Sylwetki

Australijskie trio nie mieści się amiętam doskonale ten pierw- szy raz, kiedy zetknąłem się w żadnych tradycyjnych ramach gatunkowych. z muzyką The Necks graną na Ta muzyka, choć improwizowana, wywodzi się żywo. Było to w Kopenhadze, w słynnym klubie Montmartre. Występowały tam z wielu źródeł, wśród których jazz chyba wszystkie największe gwiazdy jaz- wcale nie jest tym najważniejszym. zu, z naszym Komedą włącznie. Klub miał, co prawda, przerwę w działalności, Marek Romański ale od 2010 roku znów można tam słuchać świetnej muzyki. The Necks Karki z Antypodów

72 Hi•Fi i Muzyka 6/18 Sylwetki

O twórczej metodzie australijskiego dzy fortepianem i organami Hammonda. ozowskie szaleństwa; raptem zharmoni- zespołu słyszałem już wcześniej. Miałem Przez kilka minut nie działo się nic. Cał- zowane dwudźwiękowe ostinato. Po kilku nawet kilka płyt, ale nic nie mogło mnie kowita cisza. W sali pełnej ludzi jak ma- dalszych minutach dołączyła perkusja, przygotować na to, co się działo na scenie. kiem zasiał. Wreszcie pianista zaczął grać odmierzając motoryczny beat z precyzją Oto przed spokojnie popijającą rozmaite prosty, kilkudźwiękowy motyw. Grał go zegara atomowego. W tym momencie trunki publicznością pojawiło się trzech chyba ze trzy minuty bez żadnej przerwy, pianista do swojego motywu dodał kolej- dżentelmenów w średnim wieku. Jeden miarowo, z żelazną precyzją, w idealnie ny dźwięk. Zabrzmiało to tak, jakby stało z nich trzymał lekko odrapany kontrabas. odmierzanym, jednostajnym tempie. Jak się coś niesłychanego, a był to tylko jeden Drugi rozsiadł się za zestawem perku- automat. Po trzech minutach motyw do- dźwięk! syjnym, a trzeci zajął stanowisko pomię- stał wsparcie basu – nie żadne tam wirtu- W takiej formule najdrobniejsza zmia- na, dodanie dźwięku, akordu, przesunięcie akcentu rytmicznego – urastają do rangi wydarzenia. Te seanse – bo tak właściwie należałoby je nazwać – przeobrażają się stopniowo, gęstnieją, nabierają dramatur- gii i wreszcie osiągają intensywność nie- mal ściany dźwięku. Uczymy się kontem- plować każdy element. Wpadamy w trans i medytację jednocześnie. Dzieje się to tym łatwiej, że utwory zespołu raczej nie są krótkie. Przeciętny czas ich trwania to około 30 minut, a zdarzają się też i blisko godzinne. Nie sposób tego dobrze zagrać bez metronomicznej precyzji i nieludzkiej wręcz koncentracji. To muzyka wymaga- jąca od słuchaczy oddania się i pełnego skupienia. W zamian dostajemy poczucie wejrzenia w siebie, swoistej hipnozy. Da się oczywiście znaleźć muzyków, kompozytorów, do których – z mniejszą lub większą celnością – Australijczyków można porównać. O nikim jednak nie da się powiedzieć: „The Necks grają jak on”. Jeśli szukać jakichś wzorców, nawiązań – będą to z pewnością klasycy minimali- zmu: Terry Riley, La Monte Young, Philip Glass czy Steve Reich. Z minimalizmem mogą się kojarzyć kompozycje oparte na miarowych repetycjach. Innym punktem odniesienia dla tego zespołu jest nie- miecki krautrock – styl rozwijający się na przełomie lat 60. i 70. XX wieku u naszych zachodnich sąsiadów. Reprezentowały go zespoły w rodzaju Can, Neu! czy Faust. Ich muzyka również opierała się na repe- tycjach i charakterystycznej, „mechanicz- nej” grze sekcji rytmicznej. Co więc powoduje, że The Nacks grają na największych jazzowych festiwalach, The Necks w najsłynniejszych klubach, często dzieląc to grupa zajmująca scenę ze znanymi jazzmanami, także tymi z głównego nurtu muzyki improwizowa- swoją własną niszę w, bogatym przecież, nej? Ano improwizacja właśnie! Panowie muzycznym krajobrazie. Albo się ich kocha, wychodzą na scenę zazwyczaj kompletnie albo nienawidzi; na koncertach Australijczyków nieprzygotowani. To może nieprecyzyjne określenie – oni są do grania przygotowa- raczej nie spotkacie przypadkowych słuchaczy. ni perfekcyjnie, tyle że nigdy nie wiedzą, Fani The Necks to sekta, którą łączy bezgraniczne co będą grać za chwilę. Ich utwory po- uwielbienie dla swoich idoli i przeświadczenie, wstają ad hoc, motywy i charakter kom- pozycji są podyktowane nastrojem chwili. że to właśnie oni grają muzykę przyszłości. Na rzucony motyw jednego z muzyków

Hi•Fi i Muzyka 6/18 73 Sylwetki

Chris Abrahams wszyscy muszą w jakiś sposób zareagować gdyby nie administratorka Uniwersytetu – to wypisz, wymaluj klasyczna jazzowa w Sydney. W gościnnej sali tej instytucji Urodził się w 1961 roku w Nowej Zelan- interakcja! nasi bohaterowie spotykali się na w miarę dii, ale wychował w Australii. Uczęszczał do regularnych próbach. Wspomniana pani Konserwatorium w Sydney. Tam też brał Na początku był seks przysłuchiwała się im z rosnącą fascynacją czynny udział w życiu muzycznym. Gra Wszystko zaczęło się w 1987 roku i wreszcie zaproponowała serię koncertów na fortepianie, organach Hammonda, ale w Sydney. Pianista Chris Abrahams i ba- w pomieszczeniach uczelni. Muzykom nie także na syntezatorach, a nawet chińskim sista spotkali się w czasie wypadało odmówić – i w ten sposób roz- instrumencie strunowym guzheng. Działał studiów w konserwatorium. Perkusista poczęli karierę jako profesjonalny zespół. w jazzowym zespole The Benders, rocko- był kolegą Abrahamsa jeszcze wym Laughing Clowns, a także nagrał kilka z czasów szkolnych; wychowywali się na What’s next? albumów i występował z australijską popo- tym samym przedmieściu. We trzech gry- Już rok po debiucie ukazał się kolejny wą wokalistką Melanie Oxley. Jako muzyk wali ze sobą w jazzowej formacji The Ben- album, zatytułowany – a jakże! – „Next”. sesyjny współpracował z popularnymi ze- ders. Szybko jednak doszli do wniosku, że Był to bodaj jedyny moment w ponadtrzy- społami rockowymi, takimi jak The Church, typowy jazz nie odpowiada ich osobowo- dziestoletniej karierze grupy, kiedy moż- czy . Nagrał dzie- ściom. Szukali improwizacyjnej swobo- na było mieć wątpliwości, czy ich wiara więć autorskich płyt, zawierających głównie dy, a jednocześnie obcy był im nabożny we własną, tak ascetyczną, koncepcję eksperymentalną muzykę na pograniczu stosunek jazzmanów głównego nurtu do muzyczną pozostanie niewzruszona. Od ambientu, free jazzu i industrial music. własnej muzyki. innych płyt „Next” odróżnia ilość utwo- Już sama nazwa – „Karki” – sugeruje rów – zamiast jednej bądź dwóch długich Lloyd Swanton dystans do siebie i swojej twórczości. De- kompozycji znalazło się na niej aż sześć! biutancki album „Sex” wydany w 1989 I, o zgrozo, niektóre z nich trwały zaled- Urodzony w 1960 roku w Sydney basista zawierał wszelkie cechy ich późniejszej wie kilka minut. W całej karierze zespołu i kompozytor. Wspólnie z Chrisem Abra- hamsem założył w 1983 zespół The Benders, w którym grał na kontrabasie. W 1986 jako gitarzysta basowy został członkiem popu- larnej soulowo-funkowej grupy The Dyna- mic Hepnotics. Równolegle z działalnością w The Necks prowadził własny zespół The Catholics, a także grał w Orkiestrze Sym- fonicznej z Sydney, w zespołach jazzowego multiinstrumentalisty i wokalisty Vince’a Jo- nesa i saksofonisty Berniego McGanna. Wy- stępował również z recitalami solo na kon- trabasie. Swanton skomponował muzykę do kilku filmów i prowadzi cykliczny program „Mixed Marriage” w Eastside Radio w Syd- ney, w którym prezentuje pogranicza muzy- ki jazzowej.

Tony Buck

Urodzony w Sydney perkusista i perku- sjonista, absolwent Sydney Conservatorium of Music. Krótko współpracował z zespo- łem Great White Noise. W 1992 roku wraz z japońskimi awangardowymi muzykami działalności – to prawie godzinna kompo- zdarzyło się to jeszcze tylko raz. Drugim Otomo Yoshihide i Kato Hideki sformował zycja oparta na dwuakordowym motywie wyjątkiem był krążek „The Boys” (1998), industrialno-noise’ową grupę Peril. W 1990 fortepianu. Miarowość i mechaniczność zawierający muzykę do filmu pod tym założył efemeryczną, industrialną forma- powtórzeń w połączeniu z tytułem budzą samym tytułem, za którą zespół otrzymał cję L’Beato, po której pozostała tylko jedna silne skojarzenia ze stosunkiem seksual- nagrodę Australian Guild of Screen Com- EP-ka – „The Piston Song”. W latach 90. nym. Nieprzypadkowo – u podstaw kon- posers dla „najlepszej ścieżki dźwiękowej XX wieku przeniósł się do Europy. Obecnie cepcji zespołu leżał rodzaj sowizdrzalskiej roku”. Na tej płycie, zgodnie z naturą fil- mieszka w Berlinie, gdzie bierze aktywny zgrywy. Właściwie muzycy początkowo mu, znalazły się krótsze utwory, utrzyma- udział w scenie muzyki eksperymentalnej. nie traktowali swojego zespołu poważ- ne jednak w minimalistycznej stylistyce Oprócz gry w The Necks współpracuje nie. Miała to być tylko odskocznia od tria. m.in. z takimi artystami jak: Lee Ranaldo, codziennych zajęć, okazja do wspólnego Centralnym punktem „Next” jest jed- Christian Fennesz, David Watson czy Jean- improwizowania bez zobowiązań. Nie pla- nak długi, trwający ponad 28 minut -Marc Montera. Zrealizował kilka albumów nowali koncertów ani nagrań. Pewnie po- „Pele”, poświęcony talentowi legendar- solowych. zostaliby grupą muzykujących przyjaciół, nego brazylijskiego piłkarza. Również

74 Hi•Fi i Muzyka 6/18 Sylwetki

charakter tej kompozycji odbiega od hip- ne. Najważniejszą innowacją były jednak subtelne echa kompozycji Karl-Heinza notycznych, opartych na rytmie utworów partie gitary, które dogrywał perkusista Stockhausena. grupy. Dominują w niej proste, szczere Tony Buck. Muzycznie album też może Nasi bohaterowie nie zamykają się wy- uczucia i liryczny nastrój. Trudno zna- zaskoczyć – odnajdziemy na nim wyraź- łącznie w swoim towarzystwie. Spotykali leźć w całym dorobku tria równie bezpo- nie wpływy niemieckich krautrockowców, się na scenie z takimi postaciami, jak Brian średnio wyrażone emocje. Można nawet a szczególnie charakterystyczny, moto- Eno, Evan Parker, Leo Abrahams czy mu- odnieść wrażenie, że za minimalizmem, ryczny beat perkusyjny, stworzony przez zycy ze Swans. Z okazji swojego jubile- za automatycznym, w pewnym sensie od- muzyków grupy Neu! z Düsseldorfu. Za- uszu, w ubiegłym roku otwierali koncer- humanizowanym rytmem, kryje się jakaś mykający płytę utwór „Abillera” to rów- ty australijskiego gwiazdora Nicka Cave’a emocjonalna blokada. nież jedna z najbardziej rockowych kom- i jego zespołu Bad Seeds – rzecz bez pre- pozycji w historii The Necks. cedensu, jeżeli chodzi o eksperymentalny Postapokaliptyczny Na tym krążku muzyka tria zaczyna i trudny do sklasyfikowania band. krajobraz się zbliżać do współczesnego postroc- Kolejne płyty – „Aquatic” (1994), „Silent ka, do stylu wypracowanego m.in. przez Night” (1996), „Hanging Gardens” (1999) Tortoise, Mogwai czy Jima O’Rourke. Dyskografia The Necks i „Aether” (2001) – nie przyniosły radykal- Charakterystyczna rytmika łączy się tu nych zmian w stylistyce The Necks. Chy- z przestrzennymi pejzażami dźwiękowy- Płyty studyjne: ba, że za taką uznać nieco delikatniejszą mi. Rockowe instrumentarium staje się fakturę kompozycji „Hanging Gardens”, narzędziem kreowania nastrojów i emocji Sex (Spiral Scratch, 1989) w której szemrzący elektryczny fortepian niekoniecznie utożsamianych z muzyką może się odlegle kojarzyć z wyciszonym rockową. Next (Spiral Scratch, 1990) brzmieniem albumu „In A Silent Way” Na płycie „Mindset” (2011) w alche- Aquatic (Fish of Milk/Shock, 1994) Milesa Davisa. mii zespołu pojawia się nowy element Na prawdziwą nowość, oczywiście – ambient. Oczywiście można odnaleźć Silent Night (Fish of Milk/Shock, 1996) w ściśle określonych granicach estetyki próby ewokowania ambientowych plam The Boys (original soundtrack) tria, natrafiamy dopiero na płycie „Drive dźwiękowych także na wcześniejszych (Wild Sound/MDS, 1998) By” (2003). Pierwsze zaskoczenie to wy- wydawnictwach (najwyraźniejsze bodaj raziste, elektroniczne brzmienia, obecne w początkowej fazie tytułowej kompozycji Hanging Gardens w tytułowym utworze już od pierwszych albumu „Drive By”). Tym razem jednak (Fish of Milk/Shock/ReR Megacorp, 1999) sekund. Chłodna, beznamiętna atmosfe- zdominował on całą, prawie 22-minutową Aether ra, budowana stopniowo narastającymi kompozycję „Daylight”. (Fish of Milk/Shock/ReR Megacorp, 2001) dźwiękami klawiszy i elektronicznie prze- Krążek „Open” (2013) z jednej strony tworzonych instrumentów akustycznych, stanowi powrót do minimalistycznej este- Drive By (Fish of Milk/Shock/ReR Megacorp, 2003) tworzy poczucie izolacji. Kiedy pojawia tyki pierwszych albumów. Z drugiej – nie się sekcja rytmiczna, wyobraźnia zaczyna rezygnuje z postrockowych i ambiento- Mosquito/See Through podpowiadać bezkresne, pustynne prze- wych krajobrazów, wplatając w ten ma- (Fish of Milk/ReR Megacorp, 2004) strzenie świata po katastrofie. To tajemni- giczny eliksir odrobinę freejazzu. Chemist cza i mroczna muzyka, która mogłaby słu- „Vertigo” z 2015 nie przynosi już ra- (Fish of Milk/Shock/ReR Megacorp, 2006) żyć za soundtrack postapokaliptycznego dykalnych zmian, może poza dodaniem filmu drogi. Minimalistyczne sekwencje przez Chrisa Abrahamsa do znanych Silverwater rytmiczne stanowią tu bazę dla zaskaku- elementów sporej dawki elektronicznych (Fish of Milk/ReR Megacorp, 2009) jąco bogatych krajobrazów dźwiękowych. brzmień, które miesza z fortepianem Strade Trasparenti (Staubgold, 2011) Z gęstego rytmu wyłaniają się szmery, pla- i dźwiękami wurlitzera. my dźwiękowe, psychodeliczne linie ham- Najnowszy – jak dotąd – album to, wy- Mindset monda i syntezatorów. To jedna z najbar- dany w 2017 roku, podwójny „Unfold”. (Fish of Milk/ReR Megacorp, 2011) dziej „przyjaznych słuchaczowi” płyt The W czterech kompozycjach podsumowuje Open (Fish of Milk/ReR Megacorp, 2013) Necks. Na upartego można się doszukać wszystkie etapy twórczości Australijczy- odwołań do wczesnego Tangerine Dream ków. Od minimalizmu, przez narracyjne, Vertigo (Fish of Milk/ReR Megacorp, 2015) czy Klausa Schulze. filmowe pejzaże, dynamiczną motorykę Unfold (Ideologic Organ, 2017) krautrockową, postrockowe, mgliście snu- (Al)chemik jące się linie, po flirty z jazzem à la Miles Płyty koncertowe: Kolejny, podwójny album „Mosquito/ Davis z przełomu lat 60. i 70. XX wieku. /See Through” (2004), choć muzycznie Nic w tym dziwnego, przecież to płyta Piano Bass Drums znakomity, prezentuje znany już obraz ze- wydana w 30. rocznicę działalności grupy. (Fish of Milk/Shock, 1998) społu. Tym razem w jeszcze bardziej mi- Spojrzenie wstecz wydaje się w tej sytuacji Athenaeum, Homebush, Quay & Raab nimalistycznej odsłonie. zupełnie naturalne. (Fish of Milk/Shock, 2002) Na nowe pomysły trzeba było czekać The Necks nie byliby jednak sobą, gdy- dwa lata, do płyty „Chemist”. Na krąż- by nawet przy tej okazji nie zasugerowali, Photosynthetic (Long Arms, 2003) ku znalazły sie trzy kompozycje, o cza- w jakim kierunku może pójść ich muzyka. Townsville sie trwania około 20 minut, co już samo Na „Unfold” pojawiają się fragmenty koja- (Fish of Milk/ReR Megacorp, 2007) w sobie było dla fanów dość niecodzien- rzące się z balijskim gamelanem, a nawet

Hi•Fi i Muzyka 6/18 75