kochanie […] tak się nieraz w człowieku rozpali, że nie poskąpisz dziełu swemu i najlepszych lat życia… Gdzie wtedy myśl o czyim pożytku zostaje?!… [ŻK 185]

Jego słowa zdają się być parafrazą opinii Ruskina, który twierdził, że „ludzie muszą malować i budować nie dla własnej satysfakcji lub dla pieniędzy, lecz powodowa- ni uczuciem miłości – miłości dla swojej sztuki”14. W zapomnienie odchodzą czasy, w których słowa „artysta” i „rzemieślnik” znaczyły to samo. Płatnerz boleje nad świa- domością, że te pojęcia nie konotują już treści synonimicznych:

Dawniej, gdy kościoły budowano w grodzie, jam cały – duszą i dniami wszystkimi był przy tej robocie. Dzisiaj jam za dnia płatnerz, zbrojmistrz pański, by owo kęs chleba do gęby mieć. Tymi czasy, jakie w grodzie naszym nastały, jam nocą już tylko sobą i dawny: Bożego Domu kowal, żywych spiżów mistrz [ŻK 333].

Berent i jego angielscy poprzednicy podkreślają wagę poświęcania się artysty. W Ży- wych kamieniach ilustruje je właśnie postać płatnerza, dedykującego życie swemu dziełu i czepiącego przyjemność z samej świadomości tworzenia, oddającego „połowę żywota […] – ćwierćwiecze niemal – drzwierzom kościelnym” [ŻK 186]. Autor pod- kreśla konieczność nieustannego samodoskonalenia, przestrzega przed bezruchem oraz miernotą. Berentowski bohater podkreśla wysiłek pracy wielu pokoleń, co nie pozostaje bez znaczenia dla wymowy powieści: tylko wspólnymi siłami, wysiłkiem rąk kolejnych pokoleń bezimiennych rzemieślników zbudować można katedrę; tylko grupa indywidualności jest w stanie stworzyć dzieło, którego majestat podziwiać będą kolejne generacje. Samą katedrę natomiast traktować należy jako doskonałe dzieło architektoniczne (na walory którego zwracał szczególną uwagę Ruskin15), ale również jako symbol wspólnoty oraz mistyczne uosobienie piękna. Berent już na wstępie powieści zaznacza, że nadszedł czas marazmu, moment przesilenia i początku upadku sztuki:

I z murarzy wolnych niejeden zalegał tu bezrobotnie. Niegdyś, bywało, strzępił dłutem te ciosy kościoła, głazom samym lekkości nadając. A gdy tysiącem rąk wypiętrzyły się one na skończony ogrom tumu, gdy wypadło dłuto, kierowane biciem serc tysiąca owisły i ramiona w bezczynie. Dusza […] nie ostała się opieszałości powszechnej. I sama, od nie ociosanego głazu cięższa, leżała oto kamieniem u dokonanego społecznie dzieła [ŻK 5].

Upadek sztuk prowadzi jednocześnie do upadku ducha, który „zalega kamieniem”. Morris w jednym ze swoich wykładów stwierdził, że „wygaśnięcie miłości do piękna

14 J. Ruskin, Sztuka a użyteczność, [w:] idem, Sztuka– społeczeństwo – wychowanie. Wybór pism, tłum. Z. Do- roszowa, M. Treter-Horowitzowa, Wrocław 1977, s. 393. 15 Ibidem. 151 Ewelina Pocheć i radości, płynącej z tworzenia, oznaczałoby zarazem koniec cywilizacji”16. W dobie postępującego rozwoju cywilizacyjnego ratunku szukano w sztuce, która, aby móc właściwie oddziaływać na moralność człowieka, winna zejść z wyżyn Parnasu i na dobre zagościć w codzienności. Według Morrisa mówić należy o konieczności „zde- mokratyzowania się sztuki”17. Rozważania Ruskina na temat tej ostatniej Irena Woj- nar (powołując się na słowa Juliana Marchlewskiego) podsumowuje zaś następująco:

Sztuka nie jest czymś na co przychodzi kolej, gdy inne potrzeby są już zaspokojone, ale jest pierwszą potrzebą istoty, która wznosi się ponad czysto zwierzęcy byt. Sztuka nie jest „upiększe- niem życia”, ale samym życiem; nie jest po to, aby w chwilach uroczystych wznosić nas ponad „troski dnia codziennego”18.

Ubolewanie nad niedocenianiem sztuk przez społeczeństwo wyrażone zostaje w Żywych kamieniach słowami goliarda obwieszczającego, że płatnerz „poesim czy- ni młotem – bezkorzystną! Alić dzieło swoje daremnie na ulice wystawia: miną ga- pie – niezrozumieniem” [ŻK 112]. Autor wyraźnie podkreśla odciskanie się piętna indywidualizmu twórcy na dziele, potrzebę utożsamiania artysty-rzemieślnika z wy- tworem jego pracy („A postać jego kojarzyć mi się jęła w myślach z tamtą zbroją w jednego ducha wyraz” [ŻK 113]). Ulica złotników i płatnerzy postrzegana jest przez postacie w powieści jako osobny zakątek, w którym „wykuwają świat wyższej pięk- ności i mocy” [ŻK 175]. Czerwona karacena stworzona przez płatnerza to symbol poszukującego ducha, zagubionego w czasach kryzysu, oraz próba wskrzeszenia daw- nych idei błędnego rycerstwa.

III

Wiek dwudziesty, jak wskazuje Hanna Gosk19, drogi wyjścia z kryzysu kulturowego ciągle upatrywał w podkreślaniu rangi sztuki w życiu człowieka, ale także proponował uczynić jej symbolem, jak twierdził cytowany w artykule Gosk José Ortega y Gasset, „czarodziejski flet Wielkiego Bożka Pana”20. Berent nie tyle wpisuje swoją powieść w tę koncepcję, co sam staje się poprzez Żywe kamienie jednym z jej twórców. Pod- kreśla konieczność wyprowadzenia sztuki i człowieka z obezwładniającej powagi ży- cia, dekadentyzmu i acedii, proponując w zamian wkroczenie na drogę dionizyjskiej radości i dynamizmu. Dzięki temu powieść wpisywała się w powszechne na początku

16 W. Morris, op. cit., s.44. 17 Ibidem, s.102. 18 I. Wojnar, Wstęp, [w:] J. Ruskin, Sztuka – społeczeństwo – wychowanie, s. 32. 19 Por. H. Gosk, Ekspresjonistyczny model artysty w „Żywych kamieniach” W. Berenta na tle ekspresjonistycz- nych tendencji w literaturze polskiej, „Przegląd Humanistyczny” 1977, nr 6, s. 103. 20 Ibidem, s. 105. 152 MASKA 39/2018 dwudziestego wieku próby wypracowania nowych postaw społecznych, mające na celu zażegnanie trwającego od kilkudziesięciu lat kryzysu kultury. Berent rozpoczął pisanie tekstu wraz z początkiem stulecia, kiedy to Schopenhauerowski dekadentyzm zastąpiony został wpływami filozofii Nietzschego. Żywe kamienie są zatem utworem, w którym kategoria witalizmu jako postawy ocalającej od zła staje się jedną z najważ- niejszych. Przez Berenta samo to pojęcie traktowane jest jako koncepcja kulturowa nieproponująca myślenia w kategoriach biologizmu, lecz kierująca się w stronę ogólnej filozofii życiowej. Twórca antycypuje tym samym w przypadającym na lata dwudzieste dwudziestego wieku „buncie mediewistów”, według założeń którego myślenie o śre- dniowieczu jako epoce niedoceniającej piękna zmysłowego i odrzucającej świat fizycz- ny w całości świadczy o nieznajomości średniowiecznej mentalności. Konflikt między tym, co duchowe a tym, co zmysłowe, był jedną z najbardziej charakterystycznych cech wieków średnich. Umberto Eco przekonująco wyjaśnia powyższy antagonizm:

Moraliści i asceci pod każdą szerokością geograficzną nie są z pewnością ludźmi, którzy nie odczuwają powabu ziemskich przyjemności, wręcz przeciwnie – są na nie uwrażliwieni znacznie silniej niż inni. Dramaturgia ascezy zawiera się właśnie w napięciu między pokusą ziemskich przyjemności a dążeniem do tego, co nadprzyrodzone. Kiedy dyscyplina osiągnie swój cel i przy- niesie ukojenie zmysłom, mistyk i asceta mogą spojrzeć pogodnym wzrokiem na rzeczy tego świata i oceniać je z pobłażliwością, której dotąd zabraniała im gorączkowa walka ascetyczna21.

Berent średniowiecznym praktykom ascetycznym i idei contemptus mundi przeciwsta- wił wolność oraz „na duszy zniemożenie” polecał „lekarstwa w życia ochocie żwawo szukać” [ŻK 74]. Piękno dostrzegane w świecie fizykalnym zamieniane jest w poczucie scalenia z bliżej nieokreślonym absolutem i prostolinijną radością. Witalizm Berenta przywodzi na myśl filozofię Nietzschego, ale widać u niego także inspiracje Henrim Bergsonem i jego koncepcją elan vital. Janina Wróbel-Best wyróżnia trzy odmiany witalizmu występującego w powieści Berenta: biologiczny, związany bezpośrednio z naturą i determinizmem; feministyczny, podkreślający rolę kobiety w procesie wy- zwalania się z apatii; oraz metafizyczny, nawiązujący do motywu Graala i koncepcji dionizyjskości22. Metafizyka związana jest u Berenta także z motywemhomo viator – podróż duchowa odbywana przez kolejne postacie powieści staje się celem samym w sobie. Poszukiwanie graalowej czary symbolizuje poszukiwania zatroskanego ducha:

21 U. Eco, Sztuka i piękno w średniowieczu, tłum. M. Olszewski, M. Zabłocka, Kraków 1997, s. 14. 22 Por. J. Wróbel-Best, Życia ochoczość z wnętrza wywiedziona… Zagadnienie witalizmu w powieści „Żywe kamienie” Wacława Berenta, [w:] Młodopolskie witalizmy. Modernistyczne witalizmy, red. A. Czaba- nowska-Wróbel, U. M. Plich, Kraków 2016, s. 119. 153 Ewelina Pocheć

Ale kościoły swoje, a niespokojny duch człeczy swoje. I wiecznie pono szukać będzie po bez- kresach cudotwórczej mocy jakowejś – na starcie smutków z oblicza ziemi, na odnowienie serc wszystkich! [ŻK 116]

Berentowskie czerpanie sił witalnych z życia nie ma na celu bezrefleksyjnego korzy- stania ze świata zmysłowego. Z pomocą dionizyjskiej radości pozwala ono wypro- wadzić duszę z acedii i osiągnąć wyższy stopień duchowy, docierając tym samym do granic poznawczych. Berent podkreśla w powieści dualizm ludzkiej natury, twierdząc, że „zmaganie się z duszą, z rozdwojoną w człeku żądzą, jest naszej natury potrzebą” [ŻK 201]. Łącząc sferę duchową i zmysłową autor dowodzi, że próby ich rozdziela- nia prowadzą do niekorzystnych dla człowieka skrajności – albo do acedii, albo do hedonizmu. Jednostka nie osiągnie pełni, jeśli odrzuci jedną z nich. Berent jest zaś krytyczny wobec wszelkich skrajnych postaw:

Orgia – niegdyś sacra: taneczne święto radości w słońcu, dziś mroczna i potępieńcza – owo czym jest rozprężenie się waszych dusz, gbury i mnichy, spod nadmiernego docisku smutków […]. Muzę, radośnicę, wolności dusznej matkę zamieniacie owo w pomocną kurwę waszą drażniącą gardło, brzuchy i podbrzusza wasze – wszystkie gbury i chamy po miastach! [ŻK 290]

Jak słusznie zauważyła Wróbel-Best, „pisarz zdaje się twierdzić, że twórczy człowiek odrzuca melancholię, bierność, tęsknicę dusz i różne formy acedii, bowiem takie stany osłabiają siłę życia”23. To, co łączy Berenta i Ruskina, to związanie kategorii piękna i sensu życia z tworzeniem, które staje się oznaką aktywności duchowej jednostki.

Piękne jest żonglerstwo kamratów na rynku, piękne są skoczki tańce i nogi, piękna odwaga li- nochoda, odważny jest niedźwiedzia poskramiacz, zwinne jak w tańcu jest słowo gadkarza – zgo- ła: piękna jest każda zuchwałość i rączość ciała, i bystrego ducha żywotność każda! [ŻK 58]

Angielski myśliciel kategorię piękna w sztuce, ale także samą sztukę, bezwzględnie łączył z etyką. Podkreślał wewnętrzną siłę ludzi tworzących, ich naturalną potrzebę wypowiedzenia prawdy o sobie i świecie za pomocą dostępnych im narzędzi. Powyż- szemu podejściu zdaje się wtórować Wiesław Juszczak:

Autentyczny kontakt ze sztuką jest zawsze i tylko tworzeniem. Bycie w sztuce, bycie ze sztuką, jest możliwe tylko w akcie twórczym. Poza nim sztuka nie istnieje, a w każdym razie nie istnieje jako coś żywego24.

23 J. Wróbel-Best, op. cit., s.121. 24 Nietolerancja. Rozmowa z Wiesławą Wierzchowską, [w:] W. Juszczak, Fragmenty. Szkice z teorii i filozo- fii sztuki, Warszawa 1995, s. 108. 154 MASKA 39/2018

Ruskin piękno zawsze wiązał z przymiotami moralnymi, twierdząc, że to, co piękne, nie może być niemoralne, i że „wszelkie dobre dzieła rodzą się z ducha dobrego, nigdy ze złego”25. Wszelka sztuka – czy będzie to dzieło literackie, malarskie czy architek- toniczne – odznaczająca się wysokim poziomem artystycznym musi być autorstwa człowieka wartościowego. Podobne kryteria stosował w stosunku do odbiorcy, zatem „nie ujrzy przejawów namiętności ten, kto jest niezdolny do namiętnych uczuć, tak jak człowiek nieszlachetny nie odczyta z dzieła wyrazu szlachetności artysty”26.

IV

Ruskin dostrzegał źródła kryzysu kultury w postępie cywilizacyjnym, a panaceum na bolączki swojej epoki odnajdywał w naturze. Kwestia tej ostatniej, jej istoty i roli w ży- ciu człowieka, w ogóle zresztą stoi u podstaw światopoglądu filozofa. Człowiek i na- tura są w jego nomenklaturze pojęciami tożsamymi. Niemożliwe staje się osiągnięcie pełni duchowej, dopóki człowiek nie uświadomi sobie, że jest częścią natury, i dopóki nie zacznie żyć zgodnie z jej rytmem, który jest jednocześnie jego własnym. Dopiero odkrycie tego faktu toruje drogę ku duchowemu rozwojowi człowieka. Ruskin jest obok Henry’ego Davida Thoreau chyba najważniejszym dziewiętnastowiecznym zwo- lennikiem powrotów do źródeł, orędownikiem Natury i jej zbawiennego wpływu na kondycję duchową człowieka, stojącego od drugiej połowy dziewiętnastego wieku na progu tak zwanej epoki nowoczesności. Oddalając się od ziemi, oddala się on od swojej pierwotnej i przyrodzonej istoty. Przyroda w filozofii Ruskina to anima mundi, z której człowiek czerpie siłę duchową. Maria Bujno, relacjonując poglądy estetyka, pisze:

Cechy piękna, które Bóg uczynił przedmiotem naszej miłości, zostały przezeń rozsiane na kształ- tach najbliższego oczom ludzkim codziennego otoczenia. Znajdujemy je w pochyłości wzgórza, w łagodnym toku wody, w pląsaniu mgieł, w promieniu słońca. Toż są rzeczy najprostsze, najzwy- klejsze, rzeczy najukochańsze, które możecie widzieć co wieczór wzdłuż tysiąca tysięcy rzeczułek, wśród łagodnych dolin […]27.

Człowiek, chcąc wydostać się z kryzysu, w którym się znalazł, musi sobie uświadomić, że natura to synonim wolności myśli i ducha. Podobną ścieżką rozumowania podąża Berentowski goliard, który w chwilach kryzysu ducha myśli, „jak by z tej uczonej dro- gi samotnictwa wydostać się czym prędzej w tchnienie […] życia – w słońce gdzieś wyskoczyć, polem szczerym przebiec” [ŻK 253]. Pyta także, „czymże wolność człecza gorsza Bogu od ptaszej?” [ŻK 9]. U Berenta postacią najsilniej związaną z naturą jest

25 J. Ruskin, Sztuka a moralność, [w:] idem, Sztuka-społeczeństwo-wychowanie, s. 361. 26 Ibidem, s. 357. 27 M. Bujno, John Ruskin i jego poglądy, Warszawa 1908, s. 53. 15 5 Ewelina Pocheć franciszkański mnich i na jego przykładzie najwyraźniej dostrzec można zbawienny wpływ natury na duchowe życie jednostki. Bohater ów stwierdza, że „nie ma człeka […], który by pod kwiatów wejrzeniem nie rozjaśniał ducha” [ŻK 303]. Natura w oczach brata franciszkaninastanowi odzwierciedlenie boskiej mocy, symbol harmonii świata:

I gasły zarazem ostatnie błyski niespokojnego na liściach światła: równa złocistości toń zalewa sad cały; jaśnieją w niej już tylko kształty, świecą kolory same. Uwyraźnia się rzecz każda postacią i duszą swoją […]. Stworzenie całe spogląda na człeka, a on zasię na nie. [ŻK 305]

Spośród członków zakonu franciszkanów tylko brat Łukasz zdaje się dostrzegać w przyrodzie Boską moc:

W obronie jednego swego umiłowania na ziemi wszczynał brat nawet dysputację z zakonnikami, wywodząc jako pro primo: Nazaret kwiat oznacza, pro secundo: matka świętej Anny poczęła wą- chając różę […].[ŻK 302]

Postawy postaci w Żywych kamieniach wpisują się w Ruskinowską koncepcję piękna witalnego28. Ryszard Kasperowicz we wstępie do wyboru pism estetyka podsumował poglądy filozofa słowami:

[…]niezwykłość, wyjątkowość momentów epifanicznych – całościowej przemiany i odsłonięcia metafizycznego, do głębi duchowego rdzenia rzeczywistości, przy zachowaniu realności i kon- kretności doświadczenia zmysłowego, wzrokowego – polega na tym właśnie, że występują one w sytuacjach jak najbardziej zwyczajnych, prozaicznych, codziennych. Doskonałość układu de- likatnych gałązek osiki na tle błękitu nieba […] staje się dla Ruskina potwierdzeniem porządku i prawdy natury, prawdy, która ma swoje ukryte, transcendentalne źródło, porządku, który we- wnętrznie przeobraża patrzącego, pozwalając mu na odrodzenie moralnej więzi z całym ładem świata […], a natura odzyskuje swą pierwotną, integralną, piękną i symboliczną postać29.

Zgodnie z myślą Ruskina każda wielka sztuka winna być zatem pochwałą natury, ale nie w sensie bezrefleksyjnego odwzorowywania jej, lecz poprzez odkrywanie warto- ści metafizycznych w tym, co fizyczne. Krytyk nawiązuje do średniowiecznej zasady zakładającej, że dotarcie do duchowego warunkowane jest przeżyciem zmysłowego, który to proces Paul Claudel nazywał ujawnianiem niewidzialnego w widzialnym. Berent na kartach powieści proponuje wyprowadzenie człowieka i sztuki z kryzy- su za pomocą dionizyjskiej radości, aktywizmu i prostoty. Odwołuje się więc pośred- nio do Ruskina, który właśnie w naturze widział podstawowe źródło wartości, i którą

28 Por. M. Ulita, John Ruskin, myśliciel zapomniany?, „Wschodni Rocznik Humanistyczny” 2008, nr 1, s. 153 [on-line:] http://wrh.edu.pl/wp-content/uploads/2017/07/08_m_ulita_2008.pdf [21.08.2018]. 29 R. Kasperkiewicz, Wstęp, [w:] J. Ruskin, Niewinne oko. Szkice o sztuce, tłum. J. Szczuka, Gdańsk 2011, s. 14. 15 6 MASKA 39/2018 utożsamiał z miejscem chroniącym człowieka przed złem. Obaj twórcy traktują wita- lizm i naturę jako źródło najszczerszych i najgłębszych emocji człowieka, świadczą- cych zarówno o umiejętności czerpania inspiracji z estetycznych wartości natury, jak również o zdolnościach odczuwania wspólnoty z ontologiczną istotą bytu, przywo- dzących na myśl mistyczne połączenie człowieka i natury w duchu romantycznym.

V

Berent, chcąc powiedzieć coś o stanie ducha swoich postaci, posługuje się motywem „walki dusz tułaczych i osiadłych” [ZK 208]. Nieliczni bohaterowie powieści mogą się poszczycić wciąż żywym duchem. Jednym z nich był rycerz, o którym narrator Żywych kamieni mówi:

Rycerz to jednak błędny był; romansów umiłowany bohater! Niby Herakles jaki – nie z siły, lecz z serca – który, wyruszywszy na szukanie jabłek Hesperyd a źródeł nektaru i ambrozji, dokonał siedmiu czynów – nie mocy, lecz szlachetności przygodnej – nie wiadomo po co i na co! By zginąć nie wiadomo za co!… rycerz to błędny jednak był: romantyczności tęskliwiec! Ostatni już pono i z przeżytków nawet, prawnuczy już chyba pogrobowiec tych żywych kamieni po grobach kościołów – duchem zapóźniony slavonus…! [ŻK. 106]

Powyższy cytat wskazuje na tęsknotę za bezinteresownością w działaniu, szukaniem, którego celem jest dążenie samo w sobie. Błędny rycerz to „pogrobowiec”, typ odcho- dzący w niepamięć wskutek tego, że „inny stawa się duch powszechności” [ŻK 227]. Pyta on: „czy jestże w ludziach dzisiejszych taka moc i siła?” [ŻK 175]. Degradacja staje się czymś realnym, ale Berent zdaje się twierdzić, że na odbudowanie świątyni z ducha nie jest jeszcze za późno dopóki znajdują się ludzie podejmujący wysiłek wyruszania na poszukiwanie Graala. Podróż – ta rozumiana literalnie i ta duchowa – staje się kolejną propozycją autora na wyprowadzenie ludzi z kryzysu ducha. Szansą staje się dla nich również postulat empirii, pojawiający się w powieści w dwóch od- mianach – albo jako łagodny mistycyzm, albo jako głęboki sensualizm. Ruskin, mó- wiąc o ludzkich doświadczeniach ma na myśli, oczywiście, zarówno doświadczenia duchowe człowieka, jak i zmysłową rzeczywistość, w której jest zakorzeniony i którą również współtworzy. Tak jak Berent uważa, że bezwartościowe staje się podkreśla- nie znaczenia przyjemności ziemskich tylko dla nich samych, kiedy pozbawione są wyższego celu. Sądzi też, że wartość moralna każdego dzieła i każdego człowieka uzależniona jest od uświadomienia sobie właściwego sensu życia i jego zrozumienia. Bez tej świadomości niemożliwe będzie podniesie dusz z upadku:

15 7 Ewelina Pocheć

Wszyscy pogrążeni jesteśmy jakby w odurzającym śnie: serca skamieniałe, oczy przymrużone, uszy na głucho pozatykane, aby nie miały do nas dostępu ani inspi- racja twórczej myśli, ani głos natchnienia – byśmy snadź nie zostali uzdrowieni30.

Źródeł wszelkiego zła i niemocy Ruskin upatruje natomiast w apatii:

Głęboka apatia to pierwsza wielka tajemnica życia; staje ona na drodze wszelkiemu postrzeganiu, wszelkiej cnocie. […] Że zwykłe, codzienne zajęcia lub rozrywki w naszym życiu nie muszą wy- pływać z konkretnych motywów – można zrozumieć; ale że samo życie miałoby być pozbawione głębszego sensu, że nie zależy nam ani na tym, by dociec, dokąd nas może zaprowadzić, ani na tym, abyśmy go nie zmarnowali – oto prawdziwa tajemnica31.

Odczytywanie Żywych kamieni Wacława Berenta w kontekście idei prerafaelickich rzuca światło na proces, który rozpoczął się na początku wieku dziewiętnastego i trwał do jego końca. Fundamentem, bez którego niemożliwy będzie powrót czło- wieka na humanistyczne drogi, stał się tu postulat prawdy, za sprawą której, jak twier- dził Ruskin, można „budować […] świątynie nie zrobione dłońmi, lecz stworzone z serc”32. To, co niewątpliwie łączy Berenta z ideami prerafaelitów, to maksymalistycz- ne podejście do funkcji sztuki i natury, dzięki którym człowiek może stanąć w obli- czu tajemnicy, wobec tego, co Eduard Spranger nazwał kiedyś „granicą sensu”. Dla odbudowania kultury i tożsamości – przyćmionej, niepełnej, nietwórczej – konieczne wydaje się wypracowanie nowych wartości i to ono staje się punktem wyjścia zarówno dla prerafaelitów, jak i dla Wacława Berenta.

30 J. Ruskin, Sztuka a religia, [w]: tegoż, Sztuka-społeczeństwo-wychowanie, s. 359. 31 Ibidem, s. 298. 32 M. Bujno, op. cit., s.29. 15 8 MASKA 39/2018

Bibliografia

Berent W., Żywe kamienie, oprac. M. Popiel, Wrocław 1992. Bujno M., John Ruskin i jego poglądy, Warszawa 1908. Deniziak M., Sztuka a religia w myśli Johna Ruskina [w:] Wiktorianie nad Tamizą i nad Wisłą, red. A. Budrewicz, E. Paczoska, Warszawa 2016. Eco U., Sztuka i piękno w średniowieczu, tłum. M. Olszewski, M. Zabłocka, Kraków 1997. Giddens A., Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, tłum. A. Szulżycka, Warszawa 2010. Konopacki A., W kręgu sztuki. Prerafaelici, Warszawa 1989. Morris W., Nadzieje i troski sztuki. Cztery odczyty. I. Sztuki podrzędne, II. Sztuka ludu, III.Piękność życia, IV. Jak z istniejącego stanu stworzyć najlepszy” Warszawa 1902. Morris W., Wieści znikąd, czyli epoka spoczynku, tłum. Maryia Kreczowska, Lwów 1902. Mroczkowski P., Prerafaelici w literaturze [w:] idem, Historia literatury angielskiej, Wrocław 1999. Paczoska E., Prawdziwy koniec dziewiętnastego wieku.Śladami nowoczesności, Warsza- wa 2010. Porębowicz E., O „Żywych kamieniach” Berenta [w:] „Studia Literackie” 1951, nr 15. Ruskin J., Niewinne oko. Szkice o sztuce, tłum. J. Szczuka, wstęp R. Kasperowicz, Gdańsk 2011. Ruskin J., Sztuka – społeczeństwo – wychowanie. Wybór pism, tłum. Z. Doroszowa, M. Treter-Horowitzowa, Wrocław 1977. Ulita M., John Ruskin, myśliciel zapomniany?, „Wschodni Rocznik Humanistyczny” 2008, nr 1 [on-line:] http://wrh.edu.pl/wp-content/uploads/2017/07/08_m_uli- ta_2008.pdf [21.08.2018]. Wojnowska B., Ruskinizm w Młodej Polsce [w:] Porównania. Studia o kulturze moder- nizmu, red. R. Zimand, Warszawa 1983. Wróbel-Best J., Młodopolski witalizm. Młodopolskie witalizmy, red. A. Czabanowska- -Wróbel, U. M. Pilch Kraków 2016.

15 9 Ewelina Pocheć

Streszczenie

Tekst stanowi próbę odczytania Żywych kamieni Wacława Berenta w kontekście idei Johna Ruskina i Bractwa Prerafaelitów. Przedstawione zostało tło społeczno- -kulturowe połowy dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku, ze szczególnym podkreśleniem wpływu rewolucji przemysłowej na ówczesną świadomość, a także doświadczenia związanego z nią kryzysu tożsamości. Fakty te łączą się z pojawiający- mi się u schyłku dziewiętnastego wieku ideami kulturowego odrodzenia i zmianami w myśleniu o sztuce i człowieku, znajdującymi swój wyraz między innymi w filozofii Ruskina i Prerafaelitów.

Summary

(Not)Existing Identity – Attempt to Overcome the Cultural and Civilizational Crisis. Reading of the Wacław Berent’s Żywe kamienie in the Context of the John Ruskin’s Idea and the Pre-Rafaelites Brotherhood

The article is an attempt to read Wacław Berent’s Żywe kamienie in the context of John Ruskin’s and the Pre-Raphaelites ideas. In the paper socio-cultural background of the mid-nineteenth and early twentieth centuries is presented briefly, with the em- phasis of the era and the associated identity crisis. These issues are connected with the ideas of cultural revival which changed thinking about art and man and are expressed, among others, in the philosophy of John Ruskin and English Pre-Raphaelites Broth- erhood. The text is an attempt to interpret and understand the essence of being in the light of the ontological, intangible and unnamed essence of being. Marzena Samojlik-Podolska Przestrzenie nienazwane, miejsca nieistniejące… Śladami heterotopii w najnowszych powieściach Joanny Bator Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach

Wśród współczesnych autorów, w których twórczości ważne są kategorie miejsca i przestrzeni, wyróżnia się niewątpliwie Joanna Bator, pisarka, kulturoznawczyni, filo- zofka oraz miłośniczka podróży. W związku z działalnością naukową (doktoryzowała się na podstawie rozprawy Feminizm, postmodernizm, psychoanaliza. Filozoficzne dyle- maty feministek „drugiej fali”) wielokrotnie przebywała na zagranicznych stypendiach, w tym trzykrotnie w Japonii. Podróże, wraz z kulturoznawczymi i filozoficznymi zainteresowaniami autorki, stanowią niewątpliwie ważne źródło jej literackiej twór- czości, której ostatecznie poświęciła się, porzucając karierę naukową. Joanna Bator jest pisarką zainteresowaną różnorodnością świata, obdarzoną niezwykłą zmysłową wrażliwością. Z jednej strony należy ona do twórców, jakich Małgorzata Czermiń- ska określa jako „posiadających wyobraźnię topograficzną”1, na przeciwnym biegu- nie stawiając pisarzy niewrażliwych na bodźce świata zewnętrznego, skupionych na własnym wnętrzu. Jednakże charakterystyczną cechą twórczości Joanny Bator jest interferencja obydwu tych postaw. O jej niezwykłej wyobraźni topograficznej świad- czą zarówno wałbrzyska dylogia Piaskowa Góra i Chmurdalia, uhonorowana Nagrodą Nike powieść Ciemno, prawie noc, jak i zbiory reportaży i esejów dotyczących Japo- nii. Trzy ostatnie powieści Bator, osadzone w na pozór konkretnej przestrzeni geo- graficznej, eksplorują jednak przede wszystkim przestrzeń wewnętrzną podmiotu. Obydwie te kategorie przestrzeni – wewnętrzna i zewnętrzna – mają, jak zauważa Michel Foucault, charakter heterogeniczny i są nasycone siecią wzajemnych relacji. Nie żyjemy bowiem, jak twierdzi Foucault, w pustce, „lecz przeciwnie, w przestrzeni

1 M. Czermińska, Miejsca autobiograficzne. Propozycja w ramach geopoetyki, „Teksty Drugie” 2011, nr 5, s. 188. 161 Marzena Samojlik-Podolska nasyconej jakościowo i zapewne też nawiedzanej przez fantazmaty”2. Pisarstwo Joan- ny Bator – od debiutanckiej Kobiety po ostatnią powieść, Purezento – potwierdza tezę o nierozerwalności świata przeżyć wewnętrznych i zewnętrznej przestrzeni geogra- ficznej. Z tego też powodu w analizie jej twórczości zasadne wydaje się skorzystanie z metodologicznej propozycji autobiogeografii, którą na gruncie polskim reprezen- tuje Elżbieta Rybicka, koncentrująca swe zainteresowania badawcze na „tworzeniu i rozumieniu siebie w interakcji z przestrzenią geograficzną”3. W przypadku anali- zowania twórczości Joanny Bator posłużenie się propozycją Rybickiej może okazać się przydatne z kilku powodów. Po pierwsze pisarka jest miłośniczką podróży, pro- wadzącą nomadyczny tryb życia, oraz osobą obdarzoną, jak wspomniałam, niezwykłą wrażliwością topograficzną. Po drugie jest również znawczynią psychoanalizy i teorii feministycznych. I wreszcie po trzecie – wbrew temu, co sama deklaruje – za ważne źródło jej twórczości należy uznać autobiografizm – czy raczej postawę autobiogra- ficzną. Wymienione wyżej powieści Bator, osadzone w jej rodzinnym mieście Wał- brzychu, a także utwory dotyczące Japonii, cechuje opisywanie świata zewnętrznego przez pryzmat doświadczeń podmiotu. Należy dodać, że w trzech ostatnich powie- ściach autorki ten ekstrawertywny model opisu przestrzeni splata się z introwertywną postawą podmiotu, dla którego świat zewnętrzny staje się jedynie źródłem impulsów. Efektem tej interferencji jest stworzenie „innej” kategorii miejsca i przestrzeni, którą Michel Foucault nazwał heterotopią. Heterotopie stanowią według Foucaulta rodzaj „efektywnie odgrywanej utopii, w której wszystkie inne rzeczywiste miejsca […], jakie można znaleźć w ramach kul- tury, są jednocześnie reprezentowane, kontestowane i odwracane”4. Dla wyjaśnienia pojęcia badacz używa przykładu zwierciadła, który warto w niniejszych rozważaniach przywołać:

Zwierciadło funkcjonuje jako heterotopia w tym sensie, że miejsce, które zajmuję w momencie, gdy patrzę na siebie w lustrze, czyni jednocześnie absolutnie realnym, powiązanym z całą otacza- jącą mnie przestrzenią, i absolutnie nierealnym, ponieważ aby było postrzegane, musi ono przejść przez ów wirtualny punkt, który jest tam5.

Cechą heterotopii jest to, że pełnią one pewne funkcje w stosunku do pozostałej przestrzeni. Albo tworzą przestrzeń iluzji, która odsłania złudność realnego życia, albo przeciwnie, tworzą inną realną przestrzeń, tak doskonałą i uporządkowaną, jak

2 M. Foucault, Inne przestrzenie, tłum. A. Rejniak-Majewska, „Teksty Drugie” 2005, nr 6, s. 119. 3 E. Rybicka, Geopoetyka. Przestrzeń i miejsce we współczesnych teoriach i praktykach literackich, Kraków 2014, s. 284. 4 M. Foucault, op. cit., s. 120. 5 Ibidem, ss. 120‒121. 162 MASKA 39/2018 nasza jest niedoskonała. Tę ostatnią Foucault nazywa heterotopią kompensacji. Te „kontr-miejsca”, miejsca odmienne, znajdują się „poza wszystkimi miejscami”6, czy- li nigdzie, choć mogą być również umieszczone w realnej przestrzeni geograficznej. W twórczości Bator owe „inne miejsca” są elementem doświadczenia autobiogeogra- ficznego. W wydanym w 2014 roku zbiorze esejów Rekin z parku Yoyogi autorka pisze:

Heterotopia to dziwne miejsce, inne i niesamowite, w którym to, co zwykłe, odbija się jak w krzy- wym zwierciadle, ukazując nową, zaskakującą twarz. Stąd patrzy się na świat z ukosa […]. Przez lata oswoiłam to słowo i przykroiłam na swój użytek. Stało się częścią mojej osobistej historii wyobco- wania i bezdomności, a od kiedy zaczęłam pisać powieści, sama czuję się jak heterotopia, za każdym razem na nowo zaskoczona, że w moje „inne miejsce” życia i tekstu przybywają wciąż ludzie i mówią, że czują się tu u siebie. Ścieżka heterotopii wiedzie tam, gdzie niesamowitość daje o sobie znać…7

Szczególnie interesujące doświadczenie heterotopii pojawia się najnowszych powie- ściach pisarki: Wyspa Łza, Rok Królika i Purezento. Wydaje się zasadne rozpatrywanie ich jako pewnej całości – projektu psychologiczno-artystycznego, kreującego niezwy- kle złożony kobiecy podmiot, naznaczony melancholią, stwarzający siebie w inte- rakcji z heterotopiczną przestrzenią. W niniejszych rozważaniach najwięcej uwagi poświęcę pierwszej z wymienionych powieści, ponieważ Bator wypracowuje w niej sposób kreowania podmiotu i przestrzeni, który wariantowo kontynuuje w dwóch kolejnych książkach. Wyspa Łza jest literackim zapisem podróży na Sri Lankę, którą Joanna Bator od- była wiosną 2014 roku. Pretekstem do wyprawy było poszukiwanie śladów zaginionej na wyspie dwadzieścia pięć lat wcześniej Amerykanki, Sandry Valentine. Poszukiwa- nia te stanowią jednak wyłącznie charakterystyczną dla pisarstwa Bator „zahaczkę”8, o którą można zaczepić pajęczą sieć opowieści. Wyprawa na Sri Lankę jest również dla autorki podróżą lekturową, ponieważ podąża ona nie tylko śladami zaginionej Sandry, ale również tropem Witkacego, który uciekł na Cejlon przed własnymi traumatycznymi przeżyciami, związanymi ze śmiercią narzeczonej, i gdzie próbował popełnić samobójstwo. Prawdziwym powodem podróży zdaje się jednak stan pogłę- biającej się melancholii, bezsenność i niemoc twórcza. Poszukiwania śladów Amery- kanki odbywają się w realnej przestrzeni geograficznej, wyznaczanej przez konkretne toponimy, takie jak Negombo, Kandy, Nalanda, Nuwara Eliya. Próżno jednak szukać w Wyspie Łzie opisów egzotycznych miejsc na wzór Japońskiego wachlarza tej autorki. Bohaterka-narratorka opisuje jedynie fragmenty przestrzeni – posągi Buddy, kaplicz- ki z wizerunkami Matki Boskiej, martwe zwierzęta wyrzucone przez morze. Taki

6 Ibidem, s. 120. 7 J. Bator, Rekin z parku Yoyogi, Warszawa 2014, s. 10. 8 Termin używany przez Joannę Bator na określenie słów, pojawiających się w świadomości bez wyraź- nego powodu, które stają się źródłem opowieści. 163 Marzena Samojlik-Podolska rodzaj opisu jest implikowany przez sposób poruszania się podmiotu w przestrzeni. Bohaterka zdaje się nie mieć żadnego planu podróży. Ślad Sandry Valentine wydaje się od początku przypadkowy, podobnie jak trop Witkacego. Drogą do poznania eg- zotycznej przestrzeni jest błądzenie, dryfowanie:

Zaczynałam popadać w zniechęcenie typu: co ja tu robię, po co przejechałam taki kawał świata, by tkwić pod kościołem, kiedy pojawił się przy mojej nodze pies. […] Powiódł mnie półślepy kundel w uliczkę nie wyróżniającą się niczym specjalnym wśród innych uliczek Negombo i towa- rzyszył mi uparty i zagarniający mnie jak owieczkę, nalegający bym szła dalej […]. Kluczyliśmy tak w gęstniejącym upale…9

Rozważając problem zmysłowego doświadczenia wielkomiejskiej przestrzeni w Ja- pońskim wachlarzu, Elżbieta Konończuk zauważa, że błądzenie w obszarze miasta jest „doświadczeniem fizycznym, zmysłowym i opiera się na założeniu, że celem jest samo błądzenie, czyli dezorientacja w przestrzeni, gubienie się, krótkotrwały, przelotny stan deterytorializacji”10. Stan taki powoduje jednocześnie niezwykłe wyostrzenie zmysłów; błądzący jest szczególnie wrażliwy na smaki, zapachy i dźwięki. Konstatacje te, do- tyczące miasta, można z powodzeniem odnieść do niniejszych rozważań. Bohaterka Wyspy Łzy doświadcza przestrzeni w sposób cielesny i kobiecy, charakterystyczny dla wszystkich bohaterek utworów Bator. Mamy więc do czynienia z silną subiektywizacją opisu oraz z prymatem zmysłów smaku i zapachu nad zmysłem wzroku. Opisy zmy- słowego doświadczania miejsca wielokrotnie przekraczają w powieści granice realności. Bohaterka postrzega świat w sposób oniryczny, wręcz schulzowski: ludzie i zwierzęta zmieniają swą postać i mają zdolności magiczne. Wyspa ma bowiem siłę sprawczą, moc kształtowania człowieka, głównie takiego, który przybywa z zewnątrz. Bator opisuje szczególny rodzaj interakcji, zachodzącej pomiędzy podmiotem a przestrzenią: „Muszę tu zostać, na wyspie, która skapuje z Indii jak szmaragdowa kropla, zastygła, by dręczyć kolejne pokolenia artystów pragnących zakosztować tropików, bezbronnych wobec nich ze swoimi piórami, pędzlami, szufladkami…”11. Bohaterka ma nieustannie poczucie, że wyspa czegoś od niej żąda. Znajduje się pod jej przemożnym wpływem:

Niebo rozbłyska nagle ostatnim pożarem zachodu, po czym słońce ostentacyjnie tonie w powta- rzanym co wieczór samobójstwie, które tu przyjmuje wszelkie znamiona kiczu. Jest to kicz dziki, tropikalny i kuszący, niebezpieczny dla osób tak podatnych na urok ekscesu jak ja […]. Dlatego człowiek w obliczu zachodu słońca na tej wyspie powinien zachować szczególną czujność i gdy- bym uwierzyła w to wcześniej, kazałabym, jak Odys, przywiązać się do masztu12.

9 Eadem, Wyspa Łza, Kraków 2015, s. 58. 10 E. Konończuk, Przestrzeń „uzmysłowiona”. Psychogeografia miasta w Japońskim wachlarzu Joanny Ba- tor, „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2014, nr 5, s. 52. 11 J. Bator, Wyspa Łza, s. 47. 12 Ibidem, s. 63. 164 MASKA 39/2018

Elżbieta Rybicka ten rodzaj relacji między przestrzenią geograficzną a podmiotem nazywa „dramatyzacją doświadczenia miejsca”, ponieważ zarówno „ja” doświadcza- jące, jak i doświadczane miejsce odgrywają w niej aktywne role, przy czym miejsce staje się tu „działającym i nieprzewidywalnym aktorem”13. Bator w swojej cejlońskiej powieści nie opisuje więc konkretnego, realnego miejsca. Podmiot pełni wobec niego funkcję kreacyjną, przekształca je, nasyca własną wyobraźnią, wspomnieniami, lek- turami. Tak przetworzony świat staje się miejscem niezwykłym, właśnie heterotopią. Ale też dzieje się tak, że i przestrzeń wpływa na konstrukcję podmiotu, który, zgodnie z definicją zaproponowaną przez pisarkę, sam staje się rodzajem heterotopii. Tę inter- ferencję podmiotu i przestrzeni ilustrują w książce niezwykłe zdjęcia Adama Golca. Żadne z nich nie jest podpisane, ponieważ nie mają one dokumentować krajobrazu Sri Lanki, ale pokazywać świat magiczny, niesamowity, oglądany z subiektywnej per- spektywy podmiotu. Na zdjęciach pojawia się również sama autorka, jednak w po- dobnej postaci, w jakiej istnieje w całej powieści – jednocześnie będąc i nie będąc sobą. Obrazy te zdają się być elementem gry, którą pisarka prowadzi z czytelnikiem, są autofikcją, heterotopią. Zewnętrzna przestrzeń wyspy prowokuje skojarzenia, które kreują podmiot opo- wieści. Skojarzenia te są implikowane przez trzy istotne źródła znajdujące się w kręgu zainteresowań pisarki: autobiograficzność, dyskurs feministyczny i psychoanalitycz- ny oraz doświadczenie melancholii. Inspiracje te były powodem krytycznych opinii o książce. Mariusz Cieślik zarzucał autorce „chorobę autotematyzmu”, żałując jed- nocześnie, że „nie jest to opowieść o życiowych traumach, bo pisarka (narratorka) nie chce się do końca obnażyć”14. Z kolei Arkadiusz Morawiec odniósł się krytycznie do narracji w duchu feminizmu oraz nadmiernej intertekstualności powieści, stawia- jąc przy tym tezę, że utwór ten „z pewnością nie powstałby bez […] litanii nazwisk ponowoczesnych gwiazd, tkany jest bowiem głównie w sferze dyskursu”15. Co zaś do obecnego w powieści wątku melancholii, krytyk uznał go za modny przedmiot hu- manistycznej refleksji. Moim celem nie jest polemika z powyższymi opiniami, lecz propozycja potrakto- wania powieści Bator jako swego rodzaju poligonu, na którym autorka wypracowuje typ podmiotu o wyraźnych cechach autobiograficznych, będący równocześnie kre- acją uniwersalizującą kobiece doświadczenie melancholii. Bohaterka powieści Joanny Bator ma niewątpliwie wiele cech wspólnych z autorką – jest, między innymi, cier- piącą na bezsenność, naznaczoną melancholią pisarką, która desperacko poszukuje twórczej inspiracji. Bator wielokrotnie przywołuje powszechnie znane fakty ze swego

13 E. Rybicka, op. cit., s. 184. 14 M. Cieślik, Opowieść zaginiona bez śladu, „Rzeczpospolita” 2015, nr 13, s. 18. 15 A. Morawiec, Teaser, „Nowe Książki” 2015, nr 5, s. 70. 165 Marzena Samojlik-Podolska wałbrzyskiego dzieciństwa, z podróży, spotkań autorskich czy dotyczące ukochanej greckiej wyspy. Na poziomie intertekstualnym odwołuje się do swych ulubionych au- torów i lektur, a w sferze dyskursu filozoficznego korzysta ze swojej naukowej wiedzy dotyczącej psychoanalizy i feminizmu. Konstatując, należy stwierdzić, wbrew dekla- racjom pisarki, która wyznaje, że autobiografizm zupełnie jej nie interesuje, że Wyspa Łza posiada wyraźne cechy autobiografii:

Z postawą autobiograficzną mamy do czynienia wówczas, kiedy stworzone zostają wyraźne punkty styczne, zarysowują się wyraźne relacje pomiędzy podmiotem wypowiedzi a podmiotem owego społecznego tekstu biografii, funkcjonującego jako schematyczne minimum wiedzy o rze- czywistym autorze. […] istotne jest samo rozpoznanie podobieństwa, a nie jego szczegółowa weryfikacja. […] w tak rozumianej autobiografii nawet oczywiste mistyfikacje czy przeinaczenia elementarnych danych nie wymagają sprostowania, ale interpretacji…16

W myśl przytoczonej definicji Małgorzaty Czermińskiej należy więc czytać książkę Bator jako opowieść autobiograficzną, dokumentującą nie tyle stan rzeczy, co stan świadomości. Bator to pisarka-pajęczyca, celowo podkreślająca związek tkanego tek- stu z własnymi doświadczeniami, z biografią i cielesnością. Autorka prowadzi z czy- telnikiem nieustanną grę – w duchu feministycznej koncepcji Nancy K. Miller zacie- ra granicę między podmiotem a przedmiotem, prowokuje, opisując fakty z własnego życia, znane z licznych wywiadów i wielokrotnie powtarzane, by ostatecznie nazwać swą opowieść maskaradą i autofikcją:

[…] czynię z siebie samej zahaczkę, owijam wokół niej i rozciągam nić wypruta z własnych fla- ków, sztukowaną wyrwanymi włosami. […] Tkam tu fikcję, która nie jest kłamstwem17.

Bohaterka porusza się w wielu rzeczywistościach, przestrzeniach i czasach jednocze- śnie. Bator destabilizuje linearny porządek opowieści. Kilkukrotnie przywołuje Fo- ucaultowską metaforę statku, łodzi jako przykładu heterotopii doskonałej, podkreśla- jąc heterotopiczną naturę podmiotu balansującego między prawdą a fikcją. Na konstrukcję podmiotu Wyspy Łzy niewątpliwy wpływ mają psychoanalityczne i feministyczne zainteresowania autorki, które ujawniają się w każdej jej powieści. Tu jednak w sposób szczególny otwiera się przestrzeń kobiecego istnienia. Autorce bliskie są feministyczne teorie opisujące pisarstwo kobiece jako dzikie, tajemnicze, nieokiełznane, przekraczające wszelkie bariery, niedające się zdefiniować, związane z kobiecym doświadczeniem, całkowicie niedostępnym dla mężczyzn. Jednocześnie Bator powraca do charakterystycznych dla jej pisarstwa wątków freudowskich i la- canowskich. Motyw melancholii jako nieprzepracowanej utraty, wywołującej pustkę

16 M. Czermińska, Autobiografia i powieść, Gdańsk 1987, s. 16. 17 J. Bator, Wyspa Łza, s. 232. 166 MASKA 39/2018 podmiotu, wydaje się kluczowy dla odczytania powieści. Stan ten, powiązany z bez- sennością, towarzyszy właściwie każdej bohaterce Joanny Bator, a jednocześnie jest doświadczeniem osobistym, co można wywnioskować z przeprowadzanych z autorką rozmów. W jednym z wywiadów przyznaje, że jesienią 2013 roku przekroczyła grani- cę między melancholią a depresją. W Wyspie Łzie motyw melancholii wplata się we wszystkie nici opowieści, a jej figurą staje się postać mrocznej bliźniaczki:

Dopiero kiedy ją zobaczyłam w lustrze […] zrozumiałam dlaczego się tu znalazłam i że nie powinnam być nigdzie indziej. […] Oto ona. Obżarta Księżycem w Rybach stroi miny, patrzy na mnie. Witaj mroczna bliźniaczko, ani przez chwilę nie bałam się, że mnie porzucisz. Przez satur- niczne miesiące roku 2013, powolnego jak rzeka ołowiu, uparcie kazała mi ruszać w drogę i gdyby nie jej zawziętość, nigdy nie trafiłabym do Anuradhapury, do hotelu, w którym znów spotkałam prześladujący mnie cień poddany tropikalnej przemianie i rozhulany18.

Rozważając kwestię postawy autobiograficznej, Małgorzata Czermińska powołuje się na badania psychoanalityka Otto Ranka, który dowodzi, że utwory literackie opo- wiadające o sobowtórze, bliźniaku, cieniu, lustrzanym odbiciu są zawsze rodzajem autobiografii. Teksty takie są, zdaniem Ranka, wyrazem neurotycznej osobowości autora, który w ten sposób ujawnia swoje lęki. W powieści Bator postać mrocznej bliźniaczki towarzyszy bohaterce od początku podróży i zdaje się jej prawdziwą przy- czyną. Kim więc jest „Inna” kobieta, której tropem bohaterka podąża? Nie wydaje się, by była nią Sandra Valentine albo inne zaginione bez śladu, którym dedykowana jest książka. Bator, odnosząc się do Lacanowskiej teorii podmiotu, tworzy palimpsesto- wą osobowość bohaterki-narratorki-autorki próbującej skonfrontować się ze swym Doppelgängerem. Nie jest to postać wroga, ale „Inna”19: „Sobowtórka. Moja siostra, przekleństwo moje i miłość moja, moja żona”20. Reprezentuje brak, puste miejsce, ale i ciemną stronę tożsamości, depresję, bezsenność, niemożność pisania. Konfrontacja z postacią mrocznej bliźniaczki jest próbą scalenia podmiotu, pogodzenia się ze sobą, jest narzędziem samopoznania. Pisanie staje się w tym psychoanalitycznym aspekcie czynnością terapeutyczną i próbą odpowiedzi na pytanie: kim jestem? Joanna Bator tworzy w Wyspie Łzie podmiot o niezwykle złożonej konstrukcji, który – posługując się słowami autorki – można określić jako „drżące i niekompletne coś, bojące się własnego cienia”21. Funkcjonuje on jak heterotopiczne miejsce, w któ- rym spotykają się filozoficzne teorie i doświadczenia autobiograficzne, związane z przeżytymi traumami, podróżami i lekturami. Miejsce, które jest bardzo osobiste i intymne, a jednocześnie silnie związane ze wspólnym kobiecym doświadczeniem.

18 Ibidem, s. 72. 19 Taki zapis w tekście Joanny Bator, Ibidem, s. 30. 20 Ibidem, s. 76. 21 Ibidem, s. 86. 167 Marzena Samojlik-Podolska

Dlatego Bator dedykuje swą opowieść „Sandrze Valentine. I innym, które znikły bez śladu”. Dedykacja sugeruje, że autorkę interesuje raczej problem zniknięcia Sandry niż poszukiwania jej. Pokusa zniknięcia może być związana z podróżą w przestrzeni i w czasie, ale również z myślami samobójczymi. Jest ona również doświadczeniem bo- haterki powieści, która snując swą autofikcjonalną opowieść zapowiada kolejną książkę:

Jak by to było, pozwolić sobie na samozniszczenie i pójść za głosem, który zawsze udawało mi się uciszyć. Wyłączyć raz na zawsze ten mechanizm w głowie wiecznie rozpędzony na piątce, nie dający mi wytchnienia, nie pozwalający przespać czarnych dni, co udaje się tylu melancholikom. Jak by to było po prostu zniknąć? Zniknąć bez śladu jak Sandra Valentine. Nie odważysz się mówi moja mroczna bliźniaczka, kiedy się za bardzo zagalopuję, a ja czasem podejrzewam, że to prowokacja. Ale tym razem ją przechytrzę i moja bohaterka Anna Karr, autorka romansowych powieści, bliźniaczka mroczna Sandry Valentine, zobaczy obraz tsunami i zrobi to, czego ja nie zrobiłam. Razem wejdziemy nocą w marcowe wody Wisły22.

Joanna Bator określiła Wyspę Łzę jako teaser Roku Królika – powieści, która kon- tynuuje rozważania dotyczące palimpsestowej konstrukcji osobowości naznaczonej melancholią. O ile poprzednia książka jest zapisem doświadczenia egzystencjalnego, będącego próbą scalenia podmiotu, o tyle Rok Królika podejmuje problem zupełnej dekompozycji tożsamości. Bohaterka powieści jest hybrydą składającą się z kilku oso- bowości, z których żadna nie istnieje naprawdę. Julia Mrok, pisarka, która dla kariery porzuciła pracę naukową, postanawia zniknąć z własnego życia i pod postacią Anny Karr odnaleźć swą utraconą w dzieciństwie siostrę bliźniaczkę, jednocześnie szukając inspiracji do napisania nowej książki. Bator kontynuuje obecny w poprzedniej powie- ści autotematyczny motyw pisania, jednak bohaterka Roku Królika nie może stworzyć dobrej opowieści, ponieważ nie posiada własnej historii i tożsamości. Jest kanibalem, karmiącym się opowieściami innych. Niczym doktor Frankenstein powołuje do życia potwora, składającego się z fragmentów cudzych tożsamości. Tworzy jednocześnie historię własną i swej bohaterki, Sandry. Granica między tymi opowieściami właści- wie nie istnieje, podobnie jak granica między prawdą i fikcją, snem i jawą. Julia Mrok postanawia uciec ze swego życia i zmienić tożsamość, ponieważ czuje się zagrożona. Jednocześnie zaczyna zauważać oznaki utraty młodości, czego nie akceptuje. Z przemianą Julii Mrok w Annę Karr wiąże się nie tyle zmiana narcystycznej osobowo- ści bohaterki, co przemiana cielesna. Julia-Anna zauważa, że zmienia się fizycznie, staje się inna, młodsza. Bator opisuje proces tworzenia się nowej postaci, potwora złożonego ze szczątków różnych osobowości i cudzych historii. Bohaterka powieści rozpaczliwie próbuje stworzyć własną tożsamość, wie jednak, że nie stanie się to możliwe bez po- znania prawdy o swej bliźniaczej siostrze. Ostatecznie uświadamia sobie, że konfron-

22 Ibidem, s. 283. 168 MASKA 39/2018 tacja z nią może nastąpić dopiero w obliczu śmierci. Kontakt ze śmiercią, spojrzenie jej w oczy powoduje, że bohaterka odzyskuje tożsamość. Warto w tym miejscu ponownie odwołać się do psychoanalitycznych koncepcji dotyczących postaci sobowtóra/bliźnia- ka jako symboli zdekomponowanej, fragmentarycznej osobowości:

Torturę oczekiwania na śmierć tylko śmierć sama może przerwać. Bywa, że dołącza się do tego strach przed utratą młodości. Groźba starczej brzydoty może wydać się gorsza od śmierci i też prowadzi do samobójstwa. Osobowość narcystyczna niekiedy również dąży do samobójstwa za- stępczego, bezbolesnego, uśmiercając tylko część swojego Ja, oddzieloną od siebie…23

Odzyskana tożsamość pozwala bohaterce opuścić miejsce, w którym została uwię- ziona. Bator umieszcza bowiem akcję powieści w Ząbkowicach Śląskich, które nie są jednak realnie istniejącym miejscem, mimo określenia go konkretnym toponimem. Wojciech Engelking skrytykował subiektywne przedstawienie w powieści małego miasta, zarzucając autorce poczucie wyższości wobec jego mieszkańców: „Są małym miastem opisanym bez czułości […], za to z obrzydzeniem”24. Wobec faktu, że Bator nie przedstawia w książce żadnych topograficznych szczegółów autentycznych Ząb- kowic Śląskich, taka interpretacja wydaje się błędna. Opisane miasto to zamknięta, spowita mgłą przestrzeń, odcięta od świata murem i wodami wezbranej rzeki, wyrzu- cającej martwe ciała. Bohaterka zostaje w nim unieruchomiona, ponieważ przejście, przez które się tu dostała, „nie działa w drugą stronę”25. Wkraczamy więc w gotycką przestrzeń cmentarzy, labiryntowych uliczek, które nigdy nie prowadzą do celu, i wy- łaniających się z mgły dziwnych, zdeformowanych postaci. Błądzenie, podobnie jak w powieści cejlońskiej, mogłoby stać się sposobem poznawania przestrzeni, jednak ta nieustannie się zmienia – bohaterka nie potrafi zapamiętać jej topografii, ma proble- my z poruszaniem się, czemu towarzyszy specyficzne poczucie kafkowsko-gombro- wiczowskiego uwięzienia. Nawet „nie-miejsca”, takie jak budka z kebabem czy pas zieleni przy autostradzie, nabierają tu innego, heterotopicznego wymiaru:

W każdym mieście są takie przestrzenie, mija się je setki razy i dopiero kiedy przypadkiem wpadnie się w jedną z nich i utknie, okazuje się, że różni się ona od wszystkich innych ulic, placów i zaułków, które widać stąd jak w krzywym zwierciadle. W takich przestrzeniach można uwierzyć w rzeczy, którym sprzeciwia się rozum…26

23 M. Czermińska, Autobiografia…, s. 36. 24 W. Engelking, Koszmarny mięsopust. O „Roku królika” Joanny Bator, [on-line:] https://kulturaliberalna. pl/2016/12/20/wojciech-engelking-recenzja-rok-krolika-joanna-bator/ [10.02.2018]. 25 J. Bator, Rok Królika, Kraków 2016, s. 99. 26 Ibidem, s. 276. 169 Marzena Samojlik-Podolska

Ponadto akcja powieści dzieje się głównie w miejscach, które Michel Foucault wymie- nia jako przykłady heterotopii – w hotelu, który jest jednocześnie kliniką eutanazyjną i burdelem (określenie Foucaulta), oraz na cmentarzu. Heterotopiczność przestrzeni miasta wydaje się więc oczywista. Podobnie jak w Wyspie Łzie mamy tu do czynie- nia z dramatyzacją doświadczenia miejsca. Miasto manipuluje bohaterką, czegoś od niej żąda: „To potworne miasto małpuje i przedrzeźnia wszystko, czego doświadczy- łam, wciąga mnie nieustannie w jakieś niedopowiedzenia i omsknięcia…”27. Jednak w tym przypadku interferencja przestrzeni i doświadczeń podmiotu daje zupełnie inny skutek. Miejsce nie ma wpływu na kształtowanie podmiotu, ponieważ jest tak samo nieprawdziwe, ułomne, fragmentaryczne jak on. Stanowi ono raczej symbo- lizację podmiotu, jest bardziej figurą stanu emocjonalnego bohaterki niż miejscem: „utknęłam we Frankenstein, które nie było miastem, lecz chorą przestrzenią pomię- dzy życiem i śmiercią”28. W pisarstwie Joanny Bator unieruchomienie w zamkniętej przestrzeni jest synonimem śmierci, podczas gdy podróż oznacza życie. Bohaterka Roku Królika trafia w przestrzeń ciemną i niebezpieczną, przestrzeń podświadomości, którą symbolizuje zarówno nazwisko bohaterki – Mrok, jak i dawna nazwa miasta – Frankenstein. Bator, zapowiadając Rok Królika w poprzedniej powieści, doprowadza swą nazywaną wieloma imionami bohaterkę, której nie udało się „pozbyć zalegającej głęboko grudy ciemności”29, do ostatecznej konfrontacji ze sobą. Julia-Anna-San- dra opuszcza potworną przestrzeń i będzie podążała tam, gdzie zmierzają bohaterki wszystkich opowieści Joanny Bator w poszukiwaniu utopii – na południe. Związki zachodzące pomiędzy dwiema analizowanymi powieściami – Wyspą Łzą i Rokiem Królika – wydają się oczywiste nie tylko ze względu na fakt, że wskazuje na nie sama autorka. W niniejszym szkicu proponuję włączenie w ten ciąg tekstów najnowszej powieści pisarki jako kolejnego elementu projektu psychologicznego. Purezento konty- nuuje bowiem wątek wzajemnych relacji pomiędzy kobiecym podmiotem, borykającym się z problemem utraty, a przestrzenią geograficzną. Tym razem Joanna Bator wysyła swą bohaterkę, której nie nadaje żadnego imienia, w podróż do Japonii. Jest to miejsce dla pisarki szczególnie ważne, nazywane przez nią drugą ojczyzną i darem. Brak imienia bohaterki wobec nadmiaru imion określających podmiot w dwóch poprzednich książkach wydaje się znaczący. Młoda nauczycielka, ucząca obcokrajow- ców języka polskiego, przyjmuje propozycję zaopiekowania się domem swej japońskiej uczennicy w czasie jej nieobecności. Trafia do nieznanej, obcej przestrzeni, podobnie jak bohaterki Wyspy Łzy i Roku Królika. Podobnie jak one jest wewnętrznie rozbita, cierpi na bezsenność, doświadcza traumatycznych przeżyć związanych z utratą. I podobnie

27 Ibidem, s. 178. 28 Ibidem, s. 376. 29 Eadem, Wyspa Łza, s. 154. 170 MASKA 39/2018 jak we wcześniejszych powieściach, mamy w Purezento do czynienia ze szczególnym rodzajem interioryzacji przestrzeni; Tokio bowiem jest miejscem nieznanym, ale nie obcym. Bohaterka poznaje je w sposób charakterystyczny dla omówionych wcześniej postaci, tzn. poprzez błądzenie, dryfowanie. Gubienie się w przestrzeni nie budzi w niej jednak lęku, powoduje tylko przejściowy stan deterytoriaryzacji wyostrzający zmysły:

Cofnęłam się w czasie i dostałam drugą szansę. Byłam na górze. Drogi od stacji zbiegały ku niezna- nemu. Tylko wąska handlowa uliczka pięła się lekko ku równie obcemu. Zmęczenie długim lotem sprawiło, że w rozżarzonej jaskrawości z trudem dostrzegałam szczegóły miasta. Piekarnia z prawej. Słodki zapach, znany i jakoś inny, podszyty czymś słonawym. Mnóstwo rowerów, duży sklep spożyw- czy naprzeciwko, na prawo uliczka sklepów i barów ozdobiona girlandami plastikowych kwiatów30.

W opisie miasta zwracają uwagę szczegóły topograficzne, podkreślające autentycz- ność prezentowanego miejsca. Podróżując rowerem, bohaterka poznaje okoliczne sklepiki, małe restauracyjki, park i kampus studencki. Spotyka przyjaznych ludzi, z którymi porozumiewa się doskonale bez znajomości języka, ponieważ w prawdzi- wym międzyludzkim porozumieniu okazuje się on zbędny. Labiryntowa przestrzeń oświetlona blaskiem słońca lub księżyca nie budzi niepokoju ani nie powoduje po- czucia osaczenia, ale w szczególny sposób oddziałuje na bohaterkę, która pod jej wpływem przechodzi wewnętrzną przemianę:

Nagle droga powrotna przestała być prosta i oczywista. Miasto, przez chwilę oswojone, znów mi umknęło. Dojechawszy do głównej szosy, skręciłam chyba w lewo. Potem w prawo. Zgubiłam się w jaskrawym jesiennym słońcu. Między dwoma wcieleniami31.

Mimo pozornego chaosu, labiryntowa konstrukcja miasta wydaje się doskonale upo- rządkowana i przyjazna człowiekowi. Odnosi się wrażenie, że wszystko jest dokładnie tam, gdzie być powinno. Absolutną doskonałość tej przestrzeni symbolizuje dom Pani Myōko: Było bardzo czysto. Pusto. Bezpiecznie i spokojnie, tak jakby nikt tu nigdy nie skrzywdził żywej istoty32. Dom dający poczucie ładu i bezpieczeństwa, „niczym statek dryfujący w kosmosie”33, jest również schronieniem dla cierpiących z powodu życiowych traum ludzi. Odbywają się w nim warsztaty sztuki kintsugi (naprawy ceramiki z użyciem złota), będące w powieści metaforą ludzkiego losu. Zewnętrzna przestrzeń miasta oraz ta wewnętrzna, domowa to miejsca, które, korzystając z terminologii Foucaulta, moż- na określić jako „heterotopie kompensacji” – utopie tak doskonałe, jak niedoskonała i ułomna jest wewnętrzna przestrzeń bohaterki. Zagubiona i wewnętrznie rozbita

30 Eadem, Purezento, Kraków 2017, s. 35. 31 Ibidem, s. 211. 32 Ibidem, s. 38. 33 Ibidem, s. 48. 171 Marzena Samojlik-Podolska kobieta pod wpływem obcowania z doskonałą przestrzenią miasta i domu zaczyna porządkować swoje życie. Opis przestrzeni traci pozór realności wraz z pojawieniem się niezwykłych postaci, które są raczej nosicielami pewnych wartości niż rzeczywi- stymi ludźmi – takie skojarzenia implikują ich japońskie imiona związane z filozofią Zen oraz kategoriami piękna w japońskiej estetyce. Bator kontynuuje w Purezento motyw sobowtóra/bliźniaka, wprowadzając do powieści postać ducha przyjaciółki bo- haterki z dzieciństwa, która popełniła samobójstwo. Scena obmywania ran Czarnuli może być interpretowana jako symboliczne scalanie rozbitej osobowości, które może się dokonać tylko wówczas, kiedy bohaterka pogodzi się z przeszłością. Szczególny wpływ na wewnętrzną przemianę podmiotu ma Mistrz Myō, u którego bohaterka przechodzi kurs sztuki kintsugi, dzięki czemu uczy się innego doświadczania świata. Przemiana podmiotu odbywa się w powieści Bator w duchu filozofii Zen. Bohater- ka uświadamia sobie ukryty sens codziennych doświadczeń, z pozoru tak zwyczajnych jak przygotowywanie jedzenia, parzenie herbaty czy jazda na rowerze. Skupiając się wy- łącznie na wykonywanej czynności, poświęcając jej całą swą uwagę, kobieta dostrzega jej pełne znaczenie i niezwykłość. W kontakcie ze światem natury i sztuką, zauważając piękno w niedoskonałości, odkrywa inny wymiar melancholii i wkracza stopniowo na drogę satori, oświecenia. Dla jego osiągnięcia konieczne jest wyzbycie się intelektuali- zmu cechującego kulturę Zachodu i zaufanie intuicji, której siła „przejawia się wówczas, gdy mamy do czynienia z najbardziej fundamentalnymi sprawami, to znaczy z tym, co wiąże się z religią, sztuką i metafizyką”34. Bohaterka Purezento odnajduje więc ukojenie na zupełnie innej drodze niż wcześniej analizowane postacie. Nie sięga do psychoanali- tycznych koncepcji podmiotu ani do postmodernistycznych intelektualistów analizują- cych problem melancholii, nie drąży ciemnej sfery podświadomości, ale daje się popro- wadzić intuicji. Jest dopiero na początku drogi do oświecenia, na początku przemiany, dlatego nie ma jeszcze imienia. Być może jednak brak imienia bohaterki, skonfronto- wany z symbolizującym rozpad podmiotu nadmiarem imion wcześniej omawianych postaci, oznacza w Purezento jedność i pełnię, której tamte poszukiwały. Trzy ostatnie powieści Joanny Bator spina symboliczna klamra. Wszystkie bo- haterki wyruszają w podróż, co oznacza zniknięcie ze swego dotychczasowego życia. Wszystkie naznaczone są melancholią i cierpią na bezsenność. W kontakcie z niezna- ną, „Inną” przestrzenią muszą zmierzyć się ze swoimi traumami, powodującymi rozpad osobowości. Bator wprowadza bohaterki w heterotopiczne przestrzenie, które w istocie stanowią symbolizacje ich stanu emocjonalnego. Wspólne cechy osobowości bohaterek powieści oraz wspólny sposób odczuwania przez nie przestrzeni – to wszystko tworzy w efekcie psychologiczny projekt, uniwersalizujący kobiece doświadczenie melancholii, znane wszystkim tym, którym towarzyszy nieraz pokusa, aby „zniknąć bez śladu”.

34 D. T. Suzuki, Zen i kultura japońska, tłum. B. Szymańska, P. Mróz, A. Zalewska, Kraków 2009, s. 142. 172 MASKA 39/2018

Bibliografia

Bator, J., Purezento, Kraków 2017. Bator, J., Rekin z parku Yoyogi, Warszawa 2014. Bator, J., Rok Królika, Kraków 2016. Bator, J., Wyspa Łza, Kraków 2015. Cieślik, M., Opowieść zaginiona bez śladu, „Rzeczpospolita” 2015, nr 13. Czermińska, M., Autobiografia i powieść, Gdańsk 1987. Czermińska, M., Miejsca autobiograficzne. Propozycja w ramach geopoetyki, „Teksty Drugie” 2011, nr 5. Engelking W., Koszmarny mięsopust. O „Roku królika” Joanny Bator, [on-line:] https:// kulturaliberalna.pl/2016/12/20/wojciech-engelking-recenzja-rok-krolika-joanna- -bator/ [10.02.2018]. Foucault, M., Inne przestrzenie, tłum. A. Rejniak-Majewska, „Teksty Drugie” 2005, nr 6. Konończuk, E., Przestrzeń „uzmysłowiona”. Psychogeografia miasta w Japońskim wa- chlarzu Joanny Bator, „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2014, nr 5. Morawiec, A., Teaser, „Nowe Książki”, 2015, nr 5. Rybicka, E., Geopoetyka. Przestrzeń i miejsce we współczesnych teoriach i praktykach li- terackich, Kraków 2014. Suzuki, D. T., Zen i kultura japońska, tłum. B. Szymańska, P. Mróz, A. Zalewska, Kraków 2009.

173 Marzena Samojlik-Podolska

Streszczenie

Artykuł przedstawia propozycję interpretacji trzech najnowszych powieści Joanny Bator (Wyspa Łza, Rok Królika, Purezento) jako pewnej całości – projektu psycho- logiczno-artystycznego, kreującego specyficzny rodzaj podmiotu. Rozważania doty- czą relacji zachodzących między kobiecym podmiotem naznaczonym melancholią a przestrzenią geograficzną. Utwory rozpatrywane są z kilku perspektyw badawczych: autobiografizmu, geopoetyki oraz koncepcji heterotopii.

Summary

Unnamed Spaces, Non-Existent places… Tracing Heterotopy in the Latest Novels of Joanna Bator

The article presents a proposal of interpretation of the three latest novels by Joanna Bator Island Tear, Year of the Rabbit and Purezento as a certain whole of a psychologi- cal-artistic project, creating a peculiar kind of heterotopic space and subject. The focus of analysis is mutual relations between a female subject characterized by melancholia and geographical space. The works are studied from different research perspectives: autobiography, geopoetics and the concept of heterotopia. Joanna Stożek Nienazwane, niewypowiedziane i przemilczane w pismach autobiograficznych Seweryna Goszczyńskiego1 Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego

Badacze literatury dokumentu osobistego podkreślają, że to imperatyw szczero- ści odróżnia ten rodzaj literatury od pozostałej twórczości literackiej2. Problematyka prawdziwości narracji autobiograficznej nie odsyła jedynie do teorii „paktu autobio- graficznego” Philippe’a Lejeuene’a3, lecz łączy się z kategorią samopoznania4 podmiotu tekstowego. Zapiski autobiograficzne, odczytywane zgodnie z koncepcją tożsamości narracyjnej Paula Ricœura, świadczą o budowaniu tożsamości w opowieści przez pod- miot piszący. W pismach autobiograficznych Goszczyńskiego5 znajdują wyraz róż- norodne przeżycia autora, wśród których do najważniejszych zaliczyć można: udział w powstaniu listopadowym, działalność konspiracyjną, podróże, emigrację, konwersję,

1 Niniejszy tekst powstał w ramach moich badań doktoranckich związanych z autobiografizmem w dziełach Seweryna Goszczyńskiego. O innych aspektach Dziennika podróży do Tatrów niż zapre- zentowane tutaj – por. J. Stożek, O pewnych formalno-semantycznych aspektach Dziennika podróży do Tatrów Seweryna Goszczyńskiego, „Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis. Studia Poetica” 2016, ss. 186‒196; eadem, Czy podróż tylko „do Tatrów”? Problematyka podmiotu autorskiego w Dzien- niku podróży do Tatrów Seweryna Goszczyńskiego, „Maska” 2018, nr 2: Tożsamość – podmiotowość, ss. 187‒200; por. także: eadem, Dom i bezdomność w pismach autobiograficznych Seweryna Goszczyńskie- go. Prolegomena, „Maska” 2017, nr 34: Kontrast, dualizm, opozycja, ss. 223‒235. 2 Por. R. Zimand, Diarysta Stefan Ż., Wrocław 1990, s. 24. 3 Por. P. Lejeune, Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, tłum. W. Grajewski et al., Kraków 2007. 4 Helena Zaworska podkreśla szczególne znaczenie szczerości w pismach autobiograficznych: „W dziennikach i listach szczerość miała być najcenniejszym sposobem obcowania ze sobą oraz z innymi, możliwością najpełniejszego samopoznania, najdoskonalszego »grzesznych obcowania«” (H. Zaworska, Szczerość aż do bólu. O dziennikach i listach, Warszawa 1998, s. 5). 5 Podstawę analizy stanowić będą następujące teksty autobiograficzne Goszczyńskiego: Dziennik po- dróży do Tatrów, Dziennik Sprawy Bożej, Noc Belwederska, Podróż mojego żywota, Zapiski do moich pamiętników oraz korespondencja. 175 Joanna Stożek a także wieloletni kryzys twórczy. Jednocześnie równie istotne wydają się doświad- czenia, które nie zostały wypowiedziane przez autora. Zgodnie z teorią Ricœura nieprzerwanie opowieści gwarantuje spójność Ja narracyjnego6, dlatego należy roz- patrzyć problem znaczenia przemilczeń7, pominięć i niedopowiedzeń w pismach au- tobiograficznych Goszczyńskiego, a także relacji między tekstem a doświadczeniem8 podmiotu. Analiza pozwala podjąć tę problematykę na wielu poziomach – od ka- tegorii niewyrażalności wpisanej w teksty po zjawiska pominięć powierzchniowych i głębinowych9 w narracji autobiograficznej. Kwestie te wydają się szczególnie istotne, gdyż, jak podkreśla Lejeune, dziennik jest „najwyraźniej utkany z większej ilości pu- stego niż pełnego”10. Celem artykułu jest próba skatalogowania niewypowiedzianych doświadczeń w wybranych pismach autobiograficznych Seweryna Goszczyńskiego, a także znalezienie odpowiedzi na pytanie o powody przemilczenia przez autora pewnych spraw.

Zmagania ze środkami przekazu doświadczenia

Goszczyński wielokrotnie w Dzienniku podróży do Tatrów opisuje zmagania z formą dziennikową, która okazuje się niewystarczająca do ukazania pełni własnych prze- żyć. Poetyka dziennika podróży zakładała dominujące znaczenie opisu zwiedzanych miejsc, przy jednoczesnej rezygnacji z eksponowania osobistych wrażeń i przeżyć au- tora11. Autor we wstępie do Dziennika podróży do Tatrów expressis verbis deklaruje, że w diariuszu wyraz znalazła jedynie niewielka część jego przeżyć:

6 Por. P. Ricœur, Filozofia osoby, tłum. M. Frankiewicz, Kraków 1992, s. 56. 7 Przyjmuję rozumienie pojęcia „przemilczenie”, które zaproponowała Stefania Skwarczyńska w pracy Przemilczenie jako element strukturalny dzieła literackiego. Mimo że badaczka nawiązuje do koncepcji miejsc niedookreślonych Romana Ingardena i analizuje głównie teksty fikcjonalne, obserwacje te wy- dają się pomocne dla interpretacji pism autobiograficznych. Por. S. Skwarczyńska, Przemilczenie jako element strukturalny dzieła literackiego [w:] eadem, Z teorii literatury. Cztery rozprawy, Łódź 1947. 8 Na szczególne znaczenie tej relacji wskazywała Małgorzata Czermińska: „Relacja między tekstem a do- świadczeniem widziana od strony tekstu rodzi pytanie o możliwość i warunki reprezentacji: zaś od strony doświadczenia – pytanie o sposób dotknięcia i o siłę z jaką doświadczenie dotyka człowieka” (M. Czer- mińska, Autor – podmiot – osoba. Fikcjonalność i niefikcjonalność [w:] Polonistyka w przebudowie. Literaturo- znawstwo – wiedza o języku – wiedza o kulturze – edukacja, t. 1, red. M. Czermińska, Kraków 2006). 9 W toku analizy przyjmuję koncepcję Reginy Lubas-Bartoszyńskiej, która wyróżniła w narracji auto- biograficznej pominięcia powierzchniowe (działania związane z przygotowaniem edycji tekstu, do- konywane przed edytorów lub autorów) i głębinowe (związane z czasem, z procesualnym rozwojem osobowości, wieloznacznością języka, relacjami międzyludzkimi, elementami fikcji literackiej). Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Powiedziane i nie wypowiedziane w tekstach dziennikowych, „Ruch Literacki” 1998, nr 6, ss. 782–790. 10 Metafory koronki lub pajęczyny używa Lejeune w odniesieniu do dziennika osobistego. Por. P. Lejeune, „Drogi zeszycie…”, „drogi ekranie…”. O dziennikach osobistych, tłum. P. Rodak et al., Warszawa 2010, s. 55. 11 Por. M. Czermińska, Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie i wyzwanie, Kraków 2000, s. 28. 176 MASKA 39/2018

Autor nie daje tego dzieła za coś zupełnego, za obraz, którego przedmiot byłby wykończony we wszystkich swoich częściach, we wszystkich szczegółach, wszakże pochlebia sobie, że nie pomi- nął nic obojętnie, co kraj opisywany i mieszkańców jego mógł przedstawić najbardziej zajmujące- go, najgodniejszego uwagi […] Wyjątki z tej przejażdżki umieszczane były przed laty kilkunastu w jednym z dzienników krakowskich i tak, jak były ułożone dla ogłoszenia dziennikarskiego, największą część jej zostawała w notatkach, w formie dziennika; w tej formie i z tych notatek dopełnia autor po części niniejsze ogłoszenie; po części, bo największa, a może najważniejsza część musi jeszcze pozostać zanotowana tylko w duszy12.

Przywołany fragment ujawnia stosunek autora do własnych zapisków. Goszczyński podkreśla, że dziennik nie ma statusu utworu skończonego i zamkniętego, że po- wstanie tekstu wymagało dokonania wyboru faktów „najbardziej zajmujących, naj- godniejszych uwagi”. Jednocześnie szczególnie istotne wydaje się autorskie wyznanie, że „zanotowował” najważniejsze doznania przede wszystkim w duszy13. Taka postawa świadczy o nieadekwatności przekazu werbalnego w stosunku do przeżycia podmiotu autorskiego, a jednocześnie wskazuje na stosunek diarysty do ewentualnych przy- szłych czytelników. We wstępie do diariusza dostrzegać można istnienie rozdźwię- ku między intymnością dziennika a wpisaną w tekst myślą o odbiorcy. Małgorzata Czermińska podkreśla, że takie napięcie doprowadza zawsze do „gry szczerości i nie- szczerości, spontaniczności i upozowania”14 wewnątrz tekstu. Goszczyński wskazuje na szczególny wymiar diariusza, który stanowi świadectwo najważniejszych chwil jego życia, ale jednocześnie z dystansu czasowego wyznaje, że odbyta podróż miała wymiar duchowy i nie jest możliwa jej całkowita literacka transpozycja. Wstęp do Dziennika podróży do Tatrów świadczy o tym, że autor nie jest jedynie kronikarzem faktów, ale również (a może przede wszystkim) rzecznikiem własnych przeżyć. Czy- telnik powinien poznać, a także doświadczyć podróży „do Tatrów”. Problematyka przemilczeń powraca często w dzienniku podróży. Autor przerywa opis własnych przeżyć, ponieważ ma świadomość tego, że pełna werbalizacja jego od- czuć nie jest możliwa. Goszczyński wprost podkreśla rozdźwięk między chęcią a nie- możnością opisu emocjonalnego wymiaru własnych doświadczeń: „Wiem naprzód, że słowa pisane ani w części nie wydadzą tego, co bym pragnął wydać” [DP 183].

12 S. Goszczyński, Dziennik podróży do Tatrów, Wrocław 1958, ss. 4‒5. Dalsze przytoczenia tego dzieła lokalizuję bezpośrednio w tekście głównym, używając skrótu „DP” i podając numery stronicy w na- wiasie kwadratowym. 13 Motyw „zachowania w duchu” refleksji i odczuć podmiotu powraca również w Dzienniku Sprawy Bożej. Przykładowo Goszczyński notuje: „Miałem rozwiązanie tego, ale to po największej części za- chowałem w duchu. Co tu piszę, to dla ułatwienia pamięci” (S. Goszczyński, Dziennik Sprawy Bożej, Warszawa 1984, t. 1, s. 399). Dalsze przytoczenia tego dzieła lokalizuję bezpośrednio w tekście głów- nym, używając skrótu „DS” i podając oznaczenie tomu (cyfra rzymska) oraz numery stron (cyfra arabska) w nawiasie kwadratowym. 14 M. Czermińska, Autobiograficzny trójkąt…, s. 289. 177 Joanna Stożek

Nie należy rozważać tego problemu bez zwrócenia uwagi na romantyczną koncepcję procesu twórczego. Ryszard Nycz, porównując świadomość literacką dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych twórców, podkreśla:

[…] znamienna dla świadomości literackiej XX w. refleksja pisarzy i krytyków nad procesem twórczym doprowadziła do zakwestionowania jego tradycyjnego modelu, jak też związanego z nim ściśle romantycznego pojmowania natury ekspresji artystycznej […] Artur Sandauer pod- sumował tę ewolucję w znanej charakterystyce […] „Dla XIX wieku artysta najpierw odczuwa, by następnie to – ostygłe już i wyklarowane – uczucie odlać w formę; dla XX w. kształtowanie idzie krok w krok z przeżywaniem. Pierwszy kładzie nacisk na poprzedzającym wykonanie pro- cesie duchowym, drugi łączy oba w nierozerwalną całość pracy”15.

Wydaje się, że pisma autobiograficzne Goszczyńskiego stanowią świadectwo dominu- jącej roli doświadczenia nad procesem twórczym. Autor niejednokrotnie opisuje wła- sne przeżycia z dużego dystansu czasowego16, opracowuje i poprawia notatki. Wszyst- kie te autorskie zabiegi świadczą o tym, że dąży on do nadania swoim zapiskom takiej formy, by stanowiły możliwie najbardziej wierną reprezentację przeżyć wewnętrznych, jednak towarzyszy mu świadomość, że pełna ekspresja nie jest możliwa. Przemilczenia w analizowanych pismach związane są również z obserwacją świata zewnętrznego. W dzienniku podróży wiele miejsca zajmuje opis rzeczywistości ta- trzańskiej, ludności, przyrody oraz folkloru, ale Goszczyński wyznaje wprost, że nie jest możliwe przełożenie pejzażu tatrzańskiego na język literatury. We fragmencie dotyczącym mgły porannej w górach zapisał:

Budzę się w ciemnościach; gwiazdy iskrzą, lśni się obfita rosa; korzystam z ostatnich lata zabyt- ków, chcąc sobie przypomnieć letni poranek, puszczam się w góry. Zatrzymałem się na szczycie Wielkiej Góry. […] Kłęby tumany burzą się jak poruszone fale, przewalają się przez siebie nawza- jem. Na koniec pokazało się słońce. Tu muszę złożyć w pokorze mój pędzel malarski; nie czuję zdolnym wyobrazić, jak słup jego pałający, niezmierzony w swej długości, rzucił się wzdłuż mgłów aż ku mojemu oku, jakimi barwami po ruchowym tle ich igrał, jakiego uroku był ten most tęczowy między mną a słońcem, jakim blaskiem zajaśniało wszystko między ziemią a niebem! Zszedłem na dół, ale w zachwyceniu i poczuciu, że mi się objawiło owe Morze Karpackie [DP 249]

Przywołany fragment ujawnia istotną zmianę w narracji diarystycznej. Goszczyński „porzuca” rolę podróżnika-świadka i opisuje przede wszystkim własne doznania, któ- re towarzyszyły mu podczas wędrówki na szczyt. Postawa świadectwa ustępuje miej- sca postawie wyznania. Autor wyznaje, że nie jest zdolny, by stworzyć dokładny opis

15 R. Nycz, „Wyrażanie niewyrażalnego” w literaturze nowoczesnej (wybrane zagadnienia) [w:] Literatura wobec niewyrażalnego, red. W. Bolecki, E. Kuźma, Warszawa 1998, ss. 94‒95. 16 Najbardziej wyrazistym przykładem takiej postawy autora jest Noc Belwederska. Utwór, będący pa- miętnikiem pierwszych chwil powstania listopadowego, powstał niemal czterdzieści lat po opisywa- nych wydarzeniach. 178 MASKA 39/2018 zaobserwowanych zjawisk, dlatego akcentuje własne przeżycia: pokorę oraz zachwyt wobec przyrody tatrzańskiej.

Selekcja. Między kroniką a świadectwem literackim

W pismach autobiograficznych Goszczyńskiego przemilczenia i niedopowiedzenia są także wynikiem dokonywania świadomego wyboru elementów przeznaczonych do zanotowania. Problematyka ta zajmuje szczególne miejsce w Dzienniku Sprawy Bożej. Wyrazistym przykładem takiej postawy autora są fragmenty dziennika, które poświę- cone zostały konfliktowi Turowskiego z Kołem Sprawy Bożej:

Turowski. Z powodu wiadomej wam sprawy upadłego brata było wezwanie, ażeby ten, kto by nie przestał na sądzie wydanym przeciw niemu, odczytał jego listy. Na to wezwanie zgłosił się jeden tylko z braci, odczytał listy i sam uznał, że są takie, iż nie powinny być komunikowane wszystkim. Brat Adam czuł się obowiązanym zniszczyć je. Sami czujecie, że n i e n a s z a r z e c z t w o r z y ć a r c h i w a . Może też Bóg dopomoże podnieść się upadłemu bratu. Dobrze więc będzie, że na taki wypadek zaginą nawet ślady materialne dowodu jego upadku [DS I, 177, podkr. moje – J. S.]

Autokomentarz dotyczący dziennikowej praktyki ujawnia, że Goszczyński ma świado- mość szczególnej funkcji dziennika, która polega na rejestracji rzeczywistości i utrwa- leniu tego, co teraźniejsze17. Jednocześnie pisarz wprost deklaruje, że mógłby zapisać szczegółowe informacje na temat tej sprawy, lecz nie chce tego robić. W przywołanym fragmencie Goszczyński, wypowiadając się w pierwszej osobie liczby mnogiej, wystę- puje w imieniu zbiorowości towiańczyków. Taki sposób narracji wydaje się szczególnie istotny przy uwzględnieniu problematyki świadectwa literackiego. Jak wskazuje Maria Delaperrière: „Podmiot w liczbie mnogiej podkreśla reprezentatywność świadectwa”18. Wyraźna selekcja tego, co warte odnotowania, widoczna jest również w ustępach Dziennika Sprawy Bożej dotyczących odejścia Słowackiego z Koła oraz sporu Anto- niny i Antoniego Dzwonkowskich z Karoliną Towiańską. Obie te historie, chociaż ważne dla Goszczyńskiego ze względu na przyjaźń z Dzwonkowskimi oraz bliskie kontakty ze Słowackim, nie zajmują wiele miejsca w notatkach. Można rozpatrywać ten problem w odniesieniu do rozpoznań Delaperrière:

Świadectwo jako forma reprezentacji literackiej zasadza się na paradoksie: samo pojęcie świa- dectwa zakłada wierność przekazu doświadczeń relacjonowanych przez tego, który je przeżył,

17 Paweł Rodak zaznacza, że funkcja dziennika jako zapisu rzeczywistości jest związana z tradycją ksiąg domowych i dzienników podróży. Por. P. Rodak, Między zapisem a literaturą. Dziennik pisarza polskie- go w XX wieku, Warszawa 2011, s. 49. 18 M. Delaperrière, Świadectwo jako problem literacki, „Teksty Drugie” 2006, nr 3: Doświadczenie – re- aktywacja, s. 67. 179 Joanna Stożek

tymczasem literackość (pojmowana tradycyjnie jako zespół wartości stylistycznych i fikcjonaliza- cyjnych) zdaje się z góry dyskwalifikować prawdziwość przekazu19.

Obecność tego paradoksu w dzienniku wydaje się to szczególnie istotna, ponieważ Goszczyński pełnił funkcję kronikarza w Kole Sprawy Bożej od 1847 roku. Lektura całości Dziennika Sprawy Bożej pozwala dostrzec istotną niekonsekwencję w posta- wie autora. Goszczyński z jednej strony ujawnia, że dokonuje daleko idącej selekcji własnych zapisków, z drugiej – formułuje imperatyw zapisywania „wszystkiego, co się tyczy Sprawy”20; co więcej, początkowo opatruje notatki tytułem Dziennik Spra- wy Świętej Nowej Epoki. Dnie Sprawy Boskiej. Dążenie do nadania zapiskom funkcji kroniki Sprawy Bożej ujawnia już pierwszy fragment analizowanego tekstu. Gosz- czyński rozpoczyna swoje zapiski od 17 stycznia 1841 roku, czyli dnia, w którym miała miejsce biesiada Towiańskiego z Janem Skrzyneckim na polach Waterloo. Znamien- ne jest, że Goszczyński wówczas nie należał do grupy towiańczyków i nie miał kon- taktu z Towiańskim ani z jego uczniami. Taki zabieg diarysty świadczy o dążeniu autora do wypełnienia luk czasowych. Imituje on równoczesność wydarzeń i procesu notowania21, co świadczy o zamiarze stworzenia syntezy dziejów Koła Towiańskiego. Przekonanie o szczególnym znaczeniu skrupulatnych zapisków doprowadza pisarza do konstatacji, że brak notatek stanowi przewinienie:

Notować wszystko, co się usłyszy i poczuje jako prawdę do kogokolwiek. Dotąd nie miałem tego zwyczaju. Notowałem tylko, co Mistrz mówił, a nie notowałem prawd, które bracia mi dawali. Mistrz nie tak robi; zanotuje natychmiast, co go uderzy w rozmowie z którymkolwiek bratem. Dziś właśnie zgrzeszyłem w tej rzeczy. Brat Karol [Różycki] przeczytał mi swoje punkta do służby z bratem Ferdynandem [Guttem] [DS I, 347].

Warto jednocześnie podkreślić, że niedopowiedzenia i przemilczenia w narracji dziennikowej Goszczyńskiego wynikać mogły również z założeń teologii pularesu22. Autor był świadomy, że jego notatki mogą być czytane nie tylko przez współbraci, ale również ludzi spoza kręgu towiańczyków.

19 Ibidem, s. 59. 20 Goszczyński w notatce z 27 stycznia 1847 zapisał: „Od dnia dzisiejszego zapisywać wszystko, co się tyczy Sprawy, pisać kronikę Sprawy” [DS I, 317]. 21 Lubas-Bartoszyńska podkreśla, że wypełnianie luk czasowych przez diarystów wynikało przede wszystkim z dążenia do najpełniejszego uchwycenia chwil w dzienniku. Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Powiedziane i nie wypowiedziane…, s. 785. 22 Przyjmuję termin Katarzyny Nadany-Sokołowskiej. Por. K. Nadana-Sokołowska, Problem religii w polskich dziennikach intymnych. Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg, Warszawa 2012. 180 MASKA 39/2018

Rano wpadł do mnie Kamieński z podziękowaniem, wzruszony, że tej nocy wśród wielkich po- kus uratowany został odczytaniem moich notat. […] Od trzech dni pracuję nad uporządkowa- niem notat i innych materiałów do mojego Dziennika. Kto wie, jak długo pożyję, czy nie nadej- dzie wkrótce położenie, w którym o podobnej pracy ani myśleć, a ona tymczasem ma dla mnie pewną wagę; dlatego korzystam z pory przyjaznej i usiłują zrobić, o ile da się zrobić. Będzie jej wiele, bardzo wiele brakowało, ale zaprowadzi się pewny porządek — a ktoś kiedyś może i z tego skorzysta [DS I, 203, 516].

Dziennik Sprawy Bożej okazuje się zatem utworem, w którym współistnieją dwie skrajnie różne tendencje – maksymalnie szczegółowy zapis kronikarski i jednocześnie dążenie do stworzenia literackiego świadectwa własnych przeżyć.

Pominięcia a czas. Noc Belwederska

Przemilczenia i niedopowiedzenia mogą wynikać również z dystansu czasowego, jaki upłynął od wydarzeń do momentu ich opisania. Goszczyński po ponad trzydziestu latach, na prośbę Władysława Mickiewicza, opisuje początek powstania listopadowe- go. W przypadku Nocy Belwederskiej uzasadnione jest mówienie o dużym dystansie czasowym23. Pisarz nie potrafi dokładnie odtworzyć przebiegu minionych wydarzeń:

Oddzielony przeciągiem lat czterdziestu od chwili, którą dziś wywołuję, wiele zapewne tracę: niejeden wypadek zniknął z pamięci, niejedno wrażenie zatarło się w duszy. Bliższy jej, może bym skupiłby w moim obrazie więcej rysów wydatnych, więcej życia – ale, że to jest niepodob- nym, przestaje na tem pragnieniu24.

Autor podkreśla, że tworząc wspomnienia zmaga się z własną pamięcią. Problematy- ka ta pozostaje w związku z kategorią „świadectwa literackiego”:

Sam akt niesienia świadectwa można uznać za akt gwałtu w stosunku do samego siebie, nie tylko z powodu dramatycznej walki z pamięcią, ale z powodu nieuniknionej antynomii między tym, co się wie, a środkami przekazu tej wiedzy25.

Goszczyński wypracowuje własne rozwiązanie problemu „walki z pamięcią” – sposo- bem przezwyciężenia oporu pamięci staje się przywołanie relacji innych uczestników opisywanych wydarzeń. W Nocy Belwederskiej narracja odznacza się polifoniczno- ścią – na równych prawach współistnieją wspomnienia Goszczyńskiego oraz relacje Maurycego Mochnackiego (Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831) oraz Piotra

23 Przyjmuję rozróżnienie na duży i mały dystans czasowy w narracji autobiograficznej, który sformułowa- ła Lubas-Bartoszyńska. Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Między autobiografią a literaturą, Warszawa 1993. 24 S. Goszczyński, Noc Belwederska, Warszawa 1915, s. 5. 25 M. Delaperrière, op. cit., s. 61. 181 Joanna Stożek

Wysockiego (Pamiętnik). Co ciekawe, Goszczyński często nie zaznacza, że w danym fragmencie tekstu przywołuje prace Mochnackiego i Wysockiego. Kwestia ta wydaje się szczególnie istotna, ponieważ pisarz podkreśla, że jego zapiski pozostają w opozy- cji do relacji z powstania listopadowego, które ukazały się bezpośrednio po zakończe- niu walk. Jednocześnie polifoniczność narracji wynika również ze zmiany punktów widzenia, której dokonuje narrator – od pozycji właściwej relacjonowanym czasom minionym (belwederczyk, spiskowiec, literat, tłumacz) do stanowiska obserwatora te- raźniejszego (towiańczyk, emigrant, człowiek w podeszłym wieku, który z wyraźnie zaznaczonej perspektywy czasowej ocenia opisywane wydarzenia).

Pominięcia a dzieje tekstu. Romantyzm brulionowy?26

Problematyka przemilczeń i niedopowiedzeń odsyła do genezy poszczególnych pism autobiograficznych. Goszczyński wyznaje, że dokonywał zmian w zapisach, gdy przygotowywał dziennik podróży do wydania27. Przemilczenia mogą mieć związek z publikacją fragmentów dziennika, czego przykładem są dzieje Dziennika podróży do Tatrów. Mimo że dziennik podróży wydany został w 1852 r., to autor wcześniej pu- blikował części zapisków w prasie pod różnymi tytułami: Wyjątki z dziennika podróży po zachodniej części Galicji, Podróż do Tatrów, Opis doliny Kościeliska, Podróż do Tatrów. Górale tatrańscy, Wyjątki z rzeczy o Góralach tatrańskich, Wyjątki ze wspomnień podróży do Tatrów [przez autora „Kościeliska”]. Zestawienie edycji petersburskiej z wcześniej- szymi ustępami, które ukazały się w prasie, pozwala dostrzec znaczące przesunięcia, które dotyczą przede wszystkim oceny ludności oraz związane są z życiem wewnętrz- nym diarysty. Istotność wprowadzonych zmian ujawnia porównanie fragmentów po- chodzących z różnych edycji dziennika:

zdaje się, że przyroda we własnych wdziękach rozkochana, weselsza tu niż gdzie indziej, swego szczęścia udziela temu co równie z nią czuć potrafi. Jechałem w ciągłem zachwyceniu: zawsze prawie świerkowemi lasami. […] Ach! lat potrzeba żeby wszystko obejrzeć; lata bym poświęcił, przebłąkał między wami, gdyby moja wola ode mnie zależała28.

Z kolei w Dzienniku podróży do Tatrów w edycji Stanisława Sierotwińskiego frag- ment ten ma wyraźnie religijną wymowę:

26 Pojęcie zapożyczam z pracy Ewy Szczeglackiej-Pawłowskiej Romantyzm „brulionowy”. E. Szczeglac- ka-Pawłowska, Romantyzm „brulionowy”, Warszawa 2015. 27 Lubas-Bartoszyńska podkreśla, że jednym z głównych powodów przemilczeń w narracji autobiogra- ficznej jest myśl autora o publikacji fragmentów zapisków. Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Powiedziane i nie wypowiedziane…, s. 782. 28 S. Goszczyński, Wyjątki z dziennika po zachodniej części Galicji, „Muzeum Domowe albo Czytelnia Wieczorna” 1835, nr 2, ss. 144, 150. 182 MASKA 39/2018

zdaje się że przyroda rozkochana we wdziękach Boga, weselsza tutaj niż gdzie indziej, swobod- niejsza, udziela swojego szczęścia każdemu co na równi z nią Boga czuć potrafi. […] Ale lat po- trzeba, żeby wszystko obejrzeć w tobie, olbrzymi grodzie przez samego Twórcę zbudowany! i po- święciłbym lata, przebłąkałbym lata śród ciebie, gdyby to od mojej woli zależało! [DP 135, 196].

Przywołane fragmenty ukazują zmianę w sytuacji pisania. Pierwszy fragment świad- czy o tym, że autor prowadzi notatki na bieżąco, wyraża w nich pragnienie pozostania w Tatrach dłużej, a jednocześnie podkreśla własną sytuację – odbywa podróż z ko- nieczności i nie może samodzielnie decydować o czasie jej trwania. Późniejsze zapiski stanowią interpretacje otaczającego świata w duchu towianizmu29. Goszczyński kon- sekwentnie poszukuje śladów Boga, a piękno Tatr wzbudza zachwyt nad aktem stwo- rzenia. Wprowadzenie zmian w dzienniku łączy się zatem z religijnym wymiarem podróży. Współistnienie odmiennych punktów widzenia i wielości ról Ja piszącego w dzienniku budzi skojarzenia z rozpoznaniami Reginy Lubas-Bartoszyńskiej:

Metaforą wyrażającą wielość wcieleń Ja piszącego w dzienniku jest lustro (np. wielość luster w przymierzalni krawieckiej u Gide’a). Green zaś pisze: „Ten, kto przegląda się wlepionymi oczyma w lustro, kończy na zobaczeniu kogoś innego za sobą”30.

Wydaje się, że obserwacje badaczki znajdują potwierdzenie w Dzienniku podróży do Tatrów. Diariusz Goszczyńskiego powstawał przez ponad 20 lat, dlatego tak istotne pozostaje w dzienniku kwestia wieloznaczności Ja piszącego, które przyjmuje role spiskowca, podróżnika, artysty, folklorysty, ale jest równocześnie (a może przede wszystkim) towiańczykiem i pielgrzymem. Nasuwa się marginalna uwaga dotyczącą samej kompozycji tekstu. Goszczyński przygotowując tekst do druku nadał dominu- jące znaczenie porządkowi geograficznemu, nie zaś chronologicznemu, co również ukazuje istotną zmianę względem poetyki dziennika podróży. W dziennikach Goszczyńskiego i korespondencji przemilczenia i niedopowiedzenia wynikają również ze względów politycznych31. Biografia Goszczyńskiego od czasów młodości uwikłana była w determinanty historyczne. Ze względu na działalność spi- skową oraz udział w powstaniu listopadowym ciążył na nim wyrok śmierci, dlatego ukrywał się w Galicji pod przybranym nazwiskiem Franciszek Kozłowski. Położenie autora znajduje odzwierciedlenie zarówno w korespondencji z lat czterdziestych, jak

29 Przywołany fragment może stanowić ilustrację „pansemiotyzmu”, który określał postrzeganie otacza- jącej rzeczywistości przez towiańczyków. Problematykę tę szczegółowo podejmuje Dorota Siwicka w pracy Ton i bicz. Mickiewicz wśród towiańczyków, Wrocław 1990. 30 R. Lubas-Bartoszyńska, Powiedziane i nie wypowiedziane, s. 787. 31 Lubas-Bartoszyńska zalicza względy polityczne do najczęstszych powodów przemilczeń w dzienni- kach. Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Powiedziane i nie wypowiedziane, s. 783. 183 Joanna Stożek i w Dzienniku podroży do Tatrów. Goszczyński jedynie aluzyjnie wspomina o klęsce powstania i określa pobyt w Mikołajowicach jako czas spędzony w „porcie”:

Od kilku miesięcy jestem jak w porcie przed burzą straszliwą, co tam na wysokości świata szaleje. Port niewielki, niezupełnie bezpieczny, ale przynajmniej do pewnego czasu bezpieczny; mogę odetchnąć, wypocząć, nabrać sił nowych na przypadek nowej burzy [DP 7].

Z kolei w liście do Grabowskiego określa powstanie jako „akt dramatu” w dziejach kraju:

Odegraliśmy jeden akt naszego dramatu; niech mówią, że to katastrofa, my wiemy, że to tylko węzeł do dalszego ciągu sztuki, że akt piąty może niedaleki, ale jeszcze w robocie. W tem prze- konaniu zagnieżdżam się w Galicji32.

Goszczyński posługuje się „szyfrem”, jednak temat klęski powstania zostaje niemal całkowicie przemilczany w korespondencji i diariuszu. Znamienne, że w Dzienniku podróży do Tatrów nie znajdzie czytelnik również informacji na temat działalności spiskowej Goszczyńskiego, która zakończyła się porażką. Krytyczną ocenę galicyj- skiej ludności przedstawił pisarz jedynie w Memoriale do Centralizacji Towarzystwa Demokratycznego Polski. Zestawienie obu pism, które powstały niemal w tym samym czasie, pokazuje skalę przemilczeń i niedopowiedzeń w dzienniku podróży33. Pominięcia mogły wynikać także z obaw przed konsekwencjami, które mogłyby nastąpić, gdyby zapiski dostały się w ręce nieodpowiedniego adresata. Taka motywa- cja widoczna jest w korespondencji Goszczyńskiego z czasów młodości – pisarz nie tylko tworzy skrótowe, pozbawione szczegółów listy, ale także wielokrotnie formułuje do adresata zalecenia o zniszczeniu notatek. Warto jednocześnie podkreślić, że na ostateczny kształt dziennika i widoczne w nim pominięcia mogły mieć również wpływ czynniki zewnętrzne, niezależne od autora. Korespondencja Goszczyńskiego z Lucjanem Siemieńskim świadczy o tym,

32 Listy Seweryna Goszczyńskiego (1823‒1875), red. S. Pigoń, Kraków 1937, s. 18. Dalsze przytoczenia tego tomu lokalizuję bezpośrednio w tekście głównym, używając skrótu „L” i podając numery stronic w na- wiasie kwadratowym. 33 W Memoriale… przedstawił Goszczyński negatywną ocenę ludności, z którą zetknął się w trakcie działań konspiracyjnych. Przykładowo czytamy: „O ludzie wiejskim w ogólności można to jeszcze powiedzieć, że starzy są lepsi od młodych, że głównie psują wojskowi na urlopach będący, że wszystkie uciski rządowe panom przypisuje, że go demoralizuje wielkie pijaństwo, że jego uczucia religijne są tylko system zabobo- nów, fanatyzmu i czci zewnętrznej, że na koniec nie ma podobieństwa, ażeby przed powstaniem można wlać w niego pojęcie całej ważności przyszłego powstania i usposobić go na lud, godny Rzeczypopsolitej” (S. Goszczyński, Memoriał do Centralizacji TDP [w:] Z. Wasilewski, Z życia poety romantycznego. Seweryn Goszczyński w Galicji. Nieznane pamiętniki, utwory i listy z lat 1832‒1843, Lwów 1910, s. 113). Tak negatyw- nego osądu nie znajdzie czytelnik na kartach dziennika podróży. Wydaje się, że ta zmiana mogła mieć to związek z antropologią towianistyczną, w której chłop stanowił wzór osobowy. 184 MASKA 39/2018

że autor Zamku kaniowskiego nie odzyskał części rękopisów, które dotyczyły jego po- bytu na Podhalu.

Kochany Lucjanie! Paczkę, weksel, twój list z 11 maja, na koniec twój list z 19, wszystko to ode- brałem, ale muszę ci wypalić burę, żeś mi nie dotrzymał słowa i obrabowaliście moje papiery. […] Z powieści znalezionych między mojemi papierami, a tyczących się zbójców góralskich, możesz zrobić użytek, ale to, co do mnie należy, będziesz łaskaw odesłać, bo mi jest także potrzebne [L 50]

Przemilczenia a praktyka diarystyczna

Przemilczenia mogą stanowić również przerwę w pewnej oczekiwanej całości – „wy- rwę w dziele literackim”34. Nieciągłość zapisków w literaturze dokumentu osobistego odsyła – jak podkreśla Lejeune – do pewnego niewidocznego „continuum”, do któ- rego klucz posiada jedynie autor35. Przemilczenia i niedopowiedzenia w tej perspek- tywie są wynikiem świadomej decyzji pisarza i dyskontynuowaniu własnej narracji diarystycznej. Warto nadmienić, że w dziennikach Goszczyńskiego powraca wielo- krotnie motyw rozpoczynania na nowo zapisków. Problematyka ta znajduje wyraz w Dzienniku Sprawy Bożej. Akt rozpoczynania pisania na nowo nie oznacza zniszczenia czy zanegowania znaczenia dotychczasowych notatek, lecz może być świadectwem „metafizyki powro- tów”36 –podejmowania nowych duchowych postanowień:

Zapisywanie natchnień duchownych jest konieczne. Rzeczy duchowne idą od ducha i duch je tylko zatrzymuje, a nie pamięć materialna. […] 8 grudnia postanowiłem sobie dla naprawienia uchybień przeszłości, dla pozbycia się wad krępujących mię dotąd, dla udoskonalenia się du- chownego, dla rozgrzania czucia… [DB 133].

Szczególnym rodzajem przemilczenia jest akt zniszczenia własnych notatek przez Goszczyńskiego37. Autor podejmował lekturę własnych zapisków (motyw ten powra- ca najczęściej w Dzienniku Sprawy Bożej), co niejednokrotnie doprowadzało go do decyzji o zniszczeniu części notatek. Przykładowo czytamy:

Pracuję od kilku dni nad uporządkowaniem moich notat. Dzisiaj przezierałem odnoszące się do Sprawy nowej epoki i do Koła Towiańskiego. Wiele popaliłem [DS I, 320].

34 K. Bartoszyński, Między niewyrażalnością a niepoznawalnością [w:] Literatura wobec niewyrażalne- go…, s. 14. 35 P. Lejeune, op. cit., s. 56. 36 A. Witkowska, Towiańczycy, Warszawa 1989, s. 180. 37 O znaczeniu aktu niszczenia zapisków osobistych pisze szczegółowo Lejeune. Por. P. Lejeune, op. cit., s. 30. 185 Joanna Stożek

Niszczenie fragmentów zapisków związane jest nie tylko z myślą o przyszłym od- biorcy tekstu – współbraciach – ale i stanowi też świadectwo ewolucji stosunku do Koła Sprawy Bożej. Początkowo Goszczyński przyjmuje rolę zaangażowanego kro- nikarza, który dokonuje selekcji, a z czasem wprost formułuje krytyczne sądy na te- mat Koła i osoby Mistrza38. Warto jednak podkreślić, że nie zawsze zniszczenie zapisków było autonomiczną de- cyzją autora. Dziennik z młodzieńczej podroży do Grecji zaginął39, zaś w 1826 roku przy- jaciel Goszczyńskiego zniszczył przechowywane papiery pisarza: „Kamiński oddany cały robieniu majątku, wyznaje, że spalił wszystkie moje papiery, które mu powierzyłem”40.

Pominięcia powierzchniowe

Warto jednocześnie zasygnalizować problem pominięć i skrótów, jakich dokonywa- li w analizowanych pismach edytorzy41. Szczególnym przykładem takich pominięć jest edycja Podróży mojego życia, którą przygotował Stanisław Pigoń. Badacz ujmo- wał Chronologię mojego życia, Zapiski do moich pamiętników oraz Podróż mojego żywota jako logiczną całość. Trudno dziś zgodzić się z takim stanowiskiem. Mimo że moż- na wskazać na istnienie pewnych podobieństw między wymienionymi tekstami, to bardziej zasadne wydaje się rozpatrywanie tych narracji wspomnieniowych jako tek- stów autonomicznych42. Pigoń wprost podkreślał, że wprowadził daleko idące zmiany w zapiskach Goszczyńskiego:

Notaty poniższe spisano na luźnych kartach; porządek ich dzisiejszy ustaliła i stronice poznaczyła ręka obca. Ośmieliło to wydawcę do poczynienia drobnych zmian w układzie. Mianowice notaty spisane na odwrocie okładki weszły to na miejsce drugie, ustęp zaś trzeci „Moje dzieciństwo” znaj- duje się w autografie na k. 12, tzn. następuje po naszym ustępie 13. Numerowanie ustępów wprowa- dził również wydawca. […] Notatka niniejsza [Kronika życia – przyp. J. S.] (tytuł jej pochodzi od wydawcy) spisana jest na półarkuszu […] W szeregu poziomym przy lewym brzegu wypisał tam Goszczyński daty swojego życia od r. 1802 aż do 1850, wymieniając rok za rokiem. Obok dat wy- pisywał zaś odpowiednie szczegóły życia. Przy wielu datach nie zanotował nic, krom roku swego życia. W wydaniu więc te właśnie daty opuszczono, zaznaczając opuszczenia kropkami43.

38 Por. DS I , 538. 39 Mimo że dziennik podróży nie zachował się, sam fakt istnienia takich zapisków świadczy o tym, że pisarz prowadził zapiski autobiograficzne niemal przez całe życie. 40 S. Goszczyński, Zapiski do moich pamiętników [w:] idem, Podróż mojego życia, Urywki wspomnień i zapiski do pamiętnika, Wilno 1924, s. 46. 41 Lubas-Bartoszyńska zaznacza, że pominięcia dokonywane przez edytorów (którzy wydają pisma autobiograficzne często po śmierci autora) stanowią przykład pominięć powierzchniowych. Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Powiedziane i nie wypowiedziane…, , s. 784. 42 W tym miejscu jedynie na prawach dygresji sygnalizuję istnienie problemu, który wymaga szczegóło- wej analizy, ale do tej pory nie został podjęty w literaturze przedmiotu. 43 S. Pigoń, Wstęp [w:] S. Goszczyński, Podróż mojego życia…, ss. 82‒83. 186 MASKA 39/2018

Okazuje się, że edytor nie tylko wprowadził tytuły podrozdziałów, pominął pewne frag- menty tekstu, ale również zmienił kolejność poszczególnych zapisków Goszczyńskiego. Takie modyfikacje notatek wpływają w istotny sposób na interpretację wspomnień. Szczególne znaczenie pominięć powierzchniowych widoczne jest również w edy- cji Dziennika podróży do Tatrów, którą przygotował Sierotwiński. Badacz w przypisach umieszcza wybrane fragmenty dziennika, który ukazał się w prasie, przed edycją całości, lecz selekcja tych wariantów nie pozwala na całościowe prześledzenie zmian w tekście.

Zakończenie

Przedstawiona analiza, chociaż nie wyczerpuje problematyki zasygnalizowanej w te- macie artykułu, pozwala stwierdzić, że obecność przemilczeń w pismach autobiogra- ficznych Seweryna Goszczyńskiego ma związek ze zdarzeniami dotyczącymi spraw ważnych z perspektywy podmiotu oraz jest sposobem ukazania rzeczywistości ze- wnętrznej i wewnętrznej. Nie można sprowadzić kategorii niewyrażalności do roli chwytu retorycznego czy poetyki tekstu. Paweł Rodak podkreśla, że świadome opusz- czenia w narracji autobiograficznej mogą być spowodowane dążeniem autora do stworzenia takiego obrazu siebie, jaki chce przedstawić czytelnikowi44. Niewątpliwie można dostrzec w analizowanych zapiskach pewne tematy, związane z tworzeniem własnego wizerunku i dążenie Goszczyńskiego do literatyzacji45 biografii, jednak bardziej zasadne wydaje się interpretowanie tych zabiegów jako zamiaru stworzenia własnej mitologii: ukraińskiego lirnika, Kozaka-hajdamaki, człowieka o szczególnej wrażliwości religijnej. Jednocześnie przeprowadzona analiza wykazała, że można do- strzec przejawy niepełnej tożsamości Ja piszącego i Ja przedstawionego, co wynika z pominięcia pewnych elementów całości doświadczenia podmiotu tekstowego46. Pominięcie części faktów czy szczegółów nie oznacza w pismach Goszczyńskiego dążenia do zafałszowania rzeczywistości, lecz jest wynikiem świadomej decyzji autora lub czynników zewnętrznych.

44 Por. P. Rodak, op. cit., s. 224. 45 Problematyka ta stanowi nieodłączny element pism autobiograficznych pisarzy. Agnieszka Nęcka podkreśla, że „pisarze wykorzystują elementy własnej biografii w charakterze tworzywa literackiego, konstruując albo tekst jawnie autobiograficzny albo „literatyzację” biografii. Wydaje się, że w przy- padku Goszczyńskiego można dostrzec istnienie obu tendencji. Por. A. Nęcka, Emigracje intymne. O współczesnych polskich narracjach autobiograficznych, Katowice 2013, s. 10. 46 Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Powiedziane i nie wypowiedziane…, s. 782. 187 Joanna Stożek

Bibliografia

Bartoszyński K., Między niewyrażalnością a niepoznawalnością [w:] Literatura wobec niewyrażalnego, red. W. Bolecki, E. Kuźma, Warszawa 1998. Czermińska M., Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie i wyzwanie, Kraków 2000. Czermińska M., Autor – podmiot – osoba. Fikcjonalność i niefikcjonalność [w:] Poloni- styka w przebudowie. Literaturoznawstwo – wiedza o języku – wiedza o kulturze – edukacja, t. 1, red. M. Czermińska, Kraków 2006. Delaperrière M., Świadectwo jako problem literacki, „Teksty Drugie” 2006, nr 3: Do- świadczenie – reaktywacja. Goszczyński G., Zapiski do moich pamiętników [w:] idem, Podróż mojego życia, Uryw- ki wspomnień i zapiski do pamiętnika, Wilno 1924. Goszczyński S., Dziennik Sprawy Bożej, t. 1, Warszawa 1984. Goszczyński S., Memoriał do Centralizacji TDP [w:] Z. Wasilewski, Z życia poety romantycznego. Seweryn Goszczyński w Galicji. Nieznane pamiętniki, utwory i listy z lat 1832‒1843, Lwów 1910. Goszczyński S., Noc Belwederska, Warszawa 1915. Goszczyński S., Podróż mojego życia [w:] idem, Podróż mojego życia, Urywki wspo- mnień i zapiski do pamiętnika, Wilno 1924. Goszczyński S., Wyjątki z dziennika po zachodniej części Galicji, „Muzeum Domowe albo Czytelnia Wieczorna” 1835, nr 2. Lejeune P., „Drogi zeszycie…”, „drogi ekranie…”. O dziennikach osobistych, tłum. P. Ro- dak et al., Warszawa 2010. Lejeune P., Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, tłum. W. Grajewski, et al., Kraków 2007. Listy Seweryna Goszczyńskiego (1832‒1875), red. S. Pigoń, Kraków 1937. Lubas-Bartoszyńska R., Między autobiografią a literaturą, Warszawa 1993. Lubas-Bartoszyńska R., Powiedziane i nie wypowiedziane w tekstach dziennikowych, „Ruch Literacki” 1998, z. 6. Nadana-Sokołowska K., Problem religii w polskich dziennikach intymnych. Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg, Warszawa 2012. Nęcka A., Emigracje intymne. O współczesnych polskich narracjach autobiograficznych, Katowice 2013. Nycz R., „Wyrażanie niewyrażalnego” w literaturze nowoczesnej (wybrane zagadnienia) [w:] Literatura wobec niewyrażalnego, red. W. Bolecki, E. Kuźma, Warszawa 1998. Ricœur P., Filozofia osoby, tłum. M. Frankiewicz, Kraków 1992. Rodak P., Między zapisem a literaturą. Dziennik pisarza polskiego w XX wieku, War- szawa 2011. 188 MASKA 39/2018

Siwicka D., Ton i bicz. Mickiewicz wśród towiańczyków, Wrocław 1990 Stożek J., Czy podróż tylko „do Tatrów”? Problematyka podmiotu autorskiego w Dzien- niku podróży do Tatrów Seweryna Goszczyńskiego, „Maska” 2018, nr 2: Tożsamość – podmiotowość. Stożek J., Dom i bezdomność w pismach autobiograficznych Seweryna Goszczyńskiego. Prolegomena, „Maska” 2017, nr 34: Kontrast, dualizm, opozycja. Stożek J., O pewnych formalno-semantycznych aspektach Dziennika podróży do Tatrów Seweryna Goszczyńskiego, „Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis. Stu- dia Poetica” 2016. Szczeglacka-Pawłowska E., Romantyzm „brulionowy”, Warszawa 2015. Witkowska A., Towiańczycy, Warszawa 1989. Zaworska H., Szczerość aż do bólu. O dziennikach i listach, Warszawa 1998. Zimand R., Diarysta Stefan Ż., Wrocław 1990.

Streszczenie

Artykuł podejmuje problem znaczenia przemilczeń, niedopowiedzeń i pominięć w pismach autobiograficznych Seweryna Goszczyńskiego. Kwestię tę przeanalizowa- no na wielu poziomach: od kategorii niewyrażalności wpisanej w teksty po zjawiska pominięć powierzchniowych i głębinowych. Pierwsza część pracy została poświę- cona zagadnieniu przemilczeń w praktyce diarystycznej Goszczyńskiego. Kluczowy fragment artykułu stanowi próbę skatalogowania niewypowiedzianych doświadczeń w jego wybranych pismach autobiograficznych, a także znalezienie odpowiedzi na pytanie o motywacje takich autorskich decyzji. Ponadto praca podejmuje problem zjawiska selekcji materiału będącego przedmiotem zapisu autobiograficznego. Pod- stawę analizy oprócz korespondencji Goszczyńskiego stanowią jego wybrane utwory: Dziennik Sprawy Bożej, Dziennik podróży do Tatrów, Noc Belwederska, Podróż mojego żywota, Zapiski do moich pamiętników.

189 Joanna Stożek

Summary

The Unnamed, the Unsaid, and the Omitted in Seweryn Goszczyński’s Autobiographical Writings

The article tackles the problem of the meaningful concealment, understatement, and omission in Seweryn Goszczyński’s autobiographical writings. The analysis enables to approach the problem from many perspectives, starting with the category of inef- fability inherent to the text and ending with the phenomenon of the surface and deep omissions. The opening part of the work is dedicated to the question of concealment in Goszczyński’s diaristic practice. The main section of the article is an attempt to catalogue the unexpressed experiences of Goszczyński on the basis of a selection of his biographical writings, as well as to find the reason behind the author’s decisions to include or omit. Additionally, the phenomenon of authorial selection of material for autobiographical records is looked into. The analysis is based on a selection of Seweryn Goszczyński’s autobiographical works, including Dziennik Sprawy Bożej, Dziennik podróży do Tatrów, Noc Belwederska, Podróż mojego żywota, Zapiski do moich pamiętników as well as his correspondence. Ewelina Włodzyńska Ocalona od zapomnienia – Eleonora Kalkowska o kobiecym doświadczeniu wyobcowania Uniwersytet Śląski w Katowicach

Jest […] dziedzina, w której indywidualność kobiety zaczyna się uzewnętrzniać szczerze. Dziedziną tą jest literatura i sztuka. […] Te kobiety [artystki – E.W.] mówią nam o duszy kobiecej coś nowego i tu dopiero – pod osłoną pseudonimów, pod osłoną martwoty drukowanego słowa znajdujemy nie apoteozę macierzyństwa, nie apoteozę czystości i cnoty – ale żądanie wolności indywidualnej, […] żądanie wolnego, świadomego, nieskrępowanego najbardziej nawet złotymi łańcuchami życia –Zofia Nałkowska1

Ruchy emancypacyjne za Zachodzie, które narodziły pod koniec XVIII wieku, a szczyt osiągnęły w drugiej połowie XIX stulecia, wyzwoliły w kobietach uśpione do tej pory pragnienia, myśli i ambicje2. Echa aktywności sufrażystek, które dotarły na ziemie polskie, spowodowały, że mieszkanki kraju podzielonego między trzech zabor- ców również zaczęły żądać równouprawnienia, kresu męskiej hegemonii. Szczególną rolę w działalności mającej umożliwić tak zwanej gorszej płci dostęp do nauki, rynku pracy, a w końcu pomóc w zdobyciu praw wyborczych, odegrały ówczesne pisarki3. Spośród twórczyń pozytywistycznych bodaj najważniejszą była Eliza Orzeszkowa. Te

1 Z. Nałkowska, Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego, przemówienie wygłoszone na Zjeździe Kobiet w 1907 r. [w:] Chcemy całego życia. Antologia polskich tekstów feministycznych z lat 1870‒1939, wyb. i przedm. A. Górnicka-Boratyńska, Warszawa 1999, ss. 328‒329. 2 Por. E. Hobsbawm, Nowa kobieta [w:] idem, Wiek imperium. 1875‒1914, tłum. M. Starnawski, Warsza- wa 2015, ss. 295‒331. 3 Za wyjątek należałoby uznać uczennice Klementyny Tańskiej-Hoffmanowej i Stanisława Jachowi- cza, które Juliusz W. Gomulicki, charakteryzując sylwetki kobiet prowadzących działalność publicy- styczno-literacką, nazwał „elewkami”. Nie przyczyniły się one bowiem do modernizacji programu nauczania młodych kobiet. Za autorką Pamiątki po dobrej matce, wierzyły, że dziewczęta powinny w przyszłości pełnić role „zalotnych anielic”. Por. G. Borkowska, Cudzoziemki. Studia o polskiej prozie kobiecej, Warszawa 1996, s. 23; U. Philips, Narcyza Żmichowska. Feminizm i religia, Warszawa 2008, s. 84. 191 Ewelina Włodzyńska najbardziej zaangażowane w tak zwaną sprawę kobiet należały jednak do pokolenia, którego czas młodości przypadł na lata 80. i 90. XIX wieku, a zatem okres, kiedy pota- jemnie powstał i rozwijał się Uniwersytet Latający, przekształcony ostatecznie w Wol- ną Wszechnicę Polską4. Nawet jeśli wcześniejsze, dziewiętnastowieczne autorki, tak jak Maria Konopnicka5, nie ujawniały feministycznych zainteresowań, to pojawiając się na scenie literackiej, zabierały głos w debacie o miejscu kobiety w świecie. Pisarki wywracały na nice ustalone przez kulturę patriarchalną prawa, uznawane dotychczas za jedyne i niepodważalne. Twórczość kobieca przełomu wieków miała także charak- ter mimetyczny; jak pisze Grażyna Borkowska, była ona „ekspresją losu zbiorowego”6. „Bohaterka literatury kobiecej przeżywa moment społecznej i erotycznej inicjacji, szu- kając środków wyrazu dla rozbudzonych emocji, nadziei i ambicji”7, dodaje autorka Cudzoziemek. Kreacje stworzone przez pisarki omawianej epoki można zatem nazwać alter ego potencjalnych czytelniczek. Nie bez znaczenia dla budowania „siostrzanej więzi” między autorką, bohaterką i czytelniczką oraz walki pisarek o udział płci żeń- skiej w życiu publicznym były modelowe scenariusze narracyjne8, na które szczególną uwagę zwraca Borkowska. Każdy z nich – regresywny, Nietzscheański i rewolucyjny – posiadał ściśle określony cel: wywołać z milczenia uśpione głosy oraz zmobilizować kobiety do aktywności bez względu na rezultat i konsekwencje. I choć wymienione koncepcje, wraz z zakończeniem pierwszej wojny światowej i uzyskaniem przez ko- biety podstawowych praw, zostały wyczerpane9, w trakcie realizacji stanowiły podporę dla nieustannie marginalizowanej płci, a także nowy wzór zachowań społecznych.

Ire ad Sol

Stanisław Chmielowski rozprawę zatytułowaną Autorki polskie wieku XIX. Studium literacko-obyczajowe poświęcił twórczości zaledwie ośmiu kobiet i, jak sam zaznaczył, nie był inicjatorem tego pomysłu. Warszawski krytyk za prekursora uznał Jana So- wińskiego – twórcę pracy O uczonych Polkach, z kolei serię artykułów Karola Estre- ichera wymienił jako ostatnią w porządku chronologicznym. Praca „ojca bibliografii polskiej” wydaje się szczególnie ważna, ponieważ badacz już w 1860 r. doliczył się aż około 480 kobiet zajmujących się twórczością piśmienniczą. Nie powinien dziwić fakt, że na długiej liście żeńskich nazwisk nie znalazła się Eleonora Kalkowska. Mło-

4 Por. B. Cywiński, Ex litteris libertas, [w:] idem, Rodowody niepokornych, Warszawa 1971, ss. 15‒76. 5 Por. G. Borkowska, Cudzoziemki…, ss. 152‒160. 6 G. Borkowska, „Wstań, siostro! wstań!” – polska proza kobieca (1840‒1918), „Rocznik Towarzystwa Lite- rackiego imienia Adama Mickiewicza” 1991‒1992, s. 55. 7 Ibidem. 8 Por. ibidem, ss. 57‒61 9 Por. ibidem, s. 60. 192 MASKA 39/2018 da pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Ire ad Sol zadebiutowała bowiem do- piero w 1904 r. zbiorem opowiadań Głód życia. Mimo kilku przychylnych recenzji10 nie zyskała miana pierwszorzędnej artystki. Wręcz przeciwnie, należałoby o niej mówić jako o jednej z wielu pisarek minorum gentium, która wkrótce została zapomniana. Z oceanu zapomnianych dziewiętnastowiecznych autorek wydobył Kalkowską do- piero w 1962 r. Stanisław Sierotwiński11. Można odnieść wrażenie, że Kalkowską przywołuje się przede wszystkim jako autorkę napisanych po niemiecku dramatów oraz wierszy, a także występującą na de- skach wrocławskiego teatru aktorkę. Na pierwszym planie pojawiają się sztuki Josef, Zeitungsnotizen, L’Arc de Triomphe, a debiutancki tom pisarki pozostaje w cieniu12. Tymczasem Głód życia stanowi w dorobku Kalkowskiej pozycję wyjątkową i to nie tylko dlatego, że należy go uznać za jedyny prozatorski tekst jej autorstwa, zdradzają- cy fascynacje młodej pisarki nietzscheańską filozofią życia i ówczesnymi tendencjami stylistycznymi. Zbiór ten to przede wszystkim ważna pozycja dla badaczy literatury, w tym feministycznych krytyczek, zajmujących się historią kobiecej ekspresji arty- stycznej. Historie niespełnionych i nieszczęśliwych kobiet-artystek, stanowiące tkan- kę zaledwie czterech opowiadań, można bowiem traktować jak swoiste klisze czy ilu- stracje głęboko zakorzenionych wówczas w społecznej obyczajowości opozycji, takich jak: męskość–kobiecość, natura–kultura, bierność–aktywność, ciało–umysł. Bohaterki Kalkowskiej, aspirując do roli osób publicznych, spotykają się z niepowodzeniem. Na ich porażkę decydujący wpływ ma imperatyw kulturowy, wyrażony w wymienionych wyżej parach oraz związane z nim doświadczenia debiutantki. Eleonora Kalkowska, najmłodsza i jedna z najzdolniejszych absolwentek gimna- zjum Annenschule w Petersburgu, zafascynowana filozofią, pragnęła rozpocząć stu- dia na uniwersytecie w Berlinie. Szybko jednak musiała porzucić swe marzenia – rek- tor Adolf von Harnack nie wyraził zgody na przyjęcie kobiety w mury uniwersytetu13. Warto zauważyć, iż przypadek młodej Kalkowskiej nie stanowi wyjątku. Jest ona jed- ną z wielu, którym zabroniono wówczas wyjścia poza bramy pensji, uniemożliwiono ezdukację na studiach wyższych. Trzydzieści lat później Virginia Woolf w żelaznej pozycji literatury feministycznej – Własnym pokoju – w następujący sposób opisze spacer po uniwersyteckim trawniku oraz próbę wejścia do uniwersyteckiej biblioteki:

10 Por. A. Dzhabagina, Młodopolski debiut Eleonory Kalkowskiej w świetle Nietzscheańskiej filozofii życia, „Pamiętnik Literacki”, 2014, z. 4, s. 10. 11 Por. S. Sierotwiński, Eleonora Kalkowska (1883‒1937). Przyczynek do dziejów kultury polskiej na obczyź- nie. „Przegląd Humanistyczny” 1996, nr 2, ss. 145‒159. 12 Por. ibidem, s. 10. 13 Informacje dotyczące biografii podaję za: A. Dzhabagina, Wstęp [w:] E. Kalkowska, Głód życia, War- szawa 2016, ss. 5‒17. 19 3 Ewelina Włodzyńska

Zaczęłam więc iść szybkim krokiem przez trawnik. I oto naprzeciw mnie pojawiła się postać mężczyzny. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, że gorączkowe gesty tej zagadkowo wygląda- jącej istoty w płaszczu o długich połach i w wieczorowej koszuli skierowane są właśnie do mnie. Tymczasem na obliczu mężczyzny malowała się zgroza i oburzenie. Z pomocą przyszedł mi i n s t y n k t raczej niż r o z u m : on był Pedlem ja byłam kobietą. Tu był trawnik, tam była ścieżka. Na murawę wolno wchodzić jedynie Członkom i Profesorom college’u, dla mnie zaś przeznaczo- na była żwirowa ścieżka14. […] ale oto znalazłam się przed drzwiami biblioteki. Musiałam je chyba uchylić, bo w tej samej chwili wynurzył się z mroku, niczym anioł stróż, zagradzając mi drogę falowaniem czarnej szaty, która zastępowała mu biel skrzydeł, pewien srebrnowłosy, dobroduszny pan o surowym spoj- rzeniu. Odesłał mnie gestem dłoni na zewnątrz, wyjaśniając przy tym, z ubolewaniem w swym przyciszonym głosie, że damy dopuszcza się do zbiorów bibliotecznych tylko w towarzystwie członka college’u, lub też za przedstawieniem listu polecającego15.

Autorka Pani Dalloway podaje w tym eseju jeszcze kilka dowodów mizoginicznych uprzedzeń, które wówczas wskazywały na „przeciętność” kobiecego umysłu. Warto jed- nak przyjrzeć się stosunkowi polskich publicystów i pisarzy do kobiet mających ambicje literackie, artystyczne bądź naukowe. W 1900 r. Karol Niedziałkowski, krytykując jed- nego z największych modernistycznych mizoginów, Augusta Strindberga16, pisał:

Ja chciałem powiedzieć nie to, że kobieta nie wyrówna w nauce żadnemu mężczyźnie, lecz, że ogól- nie biorąc umysł jej nie ma tego polotu i tej twórczości, co męski. […] Zajęcia męskie, zwłaszcza wyższe i trudniejsze mogą być wprawdzie wykonane przez kobiety, ale będą spełnione gorzej17.

Umiejętności i kompetencje płci żeńskiej w wątpliwość podawali również: Teodor Je- ske-Choiński, Adam Wiślicki, Władysław Jabłonowski, Bronisław Chrzanowski czy Jan Ludwik Popławski18, zaś Alfred Zagórski, Henryk Nussbaum oraz Włodzimierz Popiel próbowali, co było zgodne z ówczesnymi zainteresowaniami antropologiczny- mi19, zmierzyć kobiecy mózg oraz zgłębić wiedzę o anatomii kobiet. Cechy fizyczne miały bowiem rzekomo decydować o niższych predyspozycjach intelektualnych płci

14 V. Woolf, Własny pokój, tłum. A. Graff, Warszawa 1997, s. 22 [podkr. moje – E. W.]. 15 Ibidem, s. 24. 16 Por. K. Niedziałkowski, Nie tędy droga Szanowne Panie, Warszawa 1900, s. 37. 17 Ibidem, ss. 25, 28. 18 Por. K. Kłosińska, Kobieta-autorka, „Teksty Drugie” 1995, nr 3/4, ss. 87 ‒112. 19 Cesare Lombroso oraz Enrico Ferri i Raffaele Garofalo prowadzili badania nad dyspozycjami charak- terologicznymi prostytutek. Wzmożony popęd płciowy, lenistwo, próżniactwo to cechy, które miały wynikać z wrodzonych predyspozycji. Teoria ta była podbudowana wynikami pomiarów antropolo- gicznych, które polegały m.in. na podłączeniu elektrod do języka, nosa, piersi, ucha pacjentki. Lombro- so odkrył, że prostytutka jest „reliktem wcześniejszej fazy ewolucji człowieka”. Por. N. Roberts, Dziwki w historii. Prostytucja w społeczeństwie zachodnim, tłum. L. Engelking, Warszawa 1997, ss. 345‒346. 19 4 MASKA 39/2018

żeńskiej20. Nasilająca się niechęć mężczyzn wobec kobiet i niezgoda na dostęp do szkolnictwa wyższego spowodowały, że część z nich podejmowała studia na zachod- nich uczelniach, między innymi w Lozannie, Zurychu i Genewie21. Taka edukacja wymagała jednak odpowiedniego zaplecza finansowego, dlatego też, jak pisze Bor- kowska, żadna z polskich pisarek feministycznych nie odbyła regularnych studiów22. Ówczesne emancypantki mogły jedynie liczyć na konspiracyjne wykłady oraz kursy samokształcące mentorów wspierających potajemną działalność Uniwersytetu Lata- jącego23, a od 1897 r. po spełnieniu kilku kryteriów, przebywać w gronie studentów Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego24. Płeć żeńska, postrzegana jako „niesamowita”, u schyłku wieku budziła coraz większą trwogę w rzekomo racjonalniejszych mężczyznach. Domagające się miej- sca w przestrzeni publicznej kobiety, szczególnie pisarki, dążyły do unieważnienia tradycyjnego podziału, zniesienia patriarchatu, zwiększenia praw. Wrogie nastawie- nie mężczyzn wobec kobiet potęgowały zmiany ekonomiczne. Siostry, żony i mat- ki na pełnym technicznych udoskonaleń rynku pracy stawały się konkurencją dla rzemieślników płci męskiej. Nie inaczej rzecz miała się w środowisku artystycznym. Maria Podraza-Kwiatkowska słusznie zauważa, że artyści-mężczyźni w drugiej po- łowie XIX wieku nie posiadali już niepodważalnego autorytetu. O miejsce w herme- tycznym dotąd świecie musieli zacząć rywalizować z kobietami. W celu utrzymania męskiej dominacji pisarze i publicyści zwarli szeregi, krytykując tworzoną przez płeć żeńską sztukę25. Nie można jednak zapomnieć o głosach sprzeciwu, które pojawiły się na tej antyfeministycznej arenie. „Emancypanci” i „emancypatorzy”, do których należeli między innymi Piotr Chmielowski, Stanisław Brzozowski, Aleksander Świę- tochowski, Ludwik Krzywicki i Tadeusz Boy-Żeleński wspierali kobiecą aktywność, przypisując jej przede wszystkim cel społeczny. Ich zdaniem, wykształcone i mądre

20 Por. A. Zagórski, Ostatni odczyt dla kobiet z psychologii. Niektóre psychiczne właściwości kobiet, Lwów 1872; H. Nussbaum, Kobieta w społeczeństwie ze stanowiska przyrodniczego, Warszawa 1897; W. Popiel, Kobieta wobec badań nauki współczesnej, Warszawa 1902. 21 Por. Z. Sokół, Stulecie kobiet na uniwersytetach polskich. Konferencja feministyczna, Kraków, 17‒18 paź- dziernika 1997, „Dzieje Najnowsze” 1998, nr 1, s. 268. 22 Por. G. Borkowska, „Wstań, siostro! Wstań”…, s. 57. 23 Udział w wykładach Uniwersytetu Latającego gwarantował studentkom, a później także studentom, gruntowne wykształcenie. Bohdan Cywiński w eseju poświęconym „niepokornym” uczniom i nauczy- cielom, pisze, że ci, którzy zaangażowali się w edukację młodych dziewcząt, należeli do elity intelek- tualnej. Władze pozbawiły ich jednak możliwości legalnego nauczania, stanowili bowiem zagrożenie dla państwa. Profesorowie tworzyli program, który znacznie przewyższał plan nauczania obowiązują- cy na państwowym Uniwersytecie Warszawskim. Por. B. Cywiński, op. cit., ss.15‒76. 24 Por. K. Sikora, Pierwsze kobiety na Uniwersytecie Jagiellońskim, „Studia Politologica” 2007, ss. 248‒268. 25 Por. M. Podraza-Kwiatkowska, Salome i Androgyne. Mizoginizm a emancypacja, [w:] eadem, Symbo- lizm i symbolika w poezji Młodej Polski, Kraków 1994, ss. 274‒288. . 19 5 Ewelina Włodzyńska kobiety miały przyczyniać się do wzmocnienia zniewolonego państwa26. Sojusznicy emancypacji w dalszym ciągu stanowili jednak mniejszość. Twórczość wychodząca spod pióra debiutantek nadal określana była jako naśladowcza wobec męskiego wzor- ca, a ponadto skrajnie grafomańska. Przeciwnicy kobiet każdą aktywność przedstawi- cielek płci żeńskiej uznawali za fanaberię, chwilową rozrywkę, łatwy sposób zarobku. Radzili przy tym, by intelektualne wysiłki zastąpić domowymi pracami, rodzeniem i wychowaniem, które przez wieki były domeną żon i matek.

(Nie)moc artystyczna

Woolf pisała: „aby ufundować college trzeba zapomnieć całkowicie o życiu rodzinnym. Zrobić fortunę i urodzić trzynaścioro dzieci – nie, tego nie zniosłaby żadna ludzka istota”27. Dlatego kobieta-pisarka, by zacząć tworzyć i zostać uznaną, musi najpierw sobie zapewnić „pieniądze i własny pokój”28. Własnego pokoju, będącego metaforą wolności i swobody oraz kapitału warunkującego niezależność jednostki, nie posiada żadna z głównych bohaterek opowiadań Kalkowskiej. Osobne pomieszczenie wydaje się jednak szczególnie ważne dla protagonistki noweli Dziecko. Młoda kobieta pragnie zostać cenioną aktorką. Wymaga to od niej przygotowania się przed każdym wystę- pem. Tymczasem próby protagonistki nieustannie przerywa jęk chorej córki. Jak się okazuje, aktorstwo nie jest dla bohaterki jedynie zawodem, zapewniającym utrzyma- nie, ale „przestrzenią spełnienia egzystencjalnego”29, doświadczeniem ekstatycznym:

prąd elektryczny przeszywa całe jej ciało. Gra, gra całą duszą, z całym zrozumieniem. […] Ma w swojej duszy jakąś cudną, daleką melodię i jakby przez jakąś mglistą zasłonę widzi i słyszy świat ją otaczający… […] Hipnotyzuje ludzi prawdą swej gry30.

Nietrudno zauważyć, że rola, którą bohaterka odgrywa na scenie teatru, jest odtwa- rzana przez nią z większą pasją niż rola czułej opiekunki. Samotna, uboga artystka- -matka nosi zatem podwójne piętno31. Z tego powodu wybór profesji nieszczerze motywuje koniecznością szybkiego zarobku:

26 Por. M. Duda, Emancypanci i Emancypatorzy. Mężczyźni wspierający emancypację Polek w drugiej poło- wie XIX wieku i na początku XX wieku, Szczecin 2017. 27 V. Woolf, op. cit. s. 39. 28 Ibidem, s. 20. 29 A. Dzhabagina, Młodopolski debiut Eleonory…, s. 17. 30 E. Kalkowska, Dziecko, [w:] eadem, Głód życia, Warszawa 2016, ss. 69‒70. 31 Aktorki stanowiły bowiem grupę, z której – obok szansonistek, tancerek i cyrkówek – najczęściej rekru- towały się prostytutki. Por. J. Sikorska-Kulesza, Zło tolerowane. Prostytucja w Królestwie Polskim w XIX wieku, Warszawa 2004; S. Milewski, Pod woalką pruderii [w:] idem, Intymne życie niegdysiejszej Warsza- wy, Warszawa 2008, ss. 161‒171; A. Lisak, Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku, Warszawa 2009. 19 6 MASKA 39/2018

– 12400 rubli, i to na początek – pomyślała. Nie będzie już biedy nigdy, będzie mogła sprowadzić doktorów d l a H a l i n k i , może będzie mogła pojechać z nią do jakiejś kąpielowej miejscowości, gdzie ją wyleczą z tej sercowej choroby32.

Słynne „Werdet hart” Friedricha Nietzschego w przypadku aktorki, a także pozo- stałych protagonistek Głodu życia, traci ważność. Idea „przewartościowania wartości” również wydaje się nieosiągalna dla pojawiających się w zbiorze przedstawicielek płci żeńskiej. Stereotyp kobiety służącej rodzinie ciąży na każdej z nich. Macierzyństwo, które, jak pisze Adrienne Rich, w XIX wieku zaczęło urastać do rangi „świętej” insty- tucji, nie pomagało ówczesnym kobietom w uzyskaniu autonomii. Co gorsza, wyide- alizowany obraz matki, kreowany przez przedstawicielki socjety, prześladował prole- tariuszki, stał się „niebezpiecznym archetypem”33 zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet:

Matką, źródłem anielskiej miłości i przebaczenia w świecie coraz bardziej bezlitosnym i bezoso- bowym; kobiecym, łagodzącym, emocjonalnym elementem w społeczeństwie rządzonym przez męską logikę i męskie pretensje do „obiektywnych”, „racjonalnych” sądów; symbolem i pozosta- łością moralnych wartości i czułości w świecie wojen, brutalnego współzawodnictwa i pogardy dla ludzkiej słabości34.

Jego oddziaływanie było na tyle silne, że każda próba odejścia, sprzeniewierzenia się „instytucji” wiązała się ze społecznym ostracyzmem. Reakcja lekarza, na wieść o wyj- ściu matki dziewczynki do teatru, w dniu, w którym jej stan uległ pogorszeniu, to potwierdza:

Doktor nachmurzył czoło i milczał przez chwilę Wreszcie z wolna powiedział: – Jeżeli dziewczynka panią chętnie puści, to owszem, jeżeli nie, to stanowczo nie radzę, bo to wzruszenie mogłoby się bardzo, bardzo źle odbić na jej zdrowiu. Niech pani się dobrze zastanowi35.

Matka, zgodnie z dziewiętnastowiecznymi przekonaniami, powinna być przede wszystkim wsparciem dla męża i potomstwa. Macierzyńska miłość z kolei charakte- ryzować się miała stałością i bezwarunkowością. Bohaterce noweli towarzyszą jednak skrajne uczucia, to osoba rozdarta między byciem aktorką i matką. Chwilami przypo- mina nawet niezdecydowane i wymagające opieki dziecko, co potwierdza teorię fran- cuskiego doktora medycyny Juliena-Josepha Vireya, według którego kobiety „zawsze pozostają w połowie dziećmi; cała ich konstytucja będąc delikatniejsza, szczuplejsza

32 E. Kalkowska, Dziecko, s. 60 [podkr. moje – E. W.]. 33 Por. C. G. Jung, Archetyp matki, [w:] idem, O naturze kobiet, tłum. M. Starski, Poznań 1992, ss. 10‒15. 34 A. Rich, Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja, tłum. J. Mizielińska, War- szawa 2000, s. 96. 35 E. Kalkowska, Dziecko, s. 64. 197 Ewelina Włodzyńska mniej potrzebuje czasu do zupełnego udoskonalenia się”36, i powoduje, że decyzje podejmuje córka bohaterki. Tylko dzięki jej wyrozumiałości protagonistka pojawia się w teatrze w dniu debiutu. Jak się zatem okazuje, wola mocy matki-artystki, ekwiwalent Bergsonowskiego élan vital stale jest osłabiana. Każde omdlenie córki sprawia, że marzenia o byciu kolejną Heleną Modrzejewską się oddalają. Śmierć dziewczynki – mogłoby się wy- dawać: wyczekiwana przez matkę – wywołuje w niej ogromny ból i żal. Nie przynosi oczekiwanej wolności. Wyczerpana kobieta dokonuje symbolicznego gestu i upada na ziemię. Wieczna walka między „moralnością” a artystycznym nienasyceniem po- zbawia ją wszelkich pragnień. W ten sposób Kalkowska kwestionuje nietzscheańską koncepcję nadczłowieka, której realizacja w przypadku kobiet zostaje uniemożliwio- na przez uwewnętrzniony, społeczny nakaz bycia matką. Choć kolejna bohaterka noweli Kalkowskiej nie musi dokonywać wyboru między dwiema zupełnie nieprzystającymi do siebie rolami, jej aktywność artystyczna rów- nież spotyka się z niepowodzeniem. Protagonistka opowiadania Za późno to młoda schorowana malarka. Malarstwo ma dla niej taką samą wartość, jak aktorstwo dla bo- haterki Dziecka. To jedyne zajęcie, które daje jej pełnie szczęścia, satysfakcję, rozbu- dza wewnętrzne pragnienie życia. Narrator już na samym początku podkreśla jednak smutek, apatię kobiety, spowodowane pewnego rodzaju tęsknotą, uczuciem braku: „Czuła się tak wyczerpaną, tak skrzywdzoną, osamotnioną, że była gotowa rozpłakać się jak małe dziecko. Było jej czegoś tak tęskno, tęskno…”37. Za przyczynę nostalgii bohaterki chciałoby się uznać niespełnienie artystyczne oraz słabe, nieproduktywne ciało, które w noweli silnie kontrastuje z sylwetką mło- dego mężczyzny, odwiedzjącego malarkę. Taką interpretację komplikuje jednak ostat- nia scena. Przekonana o rychłej śmierci młoda kobieta, pozwala sobie na moment kontemplacji. Przeżywa wówczas „swoje życie po raz drugi. Wszystkie pragnienia, sny malarskie, smutki…”38. Moment zadumy przerywają nagle krzyki roześmianych, biegnących w kierunku matki dzieci. Podczas gdy ostatni akt twórczy dążącej do perfekcji malarki osłabia bohater- kę, obraz szczęśliwej matki, obejmującej swoje potomstwo, ją zabija. Protagonistka uświadamia sobie, że doskwierająca jej pustka nigdy już nie zostanie zapełniona. Wo- łanie o dziecko, jak sugeruje tytuł noweli, jest spóźnione. Luce Irigaray w książce Ciało-w-ciało z matką pisze:

36 J.-J. Virey, O kobiecie pod względem fizjologicznym, moralnym i literackim, tłum. P. E. Leśniewski, War- szawa 1857, s. 149. 37 E. Kalkowska, Za późno [w:] eadem, Głód życia, s. 33. 38 Ibidem, s. 37. 19 8 MASKA 39/2018

Ważne jest, żebyśmy odkryły i przyjęły to, że zawsze jesteśmy matkami, odkąd stajemy się kobie- tami. Wydajemy na świat nie tylko dzieci, lecz i inne rzeczy: miłość, pragnienie, język, sztukę, to, co społeczne, polityczne, religijne itd. […] Sprawa posiadania czy nieposiadania dzieci, aby nie stała się traumatyczna lub patologiczna, powinna zawsze być traktowana jako tło dla każdej innej prokreacji: tworzenia wyobrażeń i symboli39.

Myśl francuskiej krytyczki mogłaby się wydawać dla dziewiętnastowiecznych ko- biet-artystek jedynie formą pocieszenia, czymś w rodzaju krzepiącej frazy. Ich każda subwersywna aktywność zawsze bowiem przegrywa z imperatywem macierzyństwa:

jest to bezsprzeczne i niezawodne zwyrodnienie ruchu emancypacyjnego, gdy kobieta odbiega dzieci, aby większą część dnia pracować w biurze, zarabiać w kantorze, lub dawać lekcye w szkole. To burzy właśnie rodzinę, dla której pozornie kobieta ofiary składa ze swej pracy40.

Protagonistka kolejnego opowiadania Kalkowskiej, którego oś stanowi konflikt kobiecych aspiracji z obowiązującą normą obyczajową, to młoda przyrodniczka. W przeciwieństwie do pozostałych bohaterek, cechuje ją nieprzeciętna siła witalna: „od oczu tych rozchodziły się jakby promienie, które otoczyły ją całą, owinęły w ja- kiś płaszcz czegoś nieskończenie cudnego, niebywałego…”41. Jak się jednak okazuje, fizyczność bohaterki nie wystarcza, by pokonać ludzkie, a właściwie kobiece, granice. Kategoryzowanie kobiet odgrywających właściwe epoce role społeczne (dziewic, żon, matek, prostytutek) okazuje się przeszkodą w osiągnięciu przez główną bohaterkę rodzinnego szczęścia. Na jednym z wykładów przyrodniczka spotyka zakochanego w niej mężczyznę. Szybko odgaduje, że cierpi on na śmiertelną chorobę. Postanawia się jednak z nim zaprzyjaźnić. Kiedy zauważa, że suchotnik pragnie, by została jego żoną, dąży do zerwania znajomości. Warto przyjrzeć się motywacjom jej decyzji, które należałoby nazwać ściśle biologicznymi, a nawet eugenicznymi:

A w jej duszy była taka tkliwa, bezgraniczna przyjaźń dla niego, takie czyste współczucie [pod- kreślenie – E.W.] i zrozumienie, Ale kochać go nie mogła – nie mogła być jego, nigdy, przenigdy. Wiedziała, że jest suchotnikiem. Odpychało ją coś fizycznego od niego. […] Był on dzieckiem degenerującej się rodziny, noszącej zarodek śmierci w sobie. A ona była młodą, silną, zdrową […] Była córką zdrowych przodków […] I cała jej zdrowa natura broniła się przeciw połącze- niu z tym chorym potomkiem chorych ojców […] Bo ona instynktownie i rozumowo chciała potomków zdrowych, pracujących dla tego życia, które ona uwielbiała, kochała całą swą duszą42.

39 L. Irigaray, Ciało-w-ciało z matką, tłum. A. Araszkiewicz, Kraków 2000, ss. 18‒19. 40 W. Kosiakiewicz, Kobieta nowoczesna. Odczyt wypowiedziany w Warszawie, dnia 19 stycznia 1912 r. otwierający trzecią seryę dyskusyjnych wieczorów, urządzanych staraniem warszawskich działaczy społecz- no-katolickich, Włocławek 1912, s. 7. 41 E. Kalkowska, Odwieczne prawo, [w:] eadem, Głód życia, s. 41. 42 Ibidem, ss. 46‒47. 19 9 Ewelina Włodzyńska

Składowa egzystencjalnej pełni, do której dąży protagonistka, to życiodajna miłość. Tymczasem „potrzeba litowania się” nad chorym przyjacielem wnosi w tę skompliko- waną, niejednoznaczną relację „zarodek śmierci”. Jeśli „prawa przyrody”43 uniemożliwiają miłosne pojednanie silnej kobiety i słabego mężczyzny, a obowiązujący wówczas kodeks obyczajowy zakazuje żonom i matkom ak- tywnego uczestnictwa w życiu publicznym, za jedyny sposób uzyskania przez płeć żeńską autonomii można uznać metafizyczne i zarazem cielesne zbliżenie się kobiety oraz natury.

Nowa kobieta?

Asta, bohaterka opowiadania Morze, żona Henryka i matka dwojga dzieci, to niepo- prawna marzycielka, którą większość nazywa wariatką. Przed czterema laty, „jednego cudnego słonecznego dnia”44 zostaje zabrana z morskiej chaty przez zakochanego w niej mężczyznę. Staje się jego żoną, a następnie daje mu potomstwo. Kilka tygodni po drugim porodzie Asta zapowiada jednak swoje odejście. Domowa przestrzeń okazuje się dla niej niewystarczająca. Bohaterka postanawia opuścić ciasny dom, który nota bene, jest symbo- lem więzienia, i wrócić w rodzinne strony. Na wyjazd nie zgadza się mąż protagonistki. Asta ulega zatem prośbom Henryka, pozostaje u jego boku, co dodatkowo wzmaga jej apatię i zwiększa tęsknotę za morzem. Ostatecznie jednak opuszcza dom, przybywa na piaszczystą plażę i w cielesnym uścisku jednoczy się ze wzburzonymi falami. Anna Dzhabagina w jednym z artykułów doszukuje się podobieństw między fa- bułą noweli Kalkowskiej, a problematyką dramatu Henryka Ibsena – Kobieta morska45. Twórczość norweskiego dramaturga miała bowiem duży wpływ na rozwój systemu aksjologicznego obowiązującego w ówczesnej literaturze polskiej46. Dążenie do wyra- żania siebie, samorozwoju, samorealizacji, a także rozpoznania własnego „ja” to głów- ne dylematy bohaterek Głodu życia, w tym Asty oraz Ellidy Wangel. Dzhabagina za- uważa jednak, że protagonistka Kobiety morskiej jako jedna z niewielu zyskuje pozycję bardziej uprzywilejowaną. I to bynajmniej nie dlatego, że mimo wszelkich wątpli- wości i rozterek postanawia pozostać przy mężu, nadal pełnić rolę opiekuńczej żony.

43 Narrator w następujący sposób opisuje ból, smutek bohaterki, spowodowany zerwaniem znajomości z mężczyzną: „Nagle jakiś dreszcz przebiegł ją. Rzuciła się na szezlong i wpijając się twarzą w po- duszki, poczęła szlochać rozpaczliwie, zapamiętale. I na kształt wielkiego łkania wyrywał się z jej piersi nadludzki ból i wstręt zarazem, który wstrząsał jej delikatną postacią. Zrozumiała teraz całe okrucieństwo praw przyrody” (ibidem, s. 54 [podkr. moje – E. W.]). 44 E. Kalkowska, Morze, [w:] eadem, Głód życia, s. 120. 45 Por. A. Dzhabagina, Na przecięciu nietzscheańskiego witalizmu i ibsenowskiego indywidualizmu. Głód życia Eleonory Kalkowskiej [w:] Młodopolski witalizm. Modernistyczne witalizmy, red. A. Czabanow- ska-Wróbel, U. M. Pilch, Kraków 2016, ss. 91‒105. 46 Por. M. Podraza-Kwiatkowska, Ibsenowska „prawda” w literaturze Młodej Polski, [w:] eadem, Wolność i transcendencja. Studia i eseje o Młodej Polsce, Kraków 2001, s. 205. 200 MASKA 39/2018

Ellidzie zostaje bowiem przyznany głos – otrzymuje możliwość podjęcia decyzji. To właśnie prawo decyzyjności, które zastępuje konieczność wyboru, daje „nowej kobie- cie” wolność, czyniąc ją równą mężczyźnie47. Tymczasem Asta najpierw ulega mężowi, a następnie przed nim ucieka. Ta kobieta, nazwana przez ludzi wariatką, wolność może uzyskać jedynie w izolacji, w bliskiej, erotycznej relacji z personifikowaną przy- rodą. Jak się jednak okazuje, nawet natura nie pozwala jej na uzyskanie niezależności. Podczas zbliżenia jawi się bowiem jako zdradziecka:

Przez chwil kilka fale niosą ją. Nagle staje i wyciąga ramiona, aby je objąć, przycisnąć do siebie. W tym rozlega się po morzu głośny, straszny śmiech: „Tyś nasza, tyś nasza!” – krzyczy całe morze i fale z d r a d z i e c k i e ciągną ją na dół, coraz niżej, coraz głębiej…48

Wzburzone morze demaskuje wewnętrzną walkę Asty, która pragnie być niezależ- ną istotą, ale także matką i żoną, o czym świadczy próba uwolnienia się bohaterki z prowadzących ją na dnie objęć fal: „Jeszcze kilka rozpacznych, potem coraz słab- szych ruchów w walce z żywiołem, pociągającym ją coraz głębiej…”49. Gwałtowne gesty można odczytać jako strach przed śmiercią. Śmierć według filozofii życia, która warto jeszcze razaznaczyć, że fascynowała Kalkowską, była jednak nierozłączną czę- ścią ludzkiej, cyklicznej egzystencji. Za właściwe uważam zatem porównanie tych obronnych konwulsji do błagalnego wołania o pomoc kobiety, która pragnie wrócić do poprzedniego stanu rzeczy. I choć Elaine Showalter tylko histeryczne ataki kobiet określa mianem „protojęzyka”50, to jestem przekonana, że ostatnie gesty Asty, kiero- wane „elektrycznym prądem” ciało aktorki, żywiołowe ruchy pędzlem malarki, a także jej symboliczny zwrot rąk w kierunku życia również należy uznać za sposoby komu- nikacji ze światem, kobiece strategie wyjścia z cienia. Zwerbalizowane, ekspresyjne ciała bohaterek pełnią zatem rolę ukrytych, niewybrzmiałych dotąd fraz oraz ewo- kują seksualne skojarzenia, związane z podmiotem twórczym51, jak i jego kreacją. Ko- biety nowoczesne, by móc w pełni uczestniczyć w życiu społecznym, muszą bowiem uwolnić ujarzmioną do tej pory seksualność, znaleźć ujście dla skrępowanej w kru- chych ciałach energii libidalnej, walczyć o swobodę seksualną, „chcieć całego życia”52.

47 Postulat równości był jednym z najważniejszych w projekcie „nowej kobiety”, którego nazwę w 1894 r. zainicjowała Sarah Grand, autorka eseju The New Aspect of the Woman Question. 48 E. Kalkowska, Morze, s. 125 [podkr. moje – E. W.]. 49 Ibidem. 50 E. Showalter, Hysteria, Feminism, and Gender [w:]: Hysteria Beyond Freud, Berkley–Los Angeles– Oxford 1993, s. 286. 51 Należy bowiem pamiętać, że niektóre feministyczne badaczki, poszukujące impulsów warunkujących powstanie dzieła literackiego, proces twórczy nazywają zaspokojeniem popędów, seksualnych potrzeb i fantazji autorki. 52 Z. Nałkowska, op. cit. 2 01 Ewelina Włodzyńska

Bibliografia

Borkowska G., Cudzoziemki. Studia o polskiej prozie kobiecej, Warszawa 1996. Borkowska G., „Wstań, siostro! wstań!” – polska proza kobieca (1840‒1918), „Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza” 1991‒1992,. Cywiński B., Ex litteris libertas [w:] idem, Rodowody niepokornych, Warszawa 1971. Duda M., Emancypanci i Emancypatorzy. Mężczyźni wspierający emancypację Polek w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX wieku, Szczecin 2017. Dzhabagina A., Młodopolski debiut Eleonory Kalkowskiej w świetle Nietzscheańskiej fi- lozofii życia, „Pamiętnik Literacki” 2014, z. 4. Dzhabagina A., Na przecięciu nietzscheańskiego witalizmu i ibsenowskiego indywidu- alizmu. Głód życia Eleonory Kalkowskiej [w:] Młodopolski witalizm. Modernistyczne witalizmy, red. A. Czabanowska-Wróbel, U. M. Pilch, Kraków 2016. Dzhabagina A., Wstęp [w:] E. Kalkowska, Głód życia, Warszawa 2016. Hobsbawm E., Nowa kobieta [w:] idem, Wiek imperium. 1875‒1914, tłum. M. Starnaw- ski, Warszawa 2015. Irigaray L., Ciało-w-ciało z matką, tłum. A. Araszkiewicz, Kraków 2000. Jung C. G., Archetyp matki, [w:] idem, O naturze kobiet, tłum. M. Starski, Poznań 1992. Kalkowska E., Dziecko [w:] eadem, Głód życia, Warszawa 2016. Kalkowska E., Morze, [w:] eadem, Głód życia, Warszawa 2016. Kalkowska E., Odwieczne prawo, [w:] eadem, Głód życia, Warszawa 2016. Kalkowska E., Za późno [w:] eadem, Głód życia, Warszawa 2016. Kłosińska K., Kobieta-autorka, „Teksty Drugie” 1995, nr 3/4. Kosiakiewicz W., Kobieta nowoczesna. Odczyt wypowiedziany w Warszawie, dnia 19 stycznia 1912 r. otwierający trzecią seryę dyskusyjnych wieczorów, urządzanych stara- niem warszawskich działaczy społeczno-katolickich, Włocławek 1912. Lisak A., Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku, Warszawa 2009. Milewski S., Pod woalką pruderii [w:] idem, Intymne życie niegdysiejszej Warszawy, Warszawa 2008. Nałkowska Z., Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego [w:] Chcemy całego życia. Antologia polskich tekstów feministycznych z lat 1870‒1939, wyb. i przed. A. Górnic- ka-Boratyńska, Warszawa 1999. Niedziałkowski K., Nie tędy droga Szanowne Panie, Warszawa 1900. Nussbaum H., Kobieta w społeczeństwie ze stanowiska przyrodniczego, Warszawa 1897. Philips U., Narcyza Żmichowska. Feminizm i religia, Warszawa 2008. Podraza-Kwiatkowska M., Ibsenowska „prawda” w literaturze Młodej Polski, [w:] eadem, Wolność i transcendencja. Studia i eseje o Młodej Polsce, Kraków 2001. Podraza-Kwiatkowska M., Salome i Androgyne. Mizoginizm a emancypacja, [w:] eadem, Symbolizm i symbolika w poezji Młodej Polski, Kraków 1994. 202 MASKA 39/2018

Popiel W., Kobieta wobec badań nauki współczesnej, Warszawa 1902. Rich A., Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja, tłum. J. Mizielińska, Warszawa 2000. Roberts N., Dziwki w historii. Prostytucja w społeczeństwie zachodnim, tłum. L. En- gelking, Warszawa 1997. Showalter E., Hysteria, Feminism, and Gender [w:] eadem, Hysteria Beyond Freud, Berkley–Los Angeles–Oxford 1993. Sierotwiński S., Eleonora Kalkowska (1883‒1937). Przyczynek do dziejów kultury polskiej na obczyźnie. „Przegląd Humanistyczny” 1996, nr 2. Sikora K., Pierwsze kobiety na Uniwersytecie Jagiellońskim, „Studia Politologica” 2007. Sikorska-Kulesza J., Zło tolerowane. Prostytucja w Królestwie Polskim w XIX wieku, Warszawa 2004. Sokół Z., Stulecie kobiet na uniwersytetach polskich. Konferencja feministyczna, Kraków 17‒18 października 1997, „Dzieje Najnowsze” 1998, nr 1. Virey J.-J., O kobiecie pod względem fizjologicznym, moralnym i literackim, tłum. P. E. Le- śniewski, Warszawa 1857. Woolf V., Własny pokój, tłum. A. Graff, Warszawa 1997. Zagórski A., Ostatni odczyt dla kobiet z psychologii. Niektóre psychiczne właściwości ko- biet, Lwów 1872.

Streszczenie

Artykuł stanowi analizę pochodzących z debiutanckiego tomu (Głód życia) opowia- dań dziewiętnastowiecznej pisarki Eleonory Kalkowskiej, przeprowadzoną w oparciu o kontekst społeczno-obyczajowy. Biografia autorki staje się pretekstem do rozwa- żań o ówczesnej marginalizacji kobiet w życiu publicznym, szczególnie artystycznym i naukowym. Otwiera również dyskurs o mizoginicznych uprzedzeniach, ówczesnych teoriach dotyczących fizjologii i psychologii kobiet, oraz ruchach emancypacyjnych mających umożliwić kobietom edukację na studiach wyższych.

203 Ewelina Włodzyńska

Summary

Rescued from Oblivion – Eleonora Kalkowska About the Feminine Experiance of Alienation

An article is an analysis of four novels from the nineteenth-century writer’s debut based on the socio-moral and biographical context. The Kalkowska’s biography be- comes a pretext to consider of the marginalization of women in public life, theories, philosophy and psychology, women emancipation movements and finally feminist criticism, which helps in the interpretation of the Kalkowska’s novels. Aleksandra Byrska Proza Julii Fiedorczuk i Justyny Bargielskiej – powieściowe formy pograniczne1 Uniwersytet Jagielloński w Krakowie

Czy Biała Ofelia Julii Fiedorczuk i Małe lisy Justyny Bargielskiej to rzeczywiście po- wieści? A jeśli tak – dlaczego aż tak bardzo nietypowe? Jakie są przyczyny powsta- wania dziś eksperymentalnych tekstów prozatorskich? Szukając odpowiedzi na te pytania oraz analizując wyżej wymienione powieści, wyodrębniłam cztery główne za- gadnienia, które w pewien sposób uzasadniają sytuowanie tych form powieściowych na pograniczach gatunku. Pierwszym z nich jest swoista kobiecość tej prozy. W 1929 roku Virginia Woolf prze- powiedziała działania twórcze kobiet mające na celu stworzenie nowej formy literackiej, która odpowiadałaby w pełni potrzebom ich płci. Formy wyrażającej poetyckiego ducha, ale niekoniecznie wierszowanej2; bardziej pojemnej, która nie byłaby ani zanadto poezją, ani prozą, jak pisał Miłosz w wierszu Arspoetica?3. Analizując twórczość wyżej wymie- nionych autorek, można postawić tezę, że są to próby realizacji postulatu Woolf sprzed prawie stu lat. Wypełniają one również zadanie poszukiwania nowego języka dla wyra- żenia w literaturze kobiecego doświadczenia, o którym pisała Hélène Cixous4. Języki i światy literackie stworzone przez Bargielską i Fiedorczuk są przede wszystkim bardzo oryginalne, jednak łatwo dostrzec w nich znamiona kobiecości, choćby tam, gdzie pojawiają się ich cechy wspólne: emocjonalność, obecność ciała,

1 Artykuł opiera się na pracy magisterskiej mojego autorstwa zatytułowanej Między doświadczeniem somatycznym a mimesis życia wewnętrznego. Proza Justyny Bargielskiej i Julii Fiedorczuk obronionej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie pod kierunkiem dra hab. Jarosława Fazana w 2014 roku oraz zawiera jej fragmenty. 2 Por. V. Woolf, Własny pokój, tłum. E. Krasińska, Warszawa 2002. 3 Por. C. Miłosz, Ars poetica? [w:] idem, Wiersze, t. 2, Kraków–Wrocław 1985. 4 Por. H. Cixous, Śmiech meduzy, tłum. A. Nasiłowska „Teksty Drugie” 1993, nr 4/5/6: Śmiech feministek. 205 Aleksandra Byrska tematy dotyczące wyłącznie kobiet, takie jak ciąża czy miesiączka, zaburzenia kom- pozycji i gramatyki, ciągi swobodnych skojarzeń, zmienność, zaprzeczenia, fragmen- taryczność, brak linearności, powtórzenia. Tego typu zabiegi stylistyczne są typowe dla prozy Fiedorczuk, na przykład gdy w Poranku Marii i innych opowiadaniach pisze:

I myśli rozsypane jak kawałki szkła: krew, suchy bukiet czerwonych róż, słowa, słowa, słowa, szczupłe biodra mężczyzny, ziemia, słowa, wiatr. Tamta chwila, kiedy wyjęto z niej wnętrze i wypuszczono na wolność pustą jak wydmuszka5.

Bargielska z kolei ma skłonność do opisywania świata specyficznie kobiecym, wręcz bio- logicznym językiem, tak jak wtedy, gdy opowiada o emocjach, wiążąc je z hormonami:

Póki starczyło hormonów, opowiadała naokoło, że to niby poród był, ale że teatr marzeń i że mogłaby tak co piątek. Na deficycie prolaktyny zwierzyła mi się, że zanim zaczęło działać znieczulenie, rozejrzała się po ścianach, po suficie, po podłodze i przeżyła moment paniki, że dlaczego to się dzieje u ojca w piwnicy6.

Tego typu praca w języku nie jest jednak równoznaczna ze stosowaniem metod, które Katarzyna Majbroda wymienia w książce Feministyczna krytyka literatury w Polsce po 1989 roku jako błędnie odczytywane elementy écriture féminine; należą do nich: poety- ka fragmentu, sylwa, zwielokrotniony punkt widzenia w obserwacji i przedstawieniu świata7. Po pierwsze, wymienione wyżej techniki nie wyczerpują zasobu środków, których używają kobiety-autorki. Po drugie, te pojęcia nie odpowiadają do końca ich praktyce literackiej. W przypadku twórczości Justyny Bargielskiej nie sposób mó- wić o zwielokrotnionym punkcie widzenia, gdy na przykład w Małych lisach istnieją poważne przesłanki za tym, że bohaterki Magda i Agnieszka to tak naprawdę jedna osoba w dwóch alternatywnych wersjach. Z kolei sylwa i poetyka fragmentu to poję- cia bardzo szerokie, mogące co prawda swobodnie pomieścić również dzieła kobiece, ale na tyle ogólne, że nie charakteryzują ich w sposób wystarczający, ponieważ, opisu- jąc kompozycję, niewiele mówią o języku. Specyficzna kobiecość prozy Bargielskiej i Fiedorczuk – jej nielinearność, ciele- sność i emocjonalność – nie jest jednak jedyną odpowiedzią na pytanie o źródła jej odmienności. Nie można lekceważyć wpływu płci, ale koncentrując się wyłącznie na nim, łatwo zawęzić pole badań i pominąć wiele interesujących aspektów. Drugim, niezwykle ważnym tutaj zagadnieniem jest kwestia poetyckiego modelu prozy, który utrwalił się w historii literatury już w dwudziestoleciu międzywojen-

5 J. Fiedorczuk, Poranek Marii i inne opowiadania, Wrocław 2010, s. 66. 6 J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010, s. 46. 7 K. Majbroda, Feministyczna krytyka literatury w Polsce po 1989 roku. Tekst, dyskurs, poznanie z odmiennej perspektywy, Kraków 2012, s. 553. 206 MASKA 39/2018 nym. Wszystkie książki prozatorskie Justyny Bargielskiej (Obsoletki, Małe lisy)8 i Julii Fiedorczuk (Poranek Marii i inne opowiadania, Biała Ofelia)9 odpowiadają temu mo- delowi, opisanemu przez Włodzimierza Boleckiego w książce Poetycki model prozy w dwudziestoleciu międzywojennym10. Jeśli chodzi jednak o genealogię gatunku to się- ga ona znacznie głębiej. Już w romantyzmie pojawił się gatunek nazywany poematem dygresyjnym, który charakteryzował się połączeniem elementów epickich z lirycz- nymi i dyskursywnymi, a także fragmentaryczną i pozbawioną rygorów kompozycją. Do najbardziej znanych przykładów tego typu pisarstwa z różnych epok można za- liczyć Beniowskiego Juliusza Słowackiego czy Próchno Wacława Berenta, ale również twórczość Witkacego, Gombrowicza i Schulza. Główne cechy, jakimi Włodzimierz Bolecki scharakteryzował tych ostatnich, to: luźność kompozycji, liryczny tok narra- cji, chaos, dygresyjność, nieprzejrzysty styl, rozbicie na obrazy, nieprawdopodobień- stwo psychologiczne postaci oraz naruszenie zarówno zasad komunikacji literackiej, jak i reguł powieści realistycznej11.Wszystkie te kategorie z łatwością można odnieść do omawianej tutaj prozy. W przypadku Obsoletek ten typ przejawia się w formie poetyckich wtrąceń podob- nych rozmiarem do point i niejednokrotnie wieńczących, zakańczających opowiada- nie. To ciekawa formuła drobnych fragmentów tekstu, które zaburzają jego realizm. Często ich pojawienie się jest powiązane z opowiadaniem snów lub ich nadchodze- niem, a także z obecnościąwspomnień z dzieciństwa. Często podsumowują również stan duchowy bohaterki-narratorki, który nigdy nie jest opisywany wprost. Jak choć- by w tym fragmencie:

Synek spał, Australijczycy sprawdzali, czy nikt nie potrzebuje pomocy, jak firanka w czerwcowym przeciągu, jak peonia na płatki w Boże się czułam Ciało12.

Tego typu pointy u Bargielskiej bywają często mocno niejednoznaczne. Powyższe porównanie przedstawia pozornie bardzo pozytywny obraz. Ciepły, jasny, czerwcowy dzień –spokój, dziecko śpi. Firanka i peonia to lekkość, piękno, intensywny zapach lata. Równocześnie jednak firanka w przeciągu jest bezwładna, bezbronnie poddaje się sile wiatru. Peonia natomiast jest przeznaczona na płatki na Boże Ciało – na rozerwanie, rzucenie i podeptanie przez procesję. I jeszcze ta inwersja – „w Boże się czułam Ciało” – czułam się w ciało, wczułam się w ciało? W to uwznioślone czy to

8 Por. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010; eadem, Małe lisy, Wołowiec 2013. 9 Por. J. Fiedorczuk, Poranek Marii i inne opowiadania, Wrocław 2010; eadem, Biała Ofelia, Wrocław 2011. 10 Por. W. Bolecki, Poetycki model prozy w dwudziestoleciu międzywojennym. Witkacy, Gombrowicz, Schulz i inni. Studium z poetyki historycznej, Kraków 1996. 11 Ibidem. 12 J. Bargielska, Obsoletki, s. 187. 207 Aleksandra Byrska sponiewierane? To typowa dla Bargielskiej ambiwalencja – między ekstatycznym za- chwytem a utajonym gdzieś w tle niepokojem. Innym przykładem jest taka oto gra podmienianiem słów, odwracaniem zdania:

Badanie mechanizmów pamięci jako sposób uprawiania miłości. Badanie jako sposób okazywania miłości. Uprawianie miłości jako sposób na zachowanie pamięci.13

Gra słów odsłania coraz to nowe znaczenia relacji pomiędzy miłością i pamięcią, któ- re są nierozerwalne. Z kolei w Białej Ofelii wyróżniono w tekście „poetyckie” fragmenty, składającej kursywą i rozgraniczając jakby w ten sposób przestrzeń na sfery – realną i oniryczno- -psychiczną. Trzeba jednak tutaj zaznaczyć, że te płaszczyzny mieszają się ze sobą (na przykład kursywą nie jest złożony sen Anny o pajęczycy), co nie pozwala na jedno- znaczną diagnozę. Za każdym razem jednak poetyckie wtrącenia to dłuższe całości, które mogłyby funkcjonować samodzielnie. To przede wszystkim koszmary senne, ale również opisy stanów psychicznych zaburzających granice realności i przydają- cych lękom cielesną postać. Jednak koszmar o pająku nie jest pisany kursywą ani wydzielony w żaden sposób, jest integralną częścią głównego nurtu opowieści. Pojawia się w czasie, gdy Anna jest nastolatką, niedługo po tym, jak dziewczyna przeżywa swoją pierwszą miesiączkę.

Mniej więcej w tym samym czasie, jesienią, Anna miała pierwszy sen o pająku. Właściwie była to pajęczyca – we śnie Anna chwilami widziała jej twarz – pięknie pomarszczoną twarz starej samicy. Dziewczynka zapamiętała przede wszystkim głębokie zmarszczki wokół jej uszminkowanych ust; pewnie porobiły się od tego, że pajęczyca bez przerwy się uśmiechała. Ale nie był to łagodny uśmiech staruszki. Była w tym uśmiechu przekora i beztroska kogoś, kto świetnie się bawi. Anna czuła strach. Nie bała się, że pajęczyca zrobi jej krzywdę. […] Dziewczynka bała się trzpiotowatego uśmiechu pajęczycy, który świadczył o tym, że to dziwne stworzenie zna jej najpilniej strzeżoną tajemnicę.14

Kolejny fragment należy do tekstów zapisanych kursywą. Trudno ustalić jego status – czy to marzenie? Opowiadanie? Zapowiedź przyszłych wydarzeń?

Czuję w dłoniach oddalony rytm twojego serca: pozwól, że cię stworzę. Trzymając w dłoniach twoją głowę, wymyślam dla ciebie imiona, których nikomu nie zdradzę. Twój puls i mój puls. Nasze szumy nakładają się na siebie i teraz, kiedy leżymy zwrócone twarzami do siebie w ażurowym cieniu rozłożystej lipy, płynie przez nas rzeka15.

13 Ibidem, s. 188. 14 J. Fiedorczuk, Biała Ofelia…, s. 32. 15 Ibidem, s. 186. 208 MASKA 39/2018

Pochodzenie motywu stwarzania przez nadawanie imion jest oczywiste, a więc była- by to próba kreacji świata na nowo, według własnych zasad. Fizyczna relacja miłosna to połączenie pulsów w jeden strumień – przepływ emocji i cielesnych wrażeń. Poetyckie fragmenty prozatorskie u obu autorek nie są radykalnie odmienne od ich twórczości lirycznej. W ich przypadku zdecydowanie objawia się ten rodzaj spój- ności, o jakim pisał Kazimierz Wyka w kontekście twórczości Różewicza. Objawia się ona przede wszystkim na dwóch płaszczyznach – podmiotowej i językowo-tema- tycznej. Bez względu na to, czy to podmiot liryczny w poezji, czy narrator w prozie, każda literacka osoba mówiąca jest podobna. Zarówno jej tożsamość – niewątpliwie kobieca, jak i doświadczenie – macierzyństwa, utraty, depresji, pokrywają się ze sobą i stwarzają możliwość bezpośredniego utożsamienia z autorką. Podobnie prezentu- je się kwestia języka i tematów: można zaryzykować stwierdzenie, że to, co wyróż- nia Fiedorczuk i Bargielską na tle innych autorów i autorek (zarówno w prozie, jak i w poezji) to te same cechy charakterystyczne – wrażliwość na doświadczenie kobie- ce i własny, osobny język wykorzystany do jego opisu. Warto przyjrzeć się tym podobieństwom na konkretnych przykładach. Z ostat- nich dwóch tomików każdej z autorek wybrałam po dwa wiersze, które na różne sposoby nawiązują do omawianych wcześniej utworów prozatorskich. Julia Fiedorczuk w wierszu Coś, zamieszczonym w tomie zatytułowanym Tlen, pisze:

a więc opowiadamy ciągle te same historie coś się kończy zaczyna coś płonie coś nas ku sobie popycha każe śpiewać kreślić znaki na skórze16.

Być może jest to w ogóle sedno omawianego problemu – konieczność ciągłego podej- mowania tej samej opowieści. Jak zauważa Leda w Poranku Marii i innych opowiada- niach – „raz rozpoczęta opowieść nie ma końca”17. Narracja o sobie wciąż na nowo buduje tożsamość i pomaga przepracowywać traumy. Jednak nie tylko to przekonanie łączy ten wiersz z opowiadaniem Wiersz dla Matyldy – to także motyw narracji jako śpiewu. Kolejny przykład to utwór o tytule Wiersz, także z tomu Tlen:

w tej wersji idę do ciebie przez miasto szarość pełna mokrych świateł ja je tobie niosę kuleczki ze srebra […] w tej wersji idę do ciebie przez wodę i tonę zanim się spotkamy18

16 Eadem, Coś [w:] eadem, Tlen, Wrocław 2009, s. 24. 17 Por. eadem, Wiersz dla Matyldy [w:] eadem, Poranek Marii i…, s. 97. 18 Eadem, Wiersz [w:] eadem, Tlen…, s. 29. 209 Aleksandra Byrska

Tutaj z kolei pojawia się wyraźna analogia z omawianym wyżej fragmentem Białej Ofe- lii, w którym zapłakana Anna monologuje do nieobecnej przy niej Elizy. Powtarzają się obrazy: zagubienie w mieście, samotność w deszczu, porównanie mokrych świateł do kuleczek ze srebra i motyw spadania/tonięcia jako pogrążania się w rozpaczy. Podobne analogie znajdują się również w najnowszym zbiorze wierszy zatytuło- wanym tuż-tuż. Wiersz Pole Mokotowskie przepisuje słowa wiedźmy z opowiadania Mamo, moje ciało chce tańczyć. Wiedźma mówi: „Gdybym mogła, byłabym zapachem bzu, który cię obezwładnia”19, a podmiot liryczny w wierszu:

[…] gdybym mogła byłabym krzakiem bzu pod którym odpoczywasz20

Pewne słowa, zdania i obrazy powracają jak mantry i spajają twórczość Fiedorczuk w zaskakujący sposób. Tak jak między innymi również motyw matki, która tworzy nocami i oddala się w ten sposób od córki, przeżywając niepojęte dla dziecka cier- pienia; można go znaleźć zarówno w opowiadaniu Mamo, moje ciało chce tańczyć, jak i w wierszu Córeczka:

a ty miałaś matkę która nocą wyła z nadmiaru muzyki w sekundach lotu planet21.

Nie tak oczywiste, lecz równie interesujące nawiązania i podobieństwa pojawiają się także w twórczości Justyny Bargielskiej. Należą do nich przede wszystkim tematy śmierci i macierzyństwa. W pierwszym przypadku warto przytoczyć fragment wier- sza Przekład z tomu Dwa fiaty:

Nie miałabym miejsca dla nikogo z was, gdybym nie zrobiła miejsca śmierci. Póki nie zrobiłam miejsca śmierci, dla nikogo z was nie miałam miejsca, nie łudźcie się22.

Występuje tutaj zmiana szyku zdania jako charakterystyczny zabieg opisywany już przy okazji poetyckich zabiegów we fragmentach prozatorskich. Przede wszystkim jednak Przekład definiuje podstawowe dla twórczości Bargielskiej założenie o nie- rozerwalnym związku miłości i śmierci, jakby śmiertelność warunkowała uczucie,

19 Eadem, Mamo, moje ciało chce tańczyć [w:] eadem, Poranek Marii i…, s. 13. 20 Eadem, Pole Mokotowskie [w:] eadem, Tuż-tuż, Wrocław 2012, s. 14. 21 Eadem, Córeczka [w:] eadem, Tuż-tuż, s. 28. 22 J. Bargielska, Przekład [w:] eadem, Dwa fiaty, Poznań 2009, s. 35. 210 MASKA 39/2018 a prawdziwe uczucie istniało tylko przy akceptacji odchodzenia. Jak napisała Krysty- na Miłobędzka – „kocham cię razem z twoją śmiercią”23. Podobnie w tomie Bach for my baby, w wierszu Ciaccona di Paradiso e dell’Inferno:

[…] Potem zdejmij mnie, ja zdejmę ciebie i wreszcie obejrzymy ten jednotaktowy domek w pieprzonej technologii sumikowo-łątkowej, czy jakiejś innej równie popieprzonej technologii, która zwycięża śmierć24.

Bargielska, wykorzystując erotyczną dynamikę zbliżania się i oddalania, mówi o końcu, od którego nie można uciec, a skoro nie można, to niech ten akt dokona się teraz – niech zespolenie będzie ostateczne. Po raz kolejny również nie estetyzuje, lecz grote- skowo opowiada o „technologii sumikowo-łątkowej, która zwycięża śmierć.” Jak inaczej ma pisać poetka, która w prozie odważa się nazwać martwy płód kawałkiem wątróbki25? Bargielska potrafi być jednak również niezwykle delikatna, zwłaszcza, gdy pisze o szczęściu macierzyństwa. Jak w wierszu Inna róża z tomu Bach for my baby:

[…] Piękno mojej córki, tak uważam, jest jedyną nadzieją tego świata26.

W kontekście macierzyństwa pojawiają się również niejasne stany szczęścia zmieszanego z cierpieniem bliskie epifaniom. Wiersz Córce z tomu Dwa fiaty łączy się w ten sposób z opisywanym wcześniej fragmentem z Obsoletek. Dla jasności przypomnę obydwa cytaty:

Córce Coś, czego nigdy nie zapomnę, coś, czego nie mogę sobie przypomnieć. Kwiecień, wiosna, brzuch, zapewne niedziela. Nie dotknąłem cię, powiedział, ale kiedykolwiek pomyślisz o tym popołudniu, będziesz wierzyć, że cię dotknąłem. I to jest mój dar, większy niż cokolwiek27.

Synek spał, Australijczycy sprawdzali, czy nikt nie potrzebuje pomocy, jak firanka w czerwcowym przeciągu, jak peonia na płatki w Boże się czułam Ciało28.

23 K. Miłobędzka, *** [kocham cię, razem…] [w:] eadem, Po krzyku, Wrocław 2005, s. 34. 24 J. Bargielska, Ciaccona di Paradiso e dell’Inferno [w:] eadem, Bach for my…, Wrocław 2012, s. 15. 25 Eadem, Obsoletki, s. 38. 26 Eadem, Inna róża [w:] eadem, Bach for my…, s. 35. 27 Eadem, Córce [w:] eadem, Dwa fiaty…, s. 37. 28 Eadem, Obsoletki, s.15. 211 Aleksandra Byrska

To podobne obrazy spokojnych, wiosennych scen szczęśliwego macierzyństwa, w które wkrada się niejasna obecność. Te momenty, zdają się być niezwykle ważnymi doświadczeniami pełni, których się nie zapomina. Jednak jakiekolwiek ich dookreśla- nie byłoby skazane na nadinterpretację. Kolejny trop dotyczący nietypowej konstrukcji opisywanych książek wiąże się z kwestią somatyzacji przeżyć wewnętrznych, narracją zaburzoną oraz zagadnieniami związanymi z depresją, melancholią i neurotyzmem. Obie autorki podejmują w te- maty traumy i cierpienia, które mają zasadniczy wpływ na kształt utworów. Charak- teryzująca ich prozę kompulsywność i fragmentaryczność, a także wyraźne łączenie wrażeń cielesnych i duchowych, przywodzą na myśl neurotyzm w jego różnorodnych formach. Zagadnieniem wartym tutaj rozważenia jest również obecność melancholii jako żałoby po nieuświadomionym czy też smutku bez racjonalnej przyczyny29, które można zaobserwować u niejednej bohaterki prozy tych autorek. Relacje pomiędzy ciałem i słowem bardzo dobrze określa koncepcja Julii Kriste- vej, która, przeciwstawiając się tezom Jacques’a Lacana, opowiedziała się za powro- tem do kategorii cielesno-językowego popędu stworzonej przez Sigmunda Freuda30. Jak pisze Joanna Bator w artykule Julia Kristeva – kobieta i „symboliczna rewolucja”:

Kristeva formułuje tezę, iż popęd nie tyle po prostu ma swoją reprezentację w języku,lecz należy doń zarówno w swoim znakowym, jak i cielesnym wymiarze. Podstawą,która pozwala Kristevej bronić owej dwoistej natury popędu i jego cielesnej„obecności” w symbolicznej strukturze języka, jest kategoria tego, co semiotyczne.31

Semiotyczne jest związane z preedypalną relacją z ciałem matki i ma charakter dy- wersyjny względem tego, co symboliczne – daje kobietom możliwość wzniecenia ję- zykowej rewolucji32. Co ważne w kontekście twórczości literackiej kobiet:

Zdaniem Kristevej, dominację tego, co semiotyczne, możemy przede wszystkimd ostrzec w dys- kursie sztuki, poezji lub mitu. Stanowią one rodzaj mostu między semiotycznym jouissance a po- rządkiem symbolicznym, po którym to, co represjonowane, może ponownie wejść do języka.33

Jak bardzo istotna okazuje się koncepcja Kristevej, pokazują fragmenty obu tekstów prozatorskich. Tak zostało opisane emocjonalne cierpienie głównej bohaterki w Bia- łej Ofelii Fiedorczuk:

29 Por. M. Bieńczyk, Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty, Warszawa 2012, ss. 17-22. 30 J. Bator, Julia Kristeva – kobieta i „symboliczna rewolucja”, „Teksty Drugie” 2000, nr 6: Matki, garnki, kochankowie, s. 9. 31 Ibidem, s. 9. 32 Por. ibidem, ss. 7‒9. 33 Ibidem, s. 12. 212 MASKA 39/2018

Chłód wnika w palce Anny, w jej dłonie, w głąb jej ciała, gdzie skrapla się i ożywa. Zagnieżdża się – ten żywy chłód – w okolicy jej mostka. Tam wypuszcza lodowate pędy, które ciasno obejmu- ją serce Anny. Ono robi się twarde i ciężkie, ciężkie jak bryła zmarzniętej ziemi. Powoli, boleśnie, zaczyna przesuwać się w dół, do brzucha34.

W ten sposób natomiast Bargielska tłumaczyła założenia kryjące się pod nietypo- wym tytułem jej debiutanckiej prozy – Obsoletki:

Coś na wzór szarytek, oblatek, zakonu albo sekty. „Sekty” kobiet, które łączy to, że dowiedziały się, co znaczy „gravidobsoleta”. Wpisałam ten termin w Google’a, pierwszy znaleziony wynik to pytanie dziewczyny do eksperta na portalu poświęconym ciąży. Dziewczyna: „W karcie in- formacyjnej z leczenia szpitalnego wpisano rozpoznanie: gravidobsoleta. Chciałabym wiedzieć, co oznacza ten łaciński zapis”. Ekspert: „Termin »gravidobsoleta «oznacza ciążę obumarłą, czyli kiedy dochodzi do wewnątrzmacicznej śmierci płodu”. Komputerowy program dodaje do odpo- wiedzi eksperta: „Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia!”. Pomyślałam, że w „Obsoletkach” groza musi mieszać się z groteską, autoironią, makabrycznym śmiechem35.

Z kolei trzeci rozważany przeze mnie aspekt nietypowych form gatunkowych u Bargiel- skiej i Fiedorczuk wprowadza nowe rozumienie mimetyzmu jako „mimesis życia we- wnętrznego” i zadaje pytanie, na ile adekwatne i otwierające może okazać się to pojęcie. Jeśli przełożyć pogląd Leibniza36 na postrzeganie codziennej rzeczywistości, to człowiek jako jednostka jest zamknięty w swoim osobistym odbiorze świata i pozostaje niepozna- walny dla innych jednostek. Konsekwencją takiego założenia jest jednostkowość narracji prowadzonej przez bohaterki stworzone przez Fiedorczuk i Bargielską. W ich utworach prozatorskich każda z linii narracyjnych oddaje specyfikę wyłącznie jednej osoby, zarów- no na płaszczyźnie emocjonalnej, jak i językowej. Ważnym aspektem tego zagadnienia jest również tragizm, który odsłania się w czasie analizy – człowiek jest skazany na sa- motność i brak zrozumienia, ponieważ żadna jednostka nie jest w stanie w pełni współ- odczuwać z drugą. Najlepszym przykładem takiego postrzegania świata jest monolog Ledy z Poranka Marii i innych opowiadań Julii Fiedorczuk, który brzmi:

No dobrze: więc jednak mówię o sobie. Nie da się inaczej. Cały czas mówię prawie wyłącznie o sobie. Mylilibyście się jednak, gdybyście myśleli, że mnie znacie. Nie można poznać Ledy, tak jak nie można poznać nikogo innego. Na przykład Matyldy, która w tej chwili wyjada palcem dżem figowy prosto ze słoika. Oblizuje palec i uśmiecha się: do mnie, do was. Czy ją znacie? A jeśli powiem wam: „Ja, Leda, byłam wewnątrz płonącego domu”, to czy będziecie od tego mą- drzejsi? Ale przecież nie chodzi o to, żebyście, jak to się czasem mówi „poszerzyli swoją wiedzę”.

34 J. Fiedorczuk, Biała Ofelia, s. 102. 35 V. Szostak, Justyna Bargielska. Poroniłam [on-line:] http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/ 1,53662,9625264,Poronilam.html [15.07.2018]. 36 Por. W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. 2, Warszawa 2004, s. 88. 213 Aleksandra Byrska

Żadna z nas, ani ja, ani Matylda, nie chciałaby być motylem przyszpilonym do kawałka styropia- nu dla zaspokojenia czyjejś ciekawości. Nawiasem mówiąc, co za okropny los dla motyla!37

Wiele cech utworów prozatorskich Justyny Bargielskiej i Julii Fiedorczuk może wska- zywać na to, są to próby odzwierciedlenia narracji wewnętrznej, niekontrolowanego przepływu myśli. W wierny sposób oddają subiektywną rzeczywistość emocjonalną i intelektualną pojedynczego człowieka. Koncepcja ta odnosi się w zupełnie inny spo- sób do każdej z autorek. W przypadku twórczości Justyny Bargielskiej narratorka jej tekstów prozatorskich jest idealnie koherentna z podmiotem lirycznym jej poezji. Tej sytuacji nie zmienia nawet wprowadzenie dwóch narratorek w Małych lisach, ponie- waż występujące tam bohaterki – Agnieszka i Magda – mogą zostać uznane za wa- rianty tej samej osoby, nie odróżniające się od siebie zupełnie narracyjnie, językowo ani emocjonalnie. Prowokuje to łatwe utożsamienie bohaterek-narratorek i podmio- tów lirycznych z samą autorką, wszystkie one tworzą bowiem bardzo spójną całość. Można to interpretować zarówno jako celowy zabieg, jak i nieumiejętność wykre- owania innego typu postaci przez autorkę. Z kolei Julia Fiedorczuk tworzy w prozie odrębną przestrzeń dla swojej wypowiedzi. Kreując świat przedstawiony i różnicując osoby mówiące, wyklucza możliwość prostego utożsamienia. Stanowcze rozgranicze- nie twórczości poetyckiej i prozatorskiej prowadzi do banalnego wniosku, że autorka podjęła się tworzenia w nowym gatunku z powodu potrzeby wyrażenia innych treści i form niż w poezji, jednak takiestwierdzenie jest tak proste, że aż niepokojące. Justyna Bargielska i Julia Fiedorczuk tworzą w utworach prozatorskich bardzo charakterystyczne i oryginalne narracje, które spełniają wszystkie warunki założone przeze mnie dla definicji mimesis życia wewnętrznego. Prowadzą monolog koncen- trujący się na przeżyciach wewnętrznych bohaterek i wartościujący wydarzenia we- dług jego miary, co pozwala im przełamywać bariery tabu doświadczeń prywatnej codzienności, takich jak pierwsza miesiączka czy depresja. Komponują metaforyczne ekwiwalenty dla stanów duchowych, które poza walorami literackimi, mają zdolność balansowania na granicy psychofizycznego niewyrażalnego – opowiadają o subiek- tywnych i niejasnych stanach wewnętrznych bohaterów. Parafrazując Ryszarda Ny- cza: krystalizują bezkształtne, przedpojęciowe (często cielesne) doświadczenie w li- teraturę38. Zwracają również uwagę na ograniczenia ludzkiego poznania i samotność jednostki, która nie jest wyborem, lecz stanem egzystencjalnym. Warto zauważyć, że obie autorki czerpią tutaj z bogactwa własnego doświadczenia. Nie przez przypadek ich bohaterkami są wyłącznie kobiety. Nie jest to oczywiście wyłącznie warstwa pro- zaicznego życia, ale także doświadczenie duchowe, które może promieniować spoza

37 J. Fiedorczuk, Wiersz dla Matyldy [w:] eadem, Poranek Marii i…, s. 97. 38 Por. R. Nycz, Poetyka doświadczenia. Teoria – nowoczesność – literatura, Warszawa 2012, s. 148. 214 MASKA 39/2018 fabularnej warstwy tekstu. Ich charakterystyczne metody narracyjne nie są zupełnie obce temu, co zwykle określa się jako strumień świadomości, są jednak w dużo więk- szym stopniu nacechowane poetycko. Język ich narracji nie jest zbliżony do strumie- nia myśli realnych ludzi. Przyświeca im inny cel niż Joyce’owi – zamiast relacjonować naturalny tok, chcą oddać esencję tożsamości jednostki, co udaje im się w wysokim stopniu, równocześnie nie uniemożliwiając nawiązania kontaktu z czytelnikiem i po- zostawiając mu możliwość utożsamienia się z bohaterką. Według Kazimierza Wyki wybór gatunku przynależy do procesu twórczego39, a tekst od samego początku jest projektowany w jego ramach. Justyna Bargielska w wypowiedziach publicznych sugeruje, że na jej decyzję duży wpływ miała moż- liwość dotarcia do szerszego grona czytelników oraz przekonanie o tym, że pisa- nie prozy jest bardziej poważne i nobilitujące. Można zatem przypuszczać, że wła- śnie z tej przyczyny w Małych lisach po raz pierwszy stworzyła rozbudowaną fabułę i dwie – choć podobne do siebie – bohaterki. Natomiast Julia Fiedorczuk, debiutując jako prozaiczka, otworzyła dla swojej twórczości zupełnie nowe horyzonty – zarówno formalne jak i w zakresie tematyki. Ciekawym zagadnieniem w tym kontekście może być wpływ Laury (Riding) Jackson na autorkę, która przetłumaczyła na język polski zarówno wiersze, jak i opowiadania amerykańskiej pisarki40. Warto zatem przypo- mnieć powody, dla których Jackson porzuciła zupełnie twórczość poetycką dla prozy i sprawdzić, jak tego typu działanie może odnosić się do Fiedorczuk. Ostatnim niezwykle ważnym aspektem charakterystycznym dla twórczości oby- dwu autorek jest fakt, że różnorodność chwytów literackich i specyfika stosowanego języka zbliżają teksty prozatorskie Bargielskiej i Fiedorczuk do poezji. Wydaje się to zjawiskiem zupełnie nieprzypadkowym ze względu na fakt, że obie autorki, za- nim rozpoczęły swoją twórczość prozatorską, były już uznanymi poetkami. Wydając pierwszy zbiór prozatorski, Fiedorczuk miała już na swoim koncie cztery tomy poezji (Listopad nad Narwią, Bio, Planeta rzeczy zagubionych, Tlen)41, a Bargielska trzy (Da- ting Sessions, China Shipping, Dwa fiaty)42. Czy zatem różnice między poezją a prozą tych autorek to tylko kwestia formy? W prozie znajduje się miejsce na tłumaczenie i zgłębianie stanów, które w poezji zostają zasygnalizowane. Bargielska i Fiedorczuk

39 Por. K. Wyka, Problem zmiennika gatunkowego w pisarstwie Różewicza [w:] idem, Różewicz parokrot- nie, red. M. Wyka, Warszawa 1977, s. 91. 40 Por. L. (Riding) Jackson, Korona dla Hansa Andersena. Utwory wybrane: Opowiadania, tłum. J. Fie- dorczuk, Wrocław 2012; eadem, Obroty cudów. Utwory wybrane: Wiersze i eseje, tłum. J. Fiedorczuk, Wrocław 2012. 41 Por. J. Fiedorczuk, Listopad nad Narwią, Legnica 2000; eadem, Bio, Wrocław 2004; eadem, Planeta rzeczy zagubionych, Wrocław 2006; eadem, Tlen, Wrocław 2009. 42 Por. J. Bargielska, Dating Sessions, Kraków 2003; eadem, China Shipping, Kielce 2005; edaem, Dwa fiaty, Poznań 2009. 215 Aleksandra Byrska nie rozdzielają tematów ani tropów, nie przydzielają innych funkcji poezji, a innych prozie. Czy zatem poetyckość ich powieści i opowiadań jest kwestią graniczności czy próbą ustanowienia nowego gatunku? Za granicznością przemawia zjawisko stopnio- wego przechodzenia od małych form do większych, które układa się w tym momen- cie w następującą triadę u obu autorek: wiersz – opowiadanie – powieść. Ten schemat wskazuje na nieustanny rozwój ich warsztatu, który prowadzi do wypracowywania coraz pełniejszych form wypowiedzi – Małe lisy i Biała Ofelia pomimo swojej poetyc- kości i nietypowości prezentują ewidentny rozwój umiejętności prowadzenia więk- szej narracji i tworzenia dialogów – w stosunku do ich pierwszych książek prozator- skich, te kolejne są znacznie mniej fragmentaryczne, a pojawiające się w nich dialogi (zwłaszcza u Fiedorczuk) są bardziej naturalne i rozbudowane. Może to oznaczać, że kolejne prozatorskie utwory Fiedorczuk i Bargielskiej będzie charakteryzować coraz większa spójność narracyjna, do której jesteśmy przyzwyczajeni w powieściach. Tak jest w przypadku najnowszej powieści Fiedorczuk zatytułowanej Nieważkość43. Równocześnie jednak zdarzały się już takie zjawiska w historii literatury, które ze względu na swoją odmienność i poetyckość właśnie, były uznawane za odrębne gatunki, jak choćby powieść poetycka i poemat dygresyjny. Specyfika i oryginalność takich utworów jak proza Bargielskiej i Fiedorczuk, może być powodem, dla którego zostaną one uznane za nową formę literacką. Autorki udowodniły, że ich pierwsze książki prozatorskie nie były jednorazowym eksperymentem, a Małe lisy i Biała Ofelia pokazały, że podważanie tradycyjnych form prozatorskich jest dla obydwu pisarek zabiegiem, z którego wciąż są w stanie czerpać niezwykle twórcze korzyści. Ich książki prozatorskie wyróżniają się na tle innych pozycji najnowszej literatury pisanej przez kobiety. Oryginalność omawianej prozy polega w dużym stopniu na jej nietypowych rozwiązaniach formalnych. Zabiegi, za pomocą których osiągany jest taki efekt, to przede wszystkim – fragmentaryczność, brak linearności i ciągów przy- czynowo-skutkowych, kompulsywność wypowiedzi, emocjonalność i zmysłowość. To również stosowanie powtórzeń i wyliczeń, oraz poetyckich ekwiwalentów stanów wewnętrznych. Typowa jest także skłonność do dygresji i swobodnych skojarzeń, a także stosowanie w prozie poetyckich tropów. Fabuła schodzi na drugi plan, a naj- ważniejszy jest narrator i jego emocje, to on, a raczej ona wartościuje wydarzenia na ważne i mniej istotne, według własnego subiektywnego klucza. Charakter tej prozy jest skrajnie subiektywny i zorientowany na cielesność. Ten typ narracji już przez samą swoją strukturę wyraźnie podważa pozornie ja- sno określone granice. Wskazuje na umowność ustaleń tego, co jest kobiece, a co męskie; relacji między ciałem i duchem; granic między narracją typu mimesis ży- cia wewnętrznego a monologiem lirycznym; podziałem gatunkowym między poezją

43 Por. J. Fiedorczuk, Nieważkość, Warszawa 2015. 216 MASKA 39/2018 a prozą. Umowny okazuje się przydział konwencji gatunkowych według płci – wy- korzystuje to Justyna Bargielska, bawiąc się w Małych lisach spróchniałą od środka formą pisarstwa uznawanego za „kobiece”, jaką jest romans. Kompromituje tę formę używając szczątkowej i absurdalnej fabuły. Umownymi stają się również tradycyjnie wyznaczone granice między tym, co cielesne i tym, co duchowe. Jak dowodzą obie autorki człowiek jest istotą spójną jedynie w całości swoich charakterystycznych cech. Zarówno w prozie Bargielskiej, jak i Fiedorczuk wyraźnie podkreślona zostaje niero- zerwalność sfer – cielesnej i duchowej. Jedna wpływa na drugą i tylko w ich połącze- niu objawia się pełnia ludzkiej specyfiki i charakterystycznej dla niej subiektywności, czego dowodem jest zjawisko somatyzacji przeżyć wewnętrznych oraz opisywanie ich za pomocą fizycznych wrażeń. Za umowną można uznać również granicę pomiędzy monologiem lirycznym (chodzi oczywiście o lirykę wyznania) a mimesis życia wewnętrznego, ponieważ obie te formy opierają się na intymnej wypowiedzi podmiotu, który opisuje swoje wraże- nia za pomocą metafor i obrazów, mających przybliżyć stan i strukturę jego wnętrza. Umowna wreszcie okazuje się granica pomiędzy poezją a prozą, która w takim przypadku jak ten staje się oparta prawie wyłącznie na zapisie graficznym – stroficz- nym bądź ciągłym. Bowiem jeśli chodzi o tematy, język, konstrukcję podmiotu czy też użyte środki językowe – zarówno utwory poetyckie, jak i prozatorskie Bargielskiej i Fiedorczuk są do siebie zaskakująco podobne, a nawet wymieniają się tymi samymi wątkami. Proza ta zawiera w sobie wywrotowy potencjał, komplikujący odpowiedź na pytanie o przynależność gatunkową, której pograniczność ma wiele źródeł, a żadne z nich osobno nie jest wystarczające i ostateczne.

217 Aleksandra Byrska

Bibliografia

Bargielska J., China Shipping, Kielce 2005. Bargielska J., Dating Sessions, Kraków 2003. Bargielska J., Dwa fiaty, Poznań 2009. Bargielska J., Małe lisy, Wołowiec 2013. Bargielska J., Obsoletki, Wołowiec 2010. Bator J., Julia Kristeva – kobieta i „symboliczna rewolucja”, „Teksty Drugie” 2000, nr 6: Matki, garnki, kochankowie. Bieńczyk M., Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty, Warszawa 2012. Bolecki W., Poetycki model prozy w dwudziestoleciu międzywojennym. Witkacy, Gom- browicz, Schulz i inni. Studium z poetyki historycznej, Kraków 1996. Cixous H., Śmiech meduzy, przeł. A. Nasiłowska, „Teksty Drugie” 1993, nr 4/5/6: Śmiech feministek. Fiedorczuk J., Biała Ofelia, Wrocław 2011. Fiedorczuk J., Bio, Wrocław 2004. Fiedorczuk J., Listopad nad Narwią, Legnica 2000. Fiedorczuk J., Planeta rzeczy zagubionych, Wrocław 2006. Fiedorczuk J., Poranek Marii i inne opowiadania, Wrocław 2010. Fiedorczuk J., Tlen, Wrocław 2009. Fiedorczuk K., Nieważkość, Warszawa 2015. Majbroda K., Feministyczna krytyka literatury w Polsce po 1989 roku. Tekst, dyskurs, po- znanie z odmiennej perspektywy, Kraków 2012. Miłosz C., Wiersze, t. 2, Kraków–Wrocław 1985. Nycz R., Poetyka doświadczenia. Teoria – nowoczesność – literatura, Warszawa 2012. [Riding] Jackson L., Korona dla Hansa Andersena. Utwory wybrane: Opowiadania, tłum. J. Fiedorczuk, Wrocław 2012. [Riding] Jackson L., Obroty cudów. Utwory wybrane: Wiersze i eseje, tłum. J. Fiedor- czuk, Wrocław 2012. Szostak V., Justyna Bargielska. Poroniłam [on-line:] http://www.wysokieobcasy.pl/wy- sokie- obcasy/1,53662,9625264,Poronilam.html [15.07.2018]. Tatarkiewicz W., Historia filozofii, t. 2, Warszawa 2004. Woolf V., Własny pokój, tłum. E. Krasińska, Warszawa 2002. Wyka K., Różewicz parokrotnie, oprac. M. Wyka, Warszawa 1977.

218 MASKA 39/2018

Streszczenie

Artykuł poświęcony jest próbie opisania specyfiki narracji występującej w utworach prozatorskich Justyny Bargielskiej i Julii Fiedorczuk. Tekst stara się wyjaśnić ich wy- jątkowość poprzez zagadnienia kobiecości i kobiecego języka zastosowanego przez autorki; pojęcie somatyzacji przeżyć wewnętrznych; zjawisko, jakim jest mimesis ży- cia wewnętrznego; a także poetyckość tej prozy zamazującą granice pomiędzy poezją a prozą. Tezę rozważań stanowi przekonanie, że aspekty owe nie wyczerpują źródła poruszanego zagadnienia, a przynależność gatunkowa opisywanych utworów pozo- staje niejasna.

Summary

The Prose of Julia Fiedorczuk and Justyna Bargielska – Liminal Forms of the Novel

This article is focused on the prose works of Justyna Bargielska and Julia Fiedorczuk. The goal of the research is an attempt to describe the specific character of narration in these works. The question of feminine aspect of language is raised in the first part, whereas the second part aims to show the relation between body and mental expe- rience. The third part is dedicated to the issues concerning the mimesis of inner life. The last part discusses the poetical character of the language in chosen prose works. The paper concludes by discussing the borders between poetry and prose.

Andrzej Juchniewicz Wspólnota, która nadchodzi. (Nie)obecność i (nie)dola koni w twórczości Józefa Czechowicza Uniwersytet Śląski

Powiadam wam, to najgorsze świństwo, że zwierzęta są na wojnie –Erich Maria Remarque1

W stronę nieantropocentrycznej historiografii

Rosi Braidotti, dostrzegając kres antropocenu oraz demistyfikując układ sił umac- niany przez człowieczy podmiot, zwraca uwagę na potrzebę wypracowania nowych form koegzystencji ze zwierzętami nieposiadającymi hegemonii oraz sytuującymi się w polu opresyjnej nieistotności i pragmatycznej niewoli:

W tych posthumanistycznych czasach mamy do czynienia z zaskakującymi formami material- nych analogii między różnymi formami życia. Dlatego właśnie musimy opracować system re- prezentacji adekwatny do złożoności współczesnych nie-ludzkich zwierząt i ich bliskości wobec ludzi. Chodzi zatem o to, aby przejść do nowego rodzaju relacji; zwierzęta nie są już systemem znaczeń, który wspiera ludzkie autoprojekcje i moralne aspiracje. Musimy podejść do zwierząt w neo-dosłowny sposób, z uwzględnieniem ich własnego systemu kodów czy „zoontologii”2.

Relacyjność oraz podkreślony przez badaczkę system reprezentacji adekwatny do zwierzęcej zoontologii będą kategoriami nadrzędnymi w podjętych tu rozważaniach nad świadomością posthumanistyczną i obecnością koni w twórczości Józefa Cze- chowicza. Trójdzielna struktura artykułu ma związek z próbą zmierzenia się z po- zorną nieobecnością tych zwierząt w prozatorskich zapiskach poety zdeterminowaną

1 E. M. Remarque, Na Zachodzie bez zmian, tłum. S. Napierski, wstęp W. Szewczyk, Katowice 1960, s. 61. 2 R. Braidotti, Po człowieku, tłum. J. Bednarek, A. Kowalczyk, Warszawa 2014, s. 154. 221 Andrzej Juchniewicz przez antropocentryczną perspektywę, określeniem strategii ucieleśniania koni w po- ezji oraz wyznaczaniem wiązań składających się na kondycję postludzką3. Éric Baratay podkreśla, że „żywe zwierzę nie może nadal być białą plamą histo- rii”4. Rekonstrukcja losu zwierząt frontowych możliwa jest, jak poucza francuski hi- storyk, dzięki zastosowaniu „komplementarnej perspektywy badawczej, w tym także z punktu widzenia człowieka”5. Postulowane przez niego rozszerzenie pojęcia historii wiąże się z odrzuceniem jej antropocentrycznej definicji, która według Marca Blocha powinna ogniskować się na ludzkich poczynaniach rozciągniętych w czasie i możli- wości uzyskania wielu punktów widzenia za sprawą archiwalnych kwerend i wypisów z literatury6. Projekt historii peryferyjnej znoszącej hegemonię człowieka powinien – za sprawą kryzysu ekologicznego – objąć swym zasięgiem zwierzęta, rośliny, drze- wa i ekosystemy bez narażania specjalistów etnobotaniki i ekologii na zarzuty doty- czące braku zrównoważenia perspektywy badawczej i poddania się terrorowi spraw mniejszej wagi, za którymi kryją się problemy etyczne niewspółmierne wobec świata ludzkiego. Podstawowym warunkiem odkrycia potencjału nieantropocentrycznego ludzkich świadectw jest lektura relacyjna stowarzyszona z wiedzą etologiczną, która umożliwia uchwycenie specyficznych zwierzęcych zachowań, posiadających określo- ny ładunek semantyczny. Rozważania Marka Bieńczyka dotyczące pozornej (nie)obecności zwierzęcych zwłok w Panu Tadeuszu oraz upartego milczenia zwierząt okazują się komplementar- ne wobec koncepcji Braidotti i Barataya, ponieważ badacz dąży do odwrócenia wek- tora działań (od człowieka do zwierzęcia) i „do podważenia niektórych hipotez czy prawd o sobie, i do wysnucia nowych”7. Jedną z prawd jest nikła empatia w stosunku do zwierzęcych współtowarzyszy, co w warunkach ekstremalnych, o których wspomi- na Czechowicz, nie jest niczym szczególnym, biorąc pod uwagę fakt, że rzeczywistość wojenna pociąga za sobą konieczność dokonania licznych – mniej lub bardziej for- tunnych – wyborów w trakcie działań frontowych lub kronikarskich8. Wyłaniająca się ze schedy Czechowicza wspólnota ludzko-zwierzęca przekracza postulat nekrotycznej ontologii, której podstawą byłoby „stawanie-się-niedostrzegal- nym”9 i znoszenie podziałów w procesie tanatomorfozy oraz innych zjawisk doty- czących destrukcji ciała, jego wchłonięcia oraz zasilenia ekosystemu, które według

3 Por. ibidem, s. 300. 4 É. Baratay, Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii, tłum. P. Tarasewicz, Gdańsk 2014, s. 21. 5 Ibidem, s. 19. 6 Por. ibidem, s. 37. 7 M. Bieńczyk, Oczy Dürera. O melancholii romantycznej, Warszawa 2002, s. 234. 8 Por. É. Baratay, Zwierzęcy punkt widzenia…, s. 21. 9 R. Braidotti, op. cit., s. 264. 222 MASKA 39/2018

Ewy Domańskiej mają ładunek emancypacyjno-konwergencyjny10. Postulowana relacyjność objawia się przede wszystkim w momentach granicznych, krańcowych, w obliczu których pytanie o ludzkość/zwierzęcość zostaje uchylone na rzecz refleksji o sposobach wzajemnego towarzyszenia w sytuacjach ekstremalnych. Jan Śpiewak, pisząc, że „pozycja Czechowicza w spółczesnej liryce jest odrębna i sa- modzielna”11, podkreślał jego dystans wobec dokonań skamandrytów i akolitów Awan- gardy Krakowskiej, a więc ustosunkowywał się do twórczości poety w ramach dyskur- su quasi-ekonomicznego, opartego na systemie długoterminowych inwestycji, długów i pożyczek zaciąganych u jednej ze stron zdezaktualizowanego dziś konfliktu. Na sukces emancypacji koni w jego twórczości wpływa plastyczna wizja podatności na zranienia bytów ludzko-zwierzęcych, które stają się równoważne dzięki technice kolażu. Pisarz, indagowany przez Śpiewaka na temat planów wydawniczych i znacze- nia tytułu oddanego do druku tomu nuta człowiecza, podsuwa nieantropocentryczny klucz interpretacyjny12, przyznając rozmówcy rację co do zaproponowanej wykład- ni oscylującej wokół tego, co ludzkie i ponadludzkie13. Wątki animalne pojawiają się w jego poezji (począwszy od debiutanckiego Kamienia) stosunkowo często, a wiele metafor aktywizuje zmysł wzroku i słuchu orazoraz bazuje na elementach końskiego wyglądu . Ich leksykalna nadobecność w poezji Czechowicza wiąże się z jego przy- należnością do formacji, która nieustannie miała z tymi zwierzętami kontakt, między innymi podczas codziennych spacerów po mieście lub w czasie spektakularnych wy- ścigów organizowanych w hipodromach14. Ze względu na militarną rolę koni15 i włączenie ich w zbrojne powstania, a także specjalizację w obrębie działań skutkujących utratą zdrowia16, które świadczą o sil- nych oznakach nowego typu interakcji z człowiekiem, można uznać konie za „gatunki stowarzyszone”17 według terminologii Donny Haraway, pod warunkiem dostrzeże- nia ich potencjału w tworzeniu historiografii i zachowania ich podmiotowej auto-

10 Por. E. Domańska, Nekros. Wprowadzenie do ontologii martwego ciała, Warszawa 2017, s. 56. 11 J. Śpiewak, Rozmowa z Józefem Czechowiczem [w:] idem, Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965, s. 409. 12 Czechowicz powiedział: „Tytuł wyraża: przyznaję się do wspólnoty z ludźmi, więcej nawet, do współ- czucia z nimi. Jest silniejszym akcentem, kropką nad i. Przeznaczony jest dla tych, którzy czytając moje wiersze ustosunkowują się do nich, jak do utworów pięknoducha. Chciałbym skończyć z tym. Chciałbym na początku pięciolinii postawić znak, aby wiedzieli, według jakiego klucza czytać należy” (ibidem, s. 412). 13 Por. ibidem. 14 Odpryski fascynacji końmi obecne są też w twórczości Władysława Sebyły, rówieśnika Czechowicza, z uwzględnieniem przemian cywilizacyjno-technicznych, które doprowadziły do ich marginalizacji w życiu ówczesnych mieszkańców miast – por. B. Mytych-Forajter, Od hipiki do hippomancji. Konie Sebyły [w:] Władysław Sebyła. Lektury, red. J. Kisiel, E. Wróbel, Katowice 2017, s. 138. 15 Por. É. Baratay, Zwierzęta w okopach. Zapomniane historie, tłum. B. Brzezicka, Gdańsk 2017. 16 Por. idem, Zwierzęcy punkt widzenia…, ss. 25‒27. 17 D. Haraway, Manifest gatunków stowarzyszonych, tłum. J. Bednarek [w:] Teorie wywrotowe. Antologia przekładów, red. A. Gajewska, Poznań 2012, s. 242. 223 Andrzej Juchniewicz nomii, o którą upomina się również Braidotti18. Podczas trwającej od 8 września 1941 roku do 27 stycznia 1944 roku blokady Leningradu śmiercią głodową zmarło według szacunków milion osób19. W sytuacji zmniejszających się racji żywieniowych i stałej konieczności dostarczania organizmowi śladowych ilości substytutów pożywienia20 uwięzieni mieszkańcy Leningradu, w wyniku świadomie podjętej decyzji, która po- zwoliła na ratowanie życia, spożywali mięso domowych zwierząt (w tym koni). Status mieszkańców-ofiar uległ zmianie, ponieważ stali się w niesprzyjających warunkach geopolitycznych sprawcami i beneficjentami. . Sytuacja ta ujawnia nowe zależności w tak zwanym trójkącie Hilbergowskim21 (sprawcy–ofiary–świadkowie). To jeden z wielu tabuizowanych tematów związanych z obecnością zwierząt w bombardowa- nych i okupowanych miastach Europy.

Mikroskala makroproblemów

Tadeusz Kłak, dokonując przeglądu spuścizny prozatorskiej Czechowicza i komentu- jąc rozproszone fragmenty dotyczące działań wojennych, stwierdza, że uwaga narra- tora i bohaterów „skupia się na najbliższym kręgu ludzi oraz ich życiu, a o sprawach wojny i bitew mówią na ogół wtedy, gdy się z nimi bezpośrednio rzeczywiście styka- ją”22. Sąd badacza pozwala wyciągnąć dwa zasadnicze wnioski, które okażą się przy- datne dla śledzenia zwiastunów posthumanistycznej świadomości autora tomu nic więcej. Czechowicz zrezygnował z konfabulacji i domysłów jako sposobów uatrakcyj- nienia losów swych bohaterów i pomysłu osadzenia ich w ramach epickiej opowieści o wojnie i jej konsekwencjach, a w stosunku do koni – niemych uczestników kam- panii polsko-bolszewickiej – zastosował strategię naturalistycznego opisu będącego integralną częścią kroniki wojny. W Felietonie o koniu z 1939 roku Czechowicz wyznał: „konie są bardzo ludzkie” 23. Autor łączy dwa spojrzenia – naturalistyczne (wywiedzione z doświadczeń fronto- wych) i futurystyczne. Pierwsze pozwala na podjęcie trudu uzupełnienia historiogra- fii zwierząt i wyszczególnienie nieludzkich aktorów:

18 Por. R. Braidotti, op. cit., s. 154. 19 Za: B. Pawletko, Cicho sza. O (nie)ludzkim obliczu blokady Leningradu, „Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies” 2015, nr 1 s. 295. 20 Por. ibidem, s. 303. 21 Por. R. Hilberg, Sprawcy, ofiary, świadkowie. Zagłada Żydów 1933‒1945, tłum. J. Giebułtowski, Warsza- wa 2007. 22 T. Kłak, Ogród świata. Studia i szkice literackie, Katowice 1995, s. 90. 23 J. Czechowicz, Felieton o koniu [w:] idem, Proza, red. T. Kłak, Lublin 2005, s. 211. Dalsze cytaty z prozy Czechowicza podaję za niniejszą edycją i lokalizuję bezpośrednio w tekście przez tytuł utworu, ozna- czenie P i podanie numeru stronicy w nawiasach kwadratowych. 224 MASKA 39/2018

Wspomnienia młodzieńcze inne nasuwają zjawienia: oto w ciężkim pędzie, od którego ziemia drży, przelatują baterie dział, oto przy czerwieni zachodu samotny koń na wzgórzu, z krwawą pręgą na szyi, oto żałośnie rżące zwierzęta uplątane w kolczastym drucie, oto smutne koniki białoruskie z wielką cierpliwością ciągnące nasze podwody wśród piachów tysiąc dziewięćset dwudziestego roku [Felieton o koniu, P 210].

Spojrzenie drugie umożliwia zaś prześledzenie w twórczości Czechowicza śladów fa- scynacji techniką oraz uchwycenie (z perspektywy 1939 roku) niszczącego potencjału opiewanych „koni mechanicznych” i zasilanych nimi samolotów:

Słońce – to z dziecinnego lata – pałało, stada maszyn walczyły ze sobą, konie mechaniczne roz- trzaskiwały się w boju, ginęły w oślepiających błyskawicach, a ognisty deszcz odłamków i szcząt- ków sypał się na ziemię, na wieże miasta. Było to miasto Paryż, a może biblijna Sodoma niespra- wiedliwych [Felieton o koniu, P 211].

To właśnie w Felietonie o koniu dostrzega Czechowicz skalę „zoozbrodni”24 i faktycz- ne uczestnictwo koni w wojnie 1920 roku25:

Wówczas w ciemnym biegu rzeki zaczęły przesuwać się przede mną różne konie widziane w ży- ciu i śnie. I te igrające w wodzie, i te, co na łąkach spokojnie drzemią, wzajem położywszy sobie łby na szyjach, sielsko i sentymentalnie, i te, co kwiczały rozpaczliwie pod ogniem granatów [Felieton o koniu, P 211].

Zgodnie z ustaleniami Kłaka, poeta rzetelnie rejestruje fragmenty pola bitewnego i usiłuje, jak w zaleceniach Paula Virilia, przeżyć w „przestrzeni imperialnej”26, która obejmuje swym zasięgiem również obszar pozornie wyłączony z działań frontowych. Prymat szybkości, zapewniającej sukces w natarciu, odbija się także na kształcie rela- cji, którą dynamizują krótkie komunikaty („baterię rozbiło, folwark nad rzeczką trze- ba było podpalić, mostek wysadzić w powietrze” [Bitwa i po bitwie, P 207]) i struktury składniowe z czasownikami modalnymi, a także zdania złożone podrzędne oko- licznikowe („Działa musiały walić, bo i wróg bił granatami raz koło razu” [Bitwa i po bitwie, P 207]), sprawiające wrażenie, że sceny wymykają się z ram racjonalnego rozumowania: „patrzyłem na pola, na bitwę jak na obrazek. Czułem się poza nią, choć kule i tu świstały” [Bitwa i po bitwie, P 205]. Polem bitwy rządzi zasada stałej czujności, a najmniejsza jednostka wojskowa (drużyna, pluton, kompania), z którą

24 K. Kończal, Sygnatury Sebalda. Zwierzęta – widma – ruiny, praca doktorska napisana pod kierun- kiem prof. P. Czaplińskiego, Poznań 2017, s. 40 [on-line:] https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstre- am/10593/19273/1/KO%c5%83CZAL_KATARZYNA-PhD-18.05-TOPRINT.pdf [14.08.2018]. [on-line:] https://repozytorium.amu.edu.pl/handle/10593/19273 [1.02.2018]. 25 Pobyt Czechowicza w szeregach żołnierskich trwał dwa miesiące; najpierw uczestniczył w walkach w okolicach Zamościa i Hrubieszowa, a następnie w okolicach Białegostoku i na Wileńszczyźnie. 26 P. Virilio, Prędkość i polityka, tłum. S. Królak, Warszawa 2008, s. 70. 225 Andrzej Juchniewicz utożsamia się Czechowicz, staje się masą wprawioną w ruch: „żywioł unosił mnie, a zmęczenie ostateczne w płucach i twardy stukot serca podniecały jeszcze bardziej” Bitwa i po bitwie, [P 203]. Narracja poety-weterana okazuje się transparentna w kwestii obecności zwierząt, jednak to szczegóły zdradzają ich bliskość, czego dowodami są pojawiające się w Wą- wozach czasu mitraliezy27 i fraza „na ogniach nocny popas” [Wąwozy czasu, W 65]. Czechowicz, utrzymując zapiski, które złożyć się miały na wydany ostatecznie w 1990 roku tom Koń rydzy, w formie wspomnień (jedyne odstępstwo od tej reguły prezentu- je opowiadanie Jama zbliżające się kształtem formalnym do formy fikcjonalnej – etiu- dy nowelistycznej), stosuje strategię ramowania, która według Judith Butler wpływa na „widzialność” istnień godnych opłakiwania i uznanie ich kruchości, podatności na zranienia oraz przyznanie prawa do przeprowadzenia żałobnego ceremoniału28. Poeta dostrzega potencjał koni jako statystów w scenach grupowych29. Co prawda świat zwierzęcy w czasie Wielkiej Wojny30 i kampanii polsko-bolszewickiej zostaje doświadczony w tej samej mierze, co człowiek, jednak skryptor koncentruje swą uwa- gę na ludzkich protagonistach. W niemal wszystkich opowiadaniach Czechowicz zdecydował się na strategię reportażowej wierności faktom (skazującą na zawężoną perspektywę obserwacyjną); jeśli nie wie, co stało się z konkretnymi kompanami i uczestnikami kolejnych poty- czek, kwituje to lakoniczną uwagą. O zniknięciu Nysia, podejrzewanego o szpiego- stwo (gdy faktycznym powodem jego rozkojarzenia i prób zachowania niezbędnych środków ostrożności okazała się miłosna korespondencja i zgubiony w trakcie jedne- go z postojów ususzony kwiat), pisze „A Nyś nie wrócił do rana. Nie wrócił zresztą nigdy i wpisany jest w księdze naszej kompanii jako zaginiony bez wieści” [Kwiatek (Wspomnienie z 1920 roku), P 167]. Jednym z ważniejszych powodów skutkujących pobłażliwością względem prze- żyć wojennych koni i małą liczbą wzmianek o nich jest uczestnictwo Czechowicza

27 Pojawiająca się w Wąwozach czasu nazwa działa może świadczyć także o zapośredniczonym obrazie Wielkiej Wojny, o czym poeta wspomina w autoportrecie: „ze snów dzieciństwa mnie wydarł / z nu- dów książki szkolnej / […] brat w mundurze / taki duży / piłsudskiego żołnierz” (J. Czechowicz, Wąwozy czasu [w:] idem, Wiersze, wstęp R. Rosiak, Lublin 1963, s. 122). W dalszej części cytowania z tego zbioru lokalizuję bezpośrednio w tekście głównym, podając tytuł wiersza, oznaczenie W oraz numer stronicy w nawiasie kwadratowym.. 28 Por. J. Butler, Ramy wojny. Kiedy życie godne jest opłakiwania?, tłum. A. Czarnacka, Warszawa 2011. 29 „Doszliśmy do nowego skrzyżowania dróg i tu znowu tabor rozdzielił się na dwie części. Pierwsze furgony przejechały, a potem między nimi a resztą przewinął się potok jeźdźców, tym razem cichy i widmowy. – Lance bez proporczyków, czapy futrzane i nahajki z surowca zaniepokoiły jakoś Wicka” [Ludzie, konie, deszcz… Wspomnienie z r. 1920 , P 150]. 30 Spuścizna Czechowicza obejmuje utwory, których akcja rozgrywa się w czasie kampanii polsko-bol- szewickiej i podczas Wielkiej Wojny (o czym świadczy m.in. wspomnienie Reduty Piłsudskiego). 226 MASKA 39/2018 w starciach, które rozmiarami nie przypominały bitwy pod Verdun31, a skala końskich obrażeń nie mogła pokrywać się ze statystykami przytaczanymi przez Barataya:

Francuska krzywa zachorowalności koni, stworzona na podstawie przyjęć do punktów wetery- naryjnych, ukazuje wysoki – i źle oszacowany – przyrost w roku 1914, stabilizację w 1915, w wraz z ustaleniem się frontu (około 110 tysięcy miesięcznie), znaczny wzrost w okresie bitew w roku 1916 i ostatniej zimy 1916‒1917 (180 tysięcy w styczniu 1917), istotny spadek na początku 1918 (60 tysięcy w marcu), kiedy oszczędza się oddziały, i ponowny wzrost w trakcie wielkich ofensyw (130 tysięcy w czerwcu)32.

Zastrzeżenia badacza dotyczą sposobu kwalifikacji koni do grup o różnym stopniu zranienia i zachorowalności, często bowiem przy nieznacznych urazach koń pozosta- wał do dyspozycji dowódców, jednak jego stan (na skutek zakażenia lub infekcji rany) stanowczo się pogarszał i obniżał sprawność ruchową. Przebijający się w narracji Czechowicza końscy aktorzy („koła skrzypiały monotonnie w jednym rytmie z wa- hadłowymi ruchami końskich łbów” [Koń rydzy, P 154-155]) pojawiają się w charak- terze pomocy sanitarnej, jak również jako straumatyzowani uczestnicy walk, których dezorganizacja i popłoch silnie odczuwane są przez oddziały i kompanie33. Czechowicz, ze względu na rodzaj zapisków przybierających formę świadectwa, ma świadomość, że po ludziach pozostają ślady materialnej pamięci34, a zwierzęta (nawet jako ofiary wojen) odchodzą po cichu35 i bez przysługującego im prawa do współtworzenia wspólnoty memorialnej. Obrazy utrwalone (i powielane w poezji) wywarły na siedem- nastoletnim poecie silne wrażenie, ponieważ, jak twierdzi Bieńczyk, naturalna śmierć zwierząt jest tajemnicą, a ostatnie tchnienie wydają one w ukryciu36. Wojna przerywa ten rytuał, a porzucone zwłoki objawiają jej szeroki międzygatunkowy i terytorialny zakres, co podkreśla Mieczysław Jastrun, dostrzegając końskie ciała podczas rajzy wrześniowej:

Obok – rozwalone konie z wnętrznościami na wierzchu, w zamarzniętych kałużach krwi. Obok śmierci maszyn, obok śmierci ludzi – ten trzeci kształt śmierci wojennej jest również wstrząsający. Strefa niedawnej bitwy niszczącej przeraża swoją absolutną trzeźwością. Nic w niej nie istnieje dla patrzącego prócz trupów, które są już tylko strzępami, prócz żelastwa, które nie jest już bronią37.

31 Por. P. Virilio, op. cit., s. 71. 32 É. Baratay, Zwierzęta w okopach…, s. 219. 33 Por. idem, Zwierzęcy punkt widzenia…, s. 180. 34 Por. wspomnienie Koń rydzy [P 157]. 35 Marek Bieńczyk napisze: „Śmierć zwierzęcia tym różni się od ludzkiej, mówi Céline, że zdaje się roz- grywać poza wszelkim teatrem, poza sceną. Jest przede wszystkim osobna, sama w sobie, niekrzykli- wa – i w tym sensie piękna i godna. Pojęcie śmierci naturalnej nabiera przewrotnej dosłowności: jest to naturalna śmierć naturalna, która wytwarza – w każdym sensie: przenośnym i materialnym – jak najmniej śladów. (M. Bieńczyk, op. cit., s. 230). 36 Por. ibidem, s. 229. 37 M. Jastrun, Dzienniki i wspomnienia, Warszawa 1955, s. 6. 227 Andrzej Juchniewicz

W Czechowiczowskiej opowieści uchwycić można mechanizmy deprecjacji woj- ny i krytykę partykularnych interesów zogniskowane w metaforze dendrologicznej (a nie, jak w twórczości Henriego Barbusse’a i ekspresjonistów, w obrazie „gigan- tycznej rzeźni”38), zaś komentarze lokowane pomiędzy poszczególnymi całostkami wspomnieniowymi mają motywację pacyfistyczną, której podstawę stanowi przeko- nanie, że „profanacja śmierci ludzkiej przez wojnę jest najpotworniejszą profanacją człowieka przez człowieka”39:

Pokolenie wracające z placu bojów śpi, wagon niesie nas pod kulą ognistą i jest w tym coś z symbolów niedomówionych, coś z fantazji cofającej się przed granicą. Jarzyk i ja nie śpimy, to jednak nic nie zna- czy, bo w sobie, wewnątrz, tacy sami jesteśmy jak ci, których zamknięte powieki przypominają świeże drewno raczej niż ciało. Praca w stolarni zakończona – może tylko zawieszona. Wióry, heblowiny, kloce białe, co przeszły przez piłę, to my, siedemnastoletni, osiemnastoletni [Dwa kierunki, P 196].

Zdaje się, że konie w prozie wspomnieniowej umierają, cierpią i przeżywają frontowe niewygody poza kadrem, a fragmenty Felietonu o koniu traktować należy jako spłace- nie długu nieadekwatnej reprezentacji i przezroczystości.

Równocześnie chłód opanował ręce od świadomości, że teraz zacznie się to, o czym opowiadał mi brat, to najstraszniejsze, gdy żelazo szczęka o żelazo, a ostrza drą z bliska ciało. Nagle oszoło- mienie bojowe zgasło w fali niepewności: czy będę mógł, czy zdobędę się na to, aby pruć komuś pierś czy brzuch? [Bitwa i po bitwie, P 204].

To strach przed koniecznością zabicia człowieka utkwił Czechowiczowi w pamięci najsilniej, a nie pola zasłane końskim truchłem, organizacyjny rozgardiasz i ucieczka zwierząt. Wyjątek stanowi jeden wyimek, w którym na plan pierwszy wysuwają się nie-ludzcy aktorzy:

Po gościńcu, krzyżującym się z naszym szlakiem wędrówki – z łoskotem, krzykami konowodów, świstem batów, leciały w cwał baterie konnej artylerii, odcinając nas od reszty transportu. Gna- li jak jeźdźcy piekieł. Błoto tryskało, konie rżały, chrzęściły uprzęże, kołatały jakieś łańcuchy. W ciemnej zawierusze widzieliśmy tu i ówdzie jasną pręgę i wtedy wiedzieliśmy, że to szleje zerwane powiązano sznurami. Widzieliśmy jabłkowitego konia – to chłopskiego chowu siwek zarekwirowany naprędce dla baterii, która w zasadzie miała w zaprzęgu kasztanki [Ludzie, konie, deszcz… Wspomnienie z r. 1920, P 145].

Wojenna wędrówka Czechowicza, który z pietyzmem odnotowywał wszystkie relo- kacje nie pokrywa się z „zoografiami”40 końskimi, jednak, za Baratayem, należy uzmy- słowić sobie cierpienia fizyczne i strach zwierząt frontowych, ponieważ prawa wojny

38 M. Janion, Płacz generała. Eseje o wojnie, Warszawa 1998, s. 45. 39 Ibidem, s. 46. 40 K. Kończal, op. cit., s. 28. 228 MASKA 39/2018 okazały się wobec nich brutalniejsze41 niż wobec ludzi: nie zostały powołane do walki (jak ludzie) w majestacie kultu określonej ideologii, lecz siłą przetransportowane na pola bitewne i narażone nie tylko na pociski i rany kłute, lecz również działanie ga- zów bojowych (wobec których okazywały się wyjątkowo niewytrzymałe):

Zranione odłamkami konie, jeśli nie giną na miejscu, umierają w agonii, manifestując silny ból. Jedne padają na ziemię na bok lub grzbiet, z poszarpanego brzucha wypływają im wnętrzności, wierzgają nogami, parskają, wywracają oczami, pojękują42.

Końskiej śmierci nie legitymizował ceremoniał funeralny, który przysługiwał pole- głym żołnierzom. Próżno poszukiwać pomników, obelisków i wytyczonych maso- wych grobów końskich podtrzymujących rytuał żywej pamięci o przymusowych ofia- rach wojen (wyjątek stanowi wypchany koń księcia Albrechta Wallensteina zabity w bitwie pod Lützen i zdeponowany w muzeum w Chebie43). Ich ciał nie transpor- towano do ojczyzny lub miejscowości, z której pochodziły i nie przykładano wagi do ich upamiętniania w sferze publicznej. Zmiana paradygmatu myślenia w kwestii me- morialnej aktywności człowieka, który z wdzięczności dla zwierząt i za ich ofiarność w czasie walk frontowych funduje im nieśmiertelność w postaci pomników, nastąpiła dopiero pod koniec lat 90. XX wieku44. W prozatorskiej spuściźnie Czechowicza pojawiają się wzmianki o ludzkich trupach:

Nie przeszkadzał mi nawet trup komunisty, leżący opodal. Na granatowym mundurze miał ciemną plamę tuż pod gwiazdą pięcioramienną na lewej piersi, a usta rozchylone i pełne czarnej krwi. Patrzył niewidzącymi oczami w blade niebo. […] Rzeczka płynąca opodal napoiła nie tylko mnie, ale i wielu towarzyszy. Tam, u brzegu, również leżał zabity, a twarz tulił do ziemi jak my nie tak dawno, tylko że twarz tę okalała szeroka, jasna broda, łopacie podobna. Ten wróg, a raczej były wróg, miał postrzał w głowę [Litery, P 133-134].

Na podstawie przytoczonego fragmentu można postawić tezę, że „wojna chybia swo- jego celu”45, bo poeta zauważa podatność wroga na zranienie i uznaje jego kruchość, a ramy wojny zostają rozszerzone (wzmacnia to również ułożenie trupa i uwaga Cze- chowicza: „twarz tulił do ziemi jak my nie tak dawno” [Litery, P 134). Jeśli w prozie poety pojawia się rozróżnienie na to, co ludzkie i zwierzęce, to jest ono motywowane koniecznością podkreślenia anomalii zaobserwowanego zjawiska46:

41 Por. É. Baratay, Żywoty męczenników [w:] idem, Zwierzęta w okopach…, ss . 201‒256. 42 É. Baratay, Zwierzęta w okopach…, s. 240. 43 Por. E. Domańska, op. cit., s. 294. 44 Por. É. Baratay, Zwierzęcy punkt widzenia…, s. 313. 45 J. Butler, op. cit., s. 39. 46 Por. D. LaCapra, Powrót do pytania o to, co ludzkie i zwierzęce, tłum. K. Bojarska [w:] Teoria wiedzy o przeszłości na tle współczesnej humanistyki, red. E. Domańska, Poznań 2010, s. 417-473. 229 Andrzej Juchniewicz

Znałem już opowiadania starych żołnierzy o tych, co nadrabiali miną i nie dawali się zmorom, póki nie nadszedł wyjątkowo zły dzień. A wtedy wszystko rwało się i załamywało w formach niedobrych, ponurych, n i e l u d z k i c h [Koń rydzy, P 154, podkr. moje – A. J.].

Konie nieustannie towarzyszą kompanii, do której należy Czechowicz, jednak ich obecność często bywa nieodnotowywana (chyba że powiązana jest z postaciami wpły- wającymi na bieg wypadków: „Na koniu niebywałych rozmiarów podjechał jeździec, większy jeszcze od Carka z pierwszej czwórki i krzyknął gardłowym głosem […]” [Ludzie, konie, deszcz… Wspomnienie r. 1920, P 146). W inicjalnym akapicie opowia- dania Ludzie, konie, deszcz… Wspomnienie r. 1920 podkreślona zostaje sytuacja poety i jego współtowarzyszy: „Jeszcze rankiem […] odkomenderowano naszą gromadkę do ochrony taboru” [P 143]. Przekaz o koniach przybiera formę wiadomości zaszy- frowanej. Ludzki punkt widzenia okazuje się główną zasadą narracyjną, która nigdy nie zostanie przez Czechowicza uchylona (mimo wyeksponowania koni w szeregu wyliczeniowym stanowiącym tytuł jednego ze wspomnień). Czechowicz donosi o koniach w sposób oszczędny i zdawkowy ze względu na przynależność do innej formacji – piechoty. Spotkania ludzi i koni odnotowywane są ze względu na konwencję gatunkową zapisków, ale strategia częstych przemilczeń, na skutek egotycznej postawy poety rzuconego w wir wojny, nie pozwala oszacować faktycznej liczby koni w okolicy, którą Czechowicz mógł objąć wzrokiem. W jednym z ważniejszych (ze względu na zwierzęcych aktorów) fragmentów wspominana jest przeprawa przez rzekę, na której drugim brzegu wybuchł pożar:

Przez most rzucony na owe pontony spiesznie i byle jak, most wąski, z desek i bali ledwo złączo- nych, prowadziliśmy działa. Zadanie było nielada, bo konie bały się smugi ognia, czarnej wody, chwiejności mostu. Prychały, stawiały nogi ostrożnie, lecz płoszyły się byle wystrzałem. Trzeba było posuwać koła dział rękami, obracając szprychę za szprychą, a idąc przy tym po wąziutkim skrawku desek, jaki zostawał dla stóp obok drogi tych kół [Litery, P 132].

W odpryskach wspomnienia pojawiają się „łagodne głosy konowodów” [Litery, P 132] dodające koniom odwagi, a końska przeprawa przez pozostałości mostu nabie- ra w strukturze opowiadania szczególnej wagi ze względu na nakład sił potrzebny do pomyślnego przeprowadzenia akcji.

Jak ucieleśnić konia?

Uporczywość powracających w poezji Czechowicza obrazów końskiej galopady świad- czy o interioryzacji doświadczeń frontowych i trwałym urazie, który Karina Bonowicz

230 MASKA 39/2018 powiąże z „syndromem pola walki”47 i traumatofilią48. Badaczka skłonna jest uznać wszystkie końskie reminiscencje za rodzaj kulturowej gry wykorzystującej symbole funeralno-chtoniczne49, seksualne50 (a w dodatku zaszeregować konia jako mityczny entourage idei wojny51) i traktować je jako elementy składowe mitu katastroficznego52. W kontekście prowadzonych tu rozważań nad statusem konia i jego emancypacyjnym potencjałem najtrafniejsza okaże się uwaga Kłaka dotycząca wysokiego stopnia uogól- nienia wizji koni53, która pozwala na deszyfrację katastrof minionych i przyszłych. Ich oderwanie od historycznego wydarzenia i „powstawanie nowych skupisk promienio- wania”54 skłania Bonowicz do wyrażenia pochlebnego sądu o poezji Czechowicza55, potwierdzającego tezę monografisty o słabej recepcji spuścizny prozatorskiej autora ballady z tamtej strony56. Jej jakość pozostaje (na tle fragmentów niepozbawionych mo- dernistycznej maniery, pozostających w polu oddziaływań poprzedniej epoki) bez za- rzutu. Czechowicz pisze o wojnie 1920 roku z zachowaniem ideologicznej wstrzemięź- liwości57, co pozwala dostrzec drugoplanowych końskich uczestników walk. Bonowicz, śledząc w poezji odpryski trzech obsesji Czechowicza związanych ze strachem przed utratą wzroku, władz umysłowych (na skutek zakażenia luetycznego58) oraz widmem śmierci59, stwierdza: „[…] wojna […] dała mu się jednocześnie napatrzeć na różne ro- dzaje śmierci”60. Warto dodać, że różne rodzaje śmierci przypadły także w udziale zwie- rzętom, bo tylko zawieszenie opozycji ludzkie/zwierzęce w kontekście doświadczeń wojennych pozwala na uznanie koni za ofiary i uchwycenie ich potencjału emancypa- cyjnego i wyeliminowanie pierwiastka konkurencyjności cierpień i urazów. Pisarz stosuje zróżnicowane środki pozwalające dostrzec zoontologię i wsłuchać się w nią – w zależności od celu, którym może być wywołanie obrazu konotującego

47 K. Bonowicz, Józefa Czechowicza teatr widziadeł i snów. Studium psychoanalityczne twórczości poetyckiej, Kraków 2013, ss. 75, 82. 48 Por. ibidem, s. 79. 49 Por. ibidem, s. 86. 50 Por. ibidem. 51 Por. ibidem, s. 164. 52 Por. ibidem. 53 Por. T. Kłak, Czechowicz – mity i magia, Kraków 1973, s. 70. 54 Ibidem, s. 62. 55 Bonowicz napisze: „poezja odznacza się bez porównania większymi walorami artystycznymi niż pro- za” (iBonowicz, op.cit, s. 84). 56 „Józef Czechowicz utrwalił się w literaturze i w pamięci czytelników przede wszystkim jako poeta i tłumacz” [Uwagi wydawcy, P 221] 57 Por. T. Kłak, Ogród świata…, s. 90. 58 Por. K. Bonowicz, op. cit., s. 16. 59 Por. ibidem, s. 96. 60 Ibidem. 231 Andrzej Juchniewicz mit arkadyjski61 lub wskazywanie na przeżycia wojenne62. Zazwyczaj, zgodnie z de- klaracją ujawnioną w rozmowie ze Śpiewakiem („Cenię śpiewność i muzyczność wiersza”63), poeta wyzyskuje walory eufoniczne, aktywizując słuch czytelnika64 („spo- za skały wiśniowej wiatr prychał jak zwierzę” [Deszcz w Concarneau, W 90]) dzięki nagromadzeniu głosek przedniojęzykowo-zębowych, wargowo-zębowych szczelino- wych i wprowadzeniu w ostatnim słowie członu porównywanego głoski frykatywnej (pojawiającej się również w wygłosie słowa poprzedzającego orzeczenie). Czechowicz wykorzystując wizualność metafory65, dąży do wzmocnienia efektu przenikania się zjawisk i tworzenia nowych jakości estetycznych („Niebo rży i otrząsa się z chłodu” [*** (inc. nieraz chodzę pod rękę), W 226]), w których końskie zachowania przekładane są na kompozycje landszaftowe66: „o gniadym zaranku / świerk w ptaszę- cym wianku” [Kompozycja, W 192]. Poeta ekscerpuje przynależne koniom przymioty i lokalizuje je w sąsiedztwie człowieka: „i pod kłosami sierpy w podkowach koni blask / konie do stodół zwiozą cynowe brzemię snopów” [Dokoła, W 266]. Często podkreśla za pomocą członu porównawczego zjawisko sennej percepcji i złowrogość kreślonej wizji („chaty pachną stepem […] / wspinają się jak konie / za chwilę się pogryzą”, [Daleko, W 43], która swe uzasadnienie znajduje w puencie kolejnych strofoid:

to pięknie słuchaj gdy karminowy grzebień południa żłobi upał

gdy lazurowym koniem do nas przyfruwa z gorącej przestrzeni asonans ukochanej ziemi

hej [Lato na Wołyniu, W 84]

Jeśli poeta przechodzi ze sfery wyglądu do sfery możliwości, decyduje się na pod- kreślenie kluczowych walorów koni – szybkości i majestatyczności: „konie fal sza- leją u zgliszcz” [Chropawy wiersz, W 251]. W ostatniej frazie uwidacznia się dbałość

61 Por. ibidem, ss. 164‒165. 62 Por. „porażenie wojną można prześledzić w całej jego [Czechowicza] twórczości” (T. Kłak, Czecho- wicz – mity i magia…, s. 62. 63 P. Śpiewak, op. cit., s. 412. 64 Por. „grzmot majowy grzywami ognistymi trząsł” [Synteza, W 161]. 65 Por. S. Wysłouch, Wizualność metafory [w:] Miejsca wspólne. Szkice o komunikacji literackiej i artystycz- nej, red. E. Balcerzan, S. Wysłouch, Warszawa 1985, s. 205-220. 66 Por. „morze szumi kasztany / konie kopytami złoto nad wodą mącą” [W pejzażu, W 82]. 232 MASKA 39/2018

Czechowicza o ujawnienie konotacji słowa „szaleją”67, operowanie wieloznacznością metafory68 oraz wyzyskanie frenetycznej aury słów znamionujących katastrofę. Wymienione metafory dotyczące koni, co warte odnotowania, pochodzą z róż- nych okresów twórczości. Pojawiają się z równą intensywnością zarówno w nucie czło- wieczej wydanej w 1939 roku, jak i tomie dzień jak co dzień (1930), dlatego postawienie tezy o przewadze skojarzeń infantylnych (sytuujących konie poza wspólnotą „gatun- ków stowarzyszonych” Haraway), bo zasadzających się na obiegowych wyobrażeniach dotyczących koni w pierwszym okresie twórczości, okazuje się nieprawomocne. Starania o efekt końcowy i stylistykę, która sprzyja estetycznej kontemplacji kre- owanych wizji arkadyjskich, w wojennych reminiscencjach zastępuje montaż kolażo- wy, powodujący, że, „każde połączenie jest jakimś spektakularnym efektem, że nie ma na ogół długiego, powolnego zmierzania do konkluzji, spokojnej perspektywy, lecz raczej gwałtowne erupcje puent i nagromadzeń”69. Strategię „videoklipowego łączenia form”70 zastosował Czechowicz w Przedświcie:

można choć konno uciec uciec wzdłuż niskich wierzb […] zaranna rosa liże po rękach liże jak zwierz […] w świtaniu pałającym przewala się tłum jeźdźców a oddalając się rosną […] a konie jak urastają gniotąc ogromem jesień w potwornych obłoków leju znikasz i ty i oni i wszystko [Przedświt, W 188]

W Obłokach natomiast wykorzystuje strukturę jukstapozycyjną, a w Wąwozach czasu o nakładaniu się kilku perspektyw czasowych świadczą metafory akwatyczne („krzy- czący wir”, „wir niepokoju”, „struga czasu”):

pochłania miękka paszcza obłoku tłum hunnów […] i jak balon nad miastem niedawna tkwi chwila [Wąwozy czasu, W 65]

67 Obraz Władysława Podkowińskiego Szał uniesień z 1894 roku znajduje się od 1920 roku w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. 68 Por. „Strukturalna niejasność metaforycznych obrazów, w której metafora stanowi analogon »aluzji kształtu« oscylującego między znaczeniem dosłownym i symbolicznym, to fundamentalna cecha jego poetyki” (A. Tyszczyk, Czechowicz i miasto [w:] Czytanie Czechowicza, red. P. Próchniak, J. Kopciński, Lublin 2003, s. 56). 69 M. Bieńczyk, op. cit., s. 299. 70 Ibidem. 233 Andrzej Juchniewicz

Konie stają się w tak konstruowanych obrazach aktorami biorącymi czynny udział w walkach, uwikłanymi w manewry obronne i działalność transportową (o czym świadczy w wierszu wzmianka o jaszczu – wozie służącym do przewożenia amunicji). Uprzywilejowana przez Czechowicza strategia polegająca na uzyskaniu wrażenia ru- chu i przyspieszenia, wymieszaniu aktantów i zaburzeniu perspektywy oddaje atmos- ferę „wizyj które się nie wyśniły” [W boju, W 162]. Jedynym odstępstwem od tej reguły jest wiersz Rano („wśród ciepłych krów / lot- nik płonął jak pelargonia” [W 250]), którego frenezja rozbija strukturalną spójność obrazu (nawet jeśli ujawnia on zasadę kolażu zarezerwowaną dla wizji sennych). Ży- wioł ognia, którego konkretyzację stanowią dookreślająca krowy przydawka „ciepłe”71 i pelargonia umieszczona w klauzuli rymowej, wzmocnione użyciem czasownika w członie porównawczym, nie zwiastuje nadziei, że „spalenie nie jest definitywnym końcem życia”72. Przeciwnie, poeta pomimo zastosowania estetycznego dystansu między zjawiskiem makabrycznej wizji a jego poetyckim opracowaniem i rezygnacji z biodetali, postrzega ogień jako tajemnicę zarazem odpychającą (bo niszczycielską73) i pociągającą (bo zjawiskową), jako mysterium tremendum et fascinosum74. O ile w prozie Czechowicz zachowuje zasadę prawdopodobieństwa i unika roz- wiązań, które mogłyby zakłócać pacyfistyczny przekaz, to w poezji (szczególnie za- wierającej odbicia i powidoki wojny) rezygnuje z zasad linearności, spójności, rzetelnej faktografii i operuje kulturowymi kliszami pozbawionymi miarodajnych informacji na temat stanu psychofizycznego ludzi i zwierząt, stwierdzając: „front / to zstąpienie do piekieł” [Front, W 22]. Próba werbalizacji doświadczenia wojennego nie może się powieść – jeśli to metafora piekła spełniać ma zadanie epistemologicznej refleksji nad

71 W kontekście udziału zwierząt w walkach frontowych warto odnotować, że temperatura ich ciała jest o kilka stopni wyższa niż ciepłota ciała człowieka, stąd ich obecność staje się namiastką utraconego poczucia bezpieczeństwa, a relacja, która w trakcie działań frontowych sprowadza się do kooperacji, w czasie spoczynku uzyskuje nową jakość za sprawą somatycznej bliskości. Za tę uwagę dziękuję dr hab. Beacie Mytych-Forajter. 72 K. Bonowicz, op. cit., s. 117. 73 Pierwsze bombardowanie Warszawy, które zmieniło wygląd miasta, nastąpiło 25 września 1939 r. (tzw. czarny poniedziałek), a jednym z najbardziej znanych i komentowanych bombardowań w historii dru- giej wojny światowej (za sprawą wciąż szacowanej i podważanej liczby zabitych) jest atak dywanowy na Drezno z 13/14 lutego 1945 r., który ujawnił „szybkość i zupełność zniszczenia” ( J. Leociak, Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezentacji, Warszawa 2009, s. 150) oraz sprokurował dyskusję na temat winy aliantów decydujących się na działania militarne wymierzone w ludność cywilną. Najbardziej znanym i komentowanym (w kontekście posthumanistycznego aspektu adherencji ludzkich szczątków) atakiem bombowym był ten dokonany przez bombowiec B-29 Enola Gay na Hiroszimę i Nagasaki, określany przez komentatorów jako „holokaust ognia i gorąca” (E. Domańska, op. cit., s. 253). 74 Por. J. Leociak, op. cit., s. 163. Badacz powołuje się na koncepcję doświadczenia numinosum autorstwa Rudolfa Otto. 234 MASKA 39/2018 warunkami frontowymi – ponieważ pobudza emocje i czerpie z tradycji dantejskiej75. Dla badacza posługującego się psychoanalizą to właśnie poezja objawia „neurotyczną osobowość jej twórcy”76, jednak całościowy obraz wyłaniającej się z twórczości wspól- noty ludzko-zwierzęcej dostrzec można, badając komplementarnie poezję i prozę. Czechowicz, dostrzegając potencjał dromologiczny koni, w wierszach zawiera- jących reminiscencje wojenne często stosuje technikę kolażu, która oddaje prawdę tamtych dni i taktykę polegającą na efektywnym działaniu wykluczającym inercję (równoznaczną z potencjalną możliwością utraty życia). Paul Virillo, dostrzegając ko- nieczność kontrataku na polu bitwy, wiąże ją z postępem technologicznym:

[…] ocalenie kryje się w Ataku po prostu dlatego, że nowe machiny balistyczne czynią ucieczkę daremną, działają szybciej i na większą odległość niż żołnierz, doganiają go i wyprzedzają. Jedyną możliwością ocalenia na polu bitwy jest, jak się wydaje, posunięcie samobójcze – umieszczenie się na trajektorii lotu pocisku wystrzeliwanego przez pędzące maszyny, ku którym pcha człowieka bezlitośnie nowe prawo militarne, chwytające go, dosłownie, w „krzyżowy ogień”!77

Bieg staje się podstawową zasadą mieszkańca nowoczesnego, szybko rozwijającego się miasta, stąd introdukcja wiersza We czterech:

Rozwija się dróg gwiezdnych rulon ziemia się toczy za Zwierzem jak przetrwa noce cwałujące do bólu dni fabrykę huczącą jak przeżyć [We czterech, W 34]

Reguły wojenne, według których „stagnacja jest śmiercią”78 zostają przeniesione w ob- szar życia codziennego, stąd wątpliwość wyrażona w puencie wiersza: „ale nie wiem / matko nie wiem czy dobiegnę”. Postęp technologiczny skraca dystans przestrzenny i czasowy, a człowiekowi dana jest możliwość pokonywania barier i ograniczeń. „Mia- sto” – jak przypomina Virilio – „jest tylko strefą postoju, punktem na synoptycznym szlaku pewnej trajektorii”79, a „ulica jest nowym nabrzeżem, mieszkanie portem”80. Przemiany te rejestruje również poeta, stosując w wierszu Świat metafory akwa- tyczne: „jezdnie rzeki asfaltu z szumem dążą do krańców” [W 46] oraz sugestywnie

75 Wpływ ikonografii piekła na sposób zapisu relacji z getta – por. J. Leociak, Tekst wobec Zagłady. O re- lacjach z getta warszawskiego, Toruń 2016, ss. 253‒255; T. Kłak, Czechowicz – mity i magia…, s. 64. 76 K. Bonowicz, op. cit., s. 259. 77 P. Virilio, op. cit., s. 34. 78 Ibidem, s. 90. 79 Ibidem, s. 13. 80 Ibidem, s. 15. 235 Andrzej Juchniewicz przedstawiając terror witryn sklepowych („pasma okien jak pasy transmisyj”), który znamionuje możliwość przyrostu kapitału. Uwiedzenie szybkością, co wykazał rów- nież Virilio, wywodzi się ze sztuki wojennej81 (stąd pojawiający się w Zaułku „zwy- cięski jazgot” [W 54]), a ideałem człowieka według Filippa Tommasa Marinettiego jest opancerzony nadczłowiek – typ nadludzki82, zdolny unicestwić czas i przestrzeń. Jazda samochodem jest przedłużeniem możliwości kontrolowania konia i substytu- tem tego działania, bo wyklucza nieokiełznany pierwiastek buntu i niesubordynacji83:

teraz mknę bez skrzydeł na białym citroenie wiatr klaszcze nad mym pędem jak w cyrku galerie [Pędem, W 20]

Kwestia transformacji i przekształceń, które zrywają z dotychczasowym podziałem na to, co zwierzęce/ludzkie/maszynowe, zostaje przez Czechowicza podjęta w Zauł- ku („samolotem ty pszczółko” [W 54]), jednak pastoralna wizja polegająca na odwró- ceniu perspektywy i użyciu deminutywu traci w pierwszej dekadzie XXI wieku swój żartobliwy potencjał i ujawnia nowe mikroskopowe oblicze, o którym z niepokojem donosi Braidotti, podkreślając wśród inżynieryjnych udoskonaleń i innowacji prymat „techno-bestiariusza”84, czyli zaawansowanych urządzeń służących do filmowania, śledzenia i transportowania, upodabniających się pod względem pożądanych przez przemysł militarny właściwości do zwierząt (do najbardziej spektakularnych należą hybrydy insektów: „pustynna pchła” i „robot-karaluch”).

Posthumanistyczne mutacje

W śmiało zakrojonym Manifeście gatunków stowarzyszonych Haraway wyszczególnia cztery cechy projektowanej wspólnoty ludzko-zwierzęcej: współkonstytuowanie się, skończoność, nieczystość i złożoność, a figurą, która miałaby łączyć ciało i znaczone oraz definiowałaby relacje w obrębie naturokultury jest metaplazm. Badaczka, przesz- czepiając znaczenie tej figury z obszaru retoryki na działania w obrębie DNA, któ- rych skutkiem jest błąd, potknięcie stwarzające materialną różnicę, postuluje wypra- cowanie nowych form kontaktu ze zwierzętami, które opierałyby się na zachowaniu ich autonomii, wyrugowaniu hierarchii oraz zapobieżeniu nakładania na nie infan- tylnych wzorców partycypacji wywiedzionych z kultury dziecięcej, a także na zakazie snucia wszelkich narracji z pozycji hegemonicznego podmiotu antropocentryczne-

81 Por. ibidem, s. 82. 82 Por. ibidem. 83 Por. ibidem, s. 115. 84 R. Braidotti, op. cit., s. 243. 236 MASKA 39/2018 go85. Twórczość Czechowicza lokuje się w polu oddziaływań posthumanistycznych pozwalających na zagospodarowanie tematów do tej pory pomijanych. Poeta należy do formacji pisarzy urodzonych w pierwszym pięcioleciu XX wieku, którzy, dora- stając między dwoma wojnami i dwoma rodzajami ludobójstw, zostali zmuszeni, jak Julian Przyboś (rocznik 1901) w obliczu „zoozbrodni” i ekocydu, do wypracowania traumatropicznego, zmutowanego idiomu To właśnie świadomość faktu narażenia środowiska naturalnego i zwierząt na eks- pansywne (pod względem ekologicznym i militarnym) działania wojenne umożliwia przekształcenie poetyki (casus Przybosia) lub konsekwentne kreowanie widowiskowej somnambulicznej wizji, której wysoki stopień uogólnienia pozwala Czechowiczowi na uchwycenie tego, co było i antycypację kolejnych kataklizmów. Zaprezentowane narracje o zwierzętach okazują się ukryte lub tylko sugerowane, jednak w Felietonie o koniu poeta expressis verbis wspomina o koniach „kwiczących pod ogniem granatów” (Felieton o koniu, P 211). Prawdopodobnie to właśnie odgłos rannych koni okazywał się dla żołnierzy granicą odporności psychicznej: „Nigdy jeszcze nie słyszałem krzy- czących koni i zaledwie mogę uwierzyć. To cała nędza świata, całe stratowane stwo- rzenie, dziki, przeraźliwy ból tu jęczy”86. Stąd reakcja Deteringa, jednego z protagoni- stów powieści Ericha Marii Remarque’a Na Zachodzie bez zmian, wtajemniczonego w arkana hodowli koni, postanawiającego w geście litości dobić je z broni palnej. Ich los w momencie ostrzelania marszowej kolumny okazał się przesądzony, ponieważ na skutek poważnych obrażeń zostały wykluczone ze wspólnoty „ciał niezdolnych”87 wciąż zasilających armię niemiecką w trackie Wielkiej Wojny. Idea człowieczej em- patii wobec upośledzonych ruchowo zwierząt objawia się w postaci biopolityki i su- rowej selekcji ciał, które nie warte są ratowania i opłakiwania. Literacka spuścizna Czechowicza ujawnia bogactwo zwierzęcych „zoografii” sto- warzyszonych z ludzkim losem w sytuacjach ekstremalnych. Potencjał emancypacyjny obrazów poetyckich objawia nowoczesna (bo wiążąca się z filmem udoskonalanym pod względem dynamicznego montażu w pierwszych dekadach XX wieku) technika kola- żu, która poraża totalnością oddziaływania wojennych warunków na wszystkie żywe istoty. Strategia ta daje o wiele lepsze rezultaty niż landszaftowe kompozycje, które czy- nią z koni rekwizyt napędzający liryczne wzruszenie. Siła poezji i prozy wojennej Cze- chowicza nie tkwi w śmiałym demistyfikowaniu polityki wojennej88, lecz w znalezieniu nowych środków pozwalających sportretować zwierzęce oblicze wojny 1920 roku.

85 D. Haraway, op. cit., s. 255. 86 E. M. Remarque, op. cit., s. 60. 87 P. Virilio, op. cit., s. 82. 88 Wojennej spuściźnie Czechowicza można postawić zarzut podobny do tego, który Wilhelm Szew- czyk sformułował względem Na Zachodzie bez zmian: „Remarque pokazał, jaką jest wojna, ale nie powiedział, dlaczego tak wygląda i jak powstaje. […] Abstrakcja w powieściach antywojennych po- 237 Andrzej Juchniewicz

Bibliografia

Literatura podmiotu

Czechowicz J., Proza, red. T. Kłak, Lublin 2005. Czechowicz J., Wiersze, wstęp R. Rosiak, Lublin 1963. Remarque E. M., Na Zachodzie bez zmian, tłum. S. Napierski, wstęp W. Szewczyk, Katowice 1960. Literatura przedmiotu

Baratay É., Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii, tłum. P. Tarasewicz, Gdańsk 2014. Baratay É., Zwierzęta w okopach. Zapomniane historie, tłum. B. Brzezicka, Gdańsk 2017. Bieńczyk M., Oczy Dürera. O melancholii romantycznej. Warszawa 2002. Bonowicz K., Józefa Czechowicza teatr widziadeł i snów. Studium psychoanalityczne twórczości poetyckiej, Kraków 2013. Braidotti R., Po człowieku, tłum. J. Bednarek, A. Kowalczyk, Warszawa 2014. Butler J., Ramy wojny. Kiedy życie godne jest opłakiwania?, tłum. A. Czarnacka, Warszawa 2011. Domańska E., Nekros. Wprowadzenie do ontologii martwego ciała, Warszawa 2017. Haraway D., Manifest gatunków stowarzyszonych, tłum. J. Bednarek [w:] Teorie wy- wrotowe. Antologia przekładów, red. A. Gajewska, Poznań 2012. Hilberg R., Sprawcy, ofiary, świadkowie. Zagłada Żydów 1933‒1945, tłum. J. Giebuł- towski, Warszawa 2007. Janion M., Płacz generała. Eseje o wojnie, Warszawa 1998. Jastrun M., Dzienniki i wspomnienia, Warszawa 1955. Kłak T., Czechowicz – mity i magia. Kraków 1973. Kłak T., Ogród świata. Studia i szkice literackie, Katowice 1995. Kończal K., Sygnatury Sebalda. Zwierzęta – widma – ruiny, praca doktorska napisana pod kierunkiem prof. P. Czaplińskiego, Poznań 2017 [on-line:] https://repozyto- rium.amu.edu.pl/bitstream/10593/19273/1/KO%c5%83CZAL_KATARZYNA- -PhD-18.05-TOPRINT.pdf [14.08.2018]. LaCapra D., Powrót do pytania o to, co ludzkie i zwierzęce, tłum. K. Bojarska [w:] Teoria wiedzy o przeszłości na tle współczesnej humanistyki, red. E. Domańska, Poznań 2010. Leociak J., Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezen- tacji, Warszawa 2009. Leociak J., Tekst wobec Zagłady. O relacjach z getta warszawskiego, Toruń 2016. Mytych-Forajter B., Od hipiki do hippomancji. Konie Sebyły [w:] Władysław Sebyła. Lektury, red. J. Kisiel, E. Wróbel, Katowice 2017.

czyna się tam, gdzie wojna spada na ludzkość jako nierozumne zrządzenie losu, gdzie widać tylko jej okrucieństwa”. (W. Szewczyk, Droga Remarque’a [w:] E. M. Remarque, op. cit., s. 11). 238 MASKA 39/2018

Pawletko B., Cicho sza. O (nie)ludzkim obliczu blokady Leningradu, „Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies” 2015, nr 1. Śpiewak J., Przyjaźnie i animozje, Warszawa 1965. Tyszczyk A., Czechowicz i miasto [w:] Czytanie Czechowicza, red. P. Próchniak, J. Kopciński, Lublin 2003. Virilio P., Prędkość i polityka, tłum. S. Królak, Warszawa 2008.

Streszczenie

Tekst stanowi próbę uchwycenia wątków posthumanistycznych obecnych w twór- czości Józefa Czechowicza. Analizie poddano prozę tematycznie związaną z kam- panią polsko-bolszewicką oraz poezję, w której pojawiają się obrazy galopujących koni. O ile w tej pierwszej końscy uczestnicy walk zostają przeoczeni, o tyle w poezji obecne są kreacje apokaliptycznych wizji, które dzięki zdobyczom techniki (narodzi- ny kina i kolaż filmowy) pozwalają na emancypację koni i dostrzeżenie ich potencjału sprawczego oraz podatności na zranienie. Trójdzielna struktura artykułu pozwoliła na prześledzenie obecności koni w prozie i poezji oraz zarysowanie posthumanistycz- nych postulatów dla wykrystalizowania wspólnoty, która nadejdzie, a więc nieobcią- żonej kwalifikatorami ludzkie/zwierzęce, lecz wyznaczanej na podstawie kolektyw- nych zasług w czasie kampanii polsko-bolszewickiej.

Summary

Community That is Coming. Absence and Misery of Horses in Józef Czechowicz’s Works.

The article is trial of capturing a posthumanistic threads in the Józef Czechowicz’s works. The author analyzes prose about Polish-Bolshevik war and poetry with images of galloping horses. Article purpose separation and visibility horses participant in the fight, who are overlooked. This unintentional mistake is connected by perception of horses as useful animals, but not playing main role, located at text periphery. This mistake doesn’t exist in poetry. In the poems horses are rehabilitated – poet resigns of note-form and creates apocalyptic visions, which allow to emancipation of horses and perceiving the causative potential and susceptibility to injury. Three-part structure of article allow to study occurrence of horses in Czechowicz’s works and determination of posthumanistic postulates for creation of a community, which will come – unload- ed by human/animal labels and appointed by merit in Polish-Bolshevik war. The ap- parent absence in notes is caused of poet’s generation, which have often contact with them. Poetry allow following their involvement and the biggest fear in his poetry.

Przemysław Koniuszy Niedoszłe – nienazwane – źródłowe. O fragmentach Andrzeja Turczyńskiego Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego

Kto dla siebie znalazł punkt widzenia wyższy od swojego własnego zewnętrznego istnienia, ten potrafi – na krótką chwilę – świat od siebie samego oddalić. Podobnie ci, którzy jeszcze siebie nie odnaleźli, bywają – na krótką chwilę – wrzuceni w świat jakby za pomocą czarów, by mogli zobaczyć, czy przypadkiem nie chcieliby siebie odnaleźć1. – Karl Wilhelm Friedrich von Schlegel

Źródła. Fragmenty, uwagi i komentarze Andrzeja Turczyńskiego to książka, która swą formę zawdzięcza rolom, jakie w zamierzeniu autora powinna pełnić w jego dorobku. Można domniemywać, że wybitny poeta, prozaik i eseista zamyślił ją jako glosę – do- pełnienie dotychczasowych dzieł i zarazem ich zintegrowanie w formę łączącą w so- bie prozę poetycką, fikcję literacką, wyrafinowane metafory, wyraz jego światopoglądu oraz analizę kwestii estetyczno-filozoficznych. Z tej syntezy wyłonił się oryginalny przykład nowoczesnego pisarstwa sylwicznego, obficie czerpiący z tradycji centonów i silva rerum dzięki „wielości wchodzących w obręb zbioru jednostek literackich”, „różności ich w treści, formie”, „niewspółmierności w ważkości ich tematyki” oraz „uszeregowaniu tych jednostek w planie jednym”2. Wyróżnia się on wymontowywa- niem z rodzimego kontekstu przeróżnych, istotnych dla Turczyńskiego formuł, pojęć i maksym, w czym stoi w zgodzie z zasadą zachowania „»spontaniczności« czynno- ści pisarskich”3, skądinąd w Źródłach explicite eksponowanej, ale także dostosowy- waniem tych inkluzji do założeń „dwuznacznej autentyczności”, „niesamodzielności

1 F. Schlegel, Fragmenty, tłum. C. Bartl, Kraków 2009, ss. 114‒115. 2 S. Skwarczyńska, Kariera literacka form rodzajowych bloku silva [w:] eadem, Wokół teatru i literatury. Studia i szkice, Warszawa 1970, s. 185. 3 R. Nycz, Sylwy współczesne, Kraków 1996, s. 15. 241 Przemysław Koniuszy znaczeniowej” oraz „podatności […] na kolejne przesunięcia i transformacje”4. Pro- cedury te powiązane są z rewitalizacją, reinterpretacją, nierzadko zakamuflowaniem proweniencji wykorzystywanych cytatów i wpisaniem ich we własną, rewizjonistycz- ną matrycę, na której fundamencie pisarz buduje quasi-system filozoficzny, wykładnię rzeczywistości oraz intrygującą fabułę. Praktykowana w ten sposób poetyka fragmen- tu i montażu, pozornej koncyliacji różnych punktów widzenia oraz konfrontowanie ze sobą skrajnie odmiennych scen, czyli układów postaci, koncepcji i idei, jest arty- stycznym odpowiednikiem brzytwy Ockhama. Sięgając bowiem po Źródła, dosta- jemy summę myśli i dzieła Turczyńskiego, choć – oczywiście – poprzestanie na tym byłoby nadużyciem, gdyż jego twórczość oferuje o wiele więcej, niż ta książka jest w stanie przekazać. Niemniej wspomniana strategia przywodzi na myśl figurę twórcy, który – po napisaniu przez dziesięciolecia wielu utworów – nie chce mnożyć bytów ponad potrzebę i pragnie zaproponować czytelnikowi ich skrót lub quasi-przewodnik po swoim dorobku. Problem nienazwanego w Źródłach Turczyńskiego jest podejmowany na wiele sposobów, które po zestawieniu pozwalają ukazać niuanse jego prywatnej filozofii li- teratury. Powoływany na użytek tej książki podmiot tekstowy – równie często zrów- nujący się z samym autorem, co wyraźnie akcentujący swoją względem niego odręb- ność – nieustannie udowadnia, że impulsem do każdej jego aktywności jest mierzenie się z wyzwaniem rzuconym mu przez to, co jest niedoszłe w jego nazywaniu i wymyka się próbom styranizowania, oswojenia bez poszanowania odrębności, nie tylko przez swe dystynkcje, ile z powodu właściwego bohaterowi „tkwienia w pętach bezwładu”5, ciągłego „żeglowania […] między Wyspami Bytu i Niebytu” [10]. Nie posiada on na- rzędzi niezbędnych do spotkania się z rzeczą samą w sobie, z jej źródłowym przeja- wem, dlatego musi poprzestawać na „ciągu skojarzeniowym” [144], wyobrażeniu i wid- mie obiektu, który – podlegając licznym zniekształceniom, przepracowaniu przez jego imaginację i zmianom medium reprezentacji swej obecności w świecie na słowo – na zakończenie tych procedur nie jest już nawet epifenomenem, ale formą pustą seman- tycznie, powtarzalną i udaremniającą pierwotnie wpisaną w swą istotę predestynację. Przedmiot staje się znakiem w mentalności „ja”, a tracąc swą autonomiczność, rów- nocześnie zyskuje drugie życie i podlega upłynnieniu, to znaczy jest zupełnie zależny od nastroju i kondycji tego, kto go opisuje. Ponadto w jego ramy znaczeniowe może zostać wpisane cokolwiek, co pozwoli „ja” utwierdzić się w istnieniu, dlatego ów obiekt jest przefiltrowanym „refleksem prawzoru” [8], jednostką, którą podmiot może swo-

4 Ibidem, s. 30. 5 A. Turczyński, Źródła. Fragmenty, uwagi i komentarze, Szczecin-Bezrzecze 2017, s. 129. Kolejne cy- towania z tego tomu lokalizuję bezpośrednio w tekście, oznaczając je numerem stronicy w nawiasie kwadratowym. 242 MASKA 39/2018 bodnie rozporządzać, w żadnej mierze nie krygując się już przed jego początkową nie- dostępnością. Ten pryncypialny sposób egzystencji, zakładający dążenie do uzyskania takiego dostępu do świata, który polegać będzie na transcendencji i uczestniczeniu w jego formowaniu się, podkreśla specyfikę instrumentalnego stosunku wypowiada- jącej się w Źródłach osoby do otaczającej ją przestrzeni. Dominantą w tym widze- niu dookolności jest oczekiwanie od niej, aby niewzruszenie emanowała w kierunku podmiotu swego rodzaju energią, będącą efektem poznawania przez niego obiektów konstytuujących bycie i doświadczania epifanicznych aktów (samo)rozpoznania. Skie- rowanie owej energii pod postacią światła na materię zniekształciłoby ją, dlatego musi być ona rzucana ku protagoniście, ponieważ, gdy nie jest obecna tylko dla niego i nie jest „Światłością […] Niestworzoną, boskim Neumenonem” [21], działa na rzecz ma- skowania istoty rzeczy: „Słoneczna plama powoli wędruje, a wraz z nią przesuwa się rozmaitość niesionych przez nią cieni rozmigotanych, zdeformowanych tak, że nie do rozpoznania ich pierwowzory” [132‒133]. Jego pełne empatii wsłuchiwanie się w to, co z zewnątrz dociera do świadomości, ma doskonalić umiejętność wyczuwania analogii pomiędzy odczuwanym i naocznym a wyimaginowanym i fantazmatycznym, jak rów- nież wykształcić zmysł dekodowania symboli, czego planowanym następstwem jest zrozumienie, czym jest i jakie korzyści przynosi tak zwane opalizowanie znaczeń, to „Bezpośrednie obcowanie z czasoprzestrzenią, schodzenie się z jej najdalszym punk- tem w imaginacyjnym Uniwersum wirującym wraz ze mną w moim umyśle”, które jawi mu się jako „wynik nieskończonej ilości matematycznych równań” [120]. W dzia- łaniach bohatera Źródeł możemy dostrzec zatem zgodność z kluczowym dla pragma- tystów poglądem, wedle którego „wszystkie opisy czynione są ze względu na pewne cele, ale żaden opis nie uchwytuje tego, czym »w swej istocie«, czy »ze swej natury« są opisywane byty”6. Wie on, że „[n]ie istnieje bezczasowa forma semantyczna” i choć „[u]żywając danego słowa, budzi […] do rezonansu całą jego uprzednią historię”7, to swe fragmentaryczne wypowiedzi wyposaża tylko w skrót owej przeszłości, nawet nie próbując zapewnić odbiorcy wglądu w jej węzłowe punkty. Zasadniczym motywem Źródeł są działania podejmowane w celu przezwycięże- nia efemeryczności każdego jednostkowego przeżycia, co znamionowane jest przez wyrażane przez podmiot zadziwienie tym, dlaczego tak wiele zaświadczających o czymś i utrwalających przeszłość przedmiotów jest porzucanych lub niszczonych, gdy to, co wyobrażone – pomimo nieposiadania jakiegokolwiek potwierdzenia – jest wciąż afirmowane. Prowadzi to do wyłonienia się dysonansu pomiędzy krótkotrwa- łością a wiecznością. Ta pierwsza perspektywa u Turczyńskiego powiązana jest ze

6 E. Bińczyk, Obraz, który nas zniewala. Współczesne ujęcia języka wobec esencjalizmu i problemu referencji, Kraków 2007, s. 65. 7 G. Steiner, Po wieży Babel. Problemy języka i przekładu, tłum. O. i W. Kubińscy, Kraków 2000, s. 57. 243 Przemysław Koniuszy szczegółowo opisywaną kwestią rozszczepienia świadomości, które implikuje zanik aktywności podmiotu i czyni jego egzystencję rozpiętą pomiędzy czasem a bezcza- sem. Dlatego egzystuje tylko tu i teraz, godząc się wyłącznie na – powiązane z drugą perspektywą – widzenie siebie w organicznym związku z wytworami swego talentu (wierszami, obrazami, frazami), które być może umożliwią mu trwanie po śmierci. Rezultatem tego procesu myślowego jest pytanie o to, jak pogodzić ze sobą kolejne fazy obcowania ze światem, czyli akty zetknięcia się bohatera z czymś nowym, jego poszukiwania wyobrażeń łagodzących przerażenie, wypatrywania czegoś znaczącego, co mogłoby mu towarzyszyć, czerpania z metaforycznie rozumianych źródeł oraz ra- dzenia sobie z momentami wiary i zwątpienia. Jednym z możliwych rozwiązań jest obranie takiego punktu widzenia, który może zainicjować wiele wędrówek w wymiary nieświadome i spowodować, że w zwyczajnym i niewzbudzającym niepokoju dostrzeże się inscenizacje mitycznych opowieści, mogące być źródłem wielu inspiracji, w zamie- rzeniu budujących wariant „języka spoza horyzontu zdarzeń”, rozumianego jako „je- dyny metafizyczny dowód trwałości Wieży Babel w rozpadającej się nieustannie jawie dnia” [18‒19]. Pogłosem tego jest inkorporowanie w treść Źródeł takich postaci mitolo- gicznych, jak Artemida, Leto, Nike, Reja czy Tetyda, funkcjonujących najczęściej jako alegorie, i korzystanie z toposów obecnych w powiązanych z nimi opowieściach. Fundamentalne doświadczenie bohatera Źródeł stanowi przekonywanie się, że niemożliwa jest restytucja ideałów zawartych w najważniejszych dziełach literatury światowej oraz odnowa powoływanych przez nie sposobów wyrazu. Mimo wszystko aspiruje do nieosiągalnego, widząc w praktykowanych strategiach mierzenia się z nie- doszłym, bo niemożliwym do realizacji postulatem powrotu do klasycyzmu, czynnik ewokujący natchnienie. Jak wyznaje: „tylko świadomość niemożliwego może być kre- atywną mocą sztuki, także sztuki słowa” [22]. Wie, że domniemywanie na podstawie podziwianych przez siebie tekstów, czym odróżnia się oryginalność od grafomanii, jest tylko fałszującą prawdę spekulacją, nierozszyfrowującym mechanizmem, któ- ry nie wykształci w nim tak pożądanego „ostrowidzenia” [13]. Dlatego postanawia zwrócić się w stronę sfer nienazwanych, a mianowicie nadzmysłowości, która objawia mu się wówczas, gdy stoi w ofensywie do swych fantasmagorii. Domeną jego ima- ginarium jest dualizm, tylko na pozór separujący od siebie fizyczność i metafizykę, gdyż jego wizualne przedstawienie („TA STRONA nie jest tak skuteczna jak Tamta Strona, twierdzą umarli” [13]) pokazuje, że ów podział dotyczy tak naprawdę jednej struktury, w której ma miejsce dysocjacja pomiędzy ustanawiającymi ją częściami. Nie jest istotne bowiem ani to, co możliwe do wskazania lub hipotetycznie istniejące, jak sacrum i profanum, ani specyfika kompozycji przestrzeni, gdyż dla bohatera Źródeł zasobem poręcznych, podatnych na mutacje idei i struktur pojemnych semantycznie są treści pozostające w obwodzie obrazu odzwierciedlonego za pomocą słowa. Au-

244 MASKA 39/2018 tentyczność widzi on w tym, co poboczne („zamieszkiwałem przeznaczone mi wąskie egzystencjalne pasemko na omglonym marginesie samego siebie” [150]) i ukazujące się w wąskiej perspektywie („Na nic mi szerokie horyzonty myślowe skoro moim całym doczesnym padołem ledwo domniemywane Zaoknie” [155]). Manifestowanie tego, co komplementarne, spetryfikowane, widzialne i obserwowalne na pierwszy rzut oka jest dla niego tylko projektowaniem, a nie aktem mimetycznym, który – mając na względzie tworzenie dogodnych warunków do redystrybucji treści świado- mościowych podmiotu wypowiadającego się o świecie przedstawionym – powinien także uwzględniać prymarne aspekty przedstawienia, choć – zdaniem bohatera – dla pełności konieczne jest jego uzupełnienie o cień („jako powidok niegdyś przeżyte- go czegoś”) oraz subtelną dialektykę światła i ciemności („cień i światłość, więc to co najważniejsze, oddalają się ode mnie, pozostawiając suchą tkankę wyobrażenia, obnażone myślą korzenie” [15]). Jak widać, nie o przestrzeń tu chodzi, lecz o prota- gonistę, który – negując możliwość praktykowania z powodzeniem symultanicznego oglądu różnych obiektów i artykulacji adekwatnych sądów na ich temat – wykorzy- stuje technikę enumeracji, opartą na umiejętnie sfunkcjonalizowanej pulsacyjności: prezentowaniu tylko w zarysie swych myśli, z zachowaniem asocjacyjności, a nawet dynamiki działania jego świadomości i mgławicowym nominalizmie – nieprecyzyj- nym posługiwaniu się pojęciami kluczowymi dla swej wyobraźni. Turczyński gra z mimesis nie tylko dlatego, że bliski jego bohaterowi „[ś]wiat fenomenalny to także świat ruchu, czasu i przemijania, odzwierciedlająca aktywność mimetyczna jest nie- rozerwalnie złączona z powtórzeniem, zatem z czasem”8, ale również ze względu na ową powtarzalność, współgrającą z głównymi wątkami Źródeł, ponieważ, jak pisze Arne Melberg, „[s]pojrzenie człowieka – bez udziału bogów – staje się dopełnieniem powracająco-przezwyciężającej repetycji”9. Zdaniem podmiotu Źródeł prekursorem jego techniki pisarskiej jest Dion z Sy- rakuz – myśliciel, który w swym pisarstwie nie dokonywał selekcji materiału i spo- rządzał niezliczone notatki dotyczące przeróżnych dziedzin, licząc przy tym na wy- pracowanie totalnego systemu wyjaśniającego naturę wszechświata i samego języka o „ukrytym w nim obrazie wyobrażonej i gotowej już do okazania rzeczywistości” [25]. Powtórzenie jest dla bohatera Turczyńskiego, dokonującego apoteozy intertek- stualizmu, stymulowaniem podmiotowości protagonisty i otwarciem go na „subiek- tywną nieskończoność swego Ja” [29], jako przeciwwagi dla tekstów zapisanych przez innych i ich dopełnienie. W Źródłach nie mamy do czynienia wyłącznie z „Barthe- siańską przestrzenią nieskończonej mnogości anonimowych przytoczeń”10, ale rów-

8 A. Melberg, Teorie mimesis. Repetycja, tłum. J. Balbierz, Kraków 2002, s. 28. 9 Ibidem, s. 47. 10 J. Culler, Presupozycje i intertekstualność, tłum. K. Rosner, „Pamiętnik Literacki” 1980, z. 3, s. 303. 245 Przemysław Koniuszy nież ze strategią kamuflującą owe kryptocytaty i sygnalizowane przez nie filiacje, gdyż pisarz równie intensywnie i expressis verbis anonsuje wypowiedzi innych, doko- nując literalnego wskazania autora, korzystając z cudzysłowu i przytoczeń w językach obcych, aby słowa twórców mu bliskich wybrzmiały w formie nieskażonej żadną in- gerencją. Powołując się na Diona z Syrakuz bohater Źródeł z powodzeniem wciela w życie swe koncepcje. Choć korzysta z tego, co uznaje za swój wzorzec, dołącza do tego idiomatyczne komponenty. Po pierwsze, wiarę w to, że jego aktywność pisarza- -zbieracza powinna być zorientowana na metamorficznym charakterze rzeczywisto- ści, jej ciągłej zmienności, z czego wynika konieczność swego rodzaju rozsupływania splotów materii – ukazywania, na czym polega tworzenie się skupisk przedmiotów poznania i ich równie częsty rozpad. Po drugie, zwrócenie uwagi na fakt, że każda istota posiada w sobie pierwiastek Absolutu. Po trzecie zaś, docenienie literackiego potencjału metody frotażu – odbijania na papierze konturów i faktury przedmiotów za pomocą, w tym wypadku, spoglądania na niego i śnienia o nim, które jest „odrysem czegoś nieuświadomionego, co przywarło i okrzepło jako nierozpoznane wrażenie gdzieś w którejś z synaps” [25]. Mająca przy tym miejsce translacja, przełożenie ko- munikatu z jednego kodu na drugi, nie może obyć się bez zniekształceń i niedokład- ności, dlatego w Źródłach wiele jest tautologii, konstrukcji w rodzaju „koniecznej ko- nieczności” [27], które umotywowane są wewnętrznym przymusem utwierdzenia się w przekonaniu, że treść została przekazana w taki sposób, jak zamierzono. Pozwala to sformułować tezę, że zebrane w tej książce fragmenty dotyczą konfrontowania się z indyferentną wobec „ja” i heterogeniczną pod względem budowy mieszaniną, która stwarza dyspozycję bohatera do poszukiwania spełnienia w walce o sens, prowadze- nia rozważań nad stale nawracającymi w jego świadomości aporiami i zredukowania obaw dotyczących możności widzenia tego, co przed nim obecne na przekór liter, „masek zakrywających rzeczywistość” [31] i wykroczenia poza znaczenia przesłaniają- ce esencję, eidos obiektów. Bohater Źródeł nie ceni posiadanej wiedzy, ponieważ bardziej niż to, co zastane, pociągają go luki w posiadanym zbiorze sądów, w które może wtłoczyć treści nowe i stanowiące wytwór jego umysłu. Skoro według niego „nie istnieje jakaś jedna sca- lająca wszystko prawda”, to „wystarcza mu wiedza o fenomenach cząstkowych, któ- re utkane tworzą patchworkowaty pozór prawdy całościowej” [30] i jest wychylony w przyszłość – pragnie antycypować, tworzyć, kultywować wariantywność, fluktu- acyjność prawd i ingerować w to, co minione, normatywne i niepodważalne. Idąc za wskazaniami Martina Heideggera, uznającego za przyczynek do „najwyższego myślowego zamilknięcia” „Powiadanie o prawdzie”, która jest „Pomiędzy istoczenia Bycia i bytości bytu”, niejako z powodu funkcjonowania owego „Pomiędzy” jako cze-

246 MASKA 39/2018 goś, co „opiera bytość bytu na Byciu”11, to właśnie prawda warunkuje niestabilność ontologiczną bohatera. Bez względu na to uznaje on za przydatne w swoich działa- niach uskutecznianie skoordynowania pisania i poznawania w jeden ruch skierowany w stronę reprodukowania wszystkiego, co może stanowić niewyczerpywalny i płodny przyczynek do kontemplacji świata i sztuki, w czym wspomaga go poczucie bycia formą przetrwalnikową dla wielu tendencji dziś już ignorowanych i wypieranych, choć nadal cennych. Jest to próba powrotu do momentu, w którym powstawało to, co dla niego ważne, aby odcisnąć na tym piętno siebie jako artysty. Przeszłość staje się dla niego czymś interesującym wówczas, gdy w teraźniejszości zostanie przez nie- go opisana i wtedy, dzięki zapośredniczeniu, nie tyle trwa nadal, ile – wraz z nim – ciągle się rozwija, potwierdzając przy tym jego tezę o „mimetycznym charakterze wszystkiego, całego bytu odbijającego się w swoim własnym Się i siebie parodiującego śród nieskończonej ilości kątowych lustrzanych odbić” [33]. Zasadność swojego inter- wencjonizmu bohater Źródeł tłumaczy milczącą, nieprzystępną formą świata, pełną czynników potęgujących jego dystrakcję i swą niezgodą na wyrzeczenie się siebie, wyłączenie poza obręb tego, co już powstałe. Wskazuje przy tym na korzyści wyni- kające z autoeskspresji na rzecz zastępczych, choć o wiele istotniejszych, przejawów immanencji: „wyzwolić się ze słów zasłaniających realną formę rzeczy, okaleczających ją, […] aby móc bez ograniczeń kontemplować czystą formę rzeczy”, która jest dla niego „ulotnym momentem trwałego bezczasu” oraz „formą niebytującą rzeczy” [36]. Niedoścignionym wzorem w tej materii jest dla niego suprematyzm Kazimierza Ma- lewicza, który w Źródłach odzwierciedlany jest za pomocą pozornego upraszczania konstrukcji tekstu, porzucenia linearnej narracyjności, oddawania elementarnego składnika w taki sposób, aby wywołać w odbiorcy bezprzedmiotowy zachwyt oraz wykształcić w nim skłonność do wiązania transcendencji z autoanalizą, a więc inter- pretowania zebranych w tej książce fragmentów jako studiów nad relacjami pomię- dzy „ja”, jego wnętrzem i zewnętrzem. Dzięki temu w Źródłach ma miejsce desym- bolizacja – swego rodzaju rozwijanie przez bohatera znaczeń z napotykanych na swej drodze polisemicznych obiektów, by dla przykładu wymienić wierzbę, która jest dla niego „Nocą – w niej ukryte rzeczy, sprawy i czyny oczom i sercu nieznane” [38]. Bohater Źródeł – propagując antytetyczność materii do ducha – poszukuje ka- talizatora upragnionej emancypacji z samego siebie i rzeczywistości, znamionowa- nej przez bycie w rozdarciu między wnętrzem („wewnętrzne milczenie, wewnętrzne światło”[43]), odkrywaniem tego, co rudymentarne dla świata („włóczni kwarków”, „liczby kwantowej” [11]), a spoglądaniem przez okno w przestrzeń, w której wędruje jako „nieczysty sumieniem pątnik utraconych godzin” [43], wypatrując okazji udania się w bezkres („w podróż pozakresną zawsze przygotowany” [15]). Wywołane jest to

11 M. Heidegger, Przyczynki do filozofii. (Z wydarzania), tłum. B. Baran, J. Mizera, Kraków 1996, s. 20. 247 Przemysław Koniuszy jego awersją do gatunku ludzkiego, do którego przynależność – jego zdaniem – po- ciąga za sobą podzielanie niechlubnych wad, włącznie z darzeniem mniej lub bardziej jawną pogardą każdego bliźniego. Bycie w ramach wyznaczanych mu przez świat na- znaczone jest asymetrią pomiędzy akceptacją fatalizmu – czy tendencji optujących za tezą: „kres jest właśnie początkiem” [42] – a chęcią dokonania zmian w losach rzeczy- wistości. Podobnie istotna jest obcość. Bohater uważa się za nieśmiertelnego, nie jest przypisany do żadnej epoki, wierzy także w oddalające go od realności sny, w których spotyka duchy. Na dodatek nie czuje się zarządcą wszystkiego, co znaczące, sugero- wana mu prostota trwania w tej przestrzeni stoi w sprzeczności z tym, co widzi i co budzi jego nieufność. Patronuje mu w tym William Blake, autor Pieśni niewinności i Pieśni doświadczenia („ze stanu niewinności do stanu doświadczenia wiedzie dróg i ścieżyn wiele” [42]), którego słowa wprost przywoływane są pod postacią słynnych wersów z wiersza Tygrys: „What immortal hand or eye, / Could frame the fearful sym- metry?” [38]. Choć w przekładzie na język polski brzmi on tak: „Twą przeraźliwą piękność jakież / Stworzyły ręce, jakież oczy?”12, to Turczyńskiemu, który perma- nentnie w swym dziele polemizuje z antropologią romantyków, zadaje sobie pytanie Unde malum? i zastanawia się nad teodyceą, chodzi wprost o tę przerażającą symetrię uosabianą przez tygrysa – wcielenie zła i piękna zarazem. Jego niedokładnym odpo- wiednikiem w Źródłach jest człowiek – korona stworzenia, równie zachwycająca, co budząca grozę chociażby przez swe instynkty. To on – przez swą nikczemność – nie może dostąpić Sensu i musi oddawać się „rytuałom nieobecności”, „fizjologii prostego myślenia” [72]. Symptomatyczne są w tym zakresie autoafirmacyjne gesty protago- nisty, zawsze podszyte przekonaniem o byciu kimś złym, jak raz puentuje: „moje Ja: jaźń w wyschłej skórze, w zwoju pergaminu zapisanego znakami sekretnego pisma, którego sam nie odczytuję; minione i teraźniejsze wiążą się we mnie w hieroglif mar- twego języka kością w gardle tkwiący spadkobiercom moich gniewów, łez i rozczaro- wań” [41], co chwilę później potwierdza słowami: „moje Ja to jednoczesność skończo- ności i nieskończoności, Wschodu i Zachodu, lewej i prawej strony oraz ich negacji w lustrzanym odbiciu” [41]. Słowem, u Turczyńskiego, „»Ja« ciągle się rozszerza lub zwęża, przyjmuje i odrzuca”, w czym akompaniuje mu „zmaganie się idei i własnych nawyków, tego, co przyswojone, i tego, ku czemu myśl zmierza i czego pragnie”13. Zwieńczeniem tych paradoksów jest autocharakterystyka bohatera Źródeł. Myśli, że jest postacią centralną we wszechświecie, w którym wszystko powinno płynąć, gdy on, nieporuszony, zostanie wyposażony w aparaturę służącą do odróżniania impre- sji od dominant i dokonywania przewrotnych poszukiwań duchowych, polegających

12 W. Blake, Tygrys, tłum. Z. Kubiak, [w:] Twarde dno snu. Tradycja romantyczna w poezji języka angiel- skiego, oprac. Z. Kubiak, Warszawa 2002, s. 119. 13 B. Skarga, Kłopoty intelektu. Między Comte’em a Bergsonem, Warszawa 2017, s. 393. 248 MASKA 39/2018 na łączeniu odwoływania się do boskiej dobroci, kwestionowania wszechmocy Boga, podkreślania „niedoskonałości […] bezmiaru wieczności” [46] i poprzestawania z emisariuszami zła – demonami. Marząc o atemporalności oraz będąc niepokornym i niecierpliwym, nie chce mierzyć się z kategoriami przekraczającymi jego zdolności poznawcze, na czele z miłością, wiarą i zasadami ontologii. Przyczynę trudności reali- zacji zadań, przed jakimi stoi, widzi w cezurze pomiędzy czasami antycznymi, w któ- rych bogowie żyli wśród ludzi, a teraźniejszością, odznaczającą się erozją pierwotnego statusu i kondycji Absolutu, sytuowanego poza tym, co materialne. Ucieleśnienie bo- hatera w środowisku wymagającym od niego niemożliwego, wplątuje go w impas eg- zystencji hybrydycznej – rozpiętej pomiędzy życiem zdominowanym przez oniryczne wizje, tożsame w jego świadomości z jawą, a usiłowaniem sprostania wyzwaniu, „by nadal żyć wobec jawy dnia” w taki sposób, żeby unikać włączenia w sprawy prze- rastające go poprzez „stawanie się niewidzialnym dla przezierczego Oka błękitu” [52]. Nie może przeprowadzić wiarygodnej „analizy refleksyjnej”, choć czuje, jak go „przekracza […] obecność ponadjednostkowa, uniwersalna, która zrazu lokowana jest w obszarze świata zmysłowego, »zewnętrznego«”, ponieważ jego „hierarchia po- znawcza”14 ma wiele pustych miejsc – dziedzin budzących lęk i wrażenie osaczenia. Inną przyczyną dezintegracji jego osobowości i rozszczepienia wizerunku jest żywe zaangażowanie w problematykę teodycei i eschatologii, w obliczu których w jego gło- sie możemy rozpoznać chęć ukorzenia się przed siłami natury, sprzeniewierzenia się temu, co nienazywalne i niepojęte, a więc – innymi słowy – widmowe, wymykające się konceptualizacji. Jest rozdarty pomiędzy empiryzmem a racjonalizmem. Twierdzi, że człowiek nie jest miarą wszechrzeczy, gdyż – jako tragiczne skupisko popędów – zo- staje zderzony z antagonistycznym wobec siebie światem, doskonałym kompleksem idei o harmonijności notabene nieziszczalnej dla bohatera. Uznaje więc, że nie może poradzić sobie nawet z samym sobą, i popada w bojaźń przed własnym intelektem, niezdolnym skądinąd do „rzucenia wyzwania właśnie założonej a priori niemożliwo- ści poznania tego, co świat ukrywa pod zewnętrznością swej realności” [28‒29]. Pomimo uprawiania utrzymanej w misteryjno-mistycznym duchu sztuki sło- wa, odwoływania się do orfizmu i hymnów przypisywanych Orfeuszowi, nie może sprostać imperatywowi stworzenia jednoznacznej definicji każdego bytu i zjawiska, dlatego jest zmuszony poprzestać na ezoterycznych mikronarracjach, na co wskazu- je – w dwóch pierwszych partiach Źródeł – rozpoczynanie kolejnych fragmentów od słów zapisanych majuskułą. Nie pomaga mu w tym ani niemożność spotkania się z drugim człowiekiem, w którego źrenicy skrywają się odpowiedzi na nękające go tajemnice, ani widzenie każdego zdarzenia jako emanacji przeszłości, ani religia,

14 J. Migasiński, W stronę metafizyki. Nowe tendencje metafizyczne w filozofii francuskiej połowy XX wieku, Wrocław 1997, s. 74. 249 Przemysław Koniuszy włączająca w jego myślenie przekonanie o tym, że nieustannie toczy się walka sił zła i dobra o jego niewinną duszę. Słowem, jest niewiele znaczącą drobiną wobec „wiecznie wirującego kamienia Czasu obijającego się w nieruchomej caliźnie Bez- czasu, a wszystko ciszą nieskończonych przestrzeni, stawaniem się i niknieniem światła w jądrze ciemności” [17]. Można także postawić hipotezę, że za jego stan odpowie- dzialna jest prawidłowość dostrzeżona przez Gianniego Vattima, według którego „dzieło sztuki […] wykazuje cechy analogiczne do Heideggerowskiego bycia: istoczy się jako to, co jednocześnie się wymyka”15, co w Źródłach ma potwierdzenie chociażby z tego względu, iż protagonista za „centralną strukturę bycia-w-świecie” uznaje „koło rozumienia i wykładni”, pisania i poznawania, a „bycie-w-świecie” jest dla niego, jak u autora Bycia i czasu, „byciem już zawsze obeznanym z całością znaczeń, z referen- cyjnym kontekstem”16. Najbliższe otoczenie bohatera-pisarza przypomina „Mansjon” wówczas, gdy „błą- ka się on w labiryncie, poszukując wyjścia i tożsamości” [66], co imituje i oddaje nie- zmienność formy, w której ma miejsce – realizowane w coraz to innych modi jego bytności – tropienie przez niego sygnałów nieskończoności, ćwiczenie się w (roz)po- znawaniu manifestacji jakości ponadrozumowych oraz radzenie sobie z asymptotycz- nością, przybliżaniem się i oddalaniem zasadniczego celu jego egzystencji, czyli prze- zwyciężenia nieprzekazywalności prawdy o świecie, nieprzejrzystości tego, co chciałby zdemontować na czynniki pierwsze oraz nieprzystawalności wielu zamienników jego prawdziwej obecności do świata przedstawionego. Wiedząc, że jako indywiduum jest skazany na porażkę, uznaje miasto En i labirynt za „synonim i antonim zarazem”, w którym on – jako obserwator – nie mogąc „zdefiniować samego siebie”, ukrywa się poprzez „opisywanie zmyślonych myśli i czynów obcych sobie, nieznanych ludzi, w fałszywym mniemaniu, iż odtwarza swoje prawdziwe relacje ze światem” [70]. In- nymi słowy, protagonista-pisarz nie chce ani znać prawdy na swój temat, ani wdać się w jakąś interakcję z autonomiczną osobowością, dlatego ukrywa się za innymi, zwanymi tutaj „książkowymi bohaterami”, „pseudonimami obserwatora, autorskimi maskami” [71]. W tym świetle możemy pomyśleć o Źródłach jako palimpseście nie tylko dlatego, że jest to tekst nadpisany nad innymi tekstami, ale także dlatego, że każda pojawiająca się w tej książce postać jest mniej lub bardziej heteronimem głów- nego bohatera, pełniącego także niekiedy rolę quasi-narratora. Zachodzące na siebie historie dotyczące różnych osób są tak naprawdę jego doświadczeniami. Inne imiona i charakterystyki są tylko dla niego maską, dlatego stróża cmentarnego, zmarłą siostrę przyrodnią, do której pisze listy, czy potrąconą przez autobus Sonię możemy widzieć jako jego alter ego, permutacje i kombinacje jego losu, na co wskazują liczne sygnały

15 G. Vattimo, Koniec nowoczesności, tłum. M. Surma-Gawłowska, Kraków 2006, s. 48. 16 Ibidem, s, 106. 250 MASKA 39/2018 w tekście dotyczące tego, że protagonista nie żyje, przypadkowo znaleziony list z apo- strofą do zmarłego, czy zespolenie w całych Źródłach „Erosa, Hypnosa i Tanatosa”, postrzeganie ich jako „na wieki tożsamych” [48] i uosabiających siły fundamentalne dla bohatera, który łączy w sobie skrajne uczucia, tanatyczno-manicheistyczne w swej wymowie doświadczenia i oniryczno-miłosną zmysłowość. Turczyński – zgadzając się z tezą, że „[p]rawdziwym zadaniem nowoczesnego ar- tysty jest […] poddanie […] transformacjom własnej duszy i wrażliwości, wskrze- szenie wybuchowych sił we własnym dziele”17 – praktykuje metodę, która akcentuje sposób, w jaki w Źródłach buduje swój idiolekt, sukcesywnie „komplikując” swe dzie- ło, aby „na każdym kolejnym poziomie rozwiązania układały się w analogiczny system relacji”18, a więc utożsamiając ze sobą lub antagonizując kolejne elementy słownika bohatera, aby całość stwarzała wrażenie spójności. Dającym do myślenia przykładem tych zintegrowanych strategii jest „kapitan Nemo” [110], który chce u niego przeno- cować. Co ciekawe, imię Nemo (oznaczające Nikt) to „łaciński heteronim Odyseusza” [111], który takim imieniem przedstawia się oślepionemu przez siebie cyklopowi Po- lifemowi, co enigmatycznie współbrzmi z pojawiającym się z wysoką frekwencją mo- tywem „wyłupionego oka Wszechświata” [38]. W innym miejscu zaś bohater nazywa się „hech bir”, czyli „Nikt” [152], co – w świetle tych ustaleń – nie stoi na przeszkodzie w jego byciu w innym miejscu „Wiktorem” [126]. Najważniejszym, formatywnym tekstem (i zarazem lejtmotywem Źródeł) jest dla niego epos Homera, dlatego kreuje się na następcę Odyseusza, widząc w sobie tułającego się wędrowca, który „penetruje własne sny, wsłuchuje się w ich tajemne echa rozbrzmiewające z podświadomości” [69], łącząc tę swoją aktywność z próbą artykulacji prawdy na temat swojego labi- ryntu wówczas, gdy w jego ramach jest aż tak „niewielka przydatność jakichkolwiek działań, daremność ruchu, oczywistość błędu tkwiąca już w samym zamiarze” [69]. Za ową budowlę – zarówno przez niego zastaną, jak i współkonstytuuowaną – można poczytać także jego duszę lub przynajmniej świadomość. Jako Odyseusz in spe czyni swe bycie tożsamym z jego historią, dotyczącą „interpretacyjnej kondycji jednostki”, którą „konieczność interpretacji, czyli tłumaczenia znaków objawiającego się świata”, doprowadza do tego, co „niepojęte i nieoswajalne”19. Labirynt w Źródłach zachowuje większość znaczeń symbolicznych. Służy „oszuka- niu złych duchów”, „odwzorowuje labirynt niebieski”, czyli „ruch ciał niebieskich” oraz oddaje „zatratę ducha w stworzeniu, […] konieczność szukania »centrum«”, a więc także „nieświadomość, błąd i oddalenie od źródła życia”20. Labirynt jest symbolem

17 M. Berman, „Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”. Rzecz o doświadczeniu nowoczesności, tłum. M. Szuster, Kraków 2006, s. 190. 18 U. Eco, Nieobecna struktura, tłum. A. Weinsberg, P. Bravo, Warszawa 1996, s. 85. 19 J. Momro, Literatura świadomości. Samuel Beckett – Podmiot – Negatywność, Kraków 2010, ss. 234-235. 20 J. E. Cirlot, Słownik symboli, tłum. I. Kania, Kraków 2000, ss. 219-220. 251 Przemysław Koniuszy zarówno powracania do Źródeł i centrum, czyli do samego siebie, swego prawdziwego, skrywanego za licznymi maskami oblicza („Labirynt to lustro, w którym – jeśli zdoby- wam się na odwagę – oglądam siebie całkiem nago, ogołoconego nawet z siebie” [71]), jak i sensu zamieszkiwanej przestrzeni (owa struktura bowiem „symbolizuje wszystko co w En pomieszane i poplątane”) oraz początków świata w ogóle, gdyż bohater – za Boecjuszem z Dacji i T. S. Eliotem twierdzącym: „In my beginning is my end” [98] – odnotowuje, iż labirynt i świat powinien kończyć się tam, gdzie się zaczyna. Dlate- go, zwracając się do swojej wewnętrzności odzwierciedlonej w literaturze („Wnikam w siebie pomykającego między wierszami rękopisu lub wypatruję jako element skom- plikowanego wiciowo-zwierzęcego inicjału na stronicy celtyckiego ewangeliarza” [67]), chce – w ramach podzielanej przez siebie gnozy – zarówno zbadać podstawę istnienia, swego rodzaju źródło, z którego wypłynęła élan vital („próbuję opisać tę cienistość naszego bytu, ale wszelkie próby są nietrafne” [64]), jak i ustalić topografię wszech- świata, jego być może finalną formę, przeistaczającą się na jego oczach w swe stadium początkowe, źródłową formę materii. Stąd z jednej strony rysuje na ścianie „Wiel- ką Mapę Uniwersum” [114], „obraz stworzenia” [135] o „kosmograficznych kształtach” [133], w który chce włączyć „kilka wcześniejszych etiud” [131], podkreślając tym samym łączność całego swojego opus magnum z realizowanym zadaniem. Z drugiej zaś strony, korzystając z „pamięci-niepamięci” [92], tworzy portrety postaci, które w swym życiu napotkał na swej drodze i które go ukształtowały. Rysuje także swoje miasteczko, które dzięki drobiazgowemu przedstawieniu staje się „siatką zdarzeń odległej historii życia i czynów króla Itaki” [98], czyniąc tak klamrę pomiędzy swoją współczesnością a po- czątkiem współtworzonej przez siebie kultury, na dobre zainicjowanej przez homeryc- kie eposy. Innym przykładem tych strategii jest kolejna figura kluczowa w Źródłach, owe „Okno Czasu, przed którym każdy staje u swego początku, by mieć udziały w ży- ciu świata, najpierw wypełnia bezkresna, zdająca się Nieskończonością, panoramiczna szyba” [79]. Najpierw bohater odbija się w niej, dzięki czemu widzi „nierzeczywistą, wyzutą z kolorów czasoprzestrzeń nocy” [94], pełną „obrazów kłamliwych, zafałszo- wanych” [95], aby – uprzednio posądzając swoje odbicie o bycie jego sobowtórem oraz uznając siebie za istotę bezcielesną, przezroczystą – w ostateczności doświadczyć jej rozpadu („Na panoramicznej szybie pojawiła się rysa” [136]), rzutującego na jego in- tencjonalne pragnienie trwania: „panoramiczna pęknięta szyba, […] uwłacza mi cze- muś, wzbudza samobójcze myśli” [138]. Dla doprecyzowania warto dodać, że jeden z jego rysunków „Przedstawia Okno Czasu, za którym widać podściółkę wszystkich spraw jakie się wydarzyły i miały wydarzyć” [130]. Źródłami rządzi ambiwalencja, a paradoks jest wehikułem myślenia bohatera. Choć protagonista mówi, że jest „ułomną, omalże bezosobową osobowością Ja”, to właśnie ta wada predysponuje go do swobodnego samostanowienia i docenienia ukry-

252 MASKA 39/2018 tej w tym „samej możliwości, owego aktu ukrytego w potencjalności” [81], spełniającej się w poszukiwaniu źródeł samego siebie i swojego myślenia poprzez pisanie, które ponadto pozwala utrzymać w ryzach rozpadającą się realność. Raz więc wyznaje: „nie byłem całością – ot, byt w strzępkach i w zawieszeniu” [98], by za chwilę, wręcz prze- ciwnie, stwierdzić: „jestem w pełni formą i treścią” [99], nie licząc się z niezgodnością tej konstatacji z faktem, że poznaje kogoś innego, kto paradoksalnie także jest nim, imituje go i jest jego heteronimem. Postrzega siebie jako kontynuatora historii Achil- lesa, gdyż – jako „pacan z nadirtyskiej śnieżnej zaspy wyrwany z niej za nogę w kostce” [139] – również posiada swój słaby punkt: całe ciało, włącznie z umysłem („Od pewne- go czasu widzę, że mój cień nie odbija mojej sylwetki – opuściłem siebie, zniknąłem” [115]). Czas unieważnia rację jego bycia, negatywnie wpływając na jego zewnętrzną powłokę, dlatego – wierząc w reinkarnację – wciela się w kolejne istoty, choć i to nie pomaga mu w stworzeniu narracji o tym, co nieopisywalne i dla człowieka zawsze niedoszłe: „Opisać nieopisywalne, na przykład pozahoryzoncie, coś, co jest, lecz tylko hipo- tetycznie; coś, do czego nie dociera teraźniejszość, do czego chwila nietrwała nie ma dostępu”, a więc nie „pozory istnień, dymne figuracje” [91], czyli sens wszechświata. Tą samą regułą rządzi się także jego tworzenie. Wykorzystywane przez niego „słowa gubią i odnajdują znaczenia”, ponieważ słowo nie może ostatecznie spotykać się z przedmiotem, a „in- dywidualna jednoznaczność rzeczy wobec niekonkretności słowa bywają w opozycji” [90]. Innym zaś razem zapisywane przez niego „słowa zagarniają obrazy”, układające się w litery ustanawiające udatną, palimpsestową kompozycję – „złudzenie wielokrot- nych światów, […] oddziałującej na siebie ponadczasowości” [100]. Warto także dodać, co potwierdzają opisane tutaj zjawiska, że Źródła Turczyńskiego wchodzą w dialog z metodą pisarską Marcela Prousta, nie tylko posługując się jego słynną formułą „»wi- dzieć jasno w zachwyceniu«” [36]21, dotyczącą tutaj formy rzeczy czy wiążąc kluczowe miejsca w tekście z oscylacją pomiędzy „rozjaśnianiem […] elementów »czasu utraco- nego«” [119] a czasem odzyskanym, ile skazując bohatera na realizowanie wyniszczają- cych go dezyderatów, na wzór Proustowskich protagonistów, „Jak ćmy spalających się w świecy, łudząc się, że zdobędą słońce”22, wyposażając go we wrażenia skomplikowa- ne, „zmontowane z doznań, wspomnień i porównań”23 oraz czyniąc swą idée fixe po- krewną Proustowskiej, dzięki dążeniu do „uzyskania efektu jednolitości” i „wywołanie w czytelniku wrażenia, że dzieło obejmuje zupełność rzeczywistości”24, gdy w istocie jest skupiskiem mikroolśnień i skrycie korespondujących ze sobą fragmentów.

21 Por. M. Proust, W stronę Swanna, tłum. T. Żeleński (Boy), Warszawa 2013, s. 189. 22 J. Błoński, Widzieć jasno w zachwyceniu. Szkic literacki o twórczości Prousta, Warszawa 1965, s. 63. 23 Ibidem, s. 116. 24 Ibidem, s. 46. 253 Przemysław Koniuszy

Niebyła w Źródłach jest autoidentyfikacja bohatera oraz jego zakotwiczenie się w czasoprzestrzeni. Choć mówi o sobie jako uważnym „podmiocie obserwującym” [54], dokonującym „rejestracji wrażeń” i „osobliwych stanów fenomenalnych”, to porusza się po nadrealistycznie niedookreślonym mieście En oraz czuje się obcy wewnętrznie i ze- wnętrznie – ma poczucie „nieprzystawalności do samego siebie” [55], w swej osobowo- ści wyczuwa rozdział na „ja” i jego cień, a w samookreśleniu przeszkadza mu także to, że do En przybył z nieznanych stron i wypiera wiedzę o swej przeszłości. Tego rodzaju osobowościowe dychotomie mają wpływ na rozpad planu opowiadania i tworzone- go obrazu świata na jawę, poznawaną przy współudziale rozumu i imaginacji oraz jej zdekonstruowane przetworzenie po nadejściu zmroku: „Formy za dnia niewzruszone rozluzowują się, zmieniają spoistość, dając wrażenie czegoś niezorganizowanego, a na- wet chaotycznego” [56]. Rzecz w tym, że ów dualizm jest wyłącznie zadeklarowany – w praktyce obie sfery interferują ze sobą, układając swe przejawy w niemożliwe do dekompozycji konfiguracje. Nieskoordynowanie opisywanych tutaj zjawisk ma swoją przyczynę w roli, jaką bohater Źródeł sobie obiera. Jest zbieraczem rzeczy, troszczącym się nie o fizyczną obecność, a o ich przetrwanie w formie słów, z których buduje swoje wykładnie teraźniejszości, „sięgające w głąb prawieku” [58], czyli przeszłości opisywa- nych przedmiotów, które dzięki pozbawieniu namacalnej, materialnej osłony i skon- trastowaniu z innymi, ujawniają swe utajone, przestrzenne i kontrfaktyczne zależno- ści z szeregiem innych obiektów. Aranżowany jest tak horyzont dla jego przeżywania opatrzony mianem „Tutaj” i „składający się z ilości zachodzących na siebie elementów i cząstek absorbujących się lub tworzących łańcuch albo kiedy indziej splot czy też przeistaczających się w fantastyczne zbiory fraktalne” [59]. Ów surogat, ekwiwalent sfer niepojętych i nienazywalnych nie jest dla bohatera do przyjęcia, ponieważ powstaje dzięki kreacyjnej mocy słów i demiurgiczności poznającego go podmiotu – jest więc nieautentyczny i wtórny. Mimo to musi go afirmować, gdyż jest on punktem wyjścia do tego, co dla niego pożądane, czego osiąganie – będące głównym tematem Źró- deł – dokonuje się najpierw poprzez zbudowanie metaforycznego labiryntu ze słów, a następnie poprzez jego przemierzanie („sam akt pisania – stawiania liter jak kro- ków – utożsamia się z ruchem” [61]). Docelowo, choć jest to plan niedoszły i nie do zre- alizowania, labirynt (i Źródła zarazem) miałby przypominać Mallarméańską „Księgę wszystkiego” – „kompendium wszystkich chwil biegnących z nieskończoności w nie- skończoność i wszelkich zawartych w nich obrazów stworzonego świata związanego od prawieku więzami krwi i wspólnotą jednego ducha” [65].

254 MASKA 39/2018

Bibliografia

Berman M., „Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”. Rzecz o doświadczeniu no- woczesności, tłum. M. Szuster, Kraków 2006. Bińczyk E., Obraz, który nas zniewala. Współczesne ujęcia języka wobec esencjalizmu i problemu referencji, Kraków 2007. Błoński J., Widzieć jasno w zachwyceniu. Szkic literacki o twórczości Prousta, Warszawa 1965. Cirlot J. E., Słownik symboli, tłum. I. Kania, Kraków 2000. Culler J., Presupozycje i intertekstualność, tłum. K. Rosner, „Pamiętnik Literacki” 1980, z. 3. Eco U., Nieobecna struktura, tłum. A. Weinsberg, P. Bravo, Warszawa 1996. Heidegger M., Przyczynki do filozofii. (Z wydarzania), tłum. B. Baran, J. Mizera, Kra- ków 1996. Melberg A., Teorie mimesis. Repetycja, tłum. J. Balbierz, Kraków 2002. Migasiński J., W stronę metafizyki. Nowe tendencje metafizyczne w filozofii francuskiej połowy XX wieku, Wrocław 1997. Momro J., Literatura świadomości. Samuel Beckett – Podmiot – Negatywność, Kraków 2010. Nycz R., Sylwy współczesne, Kraków 1996. Proust M., W stronę Swanna, tłum. T. Żeleński (Boy), Warszawa 2013. Schlegel F., Fragmenty, tłum. C. Bartl, Kraków 2009. Skarga B., Kłopoty intelektu. Między Comte’em a Bergsonem, Warszawa 2017. Skwarczyńska S., Kariera literacka form rodzajowych bloku silva [w:] eadem, Wokół te- atru i literatury. Studia i szkice, Warszawa 1970. Steiner G., Po wieży Babel. Problemy języka i przekładu, tłum. O. i W. Kubińscy, Kra- ków 2000. Turczyński A., Źródła. Fragmenty, uwagi i komentarze, Szczecin-Bezrzecze 2017. Twarde dno snu. Tradycja romantyczna w poezji języka angielskiego, oprac. Z. Kubiak, Warszawa 2002. Vattimo G., Koniec nowoczesności, tłum. M. Surma-Gawłowska, Kraków 2006.

Streszczenie

Artykuł stanowi próbę zbadania przykładu nowoczesnego pisarstwa sylwicznego: Źródeł Andrzeja Turczyńskiego. Analizie poddane zostały najważniejsze motywy utworu (labirynt, miasteczko En, Okno Czasu), możliwe przyczyny, dla których au- tor tak wiele czerpie z mitologii, a także następstwa postrzegania arcydzieł literatury światowej przez pisarza jako źródeł nowoczesnych wyobraźni i światopoglądu. Głów- ną tezą artykułu jest uznanie, że pojawiające się w tekście persony są tak naprawdę heteronimami i ekwiwalentami głównego bohatera.

255 Przemysław Koniuszy

Summary

Unrealized – Unnamed – Sources. About Fragments of Andrzej Turczyński

The article is an attempt to examine the example of modern silva rerum writing – Źró- dła of Andrzej Turczyński. The most important motifs of the work have been analy- zed (maze, town of En, Window of Time), as well as possible reasons why the author draws so much from mythology and the consequences of perceiving masterpieces of world literature by the writer as sources of modern imaginations and worldviews. The main thesis of the article is the recognition that the persona appearing in the text of Turczyński is actually heteronyms and equivalents of the main character.

Magazyn antropologiczno-społeczno-kulturowy „Maska” (numer ISSN: 1898-5947) to czasopismo naukowe powstałe przy Katedrze Porównawczych Studiów Cywiliza- cji UJ, które zrzesza studentów oraz doktorantów szeroko rozumianych nauk kultu- rowych i społecznych, m.in. antropologii, socjologii, filozofii i orientalistyki. „Maska” ukazuje się co 3 miesiące w formie papierowej oraz na bieżąco w formie elektronicznej. Artykuły przyjmowane do czasopisma muszą być powiązane z tema- tem numeru (podanym każdorazowo z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem) i opatrzone recenzją pracownika naukowego ze stopniem co najmniej doktora. Artykuły na stronę internetową przyjmowane są na bieżąco, nie muszą być opatrzone recenzją naukową, a ich tematyka dotyczyć powinna badań kulturowych i społecznych. O zamieszczeniu artykułów w czasopiśmie bądź na stronie zawsze decyduje Redakcja „Maski”. Od roku 2013 „Maska” znajduje się w wykazie czasopism punktowanych Mini- sterstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (Lista B). Za publikację w „Masce” można obecnie otrzymać 7 punktów. Wszystkie teksty i materiały ilustracyjne (jeśli nie podano inaczej) udostępniane są w trybie otwartym z zachowaniem praw autorskich w użyciu niekomercyjnym.

Zachęcamy do nadsyłania artykułów do kolejnych numerów „Maski”. Szczegóły dotyczące naboru znajdują się na stronie internetowej.

strona internetowa: www.maska.psc.uj.edu.pl e-mail: [email protected]

Wydawca: Publikacja finansowana przez: