issn 2299-4742 5 2014

nr 5 (15) rok III 2014 kraków Cena 12 zł (w tym 5% VAT) ISSN 2299-4742 Co Czytają i oglądają dziś Włosi krakowska dekada nowa

Dekada_okl5_2014.indd 2 2014-11-04 10:52:04 Dekada_okl5_2014.indd 3 2014-11-04 10:52:06 Krzysztof M. Bednarski, Złodzieje rowerów, instalacja, Galeria Szydłowski, Warszawa 2004

Przed wielu laty w Rzymie, kiedy mojego syna Federico woziłem jeszcze rowerem do przedszkola, pewnego dnia pod domem zamiast roweru znalazłem jedynie przednie koło umocowane łańcu- chem do stalowego parkanu. Nie po raz pierwszy ukradziono mi tu rower, ale tym razem postano- wiłem przywłaszczyć sobie to zdarzenie i przerobić je na sztukę. Stworzyłem mianowicie instalację pt. Złodzieje rowerów – hommage à Vittorio De Sica, na którą składało się zdjęcie tego nieszczęs- nego koła w wielkości naturalnej podparte dwoma oryginalnymi sanpietrini oraz replika mojego skradzionego roweru oblepionego pierzem, unoszącego się do nieba, tak jak biedacy w ostatniej scenie Cudu w Mediolanie. Autor NOWA DEKADA KRAKOWSKA Dwumiesięcznik kulturalny issn 2299 – 4742

Nowa Dekada Krakowska jest programową kontynuacją Dekady Literackiej, której pierwszy numer ukazał się w grudniu 1990 roku, a w latach 1992 – 2004 wydawcą była Krakowska Fundacja Kultury.

Redaguje zespół: Marta Wyka redaktor naczelna Teresa Walas zastępca redaktor naczelnej Anna Pekaniec sekretarz redakcji Aleksander Pieniek redaktor graficzny Tomasz Cieślak‑Sokołowski Bogdan Rogatko Paulina Małochleb Robert Ostaszewski Anna Pochłódka

Współpracują: Anna Baranowa, Tomasz Gryglewicz, Krzysztof Lisowski, Anna Łabędzka, Łukasz Maciejewski, Henryk Markiewicz , Małgorzata Ruda, Małgorzata Szumna, Jacek Ziemek

Redaktorzy prowadzący: Monika Woźniak, Bogdan Rogatko

Okładka: Krzysztof M. Bednarski Złodzieje rowerów, 2003, fragment instalacji, kolekcja sztuki współczesnej Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych we Wrocławiu

Adres redakcji i wydawcy: Krakowska Fundacja Literatury, ul. Górna 9 / 3, 30 – 094 Kraków, tel. / fax (012) 638 62 16, www.nowadekada.pl e‑mail: [email protected], [email protected]

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo skrótów.

Nakład: 300 egz. + 200 egz. gratisowych

Numer zamknięto 10 października 2014 roku

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dofinansowano ze środków Włoskiego Instytutu Kultury w Krakowie Dziękujemy Włoskiemu Instytutowi Kultury za współpracę przy przygotowywaniu numeru i za organizację promocji numeru, a także wydawcom włoskim i polskim za udzielenie zgody na wykorzystanie praw autorskich publikowanych wierszy, opowiadań i fragmentów prozy.

Wszystkim Donatorom bardzo dziękujemy! nr 5 (15) rok III 2014 kraków

Co czytają i oglądają Dziś Włosi

Od redakcji 9 UGO RUFINO Obecność Włoskiego Instytutu Kultury w Krakowie 10 HANNA SERKOWSKA Neo-neorealizm we Włoszech „po dobrobycie”, 12 czyli dokąd zmierza współczesna włoska proza

Poezja Jarosław Mikołajewski Poeci włoscy – znani, nieznani 36 Franco Arminio Wszystko co nas zmienia. 37 Biagio Guerrera Arbitralna antologia współczesnej poezji włoskiej Mariagiorgia Ulbar w przekładzie Jarosława Mikołajewskiego Francesco Balsamo Ignazio Sauro Pierluigi Cappello

Proza GESUALDO BUFALINO Powrót Eurydyki 54 Ostatnie zaproszenie 60 ANDREA CAMILLERI Z chłopa król 66 MARTA MORAZZONI Tajemna nuta 74 DOMENICO STARNONE Strach 84 ELVIRA SEMINARA Nieprzyzwoite 90 ELVIRA SEMINARA Pisać o Sycylii 96

Esej ANNA ŁABĘDZKA Od Króla Rogera i Geparda – do ostatniej siedziby 100 Giuseppe Tomasi di Lampedusa ANNA BELOZOROVITCH Literatura emigracyjna we Włoszech – 114 z perspektywy autorek polskiego pochodzenia ROMAN SOSNOWSKI Czy Włosi mówią po włosku? O języku i literaturze 124 we Włoszech FElieton ANNA OSMÓLSKA-MĘTRAK Tęskniąc za Tabucchim 132 MARIO LUNETTA Włoska karuzela z nagrodami literackimi 136 JAROSŁAW MIKOŁAJEWSKI Ochrypła dziewczyna 140

Film ANNA OSMÓLSKA-MĘTRAK Ziemia niespełnionych obietnic 148 JACEK ZIEMEK Krew w kolorze żółtym. 153 Włoskie giallo i okolice

Teatr KATARZYNA WOŹNIAK Nowy teatr włoski 162 JOLANTA DYGUL O (nie)obecności włoskich dramaturgów na scenach polskich 164

artyści Artur Badach Igor Mitoraj (1944–2014) 172 Jerzy Miziołek Blask marmuru i lot anioła. Mitoraj 176 i Piazza dei Miracoli w Pizie ACHILLE BONITO OLIVA Sztuka jest formą obrony. 182 O Krzysztofie M. Bednarskim Jak Włochów czytają Polacy BOGDAN ROGATKO W cieniu Geparda 186 MONIKA WOŹNIAK, Camilleri w Polsce 204 MIKOŁAJ RUSZKOWSKI

Sztuka PAWEŁ TARANCZEWSKI Gierymscy 212

okiem Krytyka MALWINA MUS Żywot korespondencyjny – 222 Listy Marka Hłaski ANNA PEKANIEC Opowiedz mi naszą/moją historię 226 (niepotrzebne skreślić?) MAłgorzata Szumna Byliśmy ukształtowani przez literaturę 231

Varia Serce Pinokia 234

Autorzy 236

Krzysztof M. Bednarski, Sfinks (wielkim budowniczym: od faraonów po Stalina), 1984, ok. 10 tys. pudełek od zapałek, kolekcja Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku Che cosa leggono e guardano oggi gli italiani

Dai redattori 9 UGO RUFINO La presenza dell’Istituto Italiano di 11 Cultura a Cracovia HANNA SERKOWSKA Neo-neorealismo in Italia „dopo il benessere” 12 ovvero in che direzione va la narrativa italiana contemporanea

Poesia JAROSŁAW MIKOŁAJEWSKI Poeti italiani – famosi e meno famosi 36 Franco Arminio Tutto quello che ci fa cambiare. 37 Biagio Guerrera Un’antologia arbitraria della poesia Mariagiorgia Ulbar italiana contemporanea, nella traduzione Francesco Balsamo di Jarosław Mikołajewski Ignazio Sauro Pierluigi Cappello

Narrativa GESUALDO BUFALINO Il ritorno di Euridice 54 ANTONIO TABUCCHI Ultimo invito 60 ANDREA CAMILLERI Il re di Girgenti 66 MARTA MORAZZONI La nota Segreta 74 DOMENICO STARNONE Spavento 84 ELVIRA SEMINARA L’indecenza 90 ELVIRA SEMINARA Scrivere di Sicilia 96

Saggio ANNA ŁABĘDZKA Dal Re Ruggero al Gattopardo e all’ultima 100 dimora di Giuseppe Tomasi di Lampedusa ANNA BELOZOROVITCH La letteratura migrante in Italia: 114 uno sguardo attraverso la scrittura di autrici di origine polacca ROMAN SOSNOWSKI Che lingua parlano gli italiani? Sulla lingua 124 e la letteratura italiana.

Feuilleton ANNA OSMÓLSKA-MĘTRAK Nostalgia di Tabucchi 132 MARIO LUNETTA La giostra italiana dei premi letterari 136 JAROSŁAW MIKOŁAJEWSKI Una ragazza dalla voce rauca 140

6 INDICE 

Film ANNA OSMÓLSKA-MĘTRAK Il cinema delle promesse non 148 mantenute JACEK ZIEMEK Il sangue color giallo. Film poliziesco 153 italiano e dintorni.

Teatro KATARZYNA WOŹNIAK Nuovo teatro in Italia – comunicato 162 JOLANTA DYGUL Della (non)presenza dei 164 drammaturghi italiani su palcoscenici polacchi

Artisti ARTUR BADACH Igor Mitoraj (1944–2014) 172 JERZY MIZIOŁEK Lo splendore del marmo e il volo 176 dell’angelo. Mitoraj e la Piazza dei Miracoli di Pisa ACHILLE BONITO OLIVA L’arte e` una forma di difesa. 182 Su Krzysztof M. Bednarski

Italiani letti dai polacchi BOGDAN ROGATKO All’ombra del Gattopardo 186 MONIKA WOŹNIAK, Camilleri in Polonia 204 MIKOŁAJ RUSZKOWSKI

Arte PAWEŁ TARANCZEWSKI I Gierymski 212

Appunti del Critico MALWINA MUS Osservazioni sulle Lettere di 222 Marek Hłasko ANNA PEKANIEC Raccontami la nostra storia 226 MAŁGORZATA SZUMNA Ci ha formati la letteratura 231

Varia Cuor di Pinocchio 234

Autori 236

INDICE 7 

Sbandieratori z Arezzo, żonglujący chorągwiami na Rynku Głównym w Krakowie, wrzesień 2014

8 OD REDAKCJI

Przed laty w „Dekadzie Literackiej” przy‑ Mikołajewskiego, wieloletniego dyrekto‑ najmniej raz w roku wydawaliśmy numer ra Instytutu Polskiego w Rzymie, które‑ poświęcony literaturze obcej, i jej recepcji mu należą się specjalne podziękowania za Od Redakcji w Polsce. Powracając do tej tradycji pre‑ cenne inspiracje i wskazówki dla redakcji. zentujemy dorobek współczesnej lite­ratury Niespodzianką jest w tym numerze włoskiej, w eseju wprowadzającym Hanny bardzo osobista, nawiązująca do trady‑ Serkowskiej, na tle wydarzeń kulturalnych cji Wyspy i obecnego wyobrażenia o niej, i społecznych. To obszerna, obrazowa, opar-­ a także do artystycznych skojarzeń, relacja ta na doskonałej znajomości prozy wło‑ Anny Łabędzkiej ze spotkania z adopto‑ skiej ostatnich trzydziestu lat, panorama wanym synem Lampedusy, Gioacchinem zawierająca wiele nazwisk pisarzy i tytu‑ Lanzą Tomasim, „sprawcą wydania powie‑ łów ich dzieł. Profesor Serkowska położyła ści”, która stała się jednym z najbardziej duży nacisk na splot współczesnej litera‑ znanych i uznanych dzieł w literaturze tury z nękającymi Włochów problemami, włoskiej, przełożonym na wiele języków. imigracji, rozpadu rodziny i itp. Nie unika Sycylia, w jej fascynującym wielo‑ krytycznych uwag, wieje z tego tekstu pe‑ kształcie, silnie odcisnęła się na kulturze symizmem, bo czy o współczesnym świe‑ Włoch, czego ślad znalazł odbicie w na‑ cie można jeszcze myśleć optymistycznie, szym numerze. nie tracąc nadziei? Mimo to wybierając Kilka wydawnictw polskich prawie w celu prezentacji czytelnikowi polskie‑ co roku publikuje przekłady z włoskiej mu prozy włoskiej i zwracając szczególną literatury. W numerze omówione zo‑ uwagę na jej związek z teatrem i filmem, stały w jednym artykule książki wydane staraliśmy się nie popadać w nadmierny w dwóch ostatnich latach oraz osobno pesymizm, ukazując literackich bohaterów opowiedziano o książkach Sycylijczyka jako ludzi zdolnych również do przeobra‑ Camilleriego, wydawanych obficie od lat żeń, do zmierzenia się z problemami, jakie przez OficynęL iteracką Noir sur Blanc przynosi los. Ograniczeni objętością pisma i Wydawnictwo Literackie – na tle jego dokonaliśmy z konieczności niewielkiego bogatej i niezwykle popularnej nie tylko wyboru z bogatego dorobku włoskiej lite‑ we Włoszech twórczości. ratury: kilku krótkich fragmentów powie‑ Podziękować pragniemy wszystkim ści pisarzy średniego i młodszego poko‑ tłumaczkom oraz włoskim i polskim auto‑ lenia, Marty Morazzoni, Elviry Seminary rom interesujących komentarzy do twór‑ i Domenica Starnone, fragmentu przygo‑ czości prezentowanych poetów i pisarzy towanej do wydania w Wydawnictwie Li‑ oraz artyście Krzysztofowi M. Bednar‑ terackim powieści niezwykle popularne‑ go zarówno we Włoszech, jak i w Polsce, skiemu za jego twórczy udział w numerze. pisarza starszego pokolenia, Andrei Ca‑ Szczególne podziękowania kierujemy do milleriego, oraz opowiadań nieżyjących Dyrektora Włoskiego Instytutu Kultury okarczyk od niedawna, ale uznanych za jednych w Krakowie, doktora Uga Rufina, za Jego z najwybitniejszych klasyków współczes‑ zaangażowanie w nasz projekt i za umoż‑ ności, pisarzy: Gesualda Bufalino i Anto‑ liwienie promocji numeru „Nowej De‑ Dariusz T Dariusz nia Tabucchiego. Szeroko udało nam się kady Krakowskiej” w siedzibie Instytutu. zaprezentować współczesną poezję, w tłu‑ Bogdan Rogatko

Fotografie maczeniu i z słowem wiążącym Jarosława Kraków, październik 2014 rok

9 OBECNOŚĆ WŁOSKIEGO INSTYTUTU KULTURY W KRAKOWIE

Istniejący od 1985 roku Włoski Instytut wych inicjatyw wymiany handlowej i eko‑ Kultury jest ważną obecnością kulturalną nomicznej. Nawiązanie ścisłej współpra‑ w Krakowie, o którego związkach z Wło‑ cy z ośrodkami lokalnymi jest niezwykle chami przypominają świadectwa renesan‑ istotne dla umocnienia roli kultury wło‑ sowej architektury miasta, a także zamek skiej w goszczącym ją kraju, dlatego też, na Wawelu, jedna z najwspanialszych pa‑ w pełnej harmonii z instytucjami poli‑ miątek bogatej historii miasta. Mały pol‑ tycznymi i kulturalnymi Krakowa, nasz ski Rzym – Cracovia totius Poloniae urbs Instytut promuje wydarzenia i inicjaty‑ celeberrima – był od dawna „bramą wej‑ wy (koncerty, wystawy, konferencje, se‑ ściową” dla Włochów przybywających do sje naukowe) mogące wpłynąć znacząco Polski, miejscem o szczególnym prestiżu na obraz Włoch w Polsce, ale także odbić w stosunkach z kulturą włoską. Dzisiaj In‑ się echem we Włoszech. Nie jest przypad‑ stytut w Krakowie – wraz z podobną pla‑ kiem, że siedzibę Instytutu Włoskiego cówką w Warszawie i naturalnie Ambasa‑ odwiedza coraz więcej studentów języka dą Włoch – zajmują się przede wszystkim włoskiego i miłośników włoskiej kultury. promocją w Polsce „systemu włoskiego” Poza tym, w ramach współpracy między w jego wszystkich wymiarach. europejskimi Instytutami Kultury, na‑ Owocna współpraca między dwoma leżącymi do sieci EUNIC, nasz Instytut krajami przyniosła widoczne efekty w za‑ odgrywa ważną rolę w realizowaniu pro‑ kresie wymiany kulturalnej – włoski jest jektów o szerszym, „unijnym” wymiarze, jednym z najczęściej studiowanych języ‑ takich jak Międzynarodowy Dzień Języ‑ ków obcych w Polsce – a także ekonomicz‑ ków, czy dzień tłumaczy. nej i handlowej: włoskie przedsiębiorstwa Dlatego też Instytut z entuzjazmem są coraz bardziej obecne w różnych sek‑ wspiera inicjatywę prestiżowego periody‑ torach polskiej gospodarki. Ważną funk‑ ku „Nowa Dekada Krakowska”, który po‑ cję odgrywają włoskie konsulaty honoro‑ święcił numer specjalny Włochom i przy‑ we, które promują wymianę i współpracę gotował go przy współudziale wybitnych z Włochami w lokalnych ośrodkach. italianistów, tłumaczy i znawców włoskiej Trzeba także podkreślić znaczenie kultury. Jest to kolejne potwierdzenie hi‑ włoskich polonistów, aktywnie działają‑ storycznego i niezmiennego zaintereso‑ cych na rzecz zacieśniania polsko-wło‑ wania Polaków Włochami i ich kulturą. skich stosunków kulturalnych, we współ‑ Ugo Rufino pracy z Polską Akademią Nauk i z Insty‑ Dyrektor tutem Polskim w Rzymie. Włoskiego Instytutu Kultury Instytut Włoski w Krakowie, oraz bliź‑ w Krakowie niaczy Instytut w Warszawie, należą do sieci Strefy Promocji Kulturalnej (Area Della Promozione Culturale) Minister‑ stwa Spraw Zagranicznych i Współpracy Włoch, działającej na wszystkich konty‑ nentach. Działają one zgodnie z dyrekty‑ wami wydanymi przez Dyrekcję General‑ ną, łącząc inicjatywy kulturalne i naukowe ze wspieraniem szczególnie wartościo‑

10 Co czytają i oglądają dziś Włosi LA PRESENZA DELL’ISTITUTO ITALIANO DI CULTURA A CRACOVIA

L’Istituto Italiano di Cultura di Cracovia le (APC) del Ministero degli Affari Este‑ rappresenta dal 1985 una prestigiosa re‑ ri e della Cooperazione Internazionale, altà culturale in una città come Craco‑ presente in tutti i continenti. Gli Istituti via, i cui forti legami con l’Italia sono ben Italiani di Cultura seguono le linee gui‑ evidenti nell’architettura rinascimentale da indicate dalla Direzione Generale del dei palazzi e delle strade e nel Castello Sistema Paese in un’azione di raccordo del Wawel, monumento tra più i rappre‑ delle iniziative culturali e scientifiche con sentativi della sua ricca storia. La “picco‑ le attività imprenditoriali delle molteplici la Roma polacca – Cracovia totius Polo- eccellenze territoriali. niae urbs celeberrima” – ha rappresenta‑ Antenne periferiche delle Rappresen‑ to da sempre la porta d’ingresso per gli tanze diplomatiche, come nel caso di que‑ italiani sul suolo polacco, confermando sto Istituto, il collegamento con la realtà nel corso dei secoli il suo prestigio nelle locale assume una valenza significativa per relazioni con la cultura italiana. La pre‑ confermare il ruolo che la cultura italiana senza dell’Istituto di Cultura in questa svolge nel Paese ospitante. In piena sin‑ città rafforza l’azione di promozione del tonia con le Istituzioni e gli Enti culturali “Sistema Italia” in tutte le sue declinazio‑ della città di Cracovia, il nostro Istituto ni in Polonia, insieme all’imprescindibi‑ promuove eventi e manifestazioni (con‑ le missione diplomatica dell’Ambasciata certi, mostre, conferenze, convegni) con d’Italia a Varsavia ed all’Istituto Italiano l’intento di creare collaborazioni capaci di di Cultura della Capitale polacca. “ricadute di immagine” nei rispettivi Paesi. Le buone e proficue relazioni tra i due E non è un caso che la sede dell’IIC Paesi hanno creato risultati importanti sia frequentata da un numero sempre più negli scambi culturali, tanto che la lingua crescente di studenti di lingua e di appas‑ italiana in Polonia è tra le più studiate non sionati della cultura italiana. Nell’ambi‑ solo come lingua di cultura, ma anche per to delle iniziative degli Istituti di cultu‑ i numerosi scambi commerciali dovuti ra europei che si riconoscono nella rete ad una presenza consistente di imprese dell’EUNIC, il nostro Istituto svolge un italiane impegnate nei diversi e numerosi ruolo importante nell’individuazione di settori della produzione industriale, gra‑ obiettivi su un comune terreno d’azione zie al ruolo dei Consolati onorari italiani partecipando ad eventi “comunitari”, co‑ che svolgono un’importante azione di col‑ me la Giornata Internazionale delle lin‑ legamento con le realtà locali favorendo gue e quella delle traduzioni. il dialogo e l’iniziativa imprenditoriale. Questo Istituto Italiano di Cultura ac‑ Va evidenziato, altresì, l’importante coglie, pertanto, con entusiasmo la pub‑ ruolo che svolgono i polonisti italiani blicazione della prestigiosa rivista Dekada, nell’incentivare le relazioni culturali tra che ha voluto dedicare un numero mo‑ i due Paesi in stretta collaborazione con nografico all’Italia con il coinvolgimento l’Accademia degli Studi polacchi e l’Isti‑ di illustri Italianisti, traduttori ed esperti tuto polacco a Roma con le sue relative della cultura italiana, a conferma di come sezioni. l’interesse per il nostro Paese sia una co‑ L’Istituto Italiano di Cracovia, insie‑ stante storica e di lunga durata in Polonia. me a quello di Varsavia, appartiene alla Ugo Rufino rete dell’Area della Promozione Cultura‑ Direttore IIC Cracovia

Co czytają i oglądają dziś Włosi 11 Hanna Serkowska Neo-neorealizm we Włoszech „po dobrobycie”, czyli dokąd zmierza współczesna włoska proza

12 Co czytają i oglądają dziś Włosi Alex, wspinając się po schodach do powinny zbytnio opóźniać lektury, któ‑ domu, miał wizję, czy nawet tele – wizję ra zresztą je sprowokowała (Jeśli zimową swojej rodziny, nocą podróżny I. Calvina). która zabarykadowana w dużym pokoju ogląda amerykańską papkę na Postmodernizm po włosku ekranie grundiga. Nawet ten pierwszy, nazwijmy go właści‑ …Rzeczywiście siedzieli wy czy wczesny włoski postmodernizm, zabarykadowani w dużym pokoju… od nurtu amerykańskiego – z którym łą‑ Wielki Boże!...Czy naprawdę ci żałośni czyły go przeświadczenie o nieskutecz‑ biedacy wiele świetlnych lat temu byli ności poetyki prowokacji i nastawienie rodziną żywych Włochów? na masową konsumpcję, swobodne ko‑ (Enrico Brizzi, Jack Frusciante opuszcza rzystanie z tradycji, sprowadzonej do grupę [1994] 2004) ironicznie przytaczanego i pozbawione‑ go reguł repertorium mitów i toposów – emat tak szeroko przez Redakcję „No‑ sporo różni. Sam Eco w Dopiskach na Twej Dekady Krakowskiej” zakreślo‑ marginesie „Imienia róży” stwierdzał, że ny wymaga przyjęcia pewnego punktu postmodernizm staje przed tymi samy‑ w przeszłości, który sam jednak przedmio‑ mi problemami co neoawangarda, ale nie tem prezentacji już nie będzie. Zadanie potrafi ich rozwiązać. Wystarczy zajrzeć omawiającego współczesną włoską prozę np. do Palomara Calvina, by przekonać ułatwia wszelako fakt, że oto w latach 80. się, że cechowało ów nurt poczucie prze‑ pojawiło się w Italii całe pokolenie pisa‑ granej, wyczerpania, melancholijna bądź rzy odcinających się od tradycji. Mam na sceptyczna kontemplacja (zgoła odmien‑ myśli pisarzy „bez ojców”, bez literackiej ne od nieumiarkowanego triumfalizmu przeszłości, bez kanonu. Jest to tzw. dru‑ za oceanem), wreszcie postawa obronna gie pokolenie postmodernistów (o nich wobec wyraźnie rysującego się schyłku. za chwilę). Do pierwszego zaliczyć moż‑ W Italii zasada „podobania się” odbior‑ na Giorgia Manganellego, Itala Calvina, cy i sprawiania mu przyjemności wypar‑ Umberta Eco – pisarzy, tworzących teksty ła zupełnie etykę krytyki, konflikt, pa‑ podwójnie kodowane, przeznaczone do tos prawdy. Inaczej więc niż w Stanach, lektury na różnych poziomach, zależnie gdzie metadyskurs szedł w parze z za‑ od kompetencji czytelnika i dla których angażowaniem w sprawy współczesne literatura była najważniejszym miejscem (dowodem tego zgodnego mariażu jest wiedzy o świecie, często świat zdarzeń za‑ niedawny światowy bestseller Łaskawe stępującym, zawsze go poprzedzającym. Jonathana Littella, 2006), te dwa bieguny Odnaleziony lub poszukiwany tekst mógł włoscy postmoderniści znacząco od siebie stać się motywem zbrodni (jak w Imieniu oddalili, dyskredytując całą realistyczną róży U. Eco); wyznanie miłości mogło być tradycję. I tylko we Włoszech, powiedz‑ Grażyna Borowik wyłącznie cytatem wyznania jakiegoś bo‑ my wprost, postmodernizm był poetyką hatera literackiego (Dopiski na margine- antyrealistyczną. Ich pismo widzi samo

Fotografia sie „Imienia róży”), a miłosne uściski nie siebie, sobą wypełnia tkankę tekstu, nie

Co czytają i oglądają dziś Włosi 13 HANNA SERKOWSKA

mówi o rzeczach, samo staje się rzeczą. nieliterackich, hiper-mimetyczna, uzależ‑ Można by powiedzieć, że włoski postmo‑ niona od doświadczanej bezpośrednio dernizm zrodził się na gruzach poetyki rzeczywistości. Pisarstwo zatem antyli‑ zaangażowania i zakorzenienia piszące‑ terackie, literackie na opak, nie czerpią‑ go, nie tylko w ideologii, lecz w polityce, ce z wielkiej literackiej tradycji (tradycja społeczeństwie, w świecie w ogóle. Stąd była dla tego pokolenia najwyżej zbiorni‑ zwrot, który do dziś wydaje w Italii okaza‑ kiem cytatów, po które sięgali dowolnie je łe owoce (o nim będzie tu przede wszyst‑ montując), inspirujące się raczej kinem, kim mowa), powrót do rzeczywistości, muzyką, komiksem, grą komputerową, czy tzw. neo-neorealizm1, będzie możli‑ i zainspirowane utworami prawdziwej wy dopiero po tym jak, w połowie lat 90., ikony subwersji, jaką stał się Pier Vittorio poetyki postmodernistyczne wejdą w fazę Tondelli. Polskim odbiorcom znany z de‑ schyłkową. Jednak jak często podkreśla‑ biutanckiej powieści epizodycznej Altri ją znawcy włoskiej literatury, pisarze sa‑ libertini (przełożonej jako Libertyni ina- mi z siebie nigdy nie zaczęliby opisywać czej, 2012), Tondelli nigdy nie chciał być rzeczywistości, gdyby to rzeczywistość nikim innym niż zwyczajnym kronika‑ nie zmusiła ich do jej „odkrycia”2. Tak rzem. W młodych adeptach pisarskiego było z pierwszą i drugą wojną światową, fachu zdołał wykształcić poczucie grupo‑ tak stało się po 1968 r. i nie inaczej po 11 wej przynależności, pokoleniowej tożsa‑ września 2001 r. Ostatni jak dotychczas mości. Bohaterowie tych opowiadań mieli zew rzeczywistości wywołały globalny być reprezentatywni dla całej zbiorowości, gospodarczy i finansowy kryzys, załama‑ każde „ja” brzmieć miało jak „my”. Na‑ nie się rynku pracy, masowa (i)migracja. prawdę stanowili jedynie pewną specyficz‑ Zanim to jednak nastąpiło mieliśmy ną część młodego pokolenia: to młodzi jeszcze specyficznie włoską drugą fazę zbuntowani lub wykolejeni – alkohol, nar‑ postmodernistów w latach 80. aż do po‑ kotyki, prostytucja, drobna przestępczość łowy lat 90. Uwolnieni od tradycji, tzn. są tu stale obecne – bez pomysłu i szansy także od literackości i jej ciężaru, i poszu‑ na przyszłość, żyjący gdzieś „poza”, jakby kujący godnego paktu z rynkiem, poja­ we śnie przemierzający dworce kolejowe, wili się wtedy pisarze tacy jak Daniele Del ciemne wypełnione dymem papieroso‑ Giudice3 i Andrea De Carlo4, zrodziło się wym bary, przejścia podziemne i stacje sentymentalne pisarstwo Paoli Capriolo metra. Tondelli, co ważne, zwrócił uwagę czy Susanny Tamaro, wreszcie zaczął two‑ na niedocenianego wcześniej przez wy‑ rzyć swoje bestsellerowe powieści pseudo‑ dawców młodego czytelnika. W ramach -eksperymentalista . laboratorium „Under 25”, którego owo‑ cem były trzy zbiory opowiadań debiu‑ Tondelli i jego „młodzi pisarze” tantów: Giovani blues (1986), Belli & per- Równolegle z nimi powstaje w owym cza‑ versi (1987), Papergang (1990), na łamach sie twórczość naznaczona impulsywnością czasopisma Panta i w zbiorze Mouse to i młodzieżową „bezkulturą”. Subwersyw‑ Mouse, podał do chrztu wielu „młodych na, żargonowa, będąca zlepkiem języków pisarzy”. Zarazem jednak dzięki owej po‑

14 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”… koleniowej przynależności zdołał Ton‑ politykę, wszechobecną telewizję i rosną‑ delli rozbroić potencjalnie wybuchowy cą rolę mediów, konsumeryzm i władzę ładunek młodzieżowej kontestacji, wy‑ systemu dóbr, wreszcie zaklęty trójkąt gasić zarzewia buntu. Formy literackiej związków wikłających tożsamość z kon‑ kontestacji, w której ów bunt znajdował sumpcją i z przekazem telewizyjnym. To ujście, ograniczały się do spojrzenia na w ich tekstach, od początku lat 90., na po‑ powierzchnię rzeczy. Oszołomiony zgieł‑ rządku dziennym znajdziemy neotelewi‑ kiem, oślepiony światłami, odurzony za‑ zję i nowe nie-miejsca, z którymi jednost‑ pachami podmiot nie potrafił zbudować ka nie może się utożsamić. Związek mię‑ sprzyjającego refleksji dystansu. To właś‑ dzy konsumpcją a wyobrażeniem o sobie nie w latach 80., kiedy nastąpiło gwałtow‑ samym i tożsamością jednostki dobitnie ne pogorszenie sytuacji zwłaszcza mło‑ wyraża obsesja tych pisarzy na tle marek dych Włochów (bezrobocie, brak okre‑ produktów, które zastępują nazwy własne ślonego miejsca w społeczeństwie, stan pisane często małą literą (nie papierosy, zawieszenia i oczekiwania opisują typową, lecz lucky strike, nie buty, a timberlands, coraz bardziej masową kondycję), zanikł jeśli samochód, to tylko toyota, i nie te‑ młodzieżowy zbuntowany podmiot, an‑ lewizor, lecz grundig), bowiem to mar‑ tagonista, nośnik krytyczno-utopijnych ki produktów pozwalają określić tożsa‑ marzeń o innym, lepszym świecie. mość bohatera, który je nabywa, podob‑ W aurze skandalu, wywołanego za‑ nie zresztą jest z rodzajem słuchanej przez równo treściami, jak i językiem swoich niego muzyki. tekstów, Tondelli odmłodził i przewie‑ trzył zamkniętą dotąd w wysokim obiegu „Kanibale” włoską literaturę. Poza tym, że twórczość Giovani cannibali nie utworzyli żadnej jego i jemu podobnych dokumentowała szkoły, nie ogłosili manifestu i nie wydali współczesną rzeczywistość, była nowa‑ żadnego wspólnego oświadczenia, to tylko torska zwłaszcza w warstwie językowej etykietka, skuteczny chwyt marketingowy, (kalki i obce zapożyczenia, onomatopeje, tytuł wydanej w 1996 r. przez Daniele Brol‑ do dziś tak rozpoznawalne tondellowskie lego antologii opowiadań (Niccolò Am‑ neologizmy, dialektyzmy i regionalizmy, manitiego, Silvii Ballestry, Enrika Brizzie‑ młodzieżowy żargon, język wulgarny i na‑ go, Giuseppe Calicetiego, Rossany Cam‑ śladujący mowę), a zarazem odnotowy‑ po, Giuseppe Culicchii, Mattea Galiazzo, wała i poświadczała zmiany zachodzące Giulia Mozziego, Alda Novego, Franceska w społeczeństwie i w literaturze. Bez nie‑ Piccolo, Isabelli Santacroce i Tiziana Scar‑ go trudno byłoby sobie wyobrazić mod‑ py) powstałych pod znakiem „skrajnego nych w latach 90. „kanibali” – pierwszą horroru”. Ich teksty utrzymane są w poe‑ grupę wykraczającą poza postmoderni‑ tyce pulp i splatter i opisują ekstremalne styczny krąg – w niekonwencjonalny spo‑ gesty i zachowania. Okrucieństwo, (samo) sób piętnujących współczesne bolączki okaleczenie i zbrodnia niejednokrotnie (ich oręż to satyra, pastisz, centon i prze‑ przemieszane są ze scenami groteskowy‑ de wszystkim karykatura): obyczajowość, mi, komicznymi, wesołość z bestialstwem.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 15 HANNA SERKOWSKA

Ów mix miał między innymi za zadanie stępcy, start rakiety kosmicznej, strzela‑ uniemożliwiać utożsamienie, budował nina, piruety balerin, pojedynki pięściar‑ dystans czytelnika od spływających krwią skie, quizy, zapasy samurajów… scen. Można sądzić, że kanibali cechowa‑ Aldo Nove powie wkrótce, pisząc La ła postawa ambiwalentna rozpięta między più grande balena morta della Lombardia śmiechem a obrzydzeniem, między kata‑ (2004), że telewizja była w życiu Wło‑ klizmem a karnawałem. chów począwszy od lat 70. bardzo waż‑ Najciekawszy aspekt tej twórczości do‑ na, bo nauczyła ich języka, którym mo‑ tyczy spłaszczonego i zubożonego skrajnie gli się wszyscy porozumieć i podsunęła języka naśladującego i wyszydzającego te‑ wspólne tematy. Było to być może pierw‑ lewizyjną mowę, jej mity i symbole. Kiedy sze wspólne dobro w tym niedostatecz‑ sami „kanibale” oskarżani byli o propago‑ nie zjednoczonym kraju. W pokolenio‑ wanie niemoralności, wulgarności, okru‑ wej książce Giuseppe Culicchi, Tutti giù cieństwa, bronili się przekonująco. „Nie per terra (1994) i Enrika Brizziego, Jack sądzę, żeby w opowiadaniu Ammanitiego Frusciante opuszcza grupę (1994), a na‑ było więcej przemocy niż w jednym pro‑ wet w niedawnej L’amore contro (2001) gramie Programu Piątego” – tak Aldo No‑ Mauro Covacicha, telewizja została jednak ve mówił o Błocie Niccolò Ammanitiego. wprost oskarżona o niszczenie więzi ro‑ Przemoc właściwą uprawia i dopuszcza dzinnych, a sam Nove pokazywał w słyn‑ się jej znienawidzone medium propagu‑ nym zbiorze Woobinda (1996 i w później‑ jące określony styl życia i posługujące się szym Superwoobinda, 1998), że to unifiku‑ określonym językiem. Możemy zauważyć, jące, a zarazem uniformizujące medium że kanibale nie byli pierwszymi intelektu‑ pozbawia siły i odrealnia rzeczywistość, alistami, rzucającymi wyzwanie telewizji. zastępując ją fikcyjnym obrazem i rodząc Ostrzegał już przed nią Pier Paolo Paso‑ fałszywe wyobrażenia. Nove próbował re‑ lini (była odpowiedzialna za rozpad ro‑ animować ofiarę, pokazując jak rozbro‑ dziny i za śmierć dialektów). Przed nim ić wroga: kreował ogłupiałych telewizyj‑ moralista ubolewał, że nym przekazem bohaterów i naśladował telewizyjne Włochy, to pod-Włochy, Wło‑ telewizyjną technikę w piśmie, szybkim, chy serii B, a przewidywał, krótkim, urywanym, o synkopowanej syn‑ że cywilizacja obrazu pozbawi nas wy‑ taksie, urywanych zdaniach i przerywa‑ obraźni. W opublikowanym na łamach nych w pół słowa mikro-opowiadaniach. dziennika „La Repubblica” (z 3 stycznia 1984 r.) opowiadaniu L’ultimo canale tv, Neo-neorealizm, hipermodernizm – dokładnie w dniu trzydziestej rocznicy definicje w toku pierwszej transmisji telewizyjnej, Calvi‑ W połowie lat 90., kiedy wytarły się ha‑ no opisuje nerwowe podrygiwanie pilota, sła i spłowiały sztandary, pod którymi w takt którego rytmicznie pojawiają się rozwijały się przez lata poetyki postmo‑ i znikają wywiady z ministrami, uściski dernistyczne (tekstualizacja świata, cyta‑ kochanków, reklama dezodorantu, kon‑ cjonizm i rewriting, manieryzm, parodia certy rockowe, ukrywający twarz prze‑ i pastisz), ukazuje się jeszcze szereg ksią‑

16 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”…

żek, które schyłkowy postmodernizm ra‑ na WTC), dla reszty świata przekształciło dykalizowały, w których skupiały się jak się w obraz. Widmowy, apokaliptyczny, w soczewce najbardziej typowe cechy tej ale jednak obraz. Po upadku mitu końca poetyki. Umberto Eco w Tajemniczym historii nowemu początkowi historii to‑ płomieniu królowej Loany (2004) jakkol‑ warzyszy zatem silny przejaw post-reali‑ wiek dokonuje zwrotu memuarystyczno‑ zmu. Choć, jak napisze Tiziano Scarpa -autobiograficznego (rzecz dla semiolo‑ w Kamikaze d’Occidente (2003) minęło ga wcześniej nie do pomyślenia), to jak upojenie przedstawieniem (rappresentare) w Imieniu róży (1980) aż po Baudolino i teraz potrzeba nam obecności (presen- (2010) zachowuje to samo pogodzone ziare), zapośredniczony, medialny prze‑ stanowisko wobec kultury masowej i jej kaz raz jeszcze zdaje się zwyciężać nad nośników, którym tym razem jest powieść realizmem. Jak zatem uprawiać realizm graficzna. Równocześnie pojawią się też w dobie medialnej fikcji? Jak opowiadać jednak w owym czasie pisarze, dla któ‑ o dzisiejszej rzeczywistości, jak zaspoka‑ rych najważniejsze jest to, co znajduje jać powszechny głód „prawdziwych hi‑ się poza tekstem, choć jedną nogą nadal storii” nieznoszących ironii, sarkazmu, tkwią w schyłkowym, bardziej więc nawet skoro wszystko czego dotkniemy zamie‑ „nasilonym” postmodernizmie, jak Walter nia się w telewizyjny przekaz? Walter Siti Siti oraz ci, dla których postmodernizm w Troppi paradisi (2006) opisze to ryzyko był naturalnym habitatem. W tym środo‑ porównując dzisiejszy realizm do sufletu, wisku się urodzili i ukształtowali Giusep‑ który w każdej chwili gotów jest opaść, pe Genna i . Siti i Lagioia zamieniając się w błotnistą miazgę fik‑ zwłaszcza, uprawiają już prozę neo-neo‑ cji. Po wtóre, opowiadane historie, choć realistyczną, która stawia sobie za zada‑ prawdziwe, są nieautentyczne w tym sen‑ nie ostrzegać przed fikcją i fikcjonalizacją, sie, że powtarzają wcześniejszy medialny przesadnie podkreślając różnicę między przekaz. Neo-neorealizm i zmediatyzowa‑ fiction i non-fiction (to ich obsesyjny te‑ ne, zapośredniczone obrazy rzeczywisto‑ mat) na niekorzyść fiction. Pytanie, które ści, choć poprzysięgły sobie nienawiść do na wiele sposobów te nowe teksty będą grobowej deski, łączy to samo obsesyjne sobie zadawały dotyczy w takim samym dążenie do maksymalnej redukcji wszel‑ stopniu rzeczywistości, co samego reali‑ kich filtrów, w tym także literackich, przy zmu. Obsesyjnie powraca problem au‑ jednoczesnej świadomości ich nieodzow‑ tentyzmu i wiarygodność tekstowej rela‑ ności i skuteczności. Ścigające umykającą cji, zauważalne będzie napięcie na styku rzeczywistość teksty (widać to na przykła‑ fikcji i rzeczywistości. dzie włoskiej odmiany noir), miast reje‑ Realistyczny zwrot napotyka zrazu na strować fakty, okazują się narracjami do swej drodze trudną do pokonania prze‑ drugiej potęgi: opowiadają to, co wcześ‑ szkodę: okazało się bowiem, że symbo‑ niej podały media. Kultura, nieodwracal‑ liczne wydarzenie kładące kres postmo‑ nie skażona symulacją rzeczywistości, nie dernizmowi, że to, co dla nowojorczy‑ może uwolnić się od następstw popełnio‑ ków było prawdziwym wstrząsem (atak nej przez media zbrodni.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 17 HANNA SERKOWSKA

Począwszy zatem od drugiej połowy ry „tak dobrze potrafiłby pisać, gdyby go lat 90. włoska proza rzucać będzie wyzwa‑ nie było” (Jeśli zimową nocą podróżny). nie rzeczywistości, zaklinać ją na różne Dzisiejsze teksty-hybrydy, posługują‑ sposoby i przysięgać wierność. Nawoły‑ ce się trybem pierwszoosobowego świa‑ wać do realizmu, choć jest to realizm kru‑ dectwa i wyznania, Gianluigi Simonetti6 chy, podobnie jak kruchy, słaby i niepew‑ dzieli z kolei na dwie kategorie. Pierw‑ ny siebie – choć uparty i nieustępliwy – sza jest typowa dla dziennikarzy, którzy będzie nowy, zrehabilitowany podmiot stopniowo stawali się pisarzami jak Ro‑ narracji, jak labilnie będzie zawiązana berto Saviano i Mauro Covacich. Ci z jed‑ akcja, jak pełen rezygnacji i pokonany nej strony deklarują, że pisząc niczego będzie bohater wciąż uwikłany w „kryzys nie zmyślają (io no fingo), jakkolwiek ich doświadczenia”. Skoro mowa o kryzysie pierwszoosobowa narracja musi wydać się doświadczenia, wyjaśnijmy, że proklamo‑ niewiarygodna z uwagi na treści. Z dru‑ wał go w 2006 r. , mając giej, za każdym razem tropią ślady tych na myśli brak realnego, rzeczywistego zdrad, piętnują je w tekście, i poszukują doświadczenia, które rzekomo odebrała sposobów, by im zapobiec. Do innej ka‑ nam wszystkożerna telewizja i jej wir‑ tegorii należą pisarze tacy jak Walter Siti tualne obrazy. Innego zdania jest Wal‑ (który dziennikarzy naśladuje) i Anto‑ ter Siti. W swojej ostatniej powieści, Exit nio Pascale (pisarz stopniowo zamienia‑ strategy (2014), twierdzi, że teza o końcu jący się w dziennikarza, od opowiadań doświadczenia jest jedynie poręczną wy‑ przechodzący do reportaży narracyjnych), mówką, uzasadniającą postawy obronne pod wieloma względami bardzo od siebie i bierne wobec budzącej trwogę rzeczy‑ różni, ale których łączy to, że podkreślają wistości i planetarnych problemów, które literackość swoich tekstów. wymagają naszej pilnej interwencji. Praw‑ Jedną z najważniejszych cech wyróż‑ dziwy koszmar nie jest wcale wirtualny, niających nowy włoski realizm ostatnich przeciwnie, to ta część rzeczywistości, na lat – możemy bez wahania zgodzić się którą nie mamy wpływu, a której żadna z oceną Raffaele Donnarummy – jest słaby fikcja nie pochwyci i nie rozbroi, ani nie i kruchy podmiot, próbujący uniknąć pi‑ rozwiąże5. sania pod znakiem rewanżyzmu, rewolty, Zauważmy, akcent raz jeszcze pada napaści na przeciwnika, i przyjmujący po‑ na narracje pierwszoosobowe. To stały zycję wyczekującą, defensywną. Opowia‑ wyznacznik tekstów niekoniecznie opo‑ danie oscyluje niezdecydowane między wiadających o sobie (autofonia), za to za‑ pragnieniem wyjawienia i napiętnowania wsze w pierwszej osobie (egofonia). Kry‑ jakieś publicznej bolączki a koniecznością tyk Raffaele Donnarumma (Ipermodernità, ograniczenia osobistych strat i poprawy 2014), za którym przytaczam te określenia, złego samopoczucia bohatera/narrato‑ określa owe narracje jako „egofilskie” i za‑ ra. W ten jednak sposób konflikty i za‑ uważa, że sytuują się one na przeciwnym grożenia, o których podmiot informuje, krańcu do postmodernistycznych gier Ita‑ przed którymi ostrzega, tracą wyrazistość la Calvina, którego bohater, Silas Flanne‑ i schodzą na dalszy plan. Dzisiejszy rea‑

18 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”… lizm, który nie jest zwykłym powrotem literaturze jej funkcji krytycznej, którą do realizmu XIX-wiecznego, najlepiej opi‑ odebrał jej postmodernizm. Z drugiej – suje niepokój i „lęk przed odrealnieniem” epatowanie skrajną niemoralnością. Pi‑ (angoscia di derealizzazione). W ślad za sząc autorzy z jednej strony usilnie pró‑ Paulem Viriliem i Gillesem Lipovetskym, bują wychowywać i pouczać, z drugiej – Donnarumma nazwie zatem tę fazę „hi‑ uchylić się od tego obowiązku. permodernizmem”. Obowiązują w niej Ciekawie o realistycznym zwrocie bowiem przesada i nadmiar w każdej po‑ ostatnich lat wypowiada się genialny pi‑ staci, hiperbola w życiu prywatnym i pub‑ sarz Antonio Pascale w zbiorze esejów licznym. Termin ów, na grunt literatury Nadszedł czas (Si è fatta ora, 2006) opisu‑ przeniesiony z socjologii, psychologii i fi‑ jący dwie postawy pisarzy wobec opisywa‑ lozofii, opisuje pisarstwo hiperkrytyczne nej rzeczywistości. Jego zdaniem panuje wobec dzisiejszej rzeczywistości. Nie tyl‑ we współczesnej literaturze z jednej stro‑ ko piętnujące przesadny hedonizm i in‑ ny skłonność do romantyczności: ulegają dywidualizm, lecz, co ważniejsze, wysu‑ jej twórcy przekonani o wyższości świa‑ wające na plan pierwszy przejawy postaw ta doznań wewnętrznych nad światem solidarnych, odpowiedzialności etycznej, zewnętrznym i o konieczności ochrony aktywizmu ekologicznego, logiki, która owego nobliwego świata przed napiera‑ nie pozwala dalej utyskiwać na rzekomo jącym z zewnątrz zepsuciem. Z drugiej, powszechny dziś nihilizm. Włoskiemu retoryka apokalipsy skłania pisarzy do hipermodernizmowi brakuje za to – i to niestrudzonego opisywania napawającego odróżnia go od francuskiego – zdecydo‑ obrzydzeniem brudu świata. Do kultywo‑ wanego odcięcia się od postmodernizmu. wania obsesji wirusa, choć są pozbawieni Nie przejawia też tryumfalizmu. Napędza przeciwciał. Obie postawy odzwierciedlają go niepokój i poczucie zagrożenia. w gruncie rzeczy oblicza tego samego zja‑ Znamienna jest postawa piszącego, wiska: pierwsze to ucieczka od fizycznej który wprost, bez ironii i bez literackich rzeczywistości, drugie – unikanie postaw masek nie potrafi zabierać głosu w spra‑ konstruktywnych (w tej drugiej grupie wach mu współczesnych. Inaczej być nie znajdziemy jakże modne dziś, prawdzi‑ mogło, jeśli z powrotem powieść miała wie hipermodernistycznie katastroficzne, stać się miejscem, z którego można by po‑ antyutopie i dystopie, do których będzie‑ dejmować próbę zrozumienia współczes‑ my mieli okazję wrócić). Zdaniem Pasca‑ ności. Próbę powiedzenia o współczesno‑ lego, Włochy to kraj wyżej ceniący to, co ści czegoś decydującego, rozstrzygająco piękne, od tego co prawdziwe: uśmierza‑ ważnego, delegując literaturze zadanie nie bólu i rozładowujący napięcie chichot opowiedzenia prawdy. Na te teksty, bę‑ lepsze są od zaciśniętego gardła (s. 165– dące bardziej wyrazem aktywnej postawy 166). Teksty samego Pascalego jednak, co w życiu i w świecie, niż tradycyjnie poj‑ warto zauważyć, nie ulegają żadnej z tych mowanego zaangażowania, czyhają róż‑ tendencji. Są pisane z „zaciśniętym gar‑ ne zagrożenia. Z jednej strony moraliza‑ dłem”. Pisać trzeba tak, powiada, żeby się torstwo, związane z próba przywrócenia nie stać pocieszycielem, sprzymierzeńcem,

Co czytają i oglądają dziś Włosi 19 FotografieT eresa Bujnowska

20 Galeria NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”…

wspólnikiem ani apologetą dotkniętej roz‑ z blogu na papier (Il mondo deve sapere padem, skażonej rzeczywistości. Świat wy‑ Romanzo tragicomico di una telefonista obrażony w pięknym zbiorze opowiadań precaria, Michela Murgia, 2006) lub od‑ La manutenzione degli affetti (2003) od‑ wrotnie (Generazione mille euro, Antonio słania mechanizmy wyzwalające zmiany Incorvaia, Alessandro Rimassa, 2006), obyczajowe i potęgujące typowe przywary z książki na deski teatru (Lotta di classe, Południa Włoch (klientelizm, familizm, Ascanio Celestini, 2009), na wielki ekran kameleontyzm) w kontekście wielkich (Un giorno perfetto, Melania Mazzucco, przemian społecznych i ekonomicznych. 2006), od reportażu do podręcznika czy Rzeczywisty świat i prawdziwe, opo‑ vademecum (Mi spezzo ma non m’impiego. wiadające o jego problemach historie, Guida di viaggio per lavoratori flessibili, których głód przyczynił się do schyłku Andrea Bajani, 2006 oraz Jobbing. Guida postmodernistycznych gier, powracają alle 100 professioni più nuove e più richieste, w różnych formach i układają się w ciągi Antonio Incorvaia, Alessandro Rimassa, tematyczne, których wybrane przykłady 2009). Teksty takie jak Mi chiamo Rober- chciałabym zaprezentować. Spojrzenie na ta, ho 40 anni, guadagno 250 euro al me- rzeczywiste problemy współczesnego świa‑ se Alda Novego (Nazywam się Roberta, ta7 nie ogranicza się – jak to czynili „ka‑ mam 40 lat, zarabiam 250 euro miesięcznie, nibale” – do ukazania jego groteskowości, 2006) szybko budują wspólnotę prekariu‑ nie kończy na karykaturze. Miejsce grote‑ szy, trzydziesto- i czterdziestolatków bez ski z powrotem zajmuje tragedia i patos. przyszłości. Czytelnicy bez trudu utożsa‑ miają się z bohaterami, bo teksty te, ule‑ Od fabryki do call center gając retoryce stanu wyjątkowego każą Problemem, który od razu wypłynął na wysłuchać „naglących historii”, które „są fali neo-neorealizmu, była dotykająca wie‑ wszędzie”, które „trzeba koniecznie opo‑ lu młodych ludzi niepewność lub tym‑ wiedzieć”. Książka jest zbiorem wywiadów czasowość zatrudnienia, opisana przez z pracownikami za grosze, zatrudniony‑ Fabrizia Buratto w Curriculum atipico di mi na śmieciowe umowy, na rynku pracy un trentenne tipico (Nietypowy życiorys bez pracy, która sama stała się towarem typowego trzydziestolatka, 2007). W nie‑ i trzeba za nią płacić agencjom pośred‑ zliczonych już dziś opowieściach na ten nictwa. Reguły gry dyktują bezwzględni temat mieszają się ze sobą fiction i non- szefowie, resztę załatwia mobbing. W tym -fiction, pamięć i reportaż, esej i doku‑ świecie znikają pojęcia takie jak urlop wy‑ ment, elementy śledztwa z autobiografią. poczynkowy, zwolnienie lekarskie, urlop Czasem autentyczność doświadczenia jest macierzyński, czy odszkodowanie. Jeden markowana i tekst broni się tym, że choć rodzaj umowy szybko wypiera inny, od‑ opowiada historię zmyśloną (Santa Pre- dalając coraz bardziej od siebie pracow‑ caria Raffaelli R. Ferré, 2008), to jest ona nika i pracodawcę: umowa o współpracy prawdziwa, bo wytworzyła ją dana rzeczy‑ przy realizacji projektu (co.co.pro) zastą‑ wistość społeczno-ekonomiczna. Często piła umowę o współpracy koordynowanej są to narracje transmedialne, migrujące i ciągłej (co.co.co), itd. W tych tekstach,

Co czytają i oglądają dziś Włosi 21 HANNA SERKOWSKA i to wyjątek, najmniej sprawdza się teza inwektywą, świadectwem i oskarżeniem Donnarummy o podmiocie wycofanym świata pracy, w którym nie ma solidar‑ i przegranym, bohaterowie i narrator rzu‑ ności ani poczucia wspólnoty. Narrator cają głośne i odważne oskarżenia. w obydwu powieściach podejmuje wielki Choć fabryka nie jest już obiektem wysiłek, by nie ulec powszechnej niemo‑ opowiadania, należy bowiem do przeszło‑ ralności, środowisko i krajobraz ulegają ści, a jej miejsce zajął call center, trudno degradacji, ubożeją język (pojawią się tu byłoby mówić o zdradzonym testamen‑ nie tylko dialekty ale i obce zapożyczenia) cie Paola Volponiego, ojca tzw. powie‑ i relacje międzyludzkie. ści przemysłowej, uparcie piętnującego późnokapitalistyczny świat, o którym Fiction z non-fiction oraz autofiction Pasolini powiedział, że to świat rozwoju Narrator-świadek w interesujących nas bez postępu. Także w warstwie formal‑ narracjach to częściej superstes, czyli ktoś, nej współczesne teksty o „prekariuszach” kto osobiście uczestniczy w relacjonowa‑ stanowią kontynuację tamtych pozba‑ nych zdarzeniach, niż testis, czyli ten, kto wionych linearnej narracji, rozczłonko‑ donosi o przedmiocie publicznej debaty, wanych i epizodycznych fabuł. Rynek za‑ ale nie podkreśla własnego w nim udzia‑ toczył koło, sytuacja pracowników usta‑ łu. Do pierwszej odmiany należą też, poza wicznie się pogorsza, i wszystko to, co całą bezmierną literaturą o rynku pracy, odrzucało pokolenie 68. roku – dom, ro‑ najgłośniejsze włoskie teksty ostatnich lat dzina, niedzielny obiad, macierzyństwo – opowiadające o morderstwach mafijnych, stało dziś się niedoścignionym, zakaza‑ L’abusivo (2001) Antonia Franchiniego nym marzeniem. Co więcej, przytoczone i Gomorra (2006) Roberta Saviana (a tak‑ przeze mnie przykłady należą do pewnej, że Eralda Affinatiego, Edoarda Albinatie‑ zamkniętej już fazy opowieści o rynku go czy Sandra Veronesiego). Gomorra to pracy. Posługiwały się one prostym, mó‑ z jednej strony reportaż bogaty w szcze‑ wionym i powiązanym z miejscem akcji gółowe dane, nazwiska, liczby, i inne in‑ językiem, linearną narracją i skupiały się formacje dotyczące działalności kamorry. na jak najwierniejszym opisie dręczącej Z drugiej – angażująca czytelnika całą pa‑ rzeczywistości. Od niedawna zaczęły po‑ letą literackich chwytów opowieść, umie‑ jawiać się zwiastuny wyraźnej stylistycz‑ jętnie grająca na emocjach, budząca em‑ nej zmiany w tym obszarze: obserwujemy patię i utożsamienie. Saviano, podobnie plurilingwizm, powrót mody na apoka‑ jak Antonio Franchini, który w historie liptyczne przedstawianie rzeczywistości zamordowanego przez mafię dziennikarza (znany z lat 60. i 70.) i nową funkcję teks‑ Giancarla Sianiego wplata szereg elemen‑ tu – chodzi o wzbudzenie poczucia naj‑ tów autobiograficznych, podkreśla swoją wyższego zagrożenia. Robotnik preka‑ więź z miejscem, w którym rozgrywa się riusz – Francesco Dezio w Nicola Rubino akcja powieści. Pochodzenie autora, jego è entrato in fabbrica (2004) i adwokat bez troska i miłość dla własnej ziemi są naj‑ pracy Francesco Maino w Cartongesso lepszą rękojmią prawdy. Co ciekawe, te (2014) posługują się pismem jak wendetą, współczesne świadectwa-reportaże, im

22 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”…

częściej sięgają po nieliterackie praktyki fiction rządzi sprzeczność. Tekst z pozo‑ komunikacyjne i im dotkliwiej rysują spo‑ ru autobiograficzny sam podpowiada, że łeczną niesprawiedliwość, tym bardziej mówi nieprawdę. Może to czynić na dwa pragną pozostać literaturą. Raz jeszcze sposoby. Tak jak Giulio Mozzi – to model fiction i non-fiction potrzebują siebie na‑ Serge’a Doubrovskiego; szczerość opiera wzajem i sobie sprzyjają. Z jednej strony, się na kłamstwie narratora, który dekla‑ widzimy to dziś wszędzie, narracja zastę‑ ruje, że część tego, co o sobie opowiada puje argumentację, zwłaszcza w wyko‑ jest nieprawdziwa. Rzecz tylko w tym, że rzystujących ją do własnych celów me‑ pomni paradoksu kłamcy nie powinniśmy diach, zupełnie jakby nie pozostało już mu wierzyć. Inny jest przypadek więk‑ nic innego poza opowiadaniem historii. szości włoskich autorów autofiction – tu Z drugiej, dzięki dowartościowaniu lite‑ paradoks tkwi w samej historii jawiącej rackości, we wszystkich jej odmianach, się zarazem jako prawdziwa i zmyślona – włoska proza na nowo rozkwita, swoją podążających śladami Gérarda Genet‑ nową misję odnalazłszy w piętnowaniu ta. To przypadek trylogii Waltera Sitie‑ powszechnych nowych zagrożeń (bez‑ go, pentalogii Maura Covacicha, La vita robocie, śmiertelne wypadki w miejscu oscena Alda Novego (2010) oraz I cani del pracy, nielegalne wysypiska śmieci, od‑ nulla Emanuele Treviego (2003). Jakkol‑ pady radioaktywne, nielegalna imigracja, wiek narrator zapewnia o swojej prawdo‑ korupcja, przestępczość). mówności, opowiada o sobie rzeczy tak Inną popularną odmianą prozy neo‑ perwersyjne, haniebne i występne (sceny -neorealistycznej jest w Italii od ponad de‑ sadomaso, środki odurzające, pedofilia, kady trudna do zdefiniowania autofiction. prostytucja), że musimy w prawdziwość Pomimo utożsamienia autora z bohate‑ tych narracji wątpić. A skoro tak, zapytać rem, używającym personaliów i intym‑ można, dlaczego autofiction stała się tak nych szczegółów z życia pisarza, autofikcja popularna właśnie w chwili, kiedy litera‑ nie jest powieścią autobiograficzną.W od‑ tura zapragnęła na powrót odzyskać sta‑ różnieniu od autobiografii, która poddaje tus autentycznej, wiernej pozatekstowej się weryfikacji prawdomówności i ukry‑ rzeczywistości. Może dlatego, że odmia‑ wa zmyślenie, autofikcja kłamstwa nie na ta oddaje nie tylko udręki rzeczywi‑ tylko nie ukrywa, lecz opowiada w spo‑ stości, lecz także trudność realistycznego sób zdecydowanie niewiarygodny. Kre‑ roszczenia. Czyni ową trudność swoim uje bohatera o niejasnym statusie, które‑ motywem, pokazuje jak zwodnicze jest go perypetie znajdują w pewnej mierze doświadczenie świata i ostatecznie po‑ potwierdzenie w biografii autora, którego zostawia nam niepewność. często cechują jednak popędy, pragnie‑ nia i czyny ekstremalne, niejednokrotnie World fiction wstydliwe, przekraczające „normalną” sfe‑ Zgoła inaczej rzecz się ma – otworzę rę doznań, czasem karalne. Zupełnie jakby w tym celu nawias – w tekstach należą‑ autor pragnął uczynić z siebie ofiarę czy cych do tzw. world fiction, przeznaczonych królika doświadczalnego. Odmianą auto- do globalnej konsumpcji, uniwersalnie

Co czytają i oglądają dziś Włosi 23 HANNA SERKOWSKA zrozumiałych, pisanych dla globalnego delocalizzato – pozbawione jednoznacz‑ czytelnika i często gotowych do prze‑ nych odniesień do miejsc, zdarzeń, osób, kładu na inne języki, bo powstających obyczajów kojarzonych z danym krajem, w tzw. traduttese, czyli w języku narodo‑ narodem, językiem; a dalej strategie ad‑ wym o sztucznie uproszczonej składni, aptacji, re-mediatyzacji, przekładu inter‑ zbanalizowanej leksyce, nieobecnej inter‑ kulturowego. Idealnym wręcz przykładem punkcji, z myślą o języku, na który mają tego rodzaju pisarstwa jest właśnie wyda‑ zostać przełożone. Zdania krótkie i proste, na w polskim przekładzie Zero Zero Zero powtarzające się tematy, ta sama struktu‑ Roberta Saviana (2013). W porównaniu ra mają ograniczyć liczbę specyficznych z Gomorrą, pisarz odwraca tu perspek‑ lokalnie elementów nieprzekładalnych tywę. Wpierw opisuje rynek produkcji i ułatwić przekład. Zespół tych zjawisk, i handlu kokainy w Ameryce Łacińskiej, przez oczywiste nawiązanie do Weltlite- dalej stopniowo rozszerza perspektywę ratur Goethego, kładzie akcent zwłaszcza na Afrykę, Azję, Australię, gdzie kokaina na konsumpcję, recepcję, lekturę tekstów jest sprzedawana. Śledzi globalne kanały o planetarnym wymiarze i zasięgu. Naj‑ dystrybucji i zbytu. Wreszcie stopniowo bardziej oczywiste przykłady tego rodzaju przechodzi do Włoch, głównie południo‑ twórczości znajdziemy u Davida Lodge’a, wych, żeby pokazać, iż organizacje prze‑ Salmana Rushdiego, Iana McEwana, Joh‑ stępcze (kamorra), są częścią globalnego na Maxwella Coetzee czy u Harukiego systemu produkcji i handlu narkotykami. Murakamiego. Z włoskich autorów, poza Strategia pisarza polega tu na wyjściu od Umbertem Eco, wymienić należy Andreę perspektywy globalnej, światowej, nie dla‑ Camilleriego, Roberta Saviana, Melissę tego, że bez niej lokalna pozostałaby nie‑ P. i Federika Moccię (zauważmy, książki zrozumiała. W ten sposób odwołuje się całej piątki są sukcesywnie przekładane do globalnego odbiorcy i do niego zara‑ na polski). Część badaczy zwraca przy zem kieruje informacje o rzeczywistości tym uwagę, że „światowa powieść” jest lokalnej, otwiera dla niej „okno na świat”. sumą precyzyjnie zaprogramowanych Saviano świetnie wpisuje się w międzyna‑ działań pozaartystycznych, takich jak rodowy trend, jak sam pisze: „Poświęci‑ odpowiedni rodzaj marketingu, sprze‑ łem całe lata na to, żeby badać i śledzić daż telewizyjna i w wielkich sieciach dys‑ gdzie indziej to, co wcześniej poznałem trybucji, będących lustrzanym odbiciem w Scampia i w Casal di Principe, po to, koncernów wydawniczych, a dalej koe‑ żeby rozszerzyć kąt widzenia, żeby mo‑ dycja, wykorzystywanie nowych techno‑ ja obsesja objęła całą kulę ziemską”. Sens logii, nastawienie na młodych i niewyro‑ jego operacji wyjaśnia dodatkowo koń‑ bionych czytelników, którym podaje się cowa apostrofa i oskarżenie skierowane odpowiednie współrzędne interpretacyj‑ zarazem do siebie samego i do czytelni‑ ne. Inni podkreślają niski poziom ekspe‑ ka, którego obwinia o to, że niczego nie rymentalizmu czy nowatorstwa tekstu; zdołał zmienić w Scampii. Saviano ubo‑ wykorzystanie nowych mediów, strategii lewa nad bezsilnością własnego słowa, ale takich jak zbiorowe autorstwo; pisanie przecież „Nie sposób utrzymywać przez

24 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”… całe lata w napięciu uwagi skupionej na Najciekawsze jest to, że imigranci nie‑ niezmienionej scenerii, są inne sprawy, uchronnie zmieniają włoską rzeczywi‑ które wydają się nam ważniejsze lub zwy‑ stość, często pomimo kampanii wrogo‑ czajnie nowe”. ści prowadzonej przez media, kreślące tendencyjny wizerunek imigranta jako Literatura imigrantów zagrożenia dla bezpieczeństwa publicz‑ i o imigrantach nego i konkurencji na rynku pracy. Kul‑ Doskonale realizują formułę nowych tura, a zatem i te migracyjne opowieści włoskich neo-neorealistycznych powie‑ mają do odegrania ważną rolę, rozbroić ści teksty należące do szalenie popularnej wrogość, wyciszyć ksenofobię, uspokoić. od blisko ćwierć wieku odmiany tema‑ Rodząc zainteresowanie, intrygując, ot‑ tycznej „literatury migracyjnej”. Podob‑ wierając na inność. Zadania podejmują nie jak w opowiadaniach o rynku pra‑ się często przedstawiciele tzw. G-2 (G jak cy, w których winą za trudności obarcza generacja), czyli dzieci imigrantów, uro‑ się często Ustawę nr 30, tzw. Ustawę Bia‑ dzone już w Italii i żyjące między dwo‑ giego z 2003 r., teksty traktujące o losach ma światami. Owo „pokolenie po”, choć imigrantów nawiązują często do będącej obarczone ambicjami rodziców, utożsa‑ wyrazem włoskiej ksenofobii i umożli‑ mia się przede wszystkim z włoskimi ró‑ wiającej automatyczne wydalanie niele‑ wieśnikami. galnych imigrantów Ustawy o pakiecie Teksty pisarzy imigrantów bądź o imi‑ bezpieczeństwa z 2009 r. i wcześniejszej, grantach, zostały już drobiazgowo zbada‑ regulującej sprawy imigrantów ustawy ne i opisane (także pod względem języ‑ Bossi-Fini z 2001 r. Dość wspomnieć Io, kowym). Ograniczę się zatem do prezen‑ venditore di elefanti Pap Khouma i Oreste tacji wybranego ich aspektu. Jeszcze nie Pivetty (1990) i Immigrato Maria Fortu‑ minęła moda na teksty piętnujące rasizm nata i Salah Methnaniego (1990) – te dwa i ksenofobię Włochów, którzy z narodu teksty utorowały drogę całemu szerokie‑ emigrantów przedzierżgnęli się w kraj mu nurtowi opowieści o imigracji. Wyła‑ imigracji i źle radzą sobie w tej nowej ro‑ niają się z nich historyczne, geograficzne li, a już nastała era krotochwili, żartu. Za‑ i polityczne przesłanki dzisiejszej ksenofo‑ panowała poetyka, nazwijmy to „migra‑ bii, rysują przyczyny słabej integracji imi‑ cyjnego śmiechu”. O niezaangażowanym, grantów, a Włochy okazują się krajem nie być może frywolnym, lekkim z pozoru w pełni wielokulturowym. Raczej wieloet‑ podejściu do tematu świadczyć może np. niczną i wielojęzyczną mozaiką. Na histo‑ łatwość, z jaką posługują się różnoraki‑ ryczne zróżnicowanie etniczno-językowe mi konwencjami i odmianami gatunko‑ Półwyspu nakłada się nowy imigracyjny wymi (noir, thriller, dystopia), parodiu‑ patchwork. Od kiedy z uwagi na swoje jąc typowo włoskie gatunki jak commedia położenie geograficzne Włochy stały się all’italiana, a dalej sposób, w jaki teks‑ ulubionym celem migracji, zaostrzyły się ty te posługują się metaforą kulinarną, owym stivale meticcio („bucie mieszańcu”) bo jedzenie, jak napisze Laila Wadia, po‑ tendencje odśrodkowe i separatystyczne. za wyglądem i gestykulacją, to rzecz dla

Co czytają i oglądają dziś Włosi 25 HANNA SERKOWSKA samych Włochów najważniejsza: „przed trudności, np. dla Bośniaczki Marin‑ jedzeniem, kiedy jedzą i po jedzeniu, Wło‑ ki, pragnącej jak najszybciej zapomnieć chów zajmuje jeden temat: jedzenie” (Co- upiorną przeszłość, jedynym czasem gra‑ me diventare italiani in 24 ore, 2010, s. 61). matycznym, którego potrafi się nauczyć, Wtrącenia kulinarne – inaczej niż u An‑ jest czas przyszły. Bohaterki nowszej po‑ tonia Tabucchiego, Franceski Duranti czy wieści Wadii, już tu cytowanej, Come di- u Andrei Camilleriego, którzy inkrustu‑ ventare italiani in 24 ore (Jak stać się Wło- ją swoje teksty przepisami na ulubione chem w 24 godziny, 2010) muszą sprostać smakołyki, bawią dialogami z kelnerem, różnym wyzwaniom. Jedna zastanawia wtajemniczają czytelników w kulisy przy‑ się, ile razy błędnie użyje trybu łącznego rządzania ulubionej potrawy – w tekstach (congiuntivo) zanim stanie się prawdzi‑ o imigracji lub pisanych przez imigran‑ wą Włoszką, kultywuje hinduską trady‑ tów, wyrażają z jednej strony przywiąza‑ cję urządzając mieszkanie na orientalną nie do własnej tradycji i stanowią o toż‑ modłę, nosząc sari i używając typowych samości bohatera (tak jest u urodzonej dla rodzimej kuchni przypraw. W pięk‑ w Bombaju i piszącej po włosku Laili Wa‑ nym zbiorku pt. Pecore nere (Czarne ow- dii oraz u Gabrielli Kuruvilli, córki Włosz‑ ce, 2005) – składają się nań opowiadania ki i Hindusa, autorki Milano, fin qui tutto Wadii, Kuruvilli, Igiaby Scego (urodzonej bene, 2012), z drugiej strony zaświadcza‑ we Włoszech córki Somalijczyków) i Ingy ją o trudnej kulturowej bądź obyczajowej Mubiayi (to córka Zairczyka i Egipcjan‑ integracji. Miasto – Triest Wadii, Medio‑ ki, autorka wraz z Scego słynnego repor‑ lan Kuruvilli – jest jak wielki tort, złożony tażu o dzieciach afrykańskich imigran‑ z wielu warstw, i którego najniższa war‑ tów we Włoszech pt. Quando nasci è una stwa to zatrudnieni w handlu i gastro‑ roulette, 2007) – znajdziemy cały szereg nomii Chińczycy, a tuż obok przybysze motywów kulinarnych, które stają się raz z Ameryki Południowej, Marokańczycy, po raz nośnikami inności, obcości, lęku Senegalczycy, Bengalczycy, Tunezyjczycy, przed odrzuceniem, pragnieniem asymi‑ Hindusi, Lankijczycy, Rumuni, Albańczy‑ lacji, wyrazem tożsamości, sposobem na cy. W Amiche per la pelle (2009) Wadia podtrzymanie więzi z krajem rodziców. opowiada o czterech przyjaciółkach, każ‑ Bohaterka opowiadania Wadii, Curry di da pochodzi z innego kraju, które razem pollo, nie chce, żeby matka przyrządziła zapisały się na kurs włoskiego. Nauczy‑ hinduską potrawę, kiedy odwiedza ją jej cielka wtajemnicza je w arkana włosko‑ chłopak, Włoch. Boi się, że wyda się mu ści, bo jej zdaniem nie wystarczy mówić ona zbyt egzotyczna, że zbyt odległa kultu‑ po włosku, trzeba wtopić się w triesteń‑ rowo wyda mu się ona sama i jej rodzina. ską społeczność, nauczyć miejscowych W opowiadaniu Salsicce (Kiełbasa) Igiaba obyczajów, potrafić zamawiać kawę w ba‑ Scego, zastanawia się kim jest i kim czuje rze zgodnie z tutejszą terminologią, jeść się w większym stopniu, Włoszką czy So‑ mięso z rusztu, spróbować wyrabianych malijką. Swoją mieszaną (czasem mówi przez okolicznych chłopów potraw i wi‑ o niej jak o mnogiej) tożsamość opisuje na. Każda z bohaterek napotyka na inne wyliczając spożywane potrawy i napoje.

26 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”…

Czuje się bardziej Włoszką, spożywając włoskiej tożsamości, która zasadzałaby słodkie śniadanie lub zastanawiając się, się na jakimś katalogu wspólnych cech. czy byłaby gotowa zjeść kiełbasę, a Soma‑ Odchodząc od kulinariów, także inne lijką pijąc herbatę z kardamonem, goź‑ elementy/czynniki świadczą o wewnętrz‑ dzikami i cynamonem albo jedząc ryż nym skonfliktowaniu samych Włochów, na słodko. Można oczywiście zauważyć, o obyczajowym i mentalnościowym zróż‑ że także i dla niektórych włoskich pisa‑ nicowaniu, istniejącym zanim jeszcze zdo‑ rzy kuchnia stanowi o więzi z przeszłoś‑ łali się tam pojawić mieszkańcy dawnych cią i kultywowaną z nostalgią rodzinną kolonii i inni imigranci. Widać to świet‑ tradycją. Jednak przeszłość to i trady‑ nie w słynnej powieści Algierczyka Amary cja zgoła nietraumatyczne, i kulinaria Lakhousa, Scontro di civiltà per un ascen- nie stają się pretekstem do refleksji nad sore a Piazza Vittorio (2006), w której rozczłonkowaną tożsamością. Tak jest starcie dwóch cywilizacji następuje z ba‑ u Clary Sereni, zwłaszcza w opowiadają‑ nalnego powodu: w związku z rywaliza‑ cej o korzeniach żydowskiego rodu Sere‑ cją o windę w jednej z rzymskich kamie‑ nich sadze Il gioco dei regni (1993). Podob‑ nic, w której zamieszkał młody Ahmed, nie, przeszłość ma swoje smaki i zapachy ukrywający się pod włoskim imieniem dla bohaterów wielu tekstów Laury Pa‑ Amedeo. Fakt, że Algierczyk mówi świet‑ riani (mowa o pełnej włoskich wpływów nie po włosku sprawia, że inni lokatorzy kuchni argentyńskiej). Tymczasem po‑ uważają go za Włocha, co prowokuje py‑ dane na wesoło kulinarne szczegóły, jak tanie, kto w takim razie jest Włochem, u Wadii (Jak stać się Włochem w 24 go- ten, który urodził się we Włoszech, kto dziny), choć mają wywołać śmiech, bo ma włoski paszport, czy ten, kto dobrze wspólny śmiech to świetny fundament, zna język, nosi włoskie imię i mieszka nie dzieli, nie segreguje, łączy, to spot‑ we Włoszech? Portierka Benedetta nie kania różnych kuchni nie prowadzą jesz‑ wierzy, że Amedeo jest imigrantem. Pyta, cze do zbliżenia. Jedna z bohaterek tej skoro on, taki miły i dobrze wychowany, powieści-vademecum gotuje „typową mówiący po włosku lepiej niż jej własny triesteńską zupę” po to, by nauczyć się syn Gennaro, jest imigrantem, kto w ta‑ „trawić” włoskość. Zupa nie jest jednak kim razie jest prawdziwym Włochem? „typowo włoską potrawą”, i ujawnia ra‑ Inni lokatorzy podejrzewają, że jest Wło‑ czej brak jednorodnej tradycji kulinar‑ chem z Północy, dlatego próbuje wszyst‑ nej Italii, gdzie podobnie jak w architek‑ kim narzucić reguły korzystania z win‑ turze i historii, obowiązują regionalne dy. Wiadomo, ci z Północy chcą rządzić, podziały. Problemem dla włoskiej tożsa‑ choć sami są odpowiedzialni za łapów‑ mości nie są zatem sami imigranci, lecz kowaą aferę tangentopoli. Wieloetnicz‑ własne wewnętrzne zróżnicowanie. Sa‑ ny Rzym, jak widać, to nie jedyny prob‑ me Włochy są już multi-kulti, czego do‑ lem Rzymian, a dzisiejsi skonfliktowani wodzi zróżnicowana, nawet bez „obcych” z Północą mieszkańcy wiecznego miasta domieszek, kuchnia Półwyspu. Italia za‑ to wczorajsi imigranci z Południa. Trud‑ tem to społeczna fikcja, nie ma (jednej) no o bardziej wyrazisty demontaż mitu

Co czytają i oglądają dziś Włosi 27 HANNA SERKOWSKA o włoskiej tożsamości, która nie istnieje tamy, za przedmiot własnych katastroficz‑ inaczej niż strój Arlekina. nych wizji obierała przyszłe międzypla‑ Temat imigracji do Włoch dostarcza netarne wojny lub kreśliła wizje państwa, ostatnio inspiracji także autorom dysto‑ w których całkowitą kontrolę sprawował pii, co nie dziwi, bo dystopia tradycyjnie okrutny dyktator. Tutaj zaś dystopijne rodzi się tam, gdzie pojawiają się silne okazują się relacje Włochów z imigranta‑ społeczne napięcia. Temat imigrantów, mi i ich absurdalne następstwa. Opowia‑ a zwłaszcza próby zahamowania ich ma‑ danie De Caldas Brito tworzy groteskowy sowego napływu poprzez mnożenie ustaw obraz Włoch po wprowadzeniu w 2001 r. o rasistowskiej i ksenofobicznej wymowie, ustawy Bossi-Fini. Z jednej strony nowe jest z pewnością jednym z aktualnie naj‑ przepisy zredukowały imigranta do liczby, bardziej palących włoskich problemów. pod którą został zarejestrowany ów nie‑ W orwellowskiej, ksenofobicznej Nordìi pożądany przybysz, z drugiej imigrant jest (to aluzja do Ligi Północnej) – w której niezbędny do wykonywania prac, których rozgrywa się akcja niedawnej powieści sami Włosi wykonywać już od dawna nie Marii Attanasio, Il condominio di Via del- chcą (w hutach, fabrykach, szpitalach i do‑ la Notte (2013), panuje stan wyjątkowy. mach opieki, w barach, restauracjach i na Imigranci mogą co najwyżej zamieszki‑ stacjach benzynowych, w sklepach i ho‑ wać obrzeża miasta, a prawowici obywa‑ telach). Opuszek to synekdocha rąk do tele do tego stopnia podporządkowali się pracy, które utrzymują przy życiu cały kraj, dyktaturze i kontroli, że nie potrafią już a zarazem muszą się od pracy odrywać, odróżnić przymusu od wolności. Punkt żeby rejestrować się na policji, godzinami zwrotny następuje w chwili, kiedy główna stać w kolejach po pozwolenie na pobyt. bohaterka postanawia opisać mechanizm Argentyńczyk Garcia z kolei opowiada ubezwłasnowolnienia i kontroli. Za nie‑ historię wyludnionej Europy, pragnącej subordynację Rita Massa zapłaci najwyż‑ nakłonić imigrantów do osiedlenia się szą cenę, a próba wzruszenia dyktatury na jej terenie. Zgodnie z apokaliptycz‑ zostanie udaremniona, bo cały świat stał nym scenariuszem, na skutek demogra‑ się jedną wielką Nordią, i nikomu już nie ficznej implozji zabrakło młodych ludzi zależy na obaleniu systemu. O ile problem do pracy i załamał się system emerytalny. nielegalnych i pozbawionych praw imi‑ Na ulicach widać wyłącznie osiemdzie‑ grantów w powieści Attanasio należy do sięcio- i dziewięćdziesięciolatków. Miej‑ wątków dalszoplanowych, do głównego scowi decydenci opracowali więc plan nurtu dystopii imigracyjnej należą z pew‑ mający przyciągnąć obcokrajowców. Na nością: opowiadanie Brazylijki, Christiany przeszkodzie stają jednak zmasowane siły De Caldas Brito, Io, polpastrello 5.423 (Ja, policji rzucone na południowe wybrze‑ opuszek nr 5.423, ze zbioru Qui e là. Rac- ża kontynentu nie po to, by uniemożli‑ conti, 2004) i opowiadanie Argentyńczyka, wić przedostawanie się imigrantów do Miguela Angela Garcii, L’ultimo immigrato europejskiej fortecy, lecz aby zapobiec (Ostatni imigrant ze zbioru Il Maestro di odpływowi resztek ludności zamieszku‑ tango, 2005). Tradycyjna dystopia, pamię‑ jącej jeszcze wyludniające się południe

28 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”…

świata. Satyryczna wizja Garcii odwraca darzeni większą zdolnością przystosowa‑ dzisiejszą sytuację i wrogie nastawienie nia, potrafią się jeszcze odnaleźć, przez co do imigrantów. Podobną sytuację, choć wszystko, w tym wymiar sprawiedliwości, odniesioną do Stanów Zjednoczonych, stopniowo przechodzi w ich ręce. A An‑ wyobraża bardzo znany film Sergio Arau tonio Scurati w dystopijnej powieści La Un día sin mexicanos (Dzień bez Meksy- seconda mezzanotte (2011) ukazał Włochy kanina, 2004), utrzymany w podobnej 2092 roku jako satelitę Chin po tym, jak groteskowej konwencji, tyleż zabawny co Italia sprzedała Chinom cały swój dług pouczający, bo pokazujący konsekwencje publiczny. Wenecja, wpierw zatopiona nagłego zniknięcia wszystkich pracują‑ na skutek globalnego ocieplenia, została cych w Kalifornii Meksykanów. odbudowana, wykupiona przez Chińczy‑ Brakuje natomiast tekstów, których ków i zamieniona w ogromny park roz‑ autorami byliby chińscy imigranci, choć rywki dla orientalnych nuworyszy. Tuż Chińczycy, jak podają statystyki, to po po ogłoszeniu powieści Scurati, którego Marokańczykach i Albańczykach, najlicz‑ niepokój wywołuje wizja zderzenia cywi‑ niejsza grupa imigrantów w Italii. Grupa lizacji Zachodu z ekspansywnym oriental‑ ta, dodajmy, najsłabiej się integruje (two‑ nym barbarzyństwem, wyjawił dziennika‑ rzy wyłącznie chińskie enklawy, kultywuje rzom swoje obawy i krótko je podsumo‑ własną tradycję), zdołała za to wywołać wał: „Nie chcę umrzeć jak(o) Chińczyk” całą falę tekstów, które można nazwać si‑ (non voglio morire cinese). nofobicznymi8. Dla Włochów głównym Ten sam problem inaczej pokazuje problemem wydaje się to, że obecność Edoardo Nesi w powieści Storia della mia Chińczyków wiąże się zawsze z istotnymi gente (2010). Literacko chybiona, ta łączą‑ zmianami w sferze ekonomicznej i spo‑ ca wspomnienia z dzieciństwa z wywo‑ łecznej. Wymieńmy jedynie najważniejsze dem ekonomicznym powieść oparta jest pozycje. Już w 1997 r. słynny pisarz noir, na autentycznej historii. Podobnie jak Er‑ Carlo Lucarelli, opisał w Febbre gialla nie‑ manno Rea opowiadający w La dismissio- legalną chińską imigrację, pracę na czarno ne (2002) o rozbiórce, likwidacji i sprze‑ w toskańskim sektorze drobnej przedsię‑ daży Chińczykom huty Ilva w Neapolu, biorczości i rzemiośle, i związki ze świa‑ Nesi rozpamiętuje sprzedaż rodzinnego tem przestępczym. Podobnie w książce zakładu włókienniczego w Prato w 2004 r., Grazi Verasani, Quo vadis, baby? (2004) po tym, jak firma przestała przynosić zy‑ Chińczycy to najeźdźcy, przekształcają‑ ski. Winą za upadek przemysłu lekkiego, cy włoskie miasta w upiorne Chinatown rodzimego rzemiosła w sercu Toskanii, intruzi. Giuseppe Genna napisał na ten obarcza Chińczyków, osiedlających się temat thriller, Non toccare la pelle del dra- tam od ponad dwudziestu lat i dziś sta‑ go (2003). W Cinacittà. Memorie del mio nowiących przeszło połowę mieszkań‑ delitto efferato (2008) Tommaso Pincio ców. To rzekomo prawdziwe zagrożenie ukazuje zorientalizowany apokaliptycz‑ dla miejscowej gospodarki. Owładnię‑ ny Rzym-świat, który nie nadaje się już ty obsesją inwazji ze strony „milczącego do życia, i w którym tylko Chińczycy, ob‑ legionu” Nesi z jednej strony ubolewa

Co czytają i oglądają dziś Włosi 29 HANNA SERKOWSKA nad losem białego mężczyzny, który ni‑ ność, otium, należy do przeszłości. Dzie‑ gdy nie stanie się już głową rodziny, bo ciństwo jawi się jako czas lęku i niepokoju. odebrano mu pracę i godność, z drugiej Wszystko to sprawia, że rodzice to głów‑ antagonizuje my – oni, autochtoni – ob‑ na przeszkoda w dorastaniu. W pięknej cy i sprowadza Chińczyków do poziomu książce Eravamo bambini abbastanza (By- pracujących w nieludzkim brudzie i bie‑ liśmy dostatecznie dziećmi, 2012), będącej dzie bestii. Nie sposób nie zauważyć, że skrzyżowaniem baśni i kroniki wypad‑ wyróżniono w ten sposób (książka zdo‑ ków, Carola Susani, opisuje przygody sied‑ była najbardziej prestiżową włoską na‑ miu powracających do Rzymu po trzy‑ grodę literacką Premio Strega) nie tylko letniej włóczędze chłopców. Uprowadził tęsknotę za przeszłością, za Włochami ich z domu tajemniczy dorosły, „Raptor przedsiębiorczości i dobrobytu, lecz także Alexander”, lecz – co jeszcze bardziej za‑ przykład uprzedzeń, zamknięcia na zmia‑ gadkowe – nie czują wcale braku rodziców. ny i hołdowania stereotypom. W krótkim czasie stworzyli samowystar‑ czalną wspólnotę, rządzącą się własnymi Rodzina w potrzasku zasadami, których starannie przestrzegają Kolejnym tematem, który wyraźnie przy‑ w obawie przed tym, że ktoś ich odnajdzie ciągnął uwagę wielu włoskich pisarzy jest i odeśle do domu. Choć uprowadzeni si‑ szeroko rozumiany kryzys rodziny jako łą, nie próbują wcale ucieczki. Podobnie instytucji i poszczególnych jej ról/człon‑ bohaterowie Tetano Alessio Torino (Tężec, ków, pojawiający się ostatnimi laty na każ‑ 2012) to chłopcy, którzy w czasie letnich dym niemal kroku i w każdym tekście, wakacji postanawiają zbudować tratwę niezależnie od uprawianego gatunku. Za‑ (tratwa za każdym razem tonie, i muszą stanawia na przykład najczęściej powta‑ ją budować od nowa), by na niej pożeglo‑ rzająca się (typowa dla baśni) sytuacja wać wzdłuż rzeki, która nie prowadzi jed‑ niewyjaśnionego zniknięcia rodziców. To nak do morza, bo napotykają na sztucz‑ na skutek ich nieobecności młodzi boha‑ ną zaporę. Instynkt ucieczki, którą unie‑ terowie ulegają różnym wypadkom, spo‑ możliwia wpierw tratwa, a potem zapora, tykają ich groźne przygody, zdobywają ży‑ bierze górę. Pod wodzą nowopoznanego ciowe doświadczenia. Wyłania się z tych Tężca (postaci podobnej do Kapitana Ha‑ opowieści zarazem obraz młodych ludzi ka), który zabierze ich ze sobą w krainę skrępowanych lękami, które przenoszą na przygód, w świat, do którego dorośli nie nich dorośli, a które odebrały im możli‑ mają wstępu, chłopcy błądzić będą po wość doświadczania świata. Innych doro‑ okolicznym lesie, zdobywać doświadcze‑ słych rodzice postrzegają jako zagrożenie, nia, których długo nie zapomną. Wresz‑ ustawicznie ostrzegają i straszą nimi dzie‑ cie tytułowy bohater dickensowskej po‑ ci. Ograniczają im swobodę poruszania wieści Michele Mariego, Roderick Duddle się do miejsc pozornie chronionych (jak (2014) udaje, że nie ma obojga rodziców własny pokój) i zagospodarowują ich czas i ucieka z domu po śmierci matki. Raz do ostatniej minuty. Przygoda stała się jeszcze brak tu pozytywnej postaci doro‑ domeną utopii, a zabawa jako przyjem‑ słego, który w kulminacyjnym momencie

30 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”… pojawiłby się i przestawił losy młodego gicznego finału? Czy można było postąpić bohatera na inne tory. inaczej, będąc spadkobiercą takiego testa‑ Także powieści spoza kręgu literatu‑ mentu? Jaką schedę przejmuje pokolenie ry młodzieżowej mierzą się z problemem synów. Te wszystkie pytania cisną się nam zmierzchu instytucji rodziny. Tu z kolei na usta. I, pod jakim warunkiem dora‑ najczęściej przewija się problem braku stać może oznaczać pogodzić się z ojcem silnej pozytywnej postaci najczęściej ojca jak Telemach, pokonać fazę narcystyczną jako rodzinnego autorytetu. Skrajny pod i kompleks Edypa. Inspirujący się wyraź‑ każdym względem jest przypadek „Włoch nie książką Vasty Paolo Marino, w Stra- bez ojca”, opisany w kultowej, słusznie tegie per arredare il vuoto (2014), nie bez chyba wychwalanej przez wszystkich powodu zacznie opowiadanie od śmierci powieści Tempo materiale Giorgia Vasty rodziców. Narrator komunikuje nam zwy‑ (2008). Występujący pod pseudonimem czajnie, że nie żyją, nagle zniknęli, i od‑ Nimbo, jedenastoletni narrator także dla tąd trzynastoletni Edo rozpoczyna swoje rodziców wymyślił odpowiednie aliasy (lo maniakalne peregrynacje wewnątrz do‑ Spago – matka, la Pietra – ojciec). Dłu‑ mu rodzinnego, którego nigdy więcej już go jednak nie możemy się zorientować, nie opuści. Będzie kultywował chorobli‑ że chodzi o rodziców, bo bohater mó‑ we zainteresowanie życiem pszczół i na‑ wi o nich w taki sposób, jakby chodziło śladował ich obyczaje, obsesyjnie śledził o jakichś, nie wiadomo na jakiej zasadzie życie zarazków. To ta sama klaustrofilia, współzamieszkujących z nim rówieśni‑ pragnienie przebywania w zamkniętym ków. Ocenia ich nie przebierając w sło‑ pomieszczeniu, które mieliśmy już w Car- wach, lekceważy, wręcz gardzi. Matka jest tongesso Francesca Maina, w Sparire Fa‑ uczulona na samą siebie i na pozostałych bia Violi, w Il diciottesimo compleanno członków rodziny, ojciec porusza się jak Riccardoa Romagnolego, czy w znanym bezwolny robot, codziennie z tym samym polskiemu czytelnikowi Spokojnym chao- zegarkiem na ręku i tą samą teczką wy‑ sie Sandra Veronesiego. Bohater próbuje chodzi do pracy, a wieczorem czyta synom zamknąć się, odizolować, oddzielić, jak sceny z ilustrowanej ewangelii. W czasie gdyby nieruchomiejąc w pozycji antal‑ podróży pociągiem narrator wyobraża gicznej próbował powstrzymać ból, albo sobie, że inni przypadkowi podróżni to jakby meblując tytułową próżnię plano‑ jego prawdziwi rodzice, a Spago i la Pie‑ wał coś równie upiornego jak bohatero‑ tra zniknęli. Jest oczywiście związek mię‑ wie Tempo materiale. dzy brakiem autorytetu i szacunku dla Coś chyba jest na rzeczy, bo oto w tym rodziców a patologiczną ewolucją trójki samym czasie, słynny włoski psychoana‑ jedenastolatków, którzy uprowadzą, będą lityk, Massimo Recalcati, ogłosił aż trzy torturować i wreszcie zamordują swojego studia, w których roztrząsa problemy nie‑ szkolnego kolegę, dosłownie wprowadza‑ istniejących, słabych, nieobecnych ojców jąc w czyn – jak sami stwierdzili – reto‑ (Cosa resta del padre. La paternità nell’e- rykę komunikatów Czerwonych Brygad. poca ipermoderna, Cortina, 2011; Il com- Jaka to spuścizna doprowadziła do tak tra‑ plesso di Telemaco. Genitori e figli dopo il

Co czytają i oglądają dziś Włosi 31 HANNA SERKOWSKA tramonto del padre, Feltrinelli, 2013; Patria wania, o klęsce współczesnych metod wy‑ senza padri. Psicopatologia della politica chowawczych opowiada też wyróżniona italiana, 2013). Jak zatem Telemach, syn w 2014 r. przez jury nagrody Premio Cal‑ nieobecnego Odyseusza, powinien zago‑ vino książka Simone Giorgiego, L’u l t i m a spodarować pustkę? Czy można odbudo‑ famiglia felice (Ostatnia szczęśliwa rodzi- wać ojcostwo samemu stając się dobrym, na). Zamieszczony na łamach miesięcz‑ nieautorytarnym, ale też nie nazbyt sła‑ nika „L’Indice dei libri e mese” fragment bym ojcem? Okazuje się bowiem, że po‑ opowiada o cierpieniu ojca, uwielbiające‑ błażliwy ojciec-nieudacznik to większe go wprost swojego trzynastoletniego syna, zagrożenie niż gwałtowny i autorytarny który na drzwiach do swojego pokoju na‑ ojciec znany z tekstów Franza Kafki, Phi‑ pisał „tacie tu nie wolno wchodzić”. Rów‑ lipa Rotha i Paula Austera, a we Włoszech nocześnie prowokuje go do granic wytrzy‑ z Con gli occhi chiusi Federiga Tozziego małości, cała noc waląc piłką tenisową (1919), La coscienza di Zeno Itala Sveva w ścianę sypialni. „Tata” postanowił nie (1922), Tragedia dell’infanzia Alberta Sa‑ reagować, nie gani syna ani słowem, nie vinia (1937) czy z Poznawania cierpienia zmusza, żeby przestał, wyznaje bowiem Carla Emilia Gaddy (1963). teorię, że krzyczeć można na targu, przy‑ Antonio Scurati w Il padre infede- mus to nieskuteczne nadużycie, a dać się le (2013) pisze o niezdolności do bycia sprowokować to najgłupsza i najbardziej wiernym roli ojca, którą odziedziczyli‑ niebezpieczna z reakcji. Trzeba szanować śmy po poprzednich pokoleniach, a któ‑ życiową przestrzeń innych, szanować ich ra wtedy polegała zwyczajnie na byciu autonomię, nawet za cenę utraty spokoju, kolejnym ojcem w łańcuchu ojców. Dziś zwłaszcza jeśli chodzi o młodzież z takim tamta rola jest bezużyteczna. Nie dość trudem poszukującą własnego miejsca bowiem dziecko spłodzić, trzeba jeszcze w świecie. Podobnie postać ojca – dobre‑ je „zaadoptować”, postanowić o opiece go i łagodnego, ale niezdolnego do wy‑ i miłości. Takiej terapeutycznej adopcji chowania dziecka – przedstawiają opo‑ możemy też dokonać wobec innych, je‑ wiadania Paola Cognettiego, Sofia si ve- śli zerwała się więź z naszym własnym ste sempre di nero (2012). Nawet bowiem dzieckiem, pisze Gianrico Carofiglio w Il wtedy, gdy ojciec domu nie porzuca, czę‑ silenzio dell’onda (2011). sto uwewnętrzniwszy kryzys wartości pa‑ O dzisiejszym kryzysie ojcostwa opo‑ triarchalnych, udaje się na psychologiczne wiada Michele Serra w Gli sdraiati (2013), wygnanie. Konsekwencje są druzgocące: tekście stylizowanym na list otwarty ojca miejsce tradycyjnego ojca-tyrana zajmuje do dwudziestoletniego syna, od którego ogłupiona telewizją kukła. Karykatura oj‑ oddziela go cisza, niezrozumienie, złość. ca. U Cognettiego ojciec rodziny nie opuś‑ Ojciec jednak nie słucha, mówi, a nie pró‑ cił, nie zniknął, nie odszedł, jest, mieszka buje zrozumieć, nie umie wpoić miłości w tym samym domu. Jednak kiedy Sofia dla piękna, szacunku dla ludzi i miejsc, dla ma napisać wypracowanie o ojcu, nie wie siebie samego i najbliższych. O konieczno‑ co zrobić i postanawia napisać o swoim ści skorygowania „bezstresowego” wycho‑ psie. Osiem opowiadań, na podobnie jak

32 Co czytają i oglądają dziś Włosi NEO-NEOREALIZM WE WŁOSZECH „PO DOBROBYCIE”…

Sofia zadany im temat napisze też ośmiu zmu, to literatura Włoch po dobrobycie. autorów, którzy sami są ojcami (Sandro Odsłania rany, obnaża, piętnuje, nawołuje Bonvissuto, Andrea Canobbio, Ascanio wieloma głosami. Sięga po różne strategie, Celestini, Diego De Silva, Marcello Fo‑ miesza fiction i non-fiction, posiłkuje się is, Ernesto Franco, Valerio Magrelli, An‑ autentyczną biografią. Jednak odpowia‑ tonio Pascale) w zbiorze pt. Scena padre dający na zew rzeczywistości narrator/ (2013). Mieli opowiedzieć o własnym do‑ bohater tych historii to kruchy, niepew‑ świadczeniu ojcostwa. Wcześniej czy póź‑ ny siebie podmiot. Italia to wciąż kraj bez niej konflikt z dzieckiem jest nieuniknio‑ bohaterów. Im więcej w historii włoskiej ny, czytamy, a wtedy ojciec odkrywa, że literatury refleksji nad heroizmem w per‑ dziecko jest jego sprzymierzeńcem w tej spektywie narodowej, tym mniej – mowa samej mierze, co rywalem. Na co dzień o literaturze – postaci prawdziwie aspiru‑ potykamy się o przepaść między potęgą jących do rangi bohatera, i, jak pisał kie‑ generowania a bezsilnością wychowania. dyś Giacomo Debenedetti, tym trudniej A jak to jest, zostać ojcem – pyta bohater o bohatera-człowieka. opowiadania Antonia Pascalego. Odpo‑ Hanna Serkowska wiedź: „Pytam go trwożliwie, »jak to jest, jak to jest mieć dziecko?«. Zbliża się do Przypisy mojego biurka, zdecydowanym gestem 1 Przedrostek „neo” przed „neorealizmem” nie zmiata wszystko na ziemię. »Tak« – mó‑ oznacza powrotu (przeciwne, chodzi o zazna‑ wi, „to jest tak. Nic nie zostaje. To zna‑ czenie różnicy) do starej, powojennej poetyki czy, nic z tego, co było przedtem. To ka‑ neorealizmu, która w latach 1945-55 wydała obfite plony zwłaszcza w kinie. taklizm, najcudowniejszy kataklizm, jaki 2 Filippo La Porta, L’autoreverse dell’esperienza. ci się może przytrafić«”. Euforie e abbagli della vita flessibile, Turyn 2004, s. 11. W 1989 r. w Le mosche del 3 Przekonany, że pismo poprzedza i organizuje życie, Del Giudice, zwłaszcza w swojej najbar‑ capitale pisał, że nic już nie zostało nam dziej znanej powieści pt. Lo stadio di Wimble- do opowiedzenia. Nie ma madame Bova‑ don (to odmiana biofikcji, 1983) ucieka przed ry. Są tylko kategorie płciowe, produkty fotograficzną formą opowiadania i równocześ‑ farmaceutyczne, literackie, kinematogra‑ nie poszukuje drogi wyjścia z językowego im‑ pasu. Sceptyczny wobec ograniczonej zdolno‑ ficzne, dietetyczne itd. Powieść się skoń‑ ści zmysłowego poznania świata (częsta jest czyła, a jeśli chce przetrwać, to musi upo‑ u niego metafora złudzenia wzrokowego), cały dobnić się do lady w supermarkecie. Taki czas odwołuje się do praw matematyki, karto‑ apokaliptyczny scenariusz widzieliśmy grafii, fizyki i geometrii. Del Giudice, utożsa‑ miając się ze swoim bohaterem, Roberto Bazle‑ w zamaszystych karykaturach kreślonych nem, pisarzem, który nie pisał, wskazuje drogi w tekstach „kanibali”. Wyłaniał się obraz wyjścia z nowoczesnego kryzysu języka poprzez włoskiego społeczeństwa, które przysta‑ écriture potentielle. ło na prymat rynku i przedsiębiorstwa, 4 z nazwiskiem De Carla kojarzyć zaś można przełom polegający na deprowincjonalizacji przejmujących kontrolę nad pracownika‑ i fascynacji bitnikami. Na tle pisarzy na ogół mi. Rozwój bez postępu. Literatura włoska nieskorych do odbywania dalszych podróży De odradzająca się po schyłku postmoderni‑ Carlo był wyjątkiem, opisywał Amerykę, któ‑

Co czytają i oglądają dziś Włosi 33 rej sam doświadczył i wraz z Pierem Vittoriem dzieć przy innej okazji: chodzi np. o eutanazję. Tondellim, Claudiem Piersantim i Enrikiem Marco Mancassola w Non saremo confusi per Palandrim, należy do pokolenia tzw. „młodych sempre (2011) świetnie pokazał – podobnie jak pisarzy” (nie ma tu mowy o jakiejś programowo rok później filmM arka Bellocchia, La Bella ad- tworzonej grupie, wspólnym manifeście, czy dormentata (2012), nie tylko zbiorową histerię poetyce), które odcinało się od doświadczeń i całkowite zamknięcie na wszelki dialog, ale 1968 roku, dystansowało od kontestacji i terro‑ także oskarżył media o zawłaszczanie i odreal‑ ryzmu. Nie chciało słyszeć o rewolucji. Bohate‑ nianie zdarzeń tak rzeczywistych jak tragedia rowie ich opowieści raczej uciekają od świata, Eluany Englaro i jej ojca walczącego przez lata niż próbują go zmieniać. Brak tu odniesień do o zaprzestanie sztucznego utrzymywania jej świata polityki, jest natomiast rozczarowanie cy‑ przy życiu. Media nie przedstawiają rzeczywi‑ nizmem i pogonią za karierą, satyryczna wizja stości, lecz ją wymyślają: zarazem znieczulają konsumpcjonizmu i wypaczonego indywidua‑ i podgrzewają sytuację, czyniąc z osobistej tra‑ lizmu. gedii Eluany przypadek uniwersalny. Mądrze 5 Exit strategy nieprzypadkowo wiąże koniec swo‑ o tym samym problemie opowie w A nome tuo jej prywatnej obsesji, o której w trylogii (Scuola Mauro Covacich (2011, Valeria Golino nakrę‑ di nudo, Un dolore normale, Troppi paradisi) ciła w oparciu o jego powieść film pt. Miele, opowiadał bohater Walter Siti, ze schyłkiem ery 2013), piękną baśń o starej, pomagającej umrzeć Berlusconiego. Jeśli wielu Włochów niechęt‑ cierpiącym Bonarii, napisze Michela Murgia nie odwraca się od byłego premiera, to dlatego, w Accabadora (2009). Przybywa zarazem teks‑ że trudno jest im porzucić własne pragnienia, tów o starości, problemach społecznych, ro‑ diagnozuje Siti. Dręczy dziś Włochów odpo‑ dzinnych, ekonomicznych i medycznych z nią wiedzialność za aktualny kryzys, świadomość, związanych, w tym cały nurt opowieści o cho‑ że żyli ponad stan, przez co sytuacja , w której rych na demencję rodzicach, jak Perdutamente się dziś znaleźli, budzi w nich niepokój, wstyd Flavio Pagano (2013). Ciekawy jest też bogaty i poczucie winy. Czas na zmiany, nie wiadomo nurt powieści uniwersyteckiej, i nie chodzi tu jednak jeszcze w jakim kierunku się one poto‑ (jedynie) o piszących profesorów, lecz o teksty, czą i przede wszystkim, jak się do tego zabrać. w których autor odsłania kulisy akademickiego 6 Przytoczona wypowiedź pochodzi z wystąpie‑ świata, antropologię uniwersytetu, kolejnej in‑ nia na paryskiej konferencji „Nuovi realismi” stytucji przeżywającej dziś kryzys. w czerwcu br. 8 Jest od tej reguły wyjątek, choć dotyczy kina. 7 tych problemów jest tak wiele – na historyczne Reżyser Andrea Segre w Io sono Li (2011) opo‑ zaszłości (faszyzm, ruch oporu, rok ’68, to te‑ wiada o przyjaźni Chinki (Li), zatrudnionej maty wciąż sporne) nakładają się kwestie glo‑ w barze w Chioggi, z rybakiem i poetą amato‑ balnego świata (poczynając od G8 w Genui rem (Bepppi), przyjaźni, której nie akceptują w 2001 r., na bezrobociu młodych, falach imi‑ ani Włosi, ani Chińczycy, i która ma tragiczne gracji, skażeniu środowiska i zorganizowanej następstwa. Segre pokazuje uprzedzenia przede przestępczości kończąc) – a tak niewiele robi wszystkim Włochów do Chińczyków (i odwrot‑ się, by je rozwiązać, że niezależnie od wybra‑ nie, żeby uniemożliwić kontakty Li z Włochem nej konwencji (kryminał, noir, teatr narracji, Chińczycy przenoszą ją z powrotem do fabryki reportaż, faction, czy komiks – ulubione me‑ w Rzymie i grożą, że długo jeszcze nie zobaczy dium piszących o masakrze w szkole Diaz) wło‑ swojego synka), a zarazem cały szereg proble‑ scy pisarze przejmują rolę, którą w wielu za‑ mów, które rodzi imigracja do Włoch, będąca chodnich demokracjach pełnią dziennikarze, w istocie imigracją do fabryki. Fabryki, której historycy, kronikarze, prokuratorzy i śledczy. Chińczycy nie będą mogli opuścić dopóki nie Muszę pominąć tak wiele dzisiejszych bolączek, spłacą gigantycznego – odkrywają to dopiero które zainspirowały mnóstwo tekstów, w tym na miejscu – długu zaciągniętego na opłacenie filmowych, a o których będę mogła opowie‑ podróży.

34 Co czytają i oglądają dziś Włosi Krzysztof M. Bednarski, Vittoria non finita / Victoria nie skończona, 2008, Międzynarodowa Kolekcja Sztuki w Certosa di Padula (Salerno) Fotografia Autor

Galeria 35 Poeci cicielka małego, pięknego wydawnictwa Collana Isola, wydającego poetów w for‑ włoscy – macie A6. Twardo nazywająca we włas‑ znani, nych wierszach kontury wewnętrznego świata. Precyzyjna jak żaden włoski poe‑ nieznani ta współczesny. Ignazio Sauro – sycylijski poeta miesz‑ kający w górach Madonie, walczący na co dzień o pieniądze dla prowincjonalnych nani, nieznani – nieważne. Każdy, bibliotek. Otwierający w poezji okna do Zkto zajmuje się literaturą obcą, czę‑ sycylijskiego pejzażu dla dwóch bieguno‑ sto bardziej własną niż rodzimą, ma pra‑ wych, jak mogłoby się wydawać, rzeczy‑ wo tworzyć w niej własne kryteria, po‑ wistości – mistycznej i technologicznej. przez to, jak ją odbiera w oryginale czy Szukający nitki odwiecznego sensu w tym, współtworzy w przekładzie. Wśród poe‑ co właściwe naszemu czasowi. tów drobnego przeglądu, który przygo‑ Francesco Balsamo – uznany poeta towałem dla „Nowej Dekady Krakow‑ z Katanii, laureat m.in. Nagrody im. San‑ skiej”, są poeci słynni we Włoszech, jak dra Penny, grafik, zderzający w swoich ry‑ Franco Arminio czy Pierluigi Cappello, sunkach sen i mocny zarys sycylijskiego są też tacy, o których nawet oni, włoscy krajobrazu. Ujmujący mnie w poezji tkli‑ poeci, nie słyszeli. Ale ja sam za nich rę‑ wością – kategorią na granicy wyszydzo‑ czę. Sam ulegam ich poezji. nego dziś u nas sentymentalizmu, a przez Dziwne, ale prawie wszyscy są z po‑ to prawie nieobecną w polszczyźnie. łudnia. Pierluigi Cappello – poeta z północ‑ Arminio – z subregionu Kampanii nego Friuli. Przykuty do wózka inwalidz‑ o nazwie Irpinia. Zasłynął jako „paezo‑ kiego, odnoszący ten rodzaj fizycznego log”, czyli poeta, który opowiada prowin‑ zniewolenia do świata lekkiego jak dzie‑ cję, małe miasteczka i wioski. Pisze po cko, które swoim ruchem gwałci reguły włosku, ale składniowo na granicy dialek‑ fizyki. Tym, co zachwyca Cappello, jest tu. Językiem pokornym i szybkim, łączą‑ właśnie ona – niedostępna mu ruchliwość. cym błyskawicznie czytelnika z postacią. A to, co go zachwyca, jest też źródłem jego Bo jego wiersze są o postaciach, o losach. cierpienia, gorzkim smakiem losu. Podobnie jak prezentowane tu autoepi‑ I wreszcie najbardziej, w moim odczu‑ tafia, prostsze od tych, jakie znajdziemy ciu, niezwykły – Biagio Guerrera. Święty w Antologii na Spoon River, sprowadzo‑ szaleniec. Jest poetą, pieśniarzem, per‑ ne nie, jak u Mastersa, do syntezy życia, formerem, szefem Stowarzyszenia Mu‑ lecz do migawki śmierci. zycznego Etnea. Obserwatorem Etny, pod Mariagiorgia Ulbar – z urodzenia którą się urodził i mieszka. Językiem jego Sycylijka, z wyboru mieszkanka Bolonii, poezji jest sycylijski, i już ten jego wybór obecnie szukająca miejsca na północy. jest manifestem wolności, a równocześ‑ Lingwistka ucząca niemieckiego. Właś‑ nie wierności. Tłumaczy sam siebie na

36 Co czytają i oglądają dziś Włosi włoski, a moje przekłady z jego poezji są z włoskiego i sycylijskiego naraz. Wszystko Krytyczny wobec instytucji Sycylii, niestrudzenie bada i przetwarza jej tra‑ co nas dycje. Każdy jego wiersz jest równocześ‑ zmienia nie autonomicznym tekstem i pieśnią. Nie ulega jednej poetyce. Każdy utwór Arbitralna może być krzykiem, wyznaniem, śpie‑ antologia wem wariata albo rannego, świadectwem zmysłów i duszy. Wolność u Biagia Guer­ współczesnej rery jest wymiarem antycznym i nowo‑ poezji czesnym, rozgrywa się i domaga się swe‑ go w micie i w aktualnej rzeczywistości. włoskiej Tworzyć wiersz jako pieśń oznacza dla w przekładzie niego wyrywać się z ustalonych form, Jarosława szukać formy adekwatnej dla człowieka niezależnego, nieprzypisanego jednemu ­Mikołajewskiego stanowi, otwartemu na każde ­przeżycie. Udzielać głosu wstrzemięźliwości i prze‑ sadzie, metryce i nadmiarowi. Słuchając wierszy Guerrery śpiewanych przez nie‑ go samego odnoszę wrażenie, że powraca w jego osobie postać Bożego, a równo‑ cześnie pogańskiego szamana, któremu żadna forma artystycznego konformizmu nie zakłóca kontaktu z czystymi źród‑ łami natchnienia. Zbiór Amari, który ukazał się latem, jest wielogłosem, can- zoniere i oratorium. Książce towarzyszy płyta z autorskimi wykonaniami, w któ‑ rych słychać tradycję sycylijską, arabską, grecką, wysublimowaną i nieobrobioną. Franco Zbiór Amari, z którego pochodzą wy‑ Arminio brane wiersze, jest nowatorski – przez Biagio Guerrera radykalny powrót do kultury antycznej, Mariagiorgia Ulbar a nawet odwiecznej. Kilkanaście lat temu znany poeta pol‑ Francesco Balsamo ski powiedział, że w liryce włoskiej nie Ignazio Sauro dzieje się nic ciekawego. Niech mu Pan Bóg wybaczy. Pierluigi Cappello Jarosław Mikołajewski

Co czytają i oglądają dziś Włosi 37 Franco Arminio

Pocztówki od zmarłych (wybór)

Mojemu ojcu który dziś nie ma już twarzy i nie spał od dnia swojej śmierci

* Dopiero co wyłączyłem telewizor. Było mi słabo. Położyłem się na tapczanie i po- czułem, że na sercu zaciska mi się coś w rodzaju ogromnej dłoni. Pomyślałem, że umieram, a przecież nie wykupiłem pieczary. Na pewno złożą mnie w nagiej ziemi. I była to ostatnia moja życiowa porażka.

* Umarłem w Kanadzie. Miałem straszne rozwolnienie i straszną twarz. Poszed- łem do szpitala, zrobili mi badania, i po dwóch dniach powiedzieli, że zostało mi kilka miesięcy życia. Od tej pory nie jadłem i nie wstałem z łóżka.

* Zaraz po studiach zacząłem pić. Uczyłem języka w gimnazjum. Wziąłem ślub, okazało się, że nie mogę mieć dzieci. Rozpiłem się więc na dobre i zacząłem pa- lić. Któregoś dnia, zapisując na tablicy pracę domową z włoskiego, poczułem się źle. Zabrali mnie do szpitala, nie miałem rąk, nie miałem oczu, nie miałem nóg, serce biło w czymś, czego nie było.

* Znaleźli mnie na podłodze. Wiele razy myślałem, żeby skończyć ze sobą, my- ślałem o tym od rana, ale zawsze miałem coś do roboty i ta myśl wychodziła mi z głowy. Pewnego dnia nie myślałem o niczym. Wyjąłem z szuflady wszystkie le- karstwa. Wypiłem wszystkie syropy i krople, połknąłem wszystkie pastylki. Przez cały czas miałem nadzieję, że ktoś przyjdzie i mnie powstrzyma. Zdążyłem tylko włączyć radio. Chciałem choć usłyszeć jakąś ładną piosenkę.

38 Co czytają i oglądają dziś Włosi * Poraził mnie prąd, zginąłem na miejscu. Pracowaliśmy w kinie, prawie skończy- liśmy. Dopiero co wróciłem ze Szwajcarii. Żyło mi się spokojnie.

* Miałem pięćdziesiąt siedem lat kiedy odkryli u mnie raka płuc. Choroba trwa- ła kilka miesięcy. Bolało mnie bardzo, ale nie był to dla mnie czas gorszy od in- nych. Zawsze myślałem, że prędzej czy później życie ci przypierdoli. Bez prze- rwy bluźniłem. Ci, co to słyszeli, sądzili, że żartuję, ale ja bluźniłem naprawdę, naprawdę byłem wściekły.

* Po wyjściu z baru pomyliłem drogę. Wiało jak diabli i padał śnieg. Serce mi za- marzło pod kurtką.

* Zdejmowałem piżamę myśląc, że dam radę się ubrać i przeżyć jeszcze ten dzień. Zdążyłem tylko założyć koszulę.

* Pod koniec ciągle przychodził ksiądz, po nim lekarz. Wciąż ktoś mi stał przed oczami. Nie jadłem od dziesięciu dni. Czasami patrzyłem na krzyż i myślałem, że życie to wielkie oszustwo.

* Próbowałem na różne sposoby, ale bez przekonania. W końcu się powiesiłem.

* Jestem z tych, co na minutę przed śmiercią czuli się dobrze.

* Spadłem z rusztowania. Byłem senny. W domu skończyła mi się kawa. Wytoczą proces, uwolnią lub skażą, a ja jestem pewny, że gdyby w puszce była jeszcze ka- wa, ja bym jeszcze żył.

* Moja biedna, powiedziałem do żony, kiedy mnie trzymała za ręce. Kiedy jesteś zdrowy, nikt cię w taki sposób nie trzyma. Nikt.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 39 * Umarłem w czasach, kiedy się umierało naprawdę. Pamiętam chwilę, kiedy pod- szedł ksiądz, a grabarz miał zamknąć trumnę. Matka i siostra krzyczały tak głoś- no, że nawet ksiądz był wzruszony.

* Z początku nasi bliscy chcieliby nas z powrotem, potem oswajają się z myślą, po- tem dla nas wszystkich dobrze jest tak jak jest.

* Nawet nic nie istnieje, przynajmniej tak mi się zdaje.

* Jakaś choroba krwi, nazwy nie mogę sobie przypomnieć. Byłem dość znany, przy- najmniej w okolicy. Pisały o tym nawet miejscowe gazety, przyjechało kilku oko- licznych burmistrzów, mszę odprawił sam biskup.

* Nazywałem się Pietro. Upijałem się co wieczór i biłem żonę. Na pogrzeb przy- szło nawet sporo ludzi. W knajpach byłem fajny, stawiałem każdemu. Dom tyl- ko mnie wkurzał, tylko zapach żony i domu.

Z tomu Cartoline dai morti di Franco Arminio © 2010 nottetempo srl. Franco Arminio (ur. 1960, Bisaccia).

Krzysztof M. Bednarski, Suole napoletane/Podeszwy neapolitańskie, wideo- performance, 2008

Fotografia Leszek Fidusiewicz

40 Co czytają i oglądają dziś Włosi Biagio Guerrera

Wielki Piątek

Ja jestem siłą przeszłości P. P. Pasolini

Wiedzieć że teraz jesteś tutaj w tym czasie Wiedząc że zawsze tu byłeś

Wiedzieć że masz korzenie pradawne i silne Wiedząc że jesteś z kwiatów

Wiedzieć że płacz jest nasieniem Wiedząc że miłość jest większym prawem

Wiedzieć że byłeś, że byliśmy że może my to jest słowo którym mówimy kim jesteśmy ze stopami wrośniętymi w ziemię

Sycylia to pole nawiedzone przez ptaki które mszczą się na ziarnach

Ja, ty, my jesteśmy tym ziarnem i zemstą

Sycylia jest w rękach niczyich Sycylia jest mgłą

Ja, ty, my To pustka co ucieka co wraca co umyka co rozbłyska i paruje

Zostaje nam tylko Wiedzieć że płacz jest nasieniem Wiedząc że miłość jest większym prawem

Co czytają i oglądają dziś Włosi 41 Zjedzcie mi serce Zjedzcie mi serce

(18 kwietnia 2014 patrząc na Madonie pokryte śniegiem, na drodze pomiędzy Katanią a Palermo, w tradycyjnej już pielgrzymce nadziei do urzędów Regionu Sycylia)

Ogłuszony

Wszystko co nas zmienia Wszystko co zapładnia Wszystko co nas łączy Wszystko co rozpala

Wszystko co odbiera Wszystko co nas rucha Wszystko co otula Wszystko co połyka

Wszystko co nas bierze Wszystko co podnieca Wszystko co kształtuje Wszystko co nas woła

Wszystko co porusza Wszystko co nas uczy Wszystko co nas pragnie co nam daje początek i słowa

Poza tym miejscem świat jest dla mnie i ciebie

Daj mi serce, dłonie zamknij oczy i obrót

42 Co czytają i oglądają dziś Włosi Kochać to jedyna forma życia dłoń, usta głos, dziecko świat to jest rzecz namacalna wyspa, oliwka wiatr, cytryna świat to jest rzecz do wąchania morze, niebo chmura, góry otwórzmy ramiona patrzmy daleko kochać to jedyna forma życia kochać to jedyna forma życia uściski, pocałunki ciepły chleb i ptaki mały kwiat opuncji zima, rzeka łożysko, wyobcowanie trzeba się tulić żeby było cieplej

łyk wina śmiej się od nowa ręka w rękę serce w sercu kochać to jedyna forma życia kochać to jedyna forma życia

(Castel di Tusa – pracownia nad morzem, marzec 2013)

Co czytają i oglądają dziś Włosi 43 *

kogo obchodzi że na dworze pada? my biegamy bez poślizgu bo słońce zachowaliśmy w sobie aż w końcu nas mama wezwała i wszystko załatwiła wazon upadł ale się nie rozbił a całe złoto ukryte jest w ziemi chuj kogo obchodzi że na dworze pada? my biegamy bez poślizgu

ja wierzę w serce

ja wierzę w serce ja wierzę w serce ja wierzę w twoje serce

ja żywię się głodem ja kłuję kolce ja dziurawię gwoździe

ja wierzę w serce ja wierzę w serce ja wierzę w twoje serce

ja napełniam jajka ja łamię wiatr ja okradam złodziei

ale nigdy mnie nie proś żebym płakał samotnie ja śpiewam ze światem

i nigdy mnie nie proś żebym śmiał się samotnie ja śpiewam z tobą

44 Co czytają i oglądają dziś Włosi Biegiem

słuchając Aliny Orłowej

Musicie mi wybaczyć jeśli wieczorem wyjdę sam ale chcę dzisiaj wąchać ulice jedna za drugą jak kundel Musicie wybaczyć jeśli już nie myślę o niczym wszyscy pomrzemy, wiem ale ja myślę o życiu a to miasto jest nieskończone

Po trzykroć słuchaj tej samej piosenki tańcz sam w swojej głowie myśl o czasach kiedy byłeś chłopcem myśl o sercu co fruwa a będzie ci się chciało zapłakać słodkosłodka słodkosłodka miłość tą rzeczą najpiękniejszą jest... A ta druga? Ja i ty dobrze to wiemy tylko kiedy biegniemy

Ze zbioru Biagio Guerrera, Amari, wyd. Mesogea, 2014. Biagio Guerrera (1965, Katania).

Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick – Anima Mundi, instalacja, BWA Sopot, 2013 Fotografia Autor

Co czytają i oglądają dziś Włosi 45 Mariagiorgia Ulbar

Dzień, aż po noc

Rano podniósł się cyklon znad morza dom błyszczał w jego oku po obiedzie znalazłam strzępy popiołu w szarości payne’a i pochodziły ze spalonych kartek, łatwopalny jest czas historia po kawałku odchodzi z dymem. Moja dzisiejsza historia szamoce się o tej porze pod łóżkiem, w nim, i otwiera się rysa, i najpierw patrzę, wchodzę w nią, potem śpię. Ze snem znika mały diabeł o małej głowie, o płci kłującej z jedną nogą krótszą, ze spiczastym uchem przyklejony do mnie od tyłu który brał ode mnie lśniące samorodki kiedy tylko je znajdowałam. O tym co był we śnie powiem w dniu odległym.

Woda

Woda w wazonie jak ty powraca do zdrowia zbyt słaba żeby żyć albo umrzeć z czasem trochę odparowana linie na powłoce nieruchomej co patrzy i jest oglądana. Przezroczysta i mineralna pozostaje bez ruchu ciekła, przewodnia, załamująca gotowa na kwiat, stanowczy na piękno chwili, na nic.

Zapach z zewnątrz

Ranię się w zagajniku morwowym krzewy ciągną żebym nie wróciła

46 Co czytają i oglądają dziś Włosi w dniu kiedy płonie wielki ogień na ścianach, padlinach i skorupach. Nie wystarcza mi jedno tylko życie i mówię sobie ja mogę i wchodzę na ręce ze śmiechem temu co czyni cud i zamyka mnie i korkuje moją otchłań. Potem mijają dni i zaczynam czuć zapach z zewnątrz i są w nim zawsze rzeczy na zawsze, skończony czas co przenika ze spływającą wodą.

Jestem gdzie indziej

Jestem gdzie indziej, inny sezon otwartych drzwi, ostrych promieni i zasłon i trochę rozpoznaję trochę nie miejsce tubylcze, schłodzone śniegiem. Okno z widokiem na nic wychodziło dokładnie na popołudnia brudnej i szybkiej miłości, ale rzeczą najważniejszą jest błękit woskowy jak oko. Wierzchołek palmy a byłam w Afryce i łaskotanie, palce, mrowienie na rzeczy bardzo ważne do odkrycia.

Zmartwienie

Od jakiegoś czasu znikają rzeczy ubrania, pióra, proza Melville’a po angielsku. W jakimś miejscu szczur gryzie albo czarna dziura łyka co tylko chce. To może być także moja głowa co porządkuje pamięć, przegląda, lecz potem turla po ziemi to co jest teraz co znika i nigdy nie doczepi się do historii.

Z wierszy nowych, niepublikowanych. Mariagiorgia Ulbar (1981, Teramo).

Co czytają i oglądają dziś Włosi 47 Francesco Balsamo

* jestem w głosach sąsiadów w strofach balkonów –

sąsiedzi starzy i twardzi jak bóg, zamknięci w domu pod nikłą formułą lampki –

żyję tutaj krzywy stykam się z nimi jak deska

* za domem jest już jesień gdzie jama zawołań dziurawi listowie

i lis i zając wracają do domu przez okno

pisaniem dźwiganiem wszystkich cegieł wypiekanych jesienią

zarabiam gałąź

* i za włosem jest sobie myśl uczuciowa, albo stary włos uczuciowy, który pod uczuciem opada... żeby nie opuścić tego drugiego włosa trochę mniej uczuciowego, który opadł pierwszy:

48 Co czytają i oglądają dziś Włosi spróbuj zaśpiewać ten subtelny spokój albo upadek tych osi świata...

* jak czesać ojca i w międzyczasie pokazywać wieczór w dokładnej rachubie latarni włos za włosem latarnia za latarnią dziecięca robota by zaciągnąć na wierzchołek świata całą biel włosów i światło latarni latarnia za latarnią włos za włosem

* jak czesać słowo, sylabę po sylabie, jak nakładać drzewa na domy i na odwrót jak się wycofać aż do przepaści cienia, jak wskazać wieczór światłem grzbietowym dnia poprzedniego, jak wyczuć chłód rzeczy zastygłych jeszcze przed dotknięciem, jak myśleć bez myślenia pod abażurem snu o dłoni powalonej jak jeleń, jak jest powalona dłoń wielka jak jeleń

Z wierszy nowych, niepublikowanych. Francesco Balsamo (1969, Katania).

Co czytają i oglądają dziś Włosi 49 Ignazio Sauro

Autostop

Tylko godziny marszu i żadnej muzyki nieszporem. Zatrzymuję taksówki pełne bezwstydnych blondyn i piję tylko w moim pokoju hotelowym w ofercie za pół ceny.

Pociągów nie ma od piętnastu dni, Paryż strajkuje albo się bawi i może to sygnał dla życia.

Pokonani pod ścianą ludzie samotni jeszcze rozmawiają: rozumiem że przyszłość jest taśmą skupioną zawsze w REWIND i idę w deszczu na dworzec.

Kiedyś ci powiedziałem chciałbym żeby moja miłość się skończyła i było to na pustym talerzu nagich torów.

Happy Xmas

Nikt z nas nigdy nie będzie mógł poznać błogich głębin morza gdzie życie jeszcze staje się gwałtowne jak w czasie pradawnym i rozpalonym; w powolnej fali co rozrywa ciszę pozwólmy by czas stał się pianą i pokrył nerwami i zmarszczkami los tego świata.

W powolnej fali co rozrywa ciszę uczę się wędrówki świata zanim

50 Co czytają i oglądają dziś Włosi świat zmieni stopy i porty i zanim molo stanie się piaskiem i wszystkie się rozpuszczą pingwiny.

Dzień spali nam pragnienie a noc zmieni nam deszcze, w innej ewolucji gatunku. Idę za tobą, czekam. Powiedz mi w jakich przyszłych klimatach w każdym razie będziesz w serpentynach jak szaliki i kartką to Boże Narodzenie zapisaną w wordzie.

W godzinie

Ja, gdyby ład był tylko zrządzeniem natury, fałszywie lub słusznie uwierzyłbym, że nieład nie jest wcale jemu nieprzychylny, lecz tylko go okradł. Jak w porze komplety kiedy jestem mniej niż moje okoliczności a powietrze składa uderzenia skrzydeł stłoczonych w jednej postaci jak heideggerowska Aletheia. Tymczasem wszystko jest nadto a granica pęka za każdym razem kiedy zdarza się i powtarza w wiecznym powstawaniu. Ty mówisz, że niesłuszny jest plaster ciasny na rozległą ranę prawości, i ja w to wierzę, choć tego nie mówię, lecz chowam w zeszycie. Jaka jest więc niewiadoma skoro jesteśmy zanim ktoś nauczy nas być?

Z niepublikowanego zbioru Ignazio Sauro, Acrilico su carta. Ignazio Sauro urodził się i mieszka w Gangi (Palermo).

Co czytają i oglądają dziś Włosi 51 Pierluigi Cappello

Ariergarda

Tak to jest ogon wojska w ucieczce albo czoło armii co napiera tutaj wytrwanie oznacza przetrwanie nadzieja jest barwą martwych w tunikach szarpanych przez wiatr

Kropka

Ani tu ani tam patrząc tutaj i tam widzę własny uśmiech przychodzi powoli ogród przychodzi do mnie ze zdumienia którym byliśmy i jeśli mnie zaskakuje że jestem tam, o ile tam byliśmy, to prawie przez złudzenie że nad miejscem wzniesie się przestrzeń którą sobie odcinam.

* Nieliczne kartki które mam przy sobie pochylony nad stronicami do zapisania z asyryjskim spokojem skryby bez innej mety niż ból, ogród który ze związku na związki cała ludzkość powszechna w końcu przemierza; nieliczne kartki, i te oczy nieruchome lustro tęczówki nakrapiane od cienia liści; tak trwać, bez dystansu pomiędzy czasem a czasem dłonią a dłonią

52 Co czytają i oglądają dziś Włosi bez pamięci jak rozpacz albo dzieciństwo

O dziecku

Zimowy ogród trzy podskoki które w nim robi kurtka na szczycie jego trzech lat i jest to chmura w czapeczce. Wiesz, ja również się staram. Ale ciebie jaka dłoń skrzydlata unosi?

* Ja mówię że – według mnie – słowa nie widzą słowa nie widzą nigdy dosyć to dwoje oczu pozostałych za ścianą? to ciemność pokoju a to co widzą, biedne, na widok tego prawie się lituję to nieważne w porównaniu z ważnymi rzeczami w porównaniu z rzeczami które powiedziały że są prawdziwe. Nam, naznaczonym w nasieniu.

* Byłem tutaj, ja? Byłem tutaj? W głębi tej pary lat, żeby się szukać?

Ze zbioru Pierluigi Cappello, Dentro Gerico, © 2013 RCS Libri S.p.A., Milano. Pierluigi Cappello (1967, Gemona del Friuli).

Co czytają i oglądają dziś Włosi 53 Proza

Gesualdo Bufalino (1920-1996) należy do grona tych wielkich pisarzy sycylijskich, którzy, jak Tomasi di Lampedusa, Scia‑ scia, Consolo, Camilleri, zaliczani są do najważniej‑ szych postaci włoskiej literatury współczesnej. Bufali‑ no przez długie lata uczył w szkole średniej, publiku‑ jąc od czasu do czasu artykuły i – z rzadka – poezje. Jako pisarz zadebiutował późno, w sześćdziesiątym pierwszym roku życia, pisaną przez wiele lat powieś‑ cią Diceria dell’untore (1981, Opowieść roznosiciela za- razy), która od razu przyniosła mu rozgłos, uzna‑ nie krytyki i Premio Campiello, najważniejszą obok Stregi nagrodę literacką we Włoszech. Zresztą Stre- gę otrzymał także, kilka lat później, za wspaniałe Le menzogne della notte (1988, Kłamstwa nocy), najlep‑ szą bodaj z jego powieści. Do najciekawszych osiąg‑ nięć Bufalina należą także powieści Argo il cieco ov- vero i sogni della memoria (1984, Ślepy Argus, czyli sny pamięci), wydany tuż przed śmiercią Tommaso e il fotografo cieco ovvero il Patatràc (Tommaso i ślepy fotograf, czyli patatrak) oraz tom opowiadań L’u o m o invaso (1986, Człowiek opętany), z którego pochodzi Bufalino

Powrót Eurydyki. E urydyki Twórczość Bufalina oparta jest na trzech domi‑ nujących motywach, bliskich skądinąd całej litera‑ turze europejskiej XX wieku, motywach choroby, śmierci i samotności człowieka w obliczu zbliża‑ opowiadanie jącego się końca. Bezradny wobec nieuchronnego, bohater Bufalina sięga w głąb pamięci, by ożywić wspomnienia, czasem liryczne, czasem erotyczne, Gesualdo niekiedy zatrącające o patos, ale najczęściej zabar‑ Powrót wione ironią, czy autoironią, które pozwolą mu za‑ chować do końca pozory godności. Ciekawe, że bo‑ haterowie, których cechuje prawie zawsze rodzaj mrocznego fatalizmu, nie buntują się nigdy prze‑ ciwko swemu losowi, przyjmują go z rezygnacją, akceptują, jak Eurydyka, zdradzona i skazana na okrutną torturę nadziei. Sceną akcji jest przeważ‑ nie miejsce zamknięte: sanatorium dla gruźlików, cela śmierci w więzieniu położonym na niedostęp‑ nej wyspie, pokój hotelowy, piwnica w walącym się domu, które wzmagają poczucie izolacji, odcięcia od świata, beznadziei. Charakterystyczny jest język Bufalina, manie‑ rystyczny i barokowy, bardzo staranny w doborze Powrót Eurydyki (Il ritorno di Euridice) pocho‑ słów i strukturze frazy, które służą budowaniu na‑ dzi z tomu opowiadań L’uomo invaso. Copy‑ stroju i nadają jego prozie bardzo szczególny, nie‑ right ­Bompiani Ed. © 2001, Milano. pokojący, mroczny ton. H.K.

54 Co czytają i oglądają dziś Włosi yła zmęczona. Ponieważ trzeba było czekać, usiadła na garbie nasypu, skąd Bmogła widzieć palik, na który przewoźnik zarzuci cumę. Powietrze miało jak zwykle kolor siarki, jakby oparu marglu i pucolany, ale na brzegach bielało od luź‑ nych i brudnych wacianych strzępów. Widać było niewiele, było zimno, nawet rze‑ ka zdawała się nie tyle płynąć, co kręcić w koło w gęstej smole z powolnością węża. Niespodziewany trzepot skrzydeł, czarny błysk, mignął nad samą wodą i zniknął. Woda natychmiast zamknęła się nad nim, połknęła niczym gardziel. Kto wie, jak ten ptak się tu znalazł, musiał wlecieć pod ziemię śladem kroków i muzyki poety. „Poeta”… Tak nazywała męża, gdy byli we dwoje, kiedy chciała go rozgniewać, albo mu pochlebić, gdy, budząc się u jego boku, patrzyła, jak wymachuje rękami i nuci bez słów nową melodię. „Co robisz, komponujesz?” Ani myślał odpowiadać, czuł się taki ważny. Ale jakież to było kochane i krzepiące, że udawał ważnego, że pozwalał, by włosy opadały mu na szyję i poprawiał je ciągle trzcinowym piórem służącym mu do pisania, że nawet jajka nie potrafił ugotować…, a potem wystarczy‑ ło, by trącił dwie struny i zanucił półgłosem swoją najnowszą melodię, aby wszyscy poczuli się tak po prostu, tak niewybaczalnie szczęśliwi… „Poeta”… Zwłaszcza tym razem. Tym razem wymówiła to słowo, bezgłośnie roz‑ dzielając sylaby, ze szczyptą pretensji. Beztroski poeta, czarujący gapa… Tak się od‑ wrócić, po tylu ostrzeżeniach, pięćdziesiąt metrów od światła… Popatrzyła na swoje stopy, bolały ją. O ile może boleć te trochę powietrza, z którego zrobione są cienie. To, co czuła, nie było rozczarowaniem, tylko spokojnym, pełnym rezygnacji ża‑ lem. W końcu nigdy nie wierzyła tak naprawdę, że może stąd wyjść. Już samo wej‑ ście – ślepa uliczka jednokierunkowa, studnia o żelaznych ścianach – wydało się jej ostateczne. Tym właśnie była śmierć, i wpadając tutaj, w tej samej chwili, gdy skamieniała ze strachu pod zębem skorpiona, zrozumiała, że to już na zawsze, że rodzi się na nowo, by na zawsze żyć w mroku. Wtedy uczepiła się chwiejnych ha‑ czyków wspomnień, uchwyciła własnego imienia, wiszącego na nitce na skraju pa‑ mięci, i powtarzała je sobie, Eurydyka, Eurydyka, spadając w obłędnym wirowaniu coraz niżej, Eurydyka, Eurydyka, jak ostatni obol ratunku, obok tamtej małej mo‑ nety, którą jego ręka wsunęła jej do ust w trakcie pogrzebu. Ty zmarłaś, moje życie, a ja wciąż oddycham? Ty odeszłaś ode mnie, by nigdy nie wrócić, a ja tu zostaję? Tak śpiewał z cytrą w ręku, a ona czuła, jak ta melodia ją porusza. Chciałaby krzyknąć, że mu dziękuje, raz jeszcze spojrzeć na niego z miłością, ale była już tyl‑ ko figurką z zimnego marmuru z zarżniętym jagnięciem u stóp, złożoną na stosie ordynarnej faszyny. I żadne polecenie, jakie starała się przesłać do powiek, do si‑ nych warg, nie było w stanie rozchylić ich choćby na chwilę. O nowym życiu, cóż można powiedzieć? I o nowych członkach, które zmuszona była przywdziać? Lekkich, falujących, nieuchwytnych jak woal…

Co czytają i oglądają dziś Włosi 55 GESUALDO BUFALINO

Mogło być lepiej, mogło być gorzej. Gry w kości, dwuosobowe gry w karty, ko‑ biece pogaduszki przy krosnach z Persefoną; wzajemne zwierzenia podczas space‑ rów alejkami królestwa, gdy Hades spał z głową ściśniętą hełmem z koziej skóry… Wszystko to służyło, przez pół roku przynajmniej, łagodzeniu nudy garnizonowego życia. Ale jutro, ale potem? Spojrzała na wodę. Nadpływała, fala za falą (wyglądały jak łuska, rybia łuska), i rozbi‑ jała się o brzeg. Ciemna, brudna woda, odwieczna woda stojąca, w którą uderza dalekie wiosło. Nadstawiła ucha: z daleka słychać było, że pióra wioseł uderzają o wodę z długi‑ mi przerwami, marynarz musiał mieć dosyć tego ciągłego krążenia tam i z powrotem… Tymczasem tysiące dusz zgromadziło się i czekało. Gdyby nawet ustawiły się jedna za drugą, wiele godzin musiałyby czekać na swoją kolej. „Ci, którzy wracają, mają chyba pierwszeństwo?” pomyślała z uśmiechem, chociaż teraz, gdy tu już była, wcale się jej nie spieszyło z powrotem do domu. Dusz było tysiące i czekały, drżąc z zimna i podnosząc zgiełk, ogarnięte jakąś zachłanną niecierpliwością. Ciekawe, jak im się udało rozpalić ogień, który płonął pośród nich, jak go podsycały, skąd wzięły krzemień i sosnowe szyszki? I grzały się przy nim, powietrze znad rzeki jest szkodliwe dla nagich ciał. Uśmiechnęła się znowu. Jakby reumatyzmy zdarzały się jeszcze wśród zmar‑ łych. Chociaż i jej byłoby miło ogrzać dłonie przy tym płomieniu, wmieszać swój głos – popiskiwanie pisklęcia – w ptasie głosy innych. Nie zrobiła tego, nie podeszła do biwaku, wolała zostać sama i pomyśleć. Bo jakiś niepokój, podobny temu, jaki zostawia nieświeże jedzenie, kłuł ją pod żebrem, a ona wiedziała, że to nie żal za powtórnie utraconym życiem, za nieudanym zmartwychwstaniem, że to jakiś inny, dziwny i cierpki smak, jakaś przykrość, która na razie nie może skrystalizować się w myśl, ale z uporem prze bezładnie w środku, jak prze nienarodzone dziecko roz‑ kładające się w trzewiach, bez imienia i bez przyszłości. A ona nie wiedziała, jak je nazwać – przeczuciem, podejrzeniem, wstydem… Podsumowała swoją historię, chciała zrozumieć.

Właściwie zakochała się w nim późno i wbrew sobie. Nie podobało jej się początkowo, że inne kobiety tak za nim biegają, razem ze zwierzętami, z dzikimi bestiami. Mu‑ siał być czarodziejem ten człowiek, uwodziciel uszu, szczurołap niegodny zaufania. Z nieodstępnym instrumentem przewieszonym przez ramię, niedyskretnym spoj‑ rzeniem, szarlatańską mową. Potem, któregoś bardzo księżycowego wieczora, gdy szła laskiem zadumana jak zwykle, niesiona tu i tam przez własne stopy, niepomna na wszystkie węże przyczajone w trawie, w pewnej chwili, w gęstwinę drzew, gdzie wyszukała sobie w ciemności posłanie, wplotła się wątła nić melodii, która stawała się z każdą chwilą mocniejsza i bardziej napięta, by w końcu, jak niewidzialny sznur, pociągnąć ją, otoczyć członki, roztopić w wilgotnym i ciepłym miodzie, w zachwy‑ cie i omdleniu bardzo bliskim śmierci. I ocknęła się dopiero wtedy, gdy jego szero‑ kie wargi, jego siła, zsunęły się z niej nieśpiesznie.

56 Co czytają i oglądają dziś Włosi POWRÓT EURYDYKI

Pokochała go zatem. I był ślub wystawny, z niezliczoną liczbą dań i stągwiami czerwonego wina. Zakłócony jednym tyko nieistotnym znakiem ostrzegawczym: tą pochodnią, która, mimo że Hymenajos wywijał nią oburącz, nie rozpalała się, lecz ciągle wyrzucała wokoło pióropusze brzydkiego dymu. Po czym nastąpiły niebiańskie dni i noce. On znał słowa, których nie znał nikt inny i szeptał jej we włosy, w dwie muszle różowego ciała, niby tchnienie sekretne, prawie niedosłyszalne, które jednak wewnątrz niej rosło od razu w huk i grzmot miłosny. Tracja, gdzie mieszkali, była krainą chmur i kwiatów, i nic innego nie pa‑ miętała, żadnych odgłosów, miejsc bezdrzewnych czy kamienistych, tylko chmury przebiegające jej nad czołem i garście kwietnych płatków, które wydzierała z ziemi w chwilach rozkoszy. Leżała z nim pod rozległą kopułą nieba, na łożu z liści i wia‑ tru, patrząc przez pełne łez rzęsy na kontury chwiejących się drzew, słysząc dalekie fale bijące o nadbrzeżne skały, głos łani w leśnym poszyciu. Ocierała oczy grzbietem dłoni i otwierała je znowu. Ale on zamykał palcem jej powieki i śpiewał. Oto znów zapada wieczór, w ogrodach ciemnieje już złoto zmierzchu, księżyc hojnie rzuca światło znad gór, drży zziębnięty w zielonych palcach araukarii… Eurydyko, Eury‑ dyko! A ona opierała policzek o jego pierś i nadsłuchiwała w niej szelestu korzeni i bicia, przeciągłego bicia jego zwierzęcego i boskiego serca.

Kochała go. Chociaż szybko zaczęła wątpić, czy sama jest kochana równie mocno. Zbyt często przepadał w przełęczach Rodopów w towarzystwie tłumu dzieci z czer‑ woną tasiemką na nadgarstku; albo schodził w dolinę, ku brzegom morza, dum‑ ny ze swego orszaku urzeczonych ptaków, on sam urzeczony kantylenami, które z niego płynęły. Nie mówiąc nigdy dokąd idzie, nie przejmując się, że zostawia ją bez żadnych zapasów, spragnioną miłości, wystawioną na sprośne zaloty jednego z okolicznych pasterzy. Gdyby raczył się chociaż oburzyć, zrobić scenę. Ale skąd. Ograniczał się dla pozoru do zanucenia skargi zazdrosnego miłośnika, ale po mi‑ nucie już jej nie pamiętał. W takich wypadkach kobieta się zniechęca, przestaje o siebie dbać, toteż na koniec i ona się zaniedbała, chodziła z przesuszonymi wło‑ sami, źle umalowana, ze skórą stwardniałą od przedzierania się przez krzaki je‑ żyn, od wiatrów. I chociaż Aristajosowi odpowiadała nadal nie i nie, nie mówiła już tego wyniośle, jak dawniej, ale bezsilnie, przyjmując wręcz od niego a to orki‑ szowy podpłomyk, a to bukiecik wiejskich kwiatów. Uciekała tylko wtedy, gdy na jego policzkach jawił się ponuro czerwony rumieniec, efekt wina lub pożądania. Aż w końcu tak właśnie umarła, gdy, uciekając przed nim, chyżą stopą nadepnęła feralną smugę w trawie. Przeklęta trawa… Jej myśli zwróciły się znów ku Persefonie. Piękna dziewczyna, ale nie miała szczęścia. Bo i ona wpadła w kłopoty dlatego, że chciała przejść się po łąkach. Przyjaciółka tylko przygodna, niestety, ale jaka piękna, gdy wracała z waka‑ cji, opalona, z ramionami pełnymi wiosny, pęków ligustrów, hiacyntów, amarantów, goździków… I wkładała je we włosy, na godzinę lub dwie, póki nie zwiędły; a potem

Co czytają i oglądają dziś Włosi 57 do wazonów, gdzie z uporem podlewała je wodą ze Styksu, pomyśleć tylko; i decy‑ dowała się wyrzucić je do śmieci dopiero wtedy, gdy już zdecydowanie śmierdziały… Biedna dziewczyna. Ale jednak kochana, przez męża, przez matkę. I mogła pozwo‑ lić sobie na podróże, na zastąpienie asfodeli narcyzami, małżeńskich pestek granatu gorącymi ziemskimi pomarańczami, na to, by być równocześnie lodem i płomieniem, ślepym oczodołem i błyszczącą źrenicą, pojedynczą kobietą i podwójną boginią!… Jakiś zgiełk wyrwał ją z zadumy. Barka ukazała się nagle, ślizgała się po falach, jakby pchała ją nagła zawziętość spóźnionego przewoźnika. A dusze na brzegu kla‑ skały, skamlały, wyciągały ręce, ktoś dawał sygnały płonącym polanem. Eurydyka podniosła się i patrzyła. Scena była, by tak rzec, piekielna. Z tym dziobem łodzi nad‑ pływającej po szarych falach i tym odblaskiem zamglonego ognia, w którym tłum zdawał się skręcać, rosnąć. I wszyscy wysuwali się, gotowi do skoku. Barka zapełniła się w okamgnieniu, zatłoczona pasażerami stojącymi ciasno, z rękami uniesionymi do góry, by zrobić więcej miejsca. Grupa odsuniętych próbowała raz jeszcze przy‑ puścić atak, chwytając się cumy. Spadli do wody, wynurzyli się z trudem, oblepieni błotem. Tylko jedno miejsce pozostało wolne, drewniane krzesło obok sędziwego sternika. „Eurydyko! Eurydyko!” zawołał sędziwy sternik. Otworzyła znów oczy. Język zimnej wody lizał jej stopy. Łódź tkwiła teraz nieru‑ chomo, kołysała się pośrodku nurtu. Ujrzała przed sobą nagie, przygarbione plecy starca, pokryte szorstkim, siwym włosem. Przez dziurę w poszyciu wdarł się język wody i stary pochylił się, by ją wylać i zalepić woskiem otwór. Ależ stara ta łódź. Ileż rozdarć na żaglu pozszywanych niewprawną igłą. „Ja szyłam lepiej”, pomyślała. „Byłam dobrą żoną. Kochałam poetę. I, w końcu, on też mnie kochał. Inaczej nie płakałby tak bardzo, nie narażał się na drogę przez otchłanie i urwiska, wśród po‑ nurych Manów i zgraj mar sennych z czarnymi pazurami. Nie szedłby w bród przez wody, nie wspinał się po stromiznach, nie obłaskawiał potworów i Mojr, mając za jedyną zbroję płócienną chlamidę i czerwona tasiemkę wokół nadgarstka. I nie po‑ trafiłby wycisnąć tyle słodyczy z dźwięków przed tronem niewidzialnego Hadesa…” Ucisk w klatce piersiowej sprawiał teraz ból, ale ona już się go nie bała, wiedzia‑ ła, co to jest. Bolało ją, że nie pamięta jednego szczegółu ostatnich wydarzeń, dro‑ biazgu, który zobaczyła, czy może wyczuła, albo zrozumiała w krótkiej jak błyska‑ wica chwili, a który Lete chwilowo jej zabrała. Jakby nagłe odkrycie, które należy odłożyć w bezpieczne miejsce, by przypomnieć je sobie później. Przypomni je so‑ bie z pewnością lada moment, gdy tylko łyk Lete skończy się rozpływać, już nie‑ groźny, w labiryncie jej żył. Takie było prawo, chociaż ona wolałaby zapomnienie wszystkiego i na zawsze, zamiast tej huśtawki stanów przytomności i odrętwienia, tej przejściowej utraty świadomości: jak u lunatyka, który opuszcza posłanie i bu‑ dzi się na skraju gzymsu… Pomyślała znów o swoim mężczyźnie, o ich ostatnim spotkaniu. Pomyślała o nim z dumą. Bo poeta przyszedł tutaj dla niej, krokiem zwycięzcy minął wyłamane wrota, zmusił wszystkich do uznania siły swego śpiewu. Nawet Menippos, ten błazen, ten

58 Co czytają i oglądają dziś Włosi fool, zaniechał szyderczych uśmieszków, ujął łysą głowę w dłonie i płakał, między swymi sakwami z bobem i łubinem. I Tantal przestał szukać wargami uciekającej wody, Syzyf toczyć głaz siłą własnej piersi… I miotane wiatrem koło Iksjona znie‑ ruchomiało, no proszę, w powietrzu, niczym krąg niepotrzebnego ołowiu. Bohater, bohater i pan się pojawił. I Cerber skulił mu się u nóg, liżąc trzema językami zmę‑ czone sandały… Hades ze swojej chmury powiedział „tak”. Wróciła do tego, co było potem: biegła za nim pod górę, drogą pełną kamieni i cierni, powłócząc nogą wciąż jeszcze niesprawną od żmijowego jadu. Szczęśliwa, że może go widzieć tylko od tyłu, uszczęśliwiona zakazem, który tym większą uczy‑ ni radość znalezienia się wkrótce w jego ramionach… Jakie Erynie, jaka nieszczęsna pszczoła użądliła go w mózg, dlaczego, dlaczego tak nierozważnie się obejrzał? „Żegnaj!” zmuszona była zawołać za nim, „Żegnaj!”, czując, jak złota różdżka Hermesa stuka ją lekko w ramię. I wsysana z powrotem w ciemność widziała, jak oddala się ku szczelinie światła i znika w złotym pyle. Ale zdołała jeszcze dostrzec, jak w tej rozdzierającej chwili on biegnie niecierpliwymi palcami ku cytrze i trą‑ ca struny z profesjonalnym entuzjazmem… Przestrzeń nie rozdzieliła ich jeszcze na dobre, a już jego głos zaczynał śpiewać bez wahania „Co ja pocznę bez Eurydy‑ ki?” i nie wyglądało na to, by improwizował, ale że długo studiował przed lustrem te wokalizy i wysokie tony, wszystko już w pełni gotowe na publiczny występ, na oklaski, na światła sceny… Barka płynęła znowu, wśród luźnych i brudnych płatów mgły majaczyła już przy‑ stań. Dusze stały cicho, przyciśnięte do siebie ciasno, jak nietoperze w pieczarach. Jedynym odgłosem był równomierny i uroczysty plusk wioseł w wodzie. I wtedy Eurydyka poczuła nagle, że ucisk w piersi ustępuje, i z bolesnym triumfem zrozu‑ miała: Orfeusz odwrócił się specjalnie. Gesualdo Bufalino Przełożyła Halina Kralowa

Fotografia Teresa Bujnowska

Co czytają i oglądają dziś Włosi 59 Proza T abucchi opowiadanie Antonio statnie zaproszenie O statnie Antonio Tabucchi (1943, Piza-2012, Lizbona), jeden z najwybitniej‑ szych włoskich pisarzy współczesnych, autor opo‑ wiadań, powieści, sztuk teatralnych, esejów ora‑ z tekstów publicystycznych, znawca i tłumacz na włoski literatury portugalskiej, a przede wszystkim twórczości Fernanda Pessoi. Zadebiutował w 1975 r. powieścią Plac włoski, międzynarodowy rozgłos przyniosła mu powieść z 1994 r. …twierdzi ­Pereira, przeniesiona na ekran przez Roberta Faenzę, z Mar‑ Opowiadanie Ostatnie zaproszenie (Ultimo in- cellem Mastroiannim w roli tytułowej. Tabucchi pi‑ vito) pochodzi ze zbioru I volatili del Beato An- sał również po portugalsku, np. powieść Requiem. gelico, Sellerio­ editore Palermo, 1987 (wydanie Nigdy nie odżegnywał się od miana pisarza post‑ szóste, 1995). Copyright © 1977 Sellerio editore modernistycznego. Wdowa po pisarzu przekazała via Siracus 50, Palermo, 1995 Sesta edizione. jego archiwum Bibliothèque Nationale de France.

60 Co czytają i oglądają dziś Włosi amotnemu podróżnikowi, aczkolwiek to rzadkie, choć może jednak nie takie Sznów niemożliwe, który nie godzi się na nudne i powszednie formy szpitalnego umierania, jakie zapewniają nowoczesne państwa, a tym bardziej przeraża go myśl o pospiesznym i bezosobowym potraktowaniu wyjątkowości i niepowtarzalności je‑ go ciała podczas egzekwii, Lizbona wciąż jeszcze oferuje godną uwagi różnorodność wyboru szlachetnego samobójstwa; a jednocześnie najbardziej stosowne, starannie przygotowane, dyskretne, a przede wszystkim niedrogie miejsca ulokowania tego, co nieuchronnie pozostaje po udanym samobójstwie, to znaczy trupa. Wybór miejsca odpowiedniego dla dobrowolnego zejścia, jak również forma zgo‑ nu, jawią się dziś jako przedsięwzięcie praktycznie beznadziejne, dlatego też nawet najbardziej pragnący takiego rozwiązania godzą się na naturalne formy śmierci, być może pokrzepieni również myślą, rozpowszechnioną już w świadomości ogółu, że atomowa zagłada Planety, Totalne Samobójstwo, jest tylko kwestią czasu, a zatem po co nadmiernie się wysilać? Idea ta jest bardzo dyskusyjna i ostatecznie myląca w swoim fałszywym sylogizmie: po pierwsze dlatego, że tworzy wspólnictwo ze Śmiercią, a zatem rodzaj pogodzenia się z tak zwaną „nieuchronnością” (uczuciem, które powinno pozostać obce samobójstwu, będącemu aktem par excellence prywat‑ nym i całkowicie nie poddającym się idei działania kolektywnego, pod groźbą wy‑ naturzenia samej istoty samobójczego czynu); po drugie dlatego, że nie chodziłoby nigdy, nawet w przypadku Wielkiego Wybuchu, o samobójstwo, tylko o zabójstwo pobudzone przez popędy hetero- i autodestrukcyjne działające na szeroką skalę, podobne do tych, które ożywiały złowrogich nazistów; popędy o charakterze przy‑ musowym, a zatem sprzecznym z niezbywalną naturą samego aktu samobójczego, który polega, jak wiemy, na wolnym wyborze. Poza tym, należy zauważyć, że w oczekiwaniu na „Totalne Samobójstwo” tym‑ czasem wciąż się umiera, co uważam za godne zastanowienia. A umiera się, obok najbardziej tradycyjnych i starych form umierania, również w dużej części z przy‑ czyn wynikających z tych samych diabolicznych podstępów, które poprzedzają „To‑ talne Samobójstwo”. Takie drobne wymysły, poparte solidną motywacją, jak to, jed‑ no spośród wielu, że lampy elektronowe w naszych domach powinny być zapalone i że w związku z tym należy dostarczać im energii, rozprzestrzeniają codziennie jednakowe, a zatem wątpliwie demokratyczne dawki trucizny; słowem, sącząc ideę nieuchronnego „Totalnego Samobójstwa”, dokonują tymczasem systematycznego i uporczywego, powiedziałbym postępującego, zabójstwa. Tak więc potencjalny sa‑ mobójca, który tego samobójstwa nie dokonuje, bo warto poczekać na „Samobój‑ stwo Totalne”, nie zastanawia się, głupiec, że tymczasem połyka radioaktywny stront, cez i temu podobne smakołyki, i że – odwlekając swój zgon – pielęgnuje już w wą‑ trobie, w płucach albo w śledzionie jedną z niezliczonych form nowotworu, jakie wyżej wymienione pierwiastki tak szczodrze wytwarzają. Wskazanie miejsca, gdzie można jeszcze popełnić samobójstwo we właściwy sposób, w całkowitej wolności, wybierając jedną z form przynależnych naszym

Co czytają i oglądają dziś Włosi 61 ANTONIO TABUCCHI

przodkom, które dzisiaj, jakby się zdawało, zanikły, nie powinno wyglądać na usłu‑ gę jakiegoś użytku publicznego (choć mogłoby nią być), lecz winno służyć reflek‑ sji, z czysto teoretycznego punktu widzenia, nad pewną swobodą: abstrakcyjnym duchem inicjatywy praktykowanej na nas samych, która mogłaby zostać urzeczy‑ wistniona bez uciekania się do najbardziej upokarzających i pospolitych form, do jakich samobójstwo jest nieuchronnie przymuszane w krajach określanych jako rozwinięte przemysłowo (wykluczam oczywiście te kraje, w których istnieje prob‑ lem przetrwania politycznego, umysłowego czy żywnościowego i w których samo‑ bójstwo narzuca się jako forma rozpaczy wykraczającej poza rozważaną tu formę samobójstwa, opartą na wolnym wyborze). Z tego punktu widzenia Lizbona zdaje się miastem pełnym możliwości. Pierwsze potwierdzenie daje książka telefoniczna, w której zakłady pogrzebo‑ we mają do dyspozycji aż szesnaście stron. Trzeba przyznać, że tyle miejsca na „żółtych stronach” to dużo, szczególnie, jeśli się zważy, że Lizbona nie jest ogrom‑ nym miastem; jest to pierwsza z bardzo wymownych danych statystycznych, któ‑ re dotyczą ilości działających zakładów. Mamy tu tylko kłopot z wyborem. Kolej‑ ną sprawą godną uwagi jest to, że śmierć w Portugalii nie zdaje się, jak w innych krajach, należeć do niejasnej sfery przemilczania i „wstydu”. Nie ma żadnego wstydu w umieraniu, a zgon jest słusznie uznawany za konieczne wydarzenie ży‑ ciowe, więc praktyki z nim związane traktowane są z taką samą starannością, co inne usługi użyteczne dla obywatela, jak Águas, Restaurantes, Transportes, Tea- tros (cytuję przypadkowo), będące usługami użyteczności publicznej dostępnymi telefonicznie. Zgodnie z tą logiką lizbońskie zakłady pogrzebowe nie oszczędza‑ ją na reklamie; na kartach książki telefonicznej czynią to ore rotundo: wyraziście, zbytkownie i z niezaprzeczalną sugestywnością. W często całostronicowych ogło‑ szeniach, skromnych albo ozdobnych, przy użyciu niezwykle trafnych sloganów, ilustrują swoje usługi. Niektóre odwołują się do tradycji. „Há mais de meio século serve meia Lisboa” (od z górą pół wieku obsługuje połowę Lizbony) – chlubi się ogłoszenie jednego z zakładów z siedzibą przy Avenida Almirante Reis, gdzie określenie meio uży‑ te w stosunku do czasu wydaje się informacją czysto historyczną, gdy tymczasem w drugim przypadku meia Lisboa sugeruje znaczenie o charakterze mniej staty‑ stycznym, cieplejsze i bardziej swojskie; połowa Lizbony oznacza w tym przypadku większoś­ ć, niemal całość, z lekką konotacją łączenia klas. Nieboszczycy z każdej klasy i warstwy społecznej, każe się domyślać to przypomnienie, zostali otoczeni troską przez ten tradycyjny i niezachwiany zakład. Inne zakłady, przeciwnie, sta‑ wiają na skuteczność modernizacji. „Os únicos auto-fúnebres automáticos” (jedy‑ ne automatyczne wozy pogrzebowe), ogłasza jeden z zakładów, posiadający w ca‑ łym mieście cztery filie. Nowoczesność i mechanizacja robią wielkie wrażenie, ale reklama gra na pewno na ciekawości klienta. Na czym będzie polegać automatyzm wozu pogrzebowego? Warto spróbować.

62 Co czytają i oglądają dziś Włosi OSTATNIE ZAPROSZENIE

Prawie wszystkie zakłady kładą poza tym nacisk na doświadczenie i profesjo‑ nalną powagę. W takich przypadkach ich ogłoszeniu w książce telefonicznej to‑ warzyszy twarz właściciela i pracowników: nie pozostawiające wątpliwości oblicza grabarzy, mających za sobą lata uczciwej i godnej szacunku pracy. Tutaj liczy się za‑ ufanie, kompetencja i podział ról. Ludzie ci nie ukrywają fizjonomii swojej profesji, przeciwnie, z dumą demonstrują jej stereotypowe wyobrażenie. Ich twarze są zbo‑ lałe, ale bystre, mają oni długie baczki, często bardzo zadbane ciemne brody, lek‑ ko opadające ramiona, czarne marynarki i krawaty, nierzadko okulary w ciężkich oprawkach z celuloidu. Potrafią zarządzać śmiercią, to oczywiste, zawsze to robili i są z tego dumni. Tym grabarzom można zaufać. Jednak najciekawszym ogłoszeniem dla potencjalnego klienta jest anons dyskret‑ nej agencji, która podkreśla, że prowadzi Serviço Permanente i umieszcza następu‑ jące zdanie: „Nos momentos difíceis a opção certa” (w trudnych chwilach właściwy wybór). Niżej, po uspokajającym zapewnieniu, że zakład używa tylko flores naturais, następuje zdanie: „Faça do nosso serviço un bom serviço, preferindo-nos” (uczyń naszą usługę dobrą usługą, wybierając nas). Do kogo skierowane są te słowa, jeśli nie do bezpośrednio zainteresowanego? Uprzywilejowanym interlokutorem tego troskliwego zakładu jest bez wątpienia umierający. To z nim zakład pragnie nawią‑ zać rozmowę, porozumienie, wspólnictwo. Jest coś jak z umowy małżeńskiej w tych zdaniach zasadniczych, a jednocześnie błahych: zdają się kwintesencją kontraktu lub jakiejś oczywistości, byłyby całkowicie przekonujące w ustach męża Emmy Bo‑ vary, wieczorem przed kominkiem. Ale też w ustach nas wszystkich, kiedy zasiada‑ my do kolacji i nawiązujemy stosunek współudziału w tym, co nazywamy życiem. Miejsca i formy śmierci, z uwagi na ich różnorodność i bogactwo, wymagałyby odrębnej rozprawy. Lepiej pozostawić to samemu użytkownikowi, również dlate‑ go, by nie odbierać samobójstwu natchnienia i kreatywności, jakie musi ono mieć. Nie można jednak przemilczeć tego, co z powodu swojej struktury i ukształtowania wydaje mi się wybranym powołaniem Lizbony: skoku. Zdaję sobie sprawę, że pust‑ ka od zawsze stanowi główną atrakcję dla uciekających dusz. Choć wie, że czeka na niego twardy grunt, człowiek wybierający pustkę odrzuca pełnię, przeraża go ma‑ terialność i pragnie przemierzyć drogę Wiecznej Pustki, przekraczając przez kilka sekund pustkę fizyki. Ponadto skok uczestniczy w locie, zawiera w sobie coś w ro‑ dzaju buntu wobec ludzkiej kondycji dwunożnego stworzenia, skłania się ku prze‑ strzeni, ku wielkim wymiarom, ku horyzontowi. A zatem, w tej szlachetnej formie samobójstwa Lizbona jest na pewno miastem wybranym. Zmienna, zróżnicowana, pnąca się, z wyłaniającymi się nagle tarasami, usłana dziurami, rozpadlinami, otwie‑ rającymi się znienacka przestrzeniami, pełna historycznych miejsc właściwych dla historycznych samobójstw (czy to Aqueducto das Águas Livres, czy Castelo a Torre de Belém), miejsc wyrafinowanych dla samobójstw w stylu art-déco (Elevador de Sante Justa), miejsc mechanicznych dla samobójstw konstruktywistycznych (Pon‑ te 25 de Abril), Lizbona, to przepiękne miasto, oddaje do dyspozycji chętnego całą

Co czytają i oglądają dziś Włosi 63 gamę skoków, jak żadne inne europejskie miasto. W takim sensie miejscem bezdy‑ skusyjnie najbardziej odpowiednim do skoku jest Cristo-Rei nad brzegiem Tagu. Ten Chrystus, nie można temu zaprzeczyć, jest kamiennym zaproszeniem, rzeźbiarskim hymnem na cześć skoku, podpowiedzią, symbolem, być może alegorią. Ten Chry‑ stus jest wyobrażeniem nurka, jego ramiona są rozpostarte nad trampoliną, z któ‑ rej jest gotów skoczyć. On nie jest naśladowcą, jest kompanem i to daje pokrzepie‑ nie. Dołem płynie Tag. Powolny, spokojny, silny. Gotów, by przyjąć, pociągnąć aż do Atlantyku ciało ochotnika, czyniąc w ten sposób zbędnymi nawet najbardziej gorliwe starania lizbońskich zakładów pogrzebowych. By nie przedłużać, pominę inne formy samobójstwa. Ale zanim skończę, przy‑ najmniej o jeszcze jednej, z poczucia rzetelności wobec całej kultury, muszę wspo‑ mnieć. Jest to forma szczególna i subtelna, zakłada ćwiczenie, wytrwałość, upór. To śmierć wywołana Saudade, będącą pierwotnie kategorią ducha, ale też postawą, któ‑ rej, wykazując dobrą wolę, można się nauczyć. Miejskie władze Lizbony od zawsze ustawiały publiczne krzesła w wyznaczonych punktach stolicy: na portowych mo‑ lach, w miejscach widokowych, w ogrodach górujących nad linią morza. Przesia‑ duje na nich wiele osób. Milczą i wpatrują się w dal. Co robią? Uprawiają Saudade. Spróbujcie ich naśladować. Jest to naturalnie trudna do przejścia droga, efekty nie są natychmiastowe, czasami trzeba umieć czekać nawet wiele lat. Ale śmierć, jak wiadomo, składa się również z tego. Antonio Tabucchi Przełożyła Anna Osmólska-Mętrak

Książki i teksty Antonia Tabucchiego opublikowane po polsku: Plac włoski, przeł. Henryka Młynarska, Kraków 1983. Słowa na opak, przeł. Halina Kralowa, Warszawa 1990. ...twierdzi Pereira, przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 1996. Sny o snach (tom obejmuje: Nokturn indyjski, Sny o snach oraz Ostatnie trzy dni życia Fernanda Pessoy), przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 1997. Katullus i szczygieł, przeł. Joanna Ugniewska, „Rzeczpospolita”, 26–27 lipca 1997 (za „MicroMega” 1996, nr 2). Czas nagli, przeł. Anna Osmólska-Mętrak, „Dialog” 1998, nr 6. Zaginiona głowa Damascena Monteira, przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 1999. Requiem, przeł. Alina Pawłowska-Zampino, Warszawa 2001. Robi się coraz później, przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 2002. Kufer pełen ludzi, przeł. Anna Wasilewska, „Literatura na Świecie” 2002, nr 10/11. Tristano umiera, przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 2005. Czas szybko się starzeje, przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 2010. Podróże i inne podróże, przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 2012. Opowiadania ilustrowane, przeł. Joanna Ugniewska, Warszawa 2014.

Fotografie Jan Bujnowski

64 Co czytają i oglądają dziś Włosi Galeria 65 Proza C amilleri

Andrea Camilleri urodzony w 1925 roku w Porto Empedocle na Sycylii, fragment na początku swej kariery znany był przede wszyst‑ kim jako reżyser teatralny i telewizyjny, a także scenarzysta. Jako pierwszy wystawił we Włoszech (w 1958 roku) Becketta, reżyserował także sztuki król chłopa Z Ionesco, Adamova i Strindberga. Od 1955 roku Andrea związał się z telewizją państwową Rai i wcześnie zafascynowała go konwencja kryminału: był współ‑ twórcą m.in. popularnych włoskich seriali telewi‑ zyjnych z lat 60., takich jak Przygody Laury Storm (o kobiecie detektywie) czy filmy o poruczniku Sheridanie i seria pt. Dochodzenia komisarza Ma- igreta. Już pod koniec lat 40. zaczął pisać wiersze i opowiadania, jednak dopiero w 1978 roku zade‑ biutował jako powieściopisarz, wydając na włas‑ ny koszt Il corso delle cose (Bieg rzeczy). Książka nie odniosła sukcesu, ale już opublikowana dwa lata później historyczna opowieść Il filo di fumo (Strużka dymu), w której po raz pierwszy pojawiła się fikcyjna sycylijska miejscowość Vigata, będąca Książka właśnie ukazała się nakładem Wydawni‑ tłem prawie wszystkich jego późniejszych książek, ctwa Literackiego w Krakowie. Tytuł oryginału: została uhonorowana nagrodą Gela. Il re di Girgenti. Copyright © 2001 Sellerio edi‑ Więcej o pisarzu w osobnym artykule pt. Ca- tore, Palermo. milleri w Polsce.

66 Co czytają i oglądają dziś Włosi rzeklęta na wieki niech będzie pani Filotea Tatafiore, markiza di Valle Imbecilli‑ Pta! Przeklęta ona i cały jej obmierzły ród! Od chwili, gdy poślubiła don Francisca Vanasco y Sepùlveda, markiza de la Sierra Perdida i pierwszego doradcę wicekró‑ la, niewiasta owa, ambitna nad miarę, obdarzona przez naturę obliczem jak lalka i półdupkami, które kołysały się niczym łódź na morzu, jakby postradała wszelki rozum. Żadna rzecz w jej oczach nie znajdowała uznania, czy to suknia, czy sprzęt domowy czy klejnot: cokolwiek jej przyniósł w darze biedny mąż rogacz (połowa męskiej ludności Palermo zakosztowała delicji pani Filotei), żona nigdy nie okazy‑ wała ukontentowania, wykrzywiała twarz z pogardą, jakby jej ktoś pod nos podsu‑ nął, nie obrażając nikogo, łajno śmierdzące. Pewnego dnia pani Filotea napomknęła mimochodem, że chce nabyć arabski dy‑ wan, wielki prawie jak majątek ziemski. Zobaczyła taki w salonie pani Libertiny Car‑ cavento, diuszesy Calamonaci. Don Francisco wysłał sługi na poszukiwania we wszyst‑ kich pałacach szlacheckich w Palermo i gdy nadchodził wieczór, przynosił do domu coraz to inny dywan: markiza, gdy go przed nią rozwijano, wykrzywiała usta, to nie był ten wymarzony, nie i nie, po czym wycofywała się do swych apartamentów. Drzwi do owych apartamentów, do których markiz musiał pukać, gdy przyszła mu ochota zażyć cieleśnie swej małżonki (wśród ludzi szlachetnego rodu tak się wykwintnie mó‑ wi o chędożeniu), pozostawały nieubłaganie zamknięte, tym samym zamknięte by‑ ły także drzwi do cielesnego zażycia pani Filotei. Na domiar, każdego ranka markiza znajdowała powód do histerii i waporów, wrzeszczała, tłukła wazony i szarpała firany. Markiz popadł w rozpacz, nie wiedział już w jaki mur walić swoimi rogami, cud tylko mógł go uratować. Jako że kościół Świętego Franciszka był w pilnej potrzebie gruntownego remontu, don Francisco poczynił ślub solenny, że weźmie na siebie wszystkie wydatki, jeśli święty uczyni mu łaskę. Tej samej nocy markizowi przyśni‑ ło się, że po bitwie morskiej został wziętym do niewoli przez Turków i sprzedany w niewolę. Jednakowoż w pewnej chwili pojawiał się Arab na koniu, pomagał mu wsiąść na siodło i udawał się z nim na pustynię. Tam mu powiadał: – W imię Allaha wielkiego i miłosiernego! Odejdź w pokoju! Jesteś wolny! Markiz przebudził się spocony ze strachu i winą za sen obciążył sardynki a bec- cafico, których pochłonął poprzedniego wieczoru ponad dwa funty. Jednak rankiem, kiedy dokonywał ablucji, przypomniał mu się ten sen, a zaraz przyszło mu do gło‑ wy, że jakiś miesiąc wcześniej pojmany został pirat Ibn-abd-Mohammed, syn syna syna córki Chajra ad-Dina, który znany był lepiej pod imieniem Rudobrody, jako sławny pirat i najlepszy kapitan w ottomańskiej flocie. Święty Franciszek wskazał markizowi drogę. Don Francisco nie tracił czasu i pobiegł porozmawiać z piratem w cztery oczy. Jak się stało, tak się stało, ale tydzień później Ibn-abd-Mohammed niewytłumaczalnym jakimś sposobem uciekł z więzienia i zniknął bez śladu. Czte‑ ry miesiące później szybka tunezyjska galera przybiła do portu w Trapani i wyła‑ dowała na brzeg zwój materiału długi niczym maszt statku: pirat dotrzymał słowa, to był właściwy dywan.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 67 ANDREA CAMILLERI

Zwój złożono w magazynie bobu don Filippa Carruviasa, w oczekiwaniu, by don Francisco, spiesznie uwiadomiony, przysłał kogoś po cenną przesyłkę. Kiedy jego słudzy przybyli z Palermo, dywanu jednakowoż już nie było, spalił go don Fi‑ lippo we własnej osobie. W istocie, po niespełna pięciu dniach od złożenia dywanu w magazynie zachorzało najpierw pięciu wyrobników, potem trzech woźniców, na koniec siedmiu tragarzy portowych. Płomień spopielił dywan, w którym don Fi‑ lippo Carruvias słusznie się domyślił przyczyny nieszczęścia, nie starczył wszela‑ ko, aby wypalić zarazę. Tym bardziej, że medyk Parencjo Opinia twierdził uparcie, iż nie o zarazę tu chodzi, jak uważał don Filippo, ale o zwykłą bagienną gorączkę. Don Francisco Vanasco y Sepùlveda, uwiadomiony o wszystkim przez sługi za ich powrotem z Trapani, ruszony wyrzutem sumienia przekazał wieść o zarażo‑ nym dywanie Radzie Zdrowia. Rada debatowała przez osiem dni, zanim uradziła, by posłać do Trapani lekarza królewskiego Agostina Tallaritę, żeby rozpatrzył się w sytuacji. Medyk wszakże od razu wyjechać nie mógł, musiał najpierw rozpatrzyć przed trybunałem sprawę swego zięcia, który w sześć miesięcy od ślubu przegrał cały posag jego córki w kości. „Tak więc szkaradna choroba bez przeszkody wszelakiej” zapisał notariusz Alessan‑ dro Manzoni, historyk z Agrigento, „rozszerzyła się gwałtownie na obszarze Tra‑ pani i Montelusy. Zgonom towarzyszyły dziwne konwulsje i palpitacje, przypadki letargu, delirium, ze straszliwymi objawami zasinienia i dymienic. Śmierci te były w większej części szybkie, gwałtowne, czasem niespodziewane, bez oznak żadnych chorobę poprzedzających”. Medyk Parencjo Opinia, powalony chorobą, zgromadził u swego łoża, z zacho‑ waniem słusznego dystansu, żonę, dzieci, wnuków i krewnych do trzeciego stop‑ nia włącznie. – Jakaż to choroba mnie zabija? – spytał ledwo słyszalnie. Zapanowało milczenie. Tylko drugi co do starszeństwa Peppuccio, znany z nie‑ zbyt tęgiego umysłu, ośmielił się odpowiedzieć: – Dżuma, ojcze. – Wydziedziczę cię, kiepie! – odparł medyk. – Umieram, niech to wszystkim będzie wiadome, na gorączkę bagienną. I oddał ducha Bogu.

Powróciwszy do Palermo po wyprawie do Trapani, lekarz Agostino Tallarita zdał sprawę z sytuacji Radzie Zdrowia zgromadzonej w komplecie. Opisał szczegółowo symptomy, zacytował kilka przykładów, wydał straszliwy wyrok. – Nie ma wątpliwości, chodzi o dżumę. Na te słowa don Francisco Vanasco y Sepùlveda, obecny na zebraniu jako przed‑ stawiciel wicekróla, pobladł śmiertelnie. Jeśli chorobę obwieści się jako dżumę, bez wątpienia w oczach wszystkich współziomków to on zostanie uznany za odpowie‑

68 Co czytają i oglądają dziś Włosi Z CHŁOPA KRÓL dzialnego, jako że opowiedział historię zarażonego dywanu. Markiz rzucił spojrze‑ nie medykowi don Sebastianowi Tringalemu i ówże powstał od stołu i zabrał głos. Don Sebastiano uprzedniego roku nie został obrany lekarzem królewskim, Senat przedłożył nad niego Tallaritę. Poprzedniego wieczora, pragnąc uprzedzić cios fa‑ talny, don Francisco przemówił się z Tringalim: jeśli wskaże, że nie o zarazę moro‑ wą tu chodzi, Tallarita będzie musiał złożyć dymisję ze stanowiska i w jego miejsce, z pomocą don Francisca, będzie mógł zostać wybrany don Sebastiano. – Jakąż ma podstawę, powiadam, jakąż podstawę, mój szacowny kolega Talla‑ rita, by twierdzić z niezachwianą pewnością, że chodzi o zarazę morową? – zaczął zimnym i pogardliwym głosem don Sebastiano. Przemawiał dwie godziny, podważając jeden po drugim wszystkie argumenty królewskiego lekarza, i na koniec oświadczył: – Choroba ta to bez wątpienia gorączka bagienna. Don Emanuele Lopiparo nie zdzierżył: – Wszak w okolicach Trapani nawet nie ma żadnego zasranego bagna, choćby go z lunetą wypatrywać! Don Sebastiano pozwolił sobie na uśmieszek wyższości. – Gorączka bagienna nie zawsze z bagien się rodzi. I zaczął następny uczony wywód, który potrwał znowu godzinę. Potem wstał le‑ karz królewski. Był blady, oblany potem, trząsł się w gorączce. Otworzył usta i zno‑ wu je zamknął. Przesunął dłonią po twarzy, zrobił głęboki wdech. – Szacowni koledzy – zaczął i nie powiedział nic więcej, upadł na ziemię omdlały. Tak się przynajmniej zdało, ale w istocie nie chodziło wcale o omdlenie. Członko‑ wie Rady zgromadzili się wokół niego, by mu pomóc, ale wraz cofnęli się przerażeni. Don Agostino Tallarita umarł na ich oczach, kładąc kres dyskusji. Pierwszym, który umarł na dżumę po nim zaraz następnego dnia, był właśnie don Sebastiano Tringali.

W niespełna tydzień śmierć zmiotła w Palermo przynajmniej tysiąc pięćset osób obojej płci, nie bacząc na wiek czy pochodzenie. Dżuma nie dotarła do miasta, jak to zwykła była robić, z brudu na ulicach, z czarnych studni pod otwartym niebem, z rozwalających się chałup, w których w jednym łóżku spali ojciec, matka, troje dzieci, a obok koza, pies i kot. Nie, tym razem dżuma wkroczyła niczym monar‑ chini, pomiędzy członków Rady i od nich rozprzestrzeniła się czynić swoje dzieło. Pomór nie powstrzymał ojca Antonia Strazzery. Proboszcz, uzbrojony w łopatę, kilof i cierpliwość, od czterech miesięcy kopał w katakumbach, pomiędzy kośćmi umarłych i szczurami wielkimi na trzy stopy, w poszukiwaniu grobowca Wiecznej Dziewicy, który wedle starożytnej mapy w tych okolicach winien się znajdować. Że nad jego głową szalała dżuma, tego ojciec Strazzera nie wiedział, a jeśli któryś z je‑ go pomocników go o tym uwiadomił, to i tak zapomniał, cały zajęty swym nobli‑ wym celem.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 69 ANDREA CAMILLERI

Wieczna Dziewica z imienia zwała się Luchina Sinibaldi i przeżyła na tym łez padole roków równo trzydzieści. Kiedy w 859 roku Arabowie, wezwani na Sycylię przez zdrajcę Eufemiusza z Mesyny, zajęli Ennę, Luchina Sinibaldi miała ledwo trzy miesiące. Już jako dziewczątko odznaczała się dobrocią duszy, będąc z dostatniej rodziny kradła zapasy ze spiżarni i rozdawała je ubogim. Dorósłszy do wieku na‑ stoletniego, przepiękna panna także nie zmieniła natury. Ojciec pragnął ją wydać za mąż, ona wszakże odmówiła, tłumacząc, że poczyniła ślub Panu Bogu, iż zostanie na zawsze dziewicą. Kiedy w 881 roku brat Eliasz zbuntował się przeciw władztwu Arabów i armię zgromadziwszy pokonał ich pod Caltavuturo, dziewica Sinibaldi walczyła u jego boku. Zwycięstwo wszakże na krótko tylko rzeczy odmieniło, Arabowie odbili Ennę, brat Eliasz został ścięty, a Luchinę Sinibaldi podarowano na niewolnicę Omarowi ben Ibraimowi, który bunt poskromił. Omar ben Ibraim przez dwie godziny zmagał się z Luchiną Sinibaldi, ona wszakże opierała mu się wszelkimi sposobami, kopiąc i drapiąc, aż wreszcie wycieńczony walką Omar poprosił o pomoc swego porucznika Farida. We dwóch zdołali ją unieruchomić, i podczas gdy Farid trzymał ją mocno, Omar sprawił się ze swoim dziełem, aczkolwiek wbił dzidę w dziewicę z niemałym trudem, niewinność Luchiny zdawała się osłonięta grubą skórą. Następnej nocy, ta‑ koż z pomocą Farida, chciał się z nią znowu zabawić i z wielkim zdumieniem skon‑ statował, że Luchina Sinibaldi stała się na powrót dziewicą, nienaruszoną, tak jakby poprzedniej nocy nic się nie wydarzyło. Krótko rzecz opowiedziawszy, przez dziesięć kolejnych nocy Luchinie odejmowano dziewictwo i przez dziesięć nocy zyskiwała je na powrót. Zmęczywszy się, Omar oddał ją swemu porucznikowi Faridowi, a ten dwadzieścia dni później przekazał ją swemu adiutantowi. Osiem miesięcy Luchina Sinibaldi trzymana była w obozie arabskim, każdej nocy cierpiąc hańbę niewysło‑ wioną. Na koniec salwowała się cudowną ucieczką i schroniła się w Palermo u swej kuzynki. Zmarła, pozostając na zawsze dziewicą, w aurze świętości. Pewnego ranka (a może była to noc? Ojciec Strazzera nie rozróżniał czasu) grób Wiecznej Dziewicy cudownym sposobem objawił się jego oczom, z imieniem wyry‑ tym na płycie. Ksiądz, przepędziwszy czas jakiś na płaczu rzewnym, podważył cięż‑ ką płytę i wyjął kości. Wielka była radość wiernych, pomimo żałoby i nieszczęścia: Wieczna Dziewica została przeniesiona w szklanej urnie w procesji ulicami miasta. A gdzie tylko się pojawiała, chorzy zdrowieli. Tak, zdrowieli! I tak oto, zasługą i chwałą Wiecznej Dziewicy, dżuma zniknęła z Palermo, jakby wystraszona cudowną mocą tych białych kości.

Nowina o łasce, jaką Wieczna Dziewica wyświadczyła mieszkańcom Palermo, roz‑ biegła się szybciej niż zaraza. Każdego dnia przed ojcem Strazzerą stawiali się mni‑ si, szlachta, władze miast bliskich, wszyscy z prośbą gorącą o użyczenie na chwilę cudownych kostek. Ksiądz wszakże odmawiał wszystkim. – Choćby i sam Pan Bóg zszedł na ziemię, nie użyczę!

70 Co czytają i oglądają dziś Włosi Z CHŁOPA KRÓL

Władze miasta Enny uciekły się wszakże do fortelu. Nie pokazały się nawet ojcu Strazzerze, zamiast tego wysłały dwóch posłańców, jednego do Kardynała, drugiego do Senatu. Do Kardynała posłował notariusz Perguso Legumina, człek subtelnego umysłu i bystrego słowa. Wywiódł on, że Wieczna Dziewica winna być zwrócona Ennie, tam będąc urodzoną i tam doświadczywszy męczeństwa, z którego zrodziła się jej świętość. Tak więc jedynie słusznym prawem miasta było ją odzyskać, choćby Enna miała się zwrócić w tej sprawie do papieża i samego króla Hiszpanii. Byłaby to długa i może bolesna dla niektórych stron zawiłość, aby jej więc uniknąć i wykazać swą dobrą wolę, mieszkańcy Enny prosili tylko, by użyczyć im kości na jeden mie‑ siąc, za regularnym glejtem. Posłańcem do Senatu był Bartolomeo Chinnici, kupiec, człek okazały i charakteru wcale niemiłego. Stanąwszy przed zgromadzonym licz‑ nie Senatem oświadczył krótko: – Jeśli nie dacie mi zaraz tych czterech kości, zapewniam was, że Palermo do‑ stanie w dupę. I zamilkł. Otóż dobrobyt miasta Palermo zależał w wielkiej mierze od zboża, któ‑ re nabywano w Ennie. Bartolomeo Chinnici wiedział, o czym mówi, i Senat wiedział to nie gorzej od niego: w Złotej Kotlinie rosły jedynie pomarańcze i mandarynki, a komu do życia wystarczą pomarańcze i mandarynki? Senat i Kardynał naradzili się. Konkluzja była taka, że nocą cztery przeklęte i bluź‑ niercze dusze wkroczyły do kościoła, związały ojcu Strazzerze ręce i nogi, ogłuszyły ciosem w głowę zbrojnego strażnika, zabrały urnę i uciekły. O świcie Bartolomeo Chinnici i Perguso Legumina jechali karetą w stronę Enny, piastując na kolanach owinięte błękitnym płaszczem kostki Wiecznej Dziewicy. Z najwyżej położonego punktu miasta, Zamku Lummardi, kości przeniesiono w uroczystej procesji przez wszystkie ulice i zaułki Enny. Nie zdarzyło się nic. Wów‑ czas powtórzono procesję, zaczynając ją od Bastionu Cerere: także i tym razem nic zgoła nie zaszło. Coraz szybciej i szybciej kości Wiecznej Dziewicy przenoszono z północy na południe i z południa na północ, z wschodu na zachód i z zachodu na wschód: bez żadnego efektu, kto był chory, umierał, a kto już umarł, martwy po‑ zostawał. Mieszkańcy Enny poczuli się obrażeni: niektóre gorące głowy zaczęły po‑ szeptywać, że może po rozdziewiczeniu przez Omara Luchina Sinibaldi nie tylko nie stała się na powrót dziewicą, ale w obozie tureckim przez osiem miesięcy pozostała dla własnej przyjemności. Skończyło się tak, że dziesiąta procesja zatrzymała się na środku ulicy, ludzie wrócili do domów, a urnę porzucono psom na pożarcie. Wtedy Bartolomeo Chinnici wykoncypował, żeby wziąć ją i pożyczyć za słoną cenę tym z Calascibetty. Mieszkańcy Calascibetty dali się nabrać, wszelako kości Wiecznej Dziewicy i ich także łaską nie zaszczyciły. Nie minęło piętnaście dni i urnę oddano Senatowi w Palermo. Kardynał, nie dbając o liczne nieprzyjemności, jako to szan‑ taże, pogróżki, prośby, wygłosił homilię, której sens był taki, iż zdarzenia w Ennie pokazały jasno, jak to cudów nie można przenosić z jednego miasta do drugiego, niech więc każde swoich patronów sobie szuka.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 71 Wszyscy rzucili się do wykopalisk, podczas gdy ludzie dalej marli jak muchy. I zdarzały się czasem osobliwe rzeczy. W miasteczku Vallestretta, jak daleko sięgała pamięć ludzka, nigdy nie było nawet żadnego błogosławionego. Jednakowoż pew‑ nej niedzieli proboszcz Aldanio Pepe obwieścił w czasie kazania, że w nocy uka‑ zał mu się starzec z białą brodą, tak długą, że mógł ją okręcić trzy razy wokół szyi, i powiedział mu: – Ach! Miasto niewdzięczne i wyzbyte pamięci. Ja jestem Serwacjo, prawie świę‑ ty! Dlaczego o mnie zapomnieliście byli? Na poszukiwanie świętego Serwacja rzucili się wszyscy, którzy jeszcze powłó‑ czyć nogami zdołali. Kopiąc i kopiąc znaleźli kości właśnie pod samym kościołem i obnieśli je w procesji. Od razu trzystu chorych z Vallestretty podniosło się z łoża boleści i dołączyło do świętujących. Jednak ojciec Aldanio następnego roku zrzucił sutannę i wziął sobie na kochankę jakąś kurwę. Sprawa była bowiem taka, że wie‑ dział on aż nadto dobrze, iż prawie święty Serwacjo nigdy nie istniał, kości wziął był ksiądz z grobu bryganta mordercy i ukrył pod kościołem, aby tam je jego para‑ fianie znaleźli. Tylko że on sam zagubił swoją duszę. Inne dziwne zdarzenie miało miejsce w miasteczkach Panastra, Milici i Jannico, które prawie do siebie przylegały. W tamtych okolicach żyła i zmarła błogosławio‑ na dziewica Pulcheria. Ci z Panastry od razu zabrali się do kopania, wiedzeni nie tylko pragnieniem pokonania choroby, ale też ambicją, by mieć dziewicę nie gorszą od tej, którą sobie znaleźli w Palermo. Trzy noce i trzy dni kopali, aż na koniec znaleźli grób i kości dziewicy. Nie zdą‑ żyli wszak jeszcze zacząć procesji, gdy ci z Milici odkryli drugi grobowiec, identycz‑ ny do tego z Panastry i z takimi samymi kośćmi. Pół dnia później także i w Janni‑ co znalazł się grób i kości. Możliwe to, aby dziewica Pulcheria rozmnożyła się cu‑ downie na trzy osoby? Każda miejscowość obniosła swoją błogosławioną Pulcherię w procesji, ale nigdzie nie zdarzył się żaden cud. Może święta nie chciała nikogo pokrzywdzić? Taki domysł wydał się najbardziej prawdopodobny, ale od tego dnia mieszkańcy Panastry, Milici i Jannico patrzyli na siebie krzywym okiem i skorzy byli do bójek z nożem. Andrea Camilleri Przełożyła Monika Woźniak

Fotografia Grażyna Borowik

72 Co czytają i oglądają dziś Włosi Galeria 73 Proza

Marta Morazzoni urodzona w 1950 w Mediolanie, debiutowała stosun‑ kowo późno, bo dopiero w 1986, tomem opowiadań La ragazza col turbante (Dziewczyna w turbanie), przyjętym entuzjastycznie przez włoską – i nie tylko włoską – krytykę literacką. Nacechowane dziwnym, często niezrozumiałym okrucieństwem stosunki między ludźmi, brak wzajemnego zrozumienia, dziwna miłość, poczucie osamotnienia i śmierć, obok ponadczasowego piękna zawartego w przy‑ rodzie i sztuce, to treść tych opowiadań, a zarazem zbiór motywów powtarzających się we wszystkich późniejszych powieściach Morazzoni, jak choćby L’invenzione di verità (Wymyślanie prawdy, 1988)

Casa materna (Dom matki, 1992), Il caso Courrier Morazzoni (Przypadek Courriera, 1997), Una lezione di stile fragment (Lekcja stylu, 2002), czy La nota segreta (Tajemna nuta, 2010), z której pochodzi fragment wybrany do tego numeru.

Powieści Morazzoni są powściągliwe, podobnie nuta T ajemna Marta jak jej bohaterowie, którzy pod maską sztucznego chłodu kryją uczucia żywe i bardzo ludzkie: miłość, wierność, lojalność. O pewnych sprawach się nie mówi – stąd liczne niedopowiedzenia, milczenie, które uchodzić może za obojętność, choć nią nie jest. Można powiedzieć, że autorka udzieliła swym postaciom odpowiedniej lekcji stylu. W każdej prawie powieści, czy nawet opowiada‑ niu, obecna jest sztuka, począwszy od Dziewczyny w turbanie Vermeera, którego nazwisko nie pada zresztą ani raz, a tytuł obrazu jest lekko zmieniony, po słynną tkaninę z Bayeux, protagonistkę, rzec by można, Wymyślania prawdy, i wszechobecną mu‑ zykę, która odmienić może ludzkie losy. Być mo‑ że, że i miłość jest tutaj sztuką, ale to już tylko hi‑ poteza. Świetnie napisane, co podkreślali wszyscy, nawet najbardziej wymagający recenzenci, książki Fragment powieści La Nota Segreta. Copyright Morazzoni kryją w sobie wielki, starannie zama‑ Longanesi & C © 2010, Milano. skowany ładunek emocjonalny. H.K.

74 Co czytają i oglądają dziś Włosi ieufność tkwiła w kodzie genetycznym Wenecji. Czy to dlatego, że czuła się Nsamotna i bardziej bezbronna od dużych państw wokół siebie, czy z racji zmy‑ słu handlowego, który nie pozwalał przeoczyć niczego, co by groziło utratą pienię‑ dzy i zaprzepaszczeniem interesu, czy dlatego, że ciągle przeglądała się i przegląda w wodzie, widzi się i bada (ale tu, powiedzmy sobie, chodzi raczej o sprawdzenie efektu, o racje nie tyle może sentymentalne, co estetyczne), tak czy inaczej, rząd do‑ żów posiadał czujny aparat, który w razie potrzeby umiał znaleźć się we właściwym miejscu i śledzić ruchy będące na pozór poza wszelkim podejrzeniem. W przypadku sir Johna Brevala, zważywszy jego szczególną rolę, chodziło początkowo o zwykłą uprzejmość, chęć zapewnienia mu ochrony, na wypadek, gdyby jakiś łotr, czy inny łotrzyk, zaczął mu się naprzykrzać z racji jego wyglądu osoby nobliwej i dobrze sy‑ tuowanej. Nikt się nie spodziewał, że zwykłe zlecenie obserwowania z daleka mo‑ że wydobyć na światło dzienne taki szczegół jego życia prywatnego, który on sam zachowałby chętnie w cieniu. Kiedy wychodził tylnymi drzwiami z małego hoteli‑ ku na Zattere, nie zauważył w każdym razie, że ktoś go śledzi zręcznie i dyskretnie, że idzie za nim aż do hotelu, który został mu przeznaczony. Tutaj wszedł głównym wejściem, jak gdyby wyszedł niedawno na orzeźwiającą przechadzkę, odkłonił się uprzejmie odźwiernemu i poprosił o gorącą wodę na kąpiel przed udaniem się na spotkanie czekające go w Palazzo Ducale. Zanim dotarł do celu, około godziny po ożywczej kąpieli, szef policji, a po nim doża, wiedzieli już, że sir John coś ukrywa. Kogoś, dla dokładności. Ogromne korzyści z tego, że coś się wie, są niedoceniane, nie doceniają ich ignoranci, ani nawet plotkarze, którzy nie potrafią się na nich po‑ znać i należycie oszacować. Ale osoby myślące cenią taką wiedzę: wenecka policja i jej szef polityczny należeli do tego gatunku, byli ludźmi myślącymi i cierpliwymi. Sir John został przyjęty w małej salce pałacu na samym szczycie monumental‑ nych schodów, w miejscu dyskretnym i odpowiednim dla misji szczególnie ważnych. Wchodząc i składając najjaśniejszemu doży wyrazy szacunku, odniósł wrażenie, że ma przed sobą pogodnego mężczyznę w średnim wieku; żadnego przepychu w stro‑ ju weneckiego wielmoży, który wydał mu się mieszczaninem ubranym z wielkim smakiem na ciemno, uczesanym z warkoczykiem, ze spojrzeniem surowym, a za‑ razem życzliwym. – Miło mi was poznać i upewnić się, że, zgodnie z moimi oczekiwaniami, do załatwienia naszej sprawy bez zbytnich ceregieli, bez obaw, że zbyt wielu będzie o niej wiedzieć i wtykać w nią swój nos, Mediolan przysyła mi osobę bez wątpie‑ nia rozsądną. – Słowo „bez” miało bardzo ścieśnione „e” i była to pierwsza samo‑ głoska, która nie rozciągała gardła dostojnego pana. Sir John znał jeszcze niezbyt dobrze Wenecjan i ich język, słuchał więc z ciekawością i nawet rozbawieniem. Je‑ go głowa była tutaj, w małej salce Palazzo Ducale, chociaż ciało czuło nadal każdy, najmniejszy fragment ciała dziewczyny pozostawionej na Zattere. To nie do wia‑ ry, do jakiego stopnia szczęście dawało mu poczucie równowagi. Zagłębili się obaj w długą, owocną dyskusję, dogadali się, a nawet pożartowali z pewnych łatwych do

Co czytają i oglądają dziś Włosi 75 MARTA MORAZZONI wykrycia wybiegów, jakie rząd austriacki zamieścił między wierszami swojego po‑ selstwa. Znaleźli kompromisowe rozwiązanie czegoś, w czego meritum nie będzie‑ my się zagłębiać. Nie cel misji zleconej sir Johnowi Brevalowi interesuje nas tutaj; to byłaby inna historia i wymagałaby innych kompetencji. Wystarczy powiedzieć, że się porozumieli z korzyścią dla obu stron. – Byłoby mi naprawdę miło, gdyby kolacja dziś wieczór upłynęła wam w god‑ nym towarzystwie – powiedział doża i odczekał chwilę, na wypadek, gdyby jakieś nieuchwytne zakłopotanie pojawiło się w rysach twarzy angielskiego dyplomaty. Nic. Wobec tego zaprosił go na wieczór „bez formalności, sami dobrzy znajomi, chciał‑ bym, by was poznali, dobrze?” Anglik z prawdziwą przyjemnością przyjął propo‑ zycję, poprosił tylko o czas na zmianę ubrania. Pożegnał się z gospodarzem i zaczął schodzić po wielkich schodach oświetlonych pochodniami. Nie był jeszcze w poło‑ wie drogi, gdy w drzwiach gabinetu doży pojawił się cień, a ten bez słowa pokręcił głową przecząco. Jeszcze nie.

Wenecja była o wiele bardziej fascynująca od Mediolanu. Co tu mówić. Dla Johna nie był to pierwszy raz i umiał poruszać się w tym mieście, chociaż struktura calli i campi nie od razu była czytelna. W niektórych miejscach szedł na wyczucie, ale czuł się dość pewny siebie. Na kolację przyszedł o czasie i od razu poczuł się swo‑ bodnie, został przedstawiony innym, nielicznym gościom jako bliski niemal znajo‑ my doży, zabawił długo bez żadnej oznaki niecierpliwości, zjadł kolację i rozmawiał. Żadnej wzmianki o swojej misji dyplomatycznej. Wzbudził wielkie zainteresowanie pewnej pani w sukni z głębokim dekoltem, której opowiadał z przejęciem i uczu‑ ciem o swoim życiu ojca i męża. – Czy pańska żona i dzieci są tu z Wami? – Nie, są w Londynie. I liczę, że tam wrócę… nie wiem, czy w krótkim czasie, ale mam taką nadzieję. – Stojący za nim pan domu podszedł i uśmiechnął się życzliwie. – Na razie, jak sądzę, wrócicie do Mediolanu. – A sir John przytaknął niewyraź‑ nie. W chwili żegnania się, w holu domu, doża przytrzymał w dłoniach rękę Anglika chwilę dłużej niż należało. W pożegnaniu była jakaś ojcowska kordialność. – Wyślę natychmiast wiadomość o naszej dzisiejszej rozmowie, tak, by dotarła do Mediolanu przede mną, a ja… chciałbym zobaczyć parę rzeczy, które mnie za‑ ciekawiły w drodze między Mediolanem a Wenecją. Mało znam ten region i sądzę, że nie powinienem tracić okazji, by połączyć pracę z przyjemnością. Ale tylko przez kilka dni. – Tamten przytakiwał, myślał. Wiedział. Sir John jako ostatni opuścił dom nad Canal Grande i przez ciche calli wrócił do swego hotelu. Nie podejrzewał, że nie jest sam. Wszedł do pokoju, przebrał się, po cichu, szybkim krokiem zszedł znowu na dół, po dwudziestu minutach marszu był na Zattere. Cień, który nie stracił go z oczu wśród ciemnych przejść i podcieni, ujrzał, jak wchodzi przez tylne drzwi do hoteliku, po czym cofnął się do pobliskiej bramy, gwizdnął cicho i zawrócił powoli w stronę San Polo.

76 Co czytają i oglądają dziś Włosi TAJEMNA NUTA

Zajęłam się bardziej nim niż nią. Ona przez cały dzień pozostała w pokoju, spała, zjadła kolację, patrzyła przez okno na kanał Giudekki, słuchała odgłosów wybrze‑ ża. Nigdy tyle hałasów w jej życiu, nigdy tyle głosów i różnych kadencji. Dla kogoś muzykalnego tak jak Paola ten gwar głosów na brzegu to koncert, w którym wy‑ chwycić można tonację mol i dur, tony wysokie i niskie. Jej ucho podąża za tymi nutami, które były jej tak dobrze znane, słyszy kantylenę dialektu, którego nie zna, to szmer wody w porównaniu z szorstkością dialektu mediolańskiego. To niepraw‑ da, tak w jej, jak i jego przypadku, że dominująca myśl o miłości uczyniła ją ślepą na wszystko inne. Jest raczej znacznie bardziej spostrzegawcza, bardziej uważna i nie boi się. Jest czujna i spięta. Myśli o strunach wiolonczeli swojej mistrzyni. My‑ śli o swojej mistrzyni. Z wdzięcznością. Gdy znad kanału nadciąga zmrok i głosy gasną wraz ze światłem, jej także zostaje sen i czekanie.

Obudził ją zgrzyt klucza w zamku, ale nie ruszyła się spod kołdry. Zwinięta jak kot‑ ka w cieple poczuła jego zapach i oddech przy ustach. Słysząc cichy odgłos ubrań rzucanych na ziemię odsunęła się, by zrobić mu miejsce w łóżku, i znalazła się w je‑ go ramionach, przytulona do jego skóry chłodnej po przyjściu z dworu. Leżeli tak blisko, jedno przy drugim, bez słowa, długie, powolne pieszczoty poprzedziły akt miłosny, a i po nim zwlekali z oderwaniem się od siebie. Po przebudzeniu, późnym rankiem, John zatroszczył się o śniadanie, zszedł do wspólnej sali hoteliku i kazał starannie przygotować czekoladę i herbatę, poszedł za chłopcem niosącym tacę i kazał mu ją zostawić na progu. Zapukał przed wejściem do pokoju i otworzył ostrożnie: Paola wyszła mu naprzeciw już ubrana w swoją je‑ dyną ciemną suknię i zdawała się zakłopotana krótkimi włosami. – W Wenecji panie pokazują się publicznie w perukach. Dobrego fryzjera zna‑ leźć tu można w każdej chwili, jeśli chcesz, przyjdzie cię obsłużyć tutaj. – Ja jeszcze nie wiem, nie bardzo wiem, czego chcę konkretnie. Co mam robić, gdzie pójdziemy – po czym poprawiła się – gdzie pójdę, nie mam pojęcia. A wy? Poprawił ja od razu. – A ty. Nie wy. Ty! Ja pójdę do mojego hotelu, spakuję ba‑ gaże i oficjalnie wyjadę z Wenecji za niewiele ponad godzinę. Potem wrócę tutaj i… pomyślimy o nas. Przyjdzie tu do ciebie fryzjer, chcesz? To ludzie dyskretni, nie musisz się niczego obawiać. – Nie, na razie wystarczy szal na głowę. Nawet na nim robiła dziwne wrażenie kobieta z krótkimi włosami i twarzą, któ‑ ra zdawała się naga i bezbronna. Posilał się razem z nią, a ona w czasie jedzenia wy‑ dawała się o wiele bardziej onieśmielona i niepewna, niż wtedy, gdy oddawała mu się w akcie miłosnym. Kobiety, pomyślał, są dziwne i mimo wielu lat spokojnego i solidnego małżeństwa nigdy nie poznał żadnej tak z bliska. Zostawił ją niechęt‑ nie i wrócił do swojego hotelu w pobliżu Palazzo Ducale. Spakował nieliczne baga‑ że, wysłał do Mediolanu wiadomość o wyniku swojej misji i z pomocą chłopca ho‑ telowego załadował walizkę do gondoli. – Do Fusiny – rzucił głośno gondolierowi,

Co czytają i oglądają dziś Włosi 77 MARTA MORAZZONI poczym, niedaleko od miejsca, skąd wyruszył, przysunął się do niego i szeptem po‑ dał mu nowy kierunek. Płynąc na Zattere, wiedział o tym, nie trzeba było nawet zmieniać trasy. Zanim skręcili przed Punta della Dogana, John dostrzegł mnóstwo statków zacumowanych w porcie i wyobraził sobie, że wypływa stamtąd, że wcho‑ dzi na pokład z kobietą okrytą ciemnym woalem i znika, sam nie wie gdzie. Przed hotelikiem na Zattere kazał wyładować bagaż, hojnie opłacił gondoliera i skierował się ku schodom prowadzącym do pokoju na piętrze. Właściciel hoteliku wyszedł mu śpiesznie naprzeciw: – Panie, przynieśli dla was ten list – białą kartkę, zalakowaną, lecz bez oficjalnej pieczęci. Poczuł, że drży, zdemaskowany i obnażony po raz pierwszy, odkąd zaczęła się ich historia. Wszedł po schodach, zatrzymał się przed drzwiami pokoju i otwo‑ rzył list: „W każdej sprawie, w każdej chwili, macie we mnie dyskretnego przyjaciela”. Z gardłem ściśniętym wzruszeniem rozpoznał podpis bez tytułów, był to podpis doży.

List zmieniał wiele rzeczy. Zapukał do drzwi pokoju i z radosnym uniesieniem uści‑ skał dziewczynę, która mu otworzyła. – Dla kogoś nie jesteśmy już tajemnicą – szepnął jej w szyję, gryząc ją leciutko. Ona odsunęła się i popatrzyła na niego z niepokojem. – To znaczy? – cichy głos był tak zmysłowy w swoim niepokoju, że przycisnął ją, by czuć całe jej ciało przy sobie; ubranie się nie liczyło, a emocja i pragnienie były tak wyraźne! W odpowiedzi zaczął ją popychać w stronę łóżka, mówiąc, że mają niespodziewanego protektora, i czas, dużo więcej czasu dla siebie. Nie trzeba już było uciekać szybko z Wenecji. Statki, które widział w porcie, wydały mu się teraz każdy drogą otwartą ku przemyślanemu szczęściu. W rzeczywistości, jego umysł oscylował między ciepłem a zimnem: pod znieczulającym działaniem miłości, lecz z niezmąconą świadomością, jakby asystował operacji prowadzonej na jego włas‑ nym ciele, widział, które części są odcinane i śledził pracę chirurga z poczuciem nie‑ uchronności tych zabiegów. Na temat tego, co zostawiał za sobą, tego, co od siebie odcinał, sir John miał jasny pogląd: czuł, że jedna z jego stóp wisi w próżni, zrobić krok, to albo znaleźć pewny grunt, albo runąć w przepaść. Pomyślał, że musi być szalony, żeby się nie bać. Dobiegł go głos Paoli: – Czy to nie będzie jeszcze bardziej niebezpieczne? To może być podstęp, chodzi o to, żebyś ty, żebyśmy my się odkryli, i ten, kto nas szuka… Nie sądzisz, że nas szukają? Zwłaszcza mnie. Ja mam rodzinę, która, nie umiem sobie nawet wyobrazić, jak bardzo jest poruszona. A klasztor! – spojrzała na niego nagle z dziwnym dystansem. – Ja jestem mniszką. – Mówiła sama do siebie, ze zdu‑ mieniem osoby, która po strasznym wypadku dotyka własnych ramion i twarzy, by poczuć, że żyje. – Już nie jesteś. – O, nie! żeby przeciąć ten związek, nie wystarczę ja sama. Tak jak ty nie wystar‑ czysz, by przeciąć związek z twoją żoną. Ktoś z zewnątrz musi powiedzieć, że… że

78 Co czytają i oglądają dziś Włosi TAJEMNA NUTA z jakiegoś ważnego powodu, ważniejszego niż tamten, który kazał nam się kiedyś z kimś związać, teraz jesteśmy już wolni. – Kto miałby znaleźć ten ważniejszy powód? A gdyby nikt go nie znalazł, ty wró‑ ciłabyś do klasztoru w Mediolanie, a ja do domu w Londynie, uległy i posłuszny obo‑ wiązującym zasadom? Tak by się stało, według ciebie? – Prysnął chłód chirurgiczny, zniknął we mgle, z której należało wyjść jak najszybciej, odzyskać jasność widzenia. – Paola, Paolina. Według ciebie? – Żadnej odpowiedzi, żadnego oporu, gdy za‑ czął ją rozbierać powoli. I spokojnie. Między jego pytaniem a jej odpowiedzią mi‑ nęło dużo czasu, westchnień i jęków, a potem cisza mierzona wracającym do zwy‑ kłego rytmu oddechem i głos Paoli, głęboki i pełny: – Na pewno ktoś go znajdzie. Ten powód.

Doża. Przyjacielem trudno było go jeszcze nazwać, nie wystarczy jeden wielkodusz‑ ny list, szybko wzbudzona sympatia, by zostać przyjacielem. Chociaż… ilu przyja‑ ciół miał John? Ilu, którym towarzyszył zrazu gorący powiew entuzjazmu, potem ciepława przyjemność, a w końcu krępujący chłód? Zanim taka skala termiczna dobiegnie kresu, należy tym bardziej wykorzystać ów pierwszy poryw i zebrać jego owoce. W tym co myślał nie było żadnego cynizmu: odwoła się do tej niespodzie‑ wanej życzliwości i wykorzysta ją najlepiej jak można. Odsunął się od dziewczyny, która leżała przy nim odprężona, poszedł umyć się w miednicy i spojrzał w lustro; w lustrze zobaczył Paolę, opartą na łokciach, która też go obserwowała. Jak długo miało to jeszcze trwać? Lubię myśleć o wielkich namiętnościach jak o ciężkich maszynach, które posu‑ wają się wolno, pochłaniają systematycznie czas i przestrzeń, torują sobie drogę jak potężne zwierzęta i trwają, bo wolno zużywają swoją energię, mimo że szafują nią bez umiaru. Trzeba strzec się wybuchów efemerycznych, choćby były pełne barw i świateł. Ja słowem namiętność nazwałabym ten żar, który nieśpiesznie i uparcie osiada w zakamarkach ciała. Wsuwam się tu, gdzie krzyżują się spojrzenia dwojga kochanków, którzy nie mają pojęcia, co z nimi będzie, i ja też nie wiem nic o nich, wiem tylko, że będę wiernie towarzyszyć ich krokom.

– Co zamierzacie zrobić? – Wrócę do Londynu i poproszę żonę o rozwód. To nie będzie łatwe, ani szybkie. Nic nie zapowiadało takiego obrotu sytuacji między nami. Przedtem. Z drugiej strony, ja… – spojrzał prosto w oczy doży – ja już popełniłem to, co się nazywa grzechem wiarołomstwa. Zapłacę, w każdym znaczeniu tego słowa. I będę wolnym człowiekiem. – To łatwe u was, protestantów. No tak. Ale tutaj! Chociaż, z drugiej strony, tu można zapłacić dużo mniej – zaśmiał się – a czasem w ogóle się nie płaci. Anglik patrzył na niego, nie bardzo rozumiejąc. – Ale – podjął doża i gestem ręki odpędził myśli przechodzące mu przez głowę – panienka, jak mówiliście, jest mniszką, córką mediolańskiego arystokraty, trzeba się

Co czytają i oglądają dziś Włosi 79 MARTA MORAZZONI liczyć z roszczeniami ze strony rodziny i klasztoru. Trzeba mieć silne bary, by taki ciężar udźwignąć. Nie, nie myślę o was, wy z pewnością dacie radę, ale o waszej… przyjaciółce. Jak ona się nazywa? – Paola Pietra – Zatrzymać się chwilę wcześniej i zachować dyskrecję w sprawach osobistych młodej kobiety, każdy by o tym pomyślał. Pomyślał także John, w sekun‑ dę potem, jak wymienił nazwisko swojej towarzyszki. – Śpiewaczka! – wykrzyknął doża nagle zaciekawiony. – Śpiewaczka – powtórzył cicho, jakby chciał się upewnić. – Fama o jej głosie dotarła aż tutaj? Ale to znaczy, że nie doszła jeszcze wieść o jej zniknięciu – wywnioskował John i pochwycił rzucone mu z ukosa spojrzenie starego pana. – Śpiewaczka! Wyobrażam sobie, jacy musicie być z tego dumni. – Dobrze sobie wyobrażacie. Ale to nie jej głos doprowadził nas tutaj, do tego kroku. Czy raczej tak, to był jej głos, ale nie z powodu głosu… Nawet niema, rozu‑ miecie mnie? Nawet niema. – Proszę nie mówić tego z taką pewnością, w gruncie rzeczy nie wiemy nigdy, jaka przyczyna wywołuje łańcuch silnych emocji, które zmieniają życie. Taki pięk‑ ny tembr, taki sławny głos… w tak osobliwym kontekście. Przeciw wetu zakonu… Jeden szczegół mniej, i sprawy nie znalazłyby się w tym punkcie. To ostatnie zdanie przeszło w niewyraźny szept i ucichło. – Z Wenecji możecie wypłynąć, jeśli będzie miejsce na którymś statku, kiedy ze‑ chcecie, ja nie będę wiedział o niczym. Dla mnie wyjechaliście, powiedzmy, dnia 30 kwietnia, do Mediolanu. Zaokrętowanie będzie was kosztować niemało. Pasażero‑ wie na pokładzie statku handlowego są zawadą. W każdym razie ja, im mniej się tą sprawą będę zajmował, tym lepiej dla was. – Był życzliwy, przewidujący, ojcowski. – Nie kryję, że taki sławny głos chętnie bym usłyszał – dodał i zaczekał, aż na‑ bierze ciężaru milczenie zakłopotanego Anglika. Tak zręcznego w dniu pertraktacji dyplomatycznych, tak pewnego siebie! Dwaj mężczyźni pożegnali się wkrótce potem i nie było jasne, czy to pożegnanie ostateczne, czy odłożenie sprawy do następnego spotkania, czy stan zawieszenia. John wyszedł przez małe drzwi prowadzące na wąską uliczkę i oddalił się śpiesznie, owinięty płaszczem, jak ktoś, kto ucieka. To głupie cierpieć z zazdrości!, powiedział sobie, zmierza‑ jąc szybko w stronę hoteliku na Zattere. Jeszcze dwa dni i będą musieli Wenecję opuścić.

– Chciałby usłyszeć, jak śpiewasz. Poprosił mnie o to bardzo uprzejmie. A właści‑ wie nie poprosił, powiedział, że chętnie posłuchałby, jak śpiewasz. Jedli w pokoju hoteliku, którego Paola jeszcze nigdy nie opuściła. Był wieczór i John chciał podjąć decyzję: poszukać nazajutrz statku, który by ich zabrał, wypły‑ nąć z Wenecji i znaleźć punkt zaczepienia, dla niej przede wszystkim, może gdzieś w Grecji, czy we Francji. Turcy, lub ateusze, byliby bezpiecznym rozwiązaniem dla mniszki, która zrzuciła habit. W każdym razie lepsza byłaby Francja, bliżej Londynu,

80 Co czytają i oglądają dziś Włosi TAJEMNA NUTA skąd przyjechałby po nią, gdy wyjaśni swoją sytuację z żoną, rodziną ojca i królem, i będzie wolny. Pomyślał o Mediolanie: kto wie, czy zastanawiają się już, dlaczego nie pojawił się dotąd osobiście przed arcyksięciem, który powinien dostać, a może ma już w ręku kartki wysłanego mu pisma. Świetna robota, za którą usłyszy gratula‑ cje, gdy pojawi się, lada chwila, jak sądzą, w sali audiencyjnej Pałacu Królewskiego. – Tylko dla niego? – Głos Paoli oderwał go od tych myśli. – Co tylko dla niego? – Śpiewać. Chce, żebym śpiewała tylko dla niego? – Czekała cierpliwie na od‑ powiedź, którą zdawał się odwlekać w nieskończoność. – Tak, sądzę, że tak. Nie może być inaczej. Ale nawet tak, nawet tylko dla niego, nie podoba mi się to. – Coś mu zawdzięczmy? Nie, tak? Jego milczenie? John przytaknął . – A to niemało – dodał. – Mój głos za jego milczenie… – potrząsnęła głową, przeciągnęła ręką po krót‑ kich włosach. – W końcu to nie taka zła wymiana. – Musnęła palcami jego dłoń wyciągniętą na stole. – Nie tylko dla niego będę śpiewać. Ty też będziesz mnie słu‑ chał. Już od Wielkiejnocy, odkąd uciekłam, wiesz… – ożywiła się nagle – pragnęłam tego. Pragnęłam i wyobrażałam sobie ciebie słuchającego mnie zza kraty. Powiedz mu, że tak. Choćby jutro, zaraz. Potem odjedziemy Nie można powiedzieć, aby sir Johna nie zdumiały te słowa, świadczące o nie‑ oczekiwanej dla niego determinacji. W filmie powinno tu nastąpić przenikanie, które pozostawiłoby w oczach widza cień wyrazu zdumienia mężczyzny, tylko jego, podczas gdy obiektyw powoli odsłania obraz kolejnej sceny: zakapturzona młoda kobieta idzie weneckimi uliczkami w towarzystwie mężczyzny, owiniętego, jak ona, płaszczem, choć słoneczny dzień zachęca do tego, by się odsłonić. Przeskoczyliśmy, oczywiście, kilka fragmentów, ustalanie z najjaśniejszym dożą czasu i miejsca spot‑ kania, wahania Anglika i niektóre jego niespokojne monologi wewnętrzne, i wątpli‑ wości, jakie zaczęły ogarniać młodą kobietę, która tak impulsywnie powiedziała tak. Wszystko to jest już poza dwojgiem bohaterów, którzy idą labiryntem calli, krokiem szybkim i sprężystym. Ona rozglądając się ciekawie, on bardziej zamknięty w so‑ bie, zajęty myślami o tym, co będzie potem. Żadnej weneckiej damy na ich drodze, tylko kobiety i mężczyźni zajęci pracą, i głosy, wysokie i niskie, płynące jeden za drugim z okien na ulice, na kanały. Potem ciemna brama, jej skrzydło otwierające się natychmiast po dotknięciu kołatki i oto wchodzą na wewnętrzny dziedziniec: półcień, który łagodzi słoneczne oko na bruku przy studni. – Państwo pozwolą – otwarte samogłoski tego dziwnego języka i zgięte plecy pełnego szacunku sługi, który prowadzi ich w górę po schodach. Przez okno Paola widzi wodę kanału biegnącego od frontu budynku.

Wymiana uprzejmości nie trwała długo. Doża powitał ją jako hrabiankę Pietra i od pierwszego rzutu oka uderzył go niewinny wyraz dziewczyny, tak że zaczął się

Co czytają i oglądają dziś Włosi 81 zastanawiać, czy dobrze zrobił, wyrażając chęć usłyszenia jej głosu. Początkowo wy‑ dało mu się, że to kwestia zakrytej głowy, przywołującej skojarzenie ze stanem za‑ konnym; ale nie, to było coś innego, głębszego niż pozory stworzone przez ubranie, coś w powściągliwości ruchów i, co najdziwniejsze, w tym patrzeniu prosto w oczy, w tym spojrzeniu otwartym i pozbawionym mimowolnych choćby nut uwodziciel‑ skich, które, jak sądził doża, spotyka się u każdej kobiety, od najmłodszej do starej, broni nigdy nie zarzuconej, mniej czy bardziej ostrej. W pokoju, w którym przyjął dwoje gości, stał szpinet i hrabianka Pietra spojrzała na instrument z zainteresowa‑ niem. – Umiecie, pani, na tym grać? – zapytał doża. – Nie, niezbyt dobrze; moja mistrzyni była, jest bardzo biegła w grze na instru‑ mentach. Ja od niej nauczyłam się tylko śpiewać. I czytać nuty, to tak. Chciała, że‑ byśmy dokładnie znały nuty. Nie ufała pamięci i naturalnej intonacji. Doża przytaknął. On też zwrócił uwagę na pełny i głęboki głos dziewczyny, jego zmysłowy tembr w połączeniu z niewinnym wyglądem. Sir John zdjął jej z ramion płaszcz, ale szal nadal zakrywał jej głowę. – Poprosiłem, a raczej wyjawiłem przed… przed sir Johnem, że pragnąłbym posłuchać waszego śpiewu, jako że sława waszego klasztoru – i z zakłopotaniem odwołał się do czasu przeszłego hrabianki – dotarła aż tutaj. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się po was tyle uprzejmości, ale skoro powiedziałaś pani tak, posta‑ nowiłem znaleźć kogoś, kto by wam akompaniował. – Zobaczył, że goście wymie‑ niają skonsternowane spojrzenia, skonsternowane i zaniepokojone. – To młody człowiek absolutnie zaufany. Nikt nigdy nie dowie się, że raz w życiu trafiła mu się okazja akompaniowania tak wyjątkowemu głosowi. Proszę mi wierzyć, że nie wy‑ stawiłbym was, pani, na żadne ryzyko, na choćby cień plotki. Zadzwonił i z bocznych drzwi wyszedł chłopak mniej więcej w wieku Paoli, skło‑ nił się, nie patrząc prawie na dwoje gości i usiadł przy szpinecie. Otworzył partyturę, którą miał ze sobą, i czekał. – To Stabat Mater mistrza Pergolesiego. Wiem, że to jeden z najpiękniejszych utworów, jakie śpiewałaś, pani, ze swoją mistrzynią, siostrą Rosalbą Guenzani. Praw‑ da? – Prawda. – I jest tam fragment solowy dla kontraltu, o którym opowiadano mi cuda. Uczynisz mi, pani, tę przyjemność? Sir John stał z boku, niepewny, prawdę mówiąc, jak powinien się czuć. Coś mię‑ dzy dumą i emocją, mieszanina wspomnień, które przenosiły go do ciemnej nawy Santa Radegonda, gdzie w gronie licznych zabranych słuchał głosów, wśród któ‑ rych usiłował odszukać jej głos i rozpoznać go, niczym dotknięcie ręki w ciemnoś‑ ci. I znowu, niepozorna, pełgająca tam, gdzie nie ma światła, pojawiła się zazdrość. Marta Morazzoni Przełożyła Halina Kralowa

82 Co czytają i oglądają dziś Włosi TAJEMNA NUTA

Krzysztof M. Bednarski, Composto dentro l'occhio estraneo / Ułożony do snu w cudzym oku, detal instalacji, Instytut Kultury Polskiej w Rzymie, 2011 Fotografia Marta Sputowska

Galeria 83 Proza

Domenico Starnone urodzony w 1943 roku prozaik i scenarzysta filmo‑ wy, przez lata pracował jako nauczyciel. Doświad‑ czenie to stało się inspiracją dla jego wczesnej pro‑ zy, której akcja rozgrywa się w realiach szkolnych: Ex cattedra e altre storie di scuola, 1987; Fuori regi- stro, 1991; Sottobanco, 1992; Solo se interrogato. Ap- punti sulla maleducazione di un insegnante volen- teroso, 1995. Jednak o prawdziwym tryumfie Domenica Star‑ none można mówić dopiero w roku 2001, kiedy za powieść Via Gemito otrzymuje najwyższe włoskie wyróżnienie, Premio Strega. Rozgrywająca się w su‑ gestywnych realiach Neapolu historia opowiada o losach człowieka, który mniema, że zakładając rodzinę stracił szansę na wielką karierę malarską, a odwet za swój los postanawia wziąć na najbliż‑ szych. Część krytyki uznała powieść za swoisty rewers wcześniejszej o niemal dziesięć lat książ‑ ki L’amore molesto autorstwa Eleny Ferrante (wyd. 1992), pisarki, której prawdziwa tożsamość do dziś owiana jest tajemnicą. U Starnone rodzinna histo‑ ria opowiadana jest z perspektywy syna, u Ferran‑ te z kolei na plan pierwszy wychodzą relacje mat‑ ki z córką, i to właśnie ta ostatnia pełni funkcję Starnone narratora, w tle zaś pojawia się także postać sko‑ rego do rękoczynów ojca, niespełnionego malarza.

Przez lata Domenico Starnone tego rodzaju podej‑ fragment rzenia stanowczo odpierał, i ostatecznie odciął się S trach od nich w wydanej w 2011 roku powieści Autobio- grafia erotica di Aristide Gambìa, ukrócając dysku‑ sję frischowskim zdaniem: „Non sono la Ferrante” [Nie jestem Ferrante]. Niemniej jednak budzące sensację domysły powracają do dziś. W przeprowa‑ dzonym w październiku tego roku wywiadzie dla D omenico „La Repubblica”, pytany o najnowszą powieść Lac- ci, która zdaniem dziennikarki miałaby stanowić swoistą kontynuację I giorni dell’abbandono Ferran‑ te (wyd. 2002), Starnone stwierdził, że z pisarką łą‑ czy go tylko jedno: Neapol, miasto urodzenia oboj‑ ga pisarzy, a zarazem miasto-bohater ich powieści. Kolejne lata po zdobyciu nagrody Strega umoc‑ niły pozycję pisarza. Rok 2009 przyniósł istotną w je‑ go dorobku powieść Spavento (Strach), jej krótkie omówienie zamieściliśmy po fragmencie przekła‑ du. W ostatnim czasie Domenico Starnone dał tak‑ że swój wyraz fascynacji kinem, wydając w 2010 ro‑ ku melancholijną, autobiograficzną opowieść Fare scene. Una storia di cinema. Od dłuższego czasu pi‑ sarz postrzegany jest jako jeden z najciekawszych głosów swojego pokolenia, a dobre recenzje świe‑ Fragment powieści Spavento © 2009, Giulio żo opublikowanej powieści Lacci zdają się tę opi‑ Einaudi Editore s.p.a., Torino. nię tylko potwierdzać. KS

84 Co czytają i oglądają dziś Włosi I ewnej nocy mojej żonie przyśniło się, że nie żyję, i rano opowiedziała mi swój Psen. Rozwieszała na tarasie świeżo zrobione pranie, były w nim też moje buty sportowe. Panował upał. Pod ubraniem łaskotała ją parująca skóra, a nad jej głową rozpościerało się niebo ze zwiniętych chusteczek, które przesączały powietrze za‑ pachem choroby. Kiedy wieszała na suszarce buty za sznurówki, zobaczyła w nich moje oczy, jedno w jednym bucie, drugie w drugim, były zamknięte. Przestraszyła się i poszła sprawdzić, czy jestem w pokoju, w którym zazwyczaj pracuję. Nie było mnie. Tymczasem usłyszała, jak w sypialni ktoś bije w drzwi szafy, a uderzania by‑ ły na tyle silne, że cały dom drżał w posadach. Zaniepokojona pobiegła do pokoju, żeby sprawdzić, co się dzieje, lecz gdy tylko tam się znalazła, wszystko stało się dla niej jasne. W szafie byłem ja, a ona za wszelką cenę miała uniemożliwić mi wyjście. Kiedy więc pchałem drzwi od wewnątrz, ona przytrzymywała je z drugiej strony, kie‑ dy krzyczałem „otwórz”, ona wołała „nie”. Próbowała mnie przekonać, że powinie‑ nem zostać tam już na zawsze, miałem ostatecznie pogodzić się z faktem, że nie żyję. W pierwszej chwili sen nie wywarł na mnie żadnego wrażenia. Cóż w tym złe‑ go, że po czterdziestu latach wspólnego życia podświadomość Silvii ma mnie do‑ syć, nie tylko zresztą jej podświadomość. Starałem się ją uspokoić. Chociaż światła i rozsądna z niej kobieta jak wszyscy ma także słabą stronę: od najmłodszych lat żyje w przekonaniu, że jeśli wyobrazi sobie spotkanie z jakąś osobą, po kilku minutach ta osoba staje jej przed oczami; gdy tylko pomyśli o przyjaciółce, z którą nie słyszy się od dłuższego czasu, natychmiast dzwoni telefon, a w słuchawce rozbrzmiewa głos tej właśnie przyjaciółki; jeśli przyśni jej się czyjaś śmierć, ten ktoś, albo zaraz umrze, albo właśnie umarł. Przez kilkadziesiąt lat zebrała tyle dowodów na to, że naprawdę posiada tego rodzaju zdolności paranormalne, że ja – pół żartem, pół se‑ rio – zwykłem powtarzać jej zanim zasnę: proszę cię bardzo, śnij, o kim ci się żyw‑ nie podoba, tylko nie o mnie. Teraz, kiedy sen już się jej przyśnił, próbowałem ob‑ rócić wszystko w żart i zmienić temat: – A te chusteczki to naprawdę były chusteczki? – A niby co innego? – Może powiedziałaś tak, żeby opisać, czy ja wiem, pochmurne niebo? – A od kiedy tak mówię? To były zużyte chusteczki. Chodziłem za nią całe rano, zagadując o sytuację polityczną i gospodarczą, uda‑ jąc atak apopleksji, gadając o jakimś scenariuszu – dwa odcinki dla telewizji, które wróciły do mnie rojąc się od uszczypliwych uwag. Co tam śmierć, powiedziałem, jest coś gorszego od śmierci: zostać poniżonym w wieku sześćdziesięciu dziewię‑ ciu lat – kiedy już nie czujesz gnatów od siedzenia przy komputerze – przez ludzi czterdzieści lat młodszych. To był błąd. W całej wypowiedzi zaciekawiło ją jedynie sformułowanie nie czujesz gnatów i natychmiast skorzystała z okazji, by niby mimochodem wtrącić: powinieneś zrobić jakieś badania. No tak, pomyślałem, martwi się, i tym razem, w zasadzie bez

Co czytają i oglądają dziś Włosi 85 DOMENICO STARNONE powodu, zareagowałem gniewem. Silvio, powiedziałem, bardzo cię proszę, koniec z lekarzami, to wyrzucanie pieniędzy, sama wystarczająco często do nich chodzisz. Ona, zaskoczona, już miała mi odpowiedzieć, a jej spojrzenie nie wróżyło niczego dobrego, kiedy zadzwonił nasz przyjaciel, sędzia, w jej mniemaniu wielki autorytet. Rozmawiali dobry kwadrans. W pewnym momencie usłyszałem, jak opowiada mu nazbyt rozbawionym tonem: – Przyśniło mi się, że Pietro nie żyje, pociesz go trochę, zupełnie podupadł na duchu. – Podupadłem na duchu – wyszeptałem – co ty pleciesz? Podała mi słuchawkę, a Bruno, z wyraźnym neapolitańskim akcentem, o wiele wyraźniejszym od mojego, zapytał drwiąco: – Co jest, robisz pod siebie? – Jestem wściekły: najpierw śnią się jej koszmary, a potem każe mi chodzić po lekarzach. – No to idź. – Wiesz, że pójdę, w naszym wieku to konieczne. – Mów za siebie. Na te słowa moja żona poszła do kuchni. Z kolei Bruno zapewne wyczuł w mo‑ im głosie niechęć, więc zmienił temat. Zaczęliśmy rozmawiać o koncercie, na który miał bilety; Silvia chciała na niego pójść. Powiedziałem: jeśli dożyję, wybiorę się ra‑ zem z wami. Krótki śmiech, pa, pa. Ale gdy tylko go pożegnałem, poczułem swego rodzaju dyskomfort fizyczny, jakbym zapomniał umyć zęby. Rozeźlony udałem się do swojego pokoju i rad nierad zacząłem przeglądać uwagi do mojego scenariusza. O śnie zapomnieliśmy szybko, tak ja, jak i Silvia, choć ona nie potrafiła zaznać spokoju. Jest drobną kobietą o siwych włosach, których nie farbuje, o ładnej twarzy z dziecięcym spojrzeniem patrzącym z okrągłych oczu. Przez blisko czterdzieści lat pracowała jako nauczycielka, jest cierpliwa, nad wyraz nieśmiała, ostatnią cechą, ja‑ ką można by jej przypisać jest determinacja. A jednak jest niezwykle zdeterminowa‑ na. Kilka dni później wyszperała teczkę, w której przechowuje zawiłą dokumentację dotyczącą mojego stanu zdrowia, na dowód, że od wielu lat nie byłem u żadnego lekarza. Z początku udawałem, że nie wiem, w czym rzecz, ale im bardziej ona na‑ ciskała, tym bardziej ciążyła mi głowa, odczuwałem palenie w pęcherzu, nachodziła mnie ochota, by zerwać wszelkie kontakty ze światem i od rana do wieczora nie ro‑ bić nic innego poza słuchaniem muzyki. Potem jednak, by ją wreszcie uciszyć, po‑ stanowiłem zareagować i wykazać się tężyzną fizyczną. Choć należę do osób, które nieproszone nie kiwną nawet palcem i nie znoszą się przemęczać. Ze względów za‑ wodowych udałem się do Palermo, mogłem tam zostać na noc, oddano by mi pie‑ niądze za hotel, ale jeszcze tego samego wieczoru byłem z powrotem w domu, po czym do drugiej w nocy oglądałem telewizję, chcąc za wszelką cenę udowodnić, że wcale nie jestem zmęczony. Następnego ranka posprzątałem piwnicę, czego zawsze się wystrzegałem, znajdując za każdym razem tę lub inną wymówkę, i wyniosłem

86 Co czytają i oglądają dziś Włosi STRACH na śmietnik sześć worków staroci. Popołudniu samodzielnie przesunąłem olbrzy‑ mią donicę z rozłożystym, starym kaktusem, wysokim na dwa metry, i ustawiłem ją w kącie tarasu, zdaniem Silvii najlepszym dla niego miejscu. – Co ty na to? – zapytałem. – Oszalałeś. Zasiadła przy telefonie i opowiedziała o tych wyczynach Giuseppe, naszemu pierworodnemu, który, jak sądzę, wysłuchał jej z właściwą sobie milczącą aprobatą. Potem zrelacjonowała wszystko Filippo, najmłodszemu synowi, który wegetuje, pro‑ sząc ją ciągle o pieniądze i dlatego właśnie jest jej stałym powiernikiem. W końcu porozmawiała też z Michelą i Luisellą, naszymi córkami, które słuchały jej, jak mi potem przekazała, z narastającym oburzeniem. – Ze względu na twoje złe sny? – zapytałem. – Ze względu na głupstwa, które wyczyniasz. – Zrobiłem to, o co mnie zawsze prosiłaś: posprzątałem w piwnicy, przestawi‑ łem kaktusa. – Ale nie sam, powinien był ci pomóc Giuseppe albo Filippo. W konsekwencji telefonicznych rozmów na kolację przybyło czworo naszych dzieci w towarzystwie swoich żon, mężów, narzeczonych i sześciorga wnuków, któ‑ rymi nas obdarzyli. Zjawili się wszyscy naraz, jakby wyznaczyli sobie spotkanie pod drzwiami wej‑ ściowymi, prawdziwy tłum. Przez pierwsze pół godziny cieszyłem się, że ich widzę, ale, kiedy wyczerpały się nam tematy – praca i trudności finansowe – nie wiedzia‑ łem, o czym z nimi mówić, więc zacząłem się bawić z dziećmi. Było to najbardziej wycieńczające spośród wszystkich zadań. Jedna wnuczka chciała mnie czesać, druga prosiła, żebym poczytał jej bajkę, wnuczek żądał, żebym na czworakach udawał konia, a najmłodsza szarpała mnie, każąc spać obok siebie na podłodze. Spełniałem wszelkie zachcianki: synowe, zięciowie, a także moje włas‑ ne dzieci sprawdzali bacznie, czy aby nikogo nie faworyzuję. Pod koniec wieczoru byłem w tak opłakanym stanie, że Giuseppe, Michela, Luisa i Filippo wzięli mnie po kolei na stronę, i każde z osobna, i każde innym tonem – poważnym, gniew‑ nym, czułym, a ten ostatni z nutą podenerwowania – powiedziało mi, że żywioło‑ wość dzieci nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla faktu, że tak łatwo się męczę. Powinienem spojrzeć na siebie w lustrze: taki jestem mizerny, przygarbiony, blady. – Sześćdziesiąt dziewięć lat to nie osiemdziesiąt pięć – powiedziała Luisella – przed tobą jeszcze co najmniej dwadzieścia lat, lepiej, żebyś był w formie, słuchał rad mamy. – Jakich rad? – Zrób te badania, tato, spraw jej tę przyjemność. Uspokoiłem ją i wszystkich pozostałych. Zrobię, o co mnie proszą. Jutro. Na pewno. Gdy tylko sobie poszli, osunąłem się na fotel i ostatnimi resztkami sił, z całkowitą powagą, poprosiłem Silvię, żeby zostawiła mnie w spokoju. Z miłości do niej w 1979 rzuciłem palenie; z miłości do niej w 1994 przestałem pić; w tym samym roku – co

Co czytają i oglądają dziś Włosi 87 za nieszczęsny rok, dostałem wtedy okropnego wrzodu – z miłości do niej zacząłem mniej jadać, tylko jedno danie na obiad i tylko jedno na kolację, bez soli, bez pie‑ przu, bez peperoncino, nawet bez okruszyny chleba, jedynie kropla oliwy dla sma‑ ku; i w końcu, niezmiennie z miłości do niej, nie chodziłem na dziwki, nie uczest‑ niczyłem w orgiach, rezygnując tym samym z uprawiania seksu bez prezerwatywy i zażywania narkotyków. W porządku, przyznałem, ostatnie badania wykonałem cztery lata temu, ale co się okazało? Nic. Oprócz prostaty, która jest nieco powięk‑ szona od blisko dziesięciu lat – to było w 1989, tak?, ta koszmarna ultrasonografia przez odbyt, gdy tymczasem mój pęcherz pękał w szwach – wszystkie inne para‑ metry były w normie. Oznak pogorszenia w ciągu tych czterech lat (masz rację, Sil‑ vio, spokojnie, badania należałoby wykonywać dwa razy do roku, ale co to za życie, tak wysiadywać ciągle u lekarzy, by dowiedzieć się, jak zdrowie, dobrze, źle, któż to wie?) nie było. Owszem, od pewnego czasu nie dosłyszę na jedno ucho. Owszem, z trudnością skręcam szyją w prawo i w lewo, więc w samochodzie mam kłopoty przy wykonywaniu manewru zawracania. Owszem, nic nie cieszy mnie jak kiedyś. Ale wszystko to nie jest wcale objawem braku zdrowia, lecz starzenia. Tak czy ina‑ czej, na miłość boską, wchodzę po schodach w okamgnieniu. Dobiegam do autobu‑ su bez większej zadyszki, tylko lekko posapując. I przecież kochamy się raz na dwa tygodnie (dopiero od niedawna, ale to z twojej winy, raz w miesiącu). I nie cierpię na bezsenność, i jestem szczupły, prawie nie mam brzucha, na głowie mam nadal wszystkie włosy. Czego więcej chcesz? Silvio, powiedziałem, przez ponad czterdzie‑ ści lat tworzyliśmy dobraną parę; twoja w tym zasługa – przecież dbasz o mnie czu‑ le – że jestem najlepiej zakonserwowanym sześćdziesięciodziewięciolatkiem w na‑ szym towarzystwie; proszę cię, pozwól mi zestarzeć się w spokoju. Poszliśmy spać pokłóceni. Obudziłem się nagle o czwartej, cały spocony, chcia‑ ło mi się siku. Po ciemku przemierzyłem sypialnię, jak robię zazwyczaj, żeby jej nie obudzić, i skierowałem się do łazienki. Kiedy muszę oddać mocz w nocy, a moje cia‑ ło pogrążone jest jeszcze we śnie i chcę jak najszybciej wrócić do łóżka, z trudnością wydobywam z siebie pierwsze krople. Stałem tak nie wiem ile czasu z zamkniętymi oczami, potem zdałem sobie sprawę, że śpię na stojąco, i rozchyliłem powieki w sa‑ mą porę, by zobaczyć pierwszą, spadającą pionowo strużkę. Przez sekundę sikałem krwią, potem mocz przybrał słomianą barwę. Być może krew była prawdziwa, być może było to tylko złudzenie w półśnie. Zbadałem zawartość muszli, ale nie znala‑ złem ani śladu. Zgasiłem światło i wróciłem do łóżka. Wykluczam, abym był zanie‑ pokojony, natychmiast zasnąłem. Domenico Starnone Przełożyła Katarzyna Skórska

88 Co czytają i oglądają dziś Włosi Krzysztof M. Bednarski, Composto dentro l'occhio estraneo / Ułożony do snu w cudzym oku, detal instalacji, Instytut Kultury Polskiej w Rzymie, 2011 Fotografia Autor

Strach to powieść autotematyczna, przez krytykę włoską uznana za prawdziwe wydarzenie literackie 2009 roku. Główny bohater, Pietro Tosca, który zdaje się nosić pewne cechy samego autora, to starze‑ jący się scenarzysta – w obliczu narastających dolegliwości pęcherza odsuwa się od rodziny, rezygnuje z pracy, zaczyna zapadać się w sobie, właściwie powoli umiera. Jednak dopiero w drugiej części książ‑ ki pojawia się rzeczywiste alter ego Domenica Starnone – pisarz pracujący nad powieścią zatytułowaną roboczo La morte allegra (Radosna śmierć), której bohaterem jest właśnie Tosca. Tok pracy nad książką zostaje przerwany nagłymi dolegliwościami jelitowymi, jakie zaczynają nękać pisarza. Pobyt w ­szpitalu, własna choroba, niespodziewane cierpienie fizyczne oraz sąsiedztwo umierającego, podeszłego wiekiem pacjenta, każą mu przewartościować to, co do tej pory zdążył napisać. I tak oto Pietro Tosca zaczyna na‑ bierać cech samego autora Strachu, czy raczej jego powieściowego odpowiednika. Starnone doskonale panuje nad przenikaniem się warstw narracyjnych, a rozmyślania nad kwestiami ostatecznymi spraw‑ nie łączy z refleksją nad sztuką pisania. W tym urynalno-fekalnym kalejdoskopie bohater nabiera doj‑ mującej świadomości, że stając oko w oko ze śmiercią za wszelką cenę chwytamy się życia. Rzecz jas‑ na u Starnone nie brak nawiązań do znakomitych poprzedników, tak powieściowych jak i filmowych: wprost zostaje tu przywołany Lew Tołstoj i jego Śmierć Iwana Iljicza oraz Wielkie żarcie Marca Ferrerie‑ go. W powieści Starnone trudno nie doszukać się również odniesień do słynnego opowiadania Siedem pięter Dina Buzzatiego, w tle zaś pobrzmiewają echa prozy Thomasa Bernharda, jak również Tomasza Manna, począwszy od tego, że zmienny poziom hemoglobiny u głównego bohatera nadaje jego oczeki‑ waniu podobny rytm jak wahania kresek na termometrze Castorpa. Przede wszystkim jednak poprzez szereg zmagań z cielesnością udało się Starnone opowiedzieć w Strachu o tym, że starość to stan ducha. Warto dodać, że przy całej swojej uniwersalnej wymowie Strach pozostaje powieścią na wskroś włoską, ze swoją topografią Rzymu, umiłowaniem jedzenia, opisami podziałów i hierarchii panujących w ro‑ dzinie, przy czym pisarzowi udaje się ustrzec przed łatwą grą stereotypami. Katarzyna Skórska

Co czytają i oglądają dziś Włosi 89 Proza Seminara fragment Elvira N ieprzyzwoite

Elvira Seminara Copyright © 2008 Arnoldo Mondadori Edi‑ jest dziennikarką, pisarką i artystką pop. Opub‑ tore S.p.A., Milano. Polskie wydanie: W.A.B., likowała powieść Nieprzyzwoite (2008, wyd. pol‑ Warszawa 2013. Copyright for Polish edition by skie 2103), I racconti del parrucchiere (Opowiada- Grupa Wydawnicza Foksal, MMXIII. Copyright nia fryzjera, 2009), Scusate la polvere (Wybaczcie for Polish translation by Grupa Wydawnicza kurz, 2011) i La penultima fine del mondo (Przed- Foksal, MMXIII. ostatni koniec świata, 2013).

90 Co czytają i oglądają dziś Włosi igdy jeszcze nie było w moim domu tak rozpasanej jesieni. I nie tylko dlatego, Nże nie była to jeszcze prawdziwa jesień, a dopiero piętnasty września. Można by pomyśleć, że w czasie naszej nieobecności ogród urządził sobie zaba‑ wę, tańczył aż do świtu i na koniec się wyrzygał (wyczuwałam także, ale może była to tylko moja wyobraźnia, odór zepsutego jedzenia, skwaśniałego wina, robaków zmiażdżonych stopą). Ominęłam kałużę, w której pływały insekty i długie źdźbła traw. Przed sobą wi‑ działam bluszcz, który tygrysim skokiem sięgnął schodów i splótł się z płatkami so‑ landry, wpijając pazurki w kielichy kwiatów. Mięsista żółć kwiatów i jaskrawa zieleń liści roiły się na przecięciu alejki, zdu‑ szone w uścisku, opadając ze znużeniem na mur. Osunęłam się na ławkę. Jeden liść oderwał się od gałęzi i zasyczał u moich stóp. Czerwone języki bugenwilli rozpełzały się z klombu na zmęczoną glicynię i wszę‑ dzie, wszędzie mnożyły się liście, łapczywie otwarte, napęczniałe i wycieńczone usta liści, orgia połyskliwych i cętkowanych liści, które wślizgiwały się drżące w każdą dostępną przestrzeń, w szczelinę, w pękniętą donicę, w szparę między cegłami. I zę‑ bate liście, które wysysały żelazo z krzeseł, kurczyły się i rozprężały. Szkielety liści na ziemi, jęczące, gdy się na nie stąpnęło. Omdlałe i bezwładne liście, z których zostały same tkanki, nerwy i kurz. Liście zmoczone i włochate, które miauczały, potrącane przez wiatr, i zwilżały swoje krawędzie. Macki młodych pędów, przyczepiające się do silniejszych gałęzi. Nawet pniak przeznaczony na opał do kominka zmienił się w drzewo. Niski, pokraczny, szczęśliwy pień. Nie byłam się w stanie zmusić, by go dotknąć. O mur ocierały się także rośliny pnące z sąsiedniego ogrodu, które przepełz‑ ły ponad ogrodzeniem i zaatakowały agawę, tworząc plątaninę mającą w sobie coś przerażającego i fascynującego jednocześnie. A najlepsze było to, że wcale nie wyjeżdżaliśmy z domu. Kiedy to wszystko zdążyło się stać? Zapadł zmierzch. Poczułam na sobie śliskie spojrzenie bluszczu sunącego po poręczy. Pod kwiecistą spódnicą pędy oplatały moje nogi.

Zerwałam się oblana potem. Nadeszła pora, by wezwać ogrodnika. Ubrać się. Ósma, Ludmiła zjawi się za pół godziny. Poszłam sprawdzić jej pokój. Wszystko w porządku. Żółta kapa i pasiaste po‑ duszki na łóżku, równo poskładane ręczniki, wieszaki w szafie. Powietrze wciąż jeszcze było trochę stęchłe, jak zawsze w od dawna zamknię‑ tych pomieszczeniach, dlatego otworzyłam na oścież okna. Poprawiłam przekrzy‑ wioną na prawo martwą naturę z drzewem cytrynowym, być może gwóźdź nie był przybity na samym środku. Taki wybór wydał mi się najbezpieczniejszy, bo nie wiedziałam, jakiego jest wyznania. Lepiej niż Budda czy krucyfiks, czy jakiś

Co czytają i oglądają dziś Włosi 91 ELVIRA SEMINARA

Kriszna. Każda z moich dziewcząt miała swojego boga i wszystkim zostawiałam wolny gwóźdź przy łóżku. Zamknęłam za sobą drzwi, podniesiona na duchu. To było ważne. Żeby zasta‑ ła przytulny pokój, mniejsza o zadbany ogród. Żeby dobrze się czuła w tym domu, z nami. Znaleźliśmy ją, zaprosiliśmy i teraz czekaliśmy na nią.

Byłam gotowa. Pociągnęłam usta szminką, pokropiłam się perfumami na szyi i prze‑ gubach. Zadzwoniono do drzwi. Otworzył mój mąż. Nie zeszłam od razu, bawiłam się wyobrażaniem sobie, jak wygląda. Usłyszałam dźwięczny głos, który płynął po schodach i wciskał się pomiędzy rzeczy, owijał je jak tasiemka, przecinał. Mój mąż zawołał mnie głośno, dwa razy. Już idę. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam, była torba podróżna u jej stóp, poplamio‑ na i wypłowiała. Potem nerwowy, ale otwarty uśmiech. Wycierała ręce o dżinsową spódnicę. Zanim jeszcze do niej podeszłam, wyciągnęła do mnie dłoń w zamaszy‑ sty, nieco komiczny sposób. Jej uśmiech przypływał i odpływał, jak gdyby się jej wymykał i powstrzymywała go siłą. Miała spocone ręce. Usiedliśmy na kanapie, jakby chodziło o normalne odwiedziny. Potem zapro‑ wadziłam ją do jej pokoju. Kolację zjadła już wcześniej w autobusie. Poszła do łóż‑ ka, nie wysłuchawszy pytań, które sobie przygotowałam, ani zaleceń na następny dzień. Byłam zmęczona, miałyśmy przed sobą dużo czasu. Ona też była zmęczona długą podróżą. Była piękna. Tą pierwotną, nieskalaną urodą.

Następnego dnia wstałam trochę zdenerwowana. Był wtorek, mój pierwszy dzień z Ludmiłą. Mój mąż, który jest adwokatem i ceni sobie precyzję, przed wyjściem do kance‑ larii napisał mi jej imię na karteczce. Jak się je pisze i jak wymawia? Ludmiua. U za‑ miast l. Mówił, że nie powinno się przekręcać imion cudzoziemców, bo to tak jakby się im zniekształcało tożsamość, nie uznawało jej. To smutne, że aby zyskać akceptację i ułatwić nam wymowę, Chandrike przemia‑ nowują się na Sandry, a Burak staje się Brunem. Także Rumunka miała imię inne niż to, które widniało w dokumentach, ale nosiła z dumą swoją nową Giorgię, „podaro‑ waną” jej przez poprzednią pracodawczynię, jak gdyby było to eleganckie ubranie od projektanta. Dzięki temu zyskiwała „większą wartość handlową”, jak twierdziła. Była to wielka dziewucha, tuż przed dyplomem z ekonomii w Bukareszcie. Wróciła tam po trzech miesiącach. Okej, Lud-mi-ua. Piękne imię, wypływało z ust niczym nocny dzwoneczek, Lud-mi-ua, strzała wypuszczona nad falami morza. Powtarzałam je, czesząc włosy.

92 Co czytają i oglądają dziś Włosi NIEPRZYZWOITE

Ubrałam się w pośpiechu, nawet się nie umywszy. Przed wyjściem z łazienki po‑ prawiłam klamrę we włosach. Ubrana domowo, ale starannie. Wygląd pani domu, aby wzbudzić szacunek, nie chciałam jednak, by poczuła zawiść. Lepiej wydać się bardziej dziewczęcą, nawet ryzykując zbytnią poufałość. Dołączyłam do niej w kuchni. Oto ona. Stała pośrodku pomieszczenia, już z da‑ leka wyciągała do mnie swoją długą rękę. Na stole leżał słownik, otwarty na literze s. Być może się nie wyspała, łatwo to zrozumieć. Upał, nowe łóżko. Przywitała mnie tą spoconą ręką, a ja nie wiedziałam, od czego zacząć. Brudne naczynia, jej rodzina, umiesz pływać, byłaś już kiedyś we Włoszech? Masz narze‑ czonego, kim jest twój ojciec? Masz jakieś alergie pokarmowe, umiesz prasować, mówię zbyt szybko? Na któreś z pytań odpowiedziała skinieniem głowy twierdząco, a na policzki wy‑ płynął jej rumieniec. Nosiła szerokie dżinsy, jaskrawe tenisówki, które robiły „plaf” przy każdym kroku, i koszulkę nabijaną cekinami, które tworzyły napis I LOVE. Wydała mi się szczuplejsza, niż kiedy widziałam ją poprzedniego wieczoru, bardziej dziecinna. Być może z powodu warkocza związanego niebieską wstążką. Zdjęła tak‑ że zegarek, i zarówno gestami, jak i wyrazem twarzy wyrażała gorliwość, aby szybko się uczyć i okazać użyteczną. Usprawiedliwić swą obecność. Przygotowałam jej kawę z mlekiem. W międzyczasie pokazywałam, gdzie znaj‑ dują się garnki, filiżanki, cukier, zapalniczka do gazu. Śledziła uważnie moje ruchy i powtarzała sobie wszystko, bezgłośnie poruszając wargami. Wyglądała jak piętna‑ stolatka. W rzeczywistości miała dziewiętnaście lat. Dwadzieścia mniej ode mnie, rachowałam w pamięci, gdy zajadała z entuzjazmem pistacjowe ciasteczka. Okruchy przylepiały się jej do warg, zlizywała je językiem, jej oczy były roześmiane. To by‑ ła ona, nie pomyliliśmy się. Jej śmiech rozsypał się po pomieszczeniu, zawieszony między sztućcami a talerzami. Dałam jej jeszcze trochę ciastek oraz jogurt. Rozłożyła z namaszczeniem na ko‑ lanach papierową serwetkę, jak gdyby była czymś cennym. Była piękna świeżą, dopiero co rozkwitłą w pełni pięknością, do której być mo‑ że sama się jeszcze nie przyzwyczaiła, dlatego nieświadomą, zbijającą z tropu. Od czasu do czasu śmiała się, ukrywając twarz w dłoniach lub przygryzając wargi, jak gdyby chciała je zassać. Być może jako dziecko wstydziła się swoich pełnych ust. Być może wyrosła zbyt szyb‑ ko i dlatego trzymała pochyloną głowę, nie zauważyła, że natura ukończyła swoje dzieło. Zorientowałam się, że się jej przyglądam. Żeby nie wprawić jej w zakłopotanie, sama także zjadłam jedno ciasteczko. Potem wstała i podała mi z namaszczeniem, jak gdyby była to jakaś święta relikwia, swój dokument w plastikowej oprawce. Kiedy go otwierałam, wypadł na ziemię obrazek z ukrzyżowanym Jezusem

Prezes Towarzystwa Przyjaźni Ukraińsko-Sycylijskiej, który nawiązał z nią kon‑ takt i zorganizował jej podróż, udzielił mi wielu informacji na jej temat. Uczyła się

Co czytają i oglądają dziś Włosi 93 włoskiego i chciała zapisać się na uniwersytet w Kijowie, ale miała za mało pienię‑ dzy. Dlatego przyjechała do Włoch, żeby pracować jako pomoc domowa. Na Sycylii. Pokazałam jej zmywarkę do naczyń, opowiadałam o wyspie. Było coś irytująco śmiesznego we mnie, a może w jej nerwowym śmiechu. Wzięłam ją więc za rękę i zaprowadziłam na górę, na taras. Widać stamtąd nie‑ kończące się morze, pokazałam jej Faraglioni i port, a w oddali wybrzeże Kalabrii. Lazur morza był spokojny, gładki jak lustro. Ona trzymała się poręczy i chwiała się potrącana wiatrem, którego nie było. Nic nie mówiła. Potem zamknęła, otworzyła i znowu zamknęła oczy. Z kącika ust spływała jej strużka śliny. Ledwie zdążyłam ją złapać. Zemdlała w moich ramionach. Położyłam ją delikatnie na posadzce, klepałam po policzkach. Chciałam ją za‑ wołać, ale nie pamiętałam jej imienia. Rozciągnięta na ziemi, sztywna i nieruchoma, z włosami rozsypanymi na ka‑ felkach, wyglądała jak olbrzymia lalka. Potworna, zepsuta lalka o ślepych, białych oczach. Mogłabym ją zabić i nikt by się nie dowiedział. To nie stałoby się z mojej winy. Po chwili, która wydała mi się bez końca, jej usta poruszyły się i odzyskała przy‑ tomność. Widmowy i przesadny błękit jej oczu zaczął znowu pulsować, jej piękność jakby powróciła z dalekiej podróży, zbielała i zdradziecka, nieufna. Poprosiła mnie o wybaczenie z westchnieniem, jak gdyby się obnażyła. Nigdy nie widziała morza. To było dla niej zbyt wiele, dodała. Zbyt wiele. I zamilkła. Zbyt wiele czego? Ludmiła. Na szczęście przypomniałam sobie, jak ma na imię. Sprowadziłam ją na dół, podtrzymując pod ramię, czułam zapach jej spoconej skóry, przypomina‑ jący odór skwaśniałego jogurtu. Jeszcze ją pamiętam, tę woń pierwszych dni. Ja też byłam zażenowana z powodu tej manifestacji uczuć. Pomogłam jej wyciągnąć się na kanapie. Szklanka wody z cukrem. Ludmiła. By‑ ło jej zimno, więc przyniosłam koc. Cholera. Ludmiła. Trochę soli, żeby podnieść ciśnienie. W końcu zasnęła, ale to nie był dobry początek, zależało mi, żeby narzucić po‑ rządek i dyscyplinę. Co miałam zrobić z chorą pomocą domową? Ludmiła. Ale przynajmniej nauczyłam się imienia. Ludmiła. Elvira Seminara Przełożyła Monika Woźniak

Początkowy fragment powieści, na który pisarka powołuje się w swym eseju Pisać o Sycylii.

Fotografia Jan Bujnowski

94 Co czytają i oglądają dziś Włosi Galeria 95 Proza Seminara Elvira ycylii o S Pisać

96 Co czytają i oglądają dziś Włosi igdy jeszcze nie było w moim domu tak rozpasanej jesieni”. „NPisać o Sycylii czy pisać na Sycylii? To są dwie różne rzeczy. Aby opowiedzieć o Wyspie, trzeba jej doznać i przenik‑ nąć do głębi jej oksymoroniczną naturę. Przywołuję pierwsze zdanie mojej powieści Nieprzyzwoite, ową inwokację do rozkiełznanej jesieni, do zmysłowych i drżących liści, aby opowiedzieć o mojej Sy‑ cylii i jej ekstremalnych krajobrazach. O jej pogwałconej, urwanej, zachłannej pięk‑ ności. O jej zaborczej naturze, o bujnym rozroście pędów, która wypełzają na strony moich powieści i dławią umysł. Erotyczna, kanibalistyczna, hybrydowa, mroczna i oślepiająca – taka jest natura Wyspy. Niesie ze sobą odwieczną ambiwalencję miłości i unicestwienia. „Światłem i śmiercią” nazwał ją najbardziej barokowy z sycylijskich pisarzy, Gesualdo Bufali‑ no. Natura Sycylii to nie tło czy dekoracja, jak widzą ją stereotypy utrwalone w wie‑ lu dziełach literackich: ma swoją indywidualność, sama jest bohaterką i narracją. (Ja również przywołuję w Nieprzyzwoitym tło morza, ale widzę je jako przestrzeń zagubienia i samotności. „Morze koloru wina”, jak nazwał je Sciascia, przez stulecia było synonimem niebezpieczeństwa i trwogi, bo przynosiło piratów i klęski – albo też nie‑ spełnione marzenia emigrantów. Nie przypadkiem sycylijskie miasta architektonicznie odwracają się od morza plecami, albo spoglądają na nie z wysoka, z wież i zamków.) Tak, to oksymoron w czystej postaci. Ten sparaliżowany niepokój, drganie bez ru‑ chu, które zarazem rozpala zmysły i usypia je, tak jak przydarza się młodej Ludmile z mojej powieści, która mdleje patrząc na morze. Przyroda podkopuje fundamenty domu, wypuszcza pędy, które próbują wcisnąć się przez szpary do środka i splatają się w ciasno poskręcane kłębowiska nie do rozdzielenia. Pełna gniewnej i rozpasa‑ nej siły witalnej, która jednak nie rodzi życia i energii, ale raczej śmierć i zgniliznę. Taka właśnie, nieprzyzwoita, jest natura w mojej powieści. Ciało naznaczone traumatycznym przeżyciem, zranione i bujne, obdarzone jakimś barbarzyńskim wdziękiem, otumaniające i magiczne. Ale jest to właśnie „ciało”, które dygoce i pul‑ suje wewnątrz opowieści, wzdycha i drży, gdyż od samego początku wyczuwa nie‑ jasne zło kiełkujące we wszystkich postaciach i samo staje się jego częścią. Natura jest równie ambiwalentna, jak bohaterowie, miotający się pomiędzy między fascy‑ nacją a przekleństwem, afazją i delirium. Nieprzyzwoite opowiada o odrealnionej i dekadenckiej przestrzeni (w której moż‑ na rozpoznać Katanię, mimo iż jej nazwa nie pada), zakażonej, zaatakowanej przez wirusa szaleństwa i braku wzajemnej komunikacji. Jest to historia rozkładu i roz‑ padania się krajobrazu, stosunków międzyludzkich, wszelkich pewników. I muszę Grażyna Borowik wyznać, że to właśnie mnie fascynuje: tragiczny i żałobny wymiar jej rozkiełznania, złośliwy grymas ukrywający się pośród czarnych, roześmianych fal naszego osob‑

Fotografie liwego baroku rozkwitłego w cieniu Etny.

* * *

Co czytają i oglądają dziś Włosi 97 Morze i wulkan: przeciwległe bieguny sycylijskiej duszy, materiał naszych najba‑ nalniejszych pamiątek, stałe elementy ikonografii prêt-à-porter celebrowanej i eks‑ ploatowanej przez każdego artystę z Wyspy. Ale jak się bez nich obejść w naszej psychicznej scenerii? Ja także wyobrażam sobie Etnę i uwieczniam ją na stronach mojej książki, ale czarny pył wybuchu to proch strzelecki, a płaszcz, jakim okrywa wszystko, staje się całunem. Genom Etna: to życie w sytuacji granicznej, bo wiadomo – zawsze to wiedzieli‑ śmy – że od czasu do czasu wulkan się budzi, drży i równa z ziemią domy i drzewa. I że wszystko odrodzi się u jego stóp, cement i wegetacja, ostatecznie skazane na zagładę. Myślę, że owa świadomość końca, przeczucie bliskiej i przypadkowej kon‑ kluzji, przeżywane z lękiem i rodzajem upojenia, to głęboko zakorzeniona cecha wszystkich Sycylijczyków z wschodniej Wyspy. I wyraża się nie tylko w ich przy‑ słowiowym fatalizmie, który z upływem wieków przerodził się w rezygnację i iner‑ cję, ale także w upodobaniu do czarnego humoru, do niejasnego estetyzmu w po‑ dejściu do życia i przede wszystkim w sposobie dystansowania się od niego. Jest to niepokój egzystencjalny, który w ciągu stuleci historii Wyspy częściej prowadził do rozruchów niż do przemyślanych działań, do snucia marzeń nie obróconych w czyn. „Przeczucie końca” przybiera wymiar sakralny. Duch religijności, który staje się, tak jak nasze regionalne religijne święta, cielesny i żywiołowy, świecki i malowniczy. Każdy wybuch wulkanu, przewidziany i oczekiwany z lękiem lub zaskakujący, za‑ wsze jest hierofanią. To przedstawienie transmitowane na żywo na wszystkich ekra‑ nach, komentowane i dyskutowane przez uczonych i ludzi ulicy, ściągające turystów i pasjonatów. Każdy wybuch, zwłaszcza jeśli jest silny i długi, staje się świętem, bu‑ dzi upojenie, dreszcz tajemnicy, emocji i niepokoju. A zarazem jest wydarzeniem społecznym, łączy i jednoczy, rodzi wątpliwości i pytania, zakłady i proroctwa co do trwania i siły erupcji, jednako fascynujące magów i naukowców, artystów i chłopów. Myślę, że stąd rodzi się wizjonerska moc sycylijskich pisarzy, zwłaszcza tych, którzy pochodzą z okolic Etny. Owo ironiczne samozadowolenie, przekorny ton, niejasny i mroczny humor, które przenikają ich teksty, od Ibm Handisa do Piran‑ della, od Vergi do Vittoriniego, od De Roberta, Tomasiego di Lampedusy, Sciascii, aż do dzisiejszego Camilleriego. Komisarz Montalbano – który po każdym docho‑ dzeniu w sprawie morderstwa pociesza się kopiastym talerzem spaghetti i odpręża się pływając w morzu przed domem – jest kwintesencją tej odwiecznej sycylijskiej mentalności. Przychodzi mi tu na myśl Vitaliano Brancati, wielki, choć trochę zapomniany pisarz, który powiedział: „Światło Południa kryje za sobą głębokie mroki”. Bo w sumie, kiedy teraz o tym myślę, pisanie na Sycylii jest także nieustannym, namiętnym dialogiem z jej autorami, my żywi z tymi, którzy odeszli, ale także oni – martwi – wymieniają pomiędzy sobą pod ziemią ziarna i pędy, zapładniają nasze wizje. I czy sycylijska narracja, nie jest koniec końców stałą, przekorną grą ze śmiercią, niemal sąsiedzką pogawędką na progu domu, aby przesunąć (po cichu) jej granice?

98 Co czytają i oglądają dziś Włosi A może jest to dreszcz granicy, zakorzeniony w każdym mieszkańcu Wyspy, która nie jest stałym lądem, jej granice są wolne i ruchome z każdej strony. Taki jest dreszcz doświadczany we śnie, w domowym koszmarze interpretowanym przez Brancatiego, albo w historycznym koszmarze Lampedusy. Uczucie panicznej regresji, które dzi‑ siaj, odległe już wprawdzie i zawstydzające, odradza się od czasu do czasu w zaka‑ markach pamięci, w przejmującym i zrezygnowanym głosie księcia Fabrizia Saliny: „Sen, drogi panie Chevalley, sen jest tym, czego chcą Sycylijczycy (…) Wszyst‑ kie przejawy sycylijskiego życia mają w sobie coś ze snu, nawet te najbardziej gwał‑ towne: nasza zmysłowość jest pragnieniem zapomnienia, pragnieniem zmysłowego letargu, a więc znowu śmierci […]”. Elvira Seminara Przełożyła Monika Woźniak

Fotografia Jan Bujnowski

Co czytają i oglądają dziś Włosi 99 Esej

siedziby ostatniej do Ł abędzka – L ampedusa. di Anna T omasi L anza Gioacchino z T omasi Giuseppe

Fotografia

Gioacchina Spotkanie

Lanzy Tomasiego Rogera i Geparda Króla (z 9 października 1955 r.). Archiwum

Lanzy Tomasiego. O d Uprzejmie użyczone przez Enzo Sellerio editore

100 Co czytają i oglądają dziś Włosi Sycylia. Pierwsze tropy, pierwsze inspiracje ierwsze sycylijskie wrażenia zawdzięczam muzyce Karola Szymanowskiego. PKról Roger, Źródło Aretuzy, Metopy oraz orientalne motywy jego dzieła przynio‑ sły egzotyzm, formy, kolory i zmysłowość identyfikowane jako sycylijskie. Postaci króla Rogera i jego arabskiego doradcy uosabiały harmonijne współżycie tradycyj‑ nie zantagonizowanych kultur. Pozostał trwały ślad tej symbiozy w postaci wysub‑ limowanych dzieł sztuki. Młody kompozytor miał szczęście poznać Sycylię w apogeum jej świetności. W roku 1911 przyciągała ona światłych koneserów podziwiających w niej sumę do‑ konań Grecji, Rzymu, Bizancjum, Orientu, legendarnego wieku XII i bogatego dzie‑ dzictwa późniejszych domów panujących – Andegaweńczyków, Katalończyków, Habsburgów, Burbonów, Sabaudczyków. Wyspa znana z piękna natury dojrzewała przez wieki w magicznym tyglu nawarstwiających się stylów, by stać się na przeło‑ mie XIX i XX wieku wilegiaturą dla wybranych. Szymanowski połączył symbolicz‑ nie swoją sztuką Kresy dawnej Rzeczpospolitej z Sycylią – Kresami Włoch. Historia przekształciła obydwie te ziemie w szczególne Atlantydy. Publikacja tłumaczenia Geparda Lampedusy zweryfikowała w sposób rady‑ kalny moją wizję sycylijskiego świata. Wcześniejsze ewokacje Wyspy zinkarnowa‑ ły się i zakotwiczyły w konkrecie egzystencjalnego świadectwa indywidualnego: większa część powieściowej narracji przefiltrowana jest przez doznania i charakter księcia Saliny. Visconti w swym filmie z roku 1963 osadził powieściowych prota‑ gonistów zagranych przez gwiazdy tamtej epoki w zachwycającej estetyzmem re‑ konstrukcji historycznej i zaproponował nieco inną interpretację faktów i osób. Zarówno dla Lampedusy jak i dla Viscontiego doświadczenia Geparda były oka‑ zją do osobistego wypowiedzenia się na temat życia i na temat Historii. Obydwaj należeli do arystokratycznych rodów, które kształtowały włoską kulturę i były jej depozytariuszami. Po lekturze Geparda, niechętnie przyjmowana do świadomości jako zaburzenie Mitu, pojawiła się Sycylia mafii. Antyteza jej poprzednich wcieleń. Choć, przy bliż‑ szym oglądzie, ta antyteza jawi się jako logiczny etap pewnego procesu. Kiedy po‑ wieściowy Książę Salina odrzuca w latach 60. XIX wieku propozycję włączenia się w nową władzę ulokowaną na dalekiej Północy, desygnuje na kandydata nie tylko swego ukochanego siostrzeńca Tancrediego, błyskotliwego i uroczego oportunistę. Poleca również ojca jego narzeczonej Angeliki, prymitywnego Don Calogero, któ‑ ry wzbogacił się w podejrzanym tempie i który jako burmistrz Donnafugaty sfał‑ szował wyniki plebiscytu na rzecz Garibaldiego i Wiktora Emanuela, by móc bez przeszkód piąć się ku nowej władzy. A co do bezpieczeństwa ówczesnej Sycylii – to kiedy książęca rodzina udaje się na wakacje z Palermo do Donnafugaty, na pewnym etapie dołączają do niej, niezbędni jako ochrona, karabinierzy. Te fakty z epoki księcia Saliny nie należą tylko do niej. Gepard przy głębszym po‑ znaniu jest powieścią ze stałymi, subtelnie podanymi, odniesieniami do współczesności

Co czytają i oglądają dziś Włosi 101 ANNA ŁABĘDZKA pisarza. Również w warstwie formalnej jest dziełem bliższym Virginii Woolf niż dziewiętnastowiecznych autorów, których cytowali jego pierwsi krytycy sugeru‑ jąc się jego „klasycznym” stylem. Warto przypomnieć, że dzieło Lampedusy miało być repliką Ulissesa Joyce’a. W trakcie pisania narracja rozwinęła się w innym niż zamierzony kierunku i nie skończyło się na „dwudziestu czterech godzinach z ży‑ cia księcia Saliny”.

Palermo 2014 Miasto-palimpsest skomponowane na podobieństwo Rękopisu znalezionego w Sa- ragossie. Każda uliczka, każdy zaułek prowadzą do jakiejś intrygującej historii. Czę‑ sto utyka się, niczym bohater Potockiego, w tym samym miejscu – choć chce się zmierzać prosto do celu. Miejsce to jednak, niczym podziemia fatalnej oberży Ven‑

Widok z biblioteki Lampedusy na taras wychodzący w morze, wrzesień 2014.

102 Co czytają i oglądają dziś Włosi OD KRÓLA ROGERA I GEPARDA… ta Quemada, pokazuje nam inny sposób osiągnięcia obranego wcześniej kierunku. I tak błądząc koncentrycznie, wedle archaicznego planu wytyczonego dla ochrony przed słońcem, odkrywa się, obok dzieł baroku, rozliczne cuda architektury z okre‑ su arabsko-normandzkiej symbiozy. Śladem dawnej tolerancji są liczne tablice z na‑ zwami ulic w trzech językach – włoskim, hebrajskim i arabskim. Palimpsest palermiański nosi stygmaty wojny i stygmaty mafii. Poznawanie mia‑ sta jest bezustannym przechodzeniem od zachwytu nad jego pięknością do bólu nad jego degradacją. Palermo jest osaczone ponurymi dzielnicami bloków i naznaczone szkaradnymi plombami śródmieścia. O wiele gorszymi od licznych ruin, noszących ślady dawnej wielkości lub zwykłego życia. Ogólne wrażenie miasta z jego wyższych punktów widokowych ratują nieco góry zamykające nieckę Złotej Muszli – ich wy‑ sokość i brunatny kolor tłumią wizualnie agresję brzydoty. Powojenna zabudowa stolicy Sycylii kojarzy się bardziej ze sposobem, w jaki systemy totalitarne niszczą pejzaże i dziedzictwo kulturowe niż z czymś możliwym do spotkania we Włoszech. Pierwszą klęską miasta były mordercze dla jej zabytków amerykańskie bomby, drugą, budowa na wielką skalę bloków – odbierająca nadzie‑ ję na rychłą rekonstrukcję centrum. Pomimo to Palermo się broni. Po pierwszym trudnym do zaakceptowania wrażeniu, podważającym to, co się przywozi w artystyczno-intelektualnym bagażu, następuje pogodzenie. Rytm: wspaniale dzieło sztuki – ruina, cudowna architektura – upiorny blok, rodzi napięcie, które angażuje do poznania poranionego miasta dalej i głębiej. Wśród odkryć artystycznych wspomnę tylko jedno: mozaikowy portret króla Rogera II, tradycyjnie koronowanego przez Chrystusa, znajdujący się w kościele Martorana, który łączy w swym wnętrzu styl arabsko-normandzki z rozpasaniem osiemnastowiecznych fresków utrzymanych w podobnej jak mozaiki tonacji ko‑ lorystycznej. W przeciwieństwie do monumentalnych, umieszczanych wysoko wyobrażeń Rogera, ten portret jest dostępny w magicznym rozmigotaniu swych świetlistych kamyczków na poziomie wzroku, na wyciągnięcie ręki, niczym nie odgrodzony od widza. I można uznać go za wierny (oczywiście w granicach do‑ puszczanych przez styl epoki), bowiem powstał za życia władcy. Klasztor bene‑ dyktynek Martorana dał nazwę ozdobnym marcepanom – jednej ze specjalności Wyspy zawdzięczanej Arabom.

Mityczny dom „od strony ojca” Wiedziałam, że miejska siedziba rodziny ojca pisarza – Tomasich di Lampedusa – będąca szczątkową ruiną po zbombardowaniu jej 23 kwietnia 1943 roku przez ame‑ rykańskie latające fortece, jest obecnie odbudowywana jako kompleks mieszkal‑ ny. Mając w pamięci najodleglejsze wspomnienie trzyipółletniego Giuseppe – grę światła przenikającego do gotowalni jego matki przez zasłonięte balkony od strony sąsiedniego ogródka Oratorium Świętej Zyty, chciałam dotrzeć do tego ostatniego. Tym bardziej, że Oratorium słynie z czarownych płaskorzeźb Serpotta. Zanim je

Co czytają i oglądają dziś Włosi 103 ANNA ŁABĘDZKA zobaczyłam wyłonił się nagle spod plandeki rusztowania, na rogu nieoznaczonej uli‑ cy, zarys budynku zachowującego w swej bryle resztki dawnych murów. Choć w oko‑ licy nie brak pałacowych ruin i rezydencji ukrytych pod rusztowaniami, zrozumia‑ łam, że to jest TEN dom. Po chwili pod inną płachtą odkryłam napis via Lampedusa. Po zidentyfikowaniu pałacu wypadało sprawdzić od środka jak wyglądał ogró‑ dek, na który wychodziły balkony prawej ściany gotowalni Księżnej. Udało mi się to dopiero kilka dni później. Zamknięty szczelnie teren budowy objawił się moim oczom w czasie przerwy obiadowej. Czyli w czasie, kiedy wszystko w Palermo za‑ miera. Odbywała się właśnie narada techniczna, brama otwarta dla wjeżdżającej ciężarówki, o dziwo, nie została domknięta. Wielka to radość dotrzeć do okrążanego od dłuższego czasu a pożądanego od dawna przedmiotu. Pierwszy cel to – dotrzeć, drugi – to posiąść przedmiot pożą‑ dania. W tym wypadku będą to ukradkiem robione zdjęcia. Nie bacząc na grożącą mi eksmisję i na niebezpieczeństwo wpadnięcia do jednej z głębokich dziur rozko‑ panego podjazdu, brnęłam do głębi parceli rejestrując formy nowej zabudowy po lewej i resztki ogródka świętej Zyty po prawej. Słońce było dość blisko tego z opisu Lampedusy znajdującego się we Wspomnieniach z dzieciństwa. Ogródka św. Zyty nie należy mylić z klasztornym wirydarzem, który przejęła sąsiednia Prefektura. Budynek widoczny spod rusztowania jest, jak dawny, ogromny. Ma on dziewięć rozspacjowanych okien na fasadzie od strony via Lampedusa, jedenaście na fasa‑ dzie od strony via Bara all’Olivella. Niestety nie można stanąć na małym dziedzińcu, którego światło docierało do balkonów lewej ściany pokoju matki pisarza, współ‑ grając z tym od strony Oratorium. Był on dawniej ukryty wewnątrz budynku. Nie sądzę, żeby go rekonstruowano. Po co mnożyć zbędne dziedzińce, jeśli można ich kosztem powiększyć cenne przestrzenie mieszkalne. Kiedy skończy się budowa dom zasiedlą jego nowi mieszkańcy. Choć na tablicy informacyjnej jest ambitna wzmianka o historycznej dbałości promotora, są nazwi‑ ska osób za nią odpowiedzialnych i jest słowo „rewaloryzacja”, nawet przy wiernej rekonstrukcji nigdy nie będzie to, nawet w przybliżeniu, pałac Geparda, bo nie ma już świata, który by nadał mu sens.

Wspomnienia z dzieciństwa i pisarskie powołanie. Mityczny dom „od strony matki” Wspomnienia z dzieciństwa otwiera zbiór nowel zatytułowany I racconti1. Wedle najnowszego francuskiego wydania, którym dysponuję (Seuil, kwiecień 2014) na‑ stępują po nich tytuły: Profesor i syrena, Ślepe kocięta, Radość i Prawo. Najdłuższa i najbardziej znana pierwsza nowela o charakterze fantastycznym, relacjonująca erotyczną przygodę tytułowego bohatera z mityczną Ligheą, córką Kaliope, dato‑ wana jest przez Gioacchino Lanza Tomasi na koniec roku 1956 i początek roku 1957. Przypomnijmy – Lampedusa umiera 23 lipca 1957 roku. Wspomnienia powstają w ciągu roku 1955, trzy lata po spotkaniu grupy młodych intelektualistów, którzy

104 Co czytają i oglądają dziś Włosi OD KRÓLA ROGERA I GEPARDA…

odegrają rolę inspiratorów literackich będąc zarazem jego uczniami i przyjaciół‑ mi, rok po kongresie w San Pellegrino, na który Lampedusa towarzyszy swemu kuzynowi poecie. To kolejny etap wyzwalania potrzeby pisarskiego spełnienia. Jest jeszcze dwukrotna wizyta, jesienią roku 1955, w sycylijskiej kolebce jego rodu, czyli w mieście Palma di Montechiaro. Założyli je w siedemnastym wieku pochodzący z Kapui przodkowie pisarza, przybyli na Wyspę po raz pierwszy wiek wcześniej w świcie wicekróla Marcantonio Collonna. To w Palmie działali „święci książęta” Tomasi. Najbardziej znany jest Giuseppe (1649–1713) beatyfikowany w roku 1986 przez Jana Pawła II i Izabela (1645–1699) – Siostra Maria Crocifissa, stygmatyczka opisana w powieści jako „święta Corbera”. Wizyty te odnotowane ze wzruszeniem przez Lampedusę spowodują powrót do Geparda kosztem Wspomnień. Podjęcie w latach dojrzałych zarzuconego w młodości zamiaru poświęcenia się literaturze, które zatrzymało się w sferze publikacji na trzech esejach zamieszczonych w la‑ tach 1926–1927 w genueńskim periodyku Le opere e i giorni, przerwała choroba. Intensywna pisarska aktywność Lampedusy zamyka się w trzech ostatnich latach jego życia. W obrazowych, oniryczno-proustowskich Wspomnieniach jest szereg wyznań określających wrażliwość i pisarskie credo Lampedusy. Liczne miejsca, sytuacje i osoby w nich przedstawione pojawiają się w jego utworach, lekko tylko przetwo‑ rzone. W życiu Lampedusy-dziecka liczą się przede wszystkim miejsca i domy. Po‑ tem ich mieszkańcy. „Miejsca. Najpierw nasz dom. Kochałem go z absolutnym oddaniem. I kocham jeszcze teraz, choć od dwunastu lat jest tylko wspomnieniem. […] Wszystkie inne domy […] były dachami, które służyły chronieniu mnie od deszczu i od słońca, a nie DOMAMI w archaicznym i szacownym znaczeniu słowa. […] byłem dzieckiem lu‑ biącym samotność, lubiącym raczej przestawać z przedmiotami niż z osobami. […] życie w Santa Margherita było dla mnie ideałem. W dużej udekorowanej przestrzeni [dwanaście osób w trzystu pomieszczeniach] błądziłem jak w zaczarowanym lesie”. Błądzenie Tancreda i Angeliki w labiryncie trzystu sal pałacu w Donnafugata to niewątpliwe echo przeżyć z tamtej epoki . Jego erotyczny charakter jest zainspiro‑ wany uczuciem pary młodych przyjaciół pisarza – o czym poniżej. Swoje przywiązanie do miejsc rejestruje Lampedusa głównie w postaci obrazów. „Wrażenie wzrokowe jest zawsze bardzo żywe w moim umyśle; ale nie jest ono przy‑ wiązane do żadnego słowa”. Ogromna pałacowa willa w Santa Margherita di Belice, należąca do rodziny matki pisarza, pochodziła z siedemnastego wieku, ale przebudowano ją z począt‑ kiem dziewiętnastego na przyjęcie królewskich wygnańców z Neapolu w okresie rządów Murata – Ferdynanda IV i Marii Karoliny. Otoczona wspaniałym par‑ kiem, kryła w swych murach nie tylko ciągi salonów, pokoi, powozowni, stajen, rezerw, wielką ilość schodów, dziedzińców i korytarzy – ale też teatr mieszczący trzystu widzów. Sąsiadował z tym samowystarczalnym „Watykanem” – jak określa

Co czytają i oglądają dziś Włosi 105 ANNA ŁABĘDZKA to Lampedusa – duży kościół należący do całości: „[…] dom w Santa Marghe‑ rita był rodzajem osiemnastowiecznej Pompei w której wszystko się zachowało w cudowny sposób nienaruszone…”. Owa „Pompeja” została zburzona w trzęsie‑ niu ziemi w roku 1968. Dołączając, już po śmierci pisarza, do innych jego miejsc bezpowrotnie straconych.

Ostatnia rezydencja Lampedusy – czyli obecne palazzo Lanza Tomasi. Historia Pałac, który wchłonął pokaźny siedemnastowieczny konwikt teatyński, ma dwie fa‑ sady. Jedną z widokiem na morze, wpisaną w szesnastowieczne fortyfikacje staro‑ żytnego portu la Cala w typowo sycylijskiej kolorystyce – biel z żółtymi wykończe‑ niami, z ciągiem dziesięciu okien na każdym piętrze i ogromnym tarasem, i drugą, dyskretniejszą, w odcieniach beżu, położoną wzdłuż równoległej do nadbrzeża ulicy Butera, usytuowanej w dzielnicy la Kalsa, gdzie mieściła się kiedyś siedziba emira. Najbliższe sąsiedztwo na tym samym trotuarze to dom, z którego wyruszył Giusep‑ pe Garibaldi w roku 1862 na fatalną dla niego bitwę pod Aspromonte (po której po‑ parł polskie powstanie styczniowe), oraz ogromne palazzo Butera złożone z kilku ujednoliconych wspólną fasadą budynków, słynące ze swych barokowych wnętrz pełnych dzieł sztuki. W kwietniu 1787 roku mieszkał w nim Goethe, uwieczniając w swych notatkach i rysunkowych szkicach romantyczny pejzaż widoczny z tarasu. Po wojnie dawne relacje z jego właścicielami pozwoliły niektórym członkom rodzi‑ ny Lampedusy skorzystać z jego gościnności. Nadmorska fasada pałacu, definiowanego ostatecznie jako osiemnastowieczny, stanowi pendant do fasady palazzo Butera. Tworzą one wraz z otaczającymi je bu‑ dynkami dość zwartą bryłę architektoniczną osadzoną na solidnej bazie fortyfikacji. Ich tonące w zieleni tarasy są niewidoczne z nadbrzeża. Palazzo Lampedusa alla marina należało w wieku XIX do pradziadka pisarza, księcia Giulio FabrizioTomasi (1815–1885 ), astronoma amatora, który posłużył jako model do stworzenia postaci Księcia Saliny. Choć bardziej zachowawczy niż bohater fikcji literackiej, podobnie jak on odrzucił możność bycia senatorem, zachowując neutralną postawę wobec dokonujących się przemian, i w podobny sposób sprzyjał siostrzeńcowi bijącemu się wraz z Garibaldim. Nazwisko swego bohatera zapożyczył pisarz z jednej z Wysp Eolskich, widocznej z okien często odwiedzanej nadmorskiej willi swych ukochanych kuzynów Piccolò w Capo d’Orlando. Książę Giulio Fabrizio nabył prestiżową rezydencję w roku 1849 za odszkodowa‑ nie uzyskane po wcześniejszym przejęciu wyspy Lampedusa przez koronę hiszpań‑ ską. Po jego śmierci budynek przechodził różne dzieje, brakło bowiem testamentu porządkującego rozdział dóbr przypadających jego licznym dzieciom. W roku 1948 Giuseppe Tomasi, bezdomny i zrujnowany prawnuk astronoma, mógł wejść oficjalnie w posiadanie znacznej części budynku kupując ją od rodzi‑ ny armatorów De Pace. Środki na zakup pochodziły, między innymi, ze sprzedaży

106 Co czytają i oglądają dziś Włosi OD KRÓLA ROGERA I GEPARDA…

parceli zbombardowanego pałacu przy via Lampedusa. Konieczność rozpoczęcia życia w nowym dla niego, choć nie całkiem obcym miejscu, była dla pisarza tak bo‑ lesna, iż umieścił w akcie notarialnym tylko nazwisko swej żony Aleksandry Wolff‑ -Stomersee. Nie potrafił, nawet zwykłym aktem kupna, uznać tego „zwykłego dachu nad głową” za prawdziwy dom.

Opatrznościowe spotkanie z dalekim kuzynem. Rezydencja na via Butera obecnie. Czyli „od strony syna” Giuseppe Tomasi di Lampedusa nie miał środków na renowację nadmorskiej re‑ zydencji. Dokonał tego jego następca Gioacchino Lanza Tomasi, po śmierci księż‑ nej Aleksandry w roku 1982. Obecnie pałac jest starannie odnowiony, zrewalory‑ zowany w pełnym wymiarze przestrzennym i służy jako dom rodzinny. Jego liczne pomieszczenia chronią uratowane z innych rezydencji Lampedusy książki, meble, dzieła sztuki i pamiątki. Rozliczne dziedzińce oraz korytarze pałacu kryją w swych potężnych szafach być może nieznane jeszcze teksty i dokumenty. Bowiem co pe‑ wien czas następuje jakieś ciekawe odkrycie z okazji otwarcia dawno nie czytanej książki z biblioteki Księcia lub znalezienia pudełka po herbatnikach należącego do Księżnej. Celuje w tym odkrywaniu nowości Pani Domu – Nicoletta Lanza Tomasi- Polo, uniwersytecki wykładowca literatury rosyjskiej. Znajdują się też w tym pałacu dzieła sztuki i przedmioty z rodzinnych rezyden‑ cji Gioacchino Lanza Tomasi. Bowiem spadkobierca bezdzietnego pisarza, będący fizycznym wzorem postaci Tancrediego, jest jego dalekim kuzynem od strony matki. Został zaadoptowany w grudniu 1956 roku dla zachowania nazwiska gasnącej linii Tomasich. Jego rodzice Fabrizio Lanza Mazzarino Branciforte, hrabia Assaro, na‑ leżący do starej i zamożnej arystokracji sycylijskiej opatrzonej książęcymi tytułami Butera i Trabia, oraz Conchita Ramirez de Villa Urrutia, córka hiszpańskiego dyplo‑ maty, wyrazili zgodę na adopcję ich najmłodszego, trzeciego z kolei, syna. Nietypo‑ wa to sytuacja, poniekąd powieściowa, jak wiele innych faktów z biografii pisarza. Obdarzony wielkim urokiem osobistym i bardzo uzdolniony „Giò”, spotykany przez Lampedusę już jako chłopiec na przyjęciach w palermitańskim pałacu Lanza di Mazzarino, stanie się w latach 50. ulubionym interlokutorem pisarza zdolnym do rozbawienia go w każdych okolicznościach. Odegra ważną rolę w ostatnich latach jego życia, podobnie jak jego przyjaciele, Francesco Orlando i Francesco Agnello, spotykający się u ich wspólnego mentora – barona Piero Emanuele Sgadari di Lo Monaco, którego znał również Lampedusa. Trzydzieści osiem lat różnicy miedzy Księciem a jego młodym kuzynem nie przeszkodziło im w zbudowaniu solidnej i serdecznej przyjaźni. Lampedusa otoczy swą serdecznością również przyszłą żonę Gioacchina Lanza Tomasi, zdolną i piękną Mirellę Radice2. To gesty tej pary zako‑ chanych zainspirują scenę czułego pościgu Tancrediego za Angeliką w Donnafugata. Korespondencja Lampedusy z młodymi przyjaciółmi świadczy o tym, jak dale‑ ce sobie cenił te kontakty. Szczególnie porusza list-testament napisany do „Gioitto”

Co czytają i oglądają dziś Włosi 107 ANNA ŁABĘDZKA w maju 1957. Dużą część tego przesłania, pełnego egzystencjalnej pokory, stoicyzmu­ wobec śmierci i czułości wobec bliskich, opublikował jego adresat w swej książce I luoghi del Gattopardo3. 31 marca roku 1956 Giuseppe Tomasi donosi przyjacielo‑ wi z młodości o dwóch bardzo ważnych faktach: „napisałem powieść, adoptuje‑ my syna”4. Warto zauważyć, za Gioacchinem Lanza Tomasim, że słowo „powieść” jest w tym okresie wobec Geparda określeniem przesadnym. Istnieją tylko pierw‑ sza i druga część dzieła – Willa Salina i podróż do Donnafugaty, pierwszy rzut czę‑ ści trzeciej i czwartej – Tancredi i Angelika, oraz Wizyta Chevalley di Monterzuolo wraz z częścią ostatnią – Relikwie. Lampedusa przyspieszy rytm pracy w nadcho‑ dzących miesiącach. Co do adopcji – okazała się ona równie szczęśliwa jak losy wydanej pośmiertnie książki. Po przeszło półwieczu jakie upłynęło od daty śmierci Giuseppe Tomasi di Lampedusa –zmarłego, podobnie jak powieściowy Książę Salina, z dala od domu, podczas krótkiego leczenia raka płuc w Rzymie, można powiedzieć, że była to ze strony sześćdziesięcioletniego arystokraty decyzja opatrznościowa. Wszechstronna działalność Gioacchina Lanza Tomasi wzbudza głęboki podziw. Wybitny muzykolog, historyk sztuki, wykładowca uniwersytecki, wieloletni dyrek‑ tor znanych teatrów operowych i wielkich orkiestr, szef festiwali artystycznych oraz instytucji kulturalnych, wreszcie – przenikliwy i rzetelny promotor dzieła Lampe‑ dusy. Co rzadkie i szczególnie ujmujące – jest on w swej misji dziedzica literackiej spuścizny absolutnie „antybrązowniczy”. Bez Gioacchina Lanza Tomasi, swobodnie funkcjonującego od młodości zarówno w środowisku kosmopolitycznej elity arty‑ stycznej Rzymu, jak i w poważnych europejskich kręgach intelektualnych, Lampe‑ dusa nie byłby tak powszechnie znanym pisarzem jakim jest. Z dużym wzruszeniem ogląda się w towarzystwie tego dowcipnego causeura obrazy i przedmioty zgromadzone w pięknej „casa di mare”. W czasie obchodu amfilady sal recepcyjnych, wychodzących na pokryte bujną roślinnością tarasy i błękitne morze, a nieco dalej na cynamonowo-beżowe góry zamykające pejza‑ żowy kadr, dowiaduję się, że przed śmiercią Giuseppe Lampedusy funkcjonowała w obecnej postaci jedynie jego biblioteka. Obecnie nie jedyna w tym domu. Dwa inne ogromne pokoje biblioteczne mieszczą zbiory matki Gospodarza i jego hi‑ szpańskiego dziadka. Książę przyjmował swych młodych przyjaciół w dużym sa‑ lonie pierwszego piętra z tarasem wychodzącym na morze. Adresat jego wykładów o literaturze angielskiej – Francesco Orlando, poza pracami z dziedziny psycho‑ analitycznej, opublikował w roku 1962 biografię Ricordo di Lampedusa, którą Gio‑ acchino Lanza Tomasi uważa za trafny opis pisarza jako myśliciela i nauczyciela. To Francesco Orlando przepisał na maszynie pierwszą wersję Geparda, którą można oglądać w witrynie sali balowej, gdzie wyeksponowane są pamiątki po jego auto‑ rze. Maszynopis leży obok pierwszych stron rękopisu, w sąsiedztwie opatrzonych herbem dwóch przedmiotów niezbędnych dla namiętnego palacza jakim był pisarz: papierośnicy i etui na zapałki.

108 Co czytają i oglądają dziś Włosi OD KRÓLA ROGERA I GEPARDA…

Rozmowy z Gioacchinem Lanza Tomasim. Weryfikacje i uściślenia Do pierwszych rozmów z dziedzicem szeroko pojętego patrymonium Geparda zali‑ czam lekturę jego literackich i biograficznych komentarzy, wywiadów, książek o ar‑ chitekturze i sztuce Sycylii oraz o muzyce. Niezależnie od poruszanej tematyki jest w nich coś, co zdradza tego samego autora. Sposób myślenia Gioacchino Lanza To‑ masi, który określiłabym jako oświeceniowy, w uniwersalnym tego słowa znaczeniu, z całą skalą cech do tego terminu należących jak jasność, lekkość, trzeźwość, ironia, dystans, musiał szczególnie cieszyć Księcia Lampedusę. Rozmowa sensu stricto – zarówno nieformalna, w kontekście innych gości, jak i w cztery oczy, ma podobny przebieg. Gioacchino Lanza Tomasi natychmiast przechodzi do sedna wybranego tematu, łącząc humor z intelektualną ostrością przekazywanych informacji. Bardzo jestem wdzięczna mojemu Rozmówcy za to wszystko czego się od niego dowiedzia‑ łam. Obydwoje Gospodarze – Nicoletta i Gioacchino Lanza Tomasi w sposób ser‑ deczny i szczodry odpowiedzieli na zadane pytania. Dość szybko uderza mnie u Pana Domu nuta przekornej ironii w stosunku do żo‑ ny pisarza, Aleksandry von Wolff-Stomersee, zwanej Licy, łotewskiej baronessy. Ko‑ responduje to z moją interpretacją zdjęć zgromadzonych w jego książkach. Pokazują one przystojną, zażywną panią w anachronicznym wcieleniu „wielkiej damy”. Czy jest ona w towarzystwie męża, czy innych osób, zawsze jakoś „odbija” od otoczenia. Nosi czarne na ogół, bardziej „kreacje” niż suknie, ekstrawaganckie, nie zawsze korzystne dla jej urody, kapelusze, ma „królewską” postawę. Kiedy zafrapowana jej dziwnym stylem ubierania się pytam mojego Rozmówcę czy księżna Licy była wrażliwa na sztukę, odpowiada – nie bar‑ Koronacja Króla Rogera II w kościele Martorana w Palermo, mo‑ dzo. Można sobie wyobrazić, zaika z okresu życia władcy – ok. 1143 r. jak trudno było jej wejść do książęcego klanu Cutò, zna‑ nego z artystycznych pasji, z oryginalności i własnych kodów porozumiewania się. Pisarz nigdy nie podjął decy‑ zji oddalenia się od matki i od ukochanego pałacu. Przez kil‑ kanaście lat po ślubie z Giu‑ seppe Licy miała więc rywal‑ kę w osobie księżnej Beatrice. Ten długi okres pozbawiony stabilnej codzienności mał‑ żeńskiej naznaczony był sta‑ łą wymianą korespondencji i sporadycznymi spotkania‑ mi pary, głównie w Rzymie

Co czytają i oglądają dziś Włosi 109 ANNA ŁABĘDZKA i na Łotwie. Giuseppe poznał rodzinną posiadłość Licy już po śmierci jej ojca, pro‑ testanckiego potomka rycerzy zakonu krzyżackiego, który dla kariery w Rosji zmie‑ nił wyznanie na prawosławne. Matka Licy i jej siostry Olgi – Alice Laura Barbi była przed zamążpójściem znaną włoską skrzypaczką i śpiewaczką. Jej talent zachwycił samego Brahmsa, uważającego ją za niezrównaną interpretatorkę jego pieśni. Licy dorasta w niebanalnym kontekście wpływów rosyjsko-germańskich od strony ojca i włoskich o charakterze artystyczno-kosmopolitycznym od strony matki. W prze‑ ciwieństwie do swej siostry, Olgi Biancheri, będzie bliższa północnej kultury ojca niż południowej matki. Ale na tym nie koniec. Bowiem jeszcze za życia barona Wolff-Stomersee Alice Barbi jest przedmiotem westchnień młodszego od niej o lat piętnaście włoskiego dyplomaty – markiza Pietra Tomasi Della Torretta. To wuj przyszłego autora Ge- parda. Borys Wolff-Stomersee ginie w ulicznych zamieszkach pierwszego roku Re‑ wolucji. Trzy lata później owdowiała Alice poślubia swego wielbiciela w Londynie. Ma wtedy sześćdziesiąt dwa lata –wygląda na czterdzieści parę . To w Londynie, u wuja ambasadora, spotyka Giuseppe w roku 1925 jego pasier‑ bicę Licy – zamężną za swym rosyjskim kuzynem – baronem André Pilar. Małżeń‑ stwo jest nieudane – kuzyn ma zdecydowane skłonności homoseksualne. Licy leczy swą depresję w Berlinie u bałtyckiego psychoanalityka Juliusa Felixa Boehma i za‑ czyna się głębiej interesować nową formą terapii. Po wojnie będzie prowadzić stałą praktykę w tej dziedzinie. Na razie podróżuje między Rzymem i Łotwą, w Rzymie bowiem rezyduje nie tylko jej matka, ale i siostra, która wyszła za mąż za włoskiego dyplomatę. W momencie ślubu w prawosławnym kościele w Rydze w roku 1932 Licy ma lat trzydzieści osiem, Giuseppe trzydzieści sześć. Sukcesem ich związku będzie niewątpliwie głębokie porozumienie intelektualne i wieloletnia „psychoterapeutycz‑ na” zachęta ze strony Licy do rozwijania przez Lampedusę jego twórczości literac­ kiej. Ale na wspólne, skądinąd nie najłatwiejsze życie, trzeba im będzie czekać do końca wojny. Zbiega się on ze śmiercią matki pisarza. Od tej daty zaczyna się okres jego ostatecznej emancypacji. Literatura naukowa w jaką obrosło dzieło Lampedusy mitologizuje pewne fak‑ ty. Związek Licy Wolff i Giuseppe Tomasi określa się często jako historię wielkiej miłości poprzez korespondencję. I tu mój antybrązowniczo nastawiony Rozmów‑ ca sprowadza rzeczy do ich właściwego wymiaru. Rzucając w moim kierunku swe ironiczno-zaczepne, ostro niebieskie spojrzenie Tancrediego, powiada: to było po prostu niezbyt udane małżeństwo. Jak wyglądała codzienność Książęcej Pary w powojennych latach? Giuseppe Tomasi di Lampedusa idąc za swoim rytmem biologicznym, będącym przeciwieństwem rytmu jego małżonki (on wstawał wcześnie, ona nigdy przed je‑ denastą) wyprawiał się już koło ósmej do jednego z trzech regularnie odwiedza‑ nych lokali, by dyskutować ze znajomymi, pisać i czytać. Gepard powstał głównie w modnej cukierni Mazzara i w café Caflisch. Następnie starał się zjeść porcję ma‑

110 Co czytają i oglądają dziś Włosi OD KRÓLA ROGERA I GEPARDA… karonu w jednej z okolicznych restauracji, by móc spokojnie wrócić do siebie koło trzeciej – omijając południowy posiłek domowy. Księżna kończyła swe konsultacje w porze kolacji. Wieczór spędzali wspólnie, dość często korzystając z projekcji klu‑ bu filmowego. Po czym Księżna kontynuowała swe fachowe lektury, a Książę koło jedenastej udawał się na spoczynek. Na moje pytanie, czy możliwe było znalezienie jakiegoś modus vivendi z zabor‑ czą matką księcia Lampedusy, Gioacchino Lanza Tomasi odpowiada – tak. Mat‑ ka księcia, Beatrice Mastrogiovanni Tasca di Cutò była kobietą o wielkiej kulturze, wychowaną postępowo w duchu francuskim przez bardzo wyemancypowaną jak na normy tej klasy społecznej matkę. To rodzina Beatrice dysponowała wielką for‑ tuną, jej posag wzmocnił znacząco osłabioną pozycję materialną księcia Giulio To‑ masi di Lampedusa, barona Montechiaro i Torretty, diuka Palmy i granda Hiszpa‑ nii pierwszego stopnia. Stosunki Giuseppe z rodzicami przypominają rodzinne relacje Marcela ­Prousta. Zamożna, wykształcona i dominująca matka, mocno związana z wrażliwym, uzdol‑ nionym artystycznie synem i mało obecny, odnoszący społeczne sukcesy ojciec. Ude‑ rza też, obok paraleli literackich, podobieństwo wydawniczych perypetii tych pisarzy. André Gide, znający Prousta jako snobistycznego światowca, odrzucił w roku 1912 tekst W poszukiwaniu straconego czasu wysłany do wydawnictwa Nouvelle Revue Française. Był to jego bolesny wyrzut sumienia do końca życia – pomimo publicz‑ nych pisemnych przeprosin w roku 1914. Lampedusę spotkał los jeszcze smutniejszy: odmowa publikacji ze strony szacownych wydawnictw włoskich reprezentowanych przez ich arystokratycznych redaktorów. Pośmiertnie jego powieść stała się – para‑ doksalnie – sukcesem lewicowego edytora Feltrinellego, do czego doszło dzięki ko‑ neksjom i szczęśliwym przypadkom. Elena Croce (córka filozofa) i Giorgio Bassa‑ ni, redaktor Feltrinellego, mało jeszcze wtedy znany autor Ogrodu Finci-Continich, rozpoznali w Gepardzie wielkie dzieło. Skoro o pośmiertnych losach książki mowa nie można pominąć roli Księżnej ja‑ ko dysponentki praw autorskich. Jako taka bywała, niestety, niefortunnym cenzorem dzieła Lampedusy. Dotyczy to zwłaszcza Wspomnień z dzieciństwa, które przereda‑ gowała, starając się im nadać tok relacji przyczynowo-skutkowej, co zniszczyło jego pierwotny obrazowy charakter. Wycięła też zdanie o decyzji zakupu „casa di mare” wyłącznie na jej nazwisko i następujący po nim ważny komentarz. Usunęła ponadto sformułowania i pasaże, które jej zdaniem mogły kogoś urazić albo zaprzeczyć kulty‑ wowanemu przez nią obrazowi Lampedusy jako nienagannego pisarza – gentlemana. Tak więc należy sięgać do wydań po roku 1982, już nie cenzurowanych, wzboga‑ conych o nowe odczytania rękopisów i o fragmenty znalezionych tekstów. Mój Rozmówca określa księżnę Licy jako anachroniczną, zagubioną na Południu Włoch, bałtycką arystokratkę o sztywnych manierach przełożonej pensji dla szla‑ chetnie urodzonych panien. Nie udało się jej uwolnić od trudnego carsko-germań‑ skiego gorsetu tożsamości. Choć praktyka psychoanalizy mogła jej w tym pomóc.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 111 Rodzinny azyl czyli willa – utopia w Capo d’Orlando. „Od strony kuzynów” Matka pisarza była jedną z pięciu sióstr Mastrogiovanni Tasca di Cutò znanych z uro‑ dy, bogactwa i liberalnego wychowania, utrwalającego rodzinną skłonność do eks‑ centryzmu. Jedynie dwie z sióstr Tasca di Cutò zmarły śmiercią naturalną w wieku do tego stosownym: Beatrice i jej siostra Teresa Piccolò di Calanovella. Losy trzech innych były tragicznie powieściowe. Nicoletta Cianciafara zginęła pod gruzami włas‑ nego domu w czasie trzęsienia ziemi w Messynie w roku 1908. Rozpacz swej matki po stracie ukochanej „Liny” oraz przybycie z miejsca katastrofy jej cudem uratowa‑ nego syna, opisuje Lampedusa we Wspomnieniach z dzieciństwa. Giulia Trigona di Sant’Elia była bohaterką wielkiego skandalu – została zasztyletowana przez swego amanta Vincenzo Paternò del Cugno. Jedyna niezamężna, bardzo ładna na zdjęciach, Maria, popełniła samobójstwo. Jaki to miało wpływ na atmosferę w domu Lampedusy? Rodzina Piccolò di Calanovella opuszcza Palermo w latach 30. i osiada w nowo‑ czesnej przestronnej willi zbudowanej na pagórkach wypoczynkowej miejscowości

Gioacchino Lanza Tomasi, Lucio Piccolo, Giuseppe Tomasi di Lampedusa, ok. 1955 rchiwum A Fotografia Fotografia

112 Co czytają i oglądają dziś Włosi nadmorskiej naprzeciw Wysp Eolskich. W trudnych czasach powojennych wizyty w Capo d’Orlando były prawdziwym ukojeniem dla pisarza. Niewątpliwie oryginalne osobowości kuzynów pozwalały na jeszcze silniejszą identyfikację z tym miejscem. Agata Giovanna, urodzona w roku 1891, była pasjonatką botaniki, kreatorką pełnych poezji aranżacji ogrodowych, interesowała się parapsychologią i była utalentowaną kucharką, Casimiro – rocznik 1894 – był fotografem, zdolnym malarzem, miłoś‑ nikiem okultyzmu, Lucio – rocznik 1901, zapalony odtwórca kompozycji Wagnera o fenomenalnej pamięci, był kompozytorem niedokończonego Magnificat i poetą. Wszyscy pozostali w stanie wolnym żyjąc w szczególnym artystyczno-ezoterycz‑ nym rodzinnym falansterze. Zmarły w roku 1969 Lucio Piccolò opublikował za ży‑ cia trzy zbiory oryginalnej poezji, formalnie niewiele mającej wspólnego z epoką ich powstania. Była to poezja mocno naznaczona elementem muzycznym, baroko‑ wa, oniryczna, bliska symbolizmu i surrealizmu. Niezależność od obowiązujących w ich czasie prądów literackich łączyła obydwu kuzynów. Po śmierci poety willa została przekształcona w Fundację Rodziny Piccolò di Calanovella, która rozwija ciekawą działalność kulturalną i jest dostępna w dniach koncertów, wystaw oraz konferencji. Wśród miejsc Lampedusy – to jedno, towa‑ rzyszące mu wiernie przez całe dorosłe życie, zachowało się w postaci, która by go chyba cieszyła.

* * * Trudno pominąć w niniejszym tekście pewien historyczny szczegół dotyczący ro‑ dziny matki pisarza – książąt Filangeri di Cutò. Przedstawiciel tego rodu znajduje się na liście normandzkich baronów obecnych na koronacji legendarnego Roge‑ ra II w roku 1130. I na tym wypada skończyć. Bo wszystko zaczęło się od Króla Rogera. Anna Łabędzka Przypisy 1 Giangiacomo Feltrinelli, Mediolan 1988. 2 zmarła w roku 1981. 3 enzo Sellerio Editore, wydanie drugie z roku 2007, s. 64–65. 4 Gioacchino Lanza Tomasi, Giuseppe Tomasi di Lampedusa. A Biography through images, Alma Books, 2013, s. 84.

Puzderko na zapałki używane przez pisarza – herb Giulio Tomasi Diuka Palmy, srebro i emalia, Londyn 1893, wykonał jubiler George Howson – obecnie znajduje się w zbiorach pałacu Lanza Tomassi. Fotografie Anna Łabędzka

Co czytają i oglądają dziś Włosi 113 ANNA BELOZOROVITCH Esej perspektywy z – polskiego Włoszech we Belozorovitch pochodzenia Anna imigracyjna autorek L iteratura

114 Co czytają i oglądają dziś Włosi rtykuł ten poświęcony jest krótkiej analizie tzw. literatury imigracyjnej we AWłoszech. Możliwości określenia tego zjawiska są różnorakie i rozmaicie mo‑ tywowane, pominę jednak tutaj przyczynę takiego stanu rzeczy, ponieważ nie jest to konieczne dla niniejszego artykułu, w którym odnosić się będę do tekstów lite‑ rackich pisanych w języku włoskim przez autorów nieurodzonych we Włoszech, przybywających do Włoch na różnych etapach życia i dla których język włoski jest drugim, wyuczonym, językiem. Zacznijmy nasze rozważania od kilku wstępnych uwag o imigrantach żyjących we Włoszech; jest ich trochę ponad cztery miliony i stanowią siedem procent po‑ pulacji, z lekką przewagą kobiet, która staje się wyraźniejsza w przypadku niektó‑ rych krajów pochodzenia. Kobiety przeważają wśród imigrantów z Ameryki Łaciń‑ skiej (np.: Peru, Ekwador), a zwłaszcza pochodzących z Ukrainy, Mołdawii i Polski. Masowa migracja do Włoch jest zjawiskiem stosunkowo niedawnym. Jeszcze na początku lat 70.1 więcej osób opuszczało kraj niż do niego przybywało. W latach 70. XX wieku kraje Europy północnej o zaostrzyły przepisy emigracyjne i Włochy, wraz z innymi krajami basenu Morza Śródziemnego, stały się celem imigracyjnej fali pochodzącej z krajów pozaeuropejskich. Zmianę tę uznać można za przełom historyczny po trwającej ponad wiek tendencji przeciwnej. Włochy nie mają bogatej historii podbojów kolonialnych i jedynie w części sta‑ ły się celem dla emigrantów pochodzących z krajów niegdyś przez nie podbitych. Wyjątek stanowi Albania, przyłączona do Włoch w epoce faszyzmu, skąd po burzli‑ wych przemianach politycznych w 1990 r. miała miejsce masowa ucieczka uchodź‑ ców, kierujących się przez Adriatyk ku włoskim wybrzeżom. I to właśnie przybysze z Albanii sprawili, że we Włoszech „zauważono” problem fali imigracyjnej. W tym samym czasie zaczęli też przybywać do Włoch także liczni imigranci z krajów pół‑ nocnej Afryki, południowo-wschodniej Azji i z Chin. Z czasem napływ imigrantów z tych krajów nieco zmalał ustępując fali imigracji z Europy Wschodniej i z Ame‑ ryki Południowej. Aspirując do zajęcia pozycji na równi z innymi państwami Europy, Italia stara się dotrzymać kroku krajom, które podpisały traktat z Schengen. Dlatego też w za‑ kresie ustawodawstwa podjęto szereg decyzji restrykcyjnych, mających udowodnić jej zdolność do stworzenia bariery przeciwko imigracji napływającej z Południa i ze Wschodu. Jak zauważyła Ada Lonni z Wydziału Historii Współczesnej Uni‑ wersytetu w Turynie, o ile dla opinii publicznej otwartość włoskich granic stanowi swego rodzaju „powód do dumy”, o tyle maszyna medialna postawiła sobie za cel zmianę tendencji: przywołuje się obrazy barbarzyńskich hord, mówi się o rosnącej przestępczości, a słowa takie, jak „nielegalni imigranci”, „wydaleni”, „karta pobytu” goszczą coraz częściej w języku włoskim. I właśnie w tym kontekście, na początku lat dziewięćdziesiątych powstał nowy nurt w literaturze, który z czasem określony zostanie jako „włoska literatura mi- gracyjna”. Niejednorodność populacji imigrującej do Włoch pozwala się domyślać,

Co czytają i oglądają dziś Włosi 115 ANNA BELOZOROVITCH

że także produkcja literacka powstająca w jej kręgach nie należy wyłącznie do au‑ torów urodzonych w obszarze wpływów kultury włoskiej. Być może to właśnie de‑ cyduje o charakterystycznym rysie tych utworów, które często są pisane „na cztery ręce”, we współpracy z autorem Włochem. Jednym z pierwszych takich tekstów była powieść Io, venditore di elefanti (Jestem sprzedawcą słoni) Senegalczyka Papa Kou­ my. Książka ukazała się w 1990 r., kiedy to Kouma, przebywający we Włoszech od sześciu lat, znalazł się pod językową opieką dziennikarza i pisarza Orestego Pivet‑ ty. Owe książkowe słonie to niewielkie figurki, które Kouma, komiwojażer, sprze‑ dawał przechodniom w pierwszych latach swojego pobytu we Włoszech. Podobnie jak wiele innych książek pisarzy imigrantów także ta powieść zawiera wiele wątków autobiograficznych i wyraźny jest w niej akcent osobistego spojrzenia na włoskie społeczeństwo przez pryzmat doświadczeń cudzoziemca. Chiamatemi Alì (Nazywam się Ali) to historia młodego Marokańczyka, który znalazł się w poszukiwaniu pracy w Mediolanie lat 80. Trudności i upokorzenia, które napotyka, ilustrują życie tzw. clandestini, czyli nielegalnych imigrantów, nie posiadających wizy i karty pobytowej. Mohammed Bouchane wydał tę powieść w 1991 r. dzięki pomocy Daniele Miccionego i Carli de Girolamo, swojej nauczycielki włoskiego. Punktem wyjścia dla napisania powieści stały się jego własne przeżycia. Opowiedziana historia to w pewnym sensie świadectwo wyzwolenia, a jednocześnie początek nowego życia dla Bouchane’a, który został potem scenarzystą. Kolejnym przykładem może być Princesa (Księżniczka), Fernandy Farias de Albuquerque, brazylijskiego transwestyty. Historia tej autobiograficznej powieści, opublikowanej po raz pierwszy w 1994 r., jest dość szczególna. Fernanda mieszka‑ ła we Włoszech od roku, prostytuując się na mediolańskich ulicach, kiedy została aresztowana i osadzona w więzieniu. W napisaniu powieści pomógł jej, również odbywający wyrok więzienia, Maurizio Iannelli, były członek komunistycznej ko‑ mórki terrorystycznej. Książka uzyskała duży rozgłos, została przetłumaczona na cztery języki obce, stała się inspiracją filmu dokumentalnego i posłużyła za kanwę filmu fabularnego. Jeden z popularnych bardów włoskiej piosenki autorskiej Fabri‑ zio de Andrè skomponował piosenkę Princesa (1996). Podczas gdy coraz powszechniejsza stawała się opinia, że teksty literackie imi‑ grantów posiadają swoją wartość artystyczną niezależnie od tego, że są cennym świa‑ dectwem historycznym, zaczęły się mnożyć różnego typu inicjatywy, tworzono cza‑ sopisma poświęcone temu zagadnieniu, konkursy literackie dla imigrantów, często zwieńczone publikacją antologii najciekawszych tekstów i/lub wierszy. Armando Gnisci, jeden z największych znawców i badaczy włoskiej literatury imigracyjnej, w przedmowie do jednej z antologii autorów imigrantów zauważył, że tego rodzaju produkcja literacka jest „spychana w cień przez przemysł kulturowy i środki masowego przekazu, a przez to niewidzialna na rynku literackim”2. Tom, o którym mowa, nosi tytuł Destini sospesi di volti in cammino (Zawieszone w próżni losy podróżujących twarzy) i jest jednym z dziesięciu zbiorów na który złożyły się

116 Co czytają i oglądają dziś Włosi LITERATURA IMIGRACYJNA WE WŁOSZECH… opowiadania przesłane na konkurs literacki dla imigrantów pt. „Eks&Tra”, będący pierwszą tego rodzaju inicjatywą we Włoszech. Eks&Tra to stowarzyszenie zajmu‑ jące się organizacją konkursu i działalnością wydawniczą, ale także prowadzące la‑ boratoria, spotkania i kursy. Przez lata istnienia konkursu stowarzyszenie zebrało ponad tysiąc osiemset tekstów, które stanowią obecnie pierwsze we Włoszech ar‑ chiwum będące świadectwem literatury migracyjnej dostępnym online. Są wśród nich także utwory autorów pochodzących z Polski3. O ile motywy autobiograficzne, warunki życia imigranta czy wspomnienia z kra‑ ju pochodzenia są często powtarzającym się motywem opowiadań pisarzy imigran‑ tów, to opowiadanie Il crepaccio (Szczelina) Magdaleny Marii Kubas, opublikowane w wydaniu z 2011 r., odbiega od tego schematu4. Autorka, absolwentka krakowskiej italianistyki i doktorantka na wydziale filologii włoskiej Università per Stranieri w Sienie, publikuje eseje związane z tematyką prowadzonych badań. Jej opowiada‑

Fotografia Grażyna Borowik

Co czytają i oglądają dziś Włosi 117 ANNA BELOZOROVITCH nie, jedyny tekst literacki odnaleziony w formie drukowanej, odbiega znacząco od wcześniej omawianych przykładów pisarstwa imigracyjnego: na granicy pomiędzy światem zmarłych i żywych idą mężczyzna i kobieta, prowadząc fatalny dialog, który zakończy się nieodwracalnym rozstaniem. Otaczająca ich scenografia przypomina współczesne betonowe blokowisko, a spotkanie między życiem i śmiercią symboli‑ zuje kwiat, który mimo kruchych korzeni wyrasta z betonowej szczeliny. W antologiach Eks&Tra z lat 2009 i 2013 znalazły się dwa opowiadania autorki polskiego pochodzenia Danieli Karewicz. Urodzona w Łodzi od dziecka bardzo lu‑ biła pisać i malować, jednak doświadczenie związane z wyemigrowaniem z własne‑ go kraju, ponad trzydzieści lat wcześniej, zamiast wyzwolić, zablokowało jej twórcze aspiracje. Dopiero dramatyczne wydarzenie, śmierć najbliższej osoby, sprawiła, że obudziła się w niej dawna pasja. Początkowo Karewicz tłumaczyła na włoski swo‑ je dawne polskie wiersze, jak gdyby zdała sobie nagle sprawę z zaistniałej rozłąki, z konieczności przekazania w nowym języku tego, co dla niej najważniejsze. „Da‑ leko jest mój dom / zgubione wszystkie klucze [...] Wszystko tam pozostało / stara moneta mojego ojca / i mamy... sennik” – to początek wiersza opublikowanego na jej blogu5, gdzie teksty często połączone są z namalowanymi przez nią obrazami. Zbliża się ona do pisarstwa przez bliskie jej skojarzenia kulturowe i przez doświad‑ czenie płynące z kursu kreatywnego pisarstwa, na który uczęszcza. W antologii Eks&Tra z 2009 r. Daniela Karewicz, stosując technikę szybkich mi‑ gawek przypominających fotograficznyflash – stąd także tytuł – opowiada historię młodego Polaka o imieniu Marian, który beztrosko przeżywając ostatnie lata przed wybuchem drugiej wojny światowej zmaga się później z dramatycznymi doświad‑ czeniami w obozie koncentracyjnym Auschwitz, i wreszcie po wojnie stara się od‑ budować swoje życie. W innym opowiadaniu, La danza di una farfalla (Taniec mo- tyla) opublikowanym w 2013 r., poznajemy historię młodej Polki, która marzy o ka‑ rierze tancerki, ale po przyjeździe do Włoch zostaje zmuszona do występowania w klubach nocnych. Pomimo że udaje się jej zerwać niewolnicze więzy, ostatecz‑ nie pozostaje tancerką w night clubie, ponieważ jest to dla niej sposób utrzy­mania się i zapewnienie standardu życia, do którego zdążyła się przyzwyczaić. Dojmują‑ ce poczucie wyobcowania, motyw podróży, różnie kończące się kontakty między‑ ludzkie, nostalgiczne wspomnienie Polski, to elementy powracające także w innych opowiadaniach autorki. Po blisko dziesięciu latach od ustanowienia nagrody Eks&Tra, pojawił się nowy konkurs literacki dla imigrantów, a jego kolejne edycje z roku na rok zdobywają co‑ raz większy oddźwięk i prestiż: mowa o konkursie literackim Lingua Madre6, któ‑ rego podtytuł brzmi „historie cudzoziemek we Włoszech”. Szczególny charakter tej inicjatywy polega na tym, że skierowana jest wyłącznie do kobiet. Głównym celem konkursu jest „udzielenie głosu tym, którzy głosu nie mają” i stworzenie warun‑ ków dla imigrantek, które pragną „wyrazić i pogłębić związki tworzące się między własną tożsamością i korzeniami kultury, z której się wywodzą, a krajem, w którym

118 Co czytają i oglądają dziś Włosi LITERATURA IMIGRACYJNA WE WŁOSZECH…

przyszło im żyć, czyli Włochami”, innymi słowy wymagane jest, aby prezentowany tekst zawierał elementy związane z doświadczeniem bycia imigrantem lub opisywał warunki życia związane z imigracją. Kobiety, do których konkurs jest adresowany, posługują się więc językiem docelowym, włoskim, aby pogłębić związek pomiędzy własną tożsamością i korzeniami a „innym” światem. Regulamin konkursu przewi‑ duje także sekcję skierowaną do „Włoszek, które chciałyby wyrazić siebie poprzez inne kultury, opowiadając historie kobiet imigrantek, które miały okazje poznać, pokochać, spotkać i które potrafiły przekazać im inne tożsamości”. Czasem Włoszki pomagają imigrantkom w napisaniu opowiadań. Tematem przewodnim jest spot‑ kanie, rozumiane jako środek nadający wartość splatającym się kulturom. Ponad‑ to konkurs zwraca uwagę na fakt, że kobiety są szczególnie dotknięte „dramatem emigracji/imigracji” i w konsekwencji stanowią grupę bardzo słabą w obrębie już i tak słabej kategorii. Daniela Finocchi, dziennikarka i pisarka, pomysłodawczyni nagrody, pisze: „Istnieje delikatna nić, która łączy odległe, przemilczane i często nieznane historie, których autorkami są imigrantki i Włoszki biorące udział w literackim konkursie Lingua Madre. Jest to nić, która na nowo zszywa genealogiczne związki, pomaga umieścić w centrum rozważań kobiecy autorytet, symboliczne znaczenie pojęcia matki, języka ojczystego. To co uderza przy pierwszym kontakcie, to przynależność do tej samej płci, zanim pomyślimy o obywatelstwie, języku, grupie społecznej”7. W wielu opowiadaniach pojawia się jednak „skrępowanie” wynikające z poczu‑ cia wyobcowania, ciężaru przesądów, wyzwań pojawiających się w związku z ko‑ niecznością życia w kraju obcym i często niegościnnym. Temat inności jest szero‑ ko poruszany przez autorki, bez względu na ich kraj pochodzenia i rodzi się często z podświadomej potrzeby wyjaśnienia, kim się jest i skąd się pochodzi: „Skąd jesteś?” pyta leżącą obok jedna z kobiet na oddziale porodowym. I bohaterka, Rosjanka, my‑ śli: „pytanie proste, nieuniknione”8. Pytanie, które wydaje się filtrem przy zawar‑ ciu każdej nowej znajomości: lecz zamiast stać się okazją do opowiadania o sobie, podzielenia się doświadczeniem, jawi się jako ciężar do uniesienia, jako hamulec niespodziewanie przerywający naturalny bieg spotkania i przenoszący do punktu wyjścia, jak gdyby przeskoczony został domniemany etap wstępny. Patrycja Cieśla, urodzona w 1980 r. w Kielcach, studentka w okresie przystąpie‑ nia do konkursu literackiego Lingua Madre, relacjonuje ze swojego punktu widzenia tzw. „wejście Polski do Europy”. Często słyszy to wyrażenie i zadaje sobie pytanie: „Jak to wchodzimy do Europy? Z tego co wiem, to Polska od zawsze jest w Europie”9. A jednak postrzeganie Polski przez osoby, które spotyka, jest bardzo oddalone od jej postawy i przekonania:

„– Przepraszam, jesteś Rosjanką? – Co takiego? – pytam, nie żebym nie zrozumiała pytania, ale ponieważ jestem nim zaskoczona.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 119 ANNA BELOZOROVITCH

– Jesteś Rosjanką? – Nie – odpowiadam krótko. – Nie jestem Rosjanką. – To skąd jesteś? – słyszę zaraz potem. – Nie odrywam wzroku od książki, którą czytam. – Urodziłam się w Polsce – odpowiadam. – Aha, czyli też stamtąd. To spostrzeżenie wywiera na mnie dziwne wrażenie. Weszliśmy do Europy czy też w zawsze w niej byliśmy, pewien sposób widzenia nas wcale się nie zmienił. – Co to znaczy też stamtąd? –pytam ostro. – Miałem na myśli... ze Wschodu. Nie odpowiadam. Odpuszczam. W końcu z punktu widzenia położenia geo‑ graficznego przybyłam ze Wschodu, mimo że nie jestem Rosjanką, co za różnica? Szkoda tylko, że słowo »Wschód« użyte przez mojego rozmówcę ma znaczenie nie tylko geograficzne, i wiem o tym”.

Interpretacja włoskiego chłopaka nie jest przecież obraźliwa, a jedynie stereo‑ typowa: mierzenie się ze stereotypami związanymi z krajem pochodzenia przywo‑ ływane jest często przez autorów imigracyjnych jako moment traumatyczny bez względu na wywoływane skojarzenia. Pragnienie uznania przez odbiorcę własnej indywidualności, ale także chęć udzielenia czytelnikowi informacji o „właściwych” skojarzeniach dotyczących kra‑ ju pochodzenia, nie jest tematem poruszanym jedynie przez autorów przypadko‑ wych, którzy biorą udział w literackich inicjatywach kierowanych do imigrantów, lecz stanowi także rzeczywistość wydawniczą, jak w przypadku wydawnictwa Sin‑ nos, powstałego w murach rzymskiego więzienia Rebibbia w wyniku współpracy więźniów i pracowników społecznej spółdzielni Sinnos. Począwszy od roku 1990 wydawnictwo publikuje w ramach serii Mappamondi teksty dwujęzyczne przezna‑ czone dla „włoskiej młodzieży, których szkolnymi kolegami są cudzoziemscy ucz‑ niowie i dla uczniów emigrantów, którzy mają za szkolnych kolegów Włochów”; są to książki, których celem jest stworzenie „pomostu między różnymi historiami, ję‑ zykami, kulturami”10. Autorami także w tym przypadku są imigranci, a ich opowia‑ dania, oprócz często czysto autobiograficznej historii, mają na celu jak najdokład‑ niejsze informowanie młodych czytelników o kraju pochodzenia autora. Przykładem tego typu publikacji jest książka Anety Kobylańskiej. Jest ona autor‑ ką książki La mia isola (Moja wyspa), opublikowanej w 2003 r. i ilustrowanej przez mieszkającą w Rzymie Magdalenę Sikorską. Autorka w pierwszej części opowiada swoją historię, najpierw dziecka wychowanego w Polsce i dziewczyny, która decy‑ duje się na ryzykowny krok przyjazdu do Włoch i rozpoczęcia tu życia. Urodzona w Chełmie w roku 1977 Aneta spędza pogodne dzieciństwo i lata szkolne przeplata‑ ne wyjazdami na wycieczki z przyjaciółmi i tradycyjnym obchodzeniem świątecz‑ nych okazji. Każdy rozdział to okazja do opowiedzenia czegoś o Polsce, o tradycjach

120 Co czytają i oglądają dziś Włosi LITERATURA IMIGRACYJNA WE WŁOSZECH…

związanych ze świętami Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy, o grach typowych dla dzieci, o szkole, o relacjach z przyjaciółmi i dorosłymi. Druga część poświęcona jest natomiast życiu we Włoszech, do których Aneta przyjeżdża w 1996 r. Dowiadu‑ jemy się w niej o relacjach między Polakami mieszkającymi zagranicą, o trudnoś‑ ciach urządzenia się w obcym kraju, o napotkanych przesądach. Wszystko wieńczy „szczęśliwy koniec”, małżeństwo, i aneks do opowieści, w którym pojawiają się pol‑ skie zagadki, legendy, przepisy i gry: taki dodatek tematyczny o kraju pochodzenia autora znajduje się we wszystkich książkach serii. Osobnym przypadkiem jest inna autorka pochodzenia polskiego, która jednak z Polską ma związek szczególny. Chodzi o Barbarę Serdakowski, urodzoną w Gryfi‑ nie w 1964 r., która opuściła kraj rodzinny mając zaledwie dwa lata i wraz z rodzica‑ mi mieszkała przez kilka lat w Maroku, aby przenieść się potem do Kanady, państwa, którego do dzisiaj jest obywatelką. Następnie przebywała w Wenezueli i na Haiti, zanim w 1996 r. przeprowadziła się do Florencji. Opisuje swój związek z Polską ja‑ ko „słodki ból za miejscem ukochanym, pozostawiającym ranę, bo pozostawionym przez rodziców, którzy zabrali ją ze sobą. Ojczyzna, której nigdy nie doświadczyła, znana z oddali dzięki rymowankom, wspomnieniom o babciach, ciociach, bliskich, z którymi nigdy się nie spotkała, potrawom i tradycjom przechowywanym jak cen‑ ne relikwie, a także językowi niedoskonałemu, jednak pierwszemu, który poznała, ojczystemu”. I pomimo, że jest mniej polska od innych autorek dotychczas wspo‑ mnianych, Serdakowski jest pisarką „migrującą” w pełnym tego słowa znaczeniu. Pomimo że proza nie jest typowo autobiograficzna, to jej sposób wyrażania, grani‑ czący prawie z krzykiem, manifestuje wyraźnie poczucie wyobcowania. Serdakowski jest autorką powieści Katerina e la sua guerra (Katarzyna i jej woj- na), Robin, 2009, oraz dwóch zbiorków poezji: La verticalità di esistere linearmente (Prostopadłość linearnego istnienia), L’Autore Libri Firenze, 2010 i Così nuda (Zupeł- nie naga), Ensemble, 2012, oraz wielu innych tekstów publikowanych w antologiach. W Katerina e la sua guerra znajdujemy się w samym środku wojny na Bałkanach, mimo że nie pada nigdy nazwa żadnej miejscowości. Młoda kobieta, zabrawszy ze sobą nowonarodzone dziecko, udaje się w długą podróż, wyruszając z bombardo‑ wanego miasta do obozu dla uciekinierów, aby następnie udać się do innego ano‑ nimowego miejsca, być może w Niemczech, gdzie jej córka dorasta i staje się ko‑ bietą. Powieść jest złożona z dwóch części, pierwsza opowiada o tragicznej walce matki o przetrwanie, druga o życiu młodej dziewczyny, jej córki; pozornie istnieje wiele punktów wspólnych (opuszczenie domu, zaufanie mężczyźnie, podjęcie de‑ cyzji dotyczących własnej przyszłości), lecz są one w gruncie rzeczy tak różne, że nie do przekazania. Niepokój i obawy dojrzałej kobiety tracą swoją aktualność, sta‑ ją się patologią w nowej rzeczywistości, którą charakteryzuje stabilność, dobrobyt i bezpieczeństwo. Dziewczyna, której matka zmienia imię z Miriam na Katarzyna w chwili opuszczenia obozu dla uciekinierów, postrzega matczyną obecność jako przytłaczającą, nie rozumie powodu wielu niepokojów, odrzuca pamięć, która nie

Co czytają i oglądają dziś Włosi 121 jest jej przynależna ani do niczego potrzebna. Odległa od bałkańskiej wojny, opo‑ wiadając swoją prywatną historię w Katerina e la sua guerra Barbara Serdakowski mierzy się jednak z bardzo osobistym doświadczeniem: brakiem zdolności przeka‑ zywania doświadczenia między rodzicami i dziećmi, żyjącymi w odmiennych epo‑ kach, a jednocześnie, paradoksalnie, z istnieniem dziedziczonej pamięci, z sensem przynależności wychodzącym poza bezpośrednie doświadczenie życiowe. Pomimo odmienności formy, zbiór wierszy, powstały w 2010 r., wydaje się har‑ monijnym przejściem pomiędzy Kateriną i ostatnią książką Serdakowski, opubli‑ kowaną w roku 2012. Mierzy się w nim ona z motywem podróży, która wyczerpuje, z językami, które rozdzielają zamiast łączyć, z na trwałe przypisaną człowiekowi odrębnością.

„Jak masz na imię? Jak? Jak? Mów powoli z tym obcym imieniem Nie chciałabym więcej jeszcze pójść Bezpańska z wypakowanymi pudłami nieczytelnymi książkami jajkami karaluchów Ale śni mi się miejsce wiecznego wygnania z wszystkimi moimi językami już źle wymawianymi które zbieram jak potrafię drżącymi ustami pode mną widzę wieczne kamienie moich fundamentów stopy na skałach zadrukowanego papieru pieczęci i linii papilarnych Pozostanę więc na zawsze in equilibrio precario?/ w tymczasowej równowadze?” (La verticalità di esistere linearmente, s. 111)

W swojej ostatniej publikacji Barbara Serdakowski podjęła drastyczną decyzję językową. W jednym z wywiadów wyjaśnia, że „moje życie toczyło się codziennie w pięciu językach. Moja rzeczywistość zupełnie podzielona na kawałki. Zdania poja‑ wiały się w naturalny sposób w różnych językach, taka też była moja rzeczywistość – spontaniczna [...]. Po utracie mojego języka pisanego, [...] nie wierzę, że będę mogła zakochać się znowu w języku, któremu mogłabym pozostać wierna. Jeżeli zmienię kraj, w którym żyję, wiem już teraz, że po kilku latach pisać będę w języku otacza‑ jącego mnie życia…”. To rozchwianie językowe i tożsamościowe odzwierciedlone jest przez wielojęzyczność tekstów zamieszczonych w zbiorze.

122 Co czytają i oglądają dziś Włosi Już w roku 2002 w czasopiśmie online „Kùmà” Barbara Serdakowski opublikowa‑ ła tekst La patria è terra straniera11 (Ojczyzna jest ziemią nieznaną), który jest swego rodzaju manifestem; zastanawia się w nim szczerze nad swoją kondycją autorki imi‑ grantki. Także w pytaniu Skąd jesteś?, wymawianym na wiele sposobów, widzi główną przeszkodę przy spotkaniu imigranta z krajem „docelowym”: „Możecie mnie pytać »Ale Pani nie jest Włoszką?«. Tak wyrażona ciekawość podkreśla fakt, że nie należę, i w nienależeniu czuję się najlepiej. […] »Nie jest Pani Włoszką?«, pozostanie na zawsze pierwszym zdaniem, punktem wyjścia, przepaścią, która zaznacza linię, a ja uśmiecham się. Przybywając do Włoch nie pragnęłam stać się Włoszką, chciałam mieszkać we Włoszech. [...] Jestem Polką, ale nie jestem polską pisarką, wyrastałam w Afryce północnej, ale z marokańskiego mam tylko cenne wspomnienia z dzieciń‑ stwa. […] Studiowałam w Kanadzie, ale nie jestem przedstawicielką nowego świata z moją nieskończoną nostalgią za starym kontynentem. Obce mi były wszystkie te miejsca tak jak obce będą dla mnie wszystkie inne miejsca, jeżeli dołączą się do mo‑ ich przeżyć. Jestem jedynie pisarką włoskojęzyczną o mylącym nazwisku”. Konflikt, ale i rozwiązanie problemu tak dobrze wyrażone przez Barbarę Ser‑ dakowski, to obserwacja, którą chciałabym zakończyć. Paradoksalne wydaje się, że podczas gdy włoska panorama literacka oferuje różne okazje zaistnienia pisarzom imigrantom, ograniczona wydaje się nadal możliwość uwolnienia się od etykiety twórca „imigracyjny”. Trzeba jednak przyznać, że konkursy literackie i antologie, które przez ostatnie dwadzieścia lat zbierały teksty stworzone przez autorów imi‑ gracyjnych, dały wielu z nich okazję do debiutu literackiego, a dla niektórych stały się punktem wyjścia do rzeczywistej kariery literackiej. Anna Belozorovitch Przełożyła Beata Brózda

Przypisy 1 W szczególności po 1972 r., patrz: Popolazione e movimento anagrafico dei comuni, IISTAT 2005, do wglądu na stronie www.istat.it (data dostępu 10 września 2014 r.). 2 Destini sospesi di volti in cammino, Fara Editore, Santarcangelo di Romagna 1998. 3 zob. www.eksetra.net (data dostępu 10 września 2014 r.). 4 Casamondo. Racconti interculturali, Eks&Tra, San Giovanni in Persiceto 2011. Opowiadanie Mag‑ daleny Marii Krupas dostępne też na stronie http://www.eksetra.net/laboratorio/laboratorio-2011/ racconti/il-crepaccio-magdalena-maria-kubas/ (data dostępu 10 września 2014 r.). 5 zob. poeticamenteparlando.blogspot.it (data dostępu 10 września 2014 r.). 6 zob. www.concorsolinguamadre.it (data dostępu 10 września 2014 r.). 7 z posłowia do tomu Chiamarlo amore non si può, Mammeonline, Foggia 2013. 8 evgenia Kniazeva, Marina [w:] Lingua Madre Duemilanove, red. Daniela Finocchi, SEB27, Torino 2009. 9 Patrycja Ciesla, In Europa [w:] Lingua Madre Duemilaotto, red. Daniela Finocchi, SEB27, Torino 2008. 10 cytat z ostatniej strony okładki wspomnianej wcześniej serii wydawniczej. 11 zob. http://www.disp.let.uniroma1.it/kuma/poetica/kuma5-poetica-serdakowski.html (data dostępu 10 września 2014 r.).

Co czytają i oglądają dziś Włosi 123 Esej Włoszech we włosku? po literaturze S osnowski i mówią języku Roman Włosi o C zy słów K ilka

124 Co czytają i oglądają dziś Włosi ytułowe pytanie, na pozór absurdalne – bo włoski to przecież narodowy język TWłoch – w rzeczywistości ma swoje głębokie historyczne uzasadnienie. O ile współcześnie włoskie dzieci poznają na ogół swój język ojczysty w domu, od rodzi‑ ców, to jeszcze kilkadziesiąt lat temu było zgoła inaczej. Dane statystyczne jedno‑ znacznie wskazują, że pokolenie urodzone w czasie drugiej wojny światowej i tuż po niej nie mogło się nauczyć włoskiego od rodziców, bo oni go zwyczajnie nie znali. Niewielki efekt odniosły długotrwałe wysiłki władz włoskich, które po zjednocze‑ niu Włoch w 1861 roku, wprowadziwszy powszechny obowiązek szkolny, narzuciły używanie języka toskańskiego, czyli włoskiego w każdym miasteczku i wsi. Na nic się też nie zdały naciski polityczne faszyzmu, który wydał otwartą wojnę dialek‑ tom oraz językom mniejszości i pod przymusem „zitalianizował” dzieci z Neapolu i z południowego Tyrolu. Ale wróćmy do 1861 roku. Kiedy po zjednoczeniu kraju przeprowadzono pierw‑ szy spis powszechny, okazało się, że ponad dziewięćdziesiąt procent Włochów mówi tylko dialektami, kilka procent zna dialekt i język literacki, a najwyżej dwa procent posługuje się wyłącznie włoskim. Wynikała z tego dość dziwaczna sytuacja: jeśli ktoś chciał zostać włoskim pisarzem, musiał się nauczyć języka narodowego, trochę tak, jak trzeba się było nauczyć łaciny. Wybitny osiemnastowieczny komediopisarz Carlo Goldoni pisał swoje sztuki w dialekcie weneckim, Pamiętniki Giacoma Casa‑ novy powstały w języku francuskim, również dramaturg Vittorio Alfieri rozpoczął swój dziennik po francusku, żeby później z trudem i mozołem kontynuować go po włosku. W XIX wieku czczony przez Włochów Lombardczyk Alessandro Manzoni, autor powieści Narzeczeni (I promessi sposi), dwukrotnie przeredagowywał całko‑ wicie swoje dzieło, aby wreszcie spełniło jego oczekiwania co do języka: miał to być toskański bez naleciałości lombardzkich, ale też toskański nie nazbyt archaiczny, a taki dominował u innych dziewiętnastowiecznych pisarzy włoskich. Utwór Man‑ zoniego, mający dla Włochów podobne znaczenie, jak dla Polaków Pan Tadeusz, stworzył podwaliny współczesnego języka włoskiego, ale jeszcze przez wiele dzie‑ sięcioleci, praktycznie do połowy XX wieku, był to język literatury lub szkoły, pra‑ wie nieużywany w życiu codziennym. To zresztą rodziło jeszcze jedno napięcie; w oczach krytyki „lepszymi” pisarza‑ mi byli ci, którzy naśladowali tradycję językową wywiedzioną z dzieł czternasto‑ wiecznych toskańskich mistrzów: Dantego, Boccaccia i Petrarki. I tak wśród pisarzy przełomu XIX wieku i XX wieku Gabriele D’Annunzio uchodził za mistrza stylu, a Italo Svevo – jeden z prekursorów prozy eksperymentalnej – za kiepsko znające‑ go włoski (pochodził z Triestu, czyli włoskich peryferii). Nie przeszkodziło mu to w odniesieniu oszałamiającego sukcesu powieścią Zeno Cosini (Coscienza di Zeno). Zresztą na dobrą sprawę właściwie każdemu pisarzowi włoskiemu można było za‑ rzucić, że niedostatecznie zna włoski, ale z kolei żadnemu nie dało się wytknąć, że słabo zna język ojczysty – w końcu włoski nie był ich pierwszym językiem! Języ‑ kiem dzieciństwa wszystkich Włochów był nieodmiennie dialekt. Dialekt kołysał

Co czytają i oglądają dziś Włosi 125 ROMAN SOSNOWSKI niemowlęta do snu, dialekt wyrażał słowa i formuły dziecięcych przyjaźni i pierw‑ szych miłości. Dialekt wreszcie rozśmieszał. W literaturze jednak, w pierwszym pięćdziesięcioleciu po zjednoczeniu, dialekt spychany był na margines, funkcjono‑ wał w sposób niebezpośredni.

Sytuacja się zmienia Wprowadzenie powszechnego obowiązku szkolnego, rozwój literatury dla dzieci w języku narodowym (sławne Serce De Amicisa i jego niezliczone naśladownictwa), obowiązkowa służba wojskowa, emigracja z rolniczego południa do miast północy, to były czynniki, które powoli zmieniały sytuację. Dzieci uczyły się w szkole wło‑ skiego i równocześnie poza szkołą miały okazję go używać rozmawiając z rówieś‑ nikami, którzy w domu mówili innym dialektem, z towarzyszami broni pochodzą‑ cymi z innych regionów, z członkami rodziny, którzy znali inne odmiany dialektal‑ ne. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero po drugiej wojnie światowej, kiedy środki komunikacji, czyli prasa, radio i telewizja stały się najważniejszym, najbar‑ dziej bezpośrednim czynnikiem rozpowszechnienia języka włoskiego. Z tej trójki, ze względu na masowość, pierwszeństwo przypada telewizji, o czym mówił już w 1963 roku wybitny włoski lingwista Tullio de Mauro. W latach 50. i 60. ubiegłego stule‑ cia gromadzono się masowo przed telewizorami, żeby obejrzeć programy nadawa‑ ne przez jeden kanał państwowej telewizji Rai. W studiu telewizyjnym mówiono włoskim standardowym, o ujednoliconej wymowie, której spikerzy specjalnie się uczyli. Wszystkie filmy zagraniczne były (i są do tej pory) dubbingowane, oczywi‑ ście w równie „wysokiej” odmianie języka. Dopiero począwszy od lat 70. telewizja, i kino, przybliżyły się do rzeczywistości. Zamiast wymowy ustawionej, spikerskiej, pozbawionej cech regionalnych, pojawiła się wymowa regionalna, bliższa widzowi, który taką wymowę pokochał i uznał za swoją. Widz zaczął się identyfikować z tym, co słyszał w telewizji i z łatwością „uczył się” języka. Inne źródła (szkoła, służba woj‑ skowa, kontakty bezpośrednie) tylko wzmacniały tą ścieżkę. I tak oto Włosi zaczęli­ mówić po włosku – w jego odmianach regionalnych również w rodzinie, wśród znajomych, a nie tylko w sytuacjach oficjalnych. Z językoznawczej perspektywy trzeba wspomnieć, że używanie pojęcia dialektu dla opisu włoskiej rzeczywistości językowej może być mylące. Nie chodzi o odmia‑ ny języka ogólnego (jak to się ujmuje w socjolingwistyce anglosaskiej), ale o auten‑ tyczne języki, które rozwinęły się niezależnie od siebie z łaciny i bardzo się między sobą różnią. Odległości pomiędzy północą a południem we Włoszech sprawiają, że Piemontczyk ma szansę zrozumieć mówiony francuski (bo Piemont z Francją gra‑ niczy), ale na pewno nie zrozumie Kalabryjczyka posługującego się tzw. ścisłym dialektem1. Działa to i w drugą stronę. Mieszkaniec Sycylii nie zrozumie absolut‑ nie niczego z konwersacji w dialekcie prowadzonej przez dwóch Liguryjczyków. Co więcej, kłopoty w zrozumieniu mogą wystąpić na terenie jednego regionu lub wręcz jednego miasta2. Jest to więc sytuacja odmienna od polskiej, gdzie dialekty

126 Co czytają i oglądają dziś Włosi CZY WŁOSI MÓWIĄ PO WŁOSKU? polszczyzny, choć niepozbawione różnic, są jednak w dużej części zrozumiałe dla mieszkańców innych części kraju. Jak widać, sytuacja językowa współczesnych Włoch jest daleko bardziej skom‑ plikowana niż polska. Socjolingwistyczna mozaika opiera się na współistnieniu czterech powiązanych ze sobą odmian: 1) języka włoskiego w odmianie standardo‑ wej, 2) odmian regionalnych języka włoskiego, 3) dialektów regionalnych, 4) dia‑ lektów lokalnych (niezrozumiałych dla mieszkańców innych części kraju). Włosi obecnie znają włoski (niektórzy mówią, że słabo, ale to inna historia), ale rola dia‑ lektu w codziennej komunikacji i w świadomości przeciętnego Włocha jest ciągle znacząca. Do tego dochodzi zróżnicowanie społeczne i pokoleniowe, które zosta‑ wia trwały „ślad językowy”. Takie zróżnicowanie wyraźnie „popycha” literaturę w stronę językowej ekstrawagancji oraz powoduje, że pisarze żywo interesują się kwestiami językowymi.

Język literatury (dialekty i nie tylko) Bogata tradycja dialektalna powoduje, że lokalne odmiany włoskiego stają się wdzięcz‑ nym tworzywem dla pisarzy eksperymentalnych. Patrząc z perspektywy historii języka na prozę włoską drugiej połowy dwudziestego wieku widać, że zarysowuje się właśnie podział na linię „ekspresjonistyczną” i linię „stylistycznej normalności”, przy czym w oczach krytyków i samych pisarzy, to właśnie eksperyment języko‑ wy został uznany za szczególnie godny uwagi. Punktem odniesienia stał się Carlo Gadda, niedościgniony mistrz plurilingwizmu eksperymentalnego (wypływającego

Fotografia Jan Bujnowski

Co czytają i oglądają dziś Włosi 127 ROMAN SOSNOWSKI z nieokiełznanej inwencji i barokowego bogactwa retorycznego. Dialekt u Gaddy nie naśladuje żadnej istniejącej odmiany czy sposobu wysławiania się, ale stanowi tworzywo ekscentrycznej, polifonicznej symfonii, która swe najdoskonalsze wcie‑ lenie znalazła w powieści Quer pasticciaccio brutto de via Merulana3). Ale nie brak i innych wybitnych pisarzy, którzy choć nie tak skrajnie „ekspresjonistyczni”, posłu‑ giwali się językiem dalekim od przeciętności. Beppe Fenoglio w Partigiano Johnny (Partyzant Johnny) napisanym w żargonie włosko-angielskim i w Ragazzi di vita (Chłopcy z marginesu) dowiedli, że językowa ekspresja może też znaleźć uznanie czytelników4. Cała historia języka włoskiego może być przedstawiona w kategoriach napię‑ cia między stosowaniem języka standardowego a języków lokalnych czy dialektów. Bogatą tradycję literacką, oprócz toskańskiego, który stał się podstawą włoskiego5, mają przecież i wenecki, i sycylijski, i neapolitański i kilka innych odmian. Od zjed‑ noczenia Włoch język włoski (czyli toskański, a ściślej florencki z niezbędnymi do‑ datkami) stale zyskiwał na znaczeniu i zajął ostatecznie najważniejsze i najbardziej prestiżowe miejsce wśród odmian językowych na Półwyspie Apenińskim, ale na‑ pięcie na linii dialekt – język nie zanikło, a dodatkowo u pisarzy pojawiła się reflek‑ sja dotycząca językowej przeszłości Włoch. Dario Fo, włoski noblista, zastanawia się w prologu do Lu Santo Jullare Françesco (Święty Kuglarz Franciszek), jak musia‑ ła wyglądać komunikacja w średniowiecznych Włoszech: „Jakim językiem posłu‑ giwał się Franciszek? [...]. We Włoszech używano dziesiątków dialektów, wzajem‑ nie niezrozumiałych. [...] Jedynym narzędziem komunikacji była łacina, dostępna tylko wyższym warstwom społecznym. Ale Franciszek był autentycznym kugla‑ rzem i znał złożony, a zarazem giętki język »opowiadaczy«, którzy potrafili stwo‑ rzyć mieszankę różnych języków z całego półwyspu i dodali do niego onomatope‑ iczne dźwięki oraz metafory nie zapominając o gestach i silnym głosie. Uniwersal‑ ny klucz do komunikacji”6. Zresztą Fo w całej swojej twórczości z łatwością sięga do dialektów czy sztucz‑ nych, wymyślonych przez siebie języków na bazie dialektów. Tak jest i w dziele Johan Padan odkrywa Amerykę i w Misterium buffo, najpopularniejszej sztuce włoskiego noblisty, co zresztą strasznie komplikuje przekład i odbiór dzieł Fo za granicą, jak zgodnie podkreślają krytycy i tłumacze. Nie jest więc niczym niezwykłym znalezie‑ nie we włoskim teatrze czy we włoskiej prozie długich dialektalnych wstawek, czy wręcz języka hybrydowego włosko-dialektalnego. Z drugiej strony, w latach 50. i 60., wbrew preferencjom postępowej krytyki fawo‑ ryzującej eksperyment językowy (w tym na bazie dialektów), sukcesy u czytelników odnosiły często również powieści „staroświeckie”, bez „udziwnień”, posługujące się językiem, który można nazwać przezroczystym. Popularni byli i są Carlo Cassola, Alberto Moravia, Giuseppe Tomasi di Lampedusa, , czyli pisarze „styli‑ stycznej normalności”7. Wreszcie, mnóstwo jest pisarzy, których trudno zaklasyfi‑ kować. Zgodnie z tradycją dialektalno-ekspresjonistyczną nie uciekają od zabawy

128 Co czytają i oglądają dziś Włosi Fotografie Jan Bujnowski

Co czytają i oglądają dziś Włosi 129 stylem, starając się zdobyć i utrzymać uwagę czytelnika również poprzez język, ale eksperyment językowy nie jest dla nich celem samym w sobie ani wyznacznikiem oryginalności.

W XXI wieku Czy podobnie jest i w XXI wieku? Wydaje się, że tak. Największe sukcesy u czy‑ telników w ostatnich latach odnosi Andrea Camilleri, który z dialektu sycylijskie‑ go uczynił głównie oręż w walce o serca czytelników. Dialekt u Camilleriego bawi i wzrusza. W polskich przekładach co prawda dialekt nie miał szans na bezpośred‑ nie zaistnienie, ale czytelników podbijają gastronomiczne upodobania głównego bohatera i aura nieco egzotycznej, sycylijskiej przygody. Pisarz we Włoszech obecnie ma do dyspozycji ogromny potencjał stylistyczny, ponieważ do dialektów, które tradycyjnie może wykorzystać jako źródło ekspresji, dochodzą wszelkie odmiany społeczne języka (np. żargon młodzieżowy czy języki specjalistyczne) lub może pójść drogą zbliżenia się do „masowej, na poły zniszczo‑ nej”, wytartej i spauperyzowanej odmiany języka, którą charakteryzuje językową przeciętność lub językowy ekspresjonizm zaniedbanych przedmieść. Coraz częściej to nie dialekt staje się elementem ekspresywnym i różnicującym, ale inne odmiany substandardowe, co widać wyraźnie w prozie grupy pisarzy nazywanych „kaniba‑ lami”8, dla których punktem wyjścia był sukces wydawniczy Piera Vittoria Tondel‑ lego9. Język młodych ludzi przez tych pisarzy portretowanych można określić jako zwulgaryzowaną, naznaczoną piętnem pokoleniowym, często niedbałą włoszczyznę ogólnonarodową. Pisząc o języku „zaniedbany” i „zwulgaryzowany” daleki jestem od krytykowania tej twórczości – nie wolno popełniać błędu, który przytrafia się wielu krytykom, a mianowicie utożsamiać język postaci powieści z językiem autora i oskarżać go o „wulgaryzację języka”. Wśród setek powieści, publikowanych co roku i wśród dziesiątków, zdobywają‑ cych nagrody literackie we Włoszech, większość to powieści, których materia języ‑ kowa to wygładzony, średnio-wysoki standardowy włoski z szeregiem reminiscen‑ cji literackich, zarówno włoskich, jak i zagranicznych. Większość z nich przechodzi bez echa, część zyskuje krótkotrwałą sławę, a tylko nieliczne są czytane jeszcze po kilku latach. Co ciekawe, to samo można powiedzieć o tekstach eksperymentują‑ cych z językiem. Wartość lub sukces (albo jedno i drugie) powieści, jak się wydaje, nie są bezpośrednio związane z wyborami językowo-stylistycznymi pisarza. Zarów‑ no w nurcie, który umownie można nazwać „ekspresjonistycznym”, jak i w nurcie „stylistycznej normalności” trafiają się dzieła i wybitne, i kiepskie.

Czy koniec dialektów? Od zjednoczenia (1861) do lat 90. XX wieku, Włosi, jako społeczeństwo, nauczyli się włoskiego i stało się to głównie za sprawą środków masowego przekazu (głów‑ nie telewizji!), jak również dzięki szkole i powszechnej służbie wojskowej. W tym

130 Co czytają i oglądają dziś Włosi okresie znajomość języka ogólnego zwiększyła się dziesięciokrotnie. Równocześnie stopniowo malała rola dialektów w codziennej komunikacji. Od wielu lat wieszczy się we Włoszech, że dialekty zanikną całkowicie, ale te wi‑ zje się nie sprawdzają. Na razie dialekty mają się całkiem dobrze. Ich znajomość, szczególnie czynna, co prawda zmalała, ale od niedawna obserwuje się wręcz renesans zainteresowania dialektem w życiu i w literaturze. Zwiększa się grupa ludzi, którzy znają i język ogólny, i swój, lokalny, dialekt. Są to potencjalni odbiorcy dzieła, które operuje i jednym, i drugim kodem językowym. Jeśli uświa‑ domimy sobie, jak mocno zanurzone jest w dialekcie dzieciństwo większości Wło‑ chów i jak wyraźnie te dialekty różnią się między sobą, zrozumiemy specyfikę ję‑ zyka literackiego we Włoszech. Na podział dialekt – język literacki nakładają się (a może istnieją równolegle) przeciwstawienia język literacki – język mówiony, ję‑ zyk literacki – gwary środowiskowe. Skontrastowanie tych elementów i ich mocne podkreślenie w utworze literackim charakteryzuje nurt prozy, który, z punktu wi‑ dzenia językoznawcy, można nazwać „ekspresjonistycznym”. Z drugiej strony, trak‑ towanie języka jako narzędzia charakteryzuje nurt „stylistycznej normalności”. Oba te określenia należy potraktować z pewną dozą ostrożności, pamiętając, że to ety‑ kiety historyków języka i że w jednym nurcie znajdą się dzieła literacko całkowicie zróżnicowane. Tym niemniej, takie właśnie określenia wymownie pokazują, jakie są tendencje dwudziestowiecznego i współczesnego włoskiego języka literackiego. Roman Sosnowski

Przypisy 1 z Turynu do Reggio Calabria jest ponad tysiąc trzysta kilometrów, czyli np. tyle co z Turynu do Ka‑ towic. 2 W Udine mieszkańcy centrum mówią dialektem weneckim, a mieszkańcy przedmieść friulskim. Z kolei w Bari tzw. barese stretto (charakterystyczny dla Bari vecchia) jest odmianą niezrozumiałą bądź ledwo zrozumiałą dla pozostałych mieszkańców Apulii. 3 Fragment tej powieści pt. To ohydne pasztecisko z ulicy Merulana, ukazał się w tłumaczeniu Anny Wasilewskiej w „Literaturze na Świecie” 2013, nr 1-2. 4 linia „ekspresji” nie miała szczęścia do tłumaczeń w Polsce. Powieść Ragazzi di vita Pasoliniego, skądinąd w Polsce znanego i podziwianego, do tej pory nie została przetłumaczona. Na pewno przyczynia się do tego dość trudny język powieści, mocno naszpikowany rzymskimi wyrażeniami dialektalnymi i specyficznym żargonem tytułowych „chłopców z marginesu”. 5 odpowiedź na pytanie, dlaczego to florencki stał się podstawą włoskiego, to temat na osobne rozwa‑ żania. Największa w tym zasługa wielkich mistrzów literatury Dantego, Boccaccia i Petrarki (wszyscy byli Toskańczykami), ale ogromną rolę odegrali również toskańscy kupcy i pewien wenecki kardy‑ nał, a zarazem wybitny pisarz i myśliciel – Pietro Bembo. A swoją rolę odegrał też przypadek. 6 Dario Fo, Lu Santo Jullare Françesco [w:] Dario Fo, Teatro, Turyn 2000, s. 880. 7 claudio Marazzini, Breve storia della lingua italiana, s. 213. 8 Do tej grupy zaliczają się Aldo Nove, Tiziano Scarpa, Niccolò Ammaniti, Isabella Santacroce, ale podobna poetyka budowania scen jak z filmu lub wideoklipu pojawia się u innych pisarzy końca lat 90. i początku nowego stulecia. 9 Debiutancki tom Tondellego Altri libertyni (Libertyni inaczej) został niedawno (2010) wydany w Pol‑ sce przez Ha!art i, sądząc po bardzo żywiołowym i niejednoznacznym odbiorze, nie stracił wiele ze swej aktualności.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 131 felieton Tęskniąc za Tabucchim

czuciem, które towarzyszy mi naj‑ Uczęściej, kiedy wspominam Antonia Tabucchiego, albo gdy czytam jego opub‑ likowane pośmiertnie teksty, jest tęskno‑ ta. Owa nostalgia, którą przesiąknięta jest cała jego twórczość, a może nawet coś na kształt saudade, wyobrażanie sobie tego, co by było, gdyby ten wielki pisarz przed‑ wcześnie nie odszedł, co jeszcze mogłoby wyjść spod jego pióra, jakie kolejne ele‑ menty uzupełniałyby wielobarwną moza‑ ikę składającą się na niezwykły literacko‑ -filozoficzny projekt rozwijany przez Tabu‑ cchiego na przestrzeni kilkudziesięciu lat. W świecie pisarza zanurzona jestem, z mniejszą lub większą intensywnością, od prawie ćwierćwiecza. Odbyłam z nim Anna wiele „nieodbytych” podróży, nie tylko do Samarkandy. Takie nazwy, jak Goa, Osmólska-Mętrak Madras, Lizbona, Cascais, Oporto, będą już zawsze i nieodmiennie przywoływać to samo skojarzenie. Zaludniające teksty Mario Lunetta Tabucchiego postaci, szczególnie te, które wędrują w czasie i przestrzeni, znikają, by Jarosław potem znów znienacka się pojawić – jak Isabel, Magda, Tadeus Slowacki czy Xa‑ Mikołajewski vier – stały mi się bardzo bliskie, może nawet na swój sposób się przyjaźnimy. Z wielką przyjemnością odkryłam, czyta‑ jąc wydaną pośmiertnie powieść Per Isabel. Un mandala, że autor pozwolił spotkać się im wszystkim na kartach jednej opo‑ wieści, która oczywiście w żaden sposób niczego nie podsumowuje, ani nie wy‑ jaśnia, wręcz przeciwnie, przesiąknięta

132 Co czytają i oglądają dziś Włosi jest aurą tajemniczości, mnogością pytań nagle w pokoju hotelowym na Goa, mo‑ i przypuszczeń. żemy też nigdy nie pojechać do Samar‑ Ten brak, pustkę po Tabucchim wypeł‑ kandy. Możemy stać się postacią, która niają więc teksty, do których można wra‑ szuka swojego autora, która za nim tęsk‑ cać nieskończenie, w dowolnej kolejności. ni. Kiedy czytam wydane ostatnio prze‑ Stanowią one jakby żywą materię, którą piękne Opowiadania ilustrowane, wiem, można po swojemu kształtować, a ich ot‑ że już nigdy tego świata nie opuszczę i to warta struktura pozwala na nieustanną grę jakoś łagodzi moją żałobę po Tabucchim. z opowiadaną historią, mnożenie hipo‑ Bardziej dojmująca i dotkliwa wydaje tez, snucie niekończących się opowieści. się natomiast nieobecność Tabucchiego Tabucchi otworzył czytelnikowi drzwi do w życiu publicznym Włoch, ale też Eu‑ świata, a właściwie wielu światów, po któ‑ ropy. Pamiętajmy, że publikował w wie‑ rych można się poruszać w najróżniejszy lu gazetach i czasopismach, jak „Corriere sposób. Jest to coś więcej niż labirynt, to della Sera”, „L’Unità”, „El Paìs” czy „Mic‑ podróż w czasie i przestrzeni, nieuchwyt‑ roMega”, udzielał wywiadów nie tylko do‑ ne przenikanie się jawy i snu, nieustanne tyczących własnej twórczości, ale także uczucie lekkiego niepokoju, podniece‑ aktualnej sytuacji politycznej i społecz‑ nia, jakie towarzyszy nam, kiedy zbliża‑ nej. Zabrakło więc głosu Tabucchiego – my się do upragnionego celu, który nagle, intelektualisty, bacznego obserwatora w ostatniej chwili nam umyka, rozpływa i komentatora otaczającej go rzeczywi‑ się, znika, rozsnuwając woal melancho‑ stości, jego jakże celnych, często bardzo lii. Więc szukamy dalej, nie bardzo wie‑ krytycznych (i krytykowanych), przeni‑ dząc czego, jakiegoś wspomnienia, któ‑ kliwych reakcji na aktualne wydarzenia. re być może było tylko snem, spojrzenia, Choć sam autor uważał określenie „za‑ któremu przypisywaliśmy inne znacze‑ angażowany” użyte w stosunku do pisa‑ nie, a okazało się tylko małym, nic nie rza lub intelektualisty za nieodpowied‑ znaczącym nieporozumieniem, jakiegoś nie, będę się upierać przy twierdzeniu, „słowa na opak”. Krążymy po tym świecie, że Tabucchi był zaangażowany, jeśli nie w którym co chwila ktoś zapala papierosa, jako pisarz, to na pewno jako obywatel, zerka na zegarek, rozmawia ze zdjęciami mający możliwość publicznego wyraża‑ z przeszłości, w którym dzwonią trady‑ nia swoich opinii. W opublikowanym cyjne telefony i pisze się tradycyjne listy. w 1997 roku małym tomie La gastrite di Po tym świecie podróżujemy zazwyczaj Platone (Nieżyt żołądka Platona) Tabu‑ pociągiem, który wiezie nas do Madra‑ cchi zauważa, że termin „zaangażowany” su albo do Porto, lub taksówką, krążącą wywołuje we Włoszech natychmiastową po ulicach Lizbony albo Delhi; gdzieś po niechęć z uwagi na niemal automatyczne drodze możemy spotkać redaktora Pe­ kojarzenie go z ideologią komunistycz‑ reirę i napić się z nim bardzo słodkiej le‑ ną, a żaden włoski pisarz ani intelektua‑ moniady, możemy się natknąć na Pessoę lista nie chciał być w owym czasie z ko‑ albo któregoś z jego heteronimów, może‑ munizmem utożsamiany, choć niemal my wprosić się do czyjegoś snu, obudzić wszyscy w przeszłości komunistami byli.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 133 Należy pamiętać, że tekst Tabucchiego Eco, choć nie zwraca się do niego bezpo‑ został opublikowany zaledwie sześć lat średnio; na swojego rozmówcę wybiera po wielkiej przemianie, która dokonała Adriana Sofriego, byłego bojownika or‑ się na włoskiej scenie politycznej i która ganizacji Lotta Continua, ale też intelek‑ doprowadziła do rozwiązania w 1991 ro‑ tualistę, skazanego za udział w zabójstwie ku Włoskiej Partii Komunistycznej, co w 1972 r. komisarza Luigiego Calabresi. wywołało z kolei bardzo poważny kry‑ Choć sam Sofri nigdy nie przyznał się zys włoskiej lewicy. Niechęć Tabucchie‑ do winy, spędził w więzieniu dwadzieścia go do używania określenia „zaangażo‑ dwa lata (1990–2012). Rozmowa Tabuc‑ wany” mogła wynikać również z tego, że chiego z Sofrim polega na wymianie listów. w 1994 roku, po wydaniu głośnej powie‑ Ciekawe, że dla wyrażenia swoich opinii ści …twierdzi Pereira, część prawicowej autor wybiera właśnie formę epistolarną, krytyki zarzuciła mu, że w swojej powie‑ bardzo często spotykaną w jego prozie, ści stanął wyraźnie po stronie jednej op‑ a nie jakąś inną, która w tym przypadku cji, odnosząc sytuację Portugalii pod rzą‑ mogłaby się wydawać bardziej adekwat‑ dami Salazara do obrazu włoskiej sceny ną, jak artykuł prasowy czy esej. Tabucchi politycznej na krótko przed dojściem do potrzebuje jednak aktywnego rozmówcy, władzy obozu Berlusconiego. Pisarz nie a nie tylko czytelnika, więc do tego dia‑ mógł oczywiście przewidzieć, że publika‑ logu nie wybiera kogoś przypadkowego, cja książki zbiegnie się w czasie z wybo‑ a intelektualistę, który za swoje zaanga‑ rami i będzie ona czytana według klucza żowanie (i tu kontrowersyjny termin wy‑ politycznego, choć on sam chciał stwo‑ daje się chyba na miejscu) płaci bardzo rzyć przede wszystkim powieść egzysten‑ wysoką cenę. Tabucchi otwiera w ten spo‑ cjalną. Tabucchi nie odżegnuje się jednak sób debatę między dwoma intelektualista‑ od swoich poglądów politycznych, ale – mi, z których każdy w odmienny sposób jak powiedział w wywiadzie dla francu‑ pojmuje własną rolę w życiu publicznym. skiego magazynu „Lire” – daje im wyraz Symboliczna jest dedykacja pomieszczo‑ zawsze jako pisarz, używając słów przy‑ na w książce: „Drogiej pamięci Leonarda należnych literaturze. Rolą literatury jest Sciasci i Pier Paola Pasoliniego, z wielką bowiem zaglądać za róg ulicy, pokazy‑ tęsknotą”. Autor dedykuje ją dwóm wy‑ wać to, czego nie widzi kamera, oświet‑ bitnym pisarzom i intelektualistom, któ‑ lać ciemne zakamarki życia, siać w ludz‑ rzy – choć nie zawsze zgadzali się ze sobą kich głowach wątpliwości. Nie może i nie w różnych konkretnych kwestiach – sta‑ powinna konkurować z innymi mediami, li na tych samych pozycjach, jeśli chodzi prasą, telewizją, używać ich języka i me‑ o postawę, jaką powinien zajmować in‑ tod. Literatura wchodzi bowiem w inną telektualista w życiu publicznym, aktyw‑ relację ze światem, potrzebuje metafory. ną i uczestniczącą. Tęsknota Tabucchie‑ Wspomniany już wyżej tom La gastri- go wynika z przekonania, że dwaj wielcy te di Platone to w największym skrócie włoscy intelektualiści na pewno nie zgo‑ refleksja nad rolą intelektualisty. Tabuc‑ dziliby się ze stwierdzeniem Umberta Eco, chi podejmuje tu polemikę z Umbertem które uczynił tytułem jednego ze swoich

134 Co czytają i oglądają dziś Włosi felietonów w „L’Espresso”: „Pierwszy obo‑ pisze: „Świat jest rozległy, Liubo, i bar‑ wiązek intelektualistów: siedzieć cicho, je‑ dzo zróżnicowany. Wiele jest aspektów śli niczemu nie służą”. Zdaniem Eco inte‑ rzeczywistości, które pisarz może opisać. lektualista powinien zabierać głos „przed Pomyślałem, że – zbytnio się nie oddala‑ i po”, nigdy w czasie trwających wydarzeń. jąc – zerknę może na rzeczywistość, któ‑ Zauważa z ironią, że nie należy wypomi‑ rą mam obok siebie. Ponieważ czasami ta nać Platonowi, iż „nie zaproponował żad‑ rzeczywistość, na którą patrzymy, nie do‑ nego środka na nieżyt żołądka”. Tabuc‑ strzegając jej, odzwierciedla w mniejszej chi jest całkowicie przeciwnego zdania. skali pewne olbrzymie katastrofy, które „Przed i po” proponowanemu przez Eco dotykają naszą planetę i pokazywane są przeciwstawia „teraz”, mówiąc: „chcę żyć w telewizji: trzęsienia ziemi, wojny, prze‑ w moim dzisiaj, w moim teraz: w tym, co moc, ludobójstwo”. Gdybyśmy byli trochę Aktualne. Pragnę być zsynchronizowany bardziej uważni, dostrzegali przemoc do‑ z moim Czasem, z moim światem, z rze‑ mową u sąsiadów, umierającego z zimna czywistością, którą Natura (lub Przypadek, na chodniku kloszarda czy grupkę Ro‑ albo Cokolwiek Innego) dała mi przeży‑ mów zmuszonych żyć w nieludzkich wa‑ wać w tym konkretnym momencie Cza‑ runkach tuż za murami miasta – mówi su”. Czy wystarczy jednak tylko przeży‑ Tabucchi – gdybyśmy zauważali te „mi‑ wać rzeczywistość, obserwować otaczają‑ kroskopijne” katastrofy, które zdarzają się cy świat i ewentualnie od czasu do czasu codziennie tuż obok nas, być może choć komentować to, co się zdarza? Czy może częściowo bylibyśmy w stanie uniknąć w pewnych sytuacjach należałoby zrobić globalnych katastrof nękających współ‑ krok naprzód, interweniować? Na tak po‑ czesny świat. Piętnaście lat, jakie minęło stawione pytania odpowiada w pewnym od wydania skromnej, ale jakże ważnej stopniu inna krótka książka, opubliko‑ książki Tabucchiego, z jeszcze większą wana przez Tabucchiego w 1999 r. – Gli mocą uświadomiło nam znaczenie jego Zingari e il Rinascimento (Vivere da Rom słów, bowiem coraz wyraźniej czujemy, a Firenze) – Cyganie i Renesans (Życie Ro- że te rzekomo odległe i nie dotyczące nas mów we Florencji). Opowiadając o trudnej nieszczęścia zbliżają się nieuchronnie do sytuacji imigrantów, Tabucchi nie ograni‑ naszego złudnego świata dobrobytu i kru‑ cza się wyłącznie do roli obserwatora, któ‑ chego, nietrwałego pokoju. ry uświadamia innym istniejący problem, Po śmierci Antonia Tabucchiego nie‑ ale sam próbuje nieść konkretną pomoc. którzy zaczynają nazywać go klasykiem. Zaznacza przy tym, że obowiązkiem pisa‑ Myślę, że nie byłby z tego określenia za‑ rza jest nie milczeć, a mówić, opowiadać, dowolony, podobnie jak z epitetu „zaan‑ wstrząsać sumieniami. Obowiązek ten gażowany”. Tabucchi, podobnie jak Paso‑ można również rozszerzyć na aktywne lini i Sciascia, to twórcy, z którymi warto uczestnictwo, pomoc, jednak nie powinno się wciąż na nowo konfrontować, którzy – to być zadaniem wyłącznie intelektuali‑ mimo że już ich nie ma – pomagają nam stów, a wszystkich obywateli. W zamyka‑ zrozumieć nasze „teraz”. jącym tom liście do przyjaciółki Tabucchi Anna Osmólska-Mętrak

Co czytają i oglądają dziś Włosi 135 Mario Lunetta w epoce wolnej jeszcze od wszechobecnej Włoska karuzela dziś komunikacji elektronicznej, obywa‑ z nagrodami tele, których stać było na wyjazd do ku‑ rortu, oddawali się krzepiącej lekturze, literackimi a książka „plażowa” stanowiła tradycyjny element wakacji, zwłaszcza dla przedsta‑ wicieli klasy średniej. Włosi nigdy nie byli czytelniczymi asa‑ anim w gospodarce włoskiej trwale mi. Nie byli też za pan brat ani z prasą co‑ Zzakorzeniła się panująca do dzisiaj re‑ dzienną, ani z czasopismami, chyba że ko‑ cesja, rozumiana jako ogólny sposób życia, lorowymi, o literaturze nie wspominając. szerzyła się niepowstrzymanie epidemia W raporcie włoskiego urzędu staty‑ nagród literackich. Czy to w górach czy stycznego Istat, zatytułowanym Rynek nad morzem, niemal każda, nawet naj‑ książki i czytelnictwo we Włoszech w latach mniejsza, miejscowość miała swoją nagro‑ 2011 i 2012, czytamy, że w 2011 roku ukaza‑ dę, przeważnie „turystyczną” (jak zwykło ło się 59 000 książek (wysokość obrotów się wówczas mówić), przyznawaną zazwy‑ 3,3 miliarda euro). Rok później wartość ta czaj przez szerokie jury złożone z pisarzy, spadła o 9,4%. W 2012 roku 46% Włochów poetów, artystów i ważnych osobistości powyżej szóstego roku życia deklarowało, różnego pochodzenia i talentu. Fundo‑ że przeczytało „przynajmniej jedną książkę wanie nagród literackich było zaraźliwe. w roku” (dla porównania w Hiszpanii było Epidemia nie szła jednak w parze z ja‑ to 61,4%, we Francji 70%, a w Niemczech kością wyboru, dokonywanego zazwyczaj 82%). 52% populacji północnych Włoch w oparciu o szerokie kryteria, wyznacza‑ przeczytało przynajmniej jedną książkę ne z jednej strony przez zdrowy rozsądek, w roku. Na południu wskaźniki spadają z drugiej zaś przez podporządkowanie się do 34,2% (49,7% w centralnych Włoszech produkcji masowej. Kryteria te pozwalały i 36% na wyspach). 14,5% wszystkich czy‑ niemal zawsze wykluczyć dzieła będące telników zadeklarowało, że czyta przynaj‑ wynikiem eksperymentu z formą, zrodzo‑ mniej jedną książkę w miesiącu (tak zwani ne z ducha antykonformizmu. Mieliśmy „silni czytelnicy”). Z podziału ze względu na do czynienia raczej z pochwałą oczywi‑ płeć wynika, że w 2012 roku 51,9% kobiet stości niż poszanowaniem tradycji: fascy‑ i 39,7% mężczyzn przeczytało przynajmniej nującą przygodą z nagrodami literacki‑ jedną książkę. Nawet jeśli darujemy sobie mi, często bardzo nagłaśnianymi, które grę w „co czytamy?”, która okazałaby się ugruntowywały zainteresowanie czytel‑ zapewne bardzo rozczarowująca, powyż‑ ników literaturą niskich lotów, pozostając sze dane potwierdzają, że kobiety zawsze de facto pod silnym wpływem wielkiego, były we Włoszech bardziej gorliwymi czy‑ komercyjnego przemysłu wydawniczego. telniczkami niż mężczyźni. Duże znaczenie Przygoda rozpoczynała się w czerwcu ma tu zapewne w dalszym ciągu tradycyj‑ i trwała do września. Obejmowała okres ny patriarchalny podział ról społecznych wakacji, bowiem właśnie w tym czasie, (mężczyzna zarabia na utrzymanie rodziny,

136 Co czytają i oglądają dziś Włosi a kobieta troszczy się o nią), który trud‑ ulega wątpliwości, że odegrała ona du‑ no odłożyć do lamusa z powodu wysokie‑ żą rolę historyczną. Leonida Rèpaci opi‑ go bezrobocia wśród kobiet i młodzieży, sał ciekawy fakt dotyczący ufundowania zwłaszcza na południu Włoch. nagrody: „Nagroda Viareggio narodziła Wracając do tematu nagród literackich, się w miejscu zajmowanym dzisiaj przez warto zauważyć, że także na nich odbił się basen hotelu Principe di Piemonte. Oj‑ stan ogólnego zmęczenia, które zdaje się ców założycieli było trzech (Rèpaci, Salsa, dotykać cały system kultury we Włoszech. Colantuoni), a matka tylko jedna – pla‑ Jest ono wynikiem opóźnień strukturalnych ża. Chcieliśmy stworzyć nagrodę o szer‑ i komunikacyjnych, dysfunkcji edukacji szym zasięgu niż Bagutta, ufundowana i szkolnictwa wyższego, lenistwa czytelni‑ kilka miesięcy wcześniej w trattorii Pepori ków wobec „trudu” czytania, zdobywania w Mediolanie i dostępna jedynie dla wta‑ wiedzy i informacji, a przede wszystkim jemniczonych. Naszej inicjatywie chcie‑ ogłupiającej karuzeli mediów, karmiących liśmy nadać większy zasięg oddziaływa‑ publiczność błahą i tanią rozrywką, nie tyle nia i przejrzystość intencji, tak aby stała kulturalną, ile „antykulturalną”. Mimo to się ona okazją do konfrontacji – z zacho‑ liczba nagród literackich wynosi około pię‑ waniem niezbędnej ostrożności – śro‑ ciuset: gdy jedne znikają, w ich miejsce jak dowisk kulturalnych i świadectw litera‑ grzyby po deszczu powstają kolejne. Tyle ckich, które w stosunkowo najmniejszym tylko, że trudno się w tym wysypie obfitości stopniu poddały się ideologicznym naci‑ doszukać jakiejś logiki w kryteriach oceny skom dyktatury. Oczywiście zamysł ten literackiej (zwłaszcza, jeśli chodzi o poezję) nie był wyrażony wprost, należało go od‑ i zachodzi całkiem zasadne podejrzenie, czytać między wierszami, w przeciwnym że wiele z tych nagród stworzono przede razie nasze „dziecko” przyszłoby na świat wszystkim z myślą o celach politycznych, martwe. Wystarczyło jednak, że jednym reklamowych i turystycznych przyświeca‑ z założycieli nagrody był piszący te słowa jących ich założycielom. (świeża była jeszcze pamięć o moim po‑ By skupić się na nagrodach wciąż ist‑ bycie w więzieniu w Palmi i działalności niejących, a zarazem mających za sobą dziennikarskiej w prasie antyfaszystow‑ znaczącą tradycję (niezależnie od skandali skiej do końca sierpnia 1925), by zyskała i kontrowersji, jakie zdarzało im się wzbu‑ ona opinię antykonformistycznej i zasłu‑ dzać), najlepszym rozwiązaniem zdaje się żyła na przychylność twórców, których omówienie tych najważniejszych: Viareg‑ dyktatura zamknęła już w izolacji, a po‑ gio, Bagutta, Strega, Campiello, Ferronia‑ tem miała sparaliżować i ujarzmić. -Filippo Bettini. Te wyjaśnienia rzucają światło na Nagroda Viareggio została ufundowa‑ wzniosłe przesłanki ufundowania nagro‑ na w 1929 przez Leonidę Rèpaciego, Al‑ dy, ale nie na wybór miejsca. Ufundowali‑ berta Colantuoniego i Carla Salsę, i mimo śmy Nagrodę Viareggio, ponieważ chcie‑ iż obecnie można mieć duże zastrzeże‑ liśmy odwzajemnić pięknej plaży miłość, nia co do braku przejrzystych kryteriów którą potrafiła w nas rozpalić od chwili, w wyborze nagradzanych tytułów, nie gdy jej nazwa zaczęła nam się kojarzyć

Co czytają i oglądają dziś Włosi 137 MARIO LUNETTA z Shelleyem, wspomnieniem szumu fali aby podejrzewać, że coroczny rozdział pu‑ uderzającej o brzegi i trzaskiem płoną‑ li nagród odbywa się zgodnie z podjętymi cego ogniska, w którym Poeta, bóg nie‑ wcześniej zakulisowymi ustaleniami. śmiertelny, powracał w czyste przestworza, W domu Goffreda Bellonciniego i jego z których zstąpił, by wyrzeźbić posąg Pro‑ żony, pisarki Marii Bellonci, przy via Fra‑ meteusza nareszcie wyzwolonego z mocy telli Ruspoli 2 w Rzymie, po 25 lipca 1943 i obecności Zła. Fundując nagrodę, któ‑ roku odbywały się tajne zebrania intelek‑ ra z czasem stała się wizytówką Viareggio, tualistów o poglądach antyfaszystowskich. chcieliśmy się mu odwdzięczyć za szczęś‑ Od czerwca 1944 przyjaciele mogli spoty‑ cie natrafienia na naszej drodze na ojczy‑ kać się już jawnie każdej niedzieli aż do znę cudownego zjednoczenia Poezji i Lata”. zakończenia wojny. Ich liczba stopniowo Abstrahując od okolicznościowej emfa‑ się powiększała i powstał jakby rodzaj klu‑ zy słów Rèpaciego, warto przypomnieć, że bu, w którym konfrontowano swoje po‑ w jury Nagrody Viareggio, i przed II wojną stawy dotyczące literatury i dyskutowano światową i po niej, zasiadało wielu najwy‑ o różnych problemach odzyskanej wol‑ bitniejszych włoskich współczesnych twór‑ ności politycznej. Tak ukształtowało się ców i postaci kultury, m.in. Luigi Pirandel‑ środowisko ożywionej wymiany ideowej, lo, Massimo Bontempelli, Curzio Malapar‑ w którym trzy lata później, w 1947 roku, te, Roberto Savinio, Giuseppe Ravegnani, miała narodzić się nagroda Strega. Jury, Walter Binni, , Renato Guttuso, które na początku obejmowało właśnie Dino Buzzati. Niewiele nagród literackich tych „niedzielnych przyjaciół”, poszerzy‑ może poszczycić się równie prestiżową listą. ło się w kolejnych latach do obecnej licz‑ Premio Strega jest niewątpliwie naj‑ by czterystu członków z prawem głosu. bardziej znaną włoską nagrodą literacką, Pisarz i dziennikarz Arrigo Benedetti, mimo że kryteria wyboru zwycięzców czę‑ wspominając owe czasy, tak pisał w 1954: sto stawały się przedmiotem polemik, nie‑ „Jakże przytulnie było siedzieć w blasku mal zawsze podyktowane były względami licznych świec oświetlających biurka i re‑ finansowymi. Jako że otrzymanie tej na‑ gały! Z mroku wyłaniały się przepiękne grody przekłada się z reguły na znaczący oprawy książek Goffreda, na stołach sta‑ wzrost wpływów kasowych ze sprzedaży ły herbata i ciasto upieczone przez Marię. wyróżnionego dzieła, konkurencja między Najbardziej zziębnięci mogli zatrzymać rywalizującymi wydawnictwami (których się przy piecu w korytarzu i porozmawiać już od dawna nie można nazwać, jak to się z przyjacielem. A jeśli zjawiał się ktoś z ob‑ mawia w żargonie „czystymi wydawcami”, jętej jeszcze wojną północy i nie zdążył bo z publikacją książek łączą działalność jeszcze zabrać się do szukania wydawcy, prasową, reklamową, filmową, medialną) to już Maria, zachowując starannie pozory zaczęła mieć coraz większy wpływ na decy‑ przypadkowego zbiegu okoliczności, wy‑ zje jurorów i ostatecznie Strega z nagrody syłała do niego jakiegoś wydawcę z pro‑ dla Wielkiej Literatury stała się raczej na‑ pozycją druku albo wznowienia którejś grodą dla Wielkich Wydawców. W konse‑ z książek, i umawiała spotkanie w celu kwencji nie trzeba być wielkim cynikiem, podpisania umowy albo wypłaty zaliczki”.

138 Co czytają i oglądają dziś Włosi WŁOSKA KARUZELA Z NAGRODAMI LITERACKIMI

Brzmi to jak bajka w porównaniu z dzi‑ sza została ufundowana w Mediolanie, siejszymi czasami. To w tym świecie, dziś w toskańskiej trattorii Pepori przy via Ba‑ nie do pomyślenia, narodził się pomysł gutta, 11 listopada 1927, z inicjatywy je‑ ufundowania nagrody literackiej inspiro‑ denastu przyjaciół literatów i artystów, wanej duchem prawdziwie demokratycz‑ którzy lubili smaczne jedzenie i dobre nym. Zrezygnowano z „jury technicznego”, wino. Jedenastoosobowe jury ustaliło postanawiając, że nagroda – zarezerwo‑ kilka swobodnych niezobowiązujących wana wyłącznie dla utworów prozator‑ reguł: każdy miał zakupić i przeczytać skich – będzie wybrana w głosowaniu w ciągu roku kilka książek, a następnie przez wszystkich „niedzielnych przyjaciół”. puścić je w obieg między przyjaciółmi Na cześć rodziny Alberti, właścicieli firmy w trakcie biesiadnych spotkań. Najlepszy Alberti z Benevento, produkującej słynny pisarz miał zostać wybrany większością likier, wyróżnieniu nadano nazwę Strega. głosów podczas kilku spotkań w trattorii. Nagroda Campiello została ufundo‑ Każdy z przyjaciół zgodził się na dobro‑ wana w 1963 r. Już sama nazwa – „pla‑ wolną składkę stu ­lirów, mimo iż war‑ cyk” – wyraża toto corde jej wenecki cha‑ tość nagrody na początku wynosiła aż rakter. Jury bardzo długo dysponowało 5000 lirów. Z inicjatywy Oria Veganiego pokaźnymi sumami zapewnianymi przez informację o nagrodzie ogłoszono pod‑ Stowarzyszenie Przemysłu Regionu Ve‑ czas Targów Książki: „W dniu św. Marci‑ neto. Kandydatów w pierwszej kolejno‑ na, patrona mężów obdarowanych rogami, ści ocenia „jury literackie”, które spośród gdy gwiazdy ułożyły się w znak Bagutty, zgłoszonych powieści wybiera pięć naj‑ między kieliszkiem Chianti a kieliszkiem ciekawszych, następnie zaś „szerokie ju‑ grappy »Baguttańczycy« ufundowali na‑ ry”, złożone z trzystu czytelników-jurorów, grodę literacką. Po raz pierwszy przyzna‑ których nazwiska znane są tylko kapitu‑ no ją 14 stycznia następnego roku… A oto le nagrody. Trudno w odniesieniu do ta‑ i akt fundacyjny, ostatecznie spisany na kiego systemu oceny mówić o demokra‑ skromnej kartce żółtego papieru, jakich cji i przejrzystych kryteriach wyłaniania używają straganiarze, by zawinąć w nie zwycięzców: piszący te słowa nie ukry‑ kumoszkom mięso i makaron, oprawio‑ wa, że zawsze krytycznie odnosił się do ny w skromną drewnianą ramkę: »Dzisiaj, wszelkich nagród literackich, w których w dniu św. Marcina roku 1927, biesiadujący o przyznaniu wyróżnienia decyduje jury w Bagutta ufundowali Nagrodę Bagutta«”. „z ludu”, często pozbawione odpowiednich Zwycięzcą pierwszej edycji był Giovan‑ ku temu kwalifikacji i dlatego łatwo pod‑ ni Battista Angioletti. Pierwszy okres ist‑ dające się sugestiom i manipulacjom. Po‑ nienia nagrody przypadł na lata 1927–1936,­ pulizm, o którym tak wiele się mówi, nie potem ktoś w Rzymie uznał, że nie jest narodził się wraz z niektórymi współczes‑ ona wystarczająco posłuszna autorytarne‑ nymi ruchami politycznymi… mu duchowi reżimu i doprowadził do jej W końcu kilka słów o dwóch nagro‑ lik­widacji. Nagrodę przywrócono w 1947 dach literackich o różnej historii i otocz‑ wśród licznych polemik, jednak trzeba ce kulturowej, Bagutta i Ferronia. Pierw‑ przyznać, że jej żywotność i prestiż są

Co czytają i oglądają dziś Włosi 139 uzasadnione trafnym uhonorowaniem wielu z najbardziej reprezentatywnych au‑ Ochrypła torów włoskich połowy XX w. dziewczyna W 1991 roku z inicjatywy grupy poetów, pisarzy i krytyków związanych ze rzym‑ skim Stowarzyszeniem SCRIMAT, którego nazwa stanowi akronim Scrittura Materia- Moniką Vitti mam całkiem prywat‑ listica – literatury materialistycznej – ufun‑ Z ną sprawę. Był rok 1974. W II LO dowano Nagrodę Feronia Città di Fiano. im. Stefana Batorego w Warszawie ot‑ Nagroda była właściwie „antynagrodą”, warto klasę z językiem włoskim. Poszed‑ ufundowaną w otwartej opozycji wobec łem do niej z jakichś mętnych powodów, małej przejrzystości selekcji wyróżnianych którym na imię Cesare Pavese. Byłem po dzieł towarzyszącej większości podobnych lekturze jego Rzemiosła życia, pamiętni‑ inicjatyw we Włoszech. Tradycyjnie na‑ ka przyszłego samobójcy, autora wiersza, groda jest wręczana w Pałacu Książęcym który nie tylko mnie prześladuje przez w Fiano Romano, małej miejscowości po‑ całe życie: Przyjdzie śmierć i będzie mia- łożonej nieopodal Rzymu. Przez krótki ła twoje oczy. okres zawieszono jej przyznawanie z po‑ W tej książce jątrzyło wszystko: zmysł wodu przedwczesnej śmierci przewodni‑ śmierci, obsesja kobiety, poczucie nie‑ czącego kapituły, Filippa Bettiniego, ale spełnienia, śmieszności. Wielki Pavese wkrótce została wznowiona i w 2013 roku zapisał w niej sytuacje i stany, które czter‑ obchodzono dwudziestą pierwszą edycję. nastolatek, jakim wówczas byłem, na‑ Obrady jury złożonego z dwudziestu pięciu tychmiast uznał za swoje, taki to czas, te członków, wybitnych przedstawicieli świata nasze lat czternaście–piętnaście. Miesza kultury (poetów, krytyków, artystów, fil‑ się wszystko ze wszystkim, nie wiesz, co mowców) są publiczne. Wyróżnienie przy‑ jest kobietą, co Bogiem, co jest morzem, znawane jest w kategoriach poezja, proza, co winnicą i wzgórzem. krytyka (zaangażowana lub eseistyka), naj‑ Pewnego razu na lekcję przyszedł dy‑ lepszy autor zagraniczny. Po raz pierwszy rektor Włoskiego Instytutu Kultury i po‑ wręczona została w 1992 roku. Nagrodę dla wiedział, że w kinie Śląsk odbędzie się najlepszego autora zagranicznego odebrał przegląd filmów reżysera Michelangelo wówczas przyszły noblista Günter Grass. Antonioniego, a on zaprasza nas na te Jako ciekawostkę warto dodać, że w tego‑ filmy za darmo. Na koniec natchnęło go, rocznej edycji wśród kandydatów do wy‑ by poinformować – pamiętam, bo serce różnienia w tej kategorii znalazła się Ewa z żołądkiem mi podskoczyły do gardła – Lipska, której tomik Droga pani Szubert że dla Antonioniego natchnieniem był przetłumaczyła na język włoski polonist‑ niejaki Cesare Pavese. ka Marina Ciccarini. To były cztery filmy w ciemnej sali ki‑ Mario Lunetta nowej, przesuwające się jeden za drugim Rzym, czerwiec 2014 przed oczami licealisty, który wiedział, że Przełożyła Katarzyna Woźniak coś go porusza i dotyka, ale nie wiedział

140 Co czytają i oglądają dziś Włosi co. Cztery filmy – cztery kobiety. Cztery nieobecny, jakąś szansę na porozumienie Moniki, a przecież wciąż ta sama. ze światem stwarza Corrado, jego kole‑ Pavesiańskie w nastroju i znaczeniach, ga z pracy. Po wyjściu z kliniki, Giuliana zbudowane na samotności, braku porozu‑ nie odnajduje się wśród wspólnych zna‑ Jarosław mienia, rozczarowaniu: Przygoda (1960), jomych. Odkrywa, że jej mały synek uda‑ Noc (1961), Zaćmienie (1962) i Czerwona je chorobę, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mikołajewski pustynia (1964). Pierwsze trzy zapowiada‑ Kocha się z Corradem, co jednak nie roz‑ no jako „trylogię niekomunikatywności”, wiązuje i nie ustanawia niczego. czwarty – jako jej uzupełnienie. Przygoda, Noc, Zaćmienie i Czerwona W Przygodzie Monica-Claudia nie pustynia układały mi się w jedną historię. od początku jest bohaterką. Staje się nią Nie było ważne, że akcja rozgrywa się raz w chwili, kiedy podczas postoju w rej‑ na Sycylii, to znowu w Rzymie, w Rawen‑ sie po Wyspach Eolskich jej przyjaciółka nie, że Monica nosi różne imiona, ma wło‑ Anna nie wraca na pokład żaglówki. Nie sy jasne, ciemne czy rude, że gdzieś jest wiadomo, co się z nią stało. Dopiero wte‑ dojrzewającą dziewczyną, gdzie indziej dy pomiędzy Claudią a partnerem Anny żoną, albo córką czy matką. Na moich wybucha namiętność. oczach, w intensywnym czasie dojrze‑ W Nocy Monica-Valentina jest 22-let‑ wania, rodził się dla mnie nieznany świat, nią córką pana domu za miastem, w któ‑ który dziwnie mnie wciągał i sycił moją rym przeżywające kryzys małżeństwo potrzebę opowieści ponad fabułą. szuka jakiegoś porozumienia albo wy‑ Bo w opowieściach Antonioniego pra‑ tchnienia od napięć. Wokół trwa przyjęcie, wie nic się nie działo. Ktoś przychodzi, by nadchodzi burza. Małżonkowie ulegają przepaść bez śladu, ktoś odchodzi, żeby chwilowym porywom: żona podejmuje inni mogli zawłaszczyć opuszczone miej‑ flirt z nieznajomym, pocałunek pomię‑ sce. Prócz rzadkich i krótkotrwałych ak‑ dzy mężem a Valentiną jest dla niej obo‑ tów seksualnych nic nie jest intensywne jętnym epizodem wieczoru. w tym życiu, nic nie wybija się z tła. Nie‑ W Zaćmieniu Monica-Vittoria roz‑ widzialnym, lecz namacalnym ścianom, staje się z partnerem i próbuje odzyskać jakie Antonioni stawia pomiędzy bohate‑ zaniedbane obszary życia: dawną przy‑ rami, towarzyszą pejzaże – przepołowione jaźń, utracony kontakt z matką. Wchodzi przez mury, osierocone przez ludzi, którzy w nowy związek, który trwa do chwili, gdy wymykają się życiu własnemu i miejsc. kochanek żegna się z nią słowami „O ós‑ Zaczynając pracę z Antonionim, Mo‑ mej, tam gdzie zawsze”. Do spotkania już nica Vitti ma 26 lat. Urodziła się w 1931 między nimi nie dojdzie. roku jako Maria Luisa Ceciarelli – w Rzy‑ W Czerwonej pustyni Monica-Giulia‑ mie, ale dzieciństwo spędzi na Sycylii. Ma na, żona i matka, przeżywa depresję, która dwóch braci. Kiedy wybucha wojna, całą prowadzi ją do próby samobójczej. „Bolą rodziną przeprowadzają się do Neapolu, mnie włosy”, poskarży się w skrajnej pró‑ potem znowu do Rzymu. bie słowami poetki-samobójczyni Amelii Jest wrażliwa na zagrożenia i niewy‑ Rosselli. W jej chorobie mąż jest prawie gody. Wciąż jest jej zimno, więc chodzi

Co czytają i oglądają dziś Włosi 141 JAROSŁAW MIKOŁAJEWSKI

w siedmiu warstwach ubrań. Co noc ma‑ lach, pamiętam wrażenie, jakie robił na łą Marię Luisę dopadają senne koszmary. mnie jej głos – ten sam, który niewiele „Nie wiem w dalszym ciągu – napisze po brakowało, a uniemożliwiłby jej aktorstwo. latach – czy pewne rzeczy z najwcześniej‑ Wciąż nie potrafię zrozumieć, co spra‑ szego dzieciństwa, które pamiętam jasno wia, że większość włoskich kobiet mówi i z przerażeniem, zdarzyły się naprawdę, tak, jak gdyby przedzierały się z potrzebą czy tylko działy się w potwornym śnie”. wykrzyczenia jakiejś prawdy przez chro‑ Bardzo szybko odkrywa, że chce zo‑ niczną chorobę krtani. Rzadko wybija stać aktorką, co budzi u rodziców sprzeciw. się ponad ich gardłowanie głos czysty „Kurz sceniczny – mówi matka – przeżera i dźwięczny, zdrowy. I chyba nie nazwał‑ duszę i ciało”. A Monica kocha swoją ma‑ bym ich głosu ochrypłym, lecz zardze‑ mę – „kruchutką jak porcelana, pachnącą wiałym, jak od brudnej mowy zmiesza‑ cynamonem”. Przez całe dzieciństwo i doj‑ nej z nadmiarem słów. Tylko głos Moniki rzewanie jasno utożsamia marzenie o ak‑ był ochrypły krystalicznie, prawdziwie. torstwie z pragnieniem swobody. O tea‑ Nie wiem, w jakim stopniu na moim trze będzie mówić „ucieczka, wytchnienie, wyczuleniu na ten właśnie głos zaważył zabawa, mój dom”. zmysłowy odbiór, na ile to, że u Pavesego Już w Rzymie, po wojnie, dzień za pojawia się często tajemnicza postać „ko‑ dniem zwołuje dzieci z osiedla, rozsuwa biety o ochrypłym głosie”, kluczowa dla firankę w oknie, wychyla się do nich i mó‑ niespełnienia. To ona miała być bezpo‑ wi wiersze – wyuczone na pamięć, wymy‑ średnią przyczyną jego śmierci – ochry‑ ślane na poczekaniu. Często śpiewa. Stu‑ pła kobieta, na której wieloosobową toż‑ diom aktorskim dziewczyny sprzeciwiają samość składały się różne jej wcielenia się matka i lekarz, który uważa, że nie po‑ o imieniu Tona Pizzardo, „Pierina” Bol‑ zwalają jej na to kruche struny głosowe. lati i ta ostatnia, amerykańska aktorka Maria Luisa nie rezygnuje. Pierwszy Constance Dowling. Poszedł do hotelu, egzamin do Akademii Sztuki Dramatycz‑ zadzwonił, próbował się z nią umówić. nej oblewa przez – jak twierdzą profeso‑ Odmówiła, nazwała go nudziarzem. Ce‑ rowie – nadmierne zaangażowanie, brak sare połknął opakowanie środków nasen‑ dystansu do tekstu. Udaje się jej rok póź‑ nych, na stronie tytułowej swoich Dialo- niej. W międzyczasie grywa w przedsta‑ gów z Leukoteą napisał „Nie plotkujcie za wieniach razem z grupką przyjaciół. Jeden dużo” i umarł. Był rok 1950. Ta historia z nich twierdzi, że Maria Luisa Ceciarelli ma związek z Moniką Vitti tylko przeze to nie jest nazwisko dla aktorki. Z dziw‑ mnie i tamto moje rozedrganie w kinie nych połączeń liter w swoich imionach Śląsk. Albo nie tylko, nie wiem. destyluje Monikę, w poszukiwaniu nazwi‑ Że Antonioni czytał Pavesego i był nim ska przepoławia nazwisko Matki – Vitti‑ przejęty, to już wiadomo. A skoro tak, to glia. Rodzi się Monica Vitti. nie mógł nie zwrócić uwagi na jego ochry‑ Chłonąc w ciemności i rozedrganej płą kobietę. Chrypa była dla piemonckie‑ gorączce kina Śląsk niezmienną twarz go poety skutkiem wilgoci, jaka napływa‑ Moniki Vitti w różnych historiach i ro‑ ła znad morza na wzgórza Langhe, gdzie

142 Co czytają i oglądają dziś Włosi OCHRYPŁA DZIEWCZYNA

Monica Vitti Fotografia Archiwum mieszkał. Emblematem płodności kontra‑ nego rejsu jachtem po wyspach eolskich stującej z własną męską nieużytecznością. nabiera kształtu pomysł Przygody. Czy Czy reżyser myślał o tym, czy nie, na‑ w filmie jest coś z życia, tego nie war‑ trafia na Monikę chcąc podstawić wia‑ to rozstrzygać, choć wiadomo, że Anto‑ rygodny głos aktorce grającej w filmie nioni lubi budować fikcję na prawdzie Krzyk (1957) piękną wdowę, która prowa‑ życia. Mężczyźni w jego filmach bywają dzi stację benzynową i pracuje na zimnie, architektami, jak on. Ze zmysłem archi‑ więc powinna mówić jak bosman. Monica tekta rozdziela ludzi w filmach ścianami ma już spore doświadczenie w dubbingo‑ domów. waniu. Dzięki kruchym strunom nieraz We włoskim kinie ten okres cechuje udzielała głosu – jak syntetyzuje autorka nowy styl pracy z aktorem. W tym sa‑ jej monografii Cristina Borsatti – „pro‑ mym roku co Przygoda powstaje Dolce stytutek, pijaczek i Afrykanek”. vita Felliniego. Reżyser nie konstruuje Antonioni jest pod wrażeniem głosu roli metodą teatralną, rysunkiem twar‑ i kontrastu, jaki ten tworzy z delikatnoś‑ dej psychologii. Chętniej wypuszcza ak‑ cią jej urody. Mówi Monice, że ma piękny tora na plan, mówi o jaki klimat etyczny kark. Jeszcze w tym samym roku obsadza i estetyczny mu chodzi, o jaki rodzaj za‑ ją w dwóch sztukach teatralnych, w któ‑ gubienia, wytycza niewidzialne ściany la‑ rych zagra między innymi z Virną Lisi, biryntów, kręci, wybiera sceny, montuje. późniejszą gwiazdą Cinecitta i Hollywood. Sam raczej dowiaduje się od aktora niż Już wtedy, w 1957 roku, Monica i Mi‑ opowiada, jaki jest bohater ich wspól‑ chelangelo są parą. Podczas ich prywat‑ nych czasów. Tak u Felliniego porusza

Co czytają i oglądają dziś Włosi 143 JAROSŁAW MIKOŁAJEWSKI się Mastroianni (który zagra rok później calkiem od niej różne Sophia Loren, Gi‑ w Nocy), podobnie improwizuje Vitti. Na na Lollobrigida, Claudia Cardinale. Jej planie Przygody wykonawcy głównych wizerunek w tak oczywisty sposób wią‑ ról mają za zadanie wyrażać zagubienie, że się z tematem niekomunatywności, że dezorientację, nieciągły i niepewny kon‑ nawet hotelowi recepcjoniści, łącząc roz‑ takt ze światem. Jak gdyby nie było następ‑ mowy z jej pokojem, pozwalają sobie na stwa pomiędzy przyczyną a skutkiem. Jak żarty w rodzaju: „Pani Vitti? Ktoś chce w życiu Cesarego Pavese, którego Musso‑ się z panią skomunikować”. Jej filmy są lini skazuje na zesłanie nie dlatego, że był tak popularne, że ludzie będą jej zadawać bojownikiem, tylko przez miłosny przy‑ pytania, czy naprawdę bolą ją włosy, jak padek – bo przechował listy, które bojow‑ jej Giulianę. Ona odpowiada, że owszem, nik z prawdziwego zdarzenia wysłał do ale tylko we wtorki. jego ukochanej kobiety. Choć przypisuje się jej współautor‑ „Jak opowiedzieć naraz tysiące odczuć, stwo tetralogii, Monica trzeźwo widzi swój wahań, lęków, zagrożeń?”, zastanawia się udział w tych filmach, uciekając przy oka‑ Monica. Aktorzy Antonioniego mają po‑ zji od utożsamiania ról z jej osobą: „Wno‑ ruszać się tak, jak gdyby słowa tylko po‑ siłam mój udział, lecz do wniesienia było głębiały brak porozumienia. Niewiele więc bardzo niewiele: dla reżysera-autora aktor mówią, a ja w ciemnej sali kina Śląsk cze‑ jest jak krajobraz lub dźwięk”. kam na jej głos. I wpatruję się w niepo‑ Grając w Przygodzie i innych filmach kojącą rzeźbę jej torsu, trochę jak z Mo‑ tetralogii, Vitti tworzy postać, jakiej we diglianiego, gdzie duża głowa z obrzmia‑ Włoszech nie było – dziewczyny, która łymi wargami wydaje się ciążyć smukłej chodzi po świecie labiryntem z niewi‑ szyi osadzonej na wąskich barkach. Wi‑ docznych murów, obija się od nich i tra‑ dzę w tej rzeźbie coś, co dopiero z cza‑ ci poczucie przestrzeni. Nikt jeszcze nie sem nauczę się nazywać marzeniotwór‑ wie, że gra tę dziewczynę przeciw sobie, czym pięknem. w opozycji do naturalnego temperamen‑ „Może wystarczy – notuje aktorka – tu. Wielki Mario Monicelli, który wciąg‑ jeden film, jak Przygoda, żeby wypełnić nie ją do komedii, proponując Monice karierę, odczuć cały wachlarz rzeczy, na w połowie lat 60. główną rolę w Dziew- które jest miejsce w życiu”. czynie z pistoletem”, wspominał: „Pracu‑ „Gdzie jest Anna?”, wypisują widzowie jąc z Antonionim grała postaci jak z ki‑ na ścianach po projekcjach Przygody. Wy‑ na niemego, z innej epoki, ale w życiu gwizdywana na festiwalach przez publicz‑ codziennym była energiczna, zabawna, ność, zbiera nagrody krytyków. Antonio‑ dowcipna. Wesoła. Obserwowałem ją, aż ni – co trudno dziś sobie wyobrazić – za pomyślałem sobie: to utalentowana ak‑ Przygodę jest oskarżony o obrazę moral‑ torka, piękna dziewczyna, dlaczego nie ności, film zostaje wycofany z dystrybucji. miałaby wcielać się w postaci zabawne, Monica staje się sławna. Krytycy wi‑ komiczne?...”. dzą w niej najciekawszą osobowość wśród Po Czerwonej pustyni, która zdobywa włoskich gwiazd o światowej sławie, jak w 1964 roku w wenecji Złotego Lwa, zwią‑

144 Co czytają i oglądają dziś Włosi OCHRYPŁA DZIEWCZYNA zek reżysera i aktorki zmierza do końca. wości, szydzącego z włoskiego stereotypu Rozstają się w 1967 r. W 1985 roku uczest‑ kina komediowego. niczyłem w seminarium literacko-filmo‑ Kiedy trzy lata temu, czyli w 2011 roku, znawczym w Tolmezzo, we Friuli, na które pod nieobecność Moniki, Włochy obcho‑ przyjechał również Antonioni. Oglądali‑ dziły jej 80. urodziny, wśród nieuchron‑ śmy jego filmy, słuchaliśmy referatów, ale nych przy takich okazjach wspomnień mogliśmy ich również nie słuchać, a za‑ w poetyce „a pamiętasz ten film?”, chyba miast tego przysiąść się do jego stolika najczęściej powoływano się na niezna‑ i porozmawiać. Podczas jedynej dłuższej ny prawie u nas tytuł Alberto Sordiego rozmowy, jaką z nim miałem, wyraził się z 1969 roku Pomóż mi, kochanie. Rzecz o Monice „Cara Amica”, droga przyjaciół‑ opowiada o Raffaelli, wiernej żonie, któ‑ ka, i powiedział, że wprawiała go w do‑ ra zakochuje się w innym. Raffaella nie bry nastrój. potrafi jednak zostawić męża. Kiedy ten – Po Antonionim aktorka będzie miała chamowaty pyszałek, jakich Sordi potrafił jeszcze dwa długie związki: z operatorem odegrać jak nikt – dowiaduje się o uczu‑ Carlo Di Palmą i fotografem Roberto Rus‑ ciu Raffaelli, próbuje ją odzyskać przy‑ so, którego po 27 latach wspólnego życia bierając pozę wrażliwca. Kiedy widzi, że poślubi w 2000 roku na Kapitolu, i z któ‑ to nie skutkuje, ulega naturalnym skłon‑ rym mieszka do dziś. nościom, biegnie za żoną po plaży i okła‑ Monica daje się w końcu wciągnąć da pięściami, próbując z niej wydusić de‑ przygodzie, która nazywa się „komedią klarację, że ona już tamtego nie kocha. po włosku”. Występując w komediach Bita do krwi, Raffaella-Monica krzyczy wielkich mistrzów, jak Monicelli czy Al‑ w kółko „Lo amo!” – „Kocham go!” aż, berto Sordi, buduje swoją nową biogra‑ skatowana, wyrzeka się świeżej miłości. fię. Narodzi się kolejne pokolenie kino‑ „Non lo amo!”, woła przez łzy. manów, dla których Claudia, Valentina, Włosi w takich komediach przeglądają Vittoria, Giuliana będą pustymi imionami. sie jak w oczyszczającym lustrze. Rozpo‑ Monica stanie się „dziewczyną z pisto‑ znają się w karykaturalnych wizerunkach, letem” i „Teresą złodziejką”. Również na śmieją się z siebie i płaczą. Uwielbiają pa‑ tym obszarze aktorka okaże się mistrzy‑ trzeć, jak żałosna śmieszność staje się tra‑ nią i gwiazdą pierwszej wielkości, jedy‑ giczna i wzniosła, bo zbawia ją sama mi‑ ną kobietą, którą wymienia się jednym łość. Monica znakomicie potrafiła nad tchem z Ugo Tognazzim, Alberto Sor‑ nimi panować. dim, Vittorio Gassmanem i Nino Man‑ W latach 70. włoska publiczność za‑ fredim, jako „piątego pułkownika com- chłystuje się komiczną siłą telewizyjnej re‑ media all’italiana”. wii. To nie jest jeszcze czas głupiutkich fe‑ Jedna publiczność i druga prawie się ze stiwali i variete czasów Berlusconiego. Na sobą nie widzą – tak różna jest stylistyka scenach królują Mina i Celentano, których i siła przyciągania pełnego wahań, rwa‑ brawura wydaje się nie do przebicia, ale nego kina Antonioniego, i krzykliwego, tylko do chwili, gdy autorzy programów osadzonego w mieszczańskiej obyczajo‑ wciągają wielkich komediowych aktorów,

Co czytają i oglądają dziś Włosi 145 wśród których niezrównanym gigantem W 1995 roku, razem z Sordim, za do‑ okaże się Toto. robek życia dostaje Złotego Lwa. W 1973 roku Alberto Sordi kręci Na początku lat 90. wydaje dwie książ‑ Gwiezdny pył, komedię, w którą wplata ki – pełne dowcipnych, ciepłych obser‑ wodewilowe występy. Sordi i Vitti tworzą wacji i wspomnień. Radość pisania, któ‑ w niej duet, który jest równocześnie po‑ rą odkrywa mając 60 lat, porównuje do chwałą i karykaturą gatunku. Prócz arty‑ radości zakochania. „Pisząc i zakochując stycznej brawury wspólnym narzędziem się – mówi – dostaję potwornego łaknie‑ ich występów jest naturalna energia, ku‑ nia. Co jakiś czas muszę wstać i wbić zęby glarska wesołość. Monica szaleje na scenie w kanapkę z szynką”. w kabaretowych piórach, z obnażonymi Książki są melancholijne, prawie po‑ nogami, łącząc najwspanialsze aktorstwo żegnalne, lecz pozbawione patosu. Stęsk‑ z zamiłowaniem do jarmarcznej zabawy. nione za tym, co już się nie zdarzy. W następnych latach pozwala telewizji ko‑ W pierwszej z nich – Siedem ubrań – rzystać ze swojego estradowego geniuszu. pisze: „Kiedy odkryłam, że potrafię roz‑ Kiedy dziś patrzę, jak w 1984 roku w pro‑ śmieszać, było tak, jak gdybym odkryła, gramie jazzmana i komika Renzo Arbore że jestem królewną”. wykonuje swojską, dialektalną wersję Pa- W Łóżko jest różą zanotowała: „Łóż‑ loma blanca („Come la nieve, come la nie‑ ko jest różą, rzeką, miejscem miłosnych ve...”), w obecności Antonioniego, które‑ spotkań, rozstań, gdzie rozmawiamy, po‑ mu rzuca ze sceny okruchy łączących ich rzucamy się, kochamy i nienawidzimy, wspomnień, i który zaśmiewa się serdecz‑ zdradzamy, płaczemy, śmiejemy się, wspo‑ nie słysząc, jak jego ochrypła dziewczyna minamy i zapominamy”. śpiewa ludowy kuplecik, i myślę, że zale‑ Urodziny obchodzono pod jej nie‑ dwie 20 lat później oboje sie­dzieli zamknię‑ obecność. W 2000 roku widziano ją na ci w swoich różnych mieszkaniach – on Kapitolu, na jej własnym ślubie, i w Bazy‑ sparaliżowany, ona bez pamięci – lecą mi lice św. Piotra na inauguracji Jubileuszu. łzy i po raz nie wiem już który pytam tej Ostatni raz publicznie pojawiła się bogokształtnej pustki nade mną, o co cho‑ w marcu 2002 roku na premierze musi‑ dzi w tej cudownej kpinie, jaką jest życie. calu Garbus z Notre Dame. Równolegle z jej sławą wszechstron‑ W listopadzie 2003 roku szpital boni‑ nej aktorki, rośnie autorytet Moniki Vit‑ fratrów podał do wiadomości, że złamała ti jako osoby mądrej, bezpretensjonalnej, kość udową. łagodnej. Podziwia się jej autoironię, traf‑ Kiedy w 2007 roku umierał w Rzymie ność sądów i trzeźwy krytycyzm, pozba‑ sparaliżowany Antonioni, raczej o tym nie wiony zawiści. W 1968 roku zostaje zapro‑ wiedziała. Ma Alzheimera lub, jak piszą szona do jury festiwalu w Cannes, jako niektórzy, „chorobę, która jest jak Alz­ przewodnicząca. heimer”. Odrzuca wiele zagranicznych propo‑ „Dużo się śmiałam i dużo płakałam”, zycji, bo przeraża ją myśl, że musiałaby wyznała w jednym z wywiadów. podróżować samolotem. Jarosław Mikołajewski

146 Co czytają i oglądają dziś Włosi Fotografie Teresa Bujnowska

Galeria 147 Film Ziemia niespełnionych obietnic

iewiele jest już dziś chyba w Euro‑ Npie krajów, które nie borykałyby się z większymi lub mniejszymi problemami związanymi z nielegalną imigracją. Orga‑ nizacje przestępcze zajmujące się przerzu‑ tem ludzi przez granice zarabiają na tym krocie, obozy dla uchodźców są przepeł‑ nione, często dochodzi do dramatycznych deportacji, a w skrajnych, choć nierzad‑ kich przypadkach, do tragicznych zdarzeń, które pociągają za sobą ofiary śmiertelne. Rządy poszczególnych państw, a także organizacje międzynarodowe, próbują stawić czoło tym wyzwaniom, z lepszym lub gorszym skutkiem, zazwyczaj nieste‑ ty gorszym. Włochy nie są tu oczywiście wyjątkiem, wręcz przeciwnie, problem nielegalnej imigracji staje się w Italii co‑ raz bardziej nabrzmiały, w dużym stopniu Anna z uwagi na położenie geograficzne Półwy‑ spu Apenińskiego. Wybrzeża Apulii, Ka‑ Osmólska-Mętrak labrii, a przede wszystkim Sycylii i sąsia‑ dujących z nią archipelagów, pozwalają na pozornie łatwy, ale też niezwykle ryzy‑ Jacek Ziemek kowny, przerzut uchodźców z Azji i Afry‑ ki drogą morską. Nic więc dziwnego, że pierwszym skojarzeniem na dźwięk sło‑ wa „Lampedusa” nie będzie dziś zapewne autor głośnego Lamparta, Giuseppe To‑ masi di Lampedusa, a położona między Maltą a Tunezją niewielka wyspa należąca do archipelagu Wysp Pelagijskich, admi‑ nistracyjnie stanowiąca część sycylijskiej

148 Co czytają i oglądają dziś Włosi prowincji Agrigento. Lampedusa otoczo‑ udaje się zintegrować z lokalnym społe‑ na jest złą sławą z powodu powtarzają‑ czeństwem. Z oczywistych względów ich cych się cyklicznie tragicznych katastrof środowisko jest szczególnie kryminogen‑ morskich, które pochłonęły już wiele se‑ ne, poczynając od samego momentu sta‑ tek ofiar, nielegalnych uchodźców prze‑ rania się o nielegalny przerzut do Włoch. de wszystkim z Afryki Północnej: Tune‑ Pośrednicy, handlarze żywym towarem, zji, Libii, Erytrei, Maroka, Egiptu, a także zbijają na tym fortuny, interesy te są z re‑ z dalej położonych krajów, jak Somalia, guły kontrolowane przez lokalne organi‑ Ghana czy Nigeria. Na statkach z uchodź‑ zacje mafijne. Większość imigrantów, mi‑ cami pojawiają się też obywatele krajów mo złudnych obietnic, nie znajduje pracy, azjatyckich, jak Afganistan, Pakistan, czy a szczytem marzeń okazuje się kariera Bangladesz. Choć uchodźcy afrykańscy „vucumprà”, obnośnego handlarza, jakich nie stanowią we Włoszech najliczniejszej dziesiątki możemy spotkać na niemal każ‑ grupy (ok. 22%), to właśnie oni przyciągają dej włoskiej plaży, czy w wielu włoskich największe zainteresowanie mediów. Mi‑ miastach. Spora część imigrantów kon‑ mo ogromnego ryzyka, ich liczba stale roś‑ tynuuje więc „nielegalne” życie, zajmując nie, w 2010 roku przedostało się do Włoch się np. handlem narkotykami, wiele kobiet drogą morską ok. dziesięciu tysięcy ludzi, pod przymusem schodzi na drogę prosty‑ w roku następnym już prawie sześćdzie‑ tucji. Dzieci imigrantów, jeśli już trafią do siąt. Dane z bieżącego roku mówią o tym, szkoły, też z trudem się tam integrują. Jak że w ciągu czterech pierwszych miesięcy w wielu krajach na świecie, również we liczba imigrantów wzrosła o 823% w sto‑ Włoszech istnieją oczywiście instytucje sunku do roku ubiegłego. Do wcześniej i programy, których zadaniem jest nie‑ wymienionych krajów dołączyła wielka sienie pomocy i dawanie wsparcia imi‑ fala uchodźców syryjskich. Podobną drogę grantom, jednak skuteczność tych działań do włoskiej „Ziemi Obiecanej” wybierali pozostawia wiele do życzenia. O jednej wcześniej Albańczycy, dziś jedna z najlicz‑ z takich akcji, „Mare Nostrum” („Nasze niejszych grup narodowościowych wśród Morze”), napisał w jednym z wakacyjnych imigrantów, obok Rumunów i Marokań‑ numerów „Gazety Wyborczej” Jarosław czyków. Silną reprezentację mają też oby‑ Mikołajewski w znakomitym tekście Tu watele krajów Europy Wschodniej, daw‑ deszcz jest stanem ducha. Operacja „Mare nych republik radzieckich, którzy zastą‑ Nostrum” została wdrożona przez włoski pili do pewnego stopnia bardzo kiedyś rząd po tragedii z października 2013 r., obecnych we Włoszech Polaków. Według kiedy w pobliżu Lampedusy utonęło po‑ statystyk ponad pięciomilionowa rzesza nad trzysta osób. By uniknąć tak wielu imigrantów stanowi dziś 8,2% włoskiej ofiar, włoska flota przejmuje uchodźców populacji. Proporcje te będą się zapewne już u wybrzeży Afryki i transportuje do szybko zmieniać na korzyść imigrantów, ośrodków przesiedleńczych na południu bo to właśnie wśród nich notuje się zde‑ Włoch. Potem rozsyła się ich stopniowo do cydowanie wyższy przyrost naturalny. Tyl‑ innych regionów. Tylko co z tego? ­Niczego ko niewielkiemu odsetkowi imigrantów to nie rozwiązuje, uchodźcy koczują na

Co czytają i oglądają dziś Włosi 149 ANNA OSMÓLSKA-MĘTRAK dworcach kolejowych, na miejskich pla‑ choć samo kino zajęło się tym proble‑ cach, a ośrodki pomocy, takie jak Cari‑ mem dopiero po wojnie, bowiem w okre‑ tas, przestają być wydolne. Coraz bardziej sie faszyzmu mówienie o jakichkolwiek nabrzmiały problem imigrantów dolewa bolączkach społecznych było całkowicie tylko oliwy do ognia pogłębiającego się wykluczone. Za pierwszy film podejmu‑ kryzysu włoskiej gospodarki. jący tę problematykę uchodzi Droga na- Można by się spodziewać, że społe‑ dziei (Il cammino della speranza) Pietra czeństwo włoskie, które ma w swojej hi‑ Germiego z 1950 r., przedstawiający lo‑ storii wiele okresów masowych ruchów sy grupy bezrobotnych sycylijskich gór‑ migracyjnych w obrębie samego Półwyspu ników szukających szczęścia we Francji. Apenińskiego, a także do krajów Europy To właśnie mieszkańcy Sycylii, która dziś oraz obu Ameryk, powinno być uwraż‑ dla wielu uchodźców z krajów Trzeciego liwione na losy współczesnych imigran‑ Świata stała się przedsionkiem Europy tów z innych, biedniejszych części świata. i wymarzonego „lepszego życia”, najczęś‑ Do pewnego stopnia tak jest, ale z drugiej ciej wybierali w przeszłości los emigran‑ strony, szczególnie w północnych regio‑ ta. W nagrodzonym weneckim Złotym nach Włoch, zaostrzają się nastroje an‑ Lwem filmie Echa dzieciństwa (Così ri- ty-imigracyjne i ksenofobiczne. Wśród devano, 1998), Gianni Amelio – urodzony sfrustrowanego społeczeństwa narasta w Kalabrii, naznaczonej emigracją w po‑ strach, często przeradzający się w agresję, dobnym stopniu co Sycylia – bohaterami przed kolejnymi falami imigrantów. Na uczynił dwóch braci, którzy pod koniec ten wielki problem społeczny nie jest rzecz lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku ucie‑ jasna obojętna literatura i kino. W oby‑ kają z Sycylii do bogatego Turynu. Z ko‑ dwu przypadkach możemy wręcz mówić lei Emanuele Crialese w filmie z 2006 r. o całym, bogatym nurcie imigracyjnym. Nuovomondo sięga do jeszcze dawniej‑ Z jednej strony losami imigrantów zaj‑ szych czasów, czyli początków XX wieku, mują się twórcy włoscy, z drugiej zaś ma‑ kiedy z Sycylii rusza jedna z pierwszych my do czynienia z falą książek i filmów wielkich fal emigracyjnych do Ameryki. autorstwa samych imigrantów, bądź ich, Ci, którzy już tam dotarli, zachęcają ro‑ urodzonych już w Italii, dzieci. Jeśli pisa‑ dziny i przyjaciół, by poszli ich śladem. rze i reżyserzy włoscy przyjmują przede Jednak nie dla wszystkich królestwo bo‑ wszystkim pozycję obserwatorów i ko‑ gactwa i dobrobytu stanie się wyśnioną mentatorów, nierzadko aktywnych, imi‑ Ziemią Obiecaną. Znamienne, że pięć lat granci – z oczywistych względów – wy‑ później ten sam reżyser zrealizuje film chodzą zazwyczaj od osobistego doświad‑ Terraferma, w którym pokaże przemia‑ czenia, stąd w ich świadectwach często nę, jaką w zastygłym od lat życiu ryba‑ dominują wątki autobiograficzne. ków z małej wyspy położonej w pobliżu Jak już wspomniano, historycznie Sycylii wywoła przybycie tratwy wypeł‑ rzecz ujmując, Włosi są narodem emi‑ nionej afrykańskimi uchodźcami. Najwy‑ grantów, więc tematyka ta we włoskiej bitniejszym dziełem o włoskiej imigracji literaturze i kinie nie jest niczym nowym, w obszarze Półwyspu Apenińskiego zdaje

150 Co czytają i oglądają dziś Włosi ZIEMIA NIESPEŁNIONYCH OBIETNIC się pozostawać Rocco i jego bracia Luchi‑ biera senegalskiego studenta, który po na Viscontiego z 1961 r., film ukazujący śmierci ojca emigruje do Włoch. Kiedy losy rodziny, która z biednej i zacofanej wydaje się, że osiągnął w nowym kra‑ Bazylikaty przenosi się „za chlebem” do ju stabilizację, staje się ofiarą rasistow‑ Mediolanu, owładniętego szałem boo‑ skiej agresji. Inny weteran włoskiej ki‑ mu ekonomicznego. Ruch migracyjny we nematografii, Ermanno Olmi, w Wiosce Włoszech to niezmiennie przemieszcza‑ z kartonu (Il villaggio di cartone, 2011) za nie się z biednego Południa na bogatą, scenerię swojego filmu wybiera opusto‑ uprzemysłowioną Północ. Mimo upływu szały, nieuczęszczany już przez nikogo czasu do dziś nie udało się zasypać tego kościół, który dzięki grupie ukrywających głębokiego rowu nierówności. się w nim nielegalnych imigrantów, na Odkąd jednak Włochy weszły do gro‑ nowo, choć w zupełnie innym charakte‑ na kilku największych gospodarczych po‑ rze, odżywa. Przykładem możliwej, choć tęg świata, to one dla wielu imigrantów niełatwej koegzystencji między tubylcem z krajów słabo rozwiniętych stały się wy‑ i „innym”, jest film Federica Bondiego marzoną „Ameryką”, jak w głośnym filmie Morze czarne (Mar nero, 2008), histo‑ Gianniego Amelia z 1994 r., zatytułowa‑ ria spotkania rumuńskiej opiekunki i jej nym właśnie Lamerica, opowiadającym włoskiej podopiecznej, która odnajduje o wyidealizowanym wyobrażeniu, jakie w dziewczynie siebie z czasów młodości. przez wiele lat mieli na temat Włoch oby‑ Filmem z pogranicza fabuły i dokumentu watele Albanii. jest Moja klasa (La mia classe, 2013) Da‑ Obecność tematyki imigracyjnej we niela Gaglianone, w którym znakomity włoskim kinie wyraźnie nasiliła się w cią‑ i bardzo popularny włoski aktor, Valerio gu ostatnich kilkunastu lat. Dotyczy to Mastandrea, wciela się w rolę nauczycie‑ zarówno filmów fabularnych, jak i do‑ la włoskiego, prowadzącego kurs dla gru‑ kumentalnych. Mamy w nich do czynie‑ py imigrantów z różnych krajów, którzy nia z całą plejadą bohaterów z najróż‑ pragną poznać język, by łatwiej zintegro‑ niejszych krajów, których los emigranta wać się z włoskim społeczeństwem. Wa‑ rzucił do Włoch, poczynając od Balla- lorem tego filmu jest to, że wszyscy ucz‑ dy o czyścicielach szyb Petera Del Monte niowie to prawdziwi imigranci, którzy (1998), opowiadającej o grupie Polaków „grają” samych siebie, wnosząc na ekran przybywających pod koniec lat 80. z piel‑ swoje własne doświadczenia, problemy grzymką do Rzymu i wybierających tam i marzenia. Wśród autorów filmów do‑ bardzo złudną wolność. Vesna va veloce kumentalnych najbardziej wyróżniają‑ Carla Mazzacuratiego (1996) to z kolei hi‑ cą się postacią jest Andrea Segre, który storia młodziutkiej Czeszki, która schodzi większą część swojej twórczości poświęcił we Włoszech na drogę prostytucji. Mistrz właśnie tematyce imigracyjnej, zajmując i nestor włoskiego dokumentu, Vittorio się nielegalnymi uchodźcami z Albanii De Seta, w swoim ostatnim filmie, tym (A metà – storie tra Italia e Albania, 2001), razem fabularnym, Listy z Sahary (Let- Chin, a przede wszystkim Afryki Pół‑ tere dal Sahara, 2006), za bohatera wy‑ nocnej (Come un uomo sulla terra, 2008;

Co czytają i oglądają dziś Włosi 151 Mare Chiuso, 2012) i poddając krytyce mi kolegami filmowcami, wrócił na Lam‑ włoską politykę wobec tego narastające‑ pedusę, by nakręcić film Soltanto il mare go problemu. Segre jest też autorem fil‑ (Tylko morze), będący swoistym hołdem mów fabularnych, jak Io sono Li (Jestem dla wyspy, której reżyser zawdzięcza swo‑ Li, 2011), o losach chińskiej imigrantki, ro‑ je nowe życie. W swoim ostatnim filmie, biącej wszystko, by spłacić dług i ściągnąć Va’ pensiero. Storie ambulanti (Va’ pensiero. do Włoch syna, który został w Chinach. Historie wędrowne, 2013), Etiopczyk opo‑ Najnowszy film reżysera, La prima neve wiada o trudnej próbie powrotu do nor‑ (Pierwszy śnieg, 2013), to historia Danie‑ malnego życia, jaką muszą przejść imi‑ go, imigranta urodzonego w Togo, który granci, których dotknęły poważne epizody przybył do Włoch, uciekając przed wojną przemocy na tle rasistowskim. Od 2010 w Libii. Trafił do małej, górskiej wioski roku reżyser współpracuje ze stowarzy‑ w Trydencie, gdzie po raz pierwszy zo‑ szeniem AMM – archiwum zbierającym baczył śnieg i gdzie udało mu się nawią‑ świadectwa i wspomnienia imigrantów. zać przyjaźń z dziesięcioletnim chłopcem, Powyższe zestawienie nie wyczerpuje wnukiem gospodarza, u którego znalazł oczywiście tematu. To tylko garść najbar‑ gościnę i pracę. Jeden ze wspomnianych dziej znamiennych przykładów, pozwala‑ wyżej filmów, Come un uomo sulla terra jących unaocznić, jak bogatym, złożonym (Jak człowiek na ziemi), Segre zrealizował i inspirującym dla artystów zjawiskiem we współpracy z Dagmawim Yimerem, jest problem imigracji. Problem, który dokumentalistą etiopskim, przybyłym do nie dość, że nie znajduje rozwiązania, to Włoch w 2006 roku na jednym ze statków, w ostatnim czasie jeszcze się zaostrza i po‑ które przybiły do wybrzeży Lampedusy. głębia. W związku z tym możemy się spo‑ Film opowiada o tym właśnie doświad‑ dziewać, nie tylko we Włoszech, jeszcze czeniu. Yimer, którego państwo włoskie wielu książek i filmów, które będą podej‑ otoczyło humanitarną opieką, już rok po mować tę trudną i bolesną tematykę, choć przybyciu do Italii, wraz z grupą innych w tym przypadku zarówno twórcy, jak imigrantów, zrealizował swój pierwszy i widzowie, pragnęliby na pewno, aby to dokument Il deserto e il mare (Pustynia źródło inspiracji jak najszybciej wyschło. i morze). W 2010 roku, z dwoma włoski‑ Anna Osmólska-Mętrak Grażyna Borowik Fotografie

152 Co czytają i oglądają dziś Włosi za dużo (La ragazza che sapeva troppo) Krew z 1963 roku. Tytułowe nawiązanie do Al‑ w kolorze freda Hitchcocka (czyli obu wersji Czło- Jacek Ziemek wieka, który wiedział za dużo) jest aż na‑ żółtym. zbyt oczywiste, wręcz ostentacyjne. Zresz‑ tą już rok wcześniej powstał filmL’orribile Włoskie segreto del Dr. Hitchcock, gdzie tytułowy bohater naznaczony straszliwą tajemnicą giallo okazuje się... demonicznym nekrofilem. Giallo jako zjawisko masowe i popular‑ i okolice ne nigdy nie bało się otwartego przyzna‑ nia do swoich tandetnych, pastiszowych i szmirowatych korzeni: jest nią bruko‑ istorie kryminalne – w najszerszym wy kryminał, owe pulp fictions, które tak Hsensie tego określenia – posiadają bardzo kochamy w kinie od czasu Złotej swoje barwy. Barwą dominującą i sa‑ Palmy dla Quentina Tarantino na festi‑ monarzucającą się jest oczywiście czerń, walu w Cannes (równo dwadzieścia lat związana nie tylko z żałobą po ofierze, temu). Mistrzem reżyserskim dla pionier‑ odcieniem sumienia i mrocznym klima‑ skich włoskich twórców był – oczywiście – tem zbrodni, lecz głównie z podniecająco Hitchcock, lecz raczej w jego masowej brzmiącym słowem noir. Taka bowiem – wersji telewizyjnej. Zatem mamy w pa‑ noir/czarne – była szata kolorystyczna mięci jego arcydzieła kinowe, ale lawinę serii kryminału francuskiego, która zo‑ imitacji uruchomił cykl Alfred Hitchcock stała terminologiczno-emblematycznie Presents, który pokazuje jedno: nie każdy przejęta przez amerykańskie kino czar‑ może być Hitchcockiem, lecz każdy może ne, święcące swoje tryumfy w latach 40. go w miarę swoich możliwości imitować, XX wieku (głównie dzięki reżyserskim naśladować, czy wręcz małpować. Kwestię emigrantom z Niemiec). Włosi z kolei genetycznej zależności giallo od Hitch­ wybrali do ikonografii swojej serii kry‑ cocka raczej bezdyskusyjnie przeanalizo‑ minalnej barwę żółtą – stąd określenie wał Phillipe Met w swoim brawurowym giallo dla cyklu broszurek, książek i, ko‑ eseju „Knowing Too Much” about Hitch- niec końców, filmów, które coraz śmielej cock: The Genesis of the Italian „Giallo”. zaczęły pojawiać się w tamtejszym kinie Pomimo tej zależności giallo pozostaje fe‑ z początkiem lat 60., podczas gdy seria nomenem endemicznie włoskim, podob‑ literacka narodziła się jeszcze w latach 30. nie jak inne tamtejsze filmowe wynalazki Ojcem chrzestnym (jak bardzo pasuje w rodzaju peplum, spaghetti westernu czy to sformułowanie do kultury włoskiej!) fil‑ mondo-documentary. Specjaliści twierdzą, mowego giallo był Mario Bava. Powszech‑ że po wygaśnięciu pierwotnej fali giallo nie uznaje się, że to on uruchomił lawinę stylistyka ta wraca cyklicznie i fragmen‑ popularnego i pulpowego kryminału swo‑ tarycznie, choćby w wersji hollywoodz‑ im filmem Dziewczyna, która wiedziała kiej – za American giallo uważać można

Co czytają i oglądają dziś Włosi 153 JACEK ZIEMEK filmy Briana de Palmy (na pewno jego nych i formuł narracyjnych włoskiego Strój do zabijania i Świadka mimo woli), kina żółtego z okresu jego niekwestiono‑ a nawet Nagi instynkt Paula Verhoevena. wanej świetności, czyli lat 60. i 70. (tak To ważne spostrzeżenie – zwykle filmy się zresztą składa, że jest to w ogóle zło‑ te utożsamia się z czystą linią post-hitch‑ ty okres kina włoskiego na wszystkich cockowską – zapominając, że giallo stało frontach filmowych – od kina autorskich się jej immanentną cząstką estetyczną, by geniuszy przez konfekcyjne kino środka tak rzec – na trwale „zanieczyściło” hitch‑ i aktywość tamtejszych producentów na cockowski kryształ. O próbach powrotu rynkach światowych [Carlo Ponti, Dino do niepokalanie czystego giallo w wyko‑ de Laurentiis] po zjawiska tzw. niszowe, naniu jednego z mistrzów gatunku, czyli czyli w pewnym sensie giallo). Włosi zdo‑ Dario Argento – który w USA zrealizo‑ bywają Oscary, Złote Palmy, a tamtejszy wał film pod wielce mówiącym tytułem... ofensywnie elegancki design rządzi maso‑ Giallo – lepiej nie wspominać (chyba, że wą wyobraźnią i burżuazyjnym feng shui. z powodu procesu, który Adrien Brody Nawet w naszej pszenno-buraczanej Hy- wytoczył producentom z powodu prob‑ drozagadce niezawodny Tadeusz Pluciński lemów z honorarium aktorskim). Jest to chwali się przed Ewą Szykulską, że „czyta bowiem stylistyka przebrzmiała jak nie‑ tylko »Time« i »Epocꔫ, co jest i cien‑ gdysiejsze śniegi – można ją obecnie tyl‑ kim dowcipem, i wyrazem desperackiej ko i wyłącznie podawać w wersji ironicz‑ tęsknoty. Najkrócej ująć można giallo ja‑ nego ramowania postmodernistycznego. ko opowieść kryminalną w postaci połą‑ Wróćmy jednak do korzeni i spróbuj‑ czenia pracy mózgowej, czyli­ wymyślenia my wyłuskać kilka archetypów fabular‑ w miarę logicznej intrygi kryminalej (trup

Krzysztof M. Bednarski, Incontro con Federico Fellini / Spotkanie z Federico Fellinim, Rimini 1994, ekspozycja w ramach 8. MFF Era Nowe Horyzonty, Wrocław 2008 FotografieA utor

154 Co czytają i oglądają dziś Włosi KREW W KOLORZE ŻÓŁTYM. WŁOSKIE GIALLO I OKOLICE

jest koniecznością strukturalną) z wielce produktem czysto komercyjnym i łatwo brawurową narracją, która często i celowo nudzącym się – zatem taśmowość pro‑ uniemożliwia śledzenie perypetii bohate‑ dukcji kolejnych egzemplarzy tego feno‑ rów. Jest to naddana wartość i wyjątkowa menu zdaje się czymś oczywistym. Pulp jakość, która odróżnia frywolny włoski jest pulpem i nikt – a zwłaszcza jego wy‑ kryminał od maczystowskiego krymi‑ twórcy – nie ukrywają faktu niskiego uro‑ nału amerykańskiego, po holmesowsku dzenia swoich tekstów. Giallo jest produk‑ logicznego kryminału anglosaskiego czy tem jednorazowym, lecz jednocześnie – posępno-egzystencjalnego (Simenon!) i dzięki temu – łatwo reprodukowalnym kryminału francuskiego – jest nią sposób w swoich zmutowanych wersjach: zatem opowiadania ekscentryczny, z domieszką nie wracamy do jednego filmu wielokrot‑ operowego przepychu, informacyjnej re‑ nie, lecz jednorazowo oglądamy ciąg je‑ dundancji typowej dla gadatliwości i mak‑ go kolejnych inwariantów. W miarę nie‑ symalnej ornamentacyjności oraz hipere‑ trudno można zidentyfikować nazwiska nergetyczna werwa narracyjna, która czę‑ czołowych reżyserów nurtu (choć żaden sto staje się ważniejsza od opowiadanej z nich nie poświęcił sie wyłącznie gial- historii. Logika kryminalnego wywodu lo, co wynika z samego jego charakteru): giallo staje temu gatunkowi raczej na prze‑ to wspomniani już Bava i Argento oraz szkodzie; giallo spontanicznie i jakby na Lucio Fulci, Luciano Ercoli, Paolo Cava‑ ślepo dekonstruuje utarte i święte kon‑ ra, Luigi Bazzoni, Massimo Dallamano, wencje kina kryminalnego, bo dusi się Sergio Martino, Aldo Lado czy Umberto i nudzi jedną, dominującą zasadą gatun‑ Lenzi oraz wielu innych. Z największym kową. Giallo od samego początku jest sty‑ wysiłkiem przy owej genetycznej hybry‑ lem narracji otwarcie nieczystym, hybry‑ dalności zjawiska przypasować można dowym, by nie rzec bękarcim: wchodzi do owych nazwisk te filmy giallo, które w alianse z agresywną makabrą, kinem wydają się stylistycznie najbliżej archety‑ gotyckim, horrorem cielesnym czy mięk‑ powego jądra zjawiska. Giallo składa się ką pornografią. Z tego powodu nie dziwią zawsze z wiązki stereotypów i liczmanów losy wielu czołowych twórców giallo, któ‑ zgranych do imentu, lecz przyjemność rzy z równym powodzeniem i swadą oraz oglądania nie polega na oryginalności, bez stygmatu zdrajcy gatunku będą po‑ lecz na gwarancji powtórzenia rozkosz‑ tem z wielkim sukcesem realizować filmy nego doznania w postaci zanurzenia się o obojnaczych wampirach, kanibalach‑ w żółtej narracji. -mutantach czy męskich prostytutkach. Estetycznie rzecz biorąc giallo to taki Stworzenie prowizorycznego korpusu filmowy teatrzyk okropności, kinowy od‑ trwałych i konstytutywnych elementów powiednik zjawiska znanego kiedyś jako giallo jest głównie problemem ilościo‑ Grand Guignol. Znawcy zagadnienia wy‑ wym – liczba filmów, którą można zali‑ różniają kilka zasadniczych elementów czyć do tego stylu (piszmy raczej o stylu, filmówgiallo : zabójca jest stylowo zama‑ niż gatunku) wprawia w osłupienie. Film skowany (zwykle jest to kobieta przebra‑ giallo jest zjawiskiem stosunkowo tanim, na za mężczyznę, co tłumaczy dbałość

Co czytają i oglądają dziś Włosi 155 JACEK ZIEMEK

Marcello Mastroianni (1924–1996) i Yvonne Furneaux w filmie Federico Felliniego (1920-1993) Słod- kie życie (La dolce vita), 1960 Fotografia Archiwum o wizerunek), ze szczególnym uwzględ‑ zmontowane są opozycje dwóch zoomów nieniem kapelusza, płaszcza, ciemnych w ujęciu/kontrujęciu, czyli np. nagły zoom okularów i – przede wszystkim – czar‑ na rekwizyt (powiedzmy – dowód zbrod‑ nych skórzanych rękawiczek; morderstwa ni)/cięcie/nagły zoom na twarz przestęp‑ dokonuje się głównie za pomocą udu‑ cy – zabieg ten stosowany jest tak czę‑ szenia lub zręcznego użycia broni białej – sto, że staje się znakiem rozpoznawczym w ruch idą noże sprężynowe i brzytwy, giallo, wręcz stylistycznym emblematem, które w makabryczny sposób podcinają często nadużywanym aż do granic prze‑ tętnice szyjne ofiar. Niezbędna jest odpo‑ sady i śmieszności (wraz z ostrym, cię‑ wiednia dawka erotyzmu – ważnym mo‑ tym montażem i wszelkimi optycznymi tywem morderstwa jest zdrada małżeń‑ trickami konotującym voyeryzm, często ska lub trójkąt erotyczny, którego szcze‑ także kilkustopniowy, bowiem w giallo góły są pokazywane w sposób otwarty jako widzowie najczęściej podglądamy i bezpruderyjny (giallo można uważać podglądacza, który podgląda podgląda‑ za awangardę kinowej rewolucji obycza‑ jącego). W zestawieniu z agresywnymi jowej lat 60. i 70. oraz filmowy sposób i punktowymi motywami dźwiękowymi – ekspresji stereotypowej włoskiej jurno‑ często muzyką elektroniczną czy awan‑ ści w kwestiach seksualnych). Sekwencje gardową i komponowaną przez takich mi‑ morderstw rozciągnięte są do granic ludz‑ strzów jak Nino Rota, Ennio Morricone kiej wytrzymałości percepcyjnej i często czy Riz Ortolani – całość audiowizualna pokazywane z subiektywnej pozycji mor‑ gwarantuje efekt (wielokrotnego) szoku, dercy, ofiary lub jednej i drugiej – są tak‑ który w tym przypadku wydaje się este‑ że często powtarzane jako retrospekcyjne tycznym priorytetem. refreny. Najbardziej charakterystycznym Najbardziej znanym i rozpoznawal‑ zabiegiem formalnym w giallo wydają się nym reżyserem giallo wydaje się Dario nagłe kamerowe zoomy na twarze boha‑ Argento, ciągle sprawny i aktywny. Apo‑ terów, które kończą się na wielkich uję‑ geum jego twórczości w tym stylu to sam ciach oczu czy wręcz źrenic, często zresztą początek lat 70., wraz ze słynną „trylogią

156 Co czytają i oglądają dziś Włosi KREW W KOLORZE ŻÓŁTYM. WŁOSKIE GIALLO I OKOLICE zwierzęcą”, w której skład wchodzą fil‑ ter – rzecz jasna – budzi się z krzykiem). my L’uccello dalle piume di cristallo (Ptak Finałem jest z kolei oszałamiająca mon‑ o kryształowym upierzeniu, 1970), Il gat- tażowo sekwencja kraksy samochodo‑ to a nove code (Kot o dziewięciu ogonach, wej godna nie tylko Briana de Palmy, ale 1971) i 4 mosche di velluto grigio (Cztery także słynnego fragmentu z Okruchów muchy na szarym aksamicie, 1971). Eks‑ życia Claude’a Sauteta. Bodaj u Argenta centryczne, iście barokowe i wydumane najsilniej dominuje odchylenie w stronę tytuły mówią więcej o samym giallo, niż grozy, horroru i kina typu slasher, który same fabuły – skomplikowane, pokrętne zresztą raczej zdominuje jego późniejszą i bez przerwy zbijające z tropu. Można twórczość (choć w sumie to samo można jednak – w ogromnym uproszczeniu rzecz powiedzieć na przykład o Fulcim). Nie ujmując – odnaleźć pewien stały motyw dziwota zresztą, że wkrótce po rzeczonej u ówczesnego Argento: będzie nim por‑ trylogii Argento nakręci swoje samotne tret człowieka przypadkowo wplątanego żółte arcydzieło, czyli Głęboką czerwień w niesamowitą intrygę, której rozwikłanie (Profondo rosso, 1975), a zaraz potem skrę‑ go przerasta (a widzów z kolei mogą prze‑ ci w stronę filmu niemal całkowicie za‑ rosnąć dziwactwa, którymi bez przerwy nurzonego we freudowskim unheimlich szafuje arcypomysłowo rozpustny swo‑ baśniowego, realizując Suspirię (1977). Nie ją wyobraźnią reżyser). Znowu jesteśmy mogę jednak nie wspomnieć o jeszcze jed‑ blisko arcyhitchcockowskiego motywu, nej taśmie filmowej związanej z Argento, czyli człowieka niesłusznie oskarżonego, która – wiele, wiele lat temu – zrobiła na który wbrew piętrzącym się przeciwko mnie ogromne, by nie rzec – imprintin‑ niemu dowodom musi dowieść własnej gowe wrażenie. Stając się „Hitchcockiem niewinności. Argento szedł w kierunku giallo” na jego modłę stał się gospoda‑ pomysłów coraz bardziej dziwacznych rzem telewizyjnego cyklu serialowego RAI i ekscentrycznych, tym samym porzu‑ (raptem czteroczęściowego) zatytułowa‑ cając „realistyczną” ścieżkę Hitchcocka. nego La porta sul buio – i podobnie jak Śmiało – i coraz jawniej – łączył element Hitchcock – miał przed projekcją słowo realizmu kryminalnego z niesamowitoś‑ wstępne. Spośród tych filmów na szcze‑ cią, elementami gotyckimi i coraz bardziej gólną uwagę zasługuje skromny filmik nasączał opowieść zjawiskami nadprzyro‑ w reżyserii Luigi’ego Cozzi zatytułowany dzonymi wszelkiej maści. Nie dziwi więc, Il vicino di casa, czyli po prostu Sąsiad że z biegiem czasu bardziej utożamia się (premiera we wrześniu 1973 roku). Argento z kinem grozy niż z kryminałem. Skoro mowa o prywatnych preferen‑ Już w jego Czterech muchach na szarym cjach własnych, to zachęcam do bliższego aksamicie widać, że bardziej interesuje go oglądu i close readings przynajmniej kilku nerwowe życie wewnętrzne szantażowa‑ filmów Umberta Lenziego. Wybór ten – nego mordercy-perkusisty niż sama intry‑ jak każdy inny – domaga się uzasadnienia ga – stąd wprowadzenie niczym upiorne‑ i usprawiedliwienia. Nie postawiłem na go leitmotivu sugestywnych onirycznych pionierskie filmy Bavy, bowiem wydają się scen dekapitacji (po których nasz boha‑ nieco zbyt klasyczne i zachowawcze – są

Co czytają i oglądają dziś Włosi 157 JACEK ZIEMEK realizowanie w momencie, kiedy giallo retrospekcji kobieta przypomina sobie jeszcze nie okrzepło i nie znalazło swojej dobre i złe momenty własnego małżeń‑ formuły najbardziej popularnej, bezpo‑ stwa z ofensywnym playboyem. Nowa średniej i komunikatywnej. Od Argenta żona – która od razu pojmuje, że znowu odstrasza mnie jego barokowe rozbucha‑ może zaiskrzyć, bo poznała już gagatka nie i wypady w krainę niczym niekontro‑ jak zły szeląg – nie pała jednak zazdrością lowanej niesamowitości, co nie sprzyja za‑ czy nienawiścią. Stara się za to w swojej chowaniu dyscypliny – tak przez twórcę, suchej „szwagierce” znaleźć bratnią du‑ jak i widza. Wybrałem filmy Lenziego, bo szę i pozbyć się mężczyzny, który de fac- wydają się najbardziej pospolite i rutyno‑ to zwiódł obie kobiety. I rzeczywiście – we – z okresu, kiedy giallo kręci się ruty‑ cielesny powrót do byłego męża staje się nowo i pozornie taśmowo. Powodem do‑ raczej testem na jego całkowitą demora‑ datkowym może być obecność w czterech lizację i przybliża bohaterkę nie tyle do filmach tej samej aktorki – Carroll Baker niego, lecz do decyzji o przystąpieniu do (choć trzeba także wziąć pod uwagę ko‑ zemsty wraz z obecną żoną. Do czego lejny, piąty, film bowiem aktorka także zresztą nie dochodzi... miała w nim zagrać, zatem jej obecność Filmem, na który należy zwrócić ma tam charakter widmowej projekcji). szczególnie baczną uwagę, jest Un posto Filmy Lenziego są chyba najbardziej ela‑ ideale per uccidere (1974). W tym filmie styczne, najpełniej wyrażają formułę gial- Lenziego miała zagrać także Baker, lecz lo w sposób absolutnie naturalny i oczy‑ z powodów kontraktowych zastąpiła ją wisty: to tetralogia Orgasmo (film znany wielka gwiazda kina greckiego – Irene Pa‑ także także pod tytułem Paranoia, 1968), pas. Film ten jest nie tylko zdumiewającą Così dolce... così perversa (1969), A Qui- trzyosobową psychodramą godną Roma‑ et Place to Kill (także często tytułowanym na Polańskiego, lecz przy okazji począt‑ jako Paranoia, 1970) i Il coltello di ghiac- kowe sekwencje wspaniale odmalowują cio (znanym pod angielskim tytułem ja‑ kulturę młodzieżową anno domini 1971. ko Knife of Ice, 1972). Z dzisiejszej perspektywy ze wzruszeniem Oto kilka słów o Spokojnym miejscu ogląda się europejską kulturę hipisow‑ do zabicia: w filmie tym młoda kobie‑ ską, słucha ówczesnej muzyki i z nostal‑ ta po wypadku samochodowym (chodzi gią wspomina niewinność okresu flower o wypadek na torze wyścigowym – bo‑ power. Ale nie tylko – w szczelinach hipi‑ haterka podobnie jak cała reszta postaci sowskiego luzu pojawiają się stałe zagro‑ należy do klasy próżniaczej) przyjmuje żenia: możemy przy okazji zorientować zaproszenie swojego byłego męża – ma się w sposobach dystrybucji pornografii wrócić do siebie w jego rezydencji. Tam w ówczesnych Włoszech, zaś hipisują‑ czeka na nią niespodzianka – były mąż ca Ornella Muti chyba nie przypadkiem ma nową żonę, znacznie starszą, elegan‑ pisze na lustrze w luksusowej rezyden‑ cką i bogatą panią. Łatwo dostrzec, że ta‑ cji słowo „Pigs”, które od razu nasuwa ka sytuacja to istne pole minowe, bo i tak nam na myśl schyłek niewinnego hipisi‑ jest – w serii szybkich i gorączkowych zmu w postaci masakry dokonanej przez

158 Co czytają i oglądają dziś Włosi KREW W KOLORZE ŻÓŁTYM. WŁOSKIE GIALLO I OKOLICE bandę Charlesa Mansona w Bel Air (na ko, czego dusza zapragnie), lecz z chęci szczęście napis wykonany jest dla draki utrzymania swojego wysokiego statusu za pomocą ketchupu, ale podtekst pozo‑ finansowego i towarzyskiego. Jest to bo‑ staje nieustająco krwawy, bo ta strzelba wiem zwykle bogactwo zdobyte meza‑ wystrzeli w ostatnim akcie). Lenzi jest liansem, udawaniem uczucia, intrygą czy w tym filmie wielkim, samoświadomym żenującym wazeliniarstwem. Nie ma chy‑ materii artystą – cały jego film gloryfiku‑ ba bardziej burżuazyjnego motywu zabój‑ je wszelkie elementy giallo i jednocześnie stwa jak utrzymanie status quo – w ana‑ je demistyfikuje, podważa i dekonstruuje. lizach tych przypadków celuje giallo, co W ten sposób niski, pulpowy gatunek sta‑ umieszcza ideologicznie ten styl w czo‑ je się terenem rozwiązań pozornie tylko łówce demaskatoskiej refleksji antyburżu‑ zarezerwowanych dla tzw. high art. azyjnej (zgodnie ze swoim arcyburżujskim Giallo – i owszem – genetycznie należy sztafażem). W ten sposób „podle niskie” do zjawiska rodziny exploitation cinema: giallo znajduje wspólny dialekt z filmami z całą otwartością eksploatacyjnie żeru‑ twórców wysokich: w kinie włoskim na je w celach komercyjnych na przemocy pewno bliski mu jest Elio Petri (zwłasz‑ i seksie. Ale jest także w istocie frontalnie cza w Śledztwie w sprawie obywatela po- antyburżuazyjne, niemal z frenetycznoś‑ za wszelkimi podejrzeniami (Indagine su cią iście bunuelowską. Dzięki temu staje un cittadino al di sopra di ogni sospetto, się zwykle dość frywolną przypowiastką 1970), w jakimś sensie Bertolucci i późny moralną – mamiąc rozkoszami życia nie‑ Pasolini w ofensywnej erotyce i otwartym moralnego pokazuje, że koniec takiego sadyzmie, zaś w kinie francuskim – Clau‑ żywota bywa zwykle żałosny. Ostenta‑ de Chabrol. Z całą pewnością jednak naj‑ cyjnie próżniaczy sztafaż z niezbędnymi większym hołdem dla giallo – jednak nie rekwizytami i w bijących po oczach de‑ z pozycji naklęcznej, lecz chęci symbio‑ koracjach – rezydencje na skałach wło‑ tycznej współpracy pomiędzy różnymi skiej Riwiery, śnieżnobiałe jachty, zdy‑ kinematograficznymi temperamentami, scyplinowana służba, srebrne kabriolety, jest film Nicholasa Roega Nie oglądaj się gnący się w ukłonach kelnerzy eksklu‑ teraz (Don’t Look Now, 1973), który – aby zywnych night clubów, złote zapalniczki, uniknąć dezorientacji stylistycznej i topo‑ szampany z dobrych roczników, stroje graficznej – rozgrywa się przede wszyst‑ prosto z wybiegu, białe zęby i opalone kim w Wenecji. twarze oraz nagie torsy – okazują się bez‑ O internacjonalnym i kosmopoli‑ radne wobec emocji najbardziej prymi‑ tycznym wymiarze giallo niech świad‑ tywnych i atawistycznych. Zasadniczym czy aktorski casting – w czołowych fil‑ motywem w giallo zdaje się zemsta lub – mach pojawiali się aktorzy zewsząd i to co jeszcze bardziej ciekawe – zabójstwo wcale wybitni: w kobiecych rolach wio‑ w celu zapobieżenia nadchodzącym wy‑ dących widzimy importowane amery‑ darzeniom: chodzi najczęściej o dynamikę kańskie blondynki – Mimsy Farmer (któ‑ spraw majątkowych. Morderca zabija nie ra zresztą na stałe osiadła w Italii i jest tyle z chęci zysku (ma już bowiem wszyst‑ obecnie rzeźbiarką) i Carroll Baker (czyli­

Co czytają i oglądają dziś Włosi 159 nasza Karolina Piekarska, słynna Baby uosobieniem kina naszej epoki. Nie bez Doll z filmu Elii Kazana), szacowny Karl kozery w Bękartach wojny jeden z bastar‑ Malden, słynny dzięki Antonioniemu Da‑ dów przedstawia się Hansowi Landzie vid Hemmings, posągowa grecka Irene jako „Antonio Margheriti” – to przecież Papas, nowofalowo chłodny Jean-Louis imię i nazwisko słynnego twórcy jeszcze Trintignant czy niemiecko rzeczowy Ma‑ słynniejszej Apokalipsy kanibali. Z kolei rio Adorf. Spośród czołowych Włochów w drugiej części produkowanego przez dostrzegamy w napisach takie nazwiska Tarantino Hostelu Eli Rotha (czyli tegoż jak Ornella Muti, Stefania Sandrelli, Gian‑ samego bastarda) w słowackim zamku carlo Giannini czy Franco Nero. Podej‑ jako jeden z torturujących sadystów po‑ rzenie o chałturę wydaje się nacechowane jawia się in persona sam Ruggero Deo‑ złą wolą – istotą aktorstwa jest przecież dato. Giallo zatem żyje i ma się całkiem sprawdzanie się we wszelkich gatunkach nieźle w swoim kolejnym postmoderni‑ i stylistykach, nawet tych najbardziej ry‑ stycznym wcieleniu – tym wcieleniu, któ‑ zykownych i opatrzonych. Oczywiście re przy całej swojej ironii zapewni temu z zupełnie innego rozdania od owych niezwykłemu stylowi kinowego pisma „special guest stars” są artyści, których nie tylko żywotność, a może wręcz nie‑ uznać można za par excellence niszowych, śmiertelność. takich jak Marisa Mell: w tym wypadku Jacek Ziemek decydują już nie tyle umiejętności wyma‑ gane przez warsztat aktorski, co wrodzo‑ LITERATURA ne dyspozycje ekspozycyjne (oraz odwaga David Boyd, R. Barton Palmer, After Hitchcock. In- fluence, Imitation, and Intertextuality, Univers‑ w ich autoekspolatacji ekranowej). Trud‑ ity of Texas Press, Austin 2006. no wyobrazić sobie zatem tę artystkę w fil‑ Howard Hughes, Cinema Italiano. The Complete mach innych niż giallo z elementami soft- Guide from Classics to Cult, London – New -erotic (lub – jak kto woli soft-erotic z ele‑ York 2011. Michel J. Koven, La Dolce Morte. Vernacular Ci- mentami giallo), czego dowodem niech nema and and the Italian Giallo Film, The Sca‑ będzie jej campowo demoniczna femme recrow Press, 2006. fatale z nocnej speluny w Una sull’altra Adrian Luther-Smith, Blood & Black Lace. The De- Fulciego. Cóż, kino jest sztuką opartą na finitive Guide to Italian Sex and Horror Movie, Stray Cat Publishing 2000. fotogenii osoby ludzkiej, z czego giallo – Adrian Luther-Smith, Delirium: Guide to Italian w koniecznych dla tego stylu scenach Exploitation Cinema 1975-1979, 1998. erotycznych dla poruszenia wyobraźni Louis Paul, Italian Horror Film Directors, 2010. gawiedzi – znakomicie zdaje sobie spra‑ MONOGRAFIE wę, nigdy jednak nie popadając w czysto Chas Balun, Lucio Fulci: Beyond the Gates, 1997. pornograficzny wyzysk ekspolatacyjny. Gian Luca Castoldi, Harvey Fenton, Julian Grainger, Giallo nie jest (żywą) skamieliną – hoł‑ Xavier Mendik, Cannibal Holocaust: The Savage Cinema of Ruggero Deodato, 1999. dy dla wielkich Włochów się mnożą: tak, Howard Hughes, Mario Bava. Destination Terror. bez giallo nie byłoby naszego ukochanego Maitland McDonagh, Broken Mirrors/Broken Minds: Quentina Tarantino, który jest przecież The Dark Dreams of Dario Argento, 2010.

160 Co czytają i oglądają dziś Włosi Emilio Morandi, Hommage à Achille Cavellini (1914–2014), performance, Embassy Pavilion, 55. Biennale Sztuki w Wenecji, 2013. Guglielmo Achille Cavellini (1914–1990), artysta i kolekcjoner sztuki, uczestnik ruchu artystycznego mail-art.

Emilio Morandi jest pomysłodawcą i organizatorem festiwali sztuki performatywnej Perfomedia, odbywających się najczęściej w Wenecji, ale także w Ponte Nossa / Bergamo, Paryżu, Buenos Aires, Budapeszcie; kolejne zaplanowano w Krakowie. Fotografia Grażyna Borowik

Galeria 161 teatr Nowy teatr we Włoszech

Komunikat

połowie lat 80., w środowisku arty‑ W stycznym niezawodowych aktorów związanych z FIAT – Laboratorio Teatro Settimo Gabriela Vacisa w Turynie, na‑ rodził się teatr narracji i jego protagoni‑ sta – nowy performer epicki. Pierwowzo‑ rem performera epickiego był Dario Fo, a przedstawieniem, do którego odwołują się po dzień dzisiejszy aktorzy-narratorzy to jego Misterium buffo z 1969 roku. Do najważniejszych przedstawicieli tego nur‑ tu należą obecnie Marco Paolini, Laura Curino, Marco Baliani, Ascanio Celesti‑ ni, Davide Ennia i Mario Perotta. Przed‑ miotem zainteresowania performera epi‑ ckiego są ważne sprawy z życia społecz‑ ności lokalnej, często tragiczne zdarzenia, których przyczyn można doszukiwać się w sprzeczności interesu władzy z intere‑ sem społecznym. W procesie artystycz‑ Katarzyna nym nowy performer epicki przyjmuje na siebie rolę strażnika pamięci zbiorowej, Woźniak przemawiającego w imieniu ofiar. Sym‑ bolicznym uwieńczeniem sukcesu akto‑ rów-narratorów było przyznanie w 1994 Jolanta Dygul Nagrody Nobla Dariowi Fo. Kolejną wyraźną obecnie tendencją jest teatr odmienności, łączący elemen‑ ty animacji teatralnej z nawiązaniami do Teatru Okrucieństwa Artauda. Wśród jego przedstawicieli wymienić należy dwa zespoły: Compagnia Pippo Delbo‑ no (znany także widzowi polskiemu m.in. z niedawnej realizacji Don Giovanniego

162 Co czytają i oglądają dziś Włosi w Teatrze Wielkim w Poznaniu), współ‑ należą Amleto. La veemente esteriorità pracujący z osobami niepełnosprawnymi, della morte di un mollusco (1992), Tra- oraz Compagnia della Fortezza Armanda gedia Endogonidia (2002-2004) oraz Sul Punza, zespół złożony z osób odbywają‑ concetto di volto nel figlio di Dio (2010). cych karę dożywotniego więzienia w za‑ Na przełomie lat osiemdziesiątych kładzie karnym w miejscowości Volterra. i dziewięćdziesiątych powstają też no‑ W obydwu przypadkach mamy do czy‑ we, obiecujące grupy teatralne, jak Motus, nienia z odwołaniem do przesłanek Trze‑ Fanny & Alexander, Teatro del Lemming, ciego Teatru (w przypadku Compagnia Teatrino Clandestino. Zwiększa się też Pippo Delbono także bezpośredni zwią‑ zainteresowanie tańcem (Emma Dante, zek reżysera z zespołem Eugenia Barby), Sosta Palmizi, Kinkalerti, Enzo Cosimi, ale i do poszukiwań estetycznych. Pippo Virgino Sieni). Poszukiwania artystyczne Delbono prowadzi poszukiwania nad kon‑ wspierane są dzięki licznym inicjatywom wencjonalnymi uwarunkowaniami ruchu, wymiany doświadczeń, jak Le Buone Pra‑ których, jak twierdzi, w mniejszym stop‑ tiche del Teatro, organizowane co roku od niu doświadczają osoby niepełnospraw‑ 2004 w różnych częściach Włoch. ne. Armando Punzo przeszedł natomiast Nie można nie wspomnieć także drogę od kultury czynnej i okazjonalnych o „tea­trach kulturalnego miasta”, czyli interwencji terapeutycznych w miejscach sieci miejskich i gminnych teatrów sta‑ defaworyzacji po sprecyzowanie długo‑ łych, grających przeważnie repertuar kla‑ falowego projektu artystycznego, przeła‑ syczny (m.in. Pirandella, De Filippa, Cze‑ mującego stereotypowe wyobrażenie na chowa), choć i w ich przypadku nastąpi‑ temat wartości estetycznych przedstawień ła pewna naturalna zmiana, wynikająca i performansów realizowanych w ramach z obejmowania dyrekcji przez reżyserów terapii przez sztukę. młodszego pokolenia. Najważniejszą było W latach 80. rozpoczął pracę Socie‑ powierzenie w 1999 dyrekcji Piccolo Te‑ tas Raffaello Sanzio, obecnie jeden z naj‑ atro w Mediolane Luce Ronconiemu po bardziej cenionych za granicą zespołów śmierci Giorgia Strehlera (1997). Mimo włoskich, kierowany przez Romea Castel‑ tych oczywistych zmian pokoleniowych lucciego (w Polsce Castellucci gościł m.in. w repertuarach teatrów stałych nadal sły‑ w 2001, 2004 i 2013 roku na Malta Festi‑ chać dalekie echo anachronicznego spo‑ val). Spośród wcześniej wymienionych ru dramaturgów z reżyserami o funkcję Societas Raffaello Sanzio w największym teatru. stopniu nawiązuje do neoawangardowych Ujawnia się ostatnio ciekawa tenden‑ tradycji odnowy języka scenicznego spod cja społeczna, czyli okupacja przestrzeni znaku teatro immagine. Castellucci two‑ teatralnych w proteście przeciwko poli‑ rzy niezwykle sugestywne, malarskie tyce kulturalnej państwa włoskiego. Naj‑ wizje w duchu ikonoklazmu, podkre‑ bardziej nagłaśniane zajęcie budynku te‑ ślające autoreferencyjność powszechnie atralnego dotyczy Teatro Valle, najstar‑ przyjętych symboli. Do najgłośniejszych szego rzymskiego teatru. Budynek został przedstawień Societas Raffaello Sanzio zajęty w 2011 roku, a okupacja zakończy

Co czytają i oglądają dziś Włosi 163 się najprawdopodobniej w najbliższych dniach dzięki porozumieniu z Teatro di O (nie)obecności Roma, który ma przejąć zarządzanie nie‑ włoskich ruchomością. Teatr rozumiany jako miej‑ sce realnej zmiany stał się z biegiem lat dramaturgów na „wspólnym dobrem” społeczności. Spra‑ wa teatrów okupowanych pokazuje, jak scenach polskich trwająca od połowy lat 70. praca artystów niezawodowych przyczyniła się do zbu‑ dowania świadomości społecznej i roz‑ wijania poszukiwań artystycznych mimo a scenach polskich niezbyt często niesprzyjających okoliczności prawnych Ngości włoska dramaturgia. To nie i finansowych. jest jednak tylko problem ostatnich lat, Katarzyna Woźniak powiedzmy sobie szczerze, że nie miała ona nigdy dominującej pozycji w reper‑ tuarach polskich teatrów, choć tak źle jak teraz chyba jeszcze nie było. Dziś, na po‑ czątku XXI wieku, liczba zarówno wło‑ Fotografia Grażyna Borowik skich nazwisk, jak i tytułów na afiszach w Polsce zdecydowanie zmalała. Według Almanachu scen polskich w ostatnim dzie‑ sięcioleciu najczęściej granym włoskim autorem jest Carlo Collodi: jego Pinokio nieprzerwanie obecny jest (i pewnie był zawsze) w repertuarze dla dzieci tak w te‑ atrach dramatycznych, jak lalkowych. Jego imiennik Goldoni plasuje się na drugim miejscu tej klasyfikacji, choć liczba gra‑ nych tytułów włoskiego klasyka znacznie się skurczyła. Włoski Molier nigdy nie zdołał do‑ równać nad Wisłą sukcesom swego fran‑ cuskiego mistrza, teatr polski dziś, jeśli sięga po komedie charakterów, wybiera Moliera znad Sekwany. Najczęściej graną sztuką Wenecjanina w XXI wieku jest Słu- ga dwóch panów. Bardzo dobre recenzje zebrało ostatnie warszawskie wystawienie tej sztuki w Teatrze Studio (2006) w reży‑ serii Litwina, Rimasa Tuminasa. Przedsta‑ wienie łamało tradycyjny sposób wysta‑

164 Co czytają i oglądają dziś Włosi wiania tej sztuki, bawiąc się mieszaniem Włoscy reżyserzy coraz chętniej sięgają po konwencji dell’arte z symbolami popkul‑ mniej znane utwory Wenecjanina. Sztuka tury: „Konwencja komedii dell’arte – pisał jest intrygująca, choć nieco przegadana, recenzent – jest dla reżysera jak płótno, trzeba więc znaleźć sposób na jej realiza‑ na którym malarz pociągnięciami pędz‑ cję, co, sądząc po recenzjach, nie udało la wyczarowuje nową, własną wizję. Ale się w gdyńskim teatrze. pierwotna warstwa nie została całkowi‑ Powodzenie Luigiego Pirandella2 cie pokryta. Celem tej »niestaranności« w Polsce datuje się już na wczesne lata jest mieszanie znaków i symboli plastycz‑ 20. ubiegłego stulecia. Potem jego popu‑ nych z różnych epok i stylistyk. Reżyser larność nieco zmalała, ale rozkwitła po‑ żongluje środkami teatralnymi, dodając nownie w latach 60. i 70., kiedy to sporo chwyty rodem choćby z filmu czy telewi‑ ważnych polskich reżyserów (Izabela Cy‑ zji”1. Spektakl ten mógł wyznaczyć nowe wińska, Kazimierz Braun, Laco Adamik, możliwości interpretacji scenicznej wło‑ Ludwik Renè i in.) brało jego sztuki na skiego klasyka, wielka szkoda, że dość warsztat, a wiele tytułów (m.in. Sześć po- szybko zszedł z afisza z powodu wypad‑ staci w poszukiwaniu autora, Czapka bła- ku jednego z głównych aktorów. zeńska, Żywa maska, Tak jest jak się pań- W ostatnich czasach inne tytuły Gol‑ stwu zdaje, Żeby wszystko było jak należy) doniego prawie się nie pojawiają. War‑ w doborowej obsadzie trafiło do szerokiej to jednak odnotować dwa prapremiero‑ publiczności dzięki przedstawieniom Te‑ we przedstawienia, które wystawiono na atru TVP. Dziś poraża wręcz skromna polskiej scenie: Oszust w reżyserii Sergia obecność Pirandella w teatrach polskich. Maifrediego w Teatrze w Poznaniu (2009) Najbardziej znana, niegdyś nowator‑ oraz Teatr komediowy, wystawiony pod ska, sztuka Sycylijczyka pod nieco zmie‑ zmienionym tytułem Awantury weneckie. nionym tytułem Sześć postaci szuka au- Teatro comico w reżyserii Tadeusza Bra‑ tora pojawiła się w roku 2006 w Teatrze deckiego w Teatrze Miejskim w Gdyni Nowym w Poznaniu w reżyserii Sergio (2014). Pierwszy tytuł, mało znana i mało Maifrediego. Przedstawienie nie zachwy‑ grana również i we Włoszech komedia, to ciło recenzentów, ale cieszyło się chyba pesymistyczna wizja zdemoralizowanego dość sporą popularnością, bo długo po‑ społeczeństwa, które zatraciło wszelkie zostawało na afiszu. W jednej z recen‑ wartości moralne. Sztuka bez typowego zji pojawiło się znaczące pytanie: „Ale happy endu daje możliwość odniesień do jak dziś czytać tekst Pirandella? Szukać współczesności. Piękna oprawa scenicz‑ przede wszystkim formy dla skompliko‑ na, kostiumy, zabawa konwencją to atuty wanej materii? […] Szukać ogólnoludz‑ tego przedstawienia. Teatr komediowy za kich prawd wyłaniających się spomiędzy życia autora wystawiono tylko dwa razy autotematycznych rozważań?”3. w roku 1750 i tytuł ten nigdy potem nie Włoskich autorów granych na scenach pojawił się na scenie włoskiej aż do ro‑ polskich można by oczywiście wymie‑ ku 1911. W wieku XX doczekał się jesz‑ nić i więcej – na przykład Ugo Betti: je‑ cze kilku realizacji i nadal powstają nowe. go sztuka Trąd w pałacu sprawiedliwości

Co czytają i oglądają dziś Włosi 165 JOLANTA DYGUL

zrealizowana została dla Teatru TVP aż ra budzi zainteresowanie. Jako pierwszy Jolanta Dygul trzy razy (1970, 1987, 2001), Carlo Ter‑ odkrył ją dla nas Konrad Swinarski, któ‑ ron: Dziś wieczór arszenik, dość popularny ry miał wystawić Affabulazionew teatrze u nas w latach 70., a ostatnio przypomnia‑ w Zurychu w 1972 roku pod zmienionym ny w Teatrze Kamienica (Warszawa 2013). tytułem Zabójstwo króla, ale w końcu do Warto wspomnieć o adaptacjach litera‑ realizacji nie doszło. Do repertuaru pol‑ tury włoskiej. Na tym polu rekordy bije, skiego teatru wprowadził ją dopiero w ro‑ oprócz wspomnianego wcześniej Collo‑ ku 1984 Tadeusz Łomnicki. Inscenizował diego, Giovanni Boccaccio, jego Dekame- on Affabulazione w warszawskim Teatrze ron pod różnymi tytułami (Cyrk Dekame- Studio i sam zagrał w roli Ojca. Nieco póź‑ ron, O przemyślności kobiety niewiernej, niej odbyła się premiera krakowska w re‑ a ostatnio także i TransGiovanni) gości żyserii Krzysztofa Babickiego z Jerzym nierzadko na naszych afiszach, czasami Trelą w roli głównej. O dziwo, pomimo pojawia się na nich także Alberto Mo‑ sukcesu śladami tych artystów nikt nie ravia – ostatnia adaptacja to Konformi- poszedł. I nadal niewielu podąża, choć sta zrealizowany w warszawskim Teatrze całkiem niedawno ukazały się drukiem Współczesnym (2011). tłumaczenia czterech tragedii Pasoliniego. Jedyna, jak na razie, realizacja to dobrze Współczesny dramat włoski przyjęta przez krytykę i widzów Orgia Nie można powiedzieć, aby włoski teatr w reżyserii Wiktora Rubina, której pre‑ współczesny pozostawał całkiem niezna‑ miera odbyła się w 2010 roku w Teatrze ny teatromanom w Polsce. Pippo Delbono Wybrzeże w Gdańsku. Forma przedsta‑ i jego zespół, którzy niezmiennie wzbu‑ wienia, jak pisze recenzentka, „jest głębo‑ dzają zachwyty tak widzów, jak i krytyków, ko umotywowana zarówno tekstem, jak odwiedzają też nasz kraj. Niemniej często i osobą jego autora. Pier Paolo Pasolini gości u nas Romeo Castellucci i jego So‑ zasłynął nie tylko skandalizującymi obra‑ cietas Raffaelo Sanzio. Na wielu polskich zami filmowymi czy legendarnym wręcz festiwalach występował także teatr Motus nonkonformizmem, ale także gestami od‑ z Rimini i inne włoskie projekty. Współ‑ bierającymi mieszczańskiemu widzowi czesna dramaturgia włoska pozostaje na‑ dobre samopoczucie i demaskującymi tomiast w cieniu i właściwie ogranicza się relacje władzy wpisane w życie społeczne. do trzech nazwisk, które dość rzadko tra‑ To właśnie tropienie »władzy rozproszo‑ fiają na nasze afisze. Są to Pier Paolo Pa‑ nej« (mówiąc za Foucaultem) spaja wiel‑ solini, Dario Fo i dramaturg młodego po‑ kie tematy jego sztuki filmowej, dramato‑ kolenia, Fausto Paravidino, który całkiem pisarskiej i poezji: cierpienia, seksualności, niedawno zadebiutował na scenie polskiej. naruszenia obyczajowego tabu, zbrodni Pier Paola Pasoliniego4 w Polsce chyba jako radykalnej transgresji”5. przedstawiać nie trzeba, znamy go jako Sam Pasolini jako twórca i skanda‑ reżysera, scenarzystę, poetę, trochę mniej lista jest jednak postacią zdecydowanie jako publicystę, ale już najmniej jako dra‑ bardziej frapującą. Artyści spajają jego matopisarza. To niewątpliwie postać, któ‑ biografię, mit artysty niemoralnego, oraz

166 Co czytają i oglądają dziś Włosi O (NIE)OBECNOŚCI WŁOSKICH DRAMATURGÓW… twórczość, tworząc swoje bardzo autor‑ tura włoska byłaby zapewne zupełnie in‑ skie przedstawienia. Dowodem są na to na. Ten Pasolini jest jeszcze w Polsce cały takie tytuły, jak: Wszystko jutro, czyli­ lal- do odkrycia”8. ki wybawione (2010), inspirowany Te- Dario Fo9, laureat literackiej Nagrody orematem, Pasolini – modlitwa na zle- Nobla w roku 1997, najbardziej dziś znany cenie (2005) – spektakl z trzech części, włoski dramatopisarz na świecie, w Pol‑ łączący elementy biografii i twórczości, sce grany jest niezbyt często, a publiko‑ czy Wygnani (2006) na motywach Or- wany jeszcze rzadziej. Znany był już w la‑ gii i Pasji. Niezwykle istotnym wydarze‑ tach 60. dzięki farsie Archaniołowie nie niem artystycznym było przedstawienie grają w bilard. Pod koniec lat 70. grano: T.E.O.R.E.M.A.T. Grzegorza Jarzyny w TR Siódme – mniej kradnij oraz Przypadkową Warszawa (2009), swoisty hołd złożony śmierć anarchisty, a po ogłoszeniu wer‑ włoskiemu artyście: „Jarzyna – tłumaczy dyktu noblowskiego do repertuaru pol‑ krytyk – odwołuje się do filmów, drama‑ skich teatrów trafiły jeszcze takie tytuły, tów, życia Pasoliniego, wplata w swoje jak: Śmieciarz, dziwka, złodziej, jego żona, przedstawienia motywy znane z twór‑ człowiek we fraku i jego kochanka (kilka czości włoskiego artysty, cytuje, nawią‑ realizacji pod różnymi tytułami), Johan zuje dialog, kontynuuje”6. To swobodna Padan odkrywa Amerykę, Kto nie ma, nie interpretacja scenariusza o tym samym płaci oraz Związek otwarty, najpopular‑ tytule, choć, jak precyzuje recenzentka, niejsza sztuka włoskiego komediografa zwłaszcza w pierwszej części „Jarzyna w naszym kraju (dziesięć realizacji od idzie bardzo wiernie za filmem Pasoli‑ polskiej prapremiery w roku 1998, w tym niego – identyczna jest sekwencja scen, ro‑ niezwykle popularna wersja Teatru TVP zegranie pewnych sytuacji, nawet charak‑ z Krystyną Jandą i Markiem Kondratem). teryzacja retro postaci. Może to irytować, Najnowsza polska prapremiera Kto nie ale do pewnego momentu się sprawdza”7. ma, nie płaci w reżyserii Piotra Bikonta Premiera przedstawienia stała się okazją w Teatrze Nowym w Łodzi (2011) ukazu‑ do zaprezentowania twórczości Pasoli‑ je Fo jako autora aktualnego i po prostu niego, w teatrze zorganizowano przegląd zabawnego. Polskie przedstawienia wło‑ jego dorobku filmowego oraz trzydnio‑ skiego noblisty, choć niezbyt liczne, zna‑ wą konferencję pt. „Pasolini – poeta wol‑ komicie pokazują, że sztuki włoskiego au‑ ności”. Pomimo wszystkich tych działań tora pisane dla duetu Fo-Rame mogą być nadal jednak za aktualne można uznać śmiało grane przez innych wykonawców, słowa Józefa Opalskiego z programu do pod warunkiem, że będą to zdolni akto‑ Affabulazione w krakowskim Teatrze Sta‑ rzy komediowi, bo dramaturgia Fo, choć rym: „W Polsce Pasolini istnieje głównie w większości składa się z zabawnych fars, jako reżyser filmowy […] Istnieje także wymaga kunsztu. w plotce otaczającej jego życie i śmierć. Fausto Paravidino to jeden z najzdol‑ Natomiast prawie zupełnie jest niezna‑ niejszych włoskich dramaturgów współ‑ ny jako pisarz, publicysta, poeta, krytyk, czesnych. Swoją karierę zaczął od aktor‑ eseista… ktoś bez kogo współczesna kul‑ stwa, reżyserii i dramatopisarstwa podjął

Co czytają i oglądają dziś Włosi 167 JOLANTA DYGUL się po założeniu własnego zespołu tea‑ Dramaturgia dla aktora tralnego. Znany poza granicami Włoch, Można by powiedzieć, iż dramaturgia wło‑ głównie w Niemczech oraz w Anglii, gdzie ska nie ma szczęścia do polskich reżyse‑ zresztą uczył się warsztatu dramatopi‑ rów. Trudno jednak oczekiwać realizacji sarskiego, a potem współpracował ja‑ sztuk włoskich w naszych teatrach skoro ko dramatist in residence w Royal Court mamy tak mało tłumaczeń. Najczęściej Theater. Uhonorowany ważnymi nagro‑ grany u nas włoski dramatopisarz Goldoni dami w swoim kraju: w roku 1999 za sztu‑ posiada na swoim koncie w Polsce powo‑ kę Dwaj bracia dostał prestiżową nagro‑ jennej zaledwie czternaście przetłumaczo‑ dę Tondellego, a dwa lat później także nych sztuk z ponad stu z repertuaru re‑ nagrodę Ubu za najlepszą włoską sztu‑ formatora komedii dell’arte, w większości kę współczesną, komedia Gabriele przy‑ tłumaczenia trącą myszką i nie zachęcają niosła mu nagrodę Candoni Arte Terme, do zapoznania się z bogatym dorobkiem a Martwa natura w rowie nagrodę Gass‑ Wenecjanina. Kolejny włoski klasyk, Luigi mana dla młodych talentów. I właśnie ta Pirandello też nie ma się czym w Polsce ostatnia sztuka, sprawnie skonstruowany poszczycić. Drukiem ukazały się co praw‑ kryminał, bawiący się konwencjami ga‑ da trzy zbiory jego dzieł dramatycznych tunku, w roku 2013 wystawiona została (a właściwie dwa, bo trzeci powiela sztu‑ w warszawskim Teatrze Dramatycznym ki zawarte w zbiorach wcześniejszych), co (Scena na Woli) w reżyserii Małgorzaty wraz z jednoaktówkami z „Dialogu” da‑ Bogajewskiej. Mroczna historia, inspi‑ je w sumie dwanaście utworów, ale to za‑ rowana prawdziwym zdarzeniem opisa‑ ledwie mała część dorobku Sycylijczyka. nym w prasie, opowiedziana jest poprzez Z jego słynnej trylogii metateatralnej dru‑ serię monologów, co wyraźnie ukazuje kiem ukazała się tylko jej pierwsza część, brak międzyludzkiego kontaktu, społecz‑ czyli Sześć postaci w poszukiwaniu auto- ną hipokryzję i obłudę. Przedstawienie ra. Z bogatego dorobku De Filippa polski nie miało zbyt pozytywnych recenzji, za‑ czytelnik może przeczytać wyłącznie pięć rzucano mu brak dynamizmu i fabular‑ utworów. Oczywiście, sztuki tych drama‑ nej ciągłości, niepogłębione psychologicz‑ turgów tłumaczono także na zamówienie nie postaci. Miejmy jednak nadzieję, iż to reżyserów, dlatego też w archiwach teatrów nie zniechęci innych reżyserów. Wcześ‑ znaleźć można więcej tytułów niż w druku. niej polscy widzowie mogli jeszcze zapo‑ Duże zasługi dla propagowania współ‑ znać się z twórczością Paravidino podczas czesnej dramaturgii włoskiej ma krakow‑ modnych ostatnio prób czytanych zor‑ skie wydawnictwo Panga Pank, które w se‑ ganizowanych w ramach warszawskiego rii „dramat współczesny” wydało cztery przeglądu współczesnej włoskiej drama‑ tragedie Pier Paola Pasoliniego, a także turgii „Viva l’Italia!” (2012)10, gdzie zapre‑ zbiór zatytułowany Na jeden i kilka gło- zentowano Chorobę rodziny M. oraz bia‑ sów. Sztuki włoskie (Kraków 2007)11, któ‑ łostockich „(re)interpretacji. slap czytań” ry, jak pisze redaktorka tomu, prezentuje (2012), gdzie na warsztat wzięto dramat „teksty teatralne uznawane powszechnie Dwaj bracia. za najbardziej artystycznie wartościowe”12.

168 Co czytają i oglądają dziś Włosi O (NIE)OBECNOŚCI WŁOSKICH DRAMATURGÓW…

Ponadto w tomie Czerwona brygada (Kra‑ tralnej doczekał się Pasolini (Orgia) oraz ków 2011) opublikowano trzy monologi Ruccello (Pięć róż dla Jennifer wystawił Daria Fo13. W tym samym roku wydano w 2013 roku Teatr im. Wilama Horzycy dramat Emmy Dante Trylogia o okularach, w Toruniu). Kilka tekstów miało swoje uprzedzając gościnny występ jej zespołu publiczne czytania (oprócz wspomina‑ Sud Costa Occidentale na Międzynaro‑ nych wcześniej także: Włochy – Brazylia dowym Festiwalu Teatralnym „Dialog” 3:2; Maraton w Nowym Jorku oraz Teraz we Wrocławiu. W propagowaniu drama‑ Pan chyba rozumie zaprezentowany przez turgii zagranicznej istotna rola przypada Joannę Szczepkowską w Sejnach podczas pismu „Dialog”. Niestety na jego łamach ceremonii wręczenia Claudio Magrisowi po roku 2000 bardzo rzadko gościły wło‑ tytułu „Człowiek Pogranicza 2009”). To skie nazwiska14. ciekawa forma popularyzacji nieznanych Liczba tłumaczeń współczesnych sztuk autorów, nie wymaga dużych nakładów włoskich prezentuje się więc skromnie. Co finansowych, pozwala jednak zarówno z tego zagrano w polskich teatrach? Naj‑ miłośnikom teatru, jak i twórcom zapo‑ większe zainteresowanie wzbudził mono‑ znać się z tekstem. dram Alessandra Baricca Novecento15. Na Recepcja włoskich sztuk w Polsce pre‑ podstawie tego tekstu zrealizowano czte‑ zentuje się słabo. Włoska dramaturgia, tak ry przedstawienia teatralne oraz słucho‑ dawna jak i współczesna, w znacznej czę‑ wisko w Teatrze Polskiego Radia. Sukces ści pozostaje u nas raczej nieznana (albo ten to pewnie zasługa filmu 1900: Czło- zapomniana). Dlaczego? Po pierwsze, dla‑ wiek legenda. Spośród tłumaczonych na tego że poza kilkoma wyjątkami, daleka polski sztuk współczesnych po roku 2000 jest od tendencji europejskich, za który‑ jak na razie tylko jednej realizacji tea‑ mi zawsze podążał nasz teatr. Komedia Fotografia Grażyna Borowik

Co czytają i oglądają dziś Włosi 169 włoska miała co prawda swój skromny go autora sprawia, iż tekst brzmi swojsko, udział w kształtowaniu się polskiego te‑ wiarygodnie (często w opozycji wobec atru narodowego, ale dotyczy to wieku standardowego języka, wobec kultury ma‑ XVIII, potem dramaturgia ta odgrywała sowej), buduje poczucie wspólnoty mię‑ rolę marginalną, choć z kilkoma chwa‑ dzy artystą a widzem. To duże wyzwanie lebnymi wyjątkami. Po drugie, ma ona dla tłumacza, ale także i dla reżysera, mu‑ dość szczególny charakter, wynikający szą oni bowiem znaleźć sposób na funk‑ z jej tradycji16. Specyficzność teatru wło‑ cjonowanie tekstu w polskim kontekście skiego, w którym prymat wiódł od zawsze kulturowym. Jest to z pewnością możli‑ aktor, odległa jest od naszego sposobu we, o czym świadczą grane z sukcesem na myślenia o teatrze. Większość włoskich naszych scenach niektóre włoskie utwo‑ dramatopisarzy, tak kiedyś (Ruzante, An‑ ry. Potwierdza to także jedna z najnow‑ dreini, Scarpetta, De Filippo i wielu in‑ szych produkcji Sacharyna pięć za miar- nych), jak i dziś (na przykład Fo, Paravidi‑ kę, przedstawienie na podstawie tekstu, no, Moscato, Dante, czy Spiro Scimone) bardzo znanego i popularnego we Wło‑ to tzw. aktorzy-autorzy, sami tworzą re‑ szech rzymskiego opowiadacza, Ascania pertuar dla swoich zespołów, sami w nim Celestiniego. Utwór na polski przełożył też grają i sami reżyserują, a czasami też i wystawił na scenie, przy akompania‑ zajmują się kwestiami finansowo-orga‑ mencie grupy Klezroym, Olek Mincer, nizacyjnymi, albo dramaturdzy (a zara‑ który zresztą występował także we wło‑ zem reżyserzy, jak m.in. Goldoni, Gozzi, skiej wersji wraz z Celestinim. Spektakl – czy Pirandello, a dziś często Erba), którzy poruszająca opowieść słowno-muzycz‑ pracują dla zespołów aktorskich, a więc na, która splata wojenne historie Żydów w obu przypadkach to praktycy teatru, w Rzymie i Łodzi – przygotowany został którzy piszą role dla konkretnych wyko‑ z okazji 70. rocznicy likwidacji łódzkiego nawców. W tych rolach często odnaleźć getta, wystawiono go w tym roku w ra‑ można ślady ich pierwszych odtwórców mach festiwalu Warszawa Singera w War‑ (sposób mówienia, poruszania sią, kon‑ szawie i w Łodzi. Dialektalność może być kretne umiejętności, tj. śpiew czy taniec, też powodem słabej recepcji Fo w naszym a czasem nawet cechy temperamentu, itp.), kraju, dotyczy to przede wszystkim jego a ich rekonstrukcja może być interesują‑ monologów. Warto jednak podkreślić, iż cym zadaniem dla historyka teatru, to mo‑ autor ten ma w swoim dorobku, oprócz że utrudniać – bo zmusza do zmierzenia licznych utworów politycznych, mocno się z pierwowzorem – ale to z pewnością związanych z włoskimi realiami, sporą nie powinno zniechęcać kolejnych arty‑ liczbę komedii w języku włoskim, wiele stów, a tym bardziej twórców polskich. z nich, podobnie jak największy sukces Niewątpliwie jednym z ważnych po‑ teatralny w Polsce Związek otwarty, do‑ wodów niewielkiej ilości tłumaczeń jest tyka dość uniwersalnych kwestii obycza‑ dialektalność, a co za tym idzie mocne jowych i społecznych. zakorzenienie w lokalnym kontekście kul‑ Dramaturgia włoska jest mało znana turowym. Użycie dialektu przez włoskie‑ i rzadko grana w Polsce. Żeby to zmienić

170 Co czytają i oglądają dziś Włosi należałoby częściej ją tłumaczyć i częś‑ 7 Anna R. Burzyńska, Ten, który nigdy nie wraca, ciej o niej pisać. Czy warto? Moim zda‑ „Tygodnik Powszechny” 2009, nr 6. 8 Józef Opalski, Między erotyzmem, śmiercią i po- niem – tak. Włoska dramaturgia to przede lityką… [w:] Pier Paolo Pasolini, Affabulazione, wszystkim dramaturgia dla aktora i, choć Stary Teatr, Kraków 1985 (dostępny na portalu brzmi to może paradoksalnie, bo aż dwaj e-teatr.pl). jej przedstawiciele dostali literacką nagro‑ 9 Drukiem ukazały się tylko: Johan Padan od- krywa Amerykę (Kraków 1998, tł. Anna Wasilew‑ dę Nobla za swoje dokonania, to nie lite‑ ska) oraz Przypadkowa śmierć anarchisty (Kra‑ ratura, ale raczej partytura, która wymaga ków 2002, przekład anonimowy). Na łamach dobrego dyrygenta, który odkryje i prze‑ „Dialogu” opublikowano dwa utwory Pogrzeb tłumaczy ją na język sceniczny. fabrykanta (1970, nr 9; tł. Marcin Czerwiński) oraz farsę w stylu komedii dell’arte zatytułowaną Jolanta Dygul Trzy zbiry (1998, nr 6; tł. Jarosław Mikołajewski). 10 W maju 2012 roku Instytut Kultury Włoskiej wraz Przypisy Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszew‑ 1 anna Sobańska-Markowska, Komedia Goldo- skiego i miesięcznikiem „Dialog” zorganizo‑ niego jest w istocie smutna, portal tvp.pl (wszyst‑ wali przegląd najnowszej dramaturgii włoskiej kie cytaty z recenzji zaczerpnięte zostały z por‑ pt. „Viva l’Italia!”. W ramach imprezy przygoto‑ talu e-teatr.pl). wano czytanie dramatów: Murarze Edoarda Erby, 2 Współczesny polski czytelnik znajdzie trzy Choroba rodziny M. Fausta Paravidino oraz mo‑ zbiory dramatów Pirandella: Dramaty (War‑ nodramu Al Pacino Pierpaola Palladino przygo‑ szawa 1960, tł. Zofia Jachimecka, Leon Chrza‑ towane przez młodych polskich reżyserów. nowski, Jerzy Jędrzejewicz, Anna Żabicka, tom 11 W tomie znajdziemy następujących autorów: zawiera następujące tytuły: Sześć postaci scenicz- Davide Enia (monolog Włochy – Brazylia 3:2, nych w poszukiwaniu autora; Henryk IV; Tak tł. Ewa Bal), Eduardo Erba (Maraton w No- jest, jak się państwu zdaje; Ależ to nie na serio; wym Jorku, tł. Monika Woźniak), Enzo Mo‑ Żeby wszystko było jak należy; Człowiek z kwia- scato (Partytura; Urodziny, tł. Ewa Bal i Fran‑ tem w ustach; Głupiec; Patent), Teatr Pirandella cesco Annicchiarico), Fausto Paravidino (Dwaj (Kraków 1976, tł. Jerzy Adamski, tom zawiera bracia. Tragedia kameralna w 53 dniach, tł. Mo‑ nowe tłumaczenie Sześciu postaci, a ponadto nika Woźniak), Annibale Ruccello (Pięć róż dla Baśń o zamienionym dziecku i Giganci z gór) Jennifer, tł. Ewa Bal), Letizia Russo (Ślepy tor, oraz Wybór dramatów (Wrocław 1978, tł. Zofia tł. Karolina Dafne Porcari). Jachimecka, Leon Chrzanowski, Jerzy Jędrzeje‑ 12 Na jeden i kilka głosów. Sztuki włoskie, red. Ewa wicz, przedruk trzech tekstów z wydania z roku Bal, Kraków 2007, s. 27. 1960: Sześć postaci, Henryk IV oraz Tak jest, jak 13 To ja, Ulrike krzyczę, Zdarzyło się jutro oraz Matka się państwu zdaje); na łamach „Dialogu” uka‑ (tł. Ewa Bal) [w:] Czerwona dekada, red. Mateusz zały się zaś dwie jednoaktówki: Cecè (1958, nr 2; Borowski, Małgorzata Sugiera, Panga Pank 2011. tł. Luigi Cini i Wanda Laskowska) oraz Patent 14 na łamach „Dialogu” zaprezentowano teksty: (1960, nr 1; tł. Luigi Cini i Wanda Laskowska). Claudia Magrisa Stadelmann (2000, nr 3; tł. Kry‑ 3 tomasz Cyz, Uwaga, gramy coś ważnego!, „Ga‑ styna i Eugeniusz Kabatcowie), Teraz chyba Pan zeta Wyborcza Poznań” z 5.12.2006 r. zrozumie (2008, nr 12; tł. Joanna Ugniewska), 4 Długo czekaliśmy na publikację dramatów Pa‑ Barbary Nativi Nie tylko dla siebie (nr 10, 2003, soliniego, dopiero niedawno ukazały się dwa tł. Anna Wasilewska), monodram Alessandra tomy: Orgia, Chlew, Kraków 2003; Pilades. Cal- Baricca Novecento (2005, nr 5; tł. Halina Kra‑ deron, Kraków 2007, oba tomy w tłumaczeniu lowa) oraz farsę Stefana Benniego Pinokia (2005, Ewy Bal. nr 5,; tł. Anna Wasilewska). 5 monika Żółkoś, Publiczność obmacana, „Dida‑ 15 monodram w roku 2008 wydało także wydaw‑ skalia” 2010, nr 97/98. nictwo Czytelnik w serii „Mała proza”. 6 Dorota Mieszek, Epifania w domu kapitalisty, 16 zob. Ewa Bal, Tradycje teatru włoskiego swoj- „Czas Kultury” 2009, nr 1. skość i kunszt, „Dialog” 2003, nr 10, s. 163–173.

Co czytają i oglądają dziś Włosi 171 ARTUR BADACH Artyści Igor Mitoraj 1944–2014

października 2014 r. w Paryżu zmarł 6 Igor Mitoraj. Jeden z najbardziej roz‑ poznawalnych współczesnych artystów polskiego pochodzenia odszedł w mieście, w którym wprawdzie nie mieszkał na stałe, ale które odkryło jego talent i umożliwiło rozwój kariery. Przyszedł na świat w ro‑ ku 1944 w Niemczech, gdzie jego matkę zesłano na roboty przymusowe, uczył się w Liceum Plastycznym w Bielsku-Białej. W 1963 r. dostał się do krakowskiej Aka‑ demii Sztuk Pięknych. Tu studiował ma‑ larstwo i zetknął się z Tadeuszem Kan‑ torem, którego do końca uważać będzie za swojego mentora. Rok 1968 to data wyjazdu Mitoraja do Paryża, gdzie kon‑ tynuował naukę w Ecole Nationale Su‑ périeure de Beaux-Arts. Początek lat 70. przynosi, między innymi, roczny pobyt Artur Badach w Meksyku, gdzie artystę zafascynuje sztuka prekolumbijska oraz kilkumie‑ Jerzy Miziołek sięczna praca w Nowym Jorku. Mitoraj wspominał później, że doświadczenia zdobyte na drugiej półkuli utwierdziły Achille Bonito go, paradoksalnie, w decyzji pozostania na stałe w Europie. Oliva Wystawa artysty w paryskiej galerii La Hune, w roku 1976, przyniosła mu uzna‑ nie, a minister kultury Francji przyznał artyście prawo do korzystania z atelier w legendarnym Bateau-Lavoir na Mont‑ martrze. Od lat 80. miejscem, gdzie Mi‑ toraj mieszkał i tworzył, była toskańska Pietrasanta, w bliskości kamieniołomów w Carrarze, od wieków przyciągająca rzeź‑

172 biarzy, ale także mieszcząca liczne odlew‑ tej pory retrospektywa dzieł artysty Mi- nie czy warsztaty wytwarzające mozaiki. toraj. Urok Gorgony. Pokazano na niej Wystawy – indywidualne i grupowe, niemal sto rzeźb oraz kilkadziesiąt ry‑ obejmujące prace Mitoraja, pokazywano sunków. Najbardziej spektakularną częś‑ na wszystkich kontynentach. W niektó‑ cią prezentacji było kilkanaście dużych rych miejscach rzeźby artysty pozosta‑ rzeźb (największa o wysokości 5 metrów), łe na stałe, podarowane przez rzeźbia‑ z brązu, którymi zapełniono rynki staro‑ rza lub zakupione przez miłośników jego miejskie w Krakowie i Poznaniu oraz Plac sztuki. Monumentalne realizacje moż‑ Zamkowy w Warszawie. Niezależnie od na podziwiać m.in. w Abuta w Japonii, tego, gdzie były eksponowane, dowiodły, w Parku Olimpijskim w Lozannie, w pa‑ że rzeźba monumentalna jest ważnym ele‑ ryskiej dzielnicy La Defense, przed Bri‑ mentem pejzażu miejskiego, czynnikiem tish Museum w Londynie. Wydarzenia‑ nie tylko zmieniającym najbliższe otocze‑ mi stały się inauguracje fontann: Centau‑ nie, ale także stymulującym zachowanie ra w Mediolanie i Dea Roma na Piazza widzów. Rzeźba Eros bendato (obecnie Monte Grappa w Rzymie. Przebieg ka‑ ustawiona na krakowskim Rynku Głów‑ riery twórcy uwieczniła, obok katalogów nym) – wyobrażająca wielką głowę, le‑ wystaw, książka Blask kamienia, mająca żącą na boku i pustą w środku, zachę‑ formę wywiadu-rzeki, przeprowadzone‑ ca wprost do wejścia do wnętrza, co jest go z artystą przez Constanzo Constanti‑ zresztą skwapliwie wykorzystywane przez niego (przetłumaczona na polski ukazała przechodniów. się nakładem Wydawnictwa Literackie‑ W dorobku artysty przeważają prace go w 2003 r.). o tematyce odwołującej się do antyku, Chociaż dużo jest racji w stwierdzeniu, inspirowane mitami i historią starożyt‑ że rzeźby Igora Mitoraja są w dalszym cią‑ ną. Ich bohaterami są Eros, Ikar, Hypnos, gu bardziej znane za granicą niż w jego Mars, Ifigenia, centaury i gorgony. Antyk ojczyźnie, to w naszych miastach można fascynował Mitoraja od dawna. Można je spotkać od wielu lat. Pierwsza trafiła zgadywać, jak wielkie emocje musiały do Krakowa – twarz z brązu, przekazana wzbudzać u niego prezentacje takie jak przez artystę Uniwersytetowi Jagielloń‑ ta w Agrygencie na Sycylii, gdzie w 2011 r. skiemu ozdobiła dziedziniec Collegium pozwolono mu pokazać rzeźby na tzw. Iuridicum. W Warszawie prace rzeźbia‑ Wzgórzu świątynnym, u stóp ruin dory‑ rza znalazły się na patio Banku Handlo‑ ckich budowli. Krytycy sztuki Mitoraja wego i przed Centrum Olimpijskim na odbierali jednak jako słabość rzekomo ła‑ Żoliborzu. W Poznaniu, w holu Starego twe i bezkrytyczne przywoływanie przez Browaru stanęła replika jednej z najbar‑ niego pierwowzorów antycznych. Reali‑ dziej znanych kompozycji Tsuki-no-hikari zując figury ludzkie rzeźbiarz rzeczywi‑ (Światło księżyca). ście odwoływał się do kanonów piękna Dziesięć lat temu (od września 2003 wypracowanych w antyku. Kontraposty, do marca 2004), kolejno w Poznaniu, Kra‑ sposób modelowania mięśni, symetria kowie i Warszawie gościła największa do twarzy i fryzur, sposób opracowania

Artyści 173 oczu i ust (starannie wykreślonych, ob‑ swojego bezpośredniego odpowiednika wiedzionych konturem) przywołuje na w sztuce starożytnej. myśl między innymi greckie realizacje Zapytany przez organizatorów wysta‑ z okresu klasycznego. Ale świat wykre‑ wy retrospektywnej w Polsce o kolejność owany przez Mitoraja jest tylko pozor‑ prezentacji rzeźb, artysta poprosił, aby po‑ nie światem harmonii i piękna. Właściwą grupować je według materiałów, z jakich treścią rzeźb są odczucia bohaterów, ich zostały wykonane. Dla Mitoraja-rzeźbia‑ tragedie, cierpienie jakiego doświadcza‑ rza materiał był nader ważną częścią ca‑ ją. Wiele nieskazitelnych pozornie, przy łego przedsięwzięcia. Cenił biały marmur pierwszym kontakcie, postaci bogów lub kararyjski, za to, jak odbijał światło, poza herosów, po bliższym przyjrzeniu się oka‑ tym trawertyn, brąz, stal. Posługiwał się zuje się nosić rany lub blizny. Brakuje im zresztą nie tylko materiałami powszech‑ rąk; niektóre z postaci spowijają banda‑ nie używanymi. Eksperymentował, rzad‑ że lub całuny (jak w powtarzającym się ko pozostawiając bez obróbki zwłaszcza motywie zabandażowanej głowy), które odlewy brązowe. Wielki Tindaro screpo- pełniąc rolę opatrunku, izolują zarazem lato (Tyndareus popękany) chociaż odla‑ postać od świata zewnętrznego. Nawet ny z brązu wygląda jak ulepiony z ziemi, tam, gdzie rzeźbiarz na powierzchni fi‑ głęboko spękanej, prawie rozpadającej się gury wycina otwór – symboliczne okno, na oddzielne grudy. Terre brise (Spękana przez które zajrzeć można „do wnętrza” ziemia) to z kolei forma terakotowa, któ‑ postaci, próba okazuje się daremna. Obok rą najpierw rozbito na kawałki, a później sam umieszcza bowiem głowę Meduzy, pieczołowicie posklejano. Efektem „ekspe‑ mającej swoim złowrogim spojrzeniem rymentów” z tworzywem są też autorskie odstraszać nazbyt ciekawych. Gorgona‑ cokoły rzeźb: wykonane z blachy pokrytej -Meduza to jeden z ulubionych moty‑ rudoczerwoną rdzą wyglądają jak gdyby wów Mitoraja. Pojawia się również na powstały z nieostygłej, ciągle jeszcze ża‑ naczyniach z brązu – wzorowanych na rzącej się lawy wulkanicznej. Podatny na greckich wazach, kuszących oglądające‑ inspirację samego materiału artysta wy‑ go zwodniczo nieskazitelnym konturem stawił kilka lat temu w Massa Marittima i na pejzażach (płaskorzeźby Paesaggio w Toskanii serię rzeźb z żelaza, którego ru‑ Ithaka, Paesaggio Icaria). „Et in Arcadia da jest wydobywana w tej właśnie okolicy. ego” – Mitoraj przywołując mit o Arkadii Byłem świadkiem radości Igora Mito‑ rozczarowuje tych, którzy postrzegają ją raja z otrzymania zlecenia ozdobienia brą‑ tylko jako królestwo spokoju i beztroski. zowych wrót rzymskiego kościoła S. Ma‑ Jakkolwiek głównym tematem dzieł ria degli Angeli e dei Martiri (zrealizo‑ Igora Mitoraja jest ludzkie ciało, niewie‑ wane w 2005 r.). Cieszyły go możliwość le przedstawia postacie ludzkie w cało‑ powrotu do, rzadko podejmowanej, te‑ ści. Znacznie chętniej „portretuje” arty‑ matyki religijnej, w scenie Zwiastowania, sta jedynie głowy lub twarze, torsy, ręce a także lokalizacja – w tej samej świąty‑ czy stopy – również owa fragmentarycz‑ ni znaleźć można bowiem i pozostało‑ ność i zamierzone kadrowanie nie mają ści budowli antycznych i rozplanowanie

174 Artyści IGOR MITORAJ1944–2014

przestrzeni autorstwa Michała Anioła, ko‑ aniołów wykonane z brązu. Wielkie, ciem‑ lejnego twórcy, którego polski rzeźbiarz ne, okaleczone, bez skrzydeł lub kończyn, podziwiał i cenił. nieodparcie przywodzące na myśl mar‑ W chwili śmierci artysty w Pizie, opo‑ twe ptaki albo wraki samolotów, które dal katedry i pochyłej wieży eksponowa‑ roztrzaskały się o ziemię. ne były jedne z ostatnich jego prac: figury Artur Badach , brąz, wystawa w Pizie, w Pizie, wystawa , brąz, rchiwum katedralnego rchiwum , Zwiastowanie itoraj kaplica dawnego A dawnego kaplica I gor M , marmur, wystawa w Pizie, kaplica kaplica w Pizie, wystawa , marmur, iziołek rchiwum katedralnego; w tle obrazy artysty w tle obrazy katedralnego; rchiwum , Ręce itoraj I gor M Jerzy M Jerzy Fotografie dawnego A dawnego

Artyści 175 wa w słynnym zespole katedralnym w Pi‑ Blask marmuru zie, otwarta 17 maja br., która okazała się i lot anioła. ostatnim pokazem dzieł artysty za jego życia. Angeli, czyli Aniołowie z przeszło Mitoraj stu dziełami artysty, w tym z obrazami, rysunkami i elementami scenografii ope‑ i Piazza dei rowych, uświetniają 950-lecie pizańskiej katedry wykonanej z marmuru, jak wiele Miracoli w Pizie dzieł Mitoraja. Blask marmuru, zielonka‑ wa patyna brązu i złote tła obrazów fine‑ zyjnie wprowadzają w misterium sztuki polskiego artysty, który w Italii znalazł odczas odsłonięcia fontanny zrobi‑ swoją drugą ojczyznę. „Płem krok w tył i wpadłem do niej Ze sztuką Mitoraja spotkałem się kilka z wysoka. Miałem uczucie spadającego razy w Rzymie, m.in. w czasie monumen‑ Ikara. Poza kontuzją nic mi się nie stało. talnej wystawy na Mercati Traianei. Po‑ Uratował mnie chyba Anioł Stróż”. Opisa‑ znałem go osobiście w Warszawie w 2003 ne wydarzenie, przywołane w rozmowie roku, ale dopiero bez mała dziesięć lat Mitoraja z Costanzo Costantinim i zawar‑ później – 18 grudnia 2012 roku – gości‑ te w wywiadzie-rzece pt. Blask kamienia, łem w jego domu i w obydwu pracowniach miało miejsce w Rzymie w 2003 roku na w Pietrasanta. Potem było długie, zimo‑ Piazza Monte Grappa, nieopodal Galerii we spotkanie na jego wystawie w Berli‑ Sztuki Nowoczesnej. Wspomniana przez nie, snucie planów wystawy w Warszawie artystę fontanna, o wysokości sześciu me‑ w kampusach Uniwersytetu Warszawskie‑ trów, ma formę ogromnej twarzy ukaza‑ go i Akademii Sztuk Pięknych i wreszcie, nej w poetyce antykizującego fragmentu – niemal pożegnanie, z niezwykle osłabio‑ jednego z głównych znaków rozpoznaw‑ nym już rzeźbiarzem, na konferencji pra‑ czych jego twórczości. Innym symbolem sowej w Pizie w przeddzień otwarcia wy‑ jego sztuki są skrzydła, niezwykle często stawy Angeli. Prawdziwe pożegnanie – na bowiem pojawiają się w niej Eros, Ikaria pogrzebie w Pietrasanta 13 października i Ikar. Syn Dedala jawi się to jako bez‑ br. – dostarczyło okazji do trzech dłu‑ skrzydły, to uskrzydlony, ale zwykle, gdy gich wizyt na pizańskiej wystawie, którą w „skrzydła obleczony” nie ma już możli‑ polecam wszystkim miłośnikom sztuki. wości szybowania ku wolności – spada lub Jak słusznie zauważył Antonio Paolucci, leży zdruzgotany. Ale oto przed kilkunastu dyrektor Muzeów Watykańskich: „Tylko laty do sztuki Mitoraja zawitały również niewielu artystów mogłoby się porwać na anioły, zwłaszcza archanioł Gabriel – anioł wystawienie swoich dzieł obok pizańskich Zwiastowania i zapewne również wspo‑ arcydzieł architektury i rzeźby – krzywej mniany przez artystę jego Anioł Stróż. Od wieży, katedry i baptysterium”. tych skrzydlatych istot – mitologicznych Jak wiem od Alberto Bartaliniego, i chrześcijańskich – wzięła nazwę wysta‑ komisarza wystawy, nasz artysta przez

176 Artyści wiele dni aranżował swoje dzieła na kil‑ świata opery, którą to sztukę i całe wło‑ ku tysiącach metrów powierzchni wysta‑ skie belcanto Mitoraj kochał w szczególny wienniczej w Museo delle Sinopie i we sposób. Zostały wykonane do insceniza‑ wnętrzach dawnego archiwum katedral‑ cji Manon Lescaout Giacomo Puccinie‑ nego, tuż obok Campo Santo, słynnego go na festiwal operowy w Torre del Lago, pizańskiego cmentarza. W przestrzeni małego miasta leżącego pomiędzy Pizą placu katedralnego znalazły się tylko i Pietrasanta. Na wystawie te dwa „oblicza trzy ogromne rzeźby, wszystkie odlane snu” muszą wystarczyć do przypomnie‑ w brązie. Nieopodal krzywej wieży leży nia sobie o innych inscenizacjach artysty, Ikar, który tragicznie zakończył swój lot m.in. do arcydzieł Verdiego – Aidy wysta‑ i jest, jak to powiedział w jednym z wy‑ wionej we florenckich Ogrodach Boboli wiadów sam artysta, symbolem śmierci. i ­Requiem w weroneńskim amfiteatrze. Eros skrzydlaty z dłonią i Tors skrzydlaty Niemal w cieniu Wielkiego Snu, w dłu‑ zdobią obydwa wejścia do Museo delle gim i wąskim korytarzu ustawiony jest Sinopie. Obydwie rzeźby powstały w 2001 malutki, odlany w brązie, nieco ponad roku i są zapewne refleksem lektury Uczty 30-centymetrowy projekt pomnika Jana Platona, jednego z ulubionych dzieł arty‑ Pawła II. To niezrealizowane dotąd w mo‑ sty. Enigma natury Erosa znalazła tu roz‑ numentalnej wersji arcydzieło przedsta‑ bicie na pierwiastek kobiecy (Eros skrzyd- wia, jak to ujął Mitoraj w czasie rozmo‑ laty) i pierwiastek męski (Tors skrzydlaty); wy w Pietrasanta w grudniu 2012 roku – jest to zapowiedź licznych podobnych ze‑ „krzyżowy korpus Chrystusa”, którego stawień na wystawie, m.in. Ikara i Ikarii. dotyka prawą ręką papież ubrany w pro‑ Wystawę można zwiedzać na dwa ste szaty kapłana. Sublimacja ofiary na sposoby – zacząć od Archiwum i potem, krzyżu, odniesienie do „Corpus Domi‑ w blasku marmuru katedry, przejść do ni”, skupienie i monumentalizm tej – póki Museo delle Sinopie lub właśnie to Mu­ co – małej formy rzeźbiarskiej są jedyne zeum potraktować jako początek. Ten w swoim rodzaju. Opowieści o misterium drugi wariant jest lepszy, bo z wyjątkiem Słowa Wcielonego i znaku krzyża, który kilku dzieł jest megawymiarowy i zna‑ z przodu pomnika jest wklęsły, a z tyłu komicie wprowadza w misterium sztuki wypukły dopełniają reliefy na cokole. Są Mitoraja. Podczas gdy rzeźby „wprowa‑ to niemal dosłowne cytaty ze sztuki Fidia‑ dzające” – Eros skrzydlaty z dłonią i Tors sza, rzeźbiarza najbardziej przez Mitoraja skrzydlaty są pozbawione głów, jak Nike podziwianego. Czemu służą te adaptacje z Samotraki i tyle innych dzieł antycznych, z fryzu partenońskiego i kim są to dwie, dwie pierwsze rzeźby we wnętrzu Museo to znowu trzy postacie rozmawiające ze delle Sinopie to ogromne dwie głowy, czy sobą? Chrześcijaństwo i świat grecki – te‑ raczej twarze w kolorze głębokiego błękitu, mat ogromny; czyż pierwszym językiem nazwane: Grande sonno, czyli Wielki Sen. chrześcijaństwa nie była greka? Pomnik Może lepiej mówić, patrząc na zamknię‑ ten miał stanąć w Krakowie, ale pro‑ te powieki tych pięknych twarzy, o Głę‑ jekt został odrzucony. Mam nadzieję, że bokim czy Wiecznym śnie. Pochodzą ze przyjmie go Warszawa i ustawi w miejscu

Artyści 177 Jerzy Miziołek JERZY MIZIOŁEK

blaszanego krzyża (niemal tak banalne‑ nia – i fascynuje od bardzo dawna. Gdy go jak odklepana bezdusznie modlitwa) mieszkałem jeszcze w Polsce, dwukrotnie na placu Piłsudskiego, gdzie w 1979 roku próbowałem zdawać na wydział aktorski padły słowa: „Niech zstąpi duch Twój …”. łódzkiej filmówki […] w moich torsach, W natłoku rzeźb wykonanych w tra‑ popiersiach czy wazach pojawiają się głę‑ wertynie, marmurze i brązie wyróżniają bokie, prostokątne wybicia, okna. To także się ustawione na piętrze Grande Toscano, filmowy trop, obnażający ukrytą chęć ka‑ ­czyli Wielki Toskańczyk, Ikaria i Ikar, a tak‑ drowania, przybliżenia jednego z aspek‑ że rozmaite modele wykonane w gipsie, tów rzeźby do formy stopklatki”. które służą do przeniesienia koncepcji ar‑ Wystawa w Archiwum zajmuje całe tysty w dzieło ostateczne – odlane w brązie piętro. Zaczynam od końca, a więc od czy w żelazie. Wielki Toskańczyk to auto‑ sal wypełnionych rzeźbami wykonany‑ portret artysty, wykonany jak większość mi w gipsie, które są właściwymi orygi‑ jego dzieł w poetyce fragmentu, w for‑ nałami; to one są pośrednikami pomię‑ mule „tworu fantastyki archeologicznej”. dzy artystą i odlewnikiem; niekiedy także Chropowatość trawertynu kontrastuje pomiędzy artystą przelewającym pomysł z pięknym profilem kobiety umieszczo‑ w gips, a potem go realizującym w mar‑ nym w kwadracie, w miejscu serca. Ta murze. Choć chropowate, niekiedy ukru‑ niewiasta to Aleksandra, ulubiona nie‑ szone, czasami niekompletne są bezcenne gdyś modelka Mitoraja, o której wspomi‑ i większość z nich tu w Pizie jest po raz na w Blasku kamienia i która wielokrotnie pierwszy pokazana publiczności. Jakże powraca w jego rzeźbach, także w tych inaczej wyglądają Ikaria, Eros skrzydlaty z ostatnich lat. To druga obok matki ko‑ czy Tors zimowy odlane w brązie, czy od‑ bieta w życiu artysty. Czy to właśnie ona kute w marmurze lub w trawertynie niż dostarczyła wzoru do Ikarii, pięknej, bez‑ te kruche twory noszące ślady dłoni ar‑ głowej i skrzydlatej niewiasty, której krocze tysty. Z tymi gipsami-oryginałami znako‑ zdobi głowa Meduzy będąca jakby prze‑ micie komponują się rysunki wykonane strogą przed kobiecą seksualnością, a może na szorstkim, szarym papierze, ekspono‑ tylko „archeologiczną fantazją”, dodatkiem wane w kolejnych salach. Dzięki Blasko- do pobudzenia wyobraźni? Ogromna Ika- wi kamienia wiemy, że to papier z Polski, ria, rodzaj personifikacji greckiej wyspy o który przez wiele lat dostarczano artyście tej właśnie nazwie, stoi naprzeciwko Ika- do Paryża, a potem do Pietrasanta, gdzie ra. Fenomen lotu, rozłożyste skrzydła, jak zamieszkał w 1983 roku. Piękne greckie w przypadku Nike z Samotrake, łączą te twarze na szarym papierze, niekiedy na‑ dwie rzeźby klarownie i wzniośle. W jed‑ znaczone krzyżem i kilka obrazów arty‑ nym ze skrzydeł Ikara i Ikarii, podobnie sty m.in. z motywem czerwonego anioła jak w korpusie Wielkiego Toskańczyka i ty‑ i bezskrzydłej postaci (czy jest to Tobiasz lu innych rzeźbach Mitoraja widnieje wy‑ z archaniołem Rafałem, czy sam artysta cięty kwadrat, a w nim piękna głowa; ko‑ ze swoim Aniołem Stróżem?) towarzyszą go przedstawia czy personifikuje? „Film w przejściu do kaplicy z ustawioną w niej mnie pociąga – czytamy w Blasku kamie- pełnoplastyczną grupą Zwiastowania.

178 Artyści BLASK MARMURU I LOT ANIOŁA…

Mitoraj wielokrotnie przedstawiał ten stawienie wspólnego przebywania, które temat w reliefie; w gipsie i w brązie obecna zaistniało tylko w wyobraźni? jest ta scena również w dwóch salach wy‑ Tło dla całości ekspozycji w tej du‑ stawy. Zwiastowanie zdobi jak wiadomo żej sali, na którą składają się również re‑ również drzwi rzymskiej bazyliki Santa liefy ze sceną Zwiastowania z pięknym Maria degli Angeli i warszawskiego koś‑ Chrystusem Ukrzyżowanym i jednocześ‑ cioła jezuitów na ulicy Świętojańskiej. Jed‑ nie Zmartwychwstałym, stanowi ogrom‑ nak to pełnoplastyczne przedstawienie ny obraz wykonany specjalnie do tego Matki Boskiej i archanioła Gabriela po‑ wnętrza. Ukazuje trzy twarze, tym razem kazuje jeszcze bardziej maestrię naszego wszystkie skryte za bandażami i małą po‑ rzeźbiarza. Szaty pięknej, skupionej, jak‑ stać spadającego Ikara. Przez okno widać by półsennej Madonny są finezyjne i deli‑ ogromnego Ikara odlanego w brązie, któ‑ katne, takie jak tzw. mokre szaty czasów ry zakończył już swój lot. Czy wystawa Grecji klasycznej. Nie mamy tu żadnego z takim pietyzmem przygotowana, wy‑ konkretnego naśladowania, kompozycja stawa w której Ikar i Aniołowie są nie‑ jest na wskroś oryginalna i pełna niemal mal wszechobecni nie była pomyślana mistycznego uniesienia. Oto Słowo staje jako pożegnanie artysty z tym światem? się Ciałem; przed nami tajemnica Wcie‑ W kolejnych salach ustawione są licz‑ lenia, której owocem jest piękny Bóg zro‑ ne brązy, tak pełnoplastyczno-fragmen‑ dzony z pięknej Madonny. taryczne, jak i reliefy, jak Itaka, o absolut‑ Niejako centrum wystawy w Archi‑ nie archeologicznej nucie. I wreszcie kilka wum stanowi duża sala z ogromnym sto‑ dzieł odkutych w marmurze, w tym ręce łem, na którym ustawiono wiele grup rzeź‑ zaciśnięte w modlitwie, te same, których biarskich – to dwie, to trzy postacie ujęte jeszcze większa wersja należy do Muzeów w popiersiu – odlanych w żelazie. Obok Watykańskich. Mitoraj nie przepadał za spękanych, jakby nadkruszonych siłą wul‑ Rodinem, ale patrząc na jego Ręce przy‑ kanu Pompejańczyków (Pompeiani) uwa‑ chodzi na myśl Katedra francuskiego arty‑ gę przyciąga trzyosobowa grupa niemal sty – dwie dłonie złożone „strzeliście” do przytulonych do siebie postaci. Tytuł tej modlitwy. Wokół Rąk obrazy jakby w og‑ grupy to Donne, czyli Kobiety, ale widzę niu wypalone, czy przez pożar uszkodzo‑ w tym rodzaj kamuflażu, ukrytego znacze‑ ne ze złotymi tłami, ze złuszczonymi, nie‑ nia. Tylko postać centralna to na pewno bieskimi i czerwonymi postaciami. Czy to kobieta, gdyż charakteryzuje ją uczesanie wspomnienie zaginionego malarstwa sta‑ w formie koku. Postać po jej prawej stro‑ rożytnych Greków, a motyw złotego tła to nie ma kompletnie zabandażowaną twarz hołd składany toskańskiemu malarstwu o ledwie czytelnych, zda się męskich ry‑ późnego średniowiecza i wczesnego re‑ sach, zaś postać po lewej to bardziej twarz nesansu? Enigma, metafizyka, lot anioła młodzieńca niż młodej kobiety. Czy jest to i melancholia – te słowa przychodzą na zbiorowy portret rodzinny – Matki, nigdy myśl, gdy oto jakby z oddali dobiega muzy‑ nie poznanego przez artystę biologiczne‑ ka Chopina, snuje się pięknie i nostalgicz‑ go Ojca i jego samego? Czy jest to przed‑ nie jeden z nokturnów geniusza fortepianu.

Artyści 179 W małej salce na końcu tego odwróco‑ obok domu, w którym Chopin mieszkał nego porządku zwiedzania grany jest film; 10 lat – od 1817 do 1827. Czy się uda? Na dokument ukazujący jedną z licznych pogrzebie artysty Domenico Lombardi, i może jedną z najpiękniejszych wystaw burmistrz Pietrasanta, mówi niemal ła‑ Mitoraja – w Agrigento na Sycylii, w 2011 miącym się głosem o miłości Mitoraja roku, pośród ruin tamtejszych świątyń do poezji i do muzyki Chopina. Chopin, greckich z okresu archaicznego i klasycz‑ Mitoraj, Pietrasanta i Piza. Pamiętajmy nego. Wysublimowana wzniosłość anty‑ myśląc o podróżach w najbliższych mie‑ cznych ruin wchodzi w jedyny w swoim siącach, że Piaza dei Miracoli w Pizie jest rodzaju dialog z poetyką archeologicz‑ obecnie jednym z cudów naszej polskiej nych fantazji Mitoraja. Złamane skrzydło, obecności w świecie. piękny tors, Meduza, Ikar i Ikaria, Eros, I na koniec jeszcze kilka zwierzeń Tindaros i „wybite kwadraty” pomyślane Mitoraja zapisanych w Blasku kamie- jako filmowe stopklatki wraz z muzyką nia: „Moje rzeźby nie rodzą się w pra‑ Chopina nabierają magicznego znacze‑ cowni. Powstają raczej z przeżyć, ze sta‑ nia, docierają do najdalszych zakątków nów ducha, z uczuć , z napływu wspo‑ duszy. „Muzykę do tego filmu – mówi mi mnień, z rytmu onirycznego, z nastrojów, miła pani z obsługi wystawy – wybrał sam które pojawiają się we mnie przypadkiem. Maestro; czyż nie wybrał arcytrafnie”? Rodzą się w chwilach melancholii, w na‑ Przypominam sobie piękne oblicze padach lęku, biorą początek ze smutnych Chopina odlane w brązie, które widziałem wspomnień o minionych zdarzeniach za‑ w grudniu 2012 roku w pracowni Mitoraja gubionych w podświadomości, ale wciąż w Pietrasanta. Odlał je w 2007 na 200-le‑ obecnych gdzieś w moich najgłębszych cie urodzin kompozytora. Od tamtego warstwach. Rzeźbiarz jest człowiekiem, czasu marzę, żeby ta rzeźba trafiła na cam‑ jak wszyscy. A sztuka to życie, prawdzi‑ pus Uniwersytetu Warszawskiego przy we życie”. Krakowskim Przedmieściu, żeby stanęła Jerzy Miziołek

180 Artyści Igor Mitoraj, Kobiety, żelazo, wystawa w Pizie, dawne Archiwum katedralne

Artysta w pracowni Fotografie Jerzy Miziołek

Artyści 181 Artyści Sztuka jest formą obrony O Krzysztofie M. Bednarskim

tytule książki1, zawierającej teksty, W które poświęciłem sztuce Krzysz‑ tofa M. Bednarskiego, widnieje moje na‑ zwisko versus nazwisko artysty. W łacinie versus oznacza „przeciwko”. Termin ten dobrze oddaje mój brak wiary w artystów, choć zarazem moja wiara w ich prace jest ogromna. Zawsze bowiem uważałem, że w porównaniu z dziełem, artysta to swego rodzaju pomyłka biologii. W rzeczy samej, artysta umiera, a dzieło pozostaje. Swoje uwagi o twórczości Bednarskiego chciał‑ bym zacząć właśnie od pytania następu‑ jącego: Czy jego dzieło pozostanie? Bez wątpienia odpowiedziałbym: tak. I spró‑ buję teraz wytłumaczyć dlaczego. Śledzę poczynania Bednarskiego od wielu lat, można wręcz powiedzieć, że sta‑ łem się jego „osobistym lekarzem” i widzę, że jego oeuvre nie tylko doskonale wpisu‑ je się w międzynarodowy system sztuki, ale że zarazem wyróżnia się na tle pol‑ skiej sztuki, stanowiącej – jak uważam – bogaty, żywotny i złożony dorobek. Mu‑ szę powiedzieć, że z upływem ostatnich lat sztuka polska stała się sztuką „zwra‑ cającą się ku światu”, by posłużyć się tu określeniem Pabla Picassa. Jednocześnie przywołuje ona na myśl słowa Charlesa Baudelaire’a o sztuce poszukującej piękna stanowiącego obietnicę szczęścia. Uwa‑ gę tę przypomina rzeźbiarska twórczość

182 polskich artystek, które w ostatnich pra‑ to mnie tak interesuje – ideę sztuki cach bezkompromisowo potwierdzają swą niezdecydowanej. W ostatecznym indywidualność. W porównaniu z nimi rozrachunku na tym polega złożoność rzeźbę Bednarskiego można uznać za sztuki: nie chodzi o to, by coś potwier‑ „rzeźbę męską”, pokrewną idei pomnika, dzała lub celebrowała samą siebie, ale o to, co daje o sobie znać w pomnikach na‑ by stanowiła formalny wyraz ducha opo‑ grobnych, czy w zabawie z głową Karola ru artysty, mierzącego się z rzeczywistoś‑ Marksa, która przeistacza się jakby w nie‑ cią. Tu się też kryje związek plastyczności skończoną kolumnę Constantina Brân‑ dzieł Bednarskiego z rzeźbą klasyczną. cuşiego. Niemniej, gdybym miał wskazać Bez wątpienia Victoria-Victoria nie jest pracę najpełniej ukazującą ważne miej‑ rzeźbą, która chce nadać formalny wy‑ sce, jakie zajmuje Bednarski, a zarazem miar samookaleczeniu artysty lub sztu‑ stanowiącą syntezę jego twórczości, mój ki. Pragnie raczej udokumentować jak‑ wybór padłby na Victorię-Victorię, dzie‑ by przywracanie właściwych rozmiarów. ło, które z jednej strony wyprzedza palec Jest to rzeźba antyromantyczna, rzeźba, Cattelana, a z drugiej – idzie o wiele dalej. której subiektywność zostaje utempero‑ Trzeba przy tym powiedzieć, że Bednarski wana, zaś rozmiar daje się ogarnąć. Jest nie popada jednak w tradycyjne odchyle‑ to zatem sztuka, która przede wszystkim nie w stronę groteski, która to skłonność jest procesem poznawczym. W rzeźbie niezmiennie cechuję polską sztukę. Jego tej odnajduję ideę sztuki umiarkowanej, sztuka niczego bowiem nie wyśmiewa, za ideę antyretoryczną. I także kiedy my‑ to dochodzi w niej do głosu pewna posta‑ ślę o Bednarskim, pracującym nad Moby wa, którą odczytuję jako swoistą – powta‑ Dickiem lub innymi performansami, do‑ rzając słowa Leona Battisty Albertiego na strzegam pewien rys, który choć wyglą‑ temat sztuki – formę obrony człowieka. da antyromantycznie, jest w gruncie rze‑ Kiedy mowa o Victorii-Victorii, trzeba czy romantyczny. Przykładając do oeuvre zauważyć, że ogólnie na tle sztuki mię‑ Bednarskiego słowa Goethego mówiące‑ dzynarodowej, a jeszcze wyraźniej na tle go, że ironia to namiętność, która uwal‑ sztuki powstającej w Polsce, wypracowa‑ nia się w oderwaniu, możemy dostrzec na przez Bednarskiego antypomnikowa w dziełach tego artysty laicką, nowoczes‑ idea pomnika okazuje się niezwykle in‑ ną ideę sztuki jako wartości relatywnej. teresująca. Rzeźba to gatunek, który chce, a nie absolutnej, sztuki posuwającej się by mu wybaczono, by wybaczono inwa‑ do samookaleczenia jako formy obrony zyjność, ale także statyczność; by wyba‑ przed zniewagami płynącymi ze świata. czono jej to, że zajmuje grunt publiczny. Achille Bonito Oliva W przypadku Bednarskiego interesujące Przełożył Mateusz Salwa zaś jest to, że jego prace proszą o wyba‑ Przypisy czenie, wyrażając ideę skończoności po‑ 1 Pierwodruk tekstu zamieszczonego w katalogu przez okaleczenie, ale przy tym nie mówią wystawy indywidualnej Krzysztofa M. Bednar‑ skiego pt. Egzorcyzmy, Galeria Sztuki Współ‑ pesymistycznie o negowaniu możliwości czesnej, Opole, która miała miejsce w dniach sztuki, tylko przekazują nam – i właśnie 9 maja – 23 czerwca 2013.

Artyści 183 JERZY MIZIOŁEK

Krzysztof M. Bednarski, Victoria-Victoria, 1983/2006, marmur karraryjski, projekcja cienia, wys. 150 cm, depozyt artysty w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Warszawa Fotografia Autor

184 Artyści SZTUKAJES TFORM Ą OBRONYO KR ZYSZTOFIEM. BE DNARSKIM

Achille Bonito Oliva, Krzysztof M. Bednarski, Bruno Colella na planie filmu My , Caffè della Pace, Rzym 2014 Fotografia Marina Fabbri

My Italy (reż. Bruno Colella) to mockument składający się z czterech zabarwionych purnonsensem no‑ wel, które przybliżają twórczość artystów pochodzących z różnych stron świata i na stałe zamieszkałych w Rzymie. Jednym z nich jest polski rzeźbiarz Krzysztof M. Bednarski. Trzej pozostali to Duńczyk Thor‑ sten Kirchhoff, Amerykanin Mark Kostabi i Malezyjczyk H. H. Lim. Większość zdjęć do filmu powsta‑ ła we Włoszech, swoim komentarzem opatrzył go Achille Bonito Oliva. Ze strony polskiej udział biorą Jerzy Stuhr i Maciej Robakiewicz. W filmie występują ponadto liczne włoskie gwiazdy m.in. Silvio Or‑ lando, Rocco Papaleo, Nino Frassica, Lina Sastri, Serena Grandi, Tony Esposito, Pietra Montecorvino, Edoardo Bennato, Eugenio Bennato, Enzo Gragnaniello oraz Vladimir Luxuria. Premiera: wiosna 2015.

Artyści 185 Jak W cieniu Włochów Geparda czytają Polacy 1. Lampedusa, czyli Sycylia Włochom Lampedusa kojarzy się od daw‑ na przede wszystkim z nieszczęsną wyspą sycylijską, położoną między Maltą a Tu‑ nezją na Morzu Śródziemnym, a nie z au‑ torem Geparda, na co zwróciła już uwagę na łamach tego numeru Anna Osmólska‑ -Mętrak w artykule o temacie imigracji w kinie włoskim. Od wielu lat bowiem do brzegów tej wyspy przybijają imigran‑ ci, ostatnio głównie z Afryki Północnej, jak do ziemi obiecanej, która okazuje się ziemią przeklętą: tylko niewielu z nich władze włoskie przyjmują do tymczaso‑ wych obozów, większość jest deporto‑ wana. Zdarzają się też tragiczne wypad‑ ki, gdy przepełnione stłoczonymi ludźmi łodzie lub statki topią się u wybrzeża, tak jak miało to miejsce ostatnio 3 paździer‑ nika 2013 roku, gdy zginęło około trzystu Bogdan Rogatko imigrantów. Pisał o tym między innymi Jarosław Mikołajewski, w poruszającym Monika Woźniak, reportażu, który ukazał się w dziesięć dni po tragedii w „Gazecie Wyborczej”. Mikołaj „Wyjechałem z Lampedusy na cztery dni przed katastrofą. O tym, że w czwartek Ruszkowski 3 października o milę od wyspy wywróciła się łódź z pięciuset uchodźcami z Afryki, dowiedziałem się w domu – tak zaczyna swój reportaż autor, dla którego Włochy są drugą ojczyzną. – […] Przesłanie Cala Madonna – wzajemna pomoc, a co naj‑ mniej szacunek i nieagresja, bez względu na kolor skóry, pochodzenie, wyznanie i osobistą historię – stanowi odwieczną

186 tradycję wyspy, jest w szkolnych czytan‑ kach, domowych opowieściach. Jest lekcją, jaka płynie z położenia między kontynen‑ tami, kulturami, narodami. Powołują się na nią wszyscy, których obchodzi wyspa i jej znaczenie…”. A tymczasem: „samej pani burmistrz śmierć nie spowszednia‑ ła nawet na trochę. Odsłuchuję z dykta‑ fonu jej słowa już w Rzymie, patrząc, jak w piątek tłumi płacz nad nowymi trum‑ nami. Jest ich 111 w hangarze lotniska na Lampedusie. 107 w różnych odcieniach brązu i 4 białe, dziecięce. Nie są jednolite, bo część z nich trzeba było sprowadzać z Sycylii. Lampedusa nie była przygoto‑ wana na tak wiele śmierci za jednym ra‑ zem. A trumien przybywa, już wiadomo, że będzie ich ponad 300”. Rok temu nakładem Wydawnictwa Czarne ukazała się książka znanego wło‑ skiego dziennikarza, obsypanego wieloma prestiżowymi nagrodami, Stefana Liber‑ tiego, Na południe od Lampedusy. Podró- Liberti próbuje odpowiedzieć na pod‑ że rozpaczy1, wydana we Włoszech w 2011 stawowe pytanie: dlaczego ludzie z nie‑ roku. Dla czytelnika polskiego to praw‑ zależnych już niby państw marzą o pra‑ dopodobnie temat mało znany, Lampe‑ cy w krajach, które były kiedyś koloniza‑ dusa kojarzy się nam raczej z arystokratą, torami. Można odpowiedzieć banalnie: który został wybitnym pisarzem. Książka zmusza ich do tego bieda, więc łudzą się, ta to przejmująca relacja ze spotkań au‑ że w bogatej Europie znajdą pracę. Auto‑ tora z afrykańskimi imigrantami, którzy rowi taka odpowiedź nie wystarcza, drąży wyrzuceni z Lampedusy błąkają się po problem głębiej, pokazując również nie‑ świecie, nie chcąc zwykle wrócić do ro‑ jednoznaczny stosunek włoskich władz dzinnej wioski, głównie ze wstydu lub by do napływających fal imigrantów i bez‑ nie pozbawiać swych rodzin (ale i siebie) duszne, jeśli nie wręcz korupcyjne, dzia‑ nadziei na lepsze życie. Autor z uporem łania urzędników. i determinacją, właściwą tylko wybitnym Czy Podróże rozpaczy można uznać reporterom, wędruje po miastach Sene‑ za książkę reportażową? Artur Liebhart, galu, Nigerii, Mauretanii, Algierii, Maro‑ twórca festiwalu Planet+Doc, dystrybu‑ ka, nawet Turcji (Stambuł), by wreszcie tor filmów dokumentalnych, tak ujmuje przybyć do celu swej wędrówki, czyli do różnicę pomiędzy reportażem a filmem Lampedusy. dokumentalnym: „W przeciwieństwie

Jak Włochów czytają Polacy 187 BOGDAN ROGATKO do reportażu film dokumentalny musi granica, lecz Granica – ta właściwa, wy‑ powstawać w długim czasie, chociażby sunięty na południe przyczółek »Twierdzy dlatego, że potrzebuje solidnej, czasem Europa«, zajezdnia wszystkich nieszczęś‑ wieloletniej dokumentacji. Musi podą‑ ników…”. Jednak poznana w końcu przez żać za historią, którą odkrywa w dłuższej autora Lampedusa mocno go rozczarowa‑ perspektywie czasowej”. („Gazeta Wybor‑ ła: skalista wysepka, tymczasowe miejsce cza”, z 23–24 sierpnia 2014). Per analo- postoju imigrantów w drodze do Europy giam – Podróże można uznać właśnie za czy w drodze powrotnej – nie było tam książkę dokumentalną. Pisał ją Liberti nawet żadnego getta – to może, konsta‑ pięć lat, starał się zebrać potrzebną do tował, jedyne miejsce we Włoszech bez wyciągnięcia wniosków dokumentację imigrantów. Smutny, dramatyczny para‑ tego, jak wynika z prowadzonych przez doks. A mimo to właśnie ta wyspa po‑ niego rozmów, skomplikowanego prob‑ zostawała symbolem podróży rozpaczy, lemu, „podążając za historią” swych bo‑ lecz i nadziei, choć w rzeczywistości była haterów. Nieoceniona zatem jest nie tylko tylko żałosnym ośrodkiem tranzytowym. wartość poznawcza ksiązki, ale też inte‑ lektualna waga refleksji, którymi dzieli Eseistyczna opowieść Mattea Collury, pi‑ się autor z czytelnikami. sarza i publicysty, autora biografii sycylij‑ Dla Europejczyka niezrozumiała była skich twórców, Luigiego Pirandella i Leo‑ determinacja tych prostych, obarczonych narda Sciascii, oraz esejów poświęconych często liczną rodziną, żyjących w nędzy, historii i mitom wyspy – zatytułowana Afrykańczyków i ich nadzieja, że mimo Na Sycylii2, wydana we Włoszech w 2004 przeszkód, jakie spotykają, w końcu im roku, a w Polsce w 2013, to „podróż do się uda: dorobić się, wrócić do siebie, zain‑ miejsc – jak sam autor podkreśla – gdzie westować pieniądze, i stać się istotnie, jak jego pamięć została uwięziona”, czyli prze‑ mówił im z przekonaniem Liberti, przy‑ de wszystkim w przestrzeni i czasie bogatej szłością Afryki. kultury i krajobrazu Sycylii. A przewod‑ Liberti stara się obalić, forsowany m.in. nikiem w tej podróży uczynił Giuseppe przez dziennikarzy, mit o katastrofalnej Tomasiego di Lampedusę, dla którego pej‑ inwazji czarnych imigrantów na Euro‑ zaż Sycylii był metaforą losu Wyspy. Lam‑ pę, której początek był na Lampedusie, pedusa stał się inspiracją dla niektórych utożsamianej z Sycylią, inwazji nazywa‑ włoskich pisarzy, również współczesnych, nej nierzadko wręcz desantem i opanowa‑ w czym niemałą rolę zapewne odegrały nej podobno przez mafijnych handlarzy losy tego pisarza dyletanta, potomka zna‑ ludźmi. Przekonanie to podtrzymywali mienitego rodu sycylijskich arystokratów. oczywiście przedstawiciele władz. Utkana z autobiograficznych doświadczeń „Dla mnie – zwierzał się pisarz – Lam‑ i oparta na historii życia pradziadka po‑ pedusa była miejscem tyle legendarnym, wieść Lampedusy nie ukazała się za jego ile tragicznym, miejscem, do którego imi‑ życia, nie spodobała się bowiem wydaw‑ granci przypływali i przy którego brze‑ com. W testamencie książę Palmy i Lam‑ gach tonęli. To nie była pierwsza lepsza pedusy zaznaczał: „Proszę, by uczyniono

188 Jak Włochów czytają Polacy W CIENIU GEPARDA wszystkie starania w sprawie publikacji miast i regionów europejskich, degrada‑ Geparda. Nie oznacza to oczywiście, że cji krajobrazu i zabudowy, pogrążając się ma zostać wydany sumptem moich spad‑ coraz bardziej w sidłach najsilniejszej we kobierców. Uznałbym to za wielkie upo‑ Włoszech i działającej najbardziej bezkar‑ korzenie”. Książka ukazała się w wydaw‑ nie mafii. Eseistyczna opowieść poświę‑ nictwie mediolańskim Feltrinelli w roku cona jest odchodzącemu światu, światu 1958, a zatem w rok po śmierci pisarza. wielkich pisarzy sycylijskich, takich jak Dzieło Lampedusy, ukazujące bez Luigi Pirandello, Luigi Capuana, Salva‑ sentymentalizmu, choć nie bez uczucia, tore Quasimodo, Federico de Roberto, obraz odchodzącego świata, wzbudziło Giovanni Verga, Stefano D’Arrigo, Gesu‑ zainteresowanie i podziw wielu czytel‑ aldo Bufalino, Andrea Camilleri, i oczy‑ ników, nie tylko we Włoszech, ale obu‑ wiście Giusseppe Tomasi di Lampedusa, rzało zarówno przedstawicieli środowisk ale też światu arystokratycznych rodów. lewicowych jak i Sycylijczyków. Krytycy Szczególnie przejmujące wrażenie robi natomiast wytykali Lampedusie anachro‑ opowieść o „genialnym i szalonym” księ‑ nizm i reakcyjność. Uznanie we Włoszech ciu, którego rodowód sięgał czasów cesar‑ przyszło dopiero wraz z popularnością stwa rzymskiego. Lampedusa ucieczkę od za granicą, znamienne jednak, że jedyną współczesnego świata znalazł w tworze‑ biografię autora napisał Brytyjczyk, Da‑ niu wiekopomnego dzieła, Raniero Allia‑ vid Gilmour (kilka lat temu ukazała się ta di Pietratagliata zerwał ze współczes‑ też w polskim przekładzie). A najnowszy nością, która gepardy zastąpiła szakalami polski przekład dzieła, oparty na włoskim i hienami, wszelkie kontakty, prowadząc wydaniu z 2002 r., uzupełnionym o frag‑ życie samotnika i dziwaka. Zmarł jesie‑ menty nigdy nie ukończonych części, po‑ nią 1979 r. „nie zostawiwszy po sobie ani chodzi z 2009 roku. Tłumacz, Stanisław potomka, ani testamentu. Wydaje się, że Kasprzysiak, zdecydował się zmianę tytu‑ minęły wieki, gdyż ten niezamieszkały łu: Lamparta zastąpił Gepardem, podobno pałac, podobnie jak tyle innych osaczo‑ dlatego, że lampart nie był zwierzęciem nych przez dzisiejszą gorączkę budowlaną, herbowym bohatera, tylko autora. No wkrótce przemieni się w ruinę”. I niech i chyba jest to zwierzę najszybsze i szla‑ ten wspaniały kiedyś zamek, wybudowany chetne, choć groźne. Trudno się jednak przez ojca Raniera w XIX wieku, odwie‑ do tego nowego tytułu przyzwyczaić… dzany przez arystokrację, uczonych i ar‑ Fascynacja Collury Lampedusą wy‑ tystów, jak najszybciej się rozleci, uważa nika z podobnie krytycznego spojrzenia przyjaciel pisarza, zanim stanie się włas‑ na współczesną Sycylię, mimo żywionej nością mafijnej ośmiornicy. do niej miłości, a może właśnie dzięki „Milczą teraz stare wille i ogrody pach‑ niej, równie silnie wyrażanej przez autora nące kiedyś jaśminem; milczą pałace, Geparda. Sycylia, symbol długiego trwa‑ gdzie wieczorami bywałe beztroskie ko‑ nia kultury przeciwstawionego gorączko‑ mitywy arystokratów – bramy zostawia‑ wemu postępowi cywilizacji przemysło‑ no otwarte, a właściciele szykowali się na wej, nie uniknęła, jak wiele historycznych przyjęcie gości. Milczą żałosne rudery

Jak Włochów czytają Polacy 189 BOGDAN ROGATKO

przy niszczejących zaułkach i ulicach; mil‑ z tumą i sardelami, crostata ze świeżych czy świat Gepardów i Florenów, a wokół owoców, kotleciki z bakłażanów, pieczony rośnie zgiełk, nieustanny, przygnębiający tort z cukinii, ziemniaków i cebuli, pesto hałas, rośnie miasto, które pracuje, pro‑ „na ubogo”, caponata z bakłażanów, budyń dukuje, świętuje…”. z konfiturą pigwową. Myślę, że zachęci‑ Piękna i smutna opowieść o przemi‑ łem do uważnej lektury. Warto przeczy‑ janiu. Ale nie wszystko zawsze przemija, tać i wypróbować swych umiejętności… zostaje chociażby pamięć, na przykład …o Lampedusie. 2. W oparach faszyzmu Większość Włochów wiązała z rządami W zupełnie innej tonacji napisana zo‑ faszystów nadzieje na przełamanie kry‑ stała wspomnieniowa książka Simonet‑ zysu gospodarczego w kraju, co zresz‑ ty Agnello Hornby3, sycylijskiej pisar‑ tą Mussoliniemu udawało się i zyskiwał ki i prawniczki, zakochanej we włoskiej dzięki temu przychylność rodaków. kuchni i z wielkim znawstwem ją opisu‑ Problem ten, o którym we Włoszech jącej. Sycylię można też pamiętać z cza‑ starano się po wojnie jak najszybciej za‑ sów sielskiego dzieciństwa, kiedy z ro‑ pomnieć, stał się tłem historycznym ro‑ dzicami i służbą wyjeżdżało się z pałacu dzinnej historii, opowiedzianej przez w Agrigento do domu letniskowego i go‑ Natalię Ginzburg w jednej z pierwszych spodarstwa w Mosé, a działo się to już po powieści, powstałych na początku lat 50. wojnie, w latach 50. W bogatej rodzinie Zmarła w roku 1991 Natalia Ginzburg, panowały demokratyczne zasady, ojciec autorka wielu nowel i powieści, była od uczył dzieci dyscypliny i wpajał szacu‑ młodości niestrudzoną przeciwniczką fa‑ nek dla pracy. W polu pracowali wszyscy, szyzmu – po wojnie jako działaczka spo‑ według swoich możliwości i umiejętno‑ łeczna i polityczna, w roku 1983 wybrana ści. Największą jednak przyjemność spra‑ została do parlamentu. Jej pierwszy mąż, wiało autorce asystowanie matce i ciotce socjalista, był już w latach 30. represjono‑ przy przygotowywaniu mniej lub bardziej wany, a w czasie wojny został zamęczony wykwintnych, choć robionych wyłącznie we włoskim więzieniu. Ojciec też był za‑ z własnych produktów, potraw, zwłaszcza ciętym wrogiem faszyzmu. deserów i ciast. Pisarka nabrała z latami Nasze dni wczorajsze4 przesycone zo‑ umiejętności praktycznych, ale i posiad‑ stały wątkami autobiograficznymi, choć ła wiedzę, którą starała się przekazać czy‑ przedstawionymi nie wprost, jak to au‑ telnikom, umieszczając na końcu książki torka uczyniła później w swej najgłośniej‑ przepisy Chiary Agnello, czyli­ matki, na szej książce autobiograficznej Lessico fa- przykład kawa Rosalii albo księdza dobro‑ migliare (Leksykon rodzinny). Ta wczesna dzieja, niezwykle trudna do sporządzenia, powieść popularnej we Włoszech pisarki, wymagająca cierpliwości, ale podobno obejmująca okres tuż przedwojenny aż po o niespotykanym, wyśmienitym smaku, pierwsze lata powojenne, na polski prze‑ zuppa inglese, jaja po rzymsku, flaczki łożona dopiero kilka lat temu, a wydana z jajek (chyba u nas nieznane), szaszłyczki dzięki pomocy MSZ Republiki Włoskiej

190 Jak Włochów czytają Polacy W CIENIU GEPARDA w tym roku, razi dzisiaj anachronicznym lem ogólniejszy, o psychologicznej głębi – stylem i drobiazgowością opisów codzien‑ problem obcości, odmienności w kon‑ nych zdarzeń. Lepsza, bardziej dynamicz‑ tekście homoseksualizmu i żydowskiego na staje się w drugiej części obejmującej pochodzenia. Ostatnio temat „gejowski”, lata wojny, pewnie dlatego, że wydarzenia rzec można, stał się modny i często jest i przeżycia bohaterów nabierają drama‑ eksploatowany, lecz w okresie, gdy po‑ tycznego charakteru. wieść powstawała, czyli w latach 50., był Istotnym tematem powieści jest doj‑ to jeszcze temat tabu, szczególnie we Wło‑ rzewanie młodej dziewczyny, głównej bo‑ szech, wymagał więc od pisarza niemałej haterki, i jej relacje z rodziną, młodym po‑ odwagi. Bassani zmarł w roku 2000, przez koleniem, a potem z wcześnie poślubio‑ lata redagował pismo literackie „Botteghe nym mężem, człowiekiem dużo starszym Oscure” , najbardziej znaną jego powieś‑ i doświadczonym. Opowiadając o pierw‑ cią jest Ogród rodziny Finzi-Continich, sfil‑ szym etapie jej życia autorka ukazuje por‑ mował ją w roku Vittorio De Sica i zdobył tret młodego pokolenia zbuntowanego Oscara (1972 r.), a Złote okulary5 to utwór i konspirującego, przeciwnego faszyzmo‑ z cyklu Il romanzo di Ferrara, zekrani‑ wi i sojuszowi wojennemu z Niemcami. zowany w roku 1987, ale film nie cieszył Na wieść o przystąpieniu Włoch w roku się powodzeniem, był zbyt schematyczny 1940 do wojny starszy brat bohaterki, nie‑ i powierzchowny. W opowieściach fer‑ nawidzący faszyzmu, popełnia samobój‑ raryjskich przedstawiał pisarz środowi‑ stwo, a jego przyjaciel zostaje aresztowa‑ sko zamożnych Żydów. Zafascynowany ny. Relacje z mężem i osiągane stopnio‑ prozą Lampedusy polecił i przygotował wo porozumienie pomiędzy różniącymi jego dzieło do druku w wydawnictwie się wiekiem i mentalnością małżonkami Feltrinelli. ukazane zostały na tle codziennych prob‑ Wydawca polski już takiego problemu lemów ubogich mieszkańców prowincji z tematem homoseksualizmu nie miał, na południu Włoch. mógł więc śmiało, nie narażając się dzi‑ Bohaterka dojrzewała do swojej roli­ siaj, raczej, na zarzut prowokacji, nawią‑ społecznej, a otaczające ją społeczeń‑ zać okładką do tematu bezpośrednio, ale stwo dojrzewało ideologicznie: niechęć uczynił to w sposób wysoce artystyczny, do Niemców pod koniec wojny przera‑ zamieszczając intrygujący dyskretnym dzała się w jawną wrogość. Dla współ‑ pięknem dwóch chłopięcych ciał obraz czesnego czytelnika polskiego wymowa Henry’ego Scotta (z 1923 roku) Kochan- tej napisanej ponad pięćdziesiąt lat temu kowie w słońcu. powieści jest oczywista, a fabuła raczej Złote okulary nie są jednak powieścią mało intrygująca, choć fragmentami czy‑ obrazującą uczucia młodych chłopców, ta się ją dobrze. mimo że narratorem jest student. Opowie‑ W dusznej atmosferze faszyzmu i „doj‑ dziana w książce historia homoseksualne‑ rzewającego” we włoskim społeczeństwie go związku jest tyleż przejmująca i przy‑ antysemityzmu kończy się też powieść gnębiająca, co banalna, bo dość typowa: Giorgia Bassaniego, ale porusza on prob‑ stateczny laryngolog, ceniony w swoim

Jak Włochów czytają Polacy 191 BOGDAN ROGATKO

środowisku za kompetencję i kulturę, cie‑ się w jego towarzystwie. A młodzieniec szący się w mieście popularnością jako traktował go nadal obcesowo, bawił się dobry lekarz, i ukrywający swoje erotycz‑ z dziewczętami, uwodził i z satysfakcją ne skłonności, zakochuje się w chłopcu obserwował, jak zazdrość zatruwa życie o atrakcyjnej urodzie, podziwianym przez jego partnerowi. Związek trwał krótko, kolegów i koleżanki, ale pewnym siebie Deliliers porzucił doktora zabierając mu i bezczelnym w zachowaniu. Jak do tego samochód, pieniądze i cenne rzeczy. Opo‑ mogło dojść? Otóż Athos Fadigati, aby po‑ wiadając o tym narratorowi „[…] zakoń‑ zbyć się poczucia osamotnienia i bezcelo‑ czył z dziwnym krzykiem wyrażającym wości osobistego życia, zapragnął towarzy‑ niemal egzaltację. Jakby w końcu to wyli‑ stwa młodych. Zdecydował się na wspólne czanie przedmiotów skradzionych przez podróże z grupką znanych mu studentów, Deliliersa doprowadziło do przekształce‑ którzy zresztą podejrzewali go o skłon‑ nia jego udręki w silniejsze od niej poczu‑ ności „gejowskie”, i okazywali mu nie‑ cie dumy i upojenia”. Dumny z czego, że raz z tego powodu lekceważenie, czy, jak przestał ukrywać się ze swoją naturą, ze ów piękny młodzieniec, Eraldo Deliliers, swymi seksualnymi skłonnościami, mi‑ pogardę. Bohater jednak nawet za cenę mo że zapłacił za to cenę najwyższa, ce‑ upokorzenia gotów był nadal przebywać nę śmierci cywilnej, odrzucony w sensie w ich towarzystwie. Pewna nić sympatii przenośnym, ale i dosłownym (stracił pra‑ nawiązywała się pomiędzy nim a narra‑ cę w szpitalu i pacjentów), jako „pedał”? torem, ale całkowitym zaskoczeniem dla Jak w takim razie rozumieć samobójstwo – narratora i jego kolegów, a pewnie i dla powieść kończy się lakoniczną informacją samego doktora, była decyzja Deliliersa, w prasie, że „znany specjalista z Ferrary by zostać partnerem „tego starego peda‑ utonął w wodach Padu”. Hanna Serkow‑ ła”, jak go czasem między sobą nazywali. ska w omówieniu powieści w „Nowych Fadigati choć nie afiszował się swym Książkach” interpretuje decyzję o samo‑ kochankiem, to coraz częściej pojawiał bójstwie jako wyraz „konformizmu, przy‑

192 Jak Włochów czytają Polacy W CIENIU GEPARDA stania na wyznaczoną mu przez innych ro‑ ry6. Po wydanym w roku 2008 debiucie lę bezbronnej, w pełni świadomej ofiary”, opublikowała do tej pory jeszcze dwie po‑ gdyż w ostatniej rozmowie z narratorem wieści, I racconti del parrucchiere (2009) bohater zaznacza: „[…] równie dobrze i Scusate la polvere (2011). Nieprzyzwoite mógłbym zniknąć od razu, spróbować to mroczna, wstrząsająca historia popada‑ przenieść się gdzie indziej”. Czy jednak jącej w szaleństwo trzydziestokilkuletniej jest to objaw konformizmu, czy raczej matki, która utraciła córeczkę (po długich ucieczka z obcego mu już całkiem świata, staraniach o dziecko przyszło na świat może nawet bunt wobec niego? martwe), i która nie potrafiła powrócić Buntuje się też niewątpliwie narrator, do opuszczonego z rozpaczy dawnego naznaczony piętnem żydostwa, buntu‑ świata, świata znajomych, kolegów z pra‑ je przeciw włoskiemu społeczeństwu, cy, ale też świata męża, z którym utraciła przeciw faszystowskiej ideologii, przeciw możliwość porozumienia, nie tylko zresz‑ ojcu, w atmosferze ogólnego konformi‑ tą ze swej winy, mąż był człowiekiem ma‑ zmu, gdy jego ojciec, Żyd, członek partii ło wrażliwym, zapatrzonym we własne faszystowskiej, łudzi się, że Mussolini sprawy zawodowe. Pisarka rozwija histo‑ nie dopuści do czystek antysemickich, rię niespiesznie, stopniując napięcie i nie a inni Włosi, „chrześcijanie”, skwapli‑ od początku wyjaśniając przyczyny stanu wie ulegają antysemickiej fobii, dając psychicznego bohaterki. Powieść zaczyna wyraz niechęci wobec swych dawnych się od oczekiwania na pomoc domową znajomych tylko dlatego, że są żydow‑ z Ukrainy, potem bohaterka z niezrozu‑ skiego pochodzenia. „Ja z mojego wy‑ miałą dla czytelnika tremą stara się wyzna‑ gnania nie wrócę już nigdy”, stwierdza czyć Ludmile zadania, mimo problemów na koniec narrator. językowych, dziewczyna okazuje się dość Recenzentka wskazuje, że Złote oku- pojętna, uczy się sama języka; stosunek lary to najmniej wieloznaczna z książek bohaterki do niej nabiera znamion emo‑ Bassaniego. Nie znam tak dobrze twór‑ cjonalnych, pewnie dlatego, że to jedyna czości tego pisarza, jak profesor Serkow‑ osoba, która rozprasza jej samotność, i nie ska, ale sądzę, że i tę powieść można in‑ pochodzi ze świata, który niedawno opuś‑ terpretować na różne sposoby, co zresz‑ ciła. Ludmiłę polubił też mąż, poświęcał tą świadczy o jej wartości i czytelniczej jej coraz więcej uwagi i być może nie tylko atrakcyjności. Na uwagę zasługuje tłu‑ w dzień, o co zaczęła go podejrzewać bo‑ maczenie tej gęstej, niełatwej, a przecież haterka. Sytuacja w domu zaczęła się dla znakomitej w lekturze prozy. Jest ono au‑ niej więc zmieniać diametralnie: już nie torstwa Haliny Kralowej. było miłej, serdecznej i usłużnej Ludmiły, „ do mojego domu weszli oni”, pomyśla‑ 3. Rozpacz i szaleństwo ła sobie w którymś momencie bohater‑ Niedawno ukazał się w przekładzie Mo‑ ka i wydarzenia nabrały przyspieszenia. niki Woźniak zaskakująco dojrzały litera‑ Coraz częściej powracała do tragicz‑ cko debiut znanej sycylijskiej dziennikar‑ nego przeżycia, wygląd pokoju służą‑ ki, redaktorki „La Sicilia”, Elviry Semina‑ cej, wcześniej z pietyzmem i czułością

Jak Włochów czytają Polacy 193 BOGDAN ROGATKO przygotowywanego dla dziecka, wywo‑ by otrute szczury miały czas wyjść z do‑ ływał ataki rozpaczy nieszczęśliwej mat‑ mu). Czyn makabryczny, ale dokonany ki. Obcy świat zawładnął więc też jej do‑ z przekonaniem, że był on niezbędny, by mem. A tak potrzebowała choć odrobiny dom nie stał się obcy. Na koniec jeszcze bliskości, nawet tej intymnej, masowana jeden, dłuższy, cytat, ukazujący, jak roz‑ przez Ludmiłę odczuwała przyjemność pacz znalazła schronienie w „spokojnym” prawie erotyczną, to zresztą jedna z lep‑ szaleństwie: „Zobaczyłam, że jest blada, szych scen w powieści; tymczasem mąż ma otwarte usta, skulona trzymała się za oddalał się coraz bardziej, nazywając ją brzuch, ale wiedziałam, że tak ma być, to wprost szaloną, i wysyłając do specjalisty, samo zdarzyło się we mnie, a także wilko‑ ale sam nie wykazał tu żadnej inicjaty‑ wi, to był ciężar siedmiorga koźląt, mar‑ wy, i w końcu wyprowadził się bez słowa . twego dziecka. Brzuch jest twardy i na‑ A Ludmiła – też się oddalała, choć w inny, brzmiały, dlatego wilk spadł do studni. ale równie banalny, sposób – opuszczała […] Usłyszałam dziwny syk, jak gdyby się w swych obowiązkach, ginęły osobi‑ zdmuchnięcie świecy. Zrozumiałam, że ste rzeczy bohaterki, przynosiła do domu jej serce zatrzymało się tutaj, aby pozostać modne stroje, i po odejściu męża oświad‑ w tym domu na zawsze. […] Spróbowa‑ czyła, że się za kilka dni wyprowadza, bo łam zaśpiewać jej kołysankę, znałam tę podobno wraca do kraju. o zwierzętach w szopce, ale było zbyt wie‑ Jaka mogła być reakcja tracącej wszyst‑ le światła. Zasunęłam zasłony i zamknę‑ ko, oprócz tragicznych wspomnień, kobie‑ łam okiennice. ty? Gdy opuścił ją mąż, bohaterka zabrała Zasnęłam razem z nią. się za gruntowne porządki. „Dwadzieś‑ Wreszcie spokojna”. cia siedem godzin później mój dom był czysty i cichy, bez plam, robaków, resztek W roku ubiegłym ukazał się przekład po‑ uschniętych roślin. Wysterylizowany. […] wieści znanego dziennikarza, poety, po‑ Pracowałam także nocą, z zajadłą energią, wieściopisarza, autora esejów i sztuki te‑ jakiej nie pamiętam. Wyrzucać wszystko atralnej, Sandra Veronesiego, Spokojny i czyścić, opróżniać. chaos7. Wydana w roku 2005, została w na‑ Oczyścić ciało z niepotrzebnego cię‑ stępnym roku uhonorowana prestiżową żaru, z krwi, z wnętrzności, z zakażonych nagroda Premio Strega, dobrze przyjęta organów […]. Naciąć wrzody i krosty, że‑ przez krytykę włoską i wysoko oceniona by skóra stała się czysta, gładka i zmumi‑ w Polsce. Powiem od razu: to jedna z lep‑ fikowana. Taki miał być mój dom. szych powieści, jakie czytałem ostatnio, Ludmi wracała, kładła się spać i zno‑ trudno też nie pochwalić tłumaczek, An‑ wu wychodziła, z tym swoim drapieżnym ny Osmólskiej-Mętrak i jej córki Natalii. wdziękiem”. Powieść zaczyna się świetnie popro‑ Opis narastającego szaleństwa poprze‑ wadzoną narracyjnie sceną, w której dwaj dza popełnienie czynu makabrycznego – bracia, wypoczywający na plaży po sur‑ otrucia dziewczyny środkiem na szczury, fingu, rzucają się na ratunek tonącym ko‑ powodującym śmierć bolesną i długą (że‑ bietom. Ponieważ narratorem jest jeden

194 Jak Włochów czytają Polacy W CIENIU GEPARDA

z braci, więc pisarska kamera skupia się niczo fabuły, przesyconej licznymi reflek‑ na jego wysiłkach, by rozhisteryzowaną, sjami, wymagało niemałego talentu i wy‑ drapiącą go po ciele kobietę wyciągnąć obraźni. Chciał bohater przede wszystkim skutecznie na brzeg. Dramatyzm przeła‑ zapewnić czułą i pełną opiekę swej ma‑ mywany jest dowcipem – pchając przed łej gwiazdeczce, jak się zwracał do cór‑ sobą, by dobić do brzegu, korpulentną, ki, ale myślał też o sobie, by zmieniając o ponętnych pośladkach, topielicę, boha‑ tak absurdalnie tryb życia, odsunąć myśl ter doznaje nagłej erekcji. Posłuchajmy: o stracie ukochanej osoby, nie cierpieć? „Jestem osłupiały, ale całe osłupienie tego Stawiam znak pytania, bo pojawia się świata nie przeszkadza mojemu kutaso‑ on też w rozważaniach narratora, a re‑ wi wciąż nabrzmiewać i twardnieć pod cenzenci interpretują to jednoznacznie, kąpielówkami, jakby był odrębna istotą, w sposób moim zdaniem zbyt uproszczo‑ […] która odrzuca myśl o śmierci, a mo‑ ny. Na przykład w „Nowych Książkach” że właśnie dlatego, że ją zaakceptowa‑ Maria Karpińska stwierdza z przekona‑ ła, wznosi do wszechświata swój ostatni, niem: „Pietro Paladini wpada w stupor. śmieszny okrzyk bojowy”. Ta scena mia‑ Nie odczuwa cierpienia, żalu, tęsknoty, ła później swój dalszy ciąg: uratowana wspomnienia związane z żoną nie wywo‑ kobieta, dowiedziawszy się, kto jest jej łują w nim rozpaczy”. Owszem, bohater wybawcą, odwiedziła go, i przy następ‑ z dystansem podchodzi do rzeczywistości, nym spotkaniu doszło miedzy nimi do nie kieruje się emocjami, z wyjątkiem sto‑ równie gwałtownego, jak w morzu, tyle sunku do córeczki, ale ma jednak poczucie że dłużej trwającego i bardziej wyrafino‑ winy wobec narzeczonej, która być może wanego, zbliżenia. potrzebowała większego zainteresowania Następnym absurdem, tym razem jed‑ z jego strony, a nawet opieki. Za jej życia nak tragicznym, było to, że w czasie, gdy starał się zachowywać maksimum dys‑ bohater ratował tonącą i podniecał się jej krecji, nie wypytując na przykład, z kim ciałem, jego narzeczona, Lara, z którą za prowadzi tak ożywioną korespondencję, kilka dni miał wziąć ślub, by usankcjo‑ do której, z wahaniami, sięgnął dopie‑ nować kilkunastoletni związek, umierała ro po śmierci. Okazało się, że korespon‑ w domu na oczach dziesięcioletniej córki. dowała z pewnym pisarzem-dziwakiem. Zamiast ślubu odbył się pogrzeb, po któ‑ Co ich łączyło, czy znajomość ta nie za‑ rym Pietro Paladini zaczął poszukiwać ostrzyła objawy choroby, którą określo‑ sposobu na uporządkowanie chaosu, ja‑ no jako anewryzm, powodujący przed‑ ki powstał w jego dość ustabilizowanym wczesną śmierć? Ale czy gdyby wiedział dotychczas życiu. I kolejny absurd: gdy o tym wcześniej, mógłby pomóc? Boha‑ zawiózł córeczkę po wakacjach do szko‑ ter zdecydował o zniszczeniu twardego ły, postanowił codziennie czekać na nią dysku w komputerze Lary, tak rozumu‑ pod szkolnym budynkiem, przesiadując jąc lojalność wobec zmarłej osoby. Psy‑ przeważnie w samochodzie. Uczynienie chika bohatera jest więc bardziej skom‑ z tego trzymiesięcznego przesiadywania plikowana niż w uproszczonej interpreta‑ bohatera przed szkołą atrakcyjnej czytel‑ cji recenzentów. Świadczy też o tym inny

Jak Włochów czytają Polacy 195 BOGDAN ROGATKO

wątek, nie pierwszoplanowy, ale ważny – Przykro to mało powiedziane, gwiaz‑ dotyczący spraw zawodowych i kariery. deczko: jest mi bardzo przykro. Czuję się Rozmowy kolegów z pracy i szefów od‑ rozłożony na łopatki jak mistrzowie wrest­ bywały się w jego samochodzie, co było lingu, którym ty kibicujesz – ci, którzy niewątpliwie dowodem, że nie tylko ro‑ przegrywają, ci, którzy płaczą. Jak mo‑ zumieli stan psychiczny Pietra, ale że do głem być taki głupi?”. rozmów tych przykładali dużą wagę. Ko‑ Uporządkowanie chaosu, jaki zapa‑ ledzy zaczęli zwierzać mu się z własnych, nował w życiu bohatera, nie było więc nieraz intymnych, problemów, a szefo‑ takie proste, a osiągnięty spokój okazał wie proponowali mu objęcie wysokich się pozorny. Dopiero pod koniec powie‑ stanowisk w przekształcanej z między‑ ści narrator ma szanse na zapanowanie narodowym rozmachem firmie medial‑ nad chaosem, gdy w myślach porozumie‑ nej. Po odrzuceniu intratnego stanowiska wa się z bratem, przyjaciółmi, kolegami, i odejściu zawiedzionego odmową szefa, znajomymi, przyznaje im rację, tłumaczy tak bohater komentuje swoje zachowanie: się, by wreszcie powrócić pamięcią do „Poszedł. A jeśli kiedyś miało też odejść zmarłej Lary. „Posłuchajcie mnie więc te‑ to, co było we mnie zepsutego – bo za‑ raz uważnie: piłka, którą rzucaliśmy pod‑ wsze coś takiego było, a ja zawsze o tym czas zabawy w parku, dawno już wróciła wiedziałem – odeszło razem z nim, teraz, na ziemię – mówi do wszystkich. – Mu‑ ledwie chwilę temu. Nie wykorzystałem simy przestać na nią czekać. A teraz, pro‑ okazji, nie będę kroczył u boku wielkich szę, przekażcie słuchawkę Larze”. tego świata, ale dzisiaj stworzyłem sobie fenomenalne wspomnienie, coś tak wiel‑ 4. Na przedmieściach Neapolu kiego, że nie będę mógł nikomu o tym Elenę Ferrante otacza aura tajemniczo‑ powiedzieć. Przez wiele lat będę pamię‑ ści – to pseudonim pisarki, a może pisarza, tał ten moment […]. Potem, pewnego z Neapolu. W Internecie krążą przypusz‑ dnia, jeśli stanę się dobrym człowiekiem, czenia, że to znany pisarz i dziennikarz zapomnę go”. Domenico Starnone. Powieści Ferrante Może się wydać dziwne, ale jakże psy‑ cieszą się popularnością wśród czytel‑ chologicznie prawdopodobne, że z czeka‑ ników, przekładane są na wiele języków. nia przed szkołą zrezygnował dzięki córce, Genialna przyjaciółka8, wydana niedaw‑ która wreszcie szczerze wyznała mu, co no w Polsce, otwiera cykl trzech powie‑ myślą o tym jej koleżanki i koledzy. Trud‑ ści, następne dwie to: Storia del nuovo no o bardziej wymowny, samokrytyczny cognome (2012) i Storia di chi fugge e di do bólu autokomentarz: „Jestem oszoło‑ chi resta (2013) oraz w przygotowaniu jest miony, dosłownie oszołomiony. Wciąż tom czwarty (przewidziany do wydania muskałem jej wargi, powoli, niezasłuże‑ w roku 2015). Wcześniej Ferrante wyda‑ nie, głaszczę też jej oczy, mokre włosy – ła sześć powieści, pierwszą w roku 1999. głaszczę ją całą. Ona opiera się o mnie Narratorką nowej powieści Ferrante i obejmuje. (pierwszego tomu Genialnej przyjaciół- – Czy jest ci przykro? – pyta. ki) jest sześćdziesięciokilkuletnia kobieta,

196 Jak Włochów czytają Polacy W CIENIU GEPARDA która zaskoczona informacją o zniknię‑ pozostawała dla Eleny zagadką. Jest nią ciu przyjaciółki, Lili Cerullo, postanawia również dla czytelnika. opowiedzieć o jej życiu, charakterze, buj‑ Pisarka w sposób sprawny narracyj‑ nej naturze i ich głębokiej przyjaźni, się‑ nie przedstawia obraz świata okrutnego gającej czasów dzieciństwa, wspomnienia i bezwzględnego, w którym zachowanie zresztą nie wykraczają poza okres szkol‑ i okazywanie uczuć miłości oraz przyjaź‑ ny, czyli obejmują lata 50., i, co równie ni wymagało odwagi i wyobraźni, obraz ważne, przyjaciółki mieszkają na przed‑ znany nam z kina włoskiego neoreali‑ mieściach Neapolu, w środowisku lum‑ zmu. Popularność, jaką sobie ta powieść penproletariatu, rozmawiają pomiędzy zdobyła, nie tylko we Włoszech, dowodzi, sobą dialektem, i musiały nieraz bronić że książki Ferrante trafiają do gustu tak się same, uprzedzając agresję innych. Bo zwanego masowego czytelnika. w naszej dzielnicy, wspominała narra‑ torka, rządziła przemoc, więc atmosfera 5. W świecie artystów i zwyczaje panujące tam w dużym stop‑ Sylwetkę artystyczną Antonia Tabucchie‑ niu ukształtowały twardy charakter Lili. go, jednego z najwybitniejszych włoskich Była zdecydowanie nielubiana, ale nie pisarzy drugiej połowy XX i pierwszej de‑ zależało jej na opinii innych, otaczała ją kady XXI wieku, zmarłego przed dwoma nawet aura nienawiści, spowodowanej laty, przedstawiła na łamach tego nume‑ często nieudanym konkurowaniem z jej ru Anna Osmólska-Mętrak. Dodam więc wyjątkowymi umiejętnościami i szybko tylko, że debiutował dosyć późno, bo do‑ przyswajaną wiedzą z różnych przedmio‑ piero w roku 1975, powieścią Plac włoski, tów. Elena nauczyła się akceptować prze‑ a najbardziej znaną, i uznawaną za naj‑ wagę przyjaciółki, co pozwalało na utrzy‑ lepszą, powieścią jest …twierdzi Pereira, manie tej wyjątkowej przyjaźni – Elena sfilmowana w roku 1996 (polski przekład była jedyną przyjaciółka Lili, ale i Lila pochodzi z 1994 r.), z Marcello Mastroian‑ była najważniejsza dla Eleny. Narrator‑ nim z roli głównej. ka, przedstawiając ich życie codzienne, „Często moim piórem kierowało ma‑ z denerwującą mnie, jako czytelnika, dro‑ larstwo. Gdybym pewnego odległego po‑ biazgowością, starała się ukazać proces południa 1970 roku nie wszedł do Muze‑ dojrzewania przyjaciółki, która z zanie‑ um Prado i nie »został uwięziony« przez dbanego dziecka przemieniła się w atrak‑ Las Meninas Velázqueza, niezdolny opu‑ cyjną, mającą duże powodzenie, dziew‑ ścić sali aż do zamknięcia muzeum, nie czynę, ale nadal pozostawała niezależna, napisałbym nigdy Słów na opak. Równie krnąbrna, i nie ukrywała swych opinii. potężne wrażenie zrobiły na mnie w dzie‑ Elena nie mogła jednak zrozumieć, dla‑ ciństwie freski w klasztorze św. Marka, czego w wieku lat piętnastu przyjaciółka oglądane ponowie niezliczone razy, kie‑ zaprzestała nauki szkolnej, nie rozwija‑ dy byłem już dorosły…” – zwierzał się jąc dalej swych talentów i wiedzy. Mimo Tabucchi w słowie wstępnym do Opo- łączących ich więzów przyjaźni Lila, za‑ wiadań ilustrowanych9, pisanych przez mknięta w sobie, nieskora do zwierzeń, co najmniej lat kilkanaście, i w końcu

Jak Włochów czytają Polacy 197 BOGDAN ROGATKO

zebranych w jednym tomie, wydanym to „zabawa na poważnie”, pisał Huizinga w 2011 r. Mieszkał już wtedy w Lizbo‑ w Homo ludens. I taka właśnie jest proza nie – Portugalia była jego drugą ojczy‑ Tabucchiego – zdawałoby się lekka, jak zną, niektóre utwory pisał po portugal‑ muśnięcie pędzlem, ale jakże pobudza‑ sku, zakochany w portugalskiej kulturze jąca naszą wyobraźnię i intelekt. i literaturze. W twórczości jego, a zwłasz‑ cza w Opowiadaniach ilustrowanych, po‑ 6. W krainie baśni jawia się często, obok postaci wymyślo‑ Jak ważna dla Itala Calvina (1923–1985) nych, osoba Fernanda Pessoy, wybitnego była baśń jako wyraz ekspresji człowieka, przedstawiciela portugalskiego moderni‑ i jak lubił sięgać po tę konwencję literacką, zmu, poety, krytyka, tłumacza, autora je‑ świadczy chociażby jedna z najbardziej dynej za życia wydanej książki, Mensagem znanych i intrygujących jego powieści, (Przesłanie), a dopiero w pięćdziesiąt lat zatytułowana Niewidzialne miasta10, która po jego śmierci wydano dzieło, uważane ukazała się we Włoszech w tym samym za jego opus magnum, Livro do Desassos- mniej więcej czasie, co Baśnie włoskie11, sego (Księgę niepokoju). Tabucchi szcze‑ przełożone też w Polsce i opublikowane gólnie mocno podkreśla związek słowa w wyborze przez Naszą Księgarnię w 1968 i obrazu, każde z opowiadań inspirowa‑ roku, a ostatnio przez Czułego Barba‑ ne jest konkretnym obrazem artysty. „Je‑ rzyńcę w monumentalnym trzytomo‑ śli obraz zapoczątkował pismo – dopo‑ wym wydaniu. wiada autor – pismo z kolei zawiodło ów Podróż w głąb wymyślonego cesarstwa obraz w inne miejsce, do hipotetyczne‑ pozwoliła autorowi wznowionej u nas już go gdzie indziej, którego malarz nie na‑ po raz trzeci powieści (najnowsze wyda‑ malował. Opowieść wywołana tym, co nie pochodzi z roku ubiegłego) na uka‑ widzialne, przedstawiła je jedynie po to, zanie pięćdziesięciu pięciu egzotycznych, żeby zapuścić się w rejony przemilczane nieistniejących miast. To zainteresowanie przez artystę, które mógł on namalować dla miast jako nieprzyjaznej często czło‑ lub sfotografować, lecz z jakiegoś powo‑ wiekowi przestrzeni i dla ludowych prze‑ du tego nie uczynił”. Proza Tabucchiego kazów jest zapewne powodem popularno‑ daleka jest od dosłowności i ilustracyjno‑ ści jego twórczości wśród antropologów. ści, wyobraźnia pisarza wędruje w odległe Warto też wspomnieć, że latach 50. Ita‑ często od dzieł artystów czasy, przestrze‑ lo Calvino związany był z lewicą, współ‑ nie i historie. Ale jednocześnie przesyco‑ pracując z dziennikiem włoskiej Komu‑ na jest plastyczną wrażliwością, szczegól‑ nistycznej Partii , „L’Unita”, potem z „La nie pięknie opowiada pisarz o kolorach. Republica”. Jest on autorem wielu opo‑ Zanurzony w świecie artystów w obco‑ wiadań i powieści. W Polsce ukazały się waniu ze sztuką odczuwa przede wszyst‑ między innymi: Ścieżka pajęczych gniazd, kim przyjemność, bowiem, jak zaznacza, Wicehrabia przepołowiony, Baron drze- „akt twórczy zawiera w sobie niezbywal‑ wołaz, Rycerz nieistniejący, Zamek krzy- ny element ludyczny”, i literaturą, i sztuką żujących się losów, Palomar, Jeśli zimową powinniśmy się dobrze bawić, choć jest nocą podróżny, a ostatnio Marcovaldo12.

198 Jak Włochów czytają Polacy W CIENIU GEPARDA

Największym jednak osiągnięciem było bór wierszy Cesarego Pavese (1908–1950), napisanie dwustu baśni, nazwanych wło‑ szkoda jednak, że o samym poecie i je‑ skimi, skompilowanych w autorski spo‑ go twórczości zabrakło informacji, poza sób z różnych wersji ludowych przekazów, osobistą, krótką refleksją współczesnego z dość dowolnie zmienianymi zakończe‑ włoskiego poety, Valeria Magrellego. Był niami, zawsze jednak w zgodzie z duchem Pavese poetą wybitnym, pisał też powie‑ konwencji: niesprawiedliwość musi być ści i eseje, debiutował w roku 1936 to‑ ukarana, a popełniona krzywda naprawio‑ mem Praca męczy, bardzo ceniony jest na. O tym, z jakim pietyzmem traktował tom jego krótkich opowiadań Dialogi Calvino baśnie, świadczą dołączone do z Leukoteą. Jako zdeklarowany antyfa‑ kolejnych tomów komentarze do każdej szysta przebywał jakiś czas na wygnaniu, z nich, z podaniem źródła. Komentarze w sierpniu 1950 roku odebrał sobie życie. te to właściwie osobna rozprawa wnikli‑ Ale w jednym z ostatnich w omawianym wego badacza ludowej twórczości. tomie, pięknych wierszy, napisanym na kilka miesięcy przed śmiercią, dominu‑ 7. Poeci w serii „Zeszytów z ulicy je miłość do świata zmysłowego: „Okna Grodzkiej” poznają/ zapach kamienienia i poranne‑ W przeciwieństwie do prozy poezji wło‑ go/ powietrza. Otworzą się drzwi./ Zgiełk skiej wydaje się ostatnio w Polsce mało. ulic/ będzie zgiełkiem serca/ w zbłąka‑ Tym większa więc zasługa Włoskiego In‑ nym powietrzu./ To będziesz ty – trwa‑ stytutu Kultury w Krakowie, który we ła i jasna”. współpracy z Wydawnictwem Austeria Wybór obejmuje wiersze od 1930 roku, oraz Jarosławem Mikołajewskim rok te‑ już wtedy literacko dojrzałe, wyrastające mu zapoczątkował niezwykle cenną serię z osobistych przeżyć, zaskakujące filozo‑ poetycką pod znamiennym tytułem „Ze‑ ficznymi refleksjami. Najbardziej chyba szyty z ulicy Grodzkiej”, bo przy tej ulicy charakterystyczny utwór, który posłużył mieści się siedziba Instytutu. Pierwszym za tytuł całości, to Przyjdzie śmierć i bę- tomem w tej dwujęzycznej serii jest wy‑ dzie miała twoje oczy13, kontrastowo inny

Jak Włochów czytają Polacy 199 BOGDAN ROGATKO od wyżej zacytowanego, o wstrząsającej nującej we włoskiej poezji pod wpływem wymowie, a dzieli te dwa wiersze zale‑ Gabriele D’Annunzia. Przez jakiś czas był dwie sześć dni: zafascynowany poezją francuskich sym‑ bolistów, co nie uchroniło go od politycz‑ Przyjdzie śmierć i będzie miała nej fascynacji faszyzmem w wydaniu Mus‑ twoje oczy – soliniego. Po wojnie dostąpił jednak lite‑ Ta śmierć, która nam towarzyszy rackich i państwowych zaszczytów, choć Od świtu do zmierzchu, bezsenna, Nobla, na co podobno bardzo liczył, nie Milcząca, jak odwieczne poczucie otrzymał. winy W Polsce poezja jego była obecna od Lub bezsensowny nałóg. Twoje oczy dawna. „Najpiękniejszym świadectwem Będą pustym słowem, fascynacji tym wielkim, osobnym twórcą Niemym krzykiem, ciszą. są przede wszystkim poważne i intymne […] rozmowy, jakie z jego tekstami, nadając Będzie tak, jak gdybyś porzuciła im formę osobistych przekładów, prowa‑ nałóg, dzili i wciąż prowadzą poeci różnych po‑ Jak gdybyś ujrzała w lustrze koleń: Zbigniew Herbert, Krzysztof Ka‑ Pojawienie się martwej twarzy, rasek, Piotr Matywiecki, Grzegorz Fran‑ Jak gdybyś słuchała zamkniętych czak” – kończy swój esej Mikołajewski. warg. Pierwsze wiersze Ungaretti notował Niemi zstąpimy w topiel. jeszcze na froncie. Uderzają celną lapi‑ darnością: Wybór wierszy Giuseppe Ungaret‑ tiego14 (1888– 1970) poprzedza już ob‑ Jest nam jak szerny wstęp Angela Pierra Cappellego, jesienią z Instytutu Włoskiego, oraz esej Jarosła‑ na drzewach wa Mikołajewskiego, zatytułowany Życie liściom człowieka. Czytelnik zostaje więc szeroko (Żołnierze, 1918) wprowadzony w twórczość tego awangar‑ dowego poety, rozwijającego swój talent W wiele lat później, w poemacie Ostat- i poetycką wrażliwość w dwóch przynaj‑ nie chóry dla Ziemi Obiecanej, pytał z nie‑ mniej epokach. pokojem: Autor Wstępu szczególną uwagę zwra‑ ca na muzyczność wierszy Ungarettiego, Ucieczka do mety: natomiast tłumacz na „osobisty wymiar Któż ją rozpozna? tej poezji, mówiącej, owszem, o losie po‑ wszechnym, ale tylko na podstawie do‑ Nie o Itace marzymy świadczenia własnego”. Ungaretti debiuto‑ Zagubieni na zmiennym morzu, wał jeszcze przed zakończeniem pierwszej Lecz nasz cel w górze Synaj nad wojny światowej, zdecydowanie przeciw‑ piaskami, stawiając się wielosłownej poetyce, domi‑ Która liczy dni monotonne.

200 Jak Włochów czytają Polacy W CIENIU GEPARDA

Już po skończeniu tego tekstu uka‑ Zagłady. Symbolizuje to kruk z otwierają‑ zał się w połowie września z przedmową cego tom wiersza Pieśń kruka (I): dyrektora Instytutu, Uga Rufina, nowy tom z serii „Zeszytów” – poety ciężko Tak śpiewał złowrogi i tańczył, doświadczonego przez wojnę, więźnia Po drugiej stronie szyby, na śniegu, obozów koncentracyjnych, Primo Levie‑ Kiedy umilkł, spojrzał ponuro, go15 (1919–1987), debiutującego w rok po Naniósł dziobem krzyż na ziemię, Zagładzie, i o Zagładzie (rok przebywał I rozpostarł czarne skrzydła. w Auschwitz-Birkenau), książką przetłu‑ maczoną też na polski, o wymownym ty‑ Już ten fragment wiersza wystarczy, by tule Czy to jest człowiek. Potem ukazywały Leviego uznać też za poetę, i to o wybit‑ się zbiory opowiadań, niektóre nazwane nym, choć nie narzucającym się, talencie. w sposób niezwykły, i oryginalny, jako Tak, poskramiał on i w poezji emocje, „fantabiologiczne”, w przekładzie Halsz‑ dystansował się do przekazywanych do‑ ki Wiśniewskiej, w wyborze pt. Najlepsza świadczeń obozowych, nawet zwracając jest woda oraz ostatnio Układ pierwiast- się bezpośrednio do zbrodniarzy w rodza‑ kowy. Skąd takie niewiele z literaturą ma‑ ju Eichmanna, zachowuje spokój i chłód jące wspólnego tytuły? Autor posłowia, człowieka ciężko doświadczonego, ale nie Paweł Wolski, który podjął się wcześniej obnażającego swych ran: porównania twórczości Leviego i Tade‑ usza Borowskiego, wyjaśnia, że Levi był …I przyszedłeś ty, nasz cenny wrogu, z wykształcenia, zawodu, ale i z tempera‑ Ty, jałowe stworzenie, człowieku mentu, chemikiem, i z racji swego podej‑ w konturze śmierci. ścia do rzeczywistości uważany za „sym‑ Jakie słowa dziś znajdziesz przed bol racjonalnego mówienia o Zagładzie”, tym naszym gremium? i tym się zapewne różnił od naszego, nie Przysięgniesz na boga? Jakiego boga? umiejącego sobie poradzić z okiełzaniem Wskoczysz wesoło do grobu? emocji, pisarza. Sam Levi za poetę się nie Czy się użalisz, jak u kresu żali się uważał, wiersze powstawały niejako na człek pracowity, marginesie jego twórczości prozatorskiej, Któremu życie było za krótkie jak na której zresztą nie traktował jako główne‑ dzieło jego zbyt długie, go sposobu na życie. Dla czytelników jego Na ponure twe dzieło nieukończone, książek dokonany przez Mikołajewskie‑ Na trzynaście milionów, które go wybór wierszy też może wydawać się jeszcze żyje? zaskoczeniem, bo nie z poezją on się do tej pory kojarzył. – pytał w roku 1960. Przypomnijmy: Eich‑ Wiersze pochodzą z wielu lat, pierw‑ mann po wojnie ukrywał się w Argen‑ sze, i jest ich najwięcej, były pisane w 1946 tynie, nie on jeden, zadekowała się tam roku, ostatnie na kilka miesięcy przed spora grupa nazistowskich zbrodniarzy; śmiercią. Wiersze, szczególnie te wcześ‑ porwany w roku 1960 przez służby izrael­ niejsze, pisane były w widocznym cieniu skie zeznawał na procesie w Beit Ha’am

Jak Włochów czytają Polacy 201 od maja od sierpnia tegoż roku. Poeta był jak i tłumaczeń, pozwala odpowiedzieć widocznie pod wrażeniem tych kłamli‑ na tak zadane pytanie twierdząco. Obec‑ wych i bezczelnych zeznań. Eichmann na jest nie tylko dobrze, ale i od dawna, do końca nie wyraził skruchy, został stra‑ o czym w roku 2004 pisał obszernie Ja‑ cony w 1962 roku na podstawie wyroku rosław Mikołajewski, niestrudzony pro‑ śmierci za ludobójstwo Żydów. pagator tej literatury. Tak opowiadał o fe‑ Ten do bólu racjonalny człowiek, który nomenie popularności Imienia róży: „Na „za cel obrał przejrzystość”, jak sam pod‑ całym świecie rozpętało się szaleństwo. kreślał, i poezji jako sfery emocjonalno‑ Książkę przetłumaczono na wszelkie na‑ ści „nie potrafił analizować”, nie ukrywał rzecza świata, szybko nakręcono film, jednocześnie w swych wierszach aluzji do zapanowała moda na średniowiecze i na dzieł innych, wielkich poetów, np. Dan‑ uproszczoną wersję semiotyki jako sztu‑ tego i Szekspira, co niewątpliwie osadza ki detektywistycznego czytania znaków. jego poezję w literackiej tradycji. […] Sam Eco w mgnieniu oka stał się nie Wiersz Ocalony, nawiązujący do Piekła tylko jednym z najbardziej znanych, lecz XXXIII, kończy wydawałoby się z prze‑ również jednym z najbardziej cenionych konaniem o nieprzeszkadzaniu nikomu pisarzy. Wybuchła epoka, której na imię swym istnieniem: Eco. Eco szybko trafił do polskiego od‑ biorcy. Nie tylko pierwsza, lecz również Już mi stąd, precz, ludzie, pogrążeni, kolejne powieści – Wahadło Foucaulta, Idźcie sobie. Nikogo tu nie podsiadłem, Wyspa dnia poprzedniego, […] Baudoli- Niczyjego chleba nie chciałem, no – ukazywały się tak szybko, jak tylko Nikt za mnie nie umarł. Nikt. pozwalały na to translatorskie i technicz‑ Wracajcie do waszej mgły. ne możliwości. […] Tylko nieliczni pa‑ Nie moja wina, że żyję i oddycham miętali, że XX-wieczni twórcy literatury I jem i pije i śpię i jestem ubrany. włoskiej byli przedtem w Polsce całkiem dobrze obecni”. W dwa lata po napisaniu tego wier‑ Tłumacz przypomina miedzy innymi sza zginął, podobno śmiercią samobójczą. Giuseppe Tomasiego di Lampedusę, Al‑ Najważniejszymi słowami dla Wi‑ berta Moravię, Giorgia Bassaniego, Pri‑ sławy Szymborskiej były dwa króciutkie mo Leviego, Cesarego Pavese, nie tylko „nie wiem”. I tak można by zakończyć tę z jego poezją, ale i bogatą, różnorodną impresję o poezji i życiu Primo Leviego. prozą, a przede wszystkim Itala Calvina. I dodaje: „W 1967 r. Halina Kralowa – 8. Czy literatura włoska jest w Polsce najznakomitsza w ostatnich dekadach tłu‑ dobrze obecna? maczka literatury włoskiej – wprowadziła Lektura wydanych w ostatnich kilkuna‑ do polszczyzny Leonarda Sciascię (Dzień stu tylko miesiącach dzieł współczesnych puszczyka), autora prozy na pograniczu (choć nie zawsze jeszcze żyjących) wło‑ kryminału, powieści politycznej i pi‑ skich pisarzy, liczba publikacji i wysoki randelliańskich dramatów poszukiwa‑ poziom zarówno prezentowanej literatury, nia prawdy. Kiedy wspominałem o twór‑

202 Jak Włochów czytają Polacy cach, bez których – jak sądzę – Eco nie 6 elvira Seminara, Nieprzyzwoite, przełożyła Mo‑ napisałby Imienia róży, miałem na myśli nika Woźniak, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014. jego, Calvina oraz niezaistniałego jeszcze 7 , Spokojny chaos, tłumaczenie u nas odrębną książką Giorgia Manganel‑ Anna Osmólska-Mętrak, Natalia Mętrak, wy‑ lego (Centuria) ”. dawnictwo DRAFT PUBLISHING, Warszawa W Polsce ukazało się po roku 2004 2013. 8 elena Ferrante, Genialna przyjaciółka, z języka jeszcze kilka najnowszych powieści Um‑ włoskiego przełożyła Alina Pawłowska-Zam‑ berto Eco, Tajemniczy płomień królowej pino, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice Loany i Cmentarz w Pradze, oraz książek 2014. eseistycznych, Historia piękna i Historia 9 antonio Tabucchi, Opowiadania ilustrowane, przekład Joanna Ugniewska, Czuły Barbarzyńca brzydoty. Żadne jednak z późniejszych Press, Warszawa 2014. jego dzieł nie dorównuje, moim zdaniem, 10 italo Calvino, Niewidzialne miasta, przełożyła pierwszej powieści. Ma więc rację Mi‑ Alina Kreisberg, Wydawnictwo W.A.B., War‑ kołajewski, gdy stwierdza, że „autora‑ szawa 2013, wyd. III. 11 italo Calvino, Baśnie włoskie, zaczerpnięte z prze- mi, którym w latach 90. udało się prze‑ kazów tradycji ludowej i opowiedziane na nowo, bić przez dominację Eco i którzy cieszą t. 3, przekład: Stanisław Kasprzysiak, Jarosław się dziś w Polsce największa popularnoś‑ Mikołajewski, Jerzy Popiel, Katarzyna Skórska, cią są Claudio Magris, Antonio Tabucchi, Monika Woźniak, Marcin Wyrembelski, Czuły Aleksandro Baricco i Andrea Camilleri”. Barbarzyńca Press, Warszawa 2014. 12 italo Calvino, Marcovaldo, przełożyła Alina Bogdan Rogatko Kreisberg, Wydawnictwo W.A.B. , Warszawa 2013. Przypisy 13 cesare Pavese, Przyjdzie śmierć i będzie miała 1 Stefano Liberti, Na południe od Lampedusy. Po- twoje oczy. Wybór wierszy, tłumaczenie Jarosław dróże rozpaczy, przełożył Marcin Wyrembelski, Mikołajewski, seria „Zeszyty z ulicy Grodzkiej”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013. Włoski Instytut w Krakowie we współpracy 2 matteo Collura, Na Sycylii, tłumaczenie i po‑ z Wydawnictwem Austeria, Kraków – Buda‑ słowie Joanna Ugniewska, Fundacja Zeszytów peszt 2013. Literackich, Warszawa 2013. 14 Giuseppe Ungaretti, Dzień po dniu. Wybór wier- 3 Simonetta Agnello Hornby, Kropla oliwy. Moje szy, tłumaczenie Jarosław Mikołajewski, seria sycylijskie wakacje, przełożył Mateusz Salwa, „Zeszyty z ulicy Grodzkiej”, Włoski Instytut Kul‑ Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014. tury w Krakowie we współpracy z Wydawni‑ 4 natalia Ginzburg, Nasze dni wczorajsze, prze‑ ctwem Austeria, Kraków – Budapeszt 2013. kład z włoskiego Alina Pawłowska-Zampino, 15 Primo Levi, Ocalały. Wybór wierszy, tłumacze‑ Wydawnictwo Austeria, Kraków – Budapeszt nie Jarosław Mikołajewski, seria „Zeszyty z ulicy 2014. Grodzkiej”, Włoski Instytut Kultury w Krako‑ 5 Gorgio Bassani, Złote okulary, tłumaczyła Ha‑ wie we współpracy z Wydawnictwem Austeria, lina Kralowa, Fundacja Zeszytów Literackich, Kraków – Budapeszt 2014. Warszawa 2014.

Jak Włochów czytają Polacy 203 Monika Woźniak, Mikołaj Ruszkowski

(2008), Piwowar z Preston (2008), Obiet- Camilleri nica komisarza Montalbano (2009), Kolor w Polsce słońca (2009), Cierpliwość pająka (2010), Pensjonat „Ewa” (2010), Papierowy księżyc (2011), Szary kostium (2011), Sierpniowy żar (2012), Skrzydła sfinksa (2013), Ślad wórczość sędziwego już pisarza cieszy na piasku (2013), Sezon łowiecki (2014), Tsię we Włoszech niesłabnącą popu‑ Pole garncarza (2014). Jeśli dodać do tej larnością. Jego książki przekładane są na listy jeszcze tytuły, które ukazały się na‑ różne języki, a w Polsce obecny jest prze‑ kładem Wydawnictwa Literackiego, np. de wszystkim dzięki Oficynie Literackiej Kryjówka (2013) i wydana właśnie histo‑ Noir sur Blanc, wydającej go z powodze‑ ryczna powieść Z chłopa król, to Camil‑ niem od kilkunastu lat. leri przebija obecnością na naszym rynku Camilleri powrócił do pisania na po‑ czytelniczym nawet często tłumaczonych czątku lat 90., po dwunastu latach przerwy, i wysoko cenionych Tabucchiego oraz historycznym quasi-kryminałem Sezon ło- Umberto Eco. wiecki (w Polsce jego przekład ukazał się W obfitej twórczości włoskiego auto‑ w tym roku). W 1994 roku wyszedł Kształt ra wyróżnić można dwa główne nurty te‑ wody (wydanie polskie 2001), pierwsza matyczne. Jednym z nich jest kryminalny książka, której bohaterem jest komisarz cykl o komisarzu Montalbanie, o którym Montalbano. Był to początek wielkiej po‑ będzie mowa nieco dalej. Na drugi, być pularności pisarza, utrzymującej się nie‑ może jeszcze ciekawszy, składają się po‑ przerwanie do dnia dzisiejszego. Kolejne wieści historyczne, które często również powieści, wielokrotnie wznawiane, osią‑ nawiązują do gatunku kryminału. gały niezwykle wysokie, jak na Włochy, Pierwszą z nich był wspomniany już nakłady 60–70 tysięcy egzemplarzy, a se‑ Sezon łowiecki, w Polsce wydany dopie‑ ria telewizyjna z Lucą Zingarettim w roli ro w 2014 roku, w tłumaczeniu Macieja tytułowej, nadawana nieprzerwanie od Brzozowskiego. Wydawca anonsuje książ‑ 1999 roku (nakręcono już dziewięć se‑ kę jako „jeden z najciekawszych włoskich zonów), ugruntowała jego status pisarza kryminałów historycznych ostatnich lat” kultowego. (co nie jest ścisłe, biorąc pod uwagę, że Do Polski książki Camilleriego tra‑ tekst oryginalny został opublikowany fiły na początku XXI wieku, za sprawą dwadzieścia dwa lata temu). Niewinna oficyny Noir sur Blanc, w której ukazały z początku intryga rozwija się niespodzie‑ się do tej pory następujące tytuły pisarza: wanie jak kryminał. W małym, sycylij‑ Kształt wody (2001), Pies z terakoty (2002), skim miasteczku pisarz umieszcza bogatą Złodziej kanapek (2003), Zniknięcie Pa- galerię najróżniejszych postaci, świetnie tó (2004), Głos skrzypiec (2004), Miesiąc i dowcipnie scharakteryzowanych. Jest z komisarzem Montalbano (2005), Poma- i tajemniczy aptekarz, który przybył do rańczki komisarza Montalbano (2006), miasteczka, impulsywny ksiądz, pocho‑ Wycieczka do Tindari (2007), Zapach nocy dzący z ludu, i nie znoszący arystokratów,

204 Jak Włochów czytają Polacy pracowity i małomówny zarządca mająt‑ nalnych, ingerencji złych mocy, którymi ku i jego piękna żona, wiejska dziewczyna, emanuje podobno córka markiza, Ntònto, oraz markiz don Filippo, główny bohater, wykazująca oznaki obłąkania po śmierci jego żona, popadająca w obłęd po śmierci brata i rodziców. Uspokojenie odnajdu‑ niedorozwiniętego syna, który podobno je ona dopiero w małżeństwie z apteka‑ zatruł się grzybami, i ich córka, żyjąca rzem. I od małżeństwa tej niedobranej w oderwaniu od rzeczywistości. pod względem rodowych koneksji i pa‑ Powieść obfituje w barwne opisy Sy‑ nujących w arystokratycznym środowi‑ cylii, codziennego życia jej mieszkańców, sku konwencji rozpoczyna się, rzec moż‑ fabuła jest wartka, zaskakuje rozwojem na, nowy rozdział powieści, odkrywający wydarzeń. Banalny romans markiza z żo‑ przed czytelnikiem tajemnicę tych na‑ ną zarządcy, przyjmowany przez niego głych zgonów. Do odpowiedzialności za na pozór z obojętnością, przerywa za‑ nie przyznaje się w przyjacielskiej roz‑ gadkowa śmierć markiza, na której ko‑ mowie z porucznikiem policji aptekarz, rzystają małżonkowie i nowo narodzony, od jakiegoś czasu namiętnie chodzący biologiczny syn don Filippa, bo bohater z porucznikiem na polowania. Co nim uwzględnił ich wszystkich w testamencie. powodowało? Cofał się pamięcią do wy‑ Ale śmierć don Filippa to tylko jeden darzenia sprzed lat, gdy jako chłopiec za‑ z zagadkowych zgonów, które w ciągu patrzył się na sześcioletnią córkę markiza niedługiego czasu dotykają większość i gdy markiz poczęstował go wtedy kop‑ członków rodziny Pelusich. Zaczyna się niakiem, pamiętał też o zamordowaniu od utonięcia sędziwego nestora rodu, oj‑ swego ojca w Vigacie, o co podejrzewał ca don Filippa, potem nagłej śmierci syna mieszkańców, dlatego też powróciwszy markiza, żony, jego samego, brata, przy‑ do miasteczka zmienił nazwisko z obawy byłego z Ameryki dla przypilnowania o swe życie. Okazało się jednak, że ojciec spraw spadkowych i kilku innych krew‑ zabity został przez mnichów, posądzają‑ nych. Przerażeni mieszkańcy upatrują cych go o pakt z diabłem. Sam więc nie w tych wydarzeniach przyczyn irracjo‑ potrafi określić jednoznacznie motywu

Jak Włochów czytają Polacy 205 MONIKA WOŹNIAK, MIKOŁAJ RUSZKOWSKI licznych zbrodni, w których miał bardziej go teatru, który tymczasem wkrótce po lub mniej bezpośredni udział. zakończeniu spektaklu pada ofiarą pło‑ „– Dlaczego chciał mi pan opowiedzieć mieni, pochłaniając trzy ofiary. Czy po‑ tę historię ? – pytał zaskoczony i porażo‑ żar wybuchł w wyniku czyjejś nieuwagi, ny tymi wiadomościami policjant. – Nikt czy było to umyślne podpalenie? Pisarz niczego nie podejrzewał, nikt pana nie lubi pozostawiać czytelnikowi możliwo‑ kojarzył z tymi zabójstwami. Dlaczego ści interpretacyjne. to pan zrobił? Nie przetłumaczono niestety jak dotąd – Bo zrozumiałem, właśnie dzisiaj, że na język polski La concessione di telefono mam już dość. Przez tyle lat uporczywie (Koncesja na linię telefoniczną) z 1998 roku, czegoś pożądałem, a kiedy wreszcie to chyba najbardziej błyskotliwej i dowcipnej zdobyłem, zdałem sobie sprawę, że nie powieści historycznej Camilleriego, uka‑ było warto. […] Ani dla Ntònto , ani dla zała się natomiast biograficzna opowieść żadnej innej kobiety na świecie”. o Caravaggiu (Kolor słońca), która opowia‑ Aptekarz zostaje osądzony i skazany na da o sycylijskim epizodzie z awanturnicze‑ śmierć. Powieść kończy scena rozstrzela‑ go życia malarza. Relacjonując znajomość nia bohatera przez pluton egzekucyjny. malarza z protoplastą autora Geparda, pi‑ Inne powieści historyczne Camillerie‑ sarz wyjaśnia, że urodzony w Capui w roku go, wydane w Polsce, to Zniknięcie Pató 1558 Tomasi był dowódcą garnizonu wice‑ i Piwowar z Preston, obie przetłumaczone króla Marcantonia Colonny, potem jednak przez Annę Wasilewską. Zniknięcie Patò w niewyjaśnionych okolicznościach nagle intryguje oryginalną strukturą: w książce się wzbogacił i „poprosił o rękę Franceski nie ma narratora, jest ona mozaiką listów Caro e Celestre, bogatej dziedziczki, ba‑ prywatnych, poufnych i oficjalnych, mel‑ ronowej Montechiaro i pani Lampedusy. dunków policyjnych, donosów, artykułów Z tą chwilą Tomasi wchodzi w zamknięty popularnonaukowych i notatek – two‑ i uprzywilejowany krąg sycylijskiej szlach‑ rzących razem „dossier” sprawy tajem‑ ty […] Lampedusa, wyspa spalona i ska‑ niczego zniknięcia dyrektora filii banku lista, swego czasu służąca za schronienie w Vigacie Antonia Patò. Akcja Piwowara piratom […] była w czasach Caravaggia z Preston rozgrywa się po Wiośnie Lu‑ siedzibą pustelni, w której przyjmowano dów, jak zawsze w fikcyjnej Vigacie, gdzie zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. mieszkańcy postanawiają wznieść teatr Stąd bierze się epitet »pustelnik z Lampe‑ miejski. Niestety już inaugurujące jego dusy« na określenie kogoś, kto prowadzi działalność przedstawienie staje się koś‑ podwójną grę”. cią niezgody, gdyż pochodzący z Florencji Interesująca jest struktura narracyjna, prefekt Montelusy zarządza, aby to była zastosowana w Kolorze słońca. Wychodzi opera niejakiego Luigiego Ricciego Piwo- ona od opowieści ramowej, rozgrywają‑ war z Preston, co nie podoba się miesz‑ cej się współcześnie: autor jedzie do Syra‑ kańcom miasta. Mobilizują się oni, aby kuz obejrzeć inscenizację tragedii greckiej wygwizdać i ośmieszyć przedstawienie, i przyjmuje tam zaproszenie tajemniczego Nikt jednak nie chce zniszczenia same‑ nieznajomego. W rezultacie trafia do jego

206 Jak Włochów czytają Polacy CAMILLERI W POLSCE domu na odludziu, gdzie ukrywający się prozatorskim Camilleriego powieść szcze‑ przed wymiarem sprawiedliwości męż‑ gólna. Autor, jak sam wspomniał1, praco‑ czyzna, który go zaprosił, udostępnia mu wał nad nią aż pięć lat (zwykle napisanie zapiski apokryficznego dziennika genial‑ nowej książki zajmuje mu najwyżej rok) nego malarza (żyjącego, przypomnijmy, i stanowi ona niejako summę jego pisar‑ w latach 1571–1610). Pisarz nie może dzien‑ skich doświadczeń, tak pod względem epi‑ nika wypożyczyć, starcza mu więc czasu ckiego rozmachu, jak i bogactwa stylistycz‑ tylko na sporządzenie notatek i wybra‑ nego. Inspiracją stała się dla pisarza krótka nie cytatów, stanowiących rekonstrukcję wzmianka wyczytana przypadkiem w ja‑ siedemnastowiecznego języka włoskiego. kiejś starej kronice, rozbudowana do ob‑ Z dziennika czytelnik dowiaduje się szernego fresku historycznego, w którym zarówno o twórczych zmaganiach artysty fakty mieszają się z fantazją, a narracja, mi‑ i obecnej w jego obrazach obsesji czarne‑ mo solidnego zakorzenienia w wypadkach go słońca, jak i o życiowych perypetiach, dziejowych, ma baśniowy i oniryczny od‑ wynikających z jego impulsywnego cha‑ cień, nasuwający skojarzenia z realizmem rakteru i skłonności do rękoczynów, ale magicznym. Historia głównego bohatera, też i o homoseksualnych preferencjach. na pół legendarnego wieśniaka Michelego Relacja pisarza wertującego zapiski Ca‑ Zosima, który na kilka dni stał się królem ravaggia rozwija się w przygnębiającą opo‑ Agrigento, układa się w klasyczną opo‑ wieść o „kondycji człowieka, skazanego wieść o mitycznym bohaterze, urodzonym na nieustanną ucieczkę”, w metaforycz‑ w niezwykłych okolicznościach, przejawia‑ nym, ale i dosłownym, jej sensie, bo ucieka jącym od najmłodszych lat przymioty po‑ z więzienia, i musi ukrywać się do końca, nad swój wiek i stan, wyznaczonym przez krótkiego już, życia. Nie mogąc realizować los do wielkich czynów, ale opowiedziana się jako artysta, obdarzony niebywałym ta‑ została z typowym dla Camilleriego styli‑ lentem (w edycji książkowej zamieszczo‑ stycznym rozkiełznaniem, które od kome‑ ne zostały reprodukcje jego wspaniałych dii przechodzi do tragedii, miesza styl niski dzieł), popada stopniowo w szaleństwo. z wysokim, wyrafinowane literackie alu‑ „Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę – zje z rubasznymi wulgaryzmami. Narrację zaznacza na zakończenie pisarz – że kiedy spaja, jak zawsze u pisarza, wszechobecny Carlo dawał mi do przeczytania zapiski dialekt sycylijski, jednak ponieważ akcja tropionego Caravaggia, którego ścigały osadzona jest na przełomie XVII i XVIII papieskie straże i siepacze kawalerów mal‑ wieku, na dialektyzację nakładają się za‑ tańskich, sam przeżywał analogiczną sy‑ biegi archaizacyjne, a także wtręty obcoję‑ tuację jako człowiek poszukiwany i przez zyczne, przypominające o zróżnicowaniu policję , i przez zbirów mafii”. językowym Sycylii w tamtej epoce. Pisarz Mająca się ukazać w najbliższym cza‑ wyszedł od osiemnastowiecznej sycylijskiej sie nakładem Wydawnictwa Literackiego włoszczyzny, zaczerpniętej z pism człon‑ powieść Z chłopa król (tytuł oryginalny Il ka Akademii Arkadyjskiej Giovanniego re di Girgenti), której fragment zamieścili‑ Melego, której następnie nadał pozór po‑ śmy w numerze, to w obszernym dorobku tocznej mowy Sycylijczyków z różnych

Jak Włochów czytają Polacy 207 MONIKA WOŹNIAK, MIKOŁAJ RUSZKOWSKI warstw społecznych. Nie odmówił też so‑ go mieszkania, spotyka się w tam z wy­ bie trawestacji stylistycznych opartych na imaginowaną przyjaciółką. To ją obarcza pastiszach starych kronik, wierszy okolicz‑ winą za śmierć młodego chłopaka, którego nościowych czy arii lub piosenek, a także wprowadza na strych, by ukryć go przed mniej lub bardziej zamaskowanych nawią‑ mężem, i którego w nieświadomości zabija. zań do takich pisarzy jak Dante, Manzoni W rozmowie z Jarosławem Mikoła‑ czy D’Annunzio. Na to wszystko zaś na‑ jewskim Camilleri wyjaśnia: „Ta książka kładają się całe segmenty tekstu w języku powstała z podwójnej inspiracji. Ramę hiszpańskim, obecne w pierwszej części stworzyłem z notatki prasowej o pew‑ powieści. W rezultacie powstał fascynu‑ nym markizie, który utracił męskość. Ale jący patchwork językowy, który nie tylko ciekawsza jest historia, wokół której zbu‑ odzwierciedla historyczne bogactwo kul‑ dowałem postać bohaterki”. W więzieniu tury sycylijskiej, ale i w dużej mierze sta‑ spotkał piękna, młodą dziewczynę, która nowi o uroku dzieła. odsiadywała wyrok za podwójne morder‑ Ukazały się także w Polsce dwie po‑ stwo z premedytacją. W rozmowie z nią wieści współczesne Camilleriego, w opinii po raz pierwszy zetknął się „z przypad‑ krytyków i czytelników włoskich znacznie kiem kogoś, kto w ogóle nie ma pojęcia, słabsze niż jego książki kryminalne i hi‑ że zamordowanie innego człowieka to coś storyczne, przede wszystkim ze względu złego. I nie ma w tym żadnej potworno‑ na niedostatek humoru i ironii, będących ści, tylko czysta, nieskalana niewinność”. jedną z największych zalet jego pisarstwa. Czyste, dopowiedzmy, szaleństwo. Wydana ostatnio Kryjówka (tłumaczenie Bohaterka wydanej dwa lata wcześniej Jarosław Mikołajewski) opowiada o ero‑ powieści psychologicznej Szary kostium tycznych problemach trzydziestoparo‑ (tłumaczenie Anna Wasilewska) to rów‑ letniej Arianny, która z dzieciństwa wy‑ nież atrakcyjna, ale opanowana i wyra‑ niosła jak najgorsze wspomnienia – wy‑ chowana kobieta, której urokowi uległ chowywana przez babkę, gwałcona przez o dwadzieścia lat starszy, piastujący wy‑ jej partnera, którego w końcu uśmierci‑ sokie stanowisko w banku, mężczyzna. ła, później poznała smak seksu w związ‑ Tak jak Arianna, i inne bohaterki prozy ku z młodym leśnikiem i potrzeby ero‑ Camilleriego, Adele jest kobietą zmysłową, tyczne zdominowały wszystkie jej prag‑ spragnioną częstego seksu. Perwersyjne nienia. Tymczasem zakochuje się w niej gry prowadzi z mężem, jedną z nich na‑ starszy, zamożny mężczyzna, będący jed‑ zywała „chłodzeniem białych rejonów”: nak impotentem. W dziwnym małżeń‑ „[…] on musiał jej chłodzić językiem stwie, w którym może mieć kochanków, wszystkie partie ciała, które nie były wy‑ ale w porozumieniu z mężem i pod wa‑ stawione na słońce, a przedtem wkładał runkiem, ze nie spędzi z żadnym z nich sobie do ust kostkę lodu […]. Potem role więcej niż trzech nocy, Arianna nie umie się odwracały. Prawie nigdy nie udawa‑ się odnaleźć i bezpiecznie czuje się tylko ło im się doprowadzić tej gry do końca”. w miejscu ukrytym przed światem. Taką Choć powieści historyczne Camillerie‑ kryjówkę urządza sobie na strychu nowe‑ go są być może bardziej ambitne lite­racko

208 Jak Włochów czytają Polacy CAMILLERI W POLSCE i ciekawsze językowo od jego współczes‑ tekstów oryginalnych, czyli zabiegu, który nych kryminałów, to właśnie one przy‑ można by nazwać „grą z dialektem”. Nie niosły mu międzynarodową sławę, a ko‑ jest to do końca prawdziwy dialekt sycy‑ misarz Montalbano dołączył do grona lijski – sam pisarz przyznał, że niekiedy kultowych bohaterów gatunku noir, ta‑ wymyśla słowa, które mu odpowiednio kich jak niegdyś Hercules Poirot, detek‑ „brzmią” – taki język nastręczałby wielu tyw Marlowe czy inspektor Maigret, a dzi‑ kłopotów przeciętnemu włoskiemu czytel‑ siaj Kay Scarpetta Patricii Cornwell czy nikowi. Talent pisarza leży raczej w umie‑ inspektor Wallander Henninga Mankel‑ jętnym żonglowaniu dialektalną stylizacją la. Montalbano, miłośnik dobrej kuch‑ i wykorzystaniu jej potencjału komiczne‑ ni, namiętny czytelnik książek, zarazem go. To dzięki niej postaci Camilleriego zy‑ bezradny wobec technologicznych zawi‑ skują swój niepowtarzalny charakter, stają łości komputera czy choćby dystrybutora się prawdziwe i przekonujące. kawy, wrażliwy na wdzięki kobiece, choć Kłopot, jaki w tłumaczeniu sprawia pozostaje w długim i burzliwym związku dialekt, jest powszechnie znany. Nawet z mieszkającą w Genui Livią, budzi od ra‑ gdyby język polski odznaczał się równie zu sympatię czytelnika. Zgryźliwy i skłon‑ wyrazistym zróżnicowaniem regional‑ ny do wybuchów gniewu, rozgoryczony nym jak włoski, którego część dialektów korupcją i nieudolnością włoskiego wy‑ można uznać za odrębne języki o włas‑ miaru sprawiedliwości, sam jest człowie‑ nej tradycji literackiej, nie byłoby to bar‑ kiem uczciwym i kochającym swoją pracę, dzo pomocne. Bo czy miałoby sens kazać choć nie waha się łamać przepisów i ucie‑ mówić Sycylijczykowi czy Lombardczy‑ kać do nie całkiem praworządnych sztu‑ kowi gwarą podhalańską lub śląską, aby czek, gdy może to pomóc w rozwiązaniu zaznaczyć regionalną specyfikę jego ję‑ śledztwa. Towarzyszy mu galeria równie zyka? Tłumacze polscy na różne sposoby barwnych i przekonujących postaci dru‑ próbowali wybrnąć z kłopotu, na przy‑ goplanowych, od kochliwego komisarza kład Jarosław Mikołajewski, poszukując Augella, do nieumiejącego się wysłowić odpowiedników dla słów z tego dialektu poprawnie niedorajdy Catarelli. znajdował je między innymi w słowni‑ Cykl książek o komisarzu Montalbanie ctwie swego ojca, wprowadzając do ję‑ liczy już sobie ponad trzydzieści pozycji, zyka tłumaczenia takie wyrażenie, mało z których w Polsce ukazało się do tej pory już teraz znane komukolwiek, jak „smy‑ kilkanaście (ostatnio – w 2014 roku – Pole tłać się” (snuć się po domu z kąta w kąt). garncarza). Zaczął je na prośbę wydawcy Jednak choć polscy czytelnicy muszą za‑ tłumaczyć Jarosław Mikołajewski, i w je‑ dowolić się opowieściami, które mimo go przekładzie ukazały się cztery pierwsze największych wysiłków tłumaczy wiele książki z tej serii (pałeczkę po nim przejęli: tracą z soczystości językowej oryginału, Stanisław Kasprzysiak i Monika Woźniak). komisarz Montalbano także i w Polsce Jednym z wyzwań, przed jakimi stanęli ma już liczne grono miłośników. tłumacze, był problem z oddaniem jed‑ Camilleri stara się wobec rzeczy‑ nego z największych atutów językowych wistości przedstawionej zachować

Jak Włochów czytają Polacy 209 Maksymilian Gierymski.Dzieła, dystans – czasem ironisty, czasem bez‑ inspiracje, recepcja stronnego obserwatora czy komentatora. Kwiecień-sierpień 2014 Nie zawsze jest to jednak możliwe, z uwa‑ Muzeum Narodowe w Krakowie gi na poruszane tematy: trudno na przy‑ Aleksander Gierymski 1890-1901 kład nie ulec emocjom, gdy opowiada się marzec-sierpień 2014 o bestialskim zabiciu wyścigowego konia Muzeum Narodowe w Warszawie (Ślad na piasku) czy o dokonaniu z zim‑ Wystawy zorganizowane zostały ną krwią egzekucji dwojga nieszkodli‑ w ramach projektu wych staruszków (Wycieczka do Tindari). ,,Bracia Gierymscy” W każdej powieści przestępstwa tropione przez komisarza mogą budzić grozę i wy‑ woływać zniecierpliwienie bezradnością wymiaru sprawiedliwości, co jest typo‑ we nie tylko dla państwa włoskiego, ale pisarz potrafi opowiedzieć o wszystkim zajmująco, ubarwiając narrację anegdo‑ tami, dowcipnie przedstawionymi sytua‑ cjami i pełnymi humoru dialogami, przy‑ pominającymi trochę dialogi Sherlocka Holmesa z doktorem Watsonem. Językowa błyskotliwość Camilleriego nie równa się zapewne głębi stylistycznego i dialektalnego nowatorstwa prozy Carla Emilia Gaddy, a intrygi kryminalne jego Aleksander Regulski, powieści nie kryją w sobie filozoficznych Portret Maksymiliana Gierymskiego implikacji, jakie niosą powieści Leonarda (1846–1874), drzeworyt, papier, Sciascii. Nie ulega jednak wątpliwości, że Muzeum Narodowe w Krakowie w ostatnim ćwierćwieczu nie znalazł się we Włoszech pisarz, który lepiej od autora Kształtu wody potrafiłby nawiązać kontakt z czytelnikami, wczuć się w ich potrze‑ by i oczekiwania, oraz dać im bohatera, którego mogli pokochać i z którym mo‑ gą się identyfikować, dzieląc jego opinie, mentalność, zmartwienia, ambicje. Oraz miłość do dobrej kuchni. Monika Woźniak i Mikołaj Ruszkowski

Przypisy Aleksander Gierymski (1850–1901), 1 andrea Camilleri, Tullio De Mauro, La lingua Autoportret, 1900, olej na płótnie, batte dove il dente duole, Laterza, Roma 2013. obraz zaginiony

210 Aleksander Gierymski, Zima w małym miasteczku, ok. 1867, akwarela na papierze, 26 × 48,3 cm, własność prywatna

Aleksander Gierymski, Wieczór nad Sekwaną, studium, około 1892/93, olej na płótnie, 122,5 × 187 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie

Sztuka 211 sztuka Gierymscy

łodzi polscy malarze drugiej poło‑ Mwy wieku XIX studiowali w Mona‑ chium. Niektórzy potem lądowali w Pa‑ ryżu, ten wywierał na nich wpływ. Taki, o którym pisał Van Gogh do Lievensa: „Et, mon cher camarade, ne perdez pas de vue que Paris, c’est Paris. Il n’y a qu’un Paris […]. L’air de France éclaircit les idées et fait du bien, beaucoup de bien, tout le bien du monde. Ce que l’on peut gagner ici, c’est le progrès”. Owe idées i progrès widać w paryskich płótnach Olgi Boznańskiej, która – nota bene – najpierw studiowała w Krakowie, potem wyniosła się do Mo‑ nachium, wreszcie osiadła i pozostała do śmierci w Paryżu nie przekreślając tego, czego nauczono jej w stolicy Bawarii – Portret Paula Nauena świadczy o tym i sprawia, że nie dowierzam narzekaniom niektórych naszych monachijczyków na monachijską edukację. Wpływ ville de lumière, jego idei rodzących postęp, Gie‑ rymscy ukazują też – pierwszy i drugi – Wieczór nad Sekwaną, oraz Pont Neuf w Paryżu – płótna brata Maksymiliana – Aleksandra. Także – w pewnej mierze – Paweł jego obrazy włoskie. Francja wyprowa‑ dziła go z Monachium, w którym pozo‑ Taranczewski stał Maksymilian. Paryż otwierał umysł i umożliwiał roz‑ wój – naturalnie tylko malarzom tej miary, co Olga Boznańska czy Aleksander Gie‑ rymski, który jednak nie stał się malarzem francuskim, wykuł własną wizję i nama‑ lował obrazy, które tylko on mógł nama‑ lować. Malarstwo Boznańskiej francuskie wprawdzie – ale nie do końca… Adam

212 Chmielowski, choć w Paryżu bywał, to Maksymiliana i Aleksandra; Maksymilian malować się tam nie uczył, Chełmoński wpisał swe polskie widzenie w szeroko zaś wprawdzie malował w Paryżu, jed‑ pojętą monachijską szkołę. Aleksander nak mu nie uległ, nie chciał ulec… Nie na Monachium nie poprzestał, malował pojechał do Paryża na naukę jak młodsi w Paryżu i we Włoszech. Maksymilian odeń o siedemnaście lat Władysław Pod‑ malarskim językiem uobecnia Mona‑ kowiński czy Józef Pankiewicz, zawiózł do chium w niektórych płótnach powsta‑ Francji to, co przyswoił sobie w Polsce i – nie styczniowe, które – weteran – nosił jednak – nauczył w Monachium, wypalił w sercu, widział w sobie. Powstańcze obra‑ się i wrócił do kraju. zy Gierymskiego powstania nie ilustrują, Brat Aleksandra Maksymilian, Sta‑ raczej – penetrując pamięć własną i zbio‑ nisław Witkiewicz, Adam Chmielowski, rową – próbują powstanie zrozumieć i ja‑ Józef Brandt, Alfred Wierusz Kowalski… koś odsłaniają jego istotę, która jest istotą poprzestali na Monachium. zrywu podjętego bez nadziei powodzenia. Monachium uczyło studentów aka‑ Zryw ten widział Maksymilian w tonacji demickiego rysunku, który był im potem minorowej, obrazy powstańcze odsyłają przydatny, malowania portretu, pejzażu, w przeszłość klęski lub sięgają w przy‑ scen figuralnych, w tym batalistycznych. szłość, ale bez nadziei, że to, co nastąpi: Z technologią było gorzej. Monachium nie atak, wymarsz, odwrót… przyniesie roz‑ dawało tego, co w Paryżu znalazł Alek‑ wiązanie. Żadna ze scen powstańczych nie sander Gierymski i Boznańska, owych ukazuje heroizmu walki. Ujawnia smętek idei i postępu, o których pisał Van Gogh. i niepokój. Wprawdzie Der blaue Reiter w 1911 zmie‑ Taki minorowy nastrój przenika słyn‑ nił sytuację, jednak nie zmienił powietrza, ne płótno Patrol powstańczy – pikieta Münchener Luft to dalece nie l’air de Paris. z 1872–1873 (59,5 × 107 cm). W oczy rzu‑ Warto by się zastanowić nad tym, co róż‑ ca się linia horyzontu: nad nią blade nie‑ ni Monachium od Paryża, polskie Mona‑ bo, pod nią ugrowa, raczej ciężka ziemia: chium od polskiego Paryża. Dlaczego Pa‑ piach, chaszcze, drzewiny. Niebo odrywa ryż wzbudzał geniusz mocnych i niszczył się od ziemi, jednak moje próby związa‑ słabych, pozwolił rozkwitnąć tym, którzy nia nieba z ziemią „przemalowując” obraz mu nie ulegli i nie dał wstać z kolan tym, w wyobraźni okazały się chybione – obraz którzy przed nim klękli. Warto wydobyć chce być takim, jakim go namalował Gie‑ rysy, które sprawiają, że słowa Van Gogh’a rymski. Od zawsze, od lat 50., widziałem nie opisują Monachium… w nim postacie przydybane w ulotnym O uszy obijały mi się za młodu głosy momencie. Dziś wyobrażam sobie film: potępienia monachijczyków, żale, że nie oto czterej konni odrywają się od oddzia‑ studiowali w Paryżu. Głosy te przyjmo‑ łu w oddali, wysłano pikietę. zbliżają się wałem przejęty autorytetem mówiących ku nam: do wieku XIX, XX, XXI. Na dro‑ i opierałem się im patrząc na inkrymino‑ dze spotykają chłopa, zagadują go. On coś wane płótna w Sukiennicach. Dziś ufam im mówi, kończy, jeden jeździec zawraca płótnom, nie głosom. Podziwiam obrazy i galopuje w stronę oddziału, który wysłał

Sztuka 213 PAWEŁ TARANCZEWSKI szpicę, dwaj zatrzymują się, czwarty za‑ wraca stępa; trzej powstańcy i chłop po‑ patrują ku wschodowi, wschód wskazują rzucone cienie postaci i krzewów oświet‑ lonych przez zachodzące słońce… Tam, na tym wschodzie, nie wiedzieć co się czai, lecz jeźdźcy nie są przerażeni, ani zaniepokojeni, raczej ciekawi… A prima vista brak w obrazie kompo‑ zycji, ludzie i konie uchwyconeni są jakby w migawce, jednak próba uchwycenia Aleksander Gierymski, Swięto trąbek, 1884, struktury obrazu pokazuje, że grupa jest olej na płótnie, 47 × 64, 5 cm, spięta geometrią. Prawy narożnik pusty, Muzeum Narodowe w Warszawie odcięty od reszty płótna chaszczami i dylongami rozchwierutanego płotu. plamami i wąskimi, drobnymi pociągnię‑ Rysują one krótki bok trójkąta, którego ciami pędzla sugerując listowie, a plamy bok dłuższy markują linia zarośli te i pociągnięcia nie mają samodzielne‑ i kopyta konia, a najdłuższy zlewa się go waloru malarskiego. Tak zamarkował z horyzontem. Krótki bok podkreślają drzewa w tle Patrolu…. W samodziel‑ i wzmacniają koleiny piaszczystej drogi. nych pejzażach drzewa są pełne, mięsiste, Wpisane w postacie skośne linie rytmizują przestrzenne i… – bardzo różne. Intere‑ ich skłon ku wschodowi. Trójkąt wspiera sujące jest zestawienie drzew u Gierym‑ się na wierzchołku, a równowaga jego skiego z drzewami na płótnach Brandta chwiejna z tendencją do opadania bo‑ i Chmielowskiego. Brandt traktował ku dłuższego, który obciąża gniady mie‑ drzewa realistycznie, niekiedy rytmicz‑ rzyn. Łeb siwka wyznacza linię: wyso‑ nymi dotknięciami pędzla wręcz rysując kość trójkąta. kaligraficznie pojedyncze liście – zwłasz‑ Horyzont przecinający płótno na pół cza wierzb, natomiast Chmielowski okre‑ jest w terminologii Kandinskiego zim‑ ślał masy listowia uogólniając korony, któ‑ ny, podkreśla go zderzenie akcji na zie‑ re widział bardzo po malarsku. mi z niemal całkowitą pustką nieba, zde‑ Warto też przyjrzeć się niebu, obło‑ rzenie wzmocnione kontrastem ciepłych kom, ziemi, drzewom; domom i ludziom, barw ziemi z zimnymi nieba. Przeciw‑ warto opisać klimaty pejzaży Gierym‑ stawne pozycje koni, opozycja trójkąta skiego, każdy inny, już to dramatyczny, wspartego na wierzchołku i rytmu pochy‑ już to liryczny… lonych postaci wprowadzają do obrazu Oczywiście kostiumy! Namalowane niepokój. Scenę przenika suspens. dokładnie mówią o tym, co nosili po‑ W pejzażach Gierymskiego rośnie wie‑ wstańcy 1863 roku, jaką mieli broń, jak le drzew, malarz traktował je różnie. W sa‑ nosili się chłopi na Mazowszu. Odsłania‑ modzielnych pejzażach drzew ani nie opi‑ ją różnice społeczne, stosunek chłopów sywał, ani ich nie markował – szerszymi do powstania… itd. Generalnie obraz nie

214 Sztuka GIERYMSCY jest „ostry”, jak „ostra” jest Somosierra traktowanie tematu, bliższe jest malar‑ Michałowskiego, powiedziałbym, że jest stwu północy. zgaszony, że wraz z suspensem przenika Osobna sprawa to Zopfy Maksymilia‑ go aura więdnącego kwiatu. na. Malowane dla zarobku i… – świetne. Trudno mi nazwać klimat płótna Nad Nie są to Stimmungi w sensie ścisłym, jed‑ Wisłą, a zwłaszcza dzieła Modlitwa Żydów nak płótna są nastrojowe – melancholię w szabat. To znakomity obraz ze sztafa‑ wprowadza pejzaż, drzewa, które nie są żem, każe myśleć o Święcie trąbek Alek‑ puszczą ani borem, ani lasem; to zagajniki, sandra: tu Wisła i tam Wisła; tu Żydzi jakieś olszynki czy brzeziny, po których i tam Żydzi; tu zmierzch i tam zmierzch – można bezpiecznie spacerować. temat podobny, potraktowanie malarskie O Maksymilianie Gierymskim wiele całkowicie różne! Maksymilian uogólnia, pisano, interesujące teksty znalazły się Aleksander wchodzi w detale; u Maksy‑ w katalogu krakowskiej wystawy, oczeki‑ miliana płótno organizują wielkie linie ar‑ wałbym jednak próby wpisania go w du‑ chitektury, u Aleksandra struktura obrazu cha czasu, pokazania, że malarz daleki jest kryje się wpisana w ziemię, drzewa, po‑ od fascynacji postępem, żywej w drugiej stacie. Płótno Maksymiliana oparte na połowie wieku XIX, że realizm jego raczej niewielkich kontrastach barw chłodnych, smutny i nie widać w nim snu o potędze. Aleksander kontrastuje kolory, a tonacja Druga połowa wieku XIX i pierwsza obrazu raczej ciepła… Płótno Maksymi‑ XX aż po rok 1968, a może i dalej, widzia‑ liana bardziej jest „malarskie”, uogólnione, ła spór realizmu, impresjonizmu, kubi‑ rozwiązane wielkimi plamami, Aleksan‑ zmu i kolejnych nowych nurtów w ma‑ dra bardziej „rysunkowe”, bez rozmachu, larstwie z akademizmem, który – nota be- miejscami skrupulanckie. Komponowanie ne – zmieniał się, nie miał jednego oblicza. przezeń grup figur, budynków, pejzażu, Akademizm niekoniecznie jest tożsamy z nauczaniem w akademii; dziewiętna‑ stowieczny akademizm w idei polega na Maksymilian Gierymski, Adiutant sztabowy bezkrytycznym stosowaniu kanonu sztu‑ z 1830, ok. 1869, olej na desce, 37,3 × 46 cm, ki przejętego z klasycyzmu i uznanego za Muzeum Narodowe w Warszawie kanon jedyny, zaś łączy się z nauczaniem w akademiach sztuki wówczas dopiero, gdy ów kanon sztuki pedagodzy narzucają adeptom akademii. W praktyce wyglądało to różnie, dużo zależało od pedagoga. Ist‑ niał jednak zrąb nauczania akademickiego, na który składało się „piłowanie gipsów”, kopiowanie dzieł mistrzów i akademickie studium aktu, o którym wiele by mówić. Niezależnie od tego, jakie byłyby oblicza akademizmu, nauczanie w akademiach sztuki, również w Akademii monachij‑

Sztuka 215 PAWEŁ TARANCZEWSKI

Maksymilian Gierymski, Patrol powstańczy 1872/73, olej na płótnie, 61 × 108 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie skiej, budziło sprzeciw młodych malarzy. Żydówka z pomarańczami z ręką czytają‑ Adam Chmielowski, Stanisław Witkiewicz, cej Biblię w Prorokini Anny Rembrandta Józef Chełmoński… żywili doń niechęć – z Rijksmuseum. Witkiewicz wręcz nienawiść i to nie tylko Ręka kobiety u Rembrandta promie‑ do akademizmu, ale i do wszelkich szkół, niuje wewnętrznym światłem. Rembrandt nawet podstawowych, wszak syna kształ‑ namalował pełną zmarszczek pergami‑ cił w domu, a zapisanie się Witkacego nową skórę, jej przekrwienia i przebar‑ do pracowni Mehoffera w krakowskiej wienia, pod którą widać nabrzmiałe ży‑ ASP – wbrew pedagogicznej doktrynie ły. Jednocześnie nie jest to ręka naturali‑ ojca – Witkiewicza seniora zdumiało, za‑ stycznie czy iluzjonistycznie odmalowana. smuciło i oburzyło. To istota ręki starej kobiety… Adam Chmielowski sztuce prawdziwej Gierymski określił formę rąk Żydów‑ przeciwstawiał sztukę fałszywą, wyuczoną ki… pokazał światła i cienie, ale przy rę‑ manierę. W sztuce prawdziwej widać „du‑ ce matki Rembrandta (św. Anna to naj‑ szę, która wyraża się w stylu”. „Dusza” to prawdopodobniej jej portret) ręka Ży‑ psychologia, „styl” to forma, forma war‑ dówki Gierymskiego jest martwa! Widać, tościowa, dusza ma się w stylu wyrażać, że Gierymskiemu chodziło o coś innego. wyznaje więc Chmielowski jakąś odmia‑ Oczywiście, o realistyczne przedstawienie nę ekspresjonizmu, choć styl nie jest dla postaci na tle, na tle Warszawy, o namalo‑ niego czymś psychicznym. wanie empirycznie danej postaci (istnie‑ Antyakademizm u Aleksandra przy‑ ją studia) obecnej w obrazie dzięki grze brał postać realizmu. Jaki to jednak rea‑ światła i koloru. Nie jest to gra sama w so‑ lizm? Porównałem ręce kobiety w obrazie bie i dla siebie, jest ściśle związana z „wy‑

216 Sztuka GIERYMSCY glądami przedmiotów przedstawionych Ziemia, której pełen Widok z pracow- w obrazie”. ni… pęcznieje, nabrzmiewa wzgórzem. Gierymskiemu nie chodziło o nama‑ Poziomy pas zieleni zderzony z pasem zie‑ lowanie ciała ludzkiego – o co chyba cho‑ mi o barwie puzzuola stanowi podstawę dziło Rembrandtowi, choć nie tylko o to. kompozycji. Wyrastają z niej linie skośne Gierymski interesował się budową formy połączone coraz bardziej wygiętymi po‑ kolorem, co Rembrandta nie obchodziło. ziomami. Skosy sugerują trójkąt o wierz‑ Rembrandt też malował Żydów z Am‑ chołku zaznaczonym grupą cyprysów na sterdamu, malował sceny biblijne – jak‑ wzgórzu. Kompozycja jednak w trójkąt że jednak Żydzi Rembrandta różnią się wpisana nie jest, kryje się on w splocie od Żydówki Gierymskiego! On zna już linii budujących obraz. Ziemię od nieba dziewiętnastowieczny empiryzm i pozy‑ oddziela przekątna biegnąca od lewego tywizm. Patrzy chłodnym okiem, chodzi dolnego rogu płótna do jego narożnika mu o czyste malarstwo. Rembrandt jest górnego, prawego. Ale przekątna ukryta żarliwy, patrzy na Żydów poprzez Biblię, pod dominującą krzywą skalistego wzgó‑ co to czyste malarstwo nie wie. Krótko: rza o zboczu porośniętym chaszczami, logos Rembrandta inny niż logos Gierym‑ grzbiecie cyprysami, piniami i drzewami, skiego. O ile indywidualny logos każdego których nie umiem zidentyfikować. Po z malarzy wpisuje się w logos danej epo‑ prawej, za drzewami kryje się dom o czer‑ ki, o ile odeń odbiega? Trzeba by zebrać wonym dachu. Po lewej, u dołu, ziemia już przeprowadzone analizy i ewentual‑ jest płaska, skośne miedze dzielące zielo‑ nie wydobyć nowe, niezauważone dotąd ne poletka prowadzą oko w dal, ku drze‑ rysy, często takie, które można jedynie wom na horyzoncie. Kompozycję zamyka wskazać, bo nie można ich opisać z bra‑ budynek nakryty – jak się zdaje – kopułą ku słów. W przypadku malarstwa sieć ję‑ zyka ma duże oka, które wypełnić może chyba tylko poezja. Aleksander Gierymski, W altanie, 1882, W obrazie Widok z pracowni przy Via olej na płótnie, 135,5 × 148 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie Flaminia w Rzymie, (1900, olej, płótno, 29 × 66 cm) malowanie Aleksandra bliż‑ sze kontroli niż spontaniczności. Chyba nic nie pozostawia przypadkowi. O tym świadczą analizy technicznego sensu in‑ nych jego obrazów, sposób budowania warstwy malarskiej; od szkicu kompo‑ zycji poprzez podmalówkę, nadmalówkę i ewentualne pentimenti. Święto trąbek na przykład pokazuje, że szkic wstępny nie był ostateczny, że artysta przemalowywał obraz wielokrotnie, dążąc do ideału. Po‑ dobnie postępował w innych obrazach

Sztuka 217 PAWEŁ TARANCZEWSKI wspartą na bębnie. W obrazie dominuje zostawia stylos, pędzel Aleksandra Gie‑ jednak wypiętrzone wzgórze, a zwłaszcza rymskiego, tworząc styl obrazu? Oczy‑ wygięta linia jego grzbietu. wiście nie jest to ryt, to szczególny do‑ Dalsze uszczegóławianie opisu nie ma tyk, muśnięcie płótna, które Francuzi zwą sensu. Ważna są linie poziome i zbiegają‑ touché. Każdy malarz godny tego miana ce się skosy, które prowadzą oko ku jas‑ ma swój touché. Dusza Gierymskiego do‑ nym skałkom zbocza zamkniętym od góry tyka płótna przez pędzel, jest na końcu gąszczem chaszczy i drzewami – ważne pędzla i sprawia, że jego barwny ślad na zestawienie obłych i pionowych kształtów. płótno z niej wypływa, ale i do niej wpły‑ Wyrafinowanej krzywej grzbietu wzgórza wa, że obraz i dusza stają się jednym. Pę‑ akompaniują łagodne krzywe pól u jego dzel, stylos zostawia trwały ślad, który stóp kontrastujące z szeregiem krótkich pozostaje w obrazie czytelny także wtedy, prostych – Gierymski wydobył je z mo‑ gdy rwie się pępowina łącząca malarza tywu i uporządkował na płótnie tworząc z obrazem. Nie można jej związać po‑ latentną abstrakcyjną kompozycję. Spoj‑ nownie. Ci, którzy tego próbowali – jak rzenie jednak nie zatrzymuje się na wzgó‑ Jan Cybis – malowali na starym obraz rzu, biegnie w dal, w nieskończoność za nowy, niszcząc stary. Styl – wylana na wzgórzem, na co pozwala mu przestwór płótno dusza Gierymskiego wygląda na nieba, które nie ucieka z obrazu dzięki duszę dręczoną przez skrupuły, ale twór‑ małym, różowym chmurkom u góry płót‑ cze! Jego położenie farby inne w niebie, na oraz przyciąganiu błękitu ziemią, cięż‑ gdzie bardziej jest pociągnięciem, inne kim, oranżowawym tonem zbliżonym do na ziemi, na poletkach, na skałkach, na barwy ziemi puzzuola u jego podstawy drzewach… Większe plamy składają się i ziemi błękitem nieba. Malarsko stopio‑ z drobnych punktów, jednak nie barw za‑ ne z całością puste niemal niebo prze‑ sadniczo prostych, położonych, jak u Seu‑ ciwstawia się bogactwu ziemi i wzgórza, rata, po to, by umożliwić łączenie się barw sprawia, że wbrew pierwszemu wrażeniu w oku, lecz mieszanek stopionych w jedną tracą one na ważności. Ziemia, pola, ska‑ zróżnicowaną wewnętrznie plamę. Takie ły, zarośla i drzewa namalowane cudow‑ stopione dotknięcia nadają plamie życie nie, skrupulatnie, ale – jak mówił malarz inne niż ma plama położona alla prima, Jerzy Wolff – „bez dłubactwa”, pozwalają płasko i nieodwołalnie przez takiego na rozkoszować się malarską robotą i kon‑ przykład Matisse’a. struującą myślą artysty. Natomiast niebo Nie sposób przejść obok W altanie daje oku odpocząć. Opozycja ziemi i nie‑ z roku 1882, chociaż ten sławny obraz nie ba, bogactwa elementów i pustki, spoj‑ porusza i nie wciąga mnie tak jak Widok rzenia na bliskie wzgórze i dalekie niebo, z pracowni przy Via Flaminia w Rzymie. skończoności i nieskończoności – tworzy Malarza „zgubiła” sumienność, uczciwość w obrazie grę napięć rozpiętych między malarska zabraniająca „puszczenia” robo‑ przeciwieństwami. ty i brak świadomości, że owa sumien‑ Dla Adama Chmielowskiego „dusza ność i uczciwość prowadzą aż za często wyraża się w stylu”. Jaki ślad na płótnie do „zagniecenia” płótna, choć nie muszą!

218 Sztuka GIERYMSCY

Namalowany rok wcześniej piknik wiośla‑ XIX, że Stimmung obecny w niemieckiej, rzy Renoira też jest sumiennie i uczciwie także polskiej refleksji nad malarstwem – wykonany, jednak Renoir wiedział, że nie na przykład u Stanisława Witkiewicza – polegają one na „piłowaniu”, że sumien‑ jest jednym z oblicz psychologizmu i jest na i uczciwa może być też lekkość touché, też obarczony wszystkimi wadami tego muśnięcie pędzla, niedopowiedzenie, po‑ nurtu, które wytknęła mu fenomenolo‑ zostawienie miejsca dla pracy wyobraź‑ gia. Tu przypomnę tylko, że psychologizm ni. Gierymski często o tym zapominał nie utożsamia się z psychologią; dla psy‑ i dlatego postacie jego często zdają mi chologisty – grubo mówiąc – krajobraz się „drewniane”. dany malarzowi jest bytem psychicznym, Można by mnożyć szczegóły opisów, którego nastrój, Stimmung właśnie, także dodawać do nich kolejne, analizować – ni‑ jest bytem psychicznym. Witkiewicz chce gdy do końca – wszystkie po kolei obrazy wtopić Stimmung w dany malarzowi krajo‑ eksponowane na wystawie, poklasyfiko‑ braz; malarz nie tyle narzuca swój nastrój wać opisy, zastanowić się, co łączy wize‑ psychiczny danemu widokowi, ile wydo‑ runki miast w nocy i te w dzień, podać bywa go zeń i realizuje w obrazie. Alek‑ jakieś uogólnienia… zastanawiać się nad sander Gierymski uważał, że Stimmung to sposobem malowania drzew w różnych robienie obrazu z czucia i pamięci. Jest to – pejzażach pędzla Aleksandra z drzewa‑ jak chce Tischner – romantyczne widzenie mi namalowanymi przez Maksymilia‑ świata poprzez nastrój, poprzez uczucie. na… To oczywiście jedne z wielu zabiegów Pamięć unieważnia kontakt z naturą. Na‑ kierujących naszym okiem i myśleniem tura jest już przyswojona, przerobiona na o Maksymilianie i Aleksandrze Gierym‑ świadomość. Przez nastrój – nie zawsze skich owocujące rozprawami na ich temat, (!) – widzą pejzaż obaj bracia Gierymscy które jakoś zbliżają nas do tajemnicy ich i malują – niekiedy – stimmungowe obrazy, płócien, każdego płótna. Obraz jednak lecz Stimmung każdego z pejzaży jest inny: dany jest w akcie kontemplacji jego po‑ zmierzch w Widoku moczarów o zacho- staci – Gestalt. dzie słońca z 1868 i Zmierzchu nad Wisłą Maksymilian maluje inaczej, interesu‑ z 1871 Maksymiliana inny niż zmierzch je go przedmiot, postać. Farbę nakłada tyl‑ Wieczoru nad Sekwaną z 1893, Krajobrazu ko pociągnięciami pędzla, czasem wręcz z 1899–1900, Nokturnu – wschód Księży- nią rysuje. Nigdy nie „zagniata” położenia, ca z 1900 czy Jeziora po zachodzie słońca co zdarza się Aleksandrowi. z 1900 Aleksandra. W niektórych płótnach zajmuje braci Braci różni Francja i Włochy, południe, Stimmung. Usłyszeli o nim w królewskiej, wszystko to obce Maksymilianowi, oraz monachijskiej Akademii Sztuki. Wojciech granicząca z obsesją precyzja obrazów Bałus wyróżnia i kolejno wnikliwie oma‑ Aleksandra. Także postawa artystyczna. wia różne znaczenia tego słowa. Myślę, że Maksymilian potrafi partie płótna „puś‑ zainteresowanie malarzy Stimmungiem cić”, bo go nie interesuje akompania‑ wpisuje się w psychologizm żywy w nie‑ ment malowanej sceny, Aleksander ni‑ mieckiej filozofii drugiej połowy wieku gdy. Znamienna jest tu Katedra w Amalfi.

Sztuka 219 Wznoszące się nad świątynią wzgórza są opisuje krepy wód jak Gierymski mu‑ porośnięte – o ile się nie mylę – przez skający pędzlem każdą zmarszczkę, ma‑ winnice i kasztanowce. Nie są tematem lowanie architektury zatartej przez jakieś obrazu, a jednak potraktowane zostały opary i wieczornej zorzy przecinającej z największą starannością, namalowane niebo – czy koniecznie jest impresjoni‑ zostały pieczołowicie. Zagajniki i zarośla styczne? Obraz stawia przed nami raczej w Zopfach Maksymiliana puszczone nie Stimmung wieczoru, Stimmung potrakto‑ są, jednak – choć malarz ich nie lekce‑ wany z paryska. To oczywiście nie zarzut. waży, to ich nie „pieści”. Są sprawnie na‑ Gierymski jest sobą, nieokreśloność archi‑ malowane po to, by towarzyszyć grupie tektury w zapadającym zmierzchu każe jeźdźców i myśliwych. mu ją potraktować inaczej niż zarysowa‑ Niektóre malarskie rodzaje są obu ną arcywyraźnie we włoskim słońcu ar‑ braciom wspólne: portret, pejzaż, jednak chitekturę katedry w Amalfi czy budynki pejzaże stimmungowe u każdego swoiste, przy Piazza del Popolo. Jest wierny temu, jego własne. Należałoby też widzieć je co widzi, podobnie jak w obrazie Louvre na szerszym tle malarstwa pejzażowego, w nocy, tu zresztą architektura jest bar‑ które omawiają Frédérique Paulhan, Kurt dziej „narysowana”. Badt, Kenneth Clark czy Hubert Da‑ W dzieciństwie wielbiłem Leonarda misch – by wymienić tylko kilka nazwisk. i Michała Anioła, no i malarstwo rene‑ Maksymilian nie zagląda do Włoch, nie sansu, baroku. Oczywiście Rembrandta. interesuje go architektura (trochę War‑ W dziesiątej klasie liceum, choremu le‑ szawa); Aleksander nie maluje powstania żącemu w łóżku, matka rzuciła na kołdrę styczniowego, nie jest ono dla niego te‑ stertę albumów z malarstwem francuskim matem. Maluje natomiast miasta: centra drugiej połowy wieku XIX – w tym na‑ Monachium, Paryża, Rzymu – i… pery‑ turalnie albumy impresjonistów, których ferie, tyły Warszawy: rudery nad Wisłą, dotąd w szafie nie zauważałem. Olśniły Powiśle, piaskarzy, Solec. Dlaczego? Dla‑ mnie. Nie mogłem spać. Otwierałem ko‑ czego mamy operę paryską w nocy, Plac lejne i drżałem na widok lekkich plam Wittelsbachów, Piazza del Popolo, a nie koloru położonych swobodnym pędz‑ mamy Rynku Starego Miasta i Placu Zam­ lem Moneta, feerii przenikających się kowego? Dlaczego w miastach obcych po‑ tonów niezwyczajnej subtelności Pissa‑ ruszyła Aleksandra ich reprezentacyjna ra. W impresjonizmie dotknąłem malar‑ strona, w Warszawie zaś jej podszewka? skiego absolutu. Zafascynował mnie też Nie umiem odpowiedzieć. Van Gogh, Cezanne, Braque… Po latach Paryż pozuje Gierymskiemu nie tyl‑ znalazłem się w Paryżu, potem w Belgii ko w Operze…, także w Zmierzchu nad i Holandii, dotarłem do „miejsc uświę‑ Sekwaną, w którym na mnie od zawsze conych”, jak nazwał je Fromentin w Mi- działa sposób traktowania wody. Jednak strzach dawnych – dla mnie miejscem malowanie migocącego na falach Sekwany uświęconym był naturalnie najpierw Pa‑ światła zmierzchu – różnego od świateł ryż, który – oczywiście – nie był nim dla na falach u Claude’a Moneta, który nie Fromentina. Dotarłem i… zrozumiałem,

220 Sztuka że pozostanę pielgrzymem i gościem, że sandra Gierymskich pamiętając, że Paul nigdy nie będę mieszkańcem. Że nigdy Valéry nakazał przepraszać za to, że ośmie‑ nie dotrę do i nigdy się nie napiję ze źró‑ liło się pisać o malarstwie, a Simone Weil deł tego cudownego malarstwa. Czułem przestrzegała przed wyjaśnianiem obra‑ w nim Francję, czułem Holandię – my‑ zów, każąc patrzeć na nie, aż wytryśnie ślę oczywiście o Van Goghu – i wiedzia‑ światło. Opisuję Patrol i inne obrazy Gie‑ łem, że drzwi tego malarstwa są dla mnie rymskich próbując jedynie wskazać kie‑ zamknięte. Potem kusiły mnie – ale już runki owego patrzenia, podsunąć mo‑ nie tak gwałtownie – Bauhausy, De Stij‑ menty, na które warto zwrócić uwagę. le, Bloki i Praesensy. Strzemiński był dla Ostatecznie chodzi o doprowadzenie pa‑ mnie wyrocznią, co złościło Ojca. Prze‑ trzącego do kontemplacji danej w świetle jąłem się doktrynami Kandinskiego, Klee postaci Gestalt dzieła sztuki malarskiej… – i Ittena – ale ich w malarstwie nie stoso‑ ale także o rozumienie struktury i sensu wałem; w drzwi otwarte przez Strzemiń‑ tej postaci, o zrozumienie światła i tego, skiego może i mógłbym wejść, ale zanim co dzieje się w świadomości patrzącego. przestąpiłem próg, Strzemiński zgasł dla Paweł Taranczewski mnie, przestał mieć znaczenie, nastąpiła wrzesień 2014 „desolidaryzacja” w sensie, jaki nadał te‑ mu pojęciu Tischner. Nadal podziwiałem Aleksander Gierymski, obrazy i rysunki Strzemińskiego (w któ‑ Żydówka z pomarańczami, 1881, rych zresztą sporo poezji), ale wiedzia‑ olej na płótnie, 66 × 55 cm, łem, że drogą mistrza z Łodzi nie pójdę. Obraz powrócił 5 grudnia 2012 r. do galerii w Muzeum Narodowym w Warszawie, skąd W pustce usłyszałem głos monachij‑ został zrabowany w czasie II wojny światowej czyków oglądanych we wczesnej młodości, wojny przez okupanta niemieckiego. szept tych płócien, w których nie ma ha‑ Reprodukcje Archiwum łasu – szept pewnych pejzaży braci Gie‑ rymskich, Adama Chmielowskiego, Sta‑ nisława Witkiewicza… Szept sztuki ma‑ lowania obrazów, do której nawiązać mi wolno. Szept ich Stimmungu, który szep‑ tem właśnie ujawnia dziwność istnienia, istnienia tego tajemnicę. Płótna braci Gierymskich pełne są bla‑ sku malarstwa modulowanego różnorako. Pełne ukochania farby, jej barw i faktury, ukrytej pewności, że malarstwo to język, którego innym językiem zastąpić się nie da. Ich płótna, nie wszystkie, są jednym z licznych wcieleń istoty malarstwa. Opisuję Patrol powstańczy, piszę o in‑ nych płótnach Maksymiliana lub Alek‑

Sztuka 221 OKIEM Żywot KRYTYKA korespondencyjny – Listy Marka Hłaski

Marek Hłasko Listy Wybrał, opracował i wstępem opatrzył Andrzej Czyżewski, Agora, Warszawa 2014

ajsilniejszym odczuciem, z jakim Nzostawiła mnie lektura Listów Mar‑ ka Hłaski, jest przeświadczenie, że autor większość swoich spraw załatwiał nie tam, gdzie był i nie z tymi, którymi się otaczał. Dopóki chodzi o interesy czy kwestie wy‑ dawnicze, nie widać w tym przejawów tra‑ gedii. Jednak w przypadku Hłaski więk‑ szość relacji z najbliższymi mu osobami miała przez lata charakter właśnie episto‑ Malwina Mus larny. Stąd też „krwistość” tej korespon‑ dencji – długoletnie rozłąki i narastające Anna Pekaniec przez ten czas frustracje przełożyły się na rozemocjonowany sposób wypowiedzi. Z jednej strony Listy można zatem czytać Małgorzata jako zapis szamotaniny i dramatu wygnań‑ ca, świadectwo walki o pamięć – znajo‑ Szumna mych i czytelników. Pod tym względem biografia Hłaski jest reprezentatywna dla całego pokolenia emigracyjnej inteligen‑ cji polskiej. Z drugiej strony nie wolno zapominać, że już trzynastoletni Marek teatralnie aranżował ucieczki z domu, by z oddali, właśnie drogą listowną, dawać pokaz swoich kaprysów, żalów, uczuć. Może więc taki rodzaj kontrolowanej,

222 zapośredniczonej przez papier bliskości kryć – egotycznej, toksycznej postaci, ob‑ najlepiej współgrał z jego charakterem? serwuje jej ewolucję, bo trudno mówić Z pewnością natomiast sprzyjał kreacji w tym przypadku o dojrzewaniu. „Kocha‑ i budowaniu legendy. na Babciu! Jestem tak wyzuty ze wszyst‑ To nie pierwszy raz, gdy listy Marka kich uczuć dla ciebie, że nie chce mi się pi‑ Hłaski trafiają do rąk czytelników. No‑ sać. Wobec tego, stara babko, nie żądaj ode we wydawnictwo Agory jest jednak naj­ mnie niczego, a ciesz się, że twój rodzony obszerniejsze spośród dotychczasowych wnuk żyje” (list nr 10, s. 26) – taki list do‑ prób – zawiera 363 listy, a w liczbie tej stała Romana Hłasko od swojego czter‑ i tak nie zamyka się całość epistolarnych nastoletniego wnuka, który po ucieczce praktyk autora Pierwszego kroku w chmu- z domu chciał się schronić w jej wroc‑ rach. Możliwe, że w najbliższych latach ławskim mieszkaniu, lecz nie uzyskał od wypłyną (lub nie) te pisane przez Hłaskę, niej oczekiwanego wsparcia i zrozumie‑ które póki co zalegają w prywatnych ar‑ nia. Romana nie była odosobniona – to chiwach. Jawna, podkreślana we wstę‑ przykład typowej dla Hłaski, tak wcześnie pie, niekompletność wydania nie obniża ukształtowanej, retoryki szantażu emocjo‑ jego wartości – leży ona zupełnie gdzie nalnego, którą pisarz z upodobaniem sto‑ indziej, niż w prostej potrzebie skatalogo‑ sował przez całe życie, chociażby w ­listach wania. Listy Marka Hłaski, między inny‑ do matki. Czytelnik, nawet jeśli począt‑ mi dzięki swojej kompozycji, eksponują kowo krytycznie podchodzi do epistolar‑ tragiczne pęknięcie, niemożliwość poro‑ nych wyskoków pisarza, z biegiem czasu zumienia między światem wewnętrznym wpada w prawidłowość lekturową – iden‑ pisarza a jego otoczeniem. Największym, tyfikuje się/trzyma stronę/zawierza nar‑ moim zdaniem, walorem zbioru jest jego ratorowi opowieści. W ten sposób Listy polifoniczność, udzielenie głosu dwóm dają możliwość wejścia w psychikę pisa‑ (chwilami trzem) stronom, które walczą rza, oglądania świata jego oczami. Z ta‑ o względy czytelnika.Każda z tych per‑ kiej wewnętrznej, dość wąskiej perspek‑ spektyw jest na swój sposób przekonują‑ tywy poglądy, decyzje i zachowania Hła‑ ca, chyba żadna definitywnie nie zawłasz‑ ski wydają się bardziej zrozumiałe, często cza stanowiska odbiorcy. Efektem starcia usprawiedliwione, a w każdym razie spój‑ różnych racji jest nie tyle – jak chciałaby ne. Właśnie na tym poziomie działa me‑ część krytyki – przełamanie wizerunku chanizm tworzenia kreacji. Poprzez listy­ „kaskadera literatury”, ile rekonfiguracja Hłasko przedstawia siebie innym, ale elementów legendy. też sobie, jako udręczonego młodzieńca Wydawnictwo Biblioteki Gazety Wy‑ (trudne z początku relacje z ojczymem, borczej pomyślane jest jako chronolo‑ kompleks niemęskiego wyglądu w okresie giczny zbiór listów pisanych przez Marka adolescencji); romantycznego kochanka, Hłaskę, nieuwzględniający wiadomości którego miłość – aby była pełna – musi zwrotnych. Czytelnik zostaje więc po‑ pozostać niespełniona (wyidealizowana stawiony wobec ciągnącego się przez Agnieszka Osiecka i Esther, krytykowa‑ dwadzieścia pięć lat monologu – co tu na żona – Sonja Ziemann); politycznego

Książki 223 MALWINA MUS banitę (akurat w tym przypadku Hłasko ować na podstawie odpowiedzi pisarza. nie musiał wyolbrzymiać); tułacza, który Zlewają się w wielogłosową argumenta‑ mimo ogromnej potrzeby nie może za‑ cję osób bliskich pisarzowi, działających grzać miejsca w żadnym zakątku świata; z dobrych intencjach, a jednak niepotra‑ egzystencjalistę, który próbując uśmierzyć fiących z nim dojść do porozumienia. Po‑ ból istnienia, staje się rezydentem szpita‑ nadto cały zbudowany w Listach kontekst li psychiatrycznych i więzień. Hłasko de‑ pozaepistolarny (komentarze redaktora, mentuje informacje o ekscesach alkoho‑ kalendarium, przedmowy do poszcze‑ lowych i nienajlepszym prowadzeniu się, gólnych rozdziałów-etapów życia Hła‑ które dochodziły uszu jego matki. Gniewa ski, w końcu – wzajemne naświetlanie się, gdy Maria Hłasko daje wiarę pogłos‑ się listów skierowanych do różnych adre‑ kom. Przekonująco argumentuje, że pod‑ satów, a poruszających ten sam temat) czas rzadkich wyjść do pubów obserwują każe ograniczyć zaufanie wobec pisarza go dziesiątki osób, zaś podczas codziennej i zastanowić się nad przyczynami i kon‑ ciężkiej pracy nie widzi go nikt. Innym sekwencjami jego – jak to określił redak‑ adresatom przyznaje się do problemów, tor Czyżewski – skłonności do przesady. zawsze znajdując jednak usprawiedliwie‑ W takim obiektywizującym ujęciu wize‑ nie w zewnętrznych determinantach. Co runek pisarza zaczyna pękać. Tendencja znaczące, historia znajomości z Krzysz‑ do wylewnych wyznań trąci sztucznoś‑ tofem Komedą i jego tragicznej śmierci cią (do Zuli, przyjaciółki Marka i Esther: zostaje w listach całkowicie przemilcza‑ „Tęsknię natomiast za Tobą; i przysięgam na. Hłasko konstruował zatem różne wi‑ Ci, że nie ma chwili, w której bym o To‑ zerunki siebie. Selekcjonował i dowolnie bie nie myślał i nie chciał być przy Tobie. żonglował przekazywanymi informacja‑ […] Kocham Cię i myślę o Tobie; Dzięku‑ mi, korzystając z faktu, że odbiorcy nie ję Ci za Twój list. Zawsze Twój Marek” – mieli na ogół możliwości ich weryfikacji. l. 169, s. 258; do Henryka Berezy, wcale Listy opublikowane dziś, gdy biografia nie częstego adresata listów: „Rozstania Hłaski jest już powszechnie znana, poka‑ są tym nożem chirurgicznym, który ot‑ zują, jak pisarz wzbraniał się przed przypi‑ wiera i przecina pewne sprawy. Mogę żyć naniem mu łatek, które ostatecznie złożyły bez Soni, bez Warszawy, bez matki – ale się na jego obecną legendę. Intensywnie nie mogę żyć bez Ciebie” – l. 237, s. 358). pracował na wizerunek pokrzywdzonego Cierpienia młodego Marka okazują się przez świat, niesprawiedliwie ocenianego w większości konsekwencją jego włas‑ przez ludzi uczciwego pechowca. Mistrz nych wyborów, nie złośliwości losu (dla konfabulacji zwodził samego siebie. Czy‑ przykładu: decydując się na małżeństwo telnik uzmysławia to sobie obierając dru‑ z wziętą aktorką mógł przypuszczać, że gą – zewnętrzną perspektywę. czeka go życie na walizkach, tymczasem Chociaż niewydrukowane, listy do wciąż winił Sonję, że nie osiedli się ni‑ Marka Hłaski, a wraz z nimi zarzuty, nie‑ gdzie na stałe). Rysy na wykreowanym pokoje, pretensje nadawców, są w zbio‑ wizerunku pojawiają się jeszcze w wielu rze obecne. Ich treść łatwo zrekonstru‑ aspektach, chyba najsilniej w relacjach

224 Książki ŻYWOT KORESPONDENCYJNY – LISTY MARKA HŁASKI miłosnych. Piękne, romantyczne, ale też póty, dopóki utrzymywane listownie. Nie chwilami egzaltowane w dziewiętnasto‑ sądzę – jak chcą niektórzy – by radykalnie wiecznym stylu listy do Agnieszki Osie‑ zmieniały wizerunek Hłaski. Może tylko ckiej, w ramach których Hłasko próbo‑ przenoszą punkt ciężkości z awanturni‑ wał doprowadzić do ślubu z wybranką, ka i alkoholika na niedojrzałego fantastę. zapewniał ją o swoim całkowitym od‑ Trzecią perspektywę, nie bardzo ob‑ daniu i wierności, w końcowej fazie na‑ szerną, ale na tyle wyrazistą, że nie sposób kładają się na płomienny romans z izra‑ o niej nie wspomnieć, wprowadza osoba elską dziewczyną Esther. Z żadną z nich redaktora Listów – Andrzeja Czyżewskie‑ nie udało się Hłasce wejść w poważny go, brata ciotecznego Hłaski. Kuzyn peł‑ związek – pisarz tęsknił do nich, obar‑ ni rolę pośrednika, mediatora w starciu czając świat winą za niepowodzenia. Je‑ między racjami pisarza a otoczenia. Jego dyna „usidlona” w życiu Hłaski kobieta pełne empatii komentarze, zbudowane nigdy nie była przez pisarza ceniona tak na informacjach „z pierwszej ręki”, czę‑ wysoko, jak jej niedostępne poprzednicz‑ sto przełamują redaktorski obiektywizm, ki. Piękne listy miłosne, które początko‑ twardo usprawiedliwiając – raz jedną, raz wo Hłasko pisał do Sonji niewprawną drugą stronę („Jak zwykle, Marek lekko angielszczyzną, przypominają konwen‑ przesadza, jeśli chodzi o upływ czasu” – cję korespondencji z Osiecką. Po ślubie, s. 172, „Obiegową, rozpowszechnianą w listach do przyjaciół, pisarz wielokrot‑ w kraju opinią co do wspólnych podróży nie będzie na żonę narzekał, wspominał o po Włoszech i Sycylii, było to, że Hłasko rzekomo czysto materialnych motywach wspólnie z Rojewskim przepija jego spa‑ małżeństwa, aż do ostrego wyznania: „Czy dek. […] te wspólne podróże odbywały też mam im powiedzieć, że ożeniłem się się bardziej na koszt Hłaski niż Rojew‑ z czystego oportunizmu tylko dlatego, skiego. […] Normalną koleją rzeczy jest że Esther mnie nie chciała i że najlepsze to, że ci, którzy Marka Hłaskę rozpijali, lata swojego życia spędziłem z idiotką?” rozpowszechniali informację o jego al‑ (l. 273, s. 411). Retoryka Hłaski zmienia się koholizmie, ci, którzy wyciągali od niego jednak radykalnie, gdy Sonja występuje pieniądze, rozgłaszali, jak to jego utrzymy‑ o rozwód: „Moja najdroższa – powiedz: wali” – s. 164). Nieporównywalnie częściej czy się zobaczymy? Jak szybko? Czy mo‑ w obronę brany jest Marek, stwierdzenia‑ glibyśmy być choć przez chwilę razem? mi tak nieustępliwymi, że sprawiającymi Teraz, kiedy wiemy, że się kochamy po‑ wrażenie naiwnych. Nie ma wątpliwości – nad wszystko?” (l. 344, s. 537). Bycie bli‑ Listy zostały pomyślane częściowo jako sko Marka Hłaski oznaczało nieustanne mowa obronna w sprawie awanturnika wystawienie na tego rodzaju huśtawki Hłaski. Szczęśliwie, adwokat nie zagłuszył emocjonalne i niewdzięczność. Żywioł prokuratorów ani oskarżonego. pisarza stanowiły relacje niespełnione, „A ja tak rozpaczliwie nie potrafię pi‑ platoniczne, otwierające drogę kreacji, sać listów” (l. 58, s. 94) – wielokrotnie, niepodlegające weryfikacji (czy w ogóle różnym osobom żalił się Marek Hłasko. mogące zaistnieć?). Fascynujące go do‑ Trudno powiedzieć, czy w ten sposób

Książki 225 kokietował, czy wyrażał tragiczną w je‑ go sytuacji prawdę. Podobnie, jak trud‑ Opowiedz mi no ustalić, co tak naprawdę czuł do Sonji, naszą/moją ojczyma, matki. Czy życie Hłaski, gdyby układało się po jego myśli, byłoby szczęś‑ historię liwe, czy może problem tkwił w nim sa‑ mym? Listy, choć to gatunek bardzo oso‑ (niepotrzebne bisty, w przypadku tak skomplikowanej osobowości nie dają żadnych pewników. skreślić?) Uwikłane w mechanizm autokreacji czę‑ sto same sobie przeczą, zacierając granicę między faktami a wyobrażeniami o fak‑ Brygida Helbig tach. Nie odważyłabym się na stwierdze‑ Niebko nie, że Listy przynoszą wiedzę na temat W.A.B., Warszawa 2013 samego pisarza. Chodzi raczej o doświad‑ czenie Hłaski, w całym jego destrukcyj‑ driana Cavarero, włoska filozofka, nym i krea­cyjnym potencjale. Askupiająca się m.in. na zagadnieniach Malwina Mus genderowych, sporo uwagi poświęca rów‑ nież refleksji związanej z szeroko pojętą narracją. Rozpatruje ją w kategoriach on‑ Krzysztof M. Bednarski, Рождения красной tologicznych, jak i epistemologicznych, nie звезды/narodziny czerwonej gwiazdy, gips, blacha, pomija etycznych inklinacji. Najważniej‑ akryl, 1986, kolekcja Towarzystwa Zachęty Sztuk sze jednak w jej ciekawych propozycjach Pięknych w Katowicach FotografiaA utor teoretycznych (oraz interpretacyjnych; Cavarero nie stroni od ilustrowania kon‑ ceptów przykładami czerpanymi z litera‑ tury, zarówno fikcjonalnej, jak i przynale‑ żącej do szeroko pojętej autobiografistyki) jest mocne akcentowanie swoistego opóź‑ nienia (auto)biograficznych opowieści. Na czym ono polega? Za Hannah Arendt włoska teoretyczka dowodzi, iż każde ży‑ cie wręcz domaga się opowieści, musi być przekształcone w historię, której główny bohater lub główna bohaterka powinien/ powinna wysłuchać od kogoś innego, po‑ nieważ tylko opowieść przychodząca z ze‑ wnątrz zapewnia pełniejszy ogląd jednost‑ kowej przeszłości. Opóźnienie jest więc koniecznym i oczywistym interwałem pomiędzy egzystencją a jego werbalną

226 Książki transpozycją, zapewnia czas, w którym z historią – jednostek, uzależnionych od opowieść dojrzewa, ujawniając znacze‑ czynników, na które nie miały żadnego, nia do tej pory ignorowane, lub nie brane lub jedynie niewielki, wpływ, często bywa pod uwagę1. Podstawowym celem każdej opisywane patetycznie. Helbig skutecznie (auto)biograficznej opowieści jest odpo‑ unika patosu, broniąc tym samym opo‑ wiedź na pytanie: Kim jestem? Kto i co wieść przed skostnieniem. Język opowie‑ kształtuje moją tożsamość? Według Ca‑ ści, rozbrzmiewający różnymi, niekiedy varero każdy ma dyspozycję do (wy)słu‑ kontradykcyjnymi tonami, oswaja trau‑ chania opowieści o sobie, w której będzie my, łagodzi krzywdy, relacjonuje, unika‑ mógł się przejrzeć niczym w zwierciadle2. jąc jednoznacznych ocen. Zaznaczam, że W Niebku Brygidy Helbig (nomino‑ nie musi idealnie odwzorowywać świata wanym do Nagrody Nike 2014) opowia‑ pozatekstowego, gdyż, jak słusznie za‑ dającym jest Waldemar Keler, to z jego uważył Michel de Certeau: „[…] w opo‑ porozrzucanych wspomnień córka, Ma‑ wieści nie chodzi już o jak najściślejsze rzena, pieczołowicie, cierpliwie, niespiesz‑ dopasowanie do jakiejś »rzeczywistości« nie konstruuje historię rodziny, a przede (co stanowi operację techniczną) oraz za‑ wszystkim samej siebie. Splatając ze sobą twierdzenie tekstu za pomocą przedsta‑ poszczególne wątki zamienia się w kro‑ wianej przez niego rzeczywistości. Wprost nikarkę, która dzięki rzetelnej, choć nie‑ przeciwnie, opowiadana historia tworzy koniecznie spójnej opowieści, zyskuje przestrzeń fikcji”4. najcenniejszy dar – samą siebie, po raz Fikcja nie jest w tym przypadku toż‑ pierwszy z niekłamaną pewnością, i wy‑ sama ze zmyśleniem. Stanowi sprytne czuwalną radością, stwierdzającą: „Je‑ i funkcjonale przebranie wspomnień, stem. […] Co by mnie miało nie być”3. wspomnień, których rytm w dużej mie‑ Zanim jednak do tego dojdzie, czytelnicy rze wyznacza falowanie narracji oraz sche‑ zostają zabrani w podróż podzieloną na mat konstrukcyjny w Niebku – niechro‑ dziewiętnaście rozdziałów o zróżnicowa‑ nologiczny, wymagający od czytelnika nej długości, tętniących życiem, pulsują‑ silnej koncentracji, świadomie eksponu‑ cych emocjami, nierzadko niewygodnymi, jący niepełność, czy też ewidentną, i ła‑ trudnymi do zrozumienia. Momenty gro‑ two wytłumaczalną mechanikę pracy po‑ zy przeplatane są humorystycznymi roz‑ strzępionej, migotliwej pamięci, niekom‑ błyskami, głównie dzięki językowi, balan‑ pletność. Aleida Assamann wskazując sującemu na granicy pomiędzy zapisanym przejście pomiędzy migawkami z prze‑ a mówionym. Nierzadko granica zacie‑ szłości a ich narracyjną postacią, tłuma‑ ra się, lub inaczej, zostaje przekroczona, czyła: „[…] wspomnienia jako takie są a autorka-narratorka odważnie i lekko fragmentaryczne, tj. nieograniczone i nie‑ wkracza na terytorium języka mówione‑ uformowane. Przebłyskujące wspomnie‑ go, co w oczywisty sposób czyni narra‑ nie jest z reguły wyciętym, pozbawionym cję mniej patetyczną, bardziej codzienną, szerszych kontekstów momentem, bez zwyczajną. I dobrze. Zderzenie Historii – żadnego »przedtem« ani »potem«. Dopie‑ kolektywnej, zagmatwanej, nieubłaganej ro dzięki opowiadaniu zyskuje post factum

Książki 227 ANNA PEKANIEC Anna Pekaniec formę i strukturę, które je uzupełnia i za‑ aspektem terapeutycznym, dyskretnym, razem stabilizuje”5. Kształt przeszłości Ke‑ nienarzucającym się, niemniej, wyraźnym. lerów rodzi się w opowieści, zastygającej Wydane w ubiegłym roku Niebko kry‑ jedynie na chwilę, generującej zmianę do‑ tycy szybko określili mianem sagi, zesta‑ tychczasowego mniemania o sobie, rze‑ wiając ją, zresztą słusznie, z Bambino In‑ czywistości, Historii, bohaterów próbu‑ gi Iwasiów, Piaskową Górą Joanny Bator7. jących zadomowić się w takiej jej (opo‑ Powrót tej odmiany powieści sam w so‑ wieści) wersji, która rozświetli to, co tej bie jest ciekawym zjawiskiem, szczegól‑ pory było niejasne, choć dotkliwe – na nie w obszarze literatury pisanej przez wielu poziomach – np. skomplikowaną, kobiety. Nowoczesna (ponowoczesna?) choć na swój sposób typową sagę rodzi‑ saga daleka jest od epickiego rozmachu ny Kelerów, niechęć Marzeny do języka modernistycznych poprzedniczek. Pa‑ niemieckiego (notabene języka ojczystego noramiczność, drobiazgowość, dążenie jej taty, Willego-Waldemara), chłód mat‑ do skrupulatnej rejestracji familijnych ki – Barbary (jej rodzina podczas II wojny opowieści zostaje zamienione na nieco światowej została wywieziona do Kazach‑ porwane ciągi wspomnieniowych aso‑ stanu), wadliwe wybory dróg życiowych cjacji. Brygida Helbig, oddając głos Wil‑ obu sióstr, Marzeny i Ewy. W błyskotliwy lemu, Marzenie i Ewie (rzadko) odsła‑ sposób autorka powieści złączyła ze so‑ nia kolejne warstwy rodzinnych zmagań bą różne tradycje, pochodzenie, kultury, z tożsamością, z (nie)wiedzą, która boli. doświadczenia wyznaczane przez przyna‑ Jedną z głównych kwestii nurtujących bo‑ leżność (nie zawsze klarowną) narodową, haterów są starania, by wiedzieć, pamię‑ uwypuklając tym samym swoistą dyna‑ tać kim są oraz zrozumieć, kim nigdy się miczność i nomadyczność pamięci: „Jak nie staną8. Ojciec i córki (matka w nieco ptaki podrzucające swe jaja do cudzego mniejszym zakresie) wypróbowują kolej‑ gniazda, tak pamięć nie pracuje we włas‑ ne identyfikacje, by odnaleźć tę właściwą nym miejscu. […] Jej uaktywnianie się tj. dającą poczucie przynależności. jest nieodłącznie związane z jakąś zmianą. Sądzę, że można również wskazać A nawet więcej, jej siła działania wywo‑ pewne podobieństwa pomiędzy recen‑ dzi się właśnie ze zdolności poddawania zowaną książką a Sońką Ignacego Kar‑ się zmianie – przesunięciu, ruchowi, nie‑ powicza czy Domem pod Lutnią Kazimie‑ obecność stałego miejsca. Stałą jej cechą rza Orłosia. Niełatwe rozliczenia z histo‑ jest to, że kształtuje się ona (oraz kształ‑ rią, nie zawsze dobrowolne stykanie się tuje swój „kapitał”) przez zrodzenie z te- różnych narodowości i kultur, kształto‑ go, co inne (okoliczności) i co jednocześ- wanie jednostkowych światopoglądów, nie traci (jest to już tylko wspomnienie)”6. nierzadko w oparciu o sprzeczne jakości Ostatecznie, bilans zysków i strat okazu‑ czy wartości, to kilka łączników między je się dodatni – Willy na prośbę obu có‑ przywołanymi tekstami, a najsilniejszym rek snuje może niekoniecznie spójną, ale jest konsekwencja bohaterów, raz po raz tak potrzebną opowieść – jej porządku‑ podejmujących próby weryfikacji włas‑ jąca funkcja idzie w parze z ewidentnym nych oglądów rzeczywistości.

228 Książki OPOWIEDZ MI NASZĄ / MOJĄ HISTORIĘ…

„Tatuś, opowiesz jak to było?” (N s. 7) – dawno już nie żyje, psa, którego nigdy nie Willy-Waldemar, kolekcjoner czekolado‑ miała, i chomika, który prysnął do sąsia‑ wych zajęcy wielkanocnych, mniej lub dów. Kiedy otwiera komputer i przed jej bardziej chętnie spełnia prośby córek. oczami rozjaśnia się biały ekran, tańczyć Opowiada o tym, czego sam doświad‑ jej się chce. A ekran, jak to ekran, nigdy czył (nie chcąc zdradzać przebiegów fa‑ naszymi harcami się nie znudzi. Najpierw bularnych, przywołam tylko jedną sce‑ my mówimy do niego. nę – wspaniale skonstruowaną, skrzącą się emocjami – w której mały Willi biegnie po * papierosy dla umierającego ojca9), a cze‑ Dobrze, a więc los geht’s, dawaj, dawaj, go nie pamięta, lub opowiada „za kogoś” come on, zaczynamy. np. za swoją matkę, sztukuje narrator‑ Marzena zamyka oczy i otwiera kom‑ ka-bohaterka, Marzena. Córka kochana, puter”. (N s. 8–9) choć nie upragniona (rodzice oczekiwali Narratorka, niczym sroka-złodziejka na syna), przyszła pisarka, która „żyje na ze słynnego szkicu Śmiech Meduzy Hélène zaciągniętym hamulcu10” (N s. 214), prag‑ Cixous11, wykrada ułamkowe historie od nąca „żeby ją tak słuchano”, jak ona stara ojca, ciesząc się najmniejszym skrawkiem, się słuchać innych, znajdująca schronienie ponieważ każdy z nich przybliża ją do roz‑ w rzeczywistości wirtualnej, a dokładniej liczenia z samą sobą. Jest ono tym waż‑ w białym ekranie komputerowego edyto‑ niejsze, im bardziej umożliwia jej coraz ra tekstów. Zaznaczyć bowiem należy, że odważniejsze konfrontowanie z rzeczy‑ Niebko to powieść autotematyczna, a Ma‑ wistością. rzena jest jednocześnie autorką-narrator‑ Autorka Niebka zaproponowała czy‑ ką-bohaterką. Skomplikowana, choć nie‑ telnikom niezwykle interesującą oraz rzadko goszcząca na łamach współczesnej wciągającą grę – jej stawką jest opowieść literatury pisanej przez kobiety trójdziel‑ o pojedynczych bohaterach, bezkolizyj‑ na figura, nie tylko dookreśla formalną nie przechodząca w narrację o wymiarze charakterystykę powieści, lecz również kolektywnym. Nie wszystkie jej elementy zmusza do zastanowienia nad sposobami są równie istotne, nie każdy z konotowa‑ budowania portretów ponowoczesnych nych przez nie sensów zostanie wystar‑ kronikarek rodzinnych. Jedna z nich zo‑ czająco klarownie wytłumaczony przez stała świetnie naszkicowana przez Brygidę Willego-Waldemara. Prośba o opowieść Helbig, delikatną, acz stanowczą kreską: (a także ukryty w niej imperatyw opowia‑ „Marzena zamyka oczy i otwiera kom‑ dania – słuchania) owocuje ogromną iloś‑ puter, tę zaczarowaną skrzynkę, elektrycz‑ cią szczegółów, z morza których czytelni‑ ny notes, ekran, na który można rzucić cy i czytelniczki wyławiają najcenniejsze swój film, to, co kręci nas, i to, co nami związane z kwestią tożsamości – zbioro‑ kręci. […] wej oraz indywidualnej. Czy w owych gę‑ Ona wiedziała swoje. Od razu stał się stych narracjach są zbędne elementy, czy jej najlepszym przyjacielem i nie rozstawa‑ można skreślić te, które wydają się nad‑ ła się z nim nigdy, zastąpił jej kota, który miarowe, nie do końca kompatybilne?

Książki 229 „Opowiedz naszą/ moją historię” (parafra‑ stępu: 22. 07. 2014 r.]; Michała Pawła Urbaniaka za tytułu przywołanego wcześniej artyku‑ pt. W poszukiwaniu tożsamości, link do tekstu: http://www.artpapier.com/index.php?page=art łu Adriany Cavarero jest celowa), doma‑ ykul&wydanie=187&artykul=4034&kat=1 [data gają się córki od ojca, chciwie łowiąc sło‑ dostępu 22.07. 2014 r.] wa, na wagę nie złota, ale czegoś znacznie 8 Por. N s. 26. cenniejszego – życia. Wszystkie słowa są 9 zob. N s. 25–31. 10 „Marzena żyje na zaciągniętym hamulcu. Śnią w nim potrzebne. się jej często samochody. Anna Pekaniec W tych snach boi się, że samochód wymknie się jej spod kontroli. Albo nie może wcisnąć Przypisy hamulca, bo ma sparaliżowaną stopę. 1 Por. Adriana Cavarero, Opowiedz mi moją histo- to chyba z tego lęku, że w razie czego nie wy‑ rię, z włoskiego przeł. A. Klimczak, „Pamiętnik hamuje, żyje w ciągłym napięciu. Literacki” 2004, z. 3, s. 7. albo śni się jej, że nie może zmienić pasa na 2 tamże, s. 41. drodze, nie może się zdecydować, który wybrać 3 Brygida Helbig, Niebko, Warszawa 2013, s. 313. pas. Dalsze cytaty lokowane będą za pomocą skrótu i jedzie środkiem, ni tak, ni siak”. (N s. 214–215) N z podaniem strony, z której dany cytat będzie Ten cytat jest świetną charakterystyką boha‑ zaczerpnięty. terki, niezdecydowanej, przygotowującej się 4 michel de Certeau, Wynaleźć codzienność. Sztuki do zmian, a jednocześnie obawiającej się tego, działania, przekł. K. Thiel-Jańczuk, Kraków co mogą spowodować. Depresyjne zawiesze‑ 2008, s. 79–80. nie zostanie pokonane m. in. dzięki sile opo‑ 5 aleida Assmann, Między historią a pamięcią. wieści i determinacji samej Marzeny, zgodnie Antologia, red. naukowa i posł. M. Saryusz-Wol‑ z sentencjonalną frazą wygłoszoną przez narra‑ ska, Warszawa 2013, s. 42. torkę: „Zbawić możemy jedynie samych siebie” 6 michel de Certeau, dz. cyt., s. 87. (N s. 262). 7 zob. recenzja Dariusza Nowackiego pt. „Niebko” – 11 Por. Hélène Cixous, Śmiech Meduzy, przeł. zabawa w odkrywanie rodzinnych sekretów, link A. Nasiłowska, konsultacja M. Bieńczyk do tekstu: http://wyborcza.pl/1,75475,15106004,_ [w:] Ciało i tekst. Feminizm w literaturoznaw- Niebko____zabawa_w_odkrywanie_rodzin‑ stwie – antologia szkiców, pod red. A. Nasiło‑ nych_sekretow.html#ixzz385wkkLqv [data do‑ wskiej, Warszawa 2001, s. 180.

Krzysztof M. Bednarski, Thanatos polski (pamięci przyjaciół z Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego), 1984, kolekcja Muzeum Narodowego we Wroclawiu Fotografia Autor

230 Książki Tony Judt, którego pamięci została poświę‑ „Byliśmy cona. Nitka Ariadny jest zaś głównie opo‑ ukształtowani wieścią o uwodzącej sile słowa, o tym, co Małgorzata Szumna z każdym z nas mogą zrobić litery, o ryzy‑ przez literaturę” ku, jakie wiąże się z czytaniem i o tym, jak może nas ono przemienić. Literatura nie jest tu jednak w żadnym wypadku trak‑ Barbara Toruńczyk towana prostodusznie: właściwym tema‑ Nitka Ariadny tem Toruńczyk pozostaje przez cały czas Fundacja Zeszytów Literackich, problem zakresu jej oddziaływania i od‑ Warszawa 2014 powiedzialności w wieku ideologii. „Byliśmy ukształtowani przez literatu‑ 2 rę” – wyznaje ona, by po chwili dodać: Tę książkę warto zacząć czytać od końca. „Ja nie myślałam jak polityk – za co się zła‑ 1 Dopiero bowiem w zamykającej ją roz‑ pać, żeby móc kształtować rzeczywistość. mowie Barbara Toruńczyk daje pełniejsze To się po prostu czuło, że nowe perspek‑ przyzwolenie na odsłonięcie autobiogra‑ tywy myślenia otwierają ludzie, którzy po‑ ficznej podszewki łączącej większość ze‑ sługują się słowem”. W najnowszych tomie branych w tym tomie szkiców, tłumaczy Toruńczyk chce im oddać sprawiedliwość. sens dokonywanych życiowych wyborów, Przygląda się więc raz jeszcze swoim daw‑ problematyzuje – sprowokowana przez nym mistrzom (szczególnie uprzywile‑ rozmówczynię – kwestię częstej rezygnacji jowani tu zostali Zbigniew Herbert oraz z używania „ja” we własnych tekstach na Czesław Miłosz), opukuje dziś uważnie rzecz zastępowania go mocnym pokole‑ ich dorobek, ale i wciąż wiernie im towa‑ niowym „my”. Wciągnięci zostajemy za‑ rzyszy – w innej jednak niż przed laty roli. tem – za sprawą pytań Agnieszki Papie‑ Intymność lektury ulega tu upublicznieniu, skiej – w to, co w ogóle można by nazwać zachwyt czytelniczki staje się zachwytem sednem ostatnich książek Toruńczyk, nie edytora, wydawcy, mogącego udostępnić ulega przecież wątpliwości, że Żywe cienie, dzieła następnym pokoleniom czytelni‑ Z opowieści wschodnioeuropejskich i Nit- ków. Z równą troską zastanawia się au‑ ka Ariadny układają się w pewną spójną torka także nad pisarzami swego poko‑ całość, jakąś formę trylogii. Spójną, lecz lenia (m.in. nad Stanisławem Barańcza‑ opartą przy tym na różnych dominantach. kiem i Adamem Zagajewskim), obserwuje Pierwsza z tych pozycji ufundowana zo‑ ich ewolucję – podpatruje przecież w ten stała w dużej mierze na uprzywilejowaniu sposób owych uczniów sprzed lat, z któ‑ odruchu wspominania, bohaterowie wyła‑ rymi razem przeżywała podobne książ‑ niali się przed nami dzięki pracy pamięci, kowe uniesienia, śledzi to, co zapamiętali druga – była przede wszystkim sprawozda‑ oni z tamtych lekcji, z sympatią przygląda niem z przeżywania czasów naznaczonych się temu, w jaki sposób ówczesne wnioski brutalnym wtargnięciem w życie polityki z czasem przetworzyli, naznaczając je co‑ jednostki, nieprzypadkowo patronował jej raz wyraźniej ­piętnem własnej osobowości.

Książki 231 Rozgryzając mechanizmy kontynuacji, równo temu, jak zjawiska są opisywane, zmusza zaś niejako odbiorcę do postawie‑ jak i temu, jak się samemu je ocenia. Bły‑ nia jeszcze jednego pytania: o to, co z tego skotliwości analiz bardzo często towarzy‑ dziedzictwa pozostanie, jak zostanie ono szyła w komentarzach sprzed lat żarliwość przejęte i zrozumiane przez tych, którzy słowa: wiele z tych szkiców wprowadzało dopiero teraz przechodzą swoją inicjację przecież pisarzy emigracyjnych w krajo‑ w kulturę. Nie towarzyszy jej jednak w tych we życie intelektualne, trud interpretacji obserwacjach – co znamienne – szczegól‑ brał zaś swój początek z potrzeby propa‑ ny niepokój. Toruńczyk bezwzględnie ufa gowania, wynikającej z poczucia długu kulturze wysokiej, wierzy w siłę jej dykcji i wdzięczności. Prowadziło to wówczas i nie boi się używania słów podniosłych, do dodatkowej nobilitacji eseju: gatunek jeśli tylko dotykają one w jej przekonaniu ten bowiem z łatwością wchłaniał w sie‑ istoty rzeczy. bie zarówno chęć zaakcentowania prywat‑ Czytelnik znający prace jej rówieśni‑ ności, jak i uwypuklenia uniwersalnego 3 ków natychmiast uchwyci jeden z koń‑ wymiaru. Dziś ten język opisu wydaje się ców podsuwanej mu nitki: przypomni so‑ mniej pociągający, jakby wykorzystano już bie chociażby Z dziejów honoru w Polsce w dużym stopniu tkwiące w nim możli‑ Adama Michnika czy Książki zbójeckie wości. W efekcie za najlepsze uważam te Wojciecha Karpińskiego, te dwa jakże cha‑ teksty Toruńczyk z Nitki Ariadny, w któ‑ rakterystyczne, dużo przy tym wcześniej‑ rych oddala się ona od wcześniej wypra‑ sze, swoiste dzienniki lektury. Ten trop nie cowanych sposobów argumentacji; a więc jest przypadkowy: pokoleniowa perspekty‑ teksty chłodnego analityka, który bardzo wa bardzo wyraźnie organizuje tę książkę starannie przepracował doświadczenie za‑ i Toruńczyk w pełni świadomie do tamtych angażowania; te wystąpienia, w których pozycji nawiązuje, wiedząc przy tym do‑ dochodzi do głosu nie tyle redaktor na‑ skonale, że musi spróbować opisać swoje czelna „Zeszytów Literackich”, konsekwen‑ lekturowe doświadczenie inaczej, bo też tnie broniąca linii programowej pisma, co inny zupełnie jest dziś punkt, z którego mó‑ finezyjna badaczka, która u progu lat 80. wi. Tym niemniej w wielu szkicach w tym porzuciła naukową karierę. tomie rozpoznać można ślady dobrze zna‑ Wrażliwość i temperament autorki naj‑ nej retoryki, uchwycić moment wejścia 4 pełniej widać w wypowiedziach doty‑ w pewne koleiny czytania. Tak Toruńczyk, czących styku literatury i ideologii, o tym jak wcześniej Michnik i Karpiński, bar‑ natomiast, że temat ten jest jej szczególnie dzo wyraźnie akcentowali wychowawczy bliski świadczyć może to, że zdecydowała wymiar lektury, daleki oczywiście od na‑ się na przedruk szkiców dotyczących tej chalnej pedagogiki. Mistrzowie – w wielu problematyki przygotowywanych w bar‑ wypadkach wspólni dla całej tej generacji dzo różnych okresach. Pochodzący z końca – wpajać jej mieli głównie kodeks etyczny, lat 70. artykuł o środowisku „Sztuki i Na‑ uczyli wierności wartościom, niezależno‑ rodu” łączy się blisko tematycznie z ob‑ ści myślenia, a także zdrowego dystansu, szerną rozmową z Gustawem Herlingiem‑ który każe przyglądać się krytycznie za‑ -Grudzińskim, szczególnie ważkim uzu‑

232 Książki pełnieniem tamtych rozważań pozostaje Herlinga, przenikliwie charakteryzującą zaś napisany w 2011 roku tekst o Miłoszu, wreszcie najważniejsze rysy tego pisarstwa poświęcony analizie jego tużpowojennych i potrafiącą spójnie połączyć namysł nad wyborów światopoglądowych. Powinien prozą z usytuowaniem jej w społeczno-po‑ się z tymi komentarzami zapoznać każdy, litycznym kontekście Podczas tej rozmowy kto oskarża „Zeszyty Literackie” o piękno‑ dotykamy tego, co autorka celowo w wie‑ duchostwo i chronienie się w wieży z ko‑ ku tekstach ukrywa, przesłaniając własną ści słoniowej. Toruńczyk z tych wcześniej jednostkowość: widzimy Toruńczyk jako rozproszonych ogniw próbuje utkać pew‑ osobowość, mogącą na równych prawach ną konsekwentną narrację o przygodzie wejść w dialog z każdym ze swoich boha‑ dwudziestowiecznej polskiej kultury, kreśli terów. Nitkę Ariadny od wspomnianych mapę jej politycznych uwarunkowań. Bar‑ książek Michnika i Karpińskiego różni dzo precyzyjnie rekonstruuje w tych teks‑ wszakże przede wszystkim jedno: nie ma tach okoliczności funkcjonowania litera‑ ona w żadnym miejscu charakteru Bil- tury, stara się uchwycić mechanizmy for‑ dungsroman, została napisana przez oso‑ mułowanych pod jej adresem oczekiwań, bę w pełni dojrzałą, przez kogoś, kto dziś opisuje ideologiczne pułapki, czyhające sam – zwłaszcza wobec młodszych czytel‑ na ludzi parających się słowem. W swo‑ ników – mógłby wejść w rolę nauczyciela. ich ocenach daleka jest od jakichkolwiek Sama autorka pewnie z takim posta‑ uproszczeń: literatura – uchwycona w bar‑ 6 wieniem sprawy nie do końca by się dzo wyrazistej historyczno-socjologicznej zgodziła: szkice zgromadzone w tym to‑ perspektywie – okazuje się sprawą życia; mie dobitnie pokazują, że przypisuje so‑ nakreślenie jej ograniczeń staje się nie‑ bie raczej rolę pośrednika, którego zada‑ zbędną glosą pozwalającą na wyjaśnienie, niem jest podtrzymywanie pamięci. Ten jaką rolę miała ona do spełnienia w bio‑ wymiar międzypokoleniowego transferu grafiach całych pokoleń. jest jednak w tej książce wyraźnie obecny: Z wymienionych wyżej tekstów najcie‑ nie bez powodu zapewne otwiera ją tekst 5 kawsza w tym kontekście jest zapew‑ poświęcony korespondencji Zbigniewa ne rozmowa z Herlingiem-Grudzińskim – Herberta i Henryka Elzenberga. Opis ich ta staje się bowiem dość nieoczekiwanie relacji pod piórem Toruńczyk przechodzi jednym z najtrafniejszych wprowadzeń w klasyczną historię paidei, doświadczenia w twórczość tego pisarza; pisarza, który paradygmatycznego – i nie sposób oprzeć się stopniowo przed interlokutorką odsła‑ się wrażeniu, że autorka chce w ten spo‑ nia, dotykając w tym dialogu także tych sób pokrótce nie tylko nazwać to także, co kwestii (takich jak żydowskie pochodze‑ było jej udziałem, ale i opisać to, co może nie, temat Zagłady), których zazwyczaj przydarzyć się odbiorcy, który za sprawą unikał. My zaś podpatrujemy samą To‑ jej wskazań sięgnie do – Herberta, Miło‑ ruńczyk przy pracy: skupioną, zadającą sza, Josifa Brodskiego, ale i młodszych – pytania lakoniczne, lecz celne, trafiające pisarzy jej generacji. Komuś, kto zechce w punkt, pytającą o fakty, które pozwa‑ uchwycić rwącą się nić kultury. lają na wyjaśnienie kolejnych motywacji Małgorzata Szumna

Książki 233 Serce Pinokia

Serce Pinokia, pod takim wieloznacznym, i jakże Autorki wstępu do katalogu wskazują, że „dwa udanym, tytułem zorganizowano w dniu 21 paź‑ największe bestsellery literatury dziecięcej – Ser- dziernika br. wystawę w Wojewódzkiej Bibliotece ce i Pinokio – zepchnęły w cień twórczość innych Publicznej w Krakowie poświęconą włoskiej lite‑ włoskich autorów tworzących dla dzieci i młodzie‑ raturze dziecięcej w Polsce. Współorganizatorem ży, z których bardzo niewielu zaistniało w świado‑ jest Włoski Instytut Kultury w Krakowie, w stycz‑ mości polskich czytelników”. Dzisiaj, od lat 90., sy‑ niu 2015 roku podobna wystawa zostanie otwarta tuacja ulega stopniowo zmianie. Na rynku, prze‑ w Dolnośląskiej Bibliotece Publicznej we Wrocła‑ ważnie dzięki małym wydawnictwom, pojawiają wiu. Pomysł zrodził się przy okazji wydania w tym się tzw. coprinty, publikowane na licencji zagra‑ roku pracy trzech badaczek, Moniki Woźniak, Kata‑ nicznej, w formacie graficznym oryginału. Poja‑ rzyny Biernackiej-Licznar i Bogumiły Staniów Prze- wiają się też nowe, lepsze przekłady, profesor Cza‑ kłady w systemie małych literatur. O włosko-polskich banowska-Wróbel wspomniała o znakomitym, jak i polsko-włoskich przekładach dla dzieci i młodzie- stwierdziła, przekładzie Jarosława Mikołajewskie‑ ży. W oparciu o nią został opracowany wstęp do go Pinokia Collodiego, utworu stale popularnego, pięknie edytorsko, dzięki staraniom Włoskiego In‑ o głęboko humanistycznej wymowie. Nie wzna‑ stytutu, wydanego katalogu towarzyszącego wysta‑ wia się już raczej Serca Amicisa, dość już anachro‑ wie. Poprzedziła ją promocja wspomnianej książ‑ nicznego, kiedyś często czytanego dzięki udanemu ki, o której wypowiadały się z uznaniem panie prof. przekładowi Marii Konopnickiej. Anna Czabanowska-Wróbel z Wydziału Polonisty‑ Wystawa jest okazją do przypomnienia zarów‑ ki UJ, zajmująca się m.in. badaniami nad literatu‑ no dawnych, jak i najnowszych przekładów, z któ‑ ra dla dzieci i młodzieży, oraz prof. Jadwiga Mi‑ rych na specjalną uwagę zasługują baśnie Itala Cal‑ szalska z Zakładu Italianistyki UJ, podkreślając nie vina. Ostatnio ukazały się w Polsce w trzytomo‑ tylko nowatorskie podejście do tematu, ale przede wej, pełnej edycji. wszystkim ukazanie przenikania się dzięki litera‑ mr turze dla dzieci kultur dwóch odrębnych narodów.

234 varia 30 września 2014 roku zmarł w Krakowie Julian Kawalec

jeden z bardziej uznanych, zarówno przez krytykę, jak i czytelników, reprezentantów tzw. nurtu chłopskiego w literaturze polskiej, który rozwinął się w latach 60. Pochodził z rodziny małorolnych chłopów, urodził się we wsi Wrzawy, niedaleko Sandomierza. Przed wojną związał się z ruchem ludowym, należał do Polskiej Akademii Młodzieży Ludowej. Od roku 1945 mieszkał w Krakowie, gdzie na UJ ukończył studia polonistyczne, pracował jako dziennikarz, przez długie lata w Polskim Radiu. Zadebiutował tomem opowiadań w roku 1957, w roku 1964ukazała się jego najlepsza artystycznie i najbardziej charakterystyczna dla prozy nurtu chłopskiego powieść Tańczący jastrząb, zekranizowana w roku 1977. Inne jego powieści, które zyskały sobie wiernych czytelników oraz miały najwięcej przekładów, to przede wszystkim Ziemi przypisany (1962), Wezwanie (1968), Przepłyniesz rzekę i Szara aureola (obie 1973). Pod koniec lat 80. wydał pisarz powieść autobiograficzną, której atmosferę tworzą wspomnienia z lat gimnazjalnych spędzonych w Sandomierzu. Uhonorowany był licznymi odznaczeniami państwowymi, nagrodami wydawców i czytelników. W latach 90. i następnych już nie pisał, proza nurtu chłopskiego odchodziła do historii, wydający co kilka lat nowe powieści Wiesław Myśliwski nie kojarzony już był z tym nurtem. Julian Kawalec powoli przygotowywał się na śmierć, otoczony nielicznym gronem przyjaciół. Do końca pogodny, pogodzony ze światem, którego uroki doceniał w całej swej twórczości i w swoim życiu. Spoczął na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Julian Kawalec 1916–2014 235 Autorzy

Artur Badach – historyk sztuki, doktoryzował autorką monografii Metateatralność w dramatur- się w Instytucie Sztuki PAN. Absolwent italiani‑ gii Carla Goldoniego. styki w SWPS w Warszawie. Pracuje w Zamku Kró‑ lewskim w Warszawie, wykładowca na Uniwersyte‑ Halina Kralowa – polonistka i italianistka, przez cie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, lata pracująca dydaktycznie na Uniwersytecie War‑ autor publikacji książkowych, rozpraw naukowych szawskim, gdzie prowadziła m.in. dla studentów i artykułów z zakresu historii sztuki. warsztaty w zakresie sztuki tłumaczenia, współ‑ pracowniczka takich m.in. pism jak „Zeszyty Li‑ Krzysztof M. Bednarski – rzeźbiarz, urodzony terackie” i „Literatura na Świecie”, współautorka w 1953 roku w Krakowie, absolwent Akademii Historii literatury włoskiej XX wieku. Wprowadziła Sztuk Pięknych w Warszawie (1973-1978, pracow‑ do polszczyzny tak znakomitych włoskich pisarzy, nia prof. Jerzego Jarnuszkiewicza i prof. Oskara jak: Leonardo Sciascia, Georgio Bassani, Andrea Hansena), aktywny w różnych dyscyplinach twór‑ De Carlo, Alessandro Baricco. Ze swojego bogate‑ czych, niegdyś blisko związany z poszukiwaniami go dorobku translatorskiego przekazała do Biblio‑ parateatralnymi Jerzego Grotowskiego, dla które‑ teki Narodowej manuskrypty kilkunastu powieści. go projektował plakaty (1976-1981). Od 1986 ro‑ Są one napisane ołówkiem, bez żadnych skreśleń, ku mieszka w Rzymie; intensywnie obecny rów‑ gdyż tłumaczka w swej pracy używa dwóch na‑ nież na polskiej scenie artystycznej. We wczes‑ rzędzi; ołówka i gumki. Jak informują pracownicy nych pracach odnosił się do propagandy komu‑ BN w Warszawie największe wrażenie robi ręko‑ nistycznej (Portret totalny Karola Marksa, 1978), pis przekładu książki włoskiego bohemisty i poe‑ oraz sytuacji społeczno-politycznej Polski w stanie ty Angelo Marii Ripellino Praga magiczna, liczący wojennym (Victoria-Victoria, 1983, MN w Krako‑ 322 strony – zachwycająco przejrzysty. wie). Najbardziej znana jego realizacja to instala‑ cja rzeźbiarska Moby Dick (1987), która znajduje Mario Lunetta – prozaik, poeta, autor sztuk tea‑ się w kolekcji Muzeum Sztuki – ms2 w Łodzi. Pra‑ tralnych. W roku 2006 został uhonorowany na‑ ca ta stanowi swoistą ikonę sztuki rzeźbiarskiej grodą Alessandro Tassoni za całokształt twórczo‑ ostatnich dekad XX wieku w Polsce. Jest autorem ści. Autor wielu tomów poetyckich i prozatorskich, m.in. pomnika nagrobnego Krzysztofa Kieślow‑ wydawanych od początku lat 70. Współpracownik skiego (Warszawa 1997), pomnika Incontro con programów kulturalnych w telewizji RAI, oraz ta‑ Federico Fellini (Rimini 1994), pomnika Fryde‑ kich tytułów prasowych jak „Corriere Della Sera” ryka Chopina La note bleue (Wiedeń 2010). Lau‑ czy „Messaaggerro”. reat nagrody im. Katarzyny Kobro (Łodź 2004), odznaczony Złotym Medalem Zasłużony Kultu- Anna Łabędzka – absolwentka polonistyki UJ i stu‑ rze Gloria Artis (2011). diów podyplomowych we Francji, od grudnia 1981 roku wykładowca w dziedzinie komparatystyki i te‑ Anna Belozorovitch – urodziła się w w Moskwie, atrologii na uniwersytetach francuskich: Aix-Mar‑ od dziesięciu lat mieszka w Rzymie, gdzie jest dok‑ seille, Bordeaux III, Uniwersytet Górnej Bretanii torantką na Uniwersytecie „La Sapienza”. W 2013 w Rennes, Paryż IV-Sorbona, Paryż VIII-Saint De‑ roku ukazał się tomik jej wierszy w języku włoskim, nis; tłumaczka, współpracowniczka teatrów i festi‑ Qualcosa mi attende. wali operowych, organizatorka i animatorka spot‑ kań Krystiana Lupy z francuską publicznością, au‑ Jolanta Dygul – literaturoznawca, teatrolog, ­adiunkt torka wywiadów z artystą. w Katedrze Italianistyki Uniwersytetu Warszawskie‑ go. Opublikowała liczne artykuły na temat recepcji Jarosław Mikołajewski – italianista, poeta, eseista, literatury włoskiej w Polsce, a także z zakresu histo‑ dziennikarz, w latach 2006-2012 pełnił funkcję dy‑ rii teatru i dramatu włoskiego, zwłaszcza osiemna‑ rektora Instytutu Polskiego w Rzymie. Jako tłumacz stowiecznego teatru weneckiego. Współredagowała przełożył z włoskiego na język polski m. in. utwory komentarz do pierwszego pełnego polskiego wyda‑ Petrarki, Dantego, Michała Anioła, i Pinokia Car‑ nia Rerum vulgarium fragmenta Francesca Petrar‑ la Collodiego, a także poetów włoskich XX i XXI ki, przetłumaczyła oraz opracowała tłumaczenie wieku oraz współczesne powieści włoskich pisa‑ Teatru komediowego Carla Goldoniego, jest także rzy. Zbiór jego esejów pt. Rzymska komedia (2011)

236 varia Autorzy był nominowany do Literackiej Nagrody Nike 2012, kar (1988), San Paolo (1996), Walencja (2001); ka‑ oraz otrzymał Nagrodę Literacką im. Miasta Sto‑ waler odznaczenia Chevalier pour les arts et les łecznego Warszawy 2012. Ostatnio wydane tomiki lettres de la République Française; uhonorowany poetyckie to Na wdechu (2012) oraz Wyręka (2014). polskim orderem Gloria Artis, Krzyżem Wielkim pierwszej klasy Republiki Austrii, złotym meda‑ Jerzy Miziołek – jest dyrektorem Muzeum Uni‑ lem za zasługi dla kultury i sztuki Republiki Wło‑ wersytetu Warszawskiego, kierownikiem Zakładu skiej oraz Krzyżem Wielkiego Oficera za zasługi Tradycji Antyku w Sztukach Wizualnych w Insty‑ dla Republiki Włoskiej. tucie Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego i wykładowcą w Szkole Wyższej Psychologii Spo‑ Anna Pekaniec – historyczka literatury; prowadzi łecznej (SWPS). Prowadzi interdyscyplinarne ba‑ zajęcia na Wydziale Polonistyki UJ i na Uniwersy‑ dania nad kulturą artystyczną od późnego antyku tecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie; ostat‑ po współczesność, ze szczególnym uwzględnieniem nio wydała książkę pt. Czy w tej autobiografii jest włoskiego renesansu i sztuki XVIII wieku. Jest au‑ kobieta? Kobieca literatura dokumentu osobistego torem 9 książek, redaktorem 5 prac zbiorowych od początku XIX wieku do wybuchu II wojny świa- i ponad 150 rozpraw, artykułów i recenzji, z któ‑ towej (2013). rych znaczna część została ogłoszona w językach angielskim i włoskim. Bogdan Rogatko – krytyk literacki, edytor, publi‑ cysta. Wydał: Utopia Młodej Polski, Zofia Nałkow- Malwina Mus – doktorantka na Wydziale Poloni‑ ska, Linie przerywane. Publikował m.in. na łamach styki UJ, krytyczka zorientowana na literaturę i jej „Miesięcznika Literackiego”, „Literatury”, „Życia Li‑ związki z popkulturą – w takiej perspektywie sta‑ terackiego”, „Kultury” paryskiej i pism bezdebito‑ ra się zbadać i opisać działalność Marcina Świetli‑ wych w latach 80., później głównie na łamach „De‑ ckiego. Publikowała m.in. w „Pograniczach”, „Wie‑ kady Literackiej”. Członek redakcji „Nowej Deka‑ logłosie” i „FA-arcie”; stale współpracuje z porta‑ dy Krakowskiej”. lem Popmoderna. Ugo Rufino – ukończył filozofię na Uniwersytecie Anna Osmólska-Mętrak – adiunkt w Katedrze Federico II w Neapolu i filologię włoską naU ni‑ Italianistyki Uniwersytetu Warszawskiego, lite­ versidad Complutense w Madrycie. Interesuje się raturoznawczyni, tłumaczka literatury włoskiej. historiografią filozoficzną, historyczną i literacką, Poza włoską literaturą okresu powojennego, zaj‑ jest autorem publikacji o dydaktyce historii lite‑ muje się również historią kina włoskiego oraz hi‑ ratury i historii, wykładał jako visiting professor storią kultury i obyczaju regionów Półwyspu Ape‑ na uczelniach w Hondurasie i Hiszpanii. Od 2001 nińskiego. Autorka książki Kufer pełen rekwizytów. pracuje jako attaché kulturalny w Dziale Promocji O roli przedmiotów i stałych motywów w twórczo- Kulturalnej włoskiego Ministerstwa Spraw Zagra‑ ści Antonia Tabucchiego (2008), a także artykułów nicznych i Współpracy Międzynarodowej. Obec‑ naukowych i publicystycznych przede wszystkim nie zajmuje stanowisko dyrektora Włoskiego In‑ o tematyce filmowej. Jako tłumaczka jest autorką stytutu Kultury w Krakowie. przekładów książek takich autorów, jak m.in. Mora‑ via, Magris, Eco, Pasolini, Fallaci, Tarzani, Veronesi. Mikołaj Ruszkowski (pseudonim) – krytyk literacki.

Achille Bonito Oliva – włoski krytyk sztuki oraz ku‑ Mateusz Salwa – adiunkt w Zakładzie Estetyki In‑ rator; wieloletni wykładowca historii sztuki współ‑ stytutu Filozofii UW; zawodowo zajmuje się teorią czesnej na Uniwersytecie La Sapienza w Rzymie; i filozofią sztuki; w wolnych chwilach tłumacz z ję‑ autor licznych publikacji, m.in.: L’ideologia del tra- zyka włoskiego, przełożył i zredagował m.in. książ‑ ditore (1976), La Transavanguardia internaziona- kę ABO o KMB (Łódź, 2010). le (1982), L’arte moderna 1770-1970; dyrektor XLV Biennale w Wenecji (1993); współpracownik naj‑ Hanna Serkowska – doktorat pisała w Stanach większych włoskich dzienników; kurator licznych Zjednoczonych (pod opieką prof. Franca Fer‑ ekspozycji na międzynarodowych wystawach: We‑ rucciego), habilitację – w UW. Jest autorką ar‑ necja (1999), Paryż (1971, 1985), Sidney (1981), Da‑ tykułów, książek monograficznych i zbiorowych

varia 237 poświęconych powieści dwudziestowiecznej epickim, i włoską recepcją twórczości Jerzego Gro‑ i współczesnej literaturze włoskiej: Le radici mo- towskiego. edioevali di Federigo Tozzi (1994), „Uscire da una camera della favole”. I romanzi di Monika Woźniak – polonistka i italianistka, wy‑ (2002), Rzecz o Elsie Morante (2004), Literatura kłada język i literaturę polską na rzymskim uni‑ włoska w toku (2006), Tra storia e immaginazio- wersytecie La Sapienza. Autorka kilkudziesięciu ne: gli scrittori ebrei di lingua italiana si raccon- publikacji na temat przekładu literackiego i audio‑ tano (2008), Literatura włosku w toku – tom II wizualnego, literatury dziecięcej i teorii adaptacji. (2010), Finzione cronaca realtà. Scambi, intrecci e Tłumaczka lite­ratury pięknej, przekładała na język prospettive nella narrativa italiana contemporanea polski m.in. utwory Moravii, Mazzucco, Camille‑ (2011), Dopo il romanzo storico. La storia nella let- riego i Fallaci, a na język włoski – klasyków pol‑ teratura italiana del ‘900 (2012). Laureatka nagro‑ skiej literatury dziecięcej: Jana Brzechwy, Juliana dy im. Elsy Morante w kategorii eseistyka (Neapol, Tuwima, Kornela Makuszyńskiego. 2004). Od 2009 roku kieruje Katedrą Italianistyki w Uniwersytecie Warszawskim. Jacek Ziemek – filmoznawca, doktor nauk huma‑ nistycznych. Zajmuje się historią kina i bieżącą kry‑ Katarzyna Skórska – literaturoznawca, adiunkt tyką filmową. Obecnie współpracuje z Wydziałem w Katedrze Italianistyki SWPS. Tłumaczyła z wło‑ Humanistycznym AGH w Krakowie. skiego m.in. prozę Calvina, Gaddy, Mariego, Te‑ rzaniego. Wkrótce nakładem wydawnic­twa Czuły Barbarzyńca Press ukaże się Poemat w obrazkach Dina Buzzatiego w jej przekładzie.

Roman Sosnowski – italianista, językoznawca, uczy historii języka włoskiego na Uniwersytecie Jagiel‑ lońskim. Autor słowników dwujęzycznych oraz mo‑ nografii o włoskim języku ekonomii i wskazywa‑ niu przestrzennym we włoskim teatrze szesnasto‑ wiecznym. Od wielu lat pasjonuje się wszystkim, co ma związek z Włochami.

Małgorzata Szumna – historyk literatury, przygod‑ nie krytyk literacki, absolwentka MISH UJ, obecnie doktorantka na Wydziale Polonistyki UJ.

Paweł Taranczewski – malarz, rysownik, krytyk sztuki, kierownik Katedry Historii i Teorii Sztuki w krakowskiej ASP, także wykładowca w Uniwer‑ sytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Swo‑ je obrazy i rysunki prezentował na wystawach in‑ dywidualnych i zbiorowych w Polsce i za granicą. Jego prace znajdują się m.in. w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Muzeum Historycz‑ nego Miasta Krakowa; jest autorem książki O płasz- czyźnie obrazu (1992).

Katarzyna Woźniak – tłumaczka języka włoskie‑ go i francuskiego, wykładowca w Zakładzie Języka i Kultury Włoskiej Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie. Zajmuje się współczesnym teatrem włoskim, zwłaszcza nowym performerem Warunki prenumeraty Prenumerata roczna wynosi 60,00 PLN W roku 2014 opublikowane zostaną dwa numery pojedyncze oraz dwa zeszyty podwójne. Koszty przesyłki krajowej ponosi Wydawca. Druk: Prenumeratę prosimy wpłacać Drukarnia EKODRUK na konto Wydawcy. ul. Wielicka 250, 30-663 Kraków tel./fax: 12 2961909 www.ekodruk.eu Wydawca: Przygotowanie do druku: Krakowska Fundacja Literatury Jan Szczurek | indie ul. Górna 9/3, 30-094 Kraków I Oddział PKO BP w Krakowie ISSN 2299-4742 02 10202892 0000530204690998

poezja 239 Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick (realizacja 10), Kolekcja Sztuki XX i XXI wieku, ms2 w Łodzi, 2008-2013 Fotografia Piotr Tomczyk Dekada_okl5_2014.indd 3 2014-11-04 10:52:06 issn 2299-4742 5 2014

nr 5 (15) rok III 2014 kraków Cena 12 zł (w tym 5% VAT) ISSN 2299-4742 Co Czytają i oglądają dziś Włosi

krakowska dekada nowa

Dekada_okl5_2014.indd 2 2014-11-04 10:52:04