Kłopoty Z Wolnością W Państwie Liberalnym Albo Paradoks Libertas Et Potestas
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Kłopoty z wolnością w państwie liberalnym albo paradoks libertas et potestas Dorota PIETRZYK-REEVES Kłopoty z wolnością w państwie liberalnym albo paradoks libertas et potestas Zacznę od hipotezy, której uzasadnienie pozwoli wyjaśnić to, co zawarte zo- stało w tytule tekstu. Państwo liberalne opiera się na podbudowie teoretycznej, w którą wpisany jest pewien paradoks nazwany przeze mnie paradoksem wła- dzy i wolności albo wolności i władzy. Polega on na nieuchronnym napięciu pomiędzy wolnością jednostek, którym przypisuje się ontologiczne i metodolo- giczne pierwszeństwo wobec społeczeństwa, a przymuszającą władzą politycz- ną, która by tę wolność jednostki chronić, musi ją zarazem ograniczać. Jak traf- nie wyraził to Guido de Ruggiero: „Jesteśmy już tak przywiązani do idei państwa liberalnego, że umyka naszej uwadze jej paradoksalny charakter, który nie umknął pierwszym i nieświadomym rzeczy obserwatorom. Państwo, instru- ment par excellence, przymusu, stało się najwyższym wyrazem wolności; trady- cyjny wróg jednostek ukształtował się w formie indywidualnej świadomości. Umyka nam to, co Raymond Aron nazywał dialektyką potęgi i wolności.”1 Z tego paradoksu zdawali sobie oczywiście sprawę nowożytni filozofowie polityki, w tym szczególnie ci, których zaliczamy do przedstawicieli klasyczne- go liberalizmu z Johnem Locke’m na czele. O ile jednak klasyczni liberałowie widzieli możność rozwiązania tego paradoksu w ograniczonym rządzie i kon- stytucjonalizmie, o tyle liberałowie dziewiętnastowieczni uznawali demokrację przedstawicielską połączoną z zasadami liberalnymi za taki porządek politycz- ny, w którym dałoby się pogodzić równość z wolnością, wolność pozytywną z wolnością negatywną, dzięki jakiemuś ideałowi woli powszechnej. Klasyczni liberałowie stwierdzali, że jeżeli władza jest konieczna, to niech przynajmniej będzie jej jak najmniej, niech ingeruje w jak najmniej sfer życia jednostek i po- zostawia jak najwięcej ich swobodnemu wyborowi. Wolność dla nich, by posłu- 1 G. de Ruggiero, Historia liberalizmu europejskiego, w: B. Sobolewska, M. Sobolewski, Myśl polityczna XIX i XX w. Liberalizm, Warszawa 1978, s. 525. 21 Dorota PIETRZYK-REEVES żyć się powiedzeniem Gladstone’a, była sposobem stworzenia i propagowania nie demokracji, lecz arystokracji, otwartej na wszystkich tych, którzy do jej po- ziomu wznieść się potrafili. Liberalni demokraci z kolei uznali, że władza nie stanowiłaby zagrożenia dla wolności jeśli emanowałaby z – publicznie wyraża- nej – woli ludu (obywateli), któremu została przypisana suwerenność. Jeżeli podleganie komuś jest „złe”, bo zagraża naszej wolności, demokracja staje się idealnym rozwiązaniem, ponieważ zapewnia nam, że podlegamy już tylko samym sobie. Jak trafnie zauważył Hans Kelsen w swoich rozważaniach o de- mokracji, negatywna idea wolności – jako braku przymusu, sprzeciw wobec he- teronomii, chęć podlegania własnej, a nie cudzej woli, łączy się z negatywną ideą równości – przecież władca jest takim samym jak ja poddanym; ludzie są sobie w zasadzie równi czyli żaden człowiek nie powinien panować nad dru- gim. A przecież wiemy, że nawet jeśli jesteśmy równi to i tak musimy poddać się jakiejś władzy. Skoro tak, to niech przynajmniej będzie to nasza władza, w myśl zasady wyrażającej ideał demokracji, czyli syntezę wolności i równości: „[w]olny politycznie jest ten kto wprawdzie podlega, ale tylko własnej, a nie cudzej woli”.2 Czy to nie jest największe złudzenie demokracji? Że w zbioro- wości, we wspólnocie politycznej da się tę indywidualną wolę przekształcić w wolę tej zbiorowości czy wspólnoty? Według dogmatyzmu demokratyczne- go, jak zauważał Raymond Aron, „wolność określona jest i strzeżona przez po- szanowanie procedur prawnych, w których ma się wyrażać wola powszechna, a w rzeczywistości faktyczna wola większości. Jeśli ta wymaga środków, które mniejszość uważa za niesprawiedliwe lub zniewalające, może ona protestować w nadziei, że większość weźmie jej głos pod uwagę i lepiej poinformowana zmieni swoją decyzję. Ale jeśli reguła demokratyczna jest podstawą i istotą wol- ności, demokrata zaakceptuje paradoks ulegania uciskowi w imię wolności”.3 Z kolei stanowisko liberalne kładzie nacisk na cele, które władza winna sobie wyznaczać i na granice, które winna uszanować. Z tych dwóch rozwiązań paradoksu wolności i władzy proponowanych przez myślicieli liberalnych przeważyło to drugie, okazało się, że państwo liberalne może realizować swoje ideały tylko jako państwo zarazem demokratyczne. Czy nie dowodzi to słabości liberalizmu jako doktryny politycznej? A może, jak wynikałoby z pism Jeremy’ego Benthama, Jamesa Milla i Johna Stuarta Milla, (w mniejszym stopniu Benjamina Constanta czy Lorda Actona), z idei liberal- nych wprost wyrasta zasada demokratycznego rządu przedstawicielskiego. Jak pisał Bentham: „w tej formie rządu najwyższa władza jest przekazana w ręce tych, których interesy ma realizować. Władza przypisana w ten sposób będzie w najwyższym stopniu przyczyniać się do największego szczęścia największej 2 H. Kelsen, O istocie i wartości demokracji, przeł. F. Turynowa, Warszawa 1936, s. 8. 3 R. Aron, Esej o wolnościach, przeł. M. Kowalska, Warszawa 1997, s. 134. 22 Kłopoty z wolnością w państwie liberalnym albo paradoks libertas et potestas liczby członków społeczności wobec których jest stosowana, słowem – Delego- wana bądź Przedstawicielska Demokracja, Demokracja działająca przez delego- wanie.”4 Tak opisany ład polityczny, którego cel wyznacza rachunek, utylitarny napotyka te same problemy, z którymi zmaga się utylitaryzm: jeżeli nie da się pogodzić wszystkich interesów te, które wyznaje mniejszość zawsze będą mu- siały ulec marginalizacji wobec odmiennych żądań większości; zostaną one po- zbawione choćby jakiejś wyższej zasady sprawiedliwości do jakiej mogłyby się odwołać by bronić zasadności swoich roszczeń czy opinii. W XIX w. zarówno Tocqueville jak i Mill przestrzegali nas, że ślepe podporządkowanie się demo- kratycznej zasadzie większości rodzi niebezpieczeństwo przekształcenia się tego ustroju w tyranię swoistego rodzaju, mianowicie tyranię większości. Problem relacji wolności i władzy pojawił się szczególnie mocno wraz z roz- dzieleniem etyki od polityki, wraz z odrzuceniem podstaw metafizycznych i etycznych ładu politycznego, a więc już u progu nowożytności i z całą pewno- ścią znalazł swoje odzwierciedlenie w teorii liberalnej. Główne ideały na któ- rych opiera się liberalizm, a tym samym państwo liberalne dotyczą kilku zało- żeń na temat istot ludzkich: 1. jednostki są racjonalne, 2. osoby ludzkie posiadają pewne naturalne uprawnienia, takie jak prawo do życia, wolności i własności, 3. jedyną formą rządu dającą się uzasadnić jest taka, która zapewnia ochronę wolności i praw jednostek, 4. jednostki są ontologicznie i metodologicznie pierwsze względem cało- ści, takich jak społeczeństwo lub wspólnoty: status jednostki jest wyż- szy niż status społeczeństwa, 5. najlepszym sposobem wyjaśnienia genezy zarówno społeczeństwa jak i państwa jest hipotetyczny kontraktualizm (z czym jednak nie wszyscy myśliciele do grona liberalnych zaliczani się zgadzali, np. David Hume5), oraz 6. przekonanie, że jeżeli pozostawi się jednostkom wolność rozwoju i re- alizacji własnych celów, będzie to prowadzić do postępu społecznego, w tym przede wszystkim postępu ekonomicznego. Założenia te są oczywiście dobrze znane wszystkim studentom filozofii poli- tyki, dlatego poprzestanę na ich wymienieniu, jako że dyskusja wokół nich wy- magałaby zupełnie osobnego tekstu. Charakterystyczne jest to, że żadne z tych założeń nie głosi potrzeby czy konieczności ustanowienia demokratycznego 4 J. Bentham, Anti-Senatica, an Attack on the U.S. Senate, sent by Jeremy Bentham to A. Jackson, President of the US, „Smith College Studies in History” 1926, Vol. XI, No. 4, s. 210, p. 1. 5 D. Hume, Of the Original Contract, [w:] tegoż, Essays Moral, Political and Literary, Indi- anapolis 1987, s. 465-474. 23 Dorota PIETRZYK-REEVES rządu przedstawicielskiego, mówią one tylko o tym, co jest celem władzy i ja- kie są jej granice. Dlaczego więc liberalna władza musi być władzą demokra- tyczną? Rozwój nowożytnej tradycji wolności pokazuje, że nie jest to oczywiste. Przywołajmy znane rozróżnienie Fredricha von Hayeka, który w artykule opu- blikowanym w czasopiśmie „Ethics” w 1958 r., (stał się on później częścią Konstytucji wolności), wyróżnił dwie tradycje wolności: empiryczną tradycję brytyjską oraz kontynentalną, głównie francuską tradycję racjonalistyczną.6 Tej pierwszej przypisał prawdziwy, tej drugiej zaś fałszywy indywidualizm. Racjo- nalistyczny liberalizm oddany jest postępowi intelektualnemu, uniwersalizmowi oraz równości wobec prawa, opowiada się przeciwko arbitralnym nierówno- ściom, irracjonalnym podziałom (np. hierarchii społecznej), lokalnym tyraniom występującym w grupach religijnych i etnicznych, w rodzinie, na plantacji czy w instytucjach feudalnych. Państwo liberalne widziane jest tu jako takie, które realizuje przede wszystkim ideał równości osób, a dzięki temu wolności. Z ko- lei liberalizm pluralistyczny, któremu blisko do empirycznej tradycji brytyj- skiej, jest wrogo nastawiony do scentralizowanego państwa, przyjaźnie zaś do lokalnych, zwyczajowych, dobrowolnych ciał pośredniczących, wspólnot i sto- warzyszeń. Jego głównymi wyrazicielami w XIX i XX wieku są Wilhelm von Humboldt, Ludwig von Mises i Karl Popper. W przekonaniu Hayeka wolność nie jest artefaktem cywilizacji, nie jest rezultatem świadomego, racjonalnego projektu; instytucje wolności powstały spontanicznie w rezultacie długotrwa- łych ewolucyjnych