NR 25 (1 1 7) 00 W ŚRODKU DODATEK ,,88 201 5 (25) ATT wtorek 11V % :: 8 23 czerwiec I aa YYM S nn TT S TELEWIZYJNY ee W N cc 2 3 0 0 - 1 9 8 X POWIATOWY TYGODNIK INFORMACYJNY ramatyczne sceny rozegrały się do kierowania motocyklem, w chwili D w sobotnie popołudnie na ul. zdarzenia był trzeźwy. Zielonej w Ostrzeszowie. W 1 1 -latka MOTOCYKLISTA UDERZYŁ W 11­LATKA. Jak mÓwi nasza informatorka, w końcu w tym miejscu musiało dojść jadącego rowerem uderzył 1 8-letni do tragedii. Jako mieszkanka osiedla motocyklista. Do zdarzenia doszło wiele razy była świadkiem nadmier­ na terenie strefy zamieszkania, CHŁOPIEC WALCZY O ŻYCIE nej prędkości samochodÓw i motocy­ gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości kli, ktÓrych kierowcy nie zważając na ograniczenie do 20 km/h dodawali gazu. do 20 km/h. Strach tym większy, gdyż w okolicy blokÓw Do wypadku doszło 20 czerwca około bawią się dzieci. Może ten dramatyczny wy­ godz. 19. – Usłyszeliśmy potężny huk. Wy­ padek czegoś w końcu nauczy. – Musimy się biegliśmy z mieszkania, bo pod blokiem ba­ modlić, żeby to dziecko wrÓciło do zdrowia! wiły się nasze dzieci. Wtedy jeszcze nie – mÓwi kobieta. wiedziałam, co się stało, ale przeczuwałam W związku z wypadkiem Komenda Po­ najgorsze – relacjonuje mieszkanka ul. Zielo­ wiatowa Policji w Ostrzeszowie zwraca się nej. Kiedy dobiegła, zauważyła leżącego z prośbą do wszystkich świadkÓw tego zda­ chłopca. Dziecko było przygniecione rowerem, rzenia o kontakt osobisty z jednostką policji ktÓrym jechało, i motocyklem, ktÓry w nie przy ul. Zamkowej 27, albo za pośrednictwem uderzył. W tym samym czasie wokÓł rannego telefonu nr 0­62 732 42 00, 0­62 732 43 30, 997, chłopca zdążył się zebrać tłum zszokowanych zaj­ bądź za pośrednictwem poczty elektronicznej: ściem osÓb. Niedowierzanie i strach, co z dziec­ [email protected] kiem... Czy żyje... Okazało się, że to 11­letni Eryk, ktÓry tego dnia bawił się na osiedlu wraz ze swoimi rÓwieśnikami. Choć począt­ kowo pojawiały się informacje, że chłopiec prowadził rower, to jednak, dzięki m.in. wia­ domościom od dzieci, udało się ustalić, że ro­ werem, kiedy uderzył w niego motocykl, Eryk jechał. Nasza informatorka nie potrafi o tym spo­ Pogotowia Ratunkowego z Wrocławia został zderzenia czołowego. – Z informacji świad­ kojnie mÓwić. – Pierwszy raz w życiu klęcza­ przetransportowany do szpitala w Poznaniu. ka wynika, że motocyklista postawił pojazd, łam nad rannym dzieckiem. To straszne... – Chłopiec leży na intensywnej terapii, jest jechał na tylnym kole. Przednie koło było Nadal mam w głowie te obrazy. Chłopiec miał w bardzo ciężkim stanie. Doznał urazu gło­ uniesione – poinformował nadkom. Jerzy drgawki, cały się trząsł. Najgorzej wyglądała wy i urazu klatki piersiowej. Utrzymywany Kupaj z ostrzeszowskiej policji. Być może jego głowa. Odrzuciliśmy rower i motocykl, jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Na fakt ten przyczynił się do dramatu – chłopak małego przewrÓciliśmy na bok, bo leżał na razie nie możemy mÓwić o rokowaniach – mÓgł nie zapanować nad pojazdem, wskutek wznak. Nakryliśmy go kurtkami i kocami. poinformowała w poniedziałek 22 czerwca dr czego uderzył w dziecko...? A może chłopiec Potem przyjechało pogotowie i policja – re­ n. med. Alicja Śniatkowska, kierownik Klini­ nagle wtargnął pod motocykl? Może nad­ lacjonuje. 18­letni kierowca, według świad­ ki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Pedia­ mierna prędkość? 20 km/h na jednym kole? kÓw, był w szoku: „Co się stało!?” ­ miał trycznej Szpitala Klinicznego w Poznaniu. – W chwili obecnej nie możemy stwierdzić, ciągle powtarzać. 18­latek też wymagał hospitalizacji, trafił z jaką prędkością jechał – odpowiada nadkom. Dziecko w stanie ogÓlnym ciężkim, z ura­ do ostrzeszowskiego szpitala. Kupaj. Na razie więcej pytań niż odpowiedzi, zem wielonarządowym i ostrą niewydolno­ Na tę chwilę trudno mÓwić o okoliczno­ ostateczne ma dać postępowanie, ktÓre prowa­ ścią oddechową natychmiast przewieziono do ściach, w ktÓrych doszło do wypadku. Wiado­ dzą ostrzeszowscy policjanci pod nadzorem szpitala w Ostrowie Wlkp., skąd jeszcze tego mo, że oboje jechali z przeciwnych Prokuratora Rejonowego w Ostrzeszowie. Wia­ samego wieczoru śmigłowcem Lotniczego kierunkÓw, w pewnym momencie doszło do domo, że 18­letni kierowca posiadał uprawnienia RROODDZZIINNNNYYKKOONNFFLLIIKKTT OO MMAAŁŁYYWWŁŁOOSS NNIIEEDDOOPPRROOWWAADDZZIIŁŁ DDOO TTRRAAGGEEDDIIII – To ja jestem winna,, ja kazałam mu strzelać – wyznaje pani Anna,, której mąż 10 czerwca z pistoletu gazowego strzelił w oczy swojemu 16­letniemu wnukowi.. Punktem zapalnym zajścia miał być trwający od kilku miesięcy konflikt rodzinny.. Dokończenie str..3 www..naszestrony..info..pl | www..facebook..com/NaszeStronyOstrzeszowskie | [email protected] | tel..533 600 655 2 nr 25 23 czerwiec 201 5 r. POWIATOWY TYGODNIK INFORMACYJNY NASZE STRONY OSTRZESZOWSKIE Nasi ulubieńcy z ekranu widziani okiem Tadeusz Pacanowski„Wspomnienia” ostrzeszowskiego rysownika Szpital Maltański Drodzy Czytelnicy! 9 października 1939 r. niemieckie samochody sanitarne przewoziły nas do warszawskich szpitali. Mnie przydzielono do Szpitala Maltańskiego. To była "Resursa Kupiecka", miejsce spotkań bogatych kupcÓw i ma­ Od 1 2 numeru z 24 marca br. gnatÓw ziemskich. Przepych i bogactwo. Wszystko pozłacane, kryształowe lustra, pozłacane obrazy. Zupełnie Michał Gruchocki z Ostrzeszowa inny, oszałamiający świat! Dla każdego łÓżko z miękkim materacem. Poduszek ile się chciało. To społeczeń­ prezentuje w naszej gazecie stwo warszawskie tak wyposażyło szpital. Pierwszą moją czynnością było mycie i zmiana bielizny. Przy tej swoje portrety. czynności okazało się, że kula trafiła też w mięsień uda prawej nogi. Nie czułem tego. Natomiast krew z ręki Pierwsza seria postaci jak w nagłówku. pobrudziła całą bieliznę aż do stÓp. Po około godzinie dwie siostry przyszły z jakimś płynem, natarły nim włosy na mojej głowie, natarły głowę ceratą i uszczelniły plastrami. Nie rozumiałem po co ta zabawa. Dopiero Oceńcie, czy się udały! mÓj sąsiad uświadomił mi: "Co, ty nie wiesz, że cały łeb masz zawszony?". Dostaliśmy też trzydniowy obiad na talerzach. Zjadłem z wielkim apetytem. Niestety, wygłodniały żołądek nie przyjął tego pysznego pokarmu. W czasie wyzyty lekarzy zarządzono pierwszą zmianę opatrunkÓw. Znalazłem się w pierwszej dziesiątce pa­ cjentÓw. Personel i ochotnicy byli przyjemni. Opiekowali się nami studenci bułgarscy i sama śmietanka towa­ rzyska – hrabianki, cÓrki generałÓw i część fachowego personelu. Zastanawialiśmy się czy to zwidy czy rzeczywistość. W październiku 1939 r. odszukał mnie brat Bogdan. Od niego dowiedziałem się, że Matka i Bracia żyją, są cali i zdrowi. Prosiłem Bogdana, aby przysłał mi trochę moich rzeczy. Na szczęście, bo niedługo potem stracili­ śmy wszystko, gdyż Niemcy Matkę i Braci wyrzucili z mieszkania i zabrali wszystko. Brat Janusz, najstarszy, przeżył 5 lat w obozie koncentracyjnym w Mauthausen, Bogdan zaś w Generalnej Guberni, a Stefan u stryjenki w Praszce, a potem pracował w niemieckim majątku w Lipie. Pracował w biurze. Miał dobre warunki jak na tamte straszne czasy. To istny cud, że wszyscy przeżyliśmy. Inni nie mieli takiego szczęścia. Np. rodzina mojego kolegi z Gimnazjum, właściciele majątku ziemskiego DoruchÓw – Thilowie wielce zasłużeni w 1918 r. dla odzyskania niepodległości, przeżyli tragedię. Z pięcio­ osobowej rodziny wojnę i okupację przeżył tylko najmłodszy, Kazik. To nie prawda, że nadzieja jest matką głupich – mam w pamięci 28.X.1939 r., dzień moich imienin w War­ szawie. Lekarz Lewandowski spytał, co mÓgłby dla mnie zrobić. Odpowiedziałem: "Zmniejszyć bÓl przed snem". Moja nadzieja na ulżenie w cierpieniu nie była daremna. Lekarz przysłał siostrę ze znieczulającym za­ strzykiem pantoponu. Nastąpiło błogie uczucie i sen. Blisko mego łoża leżał żołnierz z rozerwanym do płuc barkiem. Okropnie cierpiał. Dostawał morfinę. Pew­ nego wieczoru poprosił o zmniejszenie dawki. Po około 10 dniach podziękował za znieczulenie. Potem od­ wiedzał mnie i wiem, że nie uzależnił się od morfiny. W grudniu 1939 r. w Szpitalu Maltańskim odwiedziła mnie żona lekarza z Ostrzeszowa. Stwierdziła wÓw­ czas, że pozostał ze mnie tylko nos i uszy. Widocznie wyglądałem bardzo mizernie. Około połowy grudnia 1939 r. przyszła młoda piękna, ale smutna dziewczyna i wzrokiem szukała kogoś. Wychodzi i wraca niepewnie. Wreszcie pyta, czy ktoś z nas nie spotkał plutonowego podchorążego. Nikt nie odpowiedział. Dopiero, gdy wyszła przypomniałem sobie tego nieszczęśnika, ktÓry zmarł obok mnie w Ło­ miankach. Szybko poprosiłem siostrę dyżurną, aby ją przyprowadziła. Dziewczyna była już poza szpitalem, ale jakoś jeszcze zdążono ją przywołać. Przekazałem jej znane mi inforamacje i podałem książeczkę do na­ Marzena Rogalska ­ ur. 1970 r. w Przasnyszu ­ polska dziennikarka bożeństwa. Okazało się, że krÓtko przed wojną na ostatnim spotkaniu ta pani podarowała ją plutonowemu. telewizyjna i radiowa. Jest absolwentką Liceum im. Stanisława Konar­ Taka informacja, choć tragiczna, jest bardzo ważna dla bliskich. Nie komplikuje życia nadzieją i niepewno­ skiego w Oświęcimiu. W 1997 rozpoczęła pracę w RMF FM. WspÓłpra­ ścią, a żyć trzeba. cę z radiem zakończyła w 2002 r. , przenosząc się do Radia Kolor. Pracę Dzięki życzliwości, warunkom i opiece przetrwałem, choć byłem leżący do około 15 grudnia 1939 r. A by­ w telewizji rozpoczęła w 1995 roku w krakowskim oddziale Telewizji ło to tak. Polskiej, gdzie prowadziła magazyn filmowy. Od września 2009 jest Odleżyny na plecach długo mi dokuczały. Przez nie miałem wiele nocy bezsennych. Pewnego dnia jedna
Details
-
File Typepdf
-
Upload Time-
-
Content LanguagesEnglish
-
Upload UserAnonymous/Not logged-in
-
File Pages24 Page
-
File Size-