"•-• ■ '.gHBBg ’ Jadwiga Sebesta, Eugeniusz Szymik

Na zachód od Edenu... czyli mit Górnego Śląska oczyma niemieckojęzycznych IMm- pisarzy i poetów - emigrantów (Max Tau - Bruno Arndt - Arthur Silbśrgleit)

Jadwiga Sebesta, Eugeniusz Szymik

Na zachód od Edenu... czyli mit Górnego Śląska oczyma niemieckojęzycznych pisarzy i poetów - emigrantów (Max Tau - Bruno Arndt - Arthur Silbergleit)

Cieszyn 2014 Książka nie shiży celom komercyjnym. Autorzy dołożyli wszelkich starań, aby dotrzeć do właścicieli praw autorskich bądź instytucji posiadających powyższe prawa. [art. 29.1. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, 1994.]

Źródło do grafiki Max Odoy “Bruno Arndt”: Scholtz Suzanne:

Erinnerungen an meinen Vater Bruno Arndt. „M itteilungen der Beuthener

Geschichts-und Museumsvereins 1954 s. 35-39

Projekt graficzny okładki: Jadwiga Sebesta Na okładce znajduje się obraz pt. „Czytająca list” autorstwa Jarosława Kassnera

Opinia wydawnicza: prof. zw. dr hab. Daniel Kadłubiec

C M C y N A DRUKARSKO- DAW N1 CZ A A N T

Wydawca i druk: Oficyna Drukarsko-W ydawnicza AKANT S. C. przy współudziale finansowym Urzędu Miasta Ustroń Skład, opracowanie graficzne: Hanna Gawlas

Nakład: 100 egz.

ISBN 978-83-938251-8-9

Cieszyn 2014 Dziękujemy za pomoc i współpracę dr Karin Wawrzynek, łącząc wyrazy uznania dla jej pasji naukowej i zaangażowania.

Spis treści

W stęp...... 7

CZĘŚĆ PIERWSZA

Max Tau (1897-1976) - bezdomny obywatel św iata...... 13 W ybrane komentarze do twórczości Maxa Taua...... 25

CZĘŚĆ DRUGA

Bruno Arndt (1874-1922) - tradycjonalista zagubiony w labiryncie wielkiego m ia sta ...... 27

CZĘŚĆ TRZECIA

Arthur Silbergleit (1881 ?-1943) - żydowski outsider z Gliwic...... 35

ZAKOŃCZENIE ...... 43

ANEKS ...... 45 Wybór wierszy Arthura Silbergleita w tłumaczeniu Jadwigi Sebesty wraz z komentarzem Eugeniusza Szym ika...... 45 Sonety Bruno Arndta w tłumaczeniu Jadwigi Sebesty...... 53 Fragment powieści Bruno Arndta „Der Ruf der Felder” ...... 56

BIBLIOGRAFIA ...... 59 Zusammenfassung ...... 62

Wstęp

„Takijuż los ludzi-pochodni, w mroku zapomnienia odchodzą z tego świata.” Słowa ojca skierowane do syna, Arthura Silbergleita1

Historia jest nauczycielką życia - mawiali starożytni, jednakże niewiele z trudnych lekcji, jakich nam udzieliła, zostaje w pamięci, a ślady po dawnych rumowiskach zapełniają się wciąż nowymi wizjami raju na zie­ mi. Bywa i tak, że ów raj na ziemi zda się istnieć naprawdę, przynajmniej w przestrzeni wspomnień, sentymentu, wyobraźni silniejszej od faktu, pa­ mięci wybiórczej2, bo życzliwej dla czasu, który mija bezpowrotnie. Ścieżka wiodąca ku przeszłym zauroczeniom staje się kanwą mitu, któremu łatwo ulec, gdy jeszcze jesteśmy idealistami albo gdy z konieczności i z bólem od­ dalamy się od społeczności, której obraz przywołujemy na krawędzi snu i jawy, w oparach oniiyzmu.3 Wiara w mit potrafi ocalić zagrożone wartości, jeśli tylko w owej baśni dobro stara się zwyciężać, a sam mit to nie szklana kula mitomanii, jakiś fantom zaburzający widzenie rzeczy, ale obraz, odsy­ łacz, klucz do skarbca, w którym tylko pajęcza nić czasu daje o sobie znać

' Cyt za: H. Bienek: Über Arthur Silbergleit. In: A rthur Silbergleit. G edichte. B erlin 1935, S. 3.

: „Najpierw snujemy marzenia, potem oddajemy się zadumie. Wszelki krajobraz, nim stanie się widowiskiem dla świadomości, jest doświadczeniem onirycznym. Żywe uczucia estetyczne budzą w nas tylko te krajobrazy, które najpierw widzieliśmy w marzeniach." G. Bachelard: Wyobraźnia poetycka. W arszaw a 1975, s. 118.

3 Por. R.Barthes: M it i z n a k. W arszawa 1970, s. 59. WSTĘP złowieszczo4. Takim to właśnie stał się noszony w sercu portret Górnego Śląska jako świata najmniejszego, najintymniejszego, lecz utraconego za młodu albo na zawsze, o wiele za wcześnie i niesprawiedliwie. „Doświad­ czeniom wychodźstwa towarzyszy spełnianie się zapowiadanej apokalipsy, która jawi się jako niezasłużony, niezrozumiały i krzywdzący koniec kultury. Jej uczestnik, jak mityczny gigant czerpiący siły życiowe z ziemi przeczuwa, że w oddaleniu od niej nie będzie już sobą, zgubi swą tożsamość w diaspo­ rze.”5

Polityczna poprawność każe nam zbyt często milczeć, gdy idzie o tożsa­ mość narodową i jej przejawy, a jednak nie sposób zamknąć usta, gdy cisną się słowa należne czemuś ważnemu. Śląsk, kraina mistyków od wieków była tyglem kulturowym, wielojęzycznym, najczęściej przyjaznym miejscem - urodzajnym dla poetów, pisarzy, artystów i mędrców. Konflikty, wojny, wa­ śnie i spory zmieniły oblicze Śląska, tak iż odtąd każdą odmienność rozpa- tiywano jako potencjalne zagrożenie, także zagrożenie dla polskości. Przed mitologizacją Górnego Śląska oraz idealizacją śląskich realiów, w tym tole­ rancji przestrzega prof. Grażyna Barbara Szewczyk. Głos wybitnej germa- nistki stanowi kontrapunkt dla poglądów bliższych legendzie, aniżeli praw­ dzie historycznej. Badaczka kwestionuje tolerancyjne współistnienie wielu narodowości, obawia się repetycji stereotypu Śląska jako „Krainy spotkań i pomostów”. Jej zdaniem przymiot „Land der Begegnungen und Brücken­ land” powstał w wyniku ideologizacji, jaką przeprowadzano w latach 20.XX w., a później powtórzono wiatach 80., natomiast gwoli dziejowej rzetelności należy wspomnieć o innych asocjacjach Górnego Śląska jako „Deutschlands Grenzmark”, „Ostgebiet” czy „östliche Bastion”6. W dokumentach upamięt­ niających dzieje Śląska znajdziemy opinie silnie kontrastujące z wizją Taua czy Arndta. Doprawdy trudno stanąć po jednej ze stron, gdy nie jest się świadkiem historii, a jedynie jej nieobiektywnym pasjonatem.. Rzeczywi­

4 Tak oto pisze na ten temat Karen Armstrong: „Mitologia to dyskurs, którego potrzebujemy w sytuacjach ostatecznych. Musimy być gotowi na to, że mit odmieni nas na zawsze. (...) Narracja mityczna ma na celu wypchnięcie nas z bezpiecznego świata codziennych pewności w nieznane.” Cyt. za: I. Copik: P o m ięd zy Gliwicami a Głeiwitz: przestrzeń kulturowa miasta w pisarstwie Horsta Bieńka. K atow ice 2013, s. 121.

5 Tamże, s.. 134. 6 G. B.Szewczyk. Oberschlesien als multikulturelles Grenzland in einem Literatur-historischen Überblick In: Oberschlesien und das Phänomen der Grenze im Werk Horst Bieneks. Sammelband von Redebeiträgen, die im Rahmen der Gleichnamigen Konferenz im Zeitraum von 29-30.05.2003 im Haus der Deutsch-Polnischen Zusammenarbeit vorgetragen wurden. Gleiwitz-Oppeln 2003, S. 9.

8 WSTĘP

ście najbezpieczniej będzie twierdzić za Maxem Ringiem, że Górny Śląsk to kraina niepojętych paradoksów, ostrych kontrastów i przeciwieństw. Nie sposób przemilczeć niepogodzonych rozbieżności, jakie dawały się odczuć w regionie dotkniętym biedą, dysproporcjami społecznymi7 wynikającymi ze statusu materialnego wiążącego się przecież z pochodzeniem i umiejęt­ nością władania językiem niemieckim.. Tak, to część prawdy, której należy oddać hołd, choć nie znaczy to, iż nie wolno nam przychylić się do zdania „skażonego” mitem. Można to uczynić w imię delikatnych uczuć, które dla takich postaci, jak: Tau, Arndt czy Silbergleit miały znaczenie kluczowe, przekładalne na umiejętność przetrwania i optykę dobra przezwyciężają­ cą traumę czasów. Kończąc wątek, odwołajmy się do słów śląskiej hrabiny Valeskiej von Bethusy-Huc, choćby dla zrównoważenia opinii Ringa... Aż serce rośnie, gdy czytamy jej strofy opiewające śląską mentalność. Valeska bez najmniejszego wahania wychwala przymioty Ślązaków: ich pokojowe sąsiedztwo, pracowitość, rzetelność, sumienność, kulturę osobistą, otwarte horyzonty i daleko idącą tolerancję.8

Monografia trzech literatów zapomnianych, na swój sposób bezdom­ nych wypełnia pewną lukę w staraniach o przywrócenie Śląskowi dawnego blasku. Kultura tego regionu to także niemieckość, to również semickość, jeśli wymieniać tylko niektóre heterogenne elementy nieocenionego bogac­ twa. Wojenna i powojenna strategia obrony polskości skupiła się ściśle na pielęgnowaniu spuścizny jednego narodu, kontynuacji tradycji oraz zacho­ waniu źródeł tożsamości o dość monolitycznym charakterze. Dziś widzimy, że to nie wszystko, że współpraca buduje, a wielokulturowość i wielojęzycz­ ność to powód do dumy. Górny Śląsk, dawny Eden Niemców i Żydów staje się oto przedmiotem żywego zainteresowania. Pytamy o ludzi, którzy udali się na zachód od Edenu, by tam zaznać spokoju, uratować życie, móc two­ rzyć bez codziennych zmagań o akceptację. Nie jest nam obojętna tęsknota,

7 Por. tam że, S. 13. 8 Por. tamże, S. 13. [Horst Bienek, choć nie mitologizuje śląska, w podobnym tonie określa przymioty pogranicza. Jeszcze dobitnie) wyraża się o Śląsku pisarz Alfred Hein. W każdym razie obrazowanie życia z poziomu pewnego stopnia idealizacji dotyczyło wielu twórców związanych z tą krainą, z czasem wizje marzycieli traciły niestety na wiarygodności w związku z narastającymi konfliktami w Europie i regionie: „Die M ehrzahl der Schriftsteller aus den zwanziger und dreißiger Jahren, sich der wachsenden Konflikte im Grenzland bewusst, beschreibt Oberschlesien als eine mytische Landschaft mit einer besonderen Symbolik (...) und einer zu erfüllenden Mission. Allmählich verlieren die literarischen Bilder die die Provinz als Symbiose verschiedener Völker und Kulturen darstellen, an Glaubwürdigkeit; sie verblassen zunehmend, verbleiben allein in der Erinnerung.” Tamże, S. 13; por. tamże, s. 18]. WSTĘP jaką odczuwali na myśl o dzieciństwie, o umiłowanych stronach z lat swej niewinności. Język niemiecki już dawno przestał kojarzyć się z zaborca­ mi i hitleryzmem, bez niechęci nauczany jest w szkołach, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by krajanie dowiedzieli się, jak bardzo Niemcy i Ży­ dzi kochali tę swoją czarną kołyskę - śląską ziemię, ziemię węgla i stali, ale i ziemię urokliwą, zieloną, pełną kontrastów rodem z baśni. Brakuje wciąż polskich przekładów, które nieznającym języka niemieckiego, dałyby wgląd w twórczość Ślązaków germańskiego pióra. Niechaj więc odrobina wiedzy, choćby skrawek tych dążeń, o których mowa, zachęci do dalszych poszu­ kiwań i przyniesie plon w postaci kolejnych monografii. Można, a nawet trzeba wskrzesić pamięć o twórcach wywodzących się z Górnego Śląska, ze Śląskiem silnie związanych, a piszących po niemiecku, których spuścizna jest w Polsce mało lub niemal nieznana. Dostęp do źródeł i opracowań jest różny. Tryptyk biograficzny, będący zaledwie szkicem na temat wybranych osobowości: Maxa Taua - bytomskiego Żyda i kosmopolity, Bruno Arnd­ ta bytomskiego Niemca a górnośląskiego patrioty oraz Arthura Silbergle- ita - gliwickiego Żyda związanego z kulturą niemiecką - powstał z zamia­ rem uchylenia choćby rąbka tajemnicy o tych, którzy byli tu przed nami, doświadczyli wiele i pozostawili po sobie niezatarty testament znaleziony tam - na zachód od Edenu... Dlaczego Górny Śląsk opuszczony z życiowej konieczności na rzecz innych miejsc w Europie jawi się mitycznie i rajsko? Skąd owa śląska tendencja do mitologizacji krainy obfitującej w czarne dia­ menty kultury i dóbr materialnych? Przecież Górny Śląsk to temat niemal niedefiniowalny9, niełatwy jako obiekt przeszły i teraźniejszy, niekomforto- wy, gdy przypatrzeć się biedzie, mozołowi egzystencji odwiecznie przypisa­ nemu gospodarzom tej ziemi. Można by mnożyć kontrargumenty za glo­ ryfikacją Śląska, a i tak z całą mocą narzuca się baśniowy prawzór kolebki życia, która daje człowiekowi wszystko, przynajmniej wszystko to, co tworzy jego najgłębszą tożsamość: rodziców, familię, znajomych, zadomowienie, miejsca oswojone, kulturową przestrzeń, w której odbywa się zawiły dialog

ł Por. O. Ehrnstorfer: Einleitung. In: Oberschlsische Literatur 1900-1925: historischer Umbruch und literarische Reßexion. Bd 1. Frankfurt am Main 2000, S. 20: „[...] Besonders hervorzuheben ist vor dem darstellten Hintergrund der geschichtlichen Entwicklung der Charakter Oberschlesiens als Grenzland das von verschiedenen Einflüsse geprägt ein Schmelztiegel sein kann, aber auch Schauplatz aufeinander­ prallender Gegensätze.” Tamże, S. 27 - 28: „Zusammenfasend läßt sich feststellen, daß die in der untersuchten Literatur deutlich werdenden Vorstellungen, die die einzelnen Autorinnen und Autoren mit dem Begriff H eim a t verbinden, kein greifbares Bild einer spezifisch oberschlesichen Definition von Heimat erkennen lassen ”

1 0 WSTĘP pokoleń. Sylwetki twórców przedstawionych w skromnym opracowaniu to zalążek pracy nad zapomnianymi twórcami śląskiej kultury. Pochodzenie i język bohaterów mogą jawić się odbiorcom tejże etiudy literackiej jako pewna trudność, przeszkoda, problem polityczny, niemniej tu, świadomie, stanowią atut i powód inspiracji... bowiem, kto jeśli nie my, Górnoślązacy mamy upomnieć się o tych, którzy kochali tę ziemię i chcieli dać jej wszystko nawet poza jej granicami? W „podzięce”, ironicznie rzecz ujmując, docze­ kali się kolekcji bibliotecznych i wątłych opracowań poza polskim Śląskiem oraz przyczynków naukowych, które jednak nie dopomogły wystarczająco zapoznaniu się mieszkańców Górnego Śląska z ich dorobkiem. To nic, że tak niewiele jeszcze o nich wiemy, że oto kolejne postaci wyłaniają się z tła trzech poniższych historii - i aż proszą się o odkrywcze teksty, to nic, że dysproporcje wiedzy pomiędzy kolejnymi, eseistycznymi w formie i roz­ miarze rozdziałami są tak duże. Ważne, by zacząć podług woli i sił wyłaniać z mroku niepamięci sylwetki godne naszej małej Ojczyzny, apelując o po­ moc tych, którzy okażą zainteresowanie podjętą tematyką, gdyż może jakaś niewprawna, acz szczera myśl, impresja, słowo skłonią ich umysły do dal­ szych dociekań, badań, lektur czy nawet pracy translacyjnej.

1 1

CZĘŚĆ PIERWSZA

Max Tau (1897-1976) - bezdomny obywatel świata

Max Tau, urodzony w Bytomiu pisarz, myśliciel, społecznik, ekumeni- sta10 i wolnomularz, został w 1966 roku uhonorowany tytułem budowni­ czego braterstwa, co w interpretacji histoiyków równało się wówczas od­ znaczeniu przekornego architekta ładu na świecie medalem donkiszoterii nadanym szaleńcowi przez innych szaleńców śniących o pokoju na globie pełnym nienawiści, świecie naznaczonym konfliktami i polityką podziałów. Mimo wygnania, tułaczki i widma zagłady bytomski Żyd był niepoprawnym optymistą i jeszcze bardziej niepoprawnym idealistą, dla którego sen o wol­ ności pozostał na zawsze wyzwaniem, a nie jedynie hasłem. Żyd-wieczny tułacz, człowiek bez ziemi, do dziś jest jakby niczyj, ani on polski, bo mason, uciekinier i germańskiego pióra, ani norweski, bo przypadkiem udomowio­ ny, ani szwedzki, bo Szwecja dała mu tylko schronienie, ani do końca nie­ miecki, bo banita.

Tau urodził się na Górnym Śląsku, w „krainie mistyków” (Land der Mystiker)1', w Bytomiu, 19 stycznia 1897 roku, mówił i pisał po niemiecku, przygarnęło go , ale nigdzie poza światem idei nie znajdziemy prawdzi­ wej ojczyzny pisarza. Tau to mężczyzna bez ziemi, ale za to autor powieści pod znamiennym tytułem ,J)enn über uns ist der Himmel”...(»Wszak nad nami niebo”).

10 O ekumenicznych dążeniach Maxa Taua zob.: Das Leben lieben: Max Tau in Briefen und Dokumenten 1945-1976. Hrsg. H. Däumling: W ü rzb u rg 1988, S. 17.

11 Tak nieraz wyrażał się Max Tau o Śląsku. CZĘŚĆ PIERWSZA

Bumfeurtfiiv. » 149 Md-FMWUMOtr Foto: Gräfingho*, Ottttl | 13. OMster 1874 Czcigodny laureat Max Tau (pierwszy z lewej) podczas uroczystości wręczenia Pokojowej Nagrody Księgarstwa Niemieckiego w 1974 r.:2

Rodzina pisarza należała do cechu kupców. Z wielką dumą kultywo­ wano w niej tradycje żydowskie, łącząc semicką mądrość z tym, co niosła w darze ziemia, którą zamieszkiwali. Dzięki czarnemu Śląskowi i byciu Ślą­ zakami nosili w sercach szczególną tęsknotę, nostalgię, a zarazem radość, byli bezbronni, podatni na zranienia, delikatni i cisi13. Max Tau zdawkowo nawiązywał do historii rodzinnych. Z autobiografii dowiadujemy się, że miara matczynej dobroci była nieprzebrana, dziadek otworzył mu oczy na piękno świata i wyjątkowość ludzkich losów, nauczył zachwytu, mądrość babki była wprost nieoceniona, a ojciec Nathan wyróżniał się wiedzą i roz­ sądkiem. Wybrał on dla syna karierę kupiecką, jednak Max nie czuł się po­ wołany do tego zawodu, co prawda, przez krótki okres czasu próbował uczyć się owego fachu we Wrocławiu, ale ostatecznie, ku rozpaczy ojca, zapisał się na studia humanistyczne. Studiował w Berlinie i Hamburgu literaturo­ znawstwo, filozofię, historię sztuki oraz psychologię. Jego mistrzami byli:

12 Obraz zamieszczony na licencji Wikimedia Commons. Żrodlem udzielającym zgody jest Bundesarchiv. Zdjęcie zaczerpnięte zostało ze strony internetowej: http://commons.wikimedia.org/wiki/ File:Bundesarchiv_B_145_Bild-F043919-0017,_Frankfurt, _Friedenspreis_des_Deutschen_Buchhandels.jpg (02,05.2013). Zob. L. Stiehm: Max Tau: Bildner - Erwecker - Warner. Heidelberg 1968, S. 32. MAX TAU (1897-1976) - BEZDOMNY OBYWATEL ŚWIATA filolog Gustav Roethe, tudzież przedstawiciel psychologii postaci (Gestalt Psychologie) Max Wertheimer. Max z zachwytem słuchał prelekcji Ernsta Cassirera. Zainteresowanie psychologią nie wygasło po studiach - chłonął pisma Ernsta Kretschmera i Zygmunta Freuda. Nieraz też dawał upust go­ rącym emocjom, gdy wspominał genialną, proroczą lekturę Oswalda Spen- glera „Zmierzch Zachodu”. W 1927 roku ukończył studia, oddając pracę pt. „Czynnik skojarzeniowy w deskrypcji pejzażu i miejsc u Theodora Fon- tane’a”. Tuż po obronie Max Tau został felietonistą Deutsche Rundschau oraz Frankfurter Zeitung, otrzymał też posadę lektora w Trewirze, w Linzt Verlag, zaś później równorzędne stanowisko w Lubece, w Quitzow Verlag. Jeszcze tego samego roku powierzono mu fotel dyrektora Instytutu Litera­ tury Niemieckiej na Akademii Norweskiej w Oslo. Noc Kryształowa wstrzą­ snęła jego codziennością, otwierając nowy rozdział życia na uchodźstwie. Jako nieustannie podróżujący uciekinier Tau nadal zajmował się pracą wy­ dawniczą, promowaniem młodej literatury, trudnił się pracą tłumacza i kry­ tyka. Do grona jego przyjaciół należeli wówczas i Marie Luise Kaschnitz. Żona Taua - Tove Tau (de domo Filseth) potwierdziła, że w 1943 roku mąż poznał żydowską poetkę Nelly Sachs14, której twórczość, skromność w sposobie bycia i chasydzka duchowość zrobiła na nim ogrom­ ne wrażenie15. Jednak to pierwotne idee wołnomularskie i etos czynu wyda­ wały się jednoczyć marzenia tak mnogie i tak różnorodne. Doskonale wpisy­ wały się w humanizm i postulat rozszerzania świadomości uwrażliwiającej sumienie16, którym to ideom Tau pozostał wiemy na zawsze.

14 Nelly Sachs (1891* 1970) - niemiecka poetka pochodzenia żydowskiego. Opuściła nazistowskie Niemcy, by od naleźć azyl w Sztokholmie. W 1966 otrzymała literacką Nagrodę Nobla. l- Przytoczmy słowa, które do Nelly Sachs Max Tau kieruje w swym liście: „Meine verehrte, liebe, einzige Nelly Sachs! Du weisst was Gnade ist. Unser Wiedersehen war eine Stunde, wo man am liebsten die Hände falten möchte, um Gott zu danken, dass uns diese vergönnt war. Als ich am Sonntag Deine letzten Gedichte las, war ich so ergriffen, dass ich nur einen einzigen Wunsch hatte. Dir zu danken und immer wieder zu danken, weil Du als einzige das Unaussprechliche uns durch die Schlichtheit Deiner Sprache so nahe gebracht h ast, d ass w ir n u r d e m ü tig v o r d en R ätseln d es L ebens s te h e n k ö n n e n , d ie d u rc h D ein e D ic h tu n g zu W u n d e rn werden. Meine verehrte, liebe, gute Nelly von Herzen möchte ich Dir danken, Dir Gesundheit und Kraft wünschen, uns weiter so zu beglücken. Von Herzen Dein Max. (15. Februar 1965).“ R. Dinesen: Max Tau und Nelly Sachs. Eine chassidische Begegnung. In: Ein symbolisches Leben. Beiträge anläßlich des 100 Geburtstag von M ax Tau (1897-1976). H rsg. D e tle f H a b erlan d . H eid elb erg 2 000, S. 127.

16 „Um ein Mensch zu werden, der zum Bilde Gottes erschaffen ist, ist es wichtig, mit anderen in lebendige Verbindung zu kommen. Dieser Kontakt ist nur möglich, wenn man zu sich selbst gefunden hat, wenn man die Augen öffnet und sich selbst sieht, sein eigenes Denken kontrolliert und sein Gewissen zu Rate zieht. Das Gewissen gibt immer die richtige Antwort.“ - Das Leben lieben..., S. 30. CZĘŚĆ PIERWSZA

Nie wdając się w dyskusję o miejscu i znaczeniu wolnomularstwa na przestrzeni wieków, pominąwszy milczeniem spiskową teorię dziejów lub też przeciwnie - hermetyczność chroniącą profanów przed nadmiernym blaskiem masońskiej chwały, dojdźmy do sedna fenomenu, jakim byl Tau. Twórca został pierwszym spośród laureatów nagrody literackiej Loży17. Dla­ czego? Ten niepozorny mężczyzna podniósł ideę wolności jednostki w po­ łożeniu najcięższym, nie zagarnął jej tylko dla siebie, lecz mimo piętrzących się absurdów bez cienia resentymentu podążał za nią, wierząc w możliwość pojednania niegdysiejszych wrogów. Już w 1950 roku zauważono wyjątko­ wość tych starań, gdy niemieccy księgarze i wydawcy uhonorowali jego oso­ bę nagrodą pokojową za szerzenie idei pojednania, konkretnie zaś za książkę pod znamiennym tytułem „Wiara w ludzi” („Glaube an den Menschen”)1*. Tuż za owym zaszczytem przyszło kolejne wyróżnienie: odznaczony Wiel­ kim Krzyżem Zasługi dla Republiki Niemiec Tau przeszedł do historii jako honorowy członek Związku Literatów Niemieckich, a przecież nie było ta­ jemnicą, że Max Tau musiał opuścić kraj Goethego i Schillera już w 1938 roku... Gdy wrócił, witano go jak bohatera. W 1965 roku został honorowym obywatelem Kiel. Udało mu się też spełnić jedno z marzeń: obronił dokto­ rat z filozofii na Uniwersytecie Christiana Albrechta. Zarabiał na życie jako lektor w wydawnictwie Bruno Cassirera, Żyda i mecenasa sztuki w Berlinie. Pisarstwo Taua zyskało grono czytelników i uznanie księgarzy. Ponownie cieszył się konkretnym dowodem uznania, bowiem tym razem „rzecznik i bojownik humanizmu19” otrzymał nagrodę Nelly Sachs, czyli nagrodę kulturalną miasta Dortmund. Był to rok 1966. Tytuły dzieł zauważonych przez kiytykę mówią same za siebie: „Kraj, który musiałem opuścić” albo „Uchodźca znajduje ojczyznę”... Na charakter utworów prozatorskich Maxa Taua wpływ miał inny tułający się po świecie bytomski zapomniany powie- ściopisarz, Bruno Arndt...20 Dwugłos pisarzy ma wspólny mianownik: hi­ storia ludzkich cierpień z akcentem na gómośląskość oraz przeświadczenie

17 Por. M. Tau: Baumeister einer brüderlichen Welt. Eine Ehrung. F ra n k fu rt 1966, S. 12.

18 Nagroda Pokojowa Wydawców Niemieckich została wręczona Tauowi w Hamburgu-Alsterdorfie 3 czerwca 1950 roku. Zob. L. Stiehm: M ax Tau: Bildner, Erwecker, Warner. Heidelberg 1968, s. 53-54. Por. A. L ubos. Geschichte der Literatur Schlesiens. Bd 2. M ünchen 1967, S. 394.

19 Tytuł nagrody brzmiał następująco: „Fürsprecher und Vorkämpfer hum aner Gesinnung”. Zob. M. Tau.: Ansprache und Dokumente zur Verleihung des Kulturpreises der Stadt Dortmund. Nelly-Sachs-Preis, am 5. D ezem b er 1965. D o rtm u n d 1965, S. 5. 20 Z ob, J. Sebesta: Bruno Arndt (1874-1922) - mędrzec z Bytomia, tropiciel fałszu i ułudy. Szkic do biografii i tw órczości. „Z tej Ziemi, śląski Kalendarz Katolicki” 2011, s. 103-115. MAX TAU (1897-1976) - BEZDOMNY OBYWATEL ŚWIATA

0 prawdziwym bogactwie i źródle tożsamości, jakim jest duchowość osadzo­ na na wierze w zwycięstwo dobra. Max Tau marzył o tym, by w Niemczech zawiązała się pionierska grupa literatów - idealistów skupionych wokół bli­ skich jego sercu idei: pamięci o dobru, wpierania dobra i przyszłości dobra triumfującego dzięki pokojowi i pojednaniu. Zgodnie z wykładnią patosu Martina Bubera, Tau starał się nie ciążyć ku pompatyczno-ckliwej retory­ ce, lecz ku gestom wyrażającym istotę patosu - przeistoczeniu najcięższego losu w rodzaj apostrophe, by Bóg usłyszał, by Bóg zobaczył...21 Przez cały ten czas gościny u obcych narodów świadomość bycia ocalonym nie dawała pi­ sarzowi spokoju - na jego wolność padał cień wojny, a niewola tych, którym nie udało się uciec, raniła serce, gdzie indziej bowiem mordowano, męczono 1 prześladowano, gdy tymczasem on żył w ułudzie pokoju, słysząc w duchu krzyk przerażenia ofiar wojennej pożogi. To bolało niemiłosiernie...22

Max Tau pragnął, by Niemcy przewartościowały narodowy mit, zdobyw­ szy się na kulturową re-lekturę Sagi Nibelungów, której przesłaniem jest w istocie antynomia władzy i ducha. Megalomania starogermańska zaklęta w pieśń o dominacji nad duszami i nacjami to uwspółcześniona tragedia zaborców wolności w każdej jej wymiarze23. Tau wracał myślami do ziemi lat dziecinnych, do obrazów Górnego Śląska, które odnajdywał w swym prze­ nikliwym umyśle jako przestrzeń pogranicza, gdzie rodzą się konflikty i nie­ porozumienia. Rozważanie przeszłości wiązało się z myślą o zanikającym indywidualizmie. Tau obracał się sporadycznie w kręgach robotniczych, gdzie zawodowa rutyna - sprowadzanie pracownika huty do numeru wró­ żyło dziejową katastrofę i budziło w intelektualiście bunt. Ogień wielkich pieców przerażał go, ale też przejmował jak coś sakralnego. Wraz z prze­ chodniami zatrzymywał się oniemiały, gdy wyły syreny obwieszczające wy­ padek na kopalni czy w pobliskiej hucie. Jak wszyscy łaknął dialogu, łaknął porozumienia - rozumiał, że to ludzkimi sprawami żyje się tutaj, na czarnej śląskiej ziemi24. Topografia miasta zacierała się jednak w jego powszednich myślach i właściwie nie stanowiła nigdy szczególnej wartości godnej zatrzy­ mania w kadrze opisu słownego. Tau odbierał świat realny bardziej symbo­

21 Zob. Hrsg. H. Däumling: ..., S. 117.

22 L. S tie h m ..., S.32.

Por. M. Tau: Baumeister..., S. 22. u Por. Hrsg. H. Däumling: D as L eben lie b e n ..., S. 35. CZĘŚĆ PIERWSZA licznie aniżeli fizykalnie, dosłownie...25 Był wdzięczny Bienkowi za stworze­ nie kroniki górnośląskiej odważnie podejmującej temat uprzedzeń, waśni i nienawiści26. W ogóle, w korespondencji Bieńka i Taua znajdziemy wiele ciekawych wątków, nawiązań literacko-historycznych, słów szczerych, za­ chwytów i wątpliwości. Gliwiczanin podziwiał nie tylko nadzwyczajną wolę życia, talent prozatorski Taua, ale nade wszystko jego wiarę w siłę dobra: „Rozumiem dlaczego wszyscy kochają Taua. W ostatniej chwili, w 1939 roku, na krótko przed wybuchem wojny zdołał jeszcze wydostać się z Nie­ miec - mógłby podzielić los Silbergleita27, skończyć jak on w Auschwitz! Musiał jeszcze raz uciekać przed Niemcami, z Oslo, nocą, przez zaśnieżoną granicę, do Szwecji... Był jednym z pierwszych, którzy zaraz po wojnie gło­ sili ideę pojednania z Niemcami. Człowiek godny podziwu; pewnie trochę naiwny, lecz czy nie trzeba być takim, aby przeciwstawić się skostniałym stereotypom? Pisze mi, że jako młody człowiek chciał nauczyć się polskiego, aby móc w oryginale przeczytać powieść Reymonta „Chłopi”.”28

Właśnie Horst Bienek świadomy niezwykle skomplikowanych ściegów, jakich los potrzebował, by splot wydarzeń opisujący los mógł ocalić literata z pożogi wojennej, miał wygłosić laudację z okazji wręczenia przyjacielowi Górnośląskiej Nagrody Kulturalnej. Wiedział, że należy powiedzieć o pięk­ nych i szlachetnych utopiach Taua, o założeniu Międzynarodowej Książ­ nicy Pokoju (Internationale Friedensbücherei), o odkrywaniu talentów, wspieraniu innych pomimo własnej biedy, o niepowstrzymanym pędzie do przebaczania i ufania na nowo. Twarz Maxa emanowała jakąś przemoż­ ną serdecznością, taką, iż jak pisze sam Bienek, chciałoby się być przezeń adoptowanym. Był to człowiek uroczy w swej praktycznej nieporadności. A jednak ten, kto widziałby w nim tylko bujającego w obłokach marzyciela, byłby zaskoczony przytomnością jego umysłu. Tau szokował otoczenie swą niewyczerpaną i nieprzewidywalną zdolnością do ekstatycznego zachwytu. Poddawał się wzruszeniu, nawet w sytuacjach publicznych. Kiedyś, jadąc w wagonie sypialnym pociągiem linii Sztokholm-Oslo, zatopiony w lekturze

25 Por. tamże, S. 33.

26 Zob. H. Bienek: Opis pewnej prowincji. Przeł. B. Fac. Gdańsk 1994, s. 58,

21 Arthur Silbergleit (1881-1943), poeta urodzony w Gliwicach. Zob. J. Sebesta, K. Wawrzynek: A rth u r Silbergleit. Szkic do portretu zapomnianego poety. „Aspekty Filozoficzno-Prozatorskie” 2007, 21-23, nr 17-20, s. 323-324.

:k H. B ienek.s. 64.

18 MAX TAU (1897-1976) - BEZDOMNY OBYWATEL ŚWIATA powieści „Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry” Nikosa Kazantzakisa29 zapo­ mniał o całym świecie i płakał jak dziecko. Konduktor zaniepokojony sta­ nem pasażera zapytał, co mu się stało. Max odpowiedział wówczas głosem drżącym od łez, że właśnie miał przed oczyma najpiękniejsze linijki tekstu, jakie kiedykolwiek było mu dane czytać. A łzy te są łzami szczęścia30. Co mogło tak bardzo poruszyć Taua? Struny nadwrażliwej duszy załkały nad słowami o doczesnej niesprawiedliwości, ale i ten przykład, jak jeden z Don Kichotów bierze na siebie jarzmo cudzych nieszczęść inspirowany ewan­ gelicznym radykalizmem rozdarł duszę Taua, przemieszawszy doznania smutki i radości. Bohater Kazantzakisa popada w święty gniew, gdy mówi: „Oto najlepsi głodują i są bezustannie oszukiwani, a źli jedzą, piją i rządzą bezwstydnie.”31 Ostatnia strona powieści skrywa jedno z najbardziej dra­ matycznych pytań: „To wszystko na próżno, Chrystusie, na nic! [...] Upły­ nęło niemal dwa tysiące lat, a Ciebie ciągle, ciągle i na nowo krzyżują. Kiedy wreszcie narodzisz się Chrystusie po to, by już nigdy nie zawisnąć na krzyżu, lecz by żyć pośród nas na zawsze?”32

Zaangażowanie Taua, jego nieposzlakowaną moralność, oddanie spra­ wie pośród mnóstwa projektów, zajęć i przedsięwzięć zauważono wielokrot­ nie. Rzadko kto mógł liczyć na tak wielką wdzięczność własnego pokolenia jak Górnoślązak Max Tau, jednak echo zasług przycichło zupełnie po śmier­ ci laureata. Lata 70. XX wieku to honor w postaci nagrody Uniwersytetu w Kopenhadze (Sonningpreis 1970 r.) oraz laur z 1974 roku, tj. Nagroda kulturalna Nadrenii - Północnej Westfalii, której laudatorem był właśnie wyżej wspomniany Horst Bienek33. Nad słowami laudacji warto zatrzymać się dłużej, by odnaleźć w nich klucz do zrozumienia symbolicznej tożsamo­ ści laureata. Mowa na cześć pisarza odsłania wiele ciekawych motywów z życia Taua: ekumeniczną mentalność popartą doświadczeniami z dzie­

2q Nikos Kazantzakis (1883-1957) - grecki pisarz, autor książek m. in. „Greka Zorby” i „Ostatniego kuszenia Jezusa”,

,0 „N ichts, m ein L ieber «, gab ich zu rü c k . »Ich w eine v or F reu d e, w eil ich e in so h e rrlic h e s B uch gelesen h ab e.” E. Grunwald: Begegnung mit dem Genius. M ax Tau - Knut Hamsun - Nikos Kazantzakis. In: D. Haberland..., S. 77.

11 Przybliżony przekład. Zob. E. Grunwald..., S. 105. 12 T am że, S. 107.

” Zob. D. Haberland. Ein symbolisches Leben? Einführende Anmerkungen zum Leben und Werk Max Taus. In: Ein symbolisches Leben..., S. 15. CZĘŚĆ PIERWSZA ciństwa, główne myśli na temat pisarstwa w ogóle, patos opatrzony także takimi poglądami, z którymi trudno się dziś zgodzić. Bienkowi należy się zatem osobna laudacja za obiektywizm, odwagę przywołania kontrowersji, szczerość wypowiedzi i dystans. Zatem pora odwołać się do konkretnych stwierdzeń. „Sądziłem, że znajdę pisarza, a odkryłem człowieka, naprawdę wielkiego człowieka! Czyż człowiek to nie więcej niż pisarz?”34 Bienek pozo­ staje pod wrażeniem i urokiem kolegi, nie kwestionuje jego moralnych do­ konań i docieka, czym dla twórcy pozostaje nader trudne słowo „ojczyzna” (Heimat), wszak nagroda, którą odbiera jest wyróżnieniem „ojczyźnianym”. Ale czy człowiek bez ziemi, tułający się niemal całe życie może wskazać, gdzie jego dom? Tau mówił o sobie, że czuje się Górnoślązakiem (ein echter Oberschlesier)35, że jego ojczyzną są wspomnienia, że mowa, którą się po­ sługuje to ta ojczyzna, której wyzbyć się nie można, bo tylko dzięki Mutter­ sprache człowiek staje się zdolnym do wypowiadania fraz płynących prosto z serca, z duszy... Norwegia - świat na początku tak zupełnie obcy36 - to też poniekąd ojczyzna Taua, stała się nią dzięki literaturze i poprzez literaturę. „To moi przyjaciele, poeci, pisarze, wydawcy i zwykli ludzie, którzy mi towa­ rzyszyli są moją ojczyzną” - wyznaje37. To Berlin mnie wychował - dodaje w innym miejscu38. Nawet hitlerowski zamysł zasiania nienawiści, podejrz­ liwości, wrogości między ludźmi - którzy dotąd byli sąsiadami - w przypad­ ku Żyda-kosmopolity przeobraził się w przewrotną, wręcz ironiczną formę negacji - Max jak na złość diabłu będzie wierzył w ludzi, na przekór światu będzie zakładał dobre intencje i nie da się przekonać, że piekło to inni39.

Wiara w ludzi była czymś charakterystycznym dla Maxa Taua40, czymś godnym podziwu, lecz na papierze przeobrażała się w postać gigantyczną,

' 4 T am że.

'5 Zob. G. Kosellek: Die erinnerte Zeit. M ax Taus Autobiographie. Das Land, das ich verlassen mußte. In: Ein symbolisches Leben..., S.24.

^ Zob. L.Stiehm...,S.34. r D. H a b e r l a n d . S . 15.

18 Por. L.Stiehm...,S.17. w Por. tam że.. S. 13. Por Laudacja Adolfa Grimme na cześć autora, wygłoszona w 1950 roku. W: A. Lubos... S. 395.

A0 „Aber auch Tau selbst gab ein Beispiel. Er ließ sich von den Feinden, den M ördern, nicht das Gesetz seines Handelns vorschreiben. Seine Antwort auf ihren Haß war dieser skeptisch belächelte, wenn nicht verachtete Imperativ des Glaube an den Menschen.“ .Stiehm..., S. 13. MAX TAU (1897-1976) - BEZDOMNY OBYWATEL ŚWIATA utopijną, pełną patosu i wielkich liter. O to spierali się z Bienkiem41. Horst nazywał tę manię kaznodziejską, niedzielną przesadą i przebywaniem w świecie iluzji. Drażniła go ta maniera i skłonność do umoralniania lite­ ratury. Max Tau czytał wszystko, co wpadło mu w ręce przez okular huma­ nizmu, wydając skrajnie negatywne sądy o artystach nieprzyjętych etyką. „Instynkt autentyczności” (Instinkt für das Echte*2) dyktował mu werdykty. Nie miał litości nawet dla takich talentów, jak: Tomasz Mann, James Joy­ ce czy Andre Gide... Krytykował ich aksjologiczną nieokreśloność, odarcie z uczuć religijnych jednoznaczne z wykorzenieniem, mentalność skłonną bardziej do kreślenia reportaży aniżeli odpowiedzialnych sądów o rzeczy­ wistości43. Zdumiewającą zdała się Ernstowi Cassirerowi opinia Taua o do­ robku Tomasza Manna. Ten zarzucał Mannowi, iż zamiast przenikliwym światłem serca i umysłu, prześwietla rzeczywistość odczłowieczonym bla­ skiem promieni roentgena... Tau byl zdania, iż prawdziwa literatura słu­ ży życiu, rodzi się z ducha narodu, aczkolwiek nie uznaje granic, które na­ ród wytycza... Jej celem, a zarazem punktem ciężkości pozostaje człowiek, więcej nawet: szlifowanie szlachetnej materii ludzkiej podług etycznych wzorców humanizmu, wolności i pokoju44... „Mgliste, bezkształtne obrazy” Ulissesa napawały Taua grozą, cóż, po prostu nie mieściło mu się głowie, że słowo może stać się eksperymentem, stracić kontakt z życiem, którego esencją pozostają cele zatopione we wspólnocie czerpiącej inspiracje z tego, co ją definiuje u korzeni45. Tau z pasją godną mistrza szukał literackiego

Jl Zob. H. Bienek: Laudatio auf Dr. M ax Tau. In: Erbe und Auftrag. Oberschlesischer Kulturpreis 1965-1985. Hrsg. von W aldemar Zylla. Dülmen, 1988, S. 73.

42 L. Stiehm ..., S.25.

4? Zob. D. Haberland..., S.19. 44 Por. R. Jacob: M ax Tau: Ein M ann der Versöhnung. “Sunday News” [on-line magazine] http://sunday-news. wider-des-vergessens.de/?p=3889 (02.05.2013): “In seinen autobiographischen Werken zeigt Tau das Glück des Seins, eines aus dem Inneren heraus freien Lebens. Taus Auffassung, dass die Aufgabe des Menschen darin bestehe, zu leben und sich zu bewähren, spricht aus seinen literarischen Texten. Er tritt darin für Verständigung und Versöhnung, für die Überwindung von Vorurteilen und Misstrauen ein. Das Denken, Reden und Schreiben Max Taus stand im Dienste der Förderung des Guten, der Hilfsbereitschaft und des F ried en s.”

1,5 Poniższe zdanie trafnie ujmuje teoretyczne podstawy twórczości Taua: „Max Tau geht es um den - auch von regionalen Kulturgrenzen befreiten - ethischen Fundamentalismus. Darin bleibt er, im Gegensatz zur ästhetischen Radikalität mancher Expressionisten, fest im Irdischen verwurzelt. Er bewegt sich innerhalb seines literarischen Suchens zwischen Himmel und Erde, möchte sich innerhalb dieses Schwebezustands der Dichtung als symbolische, als vermittelnde Kraft bedienen. Zu erdenschwer für dieses Projekt ist dabei die völkische Literaturauffassung, zu ätherisch die artistische. Es wird deutlich, daß für Tau selbst die Entgrenzung der W irklichkeit und die Befreiung des Individuums von der Profanität der Empirie innerhalb eines symbolischen Repräsentationsbegriffes von Literatur liegt.” R. Henning von Lange: Mein Vaterland CZĘŚĆ PIERWSZA narybku, pragnął zapewnić swym podopiecznym sławę i perspektywę roz­ woju, jednak niemal żaden z wypromowanych literatów nie odnalazł drogi na parnas. Wydaje się, że smak i gust ich promotora mijał się z trendami epoki, nie chwytał ducha czasu, odbiegał zupełnie od mody, co przełoży­ ło się na porażkę i własną i tylu młodych twórców. Tau, zanadto osadzony w przeszłości i sprawach teraźniejszych, nie był za grosz łowcą awangardy, któremu przyświeca profetyczna myśl o marzeniach, które dopiero przyjdą, 0 stylach, które dopiero wykiełkują. Nie, Tau nie szukał prekursorów sztu­ ki, lecz przyjaciół „Cichych” (Stillen)*6, dzielących jego własne przekonania 1 marzenia, by świat podzielony przez politykę na nowo zjednoczyć pod sztandarem piękna i prawdy...47 Właściwie tylko cztery nazwiska mistrzów pióra świadczą mimo wszystko o tym, że meritum bliskie tęsknotom Taua oraz nowatorska forma spotkały się gdzieś we wspólnym gwiazdozbiorze. Max Tau uznał wielkość takich ludzi, jak: Knut Hamsun48, Nikos Kazan- tzakis, Nelly Sachs czy Antoine de Saint-Exupery. Nie tylko ludzie pióra zdobywali szacunek Maxa Taua. Przybysz z „Krainy mistyków” odkrywał talenty plastyczne, ponieważ jako wydawca i bibliofil cenił sobie książkę ilu­ strowaną. Za jego sprawą ukazały się dzieła opatrzone graficznie przez ar­ tystów wyklętych, rekrutujących się z grona tych, którzy zdaniem nazistow­ skich ignorantów uprawiali „sztukę zdegenerowaną”. Współpracował z nim słynny malarz Alfred Kubin. Bruno Cassirer Verlag było zatem książnicą wyjątkową, wydawnictwem mającym wyraziste oblicze, określony profil, zacięcie humanistyczne i niepowtarzalny styl. Trudno się dziwić - Max Tau był jego twarzą, człowiek z temperamentem! Niejednokrotnie wspominano, jak podczas dyskusji poniosły go emocje i nie bacząc na nic, zerwał ze stołu obrus, a wraz z nim, rzecz jasna, zastawę i szkło...

W stulecie urodzin pisarza i filozofa zorganizowano w Heidelbergu kon­ ferencję poświęconą twórczości Taua, jednak niemal każde z wystąpień za­ war das Land der Dichter und Träumer - M ax Tau als Herausgeber der Anthologien «Die Stillen» (1921) und «Vorstoß». Prosa der Ungedruckten (1930). In: D. H a b e rla n d ..., S. 57. Tak nazywała się grupa twórców, do których należeli: Bruno Arndt, Moritz Heimann i wielu młodych N orw egów .

J7 “Aus der zeitlichen Perspektive hätte Max Tau erkennen müssen, daß keiner der von ihm erwähnten Schriftsteller die Strömungen der zwanziger und dreißiger Jahre mitbestimmt hat. Somit sind seine Aufzeichnungen lediglich Zeugnis für den sich wandelnden Zeitgeschmack.” G. Kosellek..., S. 46. 48 Knut Hamsun (1859-1952) - norweski pisarz, prekursor modernizmu w powieści psychologicznej i egzystencjalnej. MAX TAU (1897-1976) - BEZDOMNY OBYWATEL ŚWIATA wierało pełne goryczy słowa o niesłusznym, niedorzecznym lekceważeniu dorobku, o braku szerszych opracowań49, o symbolicznym holokauście, pomimo że plany ucieczki przed obozami śmierci zawsze okazywały się udane, a Tau cieszył się jeszcze za życia uznaniem i poczytnością. Sympa­ tia współczesnych brała się i stąd, że Max Tau był człowiekiem całkowicie pozbawionym zawiści, więcej: starał się ze wszystkich sił, by to innych od­ krywano, by w Niemczech czytywano młodych skandynawskich poetów i powieściopisarzy, których Tau anonsował z najwyższym honorem50. Dzieła Maxa Taua są nade wszystko świadectwem epoki, stanowią cenny doku­ ment pełen znamion przeszłości, ale czy są one wyjątkowe pod względem estetycznym? Trudno dowieść ich wybitności w tej właśnie mierze, o czym pewnie świadczy ich nieobecność w przestrzeni sztuki. Niemniej, znaczenie omawianej twórczości rozciąga się na kwestię rozumienia dziejów - doty­ ka ważkiej problematyki XX wieku, wieku wielkiej kompromitacji gatunku, destrukcji systemów i ziszczenia najstraszliwszych wizji51. W jeszcze szerszej perspektywie dotykamy tu kwestii budowania przyszłości na zgliszczach ilu­ zji, pytania o możliwość pojednania i pokoju mimo lęku, jaki niegdyś stał się i nadal staje się udziałem świadków wojen czy konfliktów światopoglą­ dowych. Twórczość Taua rozwijała się w oparciu o model zaangażowanej społecznie autobiografii. Była to proza stroniąca od fikcji, niesiona rytmem czasu {Zeitroman)51. W tle zawsze rysowała się myśl przewodnia, którą można nazwać pedagogiczną, niemal równą przypowieści łączącej narrację, symbolikę i pouczenie. Moralizowanie Taua nie drażniło jednak, pisarz był

49 Wyjątkiem jest dysertacja O. Haasapt. M ax Tau und sein Kreis. Zur Ideologiegeschichte >oberschlesischer< Literatur in der Weimarer Republik. Mit einer Einführung von Hans-Georg Pott. Paderborn, München, Wien, Zürich 1988 (Schriften des EichendorfF-Instituts an der Universität Düsseldorf).

50 Zob. D. H aberland..S.U . 51 "Dennoch waren Taus literarische Initiativen nicht die eines weltfremden Schwärmers. Sie erwuchsen, wie auch die anderer dichterischer Gruppierungen, aus den Erfahrungen seiner Zeit. Ein bedrückendes Gemeinschaftserlebnis war der verlorene Krieg, ein Kulturschock für die Intelligenz ein Werk, das in eben jenen Jahren eine zündende W irkung ausübte - Oswald Spenglers Untergang des Abendlandes (1918/1922). Zwei Thesen Spenglers waren es, die Tau und seine Zeitgenossen aufgeschreckt haben: 1. die abendländische Kultur befinde sich im Stadium des Verfalls, 2. auf die Auflösung der traditionellen Staatsformen folge ein Zeitalter der »Cäsaren«, die eine Diktatur, die im Kampf um die W eltherrschaft neue Kriege auslösen wird. In der neuen Epoche gebe es »keine Zukunft mehr für den Einzelnen. Alle seien verurteilt, Diener der Macht und der Cäsaren zu werden, die er heraufkommen sah«. Spenglers Behauptungen waren deswegen so suggestiv, weil er in seiner Analyse von acht Hochkulturen allgemeine Entwicklungsgesetze darzulegen behauptete und aufgrund dessen der abendländischen Gesellschaft ihren Verfall prognostizierte. Das Buch verfehlte ebenfalls auf Tau seine W irkung nicht: »Der Krieg war verloren, aber auch die geistigen Grundlagen schienen zerstört zu sein.« Cyt za: G. Kosellek. S. 43-44.

52 Por. L.Stiehm..., S. 44. CZĘŚĆ PIERWSZA bowiem tuż obok swych czytelników, służąc im nie tylko radą, ale darem, który stanowił on sam bezbrzeżnie „wypełniony ptasim śpiewem i łąką usianą kwiatami...”53 Dla postronnych małżeństwo Maxa i Tove zdawało się dwugłosem szczerego humanizmu: przyjaciel paiy Ole de Henrik pisał w liście, że ci dwoje to klasyczny, acz wielce rzadki przykład ludzi, którzy wyciągają innych z tarapatów, dosłownie wyciągają ich z bagien: „Tove und Du, Ihr seid für mich und viele mehr die typischen aus-dem-Sumpfloch-zie- henden-Menschen.iA"

Tau pisał o epoce, w której przyszło mu żyć, że jest wiekiem lęku55, a ku­ szony wizją idyllicznej krainy, ulegał pokusie, spoglądając wstecz, bowiem dzieciństwo spędzone w przedwojennym Bytomiu zasiało w nim wiarę w cud miłości. Cud ten miał szansę się wydarzyć za każdym razem, gdy w synagodze, w zborze albo w kościele czytano słowa wspólnej modlitwy z Księgi Liczb: „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie swoje oblicze i niech cię obdarzy pokojem.” Synagoga i rozsiane po całym Bytomiu kościoły jawiły się w sentymentalnej opowieści jako żywe symbo­ le tolerancji wewnątrz wielokulturowej wspólnoty56. To wspólne bytowanie wyznawców jednego Boga przerwał pochód czarnych koszul. Od tej pory Vaterstadt Beuthen - rodzinne miasto stało się przyczółkiem śmier­ ci, a jego mury rzucały złowieszczy cień. To w Recklinghausen wspomina się do dziś i tamte czasy i ówczesnych ludzi związanych z Bytomiem. Trzeba i warto pamiętać, że właśnie w tym niegdyś wspaniałym, bogatym i pięk­ nym mieście, które dziś znosić musi wiele upokorzeń, narodził się jeden z najbardziej nieustępliwych idealistów - Max Tau i choć Bytom dawno już o nim zapomniał, on w mniemaniu honorowanego pamięcią Bieńka mógł­ by stać w jednym szeregu z Lessingiem, Heinrichem Böllern czy . Cóż jednak począć z kimś tak niewygodnym? Tau - wolnomularz całkiem na serio związany z Lożą, Tau - kiytyk literatury, co nie poznaje się

51 T am że, S. 49.

** Das Leben lieben..., S. 12. 55 Zob. M.Tau: Heimat und Versöhnung. Rede von Dr. M axTau beim Beuthener Heimattreffen in Recklinghausen am 13. Septem ber 1958. In: Festschrift fü r Dr. M ax Tau, Hrsg. Alfons Perlick. Dortm und 1961, S. 69.

56 „Mit dem ungetrübten Blick eines Kindes betrachtete er die Verhältnisse in seiner Heimatstadt zu Anfang des 20. Jahrhunderts: «so in Respekt voreinander und in Liebe zueinander lebten die Menschen dort. Es herrschte Frieden in dieser Stadt.»” G. Kosellek..., S. 35. Por. A. Lubos..., S. 395. WYBRANE KOMENTARZE DO TWÓRCZOŚCI MAXA TAUA na prawdziwych artystach, Tau - antagonista Korfantego, stronnik słynne­ go bytomskiego rabina Maxa Kopfsteina57, Górnoślązak opowiadający się za niemieckością tego regionu, przeciwnik polonizacji?58 Ale czy trzeba ko­ niecznie na to pytanie odpowiadać? A jeśli wbrew wszystkiemu tak samo jak on wierzymy w dobro i w dobiych ludzi? Wiadomo, że nawet najlepsza powieść, najdoskonalsze dzieło sztuki nie zmieni świata, ale jak nieraz po­ wtarzał autor „Wiary w ludzi” (Glaube an Menschen) - pisarz może odmie­ nić ludzkie spojrzenie, a przecież to, w jaki sposób oglądamy świat, rzutuje nań i koniec końców niepostrzeżenie go przeobraża.59

Wybrane komentarze do twórczości Mana Taua

- o powieści „Wszak nad nami niebo”

Hans Helmut Kirst (1955)

Fragment z listu do Maxa Taua datowanego na dzień 25 września 1955 roku: „I oto ukazała się, Max, twoja książka. Wydawca przysłał mi „Niebo”. Czytałem ją tak poruszony, że nie próbowałem nawet tłumić łez. To linijki czystej dobroci. [...] Uznaję się za człowieka ubogiego, skoro wszystkich tych

57 Choć rabin Kopfstein nie chciał polonizacji śląska, z pełnym przekonaniem mówił, że Górnoślązacy nie mają we krwi ani kropli nienawiści...

58 M. Tau pisze przejmująco o niemieckim pochodzeniu tych Ślązaków, których znał. Nathan Tau pragnął wrócić do Królewskiej Huty, ale nie mógł... właśnie dlatego, że dla niego była to po prostu dawna Königshütte...

59 Oto słowa M. Taua wypowiedziane 3 czerwca 1950 r. w Hamburgu: „To czego nie udało się dokonać politykom, powinno ziścić się dzięki duchowi nowej literatury - wskrzeszenie ufności, szacunek dla człowieka i respekt wobec życia. Tylko tak można przywrócić ziemi miniony już blask, mimo że zatruto już wszystkie słowa... Ludzie muszą spróbować na nowo się odnaleźć, bo pokój może być zawarty tylko pomiędzy ludźmi, konkretnymi ludźmi. Powinniśmy wspierać wszelkie pozytywne duchowe moce we wszystkich krajach. Wszędzie, gdziekolwiek ginie człowiek, ziemia staje się świętą.” L. Stiehm .. S.54. CZĘŚĆ PIERWSZA cudownych rzeczy, jakie skrywa moja dusza, nie potrafiłbym opisać w spo­ sób, w jaki Ty zdołałeś to uczynić.”60

Nelly Sachs w liście z 20 listopada 1955 roku:

„[...] Trzeba być prawdziwym przyjacielem ludzkości, by w tak smut­ nych czasach, odnaleźć tyle nieba na ziemskim padole.”

Wolfgang Koeppen z 26 października 1964 roku:

„Twoja powieść pt. „Uciekinier znajduje swój kraj” stała się dla mnie le­ karstwem. Piszesz jak ktoś, kto musiał opuścić ojczyznę, ale komu udało się odnaleźć ziemię, którą pokochał. Kto wie, może gdyby to były Stany doznał­ byś innych odczuć, może zamętu lub pustki... Nie oceniam Twojego dzieła jako krytyk, gdyż nie śmiem, bowiem to wszystko jest mi zbyt bliskie. To też jakby mój czas i mój los... Rozumieć, współczuć - tak, ale też nie przestawać się oburzać i nie chcieć pojąć..., więcej nie potrafię nic powiedzieć.”

Przyjaciele, w tym także bieżący kiytycy twórczości Taua podkreślali najbardziej unikalne w skali Europy walory pisarstwa tegoż autora. Nade wszystko dziwiła ich w niemałym stopniu zdolność dostrzegania pozytyw­ nych stron historii, pomimo iż moment dziejowy w ogóle nie sprzyjał jakim­ kolwiek pogodnym myślom, a już na pewno wyzywał na pojedynek śmiałe wizje antropologiczne, które optowały za poglądem o pierwotnej dobroci istoty ludzkiej... W epoce ludzkiego bestialstwa optymizm i łagodność Taua zdawały się filozoficznymi meteoiytami.

60 Por. Hrsg. H. Däumling: Das Leben..., S.173-175. CZĘŚĆ DRUGA

Bruno Arndt (1874-1922) -tradycjonalista zagubiony w labiryncie wielkiego miasta

Urodzony w Bytomiu pisarz i pedagog /? Bruno Arndt (alias Karl Bittermann) nie- zasłużenie ginie w mrokach historii. Jego osoba i spuścizna warte są udokumento­ wania, interpretacji i re-lektury, tak, by pośród panteonu śląskich twórców ory­ ginalna myśl Arndta, a także prorocze spojrzenie tego pisarza zostało zarysowa­ ne z uwagą i należytą oceną dorobku, jaki godzien jest reprezentować przeszłość kulturową regionu, teraźniejszą kolek­ cję ważnych dla Śląska pamiątek i przy­ szłość, której winna przyświecać troska o zachowanie śladów szlachetnej bytno­ Bruno Arndt Szic wykonany ołówkiem, ści i działalności naszych przodków. Nie prawdopodobnie autorstwa rysownika i przyjaciela artysty Maxa Odoy’a. tylko pochodzenie determinuje potrzebę Portrecista wykonał więcej ujęć. zgłębienia biografii i twórczości Bruno Jedno z nich możemy podziwiać w podręczniku A. Lubosa, na s. 174. Arndta, lecz nade wszystko zaskakujące przesłanie płynące z lektury jego pism poświęconych transformacji na Gór­ nym Śląsku, która niosła ze sobą poważne przeobrażenia w sferze ducha CZĘŚĆ DRUGA i mentalności61. Klaus Ullmann w leksykonie poświęconym Śląskowi kreśli krótko, lecz dobitnie charakter pisarstwa Arndta: „Odwołując się do tego, co ziemskie i naturalne, twórca ukazuje stan wyobcowania, jaki niesie z sobą cywilizacja, a także uwikłanie w tragiczne losy małej ojczyzny wraz z całym jej pięknem i trudem - balastem historii.”62

Pisarz, poeta, filolog i pedagog, Bruno Arndt przyszedł na świat 5 maja 1874 roku w Bytomiu (Beuthen), przy ulicy Strażackiej (dawnej Hospital­ straße)63. Otoczony sześciorgiem rodzeństwa64, pod czujnym okiem rodzi­ ców Karla i Elisabeth rozwijał swe pasje muzyczne, artystyczne i literackie. W domu hołdowano wartościom chrześcijańskim, rodzice byli zagorzałymi katolikami. Pomimo skromnych warunków starali się zapewnić dzieciom staranne wykształcenie. Ojciec uczył młodzież z pasją i zaangażowaniem. Po latach pracy dydaktycznej został dyrektorem placówki. Dzieciństwo Bruna było czasem szczęśliwym, przedmiotem nostalgicznych reminiscen­ cji, przywoływanym w sielankowej konwencji wspomnień, idealizowanym i przeciwstawianym światu, jaki nastał później wraz z pojawieniem się bul­ dożerów, hałd, stali i smętnych fabrycznych baraków65. Jako młody radca uczestniczący w życiu publicznym Wrocławia (Breslau) powracał do impre­ sji z lat dziecięctwa, dając upust talentowi literackiemu. Pejzaż kreślony sło­ wem stał się jego ulubioną formą reminiscencji, łączył tę konwencję z poety­ ką miejsca, dzięki której nie tyle ocaleć miał konkret, co impresja wywołana wspomnieniem jakiegoś topicznego detalu. Pośród najrozmaitszych opisów zamieszczał heterogenne kompozycje charakterystyczne dla górnośląskiej ziemi: kopalnie żwiru i wapienia, gliny, węgiel kamienny, smutne fabryczne barwy, ale i lasy bukowe, sosnowe czy świerkowe, pola uprawne, wrzoso­

61 Bernd Witte postrzega Arndta jako pisarza konserwatywnego oddanego realistycznej konwencji Zoli. Z ob. B. W itt: Oberschlesiche Literatur 1900-1925. Frankfurt 2000, S. 125-148.

6: Por. K. Ullmann: Schlesien: Lexikon: Geographie, Geschichte, Kultur. Augsburg 1996, S.28. 6? Mieszkał w budynku, w którym dziś mieści się Szkoła Podstawowa nr 3 im. W. Broniewskiego. W 21. rocznicę śmierci Bruno Arndta szkołę ochrzczono jego imieniem. Dziś próżno szukać jakiegokolwiek śladu pamięci po autorze „Wołania pól”.

Małżeństwo Arndtów doczekało się jedenastu potomków. Jednak aż czworo dzieci zmarło. Przy życiu pozostało dwóch synów i pięć córek.

65 O lękach i zagubieniu prozaika pisze M. Mańczyk-Krygiel w: Das Bild der Stadt In der Prosa von Bruno Arndt (Der Ruf der Felder und Missa Solemnis). In: Zwischen Verlust und Fülle. Studien zur Literatur und Kultur. Festschrift für Louis Ferdinand Helbig. Wroclaw-Dresden 2006, S. 216-231. Por. tamże. L a b iryn th Heimat. Stadtbilder in der Prosa von Bruno Arndt. „Silesia Nova” 2006, nr 2 (z. 3.), s. 81-93. BRUNO ARNDT (1874-1922) - TRADYCJONALISTA ZAGUBIONY W LABIRYNCIE WIELKIEGO MIASTA wiska, bagna, mokradła i strumyki, omszałe tereny bielszowickie, stawy, jeziorka, doliny i pagórki, urocze kolonie robotnicze, domki z ogródkami na Giszowcu, wieże kościołów (romańskie, gotyckie i barokowe), cudowną, malowniczą Górę Świętej Anny, drewniane i mroczne kościółki, w miastach zielone, urokliwe place i skwerki, zamki albo pałace, parki, dróżki przepla­ tane srebrzystością szyn kolejowych, topole, brzozy i jarzębinki... Hałdy podobne do wulkanów, hutnicze gejzery, ziejące ognistymi językami pasz­ cze smoków - wielgachnych hut pośród gąszczu zieleni, elektryczne słońca lamp, imitujące łunę nad nieziemską już ziemią, metaliczny blask zamiast sennego mroku, wysokie ogrodzenia fabryczne ograniczające przestrzeń kontrastującą z soczystą połacią traw, kwiecia i drzew. Górny Śląsk - zde­ rzenie światów na tym Boskim, ludzkim, anielskim, jeśli nie demonicznym poletku, dywergencja wszelkiej postaci, magma przeobrażeń i transformacji rodem z księgi alchemików. Groza ognia dobywającego się z wielkich pie­ ców, ludzkie mrowiska w epicentrum chaosu, któremu na imię przemysł.66

.Arndt jako człowiek kultury był głęboko przejęty tempem dziejącej się na jego oczach industrializacji, doskonale zdając sobie sprawę z jej ogrom­ nie destrukcyjnego wpływu na dusze Górnoślązaków. Znalazło to nie tylko odbicie w jego twórczości”67. Zda się jednak, że pogląd o alienacji człowie­ ka w odczłowieczonych warunkach społeczeństwa nastawionego na postęp techniczny nie był jedynie pojedynczym, negatywnym aspektem w ogólnie optymistycznej wizji człowieka. Antropologia Górnoślązaka miała gorzkie

Por. B. A rn d t: Die Landschaft Oberschlesiens. In: Schlesien in Farbenphotographie. B d 8, Deutschland in Farbenphotographie. Hrsg. Heinz Braune, K. Hahm. Berlin 1923, S.25-31. („Am erbittersten jedoch ringt die Natur mit der Industrie in aussichtslosem Kampfe. Machten der Industrie bedeutet langsames Sterben der Natur. Trostlos kümmert die Landschalt. Nicht nur, daß Wiese, Feld und Wald der Anlage von Gruben und Hütten Stück für Stück geopfert werden und Halden wie Brüche wie Beulen [...] Nachts enfaltet sich die B u n th eit d es L ichtes bis z u r M ärch en h aftig k eit. R ot s c h im m e rt d e r H im m e l h ier u n d d o rt im W id erg lan z u n d oft z u ck t m äch tig es W e tte rle u ch te n ü b e r ih n h in . A us d e r N äh e d e r H ü tte n u n d G ru b e n a b e r ist d ie F in ste rn is auf die schlafenden Felder zurückgejagt. Hunderte von elektrischen Lampensonnen glühen prall an hohen Kandelabern, in den Hütten selbst prallt blauende Helligkeit, bis ins Unträgliche hinaufgesteigert, wenn die Schmelzöfen ihre weißflammende Rachen offen. Aus den niedrigen Schornsteinen der Dächer einer Zinkhütte spülen unheimliche rote Feuerzungen hervor. Unmittelbar über der Erde blühen unzählige Lichtblumen, oder sie schwingen sich an den Wegen entlang in gleißender Kette. Unterirdischer Spuk und doch irdische W irklichkeit!”, S. 29-30] I dalej o górnośląskim fenomenie kontrastów, S.31: “Gerade Oberschlesien ist ein Musterbeispiel für ein Land, in dem mancherlei Bedingungen erfüllt zusammentreten, um die Lanschaft in ihrer Mannigfaltigkeit für das Auge reizvoll und den sinnenden Geist anregend zu gestalten.”

67 M. Dron: Bruno Arndt - zapomniany pisarz ciszy. „Życie bytomskie” 2005. http://www.zyciebytomskie.pl/ podakcja.php?id=6&gakcja=l 20.06.2010. CZĘŚĆ DRUGA zabarwienie zdominowane przeświadczeniem co do niepokonanej siły sa­ motności oraz ostatecznym rozstrzygnięciu losowym, tak jednostkowym, jak i społecznym, któremu na imię śmierć, a właściwie w ujęciu dynamicz­ nym kroczenie ku śmierci, bycie ku śmierci...

jego inicjatywy powstało na przełomie XIX i XX wieku w Katowicach środowisko zwane po prostu „Klubem”, którego celem było propagowanie sztuki i nauki. Arndt zapraszał na prelekcje znanych artystów i podróżni­ ków, z powodzeniem działał też amatorski teatr i orkiestra. Kwitło życie towarzyskie - na „klubowe” bale maskowe Bruno Arndt zamiast karna­ wałowego kostiumu zakładał strój rozbarskiego gospodarza.”68 Założyciel „Klubu” postrzegał Katowice jako duchowe centrum ówczesnego Górnego Śląska69.

Krótkie niestety, choć niezwykle barwne opowieści snuje o swym ojcu Suzanne na łamach Mitteilungen der Beuthener Geschichts- und Mu­ seumsvereins. Są to nieliczne wypowiedzi, które dają pełniejszy obraz po­ staci. Gdyby nie te notatki, najważniejszych informacji o pisarzu nie dałoby się już zrekonstruować. Szorstka powierzchowność Arndta wprowadzała w błąd tych, którym zdawał się człowiekiem chłodnym i beznamiętnym. W istocie natura poety była kipielą obleczoną w stalowy pancerz. Pozornie „żaroodporny” Bruno poszukiwał ciszy i ukojenia, właśnie dlatego, iż taił w sobie niewyobrażalne kłębowisko emocji. Wysoko sobie cenił życie ro­ dzinne i więź pomiędzy małżonkami, uznając mężowsko-ojcowskie powo­ łanie za nadzwyczajny dar, sposobność do dojrzewania duchowego i szczę­ śliwości. Suzanne, córka poety i pisarza przedstawia ojca w przytłumionym, subtelnym, miękkim świetle, skupiwszy się na jego najsympatyczniejszych cechach. Jej relacja różni się od recenzji krytyków i publicznego wizerunku Arndta. Oto dowiadujemy się, że żonaty w wieku 29 lat, Bruno Arndt zbudo­ wał pełne harmonii życie domowe pod wieloma względami przypominające stadło Karla i Elizabeth, jego rodziców. Doczekał się trzech córek, z który­ mi dzielił rozliczne zamiłowania. Razem tworzyli kolekcję motyli, gąsienic,

6R T am że. 69 „Im Lehrfach tätig, landete ich schließlich in Kattowitz, wo ich für eine lange Reihe von Jahren feste W urzeln faßte. Man kann sagen, diese Stadt war einst der geistige M ittelpunkt Oberschlesiens.” M. Tau: Bruno Arndt: sein wesen und Werk. T rie r 1920, S. 7.

30 BRUNO ARNDT (1874-1922) - TRADYCJONALISTA ZAGUBIONY W LABIRYNCIE WIELKIEGO MIASTA zbierali chrząszcze i żabi skrzek. Arndt miał też przeogromny zbiór minera­ łów, poza tym prenumerował potężną liczbę czasopism i broszur. Miał też poupychane w teczkach rysunki, staloryty i szkice. Uwielbiał chomikować znaleziska. Najbardziej jednak lubił bożonarodzeniowy, ciepły nastrój, jaki wprowadzała świeżo ścięta choinka i blask świec. Z iście dziecięcym entu­ zjazmem przebierał się za świętego Mikołaja, stawiał świąteczną szopkę i zabierał się za budowanie domku dla lalek, by sprawić córkom radość. Uwielbiał niedzielne spacery. Ponoć prowadził dzienniki, w których skru­ pulatnie zapisywał swoje najciekawsze sny. Palii cygara, chodząc po pokoju w poszukiwaniu natchnienia, palił je nawet wtedy, gdy zasiadał do pianina, chcąc zagrać którąś z sonat Beethovena. Po I wojnie światowej został faj- czarzem. Napełniał główkę tabaką i płatkami róży. Grono znajomych Ar­ ndta cechowała różnorodność wyznania, pochodzenia i przekonań. Córka pisarza podkreśla fakt, że ojciec nigdy nie pytał o konfesję czy partię, bo nie podług tego typu kryteriów różnicował ludzi. Wśród jego kompanów było też wielu Żydów. Najbliższym przyjacielem Arndta, w towarzystwie którego, przy szklaneczce wina najbardziej lubił świętować swe sukcesy wydawnicze, był Hans von Gumppenberg.

Wróćmy zatem do zawodowej i literackiej kariery bytomianina. Młody Bruno podjął studia filologiczne we Wrocławiu (Breslau), był żakiem nader pilnym, stroniącym od hulaszczego życia rówieśników. Z gorliwością uczęsz­ czał na dodatkowe wykłady z historii sztuki u profesora Richardta Muthe- ra. Pozostawał też pod wpływem idealizmu Juliusa Ebbinghausa - wro­ cławskiego znawcy prawa. Jako 23-letni absolwent uniwersytetu z tytułem doktora filozofii70 otrzymał posadę nauczyciela w bytomskim gimnazjum, a później w Wyższej Szkole Realnej w Katowicach, gdzie dał się poznać jako przyjazny, wyrozumiały, ciepły pedagog pozbawiony sztucznej i protekcjo­ nalnej pozy belfra. Był skromnym, cichym i sentymentalnym człowiekiem troszczącym się o los swych wychowanków. Jednym z jego uczniów i pod­ opiecznych był pisarz Arnold Zweig. Wróciwszy do Wrocławia wraz z żoną i córkami, objął funkcję radcy studiów (Studienrat), jednak koniec końców poprzestał na skromnym etacie gimnazjalnego nauczyciela71.

70 Tytuł otrzymał na podstawie pracy doktorskiej pt. „Die Entwicklung vom Mittelhochdeutschen in der Breslauer Kanzleisprache”. (Breslau 1897) ["Rozwój języka średnio-wysokoniemieckiego w kancelarii wrocławskiej”, wznowienie w 1977 r.]. 71 Skrót kariery zawodowej Arndta przedstawia S. Ciupke. W: Die naturalistische Darstellung der Eheproblematik in der Erzählung Peter und Barbara von Bruno Arndt (1874-1922). “Studia Filologiczne"

31 CZĘŚĆ DRUGA

Arndt budził respekt, będąc najdalszy od spoufalania się - on człowiek zamknięty w sobie, introwertyk i domator. Max Tau odwiedził go w jego skromnym pokoiku, chcąc okazać pisarzowi szacunek i zainteresowanie. Zamierzeniem Taua była misja depozytariusza i osoby promującej talent Górnoślązaka, jednakże nadmierne skupienie uwagi na dorobku Arndta spotkało się ze szczerym zdziwieniem samego autora, który miał odrzec, iż doprawdy nie warto poświęcać się takiej sprawie i szkoda na to bezcenne­ go czasu. Max Tau przytacza jego samokrytyczne słowa o marnotrawnym zajęciu, jakim byłoby skupianie się na własnym, „niezbyt ciekawym” życio­ rysie72. Informacje Arndta są zdawkowe, enigmatyczne, ale pomimo stresz­ czania się do niezbędnego minimum, bytomianin ujawnia rzecz dla niego najważniejszą, 1j. kryzysowe, bolesne wydarzenie rozstawania się z Górnym Śląskiem na rzecz pracy we Wrocławiu. Właściwa Arndtowi powściągliwość i rzeczowy ton ustępuje sentymentalnemu wyznaniu73: „Jestem dumny z tego, że jestem Górnoślązakiem i nie chcę być nikim innym.”74 Zwiedziw­ szy Paryż i Londyn, a w końcu osiadłszy na dobre we Wrocławiu, pisarz oparł się urokom teraźniejszości i planom na przyszłość, tak jakby tylko przeszłość, tj. wspomnienia zawierały w sobie esencję życia wystarczającą w zupełności miłośnikowi pamiątek ducha. Wewnętrzne przygody, dziejące się w intymnej przestrzeni serca, odsyłały wciąż i nieodwołalnie do skarbni­ cy świętości, jaką dla Arndta był ten jego dziewiczy skrawek ziemi - Heimat, Oberschlesien.

Pisarz zmarł przedwcześnie, w sile wieku, mając zaledwie 48 lat, we Wrocławiu (Breslau), 6 lipca 1922 roku. Jeszcze przed śmiercią miasto Opole (Oppeln) uhonorowało go Nagrodą im. Josepha von Eichendorffa, której był pierwszym laureatem. Nagrodę przyznano mu za przedostatnią powieść „Missa Solemnis” na wniosek Hermanna Stehra, z którym pisarz nawiązał szczerą i wspaniałą przyjaźń. Opublikowany dorobek Arndta to

Racibórz 2007, nr 1, s. 167. 72 Por. „Eine Beschreibung meines Lebens zu geben, ist eine Aufgabe, die mir eigentlich in tiefster Seele zuwider ist. Ich liebe die Selbstbeespiegelung gar nicht und folge mit Unlust einem höheren Zwange.” Cyt. za: M. Tau: Bruno Arndt: sein Wesen und sein Werk. Trier 1921, S. 2. n „Es fiel mir nicht leicht, im vorigen Jahre meine zweite Heimat Kattowitz und Oberschlesien im weiteren Umfange zu verlassen und nach Breslau überzusiedeln.” Cyt. za: M.Tau: Bruno Arndt..., S. 2.

7-1 Cyt. za: E. Klin: Arndt Bruno. W: Bytomski słownik biograficzny. Red. J. Drabina. Bytom 2004, s. 13. BRUNO ARNDT (1874-1922) - TRADYCJONALISTA ZAGUBIONY W LABIRYNCIE WIELKIEGO MIASTA sześć odrębnych dzieł oraz dwa teksty w wydaniach zbiorowych. Książki ukazały się w oficynie wydawniczej S. Fischera w Berlinie oraz w wydawnic­ twie Friedricha Lintza w Trewirze.

Tekst krytycznoliteracki Rudolfa Fitzka publikowany na łamach cza­ sopisma Oberschlesier prezentuje twórczość oraz osobowość artysty w ramach górniczej metafory „fedrowania” w ciemnych podziemiach du­ cha, z których rażeniem błyskawic myśli wydobywa się bryły dzieł dających ciepło i światło, tym, którzy je przyjmą pod strzechy. Już sama sylwetka autora sonetów przypominała solidną konstrukcję kamiennych ścian: wy­ soka, lecz wyraźnie przygarbiona postać, o potężnych, szerokich ramionach i ogromnych dłoniach, majestatyczna i barczysta, ciężki chód, twarz posą­ gowa, pogrążona w zadumie, prawie nieobecne, niepokojące, smutne spoj­ rzenie brunatnych oczu, będące strażnikiem kruchego, delikatnego wnętrza zagrodzonego murem nieśmiałości, ascezy i dystansu. Nie tyle obecność lub brak górnośląskich motywów czy obiektów skłaniają do takiej inter­ pretacji jego dzieła, która zakotwicza warstwę narracji w kręgu topicznym miasta, uprzemysłowienia albo preindustrialnej sielanki. Autor zdradza się tym ,jak”, a nie „co” postrzega, oszczędnością mowy, surowością opi­ su, wstrzemięźliwością języka, literalną, dosadną i prostą grą słów75, dając świadectwo moralnej wrażliwości, która drąży korytarze podświadomych wyborów w poszukiwaniu prawdy o naturze człowieka76. Psychologiczną przenikliwość pisarza zauważył też Max Tau. W szkicu „Der Dichter Bru­ no Arndt” Tau sytuuje Arndta w przestrzeni twórczej, którą z równą mocą budują podstawowe jakości: świat idealny, 1j. myśl oraz praca - działanie. Tau powiada w swym krótkim eseju, że Arndt to człowiek pracy, a jednocze­ śnie, co ciekawe, krytyk takiej filozofii człowieka, która sprowadzałaby jego istnienie i rację bytu do funkcji pracy. Arndt był doskonałym obserwatorem przemian społecznych, rzec można, prorokiem dostrzegającym z wielkim zaniepokojeniem mechanizację stosunku pracy, proces uprzedmiotawiania pracowników i sprowadzania ich do roli maszyn. Bał się tego, jak i bał się zbyt łatwych ocen. Autor „Der Ruf der Felder” podkreślał konieczność po­ zostawania w bliskim kontakcie, przyjaznej, pełnej respektu łączności z na­

75 Chodzi o styl właściwy powieściom. Szkic „Die Landschaft Oberschlesiens” oraz sonety nie podlegają tej konwencji i stanowią przykład językowo bogatej i barwnej narracji. 76 Por. R. Fitzek..., S. 185; Por. M.Tau: B ru n o ..., S. 10-11. CZĘŚĆ DRUGA turą, z ziemią, z miejscem zamieszkania oraz środowiskiem ludzi, którzy są wartością jako społeczność o walorach uzupełniających się77. Ktoś jeden pragnie być robotnikiem, ktoś inny poetą, intelektualistą, pedagogiem, a każdy z tych wyborów to kwintesencja życia społecznego: umiejętność i wola uzupełniania się w różnorodności zadań czy charakterów. Dla Maxa Taua jako krytyka literatury tak postawiona misja: ukazywanie życia jakim jest, z perspektywy wielu różnych losów, to realizacja idei piękna, ponieważ „tylko prawda jest piękna, a dzieło Arndta to sama, czysta prawda.78” Natu- ralistyczny charakter prozy Arndta przypadł do gustu autorowi posłowia do powieści „Zew pól”, Maxowi Fischerowi. Fischer odmienia słowo „Heimat” na setki sposobów, by móc choć po części opisać żarliwość Arndta. Temat Górnego Śląska, ludzi tam żyjących, a zmagających się z losem, to materia tak nielekka, że samoczynnie narzuca się skojarzenie ze stronicami Emila Zoli79, Gerharda Hauptmanna czy Guy de Maupassanta. Szorstkie, cierpkie frazy, proste i dosadne wyrażenia tworzą mroczną fasadę, chłodną i fraso­ bliwą narrację, spod której wyłania się subtelny pobrzask nadziei80.

Z wielką empatią, przenikliwością i wyrozumiałością patrzył Arndt na sobie współczesnych. Bolała go nade wszystko nędza tak materialna, jak i duchowa wielu ludzi próbujących znaleźć sobie miejsce w zmieniających się realiach dyktowanych potrzebą industrializacji. Diagnoza Arndta, nawet ta najbardziej radykalna i negatywna, była poprzedzona zawsze tym samym założeniem co do szlachetnej natury człowieka: choćby nie wiem jak bar­ dzo oblicze jednostki przesłaniał pył i kurz codzienności, a jego trudne życie przysypane było zgliszczami przeszłości, gruzami męki, rumowiskiem zła, popiołem strat... to i tak, w głębi tli się ogień, pulsuje życie i wciąż można czerpać ze źródeł dobra. Człowieka można i trzeba uratować...81

7' Por. A. Lubos.S. 177-178. 7S „Sein Werk ist Wahrheit, und nur eines, nur die Wahrheit ist schön.” M. Tau: Der Dichter Bruno Arndt. In: Oberchiesien; Heimatbuch von Alfred Hein und W. Müller-Rüdersdorf. Textbilder und Kunstbeilagen von Bruno Zwiener und anderen oberschlesichen Künstlern. 1 Karte von Oberschlesien. Leipzig 1926, S. 292. Por A. Lubos...,S. 173. 7g „Gleich einer Camera Obscura fängt er die Strahlen der Welt in sich auf und gibt sie, durchdacht und durchformt, zurück; so ensteht ei Werk, das den Zolaschen Gedanken gleichsam verkörpert: Kunst ist Natur, gesehen durch ein Temperament.” M. Tau: Bruno Arndt: sein Wesen und Werk. Trier 1920, S. 19. H0 M. Fischer: N a ch w o rt. In: Bruno Arndt. Der Ruf der Felder. Ein sozialer Roman aus Oberschlesien. Potsdam l925, S. 314-315.

Kl Por. M. Tau: Der Dichter Bruno A r n d t S. 299.

34 CZĘŚĆ TRZECIA

Arthur Silbergleit (18817-1943) - żydowski outsider z Gliwic

W niemal żadnej z książek do lite­ ratury nie znajdziemy Arthura Silber- gleita, Żyda, którego ciało zamieniło się w obłok dymu nad oświęcimskim nie­ bem82. Silbergleit to artysta zakazany, piszący lirycznie o pokoleniach Jakuba, biblijnych przodkach i świecie, którego nie można ocalić. Przemijanie, czas, zło­ wieszczy los i duchowe rany to tematy, którym oddał się poeta czasów Holokau­ stu, marząc o miłości. Silbergleit w opinii potomnych był nie dość wielki, wybitny

Arthur Silbergleit i sławny, by o nim mówić, a jednak Horst Zdjęcie znajduje się w posiadaniu National Bienek83, chcąc uwiecznić swój Śląsk Library o f Israel, Schwadron collection. Licencja kopiowania zgodna z Wikimedia i Gliwice, także i Silbergleita wydobył go Commons. http://commons.wikimedia. org/wiki/File: Arthur_Silbergleit.jpg z mroków zapomnienia. Z wielkim tru­ (02.05.2013). dem udało się Bienkowi krok po kroku

83 Bienek wspomina o zbiorku wydanego zaraz po II wojnie światowej „Verboten und verbrannt” Bruno Kaisera i Alfreda Kantorowicza, który jako jedyny wymienia Silbergleita. Oto aktualny link do skorowidza nazwisk http://images.library.wisc.edu/History/EFacs/GerRecon/Verboten/reference/history.verboten. i0198.pdf dostęp: 15.10.2014. H Zob. słowo wstępne w: A. Silbergleit: Gedichte. Red. H . Bienek. Berlin 1935, S. 1-8, CZĘŚĆ TRZECIA zrekonstruować biografię Arthura Silbergleita i jak się okazało, była to hi­ storia wyjątkowa.

Arthur Silbergleit urodził się 26 maja w Gliwicach, prawdopodobnie w i88iM roku. Ojciec był wziętym fotografem i zarazem wynalazcą kilku technicznych udogodnień. Był osobowością barwną i wybitną, intelektual­ nym gigantem zdolnym do skoków w przepastne czeluści wyobraźni pro- fetyczno-praktycznej, fantazji uwalniającej konkretne innowacje w wielu dziedzinach życia, był ponadto człowiekiem obdarzonym intuicją i głęboką mądrością. Zarówno natura, jak i kultura techniczna należały do jego roz­ licznych zamiłowań. Jego wysoka postać oraz twarz okolona gęstym zaro­ stem kojarzyły się z sylwetkami mistyków czy myślicieli. Arthur twierdził, iż posiadał z ojcem kontakt telepatyczny, prowadząc w myślach poufne dyskursy znane jedynie obojgu. Matka poety heroicznie, z uśmiechem na ustach znosiła przeciwności losu. Znaczną część swego życia spędziła w za­ kładzie dla przewlekle chorych we Wrocławiu jako osoba kompletnie niewi­ doma. Tę wadę genetyczną przekazała niestety, swemu synowi... Rodzina Arthura należała do bardzo pobożnych, kultywowano w niej z pietyzmem tradycję Mojżeszową. Mimo wiernego mozaizmu rodzice Arthura nie na­ leżeli do wyznawców zamkniętych na odmienne konteksty życia duchowe­ go, o czym świadczy wysłanie syna na nauki do katolickiego gimnazjum. Z Gliwic Arthur trafił do Wrocławia, gdzie związał się z grupą literacką „Wschód”. Jednym z członków koła literatów był jego późniejszy dozgonny druh i powiernik, Paul Mühsam85.

Syn Silbergleitów pracował jako bankier, ale po godzinach pracy rozwi­ jał kontakty z ówczesnymi twórcami: Arnoldem Zweigiem, Maxem Tauem z Bytomia i wieloma innymi, wybitnymi postaciami, którym przyświecały idee pacyfistyczne. Prace Artura trafiły ponoć do rąk Martina Bubera, któ­ ry miał zachęcać młodego człowieka do dalszej pracy twórczej. Buber jako pierwszy zauważył, że bank to nie miejsce dla takiego człowieka, nie ta dro-

1,4 Niektóre źródła podają rok 1881, np. często cytowana Else Levi-Mühsam. Córka Paula Miihsama wzmiankuje, że dokładnie 26 maja 1931 roku jej ojciec składał życzenia Arthurowi z okazji jego pięćdziesiątych urodzin. Eugeniusz Klin podaje rok 1886. Zob. E: Klin. Arthur Silbergleit: wybitny poeta i publicysta z Gliwic. „Zeszyty Eichendorffa” 2008, nr 24, s. 19. 85 Paul Mühsam urodzi! się 17 lipca 1876 w Brandenburgu. Byl doktorem prawa. Osiedlił się w Zgorzelcu. Przed nazistami schronił się w Palestynie, gdzie spisywał wspomnienia. Zmarł w Jerozolimie, w roku 1960. Zob. P. Mühsal: Ich bin ein Mensch gewesen. Lebenserinnerungen. Berlin 1989.

36 ARTHUR SILBERGLEIT (l88l?-l943) - ŻYDOWSKI OUTSIDER Z GLIWIC ga, nie ten styl egzystencji. Zresztą, sam Arthur żalił się, jak bardzo uwiera mu urzędniczy mundur, jaką męką (a nawet dosłownie „okrucieństwem”) jest dla niego ta monotonna, bezduszna praca i z jaką niebywałą zręczno­ ścią, graniczącą z ryzykowną woltyżerką udaje mu się podczas godzin pra­ cy kreślić wersy ratujące go przed zgnuśnieniem i apatią. Lata urzędniczej mordęgi nie poszły na marne - wkrótce, bo w roku 1907 talent Silbergleita nie bez podszeptów Bubera zauważył redaktor naczelny berlińskiego biura prasowego „Wschód i Zachód” , Karl Loewy.

Silbergleit odżył dopiero w Berlinie, gdzie poznał wyżej już wspomniane­ go, innego zapomnianego, gliwickiego literata, Paula Miihsama. Do grona jego dyskutantów należeli też: Max Bród, Franz Werfel i Hugo von Hofman­ nsthal. Ze wspomnień Paula wynika, że Arthur Silbergleit był człowiekiem melancholijnego usposobienia, choć bardzo serdecznym; co dziwne: mimo młodego wieku, sprawiał wrażenie starca. Mówił cicho, nawet wobec audy­ torium, czym wywoływał hipnotyzujące wrażenie zupełnie mimochodem, gdyż tremował się okropnie na samą myśl o wystąpieniach publicznych. Szerszej publiczności nie tolerował w ogóle. Mühsam widział w nim kogoś niezwykle delikatnego, wrażliwego, nad wyraz wyczulonego na potrzeby drugich. Powiadano, że Arthur jest staromodnym, romantycznym mężczy­ zną, który zdawał się utrzymywać luźne stosunki z własną epoką. Poezja Silbergleita, rzec można, przybierała kobiecą naturę, tak czy inaczej niezbyt odległą od natury człowieka, który ją tworzył: jej siłą stawała się słabość, de­ likatność, brak naporu, elementu walki, eteryczność... Bezcenną pamiątką literacką są wspomnienia o poecie, tudzież o jego kręgu przyjaciół przelane na papier przez córkę Paula Miihsama, Elsę. Pani Levi-Mühsam przecho­ wywała korespondencję Silbergleita i swego ojca, a także bacznym okiem obserwatora uchwyciła charakterystyczne rysy interesującej nas postaci. Mniej więcej takimi słowy namalowała jego portret dla potomnych: Arthur miał nader bystre, przenikliwe i trzeźwe spojrzenie, ale jego lityczną stro­ nę duszy zdradzały usta: zdawały się zastygać w półsłowie, jakby w jakimś transie, nieco ironicznym, ale pełnym 1’esprit uśmiechu. Każde słowo prze­ bywało długą drogę z rezerwuaru myśli do leksykalnej formy, przyjmując odpowiednio wysublimowaną, oszlifowaną postać. Poza elegancją Arthur emanował znacznie głębszą materią uprzejmości, był bowiem dobrotliwy, ciepły, pozbawiony kantów. Else Levi-Mühsam nie próbowała jednak nigdy CZĘŚĆ TRZECIA zobaczyć żydowskiego literata w oderwaniu od niezwykłej relacji przyjaciel­ skiej, jaka zaistniała między nim a ojcem autorki memuarów. Zawsze po­ strzegała ich razem, niejako nierozłącznych duchowo, warunkujących się na­ wzajem, na kształt zwierciadła kreślących swe rysy człowiecze i artystyczne86.

Lata spędzone w Berlinie nie należały do zbyt łatwych z uwagi na pię­ trzące się trudności finansowe. Silbergleit zarabiał nieregularnie jako żur­ nalista i pisarz, niejednokrotnie przyjmując zlecenia dalekie od aspiracji bądź faktycznych zainteresowań. Starał się jednak wiązać ze sobą zarówno kwestie przetrwania, jak i osobisty honor. Jakoś się to udawało.

W czasie pierwszej wojny światowej Silbergleit działał ochoczo jako sa­ nitariusz. W Salzburgu, podczas kwarantanny poznał Stefana Zweiga. Jako pielęgniarz-wolontariusz służył na froncie wschodnim, 1j. w Rosji. Z tego okresu pochodzą przynajmniej dwa tomiki inspirowane wydarzeniami na froncie. Poza tym pisał wiele o dzieciństwie, naturze i symbolice mitologicz­ nej. W 1918 roku Arthur poważnie zapadł na zdrowiu. Zamieszkał na stałe w Berlinie, gdzie mógł utrzymywać stały kontakt z Paulem i wraz z nim an­ gażował się w działalność Czerwonego Krzyża. Od tego czasu nie mógł już niestety, odzyskać wystarczająco dobrej kondycji fizycznej sprzed lat.

Większość dzieł poety zaginęła, ich nakład był zresztą, niewielki. Wia­ domo, że przyznano twórcy Nagrodę literacką miasta Kolonii. W latach dwudziestych ukształtował się ostatecznie styl Silbergleita, który mógł­ by nosić miano poezji outsiderskiej. Jednak sam autor nie stronił od lu­ dzi, choć był bardzo nieśmiały i cichy, lubił prowadzić rozmowy, a przy tym budził powszechną sympatię dzięki miłemu usposobieniu, autoironii i skromności. Arthur nie chwalił się swoimi dokonaniami, nie brał siebie nazbyt serio, co powodowało, iż niewiele o nim wiedziano. Zdradzał swój wielki podziw dla R. M. Rilkego. Był też entuzjastą Hugo von Hofmann- sthala, Paula Verlaine’s i Stefana Zweiga. Na szczególną uwagę zasługuje znajomość Silbergleita z dziennikarzem i pisarzem urodzonym w Bytomiu, Alfredem Heinem. Tu zatrzymajmy się na chwilkę celem istotnej dygresji. Hein wymaga bowiem szerszego anonsu. Twórca przyszedł na świat w Byto-

Hft Arthur Silbergleit und Paul Mühsam. Zeugnisse einer Dichterfreundschaß. Hrsg. E. Levi-M ühsam. W ürzburg 1994, S. 9.

38 ARTHUR SILBERGLEIT (l88l? -l943) - ŻYDOWSKI OUTSIDER Z GLIWIC miu, 7 października 1894 roku. Jego rodzice byli pedagogami rozmiłowany­ mi w muzyce. Ojciec Alfreda, Benno zajmował się badaniami nad dziejami Śląska. Dom rodzinny Heina był więc idealnym środowiskiem dla młodego artysty: zaszczepił w nim wrażliwość na piękno i podsycał wszelkie zamiło­ wania związane ze sztuką. O Alfredzie mawiało się, że „sercem dostraja się do rytmu Bożych skrzypiec”. Dotyczyło to zarówno muzycznych inspiracji, jak i charakteru młodego Heina. Chłopcu nie udało się, co prawda ziścić marzeń muzykologicznych, niemniej podążył drogą twórczą jako powie- ściopisarz. Debiutował jako dwunastolatek, ale zasłynął w wieku 22 lat, gdy uwiecznił przeżycia wojenne w formie pieśni żołnierskiej, upamiętniającej bitwę pod Verdun. W pieśni ujął całą grozę wojny i śmierci. Wyrazistość tego przekazu utrwaliła dzieło, choć dziś niewielu kojarzy strofy o Verdun z autorstwem bytomianina... Górnoślązak spędził resztę życia w Niemczech: Berlinie, Monachium, Królewcu i Halle, ale podczas kolejnej misji wojennej służył na froncie wschodnim. Monachijski profesor, Alois Rosier podkreślał jego nadzwyczajną umiejętność ujmowania spraw bieżących. Hein nie był jednak wyłącznie korespondentem, jego relacje zawierały jasne przesłanie etyczne, a styl nawiązywał do modnego wówczas ekspresjonizmu. W 1944 roku Hein napisał stanowczą odezwę: „Po nas choćby i potop? O nie! Raczej zanosi się na to, że tuż przed nami... jeśli tylko Pańskie oko nie zechce spoj­ rzeć miłosiernie. Rozstrzygnięcie przynieść może już następny rok...87” Hein okazał się świetnym felietonistą, choć ostatecznie po kontrakcie w Królewcu zdecydował się na pracę twórcy niezależnego. Po szczęśliwych latach spę­ dzonych w Berlinie rozpoczął się koszmar kolejnej wojny. W 1945 roku Hein trafił do niewoli sowieckiej. Został wypuszczony tego samego roku jako ter­ minalnie chory...i wkrótce zmarł. Jego dorobkiem zajęła się przyjaciółka pisarza, Annke-Margarethe Knauer.

Powróćmy jednak do zasadniczego wątku... W 1919 roku Silbergleit skierował listownie do Alfreda Heina słowa, które dają nam bezcenny ob­ raz, dotąd zakryty, jak dalece raniące i pełne nostalgii jawiły się Arthurowi więzy łączące go z opuszczoną ojczyzną - Górnym Śląskiem... Pisze mniej więcej tak, w luźnym przekładzie: „Odkrywam ciągle na nowo nie bez uczu­ cia goryczy, jak przemyka tuż obok temat ojczyzny bez cienia zaangażowa­

87 Zob. A. M. Knauer: Immer verwurzelt in seinem Volk: Vor 85 Jahren wurde der Dichter Alfred Hein geboren - Er wirkte lange in Königsberg. "Das O stpreußenblatt” 1979, Nr. 42; 20 O ktober, S. 9. CZĘŚĆ TRZECIA nia z tamtej strony, ojczyzny, którą wciąż tak bardzo kocham, ale nawet jeśli ona daruje mi jeno kolce, ja będę obsypywał ją różami.88” Pomimo wszelkich starań Maxa Taua, sąsiada z Beuthen, by twórczość gliwickiego Żyda zyska­ ła grono zacnych i wdzięcznych odbiorców. Górny Śląsk jawił się Silbergle- itowi w nie najlepszym, bo złamanym świetle jaskrawo waloryzującym ból, rozłąkę i zapomnienie.

W 1924 roku Arthur pojął za żonę kobietę poznaną na jednym z odczy­ tów. Była skromną ekspedientką niemieckiego pochodzenia. Przez wiele lat stanowiła dla niego oparcie, pielęgnowała i utrzymywała Arthura, gdy nade­ szły czasy narodowego socjalizmu w wydaniu antyżydowskim. Jej aryjskie pochodzenie działało przez lata jak piorunochron. W czasach zaostrzonego reżimu Arthur nie mógł publikować, wycofał się więc z życia publicznego i skupił się na pisaniu powieści. Alienacja sprawiła, że stał się nad wyraz religijny. Wówczas dolegała mu choroba płuc, na którą leczył się w Szwaj­ carii, kraju szczęśliwym, bo kojarzącym się mu z Hermanem Hesse, którego szczerze uwielbiał i uważał za swego mistrza. W 1921 udał się do Gliwic, by w plebiscycie zagłosować za przynależnością Śląska do Niemiec. 20 marca plebiscyt gliwicki wyłonił ponad 32 tysiące zwolenników Państwa Niemiec­ kiego oraz blisko 9 tysięcy zdeklarowanych Polaków.

W latach trzydziestych żydowski poeta mieszkający na stałe w antyse­ mickim Berlinie starał się usilnie o azyl. Pisał prośby do zaprzyjaźnionych osób w Izraelu, Londynie i Paryżu. Brał też pod uwagę możliwość ucieczki do Stanów Zjednoczonych Ameryki, ale czas naglił, a Silbergleit nie miał ku temu potrzebnych dokumentów. Do końca liczył na pomoc Hermana Hes- sego89, ale jak wiadomo, rozczarował się srogo. Los chciał inaczej i okazał się nader okrutny...

Zarówno dobytek materialny, jak i dorobek artystyczny Silbergleita uległy niemal całkowitej dewastacji - po zbombardowaniu Berlina ocalały resztki, a nawet i z tych strzępków historii literatuiy ostało się tyle, co nic po

** Por. M.Tau : Bruno Arndt: sein Wesen und sein Werk. Trier 1920, S. 31. H<) Rozpaczliwy list adresowany na nazwisko Hessego, w którym Silbergleit zawarł błaganie o azyl w Szwajcarii, by docelowo udać się do USA można przeczytać na stronie 9, tuż po wprowadzeniu do zbiorku “Gedichte: Der ewige Tag” w wydaniu podanym w bibliografii załącznikowej.

40 ARTHUR SILBERGLEIT (l88l?-1943) - ŻYDOWSKI OUTSIDER Z GLIWIC kolejnej napaści, tym razem ze strony Rosjan. Manuskrypty ocalone przez żonę Gertrudę, to wydarty losowi dosłownie skrawek pamięci.

3 marca 1943 roku policja państwowa Gestapo zapukała złowieszczo do domu Arthura przy Ansbacher Straße 25, by go aresztować pod błahym pretekstem. Aresztowali niemal całkowicie niewidomego człowieka... Był to czas tzw. rozwiązania kwestii żydowskiej. Z gestapowskiego więzienia na Alexanderplatz wysłano go wraz z transportem do obozu zagłady KL Au­ schwitz. Właśnie tego i następnego roku w rodzinnych Gliwicach Niemcy dokonywali ostatnich czystek rasowych. Do 1938 roku byłoby to całkowicie niemożliwe, bowiem na Górnym Śląsku Żydzi stanowili chronioną praw­ nie mniejszość narodową, której autonomiczność została zagwarantowana przez Ligę Narodów, wówczas honorowaną na niezawisłym terenie Górnego Śląska. Niestety, ustawy norymberskie zaczęły obowiązywać także i tutaj...90

Oto więc ciało poety zostało zamienione w dym, podobnie jak liczne pi­ sma i dokumenty. A jednak Silbergleit świętował za życia chwile doniosłe i kompensujące przemożny smutek wlekących się dni. W roku 1935 ukazał się w Berlinie tomik jego poezji pt. Der ewige Tag. Zdaniem Horsta Bieńka zawierał on utwory na tyle piękne i ważne, by godnie reprezentować całą twórczość poety z Gliwic. One zatem okażą się silniejsze od ognia w krema- toiyjnym piecu.

Po latach barbarzyńskiej, europejskiej zapaści, skazującej Żydów na ba­ nicję pojawiły się nieśmiałe próby wskrzeszania pamięci. Pod koniec lat 50. o Silbergleicie mówiono w Izraelu i w Berlinie za sprawą Karla Loewy’ego, przyjaciela z czasów młodości i pracodawcy Silbergleita, dało się też słyszeć echo sprzed lat dzięki pisarstwu Gertrud Isolani (Sternberg) oraz jej dzia­ łalności kulturalnej, mającej na celu przywołanie ofiar Holokaustu. Poza ścisłym środowiskiem żydowskim istniał maleńki przyczółek chrześcijań- sko-judaistyczny, berlińskie stowarzyszenie na rzecz współpracy między­ wyznaniowej, które to Silbergleita zaprezentowało Berlinowi w listopadzie 1963 roku. Na spotkaniu była obecna wdowa po poecie, a referat wygłosił Friedrich Schwarz. Kwartalnik „Schlesien” zamieścił obszerniejszy artykuł yo Zob. H.Bienek: Podróż w krainę dzieciństwa: spotkanie ze Śląskiem = Reise in die Kindheit: Wiedersehen mit Schlesien. Wyd. 2. Gliwice 1993, s. 267. CZĘŚĆ TRZECIA

Paula Miihsama, napisany okazjonalnie, bo na 90. urodziny Silbergleita, poświęcony zarówno losowi, jak i pisarstwu Arthura. W Londynie czy Tel Avivie podobne szkice albo tylko niewielkie wzmianki powstały z okazji setnej rocznicy narodzin poety. Ważnym krokiem było umieszczenie po­ ety w dziele histoiyczno-literackim Arno Lubosa „Geschichte der Literatur Schlesiens”, natomiast dla Ślązaków największe znaczenie może mieć udział Horsta Bieńka w systematyzacji całej spuścizny górnośląskiej bez pomijania właśnie tak słabo znanego autora, jakim był Silbergleit. Zakończenie

Krótka, choć na polskim rynku wydawniczym pionierska monografia trzech wybitnych osobowości i ludzi pióra: Maxa Taua, Bruno Arndta i Ar­ thura Silbergleita może zostać uznana za próbę zamierzonej, aczkolwiek po­ bieżnej rewizji śląskiego dorobku literackiego. Dotychczas Grupa Literacka „Die Stillen” nie cieszyła się zainteresowaniem historyków, co można tłu­ maczyć zarówno marginalizacją tematu, barierą kulturowo-językową, jak i trudnością w docieraniu do źródeł. Osobną kwestią jest również profil arty­ styczny, reprezentowany przez przyjaciół tworzących konserwatywny krąg wspierany głównie przez inicjatora i pomysłodawcę działalności piśmienni­ czej wyżej wspomnianej grupy - Maxa Taua. Autorzy, których dorobek jest w Polsce właściwie nieznany i z rzadka podejmowany w formie germani- stycznych studiów literaturoznawczych, pozostają sporym wyzwaniem dla polskich badaczy i pasjonatów śląskości. Chcemy, by idea lux ex Silesiae objęła swym zasięgiem także tych, którym los poskąpił pośmiertnej sławy, a paradoksalnie obdarzył nią ich jeszcze za życia... Przyjaciele z Grupy „Die Stillen” byli doskonale znani Horstowi Bienkowi, Arnoldowi Zweigowi i Al­ bertowi Schweitzerowi. Cieszyli się ich wsparciem duchowym, uznaniem, jakkolwiek wybitni mentorzy nie szczędzili pod ich adresem słusznej kryty­ ki, która, jak się okazuje po latach, miała na celu uwspółcześnienie, asymila­ cję twórczą oraz sprowokowanie autorów do większej otwartości względem epoki, jej prądów i antycypacji, jakie ze sobą niosła. Grupa zachowała swą tożsamość, budowała etos wsparty na filarach humanizmu, aksjologicznego ZAKOŃCZENIE priorytetu literatury zaangażowanej oraz zakorzenienia w tradycjach odpo­ wiadających jednostce. W owych czasach, gdy rodziły się pomysły twórcze Taua, Arndta i Silbergleita panował jednak inny model literackiego „być albo nie być”. Dopieszczano formę, stawiano na eksperyment, dokonywa­ no przeróżnych transpozycji psychologii głębi, by kierować uwagę na dotąd niepenetrowane rejony kreatywności. I dziś mamy mody, swoiste comme il faut, niemniej, zawsze istnieje możliwość zdystansowanego oglądu i doku­ mentacji zjawisk spoza głównego nurtu. Czasem właśnie tego wymaga od nas dana, niepowtarzalna chwila w dziejach. Ku ocaleniu zatem, ku obopól­ nej radości wielu narodów: Polaków, Niemców i Żydów z tego, co pozostało i pozostanie na zawsze powstała powyższa skromna monografia, skupiająca dobre myśli, życiodajne ziarenka i wszelkie pozytywne okruchy woli przyda­ jące Śląskowi jeszcze więcej blasku, siły oraz inspirującej mądrości, łączącej epoki i pokolenia. Aneks

i.

WYBÓR WIERSZY ARTHURA SILBERGLEITA91 W TŁUMACZENIU JADWIGI SEBESTY WRAZ Z KOMENTARZEM EUGENIUSZA SZYMIKA

HIOB Przyszło mi oto nadmierną żyć wiarą, A życie tracę bez nadmiernej troski. Powrotu ku prochom pragnie moje ciało: Uczyń mnie Panie godnym stóp Twych boskich!

Zamknięty w twierdzy przez te lata smętne Trwałem pewnie mimo błysku ostrza Straszliwych ogni też się nie przeląkłem, Bo ból był mi bliski niczym własna siostra

n Ze zbiorku wierszy: A. Silbergleit:L Der ewige Tag. Gedichte. Hrsg. v. d. Künstlerhilfe der Jüd. Gemeinde Berlin. Neu hrsg., mit e. Nachw. von Horst Bienek. Faksimiledr. d. Ausg. Berlin 1935. ANEKS

A rydwan Eliasza niósł mnie wciąż ku górze, Mnie, obmytym we krwi, w ognistej purpurze. A żar buchał ognia z jego złotych kół, Jak serca otwarta jedna straszna rana. Szatan wokół mego losu nazbyt długo knuł, Bym poznawszy piekło nie mógł iść do Pana

HIOB

Ich bin zu gläubig in die Welt gegangen, Zu tief enttäuscht aus ihr zurückgekehrt. Aus allen Qualen trieb mich Heimverlangen: Herr, mach’ mich wieder Deiner Nähe wert!

Jahrzehnte wie in einem Turm gefangen Blieb ich in mir, und keines Blitzes Schwert Und kein Vulkan ließ mich erschüttert bangen. O Herr, zu streng hast Du mich leid gelehrt!

Elias Wagen wurde mein Gefährt, Von Purpurgluten, meinem Blut, verklärt. In seinen Feuern lohten alle Flammen, Die Brände meiner Seelenwunden mit. Zu lange schien mich Satan zu verdammen. Nun liebt mich Himmel, weil ich Höllen litt. ***

ŚMIERĆ MOJŻESZA

I oto już siódma pieczęć zapada, Na los Mojżesz, co za głosem bieży Za śmierci szeptem ku wiecznej rubieży: Nadzieję zastawszy w kraju Moaba

46 Bez racji wszelkiej niby niczyją Czy grób jego znajdzie szukające plemię.

Czy róża nagrobna wskaże pielgrzymom, Ta która lekką czynić miała ziemię, Tę Ziemię daną podług Boskich ustaw Czy wicher obłokom wskaże jego kości

Mojżesz żyw jednak bo na naszych ustach, Tam jego grób gdzie bramy wieczności.

M OSES TOD

Das schlossen sich die sieben Schicksalskreise, Und Moses folgte schweigend dem Gebot Des Ewigen zu einem sanften Tod Im Lande Moab. Jede Pilgerreise Verbot sich selber als das Hoffnungslose: Verloren, unauffindbar blieb sein Grab.

Vielleicht haucht hier noch heute eine Rose, Was ihm die Erde nahm an Schwere ab, Die er fü r seines Volkes Wohl getragen. Vielleicht raunt es den Wolken Abendwind.

Und aber lebt er fort in frommen Sagen, Woje der Menschheit Ewiges beginnt. ***

ŻYDOWSKIE DZIECKO

Ukryła dziecię w kołysce z hebanu, Skoro tylko zrodziła przed świtem. ANEKS

Kołyska podobna trumience drewnianej, Myślała: bezpiecznie zgaśnie tu ukryte.

Na twarzy uśmiech zasłaniać miał ból Jakby jej rany goić chciał bezwiednie I tylko łza przemawia spadająca w dół Pośród świec płonących na północnym niebie.

A miesiączek zerka do izby nędzarki, Gdzie serce rozdarte dostrzegł pośród mroku: Ipyta patrząc co wyszepcą wargi, Że pono jej dziecię odnalazło spokój.

Trudno w bezpieczne włożyć dłonie Żydowskiego dziecka zakazane życie! Uszło by żyw w matki własnej łonie, A tak bezpiecznie spocznie na kirkucie.

Choć żaden z aniołów nie wskaże mu drogi, Dróg przed nim wiecznych głębie, przepaści! Niech zaśnie dziecię, niech prześpi swe trwogi Niech wyczerpane ju ż za młodu zaśnie!

JUDENKIND

Seit sie das Kind geboren, barg Sie es in einerfinstren Wiege, Erschreckend ähnlich einem Sarg, Bedacht, daß es geborgen liege.

Sie lächelte. Ihr lächeln bat Um Urlaub von zu tiefen Schmerzen. Ein Tränlein übte scheu Verrat. Der Mond, umflaggt von Stemenkerzen,

48 ANEKS

Sah in das ärmliche Gemach Und ahnte hier ein Herz voll Wunden: “Was tatest Du?”Die Mutter sprach: “Ruh” hab ich fiir mein Kind gefunden!

Ein Judenkind! Was ist sein Los? Es hat nur eine Ruhestätte, Sei es im weichen Mutterschoß Sei es auf hartem Todesbette.

Dein Weg, mein Kind, heißt Ewigkeit, Auch wenn zu ihr kein Engel lüde! Schlaf ein, schlaf aus! Vom Ahnenleid Ist Deine junge Seele müde. ***

SIEDMIORAMIENNY ŚWIECZNIK92

I w nocy przy tobie iskrzę. Ogarniam siedmioramieniem Jak stróż co serca cieniem, Boć jestem twoim wachmistrzem.

Ty jednak nie czujesz wcale, Jak ci służę z ochotą. I ile blasku oddaję By duszę przemienić w złoto.

Gdzie zmarszczka czy rysa, Zda się, czule udzielam światła By na twej twarzy jak atłas, Zagościł pokój i cisza.

92 Symboliczny dla twórczości Silbergleita wiersz o Menorze pochodzi z cyklu „Orpheus” i został umieszczony jako motto w jedynej ocalałej powieści Arthura Silbergleita pt. »Der Leuchter. Roman eines Glückshelden”. ANEKS

DER LEUCHTER

Ich bin bei dir zur Nacht Mit meinen sieben Kerze Halt’ ich vor einem Herzen Vor deinem Herzen Wacht.

Du aber fühlst es nicht Wie ich mich Dir befehle. Es fließt mein reines Licht Um deine reine Seele.

Wo eine Falte ist, Glätt’ ich mit lindem Lichte Sie Dir aus dem Gesichte, Daß Du voll Frieden bist!

Jedyny ocalały tomik poezji Arthura Silbergleita „Der ewige Tag” to za­ ledwie zarys i słaby kontur obrazu, jaki mógłby powstać po zaznajomieniu się z twórczością poety w jej wersji pełnej. Wiedza ta pozostaje w sferze do­ mysłów, a nawet mniej, jest luką niezastępowalną intuicją co do stylu oraz jego rozwoju, jaki zapewne miał miejsce w życiu twórczym gliwickiego Żyda. Pióro Silbergleita to poniekąd tajemnica, choć recenzja wierszy Silbergleita, jakiej podjął się Horst Bienek jest mimo wszystko dość prosta i jednoznacz­ na. Dla Bieńka strofy te to nade wszystko cenne źródło histoiyczne, doku­ ment i świadectwo czasów, zdarzeń oraz przeżyć. Dyskusje co do wartości literackiej czy stylistyki nie stanowią dla krytyka pokusy, bowiem zasadni­ czo brak wystarczającego materiału do miarodajnej oceny merytorycznej, zaś ważność pozaartystycznych walorów zdaje się przesłaniać jałowe spory 0 to, czy Silbergleit wielkim, czy też miernym poetą był...

Trzeba zrazu wziąć pod uwagę, że Silbergleit był prawowiernym Żydem 1 dla niego tradycja żydowska: jej kultywowanie, przetrwanie i gloryfikacja miały znaczenie pierwszorzędne. Nie szedł na trendami, bo świadomie re- ANEKS prezentował grupę tradycjonalistów „Die Stillen”. Byli to pisarze i poeci mo­ raliści, łączący realizm z neoromantyzmem. Nie mieli ambicji w kierunku moderny, a wręcz polemizowali z awangardzistami. Już to pozwala zrozu­ mieć, dlaczego Silbergleit pozostaje wiernym pewnym konwencjom, daje się ponieść sentymentalizmowi i stroni od eksperymentów. Bienek zauważa jednak u niego nieśmiałą tendencję, by przejąć nieco z ówczesnego języka i klasy Rilkego93.

Motywy biblijne były wykorzystywane wielokrotnie od wieków. Tema­ tyka wierszy Silbergleita nie uległa jednak dekonstrukcji. Można postawić tezę, że, gdyby nawet Silbergleit znał dekonstruktywizm, nigdy by za nim nie optował, gdyż chciał on ocalić dawny świat, zaś dekonstruktywizm ob­ wieścił śmierć sensu literackiego na rzecz czystej narracji... Poeta lat 30. był zatem tradycjonalistą i to może tłumaczyć fakt, iż został zupełnie zapo­ mniany. Wojna skomplikowała losy ludzkie, także i losy poetów. Silbergleit nie zdążył rozwinąć swojego talentu, ale mimo to, choćby, jak pisze Bienek, z pobudek faktograficznych, godzien jest wspomnienia... Silbergleit to być może poeta epigoński, dzisiaj wręcz anachroniczny (wydaje się, że był już anachroniczny w latach 30. XX wieku, gdyż w Europie pojawiły się ekspery­ menty futurystyczno - awangardowe). Powielał barokowo - romantyczne chwyty literackie (np. barokowa ornamentyka czerwono - złota) oraz ro­ mantyczny frenetyzm (np. motyw ognia, katastrofy).

Można mimo to przypuszczać, iż pozostał niedoceniony, ponieważ te­ matyka jego wierszy wydawała się kulturowo jednobarwna, a zatem dość uboga, mało odkrywcza, nie zostały zresztą w niej zreinterpretowane żadne spośród obrazów religijnych. Poeta miał jednakowoż przeczucie Holokau­ stu i tragedii losu narodu żydowskiego. Defetyzm o profetycznym zabarwie­ niu dominował w jego literackich wizjach. To tłumaczy fakt, dlaczego sięgał po stylistykę ekspresyjną, kto wie: być może była ona wtedy właściwa. Styl ekspresjonistyczny był poza tym pewnego rodzaju świadectwem otwarcia się poety na literaturę ówczesną, co dokonało się nieśmiało za pośrednic­ twem autorytetu, tj. za sprawą Stefana Zweiga. Silbergleit był podatny na wpływy nie tyle nurtów czy środowisk, co konkretnych charyzmatycznych osób. Gertrud Isolani zauważyła, że młody twórca, choć żywo zainteresował

Por. H. Bienek: Einleitung, ln: Sibergleit. Der ewige Tag. Gedichte..., S. 7.

51 ANEKS się stylem ekspresjonistycznym, nie ufał do końca nowomodnym zapędom i nie zawahał się przyjąć jedynie części z proponowanych przez nurt rozwią­ zań literackich94.

W utworach Silbergleita mogą razić sentymentalizmy, typowe dla po­ ezji ludowej XIX wieku. Kiytyków niemieckich irytuje właśnie owa nieco sztuczna słodycz i patos kontrastujący z codzienną ekspresją słowną au­ tora. Dziwi fakt, że skłonny do autoironii poeta wpada w pułapkę ckliwej retoryki95. Opracowanie Else Levi-Miihsam nie ucieka od tematu krytyki literackiej, w ten oto sposób, iż zbiera w sposób syntetyczny, pozbawiony zbędnych komentarzy, poszczególne opinie cenzorów. Właśnie dzięki re­ daktorce licznych świadectw dowiadujemy się, że utwory poetyckie Arthura zwykle określano mianem zamkniętych, konwencjonalnych, uwięzionych w czasie...Trudno jednakże sądzić sprawiedliwie na podstawie pojedyn­ czych wierszy przedłożonych do analizy, a tym bardziej zaopiniować cały dorobek, który przecież, jak wiadomo, nie jest w ogóle kompletny, ba, sta­ nowi jedynie nikły ślad twórczości autora - pogorzelcy historii. Niemniej prawdą wynikającą z trudnej biografii Silbergleita jest określenie liryki jako zawężonej tematycznie lamentacji i rozpamiętywania...Słowo „świadectwo” ma tu niebagatelne znaczenie. Pobożny, wręcz zdany na wiarę Żyd obcował z jednoznacznymi sytuacjami: zagrożeniem, licznymi chorobami, osacze­ niem, co zaowocowało mentalnością getta i mimo szerokich kontaktów, za­ wężeniem perspektywy do, nazwijmy to, mityczno-apokaliptycznej. Silber- gleit w zasadzie nie wyszedł poza krąg tematów: wygnania, wyobcowania, wykorzenienia, bezdomności, ludzkiej niedoli, kryzysu człowieczeństwa czy potrzeby odnowy duchowej. W latach 30. XX wieku, autor nieco zmienił optykę, zajmując się wątkami estetycznymi96 - był to jednak krótki epizod zapowiadający ostateczną katastrofę, tj. piekło nazizmu.

44 Zob. G. Isolani: Kein Blatt vor dem M und. I Teil. Basel 1985, S. 111.

9- Zob. H. Fritsche: Aus »Romanisches Cafi«. “Neue Deutsche Hefte" 13: 1966 Heft 3, S. 5-6. 96 Zob. E. Klin: A rth u r..., S. 23.

52 ANEKS

2.

SONETY BRUNO ARNDTA W TŁUMACZENIU JADWIGI SEBESTY97

MUSIK

Liebst du Musik? So komm und leg’ dein Ohr Erwartend, heiter an einen Baum Und lausche tief - im Leben hörst du kaum - Vielleicht vernimmst auch du den fernen Chor.

Es steigt der Saft die Zellen empor. Und wie er steigt, erklingen alle Zellen, Und ihre Töne einen sich und schwellen, Und keener drängt sich unharmonisch vor.

Du hörst hier eine von den Symphonieen, Die alles Werden aus ihm selbst begleiten Und überall her rings die Luft durchziehen,

Doch sind sie hörbar nur den Eingeweihten, Die vor der Welt und vor sich selber fliehen In wunderreiche, fremde Einsamkeiten.

>7 Sonety pochodzą z: M ax Tau. Bruno Arndt: sein Wesen und Werk. Trier 1920, S. 57; 63.

53 ANEKS

MUZYKA

Spragniony nut? Słuch natęż kaleki I w drzewa korę wtulony z drżeniem Choć życie jakby zdaje się nieme - Wnet chóru poszum poznasz daleki.

Jak siły ziemi soki wzwyż tłoczą. Drobiny nabrzmiałe dźwięczą zgodnie, Tętnią wezbrane rytmem monodie W imię harmonii strugi jednoczą.

Ijedną z tychże symfonii usłyszysz, Która powstaje aż z dudnień korzeni I z głębin mknie het po sfery odległe.

Lecz słyszą to jeno wtajemniczeni, Co światu pierzchli i zatracą siebie, Aż po dal dali samotność tej ciszy.

ERKENNTNIS

Was wir empfinden, ist das Spiegelbild, Das Echo jener Kraft, die unsere Welt Aus Rotglutnebel riss und sich erhält, In ewig gleichen Rhythmen sinkt und schwillt.

IVas ist der Name für ihr heilig Wesen! Mag sie sich tausendfach verschieden nennen, Wir beide, die wir sie als Liebe kennen, Wir fühlen und durch sie für uns erlesen.

54 ANEKS

Nicht braucht’s der Phantasie goldbreiter Schwinge, Um in das allerfemste zu entschweben, Wann wir den Urgrund aller Lebensdinge

Für uns sehnsüchtig zu erfassen trachten - Wir müssen leise auf uns selbst nur achten : Zu ahnen nur, und ahnend zu erleben.

POZNANIE

Doznania nasze odbiciem jedynie I echem mocy wzbierającej co dnia Zrodzonej z żaru i mgławic ognia, Co wiecznym iskrzenia rytmem płynie.

Jej cną istotę jakież odda słowo! Skoro jest sama po stokroć wielością. My, którzy zwać ją pragniemy miłością W jej blasku siebie ujrzymy na nowo.

Na cóżfantasta swe siły mitręży, By aż w nieskończoność wnijść absolutu? Tak tęsknie w rzeczy wszelkiej bezdeń wejrzeć

Pragniemy wciąż myślą, acz się miotamy. W cichości najprzód spójrzmy w głąb nas samych, By przeczuć jeno i żyć wedle przeczuć.

•***

Zdaniem historyka literatury górnośląskiej, Arno Lubosa sonety Bruno Arndta stanowią w całokształcie twórczości tego pisarza swoiste przezwy­ ciężenie postaw i poglądów niezmiennie reprezentowanych przez prota- ANEKS gonistów noweli i powieści naturalistycznych. W przeciwieństwie do tez stawianych wprost i nie wprost na kartach prozy, tu mamy do czynienia z dialektycznym przełomem na rzecz nieeksplorowanych literacko tema­ tów - na ogół zagadnień schyłku życia98. Arndt szuka harmonii pomiędzy naturą, przynależnością do ziemi99, kulturą i bliżej niedookreśloną posta­ cią Boga. W aluzjach epistemologicznych stoi po stronie intuicji; pokój oraz piękno wydają się współtworzyć orbitę wartości najistotniejszych, określo­ nych wręcz jako cel egzystowania i pracy. Z realisty Arndt przedzierzgnął się zatem w metafizyka, a z prozaika w poetę. Sonety stanowią epilog twórczo­ ści bytomianina, tuż za powieścią „Missa Solemnis” torują drogę rzeczom spoza znanego nam dotąd nurtu. Nigdy nie dowiemy się, co zaistniałoby na tej drodze, gdyby posiadała jeszcze swój doczesny bieg...

FRAGMENT POWIEŚCI BRUNO ARNDTA „DER RUF DER FELDER”

Aus: Der Ruf der Felder von Bruno Arndt s. 60-61 [...] Mit jedem Schritt, mit dem Sophie sich dem Vaterhause näherte, dünk­ te es sie, als fiele etwas hinter ihr für immer zusammen. Es wa ihr gar nicht so, als ginge sie nach Haus. Nachmittags meldete sie sich im Bureau der Wilhelminenhütte. Innerlich durchkältet, Schweiß auf der Stirn, machte sie sich auf den Weg, um die große Schlackenhalde herum. Dort hinter war der von einer Steinmauer eifersüchtig hoch umschlossene Hüttenbezirk. Sophie schritt langsamer, und als sie vor ihm stand, mußte sie in atem­ loser Beklemmung stehen bleiben, um ihen Mut zu suchen, der irgend­

Por. A. Lubos: Geschichte der Literatur Schlesiens. Bd 2. M ünchen 1967, S. 179. 99 „(...] Die innere Verwandschaft des Dichters mit der Natur, mit der Erde, aus der wir wuchsen und wurden, aus der wir alle unsere Kräfte ziehen, die immer in uns atmet und wirkt, mit allen Begierden und Leidenschaften, mit allen Leiden und Freuden. Der Erde ist er verwandt, wie nur einer unter unseren heutigen Dichtern, darum singt er ihr ein Lied..., [...]”. M. Tau: B ru n o A r n d t..., S. 10. ANEKS wohin ins Leere gefallen war. Wer einmal hinter dieser Mauer war, kam nicht wieder heraus! So dachte sie. Das Bureau war gleich eben dem Tore in einem niedrigen Ziegel-roten Hause. Ratlos blickte sie in in den weißgelben Qualm der von überallher zusammenschlug, und in das Gewirr von Gebäuden, die nur schmale Wege übrig ließen. Da fiihlte sie sich beobachtet. Aus dem Fenster des Bureaus lugte ein Männergesicht. Beschämt über ihre Schwäche und trotzig fest schritt sie, den Blick zur Erde geichtet, die kleine Treppe hinauf, die zu den Bureauräumen hinanstieg und trat ein. Das Geschäftliche war schnell erledigt. Sie hörte kaum auf die Bedingungen hin. Ruhiger verließ sie die Hütte, ohne sich umzusehen. Nun gehörte sie ihr. Daß sie einmal auf dem Felde gearbeitet haben sollte, das schien ihr jetzt so unfaßbar weit. Es war als ob Jahre den heutigen Vormittag von den jetzigen Augenblicken trennen. [...]

http://www.bytom.webd.pl/index.php?menu=katowice&podstrona=katowice_huty&page=4 ANEKS

FRAGMENT POWIEŚCI „DER RUF DER FELDER” [POL. “ZEW PÓL”] BRUNO ARNDTA W TŁUMACZENIU JADWIGI SEBESTY:

Wraz z każdym kolejnym krokiem, który przybliżał Zofię do domu, po­ jawiała się w jej głowie myśl, jakoby coś miało runąć bezpowrotnie. Zu­ pełnie nie czuła, że idzie do domu. Po południu stawiła się w biurze Huty Wilhelmina. Skostniała, z zimnym potem na czole wyruszyła, omijając hałdę żużla. W dali rozciągał się teren huty zazdrośnie strzeżony przez wysoki, ka­ mienny mur. Zofia kroczyła powoli i gdy tylko stanęła przed bramą, wryło ją w zie­ mię. Ze ściśniętym ze strachu gardłem siliła się na odwagę, którą jakby z nagła pochłonęła pustka. „Kto raz postawi stopę za tym murem, nigdy ju ż stamtąd nie wróci!” - naszła ją taka myśl. Biuro było tuż za bramą i mieściło się w niskim ceglanym domku. Bezradnie spojrzała na biało-żółty smog, który zewsząd napierał, na galimatias budynków, które dzieliły nazbyt wąskie przejścia. Czuła, żeją obserwują. Zza szyby okna biura spoglądał mężczyzna. Z wbitym w ziemię wzrokiem, zawstydzona własną słabością, lecz jed­ nak jej wbrew, przemierzała dziarsko schodki prowadzące do biura. Formalności załatwiono prędko. Ledwie do niej docierało, na jakie warunki się godziła. Spokojnie opuściła hutę, nie oglądając się za siebie. Teraz to ona, Zofia, należała do huty. To, że kiedyś miałaby zajmować się pracą w polu, zdawało jej się nie­ zrozumiale odległe. To tak jakby lata dzieliły dzisiejsze przedpołudnie od chwili obecnej. BIBLIOGRAFIA

Bibliografia

Źródła

Arndt Bruno.: Der Ruf der Felder: Ein sozialer Roman aus Oberschlesien. Potsdam 1925. [Mit Nachwort von Max Fischer],

Arndt Bruno.: Die Landschaft Oberschlesiens. In: Deutschland in Farbenphotographie: Bd 8; Schlesien in Farbenphotographie. Hrsg. Heinz Braune, Konrad Hahm . Berlin 1923, S. 25-31.

Bienek Horst : Laudatio auf Dr. Max Tau. In: Erbe und Auftrag. OberschlesischerKulturpreis 1965-1985. Hrsg. Waldemar Zylla. Dülmenl988.

Bienek Horst.: Podróż w krainę dzieciństwa: spotkanie ze Śląskiem = Reise in die Kindheit: Wie­ dersehen mit Schlesien. Wyd. 2. Gliwice 1993.

Haberland Detlef (Hrsg.): Ein symbolisches Leben. Beiträge anläßlich des 100 Geburtstag von M ax Tau (1897-1976. Heidelberg 2000.

Levi-Mühsam Else (Hrsg.): Arthur Silbergleit und Paul Mühsam: Zeugnisse einer Dichterfreund­ schaft. Ein Zeitbild. W ürzburg 1994. M ax Tau: Baumeister einer brüderlichen Welt. Eine Eh­ rung. Frankfurt 1966.

Scholtz Suzanne : Erinnerungen an meinen Vater Bruno Arndt. „Mitteilungen der Beuthener Geschichts-und Museumsvereins 1954, S. 35-39.

Silbergleit Arthur : Der ewige Tag. Gedichte. Hrsg. von H. Bienek. Berlin 1935.

Silbergleit Arthur: Erinnerungen an meinen Vater Bruno Arndt. „Mitteilungen der Beuthener Geschichts-und Museumsvereins 1954, S. 35-39.

Tau Max: Ansprache und Dokumente zur Verleihung des Kulturpreises der Stadt Dortmund. Nel- ly-Sachs-Preis, am 5. Dezember 1965. D ortm und 1965. BIBLIOGRAFIA

Tau Max : Bruno A rndt: sein Wesen u n d sein Werk. Trier 1920.

Tau Max.: Der Dichter Bruno Arndt. In: Oberschlesien: Heimatbuch von Alfred Hein und W. Müller-Rüdersdorf. Textbilder und Kunstbeilagen von Bruno Zwiener und anderen ober­ schlesischen Künstlern, 1 Karte von Oberschlesien. Leipzig 1926.

Opracowania

Bachelard Gaston: Wyobraźnia poetycka. "Warszawa 1975.

Barthes Roland: M it i zn a k. Warszawa 1970.

Bienek Horst: Opis pewnej prowincji. Przeł. Bolesław Fac. G dańsk 1994.

Ciupke Sonia: Die naturalistische Darstellung der Eheproblematik in der Erzählung Peter und Barbara von Bruno Arndt (1874-1922). “Studia Filologiczne” Racibórz 2007, nr 1, s. 167-175.

Copik Ilona: Pomifdzy Gliwicami a Gleiwitz: przestrzeń kulturowa miasta w pisarstwie Horsta Bieńka. Wydaw. „Śląsk”. Katowice 2013.

Droń Marcin: Bruno Arndt - zapomniany pisarz ciszy. „Życie bytomskie” 2005. http://www.zy- ciebytomskie.pl/podakcja.php?id=68tgakcja=l 20.06.2010

Däumling Hans (Hrsg.): Das Leben lieben: Max Tau in Briefen und Dokumenten 1945-1976. W ürzburg 1988.

Fitzek Rudolf: Bruno Arndt (1874-1922). „Der Oberschlesier” 1924/1925, Nr. 6, S. 186.

Fritsche Herbert.: A u s »Romanisches Cafe«. “Neue Deutsche Hefte” 1966, Nr. 13, Heft 3, S. 5-6.

Haas Olaf: M ax Tau und sein Kreis. Zur Ideologiegeschichte >oberschlesischer< Literatur in der Weimarer Republik. Mit einer Einführung von Hans-Georg Pott. Paderborn, München, Wien, Zürich 1988. [Schriften des Eichendorff-Instituts an der Universität Düsseldorf].

Henning von Lange Roberta: Buno Arndt (1874-1922): „Stern des Menschentums”. In: Ober- schlesiches Literatur 1900-1925: Historischer Umbruch und literarische Reflexion. Band 1. Frankfurt am Main 2000, S. 125-148.

Isolani Gertrud.: Kein Blatt vordem Mund. I Teil. Basel 1985.

Jacob Rena: Max Tau: Ein Mann der Versöhnung. “Sunday News” [on-line magazine] http://sun- day-news.wider-des-vergessens.de/?p=3889 (02.05.2013)

Klin Eugeniusz: A rn d t Bruno. W: Bytomski słownik biograficzny. Red. Jan Drabina. Bytom 2004, s. 13. BIBLIOGRAFIA

Klin Eugeniusz.: Arthur Silbergleit: wybitny poeta i publicysta z Gliwic. „Zeszyty Eichendorffa” 2008, nr 24, s. 19-25.

Lubos Arno.: Geschichte der Literatur Schlesiens. Bd 2. M ünchen 1967.

Knauer Annke-Magarethe: Immer verwurzelt in seinem Volk: Vor 85 Jahren wurde der Dichter Alfred Hein geboren - Er wirkte lange in Königsberg. “Das O stpreußenblatt” 1979, nr 42, 20 Oktober, S. 9.

Mańczyk-Krygiel Monika: Das Bild der Stadt In der Prosa von Bruno Arndt (Der R uf der Felder u n d M issa Solemnis). In: Zwischen Velust und Fülle. Studien zur Literatur und Kultur. Fest­ schrift fü r Louis Ferdinand Helbig. Wroclaw-Dresden 2006, S. 216-231.

Mańczyk-Krygiel Monika: Labirynth Heimat. Stadtbilder in der Prosa von Bruno Arndt. „Silesia Nova” 2006, Nr. 2 (z. 3.), s. 81-93.

Mühsal Paul: Ich bin ein Mensch gewesen. Lebenserinnerungen. Berlin 1989.

Oberschlesien und das Phänomen der Grenze im Werk Horst Bieneks. Sammelband von Rede­ beiträgen, die im Rahmen der Gleichnamigen Konferenz im Zeitraum von 29-30.05.2003 im Haus der Deutsch-Polnischen Zusammenarbeit vorgetragen wurden. Gleiwitz-Oppeln 2003.

Sebesta Jadwiga: Bruno Arndt (1874-1922) - mfdrzec z Bytomia, tropiciel fałszu i ułudy. Szkic do biografii i twórczości. „Z tej Ziemi. Śląski Kalendarz Katolicki” 2011, s. 103-115.

Sebesta Jadwiga, Wawrzynek Karin : Arthur Silbergleit. Szkic do portretu zapomnianego poety. „Aspekty Filozoficzno-Prozatorskie” 21-23,2007, Nr. 17 - 20, s. 323-324.

Stiehm Lothar: M a x Tau: B ildner - Erw ecker - Warner. Heidelberg 1968.

Ullmann Klaus: Schlesien: Lexikon: Geographie, Geschichte, Kultur. Augsburg 1996. ZUSAMMENFASSUNG

ZUSAMMENFASSUNG

Diese kurze, wenn auch auf dem polnischen Verlagsmarkt als Pio­ niermonographie aufzufassende, Monographie über drei herausragende Persönlichkeiten und Menschen der Feder: Max Tau, Bruno Arndt und Arthur Silbergleit, kann als ein beabsichtigter Versuch einer, wenngleich auch oberflächelichen Revision des schlesischen Literaturgutes angenom­ men werden. Bisher konnte sich die Literaturgruppe “Die Stillen” sich am Interesse der Historiker eher weniger als notwendig erfreuen. Dies ist ein­ erseits durch die kulturell und sprachlich bedingten Barrieren und ander­ erseits durch die aufkommenden Schwierigkeiten an die Quellen zu gelan­ gen, rechtzufertigen. Ein ganz anderer Aspekt ist auch das künsterlische Profil, das die Freunde, die den konservativen Kreis, der vor allem durch den Initiator und Ideengeber der schriftlichen Aktivität, der schon genan­ nten Gruppe, Max Tau, gestützt wird, repräsentieren. Die Autoren, deren Werk in Polen im Grunde unbekannt ist und nur selten in der Form ger­ manistischer Studien der Literaturwissenschaft aufgefasst werden, bleiben für Wissenschaftler und Liebhaber des Schlesiertums eine enorme Heraus­ forderung. Deshalb ist es ein Anliegen, dass die Idee “lux ex Silsiae”, mit ihrer Reichweite, auch die umzuschließen vermag, denen das Schicksal den Ruhm nach ihrem Tode verwehrte und paradoxerweise ihn ihnen zu ihren Lebzeiten gewähren ließ. Die Freunde der Gruppe “Die Stillen” waren Per­ sonen wie Horst Bienek, Arnold Zweig und Albert Schweitzer, sehr wohl bekannt. Sie erfreuten sich ihrer geistlichen Unterstützung, Anerkennung, da die herausragenden Mentoren sich keiner verdienten Kritik scheuten, die an sie adressiert und wie es sich nach Jahren herausstellt eine in heuti­ gen modernen Welt eine schöpferische Assimilation sowie die Provokation der Autoren zur größeren Offenheit der gegebenen Epoche, ihren Strömen und der Antizipation, die sich mit sich tragen, zu zeigen, zum Ziel hatte. Die Gruppe behielt ihre Identität, baute einen Ethos auf, der aksiologischen Priorität einer engagierten und in den dem Individuum ensprechenden Tradtion verwurzelten Literatur, der sich auf den Säulen des Humanismus stützt.

Karin Wawrzynek

Jadwiga Sebesta - ur. w Siemianowicach Śląskich. Dzieciństwo spędziła w Bytomiu, a obecnie mieszka w Katowicach. Miłośniczka Górnego Śląska. Z wykształcenia doktor Teologii Dogmatycznej KUL. Zawodowo związana z Biblioteką Uniwersytetu Śląskiego.. \ Tłumacz literatury niemieckojęzycznej. Fascynuje ją wielokulturowość. ■

Eugeniusz Szymik - ur. w Rybniku. Polonista; doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, autor artykułów z zakresu edukacji regionalnej; prelegent na wielu konferencjach i warszta­ tach oraz organizator konkursów dla młodzieży dotyczących edukacji regionalnej.

2

snografia trzech literatów zapomniatlych, na swój sposób bezdomnych jełnia pewną lukę w staraniach o. przywrócenie Śląskowi dawnego bla­ sku. Kultura tego regionu to także niemieckość, to również semickość, jeśli wymieniać tylko niektóre heterogenne elementy nieocenionego bogactwa. Wojenna i powojenna strategia obrony polskości skupiła się ściśle na pielę­ gnowaniu spuścizny jednego narodu, kontynuacji tradycji oraz zachowaniu Źródeł tożsamości o dość monolitycznym charakterze. Dziś widzimy, że to nie wszystko, że współpraca buduje, a wielokulturowość i wielojęzyczność to powód do dumy. Górny Śląsk, dawny Eden Niemców i Żydów staje się oto przedmiotem żywego zainteresowania. Pytamy o ludzi, którzy udali się na za­ chód od Edenu, by tam zaznać spokoju, uratować życie, móc tworzyć bez co­ dziennych zmagań o akceptację. Nie jest nam obojętna tęsknota, jaką odczu­ wali na myśl o dzieciństwie, o umiłowanych stronach z lat swej niewinności. Język niemiecki już dawno przestał kojarzyć się z zaborcami i hitleryzmem, bez niechęci nauczany jest w szkołach, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by krajanie dowiedzieli się, jak bardzo Niemcy i Żydzi kochali tę swoją czarną kołyskę - śląską ziemię, ziemię węgla i stali, ale i ziemię urokliwą, zieloną, pełną kontrastów rodem z baśni.” Ze Wstępu.

ISBN 978-83-938251-8-9