45Ö/W M /o*}

j'Üv^/iSL.Iy

ZV&WHr ' 5Te£ł<:r7W^i

/

——-■ irsviSiAx.’..e'Źhi/Lpc) rd ^Cur^/ViAlM-

______A f-> f" ^3 , mrM^w>jv\n>

Mój pobyt w obozie jenieckim "Oflag VII A Mumau"

25.IX.1939 - 29.IV.1945 ~ 2 -

Zygmunt Strękowaki.

Urodził się 10 kwietnia 1902 r. w łomży, w rodzinie wielodzietnej rzemieślniczej. Naukę rozpoczął w Łomży, w szkole prowadzonej przez Polską Macierz Szkolną /pod zatorem rosyjskim/. W latach 1917 - 18 jako harcerz należał do POW i brał czynny udział w rozbrajaniu Niemców w dniach 10 i 11 listopada 1918 r. W roku 1920 wstąpił do wojska, a następnie po uzyskaniu świadectwa dojrzałości został przyjęty 1 września 1921 r. do Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie, którą ukończył dnia 30 lipca 1922 r. przechodząc w stopniu sierżanta podchorążego do Szkoły Oficerskiej Piechoty. Dnia 3 lipca 1923 r. w stopniu podporucznika odszedł do 60 pułku piechoty Wlkp. - 3> ~

Dnia 1 września 1929 r. został przeniesiony do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi-Mazowieckiej na stano­ wisko instruktora wyszkolenia strzeleckiego, kończąc w międzyczasie roczny kurs gimnastyezno sportowy w Poznaniu oraz czteromiesięczny kurs wyszkolenia strze­ leckiego w Centralnej Szkole Strzelniczej w Toruniu. 1 września 1933 r. powrócił ze Szkoły Podchorążych do 60 pp w Ostrowie-Wielkopolskim, pełniąc do września 1937 r. kolejno funkcje: dowódcy kompanii szkolnej c.k.m., dywizyjnego kursu dla podoficerów nadterminowych i dowódcy "batalionu. Dnia 1 września 1937 r. został przeniesiony do 73 pp. w Katowicach z równoczesnym delegowaniem do Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych w Warszawie, /do prac tereno­ wych na Wschodzie/. W czerwcu 1939 r. odszedł na kurs unifikacyjny w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, a po ukończeniu go, wrócił do pułku obejmując w stopniu kapitana funkcje I adiutanta taktycznego pułku /dzisiejszy szef sztabu pułku/ biorąc udział we wszystkich walkach pułku, na szlaku bojowym: Mikołów - Wyry - Kraków - Biłgoraj - Tomaszów Lubelski - Cieszanów, gdzie w próbie przebicia się zagranicę dostał się wraz z dowódcą pułku do niewoli niemieckiej, przebywając w obozie jenieckim w Murnau. Po uwolnieniu z niewoli przez oddziały amerykańskie, w dniu 29 kwietnia 1945 r. objął stanowisko dowódcy kompanii w batalionie wartowniczym przy Jednostce amery­ kańskiej w Mannheim, skąd w marcu 1946 r. wrócił do kraju. Od 1 czerwca 1946 r. pracował w Centrali Zaopatrzenia Hutniczego w Katowicach, a następnie od 9 kwietnia 1949 r. w Zakładach Chemicznych w Oświęcimiu na stanowisku vice- dyrektora do spraw socjalnych oraz inwestora bezpośred­ niego Budownictwa Ogólnozakładowego.Społecznie pracował przez 20 lat w charakterze radnego w Powiatowej i Miej­ skiej Radzie Narodowej w Oświęcimiu. Jest członkiem PZPR od 1 kwietnia 1947 r. i ZBoWiD. Odznaczony krzyżem srebrnym Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Walecznych, Złotym, Srebrnym i Brązowym Krzyżem Zasługi oraz medalami za wojnę, złotą odznaką Zasłużonego Pracownika Z.CH.O., złotą odznaką Zasłużonego dla Województwa,Medalem Edukacji Narodowej i Węgierskim Krzyżem Kawalerskim, - 4 -

Zdjęcie m. Murnau- na pierwszym planie koszary, w których ■umieszczono oficerów jeńców wojennych w latach 1939 - 1945.

Grupa kolegów oficerów 23 Dywizji Piechoty. Stoją od lewej, I- szy rząd: płk. dypl.Gorgon Henryk dca 11 pp; płk. dypl. Powierza Władysław dca 23 DP; płk. dypl.Habowski Stanisław dca 75 pp; mjr Wierzbicki Władysław dca IV/75 pp; II- gi rząd: ppłk. Rogalski Albin dca 203 pp; mjr Amon Stanisław dca kompanii fort.; ppor. Rejman Stanisław, mjr Idźkowski Edmund szef łączności dywizji; III- ci rząd: kpt. Strękowski Zygmunt adiutant taktyczny 73 pp; kpt. Rewieński Władysław dca kompanii telegraficznej, ppor. Soppa Ignacy dca plutonu kolarzy, ppor. Trombala Bolesław dca plutonu kolarzy; Kaszycki Karol por. żandarmerii. - 5 -

Wstęp.

Przed przystąpieniem do opisania swego pobytu w obozie jenieckim pragnę w skrócie przedstawić przebieg ostatniego boju 75 pułku piechoty, z uwzględnieniem okoliczności w jakich dostałem się do niewoli. Oto wyciąg z pamiętnika adiutanta taktycznego 15 pp kapitana Zygmunta Strękowakiego. «Noc z 19 na 20 września 1959 r. 25 Dywizja Piechoty toczy pod Tomaszowem śmiertelny bój o życie. Zapada noc, ale i ona nie przynosi wytchnienia. Przez cały czas słychać nękający ogień artylerii. Ofiarny i po^ąc^ony z krwawymi stratami całodzienny bój w dniu 19.IX. dał w rezultacie wywalczony przez 75 pp sukces - zdobycie lasu Dąbrowa i zajęcie wzgórza 518 jako podstawy do dalszego działania na Tomaszów, w rejonie którego siły nieprzyjacielskie coraz bardziej krzepły. W rejonie na północ od 75 pp położenie z nastaniem nocy stało się niejasne. Łączności z sąsiadami nie było. Na kierunku czołowym /Upp/ sukcesów nie uzyskano. Własne oddziały, znużone: całodzienną walką, nie były zaopatrzone w żywność i amunicję, szczególnie artyleria. Postanowiono jednak wykonać jeszcze jedną próbę przebicia się przez Tomaszów w nocy z 19 na 20.IX.59 r. Według rozkazu wydanego dowódcy dywizji przez d-cę Grupy Operacyjnej «Jagmin« generała brygady Jana Sadowskiego, 25 DP wychodząc z obecnego położenia ma wykonać około godz. 20, oo dnia 19 września natarcie na Tomaszów, przy wsparciu oddziału pancemo-mo torowe go. Po otwarciu drogi przez Tomaszów, miał być przepuszczony przodem w kierunku Bełżec oddział pancemo-motorowy, który jak się okazało miał więcej wozów gospodarczych, niż bojowych. Oddziały dywizji nie miały czasu na przegrupowanie, ani nie pozwolił na to stopień przemęczenia ludzi. Tak więc w nocy z 19 na 20 września resztki armii «Krakow« idą w swój ostatni bój. W pierwszym rzucie rusza do ataku raz jeszcze, wykrwawiona poprzednimi szturmami 25 Dywizja Piechoty. Zaraz za nią resztki oddziału pancemo-motorowego Warszawskiej Brygady Pane.-Mot. - 6 -

- 73 pułk piechoty, plus III/23 pal miał uderzyć na wschodni skraj Tomaszowa i następnie działając wzdłuż drogi polnej Łaszczówka - Lubycza Królewska przejść w rejon lasów Hrebenne. - 75 pułk piechoty plus 1/23 pal miał się przesunąć z rejonu Ulowa pod Tomaszów, uderzyć na południowy skraj tej miejscowości i następnie działać po osi 73 pułku piechoty. -11 pułk piechoty plus 11/23 pal uderzając wraz z czołgami oddziału pabcemo-motorowego wzdłuż traktu Rogoźno - Tomaszów w kierunku południowym i dążyć do rejonu lasów Hrebenne. - Kawaleria dywizyjna, miała początkowo pozostać w odwodzie za 73 pułkiem piechoty, a następnie po przebiciu się przez Tomaszów dążyć również do rejonu koncentracji oddziałów w rejonie lasów Hrebenne. Kierunek Rogoźno - Tomaszów, na którym działał 11 pp z oddziałami pancerno-motorowymi wycelowany w centrum Tomaszowa stawał się osią natarcia dywizji. Powodzenie natarcia warunkowało zbieżne uderzenie wszystkich trzech pułków dywizji z mocnym wsparciem artylerii. W odróżnieniu od natarcia dziennego pułku, które dosko­ nale wsparte ogniem artylerii dało efekt, to nocne natarcie z braku czasu miało charakter improwizacji. Natarcie 11 pp wyruszało dopiero o godzinie 1,oo dnia 20 września, a to wskutek czekania na gotowość oddziałów panc.-mot.. Wsparte 7-ma czołgami natarcie pułku wdarło się do Rogoźna. Wewnątrz miejscowości wywiązała się zacięta walka. Ujawniło się dużo nieprzyjacielskiej broni maszynowej, gdy kilka czołgów nie mogąc się przebić przez ogień nieprzyjacielski zawróciło do tyłu, pociągnęło to za sobą piechotę, która zaczęła się cofać. Tymczasem 73 pp na podstawie rozkazu wydanego w lesie Dąbrowa przy pomocy szkicu z mapy 1:300 000 około godziny 21,oo na odprawie w obecności oficera sztabu dywizji i do­ wódców batalionów miał uderzyć wzdłuż szosy Zamość - Tomaszów i po opanowaniu wschodniej części miasta posuwać się szybko drogą polną przez Łaszezówkę - Sołokije - Żyłka - Dwór Szalenik - Lubycza Królewska na Hrebenne, gdzie w wypadku uzyskania powodzenia miała się zebrać dywizja. - 7 -

Obecny na odprawie dowódca III dywizjonu 23 pal Orłowski zapewnił dowódcę pułku, że około godziny 22,3o będzie gotów z dyonem do marszu. Po wydaniu rozkazu, dowódcy baonów udali się do zebranych w pobliżu jednostek celem sformowania kolumny do nakazanego uderzenia w ugrupowaniu: - 1/73 pp, pluton artylerii piechoty, pluton przeciwpancerny, jako straż przednia do działania z kolumny - po osi drogi Zamość - Tomaszów wedrze się do miasta od strony wschodniej poczem posuwać się w określonym kierunku na Lubyczę Królewską; - 11/73 pp z plutonem przeciwpancernym posuwać się bezpo­ średnio za strażą przednią, wzmacniając uderzenie I baonu; - III/73 pp z plutonem ppanc. z podstawy wyjściowej wzgórze 318 uderzy wzdłuż drogi: Wieprzowe Jezioro - Cegielnia - zachodni skraj m. Sabaudia - c.278, na wschodni skraj Tomaszowa koncentrycznie z I-szym baonem. Baon marszowy pod dowództwem kpt. Malaka, który w Szarowoli dołączył do pułku, miał ubezpieczyć pułk od północy z kierunku Zamościa. Po sformowaniu kolumny nastąpiło długie oczekiwanie na dyon artylerii mjr. Orłowskiego. Żołnierze zmęczeni całonocnym marszem i bojem pod Szarowolą, głodni, z ostatnimi nabojami w ładownicach spali, dla wielu z nich były to ostatnie godziny życia. Rozmawiałem z mjr.Woźniakowskim paląc zdobyczne papierosy z czołgu niemieckiego. On także był bardzo przygnębiony i niespokojny, jakby przeczuwał, że za parę godzin padnie w boju. Nie doczekawszy się na współdziałający dyon, około godziny 24,oo ruszył pułk do akcji, maszerując przez okale­ czały las, dziwnie cichy po zgiełku dnia. Około godz. 2,oo dnia 20 września 39 r. gdy czołowy I baon znalazł się na szosie Zamość - Tomaszów w odległości około 800 m. od północnego skraju miasta Tomaszowa /na południe od c.279/ całe przedpole lasu Dąbrowa z którego wyszły oddziały pułku oświetlone zostały setkami rakiet i wielkimi smugami reflektorów. W ten oświetlony bezdrzewny obszar pola bije teraz cała artyleria wroga, wszystkie jego ciężkie i naj­ cięższe karabiny maszynowe. - 8 - Przedpole natarcia pułku przekształca się w jedno pobojo­ wisko. Baony rozwinęły się wzdłuż szosy i zostały unieru­ chomione. Dosłownie każdy skok Strzelca był widoczny w świetle reflektorów i pożarów zabudowań, zapalonych pociskami świetlnymi. Natarcie pułku posuwało się bardzo powoli naprzód, niestety bez żadnego wsparcia artylerii. Ogień karabinowy nieprzyjaciela przybiera na sile, mamy już pierwszych rannych i zabitych na linii. Leżę z dowódcą pułku, II adiutantem i dowódcą kompanii zwiadowców w rowie przy szosie w ugrupowaniu I baonu. Obok słyszymy jęki rannych, nie mogąc im nic pomóc. Żołnierze strzelają zapewne przed siebie bez celowania, bo Niemców nie widać. Znowu jęki z lewej strony, widzimy podczołgującego się żołnierza z twa­ rzą całą we krwi. Podbiega sanitariusz i zakłada mu opatrunek leżąc, bo teren wciąż oświetlony. Krótkie i średnie serie terkoczą nieprzerwanie. Nieustanny jęk, gwizd i świst pocisków przed nami. Co chwila z pod zabudowań Tomaszowa wybiega to tu, to tam czerwona nić serii świetlnych pocisków. Pociski te zaczynają świecić dopiero po pewnym przelocie, nie przy wylocie z lufy, dlatego mimo obserwacji trudno ustalić miejsca skąd zostały wystrzelone. Wlokły się leniwie długie godziny nocy, każda próba ruchu naprzód była utrudniona. Przydzielony do I baonu pluton artylerii piechoty, już w pierwszych minutach boju został rozbity, dzielni dowódcy działonów plutonowy Bart- mański i plutonowy Romanowicz próbując odprzodkować na szosie działa - padli ranni. Znajdujący się przy straży przedniej dowódca pułku podpułkownik Piotr Sosialuk z adiu­ tantem taktycznym usiłuje ruszyć baon naprzód, starając się uruchomić wsparcie ogniem artylerii, lecz wszelkie próby zawodzą, łącznicy i gońcy nie dochodzą, posuwanie się w świetle reflektorów jest trudne. Własna inicjatywa dowódcy dyonu zawodzi. Dowódca pułku decyduje się z adiutantem osobiście wycofać na skraj lasu, by uruchomić wsparcie ogniem art., po uprzednim wysłaniu dowódcy kompanii zwiadowców porucznika Jelonkiewicza, który w drodze do tyłu zostaje ranny. Artyleria własna jednak nadal milczy. - 9

Wstawał szary świt, przykry widok przedstawiało pole walki, rozbite działony na szosie, poprzewracane biedki karabinów maszynowych, pobite konie. Około godziny 6,00 wycofujemy się po kontuzji z d-cą pułku na skraj lasu, by uruchomić ogień artylerii. W między­ czasie na interwencję dowódcy II batalionu kpt.Kajetanowicza znajdującego się na skraju lasu Dąbrowa, otwiera i prowadzi ogień dowódca 8 baterii kpt. Gorączko. Nawiązujemy łączność radiową z dowódcą dywizji,meldując 0 położeniu. Pułk otrzymuje rozkaz dalszego natarcia. Około godziny 8,00 ruszyły wszystkie trzy bataliony na Tomaszów. Natarcie dobrze wsparte ogniem III dyonu zaczyna odnosić sukces. Pułk przybliża się powoli, ale systematycznie do Tomaszowa. Ogień nieprzyjaciela wzmaga się i przybiera na sile. Nasza artyleria wystrzeliwuje ostatnie pociski. Znajdujące się na otwartej przestrzeni ponoszą dalsze straty. Nadchodzą przykre meldunki. Ostatnim bojowym akordem zamykającym dzieje pułku jest śmierć ostatniego dowódcy 1 batalionu mjr. Stanisława Woźniakowskiego, który ginie po żołniersku wraz z dowódcą 1 kompanii kpt. Krasnopolskim Zygmuntem oraz obserwatorem i pocztowym osobistym. W poprzednich walkach polegli: dca II baonu ppłk. Kiełbasa Władysław, dca III baonu mjr Nowożeniuk Władysław i dca IV baonu mjr Stefan Witkowski. 0 postępie natarcia był informowany dowódca dywizji meldunkami przez radio. Również 75 pp meldował drogą radiową, że działa w myśl rozkazu i osiąga postępy. Około godziny 3,oo był w odległości około 2 km przed Tomaszowem, a około 7,oo dochodził do połud­ niowego skraju tej miejscowości i posuwał się dalej z powo­ dzeniem. To też dowódca dywizji znajdujący się od świtu na posterunku bojowym wzgórze 318 mógł zameldować dowódcom Armii i Grupy Operacyjnej, również tam przybyłym, że akcja otwarcia drogi na Tomaszów, może mieć powodzenie.Dopiero gdy między godziną 9,oo a 10,oo - 73 pp zameldował, że jest atakowany od tyłu przez nowy oddział nieprzyjacielski, który się nagle zjawił z kierunku północnego /gdzie miała być nasza kawaleria/ i że baon marszowy kpt. Malaka w lesie Dąbrowa z trudem powstrzymuje nieprzyjaciela z kierunku północnego, położenie stało się krytyczne. 10 -

Wkrótce daje się odczuć dotkliwie ogień artylerii nieprzyjaciela wspierającej swój oddział nacierający wzdłuż szosy Zamość - Tomaszów na nasze tyły. Jak się później okazało był to baon 63 pułku piechoty z 27 dywizji piech. niemieckiej. Dowódca pułku wraz z adiutantem i pocztem znaj­ dują się za zasłoną terenową na północ c.279 /w pobliżu stawów rybnych/ melduje dowódcy dywizji wciąż o rozwijającej się sytuacji. W chwili składania meldunku widzę podjeżdżające czołgi z kierunku wschodniego idące na skrzydło III baonu kpt. Wiatra Franciszka, oraz w przedzie na I i II baony, rozwinięte po wschodniej stronie drogi Zamość - Tomaszów. Wzmaga się przytym silny ogień artylerii niemieckiej. Słyszę ostatnie słowa dowódcy dywizji płk. dypl.Powierzy Władysława, nakazujące wycofanie się do lasów Hrebenne. Melduję dcy pułku, wydajemy rozkazy do wycofania się w kie­ runku Rogoźna. Walka jednak nie ustaje. Oddziały ponosząc straty bronią się, wycofując w kierunku zachodnim, powstają samorzutnie grupy skupione wokół odważnych i zdecydowanych dowódców, którzy uderzają bagnetem na zbliżających się w tym zgiełku Niemców. Taką zasługującą na wyróżnienie grupę prowadzi do ostat­ niego natarcia II batalionu 73 pp ppor. Cieślik Walter z dzielnym podoficerem Biolikiem Klemensem z 4 kompanii. Było to około godziny 10,oo dnia 20 września 1939 r. w ostat­ niej godzinie istnienia 73 pułku piechoty. W boju tym z oddziałów 23 DP pułk tenszczególnie zaszczytnie się wyróżnił, ponosząc również największe straty. Należy zaznaczyć, że o kapitulacji Armii, wiadomość do pułku walczącego do godziny 10,oo nie dotarła.Natomiast na zapleczu walczącego pułku w dniu 19 września w rejonie m. Zielone, kwatermistrz 73 pp kpt. Janusz Horzemski, polecił zniszczyć dokumenty pułkowe, instrukcje tajne, kasę oraz rozkazał dcy pocztu sztandarowego plutonowemu podchorążemu Cybulskiemu Edwardowi i sierżantowi Niedbale Feliksowi /obaj z plutonu pionierów/ zabezpieczyć i za wiedzą przełożonych zakopać w możliwie suchym miejscu sztandar 73 pp. Zadanie to zostało wykonane. W walkach w dniu 19 i 20 września 73 pułk piechoty szczególnie poniósł duże straty. V7» PAMK.OW i

o.*. SZARA ROGOŹNO ,NtANV

WOL. TARNAWATKA ^ZIORNO 'SKRZVPNf -UBE PK aszow l SKI - 11

Polegli: dca I baonu mjr Stanisław Woźniakowski dca 1 kompanii kpt. Zygmunt Krasnopolski z-ca dcy plut.artylerii ppor. Jerzy Gott dca plut. 3 kompanii ppor. Piotr Sawicki około 50 szeregowych, ranni: por. Stanisław Strzałkowski dca 2 kompanii kpt. Eligiusz Majewski dca plut.art. piechoty ppor. Tadeusz Grzybek dca plutonu 7 kompanii ppor. Wilczyński dca plutonu 2 kompanii ppor. Włodek dca plutonu 1 kompanii ppor. Gazda Leopold dca plutonu 2 kompanii ppor. Meszyński Edmund dca plutonu 1 kompanii ckm por. Jelonkiewicz Alfred dca kompanii zwiad, plut. Bartmański Zdzisław dca działonu art.piech plut. Romanowicz Antoni dca 2 działonu art.piech. kpr. Wójcik Alojzy z-ca dcy plutonu 8 kompanii oraz około 170 szeregowych. Około godziny 11,oo dca pułku wraz z pocztem dowodzenia towarzyszącymi mu adiutantami kpt. Strękowskim i Il-gim por. Jitnerem, dcą dyonu 23 pal mjr. Orłowskim, dcą 8 bat. kpt. Gorączko, dcą II baonu kpt. Ka je tanowie zem, dcą plut. łączności por. Babińskim, adiutantem II baonu por.Gawdzikiem oraz grupą żołnierzy zatrzymali się w lesie na południe od lasu Dąbrowa, gdzie dowódca pułku podziękował resztce otaczających go żołnierzy za wspaniałą postawę w walkach, równocześnie podał, że zamierza przedrzeć się za granicę, proponując dowódcy dywizjonu objęcie funkcji przewodnika grupy. Ruszyliśmy lasami na południowy zachód. Skończyła się tymczasem długotrwała pogoda. Przymiera­ jąc głodem, omijając niegościnne osiedla zamieszkałe w większości przez nieprzyjaznych nam Ukraińców, szliśmy nocami wciąż naprzód, nierzadko zdobywając żywność przy pomocy pistoletu, ubezpieczając odpoczynek posiadaną bronią przed Niemcami i donosami Ukraińców. Dnia 25 września 1939 r. o świcie podążając w kierunku Płazowa na Cieszanów znaleźliśmy się w zgrupowaniu jakiejś jednostki pancernej niemieckiej koncentrującej się w obszarze Lubaczów - Jarosław. - 12

Po kilkakrotnym wyminięciu rozlokowanych jednostek niemieckich, wychodząc około godziny 11,oo z zadrzewienia do hliskich zabudowań, dla zdobycia nieco żywności, nadzia­ liśmy się na zamaskowaną placówkę z działem ppanc. Zarówno odwrót jak i walka nie miały żadnych szans.Odwieziono nas nie rewidując do Cieszanowa, do jakiegoś polskiego dworu. Po oddzieleniu szeregowych zwrócił się do nas jakiś niemiecki podpułkownik z broni pancernej prosząc o złożenie broni i polecając gospodyni domu przygotowanie posiłku z równoczes­ nym poleceniem przygotowania się do odjazdu w dniu następnym. Dnia 26.IX.39 r. odwieziono nas do Jarosławia, skąd pociągiem do Krakowa, a stamtąd po przejściowym 5 dniowym pobycie w Krakowie, przez Drezno - Lipsk do Muraau w Górnej Bawarii. Dca pułku ppłk. Piotr Sosialuk,jako chory po kontuzji z walki nocnej pod Tomaszowem,został w szpitalu w Krakowie. ¥ akcji podziemnej został aresztowany w 1940 r. i zamordowany przez Gestapo w więzieniu "Montelupich”. Tak zostałem jeńcem Oflagu VII Murnau. - 13 - N_i_e_w_o_l_a. Po dostaniu się do niewoli w okolicznościach podanych w relacji z ostatniej walki pułku, zmęczeni fizycznie i przy­ gnębieni psychicznie, po oddzieleniu oficerów od szeregowych, przed wejściem do dworu w Cieszanowie, zostaliśmy zaproszeni przez podpułkownika niemieckiego z jednostki pancernej, do wzięcia udziału w posiłku spożywanym w jednym pokoju przez podchmielonych już mocno oficerów niemieckich. Dowódca pułku odmówił swego i naszego udziału, właścicielka dwoiru współczując nam przygotowała skromną kolację, zaszczycając nas swoją obecnością, ubrana w czarną suknię ze złotym krzyżykiem na szyji, tak bardzo przypominała nam polską matronę z okresu powstania styczniowego 1863 roku. Dnia następnego, to jest 26 września 1959 r. odwieziono nas do Jarosławia, skąd po sformowaniu składu pociągu w wagonie towarowym przez Oświęcim /który zapamiętałem ze stacjonującego tam w okresie pokojowym Ii-go batalionu 75 pp/ wieczorem doje­ chaliśmy do Krakowa, tam po chwilowym zatrzymaniu nas w sali restauracyjnej dworca, odprowadzono nas pod eskortą do koszar b. 20 pp. W Krakowie codziennie dowożono nowe partie oficerów jeńców w stopniach od pułkownika do podporucznika, głównie z Armii "Kraków" - frontu południowego. Czas wypełnialiśmy odwiedzinami znajomych kolegów z róż­ nych formacji, komentarzami z przebiegu działań jednostek frontowych, przesyconych goryczą i smutkiem z utraty tego co najdroższe. Tu już odczuliśmy przedsmak tego, co nas czeka w obozie, a mianowicie ataku kolegów - oficerów rezerwy na oficerów służby stałej, rzekomych sprawców nieszczęścia jakie spadło na kraj, tak nieoczekiwanie szybko. Pragnąc doznania jakiejś ulgi psychicznej, wszczęliśmy poszukiwania znajomych i bliskich wśród oblegającej codziennie bramy koszar ludności w poszukiwaniu swoich krewnych i znajomych. Dzięki tym odwie­ dzinom, mogliśmy uzupełnić naszą skromną garderobę, głównie bieliznę, obuwie, przybory do golenia, mycia itp., bowiem nasze bagaże znajdujące się za frontem w wozach bagażowych, uległy zniszczeniu i zagubieniu, zwłaszcza że z rozkazu wyższych dowódców, tabory systematycznie likwidowano, za wyjątkiem wozów amunicyjnych i sanitarnych. Dla wielu kolegów pragnących dozna­ nia pociechy religijnej księża kapelani zorganizowali posługę duszpasterską, z której bardzo licznie korzystano. - 14 - Komendantem tego przejściowego obozu, był oficer w stopniu pułkownika kawalerii z b. armii austrijackiej. Z tytułu po­ krewieństwa broni, nasi kawalerzyści szybko nawiązali kontakt, korzystny dla naszej społeczności jenieckiej, poprostu komenda obozu na wiele spraw będących, w kolizji z zarządzeniami wyda­ wanymi, patrzała z przymrużeniem oka. Dnia 30 września 1939 r. zawiadomiono nas o dacie i godzi­ nie odjazdu transportu jeńców z obozu przejściowego w Krakowie do Niemiec. Po spakowaniu skromnego dobytku, pożegnaniu się z dowódcą pułku, który z powodu odniesionej kontuzji został przekazany do szpitala w Krakowie, czekaliśmy na sformowanie kolumny udając się do podstawionych wagonów na bocznicy kole­ jowej w pobliżu koszar, po uprzednim pobraniu suchego prowiantu w postaci bochenka chleba i konserwy mięsnej. Smutny był to pochód, towarzysząca nam ludność wyrażała głębokie współczucie i żal z powodu odjazdu odszukanych najbliższych. Nie przypusz­ czaliśmy wtedy, że na długie 6 lat opuszczamy ziemię Ojczystą, której przecież z całą zaciętością broniliśmy, pozostawiając na pobojowiskach poległych i rannych towarzyszy broni. W pochmurny poranek 5 października 1939 r. pociąg z ponad tysiącem jeńców podjechał do stacji bawarskiego miasteczka Mumau. Był to pierwszy transport oficerów z armii "Kraków". Początkowo nikt z nas nie wiedział dokąd nas wiozą.Wygląda- liśmy z zaciekawieniem przez okna wagonów, szukając napisów na dworcach - i śladów ewentualnych bombardowań, niestety nic z tego. Niemcy były nietknięte wojną. Na domach wisiały tysiące flag ze swastykami. Dworce w Dreźnie - Monachium udekorowane, starsze panie z "Rotes Kreutz" za pozwoleniem komendanta transportu poczęstowały nas kubkiem gorącej kawy z bułką. Mgła spowijała miasteczno, gdy z wrzaskiem formowana kolumna wynurzyła się ze stacji Mumau ruszając do koszar. Był wczesny ranek. Z otwierających się okien z kolorowymi okiennicami, wyglądali mieszkańcy wygrażając pięściami, tak jako pierwsi witani w tej rzekomej "katolickiej" Bawarii. Eskortujący gęsto wartownicy patrzyli z podełba, wręcz z nie­ nawiścią. Echo niosło odgłos kroków po mokrym asfalcie. Ani śladu gór. Szaro. I pusto dokoła. Wkrótce za miasteczkiem ukazał się czworokąt budynków. Brama pod kopiastą wieżą,krytą czerwoną dachówką nad bramą malunek; dwóch rycerzy walczących na kopie, przy czym jeden już wali się z konia. - 15 -

Z ciekawością wkraczamy przez jedną i drugą bramę, obserwując szczegóły, za drutami jest pusto i cicho, jesteśmy pierwsi. Widzimy czworokątny plac, po lewej stronie stoją 3 bloki mieszkalne, nawprost budynek dwukondygnacyjny gospodarczy z wieżą zegarową pośrodku, nad nią kopuła w kształcie cebuli, który odtąd będziemy nazywali "pod cebulką". W lewo od wymie­ nionego budynku kuchnia, po prawej stronie rząd 7 garaży w których w miarę napływu jeńców będą lokowani koledzy. Po prawej stronie wieży, był budynek dwukondygnacyjny - komendy obozu. Tak wyglądał obóz - Oflag VII A. Całość otoczona była czterema rzędami drutów kolczastych wzdłuż których mieszczono 8 wież wartowniczych uzbrojonych w karabiny maszynowe i reflektory. Kolumna pomaszerowała w prawy róg obozu do ostatniego z rzędu garaży. Tam umieszczono nas dla dokonania ewidencji, otrzymałem nr- 15164, a następnie po dezynfekcji bielizny i po kąpieli, wprowadzono do budynków koszarowych, przydzielając pomieszczenia. Zamieszkałem wraz z 7 kolegami w bloku C pokój 46 na parterze, byli to koledzy: kpt. Janusz Horzemski z 73 pp, kpt. Aleksander Kajetanowicz z 73 pp, kpt. Zygmunt Kokociński z 20 pp, kpt. audytor Kazimierz Kostórkiewicz, kpt.Władysław Waszkiewicz z 39 pp, kpt. Blok Czesław z Brygady Panc.Mot. i por. Mikołaj Meinhardt z 73 pp. Z czasem przenoszono kolegów do innych pomieszczeń, przychodzili nowi, pokój zagęszczono do 12 łóżek, miałem wyjątkowe szczęście zajmując łóżko w wymienio­ nym pokoju przez cały czas pobytu to jest od 5.X.39 - do 24.IV.1945. Po zajęciu miejsca i mieszczeniu w szafie /dla dwóch/ skromnego dobytku jenieckiego, około godziny 17-ej udaliśmy się do jadalni /pod cebulką/ na kolację, głodni, zmęczeni z wielkim apetytem spożyliśmy ten pierwszy posiłek w obozie, niezły gulasz z ziemniakami, kromką chleba i kubkiem herbaty z ziółek. Niestety był to pierwszy i ostatni tego rodzaju posiłek. Wróciliśmy do pokoi, niestety z powodu opóźnienia prac instalacyjnych ogrzewania centralnego - zimnych, zasnęliśmy szybko z myślami o losie najbliższych. Pierwszy raz od początku wojny nadszedł czas na zebranie myśli i oswojenie się z nową sytuacją. Mumau miało być końcową stacją zbiorczą ludzi wytrąconych poza nawias wszelkich zdarzeń. Zaraz na początku zaczęły się rozprawy od porachunków z przeszłością - od tego kto winien, kto zawiódł, dowodził - 16 - niedołężnie, kto nie wykonał właściwie zadania. W tak napiętej atmosferze zarysował się odrazu konflikt między oficerami rezerwy i zawodowymi, między młodszymi, a starszyzną. Podniecenie nie sprzyjało wygłaszaniu obiektywnych sądów. Żyło się nadal dniem wczorajszym, przeżywano jeszcze raz przebijanie się przez pierścienie niemieckie, wędrówki po lasach, walki z czołgami, obawy przed lotnictwem, bezsenne noce alarmów i marszów.Trudno było oswoić się z myślą, że po tym chaosie nastąpiła bezczynność. Przyszłość, choćby ta najbliższa, choćby miała znaczyć krótki okres, była wykreślona z życia. Jeńcy musieli zadowolić się komentowaniem przeszłości. Nie chciało się wierzyć, że zginęło tak wiele ludzi, szeregowych, dowódców wszystkich szczebli, dowódców Wielkich Jednostek. Wspominano z uznaniem obrońców Westerplatte, majora Henryka Sucharskiego, którego znałem z kadry instruktorskiej w Szkole Podchorążych Piechoty oraz jego zastępcy kpt. Franciszka Dąbrowskiego ze Szkoły Podchorążych, którą 1 lipca 1923 r. opuściliśmy w stopniu podporuczników. Po dwóch dniach pochmurnych obudził nas słoneczny ranek - odmienił się krajobraz, a wraz z nim poprawił humor. Wspaniała panorama Alp ukazała się jak na dłoni. Powietrze przesycone wilgocią spowodowało jakby zbliżenie gór. Widać było drzewa na najbliższych stokach, ostry zarys ośnieżonych szczytów, ośnieżony szczyt "Zugspitze“. Alpy ujrzane tak znienacka, sprawiały potężne wrażenie. Urzekały swym pięknem i grozą. Odtąd przez lata będziemy pod mrokiem majestatu przyrody. Będzie to jedyny widok, który nam się nie opatrzy przez lata. Były to obrazy coraz inne, coraz piękniejsze. Bo góry zbliżały się i oddalały, mętniały lub niknęły wśród mgieł, by ni stąd ni zowąd wyrosnąć przed oczami w wyraźnych konturach, jakby tuż za rzędem drutów. Wygląd Alp co dzień wróżył o pogodzie. Myślą wybiegaliśmy do Alp. I dalej za Alpy. Po kilku miesiącach koszary napęczniały od nowych przy­ byszów. Zapełniły się więc bloki, garaże, strychy i piwnice. Przyjechali ranni ze szpitali polowych, inwalidzi i kalecy, wreszcie oficerowie z innych obozów, albo sprowadzeni z kraju. Spało się na łóżkach dwu i trzypiętrowych. Łóżko stało się luksusem. Niemcy zwieźli prycze, a z pryczami pluskwy, które spędzały nam sen z oczu.Już na drugi dzień pobytu w obozie, rozpoczęły się uciążliwe dla nas , trwające nieraz godzinami apele. - 17 -

Zaczynały się o godz. 9-ej ustawieniem kolumny blokami mieszkalnymi. Poczem na sygnał wśród chwilowej ciszy, oficer niemiecki odbierał raport od liczącego podoficera i salutował zwracając się do jeńców z ceremonialnym "Guten Morgen, meine Herren". W odpowiedzi rozlegał się chóralny pomruk, który miał oznaczać "dzień dobry" i znów gwar wybuchał. W obsadzie komendy niemieckiej odkryto dwóch bywalców stołecznych klubów i lokali, braci Preisingerów, którzy przed wojną mieszkali w Warszawie. Obaj rozpoznali swych znajomych, obaj dobrze mówili po polsku. Był pozatem nieźle mówiący po polsku lecz prostszym językiem, zalatującym gwarą, kanciasty * z wyglądu leutnant Oleschko, nauczyciel z Dolnego Śląska. W miarę upływu czasu zmieniali się oficerowie i podofi­ cerowie załogi niemieckiej. Był także oficer Abwehry leutnant taborów Diemert i feldvebel Buch, obaj dawali się nam we znaki. Diemert popisał się kiedyś 11 listopada wystawieniem karabinów maszynowych na plac apelowy dla "wzmocnienia dyscypliny". Zda­ rzało się, że przedłużał apel do kilku godzin. Buch pozwolił sobie na kopanie po nogach pułkownika, który nie przyjął postawy zasadniczej podczas liczenia. Bywały wypadki, że podoficerowie niemieccy bili po twarzy polskich szeregowych. Zdarzały się wśród załogi niemieckiej jednostki dość przyzwoite jak naprzykład wysoki, chudy, mocno szpakowaty, zamaszysty w ruchach "Haudegen" jak go zwano, który szybko, sprawnie i z uśmiechem odprawiał czynności apelowe. Nikogo również nie uraził, zawsze delikatny i taktowny Heber inwalida z pierwszej wojny światowej. Po swojemu, ale przyzwoicie postępował oberst Oster, przed ostatni komendant obozu. Wkrótce po naszym przybyciu do obozu, przywieziono grupę polskich generałów, którym przeznaczono oddzielne pomieszcze­ nie w bloku "C" z generałem Piskorem na czele, który pełnił funkcję polskiego komendanta obozu. Gdy w połowie listopada wywieziono generała z obozu, funkcję tę objął pułkownik art. Józef Korycki. Polski komendant obozu utrzymywał stały kontakt z władzami niemieckimi, reagując na złe traktowanie jeńców i nieprzestrze­ ganie Konwencji Genewskiej. Gdy cokolwiek zdarzyło się, co naruszyło prawa jeńca, pokski komendant obozu zgłaszał się ze swym adiutantem kapitanem Kokocińskim żeby złożyć protest. 18

Nie wiele pomagały interwencje w sprawie wyżywienia. Niemcy rygorystycznie ograniczali dotacje żywnościowe do ilości wystarczającej żeby nie -umrzeć. Składało się ono z chleba, którego porcja dzienna miała wynosić 750 gramów, oraz z trzech posiłków, tj. śniadania, obiadu i kolacji, przyczym śniadanie i kolacja ograniczały się tylko do ersatz herbaty z ziół, gdyż Chlebem każdy gospodarzył sam. Na obiad była rzadka zupa z zawiesiną grochu, kaszy, najczęściej brukwi i kapusty. Menu uzupełniały dodatki jak margaryna, marmolada, twaróg, sztuczny miód i jakaś namiastka sporządzana z płuc, śledziony i innych wnętrzności za wyjątkiem wątroby. Zarówno obiad z nieokreśloną bliżej ilością mięsa jak i dodatki wydzielane w niedostatecz­ nej ilości, a kalorycznie ubogie stanowiło niewielki odsetek tego co było konieczne, by można było żyć i wytrzymywać wysiłek apeli oraz napięć. Gdyby nie paczki otrzymywane z kraju na wysyłane przekazy oraz z zagranicy, nikt nie utrzymałby się przy życiu dłużej niż pół roku. Niestety, oba te źródła zaopatrywania funkcjono­ wały nieregularnie i dlatego każdy z nas przechodził od czasu do czasu przerwę w dostawie i wtedy przymierał głodem. Pewnego dnia jesiennego rozeszła się wiadomość, że przyjechał samochód z tortami dla jeńców. Nikt temu nie wierzył, choć wiadomość była prawdziwa. Przed komendą stał pokaźny wóz z pudłami, których setki roznoszono po blokach. W zamkniętych salach trwało krajanie, liczenie i podział po kawałku na jeńca. Niemiecka kantyna wprowadzała te torty, po wyższej cenie niż obowiązywała w miasteczku, jednak nikłą, gdy się brało pod uwagę kura "lagermarki" na jenieckiej giełdzie. Torty poja­ wiały się co piątek. Było ich kilka i nagle skończyły się. Ratowały nas jak wspomniałem paczki, zaczęło się gotowanie w specjalnie wyznaczonej kuchni obok gmachu "pod cebulką". Wkrótce napłynęły paczki zbiorowe, które dzielił mąż zaufania obozu, oraz raz w miesiącu paczka amerykańska. Tymczasem w Murnau zaczęła się formować nowa jeniecka społeczność wrażliwa na wszystkie odchylenia od norm w postę­ powaniu. Już w pierwszych tygodniach wyszło na jaw, że między jeńcami są osobnicy, którzy przed wojną byli Polakami, a po kampanii wrześniowej zaczęli się uważać za Niemców. Nazwa "volksdeutsch" obijała się o uszy. Rzadko który z tych "volks- deutschów" jako tako mówił po niemiecku, co nie przeszkadzało im kontaktować się z komórką Abwehry. Ich machinacje szybko - 19 - zostały wykryte. Zdemaskowani osobnicy byli skazani na kompletną izolację. Unikano ich jak zapowietrzonych, Niemcy nie zdradzali ochoty, żeby ich uwolnić, a zawiodły ich rachuby, że z "volksdeutschow" będą mieli jakąś korzyść. Po długich wahaniach wywieźli ich wreszcie i w obozie oczyściła się atmo­ sfera. Było też kilka odwiedzin członków rodzin oficerów znajdujących się w obozie, a mianowicie pewnego dnia zjawił się w obozie niemiecki generał w stanie spoczynku, by odwiedzić swego syna majora kawalerii i jeńca Oflagu VII A. Spotkanie odbyło się w gmachu komendy obozu. Major Trenkwald, bo o nim mowa, służył w austriackim pułku, który przed pierwszą wojną światową stał w Krakowie. Gdy w 1918 r. z części kadry i koni austriackiego pułku, uformował się oddział polski - 8 pułk ułanów - major Trenkwald zgłosił się do służby w polskim pułku. Był znanym polskim jeźdźdem, brał udział w międzynarodowych konkursach hippicznych. Gdy podsunięto mu listę w komendzie, odmówił podpisu, do końca pozostał w obozie. Jak każdy Polak czuł się związany z krajem, który cierpiał jarzmo okupacji. Odwiedziła także żona chorego generała Janusza Gąsiorowskiego, oraz młody chłopiec, syn porucznika Jana Kellera z 73 pp. W lutym 1940 r. długą listę zmarłych otworzył kapitan Jan Górski. Zachowanie równowagi psychicznej stawało się koniecznoś­ cią; a więc należało podjąć jakąś pracę. Znaczna większość albo pracowała dla dobra ogółu, albo też uczyła się czegoś. I tak, jedni przyjęli obowiązki w administracji obozu, jako starsi obozu, blokowi, kompanijni, obsługa na poczcie, mężowie zaufania, lekarze, dentyści, zespoły orkiestralne i teatralne wraz ze służbą pomocniczą. Inni uczyli się języków, uczęszczali na kursy, przygotowywali się do różnych egzaminów. Był też oddział propagandy wewnętrznej, który prowadził utalentowany oficer dyplomowany major E.M., w tym zespole pracowałem wygłaszając co miesiąc pogadanki z zakresu działań frontowych, na podstawie uzyskiwanych informacji z zamaskowa­ nego radioodbiornika. Szkielet reiferatu opracowywał kierownik, przygotowując nas w ten sposób do podtrzymywania na duchu, obezwładnianych psychicznie kolegów. Pozatem uczyłem się języków niemieckiego i rosyjskiego, skończyłem kurs księgo­ wości, oraz uczęszczałem na różne odczyty z interesujących mnie dziedzin ekonomii, kultury, sztuki, historii literatury itp. Tymczasem należało cierpliwie czekać. - 20 -

Dzień za dniem mijał na nauce, pitraszeniu potraw, na spacerach dookoła placu i wypatrywaniu samochodu z pocztą. Często obóz obserwowała z wieży nad bramą wjazdową kilku­ nastoletnia dziewczynka. Z zainteresowaniem i zadumą przy­ glądała się nam spacerującym, przypominając swą obecnością, że za drutami jest inny - prawdziwy świat. Tu nie było kobiet. Nie było chleba i nie było wolności. Ale wolność ceniło się więcej niż chleb. Każdy szczegół z otoczenia, ruch wozów przed bramą - nasuwał pomysły wyrwania się za obręb drutów. W obozie pojawiał się dość często kryty wóz z wołem Maksem, który przyjeżdżał po śmiecie. Maks był flegmatyczny i powolny, podobnie jak Bawar który prowadził zaprzęg. Parokrotnie wóz z Maksem wyjeżdżał za odrutowane wrota zabierając dodatkowy ładunek. Gdy wartownicy zatrzymywali go pod sklepieniem bramy, znajdowali pasażera który ukrył się w wozie, by wydo­ stać się na zewnątrz. Nie udały się ucieczki w ten sposób. Ale uciekano. Podporucznik Józef Tucki starannie przygotował się do wyprawy za obóz. Doprowadził swój zamiar do końca. Przy pomocy kolegi Stanisława Dubiela postarał się o mundur niemiecki w warsztatach naprawczych komendy i wyjechał rowerem których kilka zawsze stało przed wejściem do komendy. Wyjechał w mundurze niemieckiego podoficera ze wszystkimi dystynkcjami, wartownik poderwał się na baczność po okazaniu zdała legity­ macji i kolega Tucki wyjechał za bramę. Dotarł z przygodami na Węgry w przebraniu cywilnym, ubranie zdobył od szeregowego swojej kompanii, który pracował u "bauera” pod Monachium. Na Węgrzech został złapany podczas odpoczynku w stogu. Po dwóch tygodniach wrócił do obozu. Adiutant obozu kapitan Kokociński zameldował po tygodniu o ucieczce, by dać czas na oddalenie. Przez ten czas stan się zgadzał, gdyż Tuckiego zastępował kolega z Izby Chorych, który po odliczeniu stanu w Izbie, sprytnie przedostawał się na skrzydło bloku na placu apelowym. Powoli płynął czas w oczekiwaniu na zmianę sytuacji. Na cmentarzu w Mumau pochowano znów podporuczników Aleksandra Kowalskiego i Stefana Kapuścika. Mimo trudności, większość kolegów wypełniała czas nauką, powstała ze zbiórki książek biblioteka. Wielu kolegów zaczęło spisywać kronikę wypadków z okresu wojny i pobytu w Murnau, "Kadłubkami” ich zwano. Niejeden autor- takiego pamiętnika naraził się władzom - 21 niemieckim, a co gorsze, narażał na niebezpieczeństwo kolegów, których nazwiska chciał uwiecznić. Zdarzały się częste rewizje i kontrole, po powrocie z apelu zastawaliśmy powyrzucane z szafek książki, papiery, przybory toaletowe, bieliznę itp. Były to niczym uzasadnione szykany. Jeńcy jednak nie przej­ mowali się tymi przykrościami, nie nam one przynosiły ujmę. Wierzyliśmy, że przetrwamy. Liczyliśmy na ofensywę aliantów, która miała ruszyć wkrótce. Tymczasem jak grom z jasnego nieba padła wiadomość, że Niemcy zajęli Danię i Norwegię, wkrótce padł drugi cios: Niemcy wdarły się do Holandii i Belgii zagrażając od północy Francji. Rozszalały się plotki obozowe zwane tu "jobami" od słów: "jakiś oficer powiedział", więc powstała w skrócie nazwa "jop" przekształcona na job. "Joby" te były wprost istną plagą obozową. Wnet do głosu doszli różni "stratedzy" obozowi. Dochodziły różne wieści, trafiały się wzmianki o polskim wojsku, o dywizjach walczących na zachodnim froncie. Byliśmy z tego dumni, że Polacy choć przegrali w kraju, wciąż się biją, wykazując upór i wolę walki. Nieustannie przeto komentowano przebieg walk na zachodnim froncie. Dotarła garść informacji o udziale Brygady Strzelców Podhalańskich w bitwie o Narvik, o walkach polskich jednostek, dywizji Grenadierów i Strzelców Pieszych, osłaniających odwrót wojsk francuskich. Wkrótce dopadł nas.cios - upadek Francji, był to wstrząs w naszym bytowaniu. Trudno było pogodzić się z myślą, że zawiedli alianci - liczyliśmy na nich. Ale w tym nieszczęściu była i nasza słaba pociecha, w dystansie czasu zmalał nagle rozmiar naszej klęski wrześnio­ wej. Niegotowa przecież Polska opierała się najazdowi dłużej, niż potężna, zmobilizowana Francja wsparta pomocą Anglików. W ostateczną jednak klęskę Rzeszy nikt nie wątpił, choć były to najcięższe chwile w Mumau.Niepokoiliśmy się naj­ bardziej o rodziny w kraju, gdzie teror gestapo wzrastał z każdym dniem. A Niemcy obozowi po upadku Francji zaczęli głośno zapowiadać, że Polska się skończyła, że nie będziemy już jeńcami i żadna konwencja wobec nas nie obowiązuje. Im lepiej powodziło się ich wojskom, tym bardziej pomiatali bezbronnymi. Atmosfera stawała się napięta dnia 28 sierpnia 1940 r. gdy podporucznik Bolesław Kordziński znalazł się na placu w godzinie niedozwolonej, a na alarm wartownika, który - 22 oddał strzał, wybiegł patrol i dobił rannego jeńca, strzelając do niego z odległości paru kroków. Wywieziono wkrótce polskich generałów, a przybyli oficerowie z Oflagów Laufen, Königstein i innych obozów, do których szły właśnie tysiące jeńców fran­ cuskich. W Murnau zrobiło się ciasno. Człowiek obijał się 0 człowieka, nigdzie nie był sam. A często pragnął samotności. Niewola przeciągała się. Za bramę, nie licząc ucieczek, wiodła tylko jedna droga. Szło nią coraz więcej. Umarł chorąży Jan Lewicki, po nim podpułkownik dyplomowany Franciszek Stachowicz, major Deeowski, podporucznik Ksawery Węgliński, podporucznik Antoni Wyrzyński. W Murnau nie zapowiadało się lepsze jutro. Abwehra wciąż tropiła ludzi wywożąc ich z obozu. Wywieźli płk. dypl.Mariana Porwita, ppłk. dypl. Bianchi i i ppor. Józefa łuckiego. Brak kobiet też działał na nerwy, dochodziło do napięć i scysji, rozpoczęły się sprawy honorowe, Z dyskretnym uśmiechem spoglą­ dano na zastępców ’’paziów smutnych” krążących od obrażonego do obwinionego i odbywających konferencje w różnych miejscach, spisujących protokóły itp. Jednak te ośmieszone sądy, odegrały niemałą rolę w utrzymaniu stosunków między ludźmi na odpo­ wiednim poziomie. Zbierano się nie tylko na wykłady i dyskusje. Człowiek pragnął słowa, towarzystwa i rozrywki. Odbywały się więc przyjęcia okolicznościowe, imieniny. Święta obchodzono uro­ czyściej, za każdym razem życząc sobie, by następne wypadły już w kraju. Nasza zwartość i postawa wojskowa ujawniała się szczegól­ nie z okazji świąt narodowych. Apel miał cechy uroczystości polskiej, doprowadzało to Niemców do pasji. Rittmeister Diemert wpadł w szał wściekłości, gdy zaintonowano pieśń patriotyczną. Ściągnął karabiny maszynowe, grożąc otwarciem ognia. Lecz doznał zawodu. Jeńcy nie ulegli panice. Na święta pułkowe zbierano się w kapliczce wykonanej przez artystów z obozu, Bohdana Bocianowskiego i Adama Siemaszkę w piwnicy bloku "C”. Msze za poległych odprawiał kapelan wzięty do niewoli we Francji, po czym urządzano przyjęcie 1 dyskusje o przebiegu działań oddziału w kampanii wrześniowej. Nadchodziły listy z kraju, w obozie też działała poczta obozowa. Wypuszczono trzynaście serii znaczków, cztery tysiące pocztówek. A widok Alp wciąż był urzekający. W oknie wieży opalała się dziewczyna w stroju kąpielowym. Spoglądała na obóz, wydoroślała od zeszłego roku. Była jednak dla nas niedostępna - zakazana. - 23 -

Pewnego dnia odczytano na apelu słynny piąty paragraf ustawy według której kara śmierci groziła jeńcowi za stosunki z niemiecką kobietą. Groziła też Niemce, Groteskowo wręcz brzmiał ten paragraf, zwłaszcza za drutami. Było kilka spacerów całymi blokami nad jezioro Riegsee. Wartownicy szli po obu stronach kolumny, pilnowali przy kąpieli. Wkrótce zlikwidowano te spacery, gdyż jeńcy próbowali ucieczki. Rozwinął się też sport, grano w siatkówkę, koszy­ kówkę, piłkę nożną, na tym żwirowym niestety boisku. Napływ paczek do obozu czynił życie znośniejsze. Polski Czerwony Krzyż w Miechowie np. przysyłał żywność do podziału między wszystkich. Jeńcy przestali odczuwać uczucie głodu, rezygnowaliśmy często z zupy z kotła, nie rezygnowaliśmy jednak z "fetu" tłuszczu który dawano do jedzenia. Doskonale nadawał się jako opał do gotowania własnych potraw. Wraz ze wzrostem żywności, kwitnął handel zamienny. Powstał teżnFundusz Pomocy Internowanym w obozach zagłady: Dachau, Ravensbruck, Mauthausen, Oświęcim, dewizą było niesie­ nie pomocy każdemu Polakowi przebywającemu w obozie koncentra­ cyjnym lub więzieniu. Protektorem Funduszu był pułkownik dyplomowany Władysław Powierza. ’•Potrzeba jest matką wynalazków", przysłowie to znalazło szczególne potwierdzenie w naszym życiu jenieckim. Rozwijały się więc przedsiębiorstwa fryzjerskie, szewskie, krawieckie, blacharskie, elektrotechniczne, ozdób wojskowych i rzemiosła artystycznego. Dodatkowa kuchnia przy hali oszklonej, nie mogła już podołać zamówieniom na gotowanie jeńcom kaszy i fa­ soli. Zmuszeni byliśmy przeto gotować we własnym zakresie na kuchenkach łatwych do przenoszenia i ukrycia. Pierwsze kuchenki były bardzo prymitywne. Palono w nich papierami i drewnem, to też czarno było od dymu, pozatem nie było czym palić. Zaczęto więc produkować grzałki elektryczne, ale wieczorem z powodu przeciążenia linii gasło światło. Dopiero wynalazek "fetówki" rozwiązał problem. Konstruktorzy dostarczali coraz nowe modele. Najprostszy składał się z puszki po konserwach, w której umieszczano knoty zanurzone w "fecie". Puszka miała u góry odpowiednie wygięcia do oparcia menażki. "Fetówki" rozpowszech­ niły się w całym obozie. Paliły się jak ogniki na mogiłkach, migając i gasnąc w powiewie przeciągu. Nowy przyrząd do goto­ wania otrzymał nazwę angielskiego samolotu myśliwskiego - -24-

"Spitfire", gdyż jak spitfire pluł ogniem. Szybko wyparły przestarzałe urządzenia. Wiosną pomyślano o świeżych witaminach i rozpoczęto obsianie każdego skrawka gruntu i sadzenie jarzyn. Ogródki działkowe zajmowały dość duży obszar, dostarczając obozowi życiodajnych witamin. Nie poprzestano na uprawie ziemi. Na strychu bloku "C” sporządzono własnym przemysłem inkubator, sprowadzono jaja i wyhodowano gromadkę kur, które biegały po terenie. Niemcy nie docenili wysiłku hodowców i kazali zlikwi­ dować stadko. Wszyscy jeńcy współczuli hodowcom. Żałowano też kur, przyjemnie było na nie popatrzeć. Stanowiło to odmianę w naszym szarym życiu obozowym. Pomyślano też o rozrywkach. W Murnau powstał teatr, chór obozowy, orkiestra. Obóz zdążył się już skonsolidować. Ustały zatargi między oficerami zawodowymi i rezerwy na tle rozra­ chunków z wrześniem. Oficerowie zawodowi stworzyli grupę szczególnie prężną, zaangażowaną w najżywotniejszych sprawach obozu i jego bezpieczeństwa. Każdy jeniec, bez względu na różnice poglądów, z jednakową absolutną wrogością odnosił się do systemu, który groził zagładą całemu narodowi. A maszyna zagłady już działała, przedewszystkim w kraju. Pewnego dnia rozeszła się wiadomość o ruszeniu Luftwafe z bombami na Anglię. I znów okazały się wzmianki o biało-czerwonych sza­ chownicach na skrzydłach samolotów, które pojawiły się pod niebem Anglii. Było polskie wojsko w Anglii, było i lotnictwo i flota. W międzyczasie odeszli na zawsze: kanonier Stanisław Staszkiewicz i oficerowie: podporucznik Bogdan Tomaszewski, podporucznik Zygmunt Wiśniewski, podporucznik Zygmunt Sub­ kowski, major Józef Cieszkowski. Zbliżała się zima, wichry i deszcze obrzydzały spacer, dawały się we znaki na apelach. Wcześnie zapadał zmrok i wcześnie wracało się do bloków. Jeńcy snuli się po korytarzach, w dymie papierosów w gwarze, który szumiał w uszach. Dzień powszedni nie upływał jednak monotonnie. W Murnau wiele się działo. Odbywały się prelekcje, koncerty, przedstawienia. Działał obozowy teatr. Każde widowisko wywoływało gorące dyskusje. W 1940 roku teatr zagospodarował się w ostatnim niezamieszkałym garażu. Widzom oddano do dyspozycji cztery­ sta pięćdziesiąt miejsc siedzących. - 25 -

Kurtyna, scena, kulisy, cała stolarka, przystosowanie lokalu - wszystko to było dziełem jeńców. Niezmordowani pomocnicy szyli kostiumy z bibułki, z koców, z materiałów zakupionych w kantynie, przysłanych z kraju lub przez organizacje Y.M.C.A. Nie było żadnego zawodowego aktora, reżysera ani scenografa. Tworzyli teatr plastycy, nauczyciele, oficerowie zawodowi, z czasem stał się ośrodkiem zainteresowania obozu, do dziś po bezmała czterdziestu latach wspominamy go z wdzięcznością i wzruszeniem - pomógł nam przetrwać głuchą noc niewoli. Widywało się na scenie Fredrę, Shawa, Szekspira. Grano "Kupca Weneckiego" i "Wieczór Trzech Króli", "Judasza" Rostworowskie­ go, "Ptaki" Arystofanesa. Wystawiano Żeromskiego i innych. Opiekę nad teatrem sprawował pułkownik łukomski. Role kobiece grali mężczyźni, zwykle najmłodsi wiekiem. Ostatnim widowis­ kiem w budynku garażu było "Wesele Figara" beaumarchais w wolnym przekładzie Juliusza Starzyńskiego w inscenizacji i reżyserii Czesława Szpakowskiego. W roku 1944 przyjechał do Murnau Leon Schiller z jeńcami wziętymi do niewoli po upadku powstania warszawskiego. Zjawił się jak pielgrzym, wynędzniały i obdarty. Przygarnęła do sala 70. Tam w artystycznym środowisku, spełniał jak wszyscy funkcje zgoła prozaiczne. Mówił o okupacji, o losie artystów, 0 stratach w dobytku kulturalnym. Wkrótce odzyskał siły 1 włączył się w nurt życia obozu. W Murnau kwitło również życie muzyczne. Istniała spora grupa muzyków z zawodu, a powiększyła się znacznie gdy przy­ bywali nowi koledzy. Najpierw uformowała się mała orkiestra wojskowa. Grała na zawodach sportowych, podczas pułkowych uroczystości, dawała koncerty. Wkrótce mały zespół rozrósł się do orkiestry symfonicznej złożonej z siedemdziesięciu osób. Głównym dyrygentem orkiestry symfonicznej został Leszek Rerter, wojskowej kpt. Kazimierz Kanaś kapelmistrz 73 pp z Katowic. Repertuar był szeroki i ambitny. Grano Bacha, Mozarta, Brahmsa, Haydna, Namysłowskiego, Dworzaka, Bethowena, Griega, Liszta i Chopina. W Murnau do końca rozbrzmiewała muzyka, gdy za ścianą - za drutami prawdziwy świat o niej zapomniał. W niedzielę i święta nie dostarczano gazet. Poczta w gmachu komendy była zamknięta. Była też zamknięta pamiętnego 22 czerwca 1941 r. - 26 -

Tego dnia zanim wszyscy zdążyli się ubrać, na placu apelowym trwała jakaś dziwna, gorączkowa bieganina. W ciągu paru minut najnowsza informacja rozeszła się po całym obozie: Niemcy uderzyły na Związek Radziecki. W poniedziałek podniecenie wzrosło, a po apelu, po roz­ daniu gazet, doszło do zenitu ’’Völkischer Beobachter" na pierwszej stronie obwieszczał decyzje fuhrera. Poniedziałek 23 czerwca 1941 r. stał się pamiętnym dniem w dziejach Murnau. Takiej wrzawy nie było nigdy, ani przedtem, ani potem. Dla każdego z nas stało się oczywiste, że wojna wkroczyła w punkt zwrotny. Klęska III Rzeszy była już teraz kwestią czasu. Większość jeńców stanowili oficerowie rezerwy, a nauczyciele szkół średnich i podstawowych najprężniejszą i najlepiej zorganizowaną grupą. Oni pierwsi utworzyli koła pedagogiczne i szkoleniowe z licznymi sekcjami. Nie zapomniano o kompanii szeregowych. Byli między nimi półanalfabeci, a wielu szerego­ wych nie ukończyło szkoły podstawowej. Dla nich nauczyciele zorganizowali szkołę podstawową w Murnau. Dla szeregowych zorganizowano też kursy zawodowe i języków obcych. Za przy­ kładem kół nauczycielskich i wiejskich zorganizowali się w koła zawodowi rolnicy, leśnicy i ogrodnicy.Zorganizowano kursy samochodowe i techniczne. Powstało koło zawodowych plastyków. Urządzano wystawy malarskie. Juliusz Starzyński zgromadził kilkudziesięciu stałych słuchaczy na dwuletnim kursie historii sztuki. Wykłady ilustrowane reprodukcjami dzieł architektury, rzeóby i malarstwa od antyku do czasów współczesnych, obejmowały zagadnienia związków sztuki z prądami umysłowymi epoki. Również prawnicy utworzyli swoje koło. Udzielali też porad prawnych poszczególnym jeńcom i komisjom obozowym, działającym na polu społecznym.Oficerowie zawodowi dokształcali się w historii wojen, a inni zwłaszcza młodsi wiekiem rozpoczęli naukę na kursach nauczycielskich, malarskich i technicznych. Każdy jeniec poza dziedziną, której głównie czas poświęcał, miał do wyboru wiele odczytów, referatów lub gawęd na najrozmaitsze tematy. Pewnego dnia Gestapo przeprowadziło rewizje w Oflagu VII A. Kilkudziesięciu cywilnych osobników w zielonych kape­ luszach z piórkami rozeszło się po blokach i garażach, żeby wykonać "fachową robotę". Zabrało im to parę godzin, lecz wynieśli każdy skrawek zapisanego papieru. Zabranie notatek - 27 - sparaliżowało normalny bieg wykładów. Na szczęście władze obozowe po przejrzeniu zwróciły notatki nie tknięte. Od wszelkich studiów odrywały również kolejne "odplusk- wiania" sal, z których jeńcy przenosili się do hali oszklonej lub do hallów. Urządzano konkursy, architekci naprzykład otrzymali pierwszą, drugą i trzecią nagrodę oraz trzy wyróż­ nienia za najodpowiedniejszy typ mieszkania rodzinnego. Po wojnie ci sami ludzie uzyskali wiele nagród SARP-u. Ich dzieła wrosły w panoramę polskich miast. W roku 1942 imponującą wystawę przygotowało koło zawodowych rolników. Wystawa repre­ zentowała dorobek polskiego rolnictwa w okresie dwudziesto­ lecia międzywojennego. Zajęła całą halę sportową. W Murnau otworzono też wystawę rybactwa słodkowodnego, zorganizowaną przez fachowców w tej dziedzinie. Pod koniec roku 1942 zmarło znów sporo kolegów, a miano­ wicie: podporucznik Janusz Różański, kpt. Karol Łopuszański, w 1943 r. zmarli: podpor. Marceli Sulimirski, mjr Zygmunt Boglewski, mjr Wincenty Suda, ppor.Zygmunt Dziewanowski, gen. brygady Julian Zulauf, kpt. Andrzej Senderowicz, por.Zdzisław Nałęcz-Pieglowski, ppor. Jan Nowakowski, kpt. Tadeusz Smolucha ppor. Wiesław Pałaszewski, chorąży Andrzej Paciora i ppłk. Ludwik Smolarz. Z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem stale współdziałał mąż zaufania obozu, podpułkownik Praneiszek Kubicki. Dbał nie tylko o przydziały paczek i ich sprawiedliwy podział. Z pol­ skiego biura, z gmachu komendy czuwał nad całym obozem. Do Murnau znów przyjechała grupa polskich generałów. Niektórzy byli tu już przedtem. Przybyli z nimi gen. dyw. Juliusz Rómmel gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba, admirał Unrug. Gen. Rómmel był najstarszym oficerem obozu. Niemcy ze szczególnym zaintereso­ waniem obserwowali gen. Rómmla, gdy w krótkiej pelerynce spacerował po placu apelowym. Z niemniejszą ciekawością przy­ glądali się admirałowi Unrugowi, który rzadko ukazywał się na placu. Wiedzieli że admirał Unrug otrzymał najwyższe niemieckie odznaczenie podczas I wojny światowej. Od pierwszego września, od dnia najazdu na Polskę, admirał Unrug "zapomniał" mówić po niemiecku. Z niemieckimi władzami admirał porozumiewał się przez tłumacza. Przybyłych generałów umieszczono w skrzydle bloku "A". - 28

Młodzi i zdrowi jeńcy urządzali wyprawy za obóz nie zwa­ żając na wartowników i na druty. Uciekli por. Baumgart, por. Hołub. Pewnej nocy czternastu oficerów wymknęło się z obozu. Odtworzyli rozplanowanie podziemnych kanałów, dokopali się do nich i wydostali na zewnątrz. Nazajutrz apel przeciągnął się aż do czterech godzin. Patrole z psami wyruszyły w teren i po kilku dniach zaczęły sprowadzać uciekinierów. Odnalazły wszystkich. Nie zniechęcało to do dalszych prób ucieczki. Jeńcy podkopywali się pod druty. W różnych częściach obozu szła podziemna robota. ¥ gazetach pojawiały się symbole "V" podobnie jak w angielskich - zapowiadające rychłe ostateczne zwycięstwo. I obozowy "Dyzio" wziął wiadro z wapnem i wymalo­ wał wielkie "V" na głównej drodze wiodącej pod bramę. ¥ społeczności jenieckiej "Dyzio" odgrywał osobliwą rolę. Niektórzy uważali go za nienormalnego. Strój jego zwracał ogólną uwagę. ł,Dyzio" chodził w mundurze i czapce własnego kroju i pomysłu./Po wojnie "Dyzio" najnormalniej w świecie zachowywał się i pracował jak inni/. Tymczasem w Murnau powstał sztab przy gen. Rómmlu i kon­ spiracyjna organizacja Ruchu Oporu. Kierował nią gen.Zygmunt Podhorski, a na swego zastępcę wyznaczył majora Adama Lubiń­ skiego. Do organizacji oprócz oficerów zostali wciągnięci szeregowi z obozu jak st. strzelec Ignacy Olewiński, Aleksan­ der Rycek, Józef Choluk, Edward Gwizdalski, ¥ojciech Czerwonka i inni. Należeli do niej też cywilni Polacy zza drutów. Pierwszym zadaniem organizacji Ruchu Oporu było porozumienie się z Polakami wywiezionymi na roboty do Niemiec, którzy pracowali w pobliżu Murnau oraz nawiązanie łączności z krajem i ze światem. Za wszelką cenę należało zaopatrzyć się w radio. Dokonał tego zadania Marian Suski, który rozpoczął montaż aparatu z dostarczonych z zewnątrz części, w jednej z piwnic bloku "A".¥szysey mieszkańcy tej izby byli wciągnięci do akcji. Odbiornik uruchomiony przez Mariana Suskiego był zamurowany we wnęce, a na zewnątrz, w odległych kątach izby znajdowały się dwa gniazdka. Później dostarczyli przez bramę odbiornik agenta Niemca, który był na usługach organizacji i jeszcze jeden doszedł odbiornik od podoficera niemieckiego - zainsta­ lowano je w bloku "B" pod opieką por. Henryka Prusa. Czwarty odbiornik przysłano z kraju w paczce z żywnością. Był też i piąty, który pod koniec 1944 r. przemycili powstańcy - 29 - warszawscy. Zainstalowano go w hali oszklonej. Żadnego Niemcy nie wykryłi.Każdego ranka kapitan Franciszek Bornstaedt dostarczał komunikaty generałowi Podhorskiemu. Jeśli miał szczególnie ważne wiadomości, "budził w nocy generała Rómmla. Przez ostatnie dwa lata ohóz w Murnau miał stały kontakt ze światem. Dużo uciechy sprawiały nam nocne i dzienne alarmy lotnicze. Był lipiec 1941 r. kiedy po raz pierwszy pojawiły się nad obozem samoloty sprzymierzonych. Początkowo były to niewielkie siły, to też zaatakowały je myśliwce niemieckie. Po roku nad­ ciągały już coraz większe siły, wreszcie w 1944 r. doszło do tego, że nie można było ich policzyć. Ciągnęły całymi godzi­ nami, w biały dzień, nie atakowane przez nikogo. W miarę jak narastała ilość przelatujących nad Murnau samolotów i często­ tliwość lotów, rosły nasze nadzieje na wyzwolenie z niewoli. Szczególnie krzepiący był nalot nocny z 19 na 20 września 1942 r. Był to nalot na Monachium oddalone od Murnau o 60 km. Wschodnie okna korytarzy bloków A. B i C wychodziły właśnie w tym kierunku i można było obserwować z nich cały przebieg bombardowania. Najpierw zrzucano w różnych punktach miasta bomby oświetlające, co pozwoliło lotnictwu odszukać ustalone z góry cele, po czym następowało właściwe bombardowanie. Z naszych okien widzieliśmy wszystko dokładnie. Nad tym prze­ życiem górowało uczucie satysfakcji, że mogliśmy wreszcie stwierdzić przewagę lotnictwa sprzymierzonych, wyrównującego rachunek za wrzesień 1939 r.. Wydarzenie to podniosło nas na duchu. Ale żeby w przyszłości uniemożliwić nam tego rodzaju widoki, niemiecka komenda wydała zakaz zbliżania się do okien podczas alarmów lotniczych. W zakończeniu był zwrot, że nie­ miecka komenda dopilnuje rygorystycznego wykonania tego rozkazu. W istocie skutkiem tych zarządzeń była w Murnau śmierć trzech naszych kolegów, a wśród nich ppłk. kawalerii Kazimierza Maksa. Stało się to w dniu, w którym nad Murnau nie było nalotu alianckiego. Była to więc prowokacja. W lecie 1944 roku przybył do Murnau na wizytację przed­ stawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Zażądał on od władz niemieckich umożliwienia mu przeprowadzenia rozmowy z polskimi jeńcami, by przekonać się w jakich warunkach oni żyją. Komendant obozu płk. Oster, przyzwoity człowiek, wyraził na to swą zgodę, lecz uzależnił ją od dwu warunków, - 30 - a mianowicie, że rozmowa będzie prowadzona w języku niemieckim i że on będzie obecny przy niej. Zgodnie z tym obaj panowie w towarzystwie kapitana Kokocińskiego - adiutanta starszego obozu, wyruszyli obejrzeć obóz i poznać z bliska nasze życie. Płk. Oster wskazując gościowi /jak nam po wizycie opowiadał kpt. Kokociński/ przechodzących żwawym krokiem tu i tam polskich jeńców, którzy wracali bądź to z wykładów, lub zajęć w teatrze, bibliotece, czy też z prób obu orkiestr powiedział: - Proszę spojrzeć na tych jeńców, nie widać po nich żadnego załamania po zajęciu całego ich kraju, chodzą ożywieni, każdy z nich ma swoje sprawy, tak jakby na świecie nic się nie stało. Na to przedstawiciel M.C.K., obywatel szwedzki powiedział: - Proszę się temu nie dziwić, bo to jest naród, który nauczył się czekać. Oni już raz czekali prawie sto dwadzieścia pięć lat i doczekali się. Przez cały czas Abwehra działała. Ni stąd ni zowąd wzy­ wano oficerów do budynku komendy niemieckiej skąd ich zabierano do aresztu, a po kilku dniach wywożono do więzień. Taki los spotkał oficera 70 pp kpt. Edwarda Mamunowa, dowódcy 3 kompanii karabinów maszynowych w Wojnie Obronnej Polski we wrześniu 1939 r. Kapitana Mamunowa zamknięto w areszcie, za rzekome złe traktowanie ludności niemieckiej w czasie działań wojennych. Nazajutrz miał być wydany w ręce Gestapo. Dla Mamunowa jedyny ratunek był w ucieczce. Dzień za dniem upływał pod znakiem niepokoju o losy ściganego kapitana. Lecz mijały tygodnie, a pościg nie dawał rezultatów. Dopiero po trzech latach, podczas porannego apelu, na oczach wszystkich jeńców rozegrała się tragedia. Dostrzeżono dym unoszący się z poddasza jednego z garaży. Kilku Niemców pobiegło żeby stłumić pożar. Za moment pośpieszyli inni, zabierając nosze. Przejmująca cisza zapano­ wała na placu apelowym. Żołnierze niemieccy wynieśli z garażu ciało zasłonięte kocem. W mgnieniu oka cały obóz dowiedział się o tym, co przez niemal dwa lata grupka wtajemniczonych zachowała w ścisłej tajemnicy: kpt. Mamunow nie wyszedł za druty. Po ucieczce z aresztu ukrył się w obozie. Koledzy mu pomogli, opiekowali się nim przez cały czas pobytu na strychu jednego z zamieszkałych garaży. Przynosili mu żywność i okry­ cie. Kapitan Mamunow popełnił samobójstwo. Sznur miał w pogo­ towiu. Tylko wtajemniczeni utrzymywali z nim kontakt. Nocami dostarczano mu pożywienie i lekarstwa, gdyż zaziębił się i chorował parokrotnie.

- 31

Tragiczny przypadek zrządził, że owego ranka podczas apelu, gdy zapalił maszynkę, żeby podgrzać sobie śniadanie, zaprószył f ogień w swej klitce* Nie zdołał go stłumić. Śmierć Edwarda Mamunowa poruszyła wszystkich. Marszem żałobnym Chopina żegna­ no trumnę ze zwłokami, gdy kondukt mijał obozową bramę. Na cmentarzu parafialnym w Murnau były już liczne groby polskich oficerów. Przybywały nowe. W 1944 roku zmarł kapitan Jus, potem generał brygady Czesław Młot Fijałkowski, podporucz­ nik Alfred Rossowski, podpułkownikbBorys Kondracki, podpułkow­ nik Stefan Mrozek, podporucznik Roman Gębski, podporucznik Czesław Dąbrowski, podporucznik Walerian Łabucki, kapitan Juliusz Pawełek, porucznik Kazimierz Studziński, porucznik Bolesław Spława Neuman, podporucznik Stanisław Góra. Położenie kolegów - jeńców pochodzenia żydowskiego było trudne. Najgorsze chwile przeżywali w 1943 roku, gdy doszły wieści o powstaniu w ghecie warszawskim, Prasa niemiecka ani słowem nie wspominała o walkach, ale wiedział o nich cały obóz. Wszyscy okazywali im współczucie. Komenda niemiecka otrzymała rozkaz utworzenia gheta w obozie. Wykonanie polegało na od­ dzieleniu i to niezupełnym około Stu jeńców pochodzenia żydowskiego. Umieszczono ich na strychu bloku "B" gdzie miesz­ kali obok innych jeńców. Gen. dyw. Rómmel w swych wspomnieniach pisze że w sierpniu 1944 roku generał Zygmunt Podhorski który w obozie pełnił obowiązki konspiracyjnego szefa sztabu, powiadomił generała 0 wykonaniu podkopu pod drutami obozu przez grupę młodszych oficerów, którzy proszą o zezwolenie na ucieczkę. Generał odpowiedział, że jakkolwiek nie może zabronić ucieczki ochot­ nikom którzy wykonali podkop, ale prosi żeby wzięli pod uwagę dobro całego obozu. Wychodził bowiem z założenia, że po ucieczce grupy jeńców podkop zostanie odkryty przez Niemców 1 odpadnie możliwość wyzyskania go do obrony. Wszyscy członko­ wie ekipy zgodzili się z argumentami generała Rómmla. W Murnau ludzie przywykli do twardego życia. Nie byli sentymentalni. Ale każdy transport żywności z Miechowa budził wrażenia, których trudno było zapomnieć. Poczta obozowa wy­ puściła pamiątkowy znaczek z widokiem rynku w Miechowie. Uchwalono, że po wojnie utrzyma się kontakt z Miechowskim, że każdy się przyłoży do budowy szkoły w Miechowie. Słowa dotrzy­ maliśmy, stanęła szkoła, a kontakt podtrzymujemy. Dnia 29 kwietnia br. w 34 rocznicę uwolnienia nas spotkaliśmy się z młodzieżą Szkoły z okazji otwarcia nowej Izby Pamięci Narodowej, gdzie jedno z pomieszczeń poświęcone jest pamiątkom z obozu w Mumau. Do Mumau przybyło kilkuset powstańców warszawskich. Cały obóz wyległ, gdy ich przywieziono. Zarzucano ich pytaniami. Do późnej nocy trwały rozmowy o walkach w Warszawie. Jeńcy z Warszawy szybko wciągnęli się w ogólny rozkład zajęć obozu. Dzielili się swymi wiadomościami, uczestniczyli w wykładach, występowali w teatrze, weszli w skład orkiestry symfonicznej. Generał Rómmel nawiązał poufny kontakt z niemieckim komen­ dantem obozu. Był nim wówczas oberst Oster, który zdawał sobie sprawę z sytuacji. W okresie swego urzędowania zachował na zewnątrz służbową postawę, ale przyzwoicie odnosił się do jeńców. Ani jednej sprawy nie przekazał do sądów. Ze wspomnień generała Rómmla wynika, że polskie kierownictwo doszło do porozumienia z niemiecką komendą obozu. Warunki ustalały, że Oster odda w polskie ręce wszystkie sprawy personalne jeńców i będzie informował o wydarzeniach, które mogą zagrozić obozo­ wi. Porozumienie nie zwalniało od czuwania. Zbliżał się koniec wojny. Nad Mumau niebo czerniało od eskadr alianckich bom­ bowców ciągnących z za Alp. W nocy łuny gorzały od strony Monachium. Przeżywało się ostatnie tygodnie niewoli, ale nie wszystkim było dane przetrwać do końca. W styczniu 1945 roku umarł generał brygady Pranciszek Alter i podporucznik Karol Steinbis, w kwietniu podpułkownik Kazimierz Busier. Do Murnau też przybyli żołnierze włoscy, którzy po upadku Musoliniego odmówili dalszego udziału w wojnie. Władze niemieckie ulokowały ich za garażem teatralnym, oddzielając drutem od oflagu. Byli obdarci i głodni. W podobnym stanie było kilkuset polskich oficerów, których Niemcy prowadzili pieszo z Woldenbergu do Mumau. Brakowało już dla nich miejsca. Warunki zmuszały nas do zrezygnowania z sali teatralnej w narożnym garażu. W tym czasie generał Rómmel został powiadomiony przez pułkownika Ostera, że centrala Gestapo w Monachium zabiega w Berlinie o przekazanie obozu pod władzę Gestapo, celem oczyszczenia go od wrogiej atmosfery, jaka miała zakorzenić się wśród jeńców. Wkrótce Oster odszedł, a jego miejsce zajął jako oberst Wer­ machtu SS-man Petri. Z informacji wynikało, że Petri był przed­ tem zastępcą komendanta obozu koncentracyjnego w Dachau. Na apelu odbyła się ceremonia przekazania władzy nad pięcioma tysiącami jeńców. Nastąpiły wkrótce aresztowania kilku szere­ gowych i oficerów, osadzając ich w więzieniu w Monachium. Pierwszego marca 1945 roku, podczas alarmu lotniczego, warto­ wnik strzelił w narożne okno bloku "B" i zabił porucznika Mariana Wrzyszczyńskiego. Wywołało to wśród Niemców pewną konsternację. Ofiarą padł człowiek, który uzyskał najwyższe niemieckie odznaczenie za udział w pierwszej wojnie światowej. Udowodniono, że golił się i nie podchodził do okna. Polski komendant obozu złożył oficjalny protest, domagając się pociągnięcia do odpowiedzialności wartownika. Pod koniec, do obozu przyjechało kilkudziesięciu oficerów francuskich oraz grupa Anglików. Zbliżał się koniec, armia amerykańska zbliżała się. W ostatnich dniach przedstawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża parokrotnie się zjawiał w obozie. Za pośrednictwem władz Czerwonego Krzyża miał on naglić do pośpiechu Amerykanów, ostrzegając, że wydano rozkaz wystrzelania jeńców i w tym celu oddział SS kierowany jest do Mumau. W ostatnich dniach generał Petri udał się do generała Rómmla, by mu przekazać oficjalnie władzę nad obozem, po czym zniknął z koszar z całą niemiecką załogą. Został tylko haupt- mann Pohl. Pozostali również na "pożarcie” starzy wartownicy w bramie i budkach strażniczych. Była to już niemal wolność. W hali oszklonej ryczało radio. W sobotę 28 kwietnia starszy sierżant Eligiusz Otwinowski przekazał ostrzeżenie niemiec­ kiego podoficera, że nazajutrz oddział pancerny SS ma przybyć do obozu z zamiarem dokonania masakry. Polskie władze powiado­ miły o tym przedstawiciela MCK doktora Mayera,Szwajcara, który od paru dni przebywał w Mumau, a z którym utrzymywana była łączność telefoniczna. Nazajutrz w niedzielę 29 kwietnia 1945 r huk dział wyraźnie dochodził do uszu. I w chwili gdym pięć tysięcy ludzi stało w szeregach, nad placem apelowym ukazał się samolot. Zniżał się, zataczał koła. Wszyscy krzyczeli, machali rękami. Kilka wybuchów rozległo się na okolicznych wzgórzach, zdała na szosie od strony Monachium ukazał się amerykański czołg. Tłum runął pod odrutowaną bramę obozu. Przed wartownią czekał hauptmann Pohl ze swoimi "landszturmi- stami", gotowymi do poddania się. Z okien izby chorych widzia­ łem jak podjechały dwa wozy osobowe zatrzymując się nagle, - 54 - w momencie, gdy zauważyli czołg amerykański. Niemcy byli zaskoczeni. Oficer SS jadący w pierwszym wozie wrzasnął: - Mensch, Amerikaner! Uniósł się jakby sięgając po pistolet, jego towarzysz wyskoczył na jezdnię, ale w okamgnieniu padli w ogniu czołgów. Zginęli wszyscy. Samochody postrzelane były jak sito. Pod bramą tłum zafalował. Został w tej ostatniej minucie przed uwolnieniem raniony podporucznik Alfons Mazurek z 75 pp. Trafił go pocisk rykoszetem odbity od muru. /Rykoszet ugodził też hauptmanna Pohla raniąc go w policzek/. Tymczasem amerykański czołg już wjeżdżał w bramę obozu, byliśmy wolni! Jeńcy w Mumau potrafili nie tylko zachować solidarność i godność. Potrafili pomagać bardziej potrzebującym. Obóz w Mumau był małym fragmentem wielkiej karty polskiego losu w latach hitlerowskiego terroru i zagrożenia najcenniejszych dla człowieka wartości. - 35 -

Oficerowie_służby_stałej_i_rezerwy_z_73_pp_oraz^wychowankowie

D3rwizyónego_Kursu_Podęhorążych_Rezerwy_Piechoty_przy_73_pp__ którzy prze bywał i_w_Murnau_.

1. Kpt. Strękowski Zygmunt adiutant taktyczny pułku 2. kpt. Horzemski Janusz kwatermistrz 73 pułku piechoty 3. kpt. Kajetanowicz Aleksander dca 3 komp, a nast.II batalionu 4. kpt. Sułkowski Juliusz dca komp. w batalionie marsz, 5. kpt. Pudykiewicz Roman dca komp. w IV/73 pp 6. kpt. Komander Jan kwatermistrz 201 pp 7. kpt. Kanaś Kazimierz kapelmistrz 73 pp 8. kpt. Tułak Marian dca kompanii w IV/73 PP 9. por. Meinhardt Mikołaj dca kompanii gospodarczej 10. por. Pałka Marian dca plutonu 11. por-. Keller Jan dca kompanii ckm plotn. 12. por. Chyżyński Mirosław dca plutonu 13. por. Fixa Janusz dca plutonu 14. por. Szenk Wacław dca plut. w komp. ckm plotn. 15. por. Draganowski Tadeusz dca plut. w komp. ckm plotn. 16. por. Chropacz Franciszek dca plutonu 17. por. Schneider Tadeusz dca plutonu 18. ppor. Lisowski Mieczysław dca plutonu 19. ppor. Leśniowski Antoni dca plutonu w II1/73 PP 20. ppor. Soppa Ignacy dca plutonu 21. ppor. Meisel Wincenty dca plutonu w Ośrodku Zapasowym 22. por. Juzwa Jan dca plutonu 23. ppor. Franek Józef dca plutonu w 11/73 PP 24. ppor. Oczadły Adolf dca plutonu 25. ppor. Wąsik Jerzy dca plutonu 26. ppor. Smaczniński Zygmunt dca plutonu w III/73 PP 27. ppor. Grabowski Feliks dca plutonu 28. ppor. Frach Herbert dca plutonu w IV/73 pp 29. ppor. Trzciński Witold dca plutonu w 1/73 pp 30. ppor. Graczyński Antoni dca plutonu w III/73 pp 31. ppor. Januchta Antoni dca plutonu 32. ppor. Krzyżowski Alojzy dca plutonu 33. ppor. Błasiak Czesław dca plutonu 34. ppor. Waś Wilhelm dca plutonu 35. pppr. Trombala Wiktor dca plutonu 36. ppor. Profaska Ludwik dca plutonu - 36

37. ppor. Wilk Idzi dca plutonu 38. ppor. Janicki Franciszek dca plutonu 39. ppor. Kościelniak Dionizy dca plutonu w IV/73 PP 40. ppor. Plewiński Bogusław dca plutonu 41. ppor. Kaszycki Tadeusz dca plutonu w III/73 PP 42. ppor-. Wróblewicz Tadeusz dca plutonu w 11/73 PP 43. ppor. Kajzer Joachim dca plutonu w 1/73 pp 44. ppor. Kurzywilk Tadeusz dca plutonu 45. ppor. Kula Jan dca plutonu w III/73 pp 46. ppor. Waszczuk Eugeniusz dca plutonu 47. ppor. Bajdał Stefan dca plutonu 48. ppor. Romanowski Roman dca plutonu 49. ppor. Twiczyk Stanisław dca plutonu GENERAŁOWIE POLSCY oraz szefowie sztabów Armii, którzy po kampanii wrześniowej 1939 roku przebywali w obozie jenieckim - Murnau "Oflag VII Att Dowódca_Armii_”Pomorze" - generał dywizji Bortnowski Władysław. Odznaczenia: Virtuti Militari, Polonia Restituta 2 kl.,Krzyż Niepodległości, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 12.KI. 1891 nr. Radom. Studia Medyczne Kraków. Członek Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego. Od sierpnia 1914 r. do 14.VII.1917 r. oficer I Brygady Legionów. Po kryzysie przysięgowym internowany w Benjaminowie. Członek POW. Od listopada 1918 r. w Wojsku Polskim jako dowódca kompanii, batalionu, oficer operacyjny dywizji, szef sztabu 3 Armii. W latach 1920 - 1922 ukończył Wyższą Szkołę Wojenną w Paryżu. W latach 1922 - 1935: sztab Inspektoratu Armii Wilno, szef oddziału III Sztabu Generalnego, dowódca piechoty djrwizyjnej 26 i 14 DP, dowódca 3 Dywizji Piechoty Legionów. 1935 - 1939: generał do prac w GISZ. 1.1.1936 r. mianowany generałem dywizji, Inspektor-Armii i Szkół. W jesieni 1938 r. dowódca G.O."Zaolzie" W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca Armii "Pomorze". Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej.Po wojnie na emigracji. Zmarł 21 listopada 1966 r. w Stanach Zjednoczonych.

_ Dowódca_Armii_^Poznań" - generał dywizji Kutrzeba Tadeusz. Odznaczenia: Virtuti Militari, Polonia Restituta 3 i 4 klasy, Krzyż Walecznych 3x, Krzyż Zasługi złoty i inne. Urodzony 15.71.1886 Kraków. Od 1906 r. w armii austriackiej - kapitan saperów. Od listopada 1918 r. w Wojsku Polskim: między innymi szef sztabu 1 Dywizji Piechoty legionów, szef sztabu Grupy Operacyjnej gen. Rydza, a potem 3 Armii, Prontu Południowo Wschodniego i 2 Armii. W latach 1921 - 1928 szef sekcji Biura Ścisłej Rady Wojennej, szef oddziału III i p.o. Il-gi zastępca szefa Sztabu Generalnego, szef Biura Ścisłej Rady Wojennej, Il-gi zastępca szefa Sztabu Generalnego. W latach 1928 - 1939: komendant Wyższej Szkoły Wojennej oraz Inspektor Armii. Mianowany generałem dywizji 19.III.1939 r. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca Armii ,,Poznań,,. Inicjator zwrotu zaczep­ nego, dowódca grupy wojsk w bitwie nad Bzurą, od 22.IX.1939 r. zastępca dowódcy grupy Armii '’Warszawa". Do maja 1945 r. w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu: przewodniczący Komisji Historycznej PSZ w Londynie. Zmarł 8.1.1947 r. W 1957 r.prochy jego ekshumowano i złożono w Alei Zasłużonych na Powązkach w Warszawie. Autor szeregu książek wojskowo-historycznych. h in?

“ generał dywizji Rómmel Juliusz Karol. Odznaczenia: Virtuti Militari 2, 4 i 5 klasy, Polonia resti- tuta 2 i 5 klasy, Krzyż Walecznych 5 x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 2.VI. 1881; r. Grodno.W latach 1905 - 1917 oficer zawodowy artylerii w armii rosyjskiej. Od sierpnia 1917 r. czynny przy formowaniu oddziałów polskich na Ukrainie. W 1918 r dowódca lekkiej brygady w III Korpusie Polskim na Wschodzie. Po jego likwidacji aresztowany przez Austriaków. Od listopada 1918 r. w Wojsku Polskim: dowódca 8 pułku artylerii połowęj, I Brygady Artylerii Legionów, dowódca 1 Dywizji Piechoty Leg., dowódca 1 Dywizji Jazdy, dowódca Korpusu Jazdy. W latach 1921- 1924 Inspektor Jazdy 1 Armii Wilno.1924 - 1926 dowódca 1 Dywizji Kawalerii. W latach 1926 - 1959 generał do prac w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, a następnie Inspektor Armii. Generałem broni mianowany 1.1.1928 r. W wojnie obronnej Polski dowódca Armii »Łódź1', a potem Armii “Warszawa". Po uwolnieniu z niewoli niemieckiej w 1945 r. czasowo przebywa we Francji, skąd wraca do kraju w 1946 r. Działacz ZBoWiD-u. Zmarł 8.IX. 1967 r. Pochowany w Warszawie na Powązkach. Dowódca_Armii_^Krakówn - generał brygady Szyiling Antoni. Odznaczenia: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Polonia Restituta ^ i 4 klasy, Krzyż Walecznych 3x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 31.VIII.1884 r. Płoniawy Warszawskie. Studia rolnicze. W pierwszej wojnie światowej oficer rezerwy w armii rosyjskiej. Od grudnia 1917 r:. w II Korpusie Polskim na Wschodzie. Pod Kaniowem dostaje się do niewoli austriackiej. W Wojsku Polskim od 1918 r.Kolejno pełni funkcje w Sztabie Generalnym, dowódcy 2 pułku strzelców, 44 pułku piechoty, dowódcy XXV Brygady Piechoty, dowódcy piechoty dywizyjnej 13 DP 1922 r. zwalnia się z wojska na własną prośbę. Reaktywowany w styczniu 1926 r. jest kolejno dowódcą piechoty dywizyjnej 28 i 23 Dywizji Piechoty. Od 1930 do 1939 r. jest generałem do prac w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. Generałem brygady mianowany 1.1.1929 r. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca Armii ’’Kraków”, Po bitwie granicznej i walkach odwroto­ wych zdołał wyprowadzić gros sił Armii na wschód od Sanu. Armią ’’Kraków" dowodził znakomicie. Po kapitulacji Armii - w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji w Kanadzie. Zmarł 17.VI.1971 r. w Montrealu. - 6 — hZ

Dow6dca_Armii_"Lublin" -generał dywizji Piskor Tadeusz Ludwik. Odznaczenia: Virtuti Militari, Polonia Restituta 3 i 4 klasy, Krzyż Niepodległości, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 1.II.1889 r. Bór woj. Kieleckie.Studia na Politechnice Lwowskiej i Leodium, Członek Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego. Od sierpnia 1914 r. do lipca 1917 r. oficer I Brygady Legionów, po kryzysie przysięgowym interweniowany w Benjaminowie, potem POW. Od listopada 1918 r. w Wojsku Polskim, między innymi szef sztabu dywizji, grupy kawalerii, grupy operacyjnej gen. Rydza, adiutant generalny Naczelnego Wodza, w latach 1921 - 1925 szef Oddziału III, a następnie szef Biura Ścisłej Rady Wojennej i Il-gi zastępca Szefa Sztabu Generalnego. Od czerwca 1926 r. do grudnia 1931 r. Szef Sztabu Generalnego. Mianowany generałem dywizji 1.1.1928 r. Od t932 r. Inspektor Armii. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca Armii '’Lublin” Z dniem 16.IX.1939 r.na podstawie rozkazu Naczelnego Wodza podporządkował sobie Armię "Kraków". Po klęsce w niewoli nie­ mieckiej, gdzie był komendantem tajnej organizacji wojskowej. Po wojnie osiedla się w Londynie, gdzie zmarł 22.III.1951 r. Dowódca_Polskie3_Marynarki_¥ojennej - kontradmirał Unrug Józef Michał. Odznaczenia: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Polonia Restituta 4 klasy. Urodzony 7.X. 1884 ar. Brandenburg /Niemcy/. Przed i w czasie pierwszej wojny światowej oficer niemieckiej Marynarki Wojennej. Od 1919 r. w Polskiej Marynarce Wojennej w stopniu komendora porucznika. Do 1920 r. członek Komisji Kwalifika­ cyjnej Ministerstwa Spraw Wojskowych dla oficerów Marynarki Wojennej. W latach 1920 - 1925 szef sztabu Dowództwa Ploty. W 1924 r. mianowany komandorem. Od 1925 ar. do końca września 1959 ar. dowódca Ploty, z dniem 1.1.1933 ar. mianowany kontr­ admirałem. Po kampanii wrześniowej 1939 ar. w niewoli niemiec­ kiej. Po oswobodzeniu od kwietnia 1945 ar. I-szy zastępca Szefa Maorynarki Wojennej na Zachodzie, mianowany wiceadmirałem Po demobilizacji w 1947 r* osiedla się we Francji. Zmarł 28.11.1973 r. - 8 — ty

Dowódca_Armii_”Modlin" - generał brygady Przedrzymirski - Krukowicz Emil. Odznaczenia: Virtuti Militari, Polonia Resti- tuta 4 klasy, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 25.1.1886 w Niemirowie k.Lwowa. W latach 1906 - 1918 oficer artylerii w armii austriackiej. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r., jako dowódca dywizjonu, p.o. dowódcy 6 pułku artylerii połowęj, szef sekcji artylerii w Oddziale Sztabu Naczelnego Dowództwa, dowódca 16 pułku artylerii połowęj. W latach 1922 - 1923 słuchacz Kursu doszkalającego Wyższej Szkoły Wojennej, w latach 1924 - 1931 szef sztabu DOK w Krakowie, oficer Inspektoratu Armii, szef Departamentu Artylerii Mini­ sterstwa Spraw Wojskowych. Od 1931 r. do 1937 r. dowódca 7 Dywizji Piechoty, a następnie 30 Dywizji. Od 1937 r. szef Departamentu Artylerii MSW /ponownie/ a następnie generał do prac w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. Mianowany generałem brygady 1.1.1932 r. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca Armii "Modlin". Po kampanii w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji we Prancji, potem w Anglii, a następnie w Kanadzie. Zmarł 29.V.1957 r. w Toronto. .___JLJ.

2°wódcą_Orupy _0 peracyjnąj_2Piotrków»_i_Qbrony_Modlina - generał brygady Thomme Wiktor. Odznaczenia: Virtuti Militari, Polonia Restituta 3 klasy, Krzyż Walecznych, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 30.XI.1881 r. d latach 1904 - 1917 major piechoty w armii rosyjskiej, uczest­ nik wojny japońsko-rosyjskiej i pierwszej wojny światowej. W latach 1918 - 1919 szef sztabu 4 dywizji strzelców polskich gen. Żeligowskiego na Kunaniu. Od 1919 r. w Wojsku Polskim: szef sztabu 10 Dywizji Piechoty, dowódca 28 pp. W latach 1921 - 1923 słuchacz Wyższej Szkoły Wojskowej, następnie I oficer sztabu Inspektoratu Armii nr III. W latach 1924 - 1936 dowódca 15 Dywizji Piechoty. Mianowany generałem brygady 1.VII.1923 r. W latach 1936 - 1939 r. dowódca Okręgu Korpusu VIII w Toruniu, dowódca Okręgu Korpusu nr IV w Łodzi. W wojnie obronnej Polski 1939 r. początkowo dowódca Grupy Operacyjnej "Piotrków" w składzie Armii "Łódź", a następnie dowódca tej armii. Od 13 do 29 września 1939 r. dowódca obrony Modlina. Po kapitulacji w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu od kwietnia 1945 r. w Polskich Siłach zbrojnych na Zachodzie, ale bez przydziału. W styczniu 1947 r. wraca do Polski. Zmarł 13.XI.1962 r.

- Szef_sztabiA_ACTii:i_“Poznań” - pułkownik dyplomowany Lityński Stanisław Michał. Odznaczenia: Virtuti Militari, Krzyż Niepodległości, Polonia Restituta 5 klasy, Krzyż Walecznych 4X, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 28.IX. 189 r. Stanisławów. Studia prawnicze Lwów. j Członek Drużyn Strzeleckich. Od sierpnia 1914 r. w Legionach Polskich, ale jako podporucznik rezerwy armii austriackiej wcielony zostaje do tej armii. Od kwietnia 1918 r. członek POW. Od stycznia 1919 r. w Wojsku Polskim jako dowódca kompanii a następnie batalionu. W latach 1923 - 1924 w Oddziale I Sztabu Generalnego. Od października 1924 r. do 1926 r. słuchacz Wyższej Szkoły Wojennej, a następnie do 1927 r. kierownik referatu w Sztabie Generalnym .Od 1927 r. do 1932 r.wykładowca taktyki j ogólnej w Wyższej Szkole Wojennej, potem zastępca dowódcy 4 pułku strzelców podhalańskich i dowódca 85 pułku piechoty. Mianowany pułkownikiem dyplomowanym 19*111.1937 r.Od 1937 r. do wybuchu wojny ponownie wykładowca taktyki w WSW. W wojnie obronnej Polski 1939 r. szef sztabu Armii ’’pomorze".Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej.» Po.-.uwolnieniu do 31.XII. 1946 t, w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie,ostatnio w Komisji Historycznej w Londynie.Zmarł w Londynie 18.IV.1958 r. Ifh - 11 -

V •'V

Szef'_sz±a1b];i_Arm±±_”Ł6d.3 ” pułkownik dyplomowany Pragłowski - Radwan Aleksander. Odznaczenia: Virtuti Militari, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 10.11.1895 r. Paszewy pow. Lesko. Porucznik austriackiej kawalerii. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r. jako dowódca kompanii, batalionu, a następnie w sztabach 3 Dywizji Piechoty Legionów, w dowództwie Prontu Galicyjskiego, w Oddziale Opera­ cyjnym Naczelnego Dowództwa, szef sztabu 1 Dywizji Jazdy, potem Korpusu Jazdy gen. Rómmla. Po ukończeniu Szkoły Sztabu Generalnego do 1924 r. asystent katedry taktyki ogólnej w Wyż­ szej Szkole Wojennej. W latach 1924 - 1926 na kursie i stażu we Praneji. Następnie przejściowo dowódca 2 pułku szwoleżerów, potem ponownie wykładowca w Wyższej Szkole Wojennej. Od 1929 r. do stycznia 1936 r. dowódca 17 pułku ułanów.Mianowany pułkowni­ kiem dyplomowanym 1.1.1931 r. Od 1936 r. do wybuchu wojny I-szy oficer sztabu Inspektoratu Kawalerii w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. W wojnie obronnej Polski 1939 r. szef sztabu Armii "Łódź" potem Armii "Warszawa". Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu na emigracji w Anglii. Zmarł w Londynie 15.III.1974 r. - 12-

Szef_S2^a'b'u:_AxTOi±_"Kraków” - pułkownik dyplomowany Wiloch Stanisław Franciszek. Odznaczenia: Virtiti Militari IV i V klasy, Krzyż Walecznych 2x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 13.VII.1890 rr. Płock. Studia prawnicze Warszawa. Porucznik rezerwy rosyjskiej piechoty. Od października 1917 r. do maja 1918 r. adiutant brygady w I Korpusie Polskim na Wschodzie. Od listopada 1918 r. dowódca kompanii i batalionu w 21 pułku piechoty "Dzieci Warszawy". Po ukończeniu Wyższej Szkoły Wojennej w 1923 r. kolejno zajmował stanowiska:wykładowcy w W.S.W, szef sztabu 8 Dywizji Piechoty, I-szy oficer sztabu w Inspektoracie Armii, oficer sztabu w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. Od 1934 r. do 1937 r.zastępca dowódcy 6 pułku strzelców podhalańskich oraz dowódca 82 pułku piechoty.W latach 1937 - 1939 r. I oficer Inspektoratu Armii w Warszawie, miano­ wany pułkownikiem dyplomowanym 19.III. 1938 r.Od marca 1939 r. szef sztabu Armii "Kraków"do kapitulacji Armii w dniu 20.IX. 1939 r. , potem niewola niemiecka. Po uwolnieniu na emigracji w Anglii. Zmarł 28.VIII.1968 r. w Wallasey. “ pułkownik dyplomowany Tomaszewski Tadeusz Roman, Odznaczenia: Virtuti Militari, Krzyż Niepodleg­ łości, Polonia Restituta 5 klasy, Krzyż Walecznych, 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 10,KII,1894 r, Jabłonków -Tarnopolskie. Od sierpnia 1914 r, do lipca 1917 r.w I Brygadzie legionów polskich początkowo w piechocie, potem w 1 pułku artylerii. Po kryzysie przysięgowym wcielony do armii austriackiej. Od listopada 1918 r. w Wojsku Polskim. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Wojennej w 1925 r. był wykładowcą taktyki i kierowni­ kiem rocznika w tej Szkole. W latach 1930 - 1932 odbywał staż liniowy w 21 pułku artylerii lekkiej jako dowódca dywizjonu. Od 1932 r. szef sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu Nr V w Krakowie a następnie dowódca 6 pułku artylerii ciężkiej. W latach 1937 - 1939 Komendant Legii Akademickich oraz delegat Ministra Spraw Wojskowych przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświeczenia Publicznego. Pułkownikiem dyplomowanym mianowany 19.III.1938 r. We wrześniu 1939 r, szef sztabu Obrony Warszawy organizowanej przez gen. bryg, Czumę. Po kapitulacji Stolicy w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji w Anglii. Zmarł w Londynie 3.XII.1967 r. To -14-

Szef_s2tatu_Armii_”Lublin” - pułkownik dyplomowany Zawisza Jerzy Aleksander. Odznaczenia: Virtuti Militari, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 18.VI.1895 r. Porucznik artylerii w armii rosyjskiej. Od listopada 1917 r. w I Korpusie Polskim na Wschodzie. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r. jako dowódca baterii art. W latach 1921 - 1923 słuchacz Wyższej Szkoły Wojennej, następnie do listopada 1925 r. asystent wykładowcy w Wyższej Szkole Wojennej. W latach 1925 - 1938 zajmował kolejno stanowiska dowódcy dywizjonu w 14 pułku artylerii, oficera sztabu w Inspektoracie Armii Wilno, w sztabie 19 Dywizji Piechoty, dowódcy dywizjonu w 26 pułku artylerii, dowódcy 2 dywizjonu artylerii konnej, dowódcy 30 pułku artylerii lekkiej. Mianowany pułkownikiem dy­ plomowanym 19•III«1938 r.W latach 1938 - 1939 w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. W wojnie obronnej Polski 1939 r. szef sztabu Armii "Lublin". Po kampanii wrześniowej niewola niemiecka. Po uwolnieniu przejściowo w sztabie 5 Karpackiej Dywizji'Piechoty. Do demobilizacji na emigracji w Argentynie. q 15 -

Dow6dcą_Grupy_0peracyjnej "Śląsk” , "Jagmin" generał brygady Sadowski Jan Andrzej. Odznaczenia: Virtuti Militari IV i V klasy, Krzyż Niepodległo­ ści, Polonia Restituta IV klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Mianowany generałem brygady 19.III.1939 r. Urodzony 24.VI.1895 r. Grójec, woj.Warszawskie. Studia na Poli­ technice Lwów. Członek Drużyn Strzeleckich. Od października 1914 r. do VII.1917 r. oficer I Brygady Legionów. Po kryzysie przysięgowym internowany w Benjaminowie. Od 1918 r. w Wojsku Polskim jako dowódca batalionu.Po ukończeniu Szkoły Sztabu Generalnego i francuskiej Wyższej Szkoły Wojennej w latach 1923 - 1924 r.pracował Oddziale I Sztabu Głównego, a następnie na stanowisku dowódcy 15 pułku piechoty do 1951 r.Od 1931 r. do 1936 r. dowódca piechoty dywizyjnej 23 Dywizji Piechoty, a następnie jej dowódca do 1939 r.W wojnie obronnej Polski dowódca Grupy Operacyjnej "Śląsk" później przemianowanej na GO "Jagmin" podległej Armii "Kraków".Wyróżniał się sprężystością dowodzenia. Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu początkowo przebywa we Francji. W marcu 1947 r. wraca do kraju. Zmarł w Warszawie 5.X.1977 r.Pochowany na cmen­ tarzu Bródno. - 16 -

Dowódęą_Samodzielnej_Grupy_Operacyjnej "Narew" - generał brygady Młot-Fijałkowski Czesław. Odznaczenia: Virtuti Militari, Krzyż Niepodległości, Polonia Restituta ? klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 14.VI. 1892 r. Okalewo pow. Rypin. Studia przyrodnicze leodium. Członek Drużyn Strzeleckich.Od sierpnia 1914 r. do lipca 1917 r. oficer w I Brygadzie Legionów. Po kryzysie przy­ sięgowym internowany w Beniaminowie.W Wojsku Polskim od listo­ pada 1918 r. jako dowódca batalionu w 1 pułku piechoty legionów, 7 pułku piechoty legionów, w 42 pułku piechoty. Od czerwca do października 1920 r. inspektor piechoty w Dowództwie Okręgu Generalnego Poznań. W latach 1920 - 1928 dowódca 13 pułku piechoty, następnie dowódca piechoty dywizyjnej 26 oraz 7 Dy­ wizji Piechoty. Od 1928 r. do 1939 r. dowódca 18 Dywizji Piechoty w Łomży. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca SGO "Narew". Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej w Oflagu VII A Murnau, gdzie zmarł 17.IV.1944 r. I

52^2l2§:_§2S2^2ł2ł223£§2^32® 3_!I£°i®§i®ü “ generał brygady Kleeberg Franciszek.Odznaczony: Virtuti Militari III i V klasy, Polonia Restituta IV kl.,Krzyż Walecznych 4x. Urodzony 1.II.1888 r. Tarnopol. Do 1915 r. kapitan artylerii w armii austriackiej.Od 1915 do 1917 r. w Legionach Polskich w sztabie II i III Brygady oraz w Komendzie Legionów. Po kry­ zysie przysięgowym wcielony ponownie do armii austriackiej. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r.pełnił różne funkcje szta­ bowe. W latach 1922 - 1924 dowódca piechoty dywizyjnej, a nas­ tępnie dowódca 14 Dywizji Piechoty. Po ukończeniu kursu Wyższej Szkoły Wojennej we Francji - do 1927 r. II dyrektor nauk w WSW w Warszawie. Od 1927 r. do 1934 r. dowódca 29 Dywizji Piechoty, mianowany generałem brygady 1.1.1928 r. W latach 1934 - 1939 dowódca Okręgu Korpusu Nr III Grodno, a następnie Okręgu Korpusu Nr IX Brześć nad Bugiem.Od 9.IX. do 6.X.1939 r. dowódca Samo­ dzielnej Grupy Operacyjnej ’’Polesie“.Stoczył ostatnią w kampanii wrześniowej bitwę z Niemcami pod Kockiem.Po kapitulacji w nie­ woli niemieckiej w której zmarł 5.IV.1941 r.Pośmiertnie awanso­ wany 1.1.1943 r. do stopnia generała dywizji. Po wojnie jego zwłoki ekshumowano i złożono na cmentarzu wojennym w Kocku. - 18

Dowódca_Grup3r_>0peracyjne j _w_ Arm i i _Odwod owe j _ "Prusy^ -ge nerał brygady Kruszewski Jan I. Odznaczony: Virtuti Militari, Polonia Restituta 5 klasy, Krzyż Niepodległości, Krzyż Walecz­ nych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 18.YI,1888 r. w Aleksandrowie pow. Ciechanów. Studia medyczne Kraków i Genewa. Członek Związku Strzeleckiego. W latach 1914 - 1917 oficer I Brygady Legionów.Po kryzysie przysięgowym internowany w Beniaminowie. Od 1918 r. w Wojsku Polskim jako dowódca kompanii, batalionu, a następnie dowódca 1 pułku piechoty legionów. W latach 1926 - 1930 dowódca piechoty dywizyjnej , potem dowódca 1 Dywizji Piechoty Legionów. Od 1930 r. do wybuchu wojny dowódca Korpusu Ochrony Pogranicza. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca Grupy Operacyjnej w Armii Odwodowe j "Prusy” generała Dęba-Biemackiego. Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po wojnie osiedla się we Francji. /

Dow6dca_l_D3wizji_Piechoty - generał brygady Kowalski Wincenty Odznaczony: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Krzyż Niepodległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x,Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 11.IX.1892 r. Od sierpnia 1914 r. do lipca 1917 r. w I Brygadzie Legionów Polskich. Po kryzysie przysięgo­ wym internowany w Benjaminowie. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r.jako dowódca baterii i dywizjonu. W latach 1921 - 1923 słuchacz Wyższej Szkoły- Wojennej, a następnie zastępca dowódcy 1 pułku artylerii połowęj, Inspektorat Armii Wilno, zastępca szefa, a później szef Oddziału III Sztabu Głównego. Od 1932 r. do wybuchu wojny zastępca dowódcy Obozu Warownego Wilno. Mianowany generałem brygady 19.III.1939 r. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca 1 Dywizji Piechoty Legionów. Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po zakończeniu wojny osiedlił się w Stanach Zjednoczonych. Lowódca_3_Dywizji_Piechoty - generał brygady Turkowski Marian. Urodzony w 1894 r. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1914 r. w legionach Polskich. Od 1916 r. w niewoli rosyjskiej a następnie w 2 Korpusie Polskim gen. Hallera na Wschodzie. Od 1919 r* w Wojsku Polskim, między innymi dowódca 79 pułku piechoty, dowódca piechoty dywizyjnej 27 Dywizji Piechoty. W latach 1935 - 1938 komendant Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Od maja 1938 r. dowódca 3 Dywizji Piechoty Legio­ nów, w stopniu pułkownika, którą dowodził w wojnie obronnej Polski 1939 r. Ranny w bitwie pod Iłżą 10 września 1939 r. dostał się do niewoli niemieckiej. Przebywał w Oflagu VII A w Murnau. Od września 1945 r. w Odrodzonym Wojsku Polskim. Zmarł w 1948 roku.

Gen. Marian Turkowski - d-ca III Dywizji Piechoty Legionów (wtedy w randze pułkownika), zdjęcie z 1948 r.

i. V - 21

Dowódca 5 Dywizji Piechoty - generał brygady Zulauf Juliusz. Odznaczony: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Niepodległości, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 20.VIII.1891 r. Lwów. Członek Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego. Od sierpnia 1914 r. do lipca 1917 r. oficer legionowy. Po kryzysie przysięgowym przy­ musowo wcielony do armii austriackiej. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r, dowódca 4 pułku piechoty legionów, dowódca piechoty dywizyjnej 5 Dywizji Piechoty, a w latach 1930 - 1937 dowódca 2 Dywizji Piechoty Legionów w Kielcach. Mianowany generałem brygady 1.1.1932 r. Od 1937 i w wojnie obronnej Polski 1939 r. dowódca 5 Dywizji Piechoty, a od 14.IX.1939 r. dowódca Obrony Pragi. Po kapitulacji Warszawy w niewoli niemieckiej. Zmarł w Oflagu VII A Muraau w Bawarii 21.V. 1943 r, - 22

Dowódca 6 Dywizji_Pięchoty - generał brygady Mond Bernard Stanisław. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Niepodległości z mieczami, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 14.XI.1887 r. Stanisławów. Studia prawnicze lwów. Członek Drużyn Bartoszowych.Jako oficer rezerwy powołany do armii austriackiej. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r.- obrońca Lwowa. Zajmował kolejno stanowiska dowódcy kompanii, batalionu w 1 pułku strzelców lwowskich i 5 pułku oraz 6 pułku piechoty legionów, a następnie dowódcy 205 ochotniczego pułku piechoty. W roku 1921 kończy kurs wyższych dowódców, po czym przejściowo pełni obowiązki komendanta miasta Wilno. W latach 1921 - 1927 dowódca 49 pułku piechoty, po czym do 1932 r.dowódca piechoty dywizyjnej 6 Dywizji Piechoty w Kra­ kowie. Od 1932 r. do września 1939 r. dowódca tej dywizji. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dywizja krakowska wchodziła w skład Grupy Operacyjnej ’’Bielsko*’ - ’’Boruta” Armii ’’Kraków. Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu krótko przebywa we Francji, skąd w 1946 roku wraca do Polski. Zmarł w Krakowie. - 23 -

Dowódca_7_Dywizji_Piechot7 - generał brygady Gąsiorowski Janusz Tadeusz. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Niepodległo ści z mieczami, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 2x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 17.VI.1889 lwów. Studia filozoficzne i matematyczne w Wiedniu. Oficer rezerwy armii austriackiej. Członek Drużyn Strzeleckich. Od 1917 r. do listopada 1918 r. komendant Szkoły Podchorążych w Polskich Siłach Zbrojnych. W latach 1918 - 192o w misjach dyplomatyczno-wojskowych, następnie skierowany do prac wydawniczych i opracowania regulaminów. Po kursie doszka­ lającym w Wyższej Szkole Wojennej od 1923 r. wykładowca w Doświadczalnym Centrum Wyszkolenia w Rembertowie. Od 1924 r. do października 1926 r. w Komisji Uzbrojenia Armii, a następnie szef Biura Inspekcji Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Od 1931 r. do 1936 r-. szef Sztabu Głównego. Generałem brygady mianowany 1.1.1932 r.W latach 1936 - 1939 dowódca 7 Dywizji Piechoty, którą dowodził w wojnie obronnej Polski 1939 r. Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu osiedla się we Francji, gdzie zmarł 19 października 1949 roku. - 25 -

Dowódca 19 Dywizji Piechoty - generał brygady Kwaciszewski Józef. Odznaczony: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Krzyż Niepodległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi zł. Urodzony: 11.1.1890 r. Białobrzegi pow. Krosno. Członek Związku Strzeleckiego.Od sierpnia 1914 r. do lutego 1918 r. oficer w II Brygadzie Legionów. Po przejściu przez front pod Rarańczą w II Korpusie Polskim na Wschodzie. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r. jako dowódca kompanii, batalionu, dowódca Centralnej Szkoły Karabinów Maszynowych. Od 1925 r. do 1928 r. dowódca 35 pułku piechoty. W latach 1928 - 1959 dowódca piechoty dywizyjnej 18 Dywizji Piechoty, a następnie dowódca 19 Dywizji Piechoty. Generałem brygady mianowany 19.III. 1959 r. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dowodzona przez niego 19 Dywizja Piechoty walczy­ ła w składzie Armii Odwodowej ’’Prusy” • W walkach pod Piotrkowem dostaje się do niewoli niemieckiej w dniu 6.IX.1939 r. Po wojnie wraca do Polski. Zmarł w 1958 r. ”26 ™

Dowódca_20_Dywiz3i_Pięęhoty - pułkownik dyplomowany Lawicz- Liszka Wilhelm Andrzej. Odznaczony: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Krzyż Niepodległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecz­ nych 4X, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 9.XI,1893 r. Kraków. Studia na Uniwersytecie w Krakowie, członek Drużyn Strzeleckich. Od sierpnia 1914 r. do lutego 1918 r. oficer II Brygady Legionów, po przebiciu się przez front pod Rarańczą w II Korpusie Polskim na Wschodzie, w 4 Dywizji Strzel­ ców gen. Żeligowskiego z którą wraca do Polski. W Wojsku Polskim pełni funkcję dowódcy batalionu, a następnie dowódcy pułku w armii gen. Hallera.Po ukończeniu kursu Wyższej Szkoły Wojennej pełni funkcje sztabowe w 16 Dywizji Piechoty, w Dowództwie Okręgu Korpusu Nr V i VII oraz w Oddziale IV Sztabu Generalnego. W latach 1927 - 1938 dowódca 52 pułku piechoty, szef Wydziału Wojskowego Ministerstwa Komunikacji, dowódca piechoty dywizyjnej 25 DP, zastępca dowódcy Okręgu Korpusu w Przemyślu. Od stycznia 1938 r. dowódca 20 Dywizji Piechoty z którą walczy w wojnie obronnej Polski 1939 r. w składzie Amii "Modlin", a następnie w/ Obronie Warszawy. Po kapitulacji w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji w Anglii.Zmarł w Londynie 16.II.1968 r. Prochy przewieziono do Polski. - 27 -

52^2^2§-.23_Dywiz;|i_Pieclioty - pułkownik dyplomowany Powierza Władysław Paweł. Odznaczony: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi. Urodzony 11.VIII.1891 r. Wilkowo, koło Wysokiego Mazowieckiego. Studia rolnicze w Warszawie.W pierwszej wojnie światowej oficer rezerwy w armii rosyjskiej. Od 1917 r. w I Korpusie Polskim na Wschodzie. W Wojsku Polskim od 1918 r. W 1919 r. ukończył wo­ jenny kurs, a w latach 1922 -1923 kurs dokształcający Szkoły Sztabu Generalnego. Do roku 1928 w Komendzie Obszaru Warownego Wilno. Od 1928 r. do 1936 zastępca dowódcy 85 pułku, następnie dowódca 62 pułku piechoty. Od sierpnia 1936 r. dowódca piechoty dywizyjnej 23 Dywizji Piechoty. W wojnie obronnej Polski 1939 r dowodca 23 Dywizji w składzie Grupy Operacyjnej "SIąsk"-"Jagmin" Armii "Kraków”.Zaliczany do wyróżniających się dowódców wyższego szczebla w kampanii wrześniowej. Po kapitulacji Armii "Kraków" pod Tomaszowem Lubelskim w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji w Anglii. Zmarł 17.XII.1975 r. w Penrhos, - 28 -

Dowódca_25_Dywizji_Pieęhoty - generał brygady Alter Franciszek, Odznaczony: Virtuti Militari, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x. Urodzony 22.XI.1889 r. Kapitan piechoty armii austriackiej. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r., dowódca batalionu, organizator 12 pułku piechoty. W latach 1923 - 1931 dowódca 77 pułku piechoty w lidzie. Od 1931 r. do 1934 r. dowódca piechoty dywizyjnej 14 Dywizji Piechoty w Poznaniu. Od 1936 r. dowódca 25 Dywizji Piechoty w Kaliszu.W wojnie obronnej Polski 25 Dywizja wchodziła w skład Armii "Poznań" Po walce nad Bzurą w obronie Warszawy. Po kapitulacji Warszawy w niewoli niemieckiej w Oflagu VII A Murnau /Górna Bawaria/ gdzie zmarł 23 stycznia 1945 r. - 29 -

Dowódca_2§_Dywizji_Piechoty — pułkownik dyplomowany Brzechwa- Ajdukiewicz Adam.Odznaćzony: Virtuti Militari, Krzyż Niepod­ ległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 3x. Urodzony 20.III.1894 r. Komorniki pod Krakowem. Studia na Politechnice we Lwowie. Członek "Sokoła”. Od sierpnia 1914 r. w Legionie Wschodnim, a następnie w 4 pułku piechoty legionów. Po kryzysie przysięgowym wcielony do armii austriackiej. Członek P0Wo Od listopada 1918 r. w Wojsku Polskim w sztabach Wielkich Jednostek. W 1921 r. ukończył Szkołę Sztabu General­ nego. Do listopada 1924 r. w sztabie Dowództwa Okręgu Korpusu Nr VI Lwów. Od 1924 r. zajmuje kolejno stanowiska: zastępcy dowódcy 40 pułku piechoty, szefa Wydziału w Generalnym Inspe­ ktoracie Sił Zbrojnych, dowódcy 66 pułku piechoty, dowódcy piechoty dywizyjnej 28 Dywizji Piechoty. Pułkownikiem dyplomo­ wanym mianowany 1.1.1929 r. Od marca 1938 r. dowódca 26 Dywizji Piechoty. W wojnie obronnej Polski 1939 r. dywizja wchodziła w skład Armii "Pomorze". Po klęsce wrześniowej w niewoli nie­ mieckiej. Po wojnie na emigracji w Anglii. Zmarł w Londynie 6.VI.1954 r. Dowódca_27_5ywi2ji_Piechoty - generał brygady Drapella Juliusz Alfred. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Walecznych 3 x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 3.XI.1886 r. w Wieprzu Małopolskim. Studia handlowe we Wiedniu. Członek POW. Jako oficer rezerwy powołany do wojska austriackiego. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r. jako do­ wódca batalionu, następnie szef sztabu 4 i 18 Dywizji Piechoty. Po ukończeniu kursu dokształcającego Szkoły Sztabu Generalnego w 1924 r. w Dowództwie Okręgu Korpusu Nr VI lwów. W latach 1926 - 1927 dowódca 73 pułku piechoty. Od 1927 r. do 1932 r. dowódca piechoty dywizyjnej 27 Dywizji Piechoty. Od 1932 r. do 1939 r. dowódca tej dywizji. Mianowany generałem brygady 1.1.1934 r. W wojnie obronnej Polski 1939 r. Kowelska 27 Dy­ wizja Piechoty wchodziła w skład Armii »Pomorze”. Ranny w Puszczy Kampinoskiej. Po kapitulacji Modlina w niewoli nie­ mieckiej. Po wojnie osiedla się we Praneji, gdzie zmarł w 1946 r. n~) - 51

52wódęa_28 JDywizji^Piechoty - generał brygady Bończa -Uzdowski Władysław. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Niepodległości z mieczami, Polonia Restituta 3 klasy, Krzyż Walecznych 4x. Urodzony 23.VIII.1887. Członek Organizacji Bojowej PPS, Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego.Od sierpnia 1914 r. do lipca 1917 r-. oficer I Brygady Legionów. Po kryzysie przysię­ gowym internowany w Benjaminowie, a następnie POW w Galicji. W Wojsku Polskim dowódca 8 pułku piechoty legionów, a w latach 1923 - 1926 dowódca piechoty dywizyjnej 3 Dywizji Piechoty legionów. Od 1926 r*. dowódca 28 Dywizji Piechoty /Warszawskiej/ W wojnie obronnej Polski 1939 r. dywizja wchodziła w skład Armii "Łódź". Mianowany generałem brygady 1.1.1928 r. Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po wojnie wraca do kraju. Zmarł w Warszawie 21.III.1957 r. 52WÓdca_30_DywizjI^Piechoty - generał brygady Cehak Leopold Jan. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Niepodległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych, Krzyż Zasługi zł. Urodzony 29.X.1889 Przemyśl. Oficer austriackiej artylerii. Od sierpnia 1914 r. do lutego 1918 r. w II Brygadzie Legionów Polskich. W Wojsku Polskim od 1918 r. Bo 1930 r. zajmował kolejno stanowiska:zastępcy dowódcy 3 pułku artylerii połowęj, a następnie dowódcy tego pułku. Od 1930 do 1932 r. dowódca 6 Grupy Artylerii we Lwowie, a w latach 1932 - 1935 Il-gi dowódca piechoty dywizyjnej 19 Dywizji Piechoty. Od 1935 do 1957 r. szef Departamentu Artylerii Ministerstwa Spraw Wojskowych. Generałem brygady mianowany 19.III.1936 r. Od 1937 r. dowódca 30 Dywizji Piechoty.. W wojnie obronnej Polski 1939 r.dywizja wchodziła w skład Armii "Łódź". Od 13.IX.1939 r. po przedosta­ niu się do Modlina był dowódcą odcinka "Twierdza". Po kapitu­ lacji w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu udaje się do Praneji gdzie zmarł 8.7.1946 r. w Nicei. Dowódcą_41JDywizji_Pieclioty - rezerwowej - generał brygady Piekarski Wacław. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Niepod­ ległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 5.VI.1893 r. Pilica woj.Kieleckie. Członek "Zarzewia”, Związku Strzeleckiego i Drużyn Strzeleckich. Studia filozoficzne i społeczne Genewa. Wcielony do armii rosyj­ skiej kończy szkołę oficerską i z korpusem ekspedycyjnym przy­ bywa do Grecji, skąd przedziera się do Prancji do armii generała Hallera. Po powrocie do polski zastępca, a potem dowódca 43 pułku piechoty, zastępca Komendanta Centrum Wyszkolenia Piechoty. W 1924 r. kończy francuską Wyzszą Szkołę Wojenną. Następnie pełni funkcje sztabowe w Sztabie Generalnym i w Inspektoracie Armii. W latach 1927 - 1938: dowódca 54 pułku piechoty, dowódca brygadyr Korpusu Ochrony Pogranicza "Podole", dowódca piechoty dywizyjnej 11 Dywizji, a następnie dowódca 29 Dywizji Piechoty. Od października 1938 do sierpnia 1939 r. szef Departamentu Piechoty MSWojsk.Generał brygady z 19.III.1939 r.We wrześniu 1939 dowódca 41 Dywizji Piechoty /rezerwowej/, w GO "Wyszków". Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej, po wojnie na | emigracji we Prancji. j - 34 -

Dowódęą_Więlkopolskie,i_Brygady_Kawąlerii - generał brygady dr, Abraham Roman: Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Nie­ podległości z mieczami, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 28.11.1891 r1. Studia prawnicze Lwów. Porucznik ­ ckiej kawalerii. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r. Walczy w obronie Lwowa, a następnie w Grupie Operacyjnej generała Sikorskiego, jako dowódca batalionu, pułku i podgrupy. W roku 1922 kończy- kurs w Szkole Sztabu Generalnego, Do 1927 r. jest asystentem, a potem kierownikiem katedry taktyki ogólnej w Wyższej Szkole Wojennej.W latach 1927 - 1957 dowódca 26 pułku ułanów, dowódca Brygady Kawalerii "Toruń" oraz "Bydgoszcz" Od kwietnia 1937 r. dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Mianowany generałem brygady 19.III.1938 r. W wojnie obronnej Polski 1939 r, dowódca tej brygady, a następnie Grupy Opera­ cyjnej Kawalerii w składzie Armii "Poznań". Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu czasowo we Francji, skąd wraca do Polski. Zmarł 26.VIII.1976 r, w Warsza­ wie, pochowany we Wrześni. 52^2^£§-.§HHilS^it3_?Syg§dyi_Ka:wąlęrii - generał brygady inż. Podhorski Zygmunt. Odznaczony: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Krzyż Niepodległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych. Urodzony 25.T. 1891 r. Ukraina. Studia rolnicze Kijów. Porucznik rosyjskiej kawalerii. Od marca 1917 r. w I Korpusie Polskim na Wschodzie.. W Wojsku Polskim od listopada 1918 r. jako dowódca szwadronu, dowódca pułku ułanów. W latach 1927 - 1955 komendant Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Gru­ dziądzu. Od 1935 r. do 1939 r. dowódca XIII Brygady Kawalerii a następnie Suwalskiej Brygady Kawalerii. We wrześniu 1939 r. Brygada wchodziła w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Narew”, a następnie Samodzielnej Grupy generała Kleeberga. Po kapitulacji w dniu 6 października 1939 r. w niewoli nie­ mieckiej. Po zakończeniu wojny do 1947 r. w Polskich Siłach Zbrojnych. Po demobilizacji pozostaje w Anglii. Zmarł 12.IX.1960 r. w Londynie. - 36 -

?2H2l£§JiE§kowskie j_BrygadyJ[awalęrii- generał brygady Piasecki Zygmunt. Odznaczony: Virtuti Militari 3, 4 i 5 klasy, Krzyż Niepodleg­ łości, Krzyż Walecznych 3x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 14.XII.1893 r. Szafamia pow. Rypin. Studia na Poli­ technice lwowskiej i rolnicze w Dublanach. Od sierpnia 1914 r. do lipca 1917 r. w I Brygadzie Legionów Polskich. W październiku 1918 r. organizator i dowódca szwadronu 7 pułku ułanów a następnie dowódca tego pułku, do marca 1927 r. Od 1927 r. do marca 1930 r. dowódca XVII Brygady a następnie Samodzielnej Krakowskiej Brygady Kawalerii. W wojnie obronnej Polski 1939 r. Brygada wchodziła w skład Armii "Kraków". Po kapitulacji w dniu 20 września 1939 r. pod Tomaszowem Lubelskim, w niewoli niemieckiej. Po wojnie osiedla się we Prancji. Zmarł 26.1.1954 r. w Nicei. ?2^2l2§_?2Śl§®^i®3_2£ysady >_Kawalerii - generał brygady Kmicic - Skrzyński Ludwik. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Niepod­ ległości, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 9x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 26.VIII.1895 r. Odessa.Studia Chemiczne Leodium i Nancy. Członek Związku Strzeleckiego. Od sierpnia 1914 r. do lipca 1917 r. w I Brygadzie Legionów. Po kryzysie przysięgowym internowany w Benjaminowie. Od listopada 1918 r. współorganizator i zastępca dowódcy 1 pułku szwoleżerów. W latach 1920 — 1924 dowódca 16 pułku ułanów potem 11 pułku ułanów.Po ukończeniu kursu doszkalającego Wyższej Szkoły Wojen­ nej w 1925 r. szef sztabu 2 Dywizji Kawalerii, szef Wydziału w Departamencie Kawalerii MSWojsk. Od czerwca 1927 r. do marca 1929 r. Korpus Ochrony Pogranicza, a następnie do 6 października 1939 r. dowódca Podlaskiej Brygady Kawalerii, która weszła w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Narew”.Mianowany generałem brygady 19.III.1938 r. Po bitwie pod Kockiem w składzie SGO "Polesie" generała Kleeberga w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji w Anglii. Zmarł 14.11.1972 r. w Manchester. Dowódca_Obrony_Przerayśla - generał brygady Chmurowicz Jan Władysław Julian. Odznaczony: Virtuti Militari, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 31.KII.1887 r. w Przeworsku. Studia Prawnicze we Lwowie. Oficer austriackiej artylerii.W Wojsku Polskim od listopada 1918 r. Jako dowódca dywizjonu i grupy artylerii 3 Dywizji Piechoty Legionów, a w latach 1923 - 1928 p.o. dowódcy a potem dowódca 2 pułku artylerii ciężkiej. Od 1932 r, Il-gi dowódca piechoty dywizyjnej 20 Dywizji Piechoty, a następnie zastępca dowódcy Okręgu Korpusu Nr x Przemyśl. We wrześniu 1939 r. dowódca Obrony Przemyśla. Mianowany generałem brygady 19.III.1937 r. Po kampanii wrześniowej w niewoli niemieckiej. Po wojnie wraca do Polski. Zmarł 5.XI. 1965 r. w Krakowie. Dowódca Obrony Warszawy - generał brygady Czuma Walerian. Odznaczony: Virtuti Militari 3, 4 i 5 klasy, Krzyż Niepodle­ głości z mieczami, Polonia Restituta 4 klasy, Krzyż Walecznych 4x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 24.XII.1890 r. Niepołomice koło Krakowa. Studia rolnicze Wiedeń.Członek Drużyn Strzelec­ kich. Od sierpnia 1914 r. do lutego 1918 r. oficer II Brygady Legionów Polskich. Po przejściu frontu pod Rarańczą w Wojsku Polskim na Wschodzie. Do Polski wraca w 1922 r. W latach 1922 - 1928 dowódca piechoty dywizyjnej i p.o. dowódca 19 Dywizji Piechoty, a następnie komendant Obszaru Warownego Wilno. Od 1928 do 1938 r. dowódca 5 Dywizji Piechoty. Generałem brygady mianowany 1.1.1929 r. Od kwietnia 1938 r. Komendant Główny Straży Granicznej. We wrześniu 1959 r. dowódca Obrony Warszawy. Po kapitulacji Stolicy - w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji w Anglii, gdzie zmarł 7.IV.1962 r. - 40 -

Dowódca Obrony_Modlina - generał brygady Małachowski-Nałęcz Stanisław Oktawiusz. Odznaczony: Virtuti Militari 4 i 5 klasy, Polonia Restituta 3 klasy, Krzyż Niepodległości, Krzyż Wa­ lecznych, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 1.1.1882 r. Białozórka na Wołyniu, Pułkownik rosyjskiej piechoty. Czynny przy organizowaniu oddziałów polskich na Wschodzie, w 4 Dywizji Strzelców generała Żeligowskiego, jako dowódca pułku, a następnie zastępca dowódcy tej dywizji. Po powrocie do Polski dowódca brygady , potem 10 oraz 11 Dywizji Piechoty. Generałem brygady mianowany 1.VII.1925 r, W latach 1927 - 1934 dowódca Okręgu Korpusu Nr IV w Łodzi. Od 31.XII.1934 r. w stanie spoczynku. Od 9 września 1939 r. organizuje i staje się dowódcą Obrony Modlina, a po przybyciu do twierdzy generała Thomme zostaje jego zastępcą. Po kapitulacji twierdzy - w niewoli niemieckiej. Po uwolnieniu obozu przebywa czasowo we Francji, skąd emigruje do Chile. Zmarł 3.XI.1971 r. w Santiago de Chile. Prochy jego sprowadzono do Warszawy i złożono na cmentarzu komunalnym. - 41

~ generał brygady Chruściel Antoni. Odznaczony: Yirtuti Militari 3, 4 i 5 klasy, Krzyż Walecznych 5x, Krzyż Zasługi złoty. Urodzony 16.71.1896 r. Gniewczyna łańcucka pod Przeworskiem. Studia na Uniwersytecie lwów. Członek Skautingu. Od sierpnia 1914 r, w legionie Wschodnim, a po jego rozwiązaniu wcielony do armii austriackiej. W Wojsku Polskim od grudnia 1918 r.w 14 i 42 pułku piechoty, dowódca kompanii w Korpusie Kadetów Kr 1 we Iwowie oraz dowódca “batalionu w 6 pułku strzelców podhalań­ skich. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Wojennej w 1931 r.wykładowca taktyki w tej Szkole. Od 1936 r.dowódca 82 pułku piechoty,na czele którego “bierze udział w wojnie obronnej Polski 1939 r. Po kapitulacji ucieka z niewoli do Warszawy gdzie rozpoczyna służbę w konspiracji pod pseudonimem "Nurt", "Monter". Podczas powstania warszawskiego dowódca wszystkich walczących oddziałów. Generałem brygady mianowany 14.IX.1944 r. Po kapitulacji w niewoli niemieckiej. Po wojnie na emigracji w Stanach Zjednoczo­ nych. Zmarł 30,XI.1960 r. w Waszyngtonie. Dowódca łączności Wojsk Obrony Warązawy pułkownik dyplomowany Łukomski Józef - KN.KW.KZ.zł - urodzony 12. VIII. 1895 roku. Początkowy przebieg służby w nieznany. 1923 - 1934 Obóz iSzkolny Wojsk Łączności /kpt. łączn. z 1.VI.1919/. |1928 - Zastępca dowódcy pułku radiotelegraficznego /mjr z 1.VII.23/.

1930 - 1932 W.S.Woj. - słuchacz. 11932 - 1936 - Wykładowca taktyki łączności w W.S. Woj, /ppłk.dypl. z 19.HI J937/. ■1936 - 1939 - Szef łączności S G. /płk. dypl. z 19.III.1939. zesień 1939 - zastępca dowódcy Wojsk Łączności, Dowódca Łączności Obrony Warszawy. Po kampanii wrześniowej — niewola niemiecka, a po uwolnieniu do Z, 1949 - Dowództwo Wojsk Łączności II. Korpus Włochy. X. 1945 - XI. 1946 - Komendant Szkoły Radiotechn. - Rzym. Po demobilizacji osiedla się w Wielkiej Brytanii . W 1968 roku wraca do kraju, gdzie wkrótce potem zmarł. ■ ■ ■