LIDIA CIOŁKOSZOWA SPOJRZENIE WSTECZ Rozmowy przeprowadził Andrzej Friszke ÉDITIONS DU DIALOGUE SOCIÉTÉ D’ÉDITIONS INTERNATIONALES PARIS 1995 Okładka: WITOLD URBANOWICZ Indeks nazwisk: KRZYSZTOF RUTKOWSKI ISBN 2-85316-071-8 ISSN 1158-5412 © 1995 by Éditions du Dialogue: 25, rue Surcouf, 75007 Paris WPROWADZENIE Panią Lidię Ciołkoszową poznałem w 1984 roku, kie­ dy po raz pierwszy przyjechałem do Londynu. Ktoś, kto interesował się najnowszą historią Polski, a szczególnie dziejami PPS i powojennej emigracji, nie mógł nie znać jej nazwiska. Zatem jesienią 1984 roku wszedłem po raz pierwszy na pięterko domu w dzielnicy Putney do skrom­ nego, ale przytulnego mieszkania wypełnionego regałami z tysiącami książek. Drobna, uśmiechnięta gospodyni domu od razu podbijała przybysza serdecz­ nością, ciepłem, bezpośredniością. Wypytywała o wy­ darzenia związane z ruchem opozycyjnym w kraju, w czym zresztą wykazywała znakomitą orientację, ale tez łatwo dawała się skłonić do wspomnień. W każdej roz­ mowie przypominała zdarzenia i ludzi z Polski przedwo­ jennej, z emigracji wojennej i długich lat wychodźstwa. Jej opowieść była zawsze pełna anegdot, które bawiły słuchacza, a jednocześnie tworzyły zwięzłe charakterys­ tyki ludzi i szkicowały klimat epoki. Pani Lidia była wtedy - i pozostaje nadal - jedną z centralnych postaci polskiego Londynu. Jest obdarza­ na powszechną sympatią i poważaniem. Niezależnie od podziałów politycznych i pokoleniowych wszyscy - bądź prawie wszyscy - widzą w niej jednego z seniorów pol­ skiej emigracji. Lidia Ciołkoszowa często mówi, że jej popularność i pozycja w polskim Londynie jest odbiciem pozycji nieżyjącego męża Adama Ciołkosza. Z pewnością jest w tym cząstka prawdy. Adam Ciołkosz - wybitny działacz PPS i publicysta, poseł, więzień brzeski, w latach wojny członek Rady Narodowej, niełatwy przeciwnik polityki Sikorskiego i Mikołajczyka, a po wojnie jeden Z najbardziej czynnych polityków emigracyjnych - był 11 WPROWADZENIE jednym z liderów wychodźstwa. Pani Lidia wiernie to­ warzyszyła mężowi przez całe życie, poczynając od stu­ diów na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ich drogi życia tak bardzo się splatały, że zwykle trudno oddzielić to, co robiła ona, od tego, co robił on. Stawała w cieniu męża, nie eksponowała swojej osoby, co wyraźnie widać także w niniejszych wspomnieniach. A przecież miała również własną kartę działań, dokonań, pracy publicystycznej. I jest to karta pokaźna, obejmująca działalność w Radzie Naczelnej PPS, w opiece nad dziećmi robotniczymi, potem aktywność we władzach PPS na wychodźstwie i w emigracyjnej Radzie Narodowej. Wszyscy, którzy z nią rozmawiali, muszą przyznać, że jest niezwykłym świadkiem epoki obejmującej siedem dziesięcioleci. Była bystrym obserwatorem. Znakomita pamięć zarejestrowała w oryginalny sposób zarówno zdarzenia powszednie, oglądane przez wielu, jak i sceny zza kulis, czy to przedwojennej PPS, czy rządu i stron­ nictw emigracyjnych. Jej wspomnienia są więc opo­ wieścią o całej epoce. Epoka ta zaczęła się wraz z odbu­ dowaniem państwa polskiego w roku 1918, trwała przez lat dwadzieścia, a następnie znalazła swe prze­ dłużenie w życiu emigracji. Na epokę tę Lidia Ciołkoszo- wa patrzy w sposób oryginalny, odbiegający od popu­ larnych schematów. Należy do tej formacji polskiej inteligencji, którą ukształtowała Polska Partia Socjali­ styczna. Głęboko identyfikuje się z tą partią i jej histo­ rycznymi przywódcami. Na przedwojenną Polskę spo­ gląda nie bezkrytycznie, nie próbuje omijać zdarzeń smutnych, nawet gorszących. Niektórzy mieli jej wprost za złe, że przypomina sprawy, o których lepiej nie wspo­ minać: strajki i starcia z policją, łamanie prawa, więźniów brzeskich, antysemityzm. Widząc wiele zła w odbudowanej w 1918 roku Polsce, organizowała wal­ ki robotników o poprawę ich bytu. Była osobą o zdecy­ dowanie lewicowych poglądach, ale równocześnie nigdy nie miała żadnych złudzeń co do komunizmu. Ten 12 WPROWADZENIE szczególny splot lewicowości i anty komunizmu, postawy pryncypialnie niepodległościowej i demokratycznej, skupienia uwagi nie tylko na ludziach wielkich, ale też na zwykłych, tworzy oś jej systemu wartości i ocen do dnia dzisiejszego. W swoich wspomnieniach Lidia Ciołkoszowa opo­ wiedziała bardzo wiele rzeczy - nieznanych lub mało znanych - o epoce, w jakiej żyła, i o ludziach, których spotkała. Przekazała interesujące obserwacje dotyczące kultury politycznej. Druga połowa książki jest systema­ tyczną opowieścią o emigracji polskiej w Anglii, o wa­ runkach codziennej egzystencji i życiu społecznym oraz 0 polityce polskiej na wychodźstwie. Słuchacze opowieści Pani Lidii od dawna namawiali ją na pisanie wspomnień. Wreszcie, w 1988 roku, zgo­ dziła się nagrać je na taśmę magnetofonową. Odpowie­ działa na pytania Jakuba Karpińskiego, Ireny Lasoty 1 Jana Chodakowskiego dotyczące okresu międzywojen­ nego. Zapis rozmowy stał się zaczątkiem tej książki. W 1990 roku odpowiadając na pytania niżej podpisane­ go dała relację z całego swego życia, którą spisałem z taśmy magnetofonowej i zredagowałem. Wspomnienia zostały skrupulatnie przejrzane i autoryzowane. Warszawa-Londyn, listopad 1993 Andrzej FRISZKE 13 ROZDZIAŁ I MŁODOŚĆ Gdzie się Pani urodziła? Czy rodzice należeli do lu­ dzi zamożnych, ubogich, czy też zaliczyłaby ich Pani do klasy średniej? Urodziłam się w Tomaszowie Mazowieckim w domu dziadków - rodziców mojej matki. Rodzice wraz ze mną przenieśli się jednak wcześnie do Łodzi, gdzie ojciec objął posadę w dużym składzie sukna. Później sam założył podobny skład sukna przy ul. Piotrkowskiej nr 80. Można więc powiedzieć, że należeli do klasy średniej. A dziadkowie, dalsza rodzina? Dziadków ze strony ojca prawie zupełnie nie pamiętam, mieli jakieś większe gospodarstwo rolne pod Suwałkami, gdzie nigdy - nawet w dzieciństwie - nie byłam. Natomiast rodziców matki pamiętam świetnie, choć dziadek umarł wcześnie. Aż do swego wyjazdu na studia uniwersyteckie co najmniej raz w roku, a czasem nawet i dwa, jeździłam do babki do Tomaszowa, i to na dłużej. Zarówno moja matka jak i ojciec mieli liczne ro­ dzeństwo, osiadłe w Tomaszowie i w Łodzi. Stosunki między nimi były bardzo bliskie, stąd od małego dziecka powiązana byłam serdecznie z ciotkami i wujami, a wśród kuzynostwa miałam najbliższych przyjaciół. Jacy byli Pani rodzice i czy miała Pani liczne ro­ dzeństwo? Urodziłam się w zasymilowanej rodzinie pochodzenia żydowskiego. Rodzice i dziadkowie mówili oczywiście po polsku. Było nas sześcioro, ale najmłodszy brat zmarł jako dwuletnie dziecko w 1920 roku. Byłam najstarsza w rodzeństwie, pozostały mi dwie siostry i dwóch braci. Ojciec do wychowania dzieci na ogół się nie wtrącał. 17 LIDIA CIOŁKOSZOWA W młodości ślicznie tańczył na lodzie. Gdy byłam star­ sza, obtańcowy wał moje koleżanki na przyjęciach urodzi­ nowych u nas w domu. Podobno (nie znam się na tym zupełnie) świetnie grał w brydża. Mama miała wykształ­ cenie średnie. Bardzo dużo czytała, stale wypożyczała książki z biblioteki: beletrystykę polską i tłumaczenia z literatury obcej. Ogromnie kochała dzieci, nie tylko swoje. Była szczęśliwa, gdy przy podwieczorku siedzieli z nami gromadnie zapraszani koledzy i koleżanki. Czy rodzice podtrzymywali tradycje religijne? Ojciec zawsze chodził do synagogi w Sądny Dzień, gdy odbywały się modły za zmarłych, a w domu paliła się przez cały dzień wielka świeca; religijnego siedmiora- miennego świecznika nigdy w domu nie było. Chodził też w żydowskie święto Nowego Roku. W pierwszych latach niepodległości Dowództwo Okręgu Korpusu (DOK) w Łodzi zwracało się do ludności żydowskiej o zaprasza­ nie na świąteczne kolacje żołnierzy-Żydów, którzy nie mogli wyjechać do domów rodzinnych. I rzeczywiście na zaproszenie rodziców dwóch lub trzech żołnierzy było naszymi gośćmi. Ale nie było u nas koszernej kuchni i nie znaliśmy języka żydowskiego. Moi bracia odbyli konfir­ mację - barmicwę, do której przygotował ich świecki nauczyciel. Nauczył ich hebrajskiej modlitwy na pamięć (choć hebrajskiego języka nie znali). Na tych uroczy­ stościach byłyśmy z mamą i siostrą w synagodze, natural­ nie na górze, na balkonie. A czy wychowywano was w duchu patriotycznym? Mama kształtowała w nas patriotyzm. Pierwsza de­ monstracja polityczna, w której uczestniczyłam, była wy­ mierzona przeciwko Julianowi Tuwimowi. Odbywało się to w czasie wakacji letnich w Inowłodzu nad Pilicą w 1907 roku. Miałam wtedy pięć lat. Tuwim był starszy o dobrych parę lat, chodził do rosyjskiego gimnazjum, 18 SPOJRZENIE WSTECZ nosił mundurek i czapkę gimnazjalną. W czasie strajku szkolnego byl łamistrajkiem. Moi starsi kuzynowie namówili mnie, zorganizowaliśmy szajkę dzieci i biega­ liśmy za Tuwimem wołając z wielką radością: „łami­ strajk, łamistrajk” , nie bardzo rozumiejąc, co to słowo znaczy. Okropnie się złościł, co nas jeszcze bardziej cie­ szyło. Mieliśmy dużo zabawek, huśtawkę między drzwiami i wiele rozmaitych gier, między innymi loteryjkę - poczet królów polskich. Gra polegała na tym, aby zgadnąć, kto jest przedstawiony na obrazku i odpowiednią kartkę, za­ wierającą dane, kiedy panował i co robił, położyć na por­ trecie. Było to dość trudne, ale był to swego rodzaju ele­ mentarz historii Polski. Znaliśmy mnóstwo piosenek i baśni polskich. Zawsze mieliśmy dużo książek dziecin­ nych, mama uczyła nas wielu wierszy na pamięć. Nie za­ pomnę do końca życia wczesnego wieczoru wiosennego - miałam pewnie sześć lat - siedziałam z mamą na balkonie naszego mieszkania, a mama, rozmiłowana w poezjach, czytała mi Ojca zadiumionych. Gorzko opłakiwałam śmierć każdego dziecka. Prenumerowała dla nas pisma: Przyjaciel Dzieci, potem Przyjaciel
Details
-
File Typepdf
-
Upload Time-
-
Content LanguagesEnglish
-
Upload UserAnonymous/Not logged-in
-
File Pages393 Page
-
File Size-