STYCZEŃ 2014

Gazeta internetowa poświęcona

muzyce improwizowanej 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Adam Pierończyk Andrzej Jagodziński Ralph Alessi Marek Greliak Marek Napiórkowski Lubię jak sie dzieje!

Marek Napiórkowski, fot. Kuba Majerczyk 2013 za nami JazzPRESS, styczeń 2014 |3

Od Redakcji redaktor naczelny Roch Siciński [email protected]

Styczeń. Zaczynamy od początku. Cieszą się siłownie, baseny, szkoły języków obcych i wie- le innych miejsc, do których wykupiliśmy, bądź otrzymaliśmy w świątecznym prezencie karnety… Oczywiście wszystko w ramach noworocznych postanowień. I to nic, że miejsca te będą świeciły pustkami już na początku lutego (w porywach na początku marca). Li- czą się chęci, te dobre. Niby nic poza cyferkami się nie zmienia, a jakoś łatwiej w grudniu zamykać pewne sprawy, w styczniu otwierać inne. Najczęściej jest to rytualne okłamywa- nie samych siebie. Mniejszości, której noworoczne postanowienia się udają – składamy serdeczne gratulację i zazdrościmy. Tym często charakteryzuje się życie codzienne na po- czątku roku. A jak w tym czasie wygląda świat muzyczny?

Pierwsza myśl – co roku okres ten przynosi niewiele koncertów/festiwali oraz mało wydawnictw płytowych, choć tak jest nie tylko w branży muzycznej – ogólna (chwilo- wa) artystyczna posucha. Taki już roczny cykl. Czegoś jednak jest dużo prawda? No tak, co chwilę na portalach informacyjnych, politycznych, ekonomicznych, kulturalnych czy też tych społecznościowych rzucają się w oczy podsumowania, zestawienia i plebiscyty. Oczywiście nasze sentymentalne usposobienie nie pozwala odciąć się od wydarzeń ostat- nich dwunastu miesięcy. Szczególnie kontrowersyjne bywają zestawienia opisujące „pro- dukty” niedające się zamknąć w sportowych rankingach z liczbami po przecinku. Choć w styczniowym JazzPRESSie znajdziecie pewne tego naleciałości, to nie przedstawimy Wam jednej słusznej/niesłusznej listy wspominkowej ostatniego roku. Każdy z piszących dziennikarzy ma swoje ulubione tytuły, koncerty, wytwórnie, czy muzyków błyszczących szczególnie jasno w roku 2013. Mimo wszystko w nowym roku pokornie pohamowaliśmy chęć stworzenia wewnętrznej ankiety i zrezygnowaliśmy z redakcyjnych sporów. Może za rok będziemy odważniejsi…

Wbrew pozorom jestem wielkim fanem podobnych zestawień, szczególnie tych odno- szących się do polskiego jazzu. Prawda, czasem przynoszą więcej rozrywki niż pożytku, ale taka pigułka ma jednak więcej plusów niż minusów – zarówno dla muzyków jak i fa- nów, choć to zaledwie moje zdanie.

Dzień przed napisaniem tego tekstu przeczytałem internetowy post jednego z najcie- kawszych polskich perkusistów brzmiący następująco: „podsumujmy podsumowanie podsumowań roku”. A już chciałem… jednak tekst „Od Redakcji” nie zmieści tego wyzwa- nia z przymrużeniem oka. Zresztą summa summarum nie muszę podsumowywać podsu- mowań, skoro zrobiono to w komentarzach pod wspomnianym postem na portalu spo- łecznościowym. I wiecie jaki był wynik tej sumy sum? Sześć. Miłej lektury!

> SPIS TREŚCI

3 – Od Redakcji 65 – Rozmowy 65 Marek Napiórkowski 4 – SPIS TREŚCI Lubię jak się dzieje! 74 Adam Pierończyk 6 – Wydarzenia Przygoda z instrumentem 8 JIM HALL – gigant gitary jazzowej ( 1930 – 2013 ) 85 Andrzej Jagodziński Bezbolesne sklejenie klasyki z jazzem 10 – Płyty 92 Marek Greliak 10 Nowości płytowe BACKSTAGE 96 Ralph Alessi 12 Pod naszym patronatem Grając muzykęmusisz być pewny siebie 13 KONKURSY 14 Top Note 100 – Słowo na jazzowo Erase – New and Old Dreams 100 Z siedzenia pasażera 18 RadioJAZZ.FM poleca Słuchaczy Bywacz 20 Recenzje 102 Lewym uchem Adam Pierończyk - The Planet Of Eternal Life Rozważania nad istotą karpia Ralph Alessi – Baida 104 Jazzowy Notes Maciek Pysz – Insight W siódmym niebie Danilo Perez – Panama 500 106 Czas Komedy Olejniczak/Sendecki European Quartet – Birthday Live #2 „Duo Art” – Creating Magic 110 World Feeling Simcock & Goloubev – Reverie at Schloss Elmau Abdullah Ibrahim kończy 80 lat Catherine &Wind – New Folks Mieczysław Kosz – Piano Solo 113 – BLUESOWY ZAUŁEK Anna Gadt – Breathing 113 NOMINACJE DO MUSIC AWARDS 2014 Włodek Pawlik – Kolędy Polskie Bill Frisell – Big Sur 118 PŁYTA ROKU

44 – Przewodnik koncertowy 120 – Kanon Jazzu 44 RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają 122 – Redakcja 46 Jazz Showcase czyli laureaci 37. Jazz Juniors w koncertowym żywiole 48 Kevin Mahogany - koncert w Krakowie 52 Janusz Zdunek we Wrocławiu 54 Joe McPhee Spotkanie wytrawnych improwizatorów - Joe McPhee Survival Unit III w Pardon, To Tu 56 Made In – Tribute to Wojtek Juszczak 62 Możdżer / Danielsson / Fresco

< JazzPRESS, styczeń 2014 5

SPIS TREŚCI

3 – Od Redakcji 65 – Rozmowy 65 Marek Napiórkowski 4 – SPIS TREŚCI Lubię jak się dzieje! 74 Adam Pierończyk 6 – Wydarzenia Przygoda z instrumentem 8 JIM HALL – gigant gitary jazzowej ( 1930 – 2013 ) 85 Andrzej Jagodziński Bezbolesne sklejenie klasyki z jazzem 10 – Płyty 92 Marek Greliak 10 Nowości płytowe BACKSTAGE 96 Ralph Alessi 12 Pod naszym patronatem Grając muzykęmusisz być pewny siebie 13 KONKURSY 14 Top Note 100 – Słowo na jazzowo Erase – New and Old Dreams 100 Z siedzenia pasażera 18 RadioJAZZ.FM poleca Słuchaczy Bywacz 20 Recenzje 102 Lewym uchem Adam Pierończyk - The Planet Of Eternal Life Rozważania nad istotą karpia Ralph Alessi – Baida 104 Jazzowy Notes Maciek Pysz – Insight W siódmym niebie Danilo Perez – Panama 500 106 Czas Komedy Olejniczak/Sendecki European Quartet – Birthday Live #2 „Duo Art” – Creating Magic 110 World Feeling Simcock & Goloubev – Reverie at Schloss Elmau Abdullah Ibrahim kończy 80 lat Catherine &Wind – New Folks Mieczysław Kosz – Piano Solo 113 – BLUESOWY ZAUŁEK Anna Gadt – Breathing 113 NOMINACJE DO BLUES MUSIC AWARDS 2014 Włodek Pawlik – Kolędy Polskie Bill Frisell – Big Sur 118 PŁYTA ROKU

44 – Przewodnik koncertowy 120 – Kanon Jazzu 44 RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają 122 – Redakcja 46 Jazz Showcase czyli laureaci 37. Jazz Juniors w koncertowym żywiole 48 Kevin Mahogany - koncert w Krakowie 52 Janusz Zdunek we Wrocławiu 54 Joe McPhee Spotkanie wytrawnych improwizatorów - Joe McPhee Survival Unit III w Pardon, To Tu 56 Made In Chicago – Tribute to Wojtek Juszczak 62 Możdżer Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

> 6| Wydarzenia

Tego jeszcze nie grali! Pierwszy raz w historii Zespół trębacza Tomasza Dąbrowskiego „Tom polski muzyk jazzowy występujący w roli lide- Trio”, podczas swojej ostatniej trasy koncer- ra został nominowany do prestiżowej nagro- towej po Polsce w październiku, zarejestro- dy Grammy. Kategoria to „duże składy jazzo- wał materiał na nową płytę. ukaże we”, a wspomniany muzyk jazzowy to nikt się w tym roku nakładem wydawnictwa For inny jak Włodek Pawlik! Płyta, którą pianista Tune. wywalczył sobie nominację to Night in Calisia zarejestrowana w dużej obsadzie muzycznej (Orkiestra Filharmonii Kaliskiej) oraz gwiaz- dorskiej (Randy Brecker). Liczymy na sukces i trzymamy kciuki choć zdajemy sobie sprawę z poważnej konkurencji. Nominowani w tej kategorii to także Darcy James Argue, Dave Slonake, Joe Lovano oraz Alan Ferber.

6 grudnia odszedł ojciec chrzestny brytyjskie- go jazzu, pianista Stan Tracey. Jego najsłyn- niejszy album to nagrany w 1965 roku „Jazz Suite inspired by Dylan Thomas’ Under Milk Wood”

< JazzPRESS, styczeń 2014 |7

23 grudnia w wieku 93 lat odszedł Yousef La- teef - saksofonista i multiinstrumentalista oraz kompozytor jazzowy. Grał m.in z Charle- sem Mingusem i Cannonballem Adderleyem. Był laureatem Grammy w kategorii „New Age” za płytę „Yusef Lateef’s Little Symphony”. 10 grudnia w wieku 83 lat odszedł jeden z naj- bardziej cenionych jazzowych gitarzystów, obecny na jazzowej scenie przez 70 lat, Jim Hall. Był jednym z ostatnim Gigantów Jazzu. Jako inspirację i mistrza wskazywali go Pat Metheny, John Scofield, Bill Frisell i John Abercrombie. Albumy, na których pozostawił dźwięki swojej gitary to jedne z najważniej- szych płyt w historii jazzu, a lista artystów z którymi pracował przyprawia o zawrót gło- wy. W Polsce wystąpił w duecie z Charliem Hadenem 27 października 2002 roku, ostatni 29 grudnia w wieku 81 lat odszedł jeden z naj- jego koncert w Polsce w 2010 został odwołany wybitniejszych polskich kompozytorów mu- z powodu katastrofy smoleńskiej. zyki współczesnej, Wojciech Kilar. Ceniony nie tylko w świecie muzyki poważnej ale tak- że filmowej: współpracował m.in. z Francisem Fordem Coppolą („Dziewiąte Wrota”), a w 1999 otrzymał ostatecznie odrzuconą propozycję od reżysera Petera Jacksona napisania muzy- ki do filmu Władca Pierścieni.

> 8| Wspomnienie

JIM HALL – gigant gitary jazzowej ( 1930 – 2013 )

Amerykański gigant gitary jazzowej tak miały recenzji poniżej pięciu gwiazdek. Na właśnie określali go zarówno krytycy jak początku lat 60. podjął współpracę z Son- i początkujący gitarzyści, którzy chcieli mu nym Rollinsem (1961-1962). Pod koniec lat 60. dorównać – a było ich naprawdę wielu. Na- nagrywał z Gerrym Mulliganem, Quincym głe odejście Jima Halla do największej orkie- Jonesem i Herbiem Hancockiem. W latach stry świata spowodowało pewną pustkę jeśli 70. nagrywał między innymi z Ornette’em chodzi o gitarę jazzową. Muzyk przyszedł na Colemanem, czy w duecie z basistą Ronem świat 4 grudnia 1930 w Buffalo jako James Carterem. Nagrał też płyty z takimi muzy- Stanley Hall. Wychowywał się w rodzinie kami jak Michel Petrucciani, Mike Stern muzyków (jego mama grała na pianinie, i Pat Metheny. Właśnie z Patem Methenym dziadek na skrzypcach, a wujek na gitarze) zrealizował w 1999 roku wspólny album za- i ta rodzinna tradycja zadecydowała o jego tytułowany o prostu Jim Hall – Pat Metheny, dalszej muzycznej karierze. Już w wieku 10- na którym znalazły się spontaniczne impro- ciu lat rozpoczął naukę gry na gitarze, gdy wizacje tych obu muzyków. Jim Hall lubił pod choinkę dostał wymarzony instrument pokazywać swój kunszt podczas koncertów a trzy lata później grał już w Cleveland w ze- na żywo zaś Pat Metheny przekazywał swo- spole jazzowym. Uczęszczał do Cleveland In- je wycyzelowane, dopieszczone kompozycje stitute of Music a następnie przeniósł się do w większości na płytach. Gitarzysta otacza- Los Angeles gdzie studiował grę na gitarze ny był wyjątkowym kultem. W samych su- klasycznej u Vincente Gomeza. Pozostawał perlatywach wypowiadał się o nim również wówczas pod wpływem muzyki Django Re- John Scofield, dla którego był największym inhardta. Współpracował z całą czołówką idolem. Metheny i Scofield Wykorzystywa- muzyki jazzowej. Lista nazwisk jest impo- li w swojej stylistyce zaczerpnięte z Halla nująca. W latach 50. występował w różnych niektóre elementy gry i gitarowe patenty. grupach m.in.(Chico Hamilton Quintet, Jim Hall koncertował w Polsce kilkakrotnie. 1955-1956; Jimmy Giuffre Three, 1956-1959) Mogliśmy podziwiać jego grę podczas kon- oraz jako muzyk studyjny. W 1962 roku po certu w studiu koncertowym im. Witolda wielu miesiącach przerwy (spowodowanej Lutosławskiego w Warszawie, gdzie grał śmiercią Scotta LaFaro, Bill Evans zaprosił pianissimo – tak cichutko, że publiczność Jima Halla do nagrania płyty. Dzięki wystę- momentami zamierała z zachwytu. Jego pom z Ellą Fitzgerald (1960-1961) w Ameryce dorobek płytowy jest imponujący a świad- Południowej poznał bossa novę. Współpra- czy o tym niebywała rozmaitość i różnorod- cował i nagrywał też z zachwycającą woka- ność prezentowanych nagrań począwszy od listką Helen Merrill, której płyty nigdy nie 1957 roku, kiedy to ukazała się jego pierw-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |9

sza płyta zatytułowana Jazz Guitar, a po- Jim Hall & Pat Metheny Jim Hall,2000 Grand tem już poleciało… W latach 1958 – 59 grał Slam: Live at the Regattabar, Cambridge w trio Jimmy’ego Giuffry’ego z Bobem Bro- Massachusetts Ballad Essentials ,2001 Jim okmayerem. W1959 roku ukazała się pły- Hall & Basses,2002 Live in Tokio,2004 Magic ta z jego udziałem Seven Pieces (z Jimmym Meeting,2005 Blues on the Rocks ,Duologues (z Giuffre’em). 20 grudnia 1960 roku Jim Hall Enrico Pieranunzim) ,Free Association,2006 wziął udział (obok Billa Evansa, Ornetta Complete Jazz Guitar Concierto. Wspólnie Colemana i Scott’a LaFaro) w nagraniu pły- z Patem Methenym nagrał słynny standard ty Jazz Abstraction firmowanej przez Gun- „All The Thing You Are”, który nie ma sobie thera Schullera. W tym samym 1960 roku do dziś równych. W wielu swoich wypowie- ukazuje się Good Friday, 1962 Undercurrent dziach Pat Metheny nie krył, iż Jim Hall jest (z Billem Evansem), The Bridge (z Sonnym dla niego ojcem gitary współczesnego jazzu. Rollinsem). Jim hall grał w kwartecie Arta Odcisnął wpływ na twórczość także wie- Farmera. Był to jeden z najsubtelniejszych lu innych gitarzystów jak Bill Frisell, John muzycznie zespołów tamtych lat. W1963 Abercrombie, Rudolf Dasek (w Czechach) ukazał się album Live at the Half Note (z Ar- i Marek Bliziński (w Polsce). W 2004 roku tem Farmerem),1964 Glad to Be Unhappy,1966 został laureatem NEA Jazz Master Awar- Intermodulation,1969 It’s Nice to Be with ds. Mimo podeszłego wieku jeszcze w 2012 You,1971 Where Would I Be?,1972 Alone Together roku gitarzysta regularnie dawał koncer- (z Ronem Carterem),1975 Concierto (z Paulem ty w słynnym jazzowym klubie Blue Note Desmondem),Jim Hall Live! Commitment,1976 w Nowym Jorku a także na wielu festiwa- Jim Hall Live in Tokio,1978 Jim Hall and Red lach jazzowych w Stanach Zjednoczonych Mitchell,1979 Live at the North Sea Jazz Festival i w Europie. Jim Hall zmarł we śnie w swo- (z Bobem Brookmeyerem),1981 Circles,1981 im apartamencie na Manhattanie 10-ego It’s a Breeze (z Itzhakiem Perlmanem i Andrè grudnia 2013 roku w Nowym Jorku w wieku Previnem),1982 First Edition,1984 Telephone (z 83 lat. Muzykę jaką pozostawił po sobie peł- Ronem Carterem),1986 Jim Hall’s Three ,1987 na nonszalancji, powabu i niebywałej deli- Power of Three (z Michelem Petruccianim katności jest i będzie przez lata inspiracją i Waynem Shorterem),1988 These Roots,1989 dla wielu kolejnych pokoleń zakochanych All Across the City,1991 Live at Town Hall,1992 w brzmieniu akustycznej gitary jazzowej. Youkali Subsequently,1993 Live at Village West Something Special ,1994 Dedications & Inspira- Opracowanie Andrzej Patlewicz tions ,1996 Dialogues,1997 Textures ,1998 Live at the Village Vanguard By Arrangement ,1999

> 10| Nowości płytowe n w ści płyt we

Maciej Grzywacz – Solo. Marek Napiór- Motion Trio – Polonium. Kolejna w dy- kowski w wywiadzie numeru opowiada: skografii tego znakomitego zespołu „Zainteresować słuchaczy konceptem płyta, tym razem zawierająca muzykę solo jest bardzo trudno. Bardzo cenię kompozytorów polskich XX/XXI wie- muzyków, którzy nagrali takie płyty...”. ku: Witolda Lutosławskiego, Krzysztofa Otóż właśnie z taką płytą będziemy mieli Pendereckiego, Wojciecha Kilara, Hen- do czynienia już 11-ego stycznia. Maciej ryka Mikołaja Góreckiego oraz Marty Grzywacz deklaruje powrót do kameral- Ptaszynskiej (utwór napisany dla Motion nego brzmienia gitary – cicho, klasycz- Trio). Gościem specjalnym projektu jest nie, solo. Trzymamy kciuki i wierzymy Leszek Możdżer, który wykonał partię w ten projekt! solową Koncertu na klawesyn lub forte- pian Op. 40 H.M.Góreckiego.

Oleniczak/Sendecki European Quartet - Birthday Live CD #2 - krążek nagrany Marcin Ciupidro - Talking Tree. 9-ego przez dwóch rozpoznawalnych nie tylko grudnia ukazał się pierwszy autorski al- w Polsce, ale w Europie i na świecie pol- bum muzyka związanego z wrocławską skich muzyków jazzowych: saksofonistę sceną alternatywną, znanego m.in. z ze- Andrzeja Olejniczaka – od lat osiadłego społu Robotobibok, Metamuzyka i Neu- w Hiszpanii oraz mającego na koncie rasja. Punktem wyjścia są tu zderzenia współpracę m.in. z Billym Cobhamem, brzmień instrumentów akustycznych braćmi Brecker czy Marcusem Millerem z elektroniką syntezatorów analogo- pianistą i keyboardzistą Władysławem wych. Nie jest to jednak tylko ekspery- „Adzikiem” Sendeckim. Sekcyjne wspar- ment brzmieniowy – kompozycje posia- cie muzycy otrzymali od sekcji Verne- dają wysublimowane melodyjne tematy, rey/Mondesir. Krążek jest zapisem kon- zainspirowane minimal music, powta- certu, jaki odbył się z okazji 14. urodzin rzalne, nałożone na siebie struktury ryt- poznańskiego klubie Blue Note. miczne, a przede wszystkim dźwiękowe przestrzenie o zwolnionym przepływie czasu i kontemplacyjnym charakte- rze. Wszystko to, poprzecinane czasem ostrym freejazzowym zrywem, tworzy niezwykły, bajkowy pejzaż.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |11

W ostatnich godzinach starego roku ukazała się druga część serii Polish Jazz Mixtape, w któ- rej DJ’e oraz muzycy przygotowują wystawne dźwiękowe uczty dla wszystkich miłośników na- szego rodzimego jazzu. Autorem najnowszego miksu jest Senhor Efebo. W przygotowanym mik- sie usłyszycie zarówno wątki latynoamerykańskie (Bossa Nova Combo) jak i afrykańskie (wspólny projekt polskich muzyków jazzowych z etiopskim wirtuozem wibrafonu - Mulatu Astatke). Senhor Efebo przy użyciu gramofonów i procesora efek- tów zabiera nas w wyjątkową muzyczna podróż, która rozpoczyna się w latach 60-tych, a kończy się na współczesnych dokonaniach Marcina Ma- seckiego czy Contemporary Noise Sextet.

MEET! Maciej Obara 07.01.2014, g. 19:00 Joanna Kucharczyk – More. To kobieca wrażli- wość wokalistki vs energia młodych jazzmanów: Klub Kultury Saska Kępa pianisty Vita Kristana, basisty Maxa Muchy i per- kusisty Karola Domańskiego. Na co dzień dzie- Maciej Obara – saksofonista, który udowad- lą ich setki kilometrów, połączyła ich muzyka, nia, jak muzyka jazzowa może łączyć w sobie w której znaleźli „idealną harmonię pomiędzy tra- wrzącą energię i otwarte formy zachowując dycyjnymi i współczesnymi brzmieniami muzyki lekkość przekazu. jazzowej”.

> 12| Nowości płytowe Pod naszym patronatem

Bartek Pieszka Quartet - Slow motion Artur Dutkiewicz - Prana

20 stycznia na sklepowe półki trafi debiutancka Artur Dutkiewicz, wybitny polski pianista, po so- płyta zespółu Bartek Pieszka Quartet. Zespół ist- lowych Mazurkach wydaje płytę w trio (premiera nieje już od 6 lat i zdobył uznanie występując 7.02) - ze swoimi kompozycjami. W nagraniu pły- na polskich i zagranicznych festiwalach. Muzy- ty wzięli udział: Michał Barański na kontrabasie ka jaką można znaleźć na płycie Slow motion i Łukasz Żyta na perkusji - znakomici muzycy, to akustyczny jazz wpasowujący się w nurt, jaki z którymi Artur koncertuje po całym świecie od 3 proponuje nam wytwórnia ECM, jednak jest jed- lat. Tytułowa Prana to w sanskrycie - najstarszym nocześnie wyraźnie zakorzeniona w Polskiej tra- języku świata - siła i moc życia, przejawiająca się dycji jazzowej. Akustyczne współbrzmienie kla- jako entuzjazm, radość i kreatywność. Materiał sycznej sekcji jazzowej z wibrafonem zostało tu umieszczony na płycie został po raz pierwszy za- połączone z instrumentami zdecydowanie mniej prezentowany na koncercie w grudniu 2013 r. na kojarzącymi się z jazzem; obojem i klarnetem Jazz Juniors Festival w Krakowie. Został entuzja- basowym. Płyta zawiera głównie autorskie kom- stycznie przyjęty i uznany jako wydarzenie tego pozycje lidera. Muzycy występujący na płycie to: festiwalu. Bartek Pieszka – wibrafon, Nikola Kołodziejczyk – fortepian, Maciej Szczyciński – kontrabas oraz Sebastian Kuchczyński – perkusja. Gościnnie wy- stąpili również: Katarzyna Ruda – obój i Piotr To- ruński – klarnet basowy.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |13 konkursy!

dobądź nowe płyty w Nowym Roku! z Weź udział w konkursie! Rozpo- cznij ten rok pozytywnymi muzycznymi wrażeniami, życzymy Ci, żeby ten trend utrzymał się do końca 2014 roku i dużo dłużej. W styczniu mamy dla Ciebie pły- tę Theloniousa Monka (Paris 1969) oraz dwie nowości - płytę wspa- niałej wokalistki - Diane Reeves (Beautiful Life) oraz płytę Mar- ka Napiórkowskiego (Up!). Jesli wolisz muzyke na zywo – w tym miesiacu mozesz wygrac podwój- ne zaproszenie na warszawski koncert Johna Mayalla w ramach trasy JOHN MAYALL 80th ANNI- VERSARY TOUR.

….wystarczy wysłac maila na adres [email protected] W tytu- le napisz, o która nagrode walczysz. Kto pierwszy ten lepszy? Nie! Zeby przypadkowoś odegrała wieksza role, zwyciezcami zostana te osoby, które jako trzecie w kolejnosci zgłosza sie po dana nagrode. Powodzenia!

> 14 NOTE TOP < |

najciekawsza miesięcznika płyta według Recenzje JazzPRESS

T OOP NNO TTE

T P O E ne i ne Dla mnie, wbrew pozorom, to granie free jest mocno uporządkowa - freejazzową. stanowiącyteriałmuzykąnazwiealbumuwielutreśćprawiecałą i Hadena Dreams Old and krążek swój nazywając Erase zespołu muzycy ile na wiem Nie i dekadę ponad przez istniał który skład, własny stworzyli muzyki”.Później z grając wcześniej minasobie kwartet Old and New Dreams złożony z w Wypadatytułuzacząćalbumu,w odjaki Erase –NewandOldDreams to materiał zawarty na płycie nazwałbym po prostu freejazzowy prostu po nazwałbym płycie na zawarty materiał to naszej rubryce naszej

melodyjne,a

jak się łatwo domyślić, nie grał najprostszychgrałdźwięków.domyślić, niełatwo się jak Blackwella? Wiem natomiast, że wyimprowizowany ma- wyimprowizowany że natomiast, Wiem Blackwella? hil nwąa d guy emn, Cherry’ego, Redmana, grupy do nawiązaćchcieli

. Wielu z Wielu Note. Top jeśli recenzja ma równieżrecenzjamuzykęjeśliklasyfikować,ma

retm oeae psaoai „nowej posmakowali Colemanem Ornettem czujnych Czytelników przypo- Czytelników czujnych

tym miesiącutymznalazł się

muzyków,jacy New - i poekm” Gon i Głośna „piosenkami”. mi prostymi melodiami.Jaktomożliwe? i Głośna i i sao a rezoze między przeszkodzie na stało nie i talentu im brak nie czymprzy poziomie, nym fantastycz- na grający mentaliści instru- to Są wyrazić. ekspresję tę by możliwości, komplet posiadają kontrabasy)Mielcarek– Jakub cha, i jak perkusja) – Trela Michał tenorowy, saksofon – Lebik (Gerard liderzy Zarówno presji – to ona odgrywa główną rolę. zmuszony jestem wspomnieć o na którym zarejestrowano materiał Podobnie jak w nego) utworu. kolej- (każdego właśnie brzmiałego wy powtarzania do co ponownie, włączeniadozachęcatyle płytynie na mentów mo- wielu charakter piosenkowy Właśnie możliwe? to Jak lodiami. me- prostymi zniewala – ekspresji i siły pełna muzyka,

wrzeszczącej ekspresji – zniewala

brudna muzyka, pełna siły

New and Old Dreams Dreams Old and New edca Nc zatem Nic serducha. sidemani (Max Mu- (Max sidemani relacji po koncercie, wrzeszczącej

brudna eks- - (jak „zabawy” wysokimi tonami kontrabasów i kontrabasów tonami wysokimi „zabawy” (jak z wyrwane pojedyncze, kolei Z koncert.świetnybył to – pozostawiazłudzeńnie całości Obraz Lebika.wszechstronne frazy oraz ka w dopiero się na zaczy Erase zespołu poziomie na granie kładowo Przy docierania”. „muzycznego czasie pewnym po zaczynadobredopierosięutwórnakażdy żenie, że wra- Mam bezbłędny. jest nie album że zaznaczyć, w materiał jednak to jest Skoro kończy. się płyta też w muzykąwiadać w się z nąć muzykami,a zonk i ozdobniki polskiejbówscenyfree!), melodyjne granie Muchy, granie perkusisty (to jest jeden z niepowtarzalne jak muzyków; role przydzielone natomiast są płyty zróżnicowa- całej charakterystyczne dla ne, są koncertu części Improwizowane też dzieje się jeszcze kilka razy… z nawetw

pierwszymidźwiękami otwierającego utworu, tak

pełni wyimprowizowany (utwory od 1 do 4) trzeba

pierwszych sekundach płyty. Potrafi też opo- też Potrafi płyty. sekundach pierwszych oircn zei o – ziemi powierzchni }

momencieduetukontrabasów, jednak nie iknecoan tcnk Mielcar techniki niekonwencjonalne publicznością.potrafiZespół zdmuch-

drugim wejściu Lebika, czy może czyLebika, wejściu drugim

sposób bardziej wyważony – tak wyważonybardziej– sposób JazzPRESS, styczeń 2014 2014 styczeń JazzPRESS,

kontekstu fragmenty fragmenty kontekstu [email protected] zm przekonujemy czym największych skar Roch Siciński sak | > 15 - - - - - TOPNOTE 16 < |

Recenzje ł w gła mo- jaka niespodzianka, najlepsza z ki i jak 2012r. nika paździer 2-ego koncercie na Tak spragniony. ich jestem natomiast Muzycznie udają. się Rzadko mi. niespodzianka- za przepada nie ciu ryaim i kąk w za- krążka się trzymaniem przed minut sześć Ostatnich okazuje sięmonolitem. Jestem jedną z Dreams”.Old and „New – tytułową kompozycję kryje odtwarzaczach i w czasudużo ze spędzili muzycy koncertem przed że Słychać, zgrania. nałego ocieraniez potu na czasu bez postojów, bez granie Intensywne cios! mocny to krążku na muzyka pory tej do omawiana zorientować się zdążyliście już Jak i chwili zapis nam stawiają w sofonu i się odsłania gardę, popuszcza se uszy.Era- nasze boksować przestaje z złożona machina koniec, sam na jednak, Nagle stonowanych. szych, spokojniej- fragmentów słuchamy

O N T prezentuje jedyną wcześniej przy wcześniej jedyną prezentuje

O N T improwizacja czystateoretycznie T muzyków wspaniałych czterech P O E T P O E łt onsę rżne ż to że wrażenie, odnoszę płyty

y mtrae i pojawić. się materiale tym drugim numerze) przed- numerze) drugim

studiu nagraniowymstudiu tych osób, która w

czoła, nawet kiedyczoła,nawet łcaą muzy słuchając

naszych dosko- sobą sobą ży - - - - w z Jednym zadaniem. prostym jest nie słowami emocji ujęcie Oczywiście rynek muzyczny. już koniec albumu jakim Erase wita i tematuPowtórkakoncert. cały wolna,toswoją siłą przekrzykująca i doniosła dostojna, bardzo razemekspresja.tymsię Tyle żewi poja- zaraz – obaw ma Nie towego. z jakby brzmią nuty początku na choć bik, Le- Gerard oczywiście ją Prezentuje nej frazy granej przez Maxa Muchę. powtarza- medytacyjnie brzmienia nia z czynie- do miał kiedy to rakterem, z muzykę cenił Gdyż cytować. Szukalski. Jego też pozwolę sobie za- Tomasz saksofonista wybitny był jedno jaki drugie. Dreams Old album Czytelnicy Drodzy wzruszyć”.Otóżsię niwkurwić, się z się wyłaniaTemattrabasie. kon- na granym riffem transowym Taroku.niespodzianka zaczynasię zeszłego utworów ukochanych ich z jeden kompozycję, gotowaną oi kan mn i minę kwaśną robił „serducha” lub pazurapozbawioną

tych, którzy potrafili uchwycić je uchwycić potrafili którzy tych, enm rti stwierdzeniu krótkim jednym

koncertem, bądź płytą „nijaką”, iśiłg skoou al- saksofonu nieśmiałego pozwala nam tak na na tak nam pozwala

oidł „Ni powiadał e and New

głębi choć cha- mo-

to JazzPRESS, styczeń 2014 |17

WSPÓ£WYDAWCA PATRONAT MEDIALNY NAGRANIA PROJEKT ZREALIZOWANO DOFINANSOWANY PRZY WSPARCIU Z BUD¯ETU FINANSOWYM SAMORZ¥DU SAMORZ¥DU MIASTA GLIWICE WOJEWÓDZTWA ŒL¥SKIEGO

> 18| RadioJAZZ.FM poleca

Marek Napiórkowsk i- UP! Trombone Shorty - Say That To Say This

Nie spodziewałem się po Marku Napiórkowskim Trombone Shorty z pewnością jest wybitnym takiej płyty. Up! to dzieło kompletne, wyśmienicie jazzowym puzonistą. Wybrał jednak dość komer- wymyślone, napisane, zaaranżowane i zagrane. cyjną drogę artystyczną. Nie zostanie może świa- Up! to album jednocześnie przebojowy i zdecydo- tową gwiazdą popu, ale do tego, żeby nią został wanie daleki od tandetnych prób przypodobania brakuje mu z pewnością jedynie promocji i jakie- się szerokiej publiczności prostacką i chwytliwą goś towarzyskiego skandalu. Najnowszy album melodią, tak jest właśnie wymyślony. Autorska Trombone Shorty’ego to świetna komercyjna pro- muzyka napisana jest tak, żeby do maksimum dukcja, gdyby tylko tak wyglądała dziś cała mu- wykorzystać możliwości brzmieniowe ciekawie zyczna komercja… Ale wyglądać nie będzie i na- zestawionego zespołu i jednocześnie stworzyć leży to zaakceptować poszukując właśnie takich nowoczesne jazzowe standardy, które sprawdzą produkcji, jak Say That To Say This. Ten album to się też w innych składach instrumentalnych. Mu- zbiór potencjalnych przebojów, potrzebujących zyka napisana specjalnie dla potrzeb tego projek- do światowej sławy jedynie odrobiny promocji. tu wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Jazzowi Perfekcja realizacyjna, świetnie napisane kompo- puryści nie będą zadowoleni, oczekując szczegól- zycje, wytrawni muzycy. Wskrzeszony po latach, nie od lidera – gitarzysty nieco więcej bluesa. Up! w USA legendarny zespół braci Neville – The Me- jest jednak niezmiernie inspirujący, to prawda, że ters w swoim klasycznym przeboju „Be My Lady”. wymagający odrobiny skupienia i uwagi. Wtedy Wszystko podporządkowane gładkiej i spełniają- pobudza wyobraźnię. Z pewnością każdy usłyszy cej oczekiwania zarówno popowych, funkowych, w tej muzyce zupełnie inne historie (...) jak i smooth jazzowych słuchaczy. (…)

< JazzPRESS, styczeń 2014 |19

Carla Bley, Steve Swallow, The Partyka Aga Zaryan - Remembering Nina & Abbey Brass Quintet - Carla’s Christmas Carols

Mam wrażenie, że Carla jest jedną z niewielu ar- Kiedy w zapowiedzi prasowej zobaczyłem zestaw tystek, która nagrała świąteczną płytę nie podej- kompozycji, nie oczekiwałem płyty genialnej, ra- mując żadnych artystycznych kompromisów. Nie czej obawiałem się, szczególnie o „Strange Fru- ulegając sugestiom producentów, którzy chcą it” i „My Baby Just Cares For Me”. Zawsze byłem wytworzyć album, z którego przynajmniej kilka zdania, że „Strange Fruit” nie powinien już w za- utworów będą mogli potem sprzedawać na niezli- sadzie nikt śpiewać, bo dziś żyje się nam wszyst- czone okazjonalne składanki w rodzaju „Christmas kim za łatwo, żebyśmy mogli ten tekst zrozumieć. Smooth Jazz For Lovers” i takie tam… Nie speł- Z kolei „My Baby Just Cares For Me” jest melodią niała też dziecięcego marzenia zebrania trzech wyeksploatowaną w reklamie. Wydawało mi się, rzędów szkolnej orkiestry smyczkowej i nagrania że to wybór zbyt oczywisty. Przekonałem się jed- z możliwie największym składem – w myśl zasady nak, że można zaśpiewać „Strange Fruit” niemal – im więcej smyczków tym lepiej. Jeśli nie zdąży- tak doskonale jak Billie Holiday, czy Nina Simo- cie znaleźć tego albumu w sklepie przed święta- ne. Przejrzałem listę tegorocznych nowości i nie mi, nie czekajcie kolejnych 12 miesięcy, możecie mam wątpliwości. To jest najlepszy album tego spokojnie kupić go sobie w styczniu, a nawet roku wśród ponad 400 nowych płyt jakich w tym w czerwcu i będzie brzmiał równie pięknie. To nie roku miałem okazję wysłuchać. Zresztą w muzyce jest świąteczna ciekawostka, a wybitny, wymyka- porównania nie mają większego sensu. (...) jący się jakimkolwiek klasyfikacjom gatunkowym album. (...) Rafal Garszczyński

Pełne recenzje płyt tygodnia znajdziesz na stronie www.jazzpress.pl/plyta-tygodnia

> 20| Recenzje

Adam Pierończyk - The Planet Of Eternal Life

Kacper Pałczyński [email protected]

mentu, którym można grać wyłącz- nie melodię, nie jest już tak łatwo utrzymać uwagę słuchacza podczas dłuższej wypowiedzi muzycznej. Brak wsparcia rytmicznego i har- monicznego natychmiast obnaża nawet najdrobniejsze potknięcia, w tym także nawet chwilowy brak skupienia muzyka. Konwencja so- lowego grania na instrumencie wyłącznie melodycznym wymaga więc ogromnej inwencji, posiada- nia jasnej i spójnej wizji artystycz- Myślę, że nie przesadzę, a już na nej oraz sporej pewności siebie. pewno nie będę oryginalny, jeżeli Adam Pierończyk dodatkowo po- napiszę, że najnowsza płyta Adama stanowił utrudnić sobie to i tak już Pierończyka The Planet Of Eternal karkołomne zadanie i zdecydował Life, to po prostu prawdziwy ewene- się na nagranie płyty w całości na ment. Została bowiem przez niego saksofonie sopranowym, który z re- nagrana w całości solo na saksofo- guły nie jest tak posłuszny obsłu- nie sopranowym, bez dodawania ja- gującemu go muzykowi, jak cho- kichkolwiek kolejnych ścieżek, a do ciażby jego tenorowy krewny, który tego jeszcze nie w tradycyjnym, ste- zdecydowanie chętniej poddaje się rylnym studiu, lecz w XIV–wiecznej wszelkim saksofonowym sztucz- wieży położonej w niemieckim Pe- kom. Ten album jednak pokazuje, itz. Pomysł, trzeba przyznać, zaska- że Pierończyk opanował ten instru- kujący i bardzo odważny. Niczym ment w stopniu pozwalającym mu zaskakującym nie są pojawiające się na całkowicie swobodne prowadze- co i rusz albumy solowe pianistów, nie za jego pośrednictwem narracji również dla gitarzystów jest to te- muzycznej. mat do udźwignięcia. Ale saksofon solo przez 60 minut to już zupełnie W trakcie słuchania płyty możemy inna sprawa. Za pomocą instru- wielokrotnie przekonać się, że żad-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |21 ne techniczne przeszkody dla tego „Cherokee” i dwukrotnie nagrane- saksofonisty po prostu nie istnieją go „Giant Steps”. Muzyka zawarta na (altissimo!!!). Ogranicza go wyłącz- płycie jest przy tym bardzo komuni- nie jego własna wyobraźnia. Od razu katywna i – co nie jest oczywiste przy jednak uspokajam – na The Planet Of tego rodzaju nagraniach – chętnie Eternal Life najważniejsza jest melo- się do niej wraca. Celem artysty nie dia i opowieść snuta przez Pieroń- było bowiem, na szczęście, zasko- czyka. Biegłość techniczna stanowi czenie słuchaczy za wszelką cenę jedynie środek wyrazu. Muzyk nie swoim eksperymentem i zarejestro- zalewa nas kaskadą dźwięków, ni- wanie na siłę czegoś, czego jeszcze czego nie udowadnia i nie popisuje nie było, lecz tylko – i aż (!!!) – na- się. Zamiast tego konstruuje piękne granie pięknej muzyki i wyrażenie melodie, buduje odpowiedni na- siebie za pośrednictwem saksofonu strój. Świadczy to o jego dojrzałości sopranowego. Zastanawiałem się muzycznej i doświadczeniu. Dodat- początkowo, czy nie byłoby dobrym kowo bardzo świadomie korzysta rozwiązaniem, gdyby Pierończyk on z miejsca, w którym dokonano sięgnął w kilku utworach po sakso- nagrania. Pierończyk szanuje więc fon tenorowy, dla przełamania jed- ciszę, często gra wręcz na granicy nostajnego brzmienia płyty. Doszed- szeptu, wykorzystuje także natural- łem jednak ostatecznie do wniosku, ny w takich budowlach pogłos. Na że spójność albumu i panującego szczęście jednak również samego na nim nastroju mogłaby przy tym nagrania dokonano w sposób prze- mocno ucierpieć. myślany. Słyszymy więc saksofon (a czasami również samego artystę) Należy jednak pamiętać, że muzy- z bardzo bliska, a wspomniany już ka zawarta na tym albumie dopiero pogłos został na tyle okiełznany, że wtedy ukaże się słuchaczowi w peł- nie powoduje zlewania się ze sobą nej krasie, gdy ten poświęci jej na- fraz i poszczególnych dźwięków, któ- leżytą uwagę. W trakcie słuchania re pozostają całkowicie klarowne. najnowszej płyty Adama Pierończy- Dodaje on jedynie całemu nagraniu ka warto bowiem skupić się wyłącz- przestrzeni i oddechu, a szlachetne- nie na niej. Gwarantuję każdemu, mu brzmieniu saksofonu Pieroń- kto poświęci trochę swojego czasu czyka – naturalności oraz ciepła. i dobrze się wsłucha, że w zamian otrzyma doskonałe wrażenia arty- Na płycie artysta zamieścił niemal styczne, a dodatkowo wyciszy się wyłącznie autorskie kompozycje, i choć na chwilę zapomni o gnającej za wyjątkiem dwóch standardów: dookoła codzienności.

> 22| Recenzje

Ralph Alessi – Baida

Mateusz Magierowski [email protected]

po przejściu do ECM-owskiej stajni nie uległ. Można się było tego spo- dziewać, bo nowojorski trębacz nie zwykł przecież zalewać słuchacza liryką gładką i słodką niczym lody z tytułu swojej zamieszczonej na ostatniej płycie Raviego Coltrane’a Spirit Fiction kompozycji „Who Wants Ice Cream”. Nie jest on jedno- cześnie typem improwizatora, który za punkt honoru stawia sobie zwa- lenie słuchacza z nóg nieustającym nawałem noise’owej wręcz lawiny. Tim Berne – ustrzelony. Craig Ta- Klasa i siła Alessiego tkwi wszak nie born – trafiony, zatopiony. W końcu w przewidywalności, ale w ciągłym padło na Ralpha Alessiego. Man- poszukiwaniu. fred Eicher z godną podziwu kon- sekwencją skaperował pod ECM- Efektem takich poszukiwań jest owskie skrzydła kolejną kluczową właśnie Baida. Trębaczowi towarzy- dla nowojorskiej sceny improwi- szą sprawdzeni w bojach kompani. zowanej postać. Zapewne w głowie Drew Gress (kontrabas) i Nasheet niejednego słyszącego o przygoto- Waits (perkusja) to m.in. filary jego waniach do nagrania płyty fana This Against That, z którym nagry- twórczości amerykańskiego tręba- wał tak dobre płyty jak chociaż- cza narodziła się obawa, że wieść ta by – wydany przed ponad dwoma ma charakter hiobowy, bo przecież laty przez portugalski Clean Feed założyciel Editions of Contempo- – Wiry Strong. Na pierwszej płycie rary Music Records zapewne nie tej formacji, podobnie jak na zreali- omieszka muzyki Alessiego uładzić zowanym również w towarzystwie i grzecznie uczesać. Po przesłucha- Gressa i Waitsa nagraniu zatytuło- niu Baidy z pełnym przekonaniem wanym Cognitive Dissonance, usły- mogę stwierdzić, że jazz grany przez szeć możemy również Jasona Mo- Alessiego żadnej wielkiej rewolucji rana. Postaci tej nikomu zapewne

< JazzPRESS, styczeń 2014 |23

przedstawiać nie trzeba, ale w kon- ale otwierający, ascetyczny dialog tekście współpracy z Alessim warto Alessiego z pianistą równie dobrze przypomnieć, że to pianista, które- mógłby stać się świetnym prelu- go zaszufladkować niełatwo i to nie dium utworu nasyconego większą tylko dlatego, że potrafi znaleźć mu- dozą improwizacyjnej intensywno- zyczne porozumienie z tak różnymi ści. Tych również na Baidzie nie bra- postaciami jak Charles Lloyd i Ken kuje, by wspomnieć w tym miejscu Vandermark… chociażby kompozycję poświęconą Chuckowi Barrisowi. Ralph Alessi Pomimo że rewolucji na albumie Barrisem (całe szczęście!) nie jest, Baida nie uświadczymy, nie da się ale muzyka przezeń tworzona po- zaprzeczyć, że znajdziemy nań nie- trafi wciągnąć równie mocno co hi- co więcej refleksyjnych, czasem storia amerykańskiego showmana, wręcz kontemplacyjnych nastro- producenta i domniemanego płat- jów, niż na wielu innych płytach nego zabójcy na usługach CIA. Re- Alessiego. Nawet jednak na tych, asumując – obowiązkowa pozycja wydawałoby się utrzymanych w ty- tak dla radykalnych ECM-istów, jak powo ECM-owej konwencji utwo- i zwolenników większej dozy im- rach, trębacz i jego zespół zostawia- prowizacyjnej wolności. ją pieczęć pewnej nieoczywistości. Weźmy choćby nagraną na płycie w dwóch wersjach kompozycję ty- tułową, w której eteryczne, zawie- szone pomiędzy dźwiękiem a ciszą Posłuchaj autora na internetowych fortepianowe akordy splatają się ze zmiennym w swej intensywno- falach RadioJAZZ.FM ści, czasem przenikliwym i ostrym w audycji tonem trąbki oraz dyskretnym sze- Polska na jazzowo lestem miotełek Waitsa. Podobnie w każdy poniedziałek rzecz ma się w przypadku poświę- od godziny 22:00 conej matce Alessiego „Marii Lydii” – to klasyczna ballada, której sub- telności przydaje zwłaszcza Moran,

> 24| Recenzje

Maciek Pysz – Insight

Sławek Orwat [email protected]

niemal stron toksyny tendencyjnie prezentowanej przez współczesne media brutalnej codzienności.

„Lost in London”? Kto wie, czy ten tytuł jednej z najpiękniejszych kompozycji tego krążka nie stanowi zawoalowanego wyjaśnienia dość częstych wędrówek Maćka po sa- lach koncertowych Włoch i Francji? „Marzę, aby jeździć z moją muzyką po świecie... Być w nieustannej trasie koncertowej” – wyznał mi ponad rok Już sam fakt, że tylko dwie kompo- temu podczas jednej z naszych roz- zycje na dziewięć, jakie składają się mów. Zafascynowany od lat kompo- na ten urzekający album, trwają zycjami Al Di Meoli, zauroczony grą mniej niż 6 i pół minuty, świadczy Pata Metheny i Johna McLaughlina, o tym, że Maciek Pysz – jak ma to wyznaczył sobie stylistyczne ramy w zwyczaju od lat – i tym razem nie artystycznej wrażliwości, z którą zamierza przejmować się galopu- chciałby być kojarzony i którą na- jącym światem i – co jest znakiem zywa „muzyką świata”. Czy taka rozpoznawczym jego kompozycji deklaracja w połączeniu z wymie- – pozwala słuchaczowi na długo nionym przeze mnie tytułem jego odpłynąć w krainę wyobraźni. Mu- kompozycji jest rodzajem muzycz- zyka Pysza – ta, której urokowi pod- nej metafory, za pomocą której ar- dawałem się wielokrotnie podczas tysta wyjaśnia swoim londyńskim jego londyńskich koncertów, jak fanom przyczynę tak częstych wy- i ta, której piękno od kilku miesięcy stępów z dala od gwaru Ronniego podziwiam, wsłuchując się w hip- Scota czy Pizza Phesaentry, których notyzujące dźwięki debiutanckiego klimat lubi i docenia? Maciek Pysz albumu jego Tria, bezsprzecznie jest to chyba najlepiej znany mi artysta idealną odtrutką na wwiercające się jazzowej sceny Londynu. Dwukrot- do naszego umysłu ze wszystkich nie miałem okazję realizować wy-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |25 wiad z tym niezwykle pracowitym dopracowane dzieło muzyczne, któ- i świadomym swojej pozycji w lon- re otwiera – mam nadzieję – bogatą dyńskim światku jazzowym kom- dyskografię jednego z najbardziej pozytorem i gitarzystą, który jazzu utalentowanych polskich wirtuo- nie uczył się na wyższych uczel- zów gitary akustycznej ostatnich niach, a jedynym źródłem wiedzy, lat. Urodzony na Górnym Śląsku gi- z jakiego czerpał, była – z początku – tarzysta, wychowany w jemeńskiej kaseta VHS z lekcjami gitary Franka dzielnicy izraelski mistrz perkusji Gambale, a następnie podręczniki i zakochany w muzyce klasycznej stosowane w renomowanej Barklee Rosjanin stworzyli na tym krążku College of Music w Bostonie oraz aranżacyjnie doskonały efekt, który płyty Milesa Davisa, przy których stanowi potwierdzenie czerpania improwizował. przez lidera z o wiele szerszego mu- zycznego spektrum niż jazz. Nie można na ten album spojrzeć jednak tylko z perspektywy boga- Dla każdego wykonawcy (niezależ- ctwa wyobraźni samego kompozy- nie od gatunku, jaki reprezentuje) tora. Maciek Pysz Trio to także rewe- debiutancka płyta zawsze jest arty- lacyjni Yuri Goloubev i Asaf Sirkis... stycznym samookreśleniem się czy ten sam, którego tegorocznym albu- też wizytówką, upoważniającą kry- mem Shepherd’s Stories zachwyca- tyków i dziennikarzy muzycznych łem się w listopadowym numerze do – choć większość muzyków tego JazzPRESS-u. O ile Asaf poznawał nie lubi – stylistycznego zaszuflad- jazz już od lat młodzieńczych, o tyle kowania, wyrażenia swoich opinii urodzony w Rosji Yuri Goloubev, i oczekiwań na przyszłość. Insight aż do roku 2004 kojarzony był wy- zawiera kompozycje, które powsta- łącznie z muzyką klasyczną. Swoją ły na przestrzeni lat 2007–2012 i któ- fascynację wolnością improwizacji, re stanowią, jak sam tytuł wskazuje, którą najpełniej na albumie Insight wgląd w pięcioletni dorobek naszego ilustruje kompozycja „Moody Leaf”, artysty. „Those Days” to dynamiczny odkrył w sobie dopiero dzięki wyjaz- punkt wyjścia, który poprzez za- dowi do Mediolanu, gdzie zetknął chwyt nad pięknem otaczającego się z ze znakomitościami włoskiego nas świata („Blue Water”), skompo- jazzu. Wywodząca się z kompletnie nowaną wspólnie z Gianluca Corona różnych obszarów geograficznych, apoteozą przyjaźni („Amici”) dopro- muzycznych stylistyk i inspiracji wadza do wspomnianego już moje- trójka znakomitych instrumenta- go numeru jeden tego krążka „Lost listów stworzyła na Insight spójne in London”. Niemożność schowania i w najdrobniejszych szczegółach się przed zgiełkiem „stolicy świata”

> 26| Recenzje

jak nazywa to ogromne miasto pe- kiego kolejnego wydawnictwa jego wien mój znajomy, zmuszająca do tria możemy się spodziewać? Zna- szukania azylu, który zapewni tak jąc osobiście tego artystę, a przede potrzebną do istnienia chwilę ciszy, wszystkim znając jego pogląd na to, została wyrażona po mistrzowsku jaką muzykę chce zanieść do najdal- i stanowi materiał na prawdziwie szych zakątków świata, zaryzykuję radiowy hit dla „nocnych marków”. stwierdzenie, iż na kolejnym albu- Album kończy przepiękne dzieło – mie Tria Maćka Pysza może znaleźć najstarsza na Insight kompozycja się o wiele więcej elementów jazzu „Under The Sky” z roku 2007. latynoskiego, a zwłaszcza dźwięków inspirowanych muzyką flamenco, Płyta została nagrana w renomo- czego na Insight – jak sądzę – w spo- wanym włoskim studio Artesuono, sób zamierzony nie było nadmiernie o czym lider marzył od lat. Czy przez słychać. Czy moje przypuszczenia się pryzmat bardzo udanego, moim zda- sprawdzą? Gratulując znakomitego niem, debiutanckiego krążka moż- wstępu do dyskografii życzę jego au- na wyrokować w jakim kierunku torowi, by jak najszybciej udało mu gitarzysta będzie podążał w swoich się kolejnym albumem rozwiać je muzycznych poszukiwaniach i ja- lub potwierdzić.

www.radiojazz.fm fot. Bogdan Augustyniak Bogdan fot.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |27

Danilo Perez – Panama 500

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

rezem podczas wcześniejszych jego projektów autorskich) oraz John Pa- titucci i Brian Blade – wywodzący się, podobnie jak Perez, z Kwartetu Shortera.

Urodzony w Panamie Danilo Pe- rez okazał się idealnym muzykiem dla stworzenia czegoś w rodzaju muzycznej opowieści o burzliwych dziejach swej ojczyzny. Muzyka za- warta na albumie, stosownie zaty- tułowanym: Panama 500, w ideal- Znany w ostatnich latach z Kwar- nej harmonii łączy elementy jazzu tetu Wayne Shortera, a wcześniej z muzycznym folklorem obu Ame- ze współpracy m.in. z Jackiem De- ryk i europejską muzyką klasyczną. Johnette, Joe Lovano, Arturo Sando- Podobnie jak Panama jest miejscem valem i przede wszystkim z Dizzym łączącym dorobek rozmaitych kul- Gillespiem, jedyny w swoim rodzaju tur, tak nowa płyta Pereza łączy pianista i kompozytor Danilo Perez w sobie najdoskonalsze elementy zrealizował bodaj jeden z najśmiel- rozmaitych stylów muzycznych. Nie szych, a zarazem najbardziej am- bez powodu w poszczególnych na- bitnych projektów w swej karierze. graniach mamy do czynienia z róż- 4 lutego 2014 roku światło dzienne nymi sekcjami; Ben Street i Adam ujrzy płyta opowiadająca historię Cruz, to muzycy, z którymi pianista obchodzącej jubileusz 500-lecia Pa- wypracował przez lata wspólnego namy, odkrytej w 1513 roku przez hi- grania specyficzne brzmienie jazzu szpańskiego żeglarza Vasco Nuneza. Ameryki Łacińskiej, natomiast sou- Do zrealizowania projektu Dani- nd uzyskiwany w nagraniach z Joh- lo Perez zaprosił tak znakomitych nem Patituccim i Brianem Bladem instrumentalistów jak: Ben Street bardziej nawiązuje do spontanicz- i Adam Cruz (współpracujący z Pe- nej muzyki, jaką wspólnie tworzy-

> 28| Recenzje

li w Kwartecie Wayne’a Shortera. fortepian leadera podczas rewela- W składzie znaleźli się też trzej róż- cyjnie budującej klimat kompozycji ni perkusjonaliści legitymujący się „Abia Yala (America)”, z kolei – kla- odmiennym stylem: Roman Díaz sycznie skonstruowane „Gratitude” z Kuby, Rogério Boccato z Brazylii – odwołuje się do tradycji najwspa- oraz Panamczycy: Milagros Blades nialszych utworów na trio fortepia- i Ricaurte Villarreal. Dodatkowym nowe, jakie kiedykolwiek powsta- atrybutem brzmieniowym jest ły na świecie. Wspaniale w całość udział w nagraniach skrzypka Ale- wpasowana jest środkowa część pły- xa Hargreavesa. ty, jaką wypełniają trzy części suity „The Canal Suite”. Jej pierwszy akt to Każdy z utworów na płycie charak- wspaniałe „Land Of Hope” – zagra- teryzuje się indywidualnym prze- ne solo przez Danilo Pereza, druga słaniem, np. otwierający całość część „Premonition In Rhythm” to – „Rediscovery Of The South Sea” wspaniałe perkusjonalia i porywa- – to muzyczny opis wędrówki hi- jąca rytmika, a „Melting Pot (Cho- szpańskich najeźdźców przez dżun- colito)” kończące tę trylogię, to pole glę. Śpiew i instrumenty perkusyj- do popisu dla kontrabasu Bena Stre- ne przywoływać mają skojarzenia eta i skrzypiec Alexa Hargreavesa. z rdzennymi mieszkańcami Pana- Nastrój niepokoju wprowadza „The my, a całość kończy monolog w pa- Expedition”, gdzie partie fortepianu namskim języku Guna. Podobnie przeciwstawione są wyśmienitym jest w przypadku każdego z kolej- partiom kontrabasu Johna Patitucci nych utworów, jakie stanowią rodzaj i perkusji Briana Blade’a. rozmaitych opowieści związanych z dziejami Panamy. Pod względem Rozmaite, zmienne nastroje kreo- muzycznym mamy do czynienia wane przez różne konfiguracje mu- z najwyższej próby nowoczesnym zyków w poszczególnych utworach jazzem czerpiącym pełnymi garścia- składają się na niezwykle porusza- mi z tradycji. Wirtuozeria i zmysł jącą konceptualną całość. Panama kompozytorski Pereza niejedno- 500 to drugi po Providencia (2010) krotnie olśniewa i wywołuje niemal album Danilo Pereza wydany przez ciarki na plecach. Doskonale brzmi Mack Avenue.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |29

Olejniczak/Sendecki European Quartet – Birthday Live #2

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

czął prestiż i nobilitację. Niezwy- kła i wyjątkowa atmosfera panu- jąca w tym miejscu okazała się być niemal wzorcem jazzowego klubu. Dzięki swemu charakterowi po- znański Blue Note stał się też miej- scem, w którym podczas koncertów przedstawicieli amerykańskiej sce- ny jazzowej, niejednokrotnie od- nieść można wrażenie, iż wchodząc niepozornymi ze strony ulicy scho- dami do podziemi Poznańskiego Tę historię zna niemal każdy miłoś- Zamku przenosimy się do któregoś nik jazzu z Wielkopolski. z legendarnych nowojorskich klu- bów. Z inicjatywy muzyka i pasjonata jazzu Leszka Łuczaka w starej kot- To właśnie w Blue Note po raz pierw- łowni Poznańskiego Zamku, uzna- szy poznańska publiczność miała nej ongiś za niewartą adaptacji, 14 okazję usłyszeć tak wielkie nazwi- lutego 1998 roku otwarto klub, jaki ska jak: John Scofield, Pat Metheny, uzyskał amerykańską licencję i na- John Abercrombie, Steve Lacy, Al- zwę kojarzącą się od zawsze z naj- phonse Mouzon, Eddie Henderson lepszą muzyką jazzową na świecie: czy Kenny Garrett. Poznański Blue Blue Note. Jak miało okazać się po Note stał się też zarówno miejscem, latach – miejsce to zyskało miano o jakie zabiegają uznani polscy kultowego, a dzięki pasji i miłości muzycy jazzowi prezentujący swe do jazzu osób związanych z klubem nowe projekty, jak i sceną stwarza- Poznań stał się niezwykle ważnym jącą możliwość zaprezentowania miastem na jazzowo-koncertowej się szerszej publiczności wykonaw- mapie Polski, zaś dla wielu artystów com rozpoczynającym dopiero swą występ w tym miejscu oznaczać za- karierę jazzową. Trudno byłoby

> 30| Recenzje

wymienić w tym miejscu nazwiska sie Laurent Vernerey, a na perkusji muzyków, jacy na przestrzeni 15 lat Mark Mondesir. Pierwszy z nich to istnienia klubu swe pierwsze kroki ceniony francuski basista mający za na profesjonalnej scenie stawiali sobą współpracę m.in. z Lionelem właśnie w poznańskim Blue Note. Richie, drugi zaś to stały współpra- cownik Johna McLaughlina, mający Na przestrzeni kilkunastu lat istnie- na swym koncie wspólne koncer- nia program koncertowy klubu, nie ty m.in. z Jeffem Beckiem, Ronnie ulegając przelotnym modom i tren- Woodem, Brandfordem Marsali- dom, stał się wyznacznikiem tego, sem czy McCoyem Tynerem. co w jazzie jest najbardziej wartoś- ciowe, cenne i ponadczasowe. Tym, co dosłownie porażało ze sce- ny podczas zimowego wieczoru Spośród kilku tysięcy(!) koncertów, w Poznaniu, była niezwykła swobo- jakie dotychczas odbyły się w Po- da każdego z muzyków, doskonale znaniu przy ul. Kościuszki 76/78, potrafiących się odnaleźć w każ- miały miejsce też niepowtarzalne dej chwili. Mnóstwo improwizacji i jednorazowe wydarzenia, o jakich i tworzonych na bieżąco solówek, w środowisku miłośników muzyki pełna spontaniczność i namacalna improwizowanej krążą już legendy. wręcz radość z wspólnego tworze- Do tej grupy dołączył wyjątkowy, nia muzyki. Koncert, jaki zawiera jednorazowy koncert, który odbył niniejsza płyta, jest niezwykłym się z okazji 14. urodzin klubu Blue przykładem chemii i tego czegoś... Note 11.02.2012r., a który okazał się charakterystycznego tylko dla naj- jednym z najważniejszych wyda- wybitniejszych muzyków. Podczas rzeń jazzowych roku 2012 w Polsce. rozmowy, po koncercie, Adzik Sen- decki powiedział mi jedno zdanie, Magia poznańskiego Blue Note które tłumaczyć może to zjawisko: sprawiła, iż możliwym okazało się „My z Andrzejem w ogóle nie roz- jednorazowe, spontaniczne spotka- mawiamy o samej muzyce; poru- nie Andrzeja Olejniczaka i Vladys- szamy tylko tematy techniczne, lava „Adzika” Sendeckiego. a muzyka po prostu powstaje sama między nami”. Grającego na fortepianie i elektro- nicznych instrumentach klawiszo- Ten magiczny koncert ukazał się wych Sendeckiego oraz grającego na właśnie na wyjątkowej płycie wy- saksofonach i klarnecie basowym danej przez klub Blue Note: Brith- Olejniczaka wsparli: na kontraba- day Live #2.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |31

„Duo Art” – Creating Magic

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

Trudno podważyć tę tezę, tym bardziej, iż publiko- wane dotąd przez wytwórnię Siggiego Locha, nagra- nia duetów charakteryzuje każdorazowo wyjątkowy artyzm i perfekcja wykonawcza połączona z wyczu- walną chemią panującą między dwojgiem artystów.

W ciągu ostatnich kilku lat nakładem ACT-u ukaza- ły się m.in. tak doskonałe płyty muzycznych duetów jak: A DEUX i Silk Road – wiolonczelistki Asji Valcic i akordeonisty Klausa Paiera, Don’t Explain – saksofo- nisty Heinza Sauera i pianisty Michaela Wollny’ego, Last Spring – pianisty Bugge Wesseltofta i skrzypka W roku 2014 monachijska wytwór- Henninga Kraggeruda czy A Moment Of Now – wo- nia ACT anonsuje nową serię płyt kalistki Viktorii Tolstoy i pianisty Jacoba Karlzona. wydawanych pod wspólnym podty- tułem: „Duo Art”. Płyty będą zawie- Przedsięwzięcie szefa ACT-u pt. „Duo Art” to rać rozmaity materiał muzyczny za- ze wszech miar ciekawa propozycja dla miłośni- rejestrowany przez niejednokrotnie ków kameralnych dwuosobowych składów, a dwu- odległych od siebie stylistycznie wy- płytowy zestaw, jaki pilotuje tę serię, przeprowadza konawców. Jednak charakteryzować nas w ciągu blisko dwóch godzin przez muzyczny się będą szczególną specyfiką właś- wszechświat rozmaitych konstelacji dwóch różnie ciwą dla muzyki zarejestrowanej dobranych z sobą instrumentów. Na dwóch płytach zaledwie przez dwoje artystów. Jak anonsujących serię „Duo Art”, poza wymienionymi czytamy w materiałach prasowych we wstępie wykonawcami, znajdziemy w rozmai- zapowiadających serię „Duo Art”: tych konfiguracjach, m.in.: Nilsa Landgrena, Esb- „Żadna inna konstelacja muzycz- jorna Svenssona, Iiro Rantalę, Bugge Wesseltofta, na nie może być równie elastyczna, Adama Bałdycha, Renauda Garcia-Fonsa, Nguyena interaktywna i demokratyczna jak Le, Larsa Danielssona, Leszka Możdżera, Joachima duet. To bowiem najbardziej zre- Kuhna, Verneri Pohjolę i Eddiego Harrisa. dukowany sposób muzykowania”.

> 32| Recenzje

Simcock & Goloubev – Reverie at Schloss Elmau

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

loubev to dziś jeden z najlepszych wirtuozów kontrabasu w Rosji. Przez 12 lat piastował stanowisko głównego basisty w składzie pre- stiżowej orkiestry Moscow Soloists prowadzonej przez Jurija Bashme- ta. Miał zaszczyt występować wraz z takimi sławami muzyki klasycz- nej jak choćby: Barbara Hendricks, Światosław Richter czy Mścisław Rostropowicz. Od pewnego czasu swe muzyczne poszukiwania Go- Urodzony w 1981 roku brytyjski pia- loubev skierował w stronę muzyki nista i kompozytor Gwilym Sim- jazzowej, co owocuje konstelacja- cock, dostrzeżony został w muzycz- mi tworzonymi wraz z największy- nym świecie już dobrych kilka lat mi improwizatorami, jak np. Eddie temu, jako instrumentalista dosko- Gomez, Adam Nussbaum czy Chri- nale potrafiący łączyć w swej grze stoph Spendel. elementy jazzu z muzyką klasycz- ną. Jak dotąd ma na swoim koncie Jak łatwo się domyślić, wspólna trzy doskonale przyjęte albumy płyta obu panów nagrana w duecie wydane pod własnym nazwiskiem i złożona w większości z ich włas- oraz wspólne płyty m.in. z Timem nych kompozycji przynosi muzykę Garlandem, Billem Brufordem plasującą się na pograniczu kla- i Samem Trockattem. W roku 2008 sycznej kameralistyki i jazzowych współpracował z Yuri Goloubevem, improwizacji. O specyfice powstałej współtworząc z nim formację SGS muzyki w dużej mierze decyduje Group, a później nagrywając z nim też miejsce, gdzie zarejestrowanych płytę Metafore Semplici w 2009 roku. zostało w marcu 2013 roku 9 utwo- rów – Schloss Elmau. Ten luksu- Dziewięć lat starszy od Simcocka, sowy kompleks hoteli, centrum urodzony w Moskwie, Yuri Go- kultury i spa, bajecznie położony

< JazzPRESS, styczeń 2014 |33

w bawarskich Alpach już nie raz po- Otwierająca płytę piękna kompozy- służył za miejsce wyjątkowych sesji cja Simcocka „Pastoral” urzeka już nagraniowych. W mieszczącej się od pierwszych chwil. Cudownym, tam ekskluzywnej sali koncertowej subtelnie skonstruowanym par- występowali m.in. tacy artyści jak: tiom fortepianu towarzyszy kon- Brad Mehldau, Esbjorn Svenson, trabas Goloubeva, którego struny Nils Landgren, Victoria Tolstoy czy artysta porusza także przy pomocy Vladyslav Sendecki. Tam również smyczka. Inną specyfiką charakte- niektórzy z artystów zarejestrowa- ryzują się kompozycje kontrabasisty li materiał, który następnie został („Lost Romance”, „Non-Schumann opublikowany na płytach wytwórni Lied” i „Vain Song”), gdzie naturalną płytowej ACT, że wymienię tu choć- rzeczą staje się większy nacisk na by cudny album Sendeckiego: Solo rolę instrumentu Goloubeva, a par- Piano at Schloss Elmau. tie fortepianu częstokroć stanowią zaledwie melodyczny podkład dla Konwencja jazzowego duetu for- basowych popisów. tepianu i kontrabasu coraz częś- ciej odkrywa przed nami zupełnie Na koniec artyści sięgneli po „Re- nową estetykę dźwiękową. Warto tu verie” – kompozycję XIX-wiecznego wspomnieć choćby o wyśmienitych wirtuoza kontrabasu Givanniego płytach jakie trafiły do miłośników Bottesini, która posłużyła za tytuł jazzu w roku 2013: For You – Adama całej płyty. Kowalewskiego i Piotra Wyleżoła, czy zgoła odmienna od niej płyta Piękne, kunsztownie skonstruowa- Henryk Wars Songbook – Bogdana ne kompozycje uzupełniają prze- Hołowni i Wojciecha Pulcyna. Dzię- stronne improwizacje instrumen- ki albumowi Simcocka i Goloubeva talistów, których łączy wspólna Reverie at Schloss Elmau poznajemy miłość do klasycznych dzieł kom- jeszcze inny wariant klimatyczny pozytorów w rodzaju Sergiusza Pro- uzyskany przy pomocy tych dwóch kofiewa i Igora Strawińskiego. instrumentów.

> 34| Recenzje

Catherine &Wind – New Folks

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

otwarty na nowe wyzwania, czego dowodem niech będzie współpraca z basistą Martinem Windem, jaka zaowocowała nagraniem w kwiet- niu 2013 roku wspólnej płyty pod znamiennym tytułem: New Folks, którą wypełniły, poza własnymi premierowymi kompozycjami obu instrumentalistów, także utwory m.in. Dextera Gordona („Fried Ba- nanas”), Irvinga Berlina („How Deep Obchodzący w 2012 roku swe 70 Is The Ocean”) i Paula McCartneya urodziny belgijski gitarzysta Philip („Jenny Wren”). Catherine zadebiutował na począt- ku lat 60. ubiegłego wieku u boku Niemiecki basista Martin Wind Dextera Gordona i Stephane’a przyszedł na świat, kiedy Philip Grappelliego. Krótko później wy- Catherine miał już wypracowaną stępował m.in. wraz z Joachimem pozycję gitarzysty w formacjach Kuhnem w Kwintecie Jeana-Luca Stephane’a Grappelliego, Dextera Ponty’ego, a lata 70. to m.in. forma- Gordona, Joachima Kuhna i Jeana- cja Pork Pie, a następnie wstąpienie Luca Ponty’ego – wywodzi się więc gitarzysty do legendarnej formacji z młodszego pokolenia muzyków rockowej Focus. W trakcie trwa- jazzowych. Mimo to dorobek basi- jącej od ponad pół wieku kariery, sty przyprawić może o zawrót gło- cenionego na całym świecie gita- wy niejednego biografa. Po wyemi- rzysty, Philip Catherine współpra- growaniu do USA, Wind stał się cował z tak wielkimi muzykami jak jednym z najbardziej pożądanych choćby: Chet Baker, Larry Coryell, instrumentalistów najbardziej Charlie Mariano, Charles Mingus, prestiżowych nowojorskich klu- Alphonse Mouzon czy Miroslav Vi- bów. Jako ceniony muzyk sesyjny tous. Philip Catherine mimo statu- często angażowany jest do rozma- su gitarowego weterana, ciągle jest itych projektów; brał m.in. udział

< JazzPRESS, styczeń 2014 |35

w nagraniach muzyki filmowej do Sięgnięcie po tak charakterystyczny i wyjątkowo takich choćby obrazów jak Uśmiech rozpoznawalny temat „Fried Bananas” Dextera Gor- Mony Lizy z Julią Roberts czy Okru- dona okazało się świetnym posunięciem. Gitara, cieństwo nie do przyjęcia z Catherine przyśpiewującego sobie w trakcie gry spadkobier- Zeta-Jones i Georgem Clooneyem. cy geniuszu Django Reinharda – Philipa Catherine Na swym koncie ma autorskie płyty z porywającym akompaniamentem kontrabasu, wydane pod szyldem tak renomo- wyczynia doprawdy cuda w trakcie tej blisko cztero wanych wytwórni jak Blue Note (al- i pół minutowej miniaturki. To najciekawsza wer- bum Dreiklang nagrany z Johnem sja „Smażonych Bananów”, jaką słyszałem od czasu Abercrombie) czy Challenge (Salt pojawienia się tej, która znalazła się na świetnym ‘N Pepper, m.in. z Billem Cunlif- albumie Rogera Maninsa –Latitude. fe w składzie). W roku 2011 basista znalazł się też w składzie formacji Jak bliska Philipowi Catherine jest twórczość Rein- nowojorskiego perkusisty Matta hardta, przekonać się możemy słuchając choćby jego Wilsona Arts & Crafts, z którą na- własnej kompozycji „Pivone”, nasyconej charaktery- grał wyśmienity album An Attitude styczną cygańską stylistyką. For Gratitude. Wyjątkowe piękno bije z niespełna trzyminutowej Wspólna płyta belgijskiego nesto- miniaturki „Toscane” – kompozycji Winda czerpią- ra gitary Philipa Catherine z tak cej zarówno z klasycznych wzorców muzyki baroko- wyśmienitym instrumentalistą, wej jak i pełnych animuszu partii kontrabasowych jakim jest Martin Wind, obfituje największych mistrzów jazzu. mnóstwem cudnie wykreowanych dźwięków, które mimo kameralnej New Folks to muzyka pełna wyjątkowej estetyki konwencji potrafią nie tylko subtel- i po prostu przepięknych melodii, granych z gracją, nie poruszyć ujmującym nastrojem bez pośpiechu i nadmiernej wirtuozerii. Catherine (jak choćby podczas pięknej ballady i Wind uzyskali idealne brzmienie pełne swego ro- Winda „Song For D”), ale też dosłow- dzaju przestrzeni dla wyeksponowania barwy każ- nie porwać rytmem i dynamiką (np. dego dźwięku. podczas „Sublime” Hanka Jonesa).

> 36| Recenzje

Mieczysław Kosz – Piano Solo

Andrzej Patlewicz [email protected]

7 to standardy, utwory klasyczne w jazzowym opracowaniu oraz 5 autorskich kompozycji, które we- szły do kanonu muzyki rozrywko- wej. Album otwiera znany standard Duke’a Ellingtona – „Satin Doll”, któ- ry pianista zarejestrował w studiu Polskiego Radia w 1967 roku z tej sa- mej sesji pochodzą jego dwie własne kompozycje („Złudzenie”, „Przed bu- rzą”) beatlesowski „Yesterday” i Ger- shwinowski – „Summertime”. Rok Postać fenomenalnego pianisty później w 1968 roku w tym samym jazzowego, zmarłego tragicznie studiu Polskiego Radia Mieczysław w wieku 29 lat, przypomniała swe- Kosz zarejestrował szereg kolejnych go czasu TVP, prezentując film kompozycji, a jedną z nich „Prelu- Esencja nastroju autorstwa Roberta dium c – moll op.28, nr 20” Frydery- Karczmarka. Znacznie wcześniej, ka Chopina gra tutaj w sposób wy- bo w 1990 roku ukazała się książko- jątkowy. Mimo wyraźnej fascynacji wa opowieść o Mieczysławie Koszu, muzyką Chopina, którą jako jeden autorstwa Krzysztofa Karpińskiego z pierwszych w Polsce grywał na Tylko smutek jest piękny, w której jazzowo był też niepowtarzalnym autor opisuje genialność niewido- indywidualistą. W podobny spo- mego pianisty, jaki zdobył sławę, sób podchodził do struktury har- ale w gruncie rzeczy pozostał sa- monicznej jak Bill Evans, którego motny. Teraz pamięć o pianiście spotkał podczas swego występu na porównywanym do Krzysztofa Ko- festiwalu w Montreaux. Amery- medy została odświeżona za spra- kański pianista zainteresował się wą Polskiego Radia. Kompilacyjny wtedy młodym ociemniałym mu- zestaw Piano Solo jest zbiorem so- zykiem i zaprosił go na lunch, ale lowych nagrań zarejestrowanych nieznajomość angielskiego zniwe- na przełomie lat 60 i 70. Na płycie czyła ich dalszy kontakt. Niesłabną- znalazło się 16 kompozycji, z czego ca fascynacja muzyką Billa Evansa

< JazzPRESS, styczeń 2014 |37

jednak pozostała, co słychać zresztą pozycji Franka Churchilla – „Some- w dwóch kolejnych tematach „Polo- day My Prince Will Come”, którą vtsian Dances/Tańce Połowieckie” nagrał w 1971 roku a która zamyka Alexandra Borodina i „Traumerei ten retrospektywny album. Utwory op.15 nr 7” Roberta Schumana – obie adoptował na potrzeby Polskiego kompozycje zostały zarejestrowane Radia dokonując zmian barwy, me- w studiu PR w1969 roku. W Muzy- lodyki i brzmienia. Występy i trasy ce Mieczysława Kosza słychać wy- koncertowe były jego żywiołem, ale czuwalny wyraźny tragizm, mimo gdy wracał do wynajętego pokoju iż utwory miały na dodatek swój w Warszawie odczuwał przeraźliwą zróżnicowany balans począwszy do samotność i wrogość miasta, które- legrandowskiego „Les parapluies go nie był w stanie poznać. W jego de Cherbourg/Parasolki z Cherbur- życiu była ekstaza i udręka, któ- ga”, aż po autorskie tematy „Refleks rą sam przerwał 31 maja 1973 roku flegmatyka”, „Pytanie”, „Jest już póź- wypadając z okna przy ul. Pięknej no”, „Odejście” jak i te zaadaptowane w Warszawie. Stał u progu wspa- do własnych interpretacji („Laura” niałej kariery, która została gwał- Davida Raskina i „Rosemary’s Baby” townie przerwana. Muzyka jaką po- Krzysztofa Komedy). Co by nie mó- zostawił po sobie a teraz po latach wić pianista nie próbował nadążać powraca na płycie w ramach serii za obowiązującą modą. W swoich Polish Radio Jazz Archive (znacznie improwizacjach często wychodził wcześniej był jedynym longplay’em poza typowo jazzowe skale, nie wydanym za życia artysty i 25 częścią stroniąc też od eksperymentów so- z sławetnej serii Polish Jazz), której norystycznych, nigdy nie zapomi- słuchamy z jeszcze większym piety- nał o podstawowych wartościach, zmem. Może właśnie słuchając jak jakimi były w jego muzyce nastrój, grał, łatwo będzie nam zrozumieć klasyczne piękno brzmienia in- fenomen tego wspaniałego pianisty, strumentu i szacunek do tradycji. który pochodził z głębokiej prowin- Podobnie jak wielcy mistrzowie cji odnosząc gigantyczny sukces. Z fortepianu tak i Mieczysław Kosz powodzeniem obracał się również uwielbiał grać standardy grając je w kręgu dokonań twórców muzyki po swojemu tak jak to czyni w kom- klasycznej.

> 38| Recenzje

Anna Gadt – Breathing

Andrzej Patlewicz [email protected]

te wszystkie lata. W fantastyczny sposób artystka potrafi bawić się głosem, dzięki któremu improwiza- cje mają swój niepowtarzalny cha- rakter. Wokalistka wyraża siebie poprzez własne utwory. W muzyce jazzowej szukanie własnej drogi jest niezbędne, a Anna Gadt śmiało kro- czy nią nie oglądając się na innych. Duża w tym zasługa znakomitych muzyków z tria RGG (kontrabasisty Macieja Garbowskiego, perkusisty Krzysztofa Gradziuka i nowego pia- Wokalistka znana wcześniej jako nisty tego tria Łukasza Ojdany).To Anna Stępniewska jest laureatką właśnie oni podjęli próbę połącze- wielu nagród m.in. na Międzyna- nia wyjątkowego głosu Anny Gadt rodowych Zmaganiach Wokalistów z bardzo dojrzałą muzycznie struk- Jazzowych: Jazz Struggle czy podczas turą, którą sami uprawiają od lat. festiwalu Jazz nad Odrą. Przez ja- W wyniku tego otrzymaliśmy muzy- kiś czas współpracowała z Włodzi- kę bardzo oszczędną i jednocześnie mierzem Nahornym, Henrykiem dogłębną. Trzy letni okres powsta- Mickiewiczem i wieloma innymi wania płyty nie poszedł na marne. muzykami z polskiej sceny jazzo- Dziesięć autorskich kompozycji wej. Jako ukształtowana wokalistka Anny Gadt plus dodatkowo znako- jazzowa śpiewała utwory wyłącznie mita interpretacja wiersza Mirona po polsku. Decydując się na inter- Białoszewskiego „Liryka śpiącego” pretacje w języku angielskim mu- z muzyką Macieja Garbowskiego siała pokonać wiele wokalnych niu- pokazują wokalistkę od najlepszej ansów, które w jazzowym śpiewaniu strony. Album otwiera kompozycja są niezbędne. Najnowsza płyta Bre- „Follow Me” po której pojawia się athing pokazuje nie tylko skalę gło- „Don’t Go” z angielskim tekstem Ral- su Gadt, ale też demonstruje niesa- pha Waldo Emersona z przepiękną mowity warsztat opanowany przez sekwencją („Tam gdzie chcesz podą-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |39

żać nie ma dróg na skróty”). W po- ukłon w stronę osobistych doznań, zostałych „The Rebirth”, „A Warm choć może odwoływać się również Coat”, „The Source”, „You”, „Soothing do Jana Smoczyńskiego czuwające- Simplicity” i tytułowym „Breathing” go nad stroną realizacyjną nagrań? słychać wyraźnie, iż nuty są tu tylko Całość zamyka kompozycja „Just Be” pierwszym planem a melodia podą- ze wstępem fortepianu przypomina- ża jedynie za nimi. Dostrzec można jącym echa Krzysztofa Komedy, po tutaj wyraźnie, iż zawartością płyty którym pojawia się głos wokalistki. rządzi melancholia i odczuwalny Wokaliza rozciągnięta między forte- (skandynawski) chłód. Mimo to wy- pianem a brzmieniem kontrabasu – dobywane przez muzyków dźwięki niczym stalowe liny mocujące Broo- idealnie współgrają z całością. Prze- klyński most. Chłód a jednocześnie piękna kołysanka „Lullaby for J.” to posmak liryzmu najczystszej wody.

Jeśli kochasz jazz i lubisz pisać – bądź odwrotnie – dołącz do redakcji magazynu JazzPRESS! Na adres [email protected] wyślij próbny tekst – relację, recenzję lub po prostu skontaktuj się z nami. Zapraszamy do współpracy! fot. Bogdan Augustyniak Bogdan fot.

> 40| Recenzje

Włodek Pawlik – Kolędy Polskie

Andrzej Patlewicz [email protected]

płycie zatytułowanej Kolędy Polskie jednego z najciekawszych polskich pianistów jazzowych Włodka Paw- lika.

Ten album to zarazem kontynuacja a dokładniej nowy przekaz bożona- rodzeniowych utworów, które mie- liśmy okazję już poznać w 2004 roku na płycie o tym samym tytule wyda- nej nakładem firmy Polonia Recor- ds, tym razem wzbogaconej o cztery Tematyka świąteczna w ostatnich dodatkowe nagrania. Kolędy w jego latach jest zdecydowanie inspiru- wykonaniu są inspirujące i to nie jąca dla muzyków i to muzyków tylko ze względu na podejmowa- różnej maści. Boże Narodzenie to ny przez muzyka temat, ale też to świetny temat, aby zmierzyć się w jaki sposób dokonał doboru re- z przepięknymi polskimi kolęda- pertuaru. Właściwie repertuar jest mi, po które sięgają zarówno artyści tu doskonale znany, bo cóż nowe- z kręgu muzyki pop, folk, rock jak go możemy powiedzieć o kolędach, i jazz. Kompozytorzy muzyki popu- które znamy na pamięć i które co larnej jeszcze w latach 30-tych zapo- roku są śpiewane przy Wigilijnym czątkowali tę tradycję, która umarła stole. Włodek Pawlik potraktował je w latach 80-tych ubiegłego stulecia. w nieco inny sposób – grając na for- Zostały świąteczne przeboje kreo- tepianie solo zachował po części li- wane przez media oraz piosenki na- nię melodyczną każdej kolędy wtrą- grywane w celach charytatywnych. cając tylko nieliczne własne akordy Większość wykonawców zamiast i pasaże. Piękne harmonie można pisania nowych utworów o świą- dostrzec w „Oj, Maluśki, Maluśki”, tecznej tematyce sięga po kolędy, „Cicha Noc”, „Przybieżeli do Betle- które wypadają w ich wykonaniu jem”, „Gdy się Chrystus rodzi”, „Gdy dość blado i nieciekawie. Tego nie śliczna Panna”, „Z narodzenia Pana”, można powiedzieć o najnowszej „Mizerna, cicha”. Struktury harmo-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |41

niczne i dość mocne forte można mniej popularnych utworach „Męd- usłyszeć w najbardziej rozśpiewanej rcy Świata” i „Nie było miejsca” Pawlik polskiej kolędzie „Dzisiaj w Betlejem” wykorzystuje swoją pianistykę w zu- pretendującej swą popularnością do pełnie innym wymiarze. Całość al- „White Christmas” Irvinga Berlina. bumu wieńczy (podobnie jak na pły- Kiedy Berlin napisał ją w 1940 roku cie sprzed niemalże 10 laty) „Lulajże dla Binga Crosby’ego, podobno pod- Jezuniu” jedna z najciekawszych i ze ekscytowany oznajmił, że to najlep- wszech miar wykonywanych kolęd. sza piosenka, jaką ktokolwiek napi- Każdy dźwięk, od cichego szeptu aż sał. Piosenki świąteczne rządzą się po mocne akordy osadzone w jazzo- nieco innymi prawami i są osadzone wej ornamentyce jest tutaj bardzo w nieco innej aurze. Włodek Paw- wyraźny. Włodek Pawlik znany jest lik wykonuje te bożonarodzeniowe z tego, iż celebruje harmonię a każ- kolędy komplikując metrum inter- da z tych świątecznych kolęd utrzy- pretacji jak to ma miejsce w „Bóg się mana jest w nieco innym przebiegu rodzi”. W „Przybieżeli do Betlejem” harmonicznym. Pianista nagrywając trudno po pierwszej chwili usłyszeć album doskonale zdawał sobie spra- ten znany temat . Już znacznie proś- wę, jakie mają znaczenie dla odbiorcy ciej można rozpoznać szereg innych tego typu utwory. Pochylając się nad kolęd „Anioł pasterzom mówił”, „Do klasycznym fortepianem wydobywa szopy, hej pasterze”, „Jezus malusień- z niego cudowne melodie, a że lekko ki”, „Pójdźmy wszyscy do stajenki”, zmodyfikowane to już inna sprawa. „Bóg się rodzi” zagranych w sposób Przesłanie tej płyty jest jak najbar- wyciszony w formie ballad. W nieco dziej świąteczne i jazzowe zarazem.

Gramy dla Was i dzięki Wam www.radiojazz.fm

> 42| Recenzje

Bill Frisell – Big Sur

Andrzej Patlewicz [email protected]

muzyków jazzowych w później- szych latach sięgało w swoich na- graniach po muzykę country, którą zainteresował się Bill Frisell. Jego album Tennessee Firebirds z 1968 roku utrzymany był w klimacie country. Na płycie znaleźli się wy- bitni instrumentaliści, perkusista Roy Haynes i wibrafonista Gary Burton, który wiele lat wcześniej wywarł spory wpływ na Frisella. Burton był jednym z pierwszych Wielki kolorysta gitary na niemal muzyków, których Frisell zobaczył każdej swojej płycie odwołuje się na żywo. W jego muzyce sporo było do rodzinnych korzeni. Kiedy do- z country and western. Największą rastał otaczały go dźwięki pocho- bronią autora Big Sur jest brzmie- dzące z Delty Missisippi. Ta muzy- nie jego gitary. Artysta pomieścił ka wywarła spory wpływ na jego 19 autorskich kompozycji, które dalszą karierę. Muzyka country powstały w malowniczych prze- i rhythm and blues to gatunki mu- strzeniach regionu Glen Deven zyki amerykańskiej wypływające Ranch w Big Sur w Kalifornii. Już z jednego źródła. Pobudziły one od pierwszego utworu „The Music muzyczną wyobraźnię gitarzysty. of Glen Deven Ranch” słychać jak Ogromny wpływ na rozwój muzy- dźwięki wydobywane ze strun wy- ki amerykańskiej miał kataklizm brzmiewają – nie milkną przez dłu- – wielka powódź w 1927 roku na gi czas. Pojawiają się wątki łączenia obszarach Missisippi, co spowo- muzyki białej i czarnej zarówno dowało ogromną emigrację z tych w „Sing Together Like a Family”, rejonów Ameryki. Na przełomie „A Good Spot”, „Going to Califor- XII i XIX wieku formy folkowe in- nia”, „The Big One”, „Somewhere”, spirowały czarnych pianistów. Po „Gather Good Things”, „Cry Alone” latach zainteresowali się tym rów- i „The Animals”. Słychać jak bardzo nież biali wykonawcy. Niewielu Frisella inspiruje sztuka (malar-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |43

stwo i grafika), wyraźnie dostrzec można w utworach:„A Beautiful View”, „Big Sur”, „On the Lookout” www.radiojazz.fm czy „Shacked Up”. Jak sam mówi: „muzyka jest formą komunikacji a on sam łatwiej wypowiada się za pomocą muzyki niż słowami”. Fri- sell jako rozpoznawalny gitarzysta robi w utworze „We All Love Neil Young” ukłon w stronę znakomi- tego kanadyjczyka Neila Younga, którego ceni w sposób szczególny. Frisell specjalnie adresuje swo- je kompozycje innym „Walking Stick (for Jim Cox)” czy „Song for Lana Weeks”. Za brzmienie i całą produkcję albumu odpowiedzial- ny jest długoletni producent płyt słynnego gitarzysty, Lee Townsend, którego możliwości poznaliśmy w 2001 roku na płycie Blues Dream. Wszystko co zawarł na płycie Bill Frisell odbywa się bez komputera, bez dodatkowych urządzeń wspo- magających. Duża w tym zasługa zarówno producenta jak i wyśmie- nitych muzyków: skrzypaczki Jen- ny Scheinman, altowiolisty Eivin- da Kanga, wiolonczelisty Hanka Robertsa i perkusisty Rudy Roysto- na. Cały album wieńczy urokliwa kompozycja „Far Away”. fot. Bogdan Augustyniak

> 44| Przewodnik koncertowy RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają na koncerty

MOTION TRIO PARDON, TO TU z gościnnym udziałem Leszka Możdżera Początek roku koncertowego w warszawskim Par- Koncert premierowy nowej płyty zespołu Motion Trio don, To Tu zapowiada się bardzo ciekawie. 7.01 zagra - najsłynniejszego polskiego trio akordeonowego, za- Trio Masecki / Sadkowska / Pałosz , które zawiązało łożonego w 1996 roku przez Janusza Wojtarowicza, się podczas współpracy przy projekcie Michała Gór- który jednocześnie jest jego liderem i autorem więk- czyńskiego „Tsugreytndik zikh tsu tantsn”. Niepisa- szości kompozycji. W skład zespołu wchodzą także nym założeniem była prezentacja muzyki klasycz- Marcin Gałażyn i Paweł Baranek. Motion Trio zyskało nej w nieoczywistych dla niej miejscach, z dala od uznanie słuchaczy dzięki niecodziennemu, niespo- festiwali klasycznych, filharmonii i wszelkich konser- tykanemu dotychczas wykorzystywaniu brzmienia watoriów. Trio przygotowuje dwa piękne tria Ludwi- akordeonu. Płyta Polonium zawiera muzykę pol- ga van Beethovena z Opusu 70. 26.01 zaś wystąpią skich kompozytorów żyjących i tworzących w XX mistrzowie jazzowej improwizacji: saksofonista Mats i XXI wieku – między innymi Witolda Lutosławskiego, Gustafsson oraz perkusista Paal Nilssen-Love. Kon- Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha Kilara i Henry- cert będzie promował nową płytę zespołu „Sin Gas” ka M. Góreckiego. Utwory z tej płyty będą stanowić i wcześniejsze wydawnictwo „Con Gas” . główną część koncertu, natomiast Leszek Możdżer wystąpi w roli gościa specjalnego - pianista wykona między innymi partię solową koncertu na klawesyn lub fortepian H. M. Góreckiego. Koncert odbędzie się 23 stycznia w Krakowie.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |45 RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają na koncerty

CAŁY TEN JAZZ! LIVE! ETHNO JAZZ FESTIVAL

Cykl koncertów prezentujących mistrzów jazzu, za- Ethno Jazz Festival rozpoczyna nowy rok koncer- równo tych legendarnych, jak i wschodzące gwiazdy towy mocnym akcentem. Już 10. stycznia wspólnie muzyki. Artyści, którzy wystąpią na scenie Klubu Sa- z Kayah zaprasza w egzotyczną podróż z Transo- ska reprezentują głównie mainstreamowy nurt jazzu, riental Orchestra. Kayah zaprosiła wybitnych instru- daleki od eksperymentów i awangardy, oparty na mentalistów oraz solistów pochodzenia polskiego, mistrzowskim warsztacie, akademickiej wiedzy mu- ukraińskiego i irańskiego, co dodatkowo poszerza zycznej i przede wszystkim nieprzeciętnym talencie. muzyczny dialog i nadaje charakter autentycznej Pierwszym koncertem tegorocznej edycji cyklu bę- wielokulturowości projektu. W lutym (11.02) wystą- dzie koncert (21.01) pianisty i kompozytora Krzysz- pi nowa angielska gwiazda wokalistyki jazzowej - tofa Herdzina, który wystąpi ze swoim Krzysztof Her- Anthony Strong. Poza tym, podczas festiwalu będzie dzin Trio. Wraz z pianistą wystąpią Robert Kubiszyn można usłyszeć muzykę żydowską, latynoską i wiele i Cezary Konrad. innych.

> 46| Przewodnik koncertowy fot. Anna Suder Anna fot.

Bartosz Dworak Jazz Showcase, czyli laureaci 37. Jazz Juniors w koncertowym żywiole

Mateusz Magierowski [email protected]

Międzynarodowy Konkurs Młodych Jazz Juniors to nie tylko konkurs – Zespołów Jazzowych Jazz Juniors to publiczność podczas festiwalowego kawał historii polskiego jazzu, zna- tygodnia miała okazję posłuchać czony tryumfami i wyróżnieniami m.in. muzyki granej na żywo do zespołów i muzyków, którzy tworzą filmowych obrazów przez impro- dziś jego oblicze. W tegorocznym wizatorów z Polski (Maciej Obara), konkursie zwyciężył kwartet kra- Węgier (Viktor Toth Trio), Słowacji kowskiego skrzypka Bartosza Dwo- (David Kollar) czy Czech i Norwegii raka, a kolejne stopnie podium zaję- (Vojtech Prochazka Trio), a także ły kolejno trio Derlak/Trąbczyński/ zapadającego w pamięć koncertu Szablowski i kwintet SkieBieDieBie. zespołu Inner Ear. Punktem kul-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |47 minacyjnym Festiwalu było jednak ka. Jazz grany przez Derlak, Trąbczyńskiego i Szab- ogłoszenie konkursowych wyników lowskiego swą stylistyką mógł przywołać w pamięci przez międzynarodowe tym razem słuchaczy, toutes proportions gardées, nastroje kre- jury oraz koncert laureatów w sali owane przez inne polskie trio, którego liderem jest koncertowej Radia Kraków. Marcin Wasilewski.

Pierwsi na scenę wyszli muzycy W koncertowym finale zaprezentował się zwycięski tworzący intrygującą – nie tylko kwartet Bartosza Dworaka, który prócz grającego ze względu na swą nazwę – forma- na skrzypcach lidera tworzyli Piotr Matusik (for- cję SkieBieDieBie. W jej skład weszli tepian), Szymon Madej (perkusja) i Jakub Dworak Michał Bocek (perkusja), Damian (kontrabas). Zespół rozpoczął spokojnie, z biegiem Kostka (kontrabas), Dawid Kostka czasu interakcja w trójkącie Matusik–Madej–K. (gitara), Jakub Skowroński (sakso- Dworak nasyciła muzykę zespołu narastającym na- fon tenorowy) i Kacper Smoliński pięciem, rozładowywanym w pełnych pasji partiach (harmonijka ustna). Szczególnie gra solowych lidera zespołu. Zaimponować mogło prze- i osoba ostatniego z członków zespo- de wszystkim wykonanie Seifertowskiego „Tubulent łu wzbudziła spore zainteresowa- Plover”. nie tak publiczności jak i jury, które nagradzając SkieBieDieBie w swym Rok 2013 był bardzo owocnym czasem dla młodego werdykcie wspomniało o „rzadko polskiego jazzu, szczególnie za sprawą takich zespo- występującym w muzyce jazzowej łów jak High Definition, NSI Quartet (ubiegłorocz- instrumentarium”. Moją uwagę ni zwycięzcy konkursu Jazz Juniors), Tone Raw czy przykuła jednak przede wszystkim Magnolia Acoustic Quartet. Oby rok 2014, między żywiołowa gra saksofonisty Jakuba innymi za sprawą lauretów 37. Międzynarodowego Skowrońskiego, który laury zbierał Konkursu Młodych Zespołów Jazzowych Jazz Ju- ostatnio również z formacją Inter- niors, był pod tym względem tak samo dobry, a może national Jazzpocalypse, nagrodzo- jeszcze lepszy – czego młodym jazzmanom, Wam, ną podczas European Jazz Contest Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki oraz sobie z całego Competition. serca życzę.

Zdobywcy drugiego miejsca – Ag- nieszka Derlak (fortepian), Tymon Trąbczyński (kontrabas) i Bartosz Wiesz o ciekawym Szablowski (perkusja) zaprezento- wali różnorodny, choć z uwagi na koncercie? formułę tego wieczoru, krótki pro- Napisz do Nas gram, w którym rozpędzony swing [email protected] i liryczne balladowe tematy splatała perlistą, subtelną narracją pianist- !

> 48| Przewodnik koncertowy fot. Marta Ignatowicz-Sołtys Marta fot.

Kevin Mahogany Kevin Mahogany - koncert w Krakowie

Maria Zimny [email protected]

Nie lada gratką dla miłośników gwiazdy tego wieczoru. jazzu była grudniowa wizyta w na- szym kraju jednego z mistrzów Zanim jednak o koncercie, kilka jazzowej wokalistyki. Kevin Ma- słów na temat samego artysty. Ke- hogany, gdyż to o nim mowa, za- vin Mahogany zaczynał swoją przy- śpiewał m.in. w Krakowie, gdzie godę z muzyką jako instrumenta- poprowadził także warsztaty wo- lista, nie przywiązując zbyt dużej kalne. Wzięło w nich udział sto- wagi do kariery wokalnej. Zadebiu- sunkowo dużo osób, sądząc po ich tował jako saksofonista, śpiewając reprezentacji podczas koncertu. równocześnie z różnymi zespołami Klub Lizard King wypełniony był rhythm and bluesowymi. Wpraw- po brzegi, zewsząd dobiegał wesoły dzie w końcu założył własny zespół, gwar rozmów. Wszystkie pary oczu jednak nie odniósł on zbyt dużych skierowane były ku scenie, na któ- sukcesów. Dopiero kiedy artysta rej z niecierpliwością wypatrywano z końcem lat 80. zaczął występować

< JazzPRESS, styczeń 2014 |49 fot. Marta Ignatowicz-Sołtys Marta fot.

Wojciech Groborz, Wojciech Pulcyn, Kevin Mahogany, Wiesław Jamioł z grupą The Apollos, w której zajął pojawieniem się wokalisty. Po tym się standardami jazzu, zyskał popu- przyjemnym wstępie, podczas któ- larność. Dzięki temu na początku lat rego panowie mieli okazję zapre- 90. postrzegany był już jako wokali- zentować się, wkroczył powitany sta jazzowy. Wydał bardzo dobrze brawami Kevin Mahogany. Od tej przyjętą pierwszą płytę i na dobre pory to jego osoba wiodła prym na rozpoczął karierę wokalną, zdoby- scenie. To on nadawał rytm temu, wając uznanie i liczne nagrody. co działo się przez najbliższe pół- torej godziny. Gestykulując, nieja- Podczas krakowskiego koncertu ko dyrygował muzykami, dając im u jego boku pojawili się polscy mu- znać, a to kiedy zrobić pauzę, a to zycy: przy fortepianie zasiadł Woj- kiedy zagrać forte… Przez cały wy- ciech Groborz, przy kontrabasie stęp artysta żartował, opowiadał stanął Wojciech Pulcyn, natomiast anegdoty i efektywnie rozbawiał przy perkusji usadowił się Wie- publiczność. W pewnym momen- sław Jamioł. Jak to zwykle w Krako- cie poprosił, by nikt nie nagrywał wie bywa, koncert rozpoczął się nie- koncertu, po pierwsze dlatego, że to co później niż to było zaplanowane. rozprasza nagrywającego, który po- Wieczór otworzyło trio muzyków, winien słuchać i delektować się tym którzy niejako przygotowali grunt co tu i teraz. Po drugie, śmiejąc się i stworzyli odpowiedni klimat przed zaznaczył, że nie lubi siebie oglądać

> 50| Przewodnik koncertowy fot. Marta Ignatowicz-Sołtys Marta fot.

Wojciech Groborz

na takich nagraniach, gdyż zawsze cześnie swoje umiejętności. Pięknie wychodzi bardzo grubo, a przecież śpiewał dolne partie, w których jego w rzeczywistości gruby nie jest. Ci, niski głos był aksamitny i delikat- którzy mieli okazję widzieć artystę, nie wybrzmiewał na tle instrumen- wiedzą, że jest on bardzo postaw- tarium. Po kilku spokojniejszych nym mężczyzną. Jednak kiedy za- utworach przyszedł czas na żywio- czynał śpiewać, jego tusza stawała łowe „Take the ‘A’ Train”, w którym się coraz mniej zauważalna, a uwa- artysta mógł popisać się scatem, bę- gę przykuwał już tylko głos. Ten dy- dącym przecież jego specjalnością. stans wokalisty do siebie i poczucie Elementy improwizacji pojawiały humoru spowodowało, że na sali się właściwie w każdym z zaprezen- szybko wytworzył się ciepły i pełen towanych utworów. Kevin bawił się życzliwości klimat. dźwiękami i tworzył muzyczne dia- logi z pozostałymi instrumentami. Na początku rozbrzmiał przebój Po wspomnianym popisowym, roz- „Nature Boy” autorstwa Edena Ah- pędzonym kawałku, muzycy znów beza, który miał w swoim repertu- zwolnili. Rozbrzmiał nastrojowy arze także Nat King Cole. Wokali- „My Romance”, a w głosie wokalisty sta melodyjnym głosem opowiadał piękne vibrato. Prócz tego usłysze- i kreślił obrazy, prezentując jedno- liśmy mnóstwo innych utworów

< JazzPRESS, styczeń 2014 |51 z jego repertuaru, m.in.: „Route 66” trudniejsze sekwencje. Perkusista czy „All Blues”, w których śmiało im- z kroplami potu na czole powtarzał prowizował, cały czas dbając jednak wszystko z godną podziwu dokład- o to, by melodia nie zeszła na dalszy nością. Był to moment, kiedy między plan. Gdzieś w połowie koncertu muzykami zaiskrzyło, a rozbawio- nagle scenę opuścili pianista i per- na publiczność w napięciu czekała kusista, pozostawiając zaskoczone- na rozwój sytuacji. Na zakończenie go wokalistę wraz z kontrabasistą. tego, można powiedzieć sprawdzia- Czy był to element pieczołowicie nu, rozległy się ogromne i w pełni zaplanowanego show, czy po pro- zasłużone brawa dla perkusisty. stu muzycy nie dogadali się między Cały występ dobiegł końca, ale jak sobą co do kolejności utworów, nie to zwykle bywa, nie obeszło się bez wiem. Po kilku żartobliwych sło- bisu. Kevin Mahogany pożegnał nas wach, Kevin stwierdził, że da sobie zaśpiewanym a cappella utworem radę bez dwóch kolegów i zaśpiewa „For All We Know”. Tym pięknym z towarzyszeniem samego kontra- i niełatwym akcentem, gdyż śpiew basu. Takich zabawnych elemen- a cappella jest trudną sztuką, arty- tów podczas koncertu było wiele. sta zakończył swój występ i opuścił scenę. Muzycy, którzy akompaniowali wo- kaliście, zaprezentowali się od bar- To był bardzo dobry koncert, jednak dzo dobrej strony. Doskonale rozu- nie rewelacyjny. Przyjemny, ale nie mieli zamysł artysty, dzięki czemu jeden z tych, które na długo zapisu- stworzyli odpowiednie tło dla jego ją się w pamięci, by później wracać głosu. Było kilka momentów, kie- w obrazach i dźwiękach. Idealny na dy mieli okazję pokazać na co ich przyjemne, spokojne zakończenie stać w partiach solowych. Bardzo dnia, kiedy bez pośpiechu można podobała mi się gra kontrabasi- sączyć każdy dźwięk. Koncert do- sty, zwłaszcza w „All Blues”, jednak skonały na relaksujący wieczór wy- publiczność najbardziej uwiódł per- pełniony ciepłym, pełnym wdzięku kusista. Na zakończenie jednego i elegancji głosem kogoś takiego jak z utworów wdał się on w zainicjo- Kevin Mahogany. Zapyta ten i ów, wany przez wokalistę dialog. Wie- czego mi w takim razie zabrakło? sław Jamioł wygrywał na swoim Chyba elementu zaskoczenia. Wo- instrumencie to, co wyśpiewywał kalista jak i zespół właściwie ni- Kevin Mahogany, który z przekorą czym mnie nie zaskoczyli, niczym i zadziornym uśmiechem na twa- niespodziewanym nie porwali. Chy- rzy, starał się wymyślić coraz to ba tylko tyle, a może aż tyle?

> 52| Przewodnik koncertowy fot. Marcin Wilkowski Marcin fot.

Janusz Zdunek we Wrocławiu

Marcin Wilkowski [email protected]

Janusz Zdunek to trębacz, którego entuzjaści jazzu swoje bardziej żywiołowe oblicze. kojarzą ze scena yassową i składami takimi jak Niemałą rolę odegrali tu zapro- Mazzoll & Arhythmic Perfection, 4 Syfon oraz 5 Sy- szeni goście: saksofonista Mariusz fon. Ktoś, kto lubi zapuścić się w rockowe rewiry, Godzina i puzonista Jarek Ważny, wspomni też o działalności Zdunka w ramach Kul- czyli sekcja z Buldoga, podbijając tu, solowych płyt Kazika i Buldoga. Ważne miejsce decybele swoimi mocnymi nuta- zajmuje również autorski projekt muzyka tworzony mi i wchodząc w improwizowane z sekcją Marienburg, czyli basistą Ireneuszem Kacz- dialogi z trębaczem. Podstawę re- marem i perkusistą Rafałem Bacą. Trio nagrało do pertuaru stanowiły utwory z ostat- tej pory trzy płyty i regularnie występuje na żywo. Je- niej płyty tria zatytułowanej Jedzie. den z takich koncertów odbył się czwartego grudnia To, że współpraca z zaproszony- we wrocławskim klubie Łykend. mi muzykami nie skończy się na kilku występach na żywo, Zdu- O ile materiał studyjny zahacza o nu-jazz i przy- nek potwierdził podczas rozmo- wołuje miejscami dokonania Nilsa Pettera Mol- wy, którą odbyliśmy po koncercie: vaera, to podczas występu trio zaprezentowało Zamierzam wejść do studia z nieco

< JazzPRESS, styczeń 2014 |53 fot. Marcin Wilkowski Marcin fot.

powiększonym składem. Byliby to ciu, który się skończył i trudno powiedzieć, czy jest muzycy Marienburga oraz koledzy sens do niego wracać”. Kwestia już nie tylko doty- z Buldoga. Być może pojawi się jesz- czy jednego kwartetu, ale całego zjawiska jakim cze więcej muzyków. Podobają mi się był yass: Z jednej strony jest to miłe, że ktoś o tym improwizacje na kilka instrumen- pisze, robi film, że się o tym mówi. Z drugiej jednak tów dętych jednocześnie. Będę starał strony, ja – jako muzyk – uważam, że wspominanie się dalej rozwijać ten sposób grania tych czasów jest swego rodzaju krokiem wstecz, pie- i zamierzam to zrobić na najbliższej lęgnowaniem sentymentów. Skupiam się na tym co płycie”. Na liście gości znajdą się jest teraz i myślę o tym co będzie niedługo. może także osoby tworzące niegdyś ze Zdunkiem 4 Syfon, ale do reak- Możesz nas wesprzeć tywacji składu Syfonu już raczej nr konta: nie dojdzie: „Koledzy grają w wielu 05 1020 1169 0000 8002 0138 6994 różnych zespołach i poszli swoimi wpłata tytułem: ścieżkami, i nie wiem czy chcieliby, Darowizna na działalność statutową Fundacji czy mogliby. Był to jakiś etap w ży-

> 54| Przewodnik koncertowy

Spotkanie wytrawnych improwizatorów - Joe McPhee Survival Unit III w Pardon, To Tu

Piotr Wojdat [email protected]

Grudzień, jak na koniec roku przy- występ Joe McPhee i jego Survival stało, obfitował w ważne koncer- Unit III. Żyjąca legenda amerykań- towe wydarzenia. Było z czego wy- skiego free jazzu od wielu lat utrzy- bierać: Wovoka w Cafe Kulturalna, muje się na powierzchni, dzieląc Infant Joy w Powiększeniu, wreszcie scenę z najlepszymi z najlepszych. – dawno niewidziana i niesłyszana Jego płyty z lat 70. to niedocenione – 100nka w Pardon, To Tu. To wszyst- klasyki gatunki, ze szczególnym ko i wiele więcej działo się w stolicy, naciskiem na fenomenalne Nation w Poznaniu czy Krakowie – na brak Time. Od dawna wykazuje się nie- muzyki na żywo również nie narze- zwykłą jak na swój wiek aktywnoś- kano. cią (w listopadzie skończył 74 lata!), grając z czołówką europejskiej Najważniejszym wydarzeniem, dla i amerykańskiej sceny, w tym także każdego szanującego się fana im- z polskimi artystami. prowizowanego jazzu, był jednak W Pardon, To Tu zagrał nie po raz pierwszy. Tym razem u jego boku pojawili się: perkusista – Michael Zerang oraz wiolonczelista – Fred Lonberg-Holm. Joe McPhee rozpo- czął występ nieco w duchu Dona Cherry’ego, operując szmerami wydobywanymi z trąbki kieszon- kowej. Dopiero później do gry włą- czyli się pozostali artyści. Michael Zerang nadawał muzyce pulsacji oraz etnicznego sznytu. W charak- terystycznym dla niego stylu od cza- su do czasu łamał rytm, zmuszając zgromadzoną publiczność do więk- szego skupienia uwagi na dobywa- jących się ze sceny dźwiękach.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |55

Joe McPhee prezentował wachlarz umiejętności: od ognistych solówek, przez zręby melodyczne, aż po mini- malistyczne, ledwo słyszalne sono- rystyczne podmuchy. Niekiedy jed- nak tracił kontakt z wewnętrznym systemem free jazzowej nawigacji, co skutkowało brnięciem w bez- owocne improwizacje. „Dłużyzna, proszę pana” – tak pewnie skitował- by to inżynier Mamoń.

Z całej trójki muzyków, którzy poja- wili się tego grudniowego dnia na scenie Pardon, To Tu, najmniej li- czyłem na Freda Lonberga-Holma. Wyszło na to, że się myliłem. Nie po raz pierwszy zresztą. Wiolon- czelista eksponował momentami niemal rockowe brzmienie Survi- val Unit III. W innych nawiązywał przekonujące dialogi z Zerangiem, odsuwając w cień lidera formacji.

Na zakończenie warto wspomnieć, że Joe McPhee promował tego dnia najnowsze dzieło jego zespołu. Nie dane mi było wysłuchać materiału przed koncertem. Być może wpły- nęło to na jego odbiór, nie aż tak bardzo pozytywny jak sobie wcześ- niej obiecywałem. Jestem jednak przekonany, że Joe McPhee, Michael Zerang, a może i niedoceniany prze- ze mnie Lonberg-Holm – potrafią znacznie więcej. Zapewne się jesz- cze o tym nieraz przekonamy. fot. Bogdan Augustyniak > 56| Przewodnik koncertowy

Made In Chicago – Tribute to Wojtek Juszczak

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

Na przełomie listopada i grudnia nik jazzu (i nie tylko) odszedł od nas po raz ósmy w Poznaniu odbył się w wieku zaledwie 47 lat. Organizacja jeden z najważniejszych festiwali festiwalu „Made In Chicago” i zre- jazzowych w Polsce, a także festi- alizowanie doskonałych siedmiu wal, który w większym stopniu, niż jego edycji, dzięki którym do Po- inne podobne imprezy odbywające znania ściągały rzesze miłośników się w kraju, ukazuje w tak doskona- jazzu, była dla niego spełnieniem ły sposób to, co aktualnie dzieje się marzeń. Przez siedem lat dzięki pa- za Oceanem w świecie nowoczesne- sji i zaangażowaniu – dalece wybie- go jazzu – Made In Chicago. gającym poza ramy etatu dyrektora artystycznego – gościliśmy w Pozna- Tym, co wyróżnia Made In Chica- niu największe gwiazdy muzyki go spośród innych różnego rodzaju improwizowanej z Chicago. Wcześ- festiwali jazzowych jest fakt, iż każ- niej Wojciech Juszczak wspierał też dorazowo mamy do czynienia z au- swym talentem i wiedzą rodzący się tentycznym chicagowskim brzmie- cykl „Era Jazzu”. Tegoroczna edycja niem i muzykami, którzy właśnie „Made In Chicago” przebiegała pod tam tworzą i koncertują na co dzień. hasłem Tribute to Wojtek Juszczak. Dzieje się tak za sprawą nawiązania współpracy przez Estradę Poznań- 29.11.2013 – dzień pierwszy ską z powstałym w 1969 roku Jazz Institute Of Chicago – instytucji Nicole Mitchell’s Sun Dial promującej chicagowskich muzy- ków na świecie. Koncert kwartetu flecistki Nico- le Mitchell okazał się wyjątkowo W 2013 roku festiwal po raz pierwszy mocnym akcentem inauguruja- odbył się bez Wojciecha Juszczaka, cym tegoroczny Made In Chica- który 31 lipca zmarł po ciężkiej cho- go Festival. Dość nietypowy jak na robie. Twórca i Ojciec Poznańskiego standardy jazzowe skład formacji Festiwalu „Made In Chicago” oraz Sun Dial stanowili poza główną po- „Animatora”, dyrektor artystyczny stacią – niezwykle charyzmatycz- Estrady Poznańskiej, wielki miłoś- ny wokalista Dwight Trible, znany

< JazzPRESS, styczeń 2014 |57

swego rodzaju kontrast wobec ro- zimprowizowanej reszty występują- cych z nim na scenie artystów. Tak czy owak – Najite Agindotan zgrab- nie wypełnił przestrzeń pozostawio- fot. Lauren Deutsch Lauren fot. ną mu przez wokal, flet i kontrabas.

Piękny, nasycony mistycyzmem program, jaki przedstawili muzycy formacji Sun Dial Nicole Mitchell, zapisał się pamięci miłośnikom chi- cagowskiego jazzu jako wyjątkowo Nicole Mitchell klimatyczny i kameralny koncert.

już z poprzednich edycji festiwalu Dee Alexander’s Funkin’ With Acoustic Soul: A Tri- kontrabasista Joshua Abrams oraz bute to Jimi Hendrix and James Brown nigeryjski perkusjonalista Najite Agindotan. Repertuar koncertu wy- Tegoroczny program Made In Chicago skonstru- pełniły uduchowione kompozycje owany został według doskonale sprawdzającego oparte w głównej mierze na melo- się schematu, polegającego na zestawieniu ze sobą dycznych partiach fletu i wyjątko- w trakcie jednego dnia dwóch radykalnie odmien- wych wokalizach. Dwight Trible nych stylistycznie koncertów. swym wyjątkowo niskim głosem, popartym niecodzienną mimiką Rozbudowany, siedmioosobowy skład zespołu po- i dramatyzmem wytwarzał klimat wstałego na kanwie jej wcześniejszego składu Evo- naładowany do granic emocjami lution Arkestra wystąpił w doskonale wyreżysero- i uniesieniami. Rozbudowane fan- wanym show pod hasłem „Dee Alexander’s Funkin’ tazyjnie wokalizy podczas każdego With Acoustic Soul: A Tribute To Jimi Hendrix And z utworów robiły doprawdy potęż- James Brown”. A skład był to wyśmienity; poza gita- ne wrażenie. Głos Trible’a stanowił rzystą Scottem Hesse, pianistą Miguelem De La Cer- idealną przeciwwagę dla kojących na i pierwszorzędnym basistą i wokalistą Juniusem dźwięków fletu. Barwnie odziany Paulem, w zespole zagrali tak doskonale znani po- nigeryjski perkusjonalista, jakie- znańskiej publiczności z poprzednich edycji Made go miałem okazję tego wieczora po In Chicago: wiolonczelistka Tomeka Reid, perkusi- raz pierwszy usłyszeć, wykonywał sta Ernie Adams i wyśmienity kontrabasista Harri- swe partie zaledwie poprawnie, co son Bankhead. Ostatniego z muzyków pamiętamy biorąc pod uwagę specyfikę, z jaką z rewelacyjnego projektu „Morning Sun/Harvest kojarzą się podczas tego rodzaju Moon”, jaki przedstawił na poznańskiej scenie rok występów perkusjonalia, stanowiło wcześniej. W tym roku jeden z najbardziej pożąda-

> 58| Przewodnik koncertowy nych chicagowskich kontrabasistów, jakim jest Har- niezwykła Gwiazda Wieczoru, któ- rison Bankhead, przywiózł do Poznania swą kolejną ra zdążyła w międzyczasie w gar- płytę nagraną w kwartecie: Velvet Blue (2013), ale… to derobie przygotować nową kreację. zupełnie inna historia, o której napiszę w innym Okazało się, iż nasycone ognistym miejscu. Tymczasem wróćmy do energetyzującego funkiem utwory Jamesa Browna show zespołu Dee Alexander. to repertuar, w jakim Dee Alexan- der czuje się jeszcze lepiej. Ze sceny Pełne nierzeczywistych wręcz smaczków, jakimi popłynęły takie „killery” jak „Living okraszone były interpretacje takich hendrixowskich In America”, czy „Sex Machine”. Wo- „kamieni milowych”, jak: „Fire” czy „Stone Free”, za- kalistka, niemal dosłownie, ema- brzmiały doprawdy odkrywczo. Naturalną wydaje nowała ogniem i rzadko spotykaną się w tym momencie reakcja czytających ten tekst: na tego typu festiwalach żywioło- ile można wałkować Hendrixa? Czyż nie zrobili już woscią i energią, która w krótkim tego na różne sposoby niemal wszyscy? Zapewniam, czasie udzieliła się także licznie iż to co usłyszeliśmy tego wieczoru dalece odbiega- zgromadzonej publiczności. Wspa- ło od znanych nam z ostatnich lat hendrixowskich niale dialogujący z niskim głosem tribute’ów choćby Briana Bromberga (Bromberg basisty Juniusa Paula, wokal Dee Plays Hendrix, 2012), Still Experienced (The idea of Alexander, doskonały zespół obfi- Gil Evans, 2011) czy wreszcie wyśmienitego projektu cie reagujący rozlegle kreowanymi naszego nieodżałowanego Jarka Śmietany (Psyche- improwizacjami i doprawdy swo- delic. Music of Jimi Hendrix, 2009). Powszechnie zna- isty żar docierający do nas ze sce- ny repertuar muzycy Dee Alexander przefiltrowali ny. Doskonały wieczór nie obył się w niezwykły sposób, ubarwiając brzmienie odkryw- oczywiście bez bisu, jakim okazała czymi partiami instrumentalnymi. Wyjątkowe się kapitalna interpretacja „This Is wrażenie robił funkujący klimat znakomicie połą- A Man’s World”. czony z brzmieniem sekcji smyczków, jaką stanowi- li Tomeka Reid i grający przez większość koncertu Czekałem na „I Feel Good”, ale wów- smyczkiem wspomniany Harrison Bankhead. Jak- czas w poznańskiej Sali Zamkowej że nieziemsko zabrzmiała suto okraszona partiami mogłoby dojść chyba – co najmniej smyczków „alexandrowa” wersja „Hey Joe”! Mistrzo- – do eksplozji. stwo! 30.11.2013 – dzień drugi Program koncertu Dee Alexander podzielony zo- stał na dwie części. Początkowo zdziwiony byłem, iż Roscoe Mitchell/Mike Reed Duet repertuar Hendrixa znalazł się w pierwszej części wieczoru, a mniej przez muzyków jazzowych „ogra- Legendarny alchemik saksofonu ny” James Brown przewidziany został na drugi set. Roscoe Mitchell wystąpił wraz z do- Moje wątpliwości prysły natychmiast, gdy po instru- skonałym chicagowskim perkusi- mentalnej części, na scenie ponownie pojawiła się stą Mike’m Reed’em w programie

< JazzPRESS, styczeń 2014 |59 fot. Lauren Deutsch Lauren fot.

Roscoe Mitchell, Mike Reed Mwata Bowden

opartym na świeżutkiej płycie In której niewątpliwą zaletą jest nieprzewidywalność. Pursuit of Magic (2013). Cały występ Obaj artyści, podczas poznańskiego występu, nie- stanowił wyśmienite misterium, jednokrotnie robili wrażenie wręcz zaskoczonych którego fundamentem były niczym punktem, w jakim znaleźli się w poszczególnych nieposkromione improwizacje obu fragmentach występu. A my – zgromadzona pub- instrumentalistów. Zarys kompo- liczność? Oczarowani siłą tkwiącą w magii tej mu- zycji wykonanych tego wieczoru zyki, bez reszty oddaliśmy się swego rodzaju transo- był zaledwie punktem wyjścia do wi. Alchemia! budowania potężnego kręgosłupa, jaki stanowiły tworzone na bieżąco KIZUNA: A Gathering for Wojciech Co-Led by Mwa- improwizowane partie. Od kilku już ta Bowden and Tatsu Aoki dziesięcioleci Roscoe Mitchell ucho- dzi za czołową postać światowej Charakter wyjątkowej gali miał czwarty koncert awangardy jazzowej. Jako współza- Festiwalu, który odbył się w przestronnej i nowo- łożyciel historycznej formacji Art czesnej Sali Wielkiej CK Zamek. Na scenie pojawił Ensemble Of Chicago oraz muzyk się potężny, kilkunastoosobowy i wielonarodowoś- o wypracowanej przez lata niepod- ciowy skład złożony z muzyków, którzy doskonale ważalnej reputacji, nadal otwar- wypełnili przestrzeń fascynującymi dźwiękami ty jest na rozmaite eksperymenty generowanymi przy użyciu jeszcze większej ilo- i udział w rozlicznych, częstokroć ści instrumentów. Sprawcą tego „zamieszania” był zaskakujących projektach. Najnow- muzyczny wizjoner Mwata Bowden, który wraz szym z nich jest właśnie konwencja z Tatsu Aoki i Nicole Mitchell, przygotował wido- duetu tworzonego wraz z perkusją, wiskowy program bazujący na zdobyczach muzyki

> 60| Przewodnik koncertowy afrykańskiej i azjatyckiej. Etniczne struktury po- 01.12.2013 szczególnych kompozycji „przefiltrowane” zosta- ły przez jazzowe zmysły twórców i wykonawców. Chicago Woj-tet Powstały efekt dosłownie zapierał dech w piersi. Długie, rozbudowane kompozycje wykonywane Specjalny muzyczny projekt poświę- pod dyrygenturą Bowdena obfitowały w rozmaite cony pamięci „Ojca Festiwalu Made niespodzianki pod postacią niesamowitych soló- In Chicago” – Wojciecha Juszczaka – wek kreowanych przez tak doskonałych instru- przygotował pianista Robert Irving mentalistów, jak choćby (grający przez większość III. Wraz z doskonałymi muzyka- koncertu na wiolonczeli) Harrison Bankhead, le- mi: Arim Brownem, Leonem Q Al- gendarny saksofonista Ari Brown czy perkusiści lenem, Scottem Hesse, Harrisonem Ernie Adams i Avreeayl Ra. Wokalnie całe przed- Bankheadem i Ernie Adamsem, sięwzięcie wspierała niezwykła Dee Alexander, wystąpił w programie złożonym a ducha spontanicznej zabawy, podczas tworzenia w większości z kompozycji włas- barwnych dźwiękowych tęczy, nadał spektaklowi nych i legendarnego saksofonisty pełen werwy i animuszu trębacz Leon Q Allen. Ariego Browna. Leader pomiędzy poszczególnymi utworami opowia- Jakże pełen spontaniczności był ten wieczór, niech dał o swej muzycznej drodze i przy- świadczy choćby improwizowany fragment grany jaźni, jaka łączyła go z Wojtkiem przez Bankheada, w czasie którego wykonał cał- Juszczakiem. Muzyk wspomniał też kiem spory fragment „Ody do radości”. swój pierwszy występ w Polsce, wraz z zespołem Milesa Davisa, podczas Przepych panujący na scenie tworzył niepowta- Jazz Jamboree 1983. rzalne wrażenie prawdziwej muzycznej fiesty, z jednoczesnym zachowaniem wszelkich atry- Muzyka, która docierała do nas butów muzyki mimo wszystko bardzo ambitnej ze sceny, stanowiła esencję tego, i wyszukanej. Dalekowschodnie klimaty bezkon- co od lat przesądza o potędze chi- fliktowo mieszały się z jazzowymi improwizacja- cagowskiego jazzu. Głębokie par- mi, a powstała w wyniku tej fuzji niecodzienna tie fortepianu ustępowały co jakiś dźwiękowa symbioza zachwycała podczas tego wy- czas misternie skonstruowanym jątkowo długiego – jak na standardy festiwalowe solówkom zarówno instrumentów – koncertu. W Sali Wielkiej spędziliśmy tego wie- dętych, jak i gitary najmłodszego czoru niemal 2 i pół godziny. This is the Power of w składzie muzyka – Scotta Hesse. the Horns! Nie można pominąć też faktu, iż sekcja rytmiczna, z którą mieliśmy do czynienia podczas tego koncer- tu, to wyjątkowy chicagowski tan- dem jaki każdorazowo sprawdza się podczas rozmaitych projektów. Tak

< JazzPRESS, styczeń 2014 |61

stanowił niejako dodatek festiwa- lowy i swego rodzaju muzyczny deser. Charyzmatyczny saksofoni- sta i kompozytor Mars Williams znany jest poznańskiej publicz- ności z rozmaitych projektów (w tym także ze wspólnych koncertów z Wacławem Zimplem). Tym ra- zem mieliśmy okazję usłyszeć jego najpopularniejszą formację Liquid Soul, tworzącą muzykę energe- tyczną, nasyconą funkiem i r’n’b. Daleko od jazzu? Tylko pozornie… W taneczne i pulsujące rytmy, jaki-

Robert Irving III, fot. Lauren Deutsch mi emanowała muzyka, zgrabnie bowiem udało się artystom wpleść także elementy klasycznego hard było i tym razem, a wszyscy, którym -bopu, ukazując tym samym, iż współczesna scena podczas poprzednich koncertów chicagowska to nie tylko typowe jazzowe kluby i tra- mało było kontrabasu Harrisona dycyjna muzyka improwizowana, ale też rozliczne Bankheada (grającego w tym roku kluby taneczne i dyskoteki r’n’b. częściej na wiolonczeli), powinni czuć się usatysfakcjonowani. Dobrze, iż mieliśmy sposobność na koniec Made In Chicago poznać i tę gałąź dzisiejszego jazzowego Program sekstetu Chicago Woj-tet, nurtu, tym bardziej, że koncert Liquid Soul odbył się okazał się wymownym ukoronowa- w zasadzie jako swoisty suplement Festiwalu. niem tegorocznego festiwalu, a za- razem najwspanialszym hołdem Tegoroczny poznański Made In Chicago Festival to, dla Wojciecha Juszczaka, jaki chica- poza doprawdy rewelacyjnymi koncertami, także gowscy muzycy mogli Jemu złożyć. okazja do nabycia najświeższych płyt, które muzy- cy przywieźli do Polski. Wśród nowych albumów, Liquid Soul znaleźć można było m.in. Velvet Blue Kwartetu Har- risona Bankheada, Groove Awakening Ariego Brow- Koncert grupy Liquid Soul, łączącej na, czy w końcu In Pursuit of Magic Roscoe Mitchella jazz z elementami hip-hopu i mu- i Mike’a Reeda. zyki klubowej, jako jedyny odby- wający się w charakteryzującej się Aż trudno uwierzyć, iż Festiwal już za nami. Nieza- nieco inną specyfiką sali koncerto- pomniane wrażenia, ekscytujące chwile i nierealne wej w Pawilonie Nowa Gazownia, wręcz wspomnienia. Do zobaczenia za rok!

> Możdżer / Danielsson / Fresco Polska

Koncert w Warszawie, 28 listopada 2013

fot. Bogdan Augustyniak fot. Bogdan Augustyniak 64| Rozmowy fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

< JazzPRESS, styczeń 2014 |65

Marek Napiórkowski - gitarzysta, kompozytor, producent. Artysta o wie- lu obliczach: balladowo-lirycznym, czy też takim „z rogami”. Lider i side- man. Pod własnym nazwiskiem wydał właśnie czwarty album. W rozmowie z JazzPRESS-em opowiada m.in. dlaczego na okładce swojej najnowszej pły- ty UP! wygląda staro, z czym nie chce być kojarzony i dlaczego Artur Lesicki nazywa go swoim gitarowym Mistrzem…

Lubię jak się dzieje!

Ola Nowosad [email protected]

Jerzy Szczebakow [email protected]

Jerzy Szczerbakow: Czujesz się sta- M.N.: Czyli mówisz, że okładka „pachnie ziemią”? No rym człowiekiem? dobrze, przyjrzyjmy się zatem temu od kuchni. Zdję- cie okładkowe, podobnie jak inne zamieszczone na Marek Napiórkowski: No nieeee. płycie, robił fantastyczny fotograf Rafał Masłow. Fo- I mam nadzieję, że płyta, którą tografia była jasna i optymistyczna. Jednym ruchem ostatnio nagrałem, świadczy też, że Rafał ustawił w komputerze taki kontrast, że zdjęcie jeszcze ochota w żołnierzu jest i coś nabrało „milesowskiego” mroku. Kiedy zaczęliśmy się chce robić – coś, co w tym przy- oglądać wszystkie foty z sesji i je porównywać, oka- padku wymagało dużo zachodu, zało się, że to zdjęcie ma wyjątkowy charakter. Mam dużo trudu... Na twarzy muzeum, nadzieję, że wasza – JazzPRESS-owa – okładka, po- ale w głowie liceum (śmiech…). twierdzi to, że normalnie wyglądam przecież mło- dziej (śmiech…)! J.S.: No właśnie, bo znakomite zdję- cie, jakie jest na okładce twojego Ola Nowosad: Wspomniałeś o trudach przy pracy nowego albumu, to zdjęcie twarzy nad najnowszym krążkiem… człowieka steranego trasami, ży- ciem muzyka. Sugerujące, że jesteś M.N.: Tak, bo całość była bardzo trudna. Zacznę od już z drugiej strony. tego, że nagrywam pod swoim szyldem, tylko je-

> 66| Rozmowy

śli mam coś istotnego do opowiedzenia. Dlatego M.N.: Właśnie nie! To były raczej moja pierwsza autorska płyta wyszła, gdy miałem niuanse, a to za czymś nie szala- 35 lat. Mimo że na najnowszą płytę skomponowa- łem, a to proponowałem dodanie łem wszystkie utwory, to prawdziwy trud wiąże się jakiejś melodii, która przyszła mi ze zorganizowaniem całości. Jak zacząłem sobie do głowy… Kiedy już materiał został ten materiał wyobrażać, przyszedł mi do głowy po- nagrany, w czasie miksów odjąłem mysł, żeby do kwintetu jazzowego dołączyć zespół niektóre rzeczy, gdy czułem że wy- muzyków klasycznych, którzy stworzą piękną pale- chodziło zbyt gęsto. No więc to jest tę brzmień. Zacząłem pracę nad materiałem właś- pierwsza trudność: doprowadzić do nie pod tym kątem. Kiedy już wiedziałem, że to jest napisania aranży. Dalej jest logisty- właściwy kierunek, zadzwoniłem do największego ka obecności perkusisty Clarence’a fachowca w dziedzinie aranżacji w tej części świata Penna… – Krzyśka Herdzina, który naprawdę słyszy współ- brzmienia instrumentów w sposób absolutnie nie- J.S.: No właśnie – Clarence Penn. Po- zwykły! Przy winku ustaliliśmy, że tych instrumen- przednia płyta KonKubiNap nagra- tów musi być dziewięć: flet, dwa klarnety, klarnet na była z Cezarym Konradem. Czę- basowy, obój, fagot, waltornia, wiolonczela, puzon… sto do tej pory wspierałeś się sekcją i tak po raz pierwszy wydarzyło się, że nie miałem Kubiszyn/Konrad. Skąd zmiana? pełnej kontroli nad swoją płytą. M.N.: Bo ta płyta jest inna. Do każde- O.N.: Bardzo zaufałeś Krzysztofowi Herdzinowi. go swojego płytowego projektu za- praszałem innego perkusistę. Grali M.N.: Tak, ale nie bez znaczenia jest fakt, że utwory ze mną Robert Luty, Michał Miśkie- miały już określony kształt. Napisałem np. dokładne wicz czy właśnie Czarek Konrad. partie basu, tam gdzie były one istotne, akordy mia- Przywiązuję wielką wagę do obsa- ły konkretne voicingi, było dużo informacji, dużo dzenia tego stanowiska, bo uwa- rozmawialiśmy o tym materiale. Poza tym wysła- żam, że perkusja jest sercem zespo- łem mu maila, w którym wyłuszczyłem, z czym mi łu. Tym razem zamarzyłem sobie, się konkretne utwory kojarzą. Na przykład w nieco by zagrał niezrównany Clarence mrocznym utworze „Teatr” sugerowałem klimat ro- Penn, który jest topowym nowojor- dem z „Alfred Hitchcok zaprasza”. Starałem się wpły- skim bębniarzem i od mainstrea- wać na jego wyobraźnię, a że Krzysiek jest człowie- mu, i od nowocześniejszego grania. kiem bardzo utalentowanym, to napisał wspaniałe Robert Kubiszyn zna się osobiście aranżacje. Najpierw zaprezentował mi je w formie z Clarencem, co umożliwiło bezpo- komputerowego demo, na które nanieśliśmy kilka średni kontakt. W studio bawiliśmy poprawek. się w zadawanie mu pytań o postaci z absolutnego jazzowego panteonu: J.S.: Dużo było tych uwag? „a z tym grałeś? A z tamtym grałeś?” i on z nimi wszystkimi grał! Bardzo

< JazzPRESS, styczeń 2014 |67 zależało mi na jego obecności, a z w dwóch utworach: w jednym solo liryczne, a w dru- tym wiązały się różnorakie trudno- gim freejazzowe, odjechane. To, że zagra wspaniałe ści. Płyta została nagrana „na setkę” sola, było oczywiste dla wszystkich, natomiast ja go – w dwa dni w studiu Sound & More poprosiłem, żeby oprócz tego, wziął udział w pra- – w czternaście osób. Clarence był cy nonetu, mimo że partie klarnetu basowego były w Warszawie zaledwie trzy dni. Je- bardzo trudne. den dzień próby, dwa nagrań. Trze- ba było się bardzo skoncentrować. O.N.: Nijak się nie da sklasyfikować tej płyty, bo nie jest to jazz, fusion, klasyka, muzyka współczesna... J.S.: Skoro jesteśmy przy obsadzie albumu, opowiedz o pozostałych. M.N.: Moim zdaniem jest to płyta jazzowa. Gramy muzykę improwizowaną. Jazz jest przecież bardzo M.N.: Robert Kubiszyn, zawsze jest szerokim pojęciem. Energia na płycie jest stricte na moich płytach, jest współprodu- jazzowa, choćby dlatego, że wszyscy muzycy z zespo- centem. Darzę go ogromnym zaufa- łu wywodzą się z jazzu i grają jazz. Ba! Clarence grał niem, do tego jest świetnym basistą nawet z Dizzym Gillespiem. Mnie jazz nie kojarzy się i kontrabasistą, bardzo uniwersal- z walkingiem, tylko z poczuciem wolności improwi- nym muzykiem. Poza tym zna się zatorskiej, wyrafinowaniem harmoniczno-rytmicz- świetnie na nowych technologiach, nym. To nie jest mainstream, tylko nowoczesny jazz. komputerach i pracy studyjnej. Oczywiście nie w stronę awangardy, tylko postrzega- Dwóch solistów, Adam Pierończyk ny jako wypadkowa różnych wpływów współczesno- – wybitny muzyk, grający bardzo ści otaczających mnie jako muzyka. Druga sprawa, wyrafinowaną, konceptualną mu- że ja nie lubię szufladek czy metek. To jest po prostu zykę, usłyszawszy dema utworów, muzyka Pana Marka Anno Domini 2013. Tak to sły- przyjął moje zaproszenie do na- szałem, taką miałem historię światu do opowiedze- grań. Znakomicie się znalazł w tej nia i ani przez sekundę nie zastanawiałem się jak muzyce. Podczas nagrań żartował: to zostanie sklasyfikowane. A faktycznie wyszło coś „no dobra Napiór, teraz spróbuję pomiędzy stylami. ci nagrać lirycznie”. Oczywiście, ja nie sugerowałem mu żadnych arty- J.S.: Dość mocno odskoczyłeś od swojej poprzedniej stycznych wyborów, chciałem, żeby płyty, nagranej w power-trio, która była zapisem grał swoim językiem, który bardzo koncertów. lubię. Drugim solistą jest legendar- ny Henryk Miśkiewicz, który jest M.N.: Celowo, bo ja lubię jak się dzieje! Jakby prze- naturalnym kompanem moich róż- analizować wszystkie moje autorskie płyty… Pierw- nych muzycznych przedsięwzięć, sza – NAP – była takim przedstawieniem się, czy- ale numer polega na tym, że tu nie li było „Nap – jazzowanie”, było „Nap – kwilenie”, gra na saksofonie, tylko na klarne- było trochę fusion, byli Możdżer, Henio Miśkiewicz cie basowym! Zagrał improwizacje i inni koledzy… Druga – Wolno – już była koncepcyj-

> 68| Rozmowy fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

< JazzPRESS, styczeń 2014 |69 na. Balladowa z założenia. Trzecia – ale wynika to z naszej naturalnej energii i ekspresji. KonKubiNap – gramy w trio męską muzykę. I naprawdę live, nie ma J.S.: Jest duża różnica między „Napiórkowskim na ściemy! No i czwarta – Up! – duży płytach studyjnych” i „Napiórkowskim na żywo”. skład. Czynnikiem spajającym moje Ostatni raz na żywo widziałem cię z zespołem Full albumy jest moje granie. Powiem Drive Henryka Miśkiewicza – w ramach II Moko- więcej, słyszałem ostatnio jakieś tów Jazz Fest 2013 – i w przeciwieństwie do tego co prehistoryczne nagranie z czasu, w studiu, na żywo zamieniasz się w zwierzę! gdy miałem dwadzieścia lat, gdzieś z TV Wrocław. W pewnym sensie M.N.: Ja tego nie szacuję. Jeśli ktoś zapyta: „czy wolisz wszystkie charakterystyczne ele- być w studio czy na scenie?”, odpowiadam – na sce- menty mojego grania były już wte- nie. Z drugiej strony, ważny jest koncept. Jak grałem dy słyszalne. Oczywiście rozwiną- trasę Wolno z Kubiszynem, Tokajem i młodym Miś- łem się, zmądrzałem, zestarzałem kiewiczem, to prawie wszystko grałem na „pudle”, (śmiech…). Uwielbiam jak muzyka bo takie było założenie. Koncepcja muzyki impliku- jest spójna z osobowością artysty. je naturalnie sposób grania. To, co słyszę, inspiruje Miałem zaszczyt cztery lata grać mnie do konkretnego muzykowania. z Tomaszem Szukalskim. On do- kładnie taki był, jak grał. I liryczny, J.S.: Ja czekam na takie twoje Still Warm. Studyjną i niegrzeczny. Mam nadzieję, że ta płytę z mocnym, bardzo energetycznym graniem. moja gitarka też oddaje moją osobę. M.N.: Sympatyzuję z takim graniem, podobnie jak O.N.: No właśnie, czyli ta nowa pły- i z graniem lirycznym. Tak jest. Jak dochodzi do ta mówi, jakim jesteś teraz człowie- komponowania, idzie jednak w inną stronę... Fak- kiem: nie muszę się ścigać, spokój tycznie, kiedyś myślałem, żeby nagrać płytę w stylu i pogoda ducha? Still Warm. Póki co, mogę obiecać, że następną płytę nagram zupełnie inną niż ostatnia (śmiech…). M.N.: Bardzo mi miło, że tak to ode- brałaś. Faktem jest, że muzyka nijak J.S.: A nie kusi cię, żeby jak Metheny nagrać płytę nie kojarzy mi się ze ściganiem. Jako solo? muzyk doceniam wirtuozerię, na- tomiast jak nagrywam własne pły- M.N.: Chyba, że Zero Tolerance For Silence (śmiech…). ty, nigdy nie myślę o popisach. Nie Nie specjalizuję się w graniu solo. Zainteresować korci mnie epatowanie techniką. słuchaczy konceptem solo jest bardzo trudno. Bar- Chcę dać ludziom ciekawą i piękną dzo cenię muzyków, którzy nagrali takie płyty: Joe muzykę. Jedyną moją autorską pły- Pass nagrał mnóstwo, Pat w trochę innym kontek- tą, która ma wirtuozerskie znamio- ście, balladowo-akustycznym... Może kiedyś mi się to na, był KonKubiNap, nagrany live. zdarzy. Im mniej osób na froncie, tym trudniej coś A na koncercie bywa, że jest rzeźnia, zwojować.

> 70| Rozmowy

J.S.: Pat jest twoją inspiracją? lesach. Dorota, jako artystka, nigdy nie ograniczała się jedynie do muzy- M.N.: Pat wywodzi się z muzyki brazylijskiej, z wło- ki jazzowej, mimo że wyrosła w tym skiej kantyleny i oczywiście z jazzu, w postaci Wesa środowisku, dobrze swinguje, do- Montgomery’ego oraz z Jimiego Hendrixa (sic!) – za- brze słyszy, umie stylowo zaśpiewać wsze o tym mówi. Ja jestem młodszy od Pata, chociaż bluesa, jest w stu procentach z tego – jak wiemy z okładki mojej płyty – wyglądam gorzej, świata. Co więcej – jak w przypadku ale jestem z tego samego pokolenia wpływów. Kurt projektu Nahornego Szymanowski Rosenwinkel zapytany o idoli nie mówi – jak robi to – jest w stanie zaśpiewać koszmar- wielu – o starych mistrzach, odpowiada wprost: John nie wprost trudne melodie. Ona nie Scofield i Pat Metheny. Czyli już stali się klasykami. oscyluje w stronę popu. Najprostszą I ja też wymieniłbym tych dwóch jako najważniej- jej płytą była Pod Rzęsami. Kolejne sze głosy. I jeszcze Frisell! To jest ta trójca. Oczywiście albumy, Caminho (m.in. z Marci- są jeszcze John Abercrombie, Scott Henderson i tak nem Wasilewskim i brazylijskim dalej… perkusjonistą Guello) czy bardzo oryginalnie brzmiące Ale, były już J.S.: Przejdźmy do Napiórkowskiego w roli sidema- trudniejsze do sklasyfikowania. Co na. Od wielu, wielu lat jesteś członkiem zespołu mnie z tym łączy? Piszę muzykę i to Henryk Miśkiewicz Full Drive. jest wyzwanie, bo piosenki muszą być komunikatywne, ale nie mogą M.N.: Płyty z Heniem Miśkiewiczem wszystkie są być banalne. nagrane live. To lubię, tak gramy i nie ma żadnego cyzelowania. Wszyscy przynosimy utwory – fajny, J.S.: Anna Maria Jopek. demokratyczny zespół. Henio jest liderem i marką tego zespołu. Jako anegdotę opowiem, że ja go do za- M.N.: Fajna dziewczyna (śmiech…). łożenia tego zespołu w jakimś sensie namówiłem. Ania to niezwykłe zjawisko. Od Mieliśmy kiedyś w Poznaniu koncert do zagrania ośmiu lat, czy nawet dziesięciu, i zrobiliśmy to w składzie: ja na gitarze elektrycznej, jeździ z sukcesami po świecie. Tam Sławek Kurkiewicz na kontrabasie i Henio na sakso- projekt Anki jest postrzegany jako fonie. Przedziwny skład. Zagraliśmy i to się spodoba- łączący muzykę folkową, czy etno, ło, następny zagraliśmy już w kwartecie, potem mu- z której się wywodzi, bo przecież jej zycy się zmieniali i chyba z tego powstał Full Drive. rodzice pracowali w zespole Mazow- sze – z energią muzyków jazzowych. J.S.: Kolejny projekt, z którym jesteś na stałe związa- Zjechaliśmy z nią prawie cały świat. ny to zespół Doroty Miśkiewicz. Byłem z nią kilka razy w Japonii, gdzie m.in. zagraliśmy szesnaście M.N.: Tak, piszę dla niej piosenki i bardzo to lubię. koncertów w Blue Note Tokio, naj- W zespole grają jazzmani, chociaż nieco prościej. lepszym, moim zdaniem, klubie Lubię świat piosenki, sam wychowałem się na Beat- jazzowym na świecie. Nikt z Polski

< JazzPRESS, styczeń 2014 |71 chyba tego nie dokonał. Osiem dni, – ze spektrum działań. Z albumami i projektami, dwa koncerty dziennie. Komplet w których dywersyfikuje się mój muzyczny świat. publiczności. Anka marzy o tym, Z przedsięwzięciami, w których się nie nudzę. Od żeby kojarzyć ją z tzw. muzyką pol- wielu lat realizuję potrzebę muzykowania. Chcę być ską i jednocześnie zadaje pytanie: kojarzony z budowaniem mojego muzycznego języ- „czym polska muzyka jest?” Bo prze- ka. Nie jest to łatwe, gdyż mam dużo inspiracji i tak cież nie jest to blues w F-dur czy samo kręci mnie granie dwóch dźwięków na aku- „Ona tańczy dla mnie”. Prawdopo- styku, jak ekspresyjne „rzężenie”. Moim marzeniem dobnie to dziedzictwo tkwi w folk- jest, żeby dotychczasowe płyty i te, które w przyszło- lorze. Anka ma w sobie nadwiślań- ści nagram, coraz bardziej definiowały mnie w mu- ską słowiańskość i robi co może, zyce. Zależy mi, żeby ten język się coraz bardziej kon- żeby folkowe elementy brzmiały stytuował, nie da się go opisać słowami. jak najszlachetniej, żeby wyciągnąć jak najwięcej jakości z polskiej mu- O.N.: A z czym byś nie chciał być kojarzony? zyki. Na płycie Polanna jest Karol Szymanowski, Moniuszko, Wacław M.N.: Bulwersuje mnie kompletne niezrozumienie z Szamotuł itd. Na krążku Haiku są i przypisywanie mnie do gatunków lżejszych, niż polskie melodie ludowe skonfron- to, co robię w istocie. Nie zajmuję się awangardą, towane z folklorem japońskim. Cią- czy współczesną muzyką poważną, ale od początku, gle sięga do muzyki ludowej. Ania od pierwszego dźwięku, który zagrałem jako lider, zawsze miała ciągoty do otaczania zajmuję się muzyką wyrafinowaną i trudną. Kom- się muzykami jazzowymi i ma swój ponuję muzykę niełatwą harmonicznie i wykonaw- koncept, który coraz lepiej jest od- czo. Czy ona brzmi lekko? Bardzo bym chciał żeby bierany na świecie. była komunikatywna. I bardzo mnie bulwersują opinie, jakoby to, co robię, ocierało się o użytkowe O.N.: Powiedziałeś z czym, według formy muzyczne. Pata Metheny’ego, czy Johna Sco- ciebie, chciałaby być kojarzona fielda, też można puścić w windzie, ale żaden z nich Ania Jopek. A ty, jako frontman, nie jest muzykiem pozbawionym głębi, chociaż Sco z czym chciałbyś być kojarzony? grywa proste bluesy, a Pat ballady.

M.N.: Ona ma pomysł, który można J.S.: Chciałbym sięgnąć do twoich korzeni, czyli ze- opisać słowami. Czerpie z muzyki społu Funky Groove – ty i Artur Lesicki na gitarach, ludowej, mieli to przez swoją wraż- Tomek Grabowy na basie i Marcin Jahr na bęb- liwość i chce być Anną Marią Jopek, nach. która jest z Polski: Pol-Anną. Ja nie mam takich konkretnych wpływów. M.N.: Wojowaliśmy razem przez wiele lat i to był mój Ciężko mi opisać z czym chciałbym główny zespół, który naturalnie wygasł, gdy wszyscy być kojarzony… Pewnie z tym, co sły- zaczęliśmy mieszkać w innych miastach. Graliśmy chać na moich płytach i koncertach razem przez dekadę, odnosiliśmy sukcesy, trafili-

> 72| Rozmowy

śmy nawet do światowego katalogu płyt Polygramu, Jeśli chodzi o idee fixe, to nie obra- bodaj jako pierwszy polski zespół po transformacji ziłbym się, gdyby Vince Mendoza ustrojowej. z Metropole Orchestra z Amsterda- mu plus ja... (śmiech…). Moim ma- J.S.: Tu chciałem wspomnieć o pięknej, a rzadkiej rzeniem jest chyba duży zespół i ja historii. Ty z Arturem Lesickim jesteście kumplami w kontekście solistycznym. z jednej ulicy z Jeleniej Góry! J.S.: Vince, jeśli nas czytasz: dzwoń M.N.: To prawda, Lisek (Artur Lesicki) jest przyjacie- do Marka! lem jakiego życzę każdemu. Od siódmego roku ży- cia znaliśmy się z widzenia, od dziesiątego już bar- M.N.: Vince jest największy. Mam dzo się zaprzyjaźniliśmy. Zaczęliśmy razem grać na jeszcze jedno marzenie, pewnie gitarach. Jak twierdzi, jestem jego mistrzem, bo jak mało realne... Żeby na którejś z mo- już umiałem cztery akordy: C-dur, a-moll, d-moll ich płyt zagrał Wayne Shorter. i G-dur, to nieodpłatnie odpaliłem mu tę wiedzę. Nie lubię przyznawać miejsc, ale Gdyby nie to, że razem się rozwijaliśmy muzycznie, w moim mniemaniu jest chyba naj- to nie wiadomo czy obaj w życiu poszlibyśmy akurat ważniejszym żyjącym jazzmanem. w taką stronę. Pamiętam nasz pierwszy zespół – Ko- zioł Blues Band (od nazwiska perkusisty). Jak mia- O.N.: Na zakończenie. Wszystkie łem piętnaście lat graliśmy koncerty, na które przy- wymienione dotąd nazwiska są chodziło całkiem sporo osób! znane i poważane przez naszych Czytelników. A czy masz coś takie- J.S.: Funky Groove miał jak na jazz nietypowy go, co mogłoby nas zaskoczyć, że skład. Napiórkowski słucha...?

M.N.: To prawda. Dużo się wtedy nauczyłem o roli M.N.: Wszyscy moi koledzy wiedzą, akompaniatora. Zgranie dwóch instrumentów har- że w sytuacjach imprezowo-zakra- monicznych wymaga sporo wiedzy i rutyny. Jesz- pianych puszczam pewnego Wło- cze trudniej jest, jak są to dwa podobnie brzmiące cha. Jest nim Lucio Dalla śpiewający instrumenty. Bardzo to było rozwijające. Grając na utwór „Caruso”. Jestem w tej wersji dwie gitary, musieliśmy bardzo czujnie poruszać się zakochany, od kiedy usłyszałem w różnych rejestrach, pilnować voicingów, żeby two- ją przed laty we włoskiej knajpie rzyły odpowiednią strukturę. w Hamburgu. W tym jest zawarta cała prawda, Lucio!!! O.N.: Wybiegnijmy teraz w przyszłość. Czy masz z tyłu głowy projekt, do którego dążysz? Zobacz: Lucio Dalla „Caruso” »

M.N.: Chyba nie. To jeszcze nie jest moment, żebym myślał o czymś nowym. Muszę trochę okrzepnąć.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |73 fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

> 74| Rozmowy fot.Marta Ignatowicz-Sołtys fot.Marta

Adam Pierończyk – saksofonista, kompozytor i dyrektor artystyczny Sopot Jazz Festival. Ma na swoim koncie kilkanaście autorskich płyt, w tym trzy nagrane dla prestiżowej niemieckiej wytwórni Jazzwerkstatt: El Buscador, zawierającą własne odczytania muzyki Krzysztofa Ko- medy Innocent Sorcerer oraz najnowszą, solową, The Planet Of Eternal Life. Przygoda z instrumentem

Mateusz Magierowski [email protected]

Mateusz Magierowski: The Planet Of Eternal Life… ści przekonanie, zgodnie z którym Okazuje się, że Wayne Shorter nie jest jedynym najprawdopodobniej tak nie jest. we Wszechświecie współczesnym saksofonistą, który otwarcie przyznaje się do inspiracji rzeczywi- Intrygujący jest zwłaszcza moment stością pozaziemską. uświadomienia sobie, że Ziemia jest jedną z najmniejszych planet Adam Pierończyk: To rzeczywiście bardzo inspiru- we Wszechświecie i tak naprawdę jąca materia, podobnie jak większość innych nie- jest bardzo prawdopodobne, że nie zbadanych i nieosiągalnych dla człowieka rzeczy. jesteśmy jedyną rozwiniętą cywili- My – ludzie – często wychodzimy z założenia, że nie zacją. Jeżeli rzeczywiście tych planet istnieje nic więcej poza życiem na naszej planecie. jest tak wiele, może mieć sens teoria Coraz mocniej dociera jednak do naszej świadomo- wykładana przez prawie wszystkie

< JazzPRESS, styczeń 2014 |75 religie, zgodnie z którą jest życie po nocześnie dwóch czy trzech dźwięków, ale są one śmierci – coś takiego jak chociażby bardzo ograniczone. Są również środki bardziej chrześcijański raj, do którego uda- sonorystyczne, eksperymentalne, które pozwalają ją się dusze zmarłych. Swego czasu na chwilę zmienić brzmienie, ale niemal niemoż- zacząłem sobie budować własną liwe jest, by posługiwać się nimi przez dłuższy czas teorię „planety wiecznego życia”, na w kontekście melodii – a na melodii i naturalnym której być może po śmierci wszyscy brzmieniu instrumentu chciałem się właśnie sku- się spotkamy. Teoretycznie coś po- pić na tym nagraniu. Granie na takim instrumencie winno się stać z duszami zmarłych solo, to zatem naprawdę wielkie wyzwanie. Koncert – mam nadzieję, że wędrują one zarejestrowany na płycie trwa około godziny – taki właśnie na taką „planetę wiecznego występ jest również sporym wyzwaniem natury fi- życia”, do której nawiązuję tytułem zycznej i kondycyjnej. Podczas występu solowego swojej nowej płyty. nie ma możliwości – tak jak w konwencjonalnej sy- tuacji gry z zespołem – po zagraniu tematu odpocząć M.M.: Truizmem jest w zasadzie sobie kilka minut i dać pograć komuś innemu. Stąd stwierdzenie głoszące, że muzyk zasadne wydaje mi się porównanie takiego wystę- nagrywający płytę solową musi pu do przebiegnięcia maratonu, do którego biegacz być pewny tego, co chce słuchaczo- przygotowuje się często cały rok, żeby pod koniec wi powiedzieć. Co chce powiedzieć przygotowań być w stanie ukończyć cały bieg. Tu jazzowemu światu swoim solowym mamy podobną sytuację – jeśli zabrakłoby mi kon- nagraniem Adam Pierończyk? dycji po 15–20 minutach mógłbym tylko powiedzieć: „przepraszam bardzo, ale muszę odpocząć”, co byłoby A.P.: To przede wszystkim kolejny pewnym afrontem wobec publiczności. Będąc tego etap mojej przygody z instrumen- świadom, kilka miesięcy przed zagraniem koncertu, tem, chyba najbardziej wymagający. który został zarejestrowany na płycie, przygotowy- Historia jazzu zna wiele projektów wałem się, ćwicząc również od strony kondycyjnej. i płyt solowych np. pianistów czy gitarzystów. Mamy w tym wypad- Z zupełnie inną sytuacją, niż koncertową, mamy ku do czynienia z instrumentami, do czynienia, kiedy ćwiczy się 3 czy 4 godziny same- które, gdy pojawiają się na scenie mu, w pracowni. Wtedy można sobie zrobić 5 mi- bez zespołu, dają soliście możliwość nut przerwy, odpocząć, nie ma żadnych ograniczeń, korzystania z harmonii – obie ręce kontroli zewnętrznej – musiałem zatem symulować mogą jednocześnie kreować wiele taki koncert kilkukrotnie podczas ćwiczeń w pra- dźwięków. W przypadku instru- cowni. W pewnym momencie stwierdziłem: „OK, mentów takich jak saksofon, pu- jestem teraz gotowy, możemy spróbować”. Z pro- zon czy trąbka, które posługują się ducentem wytwórni Jazzwerkstatt, dla której na- tylko melodią, jest to niemożliwe. grywam, miałem taką umowę, że zdecydujemy się Mamy oczywiście efekty specjalne na wydanie tego na płycie, jeżeli jednocześnie ja jak multiphonics, czyli granie jed- i on będziemy zadowoleni z materiału. Tak się sta-

> 76| Rozmowy

ło, więc płyta ostatecznie powstała. Zastanawiałem się, czy podejść do tego przedsięwzięcia spontanicznie, grając cały koncert bez żadnej kon- cepcji i improwizując przez całą go- dzinę. Ostatecznie postanowiłem, że przygotuję chociażby jakiś zarys dramaturgii, czyli konkretne utwo- ry i mniej więcej kolejność ich gra- nia, aczkolwiek o samej kolejności decydowałem w miarę spontanicz- nie na scenie.

M.M.: Wspomniał pan o znajdują- cych się na płycie utworach. Intry- gujące są ich tytuły, które zdradzać mogą inspiracje historią i miejsca- mi, które szczególnie zapisały się w pana pamięci.

A.P.: Rozmawiamy w Krakowie – mieszkam tu już praktycznie od kilku lat. Swoją pracownię mam przy samym Rynku, w miejscu obarczonym wielowarstwową hi- Ignatowicz-Sołtys fot.Marta storią, i to historią „nieskazitelną”, bo jak wiemy Kraków na szczęście nie ucierpiał tak w Warszawie, jak i w wielu in- podczas II wojny światowej, chyba jako jedyne waż- nych polskich miastach praktycz- ne miasto w naszym kraju. Kraków jest miastem nie niestety się nie odczuwa. Pod- ze ściśle określonym centrum, którego nie posiada czas gdy w Warszawie czy Gdańsku po wojennych bombardowaniach Warszawa. Nie starówki zostały zrekonstruowane, wiem gdzie znajduje się centrum stolicy – chyba w Krakowie mamy do czynienia nie ma czegoś takiego? Można oczywiście szero- z oryginalną substancją. Pozwala ko określić to centrum mniej więcej, jako okolice ona rzeczywiście poczuć „ducha między Starówką, Dworcem Centralnym, Nowym historii”, z którą mam okazję obco- Światem, ale jedynie w kategoriach „mniej więcej” wać w swojej pracowni, znajdują- właśnie. Rynek jest sercem miasta, od niego biegną cej się w XIV-wiecznej kamienicy, boczne ulice, od niego zaczyna się planowanie mia- należącej swego czasu do rodziny sta – istnienia czegoś takiego po II wojnie światowej Guccich. Wywodził się z niej Santi

< JazzPRESS, styczeń 2014 |77

Gucci, jeden z głównych architek- A.P.: Koncert rejestrowano w baszcie, będącej częścią tów Krakowa, autor licznych kra- ruin XIV-wiecznego gotyckiego kompleksu zamko- kowskich maszkaronów i wielu wego usytuowanego w okolicach Berlina. Ściany ka- prac, które możemy podziwiać dziś meralnej sali, w której grałem, miały grubość 6 me- na Wawelu. Skoro kamienica nale- trów. Takie miejsca i ich brzmienie bez wątpienia żała do jego rodziny, przypuszczam inspirują, ale z drugiej strony byłem przyzwycza- że musiał też tam pracować. Często, jony do takiej sytuacji poprzez przebywanie i pracę ćwicząc w tym miejscu, mam wra- w Krakowie, bo kamienica, w której ćwiczę, i owe żenie, że nie jestem tam sam, dlate- ruiny to obiekty datowane na mniej więcej ten sam go jeden z utworów zatytułowałem okres. „Working With Santi Gucci”. M.M.: Solowa płyta to jednorazowe przedsięwzię- M.M.: Mamy też coltrane’owskie cie czy formuła, do której Adam Pierończyk będzie „Giant Steps”. Przyszedł czas na od- jeszcze wracał? danie hołdu największym? A.P.: Wydaje mi sie, że to najbardziej naturalny styl A.P.: „Giant Steps” to utwór, który to- wyrazu muzyka, ponieważ właśnie na samotnym warzyszy każdemu zaawansowane- kontakcie z instrumentem spędza się najwięcej dni mu saksofoniście, ponieważ jest to w życiu. Nie wykluczam, że jest to jedynie początek w dalszym ciągu (mimo że powstał mojej przygody solowej. Zastanawiałem się, jak po- ponad 50 lat temu) utwór uważany dejść do tego projektu od strony instrumentalnej. za jeden z najtrudniejszych stan- Gram na saksofonie sopranowym, altowym (rzadko, dardów jazzowych. Skoki harmo- ale również) i głównie na saksofonie tenorowym, niczne są w nim tak duże jak tytu- więc mógłbym wpleść w ten zestaw jakieś egzotyczne łowe „wielkie kroki”. „Giant Steps” instrumenty, bardziej go urozmaicając. Zarzuciłem nie pojawiło się na mojej płycie po ten pomysł, bo od początku mojej przygody z sak- raz pierwszy – zdarzyło mi się na- sofonami darzę saksofon sopranowy szczególnym grać ten utwór w duecie z Leszkiem szacunkiem. Uważam go za naprawdę wyjątkowy Możdżerem już jakieś 15 lat temu. instrument, pomimo że jest zgodnie określany jako Zagranie coltrane’owskiego stan- najtrudniejszy do opanowania z rodziny saksofo- dardu podczas solowego koncertu nów. Jest ciężki intonacyjnie, dość trudno jest wyro- było spontaniczną decyzją, nie do- bić sobie na nim ciekawe i ciepłe brzmienie – jest to patrywałbym się w niej jakiegoś wszak instrument, który pośrednio można przyrów- głębszego sensu. nać do szałamai czy klarnetu, które potrafią brzmieć dość ostro i piskliwie. Osiągnięcie brzmienia, które M.M.: Rozmawiamy o muzyce, ale satysfakcjonuje nie tylko gracza, ale i słuchaczy, wy- warto również wspomnieć o miej- maga sporej pracy. W moim przypadku praca z sak- scu, w którym wybrzmiała, bo jest sofonem sopranowym to w dużej mierze praca nad ono bez wątpienia niezwykłe. poszerzaniem rejestru instrumentu o rejestr flazo-

> 78| Rozmowy letowy. Jej efekty można usłyszeć na tej płycie – po- a muzycy są na wysokim poziomie, ruszam sie tam często prawie oktawę ponad skalę. to można nawet tak dużą salę „opa- Jeszcze wyżej notowanym instrumentem z rodziny nować” bez nagłośnienia. Takie gra- saksofonów jest sopranino. W pewnym momencie nie sprawia szczególną frajdę, bo zastanawiałem się, czy nie dołączyć do mojego in- brzmienie instrumentów nie jest strumentarium sopranino, ale potem pomyślałem wówczas zniekształcone. sobie, że będę miał następny futerał, który będzie trzeba wepchnąć do samolotu i nosić ze sobą, więc M.M.: Nie unikniemy chyba tematu postanowiłem po prostu skoncentrować się na tym, Komedy, pomimo że o płytę z włas- żeby „dodać” wysoki rejestr sopranino do sopranu. nymi odczytaniami muzyki Trzciń- Moim celem jest osiągnięcie stanu, w którym swo- skiego był pan już zapewne pytany bodnie będę mógł używać tych najwyższych, niedo- wielokrotnie. stępnych dźwięków w kontekście melodii. Chciał- bym nie koncentrować się na kilku ostrych, bardzo A.P.: Musiałem się wręcz z niej na- wysokich brzmieniach, które można raz na jakiś czas wet tłumaczyć… Któryś z dziennika- wydobyć z instrumentu, ale móc pozwolić sobie na rzy spytał mnie nawet, czy jeszcze granie dłuższych melodii bez zastanawiania się nad kiedyś nagram płytę z własnymi tym, że wkraczam na niebezpieczny, podminowany utworami, czy już będę teraz na- rejon. Cel, jaki przed sobą stawiam, to możliwie jak grywał „czyjąś” muzykę – pomimo najbardziej perfekcyjne opanowanie tej sztuki i jed- faktu, że po raz pierwszy po 10 au- nocześnie uzyskanie brzmienia „znośnego” dla ucha torskich płytach nagrałem wtedy słuchacza. Nie mogę przecież piszczeć tylko po to, „obcy” materiał. żeby się pochwalić swoimi umiejętnościami, kiedy nikt nie będzie chciał tego po prostu słuchać. M.M.: Sądziłem, że raczej trzeba się było tłumaczyć z „heretyckie- M.M.: Przed premierą solowej płyty słuchacze go” – w opinii niektórych kręgów w Polsce i Europie mieli okazję usłyszeć pana w to- słuchaczy – odczytania Komedy. warzystwie innych muzyków, m.in. Maxa Muchy Niedługo po wydaniu Innocent Sor- i Łukasza Żyty. Czy jest to working band, z którym cerer miał pan okazję grać jego mu- zamierza pan grać w dłuższej perspektywie? zykę w kwintecie Tomasza Stańki już „tak jak Pan Bóg przykazał”. Nie A.P.: Bardzo lubię grać w trio – to konfiguracja, do było poczucia dysonansu? której na pewno będę często wracał. Trio jest też ta- kim „kieszonkowym”, łatwym do opanowania skła- A.P.: Grając z Tomkiem Stańko kon- dem, z którym można grać akustycznie. Podczas centruję się w pełni na jego mate- trasy koncertowej po Syberii w trio graliśmy prze- riale, czyli tym, który jest w zasadzie de wszystkim w filharmoniach albo kinach. Cała ta oryginalny. Spotkania z Tomaszem trasa była grana akustycznie, mimo że sale, w któ- to dla mnie zawsze wielkie przeży- rych graliśmy, były ogromne. Jeśli zespół jest zgrany, cie – coś na miarę grania z Milesem

< JazzPRESS, styczeń 2014 |79

Davisem. Jest to jedna z najstar- własnego ducha. Jednocześnie chciałem zachować szych i najbardziej doświadczonych oryginalną materię – nie miałem zamiaru totalnie osób na jazzowym rynku, która jed- poszatkować jego kompozycji i w efekcie stworzyć nocześnie świetnie funkcjonuje i co aranżacje, w których nikt nie będzie w stanie rozpo- istotne – w kontekście tego pytania znać jego muzyki. To miał być materiał, w którym – miała również okazję współpraco- Komeda byłby w dalszym ciągu słyszalny, ale jedno- wać z Trzcińskim. Grając z nim Ko- cześnie odświeżony i uwspółcześniony. Pierwszym medę absolutnie nie myślę o tym, z podjętych przeze mnie zabiegów była rezygnacja co zrobiłem wcześniej z tą muzyką – z fortepianu i zastąpienie go gitarą akustyczną, co zupełnie się od tego odcinam, kon- pozwoliło uczynić tę muzykę lżejszą i mniej pate- centrując się na nutach przyniesio- tyczną, prawie w każdym utworze zmieniłem rów- nych przez Tomasza. nież metrum i tonacje. Reakcje na tę płytę były oczy- wiście różne, zdarzały się również i takie, zgodnie Wracając do moich interpreta- z którymi Innocent Sorcerer to profanacja, a muzyki cji Komedy – Innocent Sorcerer był Komedy nie powinno się tak grać. OK, tylko dlacze- moim pierwszym krążkiem z „obcą” go? Dla mnie większą profanacją jest „katowanie” muzyką. Nie był to tak naprawdę Chopina czy innych kompozytorów „na jazzowo”. To mój autorski pomysł, ale propozy- jest muzyka klasyczna, zapisana w nutach, tak jak cja przedstawiona mi przez Muze- oni to sobie wyobrażali. Oczywiście można dodać um Powstania Warszawskiego. Już do tego własną interpretację, ale odczytanie tego na wcześniej miałem okazję z nimi jazzowo może być rzeczywiście dla pewnych melo- współpracować, przygotowując ra- manów obrazoburcze. Ale Komeda? Komeda nie pi- zem z Borysem Szycem płytę z poe- sał przecież muzyki klasycznej. Jego utwory, które zją Tadeusza Gajcego. Projekt ko- gramy, to są przecież takie polskie standardy jazzo- medowski był kontynuacją naszej we. Dlaczego Amerykanie, podobnie jak cały świat, współpracy, bardzo zresztą fajnej nie mają problemu z tym żeby grać swojego Elling- – pracują tam niesamowici ludzie. tona, Armstronga, Coltrane’a? Kiedy przystałem na ich propozycję pomyślałem sobie: „OK. Pierwsze, co M.M.: Niektórzy próbują ich odczytywać bardzo „po muszę zrobić, to przypomnieć sobie swojemu”, niekoniecznie trzymając się kurczowo jak najwięcej utworów Komedy”. oryginału. Wyciągnąłem swoje własne płyty Trzcińskiego, pożyczyłem co naj- A.P.: Jest to wręcz wskazane, dzięki temu te kompo- mniej około kilkunastu krążków zycje mogą zabrzmieć świeżo. Nie wiem dlaczego od znajomych, przesłuchałem i za- my mamy problem z naszym Komedą, dlaczego nie cząłem selekcję. Od samego począt- nagrać jego utworów trochę inaczej? ku wiedziałem, że jeśli będę chciał nagrać ten projekt, to postaram M.M.: Może to jest jakiś głębszy problem polskiej się tchnąć w jego muzykę trochę mentalności?

> 80| Rozmowy

A.P.: Myślę, że tak właśnie jest. Koń- cząc temat Komedy warto zauważyć, że na jazzowym rynku mamy mnó- stwo płyt, na których jego muzyka jest jedynie odtworzona. To jest dla mnie obrazoburcze! Od razu nasu- wa się pytanie: po co i dlaczego, jeśli mamy jego oryginalne nagrania? To nie był przecież muzyk tworzący w XVII wieku, którego muzyka nie została zarejestrowana. Nie widzę sensu, żeby odgrywać i nagrywać ją w taki sposób.

M.M.: Wspominał Pan o pomy- słach związanych z instrumenta- rium wykorzystywanym w muzyce etnicznej. Podczas swoich podróży nawiązuje Pan również kontakty z muzykami poruszającymi się w tej stylistyce. Kierunek „etnojazzowy” pozostaje wciąż atrakcyjny?

A.P.: Mam trochę problem z termi- nem „etnojazz” – nie wiem co on do Ignatowicz-Sołtys fot.Marta końca oznacza. Często zdarzało mi się i pewnie nie raz będzie mi się zdarzać zapraszać Zagrałem tam bodaj w dwu utwo- do zespołu muzyka z egzotycznego – z polskiej per- rach na arabskim instrumencie spektywy – zakątka świata. Jeżeli gra on moją, stwo- o nazwie zoucra. Ta muzyka też była rzoną w Polsce, muzykę, to nie uważam, żeby można często określana mianem etnojazzu to było określić mianem „etnojazzu” – tym bardziej – nie wiem dlaczego? Podobna sy- w dzisiejszych czasach, kiedy funkcjonujemy glo- tuacja miała miejsce po wydaniu balnie, w czasach, kiedy świat dzięki Internetowi płyty Busem po Sao Paolo w trio. stał się „globalną wioską”, a wszystko zlewa się coraz Większość dziennikarzy posiadała bardziej w jedną całość. z góry utartą teorię, zgodnie z którą płyta zawiera sporo wątków latyno- Chyba z dziesięć lat temu nagrałem płytę w sekste- skich, a ja napisałem muzykę pod cie zatytułowaną Amusos, m.in. razem z czarnoskó- trasę w Brazylii, co jest kompletną rą wokalistką Miną Agassi, mieszkającą w Paryżu. bzdurą. W ostatniej chwili zdecy-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |81 dowałem się na wejście do studia artystycznym. Co muzycznie jazzmanowi może dać wychodząc z założenia, że skoro je- pełnienie takiej funkcji? steśmy już w trasie koncertowej, to postaramy się dołożyć jeszcze dwa A.P.: Pełniąc już od trzech lat funkcję dyrektora arty- dni na koniec trasy, zarezerwować stycznego Sopot Jazz Festival raczej staram się, żeby studio w Sao Paolo i w miejscu nie- korzyści odnosiła publiczność. Jeszcze zanim zdecy- co bardziej egzotycznym, inspiru- dowałem się objąć to stanowisko zdecydowałem, że jącym nagrać ten materiał. To był nie będę występować na tym festiwalu, żeby uniknąć jedyny wątek „etno”, który dotyczył nieprzyjemnych zgrzytów i zarzutów, że pozwalam tej płyty – samo miejsce jej nagra- sobie na coś w rodzaju „autonepotyzmu”. Byłaby to nia, bo wszystkie utwory powstały zresztą niepotrzebna konkurencja, kiedy najpierw wcześniej w Polsce. przedstawiałbym innych muzyków, a potem nagle sam wskakiwał ze swoim zespołem na scenę i „prę- M.M.: Ale nawet porzucając te ety- żył muskuły”. Całość wypada o wiele lepiej, jeśli je- kiety i wątpliwości natury termi- stem skoncentrowany na koncepcji artystycznej fe- nologicznej, to chyba jednak sze- stiwalu. Moją główną rolą i misją w kontekście Sopot roko rozumiana muzyka etniczna Jazz Festival jest przedstawienie słuchaczom cieka- jest dla pana istotną inspiracją? wych muzycznych projektów – stawiam między in- nymi na współpracę pomiędzy muzykami polskimi A.P.: Tak, jest bardzo inspirująca, i gośćmi spoza granic naszego kraju. Nie musi być szczególnie muzyka arabska czy in- to zawsze awangarda czy coś alternatywnego, cho- dyjska – tej ostatniej sporo słucham ciaż i ten aspekt pojawia się podczas jednego z festi- w swoim domu. Taka muzyka jest walowych dni. Staram się ściągnąć artystów, którzy dla mnie bardziej inspirująca niż albo jeszcze nigdy nie grali w Polsce, albo grają w na- współczesny jazz. Często podczas szym kraju rzadko – tak jak Hermeto Pascoal, który śniadania włączam sobie stacje prawie na całym świecie jest dla profesjonalnych internetowe z różnych zakątków muzyków niemal bogiem, przed którym klęka się świata, np. rozgłośnię wietnamską, na kolana. W Sopocie podczas jego koncertu poło- podającą wiadomości w tym języku. wa sali wyszła. To był dla mnie szok, bo sądziłem, że Słucham tych wiadomości, mimo jego występ zostanie doceniony. Takie postawy bio- że nie rozumiem ani słowa. Samo rą się po prostu z braku świadomości publiczności, brzmienie języka może być inspi- bo większość festiwali finansowanych ze środków racją – mowa jest przecież również sponsorskich (czasem również i tych opłacanych melodią. ze środków publicznych) często stawia na artystów o bardzo znanych, wręcz ogranych nazwiskach po to, M.M.: Efektem tych inspiracji jest żeby zapewnić sobie jak największe zyski z biletów. nie tylko muzyka, ale zapewne Oczywiście są to świetni muzycy, np. takie gwiazdy również program Sopot Jazz Festi- jak Sonny Rollins czy Pat Metheny. Był we Wrocła- wal, którego jest pan dyrektorem wiu, był w Warszawie – jak już przyjedzie do Sopotu,

> 82| Rozmowy to chyba wzniesiemy na plaży pomnik z inskrypcją jemu zakupowi czas, chcąc przy- „U nas też był Sonny Rollins”. Podobnie rzecz ma najmniej dowiedzieć się, czy był on się z Waynem Shorterem, który często bywa w Pol- wart ich wydania. sce. Jeżeli komuś bardzo zależy na tym, żeby kon- cert Rollinsa czy Shortera był dla niego świętem, to A.P.: Oczywiście! Jeżeli ktoś „bawi niech je sobie zaplanuje i wybierze się dajmy na to się” w ten sposób, traci szacunek do z Gdańska do Wrocławia na dwa dni, a wracając do muzyki. Płyta jest najczęściej efek- domu będzie nieustannie myślał o tym, co usłyszał tem mozolnego procesu kompono- i to będzie prawdziwa celebracja. Celebracja, której wania, nagrywania, pracy artysty nie możemy porównać z sytuacją, kiedy ubieram oraz zainwestowanych w opłatę za buty i idę do sali koncertowej za rogiem posłuchać studio, tłoczenie płyty, grafika, -ZA Sonny’ego Rollinsa. iKS i dystrybucję pieniędzy. Wszy- scy, którzy te środki zainwestowa- Wracając do Sopot Jazz Festiwal – przygotowując li – a więc producent, dystrybutor, program Festiwalu staram się stawiać na muzyków a nierzadko i muzyk – mają nadzie- nawet nie aż tak bardzo znanych, ale po usłyszeniu ję, że one się zwrócą, a może uda się których mogę o każdym z nich powiedzieć „Gigant!”. coś zarobić, żeby te zarobione pie- Proponuję festiwalowej publiczności muzykę cieka- niądze przeznaczyć na własną egzy- wą i przede wszystkim często jej nieznaną, co w dzi- stencję lub zainwestować w produk- siejszym świecie, w którym jesteśmy zalewani natło- cję kolejnych krążków. Nie twierdzę kiem informacji, jest dużym atutem. wcale, że te dwa tysiące osób, które ściągnęły moją płytę z Internetu to Pozostając w temacie rzeczywistości internetowej potencjalni kupcy. Wydaje mi się, mogę powiedzieć, że jestem zdegustowany odkry- że osoby ściągające płyty robią to ciem, którego dokonałem przed dwoma dniami, że hurtowo i często bezmyślnie. Po- ktoś wrzucił do sieci link do mojej płyty The Planet równałbym ich zachowanie do za- Of Eternal Life, która została już ponad dwa tysiące chowania człowieka, przed którym razy darmowo ściągnięta. Żyjemy niestety w czasach, stoi talerz z ciastkami. Spróbuje jed- w których ludzie uzurpują sobie prawa do posiada- no ciastko – nie smakuje, to odrzu- nia wszystkiego i dysponowania czyjąś własnością. ca, próbuje kolejne. Kiedyś czekało się na płytę i składało te parę groszy, żeby można ją było kupić, a dzisiaj? Nie wierzę, że M.M.: Konsument zachłanny ktoś, kto ściągnie danego dnia za darmo dziesięć płyt i wszystkożerny. z Internetu, posłucha jakiejkolwiek z nich w całości i w skupieniu. A.P.: Coś w tym stylu. To nie jest kon- sumpcja przygotowanego z piety- M.M.: Jeśli już kupi się płytę to pojawia się dodat- zmem z dobrych składników dania, kowo sytuacja zainwestowanych środków - mając na którego przygotowanie trzeba po- świadomość wydanych pieniędzy poświęca się swo- święcić czas, ale raczej nic nie warte-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |83 go fast foodu, którym poczęstowano jego działanie ma sens. Wtedy dochodzi do sytuacji, mnie na dodatek darmowo. w której następuje selekcja – z 50 muzyków zostaje 2–3, którzy „zwrócili się” albo pozwolili producento- Kiedy jestem w trasie koncerto- wi zarobić. Pozostawia się bestsellery, a reszta lądu- wej moi znajomi nierzadko proszą je na bruku, m.in. przez nieświadome niczego oso- mnie o wpisanie ich na listę gości by, ściągające sobie za darmo muzykę, która ląduje przed koncertem. Jeżeli tylko spad- w koszu albo w tych rejonach twardego dysku, do ną dwie kropelki deszczu, to co naj- których nigdy się nie zagląda. mniej połowa z wpisanych na listę osób nie pojawi się na koncercie, bo M.M.: Pozostawmy na chwilę słuchaczy i powróćmy ma już argument, że zmoknie. Gdy- do samych muzyków. W jednej ze swoich wypowiedzi by wszyscy zapłacili 50 zł za bilet, to wspominał pan, że w muzyce coraz więcej jest rze- nie przeszkadzałaby im nawet śnie- mieślników, a mniej pasjonatów. Często się spotyka życa. to pierwsze podejście wśród kolegów jazzmanów?

Kończąc wątek pirackich ściąg- A.P.: W każdym zawodzie większość to rzemieślni- nięć płyt z Internetu – wiadomo, cy, a pasjonaci to grupa znajdująca się w zdecydo- że zawsze producent i dystrybutor wanej mniejszości. Takie „rzemieślnicze” podejście oczekują, że zainwestowane pie- spotykam na każdym kroku – tak w jazzie, jak na niądze się zwrócą. Jeżeli dwu- czy poczcie czy w kawiarni. Niestety, ale to jest indywi- trzykrotnie pojawia się sytuacja, dualny wybór każdego człowieka. Jednocześnie jed- w której płyta jest częściej ściągana nak niewiele osób ma to szczęście, żeby zawodowo z Internetu niż kupowana, produ- zajmować się tym, co ich pasjonuje. Większość pra- cent może dojść do przekonania, że cuje po to, żeby przeżyć, a szczęściarze, którzy mogą artysta się po prostu nie sprzedaje – zajmować się tym co lubią i jednocześnie z tego żyć, nawet w skali umożliwiającej zwró- to mniejszość. cenie się zainwestowanych środ- ków. W takim wypadku może dojść M.M.: Przewinął się w naszej rozmowie wątek kra- nawet do zerwania kontraktu albo kowski. Chciałbym teraz do niego na koniec powró- ustania zainteresowania producen- cić i spytać jazzmana mieszkającego w Krakowie, ta danym muzykiem – trzeba to so- ale grającego przede wszystkim poza tym miastem, bie uświadomić. Biznes, zwłaszcza o refleksje na temat krakowskiej sceny jazzowej. muzyczny, jest okrutny. Niewielu jest producentów – pasjonatów, A.P.: A czym jest krakowska scena jazzowa? Kto do a nawet jeśli już są, mają ograniczo- niej należy? ne środki. Jeżeli taki pasjonat, który dokłada do produkcji, wyda 50 płyt, M.M.: I to jest właśnie pytanie do pana. Czy pan, jako które się nie zwróciły, zacznie się muzyk mieszkający w Krakowie, zauważa istnienie drapać po głowie i zastanawiać, czy takiej sceny, rozumianej jako środowisko krakow-

> 84| Rozmowy skich jazzmanów, którzy razem grają i realizują innym. Miasto mogłoby również wspólnie muzyczne projekty? zagospodarować w swoich milio- nowych budżetach kilkaset tysięcy A.P.: Zauważam Janusza Muniaka, prowadzącego na dwa, trzy inne kluby lub centra swój klub, który jest permanentną marką od wielu kultury, w których młodzi muzycy lat. Zauważam również Krakowską Jesień Jazzową, mogliby się realizować i tworzyć na którą z sukcesem od lat prowadzi Marek Winiar- godnych warunkach. Wtedy może ski, ale grają tam raczej muzycy spoza krakowskiej rzeczywiście powstałoby coś w ro- sceny. Wiem również o funkcjonowaniu Akademii dzaju prawdziwie współgrającego Muzycznej, ale nic innego nie przychodzi mi do środowiska jazzowego i Kraków głowy. Nie wiem nawet, jakimi parametrami moż- mógłby ubiegać się znów o mia- na byłoby tę krakowską scenę opisać, podobnie jak no „stolicy jazzu” w naszym kraju. warszawską. Przede wszystkim pojawia się pytanie Ale do tego potrzeba osoby we wła- o miejsca, gdzie taka scena miałaby funkcjonować. dzach miasta, która zrozumiałaby, na czym taki potencjał miałby pole- M.M.: Właśnie. Pytanie, czy w Krakowie są takie gać. Osoby, która wspierałaby tych miejsca. W Warszawie jest klub Pardon, To Tu, któ- muzyków w ich walce. Bo to jest po ry jest miejscem spotkań muzyków m.in. warszaw- prostu zawód, w którym trzeba cały skiej sceny improwizowanej. czas walczyć.

A.P.: Tam grają głównie muzycy z Warszawy? M.M.: Czasem jednak ta walka koń- czy się zwycięstwem – nagraną pły- M.M.: Nie tylko, grają też muzycy z innych części kra- tą czy zrealizowanym projektem. ju i spoza jego granic. Wspominam to miejsce, bo Tych projektów i muzycznych dróg właśnie tam miały swój początek różne muzyczne w pana przypadku było dość sporo. inicjatywy, tworzone przez muzyków warszawskich. Jaką drogą pójdzie pan teraz, po na- graniu płyty solowej? A.P.: Wiem, że w Krakowie wiele zespołów jazzo- wych tworzą studenci Akademii Muzycznej, ale czy A.P.: Ćwiczę i gram dalej – resztę czas możemy to nazwać sceną krakowską? Czy istnieje pokaże! jakieś lobby, które mogłoby takiemu środowisku po- magać i je motywować? Często mówi się, że Kraków M.M.: Życzę zatem sukcesów i dzię- jest polską stolicą jazzu. Pytam, dlaczego? Jaką sto- kuję za rozmowę. licą? Na przykład Janusz Muniak – moim zdaniem – powinien otrzymywać o wiele większe wsparcie A.P.: Dziękuję. ze strony miasta, bo nie da się go zastąpić nikim

< JazzPRESS, styczeń 2014 |85 fot. Piotr Gruchała Piotr fot.

Andrzej Jagodziński – pianista, akordeonista i kompozytor. Współpracował m.in. z grupami Old Timers, Swing Session, String Connection, Quintessence, Big Warsaw Band, z Ewą Bem, kwartetem Janusza Muniaka, Zbigniewa Namysłowskiego i Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Od dwudziestu lat z sukcesami prowadzi własne trio, z którym zasłynął jazzowymi interpretacja- mi twórczości Chopina, którą jako pierwszy w Polsce na tak dużą skalę przetwarzał. Tak też w na krajowym jazzowym podwórku na dobre rozpoczęła się moda na Chopina… Bezbolesne sklejenie klasyki z jazzem

Roch Siciński [email protected]

Roch Siciński: Cechuje pana wielki zdarzało się jednak częściej. spokój. Pan się kiedyś stresuje? R.S.: A ma na to wpływ skład i repertuar? Kiedyś Andrzej Jagodziński: Zdarza się. grywał pan w wielu projektach. Dziś, już od ponad Ważne koncerty dla każdego są lek- 20-tu lat jest to jeden główny skład i jeden główny ko stresujące i chyba nie ma osoby repertuar. wolnej od tego uczucia. Dawniej

> 86| Rozmowy

A.J.: Niewątpliwie na scenie jest większa pewność A.J.: Oczywiście bardzo przyjemnie tego, co stanie się za chwilę. Jednak przy dużych wy- jest, kiedy przychodzą zaproszenia darzeniach, koncertach w ważnych salach nerwy od innych liderów, z którymi gra- się pojawiają. Zależy to przede wszystkim od reak- łem i nagrywałem zanim powstało cji publiczności. Jeśli zobaczymy po pierwszych tak- moje trio. Jednak teraz każdy robi tach koncertu, że ludzie są z nami, wtedy następuje swoje. O ile miłe są takie muzycz- większy luz. Jeśli jednak brak reakcji, lub jest ona ne „skoki w bok”, to przecież nie ma niepewna, to pojawia się wątpliwość czy wszystko znużenia w naszym graniu. Ani ja robimy dobrze, czy publiczność nie oczekuje czegoś tego nie odczuwam, ani moi sce- innego. To jest charakterystyczne przede wszystkim niczni partnerzy – z tego, co wiem… dla jazzu. Klasykę gramy zawsze tak samo, a pub- Gościnne granie w innych projek- liczność wie na co przychodzi. U nas może być bar- tach jest także owocne dla głównego dzo różnie. Chociaż składu – powstają większość koncer- inne pomysły, od- Moim generalnym założeniem jest tów odbywała się mienne inspiracje. w tej pierwszej opcji słuchacza wzruszyć. To jest moje je- Jazz jest przecież – publiczność była dyne zadanie na scenie, bo nie chcę muzyką tworzo- po naszej stronie. go oczarować kaskadami dźwięków ną zespołowo i w różnych składach R.S.: Zatem ostat- – nawet tego nie potrafię ta sama muzyka ni duży stres miał brzmi zupełnie miejsce w zeszłym inaczej. roku przy okazji koncertu na orkiestrę symfonicz- ną i trio jazzowe, podczas świętowania dwudziesto- R.S.: Czyli w głównym trio nadal lecia zespołu Andrzej Jagodziński Trio, prawda? potraficie się zaskakiwać?

A.J.: Sam koncert nie był stresujący, było miło i bez A.J.: Nasze trio wytwarza – że tak spięcia. Było dużo prób, a bilety na całą salę Filhar- powiem – miły nastrój, w którym monii Narodowej zostały bardzo szybko wyprze- wszyscy czujemy się dobrze i mimo dane, więc ludzie wiedzieli czego będą słuchać. że pewne schematy są przetworzo- Większość wątpliwości wykonawczych rozmyliśmy ne wielokrotnie, to jednak wciąż w czasie prób. A trzeba było włożyć w to sporo pracy. jest świeżo. Kiedy gramy „Prelu- Szczerze przyznam, że się tego nie spodziewałem, bo dium e-moll” po raz tysięczny, ja mówiąc wprost – utwór nie był łatwy. Dzięki tej pra- ciągle potrafię improwizować ina- cy grało się prawie bezstresowo. czej, a nawet mam taką potrzebę. Moi koledzy, tzn. Adam Cegielski R.S.: A skoro zmienność składów jest w ostatnich la- i Czesław Bartkowski natychmiast tach mniejsza, nie ma pan poczucia, chęci realizacji na to reagują. siebie w innych projektach.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |87 fot. Piotr Gruchała Piotr fot.

R.S.: Chopinowskie Preludium by nie pewien przypadek, to materiał ten ujrzałby e-moll… Pytania o żenienie klasyki światło dzienne dużo później i te wszystkie pytania, i jazzu słyszy pan chyba najczęściej. które dzisiaj padają również pojawiłyby się później. Przeczytałem dzisiaj wypowiedź, O tym zadecydowała pierwsza płyta. Miałem gotowe w której mówi pan, że połączenie około pół godziny materiału, a jeden z naszych pro- jazzu z klasyką jest pana celem. To ducentów miał pomysł, by polscy jazzmani nagrali rzeczywiście jest cel założony gdzieś Chopina, ale w sposób oryginalny. A ponieważ ja nie na początku lat 90-tych? byłem w stanie tego zrobić ze względu na technicz- ne wątpliwości, to wydawca zgodził się na ten mate- A.J.: Oczywiście nie było to moim za- riał nad którym pracowałem. Okazało się, że jest to łożeniem od początku kariery, cho- trafiony pomysł i zrealizowany w sposób poprawny, ciaż nie mogłem się pozbyć wpły- co zdecydowało o dalszym istnieniu zespołu i chy- wów klasycznych. Mimo że grałem ba o życiu każdego z nas. Tak to się zaczęło. Wtedy już wyłącznie jazz, nie zaniechałem pomysły z młodości zaczęły powracać i realizować chodzenia na koncerty muzyki kla- się w rzeczywistości, a to już można skomentować sycznej, kupowania płyt i słucha- jako próba symbiozy muzyki klasycznej i jazzowej. nia tej muzyki. Na początku lat 90- Pod koniec lat 90-tych byłem pewien, że wszystko, co tych pracowałem nad materiałem będę robił, będzie się kręciło wokół tej idei. Wówczas chopinowskim w zaciszu gabinetu, już świtały myśli o koncercie fortepianowym. o czym wówczas nikt nie wiedział – z wyjątkiem mojej żony, która na R.S.: Z jednej strony fani jazzu kochający tę muzy- szczęście nie jest plotkarką. Gdy- kę od lat wiedzą, że pan jest osobą, która wniosła

> 88| Rozmowy

Chopina do świata jazzowego pełną parą. Nie chcę nie musi odgrywać aż tak ważnej powiedzieć, że jako pierwszy, bo to może już Novi roli. Po blisko 40-tu latach na sce- Singers, ale tak na poważnie to pan był prekurso- nie żałuje pan czegoś? Mimo że nie rem tego – można już powiedzieć – nurtu. Poświęcił brał pan udziału we wspomnia- pan Chopinowi kawał życia i nie ma pan poczucia, nym projekcie, to jest coś czego by że został on w ciągu ostatnich lat nieco zmieszany pan nie powtórzył. z błotem wielości produkcji? A.J.: Nie wiem. Nasza droga muzycz- A.J.: Tak szczerze mówiąc, to potrafię zrozumieć na jest naznaczona kolejnymi płyta- wielość produkcji związanych z Chopinem, czasem mi. Nie robimy ich zbyt dużo – działa- – powiedzmy sobie szczerze – bardzo różnych. Taka my wtedy, kiedy rzeczywiście mamy była moda. Oczywiście wiele rzeczy było nietrafio- coś do powiedzenia. Dzięki temu, nych, a nawet niestrawnych. Niektóre wykonania że każdy kolejny projekt jest mocno były również pełne błędów, choćby harmonicznych. przygotowywany, to szansa na wpad- W roku chopinowskim dostałem zaproszenie do kę jest mniejsza. Nie mogę sobie jednego z projektów muzyki Chopina granego na gi- przypomnieć jakiegoś wydarzenia tarach z fuzzem. Hałaśliwy, głośny, zagęszczony, nie muzycznego, które pozostawiałoby miał nic wspólnego ani z klimatem chopinowskim, we mnie niesmak. Trudno mi przy- ani ze słowiańską melodią. Siedzieliśmy z produ- pomnieć sobie też inne wydarzenie centem, który pytał mnie czy nie wziąłbym udziału z tych prawie czterdziestu lat grania w tym projekcie. Puścił mi fragment, no i próbowa- jazzu, którego bym żałował. łem mu wytłumaczyć jak mogłem, że… R.S.: To chyba dobra odpowiedź. R.S.: …że za mało płacą (śmiech…) W takim razie co w tym czasie było największym spełnieniem? A.J.: Oj, musieliby dużo zapłacić, żebym zgodził się Nie wiem, może konkretny album, grać w czymś takim. Tłumaczyłem producentowi, koncert jak ten na dwudziestolecie że są tam błędy. Mimo że nie był to muzyk, miałem istnienia zespołu i pana 40-lecie nadzieję, że jest w stanie zrozumieć, że występują pracy artystycznej, a może jej po- tam – mówiąc delikatnie – nieścisłości harmonicz- czątek, może brązowy order Zasłu- no-melodyczne. Oczywiście nie wziąłem udziału żony Kulturze Gloria Artis od mini- w tym projekcie. Prawda jest taka, że w tamtym roku stra kultury? były pieniądze i trzeba było z nimi coś zrobić, nawet coś złego. Po takich interpretacjach nie pozostało A.J.: Rzeczywiście ostatni koncert przecież nic, poza źle wydanymi pieniędzmi. Ja to w Filharmonii był zapowiadany rozumiem na zasadzie: był sobie jeden taki rok. Na jako koncert na 40 lat kariery i 20 następny będzie trzeba długo czekać. lat zespołu. Co do tych 40-tu to lekka przesada… ja późno zacząłem, 40 lat R.S.: Jeden rok w tak długiej karierze rzeczywiście temu jeszcze studiowałem.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |89

R.S.: Jeszcze waltornię. Ale to już rabassim czy Sonata b-moll… Właściwie każdy pro- blisko czterdziestu, bo początku jekt był związany z nową ideą, innym pomysłem grania jazzu trzeba szukać jeszcze i każdy dawał spełnienie i stanowił jasny punkt w latach siedemdziesiątych. mojej jazzowej drogi. Ostatni projekt jest dla mnie teraz najjaśniejszy. Koncert fortepianowy g-moll jest A.J.: No tak. Jestem już blisko tych wypadkową działań ostatnich lat. czterdziestu lat, a jeśli chodzi o naj- większe spełnienie w tym czasie, to R.S.: Oczywiście ciągle klasyka z jazzem. chyba jednak wszystko po trochu. Przy nagraniu pierwszej płyty Cho- A.J.: Oczywiście nie potrafię słowami wytłuma- pin były duże obawy. Dzisiaj, kie- czyć, na czym polega to bezbolesne sklejenie klasy- dy słucham pierwszych albumów, ki z jazzem. W wypadku koncertu fortepianowego mam wrażenie, że są bardzo spokoj- chciałem, żeby miał współczesny idiom i jednocześ- ne. Nie chciałem wtedy przesadzić, nie proste, słowiańskie i wyraziste tematy. Tu się nie ma tam zagęszczania faktury, czai pułapka – czy da się te elementy spójnie złączyć, jakichś wybuchów forte, jest dosyć żeby stały się całością. Reakcja orkiestry była bardzo zachowawczo. Wszystko jest w kli- entuzjastyczna, przyznam, że byłem tym nawet za- macie chopinowskim. Kiedy przy- skoczony. To jest dla mnie ważne, nawet ważniejsze szły dobre recenzje, poczuliśmy się niż reakcja publiczności. Efekt był zgodny z ocze- pewnie, zeszło napięcie i to zdecy- kiwaniami. Słyszałem nawet opinie, że trzeba tego dowanie był bardzo jasny punkt materiału słuchać w całości – przerywanie daje po- mojej jazzowej drogi, takie speł- czucie niedosytu. Nie ukrywam, że było to dla nas nienie. Poczuliśmy, że to co robili- bardzo miłe. śmy – a na taką skalę było to po raz pierwszy w historii – ma sens i bę- R.S.: Jestem teraz na etapie pisania jednej z recen- dziemy to robić dalej. To spełnienie zji do naszego magazynu i w tym czasie przychodzi dało też możliwość mocniejszych wiele przemyśleń. Stąd pytanie na pozór proste. interpretacji na kolejnych płytach, Czego Andrzej Jagodziński oczekuje od muzyki ja- koncertach. kiej słucha, jako odbiorca?

Myślę, że było kilka takich speł- A.J.: Bardzo różnie. Czasem wkładam płytę do od- nień, choćby wspomniany, a nie- twarzacza, po to by posłuchać konkretnej muzyki spodziewany order, kolejne projek- zarówno jazzowej jak i klasycznej. Również ma to ty, nagranie płyty Muzyka Polska. To związek ze wspomnieniami. A czasem po prostu było nagranie tradycyjnej polskiej biegam po internecie i okazuje się, że trafiam na muzyki z orkiestrą smyczkową czy- coś fascynującego, czego muszę przez najbliższe pół li już w formie klasycznej. Również godziny posłuchać. Czasem zniewala mnie prostota użycie akordeonu na dwóch płytach i jasność przekazu emocji między artystą, a odbior- z włoskim pianistą Giovannim Mi- cą- komunikatywność. Zdarza się, że wracam do płyt

> 90| Rozmowy i na nowo je doceniam. Np. ostatnio był to Oscar Pe- nieje coś takiego jak marka Polish terson, który kiedyś oszałamiał tak ilością dźwięków, Jazz? Czy jest coś, co pozwala nam jak ich jakością. Po jakimś czasie dochodzimy do odróżnić, skategoryzować polską wniosku, że nie można słuchać tych kaskad dźwię- muzykę jazzową, czy to przez wspo- ków bez przerwy. Jednak kiedy po dłuższym czasie minaną przez pana słowiańskość, wrócimy do jego nagrań jest to ponownie absolutnie czy przez coś innego? zniewalające. Lubię również być zaskakiwany mu- zyką, dlatego jak wspomniałem, często zdarza mi się A.J.: Rzeczywiście trudne pytanie. biegać po internecie. Nie wiem czy akurat takie zaszu- fladkowanie jest właściwe. Mogę R.S.: A czego pan oczekuje od swojej muzyki, jako powiedzieć tylko tyle, że jazz naro- wykonawca? dził się w Ameryce, ale błyskawicz- nie rozlał się po całym świecie i za- A.J.: Moim generalnym założeniem jest słuchacza gospodarował wszystkie muzyczne wzruszyć. To jest moje jedyne zadanie na scenie, bo tradycje, wszystkie korzenie kultur nie chcę go oczarować kaskadami dźwięków – na- muzycznych. Także mamy jazz in- wet tego nie potrafię. Jednak jeżeli moja fraza ma dyjski oparty o ragi, skale, tamtejsze być równa frazie kogoś, kto zagra sto dźwięków, a ja podziały rytmiczne, które nic nie umiem zagrać tylko dziesięć, to siłą rzeczy każdy miały wspólnego z amerykańskim z tych dźwięków musi ważyć dziesięć razy więcej. Na czy europejskim jazzem. A w samej tym się skupiam. I mówię tu tylko o moim graniu, Europie tradycje skandynawskie, bo są nurty, w których np. trzeba słuchacza oszoło- słowiańskie, latynoskie ogrywają mić, czy wzbudzić skrajne odczucia, bądź odczucia własne, często niezależne role. Kie- medytacyjne. I rozumiem to w stu procentach. Mnie dyś byłem w Grecji i ponieważ mia- kręci co innego. Przez to, że mamy tę różnorodność łem samolot o piątej rano, to musia- w jazzie wpływa ona również na inną jakość melo- łem siedzieć w knajpie do godziny dii, które wydają się już przebrzmiałe. Czyli zagranie trzeciej. Słuchałem koncertu na tra- Chopina po raz setny ma sens. Jesteśmy jazzmana- dycyjnych greckich instrumentach. mi i dzięki temu zależnie od publiczności, miejsca, Kiedy skończyła się oficjalna część jakości instrumentu i własnego nastroju możemy koncertu przedstawiającego po- wydobyć bardzo wiele różnych interpretacji. I to jest pularne piosenki, zaczęła się część mój główny przekaz. Nie widzę, żeby ten potencjał mniej formalna. Jam sessions, które już się wyczerpał. można określić jako jazz oparty na greckich przebiegach harmonicz- R.S.: Nasz kolega redakcyjny Maciej Nowotny ma nych, rytmicznych, które słyszałem jedno pytanie, które często zadaje, a ostatnio rozma- w pierwszej części, ale z dużą dozą wiając z Tomaszem Stańką mocno się pokłóciliśmy improwizacji. Czy jest coś takiego w tym kontekście. Wydaje mi się, że może być pan jak jazz grecki? Każda nacja zazna- innym biegunem tej dyskusji stąd pytanie czy ist- cza swoją obecność w świecie mu-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |91 fot. Piotr Gruchała Piotr fot.

zyki improwizowanej, a czy to jest R.S.: Jest pan zakochany w jazzie i w klasyce, to jazz, czy już nie to ciężko powiedzieć. skończmy nietypowym pytaniem „sprawdzają- Wydaje mi się, że często po rodzaju cym”. Jeśli za godzinę w Filharmonii Narodowej wy- frazy możemy rozpoznać czy zagrał brzmiałaby II Symfonia Gustava Mahlera, a w Sali ją Słowianin, czy Amerykanin. Je- Kongresowej grał Keith Jarrett solo, to gdzie by się śli mógłbym tak rozróżnić, to po- pan wybrał… i czemu na Jarretta? wiedziałbym, że amerykański jazz jest bardziej „brudny”, co wywodzi A.J.: Na Jarretta, bo nie wiemy co wydarzy się w Kon- się z jego korzeni. My, Europejczycy gresowej, natomiast doskonale wiemy co będzie wychowani na klasycznej koncepcji można usłyszeć w Filharmonii. I to jest ta przewaga muzycznej jesteśmy bardziej precy- jazzu. zyjni w harmonii czy melodyce. Jed- nak są to tylko generalne założenia. R.S.: Dziękuję za rozmowę. Zawsze możemy znaleźć osoby na- wiązujące do innych tradycji. Chy- A.J.: Dziękuję również. ba na tym polega wielkość jazzu, a niekoniecznie na tym, by dzielić go na polski, niemiecki czy rosyjski. To jest ogromną zdobyczą jazzu, że każdy może zaznaczyć swój punkt widzenia.

> BACKSTAGE92| Rozmowy

Londyn to niekoronowana stoli- ca europejskiego jazzu. Właśnie tu, w stolicy dawnego Zjednoczonego Królestwa, jazz stał się ważną częś- cią wibrującego, kosmopolitycznego życia kulturalnego, będącego udzia- łem niemal wszystkich nacji świato- wych. Dla nas – Polaków – niezwykle miłe jest to, że obok tak wspaniałych i legendarnych klubów, jak Ronnie Scott’s, 606 Club czy Pizza Express Jazz Club, istnieje i rozwija się polski klub jazzowy, który po 6 latach dzia- łalności wszedł na stałe do jazzowej panoramy Londynu. Porozmawiali- śmy z założycielem Polish Jazz Cafe Londyn – Markiem Greliakiem.

Tomasz Furmanek [email protected]

Tomasz Furmanek: Właśnie za- skromnym wymiarze – proponując z reguły jeden kończył się tegoroczny London Jazz koncert, zwiększając powoli z roku na rok ilość na- Festival, najprawdopodobniej naj- szych propozycji koncertowych. W ubiegłym roku większy festiwal jazzowy w Euro- w programie festiwalu znalazły się 3 koncerty, w tym pie. Jazz Cafe Posk została włączo- jeden zaproponowany przez organizatora festiwalu na, po raz kolejny zresztą, w ramy Serious, który wspólnie z Instytutem Kultury Pol- oficjalnego programu festiwalu! Co skiej w Londynie zorganizował w naszym klubie się działo w tym roku, co wyjątko- występ zespołu Jazzpospolita. Organizatorzy Lon- wego zaproponowała Cafe Posk? don Jazz Festival, którego 21. edycja zakończyła się 24 listopada, doceniają rolę i znaczenie polskiego jazzu, Marek Greliak: Jazz Cafe POSK od stąd każdego roku w oficjalnym programie znajdu- początku swego istnienia brała ją się polscy artyści jazzowi tacy jak: Leszek Możdżer udział w Londyńskim Festiwalu czy Wasilewski Trio, a w tym roku chociażby Ma- Jazzowym na początku w bardzo ciej Obara International Quartet. Nasz klub niejako

< JazzPRESS, styczeń 2014 |93

uzupełnia ten polski nurt i w tym go klubu jazzowego na gościnnej roku zaproponowaliśmy organi- ziemi brytyjskiej, ale stało się to do- zatorom czterech wykonawców: piero możliwe w 2007 roku, kiedy Sandy Suchodolski Trio, Maciek w Polskim Ośrodku Społeczno-Kul- Pysz Trio, kwintet Alice Zawadzkiej turalnym zwolniło się pomieszcze- i grupę Tomasza Żyrmonta „Groove nie w piwnicach Ośrodka. A ponie- Razors”. Wszyscy ci muzycy miesz- waż jazz lubi podziemne klimaty, kają w Londynie, część z nich jest tu więc naturalną konsekwencją było urodzona, część przyjechała z kraju utworzenie tam pierwszego polskie- i związała się z brytyjskim środo- go klubu jazzowego w Londynie. Od wiskiem jazzowym. Ku naszemu tego czasu niestrudzenie, przy po- zadowoleniu wszystkie nasze pro- mocy grupy „zapalonych jazzowo” pozycje zostały przyjęte przez or- wolontariuszy, propagujemy polski ganizatorów i Jazz Cafe POSK była i międzynarodowy jazz wśród lon- w tym roku reprezentowana aż dyńskiej publiczności. czterema koncertami w oficjalnym programie London Jazz Festiwal. T.F.: Jakie miejsce czy też jaką pozy- cję zajmuje obecnie Jazz Cafe Posk T.F.: Stworzył pan klub jazzowy na jazzowej mapie Londynu? w Polskim Ośrodku Kulturalnym 6 lat temu. Jaka idea przyświeca- M.G.: W odpowiedzi na to pytanie ła pańskim działaniom w tamtym chciałoby się przytoczyć komenta- okresie? rze publiczności i muzyków, któ- rzy niezwykle ciepło oceniają nasz M.G.: Jestem związany z populary- klub, mówiąc, że nie jest to tylko zacją muzyki jazzowej od lat stu- miejsce gdzie się gra dobry jazz, ale denckich, kiedy to w późnych latach klub o unikalnej atmosferze, gdzie 70. miałem przyjemność prowadzić przy lampce wina można spędzić studencki klub Od Nowa przy UMK niezwykle przyjemnie czas, spotkać w Toruniu. Jazz stanowił niezwykle ciekawych ludzi, no i oczywiście mocną pozycję w działalności tego przede wszystkim usłyszeć to co klubu. Do Torunia przyjeżdżali mu- najlepsze w polskim i międzynaro- zycy warszawscy tacy jak Andrzej dowym jazzie. Nie wpadając w ton Kurylewicz, Zbigniew Namysłowski samozadowolenia, możemy stwier- czy muzycy krakowscy – z grupą La- boratorium na czele. Po osiedleniu się w Londynie w 1978 roku zawsze marzyło mi się powołanie polskie-

> BACKSTAGE94| Z siedzenia pasażera

dzić, że jesteśmy w czołówce lon- można usłyszeć obok języka pol- dyńskich klubów jazzowych choćby skiego wiele języków wschodnio- z tego względu, że muzycy ustawia- i zachodnioeuropejskich. ją się w cierpliwą kolejkę, by u nas wystąpić. Nasz program z reguły T.F.: Co stanowi, jak dotychczas, ustalany jest na rok naprzód, tylu największe sukcesy klubu? jest chętnych do grania. M.G.: Największym naszym sukce- T.F.: Publiczność klubu jest zdecy- sem jest to, że poprzez muzykę jazzo- dowanie międzynarodowa, Brytyj- wą udało nam się wypromować czycy często chętnie tu zaglądają. nas, Polaków i nasze dziedzictwo Co robiliście, aby przyciągnąć do kulturalne w Londynie. Dotychczas polskiej kawiarni jazzowej tak licz- wielu Brytyjczyków omijało z dale- ną londyńską publiczność? ka Polski Ośrodek Społeczno-Kultu- ralny, gdyż nie było tam dla nich nic M.G.: Jednym z założeń programo- atrakcyjnego ze względu na barierę wych klubu była integracja środowi- językową. W Jazz Cafe pokazaliśmy, ska polonijnego z międzynarodową że nie tylko mamy własną ciekawą społecznością londyńską. Chcieli- kulturę muzyczną, ale potrafimy śmy również zachęcić publiczność świetnie spędzać wspólnie czas i być brytyjską do odwiedzania Polskiego bardzo gościnnym dla innych nacji. Ośrodka Społeczno-Kulturalnego W dziedzinie zaś stricte muzycznej na Hammersmith, którego propo- jesteśmy wiodącym i poważanym zycje kulturalne są w większości klubem jazzowym, gdzie występują w języku polskim, więc praktycznie największe gwiazdy europejskiego niemożliwe w odbiorze dla cudzo- i światowego jazzu. ziemców. Powołanie klubu muzycz- nego w POSK-u umożliwiło nam T.F.: Proszę powiedzieć czytelnikom zaadresowanie naszego programu JazzPRESS-u kilka słów na temat do międzynarodowej społeczności innych cyklicznych koncertów czy londyńskiej, w skład której wchodzą festiwali odbywających się w Jazz reprezantanci niemal wszystkich Cafe Posk… krajów świata. Poprzez włączenie do naszych propozycji muzycznych M.G.: Obok wspomianych powy- artystów brytyjskich, europejskich żej naszych cyklicznych koncertów i światowych przyciągnęliśmy do w ramach London Jazz Festival bę- klubu nową międzynarodową pub- dziemy rozwijać i kontynuować nasz liczność i dzisiaj w naszym klubie doroczny festiwal wokalistów jazzo-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |95

wych, znany pod nazwą Songsuite, z poprawą sytuacji ekonomicznej którego celem jest prezentacja mło- w Anglii uda nam się zdobyć popar- dych polskich i międzynarodowych cie finansowe dla festiwalu. wokalistów jazzowych. W ramach tego festiwalu zapraszamy również T.F.: Jak, po tak obecnym prężnym wielkie gwiazdy brytyjskiej wokali- roku, zapowiada się dla klubu zbli- tyki jazzowej, tak by dać szanse mło- żający się rok 2014? Jakie są plany dym adeptom wokalistyki jazzowej i czym nas państwo zaskoczycie? osobistych spotkań z bardziej do- świadczonymi kolegami z jazzowej M.G.: W przyszłym roku Polski Ośro- sceny. W dotychczasowych dwóch dek Społeczno-Kulturalny obchodzi edycjach festiwalu wystąpiły takie 50-lecie swego istnienia. Chcemy się artystki jak Anita Wardell, Jackie włączyć w obchody tak wspaniałe- Dankworth czy Norma Winstone. go jubileuszu i planujemy specjalne Rozwijać też będziemy cykl osobi- koncerty z tej okazji. W lutym za- stych prezentacji jazzowych jed- prezentujemy młode polskie talen- nego z naszych impresariów pod ty jazzowe, wokalne i rockowe a w nazwą „Tomasz Furmanek prezen- marcu planujemy specjalny kon- tuje”, który „wyszukuje” i promuje cert w hołdzie niedawno zmarłe- dla nas interesujących artystów pol- mu Jarkowi Śmietanie, który regu- skiej i europejskiej sceny jazzowej. larnie występował na naszej scenie Myślimy również o wskrzeszeniu i na innych scenach londyńskich. niezwykle popularnego Festiwalu W czerwcu odbędzie się 3. edycja Jazzu Wschodnioeropejskiego, któ- naszego festiwalu wokalistów jazzo- ry od dwóch lat nie doszedł do skut- wych w zmienionej nieco formule ku ze względu na brak sponsorów. i pod inną nazwą, natomiast w listo- Był to unikalny w skali światowej padzie planujemy specjalny polski festiwal – odbyło się 5 edycji, w ra- program w ramach 22. londyńskie- mach których wystąpili muzycy go festiwalu jazzowego. Poza tym z niemal wszystkich krajów dawnej kontynuować będziemy naszą serię Europy Wschodniej – od Polski a na bluesową w każdą pierwszą sobo- Bałkanch skończywszy. Koszta orga- tę miesiąca, a być może uda nam nizacyjne takiego festiwalu są duże się reaktywować na jesieni Fetiwal ze względu na to, że pokryć musi- Jazzu ze Wschodniej Europy. my wszystkie wydatki związane ze sprowadzeniem muzyków z tak T.F.: Serdecznie życzę zrealizowania odległych krajów jak Rosja czy Ma- wszystkich tych atrakcyjnych pla- cedonia, ale liczymy na to, że wraz nów i bardzo dziekuję za rozmowę.

> 96| Rozmowy

Ralph Alessi – trębacz, kompozytor, nauczyciel, twórca jednego z naj- ważniejszych środowisk twórczych w Nowym Jorku. Założyciel The School for Improvisational Music – instytutu naukowo-edukacyjnego dla studentów muzyki mających artystyczne i solistyczne aspiracje. W trakcie dotychczasowej kariery nagrał całą masę świetnych albu- mów współpracując ze światowej klasy muzykami. Teraz przyszedł czas na debiut w najbardziej liczą- cej się wytwórni jazzowej świata – ECM. Między innymi o nowym albu- mie, wpływie ECM na dalszą karierę z muzykiem rozmawia Andrzej Ko- walczyk. Grając muzykę musisz być pewny siebie

Andrzej Kowalczyk [email protected]

Andrzej Kowalczyk: Gratulacje Ralph Alessi: Ktoś z wytwórni usłyszał nasz zespół z okazji twojego debiutu fono- podczas koncertu w Jazz Standard w 2011 roku i cał- graficznego w charakterze lidera kowicie rozkochał się w naszej muzyce. Informacja w wytwórni ECM! Czy mógłbyś o zespole dotarła do Manfreda Eichera i zupełnie opowiedzieć nam, w jaki sposób do- niespodziewanie otrzymałem emaila, że chciałby szło do współpracy z wytwórnią, co nagrać nasz zespół. zaowocowało ukazaniem się albu- mu Baida?

< JazzPRESS, styczeń 2014 |97

A.K.: Jak istotne jest to nagranie z twojego punktu A.K.: Porozmawiajmy o albumie widzenia? Czy już teraz możesz powiedzieć, że Bai- Baida. Czy mógłbyś powiedzieć da jest kluczowym albumem w twojej dyskografii? nam trochę więcej o części nowych Pytam o to, ponieważ masz duże doświadczenie jako kompozycji? muzyk czy pedagog, lista twoich współpracowni- ków jest ogromna, a pozycja znacząca. Mam jednak R.A.: Rzeczywiście połowa kompo- wrażenie, że ECM otworzy kolejne drzwi w twojej zycji to stare utwory, które graliśmy karierze. przez wiele lat. Nowa kompozycja tytułowa – „Baida” to było coś, na R.A.: Byłbym kłamcą gdybym nie przyznał, że to na- co natknąłem się podczas grania granie jest ogromnie ważne dla mnie. Tak, pod wie- na pianie i słysząc jak ta chorałowa loma względami jest to jeden z najważniejszych kompozycja sama się rozwija. Kiedy punktów w mojej to napisałem, po- karierze. Wydanie Jestem dumny z muzyki, którą myślałem, że najle- płyty pod skrzydła- piej zafunkcjonuje mi ECM – wytwórni, stworzyliśmy i z tego, jak przyjemnie jako punkt, z któ- która wyproduko- przebiegła współpraca z Manfredem rego przechodzi się wała niektóre z mo- w nadawaniu ostatecznego dalej do improwi- ich ulubionych na- kształtu płycie zacji. Ale po tym jak grań – to absolutny zagraliśmy to pod- honor. Ale co istot- czas koncertu, natu- niejsze, jestem dumny z muzyki, którą stworzyliśmy ralnym wydawało się improwizacja i z tego, jak przyjemnie przebiegła współpraca z Man- na przebiegu akordów. Kolejną rze- fredem w nadawaniu ostatecznego kształtu płycie. czą, którą warto wspomnieć o no- wych utworach jest to, że wypróbo- A.K.: Wspomniałem o twoim doświadczeniu peda- wałem je podczas nauczania (także gogicznym. Powiedz, jak w tym roku wyglądają pla- w Warszawie) z różnymi grupami ny SIM. Odwiedzicie nasz kraj ponownie, by prowa- studentów, miesiące wcześniej, za- dzić warsztaty? nim zagrałem je z zespołem. To po- zwoliło mi na zrozumienie, o czym R.A.: W przyszłym roku SIM będzie obchodziło 14-le- te utwory opowiadają. Muszę po- cie istnienia i zapowiada się wspaniały rok dla nas. wiedzieć, że jedną z wielu rzeczy, SIM poprowadzi warsztaty na Brooklynie (Tim Ber- które naprawdę lubię w nauczaniu ne, Drew Gress, Milford Graves i Don Byron to na- jest to, że możesz przynieść nową, zwiska kilku z wykładowców) i w Los Angeles latem niedokończoną kompozycję grupie 2014 (Uri Caine, Jim Black i wielu innych). Obecnie młodych, utalentowanych muzy- przyjmujemy zgłoszenia. Jest również szansa, że od- ków i rozwinąć ją razem. Myślę, że będą się warsztaty w Polsce i Norwegii przyszłą je- jest to bardzo owocne dla każdego, sienią. Stay tuned! kto jest zaangażowany w ten proces.

> 98| Rozmowy

Także niektóre z utworów na nagraniu to rezultat A.K.: Nie możemy doczekać się procesu eksploracji z przeróżnymi moimi studen- spotkania z tobą w Polsce, szczegól- tami jazzu. nie po wydaniu Only Many z Fre- dem Hershem wyprodukowanym A.K.: Przez długi czas pracowałeś z Drew Gress’em, przez CAM Jazz i najnowszym na- ale obecność pozostałych członków twojego kwar- graniu Baida. Byłeś w naszym kra- tetu też nie jest przypadkowa. Graliście razem choć- ju już kilkukrotnie, czy zapamię- by na Cognitive Dissonanace. Jakie było twoje nasta- tałeś coś szczególnego po tamtych wienie tym razem? Czy zauważyłeś jakieś zmiany wizytach? w porównaniu do nagrań z poprzednich waszych albumów i pracą nad nimi? R.A.: W Polsce zawsze bawiłem się świetnie. Ludzie, których spot- R.A.: Nastawienie było to samo jak zawsze. Zbyt kałem w waszym kraju to jedne dużo nie omawialiśmy, poza drobnym zarysem z najbardziej uduchowionych osób, każdego utworu (przy niektórych utworach nic nie które znam. Mam wiele świetnych mówiłem). Staram się wykreować jak najwięcej wspomnień, ale jedno z moich ulu- brzmienia na żywo i liczę na jak najbardziej sprzy- bionych pochodzi ze spotkań SIM jające środowisko dla spontaniczności. Pierwszy raz w Sopocie kilka lat temu. Tydzień nagrywaliśmy wspólnie płytę w 2002 roku i przed warsztatów z improwizacji na pla- nagraniem praktycznie nie było prób. Tym razem ży z wybitnymi nauczycielami odbyliśmy bardzo krótką próbę. To jest duch tego i uczniami? Nie spotkało mnie nic zespołu, który kocham: bez obaw, bez zmartwień piękniejszego niż to! o pomyłki. To jest to, co najbardziej lubię w zespole na wielu płaszczyznach. Może jest tylko jedna zmia- A.K.: Jest debiut w ECM i co dalej? na – wszyscy są jeszcze lepsi. Czy Ralph Alessi ma jakieś mu- zyczne marzenie, które zamierza A.K.: Brzmi odważnie. Wspomniałeś kiedyś, że lu- zrealizować? bisz pracować z muzykami pewnymi siebie. Czy mógłbyś rozwinąć tę myśl? R.A.: Sądzę, że właśnie to robię. Ni- gdy nie śniłem o tym, że będę arty- R.A.: Kiedy grasz, musisz to robić z przekonaniem stą nagrywającym własną muzykę i opanowaniem, inaczej to co robisz, nie będzie mia- dla ECM z genialnymi muzykami, ło sensu. Można nawet argumentować, że musisz którzy są moimi przyjaciółmi. Nie doprowadzić twoją psychikę do stanu pewności, muszę mówić, że chciałbym żeby to obojętnie czy to prawda, czy też nie. Najważniejsze trwało zawsze! jest to, aby objąć nieznane i zrobić to z pełną świa- domością tego kim jesteś. .

< JazzPRESS, styczeń 2014 |99

> 100| Z siedzenia pasażera

Słuchaczy Bywacz

Ola Nowosad [email protected]

Grupa słuchaczy koncertów jazzo- cie ich częścią składową. Cóż za wych, którą dziś przedstawię, poja- wspaniała sprawa! Albo w niektó- wia się na wszystkich wydarzeniach rych przypadkach – obowiązek. Jak kulturalnych lub z pogranicza kul- powiedziała Madzia Karwowska, tury, na których warto bywać. Tak, żona bohatera serialu „Czterdzie- drodzy Państwo, w opinii szerokich stolatek” z mieszaniną dumy i po- rzeszy, koncert jazzowy to wydarze- kory: „Od kiedy Stefan został dyrek- nie prestiżowe. Jazz cały czas ucho- torem… musimy bywać!” dzi za dziedzinę górnopółkową, jeśli spojrzeć na to z miejsca pasażera. Tak oto ukazują nam się dwie pod- Tedy gratulacje Szanowni Czytelni- grupy Słuchaczy Bywaczy: Słuchacz cy, za każdym razem, kiedy wchodzi- Bywacz Służbowy i Słuchacz Bywacz cie do lokalu gdzie grają jazz, spływa Prywatny. Cele zawierają się w na- na Was słodka substancja prestiżu. zwie – SBS bywać musi, jako że tego Zaskoczeni? Jeśli tak jest w rzeczy wymaga jego stanowisko, pozycja. samej, to na pewno nie zaliczacie się SBP bywa, bo musi, jako że wymaga do grupy Słuchaczy Bywaczy. tego jego ego. Jak ich rozpoznać?

Audiens Eamus Najłatwiej wyłowić Słuchacza By- wacza Służbowego. Zajmuje on Słuchacz Bywacz znajdzie się, jak zazwyczaj najbardziej prestiżowe wspomniałam, wszędzie tam, gdzie miejsce na sali koncertowej. Oto- w opinii wysoko kulturalnych śro- czony grupą hołdowiczów goto- dowisk warto bywać – na premierze wych w każdej chwili służyć mu w Teatrze Wielkim, Operze Narodo- informacjami z zakresu nazwy im- wej, Festiwalu Filmów Dokumen- prezy na jakiej się znajduje lub wy- talnych, Wręczeniu Nagród Mini- konawcy, który ma wystąpić. Jeśli stra Kultury, Gali Fryderyków itd. nie jest on lub ona otoczony dwo- Na koncert jazzowy idzie dokładnie rem, trudniej wyłowić go z tłumu. w tej samej sprawie; nie tyle żeby Podczas koncertu najczęściej za- oglądać, ale żeby być oglądanym. chowuje się wzorowo, kiwa głową Obracanie się w konkretnych, tu: z uznaniem, klaszcze – kiedy na- prestiżowych kręgach, oznacza by- leży. Pomylić go nie można z We-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |101

sołym Profanem ani Słuchaczem wym… Słuchacz Bywacz Prywatny Muzykiem, może czasem przywieść to dość pozytywna grupa jazzowych na myśl Słuchacza Przypadkowego, koncertowiczów. Podczas koncer- ale tylko wtedy, jeśli miał napraw- tu przejawiają należyty szacunek dę ciężki dzień. Po koncercie, jeśli wobec artystów, są jednymi z tych, nie ma zobowiązań do publicznego którzy zaraz po Słuchaczach Czci- wyrażenia aprobaty i gratulacji, wy- cielach zrywają się do owacji na chodzi „po angielsku”. Ogólnie nie stojąco. Żywią wobec tej grupy wiel- budzi negatywnych uczuć, może ki szacunek, jako dla wtajemniczo- czasem u Niezamożnego Słuchacza nych. Słuchacze Muzycy to dla nich Czciciela, który podczas przerwy na najwyższa półka i najwyższy sto- oklaski spojrzy z nutą zazdrości na pień wtajemniczenia, możliwość doskonałe miejsce w pierwszym otarcia się o tę grupę lub dostąpie- rzędzie, które zajmuje Słuchacz By- nie rozmowy z jej przedstawiciela- wacz Służbowy, i pomyśli jak pięk- mi, to dla nich wielka nagroda i tro- nie i całkowicie mógłby czcić z tego feum. Obserwacja tych podchodów znakomitego miejsca. dostarcza wiele rozrywki. Serdecz- nie polecam. Słuchacz Bywacz Prywatny to mi- łośnik doniosłych wydarzeń. Głów- Słuchacze Bywacze to ten element nie zatem występuje na dużych jazzowych zgromadzeń, który je imprezach. Z lubością przechadza ubarwia i czyni interesującymi nie się po foyer uroczystym krokiem, tylko w kategorii socjologicznej, ale hojnie rozdzielając spojrzenia. Cel i ekonomicznej. To oni bowiem są bycia zauważonym jest realizowa- w dużej mierze odbiorcami wiel- ny bardzo skrupulatnie. Choć jego kich koncertów jazzowych, na które nastrój jest zazwyczaj dość pogodny, zapraszane są gwiazdy światowe- to czasem trudno się oprzeć wraże- go formatu. To oni właśnie kupu- niu rozczarowania malującego się ją najdroższe bilety. To dzięki nim, na twarzy SBP, kiedy okazuje się, choć z tylnych siedzeń, możemy iść że część współ imprezowiczów jest na koncert gwiazdy i cieszyć się – za jakaś taka… nieuprasowana. Nie po- rozsądną cenę – możliwością kry- zostaje nic innego jak tylko skupić tykowania, marudzenia, podśmie- się na wyglądaniu współplemień- wania, analizowania, czasem nawet ców. Może przydarzy się rozmowa słuchania i oceniania lub czczenia. o ostatniej premierze w Narodo- W czasie koncertu i po nim.

> 102| Lewym uchem

Rozważania nad istotą karpia

Konrad Michalak [email protected]

Dexter Gordon – Softly as in the Otóż jeżeli w tekście piosenki Bo je- morning sunrise steś Ty śpiewanym przez przywoła- nego już p. Krawczyka, znajduje się Odrywając się na chwilę od świą- zdanie, że powietrze ma elektryczny tecznego rozgardiaszu pomyśla- smak, to czy podmiot liryczny jest łem, że trzeba cośby, sensownego w tym tekście węgorzem elektrycz- na łamy nasze spotworzyć. Już mia- nym, czy przewodem wysokiego łem ja ci taką piękną koncepcję, by napięcia wiszącym we mgle? Od- się nad karpikiem rozmarzyć, nad powiedzi na zagadkę przesyłajcie śledziem zasmucić i zacieszyć przy do mnie, rozwiązanie konkursu pierniku, ale na szczęście cuś mnię w następnym felietonie. A wraca- pohamowało. I kiedy turlałem się jąc do naszych problemów doczes- z bulgotem wewnętrzym po czte- nych… Zalew produkcji muzycznej rech ścianach, polerując je zapal- znajdującej się w nurcie około- czywie – nagle – naszła mnie luźna świątecznym jest potężny. Muzyka refleksja by właśnie w święta, słu- z hasłem smufdżezik, albo jak kto chać więcej jazzu. Może nie odrazu woli melodyja smufdżezowych ko- jakiejś napastliwej i agresywnej lęd wkrada się pod strzechy na róż- fryty, nie każdy musi ją lubić tak ne sposoby(1). Wchodzi do domów jak ja, ale w ogóle, trzeba w święta jako dodatek do prasy kobiecej, cza- słuchać więcej jazzu, w ramach, sem wypełza z kieszeni marynarki opozycji oporu i kontestacji zasta- wuja Janusza, czasem też wdziera nej sytuacji (ojakietomądre). Mam się do naszych mózgów w postaci na myśli sytuację kolęd spod zna- przerobionej papki okołomuzycz- ku, nie przymierzając, polskiego nej stanowiącej ilustracje do zaku- Toma Jonesa, znanego również pów hipermarketach. „Stockowa” jako Krzysztof – jak się bawicie – i antyzaiksowa muzyka dla przed- Krawczyk. Przy okazji dodam, że siębiorców to ratunek w sensie zdumiała mnie ostatnio okazjo- ekonomicznym, niemniej jednak nalna dyskusja studentów filolo- wartość muzyczna tego jest żad- gii polskiej, podróżujących ze mną na i jak sie przysłuchać, to lasuje w tramwaju. Rozważali oni ni mózg. Skoro okazji do psucia ucha mniej, ni więcej taki oto problem: odbiorcy jest tak wiele, to przynaj-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |103

mniej w tym wyjątkowym czasie procesu spisywania myśli z sensem (sic!), przegryzę jakim są święta, bronić sie przed się przez Colemanowskie harmolodics i wrócę do tym należy. Ot co. Dlatego też gorą- pierwszej płyty zespołu Miłość. co polecam na świąteczny czas ra- rytas niebywałej jakości – płytę wi- Wyrażam w tym miejscu szczerą nadzieję, że to ze- nylową, z pieśniami świątecznymi stawienie pozwoli mi jakoś (w domyśle – miękko) w wyjątkowym, polskim wydaniu. wrócić do rzeczywistości już poświątecznej i (co gor- Nagranie nosi tytuł Gdy ślliczna sza) posylwestrowej. Wierzę głęboko, że przy oka- Panna a na nagraniu śmiga band zji pisania następnego tekstu będę mógł z wami w składzie: Anna Jurksztowicz, Ja- podzielić się wrażeniami z lektury biografii Tymo- nusz Szprot i Tomasz Szukalski. na Tymańskiego. Jeśli komukolwiek z was ta kniga również wpadła w ręce i macie ochotę na tzw. – ktoś, Takie święta, z tą muzyką są do coś na ten temat, jak zawsze zapraszam do dyskusji. zniesienia, nawet jeśli przed nami Na marginesie dodam, że z utęsknieniem czekam dwa dni obżarstwa, które następują na premierę polskiego komediowego musicalu fil- zaraz po siedmiu dniach ciężkiego mowego o muz-szołbizie w naszym kraju czyli Pol- sprzątania, mycia okien polerowa- skiego Gówna. I jeszcze trzebaby nadrobić filmową nia sufitów, dosmażania karpików muzyczną zaległość w postaci filmu o zespole Miłość i zlewania całorocznych nalewek. w reż. Filipa Dzierżawskiego, ale cóż... Rzeczywistość Co prawda kiedyś pewien trębacz nie czeka, praca sama się nie zrobi, standardy się powiedział mi: „Stary, przy świętach nie przećwiczą, a karpia i śledzia przetrawić należy. to się nie da słuchać tych frytowych Zatem, moi drodzy, raz jeszcze w nowym roku życzę jazzmenów i yassmenów, bo od nie- Wam wszystkiego co najlepsze, dobrych koncertów, równego metrum mi się w żołądku czasu na słuchanie mięsistego jazzu, wytrwałości przewraca”. Nie przywiązuję się do w kolejkach po bilety i oczywiście chęci do czytania tej teorii specjalnie i dlatego za- miesięcznika JazzPRESS, no bo jak inaczej. Bez Was raz po skończeniu, jakże trudnego Nie ma Nas, Od Nas dla Was, czy jakoś tak.

(1) Autor usilnie próbuje się przekonać do sensu istnienia smooth jazzu, ale jak narazie się nie udało. Jeśli kogoś rażą autorytatywne sądy autora, to ten on autor, bardzo tę osobę urażoną tem osądem prze- prasza.

> 104| Jazzowy Notes

W siódmym niebie

Dionizy Piątkowski [email protected]

Kiedy każdego zimowego lub je- są przez strony umowy racjonalnie siennego poranka patrzę w okno rozwiązywane. i nie widzę szarugi, mgły lub zwa- riowanej zamieci, jakoś pogodniej Unikam jak ognia wszelkich trans- podchodzę do budzącego się dnia. ferów realizowanych przez włoskie, To jest jakaś zawodowa przywara, francuskie lub tzw. tanie linie lotni- która nie pozwala mi cieszyć się ra- cze. To już niepisana tradycja, że się dosnym porankiem, ale zaprzątać spóźniają, organizują strajki oraz myśli pytaniem – a co z moimi prze- doprowadzają do blokad lotniska, lotami? Co z ruchem na zablokowa- przetrzymując pasażerów na wiele, nych mgłą lotniskach, co z tysiąca- wiele godzin. Niestety odwoływa- mi pasażerów, którzy utknęli gdzieś ne przeloty, karkołomne korekty w terminalach lotnisk świata. Co planów tysięcy pasażerów, spara- z artystami, którzy pędzą na zapla- liżowane porty lotnicze to także nowany, rozreklamowany i oczeki- atrybuty naszych czasów. To także wany przez publiczność koncert? komplikacje dla wszystkich plano- wanych przedsięwzięć. Płatająca figle pogoda jest odwiecz- nym utrapieniem artystów i pro- Kiedy wielotysięczna publiczność motorów, bowiem nic tak nie iry- szykuje się na oczekiwany od daw- tuje i komplikuje życia, jak sprawy na koncert, zdarza się, że ulubio- na jakie zazwyczaj nie mamy naj- ny artysta jest zaklinowany w jed- mniejszego wpływu. I choć w kon- nym z portów lotniczych i wszystko traktach zawsze umieszczana jest wskazuje na to, że nie dotrze na klauzula o tzw. okolicznościach czas. Takich sytuacji miałem wiele. wyższych, to nikt, tak naprawdę, Zawsze jednak udawało się rozwią- nie bierze ich pod uwagę. Podpisu- zać ten nieprzewidziany problem. jąc kontrakt nie wnikamy, że może Kilkanaście lat temu, bodaj wiosną wydarzyć się strajk na lotnisku, roz- 1999 roku, zaprosiłem do Polski (na ruchy w mieście czy jakakolwiek jedyny koncert) słynnego francu- klęska żywiołowa. I choć zapisy te skiego gitarzystę Bireli Lagrene’a. brzmią groźnie, to zazwyczaj nie Koncert był przez wszystkich ocze- mają zastosowania lub po prostu kiwany, jako wielkie wydarzenie ar-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |105

szyła mi przez cały dzień; setek telefonów by załatwić „zastępstwo”, by nie zawieść publiczności. Bireli stał się ofiarą (dosłownie) ogrom- nej śnieżycy i wielkich opa- dów śniegu, które nie tylko uniemożliwiły mu wydosta- nie się z motelu przez kilka dni, ale także spowodowały

Al Di Meola, fot. Bogdan Augustyniak Bogdan fot. Meola, Di Al kompletny paraliż na euro- pejskich lotniskach. Szczęś- liwie w pobliskim Pozna- tystyczne, a sam pobyt muzyka, jako niowi Berlinie na opóźniony samolot oczekiwała ukoronowanie wielkiego festiwalu. legendarna amerykańska wokalistka gospel i bluesa Rankiem w dniu koncertu zadzwo- Queen Jahna. To także przypadek sprawił, ze zablo- nił do mnie zdenerwowany gitarzy- kowanej artystce chciało się ruszyć z hotelu, siedzieć sta oświadczając, że nie jest w stanie trzy godziny w pociągu Eurocity i już wieczorkiem przylecieć do Polski, bo jest… zasy- być na estradzie w Poznaniu. Zawirowanie wokół pany śniegiem w jednym ze szwaj- koncertu Lagrene’a wynikało z owych kontrakto- carskich kurortów. Jaki pisał po- wych „sił wyższych”. By być fair artysta pojawił się tem jeden z dzienników: „Lawina w Polsce kilka miesięcy później, z nawiązką nagra- w Szwajcarii sprawiła, że odcięty od dzając publiczności feralny koncert. świata duet gitarowy Bireli Lagrene i Philip Catherine nie mógł dojechać Natomiast gitarzysta Al Di Meola – znany z ogrom- do Poznania na koncert w ramach nej nonszalancji i luzackiego trybu życia – dopro- Ery Jazzu. Aby nie zawieść publicz- wadził do sytuacji paradoksalnej. Meola, który na ności trzeba było szybko działać. Po koncert (kilkanaście tysięcy fanów oczekujących kilku telefonach udało się załatwić na wrocławskim Rynku) leciał z włoskiego Paler- przyjazd do Poznania przebywającej mo, przesiadał się kilkakrotnie by dotrzeć do Berli- w Berlinie amerykańskiej wokalist- na. Niestety wszystkie skrupulatne plany przelotów ki Queen Yahnny. Jej koncert okazał wzięły w łeb, bowiem artysta spóźniał się na każdy się jedną z większych niespodzianek. samolot. Nie było szans, by na czas dotarł do Wroc- Udowodnił, że to wokalistka o ogrom- ławia. Kiedy zatem zadzwonił, że za dwie godzinny nej energii i niezwykłej sile głosu. Był będzie w Berlinie, bez zmrużenia oka… zamówiłem blues, był swing, był gospel i ogrom- tzw. aero-taxi, i po godzinnym locie, prywatną Ces- na żywiołowość...”. Ta lakoniczna ną, wybitny gitarzysta zagrał porywający koncert. informacja nie oddaje oczywiście Publiczność była w siódmym niebie, a mój budżet nerwowej atmosfery, jaka towarzy- uszczuplony o kilka tysięcy euro…

> 106| Słowo na jazzowo

Czas Komedy

Robert Ratajczak [email protected] www.longplay.blox.pl

Wybitny animator jazzu w Polsce, kiem ze złotym obiektywem”. Kare- twórca ,,Ery Jazzu”, autor pierwszej wicz jest postacią znaną wszystkim polskiej Encyklopedii Muzyki Jazzo- miłośnikom muzyki dzięki ok.1500 wej, a także kilku książek i ponad 4 okładek płyt, jakie zaprojektował tys. artykułów muzycznych i publi- i ozdobił swoimi fotografiami. To kacji, Dionizy Piątkowski przed laty Karewicz właśnie fotografował opublikował książkę zatytułowaną w Polsce Milesa Davisa i Raya Char- Czas Komedy. Owa publikacja wy- lesa, a zbiór jego fotografii znajdzie- dana w niemal broszurkowej for- my w albumie wydanym w 2009 mie była bodaj pierwszą publikacją roku: This Is Jazz. Warto pamiętać, książkową poświęconą w tak dużym iż najsłynniejsze zdjęcia Krzysz- stopniu muzyce Krzysztofa Kome- tofa Komedy przez dziesięciolecia dy. Od tego czasu ukazało się kilka powielane w różnych publikacjach mniej lub bardziej kompetentnych i wydawnictwach wyszły właśnie książek dotyczących życia i twórczo- z obiektywu Karewicza. Nikt tak ści Komedy. Niemniej jednak Czas jak Karewicz nie potrafił ukazać Komedy Dionizego Piątkowskiego na fotografii muzycznego geniuszu był pośród tych wydawnictw książ- Komedy, a oglądając jego zdjęcia od- ką wyjątkowo kompetentną i uka- nosi się wrażenie, iż one również są zującą muzykę Krzysztofa Komedy muzyką. To właśnie dzięki fotogra- na tle całego środowiska jazzowego, fiom Karewicza nowy Czas Komedy jakie równolegle funkcjonowało. Po Anno Domini 2013 przybrał formę wielu latach od pierwszej publika- atrakcyjnego albumu zilustrowa- cji Czasu Komedy, Piątkowski – jako nego całostronicowymi, stylowymi nieustanny archiwizator i poszu- czarno-białymi, wcześniej niepub- kiwacz faktów – zdobył mnóstwo likowanymi zdjęciami, jakże traf- dodatkowych materiałów, którymi nie oddającymi klimat jazzowych postanowił uzupełnić książkę. lat 50. i 60.

Wyśmienitym pomysłem okazało Wiarygodności książce dodaje fakt, się nawiązanie współpracy z Mar- iż Piątkowski nie starał się napisać kiem Karewiczem zwanym „człowie- tej muzycznej opowieści, polegając

< JazzPRESS, styczeń 2014 |107 jedynie na własnych, zdobywanych Zarówno partie fortepianu Krzysztofa Komedy jak latami informacjach faktograficz- i krystalicznie brzmiący wibrafon Jerzego Miliana nych. Na stronach książki znajdzie- czy charakterystyczny już wówczas saksofon Ptaszy- my mnóstwo wypowiedzi muzyków na Wróblewskiego sprawiają, iż płyty dołączonej do współtworzących z Komedą jazzowe książki słucha się z ogromną przyjemnością. środowisko oraz jego najbliższych przyjaciół i rodziny. Poniżej kilka wypowiedzi autora, jakie usłyszeliśmy w trakcie grudniowego spotkania, które odbyło się Wspaniałym dźwiękowym dodat- w księgarni Skład Kulturalny w Poznaniu w ramach kiem do albumu: Czas Komedy jest premiery książki Czas Komedy. pełnowymiarowa płyta CD, na któ- rej znajdziemy unikalne nagrania Praca nad książką Sekstetu Komedy zrealizowane w studio Polskiego Radia w Pozna- Przez lata zbierałem materiały ikonograficzne dotyczące niu w latach 1956–57. Płyta brzmi ruchu jazzowego w Poznaniu, szczególnie interesując się doprawdy wyśmienicie, zarówno postacią Krzysztofa Komedy. Pierwszą próbą systematyza- pod względem artystycznym (co cji był cykl artykułów, jakie opublikowałem w miesięczniku jest oczywiste, zważając na fakt z ja- Nurt. Pozornie praca nad książką mogła wyglądać (tak to kimi instrumentalistami mamy sobie wyobrażałem), jak próba monograficznej i chronolo- do czynienia), jak i pod względem gicznej syntezy. Wnet okazało się jednak, że Czas Komedy technicznym (co nie zawsze w przy- byłby wtedy bliższy zestawieniu dokumentacyjnemu, niż padku publikacji nagrań z lat 50. ma książce o publicystycznym, wspominkowym charakterze. miejsce). Przeważyła druga koncepcja. Wyszedłem bowiem z zało- żenia, że nawet ulegając pewnym uproszczeniom faktogra- Wśród tematów, jakie słyszymy ficznym i płynności chronologicznej, uda mi się przedstawić na płycie, znajdziemy m.in. utwór przede wszystkim istotę tamtych, jazzowych lat. Celowo z tzw. „american songbook” – „Over pominąłem wiele spraw, innym nadałem szerszy wymiar. The Rainbow”, a także utwory m.in. W opracowaniach typu monograficznego trudno wyzbyć Lionela Hamptona „Gladys”) i spółki się selekcji. Zrezygnowałem zatem z typowej, faktograficz- Kern-Hammerstein („The Song Is nej prezentacji, starając się nadać wypowiedziom praso- You”). Odrestaurowana cyfrowo wym i dokumentacyjnym cytatom znamiona publicystycz- muzyka brzmi niemal tak jakby za- nej narracji. Kierowałem się przy tym zasadą, by właśnie rejestrowano ją w XXI wieku, a pod cytowana wypowiedź najwierniej oddawała sens porusza- względem muzycznym mamy do czy- nego problemu, prezentowanego epizodu i umiejscawiała nienia z niezwykle przystępną for- go w konkretnym kontekście kulturowym, estetycznym mą stylistyczną, jaka trafić powinna i społecznym. Oparłem się zatem na artykułach publicy- zarówno w gusta zaawansowanych stycznych, recenzjach, reportażach z prasy poznańskiej miłośników jazzu, jak i lubiących po i ogólnopolskiej. Starałem się dotrzeć do źródeł i materia- prostu muzykę popularną. łów faktograficznych. Przeprowadziłem liczne i długie roz-

> 108| Słowo na jazzowo

mowy z tymi wszystkimi, którym hasło „jazz w Poznaniu” przymierzać do muzyki, która powstawała nie było obojętne. Tą drogą składam im serdeczne podzię- wówczas na tzw. Zachodzie. Pamiętajmy kowania. Jest mi tym bardziej miło, że w każdym przypad- jednak, że nie tylko w Poznaniu powsta- ku spotykałem się z niezwykle przychylnym, serdecznym ły mocne środowiska jazzowe; takowe przyjęciem i każdorazowo otrzymywałem wyczerpujące funkcjonowały również w Krakowie czy informacje. Szczególnie ważnymi były impresje: Jerzego Warszawie. Młodzi muzycy odrzucali jazz Miliana, Andrzeja Wróblewskiego oraz nieżyjących już dzi- tradycyjny, poszukując własnego brzmie- siaj: Zofii Komedowej, Aliny Grzewińskiej, Zenobii Trzciń- nia i własnej formy wypowiedzi. Dziś ana- skiej i Ireny Orłowskiej. Poprosiłem wybitnego muzyka logicznie mamy do czynienia z podobnym amerykańskiego, Dave Brubecka, by napisał garść impresji zjawiskiem, z tą jednak różnicą, że młodzi związanych z jego legendarnym pobytem w Poznaniu. List polscy muzycy grają rocka czy awangardę. Dave Brubecka stanowi specyficzny epilog tej książki. To rodzaj buntu pokoleniowego, a w latach 50. to jazz był jednym z jego elementów. Czas Komedy Podczas pracy nad tą książką zgromadzi- łem mnóstwo dokumentów o Komedzie „W Polsce panuje nieustannie moda na jego muzykę; Kome- i to jeszcze w latach 70., gdy żyło wielu jego da to niemal nasze dobro narodowe. Sam fakt, że płyty z jego przyjaciół, współpracowników, rodzina... kompozycjami nagrywają Tomasz Stańko czy Leszek Możdżer, Poznałem m.in. mamę Krzysztofa Kome- jest dowodem na to, że jego muzyka jest wciąż obecna. Suk- dy, wspaniałą kobietę, która opowiadała ces płyty Litania (1997) Tomasza Stańko wydanej przez ECM niesamowite historie. Opowiedziała m.in., sprawił, że o Komedzie znów zaczęto mówić zarówno jako jak bardzo była zła na syna, kiedy ten kazał o muzyku i kompozytorze jazzowym jak i jako autorze muzyki jej przerabiać z trudem zdobyte spodnie. filmowej. W ciągu kilkunastu ostatnich lat powstało sporo ksią- Chciał nogawki krótsze o pięć centyme- żek poświęconych Komedzie. Biblioteka Narodowa utworzyła trów, tak żeby widać było kolorowe skar- specjalną sekcję poświęconą jego życiu i twórczości. Powstają petki (taki rodzaj młodzieńczej fantazji). Dla dedykowane mu portale internetowe, zawiązują się stowarzy- starszej pani było to niepojęte; jak elegan- szenia. Wciąż jednak nie ma pełnego obrazu zjawiska pod ty- ckie, tzw. niedzielne spodnie można w taki tułem: Komeda”. sposób zniszczyć (...)”.

„To w Poznaniu Komeda został muzykiem, porzucając intratny „Gdyby Krzysztof Komeda żył do dziś, na zawód lekarza. Był to dość ryzykowny ruch; nikt przecież nie pewno nie byłby wyłącznie muzykiem przewidywał, że jazz zaskoczy, że stanie się tak popularny... Do jazzowym. Byłby raczej jednym z wielkich czasu pierwszego festiwalu jazzowego w Sopocie (1956) wszy- twórców muzyki filmowej jak choćby John scy zachwycali się dixielandem, muzyką lekką, łatwą i przyjem- Williams, kto wie czy nie laureatem niejed- ną, aż tu nagle pojawił się Sekstet Komedy: sześciu facetów nego Oscara... Tuż przed śmiercią jego ka- z Poznania, osłuchanych z audycjami Willisa Conovera w „Gło- riera w Stanach nabierała szalonego rozpę- sie Ameryki”, doskonale znających nagrania Modern Jazz Quar- du, miał wówczas podpisane kontrakty na tet, Dave’a Brubecka czy Paula Desmonda. Kiedy dziś słucha- sześć czy siedem dużych hollywoodzkich my nagrań Komedy z tamtego okresu, możemy je spokojnie produkcji”.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |109

Od września JassPRESS jest dostępny na takich urządzeniach jak iPhone i iPad w bardzo przyjaznej formie! Mamy nadzieję, że ułatwi Wam to lekturę naszego miesięcznika! By przetestować jak czyta się nasz magazyn na Waszych urządzeniach, kliknijcie tutaj » Piszemy dla Was i dzięki Wam

> 110| World Feeling

Abdullah Ibrahim kończy 80 lat

Łukasz Nitwiński [email protected]

Szesnastą edycję Bielskiej Zadymki Brand Trio, dzięki któremu zespół Jazzowej uświetni wiele istotnych otrzymuje propozycje od ważnych wydarzeń. Jednym z nich będzie festiwali (Newport Jazz Festival) celebracja 80. urodzin Abdullaha oraz zaproszenia do kluczowych sal Ibrahima, południowoafrykańskie- (jak choćby Carnegie Hall). Wielki go mistrza jazzowej pianistyki. Jego świat się otwiera. W krótkim cza- droga z kapsztadzkiego getta na sie Ibrahim spotyka największych, światowe salony miała wiele zakrę- a byli wśród nich m.in. Don Cher- tów i jest inspiracją dla kolejnych ry, Ornette Coleman, John Coltrane, pokoleń muzyków. Pharaoh Sanders, Cecil Taylor czy Archie Shepp. Jego muzyka nabiera Urodził się w 1934 roku w Kapszta- mocy i pewności. dzie. W wieku 9 lat usiadł po raz pierwszy za fortepianem. Grał go- Ibrahim twierdzi, że najważniej- spel i spirituals, chodził na chrześci- szy przełom nastąpił jednak w 1968 jańskie msze, gdzie akompaniował roku, kiedy wrócił do Kapszta- chórom, uczył się tradycji afrykań- du, przeszedł konwersję na islam skich pieśni Khoi-San. Dorastał i udał się w pielgrzymkę do Mek- w trudnym świecie, a jego oknem ki. Dla osoby wychowanej w re- z widokiem na lepszą perspektywę strykcyjnej protestanckiej rodzinie była muzyka. W 1958 roku sformo- musiała być to faktycznie istotna wał przełomowy septet (wraz z dru- zmiana. Po przemianie duchowej gim gigantem, Hugh Masekelą na założył szkołę muzyczną, organizo- trąbce), który rok później nagrał wał nielegalne koncerty, stworzył pierwszy afrykański album jazzo- wytwórnię otwierającą drzwi mło- wy. Po masakrze czarnej ludności dym muzykom, napisał kompozy- w Sharpeville w 1960 roku opuścił cję „Mannenberg” – nieformalny ogarnięty apartheidem kraj. W 1963 hymn młodych zbuntowanych roku żona Ibrahima przekonała Afrykańczyków i dyskretnie wspie- Duka Ellingtona, by wysłuchał tria rał przeciwników segregacji. W 1990 jej męża. W tym samym roku na r. po oswobodzeniu Mandeli został światło dzienne wychodzi album przez niego zaproszony, by z Nowe- Duke Ellington presents the Dollar go Jorku (gdzie również rezydował) World Feeling World

< JazzPRESS, styczeń 2014 |111

przyjechać ponownie do Kapszta- Muzyczny świat Ibrahima to wiecz- du. Cztery lata później wystąpił na ne przenikanie. Nitowanie afry- jego inauguracji. kańskiej kolektywności i skupionej na sobie muzyki zachodu. Balans Do dnia dzisiejszego Ibrahim na- pomiędzy melodią, a popisami so- grywa, komponuje, promuje, uczy lowymi. I przede wszystkim nie- i pomaga. Pomimo 80. lat, wciąż zwykła afirmacja życia. Podobnie koncertuje na całym świecie, rów- jak u Steviego Wondera, każdy al- nież w Japonii, gdzie odwiedza swo- bum Ibrahima to jasny promień jego mistrza (posiada czarny pas światła, krótka podróż w krainę cie- w sztukach walk) i zgłębia tajniki płych barw. Poradnik pozytywnego zen. Co jednak chyba najważniejsze myślenia – w muzyce oraz życiu. No – pozostaje wielką inspiracją. Nie- i po prostu wybitna muzyka in re, mal każdy afrykański muzyk jazzo- która bazując na dobrej kompozycji wy zawdzięcza coś Ibrahimowi. Po- nic sobie nie robi z upływu czasu. dążał przetartym szlakiem.

> 112| World Feeling

Zimbabwe – Abdullah Ibrahim (Dollar Guzo – Samuel Yirga Brand)

Długo rozważałem, jaki album tego artysty polecić. Urodzony w Addis Abebie etiopski pianista przez Ibrahim gra i aktywnie nagrywa od końca lat pięć- ostatnie lata rozpoznawalny był, jako członek głoś- dziesiątych do dnia dzisiejszego, ma na swoim koncie nego kolektywu Dub Colossus (nagroda Songlines pozycje wybitne i koncepcyjnie unikalne. Postanowi- 2013). Jego partie na keyboardach były jednak tylko łem jednak zrezygnować z tych najsłynniejszych na jednym ze składników tej ponad gatunkowej hybrydy rzecz albumu pozbawionego specjalnych wyróżni- z pogranicza muzyki etnicznej i dub’u w wydaniu klu- ków. Gdybyśmy od razu zaczęli z najwyższego C, to bowym. Debiutancki album solowy wydany w 2012 jaką przyjemność mielibyśmy z dalszego zgłębiania roku z miejsca uczynił go jednym z najciekawszych twórczości? Zimbabwe został nagrany w 1983 roku pianistów jazzowych Afryki subsaharyjskiej. Jest ob- w klasycznym kwartecie. Zawiera cztery kompozy- darzony intrygującym zmysłem kompozytorskim cje lidera uzupełnione trzema aranżami południowo- i pozbawioną wyraźnych odniesień techniką gry. afrykańskich melodii. Znajdziemy tu wiele najważniej- Elementy etniczne są wyeksponowane, ale ich fuzja szych elementów muzyki Dollar Brand (pseudonim z jazzem przebiega bardzo spójnie. Przy pierwszym i zespół artysty): lekkość melodii śpiewnie wynoszoną słuchaniu uderza śmiałe brzmienie i wielobarwność z nad jazzowego tematu, dyskretną pianistykę po- kompozycji. Przy ponownych spotkaniach uderza zbawioną ekspresyjnej wirtuozerii, progresję w utwo- niebanalność partii fortepianu, który parokrotnie wy- rach dynamicznych i przemyślane, spowalniające par- łania się z kompozycji i przełamuje jej schemat. To tie solowe. Są również flety i afrykańskie bębny, ale dzięki tym partiom młody Etiopczyk przykuwa uwagę w umiarkowanych ilościach. Nade wszystko cenię ten mocniej niż inni podobni artyści. Jest w nim świeżość album za równowagę, nic tu nie jest „nad” ani „poni- i potencjał, który może niebawem rozbłysnąć pełnym żej” – wszystko na miarę. Pełne optymizmu i energii, światłem. Trzeba być czujnym. Album ukazał się na- aż trudno wyjąć z odtwarzacza. kładem Real World Records i jest łatwo dostępny.

< JazzPRESS, styczeń 2014 |113

NOMINACJE DO BLUES MUSIC AWARDS 2014

Piotr Łukasiewicz [email protected]

Tradycyjnie koniec roku skłania rego już zdążył nas przyzwyczaić. do refleksji i podsumowań tego co Płyta jest nominowana w 3 katego- było najlepsze w mijających 12 mie- riach: Album of the Year, Traditional siącach. Podobnie jak w całej bran- Album of the Year oraz Song of the ży muzycznej także i w bluesowym Year, a sam artysta w: Best Instru- światku przełom roku to czas róż- mentalist – Guitar oraz Traditional norakich rankingów, spośród któ- Blues Male Artist of the Year! rych najbardziej prestiżowymi są Blues Music Awards poprzedzone Charllie Musselwhite 5-krotne no- ogłoszeniem nominacji. minacje zawdzięcza jednej z mo- ich ulubionych płyt roku 2013 Get The Blues Foundation już po raz Up!, którą nagrał w duecie z Benem 35. ogłosiła listę nominacji w 25 Harperem. Płytę recenzowałem kategoriach. Zwycięzcy ogłoszeni w czerwcowym numerze JazzPRESS. zostaną na oficjalnej gali na po- Album wyróżnia się spośród tego- czątku maja 2014 r., ale wcześniej rocznego zestawu i mam cichą na- kilka tysięcy członków The Blues dzieję, że zasłużenie zgarnie 2 sta- Foundation z całego świata weźmie tuetki w kategoriach: Album of the udział w głosowaniu, które wyłoni Year i Conterporary Album of the zdobywców statuetek Blues Music Year. Awards. Musselwhite jest także bohaterem W tym roku nominacje zdomino- innego świetnego albumu Remem- wane są przez 3 muzyków. Każdy bering Little Walter, będącego zapi- z nich owych nominacji otrzymał sem rewelacyjnego koncertu har- pięć. Mnie szczególnie cieszy, że monijkowego projektu w składzie: w gronie najbardziej docenionych Billy Boy Arnold, Charlie Mussel- jest Lurrie Bell, który obecnie jest white, Mark Hummel, Sugar Ray najbardziej wyrazistym gitarzystą Norcia i James Harman. Skład mu- współczesnego bluesa chicagow- zyków to „ciężka artyleria” współ- skiego. Jego tegoroczna płyta Blues czesnej sceny bluesowej i bardzo in My Soul to absolutne mistrzostwo zdziwiłbym się, gdyby została niedo-

stylu z odrobiną szaleństwa, do któ- ceniona. Warto zwrócić uwagę, że 3 ZAUŁEK BLUESOWY

> 114| BLUESOWY ZAUŁEK

muzyków tego projektu w tym roku nalniejszych, a zarazem najbardziej zagrało na Warsaw Blues NIght. niedocenionych, współczesnych Oprócz Marka Hummela album bluesmanów absolutnie zasłużył na uświetnili także Little Charlie Baty to wyróżnienie. Do tej pory pojawiał oraz RW Grigsby. Skoro już mowa się w nominacjach i był nagradzany o tym warszawskim koncercie to za swój kunszt instrumentalny za inny bohater tego wydarzenia – An- grę na banjo. son Funderburgh doceniony został nominacjami w kategoriach Best Jak w poprzednich latach ogłasza- Instrumentalist – Guitar i Traditio- ne nominacje wzbudzały we mnie nal Blues Male Artist of the Year. mniejsze lub większe kontrowersje, tak w tym roku nie mam się do cze- Szczególnie doceniony został także go przyczepić. Trzymam więc kciu- weteran harmonijki James Cotton ki za najlepszych i sam jako członek oraz jego nowy album Cotton Mouth The Blues Foundation biorę się za Man. Osobiście oceniam to jako nie- głosowanie. zwykle cenny ukłon w stronę wiel- kiego mistrza, ale czy sama płyta na Poniżej pełna lista ogłoszonych no- to zasługuje? minacji:

Oczywiście bez echa nie mogła Acoustic Album of the Year przejść kolejna dobra płyta legen- Doug MacLeod – There’s A Time darnego Buddy Guya Rhythm & Blu- Guy Davis & Fabrizio Poggi – Juba es. 76-letni mistrz nie pozostawia Dance złudzeń co do tego, że prawdziwy Harrison Kennedy – Soulscape blues jest nadal żywy i skąd pocho- Rory Block – Avalon dzą korzenie współczesnej muzy- The Hound Kings – Unleashed ki. Pamiętają o tym także ci, któ- rzy czerpią z tych wpływów m.in.: Acoustic Artist of the Year Kid Rock, Beth Hart, Gary Clark Jr. Doug MacLeod i Steven Tyler, wspierając na płycie Guy Davis swojego mistrza. jest Harrison Kennedy zapewne jednym z faworytów tego- Little G Weevil rocznych nagród. Rory Block

Cieszy mnie fakt docenienia Otisa Album of the Year Taylora w kategorii Contemporary Ben Harper & Charlie Musselwhite Blues Male Artist of the Year. Ten, – Get Up!

BLUESOWY ZAUŁEK BLUESOWY moim zdaniem, jeden z najorygi- Buddy Guy – Rhythm & Blues

< JazzPRESS, styczeń 2014 |115

James Cotton – Cotton Mouth Man Buddy Guy – Rhythm & Blues Lurrie Bell – Blues in My Soul Cyril Neville – Magic Honey Billy Boy Arnold, Charlie Mussel- Trampled Under Foot – Badlands white, Mark Hummel, Sugar Ray Norcia & James Harman – Remem- Contemporary Blues Female Artist of the Year bering Little Walter Ana Popovic Beth Hart B.B. King Entertainer of the Year Bettye LaVette Buddy Guy Susan Tedeschi John Németh Contemporary Blues Male Artist of the Year Rick Estrin Buddy Guy Gary Clark, Jr. Band of the Year Johnny Sansone Lil Ed & the Blues Imperials Kim Wilson Rick Estrin & the Night Cats Otis Taylor Tedeschi Trucks Band The Mannish Boys DVD of the Year Trampled Under Foot Floyd Dixon – Time Brings About a Change (High John Records) Best New Artist Debut Joe Bonamassa – An Acoustic Evening At The Vienna Adrianna Marie and Her Groove- Opera House (J&R Adventures) cutters – Double Crossing Blues Murali Coryell – Adventures Live (Shake-It-Sugar Clay Swafford – Rooster Records) Gracie Curran & the High Falutin’ Royal Southern Brotherhood – Songs From The Road Band – Proof of Love (Ruf Records) Paul Gabriel – What’s the Chance... The Healers – Live at Knuckleheads (Blue Star Con- Shawn Holt & the Teardrops – Dad- nection) dy Told Me Valerie June – Pushin’ Against A Sto- Historical Album of the Year ne Various Artists – The Sun Blues Box (Bear Family) Roosevelt Sykes – The Original Honeydripper (Blind Contemporary Blues Album of the Pig Records) Year Various Artists – The Jewel/Paula Blues Story (Fuel Ben Harper & Charlie Musselwhite Records) – Get Up! Various Artists – Death Might Be Your Santa Claus Brandon Santini – This Time (Legacy Recordings) Another Year Freddie King – The Complete King/Federal Singles

> 116| BLUESOWY ZAUŁEK

(Real Gone Music) Best Instrumentalist – Bass Bill Stuve Bob Stroger Danielle Schnebelen Larry Taylor Rock Blues Album of the Year Patrick Rynn Mike Zito & the Wheel – Gone To Best Instrumentalist – Drums Tedeschi Trucks Band – Made Up Cedric Burnside Mind Jimi Bott The Rides – Can’t Get Enough Kenny Smith Toronzo Cannon – John the Conquer Tom Hambridge Root Tony Braunagel Walter Trout – Luther’s Blues

Best Instrumentalist – Guitar Piano Player Anson Funderburgh Barrellhouse Chuck Gary Clark, Jr. Dave Keyes Kid Andersen Marcia Ball Lurrie Bell Mike Finnigan Ronnie Earl Victor Wainwright

Best Instrumentalis – Harmonica Song of the Year Brandon Santini “Blues in My Soul” – Lurrie Bell Charlie Musselwhite “He Was There” – James Cotton, James Cotton Tom Hambridge & Richard Fle- Kim Wilson ming Rick Estrin “That’s When the Blues Begins” – James Goode Best Instrumentalist – Horn “The Entitled Few” – Doug MacLeod Big James Montgomery “The Night the Pie Factory Burned Eddie Shaw Down” - Johnny Sansone Jimmy Carpenter Sax Gordon Album of the Year Terry Hanck Bobby Rush – Down In Louisiana Dave Keller – Soul Changes Award (Traditional Frank Bey & Anthony Paule Band –

BLUESOWY ZAUŁEK BLUESOWY Blues Female) Soul For Your Blues

< JazzPRESS, styczeń 2014 |117

Johnny Rawls – Remembering O. V. Otis Clay – Truth Is (Putting Love Back Into the Music)

Soul Blues Female Artist of the Year Barbara Carr Denise LaSalle Dorothy Moore Irma Thomas Sista Monica

Soul Blues Male Artist of the Year Bobby Rush Frank Bey John Nemeth Johnny Rawls Otis Clay

Traditional Blues Album of the Year Barrelhouse Chuck & Kim Wilson’s Blues All-Stars – Driftin’ From Town to Town Billy Boy Arnold, Charlie Mussel- white, Mark Hummel, Sugar Ray Norcia, James Harman – Remembe- ring Little Walter James Cotton – Cotton Mouth Man Lurrie Bell – Blues in My Soul The Cash Box Kings – Black Toppin’

Traditional Blues Male Artist of the Year Anson Funderburgh Billy Boy Arnold James Cotton John Primer Lurrie Bell

> 118| BLUESOWY ZAUŁEK

PŁYTA ROKU

Aya Lidia Al-Azab [email protected]

Płyta otulona jest nadmorską atmo- sferą, której sprzyjają gitara DOBRO i banjo. Kompozycja „Jurata” jest kwintesencją nastroju panującego w nadmorskim kurorcie.

Romek Puchowski to klasa sama w sobie, znamy go jako doskona- łego wokalistę i multiinstrumen- talistę. Nic dziwnego więc, że jego druga płyta już podczas pierwszego odsłuchania zachwyca doskonałym Zakończyliśmy rok 2013. Jest to czas brzmieniem. Zapewne tak pozytyw- ankiet pt.: „Najlepsze roku 2013”, nego efektu nie uzyskałby bez przy- więc i ja nie odmówię sobie tej przy- jaciół, którzy wsparli go w nagraniu jemności. Rozglądając się sceptycz- tego cuda. Puchowski zaprosił do nie po polskich wydawnictwach, współpracy: Tomka Kruka, Micha- jedna płyta szczególnie przykuła ła Kielaka, Tymona Tymańskiego, moją uwagę. Martynę Jakubowicz. Wsparli go również Keith Dunn, Adam Wendt, Na tytuł Najlepszej Płyty Roku 2013 Grzegorz Grzyb, Wojciech vel G. zasługuje album Free Romka Pu- Wolf Garwoliński, Piotr Dunajski, chowskiego. Dobrawa Czocher, Jędrzej Kubiak, ET Tumason. W tak sprawdzonym Jest to dojrzały i dopracowany al- składzie nie mogło się nie udać. bum. Na czternaście utworów aż dziesięć to kompozycje autorskie, Oprócz technicznej doskonałości tym bardziej więc Free zasługuje na każdego z muzyków, jak i samego ten tytuł. Posiada utwory o tradycyj- Romka Puchowskiego, wyróżnia nie bluesowym charakterze, a także się sama koncepcja płyty. Nie jest to melancholijne o typowym polsko- typowy album bluesowy o polskiej bluesowym klimacie. naleciałości. Posiada odmienny

BLUESOWY ZAUŁEK BLUESOWY styl, ma w sobie nowoczesny pier-

< JazzPRESS, styczeń 2014 |119

wiastek, który o dziwo nie gryzie Każdy z utworów jest reprezenta- się z tradycyjnymi utworami. Naj- cyjny. Takimi nagraniami możemy ważniejszym atutem płyty jest nie- ze śmiałością chwalić się na arenie przewidywalność. Często spotykam międzynarodowej. się z polskimi wydawnictwami, gdzie każdy kolejny utwór jest nie Rok 2013 był owocny dla bluesa. Były tyle kontynuacją swojego poprzed- debiuty, zapisy koncertów (HooDoo nika, co substytutem. Nie ma iskry Band – Unplugged), albumy w hoł- zaskoczenia. Na płycie Free dostaje- dzie legendom (V.A. – Tribute to my kilka propozycji bluesa. Jeśli je- Skiba w 30. rocznicę śmierci Ryszar- steś miłośnikiem typowo polskiego da Skiby Skibińskiego, Natalia Natu brzmienia utwór „Albo cacy, albo Przybysz – Kozmic Blues: Tribute To lili” z pewnością zaspokoi Twoje Janis Joplin), a także te długo wycze- oczekiwania. kiwane (The Jan Gałach Band – Jan Gałach and Friends). Jednak płyta, Autorskie kompozycje są bezsprzecz- która zasługuje na tytuł najlepszej, nie najważniejsze. Jednak dzięki powinna być dopracowana, wirtu- coverom słuchacz może ocenić kre- ozerska, zaskakująca, a także repre- atywność artysty. Wersja Puchow- zentująca klasę typową dla pionie- skiego „Voodoo Child” Hendrixa daje rów bluesa. Free jest właśnie takim nam właśnie przestrzeń do tej oceny. cudem roku 2013. To indywidualna, oryginalna inter- pretacja ponadczasowego numeru.

> 120|Kanon Jazzu

Ella Fitzgerald And Duke Ellington - Cote Ike Quebec - Heavy Soul d’Azur Concerts On Verve

Monumentalne – 8 płytowe wydawnictwo, w któ- Ike Quebec za życia nie miał łatwo, kategoria rym zebrano wszystkie należące do Verve nagrania saksofonistów tenorowych była bardzo mocno z pobytu zespołu Duke Ellingtona i Elli Fitzgerald obsadzona. Jego płyty lądowały na sklepowych na festiwalu w Juan Les Pins w końcu lipca 1966 półkach obok uznawanych dziś za wielkie klasy- roku. Orkiestra Ellingtona i Ella Fitzgerald koncer- ki nagrań Johna Coltrane’a, Sonny Rollinsa, Stana towali wtedy na scenie umieszczonej niemal bez- Getza, Bena Webstera i wielu innych. Potrafił jed- pośrednio na plaży, a festiwal odbywał się równo- nak mieć swój rozpoznawalny styl i uciec skutecz- legle w Antibes i wspomnianym już Juan Les Pins. nie od naśladowania wspomnianych megagwiazd. Orkiestra zagrała cztery koncerty w kolejne dni Pomysłem skutecznie wykorzystanym na płycie festiwalu, każdy złożony z dwu części, a Ella Fit- „Heavy Soul” stało się wykorzystanie brzmienia zgerald dołączyła w czasie dwu z tych koncertów, organów obsługiwanych przez Freddie Roacha. wraz z towarzyszącym jej wtedy w podróży ka- Tym samym Ike Quebec okazuje się być jednym meralnym składem dowodzonym przez pianistę z prekursorów zespołów z saksofonem, Ham- Jimmy Jonesa.Stąd też nieco myląca nazwa tego mondem i często gitarą, których kwintesencją zbioru wymieniająca Ellę Fitzgerald na pierwszym są o niemal dekadę późniejsze nagrania łączące miejscu „afisza”. W zasadzie należałoby uznać, że to co najlepsze w hard-bopie i RnB – jak choćby to koncerty orkiestry z gościnnym udziałem wo- muzyka tworzona przez Sonny Stitta z Jackiem kalistki. (...) McDuffem, czy z Gene Ludwigiem i Patem Marti- no. O tym jednak innym razem. (...)

< JazzPRESS, styczeń 2014 |121

Various Artists - A Christmas Gift For You Nat King Cole - Penthouse Serenade From Phil Spector

Phil Spector to postać pełna sprzeczności i czło- Nat King Cole był wybitnym jazzowym pianistą. wiek o chyba najbardziej pokręconym życiory- Jednak dopiero jako wokalista zrobił wielką świa- sie w dziejach muzycznego biznesu. Przy okazji tową karierę. Niekoniecznie w związku z arty- autor albumu przez wielu uznawanego za jedno stycznymi walorami swoich światowych przebo- z najważniejszych dzieł muzyki dwudziestego jów. Zanim jednak tak się stało, prowadził własne wieku. To może opinia na wyrost, ale w kategorii jazzowe trio i raczej nie sięgał po mikrofon. Wolał świątecznej to z pewnością absolutna klasyka, grać jazzowe standardy. Takie właśnie, moim zda- wyznaczająca wzorce aranżacji do dziś. Kompo- niem ciekawsze artystyczne wcielenie Nat King zycje stworzone wspólnie przez Jacka Nitzsche Cole’a przypomina album „Penthouse Serenade: i Phila Spectora są zdecydowanie zimowe. Odgło- Nat King Cole At The Piano”. Repertuar albumu sy kopyt reniferów imitują konie, są dzwoneczki złożony jest z popularnych zarówno w środowi- i skrzypienie śniegu. Wszystko dokładnie tam, sku muzyków jazzowych, jak i na deskach Broad- gdzie trzeba. W jaki sposób Phil Spector, ortodok- wayu melodii. Album złożony został z dwu sesji syjny Żyd, który kilka miesięcy przez nagraniem z 1952 i 1955 roku. Jego jazz z lat trzydziestych albumu – wiosną 1963 roku wziął ślub w żydow- był już wtedy zupełnie niemodny, co nie oznacza, skim obrządku wpadł na pomysł nagrania płyty że jego nagrania instrumentalne nie są ciekawe. z kolędami? Pewnie zrobił to dla pieniędzy. Nawet Przykładem jest właśnie album „Penthouse Sere- jeśli tak było, w efekcie skoku na kasę powstał al- nade: Nat King Cole At The Piano”. (...) bum perfekcyjny. (...) Rafał Garszczyński Pełne recenzje z cyklu Kanon Jazzu znajdziesz na stronie www.jazzpress.pl/kanon-jazzu

> 122|

Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Morskie Oko 2, 02-511 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki Jazzowej www.jazzpress.pl EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Roch Siciński – [email protected] Piotr Wojdat – [email protected] Kacper Pałczyński – [email protected] Jerzy Szczerbakow – [email protected] Robert Ratajczak – [email protected] Aleksandra Nowosad – [email protected] Agata Sadowska – [email protected] Mateusz Magierowski – [email protected] Łukasz Nitwiński – [email protected] Rafał Garszczyński – [email protected] Fotograficy Aya Lidia Al-Azab – [email protected] Fotograficy: Maciej Nowotny – [email protected] Barbara Adamek Ryszard Skrzypiec – [email protected] Bogdan Augustyniak Sylwia Razuwajew – [email protected] Piotr Gruchała Piotr Łukasiewicz – [email protected] Marta Ignatowicz-Sołtys Piotr Fagasiewicz Monika S. Jakubowska Karolina Śmietana Kuba Majerczyk Dorota Olearczyk Marcin Wilkowski Konrad Michalak Jakub Nowak Dominik Borek Julian Olearczyk Andrzej Patlewicz Krzysztof Wierzbowski Krzysztof Komorek Korekta Sławomir Orwat Eliza Galon Dionizy Piątkowski Skład i opracowanie graficzne Marta Ignatowicz-Sołtys Beata Wydrzyńska – [email protected] Radek Wośko Marketing i reklama Magdalena Zaremba Agnieszka Holwek – [email protected] Tomasz Furmanek

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie »

< STYCZEŃ 2013

Gazeta internetowa poświęcona

muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Piotr Damasiewicz Kiedy muzykę stawiasz na pierwszym miejscu,to tak, jakbyś podcinał gałąź, na której siedzisz

Rozmawiają z nami Monika Lidke Aleksandra Rzepka Kuba Stankiewicz

ZAPROSZENIE NA WERNISAŻ

Piotr Damasiewicz, fot. Bogdan Augustyniak

WRZESIEŃ 2013 Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmawiają z nami: Maciej Obara Mariusz Bogdanowicz Marcin Olak Wojciech Myrczek Maciej Fortuna Nauczyłem się nie psuć koncertów i mieć wielką pokorę do muzyki

Maciej Fortuna, fot. Kuba Majerczyk