ARTYKUŁY

STUDIA POLONIJNE T. 36. Lublin 2015

DOI: http://dx.doi.org/10.18290/sp.2015.1

BARBARA OBTUŁOWICZ

Z PUŁAW I WARSZAWY DO PARY ŻA – EMIGRACYJNA MŁODO ŚĆ WITOLDA ADAMA CZARTORYSKIEGO (1831-1844)

XIX stulecie było dla Polaków czasem kl ęsk, upokorze ń i cierpienia. W wy- niku XVIII-wiecznych rozbiorów zostali pozbawieni Ojczyzny, a imi ę „Polska” wymazane z mapy Europy na 123 lata. Nieudane zrywy powsta ńcze oraz polityka represji wobec uczestników walk o niepodległo ść powi ększały szeregi emigran- tów. Najwi ększa fala uchod źctwa polskiego (tzw. Wielka Emigracja) przeszła przez Europ ę po upadku powstania listopadowego (1830-1831). Znale źli si ę w niej członkowie rodziny Czartoryskich, jednego z najstarszych i najzacniej- szych rodów polskich, wywodz ących swoje korzenie od Jagiellonów. Najwy- bitniejszy ich przedstawiciel, , syn Izabeli z Flemingów Czartoryskiej, za udział w powstaniu był ścigany przez władze carskie. W 1831 r. jako sze ść dziesi ęcioletni m ęż czyzna z posiwiał ą ju ż głow ą, m ąż Anny Zofii z Sapiehów Czartoryskiej, ojciec Witolda (9 lat), Władysława (3 lata) i kilkumiesi ęcznej Izabeli („ksi ęż niczki Rewolucji” 1), postanowił ratowa ć si ę wraz z rodzin ą ucieczk ą na Zachód. W Anglii zastała go wiadomo ść o ukazie

Dr hab. BARBARA OBTUŁOWICZ , prof. UP – Instytut Neofilologii Uniwersytetu Pedago– gicznego w Krakowie; e-mail: [email protected] 1 Izabela została tak nazwana, poniewa ż przyszła na świat 14 grudnia 1830 r., podczas trwa- jącego powstania listopadowego (rewolucji), które wybuchło w nocy z 29 na 30 listopada 1830: G. PAUSZER -KLONOWSKA , Pani na Puławach , Warszawa 2011, s. 400.

6 Barbara Obtułowicz

Mikołaja I, na mocy którego maj ątki Czartoryskich znajduj ące si ę w Królestwie Polskim, na Litwie, Wołyniu i na Podolu zostały skonfiskowane, a on sam ska- zany na śmier ć przez ści ęcie toporem. Pocz ątkowo zamierzał osi ąść na stałe w Londynie, aby ze stolicy imperium brytyjskiego z pomoc ą swych angielskich przyjaciół (m.in. oddanego sprawie polskiej Lorda Dudleya Stuarda) kontynu- owa ć zabiegi na rzecz przywrócenia pa ństwa polskiego. Po długich wahaniach uległ jednak namowom żony oraz te ściowej, przedsi ębiorczej Anny Jadwigi z Zamoyskich Sapie żyny, i wybrał Pary ż. W 1843 r. zakupił tam pałac na Wyspie św. Ludwika zwany Hotel Lambert. Siedziba ta szybko stała si ę centrum dyplomacji, kultury i o światy narodowej dla rodaków na obczy źnie, za ś mianem Hotelu Lambert zacz ęto okre śla ć konser- watywny obóz polityczny ksi ęcia Adama Jerzego. Członkowie tego ugrupowania przez długie lata widzieli w swym liderze przyszłego monarch ę odrodzonej Ojczyzny i nazywali niekoronowanym królem Polski 2. Ze swej strony starzej ący si ę ksi ążę wi ązał powa żne nadzieje z pierworodnym Witoldem, oczekuj ąc, że w przyszło ści zaanga żuje si ę on w działalno ść niepodległo ściow ą i b ędzie konty- nuował dzieło rozpocz ęte przez ojca. Realizacji tego pragnienia miała służyć solidna edukacja syna i wychowanie w duchu patriotycznym. Celem niniejszego artykułu jest ukazanie tych aspektów dzieci ństwa i mło- do ści Tosia, jak go nazywano w rodzinie, sp ędzonych głównie na obczy źnie, które miały zawa żyć na jego przyszło ści jako potencjalnego sukcesora powszech- nie podziwianego i szanowanego Adama Jerzego Czartoryskiego. Eksponujemy trudno ści, jakie napotykał w zwi ązku ze swym żywiołowym usposobieniem, wzrastaj ące zainteresowanie kontaktem z rodakami oraz dum ę z jego polsko ści. Obserwujemy długi i zawiły proces dojrzewania młodego ksi ęcia do realizacji skomplikowanych zada ń w dziedzinie wojskowo ści, polityki i dyplomacji. Sta- ramy si ę równie ż odpowiedzie ć na pytanie, czy Tosio był dobrze przygotowy- wany do walki o woln ą Polsk ę i czy miał predyspozycje na godnego nast ępc ę ojca w roli lidera Hotelu Lambert. Nasze rozwa żania opieramy niemal wył ącznie na źródłach r ękopi śmiennych z archiwum domowego Biblioteki Ksi ążą t Czartoryskich w Krakowie. Najobficiej korzystamy z korespondencji pomi ędzy Witoldem a jego rodzicami oraz z zapis- ków (rodzaj pami ętników i dzienników) sporz ądzanych na bie żą co przez Hipolita

2 M.K. DZIEWANOWSKI , Ksi ążę wielkich nadziei. Biografia Ksi ęcia Adama Jerzego Czartorys- kiego , Wrocław 1998, s. 153-156; M. KUKIEL , Czartoryski Adam Jerzy , w: Polski Słownik Biogra- ficzny , Wrocław 1938, t. IV, s. 266-269.

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 7

Błotnickiego (Błota), opiekuna i nauczyciela małego Tosia, nieocenionej skarbni- cy wiedzy o jego wychowanku, o rodzinie Czartoryskich i o epoce. Poniewa ż nie posiadaj ą one paginacji, a niekiedy nawet dat dziennych, w przypisach ogra- niczamy si ę do podania sygnatury dokumentu. Witold przyszedł na świat 6 lipca 1822 r. w pałacu ksi ążą t Czartoryskich w Puławach i pierwsze lata dzieci ństwa sp ędził wła śnie tam oraz w Warszawie (w Pałacu Bł ękitnym). Był wychowywany w warunkach domowych, według drobiazgowych instrukcji nakre ślonych przez ojca, który pomimo rozlicznych obowi ązków polityczno-dyplomatycznych nie szcz ędził czasu i sił na regularny nadzór nad edukacj ą swych dzieci, zwłaszcza najstarszego Witolda. Edukacja ta opierała si ę na pi ęciu filarach: patriotyzmie, religii i moralno ści, szacunku dla rodziców, urabianiu charakteru oraz zdobywaniu szerokiej wiedzy ogólnej. Zgodnie z życzeniem Adama Jerzego Czartoryskiego najwi ększy nacisk poło żono na uwra żliwienie Tosia na spraw ę polsk ą, aby w wieku dorosłym chciał i potrafił o ni ą walczy ć i dla niej si ę po świ ęca ć. Patriotyzm, element wpisany w wycho- wanie XIX-wiecznych Polaków, rozumiano jako: miło ść sercem, czyli przywi ąza- nie do Kraju (pisanego du żą liter ą i oznaczaj ącego ziemie wchodz ące w skład przedrozbiorowej Rzeczpospolitej), gotowo ść do ponoszenia ofiar, umiłowanie języka ojczystego, historii Polski, podziw i szacunek dla jej bohaterów 3. Błotnicki regularnie czytał swemu podopiecznemu wybrane dzieła polskich pisarzy (Mikołaja Reja, Jana Kochanowskiego, Łukasza Górnickiego, Piotra Skargi, Kajetana W ęgierskiego i in.), opowiadał dzieje ojczyste, ze szczególnym uwzgl ędnieniem okresów najwi ększej chwały Rzeczpospolitej, przepisywał z ksi ąż ek do zeszytu Tosia polskie ba śnie, legendy, jak równie ż opowie ści dotycz ące Wawelu (zamku i katedry) – symbolu polskiej to żsamo ści narodowej 4. Ponadto zabierał go na spotkania ze sławnymi lud źmi. W puławskich i warszaws- kich siedzibach Czartoryskich do cz ęstych go ści nale żały takie znakomito ści, jak np. Julian Niemcewicz i , arystokraci (Braniccy, Potoccy, Ra- czy ńscy, Zamoyscy, Łubie ńscy), przedstawiciele duchowie ństwa (prymas Jan Paweł Woronicz), a nawet słynny niemiecki przyrodnik, geograf i podró żnik, Alexander von Humboldt, który w 1830 r. przeje żdżał przez Warszaw ę w drodze do Rosji i Chin. Wobec tego ostatniego niegrzeczny Tosio popełnił nietakt: przed

3 Biblioteka Czartoryskich [dalej: BCz], sygn. 7057 IV. Papiery edukacyjne. Instrukcje Adama Jerzego Czartoryskiego. 4 BCz, sygn. 7053 II, t.1, „Ró żne modlitwy”. Modlitwy, komentarze do mszy św. przepisane r ę- ką H. Błotnickiego.

8 Barbara Obtułowicz wjazdem karety wioz ącej uczonego, zamkn ął przed nim bram ę Pałacu Bł ękitnego, co zdenerwowany Błot okre ślił mianem „haniebnego czynu” 5. Dzi ęki staraniom guwernera i rodziców Tosio był naocznym świadkiem wa ż- nych wydarze ń, m.in. koronacji cara Mikołaja I na króla Polski (24 maja 1829 r.), któr ą widział z okien Zamku Królewskiego, oraz uroczystości zwi ązanych z pierwsz ą jej rocznic ą. 11 maja 1830 r. obserwował moment odsłoni ęcia pom- nika Mikołaja Kopernika na Krakowskim Przedmie ściu. 20 maja, w dniu przy- bycia Mikołaja I do Warszawy, ogl ądał parad ę wojskow ą, podczas której po raz drugi w życiu ujrzał króla. 29 maja „wujaszek” Zamoyski 6 wprowadził Tosia i je- go opiekuna na sal ę sejmow ą, umo żliwiaj ąc im śledzenie obrad. Wówczas jeden z posłów dowiedziawszy si ę, że Witold jest potomkiem Adama Jerzego Czarto- ryskiego, daj ąc wyraz szacunku i uznania dla starego ksi ęcia, zwrócił si ę do Tosia z nast ępuj ącymi słowami: „Je żeli wyro śniesz na obywatela podobnego ojcu, to my ci ę b ędziemy na r ęku nosili”. Stwierdzenie to musiało mocno utkwi ć w świa- domo ści chłopca, poniewa ż wkrótce potem, podczas spaceru w Łazienkach oświadczył Zamoyskiemu: „Dlatego, że jestem syn mego Papy to powinni drudzy za mnie wszystko robi ć!”. Duma rodowa rozbudzała wyobra źni ę chłopca do tego stopnia, że publicznie zacz ął si ę chwali ć swym pochodzeniem. Napotkanym przechodniom opowiadał, że jest ksi ęciem, za ś Błotnickiego pytał, czy syn dzie- dziczy ordery po ojcu. Poczucia wy ższo ści nie przykróciła nawet cierpka uwaga samej królowej Aleksandry Fiodorownej, która podczas balu z udziałem posłów i arystokracji polskiej powiedziała Tosiowi, że ma brzydkie, czarne oczy, nie potrafi ta ńczy ć ani mówi ć po francusku 7. Okazywanie przez Witolda zadowolenia z przynale żno ści do rodziny Czarto- ryskich szło w parze z dzieci ęcą miło ści ą i przywi ązaniem do Ojczyzny. Mani- festował je w rozmaity sposób, m.in. preferowaniem stroju narodowego i nosze- niem konfederatek 8 (na wzór tych, u żywanych przez uczestników konfederacji barskiej, a potem powstania ko ściuszkowskiego), czy pragnieniem „zobaczenia si ę z dawn ą Polsk ą”9. Piel ęgnowaniu uczu ć patriotycznych ksi ążą tka sprzyjała atmosfera dworu Czartoryskich, gdzie nie tylko regularnie czytano polsk ą li-

5 BCz, sygn. 7047 I, „Ksi ąż ka Tosia pami ątek młodo ści”. Dziennik oceny i post ępów w nauce prowadzony przez H. Błotnickiego (6 VII 1829 – 3 VII 1830). 6 Stanisław Kostka Zamoyski (1775-1856), m ąż Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej, siostry Adama Jerzego Czartoryskiego, ówczesny senator Królestwa Polskiego. 7 BCz, sygn. 7047 I. 8 Tam że. 9 BCz, sygn. 7091 II, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, [brak miejsca], 30 VI 1830.

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 9 teratur ę i przypominano dzieje naszego kraju, ale z pietyzmem przechowywano pami ątki po osobach zasłu żonych dla Ojczyzny. Wspólnie z ojcem i Błotem Tosio ogl ądał warszawskie pomniki bohaterów narodowych (m.in. Józefa Po- niatowskiego), a Babunia Puławska , czyli Izabela z Flemingów, obdarowywała wnuka prezentami, które przypominały czasy walki o utrzymanie suwerenno ści Rzeczpospolitej (np. wizerunkiem Ko ściuszki rytowanym na stali przez polskiego rze źbiarza i grafika Władysława Oleszczy ńskiego) 10 . Intensywnej nauce, poznawaniu otaczaj ącego świata i prawideł, jakie nim rz ądz ą, towarzyszyło mnóstwo rozrywek edukacyjnych: latem jazda na osłach i na koniach w obr ębie ogrodów i parków, kuligi (w zimie), gra w piłk ę, bujanie si ę na hu śtawce, codzienne spacery, zabawy o charakterze wojskowym i sporto- wym ( ćwiczenie musztry, zdobywanie fortec, zapasy), gry z kolegami, ucz ęszcza- nie do galerii malarstwa, na spektakle teatralne i operowe, zabawy w teatrzyk domowy, wizyty w gabinetach osobliwo ści geologicznych (zbiory minerałów), baliki dzieci ęce 11 . W sumie dzieci ństwo Tosia sp ędzone w Kraju , chocia ż niepozbawione przy- krych momentów, spowodowanych głównie impulsywnym charakterem chłopca i skłonno ści ą do urz ądzania psikusów, za które ponosił surowe karany, było najwspanialszym okresem jego młodo ści a nawet całego, niezbyt długiego życia. Kiedy 8 lutego 1831 r. Tosio opuszczał Puławy, kieruj ąc si ę do nieobj ętego powstaniem Krakowa, gdzie czekała na niego mama z bratem Władysławem i z niespełna dwumiesi ęczn ą siostrzyczk ą Iz ą, nie przeczuwał, że ju ż nigdy nie dane mu b ędzie powróci ć w rodzinne strony. Traumatyczne poczucie oddalenia od swych korzeni i nostalgia za „Ojczyzny łonem” przyjdą pó źniej – na obcej ziemi. B ędąc dzieckiem, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, w jakiej znalazła si ę jego rodzina, rodacy i bij ąca w ich sercach Polska. Nie rozumiał, dlaczego sejm Królestwa Polskiego wbrew woli Adama Jerzego Czartoryskiego uchwalił detronizacj ę Mikołaja I, osob ę, któr ą on sam mile zapami ętał ze wspom- nianego balu, podczas którego rozbawiony król poło żył na jego głowie swój kapelusz 12 . Nie pojmował, jak ogromne ryzyko brał na siebie jego ojciec, de- cyduj ąc si ę na wej ście w skład Rządu Narodowego i na przyst ąpienie do anty- rosyjskiego powstania 13 . Wiedział natomiast, że moment opuszczenia Puław zo-

10 BCz, sygn. 7047 I. 11 Tam że. 12 BCz, 7047 I. 13 Adam Jerzy Czartoryski jako współtwórca Królestwa Polskiego szans ę odrodzenia suweren- nej Polski widział we współpracy z Rosj ą. Dlatego w latach 1815-1830 nale żał do zwolenników po-

10 Barbara Obtułowicz stał podyktowany dat ą wkroczenia wojsk rosyjskich do Królestwa (5 lutego 1831) i rozpocz ęciem pierwszych działa ń zbrojnych (7 lutego). Utrwalaniu poczucia wzgl ędnej normalno ści i bezpiecze ństwa sprzyjała atmosfera Wolnego Miasta Krakowa, które nie zostało obj ęte wojn ą polsko- rosyjsk ą i stało si ę miejscem wsparcia dla powsta ńców z innych zaborów. Witold kontynuował tam rozpocz ętą w Puławach edukacj ę pod kierunkiem Błotnickiego. Obaj zamieszkali w Rynku Głównym, w Pałacu pod Baranami, za ś ksi ęż na Adamowa wraz z Iz ą i Władziem na Wesołej (przedmie ście Krakowa, obecnie okolice ulicy Kopernika). Podczas pobytu w grodzie Kraka Tosio miał okazj ę skonfrontowania swej wiedzy o Wzgórzu Wawelskim z rzeczywisto ści ą. Kilka- krotnie wspinał si ę na zamek i do katedry, gdzie ogl ądał polskie relikwie naro- dowe: grobowce królów oraz ich sarkofagi w krypcie katedralnej. Był równie ż na sztuce teatralnej zorganizowanej na rzecz lazaretów warszawskich, co przypo- minało mu o trwaj ącej rewolucji i o oddaleniu ukochanego Papy . Równie ż odwiedziny zło żone byłemu dyktatorowi powstania, generałowi Józefowi Chłopickiemu w krzeszowickim pałacu Potockich, musiały silnie podziała ć na chłopca, zwłaszcza że generał leczył tam rany zadane mu w bitwie pod Gro- chowem. Bardziej relaksuj ący wpływ na Tosia miała jego obecno ść na sesji malarskiej w krakowskiej pracowni zaprzyja źnionego z rodzin ą Czartoryskich Wojciecha Stattlera 14 oraz w parafii w Przegorzałach, gdzie tamtejszy proboszcz pocz ęstował go winem, od którego dostał nagłego przypływu energii. Jednak najprzyjemniejsze chwile to były te sp ędzane z mam ą. Przychodził do niej na kilka krótkich chwil, a w okresach niedyspozycji zdrowotnych potrafił przesie- dzie ć na Wesołej kilka tygodni. Po ka żdym z takich pobytów bardzo si ę rozleniwiał, poniewa ż mama pobła żała mu w wielu sprawach. Anna z Sapiehów Czartoryska uczyła syna ta ńca, śpiewu i j ęzyka francuskiego. Chodziła z nim na spacery m.in. do ogrodu botanicznego i na hu śtawki 15 . W tym czasie Adam Jerzy Czartoryski z rozgoryczeniem przyjmował kl ęski powsta ńców i zdrady dokonywane przez jego dowódców. W połowie sierpnia

lityki prorosyjskiej. Wybuch powstania listopadowego był dla niego ogromnym zaskoczeniem. Jednak jako osoba o najwi ększym autorytecie osobistym w Warszawie, pod silnym naciskiem pow- sta ńców, wbrew własnym przekonaniom i w poczuciu obowi ązku zgodził si ę zosta ć prezesem rz ądu powsta ńczego. 14 Wojciech Stattler (1800-1875) namalował portret ksi ęcia Adama Jerzego oraz jego matki Izabeli z Flemingów. 15 BCz, sygn. 7054 III, Dziennik przykładania si ę do nauk […] od 15 IV 1831 do 27 IV 1832 Witolda Czartoryskiego […] prowadzony przez H. Błotnickiego.

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 11 opu ścił ogarni ętą rozruchami Warszaw ę i przył ączył si ę do korpusu Ramoriny. Nie potrafi ąc powstrzyma ć go przed kapitulacj ą, posiwiały nagle z rozpaczy przekroczył granic ę Królestwa Polskiego i szukał schronienia w Krakowie, gdzie na krótko poł ączył si ę z żon ą i dzie ćmi. Ostrze żony przez Metternicha o po ścigu ze strony patroli kozackich, 27 wrze śnia wydostał si ę z Krakowa do poło żonego w Galicji Podgórza, niemal cudem uchodz ąc przed śmierci ą16 . Nast ępnego dnia pod ąż yli za nim wystraszony Tosio z mam ą, rodze ństwem, Błotnickim i pann ą Wolsk ą (guwernantk ą). Do Podgórza dotarli łodzi ą po krótkiej przeprawie na drugi brzeg Wisły, ale Papy tam ju ż nie zastali. Dalsz ą drog ę opó źniła trzy- tygodniowa kwarantanna. Wykorzystali j ą m.in. na wspinanie si ę po skałkach wapiennych oraz zwiedzanie Kopalni Soli w Wieliczce, gdzie – jak ze smutkiem odnotował Błotnicki – „z podziwieniem ogl ądali śmy te podziemne cuda i nieprze- brane bogactwa, kiedy ś nasze…” 17 . Podró ż do Pary ża na dobre rozpocz ęła si ę 18 pa ździernika wraz z przej ściem kontroli w komorze celnej w Borku, gdzie zostali poddani surowej rewizji, kiedy to „wszystkie tłomoki rozrzucali” 18 . Ich trasa wiodła przez Śląsk, Morawy, Cze- chy, Saksoni ę, Hesj ę, Nadreni ę, Palatynat, Lotaryngi ę i Szampani ę. Z prowadzo- nego przez Błotnickiego Dziennika 19 wynika, że trwaj ący dwa miesi ące exodus rodziny i znajomych ksi ęcia Adama Jerzego do Francji nie miał znamion „klasycznej” ucieczki, chocia ż z wiadomych ju ż powodów zasługuje na takie miano. Dla Tosia i zabranych w drodze jego kolegów, tj. Julka i Stasia 20 była to przygoda, okazja do poznania świata. Znale źli si ę poza granicami Królestwa Polskiego i na otaczaj ącą ich nieznan ą rzeczywisto ść spogl ądali z ogromnym zaciekawieniem. W trakcie tej wyprawy odbywali zaj ęcia szkolne pod kierunkiem Błota. W jego towarzystwie zwiedzali sławne miasta i znajduj ące si ę w nich zabytki, galerie malarstwa, gabinety osobliwo ści etc. Ksi ęż na Adamowa obda- rowywała ich rozmaitymi upominkami wiezionymi z Kraju lub kupowanymi w przydro żnych sklepach (gry, zabawki, ksi ąż ki historyczne i literatur ę polsk ą, np. Mickiewicza). Uciekinierzy mieli ze sob ą lekarza, na noclegi zatrzymywali

16 M. KUKIEL , Czartoryski Adam Jerzy , s. 264-266. 17 BCz, sygn. 7054 III. 18 BCz, sygn. 7049 I, Wyjazd z Podgórza […] 18 X 1831. Notatki dotycz ące podró ży z Polski do Francji. 19 Opis przebiegu ucieczki z Podgórza do Pary ża opieramy na: BCz, sygn. 7050 I, Dziennik podró ży autorstwa H. Błotnickiego (18 X 1831 – 10 XII 1831). 20 Chodzi o Juliana Rucza i Stanisława Zamoyskiego, siostrze ńca Adama Jerzego Czartoryskie- go, z którymi Tosio wychowywał si ę i kształcił w okresie puławsko-warszawskim.

12 Barbara Obtułowicz si ę zwykle w dobrych hotelach. Pomimo stara ń o zapewnienie bezpiecze ństwa nie mogli si ę czu ć całkiem swobodnie. Szpiedzy rosyjscy bowiem nie pró żnowali, czego dowodem były anonimowe listy z pogró żkami, które co jaki ś czas do- chodziły do r ąk ksi ęż nej. Najbardziej emocjonuj ące chwile prze żywali podczas spotka ń z rodakami, z którymi dzielili los wygna ńców. Ju ż w Borku doł ączył do nich były powstaniec, Józef Potocki, ukrywaj ący si ę pod pseudonimem Wojciech Radzik. Na całej trasie podró ży stykali si ę z przebywaj ącymi zagranic ą (czasowo lub na stałe) przedsta- wicielami polskiej arystokracji (Sanguszków, Sapiehów, Potockich, Radziwiłłów, Jabłonowskich i in.). W Saksonii do świadczyli niezwykłej życzliwo ści, go ś- cinno ści i wsparcia ze strony tamtejszych mieszka ńców. „Nas wje żdżaj ących do tego kraju witano u ści śnieniem r ęki” – notował Błotnicki we wspomnianym Dzienniku. Ledwo zakwaterowali si ę w Hotelu Polskim w Dre źnie, a ju ż przy- szedł do nich były powstaniec z Podola, chemik, agronom Piotr Kopczy ński. Jeszcze tego samego dnia przybyli państwo Szymanowscy z synem Oswaldkiem. Na nast ępny dzie ń Tosio i Błot udali si ę do nich z rewizyt ą i zastali tam poet ę Antoniego Edwarda Ody ńca, który po odbyciu z Adamem Mickiewiczem tournée po Europie osiadł w stolicy Saksonii, po świ ęcaj ąc si ę tłumaczeniu dzieł Waltera Scotta, Byrona i Thomasa Moore’a. W domu Oswaldka była „wesoła zabawa i herbata”, okraszona pi ękn ą recytacj ą utworów Mickiewicza w wykonaniu samego Ody ńca. Poezja wieszcza tak bardzo spodobała si ę Tosiowi, że Błotnicki jeden z wierszy ( Do Matki Polki ) przepisał do zeszytu. Dla Witolda i jego kolegów ta przymusowa podró ż miała ogromny walor patriotyczno-edukacyjny. W wielu miejscach napotykali na ślady polsko ści, zarówno poprzez kontakt z rodakami, jak przez poznawanie miejsc zwi ązanych z Polsk ą i Polakami. W praskiej katedrze św. Jana Nepomucena był to obraz przedstawiaj ący brata żony Mieszka I D ąbrówki oraz dzieła wykonane przez jednego z polskich artystów, za ś w Lipsku pomnik wystawiony ku czci Józefa Poniatowskiego nieopodal miejsca jego utoni ęcia w nurtach rzeki Elstery. W Dre źnie do uciekinierów dotarły listy od Adama Jerzego. Tosio dowiedział si ę z nich, że Papa podró żuje wraz z Karolem Sienkiewiczem (poet ą, history- kiem, bibliotekarzem z Puław), oboje incognito pod zmienionymi nazwiskami i sfałszowanymi dokumentami (pierwszy jako Jerzy Hoffman, drugi jako Plau- zoski). Ksi ążę bardzo t ęsknił za synem i koniecznie chciał si ę z nim spotka ć. Nast ąpiło to potajemnie, 1 grudnia tu ż po przyje ździe do Manheim. Ksi ęż na została tam z młodszymi dzie ćmi oraz Julkiem i Stasiem, a Błotnicki zabrał Tosia do Heidelbergu, nie informuj ąc go o celu wyjazdu. Jakie ż było zaskoczenie

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 13 chłopca, gdy nagle ujrzał Pap ę!!! „Od Podgórza pierwszy raz tu zjechali śmy si ę do kupy na obcej ziemi” – komentował Błotnicki. Do ponownego poł ączenia z Pap ą doszło dziesi ęć dni pó źniej w Châlons sur Marne. Uradowany ksi ążę obdarował syna prezentami, zabrał go do teatru, a przy po żegnaniu wypowiedział łaci ńsk ą dewiz ę: Age quid agis 21 . Nast ępnie ruszył ku Anglii, gdzie miał pozosta ć do jesieni 1833 r., za ś Anna z Sapiehów Czartoryska wraz z dzie ćmi w połowie grudnia 1831 r. dotarła do stolicy Francji 22 . Pary ż, do którego przybywali, był najwi ększym po Londynie miastem Europy. Liczył milion mieszka ńców i wchodził w er ę wielkiego rozkwitu. Burzliwym przemianom ekonomiczno-ustrojowo-społecznym sprzyjała liberalna polityka Ludwika Filipa I Orlea ńskiego, który popierał bur żuazj ę i kapitalizm. Francja prze żywała rewolucj ę przemysłow ą: wznoszono fabryki, trasy kolejowe, prze- budowywano miasta. Towarzyszył temu bujny rozkwit kulturalny. W Pary żu tworzyli najwybitniejsi przedstawiciele francuskiego romantyzmu (, , , Alexander Dumas i Honoré de Balzac). Jednocze śnie było to miasto ogromnych rozwarstwie ń i kontrastów: bogactwa i nowoczesno ści, a z drugiej strony n ędzy, chorób, śmierci i rodz ącego si ę proletariatu. Analizuj ąc źródła dotycz ące dzieci ństwa i młodo ści Witolda, uderza zupełny brak śladów świadomo ści u młodego ksi ęcia tego drugiego „ świata”. Jako syn arystokraty był bowiem skutecznie izolowany od ludzi ni ższego stanu. Błotnicki wr ęcz zabraniał mu zbli żania si ę do „obcych” i zabaw z nieznajomymi dzie ćmi. Je żeli spotykał si ę z bied ą, to dotyczyła ona polskich emigrantów, którzy nieustannie napływali do Pary ża, głównego o środka Wielkiej Emigracji. Po powrocie z Londynu i podj ęciu decyzji o pozostaniu na stałe we Francji, Adam Jerzy Czartoryski wraz z żon ą i bliskimi współpracownikami zaanga żuje si ę we wspieranie ubogich, pokrzyw- dzonych przez los rodaków. Przez najbli ższe stulecie oni i ich potomkowie b ędą znajdowa ć w murach Hotelu Lambert schronienie oraz środki do życia. W pierwszych miesi ącach pobytu w Pary żu Witold mieszkał wraz z matk ą, rodze ństwem, Błotnickim i słu żbą w wynajmowanych domach. Najpierw w ka- mienicy przy rue Mont Tabor nr 12, a nast ępnie w ta ńszym apartamencie na Place du Palais Bourbon nr 101. Aklimatyzowali si ę w nowym miejscu: poznawali miasto, odbywali spacery po okolicznych parkach, chodzili na spektakle teatralne, odwiedzali znajome rodziny przebywaj ące w mie ście, a niektóre z nich zapraszali

21 Age quid agis – to uproszczona forma jednej z maksym Ovidiusza, która brzmi: Quidquid agis, prudenter agas et respice finem (Cokolwiek czynisz, czy ń rozwa żnie i patrz ko ńca , tj. celu ). 22 BCz, sygn. 7054 III.

14 Barbara Obtułowicz do siebie. Anna z Sapiehów Czartoryska, chc ąc uczyni ć ze swego domu o środek polsko ści, rozpocz ęła organizowanie wieczorów patriotycznych, na które tłumie zacz ęli ucz ęszcza ć czołowi przedstawiciele francuskiej Polonii. Do ść wspomnie ć, że podczas jednego z takich spotka ń Witold został zaprezentowany Fryderykowi Chopinowi, który nawi ąż e szczer ą przyja źń z rodzin ą Czartoryskich i b ędzie stałym bywalcem Hotelu Lambert 23 . 9 stycznia 1832 r. Tosio wraz ze Stasiem Zamoyskim przekroczył próg małej, mieszcza ńskiej pensji pana Chocat. Sp ędzał tam kilka godzin dziennie. Główny cel nauki sprowadzał si ę do opanowania w mowie i pi śmie j ęzyka francuskiego, wówczas j ęzyka salonów, dyplomacji, kultury. Równolegle pobierał lekcje pry- watne w domu pod kierunkiem Błotnickiego. Jednak bardzo t ęsknił za przeby- waj ącym w Londynie ojcem i kiedy pod koniec maja mama postanowiła go odwiedzi ć, zabrała ze sob ą dzieci 24 . Podj ęcie przez ksi ęż ną takiej decyzji z pewno ści ą zostało podyktowane nie tylko ch ęci ą zobaczenia si ę z m ęż em, ale równie ż grasuj ącą w Pary żu epidemi ą cholery oraz wzrostem nastrojów republika ńskich, które tu ż po ich wyje ździe doprowadziły do wybuchu rewolucji. Kilkumiesi ęczny pobyt w Anglii oraz poprzedzaj ąca go przymusowa ucieczka z Kraju spowodowały, że Witold rozpocz ął regularn ą edukacj ę instytucjonaln ą na poziomie szkoły podstawowej z trzyletnim opó źnieniem. 10 pa ździernika 1833 r. wst ąpił na pensj ę pana Murona i tam uczył si ę do maja 1834 r. Pocz ątkowo wi ększ ą cz ęść dnia pozostawał w szkole, a wieczorem wracał do domu, gdzie pobierał dodatkowe lekcje przedmiotów zwi ązanych z jego polskimi korzeniami, których nie wykładano na pensji (m.in. j ęzyk polski, literatura i historia Polski). Od stycznia 1834 r. zamieszkał w „zakładzie” Murona jako pensjonariusz. Był regularnie odwiedzany przez Błotnickiego, rodziców i rodze ństwo, a raz w ty- godniu przysługiwała mu „przepustka” do domu 25 . Rodzice oddali syna do szkoły w nadziei, że pogł ębi tam wiedz ę ogóln ą o świecie oraz nauczy si ę dyscypliny i odpowiedzialno ści. Do tej pory bowiem we wszystkim go wyr ęczano i wspierano, skutkiem czego nie potrafił troszczy ć si ę o siebie. Nawet z samodzieln ą toalet ą miewał kłopoty. Nowa sytuacja, w ja- kiej znalazł si ę dwunastoletni Tosio, ujawniła trudno ści adaptacyjne ksi ęcia przywykłego do du żej swobody, wygód, a zwłaszcza do indywidualnego toku nauczania. Przebywaj ąc w grupie miał obowi ązek podporz ądkowania si ę narzu-

23 BCz, sygn. 7051 I, Pami ętniki od 1 I 1832 do 21 XII 1833 pisane przez H. Błotnickiego. Varia. 24 Tam że. 25 Tam że.

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 15 conym odgórnie regułom, ale nie zawsze potrafił je zaakceptowa ć. Nieustannie narzekał na autorytarnych metrów (nauczycieli), na rozbrykanych i zawistnych pensjonariuszy, nie umiał z nimi prowadzi ć zdrowej rywalizacji, ulegał złym wpływom, rozrabiał. Nie chciał by ć pilnym, spokojnym uczniem, poniewa ż takimi „lizusami i heretykami” koledzy gardzili. Pensja wzmogła w nim tendencj ę do post ępowania wbrew jego własnej woli. Zachowywał si ę w taki sposób, aby zyska ć aprobat ę rówie śników a nie rodziny i nauczycieli. Ochoczo przył ączał si ę do klasowych „strajków” wymierzonych w metrów a nawet samego wła ściciela pensji. Polegały one na opuszczaniu lekcji, zagłuszaniu słów prowadz ącego zaj ęcia wrzaskami, pomrukiwaniami lub szuraniem butów. W akcji bojkotu szkolnego „re żimu” Witold nie grzeszył brakiem pomysłowo ści. Pewnego razu odwa żył si ę splun ąć na odwróconego tyłem metra. W czasie toalety, podczas której obowi ązywał nakaz milczenia, prowadził o żywion ą konwersacj ę z s ąsia- dem i na pytanie opiekuna: „Czartoryski, co tam robisz?” krzykn ął z całej siły: „rozmawiam prosz ę pana”! Kiedy indziej ukradł nauczycielowi scyzoryk, ale poniewa ż przyznał si ę Błotowi, ten kazał chłopcu zwróci ć „zagrabione mienie” wła ścicielowi. Zdarzało mu si ę tak że wygadywa ć na metrów przy u życiu niewybrednych słówek. Swymi wybrykami wprawiał w zdumienie, a nawet gro- zę, cały personel pensji. Przera żona pani Muron nazwała go: „diabeł Czartorys- ki”. Okre ślenie to wydaje si ę nadzwyczaj trafne, nie tylko przez wzgl ąd na naganne zachowanie ksi ęcia. W omawianym okresie Tosio miewał bowiem przedziwne sny o diabłach i w trakcie lekcji zapełniał zeszyty rysunkami wszel- kiej ma ści diabełków, diablic i diabl ątek. Jednego razu na zaj ęciach plastycznych naszkicował sikaj ącego diabełka. S ąsiad z ławki pochwycił rysunek i ju ż nie- chybnie znalazłby si ę on w r ękach pana Murona, gdyby nie błyskawiczna reakcja Tosia, który okupił si ę od „ha ńby zniesławienia” obietnic ą ofiarowania koledze stalowego pióra 26 . Wobec kolegów na ogół był towarzyski i ugodowy: pozwalał sobie na odbieranie rozmaitych rzeczy, zwłaszcza przyborów szkolnych przechowywa- nych w pulpicie, do którego kluczyk zgubił a ż kilkana ście razy! Prowadził z nimi co ś w rodzaju handlu wymiennego, wychodz ąc na tym jak przysłowiowy „Za- błocki na mydle”, czyli warto ściowsze przedmioty dawał za ta ńsze i gorsze. Jednoczenie potrafił by ć zadziorny, u żywał grubia ńskich słówek, brał udział w licznych porachunkach, bójkach, bijatykach, po których długo leczył si ńce, stłuczenia a nawet rany.

26 BCz, sygn. 7051 I oraz sygn. 7052 I, Pami ętniki od 9 I do 18 V 1834 autorstwa H. Błotnickiego.

16 Barbara Obtułowicz

„Niewol ę” na pensji odreagowywał w domu na przepustkach. Wtedy: bawił si ę z rodze ństwem w wojn ę, zabrany przez Błota na strzelnic ę celował pistoletem do „Moskali”, porzucał czytanie Biblii na rzecz ustawiania w szeregi ołowianych żołnierzyków, stroił „chimerki” podczas rannego wstawania i ubierania, kaprysił przy posiłkach, dokazywał przy obiedzie. Nie zwa żaj ąc na obecno ść zaproszo- nych do stołu go ści, nie potrafił ukry ć „szpetnego odbijania po jedzeniu”, skakał i „wariował” przy d źwi ękach fortepianu. Podbierał chyłkiem ciastka ze spi żarni, co nie uszło czujno ści Błota, który za kar ę nie pozwolił mu da ć nast ępnych. Kiedy ksi ęż na Adamowa zabrała synów na Pola Elizejskie, chłopcy zostali wepchni ęci w tłum spacerowiczów. Tosio nagle poczuł si ę zupełnie wolnym człowiekiem. Zamiast szuka ć mamy podj ął śmiał ą decyzj ę o samodzielnym powrocie z bratem do domu. Ksi ęż na i towarzysz ąca jej panna Wolska wpadły w panik ę, bezskutecznie szukaj ąc dzieci. Wolska z „pomieszania zmysłów” o ma- ły włos nie zemdlała, podczas gdy w tym czasie Tosio i Władzio beztrosko biegali ju ż po przydomowym ogródku. Sytuacj ę uratował Błot, który zawiadomił obydwie panie, że chłopcy s ą bezpieczni, po czym przywiódł sprawc ę „zaj ścia” do pokuty. Żywiołowy charakter Witolda ze skłonno ści ą do wybryków, ruchliwości ą fi- zyczn ą, „trzpiotalstwem”, niedbalstwem, bałaganiarstwem, niezdyscyplino- waniem, rozrzutno ści ą itd. przekładały si ę na kłopoty w nauce. Nieustannie rozkojarzony, szukaj ący okazji do psikusów, nie potrafił si ę koncentrowa ć w trakcie lekcji i podczas odrabiania zada ń. Za złe zachowanie, niskie noty i zaleganie z wypracowaniami był karany siedzeniem w tylnych ławkach oraz ograniczaniem liczby przepustek do domu. Na nic zdawały si ę nieustanne upomnienia ze strony zaniepokojonych rodziców i Błota, który usiłuj ąc prze- mówi ć do ambicji dorastaj ącego ksi ęcia, stawiał mu za wzór dzielnego, „małego naszego Łokietka”. Witold był świadomy swej niedoskonało ści, ubolewał nad ni ą, ale win ę za powstałe trudno ści zrzucał na pensj ę, która go rzekomo „zepsuła”. Błotnicki w du żej mierze podzielał opini ę ksi ążą tka: krytykował francuskie szkolnictwo, brak dbało ści o estetyczny wygl ąd i higien ę pensjonariuszy (podczas odwiedzin zastawał Tosia w brudnym ubraniu i nieumytym), autorytaryzm (nakaz ślepego posłusze ństwa wobec nauczycieli, bez wzgl ędu na to, kto ma racj ę: nauczyciel czy ucze ń), traktowanie uczniów niczym „proletariuszy”, co rodziło napi ęcia po obydwu stronach, a nade wszystko niedostrzeganie indywidualnych potrzeb dziecka. W przypadku Witolda to ostatnie było szczególnie istotne ze wzgl ędu na

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 17 jego charakter oraz fakt, że jako obcokrajowiec wymagał starannej adaptacji językowej i kulturowej. Pomimo mno żą cych si ę kłopotów, ksi ęstwo Czartoryscy ani Błot nie za- mierzali zabiera ć Tosia z pensji. Traktowali j ą jako miejsce konieczne do przygo- towania chłopca do dorosłego życia w realnym świecie, w którym trzeba umie ć sobie radzi ć z przeciwno ściami losu. Chcieli równie ż, aby uzyskał świadectwo uko ńczenia szkoły podstawowej i mógł kontynuowa ć nauk ę w gimnazjum. Wreszcie, sam Muron wyra żał nadziej ę na rychł ą zmian ę Tosia na lepsze. Nieza- le żnie od tych racji Błot sugerował ksi ęciu Adamowi Jerzemu wysłanie syna na dalsz ą nauk ę do stoj ących na wy ższym poziomie i bardziej „humanitarnych” szkół niemieckich 27 . Zanim to jednak nast ąpiło, po zdaniu egzaminów ko ńcowych u Murona Witold pojechał na zasłu żone wakacje do Dieppe, gdzie wspólnie z bratem za żywał k ąpieli morskich i słonecznych 28 . Wtedy Adam Jerzy Czartoryski uznał, że syn, aby móc w przyszło ści zabiega ć o suwerenno ść Polski, musi by ć zarazem patriot ą i światowcem. Dlatego postanowił odda ć go do mieszcz ącej si ę w Pary żu szkoły j ęzykowej pana Louisa Meyniere’a. Tosio sp ędził tam prawie trzy lata (1835-1838), ucz ąc si ę sze ściu j ęzyków (łaciny, greki, francuskiego, niemieckie- go i angielskiego oraz j ęzyka polskiego, którego lekcje dawał mu jego nowy opiekun Rymagayłło) i jednocze śnie podró żuj ąc wspólnie z kolegami z klasy (Francja, Szwajcaria, południowe i zachodnie pa ństwa niemieckie, Italia) 29 . We wrze śniu 1836 r. podczas pobytu w Avignionie spotkał Ignacego Domeyk ę, który pokazał mu swoje zbiory minerałów. Cz ęść z nich ofiarował Tosiowi, młodemu pasjonacie geologii, po czym zabrał chłopca do N ȋmes, a stamt ąd do Pary ża, gdzie ko ńczył studia górnicze 30 . Z kolei w Italii Witold podziwiał wspaniał ą ar- chitektur ę i malarstwo (w Pawii dwa malowidła Leonarda da Vinci, w Mediolanie Pinakotek ę Brera, a w niej obrazy Rafaela Santi z Urbino), zaś we francuskich Alpach gór ę Mont Blanc. Jednak ze wszystkich krajów najwi ększe wra żenie wywarła na nim Szwajcaria: lodowce, rzeki, jeziora, wodospady Renu, Przeł ęcz Świ ętego Gotarda i przechodzenie przez „diabelski most”, nieska żona przyroda oraz miejsca zwi ązane z ulubie ńcami jego dzieci ęcych lektur: Wilhelmem Tellem i bojownikami szwajcarskiej wolno ści. Opisy tych ostatnich zawarte w listach do rodziców s ą niezwykle sugestywne. Stanowi ą poł ączenie faktów historycznych

27 BCz, sygn. 7052 I. 28 BCz, sygn. 7090 III, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Dieppe, 24 IX 1834. 29 BCz, sygn. 7057 IV, Papiery edukacyjne. 30 BCz, sygn. 7090 III, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Avignon, 28 IX 1836.

18 Barbara Obtułowicz i literackich, o jakich dowiadywał si ę od Błotnickiego oraz na pensjach, z wizj ą chłopca o bujnej wyobra źni, żą dnego przygód, twórczego, impulsywnego, prosto- linijnego. Witold ujawnia w nich ducha patriotyzmu i szlachetno ści, zamiłowanie do walki o wolno ść , przekonanie, że Ojczyzna to świ ęto ść i warto, a nawet bez- wzgl ędnie nale ży o ni ą walczy ć31 . Pobyt na pensji Meyniere’a stanowił przełom w życiu dorastaj ącego Tosia. Wprawdzie nadal opuszczał si ę w nauce, urz ądzał psikusy, kłócił si ę z nauczycie- lami i guwernerami, ale wła śnie wtedy po raz pierwszy dostrzegł gł ębszy sens solidnej i wszechstronnej edukacji, jak ą przechodził. Dzieci ęca duma z ksi ążę - cego rodowodu, z „bycia synem Papy”, powoli ust ępowała poczuciu powołania i obowi ązku wobec rodziny (jako nast ępca ojca), wobec rodaków i utraconej Ojczyny. Zrozumiał, że samo tylko pochodzenie nie wystarczy, aby by ć osob ą warto ściow ą i szanowan ą. Konieczne s ą szlachetne czyny, słu żba „sprawie pols- kiej”, za ś do dobrego wypełniania tej misji niezb ędne jest wykształcenie, znajo- mo ść świata i ludzi 32 . Wspomniany przełom polegał równie ż na tym, że szkoła Meyniere’a, któr ą uko ńczył w 1838 r., w wieku 16 lat, zamykała pierwszy etap edukacji na poziomie ogólnym. Wkrótce miał rozpocz ąć drugi, specjalistyczny, zwi ązany z jego przyszł ą profesj ą i przygotowaniem do aktywno ści polityczno- dyplomatycznej. W tej kwestii zaufał najwi ększemu autorytetowi, czyli Papie i pozwolił mu si ę prowadzić. Adam Jerzy Czartoryski po naradzie z Błotnickim wybrał dla najstarszego syna karier ę wojskow ą. Witold miał po świ ęci ć swe dorosłe życie walce o woln ą Polsk ę jako żołnierz. Taka decyzja wydawała si ę wtedy optymalna. Podeszły ju ż wiekiem ksi ążę nie wiedział, w jakiej sytuacji politycznej przyjdzie synowi działa ć, a zawód żołnierza uchodził za dobry na ka żdą okoliczno ść : zarówno wojenn ą, jak i pokojow ą. Kariera wojskowa dawała mo żliwo ść presti żowych awansów i torowała drog ę do kariery politycznej. Dodatkowy argument stanowił dla niego fakt, że niewielu z przodków Czartoryskich było wojskowymi, w czym upatrywał główn ą przyczyn ę ich niepowodze ń na polu działalno ści publicznej. Ponadto we wdra żaniu Witolda w tajniki rzemiosła wojskowego Adam Jerzy widział skuteczny sposób na wzmocnienie jego słabego, jeszcze wci ąż do ść infantylnego usposobienia. Nowy, jasno wytyczony cel życia miał sprawi ć, że

31 Tam że, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego i A. z Sapiehów Czartoryskiej, Baden, 17 VIII 1837, oraz Cova-Altorf, 27 VIII 1837; BCz, sygn. 7091 II, W. Czartoryski do A. z Sapiehów Czar- toryskiej, Mediolan, 2 IX 1837, Bellizona, 9 IX 1837; tam że, W. Czartoryski do A.J. Czartorys- kiego, Genewa, 20 IX 1837. 32 BCz, sygn. 7090 III, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Pary ż, 23 XII 1837.

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 19 wreszcie poczuje si ę osob ą dojrzał ą i odpowiedzialn ą – młodzie ńcem a nie dzieckiem. Ksi ążę postanowił wysła ć syna do presti żowego gimnazjum w Münster, które oprócz wiedzy ogólnej dawało podstawy wykształcenia wojskowego 33 . Niestety, nadzieje ojca wobec syna chwilami blakły, ale na szcz ęś cie nie gasły. Po przybyciu do Münster w pa ździerniku 1838 r. Witold wprawdzie z entuzja- zmem przyst ąpił do nowych zaj ęć , ale nie potrafił tego zapału utrzyma ć przez dłu ższy czas. Do nauki podchodził koniunkturalnie, tj. konkretny przedmiot przyci ągał jego uwag ę dot ąd, dopóki go „bawił” lub nauczyciel mu pobła żał. W ten sposób pokochał matematyk ę, zaj ęcia ruchowe (gimnastyk ę, jazd ę konn ą, szermierk ę i pływanie) i plastyczne (rysunek). Przyjmował także kryterium praktyczno ści. Lekcewa żył to, co wydawało mu si ę mało u żyteczne (np. j ęzyki staro żytne: łacina i greka). Skutkiem takiego podej ścia do nauki, w klasie licz ącej czterdziestu uczniów spadł na przedostatnie miejsce i groziło mu repetowanie 34 . Równie ż zachowanie młodego gimnazjalisty pozostawiało wiele do życzenia. Nie wyzbył si ę dzieci ęcych nawyków, kaprysów, lenistwa i lekkomy ślno ści. Nie znosił przymusu, dyscypliny ani nadmiernej kontroli. Na tym tle dochodziło do ci ągłych napi ęć pomi ędzy nim a jego opiekunem Zum Bülte, który konsekwent- nie nakłaniał ksi ęcia do systematycznej pracy i wychwytywał liczne przewinienia. Jednocze śnie wypowiedział „wojn ę” przywarom Tosia, które zamiast znika ć mno żyły si ę niczym grzyby po deszczu: „dystrakcji”, czyli roztargnieniu (nadal gubił rozmaite rzeczy, zwłaszcza kluczyk od pulpitu, dawał si ę okrada ć kolegom), bałaganiarstwu, rozmowom na lekcjach, gryzieniu paznokci, niedbaniu o higien ę osobist ą ani ubiór, skłonno ści do zabobonów, do wygłupów, bójek, konfabulacji, kłamstwa i oci ęż ało ści w pisaniu listów do domu 35 . Ostatnia z wyliczonych przywar przyprawiała Adama Jerzego o rozstrój ner- wowy. W instrukcji, z jak ą wyprawił syna do Münster, zobowi ązał go do regular- nej korespondencji z rodzicami (minimum co 15 dni). Natomiast ten potrafił zrywa ć kontakt z rodzin ą na kilka tygodni, po czym „łaskawie” odpisywał, tłumacz ąc, że przyczyn ą opó źnienia była ch ęć zrobienia na zło ść Zum Bülte za to, że go tak krótko trzymał. „Czy głupota mo że by ć bardziej głupia?”, „Kiedy wreszcie staniesz si ę dorosłym?” – pytał zrozpaczony ojciec zbli żaj ącego si ę do pełnoletnio ści syna 36 .

33 BCz, sygn. 7057 IV, Projekty dotycz ące dalszej edukacji Witolda Czartoryskiego: 1/ anoni- mowego autora, [brak miejsca], 12 VI 1838, oraz 2/ H. Błotnickiego, Pary ż, 14 VI 1838. 34 BCz, sygn. 7087 II, A.J. Czartoryski do W. Czartoryskiego, Pary ż, 25 I 1840. 35 BCz, sygn. 7090 III oraz sygn. 7091 II, listy Witolda do rodziców z Münster (1838-1841). 36 BCz, sygn. 7087 II, A.J. Czartoryski do W. Czartoryskiego, Pary ż, 5 VI, 28 VI, 15 X 1839, 25 I 1840.

20 Barbara Obtułowicz

Tosio stacza wewn ętrzn ą walk ę. Przyznaje si ę do popełnionych bł ędów, a równocze śnie broni i szuka wymówek. Cz ęść winy zrzuca na kolegów, okre śla- jąc ich mianem „prostaków” i „grubian”. Utrzymuje, że go „tykaj ą”, prowokuj ą do złych post ępków. Obiecuje popraw ę i solidn ą prac ę. Wyra ża pragnienie, aby nie zawie ść ojca i by ć godnym jego nast ępc ą. Chwali si ę, że opracował własny sposób na niezapominanie i ju ż zacz ął go wdra żać z dobrym skutkiem. Wreszcie, idzie si ę „oczy ści ć” poprzez spowied ź i komuni ę, aby w krótkim czasie powróci ć do dawnych nawyków 37 . Sytuacj ę chwilowo ratuje zdana „cudem” matura (17 marca 1841). Rodzina nie posiada si ę z rado ści, ale krótko. Wkrótce bowiem przychodzi list od Tosia, w którym bez ogródek donosi, że podczas biesiady urz ądzonej z okazji uko ńcze- nia gimnazjum palił tyto ń i upił si ę do tego stopnia, że dostał mdło ści, zawrotów głowy i wymiotów 38 . Nie sposób wszak że pomin ąć , że w tym trudnym dla Witolda okresie coraz mocniej czuje si ę on Polakiem. Interesuj ą go przybywaj ący do Westfalii rodacy, wr ęcz ich poszukuje, chlubi si ę swoj ą polsko ści ą, propaguj ąc j ą w śród nie- mieckich kolegów i znajomych. Z zapałem czyta poezję Mickiewicza i Pami ętniki Paska, śpiewa, modli si ę i śni wył ącznie po polsku. Do tego dochodzi t ęsknota za Puławami i Warszaw ą, czyli za Polsk ą jego dzieci ństwa 39 . Adam Jerzy Czartoryski nie trac ąc nadziei, że syn ju ż niebawem spowa żnieje, kre śli plan dalszej jego edukacji. Niezmiennie widzi go w roli przede wszystkim żołnierza. Zakładaj ąc, że w razie wybuchu konfliktu pomi ędzy pa ństwami zabor- czymi wła śnie Prusy popr ą spraw ę polsk ą, podtrzymuje przekonanie, że powinien on kontynuowa ć nauk ę w szkołach niemieckich: w Monachium, a nast ępnie w Berlinie. Po uko ńczeniu uniwersytetu w Berlinie otwierały si ę przed nim szanse na rozpocz ęcie słu żby w armii pruskiej 40 . Skierowanie Witolda do stolicy Bawarii było uzasadnione wzgl ędami religijnymi i patriotycznymi. W ogarni ętych protestantyzmem pa ństwach nie- mieckich Monachium uchodziło za ostoj ę katolicyzmu oraz wa żne skupisko polskich emigrantów. Adam Jerzy obawiał si ę, aby syn nie uległ wpływom „zgubnych” ideologii (religii reformowanych, socjalizmu etc.), tak bardzo

37 Np. BCz, sygn. 7090 III, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Münster, 8 XIII 1838, 21 I, 27 II, 18 VI 1839. 38 Tam że, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Münster, 19 VIII 1841. 39 Tam że, listy Witolda do rodziców z Münster (1838-1841) oraz BCz, sygn. 7091 II, W. Czar- toryski do M.A. Würtemberskiej, Münster, 27 X 1838. 40 BCz, sygn. 7057 IV, [A.J. Czartoryski, plan dalszej edukacji ksi ęcia Witolda, 1841].

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 21 obecnych w Prusach. Dlatego pobyt Tosia w Monachium traktował jako stadium przej ściowe, maj ące na celu umocnienie go w wierze katolickiej przy jednoczes- nym zgł ębieniu wiedzy o zasadach innych wyzna ń. Witold, jako młodzieniec o słabym charakterze, powinien był zyska ć przekonanie o słuszno ści trwania w wierze swych przodków 41 . W tej kwestii Witold spełnił wol ę ojca. Znacznie gorzej mu szło z realizacj ą polece ń dotycz ących pracy nad sob ą. Nadal miewał zatargi z nauczycielami i wychowawc ą, oci ągał si ę w nauce, wagarował, ignorował nakaz regularnego pisania listów, pomimo zbli żania si ę do dwudziestego roku życia urz ądzał wybryki 42 . Opami ętanie przychodziło w okolicy Nowego Roku, gdy przyst ępował do robienia rachunku sumienia i mocnego postanowienia poprawy. Przyznawał wtedy ze skruch ą, że jest nieodpowiedzialny, „hula jak dziecko” i do dzieci si ę upodabnia, ale pomimo szczerej ch ęci wci ąż nie znajdował skutecznego sposobu wydobycia si ę z „odm ętów lekkomy ślno ści i niedbalstwa” 43 . W analizowanych źródłach odnajdujemy równie ż momenty krzepi ące, które świadczyły o pozytywnej ewolucji ksi ęcia ku dojrzało ści i dorosło ści. Regularnie czytał pras ę, pilnie śledz ąc europejsk ą scen ę polityczn ą. Pracował nad popraw- nym posługiwaniem si ę j ęzykiem polskim w mowie i pi śmie. Podczas wizyty zło żonej na przełomie 1841/42 r. stryjowi Konstantemu Czartoryskiemu i jego rodzinie w Wiedniu był chwalony za dobre serce, szczero ść i pogod ę ducha 44 . Potrafił tak że wchodzi ć w bliskie relacje z przedstawicielami bawarskiej Polonii, a nawet wkra ść si ę w łaski „trzeciego wieszcza”, Zygmunta Krasi ńskiego 45 . „Wy- zna ć ci musz ę, że zaczynam lepiej o tobie trzyma ć” – oznajmiał synowi zadowo- lony ojciec 46 . Wtórowała mu w tym Anna z Zamoyskich Sapie żyna, pisz ąc do wnuka: „Widz ę z wielk ą rozkosz ą, że Tosio si ę przerabia na Witolda” 47 . Oboje przestrzegali jednak ksi ęcia przed „poprzestaniem na laurach” i zach ęcali do wytrwałej pracy zwłaszcza nad swoim savoire vivre i wdro żeniem si ę do życia towarzyskiego. Z takim poleceniem udał si ę do Berlina (grudzie ń 1842).

41 BCz, sygn. 7090 III, A.J. Czartoryski do W. Czartoryskiego, Pary ż, 18 II 1842. 42 BCz, sygn. 7091 II, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Monachium, 9 XII 1841; tam że, A.J. Czartoryski do W. Czartoryskiego, Pary ż, 7 XII 1841. 43 BCz, sygn. 7090 III, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Monachium, 9 i 31 XII 1841, 10 II 1842, 12 I 1842, oraz Dieppe 1842 [brak dokładnej daty]. 44 Tam że, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Wiede ń, 23 XII 1841, oraz ten że do A. z Sa- piehów Czartoryskiej, Wiede ń, 2 I 1842. 45 Tam że, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Monachium, 12 I 1842, ten że do A. z Sapie- hów Czartoryskiej, Monachium, 22 VII 1842. 46 BCz, sygn. 7090 III, A.J. Czartoryski do W. Czartoryskiego, Pary ż, [brak dokładnej daty] 1842. 47 BCz, sygn. 7087 II, A. z Zamoyskich Sapie żyna do W. Czartoryskiego, Krasiczyn, 24 IX 1842.

22 Barbara Obtułowicz

Nawi ązywanie szerokich kontaktów z europejsk ą elit ą było sine qua non XIX-wiecznego arystokraty. Na Witoldzie obowi ązek ten ci ąż ył w sposób szcze- gólny z racji jego przynale żno ści do rodziny, wyj ątkowo mocno zaanga żowanej w spraw ę polsk ą. Do stolicy Prus przybywał dla kontynuowania studiów w zakresie teorii i praktyki wojskowo ści, a tak że dla zadebiutowania w tamtej- szych kr ęgach dworskich, rz ądowych oraz intelektualnych. Przygod ę z salonami rozpocz ął od Polonii. Najwcze śniej zawitał w domu Radziwiłłów, gdzie odnalazł „swój nadzwyczaj przyjemny k ącik”. Przychodził tam niemal codziennie na obiady, po których wspólnie z gospodarzami czytał pisma polityczne i oddawał si ę pasjonuj ącym dyskusjom. Stopniowo rozszerzał swe relacje na członków arystokracji niemieckiej. Korzystaj ąc z uroków ber- li ńskiego karnawału ucz ęszczał do teatru, opery i na modne wówczas soirée , kiedy to miał okazj ę rozmowy m.in. z Alexandrem von Humboldtem, tym sa- mym, przed którym w dzieci ństwie zamkn ął drzwi wjazdowe do Pałacu Bł ękitne- go. Pokazywał si ę na przyj ęciach, zabawach, spacerach, łatwo zyskuj ąc sympati ę wpływowych osób. Dzi ęki rozlicznym koneksjom zyskał prawo wst ępu na dwór królewski, gdzie był zapraszany na wspaniałe bale i biesiady. Skutkiem cz ęstego „bywania” w śród ludzi po raz pierwszy w życiu zacz ął dba ć o własn ą aparycj ę, modnie si ę ubiera ć, starannie czesa ć, perfumowa ć. Robił niesłychane post ępy w ta ńcu. „Zaczynam troch ę wi ęcej si ę elegantowa ć i tali ę sobie robi ć, bo chodz ę teraz na wieczory niemieckie cho ć raz na tydzie ń” – z dum ą informował ojca. W takiej atmosferze stał si ę czuły na wdzi ęki młodych dam, które do tej pory w ogóle go nie interesowały. Nawet uległ pokusie sięgni ęcia po lektur ę roman- sów. Szybko jednak zrezygnował z tej „ogłupiaj ącej zarazy”, która odbierała mu poczucie rzeczywisto ści i odci ągała od nauki 48 . Studia wojskowe wymagały du żego wysiłku i koncentracji zarówno pod wzgl ędem intelektualnym, jak i fizycznym. Witold zgł ębiał tajniki ekonomii politycznej, prawa, trygonometrii, taktyki wojskowej, rysunku topograficznego i fortyfikacyjnego. Odbywał tak że regularne ćwiczenia w terenie i musztry. Jego pragnieniem było spełnienie woli ojca, tj. uzyskanie stopnia oficera i wst ąpienie na słu żbę do armii pruskiej. W tej kwestii prowadził rozmowy z samym królem Fryderykiem Wilhelmem IV: osobi ście i za po średnictwem Radziwiłłów oraz kuzyna Adama Konstantego Czartoryskiego. Król jednak zwlekał z odpowiedzi ą zasłaniaj ąc si ę konieczno ści ą zasi ęgni ęcia opinii ministrów 49 .

48 BCz, sygn. 7090 III, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Berlin, 12 i 20 XII 1842, 14 i 20 I oraz 4 i 18 III 1843 (cytat). 49 Tam że, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Berlin, 8 VII i 8 VIII 1843.

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 23

Ostatecznie ksi ążę powróci do Pary ża i dopełni edukacji wojskowej w tam- tejszej Szkole Sztabu Generalnego. Natomiast po stopie ń oficera b ędzie musiał jecha ć do Madrytu, gdzie odb ędzie kilkumiesi ęczn ą słu żbę w renomowanym pułku Reina Gobernadora (1845-1846). W 1848 r. zaci ągnie si ę do armii sardy ńskiej w randze porucznika piechoty i we źmie udział w kilku kampaniach wojennych doby Wiosny Ludów. Wsławi si ę odwag ą m.in. w bitwach pod Mortar ą i Novarr ą (1849), za co zostanie awansowany na kapitana. Z działalno ści wojskowej osta- tecznie zrezygnuje w 1850 r. z powodu nasilaj ących si ę kłopotów zdrowotnych 50 . Młodo ść Witolda Czartoryskiego odbiegała od jego rówie śników z polskich rodzin arystokratycznych. Istniej ące ró żnice wynikały m.in. z przynale żno ści Witolda do rodziny zmuszonej do udania si ę na emigracj ę i której władze carskie zabroniły powrotu do Królestwa Polskiego, skazuj ąc tym samym na „wieczne” wygnanie. Co wi ęcej, w rodzinie tej panowała atmosfera bezgranicznego oddania sprawie polskiej, gdzie niewiele miejsca pozostawiano na realizacj ę osobistych pragnie ń jej członków. Od najmłodszych lat ksi ęstwo Czartoryscy stawiali przed Tosiem zadania zwi ązane z walk ą o suwerenn ą Polsk ę, nadaj ąc jej wymiar patriotycznej misji, obowi ązku wobec Boga i historii. Wprawdzie nie czynili tego arbitralnie, zawsze pytaj ąc syna o zgod ę, ale ten, wychowany w posłusze ństwie wobec rodziców, nie odwa żył si ę z nimi polemizowa ć. Tak było np. z postano- wieniem o karierze wojskowej, która go wprawdzie poci ągała, jak wi ększo ść chłopców, ale nie pasjonowała. Miała słu żyć Polsce a nie jemu. Kolejna kwestia to osobowo ść Witolda, cechuj ąca si ę powolnym procesem dorastania do samodzielno ści. Notoryczne wybryki, kłopoty z dyscyplin ą, ule- ganie złym wpływom kolegów, stały si ę trudne do zaakceptowania, gdy zbli żał si ę on do pełnoletnio ści. Na jego korzy ść działała szczera ch ęć poprawy, wypeł- niania woli rodziców, przypodobania si ę im. Jednak do przej ścia od postanowie ń do czynów zazwyczaj brakowało mu wytrwało ści. Nieustanna t ęsknota za rodzin ą i domowymi wygodami nie predestynowały go do roli bojownika o wolno ść i przywódcy Hotelu Lambert. D ąż enie do stabilizacji i spokoju, o czym cz ęsto sygnalizował w korespondencji z rodzicami 51 , świadcz ą o ch ęci uło żenia życia prywatnego i korzystania z jego uroków. Pragnienie to stanie si ę mo żliwe dopiero po definitywnym zako ńczeniu słu żby wojskowej, gdy wspólnie z ukochan ą żon ą, Mari ą z Grocholskich Czartorysk ą osi ądzie w zakupionym przez babk ę Sapie żyn ę maj ątku ziemskim w Chaugy.

50 M. KUKIEL , Czartoryski Witold Adam , w: Polski Słownik Biograficzny , t. IV, s. 299-300. 51 Np. BCz, sygn. 7090 III, W. Czartoryski do A.J. Czartoryskiego, Pary ż, 23 XII 1837, Ruhberg, 22 IX 1841.

24 Barbara Obtułowicz

Nie bez wpływu na przyszło ść Witolda miało równie ż ujawnione w dzieci ństwie jego delikatne zdrowie. Od najmłodszych lat zapadał na przezi ębienia i do- legliwo ści dróg oddechowych. Surowy rygor panuj ący na pensjach, w gimnazjum i w szkołach wy ższych, a następnie twarde życie żołnierskie będą pogarszały jego stan, prowadz ąc do śmiertelnej gru źlicy 52 . Choroby odbior ą mu sił ę i ochotę do anga żowania si ę w spraw ę polsk ą w roli aktywnego dyplomaty i polityka. Adam Jerzy Czartoryski bardzo starannie zaplanował poszczególne etapy wychowania i edukacji swego potencjalnego sukcesora. Co wi ęcej, na bie żą co j ą śledził, korygował, interweniował. Wychowuj ąc Tosia na patriot ę i żołnierza, miał jak najlepsze intencje. Czas zweryfikuje jego plany i nakłoni do powierzenia kierownictwa politycznego Hotelu Lambert młodszemu synowi Władysławowi. Natomiast Witold przejdzie do historii jako niespełniona nadzieja. Niniejszy artykuł dowodzi, że ju ż w młodo ści Witold nie spełniał oczekiwa ń rodziców. Dodajmy, że równie ż w kolejnych etapach swego życia i działalno ści niepodległo ściowej nie zawsze b ędzie go sta ć na post ępowanie wedle instrukcji otrzymywanych od ojca, a tym bardziej samemu podejmowa ć wa żne decyzje. Niewątpliwie cechował go szczery patriotyzm, marzył o wolnej Polsce, ale w przeciwie ństwie do ojca był realist ą oraz brakowało mu determinacji.

BIBLIOGRAFIA

ŹRÓDŁA R ĘKOPI ŚMIENNE 7047 I, „Ksi ąż ka Tosia pami ątek młodo ści”. Dziennik oceny i post ępów w nauce pro- wadzony przez H. Błotnickiego (6 VII 1829 – 3 VII 1830). 7049 I, Wyjazd z Podgórza […] 18 X 1831. Notatki dotycz ące podró ży z Polski do Francji. 7050 I, Dziennik podró ży autorstwa H. Błotnickiego (18 X 1831 – 10 XII 1831). 7051 I, Pami ętniki od 1 I 1832 do 21 XII 1833 pisane przez H. Błotnickiego. Varia. 7052 I, Pami ętniki od 9 I do 18 V 1834 pióra H. Błotnickiego. 7053 II, t. 1, „Ró żne modlitwy”. Modlitwy, komentarze do mszy św. przepisane r ęką H. Błotnickiego. 7054 III, Dziennik przykładania si ę do nauk […] od 15 IV 1831 do 27 IV 1832 Witolda Czartoryskiego […] prowadzony przez H. Błotnickiego. 7057 IV, Papiery edukacyjne. 7087 II, Korespondencja rodzinna (1831-1864).

52 Witold umrze na gru źlic ę 14 listopada 1865 r. w wieku 43 lat.

Emigracyjna młodo ść Witolda A. Czartoryskiego 25

7090 III, Korespondencja rodzinna (1829-1853). 7091 II, Korespondencja rodzinna (1830-1857).

OPRACOWANIA

DZIEWANOWSKI M.K., Ksi ążę wielkich nadziei. Biografia Ksi ęcia Adama Jerzego Czarto- ryskiego, Wrocław: alta2 1998. KUKIEL M., Czartoryski Adam Jerzy, w: Polski Słownik Biograficzny, Wrocław: Osso- lineum 1938, t. IV, s. 266-269. KUKIEL M., Czartoryski Witold Adam, w: Polski Słownik Biograficzny, Wrocław: Osso- lineum 1938, t. IV, s. 299-300. PAUSZER -KLONOWSKA G., Pani na Puławach, Warszawa: Wydawca Inicjał Andrzej Palacz 2011.

FROM PUŁAWY AND TO PARIS – THE EMIGRATION YOUTH OF WITOLD ADAM CZARTORYSKI (1831-1844)

S u m m a r y Witold Adam Czartoryski (1822-1865), descendant of one of the oldest polish aris- tocratic families, was the firstborn son of prince Adam Jerzy Czartoryski, politician, dip- lomat, an eminent independence activist. For participation in the anti-Russian uprising (1830-1831), Adam Jerzy was sentenced by the tsarist authorities to be decapitated with an ax and had to emigrate with his family to Paris, where he became the founder and leader of the conservative group called the Hotel Lambert. This article reveals the aspects of his youth, which Witold spent in exile and that had influenced on his future as a poten- tial successor to the widely admired and respected father. It exposes the difficulties en- countered in connection with its spontaneous nature, the growing interest in everything connected with and the Poles, and the pride resulting from the polish culture. The author allows the reader to observe the complex process of maturation of the young prince to carry out responsibilities in the military, politics and diplomacy. The article also tries to answer the question whether he was well prepared to fight for the freedom of Poland and if he had a predisposition for a worthy successor to his father as the leader of the Hotel Lambert. The present text is based on manuscripts from the archives of the home Library of the Princes Czartoryski in Cracow.

Key words : Witold Adam Czartoryski; child; Great Emigration; Adam Jerzy Czartoryski; Hotel Lambert

26 Barbara Obtułowicz

Z PUŁAW I WARSZAWY DO PARY ŻA – EMIGRACYJNA MŁODO ŚĆ WITOLDA ADAMA CZARTORYSKIEGO (1831-1844)

Streszczenie

Witold Adam Czartoryski (1822-1865), potomek jednego z najstarszych polskich rodów arystokratycznych, był pierworodnym synem księcia Adama Jerzego Czartory- skiego, polityka, dyplomaty, wybitnego działacza niepodległo ściowego. Za udział w anty- rosyjskim powstaniu (1830-1831) Adam Jerzy został skazany przez władze carskie na ści ęcie toporem i musiał emigrowa ć wraz z rodzin ą do Pary ża, gdzie stał si ę zało życielem i przywódc ą ugrupowania konserwatywnego zwanego Hotel Lambert. Niniejszy artykuł ukazuje te aspekty młodo ści Witolda sp ędzonej na obczy źnie, które miały zawa żyć na jego przyszło ści jako potencjalnego sukcesora powszechnie podziwianego i szanowanego ojca. Eksponuje trudno ści, jakie napotykał w zwi ązku ze swym żywiołowym usposobie- niem, wzrastaj ące zainteresowanie wszystkim, co zwi ązane z Polsk ą i Polakami, oraz dum ę wynikaj ącą z jego polsko ści. Autorka umo żliwia czytelnikowi obserwowanie skom- plikowanego procesu dojrzewania młodego ksi ęcia do realizacji odpowiedzialnych zada ń w dziedzinie wojskowo ści, polityki i dyplomacji. Stara si ę równie ż da ć odpowied ź na pytanie, czy był on dobrze przygotowywany do walki o woln ą Polsk ę i czy miał predys- pozycje na godnego nast ępc ę ojca w roli lidera Hotelu Lambert. Prezentowany tekst powstał na podstawie źródeł rękopi śmiennych z archiwum do- mowego Biblioteki Ksi ążą t Czartoryskich w Krakowie.

Słowa kluczowe : Witold Adam Czartoryski; dziecko; Wielka Emigracja; Adam Jerzy Czartoryski; Hotel Lambert