Podazaj tropem wilczym BIULETYN IPN nr 3 (24)/2014 Zapraszamy na stronę internetową poświęconą podziemiu niepodległościowemu na Mazowszu i Podlasiu: www.wilczetropy.ipn.gov.pl

Zatrzymane cygańskie tabory Rozstrzelany medalik 8 marca – dzień bez kobiet Subkultura konspiratorów

Siedmiu z „Łączki”

Cena 6 zł (5%VAT) ISSN 2084-7319 Dodatek specjalny: www.wilczetropy.ipn.gov.pl plakat na Narodowy Strona przygotowana przez Oddział Warszawski 9 772084 73100222 Dzień Pamięci numer indeksu 284521 Instytutu Pamięci Narodowej nakład 10 500 egz. Żołnierzy Wyklętych Całość floty rzymskiej dzielono na flotylle (classis), z których każdą dowodził praefectus classis. Ich nazwy zależały od rejonu, w którym stacjonowały. Oprócz jednostek samego Rzymu, w jego flocie służyły też tak zwane flotylle posiłkowe dostarczane, dobrowolnie lub przymusowo, przez nacje z nim sfederowane. Oprócz okrętów stricte bojowych Imperium rozporząd- zało także znaczą ilością mniejszych jednostek zwiadowczych i patrolowych. W szczególnych sytuacjach różnego rodzaju funkcje pomocnicze, a nawet mniej ważne zadania zbrojne, wypełniała flota handlowa. Większe statki transportowe służyły głównie do przewożenia armii ekspedycyjnej oraz zaopatrzenia i żywności na teren działań wojennych. Wielka ich liczba wyruszyła wraz z całą flotą rzymską (liczącą trzysta trzydzieści okrętów) w ekspedycję zbrojną przeciw Kartaginie, zakończoną bitwą morską u przylądka Eknomos w 256 roku BIBLIOTEKA IPN 73 przed naszą erą. W czasach republiki naczelne dowództwo nad flotą wojenną leżało w gestii dwóch konsulów. Do sprawowania kontroli nad pojedynczymi flotyllami wyznaczali oni własnych pomocników: trybunów bądź legatów. W 311 roku przed naszą erą z inicjatywy Appiusza Klaudiusza Caecusa przeprowadzono reformę, w myśl której każdy z konsulów dobierał sobie do pomocy jednego oficera floty. Nosił on nazwę duumvir navalis i był członkiem dwuosobowego kolegium duoviri navales. Począwszy od 267 roku przed naszą erą sprawami finansowymi dotyczącymi floty rzymskiej oraz ochroną morskich szlaków handlowych zajmowali się czterej quaestores classici. W czasach II wojny punickiej, z racji dużej ilości morskich potyczek i bitew, należało stworzyć nowy rodzaj dowództwa. Związane z nim zadania przejął praefectus classis podlegający bezpośrednio konsulom. Pod koniec III wieku przed naszą erą w sprawach morskich zauważalny stał się spadek prestiżu konsula, który ostatni raz dowodził flotą w 218 roku. Jego uprawnienia przejmowali stopniowo inni  Bez (auto)cenzury.  Pod dyktando  Teki edukacyjne IPN, wysocy urzędnicy, na przykład w trakcie wojen macedońskich całością floty kierował mianowany przez senat legatus pro praetore. Pod koniec II wieku przed naszą erą po raz pierwszy wydzielonymi eskadrami dowodzili podlegający temu ostatniemu legati classici. Głównym dowódcą okrętu wojennego był trierarchus. Jego rozkazom podlegał centurio classicus, a Z Wojciechem ideologii. Studia Warmia i Mazury w latach więc dowódca oddziału żołnierzy pokładowych. Obowiązki szypra, czyli dowodzącego mniejszymi jednostkami pływającymi, głównie handlowymi, pełnił nauarchus. Z biegiem czasu, Bogaczykiem rozma- z dziejów architek- 1945–1950. Kształtowa- kiedy flota rzymska stała się liczną i znaczącą silą morską, powołano stanowisko przełożonego szyprów, które pełnił nauarchus princeps. W zależności od rodzaju okrętu wojennego na W Internecie jego pokładzie znajdowała się mniejsza lub większa liczba załogi. W jej skład wchodzili: kadra dowódcza, żołnierze okrętowi (classiari lub marines), wioślarze (remiges), żeglarze wia Bartłomiej tury i urbanistyki się stosunków poli- (nautae), sternik oraz fletnista bądź trębacz nadający odpowiednie tempo wiosłowania. Oficerowie pokładowi, których głównym zadaniem był nadzór nad pracą wioślarzy oraz wyda- wanie odpowiednich rozkazów i komend, zajmowali miejsce na niewielkim pokładzie nawigacyjnym umiejscowionym na rufie okrętu flagowego. Na jego maszcie wywieszano flagę z Noszczak, IPN, w Polsce Ludowej, tycznych i narodowościo- typowo rzymskimi symbolami lub – w czasach Imperium – wizerunkiem cesarza (imago). Przebieg przegranej przez Kartagińczyków bitwy u przylądka Eknomos w 256 r. p.n.e. Istot- mamy więcej Warszawa 2013, red. P. Knap, IPN, wych, IPN, red. i oprac. ne zadania pełnił na rufie sternik, który manewrował okrętem podczas bitwy oraz odpowiadał za nawigację w czasie żeglugi. Było to możliwe dzięki dwóm zsynchronizowanym wiosłom sterowym, które znajdowały się po obu stronach kadłuba okrętu. Wioślarze i żeglarze dysponowali jedynie lekkim uzbrojeniem zaczepnym (głównie oszczepami, które pod- 352 s. + 32 s. Szczecin 2013, D. Krysiak, Olsztyn – czas żeglugi chowano pod ławeczki wioślarskie), aczkolwiek ich zadaniem, oprócz wprawiania okrętu w ruch i nadzorowania żagli, było również uczestniczenie w bitwie, jeśli tylko wymagała tego sytuacja. Używali oni przeróżnych sposobów walki: począwszy od wylewania kotłów z gorącą cieczą na pokład przeciwnika, poprzez rzucanie koszów wypełnionych wkł. ilustr. 418 s. Białystok 2013, jadowitymi wężami bądź skorpionami, a skończywszy na miotaniu pocisków za pomocą procy oraz rzucaniu oszczepami, nawet z pozycji siedzącej. Każdy okręt wojenny, bez względu miejsca. 117 s. + 46 s. + 23 s. na wielkość, posiadał na swym pokładzie określoną liczbę legionistów, którzy podczas rejsu zajmowali miejsce w części dziobowej. Przeważnie była to tak zwana centuria classica licząca stu zbrojnych. W okresie późnej republiki oraz pryncypatu classiari posiadali następujące uzbrojenie: tunikę kolczą (lorica hamata) bądź dobrze dopasowany do tułowia pancerz (na wzór „pancerza atlety”) i przytroczone do niego pteryges, czyli połączone ze sobą skórzane pasy, często laminowane metalem, dla lepszej ochrony podbrzusza; hełm typu beockiego ze Twórcy na służbie. specyficznym rondem opadającym ku dołowi i napolicznikami wiązanymi pod brodą, oszczep do dwóch metrów długości; krótki miecz (gladius). Ponadto na wyposażeniu żołnierzy  Stanisław Gabań-  PZPR a Solidar- W służbie twórczości, pokładowych znajdowały się owalne tarcze zdobione zazwyczaj motywami morskimi (na przykład harpunami lub podobiznami boga Neptuna) i zawieszane na specjalnym pasku na ność 1980–1981. ramieniu. Na podstawie znalezisk archeologicznych w Pompejach i wyobrażeń scen morskich w sztuce rzymskiej można odtworzyć także ubiór legionistów okrętowych. Typowy clas- ski, Dobrze! Zapiski red. S. Ligarski, siarus nosił tunikę, długi płaszcz (przeważnie koloru czerwonego) i sandały. W rzymskiej flocie wojennej służyli także sojusznicy morscy (socii navales). Zaliczali się do nich np. Grecy kleryka-żołnierza Tajne dokumenty oraz Italikowie sprzymierzeni z Rzymem. W kontekście planowania morskiej wyprawy do Afryki w czasie II wojnie punickiej Tytus Liwiusz zanotował: Ludy Umbrii, a obok nich IPN, Warszawa 2013, mieszkańcy Nursji, Reate i Amiternum, a także każdy kraj sabiński przyrzekły dostarczenie żołnierzy. Z Marsów, Pelignów, Marrucynów wielu zgłosiło się na ochotnika do służby na (1965–1967), wstęp, Biura Politycznego, okrętach. Kamertowie, choć byli w przymierzu z Rzymem na równych prawach, przysłali uzbrojony oddział sześciuset ludzi. Z biegiem czasu, korzystając z ujarzmienia wielu plemion 216 s. barbarzyńskich, do załóg okrętowych włączono też przedstawicieli podbitych nacji (symmacharii), którzy nie posiadali obywatelstwa rzymskiego i otrzymywali je dopiero po ukończe- oprac. J. Marecki, wstęp T. Kozłow- niu służby wojskowej. Zwykle odbywali ją oni jedynie w czasie wojny, otrzymując w zamian wynagrodzenie pieniężne. Symmacharii nie posiadali specjalnego przeszkolenia i walczyli IPN, Avalon, Kraków ski, IPN, Warszawa według własnego stylu, właściwego dla plemienia, z którego pochodzili. Przewodzili im, dla ułatwienia kontaktu między dwoma stronami, nie w pełni zromanizowani wodzowie wywodzący się z terenów podbitych, w całości jednak podlegający dowództwu rzymskiemu. W zależności od rejonu stacjonowania poszczególnych flotylli rzecznych w skład rzymskich 2013, 326 s. 2013, 919 s. załóg wchodzili: Iberowie, Brytowie, Germanie, Gallowie a nawet Maurowie lub szerzej – mieszkańcy Afryki Północnej. Symmacharii posiadali typowe, barbarzyńskie uzbrojenie: os- zczep, sztylet, okrągłą tarczę wykonaną z drewna i wzmocnioną metalowym umbem oraz maczugi. Charakterystyczną cechą tych zbrojnych był brak pancerza, choć czasami w celu częściowej choć ochrony tułowia i torsu stosowano wielowarstwowe płócienne tuniki. Wspomniani wcześniej Maurowie w warunkach morskich uzbrajali się w kilka krótkich oszc- zepów do rzucania, okrągłą tarczę niewielkich rozmiarów zakładaną na przedramię oraz wełnianą tunikę. Z barbarzyńców rekrutowały się także jednostki odpowiadającą za walkę na odległość. Zaliczyć do nich należy łuczników, których często werbowano spośród mieszkańców Bliskiego Wschodu – znani ze swych wysokich umiejętności byli przede wszystkim  Władze wobec łucznicy syryjscy. Na ich orientalne uzbrojenie składały się: hełm stożkowy, pancerz łuskowy, nakarcznik, łuk refleksyjny, którego cięciwę napinano za pomocą specjalnego pierścienia (zakira) nakładanego na kciuk oraz krótki miecz. Mniejsze znaczenie aniżeli łucznikom przypisywano miotaczom kamieni, których należy odróżnić od procarzy. Ci ostatni pochodzi-  Joanna Hytrek-Hry-  Janusz Przemy- Kościołów i związków li zazwyczaj z Wysp Balearskich, chociaż znani i cenieni byli także procarze kreteńscy. Na ich uzbrojenie składały się: proca skórzana, luźny płaszcz na pociski, tunika, hełm i krótki wyznaniowych na miecz bądź puginał. Jako procarze służyli też zwykle Brytowie, których odróżniało noszenie długich spodni oraz skórzanej torby na amunicję. Używano dwóch rodzajów procy: do ciuk, „Rosjanie nadcho- sław Ramotowski rzucania na znaczną odległość przeciw oddziałom skupionym w gęstym szyku na małej przestrzeni (w takiej sytuacji znaczne straty w szeregach wroga były gwarantowane) oraz do dzą!”. Ludność niemiec- „Przem”, Sto razy Środkowym Nad- rzucania do bliższych celów indywidualnych. Nośność procy wynosiła do sześciuset stóp rzymskich (jedna stopa rzymska to dwadzieścia dziewięć i sześć dziesiątych centymetra). Rzucano kamiennymi bądź ołowianymi kulami. Generalnie rzecz ujmując, niezależnie od tego, czy mówimy do Grekach, Rzymianach lub innych jeszcze ludach, bitwy morskie roz- ka a żołnierze Armii głową w mur. Histo- odrzu w latach strzygano na trzy sposoby. Dążono zazwyczaj do staranowania wrogich okrętów (grecki manewr – periplus), zdruzgotania ich wioseł kadłubem (diekplus) lub abordażu, czyli przenie- 1956–1970, sienia walki na pokład okrętu nieprzyjaciela. Aby skutecznie dokonać taranowania, okręty ustawiały się w szyk czołowy. Następnie podpływały do nieprzyjacielskich jednostek na Radzieckiej (Czerwonej) ria o tych, co chcieli bliską odległość i atakowały taranami ich burty. Później wycofywały się w celu uwolnienia taranów, po czym powtarzały wspomniane czynności. Niekiedy dążono także do okrążenia na Dolnym Śląsku w la- robić coś innego red. E. Wojcieszyk, sił przeciwnika poprzez wykonywanie manewru oskrzydlającego. Będąc w niewielkiej odległości od okrętu wroga można było także zdruzgotać jego wiosła poprzez wpłynięcie na nie, gdy znajdowały się w wodzie. Należało przy tym pamiętać, aby wcześniej podnieść własne wiosła. Atak taki był możliwy po uprzednim ustawieniu okrętów w szyk liniowy, które pr- tach 1945–1948, wyd. II niż druk bibuły, IPN, IPN, Poznań 2013, zepływały następnie ze sporą szybkością przez ugrupowanie nieprzyjaciela. Manewr taki mogła ryzykować jedynie flota złożona z szybkich i zwrotnych jednostek. Stosowano także szyk 217 s. obronny (kyklos) stosowany przez floty słabsze liczebnie od przeciwnika, bądź złożone z powolniejszych okrętów. Wówczas to jednostki tworzyły okrąg, ustawiając się taranami na (popr. i uzup.), IPN, Warszawa 2013, zewnątrz – frontem do wroga. Rzymianie, znani z walorów swych sił lądowych, ulepszyli znacznie technikę abordażu. Aby ułatwić własnym żołnierzom przedostanie się na nieprzyja- Pierwszy polski portal historyczny Wrocław 2013, 301 s. 592 s. cielski okręt i nadać starciu morskiemu charakter bitwy na twardym gruncie, zaopatrzyli swe okręty w ruchome pomosty, tak zwane kruki (corvus). Miały one jedenaście metrów  Zbrodnie niemieckie wysokości i jeden i dwie dziesiąte metra szerokości, z każdej strony były zabezpieczone balustradą, a dodatkowo zaopatrzone były w żelazne dzioby. Każdy taki pomost był przymoco- www.histmag.org wany do ośmiometrowego słupa ustawionego na dziobie okrętu. kołowrotowi, wspomnianemu słupowi oraz linom przewleczonym przez jego wierzchołek, możliwe było podnoszenie na Pomorzu Zachodnim i opuszczanie opisanej kładki, a także obrócenie jej na dowolną burtę okrętu. Aby cała konstrukcja była stabilna, używano specjalnego kolca bądź haka (coitus) na końcu pomostu.  Ma riusz Krzysztofi ń-  Realny socjalizm – i ziemi lubuskiej popeł- ski, W służbie Chrys- Solidarność – kapi- nione w latach 1939– tusa Króla. Ks. Józef talizm. Wokół myśli –1945 w świetle śledztw Sondej, IPN, Rzeszów politycznej Leszka prowadzonych przez 2013, 288 s. + 40 s. Nowaka, Oddziałową Komisję wkł. ilustr. red. K. Brzech czyn, Ścigania Zbrodni prze- MAGAZYN HISTORYCZNY „MÓWIĄ WIEKI” IPN, Poznań 2013, ciwko Narodowi Polskie- 120 s. mu w Szczecinie. Wybór Popularyzujemy historię od 56 lat! źródeł, oprac. M. Maciejowski, M. Dźwigał, IPN, Szczecin 2013, 141 s. W numerze marcowym:  Krzysztof G. Lato-  Ewa Rogalewska, cha, Artur Ossow- Getto białostockie.  Marcin Zwolski, • Polscy święci – męczennicy i wyznawcy ski, Paweł Spoden- Doświadczenie Za- Śladami zbrodni okresu kiewicz, Magdalena głady – świadectwa stalinowskiego w woje- • Pompeje – most do antyku Zapolska-Downar, literatury i życia, wództwie białostockim, IPN, Białystok 2013, • Kochankowie w Petersburgu − jak Stanisław Poniatowski Najdłuższe pół wieku. wyd. II, IPN, Białystok Kalendarium Łodzi 2013, 320 s. 456 s. uwiódł przyszłą carycę Katarzynę 1939–1989, IPN, • Tajemnice sowieckiej bazy atomowej na Pomorzu Łódź 2013, 253 s. • Mężczyzna potrzebny od zaraz  Michał Paziew-  Mateusz Szpyt-  Maria Żychowska, ski, Grudzień 1970 ma, ZSL w woje- Represje komunistycz- • Pogrom na jeziorze Pejpus w Szczecinie, IPN, wództwie krakow- ne w Tarnowskiem Szczecin 2013, skim (1949–1956). 1945–1956, t. 1: Mia- • Sztuka cenniejsza niż życie – o ratowaniu polskich zabytków 495 s. + 56 s. Geneza – ludzie sto i powiat Tarnów, podczas drugiej wojny światowej wkł. ilustr. – działalność, IPN, IPN, Kraków 2013, Kraków 2013, 720 s. • Dodatek „Historia bankowości na ziemiach polskich” 544 s. Ponadto w miesięczniku: aktualności historyczne, recenzje książkowe i filmowe, anegdoty sprzed wieków Instytut Pamięci Narodowej Prenumerata „Pamięci.pl” Sprzedaż wysyłkowa publikacji „Mówią wieki” można nabyć w salonach EMPiK, Kolportera, Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Szczegółowe informacje na temat prenumeraty zamówienia można składać telefonicznie: Garmonda, Inmedio oraz dobrych kioskach RUCH-u. 02-675 Warszawa, ul. Wołoska 7 wraz z cennikiem i formularzem zamówienia znajdują tel. 22 431 82 92, 22 431 82 88; Publikacje IPN można nabyć: się na stronie www.pamiec.pl przy opisie najnowszego 22 431 82 89; faks 22 431 82 91 Prenumeratę realizują Bellona SA i RUCH. w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki wydania. Zamówienie można złożyć telefonicznie pocztą zwykłą na adres Instytutu PRZYSTANEK HISTORIA ul. Marszałkowska 21/25, 00-625 Warszawa lub wysłać wypełniony formularz zwykłą pocztą pocztą elektroniczną: [email protected]; Zapraszamy także na nasze strony internetowe: www.mowiawieki.pl oraz www.facebook.com/mowiawieki poniedziałek – piątek w godz. 10:00–18:00, na adres IPN albo pocztą elektroniczną na adresy [email protected]; [email protected] sobota w godz. 9:00–14:00, tel. 22 576 30 06 podane poniżej. lub w księgarni internetowej: www.ipn.poczytaj.pl nr 3 (24)/2014 SPIS TREŚCI BIULETYN IPN 1

3 AKTUALNOŚCI IPN 4 KALENDARIUM 6 Z PIERWSZEJ STRONY FELIETON 8 Krzysztof Gottesman, „Zośka”, „Rudy”,

Justyna i Kamil oraz sondażowe procenty KARTA Irena Jarosińska/Ośrodek Fot. STOP-KLATKA 10 Robert Szcześniak, „Wyklęta” rodzina Z ARCHIWUM IPN 14 Grzegorz Wołk, Wyklęci wśród milicjantów WYWIAD 16 Historia się domknęła – rozmowa z Katarzyną Kuźniarską, antropologiem, uczestniczką prac poszukiwawczych na powązkowskiej „Łączce” WYDARZYŁO SIĘ W XX WIEKU 21 Tomasz Ceran, Rozstrzelany medalik 25 Paweł Niziołek, Pod obcym niebem i nazwiskiem 30 Sławomir Poleszak, Siedmiu z „Łączki”

36 Karolina Wichowska, Znamy kolejne nazwiska PAP Fot. z „Łączki” 37 Piotr Jacek Krzyżanowski, Zatrzymane tabory 41 Dom to klatka – rozmowa z Edwardem Dębickim, cygańskim muzykiem i poetą 43 Natalia Jarska, Dzień bez kobiet Z DZIEJÓW OPOZYCJI I OPORU SPOŁECZNEGO 46 Jan Olaszek, Subkultura konspiratorów?

Fot. ze zbiorów

Fot. AIPN Fot. T. Zawistowskiego

PRAWDA CZASÓW, PRAWDA EKRANU 52 Jerzy Eisler, Różyczka ORZEŁ BIAŁY 55 Tomasz Zawistowski, Orły biżuteryjne produkcji Marcina Jarry

Fot. P. Życieński P. Fot. Z BRONIĄ W RĘKU 59 Michał Mackiewicz, Arsenał pod Arsenałem PRZEMINĘŁO Z PEERELEM 62 Andrzej Zawistowski, Ładunek powrotny MIEJSCA Z HISTORIĄ 63 Katarzyna Dzierzbicka, Śladami „Alka”, „Rudego” i „Zośki” EDUKACJA HISTORYCZNA 68 Andrzej Lipson, Los Żołnierzy Wyklętych rzucony na stos… kart HISTORIA W KINIE 70 Jan Olaszek, Ida, czyli historia bez uproszczeń 71 RECENZJE Fot. AIPN Fot.

Fot. AIPN Fot. 73 BIBLIOTEKA IPN 2

Szanowni Czytelnicy!

niedawno opublikowanym w jednej z gazet codzien- życie, „umykając” po lesie przed obławami NKWD, opatrując ran- nych wywiadzie pisarka Magdalena Tulli mówiła nych, a pojmana, mimo tortur nie zeznawała przeciwko swoim m.in. o patriotyzmie, nacjonalizmie, o tym, że nie kolegom z oddziału. To jest postępowanie godne naśladowania, Wjest łatwo być Polakiem. W rozmowie pojawiła się na tym powinni wzorować się dzisiejsi nastolatkowie. Ciekawe, też „Inka” – jedna z Żołnierzy Wyklętych, siedemnastoletnia dziew- jakie zdanie ma ów dziennikarz o sanitariuszce z Majdanu Ołesi czyna skatowana i zamordowana przez ludzi z komunis­tycznej Żukowskiej, postrzelonej przez berkuckiego snajpera. Jest w po- bezpieki za to, że służyła jako sanitariuszka w oddziale ze zgrupo- dobnym co „Inka” wieku, podobnie też postrzega swój obowiązek, wania „Łupaszki”. Dziennikarz – wyraźnie niebędący zwolennikiem niosąc pomoc rannym z narażeniem własnego życia. Czy gdyby kultywowania pamięci o żołnierzach drugiej konspiracji – próbo- strzał był celniejszy, dziennikarz też uważałby jej życie za zmar- wał wmanewrować rozmówczynię w oświadczenie potwierdzają- nowane i niegodne naśladowania? ce jego światopogląd, przedstawiając takie zagadnienie: „Podczas O Wyklętych, a szczególnie ich ostatnich chwilach, wiemy co- marszu narodowców jeden z liderów mówił, że dziś wzorem dla raz więcej, m.in. za sprawą zespołu ekshumacyjnego kierowanego młodych Polek powinna być Danuta »Inka« Siedzikówna, członki- przez dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka. Działalność zespołu – poza ni antykomunistycznych oddziałów, która została rozstrzelana oczywistym wymiarem poznawczym, historycznym, symbolicznym w wieku 17 lat. Jej ostatnimi słowami miało być »Niech żyje Pol- i moralnym – stanowi także niebagatelny wkład w upowszech- ska!«. Nastolatki mają utoż- nienie historii o Żołnierzach Wyklętych. O pracy nad wydobyciem samiać się z dziewczyną, i zidentyfikowaniem szczątków żołnierzy podziemia i emocjach która nie mogła się uczyć jej towarzyszących opowiada antropolog Katarzyna Kuźniarska i bawić, tylko zmuszona była w rozmowie z Karoliną Wichowską. W przeddzień święta Żołnierzy mieszkać w lesie i umykać Wyklętych poznaliśmy kolejne nazwiska pochowanych na „Łączce” Wydawca: Instytut Pamięci Narodowej obławom NKWD, a jej naj- (informacja w numerze), wśród nich znaleźli się oficerowie „Zapory”, – Komisja Ścigania Zbrodni większym dokonaniem jest którzy wspólnie ze swym dowódcą podjęli próbę przedostania się przeciwko Narodowi Polskiemu śmierć? To życie zmarno- z komunizowanej Polski na Zachód. Historię mjr. Hieronima Deku- Rada Programowa: wane, a nie godne naślado- towskiego i jego towarzyszy broni, z których tylko jeden – Włady- dr hab. Robert Klementowski, wania”. Naiwne i głupie sło- sław Siła-Nowicki – nie trafił na „Łączkę”, opisuje Sławomir Poleszak. dr hab. Adam Dziurok, dr Krzysztof Kaczmarski, wa dziennikarza – przecież Świadectwo tego, jak wygląda rzeczywistość w komunistycz- dr Maciej Korkuć, dr Tomasz Łabuszewski, nie sam ostatni okrzyk „Inki” nym państwie, mogą dać m.in. Polacy wywiezieni na wschód. dr Agnieszka Łuczak, dr Karol Nawrocki, świadczy o jej bohaterstwie Paweł Niziołek przytacza historię jednego z nich, Ryszarda Po- dr Sławomir Poleszak, dr Paweł Skubisz, ani nie to stanowi sedno jej kropowicza, który na Syberii stracił rodzinę, narodowość i na- dr Waldemar Wilczewski, dr Andrzej Zawistowski (przewodniczący), życia i poświęcenia – dowo- zwisko. Na szczęście nie na zawsze. dr Joanna Żelazko dzą tego, jak wiele jeszcze W numerze przypominamy także o losach prześladowanej Rada Redakcyjna: dr Dawid Golik, jest do zrobienia w odkła- przez władze PRL grupy etnicznej, która nie pasowała do obra- Krzysztof Gottesman, Agnieszka Jaczyńska, mywaniu i upowszechnianiu zu społeczeństwa socjalistycznego. Piotr Krzyżanowski opisuje, dr Andrzej Krajewski, Jan Olaszek, wiedzy o historii najnowszej. w jaki sposób komuniści próbowali przymusowo osiedlić Cy- Kamila Sachnowska, dr Paweł Sasanka, Siedzikówna nie zmarnowała ganów i jak walczyli oni o swoje tradycje i zwyczaje. Uzupełnie- dr Magdalena Semczyszyn, swojego życia (choć opraw- niem artykułu jest rozmowa z cygańskim artystą Edwardem Emilia Świętochowska, dr Daniel Wicenty cy je odebrali, zanim zdołała Dębickim. Redakcja: je w pełni wykorzystać), ale Andrzej Brzozowski przez kilkanaście lat w trud- (redaktor naczelny, tel. 22 431 83 56; nych czasach zdołała zrobić Redaktor naczelny e-mail: [email protected]) dużo więcej niż niejeden żur- Andrzej Brzozowski Maciej Foks, Filip Gańczak, Jakub Gołębiewski, nalista po wojnie: narażając Andrzej Sujka, Karolina Wichowska Sekretariat: Maria Wiśniewska tel. 22 431 83 47, faks 22 431 83 11 13 lutego 2014 roku zmarł Korekta: Maria Aleksandrow Projekt graficzny: Krzysztof Findziński, Marcin Koc, Sylwia Szafrańska Zbigniew Romaszewski Skład i łamanie: Sylwia Szafrańska senator siedmiu kolejnych kadencji (1989–2011), Siedziba redakcji: ul. Hrubieszowska 6a, wicemarszałek senatu (2007–2011), członek Trybunału Stanu, Warszawa wybitny działacz opozycji demokratycznej – Komitetu Obrony Adres do korespondencji: Robotników i NSZZ „Solidarność”; wspólnie z żoną Zofią ul. Wołoska 7, 02-675 Warszawa www.ipn.gov.pl kierował Biurem Interwencyjnym KSS „KOR”, w stanie wojennym organizował podziemne Druk: Legra sp. z o.o. ul. Albatrosów 10c, 30-716 Kraków Radio Solidarność; założyciel Komitetu Helsińskiego, Redakcja nie zwraca materiałów uczestnik obrad Okrągłego Stołu. niezamówionych i zastrzega sobie prawo Życieński P. Fot. dokonywania zmian w nadesłanych tekstach. aktualnościkalendarium XX wiekuIPN 33

„„ Instytut Pamięci Narodowej uruchomił nowy portal edu- „„ Oddział IPN w Katowicach ogłosił konkursy na film i pla- kacyjny http://poszukiwania.ipn.gov.pl, dotyczący po- kat poświęcone Henrykowi Sławikowi. Ten pochodzący szukiwań ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956. z Górnego Śląska dziennikarz, działacz społeczny i polityk Zawiera on informacje o ekshumacjach i identyfikacjach w czasie II wojny światowej uratował na Węgrzech kilka tysię- szczątków na podstawie badań DNA. cy Żydów i pomógł dziesiątkom tysięcy polskich uchodźców. We wspomnianym okresie w Polsce wskutek terroru ko- W konkursie „Henryk Sławik – bohater trzech narodów” mogą munistycznego śmierć poniosło ok. 50 tys. osób. Znaczną wziąć udział uczniowie szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjal- część ofiar stanowili żołnierze podziemia niepodległościo- nych z województwa śląskiego. Termin składania prac upływa wego. Ich ciała grzebano anonimowo w miejscach do dziś 30 kwietnia. Zgodnie z regulaminem, każdy z uczestników w większości nieznanych – na cmentarzach i w ich pobliżu, może nadesłać dziewięćdziesięciosekundowy film, a w kon- w okolicach siedzib aparatu bezpieczeństwa, w lasach i na kursie na plakat – maksymalnie trzy prace. Laureatów wyłoni poligonach wojskowych. Na portalu można znaleźć sylwetki komisja konkursowa, powołana przez naczelnika Oddziałowe- osób, których szczątki udało się już odnaleźć i zidentyfiko- go Biura Edukacji Publicznej IPN w Katowicach. Do wygrania wać, mapę Polski z oznaczonymi miejscami ekshumacji oraz są nagrody rzeczowe. zarys projektu „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku Wszelkich informacji w sprawach związanych z konkursem ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956”. Są tam udzielają Ewelina Małachowska (tel. 32 207 03 14, ewelina. także m.in. materiały fotograficzne i filmowe oraz przegląd [email protected]) oraz Anna Skiendziel (tel. 32 207 03 13, informacji medialnych o projekcie. [email protected]). Regulamin konkursu na plakat Równocześnie wystartowała nowa odsłona portalu www. wraz z kartą zgłoszeniową jest dostępny na stronie http:// slady.ipn.gov.pl. Jest to część ogólnopolskiego programu ipn.gov.pl/obep-katowice/konkursy-historyczne/katowice- „Śladami zbrodni”, którego celem jest gromadzenie i upub- -konkurs-na-plakat-henryk-slawik-bohater-trzech-narodow, licznianie wiedzy o miejscach zbrodni komunistycznego apa- a regulamin konkursu filmowego – na stronie http://ipn.gov. ratu represji z lat 1944–1956. pl/obep-katowice/konkursy-historyczne/konkurs-filmowy- -henryk-slawik-bohater-trzech-narodow. W tym roku przypada 120. rocznica urodzin i 70. rocznica śmierci Sławika. Z tej okazji Sejmik Województwa Śląskiego ogłosił rok 2014 Rokiem Henryka Sławika.

„„ Delegatura IPN w Gorzowie Wielkopolskim zaprasza ucz- niów, studentów i pozostałych mieszkańców województwa lu- buskiego do udziału w konkursie „Jedno jedyne zdjęcie…”. Zadaniem uczestników jest przejrzenie rodzinnych albumów i wybranie jednego zdjęcia lub sytuacyjnej serii maksymal- nie pięciu fotografii pochodzących z XX wieku. Do zgłoszenia należy dołączyć esej historyczny przybliżający historię po- wstania fotografii oraz jej/ich treść. Esej powinien konfron- tować relacje rodzinne z innymi źródłami. Prace przyjmowane są do 30 kwietnia, a finał konkursu przewidziano na „„ Do końca marca w Centrum Edu- czerwiec. Nagrodzone prace posłużą do kacyjnym IPN „Przystanek Historia” stworzenia unikalnej galerii fotograficz- im. Janusza Kurtyki przy ul. Marszał- nej opisującej losy mieszkańców regionu. kowskiej 21/25 w Warszawie można Regulamin konkursu i metryczkę pracy oglądać wystawę fotografii Piotra można pobrać na stronie http://ipn.gov. Życieńskiego „Cum tacent, cla- pl/obep-szczecin/delegatura-ipn-w-gorzo- mant” (łac. Milcząc, wołają). wie-wielkopolskim/konkursy-regionalne/go- Ekspozycja jest zapisem poszukiwań rzow-wlkp.-konkurs-historyczny-jedno-jedy- szczątków ofiar systemu komuni- ne-zdjecie. Dodatkowych informacji udziela stycznego, prowadzonych przez Jarosław Palicki (tel. 95 735 81 92, jaroslaw. IPN w 2012 i 2013 roku w kwate- [email protected]). rze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Organizatorami konkursu są Oddział IPN stołecznych Powązkach. Prace te w Szczecinie i Lubuskie Kuratorium Oświaty realizowano w ramach projektu w Gorzowie Wielkopolskim, wspierane przez „Poszukiwania nieznanych miejsc wiele innych instytucji. Honorowy patronat nad pochówku ofiar terroru komu- konkursem objął wojewoda lubuski. nistycznego z lat 1944–1956”.

oprac. Filip Gańczak 4 kalendarium 7 marca 1984: W Warszawie został aresztowany pisarz Marek Nowakowski, współpracownik podziemnego „Tygodnika Mazowsze”, autor głośnego Raportu o stanie wojennym. Nowakowski studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. 24 marca 1944: W roku 1952 był etatowym pracownikiem Związku Młodzieży Pol- Za ukrywanie Żydów niemiec- skiej. Z czasem związał się z opozycją demokratyczną. W latach cy żandarmi zamordowali pol- 1974–1989 był rozpracowywany przez Służbę Bezpieczeństwa ską rodzinę Ulmów. w ramach sprawy o kryptonimie „Nowy”. W czasach rządów Ed- Józef Ulma, rocznik 1900, był warda Gierka podpisywał się pod krytycznymi listami­ do władz właścicielem kilkuhektarowego PRL, m.in. przeciwko planowanym zmianom konstytucji. W 1977 gospodarstwa w Markowej na roku był współzałożycielem niezależnego pisma „Zapis”. Pod pseu- Podkarpaciu. W czasie II woj- donimem Seweryn Kwarc publikował opowiadania w paryskiej ny światowej zaangażował się „Kulturze”. W roku 1980 wszedł do Zarządu Głównego Stowarzy- w pomoc eksterminowanym szenia Literatów Polskich. Współpracował wówczas z NSZZ „Soli- przez Niemców Żydom. Praw- darność”. 13 grudnia 1981 roku został na kilka godzin zatrzymany dopodobnie w drugiej połowie i przesłuchany, ale uniknął internowania. Aresztowano go ponad 1942 roku przyjął pod swój dach ośmioro żydowskich dwa lata później. Zarzucono mu publikowanie oszczerczych teks- tów na temat ustroju i organów władzy oraz utrzymywanie kon- uciekinierów z rodzin Szallów Szpytmy ze zbiorów M. Fot. i Goldmanów. Pomógł też innej ÐÐWiktoria i Józef Ulmowie taktów z zagranicznymi ośrodkami „działającymi na szkodę PRL”. żydowskiej rodzinie wybudować W obronie Nowakowskiego wystąpili znani twórcy, m.in. Leopold ziemiankę w pobliskim lesie, a następnie zaopatrywał jej mieszkańców Tyrmand i Eugène Ionesco. W czerwcu 1984 roku pisarz został w żywność i inne produkty. Po pewnym czasie ziemiankę odkryli Niemcy zwolniony, a jego sprawę umorzono wkrótce na mocy amnestii. i zamordowali cztery ukrywające się w niej osoby. Ulmowie nie zostali Wielokrotnie był jednak zatrzymywany i przesłuchiwany. jednak wydani – do czasu. Zadenuncjował ich prawdopodobnie Wło- W 2006 roku Marek Nowakowski został odznaczony przez pre- dzimierz Leś – pochodzący z Galicji Wschodniej granatowy policjant, zydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu który zagarnął wcześniej majątek Szallów. 24 marca 1944 roku nie- Odrodzenia Polski. mieccy żandarmi z posterunku w Łańcucie rozstrzelali Józefa Ulmę, jego ciężarną żonę Wiktorię oraz szóstkę dzieci w wieku od półtora 10 marca 1944: W Sahryniu na Zamojszczyźnie kilkuset roku do ośmiu lat. Razem z Ulmami zginęli również wszyscy ukrywani ukraińskich mieszkańców zostało zamordowanych przez polskie przez nich Żydzi, w tym dwie kobiety i dziecko. podziemie. Był to odwet za wcześniejsze zbrodnie ukraińskich Jeszcze w trakcie wojny polskie podziemie wykonało na Włodzimie- nacjonalistów. rzu Lesiu wyrok śmierci. Joseph Kokott – jeden z niemieckich żan- We wsi Sahryń koło Hrubieszowa mieszkało wówczas ponad darmów, którzy brali udział w zbrodni w Markowej – stanął w 1958 250 rodzin, w ogromnej większości ukraińskich. W czasie nie- roku przed Sądem Wojewódzkim w Rzeszowie. Został skazany na mieckiej okupacji znajdował się tu posterunek Ukraińskiej Policji śmierć, ale wyrok zamieniono mu później na dożywocie. Pozostali Pomocniczej. Na początku 1944 roku we wsi powstał również żandarmi uniknęli sądu. W 1995 roku Józef i Wiktoria Ulmowie zo- oddział ukraińskiej samoobrony. W pierwszych dniach marca stali pośmiertnie odznaczeni medalem Sprawiedliwy wśród Narodów 1944 roku w hrubieszowskiej AK zapadła decyzja o partyzanckiej Świata. To zaszczytne odznaczenie, przyznawane przez Instytut Yad ofensywie przeciwko Ukraińcom. Uderzono początkowo na kilka- Vashem w Jerozolimie za ratowanie Żydów w czasie II wojny świa- naście wsi. W Sahryniu, w obliczu polskiej przewagi, miejscowa towej, otrzymało do tej pory już ponad 6,3 tys. Polaków. Od 2003 samoobrona zbiegła z pola walki, a opór policjantów został szyb- roku trwa proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów. ko złamany. Wieś spalono, a kilkuset ukraińskich mieszkańców wymordowano. W wydarzeniach tych brali udział partyzanci 3 marca 1959: Aleksander Szelepin, szef sowieckiego KGB, Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. W następnych dniach zalecił zniszczenie teczek personalnych ofiar zbrodni katyńskiej. polskie oddziały uderzyły na kolejne okoliczne miejscowości. Rekomendacja taka znalazła się w ściśle tajnej odręcznej notat- „W sumie w ciągu kilku tygodni marca spalono kilkadziesiąt ce dla Nikity Chruszczowa, I sekretarza Komitetu Centralnego ukraińskich wsi, zabijając najpewniej około półtora tysiąca Ukra- Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Szelepin wspomniał ińców” – pisze dr hab. Grzegorz Motyka, autor książki Od rzezi w niej o 21 857 polskich „oficerach, żandarmach, policjantach, wołyńskiej do akcji „Wisła”. Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947. osadnikach, obszarnikach itp.”, rozstrzelanych przez NKWD W latach 1943–1947 z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło w ZSRR w 1940 roku. Ocenił następnie, że akta tych osób „nie ok. 100 tys. Polaków. Część polskich historyków odrzuca jednak przedstawiają ani operacyjnego interesu, ani historycznej warto- tezę, że odwet na ukraińskich cywilach był usprawiedliwiony, ści”, a ujawnienie dokumentów mogłoby doprowadzić do niepożą- i wydarzenia w Sahryniu uważa za zbrodnię wojenną. Innego danych dla Związku Radzieckiego następstw. Szef KGB zapropono- zdania była Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Na- wał więc, by materiały zniszczyć. Zachowane miały zostać jedynie rodowi Polskiemu w Lublinie, która w 2010 i ponownie w 2013 protokoły posiedzeń tzw. trójki NKWD, która skazała Polaków na roku umorzyła śledztwo w sprawie akcji sahryńskiej. Nie dopa- rozstrzelanie, i potwierdzenia wykonania jej decyzji. Do notatki trzono się „znamion czynu zabronionego”. dołączono projekt uchwały prezydium KC KPZR zezwalającej na zniszczenie teczek personalnych ofiar zbrodni katyńskiej. Nie ma jednak pewności, czy materiały te faktycznie zniszczono. Jesienią 1992 roku Rudolf Pichoja, wysłannik prezydenta Rosji Borysa Jelcyna, przekazał prezydentowi RP Lechowi Wałęsie ko- pie notatki Szelepina i innych dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej. Nie było wśród nich ani teczek osobowych ofiar, ani

nawet protokołów posiedzeń trójki NKWD. AIPN Fot. kalendarium 5

13 marca 1954: W War- umiejętnie łącząc satyrę politycz- szawie zainaugurował działalność ną z liryką”. Studencki Teatr Satyryków. Z czasem, zwłaszcza po likwida- Tego dnia odbyło się pierwsze cji przez komunistyczne władze zebranie organizacyjne zespołu. tygodnika „Po Pros­tu” (1957), Półtora miesiąca później – w Sali STS zmagał się z coraz większy- Domu Kultury „Energetyk” przy mi ingerencjami cenzury. W 1972 ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 37 roku został połączony z Teatrem – miała zaś miejsce pierwsza pre- Rozmaitości. Ostatnie przedsta- miera. Od 1956 roku STS wy- wienie na scenie przy al. Świer- stępował w pałacyku Zuga przy czewskiego odbyło się w marcu al. Świerczewskiego 76b (dziś: 1975 roku. Solidarności). „Amatorska grupa Studencki Teatr Satyryków na- szybko stała się znaczącym głosem leżał – obok gdańskiego Bim- młodej inteligencji, wyprowadzając -Bomu i krakowskiej Piwnicy rodaków z dna beznadziei i stali- pod Baranami – do najciekaw-

nizmu” – ocenia krytyk teatralny PAP/Reprodukcja Fot. szych w PRL inicjatyw tego typu. i literacki Janusz R. Kowalczyk. ÐÐWystęp Studenckiego Teatru Satyryków, na zdjęciu „Z STS-u wyszło wielu wybit- Młodzi artyści – wśród nich An- m.in. Jacek Fedorowicz, Zofia Merle i Stanisław Tym nych artystów teatru, kabare- drzej Jarecki i Agnieszka Osiecka tu i estrady” – pisze Kowalczyk. – „obnażali absurdy władzy i konformizm jednostek. Wyśmiewali Gościnnie występowali tu również twórcy już wcześniej dobrze bezsens pompatycznego stylu oficjalnych akademii, ale i narodowe znani: aktorzy Andrzej Łapicki, Kalina Jędrusik i Zbigniew Za- kompleksy. Odważnie komentowali aktualne problemy społeczne, pasiewicz czy piosenkarka Sława Przybylska.

14 marca 1964: 31 marca 1939: Wincenty Witos powrócił do Polski z emi- Pisarz Antoni Słonimski gracji politycznej. złożył w kancelarii pre- Od młodości był związany z ruchem ludowym. Zasiadał w galicyjskim Sej- miera PRL tzw. List 34. mie Krajowym (1908–1914) i austriackiej Radzie Państwa (1911–1918). „Ograniczenia przydziału Jesienią 1918 roku stanął na czele Polskiej Komisji Likwidacyjnej, przej- papieru na druk książek mującej władzę w zachodniej części zaboru austriackiego. Po odzyskaniu i czasopism oraz zaost- przez Polskę niepodległości był posłem na Sejm Ustawodawczy, a na- rzenie cenzury prasowej stępnie Sejm I, II i III kadencji. Przed długi czas szefował umiarkowanemu stwarza sytuację zagra- Polskiemu Stronnictwu Ludowemu „Piast”, a od 1931 roku reprezento- żającą rozwojowi kultury wał władze Stronnictwa Ludowego. W najtrudniejszym okresie wojny narodowej” – alarmowali z bolszewikami i w pierwszych miesiącach pokoju (1920–1921) kiero- sygnatariusze, powołu- wał Rządem Obrony Narodowej. W 1923 roku ponownie objął funkcję jąc się na prawo do kry- premiera. Centroprawicowy gabinet upadł jednak po kilku miesiącach, a jego bilans obciążają zwłaszcza krwawe starcia wojska i policji z ro-

Fot. Władysław Miernicki/NAC Fot. tyki, swobodnej dysku- ÐÐAntoni Słonimski sji i rzetelnej informacji. botnikami, do których doszło w Krakowie, Tarnowie i Borysławiu. Trzeci „Był to pierwszy publicz- rząd Witosa, utworzony w 1926 roku, został obalony w wyniku zama- ny protest środowisk inteligenckich przeciwko polity- chu majowego Józefa Piłsudskiego. W następnych latach Witos działał ce partii w dziedzinie kultury” – zauważa w książce Od w opozycji, stając się jednym z liderów Centrolewu. W 1930 roku został niepodległości do niepodległości dr hab. Adam Dziurok. aresztowany przez władze sanacyjne i na ponad dwa miesiące osa- Pod listem podpisali się nie tylko twórcy dystansujący dzony w twierdzy brzeskiej. Wkrót- się od komunizmu (np. Stefan Kisielewski czy Melchior ce z powodów politycznych został Wańkowicz), lecz także tacy, którzy w czasach stali- skazany na 1,5 roku więzienia. Unik- nowskich wspierali władze (jak Jerzy Andrzejewski czy nął kary, udając się na emigrację Adam Ważyk). do Czechosłowacji. Krótko przed List wywołał gniewną reakcję kierownictwa Polskiej II wojną światową powrócił do kraju Zjednoczonej Partii Robotniczej. Przeciwko sygnata- i 17 maja 1939 roku stanął na czele riuszom rozpętano kampanię propagandową. Część opozycyjnego Stronnictwa Ludo- z nich spotkała się z dodatkowymi szykanami: wstrzy- wego. W czasie okupacji odmówił mano im wyjazdy zagraniczne, opóźniono druk książek, współpracy z Niemcami. Był wię- nie pozwolono publikować w prasie codziennej. Wańko- ziony, a później przebywał w aresz- wicz – któremu zarzucono współpracę z Radiem Wol- cie domowym. W 1945 roku został na Europa – został nawet skazany na 3 lata więzienia Jarumski/NAC Leon Fot. wybrany na prezesa niezależnego (ostatecznie w areszcie spędził kilka tygodni). By zmi- ÐÐWincenty Witos (1874–1945), od komunistów PSL. Gdy zmarł po kawaler Orderu Orła Białego nimalizować wydźwięk Listu 34, władze zainspirowały długiej chorobie, żegnały go tłumy. wystosowanie tzw. kontrlistu, pod którym podpisało się ok. sześciuset literatów. oprac. Filip Gańczak 6 z pierwszej strony

10–16 marca 1946 roku „Szczęśliwy kraj. Sto trzydzieści lat bez wojny. – Oaza 20 marca 1921 roku dobrobytu, ustabilizowane stosunki gospodarcze, poli­ Wielkie musiało być zaskoczenie publiczności zgromadzo­ tyczne i materialne mieszkańców – oto dzisiejsza Szwe­ nej w Teatrze Wielkim w Warszawie, kiedy prezes Rady cja” – pisał Marian Woydyłło w „Przekroju” numer 48 Ministrów Wincenty Witos zwrócił się do niej tymi słowa­ z 10–16 marca 1946 roku. Tymi słowami otwierał artykuł mi: „W niezwykłych cokolwiek okolicznościach chcę podać W darze od Szwecji, w którym z aptekarską dokładnoś­ do wiadomości fakt pierwszorzędnej doniosłości. Donie­ cią wyliczał pomoc, jaką dla wyniszczonej wojną Polski siono mi urzędowo, że delegacja nasza pokojowa w Ry­ zorganizowała Sekcja Polska Państwowego Szwedz­ dze o godz. 9 wieczorem [18 marca 1921 roku] położyła kiego Komitetu Pomocy Międzynarodowej. Pieniądze podpis swój pod sprawiedliwym traktatem pokojowym na odbudowę zniszczonych szpitali i ich wyposażenie, po zwycięsko zakończonej wojnie. Próba sił narzucona szczepionki, lekarstwa, aktywne wsparcie szwedzkich naszemu Państwu dzięki męstwu żołnierza i wytrwa­ lekarzy – to wszystko musiało robić olbrzymie wraże­ łości narodu należy do przeszłości. Fakt ten historycz­ nie na czytelnikach. Tym bardziej że Szwedzi szczegól­ nego dla Polski i dla całego świata znaczenia podaję do ną opieką otoczyli dzieci, wśród których znajdowały się wiadomości z uczuciem głębokiego zadowolenia, które tysiące sierot. „Dla najmłodszych z nich rząd szwedzki niewątpliwie podziela cały naród polski”. Te spontanicz­ dostarczył już do dyspozycji rządu polskiego 200 ton ne słowa szefa rządu, przywitane gromkimi owacjami pełnotłustego mleka sproszkowanego oraz 1500 »baby« i okrzykami na cześć m.in. Naczelnika Państwa Józefa kompletów ubrankowych. – Niezależnie od tego Szwecja Piłsudskiego, przytoczyła „Gazeta Lwowska” w numerze zgromadziła 200 ton używanej odzieży, oddanej przez 65 z 20 marca 1921 roku. W dalszych słowach redakcja społeczeństwo szwedzkie dla Polski w drodze ogólno­ dziennika przybliżyła czytelnikom długą i skomplikowaną krajowej zbiórki. Pierwsze transporty tej odzieży, obej­ drogę do podpisania traktatu pokojowego między Pol­ mujące obuwie, bieliznę i ubrania wierzchnie, nadeszły ską o bolszewicką Rosją: „Na ziemiach polskich krwawiły już do Polski i zostały rozładowane w portach w Gdyni się dwie wrogie armie, a równocześnie rząd bolszewic­ i Gdańsku” – pisał Woydyłło. Podkreślał przy tym, że ki trzymał się stale wypróbowanej taktyki przewleka­ Szwedzi udzielili niezbędnej pomocy przybyłym do ich nia i utrudniania komunikacji naszych delegatów z War­ kraju tysiącom Polaków, wśród których przeważały ko­ szawą. W podobnych warunkach wyczerpać się musiała biety z niemieckich obozów koncentracyjnych, z Ravens­ w końcu cierpliwość i polska delegacja pokojowa wróciła brück. Artykuł wzbogacały zdjęcia przedstawiające ko­ z niczym do kraju”. Zmieniająca się sytuacja na froncie, lumnę samochodów rozwożących dary, które spełniwszy m.in. zwycięska Bitwa Warszawska i pogrom bolszewi­ swoje zadanie, miały zostać ofiarowane polskiemu rzą­ ków w Małopolsce Wschodniej, doprowadziła jednak do dowi, a także polskich robotników, którzy pod kierow­ zawarcia upragnionego pokoju. „Gazeta” podkreśliła na nictwem szwedzkich inżynierów wznosili pod Warszawą koniec: „Delegacja polska wraca z Rygi z pełnym poczu­ tzw. szwedzkie domki. W następnych latach służyły one ciem dobrze spełnionego obowiązku. Dzisiaj obowiązkiem budowniczym Pałacu Kultury i Nauki. Do dziś można je całego narodu, który w chwili niebezpieczeństwa umiał oglądać na Osiedlu Przyjaźń na warszawskich Jelonkach. stworzyć zwarty front obronny, staje się stworzenie we­ wnętrznego frontu pracy pokojowej dla dobra, świetności i znaczenia światowego Rzeczypospolitej. Że taki front stworzyć potrafimy – nikt nie wątpi”. z pierwszej strony 7

25 marca 1987 roku W numerze 12 z 25 marca 1987 roku redakcja „Nowin 14–15 marca 1953 roku Jeleniogórskich” starała się poprawić nie najlepszy wi­ Śmierć Józefa Stalina spowodowała lawinę różnorakich zerunek funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej. Miał temu zobowiązań podejmowanych przez polskich rolników i ro­ służyć wywiad z por. Władysławem Greberem, zastęp­ botników. „Gazeta Białostocka”, organ Komitetu Wo­ cą szefa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych jewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w Jeleniej Górze. Greber scharakteryzował podstawo­ w numerze 63 z 14–15 marca 1953 roku postanowiła we zadania urzędu, a także zwrócił uwagę na jego kadry: przybliżyć czytelnikom kilka z nich. I tak na przykład „dla „Kandydatom do pracy w MO stawiamy bardzo wyso­ uczczenia pamięci Wodza i Nauczyciela mas pracujących kie wymagania. Muszą mieć żelazne zdrowie i nienagan­ całego świata, spółdzielcy z Trzeciewca [w województwie ną opinię. Nikt z rodziny nie może być karany. Proces bydgoskim] postanowili tegoroczną wiosenną kampanię wychowania [a nie wyszkolenia!] pełnowartościowego siewną przeprowadzić w ciągu 10 dni, czyli o pięć dni funkcjonariusza trwa prawie 3 lata (włącznie z roczną wcześniej, niż przewidywał ich plan. Poza tym zobowiązali szkołą podoficerską). Samo włożenie munduru nie zrobi się oni znacznie zwiększyć stan pogłowia bydła, trzody z człowieka w pełni wyspecjalizowanego stróża prawa”. i drobiu. Niezależnie od tego członkowie tej spółdzielni Wspomniał także o problemach, z którymi musi się zma­ wybudują systemem gospodarczym nową chlewnię oraz gać w codziennej pracy. „Faktem jest, że dysponuję sa­ powiększą o 5 ha sad owocowy”. Spółdzielnie produkcyjne mochodami nysa i uaz, które w górzystym terenie speł­ z kilku pozostałych województw, w tym m.in. z gdańskiego niają swoje funkcje, ale w działaniach pościgowych nie i rzeszowskiego, w swoich zobowiązaniach nie pozosta­ zdają egzaminu. Czy można bowiem takim samochodem wały w tyle. Do grona składających zobowiązania dołączyli ścigać uciekającego przestępcę jadącego mercedesem także rolnicy indywidualni: „Treścią ich zobowiązań jest lub porschem?” – pytał retorycznie. Porucznik był jed­ przede wszystkim szybkie i staranne przeprowadzenie nak dobrej myśli, gdyż jeleniogórski tabor był stopniowo wiosennej kampanii siewnej, rozwój gospodarki hodowla­ wymieniany na „samochody szybsze i operatywniejsze”, nej oraz terminowe wypełnienie wszystkich obowiązków wśród których znalazły się… polonezy i fiaty 125p. Porucz­ wobec państwa. Mieszkańcy Popówka Włościańskiego nik Greber, niczym filmowy por. Borewicz, pełnił służbę w pow. łowickim woj. łódzkiego postanowili dokonać za­ 24 godziny na dobę. Z braku telefonu zorganizował sobie siewów wiosennych o 5 dni wcześniej, niż początkowo nawet w mieszkaniu radiostację, dzięki której był w sta­ planowali. Aby uzyskać jak najwyższe plony, siewy prze­ łym kontakcie ze swoimi podwładnymi. „Z pracy do domu prowadzą oni wyłącznie siewnikami oraz kwalifikowanym, wracam w mundurze, dlatego dużo osób wie, iż jestem dobrze zaprawionym ziarnem”. Czytając te rewelacje, milicjantem i w razie jakiegoś nagłego wypadku przy­ można odnieść wrażenie, że w roku 1953 rolnicy mieli chodzą do mojego domu z prośbą o pomoc” – podkreślał w swoich gospodarstwach czynić niemal same cuda, nie­ z dumą. Szkoda tylko, że w rozmowie, zatytułowanej Nie kiedy wbrew naturze. No, ale takie to wtedy były czasy. jestem radykałem, nie wspomniał ani słowem o jeszcze innych działaniach podejmowanych przez urząd, zresztą nie tylko ten z Jeleniej Góry, a mianowicie o bezwzględnej walce prowadzonej z opozycją polityczną.

dr Mariusz Żuławnik – historyk, naczelnik Wydziału Informacji i Sprawdzeń BUiAD IPN 8 „Zośka”, „Rudy”, Justyna i Kamil oraz sondażowe procenty Krzysztof Gottesman współczesny sposób, dzisiejszym języ­ kiem opowiadały o ludziach, których te­ raz przyszło im poszukiwać, odkopywać i identyfikować.W tym strasznym zajęciu potrafiły znaleźć coś optymistycznego. Zachowując proporcje, były jak „Zoś­ ka”, „Rudy” i „Alek”, którzy w najczar­ niejszych czasach pamiętali o przyjaźni, dziewczynach, wierszach. Czy też – jak młodziutki Marek Edelman, pragnący mi­ Rys. A. Szafrański A. Rys. łości w getcie. Patriotyzmu szukaliśmy też w innym o z tego wynika? Bardzo miejscu, w Soczi na igrzyskach olimpij­ Znowu było głośniej wielkie pomieszanie, przede skich. Chętnie braliśmy na siebie zwycię­ o naszym polskim wszystkim. Pojęć, postaw, in­ stwa Justyny Kowalczyk, Kamila Stocha terpretacji. Jedno jest pewne: i Zbigniewa Bródki. Wygrywali nie oni patriotyzmie. Jeden Cpatriotyzm jest ciągle obecny w naszej lub nie tylko oni. – Mamy złoty medal! świadomości. Spieramy się, jaki powinien – wołali sprawozdawcy, mówili komen­ powód to niedawny być, w czym i kiedy się przejawiać. Szu­ tatorzy, politycy od prawa do lewa, lu­ Narodowy Dzień Pamięci kamy go w różnych miejscach. Pamięć dzie w autobusach. Wygrywała Polska, Co Żołnierzach Wyklętych, mocniej i wy­ my wszyscy. My wszyscy stawaliśmy się Żołnierzy Wyklętych, raźniej z każdym rokiem eksponowana lepsi, więksi. Odwoływaliśmy się nie tyl­ inny – sukcesy Kowalczyk, i publicznie czczona, pokazuje, że walka ko do talentów, ciężkich treningów, po­ o wolność, powojenna walka z komuniz­ święcenia. Wielu z nas bliższe było po­ Stocha i Bródki mem, również ofiary stalinowskiego ter­ czucie wspólnoty, więzy krwi. roru znajdują miejsce w polskiej pamięci Spore poruszenie wywołało badanie na igrzyskach zbiorowej. Tworzą podstawy współczes­ opinii publicznej przeprowadzone nie­ olimpijskich w Soczi. nej świadomości zbiorowej. Liczne gru­ dawno przez dziennik „Rzeczpospolita” py młodzieży, nie tylko kibice piłkarscy, właśnie na temat patriotyzmu. Wyniki A niektórzy być może lecz także uczniowie i studenci, widzą wielu oburzyły i zasmuciły. Myślę, że nie w Żołnierzach Wyklętych, ich wyborach do końca słusznie. Co pokazał sondaż? pamiętają także badania i postawach, wzory dla siebie. Kiedy Że 40 proc. dorosłych Polaków nie jest demoskopijne dziennika rok temu obejrzałem film dokumentalny dziś gotowych czegokolwiek poświęcić Kwatera „Ł” Arkadiusza Gołębiewskie­ dla Polski. Zdrowie lub życie gotów jest „Rzeczpospolita” właśnie go, największe wrażenie zrobiły na mnie oddać tylko co piąty z nas, a poświęcić na temat patriotyzmu. młode dziewczyny, uczestniczki prac eks­ szczęście osobiste – mniej niż co dzie­ humacyjnych na Powązkach. W bardzo siąty. To bardzo mało – mówili niektó­ felieton 9

rzy. Brakuje nam ideałów, państwo jest dałem w bibliotece wychodzące w czasie przez wszystkie przypadki, od rana do w kryzysie i nie budzi zaufania – doda­ okupacji po polsku gazety. Gadzinówki. wieczora. Niestety, w najgorszym nac­ wali. Jest w tym zapewne sporo prawdy, Uwagę moją zwróciły dziesiątki, jeśli nie jonalistycznym i ksenofobicznym kon­ ale chyba nie cała. Dla mojego pokole­ więcej ogłoszeń drobnych. Było w nich, tekście. I niestety – w tej antysemickiej nia magiczna pozostaje liczba dziesięciu to jasne, świadectwo okupacji, biedy, wy­ formie – ciepło przyjęty przez znaczną milionów członków Solidarności. Tylu przedawania wszystkiego za grosze, by część społeczeństwa. Było to jedno z nie­ nas było w ciągu szesnastu miesięcy le­ przeżyć, może wysłać paczkę do obozu, licznych, jeśli nie jedyne porozumienie, galnej działalności związku przed sta­ może dać łapówkę Niemcowi. Ale było jakie komuniści zawarli ze społeczeń­ nem wojennym. Mieliśmy być siłą, któ­ też coś więcej: świadectwo toczącego się stwem. Jak dziś chcielibyśmy patrzeć na rej nic nie ruszy. Łączył nas – mówiono mimo wszystko życia. Kilka lat później, marcowy patriotyzm? Czy to w ogóle był – patriotyzm. Czy kiedy po trzynastym w 2003 roku, gdy mój starszy bliski kole­ patriotyzm? grudnia wielu – ba! ogromna większość ga obchodził sześćdziesiątą rocznicę ślu­ Za dużo patriotyzmu, za dużo martyro­ – na długie lata zamknęło się w domach, bu rodziców w kościele Świętego Krzyża logii – słyszy się czasem z różnych stron. znaczyło to, że zatracili swój patriotyzm? w Warszawie i opowiadał o jadącym do­ Pomijając to, że patriotyzm i martyro­ Nigdy bym takiej odpowiedzi nie udzie­ rożkami orszaku ślubnym, do głowy mi logia to zgoła nie to samo, można od­ lił. Chciałbym tylko, żebyśmy z większą nie przyszło, by źle o nich pomyśleć. Pa­ powiedzieć, że nie da się polskiej histo­ ostrożnością odwoływali się do patrioty­ trząc z tej perspektywy, procenty przed­ rii opowiedzieć bez martyrologii. A bez zmu. Z większą odpowiedzialnością i po stawione w badaniach „Rzeczpospolitej” patriotyzmu nie ma wspólnoty. Tyle że głębszym przemyśleniu. wyglądają już inaczej. trzeba być z nim i odwoływaniem się do Pamiętam, gdy jako bardzo młody Dla mnie pretekstem do myślenia niego bardzo ostrożnym. Nie szafować chłopiec, ale już coś rozumiejący, po­ w marcu o patriotyzmie na zawsze po­ ponad miarę i zbyt często. Nie wierzyć szedłem do szewca oddać do podzelo­ zostanie marzec 1968 roku. Patrio­ też ani w wielkie liczby, ani składane wania buty. Wstrząsnął mną wiszący na tyzm był wówczas odmieniany deklaracje. Jedne i drugie dają myl­ ścianie dyplom mistrzowski z roku 1942. ny obraz. – Jak to – myślałem – jest wojna, okupa­ Krzysztof Gottesman – dzienni- cja, łapanki, getto – a ktoś zajmował się karz i publicysta, pracownik Wydziału butami?! Po latach, na studiach, przeglą­ Komunikacji Społecznej IPN Rys. A. Szafrański A. Rys. 10 STOP-KLATKA

„WYKLĘTA” RODZINA Robert Szcześniak

Po 19.00 w drzwiach celi zgrzytnął klucz. Strażnicy wyprowadzili kę o niepodległość Polski prowadził od wysokiego, chudego mężczyznę. Więziennymi korytarzami dotarli do września 1939 roku (w partyzantce od 1943 roku). Między młodymi ludźmi za- piwnicy domku gospodarczego więzienia przy ul. Rakowieckiej w War- wiązała się bliższa znajomość i 25 listo- szawie. Prokurator, ppłk Jakub Lubowski, odczytał wyrok, jednocześnie pada 1945 roku wzięli ślub w kościele informując, że prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. parafi alnym we wsi Pobikry w powiecie bielskopodlaskim. Następnie, w imieniu Polski Ludowej, st. sierżant Aleksander Dreja, kat Wanda Minkiewicz, sanitariuszka, bra- więzienia mokotowskiego, strzelił więźniowi w potylicę. O 19.55 lekarz ła udział we wszystkich akcjach szwadro- więzienny, Kazimierz Jezierski, stwierdził jego zgon. nu „Zygmunta”, niosąc pomoc nie tylko rannym partyzantom, ale również ran- nym strony przeciwnej, co szczególnie fi arą egzekucji przy Ra- W kwietniu 1945 roku Wanda Czar- podkreś lał jej obrońca podczas procesu. kowiec kiej był por. Lu- necka, wówczas dwudziestotrzyletnia W październiku 1945 roku „Zygmunt” cjan Minkiewicz „Wik- dziewczyna, namówiona przez przyja- wraz z kilkoma żołnierzami opuścił od- tor”. Kilkanaście minut ciółkę, przyłączyła się do operującej na dział i przedostał się na Zachód. Obo- Opóźniej w identyczny sposób zginęli: Białostocczyźnie V Wileńskiej Brygady wiązki „Zygmunta” przejął „Wiktor”. ppłk „Pohorecki”, mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupasz- W grudniu 1945 roku Wanda odeszła mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupasz- ki”. Major przydzielił Wandę, jako sa- z oddziału i zamieszkała u gospodarzy Oka”, kpt. Henryk Borowski „Trzmiel” nitariuszkę, do oddziału por. Zygmun- współpracujących z podziemiem antyko- – skazani w tym samym procesie co ta Błażejewicza „Zygmunta”. Poznała munistycznym na terenie powiatu biel- „Wiktor”. Na oddziale kobiecym wię- tam o cztery lata starszego por. Lucjana skopodlaskiego. W tym czasie Lucjan zienia mokotowskiego przebywała Minkiewicza „Wiktora”, zastępcę „Zyg- Minkiewicz dalej działał w partyzantce, wówczas jego żona – Wanda Minkie- munta”. „Wiktor” był doświadczonym ale powoli w jego oczach kontynuacja wicz „Danka”. konspiratorem i partyzantem, który wal- zbrojnego oporu traciła sens. Pisał o tym w liście do żony: „Wiesz, że Cię jedy- nie kocham i chciałbym zawsze z Tobą przebywać, ale mi warunki na to nie po- zwalają. Naprawdę zostawiłbym już to wszystko, ale gdy pomyślę, że zrobiłbym tak samo jak ci, których zawsze potępia- łem, wolę przeżywać męki rozstania, wolę zginąć z honorem, niż narazić się na podobne powiedzenie […]. Widzę, jak Ty się męczysz, czuję to, ale nie mogę Ci pomóc i to mnie dobija do reszty [...]. Gdyby to się już nareszcie wszystko skoń- czyło, naprawdę wtedy bylibyśmy szczęś- liwi. Wiesz, że wtedy, gdy byłem chory, prosiłem Boga, aby coś się ze mną stało takiego, bym musiał pozostać dłużej na

Fot. AIPNFot. STOP-KLATKA 11

kuracji, gdyż moglibyśmy wtedy prze- bywać razem”. Na wiosnę 1946 roku zreorgani- zowano V Wileńską Brygadę. Major Szendzielarz z częścią sił przeniósł się na północ, a oddział „Wiktora” – jako VI Wileńska Brygada – pozostał na Bia- łostocczyźnie. Wanda, mimo że była w ciąży i pozostawała poza oddziałem, na prośbę męża jeździła jako łącznicz- ka na Mazury i Pomorze, na spotka- nia z „Łupaszką”. W maju 1946 roku, w czasie jednego z takich spotkań, pro- siła majora, aby pozwolił mężowi opuś- Fot. AIPN

kiewiczowie przebywali do lata 1947 roku. W tym czasie, mimo opuszczenia oddziału, Lucjan pozostawał w ścisłym kontakcie zarówno z „Łupaszką”, jak i z „Młotem”. W sierpniu 1947 roku ro- dzina Minkiewiczów przeniosła się do Wrocławia, gdzie zamierzali rozpocząć normalne życie. Wrocławski epizod Lu- cjana i Wandy trwał do czerwca 1948 roku. W tym czasie Wanda pracowała w administracji działu transportu Centra- li Rybnej, a Lucjan zajmował się synem.

Nie wiedzieli, że bezpieka prowadziła  Fot. AIPN Fot.

cić oddział. „Łupaszka” nie zgodził się. „Wiktor” – mimo wyrzutów żony oraz pogarszającego się stanu zdrowia – jako człowiek ideowy i odpowiedzialny za podległych ludzi pozostawał w oddzia- le do października 1946 roku. Miesiąc wcześniej Wanda urodziła syna – An- drzeja. Później jej zły stan zdrowia spo- wodował, że na przełomie października i listopada „Łupaszka” bezterminowo urlopował „Wiktora”. Jego funkcję objął kpt. Władysław Łukasiuk „Młot”. Lu- cjan wyjechał do Zakopanego, gdzie na początku grudnia przyjechała również Wanda z synem. W Zakopanem Min-  Grupa żołnierzy V Wileńskiej Brygady; pierwszy z prawej Lucjan Minkiewicz „Wiktor”; klęczy pierwsza z lewej Wanda Minkiewicz „Danka” 12 STOP-KLATKA

intensywne prace, których efektem była wali mu łagodny wyrok i ochronę dla wielka akcja o kryptonimie „X”, mająca żony oraz dzieci. W przypadku odmowy na celu rozbicie wileńskiej konspiracji. straszono, że los ich będzie jeszcze gor- Pod koniec czerwca do mieszkania szy niż do tej pory. Lucjan Minkiewicz Minkiewiczów we Wrocławiu zapukali odmówił współpracy. Równie trudną de- funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. cyzję musiała podjąć Wanda. Nie zastali w domu Lucjana, a Wandy 7 listopada 1948 roku urodziła cór- z nieznanych powodów nie aresztowa- kę. Po pół roku musiała oddać dziec- li. Minkiewiczowie opuścili pospiesznie ko. Miała do wyboru: albo oddać je Wrocław i przenieśli się do Krakowa, do do domu dziecka, albo poprosić kogoś siostry Lucjana. W jej mieszkaniu 1 lipca z rodziny o opiekę. Ostatecznie maleń- 1948 roku zostali aresztowani. Przewie- ką Ewą zaopiekowała się jej ciotka We- ziono ich do Warszawy i osadzono w wię- ronika Bajer, zamieszkała na warszaw- zieniu przy ul. Rakowieckiej. W tym cza- skim Okęciu. sie Wanda była w czwartym miesiącu 30 listopada 1948 roku prokura- ciąży. Synem Andrzejem zaopiekował tor przedstawił Minkiewiczom zarzu- się brat Lucjana, chłopiec nie wrócił już ty. Śledztwo trwało jednak jeszcze do AIPN Fot. potem do rodziców. 12 stycznia 1950 roku. Tego dnia zapo -  Lucjan i Wanda Minkiewiczowie Rozpoczęło się wielotygodniowe znano ich z jego wynikami i, wobec w sadzie na warszawskim Okęciu; śledztwo – długie przesłuchania, bicie. braku z ich strony chęci uzupełnienia krzewy zasłaniają widoczną ciążę „Wiktor” znalazł się w niezwykle trud- przedstawionego materiału, wydano de- nym położeniu. W zamian za pomoc cyzję o jego zakończeniu. 23 paździer- w aresztowaniu „Młota” ubecy obiecy- nika 1950 roku rozpoczął się proces. Obok Minkiewiczów na ławie oskarżo- nych zasiedli: ppłk Antoni Olechnowicz „Pohorecki”, mjr Zygmunt Szendzie- larz „Łupaszka”, kpt. Henryk Borowski „Trzmiel” oraz Lidia Lwow „Lala”. Po siedmiu dniach Wojskowy Sąd Rejono- wy w Warszawie, pod przewodnictwem sędziego mjr. Mieczysława Widaja, wy- dał wyrok. Olechnowicza, Szendzielarza, Borowskiego i Minkiewicza skazano na karę śmierci, Lidię Lwow – na karę doży- wotniego więzienia, Wandę Minkiewicz zaś – na 12 lat pozbawienia wolności. Apelacja oraz prośba o łaskę do prezy- denta Bolesława Bieruta nie przyniosły zmiany wyroku. Po tym, jak 5 lutego 1951 roku Bierut nie skorzystał z prawa łaski, los oskarżonych był przesądzony. Wyrok wykonano 8 lutego 1951 roku. Nie wiadomo, czy Wanda dowie- działa się o śmierci męża od razu. Pewne jest, że 10 października 1951 roku otrzymała pisemną informację, iż w przypadku jej męża prezydent Bie- rut nie skorzystał z prawa łaski. Swój wyrok Wanda Minkiewicz odbywała w więzieniach w Grudziądzu, Fordo- nie i Inowrocławiu. Tam odwiedzały Fot. AIPN Fot.  Na wycieczce na Gubałówkę; siedzą od lewej: Lucjan Minkiewicz ją ciotka z córką Ewą. W 1956 roku na „Wiktor” z synem Andrzejem, Wanda Minkiewicz „Danka”, Janusz fali „odwilży” wyrok Wandy najpierw Rybicki „Kukułka”, Mieczysław Jankowski „Miecio” został zmniejszony do ośmiu lat, a na-

STOP-KLATKA 13 Fot. AIPN Fot.  Wanda Minkiewicz

 Wanda Minkiewicz z synem Andrzejem Fot. AIPN

„bandyckiej” przeszłości. Scenariusz nej mogiły na „Łączce” na warszaw- taki powtarzał się w kolejnych latach skich Powązkach. W 2013 roku zespół jeszcze kilkakrotnie. W 1987 roku Wan- dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka z IPN da Minkiewicz doznała wylewu, który odnalazł tam szczątki mjr. Zygmunta przykuł ją do łóżka. Pod troskliwą opie- Szendzielarza, ppłk. Antoniego Olech- ką córki dożyła 2001 roku. nowicza i kpt. Henryka Borowskiego. W latach dziewięćdziesiątych Wanda Należy więc mieć nadzieję, że wkrót-

Fot. AIPN Fot. i Lucjan Minkiewiczowie zostali zreha- ce zostaną zidentyfi kowane – i spoczną  Lucjan Minkiewicz bilitowani, a w 2007 roku pośmiertnie w rodzinnym grobie – również szczątki odznaczeni przez prezydenta Lecha Ka- Lucjana Minkiewicza „Wiktora”. stępnie na mocy amnestii zwolniono czyńskiego: Lucjan – Krzyżem Koman- Robert Szcześniak – starszy kustosz archiwalny ją z więzienia. Wraz z córką zamiesz- dorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia w Biurze Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN kała w Gdańsku. Udało jej się zdobyć Polski, Wanda – Krzyżem Komandor- pracę, ale po paru miesiącach została skim Orderu Odrodzenia Polski. zwolniona, ponieważ bezpieka poin- Ciało Lucjana Minkiewicza prawdo- formowała kierownictwo zakładu o jej podobnie zostało wrzucone do wspól- Fot. AIPN Fot.  W domu w Zakopanem; od lewej: Antoni Czarnecki „Odyniec” – łącznik między „Wiktorem” a Władysławem

Fot. AIPN Fot. Łukasiukiem „Młotem”, Wanda Min-  Grupa żołnierzy VI Wileńskiej Brygady; pierwszy z prawej stoi Władysław kiewicz „Danka”, Lucjan Minkiewicz Łukasiuk „Młot”, obok niego Wanda i Lucjan Minkiewiczowie „Wiktor” 14 z archiwum IPN

Jednym z głównych powodów li witać Sowietów w roli gospodarzy. 1944 i 1945 roku oddziałów partyzanc­ powstawania oddziałów Żoł- Niestety, kończyło się to dla akowców kich wywodzących się z AK. aresztowaniem. Jednak wielu z nich, nie Prezentowany dokument pokazuje nierzy Wyklętych był, oprócz ujawniając swojej przeszłości, tworzyło powojenny tragizm żołnierzy Armii niezgody na komunizację Polski, posterunki Milicji Obywatelskiej i dba­ Krajowej. Wstępowali oni do milicji brak innej możliwości. Komu- ło o spokój i porządek na podległym im lub sami tworzyli posterunki i dba­ terenie. Funkcjonariusze NKWD i miej­ li, wykonując rozkazy, o ład i bez­ nistów nie interesowały żadne scowi „bezpieczniacy” nie byli w stanie pieczeństwo lokalnych społeczności. kompromisy. „Wrogowie ludu” dokonać natychmiastowej weryfikacji. Mianowany przez Józefa Stalina sze­ mieli zginąć w lesie lub sczez­ Ludzie z AK, by zorientować się w pla­ fem polskiej bezpieki Stanisław Rad­ nach nowego okupanta, przenikali na­ kiewicz stwierdzał natomiast jasno, że nąć w kazamatach więzień wet w szeregi UB. „wrogów ludu” trzeba się pozbyć. Co NKWD i UB. Polska powojenna była, jak to trafnie charakterystyczne, w prezentowanym ujął Marcin Zaremba, krajem „wielkiej rozkazie nie wspomina on, by akow­ rzesuwający się za frontem trwogi”. Jednak w okolicach, gdzie po­ cy łamali prawo lub nie wykonywali i oddziałami Armii Czerwo­ sterunki MO obsadzono byłymi party­ swoich zadań. Wystarczyło, że stano­ nej polscy komuniści byli zantami AK, było znacznie bezpiecz­ wili „element politycznie niepewny”. zbyt słabi, by samodzielnie niej niż tam, gdzie rządzili komuniści. Pozbawiony emocji rozkaz nie oddaje Psięgnąć po władzę. Było ich niewielu Akowska milicja to stan przejścio­ tego, czym był w istocie dla wyrzu­ i pomimo chwytliwych haseł społecz­ wy i dość krótki. Z czasem „bezpie­ canych ze służby milicjantów. Tym nych, jak walka z biedą i nierównoś­ ka” opanowywała także terenowe og­ z przeszłością w AK niejednokrotnie ciami, nie cieszyli się wśród Polaków niwa władzy. Kontrola nad „siłowymi” nie dawał innej możliwości niż powrót Pdużym poparciem. Podobnie było z ko­ resortami, czyli wojskiem, urzędami do partyzantki. W owym czasie często munistyczną partyzantką – nieliczną, bezpieczeństwa i milicją, należała do wierzono, że to stan przejściowy, że słabo wyszkoloną, a często… bandyc­ bezwzględnych priorytetów w krajach niebawem wybuchnie III wojna świa­ ką. Niewiele było takich regionów, jak zajmowanych przez Armię Czerwoną. towa. Schronienie w lesie okazało się np. Kielecczyzna, gdzie stanowiła zna­ Jeden z budowniczych aparatu repre­ dla wielu miejscem pobytu przez wiele czącą siłę. Jak pokazują badania prowa­ sji na Mazowszu, wówczas porucznik, lat. Osaczani przez oddziały Korpusu dzone przez Piotra Gontarczyka, w jej Aleksander Jałkowski, wspominał, jak Bezpieczeństwa Wewnętrznego i UB, szeregach było wielu zwyczajnych prze­ w styczniu 1945 roku obejmował sta­ mieli małe szanse przeżycia. stępców, którym dawała ona swoisty pa­ nowisko szefa UB w Rembertowie, Doskonałym przykładem braku wy­ rasol ochronny. gdzie NKWD zorganizował obóz dla boru jest los partyzantów działających Brzmi to niewiarygodnie, ale komu­ żołnierzy AK: „Byliśmy zmuszeni na pod dowództwem Józefa Kurasia „Og­ nistyczni partyzanci częściej zajmo­ wstępie rozwiązać powstałą ad hoc mi­ nia” na Podhalu. Kuraś podczas wojny wali się grabieniem okolicznych dwo­ licję akowską, trzeba było włączyć się współpracował z partyzantką sowiecką, rów i polowaniem na ukrywających w proces uruchamiania administracji a pod jej koniec zaakceptował nawet się przed Niemcami Żydów niż wal­ miejskiej i życia gospodarczego mias­ rządy zdominowanego przez komunis­ ką z okupantem. Jest to o tyle istotne, teczka, zapewnić wspólnie z radziecki­ tów Polskiego Komitetu Wyzwolenia że zaraz po wojnie ci ludzie tworzyli mi i polskimi organami wojskowymi Narodowego. Następnie został miano­ trzon „ludowej” Polski. W aureoli bo­ ład i bezpieczeństwo”. To, co dla Jał­ wany zastępcą szefa UB w Nowym Tar­ jowników o wolną Polskę zostawali kowskiego oznaczało „porządki”, było gu. Gesty czynione wobec nowej wła­ starostami, komendantami i milicjan­ najzwyczajniejszym aresztowaniem dzy na długo mu jednak nie pomogły. tami oraz brutalnymi funkcjonariusza­ i mordowaniem osób, które nie godzi­ Zagrożony aresztowaniem, uciekł „do mi urzędów bezpieczeństwa. Była to ły się z nową, tym razem sowiecką, lasu”, a wraz z nim wielu jego wojen­ nowa elita, która w przeciwieństwie okupacją ziem polskich. Ci, którym nych towarzyszy broni, którzy de facto do tej skupiającej się w Armii Krajowej udało się uniknąć aresztowania, mieli obsadzali do marca 1945 roku niemal rzadko nadawała się do obejmowania trzy wyjścia: uciekać na Zachód przez wszystkie posterunki MO na Podhalu. powierzanych im stanowisk. coraz szczelniejsze granice; ujawnić Podjęli oni heroiczną, ale skazaną na Bywały jednak regiony, gdzie zaraz się w momencie amnestii i liczyć na porażkę walkę z nowym wrogiem, czyli yklęci wśród milicjantów po przejściu linii frontu aktywizowa­ szczęście, by nie zostać aresztowanym Sowietami i rodzimymi komunistami. ła się podziemna administracja oraz pod fikcyjnymi zarzutami, np. współ­ ujawniali żołnierze AK, którzy zgod­ pracy z Niemcami; iść „do lasu”, czy­ Grzegorz Wołk – historyk, politolog, pracownik nie z założeniami akcji „Burza” mie­ li dołączyć do licznych na przełomie BEP IPN, doktorant w Instytucie Historii UJ W Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego – istniejący od 21 lipca z archiwum IPN 15 do 31 grudnia 1944 roku samozwańczy rząd polski, utworzony przez komunistów na polecenie Józefa Stalina; działał na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną, a jego siedziba Pierwotna paginacja mieściła się w Lublinie nadana w momencie archiwizowania Najwyższa klauzula w Biurze „C” MSW tajności

Fot. AIPN

Chodziło głównie o żołnierzy Armii Krajowej, którzy często tworzyli lokalne posterunki MO i po przejściu linii frontu dbali o porządek na Konspiracyjny pseudonim danym terenie Franciszka Jóźwiaka (1895–1966), żołnierza Legionów Polskich, przedwojennego komunisty, od 1942 roku członka Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej i szefa sztabu Gwardii, a następnie Armii Ludowej, w latach 1944–1949 komendanta głównego MO

Data wytworzenia dokumentu

Wojsko Polskie – mowa o Tym mianem określano 1. i 2. Armii WP, osoby, które nie podzielały które były komunistycznego kontrolowane światopoglądu przez komunistów W szeregi MO wstępowali niekiedy kryminaliści, dla których była to sposobność do dalszego łamania prawa i zapewnienia sobie bezkarności

Powszechną praktyką było tworzenie posterunków MO z miejscowych partyzantów, ale z uwagi na to, że większość z nich nie była związana z komunistami, starano się ich później pozbyć z milicji

Wojska Wewnętrzne – decyzją z marca 1945 roku przekształcone w Korpus 1. i 2. Polska Dywizja Bezpieczeństwa Piechoty – jednostki wojskowe Wewnętrznego; były to utworzone z Polaków jednostki wojskowe podległe przebywających w ZSRR Ministerstwu w maju 1943 roku; Bezpieczeństwa Publicznego, tzw. berlingowcy byli których głównym zadaniem od samego początku było zwalczanie oddziałów indoktrynowani i bacznie partyzantki obserwowani przez niepodległościowej komunistów; zdarzało się, Komunistom udało się że żołnierzy i oficerów pozbyć „wrogiego podejrzewanych o sympatie elementu” w MO, jednak wobec AK i rządu polskiego nie nastąpiło to tak na emigracji rozstrzeliwano; szybko, jak zakładał Stanisław Radkiewicz (1903–1987) – przedwojenny działacz tych, którzy przeżyli wojnę, Radkiewicz, proces ten komunistyczny, do końca 1944 roku kierownik Resortu uważano za „pewniejszych trwał następnych Bezpieczeństwa Publicznego, a następnie (do 1954 roku) ideologicznie” kilkanaście miesięcy minister bezpieczeństwa publicznego 16 wywiad Historia się domknęła

Nawet jeśli świetnie zna się historię stalinizmu, w dodatku bez trumien. Dlatego musiałam od początku być na to dopiero bezpośrednie zetknięcie z dowodami miejscu, żeby już w momencie eksploracji, czyli odnajdowa­ nia szczątków, jak najdokładniej oddzielić od siebie te osoby; zbrodni tego okresu pozwala uświadomić sobie, żeby każde szczątki zachowały integralność. czym ten system był – mówi Katarzyna Kuźniarska, antropolog, uczestniczka prac poszukiwawczych To się zawsze udaje? Niestety nie. Jest to szczególnie trudne w przypadku drobnych na powązkowskiej „Łączce”, w rozmowie z Karoli- kości, np. nadgarstków czy paliczków dłoni. Jeżeli np. w sześ­ ną Wichowską cioosobowej jamie trzy osoby leżały w jedną stronę, a trzy w drugą, to ich dłonie zazwyczaj spotykały się w połowie. Na czym polega rola antropologa podczas poszukiwań Drobne kości przeważnie się rozsypują. Jeśli dłonie były uło­ szczątków? żone na klatce piersiowej, która z czasem staje się pustą prze­ Do kart medycznych wpisujemy stan uzębienia, wiek, płeć, strzenią, zsypywały się na jeden stos. Naszym – antropologów urazy – czyli wszystko, co może pomóc w identyfikacji. Po­ – zadaniem jest dostarczenie kości medykom sądowym. Jeśli bieramy też próbki DNA. Wszystko to robiłam podczas pierw­ ponad wszelką wątpliwość ustalimy, że określone kości nale­ szych tego typu prac na cmentarzu Osobowickim we Wrocła­ żą do jednej osoby – oczywiście wciąż nie wiemy, do kogo wiu. Na powązkowskiej „Łączce” rzecz wygląda inaczej. We z imienia i nazwiska – wkładamy je do jednej skrzyni-trumny Wrocławiu mieliśmy do czynienia z pojedynczymi grobami – i opisujemy, np. szczątki numer 1, jama 4. Kości, których nie każda osoba była pochowana w osobnej drewnianej skrzyni. jesteśmy w stanie przyporządkować do konkretnej osoby, za­ W Warszawie w jednej jamie chowano po kilka osób – dwie, nosimy medykom w dodatkowym pojemniku lub woreczku najczęściej trzy, a nierzadko nawet po osiem czy dziewięć, strunowym i opisujemy tylko numerem jamy. Fot. P. Życieński P. Fot. wywiad 17

Jeśli jednak widzi Pani szansę na przyporządkowanie kości do konkretnej osoby, ale nie ma pewności – jak wówczas Pani to weryfikuje? Bardzo często proszę o konsultację kolegów, np. medyków sądowych. Cały czas pracujemy zespołowo. Nikt z nas nie jest wyrocznią zdolną do odpowiedzi na każde pytanie – one bywają naprawdę trudne. Konsultacje są potrzebne zwłaszcza przy skomplikowanych jamach. Pamiętam np. taką, w której ogółem zakopanych było sześć osób, w ten sposób, że naj­ pierw pogrzebano trzy osoby, potem je zasypano, a następnie, w formie wąskiego szybu, jeszcze raz rozkopano i dorzucono kolejne trzy osoby. Były one w układzie nieanatomicznym, zwinięte, skulone. Odsłanianie zwłok, które zostały pocho­ wane prawie pionowo, to niezwykle trudne zadanie. Trzeba Daniel Moroz Fot. stopniowo zdejmować kolejne warstwy ziemi. Konsultacje Katarzyna Kuźniarska (ur. 1983) – antropolog i ar- w takich sytuacjach są bardzo wskazane. cheolog, doktorantka w Zakładzie Antropologii Wroc- ławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego. Uczestniczy Co jeszcze utrudnia właściwe przyporządkowanie w pracach zespołu pod kierownictwem dr. hab. Krzysz- tofa Szwagrzyka, zajmującego się poszukiwaniem szczątków? i identyfikacją genetyczną szczątków ofiar komunizmu. Zły stan ich zachowania, który z kolei zależy od warunków glebowych. Kości pięćdziesięcioletnie mogą być zachowa­ ne dużo gorzej niż tysiącletnie, jeśli były zakopane w gle­ I to przez kilkanaście godzin dziennie. bie bardziej wilgotnej i mniej spoistej. Na stan zachowania Czasami tak. Od siódmej rano tak długo, jak trzeba. Nie mo­ wpływa też obecność gliny, piasku i różnych rodzajów roś­ gliśmy przecież zostawić kości na słońcu, bo wysoka tem­ lin. Może się zdarzyć, że dosłownie kilka metrów od kości peratura niszczy materiał DNA. W skrajnych przypadkach, bardzo dobrze zachowanych znajdziemy kości w fatalnym w których jama wymagała więcej niż jednego dnia pracy, stanie. Lepiej też zachowują się zwłoki pochowane w okre­ przykrywaliśmy szczątki folią i dodatkowo zabezpieczali­ sie zimowym, bo wtedy przed egzekucją ludzie byli ubrani śmy płytą. w tkaniny o grubszym splocie. Identyfikację na pewno utrud­ nia fakt, że groby są masowe. Zwłoki często były splątane ze Trzeci etap prac będzie jeszcze trudniejszy, bo będzie sobą. Wypracowaliśmy więc metodę polegającą na stopnio­ wymagał przedostania się pod istniejące już nagrobki. wym odsłanianiu zwłok. Najpierw dokumentujemy samą górę To dużo bardziej niebezpieczne niż praca w głębokim tej mogiły (opisujemy ułożenie szczątków, robimy rysunek i wąskim szybie. i zdjęcie), następnie podejmujemy pierwsze szczątki i dopie­ Dotychczas zdarzały się już sytuacje podobne do tych, które ro potem dokumentujemy kolejne warstwy. Masowe groby będą nas czekać w trzecim etapie. Profil glebowy na Powąz­ nie zawsze też umożliwiają pracę przy szerokopłaszczyzno­ kach jest specyficzny: pod spodem, tam gdzie są wykopane wym wykopie. Oznacza to, że czasami musieliśmy schodzić jamy, jest piasek. Został on zasypany ciężką, spoistą ziemią po drabinie do wąskich szybów. Bez pomocy z zewnątrz nie – trochę gruzu, trochę gliny. Taki materiał nasiąka deszczem było jak stamtąd wyjść. i przygniata piasek. Jest więc duże prawdopodobieństwo, że wykop może się zarwać. Dlatego te wykopy są szalowane, Aż strach wchodzić w takie miejsce. co oznacza, że pracujemy pod metalowymi rurami. Z dwóch Szczerze mówiąc, byłam tak skupiona na zadaniu, które mia­ stron ustawia się płyty. Żeby dostać się do szczątków, trzeba łam do wykonania, że nawet niespecjalnie myślałam o niebez­ się przeczołgać pod rurami. To trochę niewygodne, ale nie pieczeństwie czy dyskomforcie. Chociaż faktycznie, to, że tam ma innego sposobu. Każdy z nas miał więc już do czynie­ na dole jest mało tlenu, daje się we znaki. nia z ryzykiem, bo właściwie każdy widział, że gdzieś na „Łączce” się zarwał wykop, ale jak dotąd nic nikomu się Tym bardziej że na powierzchni skwar, bo prace były nie stało, bo szalunki są pod szczególną kontrolą i ochroną w lecie. przed wejściem osób postronnych. Zdarzało się natomiast, Drugi etap był w maju ubiegłego roku, pierwszy w lipcu 2012 że za szalunkiem znajdowaliśmy kolejną jamę grobową, do i wtedy, za pierwszym razem, rzeczywiście było bardzo upal­ której już nie mogliśmy dotrzeć. Jeśli więc chcieliśmy pod­ nie. Do tego musiałam mieć strój ochronny i maskę i długo jąć bodaj jedną drobną kość, żeby chociaż pobrać materiał byłam pochylona nad szczątkami. W takich warunkach ko­ DNA, musieliśmy sięgać ręką, tak daleko, jak tylko się dało, nieczne było w dodatku maksymalne skupienie. albo wręcz włożyć tam głowę.  18 wywiad

Wcześniej miała Pani w swoim życiu zawodowym po- Od początku Państwa ekipa wiedziała, że prace na Po- dobnie wyczerpujące fizycznie doświadczenia? wązkach będą szczególnie trudne. Ale czy przyszedł Nie, na cmentarzu Osobowickim było zdecydowanie łatwiej, taki moment, w którym rzeczywistość przerosła ocze- tam wykopy były szerokie i praca w nich była dość wygodna. kiwania? Na przykład z powodu fizycznego zmęczenia. Na Powązkach, nawet jeśli wykop jest szerszy, to wciąż jest Trudności fizyczne oczywiście są uciążliwe. Na początku niebezpieczeństwo, że może się zasypać. Mało tego, nikt tak człowiek ma dużo energii, wie, że uczestniczy w czymś naprawdę nie zna historii tego miejsca. Nie mamy żadnej mapy, ważnym, i to dodaje skrzydeł. Jest też oczywiście trudność na której np. byłby układ rury, która nagle nie wiadomo skąd tam polegająca na tym, żeby maksymalnie się skupić. Bo jeśli się wzięła, chociaż wcale jej tam nie powinno być. Nie wiemy, konkretnie na mnie, w tej jamie grobowej, spoczywa taka gdzie się kończą, a gdzie zaczynają pochówki osób, których odpowiedzialność, żeby wykonać pracę najdokładniej, jak szukamy. Nie wiemy, dlaczego w jednym miejscu nie ma ich się da, to nie myślę o niczym innym. Nie zauważam nawet, wcale, a w innym są w bardzo dużym zagęszczeniu. Nigdy nie że ktoś obok stoi, choćby to był pan minister, który przy­ możemy się spodziewać, na co natrafimy. Czasami wydaje się, szedł nas odwiedzić i zobaczyć, jak nam idzie. Kiedy ktoś że będą cztery osoby obok siebie, tak jak w poprzednich kilku zawołał, żebym się odwróciła, byłam w szoku, że w ogóle rzędach, a tu się okazuje, że jest jedna. Odtwarzamy więc też ktoś obok jest. Takie skupienie, praca na najwyższych obro­ historię „Łączki”, zarówno w głąb, jak i w płaszczyźnie. tach, też przez dłuższy okres, są męczące. Czasami zresztą nawet nie było chwili, żeby cokolwiek zjeść, bo chcieliśmy Fot. P. Życieński jak najszybciej uporać się z pracą i jej nie przerywać. Cho­ ciaż prof. Szwagrzyk zawsze dbał o to, żebyśmy zdążyli coś przekąsić, wręcz przeganiał nas ze stanowisk i zobowiązy­ wał się ich popilnować. Bywało jednak, że i jego apele nie skutkowały, bo byliśmy zaabsorbowani pracą i nawet nie myśleliśmy o tym, żeby zjeść, wypić czy nawet skorzystać z toalety. Efekt bywał w związku z tym taki, że po całym dniu pracy musieliśmy się na pół godziny położyć i dopiero potem wziąć prysznic, chociaż zdawałoby się, że kąpiel to w takiej sytuacji czynność pierwszej potrzeby. Jednak to, co najbardziej mnie zaskoczyło, to emocje, jakie mi towarzy­ szą. W tych masowych grobach pochowani są ludzie, któ­ rych śmierć nie była spokojna, pochówek nie był należyty. Wiele informacji antropolog jest w stanie odczytać z kości, ale przecież są i takie zdarzenia – choroby, tortury, głód – które śladów na kościach nie zostawiły. Wcale nie jest łatwo zostawić w domu takie uczucia, jak empatia, współczucie, poczucie grozy, która towarzyszyła tym ludziom, gdy ich torturowano i skazywano na śmierć.

Co można wyczytać z kości? Niektóre obrażenia. Na przykład to, że ktoś przez dłuższy czas próbował chodzić na złamanej kości udowej. Albo to, że ktoś żył z kulą, która utkwiła w kości, z potworną prze­ toką ropną. Albo ze złamaną żuchwą czy otwartym rop­ niem w przewodzie słuchowym. Mimo tak ciężkich stanów ci ludzie nie umarli z wycieńczenia, tylko zginęli od kuli, o czym świadczy otwór z tyłu czaszki. Ta świadomość ich strasznych przeżyć jest przytłaczająca, bardzo oddziału­ je na wyobraźnię. Do masowości, chociaż ona wciąż robi na nas wrażenie, mimo wszystko zdążyliśmy przywyknąć. Dużo trudniejsze jest oddzielenie emocji, wynikających z zetknięcia z ogromnym cierpieniem, od technicznego wy­ ÐÐZespół archeologów konania zadania. Wrażenie robi też sam fakt, że wszystkie pracujących w Kwaterze „Ł”, te szczątki zastajemy in situ, czyli w takiej pozycji, w jakiej Warszawa 2013 rok zostały zakopane kilkadziesiąt lat temu, i w tym samym wywiad 19

miejscu. Medycy sądowi dostają szczątki już oczyszczone, w pojemniku, nie oglądają ich zakopanych w ziemi. Wresz­ cie znaczenie ma też samo oglądanie, dzień w dzień przez miesiąc, tak dużej skali zagłady swojego gatunku. To musi zostać gdzieś w człowieku. Można na co dzień normalnie pracować i funkcjonować, ale ślad zawsze zostaje. Jakiś czas po pracach na „Łączce” wyjechałam na zupełnie inne wykopaliska, dotyczące średniowiecza. Szczątki, które znaj­ dowaliśmy, należały do ludzi, którzy spokojnie sobie żyli i spokojnie pomarli. Wieczorem, po pracy, wspólnie oglą­ daliśmy telewizję. Akurat był wyświetlany Katyń Andrze­ ja Wajdy. Obejrzałam film prawie w całości. Ale podczas jednej z ostatnich scen, kiedy oficerowie są rozstrzeliwani w piwnicy, po prostu musiałam wyjść z pokoju. Zrobiło mi się niedobrze. Od czasu pracy na „Łączce” nie mogę pa­ trzeć na takie sceny. Nigdy nie przypuszczałam, że rodzaj Życieński P. Fot. pracy, którą wykonuję, może odcisnąć na mnie aż takie ÐÐKatarzyna Kuźniarska prezentuje medalik z wizerunkiem Matki piętno. Zawsze uważałam, że świetnie się do niej nadaję Boskiej Kodeńskiej, znaleziony przy zwłokach; takie znalezisko może pomóc przy identyfikacji psychicznie. Bo na miejscu, podczas poszukiwań, pracuję maksymalnie profesjonalnie. daje pełny obraz tej grozy. Były dwa momenty, które mnie Spodziewała się Pani kiedykolwiek, że przyjdzie jej brać szczególnie poruszyły. udział w wyjaśnianiu historii najnowszej, wciąż żywej? Pierwsza sytuacja miała miejsce jeszcze na Osobowicach. Nie. Propozycja dołączenia do zespołu prof. Szwagrzyka W jednej z jam grobowych znalazłam szkielet – nieduży, była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. I było to zasko­ kobiecy. Wyglądało na to, że buty, które były na nogach, czenie pozytywne, cieszę się, że mogę zdobyć tak cenne należały do starszej pani, pasowały do wiekowej cioci czy doświadczenie zawodowe. Dzięki pracom na Osobowicach babci. Wcześniej zawsze więzień polityczny kojarzył mi się doświadczenie zdobywaliśmy stopniowo. Tam np. nauczyli­ z kimś silnym i rosłym. Jego buty powinny być raczej cięż­ śmy się już po spojrzeniu na jedną kość, np. przedramienia, kie, masywne. A tu – krucha starsza kobieta w staroświeckich oceniać, w jakiej pozycji zostały położone zwłoki – twa­ trzewikach. Co ona mogła zrobić swoim oprawcom? Powie­ rzą do ziemi czy do góry. Muszę też przyznać, że chociaż dzieć coś, co im się nie spodobało? To od razu przywołało wcześniej wiedziałam, jak wyglądała powojenna historia mi na myśl dzieci, które niekiedy brano do więzienia wraz Polski, to dopiero bezpośrednie zetknięcie się z dowodami ze skazanymi rodzicami. Znalazłam kiedyś taką gromadkę pochowaną wraz ze zwłokami mężczyzny. One nie umarły tego samego dnia. Czekały, aż kolejno zostaną dorzucone do tej jamy grobowej. Dorzucone! To okropne. Mówi się: „metoda stalinowska”. Polega ona na zamykaniu w więzie­ niu wraz z całą rodziną. Ale co to oznacza w praktyce? Życie tych rodzin często było złamane, nawet przez kilka pokoleń... Drugi tak wstrząsający dla mnie moment był już na Po­ wązkach. Pracowałam kiedyś przez dłuższy czas w jednej jamie grobowej, ośmio- czy dziewięcioosobowej, i zaczęłam już odsłaniać szczątki. W pewnym momencie zauważyłam, że wokół czaszki są kawałki węgla. Od razu skojarzyłam to z książką Małgorzaty Szejnert Śród żywych duchów, w któ­ rej autorka pisała o tym, że według relacji świadków zwłoki skazanych z Rakowieckiej były wywożone drewnianym wóz­ kiem, takim, jakim wozi się węgiel. Połączyłam fakt znany mi z literatury przedmiotu z tym, co właśnie znalazłam. Wra­ żenie było piorunujące. Historia się domknęła. A ten kawałek

Fot. P. Życieński P. Fot. węgla – czy jego pyłki, które znajdowaliśmy potem w innych ÐÐŚlad po pocisku, którym zamordowano jedną z ofiar pocho- jamach – najdobitniej pokazuje, jak stalinowscy oprawcy od­ wanych na „Łączce” człowieczali swoje ofiary.  badań –wydobyte szczątkitrafiądolaboratorium Ð 20 Ð Żmudna, ciężka praca archeologówtodopieropoczątek tych historii, bo jakoś przez lata się swoje emocjez pokazywać publicznie chcą wszyscy Nie tragedii. dzinnej przyjemnością. wielką ro­ część to prace nasze nich dla Ale było osób tych wszystkich poznanie mnie Dla Pileckich. się pomóc może też niej od próbki pobranie że szczęśliwa, Była cem. kluczyć część żeńską żeby DNA, niej od łaby wyprawa do Australii. Przyszła, żebyśmy mogli pobrać by­ Pani dla czy mnie dla jak męczące, równie być musiało do nasw Maria Romer, dziewięćdziesięcioletnia dama, która przyszła pani mnie na zrobiła wrażenie Ogromne ojca. poszukuje lat dzeństwo, niesamowita więź. Wielu przychodziło więcej niż tylko raz. uda im się odszukać bliskich. Między nami tworzyła się jakaś że nadzieję, tracili wielokrotnie pochowani, są gdzie dzieli, nimi dało. Rodziny przychodziły, nie się zadanie. tak swoje Ale wypełnić profesjonalnie móc albo brat tamtej. Po prostu chciałam ograniczyć emocje, żeby znanymi powszechnie najgłośniejszymi, tymi poza – nazwisk faktów, nych żad­ znać chcę nie obronne: podejście miałam Początkowo dejmuje. pojawiają sięrodzinyosób,których szczątkiPani po- Emocje napewnowzrastają,kiedymiejscuprac wywiad dat. Nie chciałam pytać, czy przyszła do nas córka tej osoby Szczególnie zapamiętałam państwa Borychowskich, ro­ Borychowskich, państwa zapamiętałam Szczególnie w a badaniach. Bardzo miło też wspominam rodzeństwo wspominam też miło Bardzo badaniach. tymi, których oni tyle lat nie mogli znaleźć, nie wie­ nie znaleźć, mogli nie lat tyle oni których tymi, w upalny dzień. Przypuszczam, że dla niej to wyjście identyfikacji, bo myślała, że DNA żony nie przyda i pana Witolda Mieszkowskiego, który już od wielu tym związane, nie wszyscy chcą wracać do wracać chcą wszyscy nie związane, tym z i materiału genetycznego jej syna wy­ syna jej genetycznego materiału poszukiwać tylko jego związku z historii – żadnych szczegółów ani szczegółów żadnych – historii a my byliśmy łącznikiem między z nimi uporali, pozamy­ i z tak oj­ a że samopojęcie„konkretnygrób”możeu bliskich, swoich szukają czasu tyle już ludzie ci przecież ale myśleli, jak pomóc ni państwo przynosili nam bułeczki albo owoce. To dla nas nas dla Toowoce. albo bułeczki nam przynosili państwo ni oczywiście mi dziło pytać niestosownie mogło zabrzmieć moje pytanie: jak mogłam za­ pani się wtedy popłakała kę pod pomnikiem ofiar, czy na jakimś konkretnym grobie. Ta przyjechał. znicze, nich na stawić coś było Powązki, na cenę, mająwielkąodwagę. kali je. Wielu jednak chce się dowiedzieć prawdy za wszelką ogromną pomocą. jest szczątki, na pojemnika przyniesienie jak drobiazg, – się dbali – łączy nas wspólna sprawa, wiele razem przeżyliśmy. Oni nie się Warszawy.spoza Zaprzyjaźniliśmy by oso­ to zespołu część duża przecież – nami się opiekowali pracy,przy brakowało nie nam niczego żeby dbali miejscu Na wolontariuszom. wdzięczni również Jesteśmy potrzebny. nam był wsparcia gest każdy sytuacji czeni zmę­ bardzo już byliśmy niejednokrotnie bo ważne, bardzo było dostępu do kilku symbolicznych grobów symbolicznych kilku do dostępu było je chciał ktoś jeśli cmentarnym, polu po się poruszać pomóc zadanie po nim starsza pani. Zapytałam ją, czy chce zapalić świecz­ Niektóre gesty rodzin były niesamowicie wspierające. Róż­ 1 sierpnia, kiedy bardzo wielu warszawiaków przychodzi warszawiaków wielu bardzo kiedy sierpnia, 1 o o i to, żeby ustawić się ustawić żeby to, konkretny grób, skoro może go jeszcze nie być? Cho­ tak zwyczajnie po ludzku mieliśmy dość. mieliśmy ludzku po zwyczajnie tak w I tym dniu odwiedzić. dniu tym rzeczywiście, przyszedł pewien pan ze zniczem, w o naszej pracy. Czasami taki – zdawałoby w któryś w rodzaju dnia otwartego. Mieliśmy za za Mieliśmy otwartego. dnia rodzaju i dopiero potem dotarło do mnie, jak razie gdyby ktoś specjalnie po to to po specjalnie ktoś gdyby razie w z świetle kamer, tylko cały czas czas cały kamer,tylko świetle tych symbolicznych grobów, symbolicznych tych Z powodu naszych prac nie nie prac naszych powodu nich wywołaćłzy. z a i tymi osobami osobami tymi po godzinach godzinach po mieliśmy po­ mieliśmy W takiej o to, to,

Fot. P. Życieński wydarzyło siękalendarium w XX wieku XX wieku 2121 Fot. AIPN Fot. Rozstrzelany medalik Tomasz Ceran Podczas ekshumacji ofiar egzekucji przeprowadzonych w Rudzkim Moście wydobyto szczątki 236 Polaków. Ich katami byli członkowie Selbstschutzu. Wśród dowodów niemieckiej zbrodni zachował się medalik – rozstrzelany razem z jego właścicielem.

asowe egzekucje Po­ do sprawców rzekomego podpalenia ÐÐEgzekucja ks. Piotra laków w powiecie tu­ i zareagował błyskawicznie: „Co trzeci Sosnowskiego; obok cholskim na Pomorzu dzień rozstrzeliwać po 40 Polaków, do­ – jego medalik znaleziony podczas ekshumacji Gdańskim rozpoczęły póki nie znajdzie się sprawca pożaru. Na Msię 24 października 1939 roku. Trzy egzekucje należy każdorazowo zabierać dni wcześniej w pobliskim Piastoszynie dziesięciu dodatkowych Polaków, na­ spłonęła stodoła należąca do zamiesz­ stępnie zwalniać ich na trzy dni w celu kałego tam Niemca, Hugona Fritza, odszukania sprawców pożaru. Jeśli go Mktóry zginął w pożarze. Fritz rekwi­ nie odnajdą, rozstrzelać ich jako pierw­ rował ludności polskiej mienie i żywy szych w następnej egzekucji”. inwentarz, okradając ich gospodarstwa i majątki. Oskarżenie o podpalenie pad­ Doły śmierci ło na miejscowych polskich sąsiadów. Jak wykazało późniejsze śledztwo, Dowódca Selbstschutzu (Samoobro­ w rzeczywistości budynek spłonął ny) Westpreußen, Ludolf-Hermann von wskutek zaprószenia ognia przez pi­

Alvensleben, nie miał wątpliwości co janego właściciela gospodarstwa,  AIPN Fot. 22 wydarzyło się w XX wieku Fot. AIPN Fot. ÐÐEgzekucja w Rudzkim Moście; przed rozstrzelaniem ofiary kopią własne groby

który wyrzucił niedopałek cygara. Na­ korzystując rzekome podpalenie stodo­ Gehrt, przywódca działającej przed wet niemiecki wojskowy sąd doraźny ły jako pretekst do przeprowadzenia wojną w mieście Partii Młodoniemiec­ (Standgericht der ) unie­ akcji eksterminacyjnej. kiej, i Kurt Merten Feddeler, właściciel winnił Polaków aresztowanych bez­ Na miejsce egzekucji wybrano majątku w Nowej Tucholi. Na przy­ pośrednio po tym zdarzeniu. Mimo to las nieopodal miejscowości Rudzki gotowanych listach stawiali krzyżyk członkowie Selbstschutzu rozpoczęli Most, oddalonej od Tucholi o 2,5 km. przy nazwiskach Polaków, którzy mieli aresztowania i egzekucje Polaków, wy­ O śmierci Polaków decydowali Kurt zostać rozstrzelani. Później powołano Volkstribunal (Trybunał Ludowy) zło­ żony z miejscowych Niemców, który Samoobrona Obywateli Polskich Niemieckiego Pochodzenia (Volksdeu­ tscher Selbstschutz) – paramilitarna organizacja utworzona w okupowa­ w trybie zaocznym wydawał wyroki nej Polsce we wrześniu 1939 roku z inicjatywy Reichsführera SS Heinricha na Polaków. Zamordowano tych, któ­ Himmlera. Formalnie miała zajmować się ochroną życia i mienia Niemców rzy zostali uznani za fanatische Polen mieszkających w Polsce przed „fanatycznymi Polakami”. Faktycznie stała się – fanatycznych Polaków. jedną z głównych formacji egzekucyjnych i narzędziem eksterminacji polskiej Zatrzymanych Polaków transporto­ ludności cywilnej w pierwszych miesiącach okupacji. wano na miejsce egzekucji samocho­ Zamieszkali w Polsce Niemcy mordowali swoich polskich sąsiadów z przyczyn dami ciężarowymi. Przed rozstrze­ ideologicznych, chcąc dowieść swej narodowosocjalistycznej „niemieckości”, laniem zabierano skazanym rzeczy z zemsty za rzekome krzywdy doznane w II Rzeczypospolitej, a także z powodu uznane za cenne, a już po zgładzeniu konfliktów sąsiedzkich czy zwykłej chęci grabieży mienia. Znali lokalne środo­ ofiar oprawcy dzielili między sobą ich wiska; ich wiedzę wykorzystano m.in. podczas Intelligenzaktion do schwytania i wymordowania lokalnych polskich patriotów: posłów, nauczycieli, działaczy ubrania. Więźniów pytano zawsze, kto społecznych, lekarzy, księży, dziennikarzy. Do Selbstschutzu należało w całej podpalił stodołę. Z grupy wybierano Polsce ok. 100 tys. osób. Szacuje się, że niemiecka Samoobrona odpowiada za kilka osób, które miały zakopać cia­ śmierć ok. 50 tys. Polaków, choć liczba ta wymaga weryfikacji. Największych ła. Ich samych nie zabijano, lecz wy­ zbrodni organizacja dokonała na terenach bezpośrednio włączonych do Rze­ puszczano na 48 godzin, aby odnaleźli szy, szczególnie na Pomorzu Gdańskim, gdzie na jej czele stał SS-Oberführer sprawców podpalenia. Po tym czasie Ludolf-Hermann von Alvensleben (były adiutant Himmlera, zmarł w 1970 roku znowu mieli się stawić do dyspozycji w Argentynie), oraz w Wielkopolsce, gdzie jej dowódcą został Josef (później Selbstschutzu, a w kolejnej egzekucji znany jako Jürgen) Stroop (antybohater Rozmów z katem Kazimierza Moczar­ – zgodnie z zaleceniem von Alvensle­ skiego). W listopadzie 1939 roku Selbstschutz rozwiązano, a większość jego członków wcielono do SS lub niemieckiej policji porządkowej. Po wojnie tylko bena – byli rozstrzeliwani w pierwszej nieliczni odpowiedzieli przed sądem za zbrodnie dokonane w 1939 roku. kolejności, trzeciego dnia po wypusz­ czeniu. Fot. AIPN pewno musi znać nazwisko podpala­ nazwisko znać musi pewno na to ludzi, spowiada skoro że Uznał, z księdza aresztowanego do się zwrócił Jeden groby. wykopać kazano Polakom Wówczas uczynił. nie tego Nikt Fritza. stodoły laczowi nego kazał wystąpić głowy.egzekucyj ­ oddziału Dowódca nych nia więź­ przypadkowego wybrano kucji Raciąża, Franciszka Nogalskiego. Franciszka Raciąża, Podczas jednej Podczas i na oczach pozostałych, ustawio­ pozostałych, oczach na w dwuszeregu, strzelonomuw z pierwszych egze pierwszych z szeregu podpa­ z oprawców

tył tył Fot. AIPN ­ księdza wraz księdza li odpowiedniego drzewa. Ostatecznie powieszą, jednak go że wniosku, do Doszli chownym. zrobić powinni co się, nawiali w Następnie ochronić”. ludzi chcesz ko przeklęty psie, ty tego nie zrobiłeś, tyl­ „Tystwierdził: Samoobrony mieckiej on podpalił stodołę, na co członek nie­ pozostałych. Ksiądz oświadczył, że to zać, twierdząc, że wtedy uratuje życie wska­ go natychmiast mu Kazał cza. rozmowie ze swoim kolegą zasta kolegą swoim ze rozmowie z innymi Polakami roz­ Polakami innymi w pobliżu nie znaleź­ z du­ ­ wydarzyło sięwXXwiek trafił do grupy zatrzymanych, którą zatrzymanych, grupy do trafił dobrze”), „strzelał żeby go, poprosił Niemca Fryderyka Hinza (Urbanowski kolegi, szkolnego swojego pomocy dzięki ale rozstrzelania, do czonych przezna­ osób liście na on Był roku. Urbanowskiego Alfonsa lacji z bronikrótkiej. strzelany. Rannych dobijano strzałami złapany został ale uciekać, kucyjny. Jeden ze skazańców próbował strzelał sześcioosobowy pluton egze­ pluton sześcioosobowy strzelał Przebieg tej egzekucji znamy egzekucji tej Przebieg w RudzkimMoście rozstrzelanych Ð Ð Mogiła Polaków i też roz też z 1965 z re u ­ ­

 23

Fot. AIPN 24 wydarzyło się w XX wieku

5 tys. osób. Choć liczby te wymagają weryfikacji, nie zmienia to skalii cha­ rakteru zbrodni. W dokumentach archiwalnych za­ chowały się nie tylko liczne zdjęcia z egzekucji, co jest rzadkością, ale także materialne ślady zbrodni. Ksiądz Piotr Sosnowski, dziekan z Bysławia, został rozstrzelany 27 października 1939 roku. W aktach śledztwa znalazł się uszkodzony przez pociski opraw­ ców medalik z Matką Boską. Z szyi kapłana zdjęła go Franciszka Nowa­ kowska, jedna z parafianek, która po wojnie zidentyfikowała zwłoki. Daniel Jonah Goldhagen w znakomi­ tej, choć kontrowersyjnej książce uznał „zwykłych Niemców” za – jak to ujął

Fot. AIPN Fot. w tytule – „gorliwych katów Hitlera” ÐÐUpamiętnienie ofiar Selbstschutzu w Tucholi (Gorliwi kaci Hitlera. Zwyczajni Niem- cy i Holocaust), jednocześnie podkreśla­ Niemcy przeznaczyli do zasypania dziernika (50 osób) oraz 2 (70 osób), jąc, że nazizm i jego zbrodnie były nie­ zwłok. Wraz z innymi został zwolnio­ 6 (90 osób) i 11 listopada (liczba ofiar mieckie. Brytyjczyk Christopher Hale, ny na 48 godzin, aby szukać podpala­ nieznana). W 1946 roku podczas eks­ unikając relatywizacji zbrodni, w książ­ cza. Po upływie tego czasu wszyscy humacji wydobyto zwłoki 236 osób. ce Kaci Hitlera. Brudny sekret Europy mieli się ponownie stawić w więzieniu Znamy z nazwiska tylko co drugą ofia­ opisał miliony „nie-Niemców” z całej w Tucholi. Gdyby tego nie zrobili, cała rę. W egzekucjach mordowano prze­ Europy, członków SS, którzy z równą ich rodzina miała zostać zamordowana. de wszystkim miejscową inteligencję, (jeżeli nie większą) gorliwością doko­ W egzekucji rozstrzelano brata Urba­ dziennikarzy, drukarzy, nauczycie­ nywali masowych zbrodni. Nazizm był nowskiego, Romana. Alfons po upły­ li, studentów, działaczy społecznych, co prawda niemiecki,­ ale także europej­ wie wyznaczonego terminu stawił się kupców i rzemieślników. Rozstrzelano ski. Obywatele polscy niemieckiego po­ w więzieniu i ponownie został wywie­ także więźniów przewiezionych z obo­ chodzenia – członkowie Volksdeutscher­ ziony do Rudzkiego Mostu. Egzekucja zu przejściowego w Radzimiu (powiat Selbstschutz, którzy w większości wstą­ miała podobny przebieg, ale ponow­ sępoleński). pili do SS – nie mieszczą się w pełni nie udało mu się trafić do grupy osób w żadnej z tych dwóch kategorii, choć zwolnionych. Wstawił się za nim jeden Gorliwi kaci bliżej im do tej pierwszej. Warto także z miejscowych Niemców. Selbstschutz jesienią 1939 roku mor­ i o nich pamiętać, ponieważ byli jedny­ Przed egzekucją inny z Polaków, Kon­ dował polską ludność cywilną w co mi z pierwszych „gorliwych katów Hit­ stanty Szwaracki, zwrócił się z prośbą najmniej 359 miejscowościach w ca­ lera”, a mordowanie polskiej ludności o darowanie mu życia. Tłumaczył, że łej Polsce. Egzekucje pochłonęły życie cywilnej jesienią 1939 roku stało się po­ stodoła Fritza spłonęła 21 paździer­ łącznie prawie 50 tys. osób, z czego ligonem doświadczalnym dla tego, co nika, kiedy on znajdował się jeszcze 30 tys. w Okręgu Rzeszy Gdańsk–Pru­ wydarzyło się na terenie Europy Środko­ w niewoli w Poznaniu. Wypuszczono sy Zachodnie, 10 tys. w Kraju War­ wo-Wschodniej po niemieckiej napaści go. Z podobną prośbą wystąpił kupiec ty, 1500 na Górnym Śląsku i 1000 na ZSRR. z Tucholi o nazwisku Maćkowski. Zo­ w rejencji ciechanowskiej. W General­ dr Tomasz Ceran – historyk, pracownik OBEP IPN stał jednak dotkliwie pobity, oprawcy nym Gubernatorstwie zamordowano w Gdańsku, Delegatura w Bydgoszczy zaś stwierdzili, że wszyscy aresztowani są winni i próbują uniknąć odpowie­ dzialności. Wszystkich, czyli około Delegatura IPN w Bydgoszczy 26 listopada 2014 roku organizuje ogólno- polską konferencję naukową: „Samoobrona Niemiecka (der Volksdeutsche czterdziestu osób, rozstrzelano. Selbstschutz) w okupowanej Polsce w 1939 r.”. Informacji na temat konfe- W Rudzkim Moście przeprowa­ rencji udziela dr Izabela Mazanowska (tel. 52 321 95 01, dzono co najmniej siedem egzekucji: e-mail: [email protected]). 24 (60 osób), 27 (65 osób) i 30 paź­ wydarzyło się w XX wieku 25

Pod obcym niebem Marcin Markiewicz Fot. ÐÐRyszard Pokropowicz (1929–2010) przez 24 lata figurował w dokumentach jako Paweł Patyszew, obywatel Związku i nazwiskiem Sowieckiego; prawdziwą tożsamość udało mu Paweł Niziołek się odzyskać w 1966 roku, ale jego powrót do Polski możliwy był dopiero 23 lata później Głód, choroby, nędza – wszystko to było udziałem każdego depor- towanego na Syberię. Niektórzy z nich, oprócz domu i względnego dla koni, wyprawa po nią mogła trwać spokoju, stracili dodatkowo własną tożsamość. Doskonałym tego nawet tydzień. Osiemnastoletnia Jani­ przykładem jest historia Ryszarda Pokropowicza. na koniem wyciągała wycinane w lesie drzewa, a matka została zatrudniona przy ich cięciu. W każdej pracy obowiązywa­ ocą 10 lutego 1940 roku za­ com tylko raz podano pożywienie – ka­ ły normy wydajności, których wykona­ mieszkałą w Elżbiecinie pod szę gryczaną i chleb. Przez wiele dni, nie zapewniało otrzymanie wynagrodze­ Łomżą rodzinę Pokropowi­ gdy pociąg jechał lub stał, musieli żywić nia pozwalającego – teoretycznie – na czów zbudziło łomotanie do się tym, co wzięli ze sobą, a przecież nie utrzymanie się przy życiu. Dostarcza­ Ndrzwi. Pan domu, Bronisław, spodzie­ wiedzieli, dokąd i jak długo będą jesz­ nego pożywienia, zresztą bardzo niskiej wał się aresztowania – podejrzewał, że cze wiezieni. jakości, było jednak zbyt mało. Dietę enkawudziści przyszli tylko po niego. w miarę możliwości uzupełniano więc NMógł tak przypuszczać, bo w 1920 roku Matka do wyrębu, dzieci do koni na własną rękę, zbierając owoce leśne. walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Na jednym z postojów enkawudziści Ciężkich warunków nie wytrzymała bab­ Ubrał się więc pospiesznie i uciekł przez z eskorty nakazali opuszczenie wago­ cia Wiktoria – zmarła w lipcu 1940 roku. okno. Jednak funkcjonariusze przyszli nów. Z bocznicy wśród pokrytego śnie­ Jesienią Polacy osiedleni w Soludze po wszystkich domowników. Oznajmili giem lasu deportowane rodziny prze­ wybudowali szkołę, jednak ich dzie­ Annie, żonie Bronisława, że cała rodzina wieziono do prowizorycznych baraków, ciom nie pozwolono uczyć się w niej zostaje wysiedlona. Dokąd – nie powie­ gdzie stłoczono je na dwie doby po pięć ojczys­tego języka. Wszystkich przed­ dzieli. Dali trochę czasu na spakowanie. rodzin w jednej izbie (bez możliwości miotów nauczano po rosyjsku. Edukacja Z Elżbiecina wysiedlono wiele rodzin położenia się), a następnie rozwieziono najmłodszych trwała tylko do lata 1941 osadników wojskowych. Uformowa­ po rozrzuconych w tajdze posiołkach roku, kiedy to dzieci wróciły do wyci­ no z nich kolumnę, którą poprowadzo­ (osadach) i liesopunktach (miejscach nania gałęzi – praca miała bezwzględne no w stronę mostu na Narwi. Przy siar­ przymusowego osiedlenia i pracy). Po­ pierwszeństwo przed nauką.  czystym mrozie droga była szczególnie kropowiczowie zostali przydzieleni do uciążliwa dla wyrwanych z łóżek dzieci. lie­sopunktu Soluga w rejonie niandom­ ÐÐŚwiadectwo urodzenia Ryszarda Pokropowiczowie mieli ich pięcioro: Ja­ skim, obwodzie archangielskim. Sied­ Pokropowicza: nazwisko pisane ninę, Longina, Ryszarda, Teresę i Ireneu­ mioosobowej rodzinie (oprócz pięcior­ cyrylicą, ale już polskie sza. Na dworzec kolejowy w Łomży spę­ ga dzieci i matki wysiedlono również dzono i zwieziono wiele rodzin z miasta mieszkającą z nimi matkę Bronisława, i okolicznych wsi. Czekał tu na nie skład Wiktorię) za mieszkanie służyło tam nie­ kolejowy – wagony z zabitymi oknami, wielkie pomieszczenie w drewnianym piętrowymi pryczami i prymitywnymi baraku, które dzielili z rodziną Kalickich, piecykami, ciemne i zimne. Rozpoczęła także wywiezionych z Elżbiecina. Do­ się długa, mordercza podróż na wschód rosłych i starsze dzieci skierowano do

i północ. Podczas transportu wysiedleń­ pracy. Dwunastoletni Longin woził paszę Fot. Krzysztof Jodczyk Krzysztof Fot. 26 wydarzyło się w XX wieku

Bezprizorny Funkcjonariusz odprowadził Ryszarda Początkowo ogarnęła go rozpacz, wie­ do pomieszczenia, gdzie znajdowało się dział tylko, w jakim kierunku jechał po­ już kilkanaścioro dzieci w różnym wie­ ciąg, nie znał jednak jego numeru. Gdy ku. Drzwi blokowała siedząca na krześle szok nieco ustąpił, zaczął szukać pomocy za stołem funkcjonariuszka. Dopiero po u dorosłych. Naczelnik stacji poradził dwóch dobach po dzieci przyszli uzbro­ mu, aby dosiadł się do transportu ucie­ jeni enkawudziści. Zanim zaprowadzi­ kinierów z zachodnich rejonów ZSRS li podopiecznych na dworzec kolejowy, zmierzających do Swierdłowska i stam­ ostrzegli, że w razie próby ucieczki nie tąd próbował dostać się do Czkałowa zawahają się użyć broni. Dzieci odwie­ (obecnie Orenburg), skąd już niedaleko ziono do dietprijomnika – przytułku dla do Buzułuku lub Tockoje. Ryszard bez niepełnoletnich pod Swierdłowskiem. przeszkód dotarł do Swierdłowska, dal­ Było to kilka drewnianych budynków sza podróż okazała się jednak niemożli­ otoczonych wysokim parkanem zwień­ wa – nie miał ze sobą pieniędzy, skończył czonym drutem kolczastym. Po okresie mu się także kupiony w Kungurze chleb. kwarantanny Ryszarda zakwaterowa­ Serce zabiło mu szybciej, gdy na stacji no w jednej z izb baraku i skierowano dostrzegł grupę wojskowych w polskich do pracy w kuchni: rąbał drewno, pa­

Fot. ze zbiorów Katarzyny Tiepłowej mundurach. Postanowił zwrócić się do lił w piecach i szorował kotły. Było to ÐÐSzeregowy Paweł Patyszew (Ryszard nich o pomoc. Żołnierze ze zrozumie­ najlepsze z możliwych zajęć, stwarzało Pokropowicz); Mozyrz, 26 kwietnia 1953 roku niem wysłuchali opowieści o nieszczęś­ bowiem okazję do najedzenia się przy­ paloną kaszą zeskrobaną z dna kotłów, W drugiej połowie 1941 roku adminis­ podczas gdy inne dzieci niedojadały, tracja liesopunktu poinformowała Pola­ choć pracowały fizycznie w zakładach ków o postanowieniach podpisanego przemysłowych. W przytułku Ryszard 30 lipca układu Sikorski–Majski. Zesłań­ przebywał do czerwca 1942 roku, kie­ com pozwolono na opuszczenie miejsca dy oznajmiono mu, że jego rodziny nie przymusowego osiedlenia i udanie się na udało się odnaleźć i że w związku z tym południe, gdzie formowano polskie woj­ zostanie przeniesiony do domu dziecka sko. Anna podjęła decyzję o wyjeździe. w Kamyszłowie, gdzie będzie się uczył. Aby uzyskać środki na podróż, trzeba Na miejscu okazało się, że ośrodek jest jednak było wyprzedać pozostałą jesz­ przeludniony – wiele dzieci musiało spać cze część rzeczy zabranych z Elżbiecina. Krzysztof Jodczyk Fot. w ścisku na podłodze bez żadnego okry­ Wkrótce Pokropowiczowie opuścili ÐÐTatuaż na ręku (słońce, data urodze- cia, brakowało żywności. Po dwóch ty­ Solugę i zaczynając od bocznicy kole­ nia – 1929 i słowo „Sybir”) – smutna godniach Ryszarda przeniesiono do pamiątka po sowieckim domu dziecka; jowej, na której wysiadali półtora roku dietprijomnika w Omsku, a po kolej­ dzieci tatuowano, aby łatwiej można było wcześniej, wzdłuż torów doszli do stacji rozpoznać ewentualnych uciekinierów nym tygodniu – przewieziono statkiem w miejscowości Buraczycha. Tu kupili „W.I. Lenin” do Tobolska. bilety kolejowe i wraz z innymi pol­ ciu, które spotkało chłopca, ale nie mo­ skimi rodzinami wyruszyli w liczącą gli go zabrać wojskowym transportem. Nowa tożsamość za wyżywienie 1400 km drogę na południowy wschód, Nakarmili go jednak w dworcowym Podczas podróży miało miejsce zda­ do Buzułuku. Skład jechał powoli, za­ bufecie, dali pieniądze na bilet do Bu­ rzenie, które zaważyło na dalszym lo­ trzymując się na noc, nierzadko pośród zułuku i zostawili w kolejce do właści­ sie chłopca. Z powodu niedopatrzenia tajgi lub stepu. Pokropowiczom nie­ wego okienka. Nadzieję na połączenie opiekun grupy transportowanych dzie­ bawem zabrakło prowiantu. Na stacji się z rodziną szybko jednak zdławiła ci nie miał na liście obecności Ryszar­ w Kungurze matka wysłała Ryszarda sowiecka rzeczywistość. Enkawudzi­ da Pokropowicza i z tego powodu nie i Longina, aby korzystając z postoju, sta wywlókł chłopca za kołnierz z ko­ mógł mu wydawać posiłków. Z kurio­ kupili trochę żywności. Bracia rozdzie­ lejki do kasy. Dziecko pozostające bez zalnej sytuacji opiekun znalazł nie mniej lili się, żeby szybciej znaleźć jakichś opieki dorosłych i bez dokumentów to, kuriozalne wyjście – zaproponował, aby handlarzy. Gdy jednak Ryszard wró­ w oczach państwa sowieckiego, dziec­ Ryszard podał się za Pawła Antonowicza cił z chlebem na peron, okazało się, że ko bezprizorne (bezdomna sierota lub Patyszewa, dziecko, którego na statku skład wraz z jego bliskimi odjechał. Zo­ dziecko porzucone), na państwie spoczy­ nie było, ale figurowało na liście. Wy­ stał sam, mając zaledwie dwanaście lat. wa więc obowiązek „opieki” nad nim. głodniały Ryszard zgodził się. Parę dni wydarzyło się w XX wieku 27

później z pokładu „W.I. Lenina” schodził do pokonania; bez zezwolenia nie moż­ talowa beczka z rurą wyprowadzającą już jako Patyszew i tak też został zare­ na było nawet kupić biletu kolejowego. dym na zewnątrz, w której rozpalali do jestrowany w ewidencji domu dziecka Drogę z Tobolska do Omska poko­ czerwoności drewnem z kradzionych be­ w Iwanowsku, gdzie dzieci dotarły po nał tym samym żeglującym po Irtyszu czek. „Piec” szybko jednak wygasał i nie przejściu dziesięciu kilometrów z To­ „W.I. Leninem”. W Omsku chłopcy trzeba było długo czekać, aby pewnej bolska. Ośrodek mieścił się w dawnym otrzymali przydział do jednej z fabryk nocy posłanie z koców i materacy po­ prawosławnym klasztorze żeńskim. Cho­ zbrojeniowych. Zakwaterowano ich kryła gruba warstwa nawianego śniegu. ciaż był duży, tu też we znaki dawało w zbitej z desek szopie, przez którą bez Widząc przemarzniętych chłopców go­ się przepełnienie. Starszych, dwunasto-, przeszkód przewiewał lodowaty jesienny nionych rankiem do pracy, jedna z życz­ trzynastoletnich chłopców skierowano liwych robotnic doradziła, aby opowie­ do pracy przy wycince lasu, uprawie dzieli o swoim położeniu we właściwym ziemniaków i brukwi na kołchozowych urzędzie. Aby to uczynić, Patyszew wraz polach oraz połowie ryb w Irtyszu i jego z jednym z kolegów musiał zbiec z pracy, dopływach. Utrzymywali w ten sposób ryzykując oskarżenie o dywersję gospo­ nie tylko siebie, lecz także młodsze dzie­ darczą z pojemnego artykułu 58 kodek­ ci. To, co złowili i zebrali z pól, jedynie su karnego ZSRS z perspektywą łagru. w części trafiało do kuchni sierocińca Niebawem urzędnicy przeprowadzili wi­ – rybami karmiono zwierzęta futerko­ zytację „lokalu” i podjęli decyzję o prze­ we w pobliskim zwierokołchozie, rów­ niesieniu grupy młodych robotników do nież warzywa trafiały w większości do innego zakładu z innym zakwaterowa­ kołchozowych magazynów. Dla dzieci, niem. Chłopcy otrzymali do dyspozycji szczególnie tych pracujących fizycznie, izbę z piętrowymi łóżkami w drewnia­ żywności zawsze brakowało. Aby nie nym domu. W fabryce wytwarzającej stracić sił, chłopcy wykradali się więc pociski moździerzowe przyuczono ich nocą przez okna, po rynnach, z zamknię­ na tokarzy, frezerów, ślusarzy. Ponie­ tych na klucz izb i znów łowili ryby lub waż warunki mieszkaniowe zdecydo­ kradli ziemniaki z pól. Zdobycz piekli na Tiepłowej ze zbiorów Katarzyny Fot. wanie się poprawiły, wśród problemów ogniskach, a najadłszy się, niepostrzeże­ ÐÐPaweł Patyszew z żoną Anną Galiną na pierwsze miejsce wysunęło się niedo­ nie wracali do sierocińca tą samą drogą. Spiridonowną; Nowowarszawka, lata żywienie. Jak wszędzie, w zakładowej Za dnia Paweł Patyszew najczęściej ło­ sześćdziesiąte stołówce za kartki wydawano posiłki nie­ wił ryby. Było to zajęcie niepozbawio­ wielkie, o znikomej wartości odżywczej, ne niebezpieczeństw. Podczas jednej wiatr. Aby nie zamarznąć, spali we czte­ a dwunastogodzinna praca przy tokarce z wypraw zarządzonych przez dyrekto­ rech w poprzek na dwóch złączonych wymagała niemało energii. Zarobione ra ośrodka omal nie utonął w nadrzecz­ łóżkach, mając dwa materace pod spo­ w ciągu miesiąca 500–600 rubli mogło nym trzęsawisku. Życie uratowali mu dem i przykrywając się kolejnymi dwo­ wystarczyć na zakup półtora wiaderka koledzy. Opiekun grupy, choćby nawet ma oraz kocami. Za piec służyła im me­ ziemniaków lub 3–4 kg mąki, a były też  chciał, nie mógł mu przyjść z pomocą – był bezrękim kaleką wojennym. ÐÐPaweł Patyszew (Ryszard Pokropowicz) przed służbowym autobusem; W Iwanowsku Patyszew przebywał Nowowarszawka, 1970 rok rok. Jesienią 1943 roku starsze dzieci opuszczały „opiekuńcze” mury sierociń­ ca, by podjąć pracę w zakładach przemy­ słowych i się usamodzielnić. Dołączył do nich na ochotnika wraz z kilkoma kole­ gami, choć miał dopiero czternaście lat. Miał nadzieję, że umożliwi mu to uciecz­ kę, ale, jak się okazało, nie było ku temu sposobności. Choć w kolejnych miesią­ cach i latach wracał do niej myślami, so­ wiecki system kontroli ruchu obywateli z jego paszportami wewnętrznymi i ko­ niecznością uzyskania zgody władz na każdą podróż zdawał się przeszkodą nie

Fot. ze zbiorów Katarzyny Tiepłowej 28 wydarzyło się w XX wieku

przecież i inne wydatki. Chłopcy szyb­ pola. Dwa lata później, jako dziewięt­ do wznowienia poszukiwań zaginionych ko nauczyli się, że aby przetrwać, trzeba nastolatek, był już brygadzistą – szefem bliskich. Patyszew zaniechał ich w poło­ kombinować, podkradać i handlować. liczącej około trzydziestu osób bryga­ wie lat pięćdziesiątych – urzędy sowiec­ Były to zjawiska powszechne. Robotnicy dy traktorzystów. O Pawła Antonowicza kie, do których wielokrotnie zwracał się wynosili z fabryki wszystko, co się dało: Patyszewa upomniała się wówczas jego o pomoc, nieustannie odpowiadały mu, narzędzia, surowce i półprodukty, które sowiecka „ojczyzna”. że takie osoby w ZSRS nie przebywają. od razu odsprzedawali na rynku lub coś Został powołany do służby wojsko­ Wysłał do redakcji list, w którym opisał z nich wyrabiali. Patyszew z kolegami wej w 117. Brygadzie Artylerii Wielkiej swoje losy. Odpowiedź przyszła po pół wytwarzał z elementów przeznaczonych Mocy w Mozyrzu w Białoruskiej SRS. roku. Wiadomość o Patyszewie dotarła na pociski moździerzowe... moździe­ Jako kierowca otrzymał przydział do za pośrednictwem Polskiego Czerwone­ rze do tłuczenia przypraw oraz kłódki. 270. batalionu samochodowego. Kiero­ go Krzyża i Polskiego Radia do wciąż Z pozyskanej gdzieś blachy domowy­ wał pochodzącą z lend-leasu ciężarówką mieszkającej pod Łomżą rodziny wuja. mi sposobami wyrabiali wiadra i miski, Studebaker. Zbieg okoliczności sprawił, Wówczas to Patyszew postanowił odzy­ a niekiedy wyrozumiały majster pozwa­ że rychło został przeniesiony na stano­ skać swoje prawdziwe nazwisko. Udał lał na „lewiznę” na zakładowej tokarce, wisko osobistego kierowcy zastępcy do­ się do obwodowego urzędu paszporto­ oczywiście po odpracowaniu dwunastu wódcy dywizji, płk. Michaiła Piotrowi­ wego w Omsku, gdzie przedstawił swo­ godzin na rzecz państwa. Braki w przy­ cza Sztiecowa. Szofer i oficer darzyli się ją sprawę i na życzenie funkcjonariuszy działach opału uzupełniali, systematycz­ wzajemnie wielkim zaufaniem i przez spisał szczegółowy życiorys. Weryfika­ nie „wizytując” odchodzące ze stacji pięć lat służby zżyli się ze sobą. Pułkow­ cja trwała dwa lata. Pracownicy sowiec­ omskiej załadowane węglem składy ko­ nik Sztiecow był pierwszą od pięciu lat kich ambasad odszukali w tym czasie lejowe. Praca w zakładzie i poza nim po­ osobą, której Patyszew zdradził swoje jego żyjących krewnych i złożyli im chłaniała bardzo dużo czasu, którego nie prawdziwe pochodzenie. Obaj brali też wizyty. Zaginięcie brata i towarzyszące starczało już na handlowanie na lokal­ udział w osławionych manewrach na mu okoliczności potwierdził mieszkają­ nych ryneczkach, niełatwo zresztą było poligonie w Tockoje we wrześniu 1954 cy we Francji Longin. Dramatyczne wy­ opuścić teren przyfabryczny. Chłopcy roku. Szczęśliwie nie musieli uczest­ darzenia miały miejsce w Nowym Jorku, wykradali się więc przez dziurę w ogro­ niczyć bezpośrednio w ćwiczeniach. gdzie zamieszkała Jadwiga z matką. Gdy dzeniu i sprzedawali swoje wyroby prze­ Zadanie Patyszewa polegało najpierw Sowieci zjawili się u drzwi ich miesz­ kupniom (profesję tę niemal zmonopo­ na wywiezieniu ludności kilku wy­ kania, zastali tylko Annę Pokropowicz. lizowali okaleczeni weterani wojenni). siedlonych wsi. Następnie towarzyszył Leciwa i schorowana kobieta na dźwięk Przedsiębiorczość robotników obarczona płk. Sztiecowowi podczas obserwacji języka rosyjskiego wpadła w panikę, była jednak poważnym ryzykiem, w ra­ efektów eksplozji atomowej. owładnął nią irracjonalny strach przed zie wpadki wyrok co najmniej 10 lat łag­ Pod koniec 1954 roku Patyszew za­ ponownym zesłaniem i, w krótkiej wy­ ru z artykułu 58 był pewny, a ponieważ kończył służbę wojskową – postanowił mianie zdań, zaprzeczyła wszystkiemu. Patyszew działał z kolegami w zorgani­ wrócić do cywila, choć płk Sztiecow na­ Sprawę wyjaśniła dopiero Jadwiga, która zowanej grupie, bardzo prawdopodobny mawiał go, aby pozostał w armii jeszcze dowiedziała się o zdarzeniu po powrocie był wyrok 25 lat w obozie. na dwadzieścia lat. Ożenił się z Rosjan­ z pracy i natychmiast skontaktowała się ką Anną Galiną Spiridonowną i osiadł z ambasadą ZSRS. Ze zbrojeniówki do kołchozu w Nowowarszawce pod Omskiem, wsi W 1966 roku Paweł Antonowicz Pa­ Wiosną 1945 roku dobiegała końca woj­ założonej przez polskich osadników na tyszew znów stał się Ryszardem Pokro­ na w Europie. Obciążenie fabryk zbroje­ początku XX wieku. Wrócił do pracy powiczem. Odzyskanie jednych bliskich niowych zdecydowanie zmalało i znacz­ w Stacji Maszynowo-Traktorowej. Do­ oznaczało jednak utratę innych. Żona ną część robotników w ZSRS zaczęto czekał się czwórki dzieci, dwóch synów Ryszarda, pracownica Rejonowego Ko­ kierować do pracy w kołchozach. Stop­ i dwóch córek. mitetu Komunistycznej Partii Związku niowo poprawiały się też warunki ży­ Sowieckiego, dotychczas nie wiedzia­ cia. Patyszew pracował w tym okresie Powrót do korzeni ła nic o jego prawdziwym pochodzeniu. na przemian w fabryce i w kilku różnych Prowadził stateczne i ciche życie szarego Oświadczyła mężowi, że w jej oczach państwowych gospodarstwach w obwo­ obywatela sowieckiego aż do 1965 roku, jest „wrogiem ludu”, za co zresztą został dzie omskim. Jego byt znacząco popra­ kiedy to w Omsku przypadkiem natknął deportowany w 1940 roku. Wydarzenia wiło zdobycie prawa jazdy. W 1947 roku się na „Trybunę Ludu”, organ Komitetu te wstrząsnęły małżeństwem, które oboje został skierowany do Stacji Maszynowo­ Centralnego Polskiej Zjednoczonej Par­ utrzymywali przez kolejne lata jedynie -Traktorowej, gdzie pracował jako trak­ tii Robotniczej. Czytanie słów spisanych ze względu na dzieci. torzysta, dzień i noc, na zmiany, orząc w częściowo zapomnianym już języku Wkrótce Ryszard podjął starania o wy­ olbrzymie kołchozowe i sowchozowe szło mu opornie, był to jednak impuls jazd do Polski. Dostał zgodę władz oraz wydarzyło się w XX wieku 29

dwumiesięczną wizę. Odwiedził rodzinę ostateczną zgodę na wyjazd. 23 sierpnia cze w Egipcie urodziła syna. Po wojnie matki pod Łomżą, po czym udał się do 1989 roku w Brześciu nad Bugiem prze­ z rodziną i matką wyjechała najpierw do Warszawy, gdzie w Ministerstwie Spraw kroczył granicę polsko-sowiecką. Osiadł Wielkiej Brytanii, a następnie do USA. Wewnętrznych prosił o umożliwienie po­ w rodzinnym Elżbiecinie pod Łomżą. O losach ojca Ryszard dowiadywał się wrotu na stałe. Urzędnicy nie mogli mu W 1991 roku odwiedził siostrę w USA od rodziny zamieszkałej pod Nowogro­ jednak pomóc – był obywatelem sowiec­ – niestety matka nie doczekała tej chwili. dem, a następnie, po wielu latach, tak­ kim i nie do polskich władz należało po­ Dowiedział się wówczas ze szczegóła­ że z dokumentów udostępnionych mu dejmowanie jakichkolwiek decyzji. Po mi, jak potoczyły się losy jego bliskich przez IPN. Starszy sierżant Bronisław powrocie do ZSRS, za radą pracowni­ po nagłej rozłące na stacji w Kungurze. Pokropowicz brał udział w konspiracji ków polskiej ambasady w Moskwie, Z Buzułuku rodzina wyruszyła niepodległościowej pod pseudonimami zwrócił się ze stosownym wnioskiem w dalszą drogę do Uzbekistanu. Młodsza „Słoma”, „Wąsal” – od listopada 1939 do obwodowego urzędu paszportowe­ go w Omsku. Zgody na wyjazd do Pol­ ski stanowczo mu jednak odmówio­ no. Ryszard wystąpił więc z kolejnym wnioskiem, prosząc o zgodę na czaso­ wy wyjazd do matki w USA. Urzędni­ cy obiecali, że zostanie on rozpatrzony w terminie trzymiesięcznym. Po dwóch miesiącach Ryszard został aresztowany i skazany na 10 lat łagru „za kontakty z zachodnimi imperialistami”. W obozie w Krasnojarsku nad Jenisejem pracował jako kierowca, wywożąc wycięte w taj­ dze pnie. Prawo jazdy uchroniło go przed najcięższą pracą w lesie. Został zwolnio­ ny po czterech latach. Wrócił do Nowo­ warszawki i zatrudnił się jako kierow­ ca autobusów dalekobieżnych. W 1982 Fot. ze zbiorów Katarzyny Tiepłowej ze zbiorów Katarzyny Fot. roku rozstał się z żoną i wyjechał do ÐÐRyszard Pokropowicz (siedzi drugi z prawej) z rodziną, od góry z lewej: Permu, gdzie w poprawie fatalnego po­ córka Katarzyna, syn Mikołaj, córka Tatiana, niżej od lewej: synowa Elza czątkowo położenia (nie miał meldunku, z wnukiem Anatolem, żona Anna dachu nad głową ani pracy) pomogli mu tamtejsi Polacy. Rychło znalazł zatrud­ siostra, Teresa, zmarła jeszcze w trans­ roku w POW, od 1942 roku w AK. Od nienie w komunikacji miejskiej. Później porcie, miała sześć lat. Matka złożyła maja 1944 roku do marca roku następ­ dowoził robotników do fabryk i wykony­ ją w śniegu przy nasypie kolejowym nego pełnił funkcję dowódcy 4. kompa­ wał kursy turystyczne w bliższe i dalsze niedaleko Tockoje. Dotarłszy do Azji nii Narodowych Sił Zbrojnych na tere­ zakątki ZSRS. Środkowej, Pokropowiczowie podjęli nie Komendy Powiatu Łomża NSZ. Od dorywczą pracę w kołchozie. Wkrótce kwietnia 1945 roku walczył w oddzia­ Długa droga do Polski na tyfus zmarł dziewięcioletni Ireneusz. le partyzanckim Zbig­niewa Nowaka W 1984 roku Ryszard zgłosił się do rejo­ Longin zgłosił się na ochotnika do Armii „Halicza” (w czerwcu powierzono mu nowego urzędu paszportowego z prośbą Andersa. Miał zaledwie czternaście lat, funkcję szefa gospodarczego oddzia­ o zgodę na wyjazd do Polski na stałe. Po­ musiał więc sfałszować metrykę urodze­ łu). Został aresztowany w nocy z 4 na mimo silnego oporu sowieckiej machi­ nia. W ślad za nim do Iranu, jako rodzina 5 lipca i 6 grudnia skazany przez Woj­ ny biurokratycznej, stwarzającej coraz wojskowa, zostały ewakuowane matka skowy Sąd Garnizonowy w Białymsto­ to bardziej absurdalne trudności – a to i siostra Jadwiga. Longin walczył w 1944 ku na karę śmierci. Wyrok wykonano do Polski jechać zwyczajnie nie moż­ roku w kampanii włoskiej, został jed­ 5 stycznia 1946 roku w miejscowym­ na, a to w Polsce telefony nie działają nak ranny w bitwie pod Monte Cassino więzieniu. – odsyłania do kolejnych urzędów, co­ i do końca wojny przebywał w szpitalu W 1992 roku Ryszard ożenił się raz to wyżej po szczeblach administracji, w Wielkiej Brytanii. Do Polski nie chciał z Teresą Mazgułą. Zmarł w Elżbiecinie aż do Moskwy, Ryszard nie skapitulo­ wracać, obawiając się represji – zamiesz­ 15 czerwca 2010 roku, w wieku 81 lat. wał. Rozpatrywanie wniosków i podań kał we Francji. Jadwiga w 1944 roku wy­ Paweł Niziołek – historyk, pracownik Oddziałowego trwało pięć lat. W 1989 roku otrzymał szła za mąż za polskiego oficera i jesz­ Biura Edukacji Publicznej w Białymstoku 30 wydarzyło się w XX wieku Siedmiu z „Łączki” Sławomir Poleszak

We wtorek 16 września 1947 roku funkcjonariusze Ministerstwa Bezpie- czeństwa Publicznego ujęli na Dolnym Śląsku mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”, cichociemnego, legendarne- go dowódcę zgrupowania partyzanc­ kiego AK, DSZ i WiN na Lubelszczyźnie oraz siedmiu towarzyszących mu oficerów. Wszyscy chcieli wydo- stać się z komunizowanej Polski. Padli ofiarą jednej z najbardziej tajemniczych prowokacji komunis­ tycznego aparatu represji.

fałszowanie przez komu­ nistów wyborów do Sejmu Ustawodawczego z 19 stycz­ nia 1947 roku zgasiło w spo­ Słeczeństwie polskim nadzieję na szyb­ kie odsunięcie ich od władzy. Równie ponure nastroje panowały w podziem­ nych szeregach największej powojennej Sorganizacji niepodległościowej – Zrze­ ÐÐMajor Hieronim Dekutowski „Zapora” szenia „Wolność i Niezawisłość”, któ­ re aktywnie wspierało kandydatów do ma podwójne dno i niesie ze sobą zagro­ oraz strach i zniechęcenie wśród miej­ sejmu z ramienia Polskiego Stronnictwa żenia. Jednak do dowódców docierały scowej ludności. Wywoływały również Ludowego, kierowanego przez Stanisła­ również opinie szeregowych żołnierzy, coraz częstsze myśli o ujawnieniu się. wa Mikołajczyka. Dodatkowe zamie­ którzy w rozmowach między sobą mó­ „Zapora” rozumiał, jakie zagrożenia nie­ szanie wprowadziło uchwalenie 22 lu­ wili, że mają dość walki i chcą powrotu sie ze sobą ujawnienie, i dzielił się oba­ tego 1947 roku ustawy o amnestii, która do normalnego życia. wami ze swoimi oficerami. Wyjaśniał, że miała umożliwić powrót do normalne­ jest to sposób na ich zewidencjonowanie, go życia obywatelom żyjącym dotych­ Ujawniać się czy nie? wyciągnięcie z lasu, rozbrojenie, a póź­ czas na „stopie nielegalnej”. Miała ona Na początku 1947 roku mjr Hieronim niej aresztowanie bezbronnych. Podpo­ obowiązywać tylko przez dwa miesiące Dekutowski „Zapora” dowodził zgrupo­ rządkował się jednak władzom Okręgu – do 25 kwietnia. W szeregach podzie­ waniem partyzanckim złożonym z kil­ WiN i swojemu bezpośredniemu mia rozpoczęły się ożywione dyskusje, ku oddziałów operujących na środkowej przełożonemu, inspektorowi Inspektora­ w jaki sposób odnieść się do tej propo­ i południowej Lubelszczyźnie, liczącym tu Lublin WiN, kpt. Władysławowi Si­ zycji. Dowódcy zdawali sobie sprawę w sumie ponad stu zdyscyplinowanych, ła-Nowickiemu „Stefanowi”. Uczestni­ z tego, że dalsza walka zbrojna jest ska­ umundurowanych i dobrze uzbrojonych czył w negocjacjach z przedstawicielami zana na klęskę i niepotrzebne przelewa­ żołnierzy. Jednak wydarzenia polityczne KBW, MBP i Wojewódzkiego Urzędu nie żołnierskiej krwi. Amnestia była dla z początku roku, jak również ciągłe ope­ Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie, „leśnych” szansą na zakończenie trudów racje wojskowe Korpusu Bezpieczeństwa które sprawiły, że z amnestii skorzysta­ partyzanckiego życia. Mieli oczywiście Wewnętrznego i funkcjonariuszy UB po­ ła zdecydowana większość jego podko­

świadomość, że komunistyczna oferta wodowały spadek morale partyzantów mendnych. Porucznik Roman Groński AIPN Fot. wydarzyło się w XX wieku 31

„Żbik” tak zapamiętał tłumaczenie „Za­ zabito, a tylko jednemu udało się dotrzeć w jednym ze swoich zeznań: „W nocy pory” o nieujawnieniu się: „Wszyscy nie do II Korpusu Polskiego na Zachodzie. z 2 na 3 września 1947 roku, we wsi Ob­ możemy się ujawnić, ponieważ nie mo­ „Zapora” wraz z Marianem Klockiem liźniak-Zagaje, powiat puławski, odby­ żemy okazać ludziom, że działalność na­ „George’em”, nie znając dalszej drogi, za­ łem spotkanie z »Borutą« i »Stefanem«. sza była niepotrzebna i walka niesłuszna, wrócili do Pragi, a następnie wraz z trans­ Do spotkania doprowadził »Stefan«. Na że ludzie, którzy zginęli, zginęli niepo­ portem repatriacyjnym dotarli do Polski. spotkaniu tym, między innymi, »Boruta« trzebnie. Stwierdzał, że broń maszynowa, Latem 1947 roku pojawił się pomysł stwierdził, iż istnieje nowa organizacja, za którą tyle krwi naszej wylało się, nie ponownego zorganizowania przejścia do nazwy jej nie może podać, on zaś jako może być zdana, gdyż będzie potrzebna amerykańskiej strefy okupacyjnej Nie­ dawny Inspektor, i w imieniu tej organi­ jeszcze do ostatecznej rozgrywki, która miec. Wydarzenia z sierpnia i września zacji, stwierdza, iż ludzie zagrożeni mu­ w przyszłości nastąpi”. 1947 roku, które były związane z przy­ szą usunąć się z terenu. W związku z tym, Akcja ujawnienia z wiosny 1947 roku gotowaniami do „skoku przez granicę”, iż ja jestem zdekonspirowany i zagrożo­ złamała kręgosłup polskiego podziemia owiane są mgłą tajemnicy. Szczątkowy ny, organizacja ta zaleca mi usunąć się niepodległościowego, podobnie jak do materiał archiwalny uniemożliwia udzie­ z terenu, najlepiej wyjechać za granicę, niedawna bardzo groźnego dla komunis­ lenie odpowiedzi na najważniejsze py­ zaś broń zamelinować i podległych mi lu­ tów zgrupowania mjr. „Zapory”. tania. Sam zamysł wyjazdu za granicę dzi i oddziały przekazać do dyspozycji or­ Mimo że termin amnestii wygasł zrodził się prawdopodobnie w sierpniu ganizacji. Stwierdził również, iż są moż­ 25 kwietnia, w ciągu kolejnych dwóch 1947 roku w rozmowach między „Zapo­ liwości przejścia za granicę, oraz, żeby miesięcy oficerowie UB prowadzili ne­ rą” a kpt. Władysławem Siła-Nowickim przygotować się, a 10 bieżącego miesiąca gocjacje z mjr. „Zaporą”, chcąc skłonić „Stefanem” (który kilka miesięcy wcześ­ da mi dokładne informacje”. go do ujawnienia się. Do przekonania go niej się ujawnił) i jego poprzednikiem W tym miejscu nasuwa się kluczowe wykorzystywali ujawnionych oficerów na tym stanowisku, kpt. Franciszkiem pytanie, czy Abraszewski sam wymy­ Komendy Okręgu Lublin WiN na czele Abraszewskim „Borutą”. Ten ostatni ślił historię z rzekomą organizacją, aby z jej prezesem, płk. Wilhelmem Szcze­ w listopadzie 1946 roku został w War­ przekonać „Zaporę” do wyjazdu. Czy pankiewiczem „Drugakiem”. Ostatecznie szawie aresztowany przez UB. Zwolnio­ przez kogoś został poinstruowany? Po­ w czerwcu Dekutowski podpisał deklara­ no go z więzienia na Zamku w Lubli­ mysł z nowo powstałą organizacją i spo­ cję o ujawnieniu, ale po kilku dniach prze­ nie w czerwcu 1947 roku. Początkowo sób argumentacji przywołują skojarzenia kazano mu informację, że nie została ona „Stefan” i „Boruta” musieli przekony­ z wieloma innymi prowokacjami UB. zatwierdzona przez władze komunistycz­ wać „Zaporę” do pomysłu wyjazdu. Kie­ „Zapora” zeznał również: „Na tym spot­ ne. Prawdopodobnie jako powód podano dy to się udało, ustalono szczegóły pla­ kaniu »Stefan« dał mi oraz ludziom, któ­ wygaśnięcie okresu amnestyjnego. Zała­ nu wyprawy. Dekutowski tak opisał to rzy byli do mojej dyspozycji, polecenie  manie się negocjacji postawiło go w trud­ nej sytuacji. Otwarte pozostawało pytanie, co dalej: trwać w konspiracji, czy próbo­ wać przedzierać się do wolnego świata?

Zasadzka „Zapora” już raz próbował przedostać się do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec po rozwiązaniu zgrupowania i ujawnieniu się znacznej części party­ zantów na podstawie pierwszej amnestii z lata 1945 roku. Wraz z grupą kilkuna­ stu najbliższych współpracowników na początku października 1945 roku znalazł się na terenie Czechosłowacji. Plan za­ kładał minięcie Pragi od północy i marsz w kierunku Rokycan do granicy z amery­ kańską strefą okupacyjną Niemiec. Nie­ stety, na trop uciekinierów szybko trafiła czechosłowacka służba bezpieczeństwa AIPN Fot. (SNB). W wyniku kolejnych zasadzek ÐÐLato 1944 roku, „Zapora” (pierwszy rząd od dołu, siedzi drugi od prawej) wśród ośmiu z nich zostało pojmanych, jednego partyzantów patrolu Januarego Rusha „Kordiana” 32 wydarzyło się w XX wieku

powodzeniem. „Biały” i „Żbik” zgodnie zeznali potem, że wyruszyli wcześniej. Ze stacji Nałęczów dojechali do Warsza­ wy, a w Nysie byli 14 września. Reszta miała zebrać się w Warszawie. „Zapora”, żegnając się ze swoimi podkomendnymi, zakazał im podejmowania jakichkolwiek rozmów w sprawie wyjazdu. Znakiem, że przerzut zakończył się powodzeniem, miał być napisany przez niego odręcznie list o treści: „Wkrótce wracam do kraju. »Kazimierz«”. Dopiero wtedy mogli wy­ ruszyć w podróż. 12 września „Zapora” przekazał do­ wództwo kpt. „Uskokowi”. Nazajutrz razem z „Junakiem” wsiedli na stacji

Fot. AIPN Fot. w Nałęczowie do pociągu do Warsza­ ÐÐGrupa partyzantów „Zapory”; stoją od lewej: por. Mieczysław Pruszkiewicz „Kędziorek”, wy. 14 września spotkali się ze „Stefa­ por. Jan Szaliłow „Renek”, por. Michał Szeremiecki „Miś”, Eugeniusz Siekaczyński „Ślipek”, nem” i dotarli do mieszkania Jerzego ppor. Zbigniew Sochacki „Zbyszek” i por. Jerzy Stefański „Cedur”; najprawdopodobniej Miatkowskiego „Zawady”, który usły­ wiosna 1946 roku szawszy propozycję wyjazdu, zgodził wyjazdu za granicę do strefy amerykań­ Łubkowska (8 km od Nałęczowa). Dwa się bez wahania. Na punkt kontaktowy skiej, względnie angielskiej”. „Zapora” dni wcześniej, 8 września, w wiosce Osi­ dotarł również Stanisław Łukasik „Ryś” przekazał „Borucie” 50 tys. zł na kosz­ ny, odległej o 6–7 km od miejsca spot­ i Edmund Tudruj „Mundek”. ty związane z wyrobieniem dokumen­ kania, w potyczce z KBW poległ jeden W niektórych zeznaniach pojawia się in­ tów. O tym, że nie był zwolennikiem z najdzielniejszych oficerów zgrupowa­ formacja, że ostateczny punkt zborny miał opuszczenia Polski, świadczą zapiski nia „Zapory”, por. Jan Szaliłow „Re­ znajdować się w Kłodzku. Do amerykań­ kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. nek”. Niewykluczone, że śmierć „Ren­ skiej strefy okupacyjnej Niemiec miał ich Napisał on, że 15 sierpnia 1947 roku do­ ka” – z punktu widzenia UB – miała być przeprowadzić czeski przewodnik. Kon­ tarł do niego list od „Zapory”, „[...] który dodatkowym argumentem skłaniającym takt z nim miał ich zaufany człowiek, płk trochę mnie zdziwił treścią – »Zapora« „Zaporę” do jak najszybszego opuszcze­ Ottokar Brzoza-Brzezina, który prowadził objawiał zamiar wyjazdu. Niezgodne to nia Lubelszczyzny. Na miejsce spotkania schronisko w okolicach Kłodzka. było z tym, co tak niedawno przedsiębra­ Dekutowski dotarł wraz z por. Romanem Wieczorem 15 września sześciu po­ liśmy”. Z kart jego pamiętnika wiemy, Grońskim „Żbikiem”, por. Arkadiuszem dróżnych dotarło na dworzec kolejowy że na początku lipca 1947 roku „Zapo­ Wasilewskim „Białym”, por. Tadeuszem w Warszawie. Poczynili ostatnie uzgod­ ra” przez dwa tygodnie bawił w gościnie Pelakiem „Junakiem”, por. Mieczysła­ nienia, podzielili się na dwie trzyosobowe u „Uskoka”. Mieli dużo czasu, aby prze­ wem Pruszkiewiczem „Kędziorkiem”, grupy (jedna w składzie: „Zapora”, „Za­ dyskutować zaistniałą po amnestii sytua­ ppor. Januszem Godziszewskim „Janusz­ wada” i „Junak”; druga: „Stefan”, „Ryś” cję i zaplanować kolejne działania. Usta­ kiem” i ppor. Bogdanem Dzierżanowskim i „Mundek”) i wsiedli do pociągu jadą­ lili, że pozostaną w terenie i zachowają „Lotnikiem”. Około 23.00 przybyli tam cego do Katowic. W Katowicach prze­ oddziały partyzanckie w postaci­ szkiele­ Abraszewski i Siła-Nowicki, którzy wraz siedli się do pociągu w kierunku Nysy. towej, aby w razie potrzeby szybko je od­ z Dekutowskim udali się do domu zaufa­ We wtorek 16 września dotarli na punkt budować. We wspomnianym liście „Za­ nego gospodarza na rozmowę. Reszta lub punkty kontaktowe i tam zostali za­ pora” informował „Uskoka”, że wybiera partyzantów czekała na zewnątrz. „Za­ trzymani przez funkcjonariuszy UB. Do­ się do niego „Stefan”. Zapewne „Uskok” pora” otrzymał cztery lub pięć fałszywych kładnie cztery lata wcześniej „Zapora” też miał otrzymać propozycję wyjazdu. kenkart i adresy punktów kontaktowych. wylądował na spadochronie, aby rozpo­ Do spotkania nie doszło, bo uniemożli­ Następnie po kolei zapraszano do środka cząć walkę partyzancką. wiły je obławy KBW po partyzanckiej partyzantów przebywających na zewnątrz W literaturze przedmiotu funkcjonu­ pacyfikacji Puchaczowa. i prowadzono z nimi rozmowy, które mieli je przekaz, że aresztowanie miało miej­ Najważniejsze ustalenia techniczne zachować w tajemnicy. Na wyjazd zde­ sce w Nysie. Czy tak było w rzeczywi­ dotyczące wyprawy zostały poczynio­ cydowali się „Biały”, „Junak” i „Żbik”. stości? Wobec braku dokumentacji UB ne w trakcie spotkania w nocy z 10 na Pozostali mieli wyruszyć w następnych jesteśmy zdani jedynie na zeznania za­ 11 września 1947 roku we wsi Wólka turach, gdyby ta pierwsza zakończyła się trzymanych, a te pogłębiają wątpliwości. wydarzyło się w XX wieku 33

Tylko Arkadiusz Wasilewski w zeznaniu ne dopiero 18 września, właśnie w Bę­ go. Miał w nim prosić o pomoc. Wydaje z 22 września 1947 roku wymienił adres dzinie. Dlaczego zatrzymanych osób nie się, że Głowacki się myli i o „wpadce” punku kontaktowego w Nysie, na który przewieziono do aresztu śledczego MBP dowiedział się później, niż podaje. Z dal­ mieli się zgłosić z Romanem Grońskim. przy ul. Koszykowej w Warszawie? Praw­ szej części relacji wynika, że Głowacki Miał to być budynek przy ul. Dąbrowskie­ dopodobnie dlatego, aby jak najdłużej przyjechał do Lublina i udał się do siedzi­ go 6. Dotarli tam i zatrzymali się na noc utrzymać w tajemnicy ich pojmanie. by WUBP z pytaniem, dlaczego łamane z 14 na 15 września, a następnego dnia tak­ Pewne poszlaki wskazują na to, że ope­ są postanowienia amnestii. Zapewniono sówką pojechali do miejscowości, której rację kontynuowano, próbując namówić go, że w Lublinie ani w Warszawie nikt nazwy nie pamiętał. Tam zostali pojmani do wyjazdu kolejnych partyzantów. Bez­ o nazwisku Miatkowski nie jest więziony. przez ubowców. Jego zeznanie potwier­ skutecznie. Z pamiętnika kpt. Zdzisława Przesłuchaniami przewiezionych do dził w trakcie procesu Władysław Siła­ Brońskiego „Uskoka” wynika, że wieść Będzina zajęli się dwaj oficerowie De­ -Nowicki. Mówił wtedy, że dojechali do o aresztowaniu dotarła na Lubelszczyznę partamentu Śledczego MBP: por. Jerzy Nysy, po czym udali się do Godowa i tam wiosną 1948 roku. Pod datą 14 kwietnia Kędziora i por. Eugeniusz Chimczak. zostali aresztowani. Siła-Nowicki raczej zapisał on: „Przykre wiadomości otrzy­ Za stosowanie niedozwolonych me­ się tu myli, gdyż w tym wypadku chodzi małem o »Zaporze«. Wiele przemawia tod śledczych obaj zostali skazani: Kę­ zapewne o Grodków, miasteczko położone za tym, że podstępnie wpadł w ręce UB. dziora dwukrotnie na trzy lata więzienia ok. 30 km na północ od Nysy. Zważyw­ Brak jednak danych faktycznych”. Sta­ – pierwszy raz w 1956, a drugi w 2012 szy, że mieli dotrzeć do Kłodzka, kierunek nisław Wnuk w relacji złożonej w latach roku; Chimczak zaś na 7,5 roku więzie­ na Grodków oddalał ich od celu podróży. dziewięćdziesiątych również wspominał nia w 1996 roku, w procesie z Adamem Brak dokumentacji operacyjnej nie o wiośnie 1948 roku. Miał się tego do­ Humerem. Pierwsze zachowane w aktach pozwala udzielić odpowiedzi na kolejne wiedzieć z grypsu dostarczonego przez sprawy sądowej protokoły przesłuchań, podstawowe pytania. Nie wiemy, od kie­ zwolnionego z aresztu UB więźnia, które odbywały się w Będzinie, pocho­ dy UB wiedział, że „Zapora” i grupa jego który przebywał w jednej celi z „Juna­ dzą z 19 września 1947 roku, a ostatni oficerów przygotowują się do opuszczenia kiem”. Z kolei kpt. Aleksander Głowacki z 18 października. „Bezpośrednio po Polski. Zachowane materiały wskazują, „Wisła”, zastępca „Zapory” z okresu par­ aresztowaniu siedzieliśmy w Powiato­ że operacją kierowali oficerowie MBP. tyzantki powojennej, wspominał, że już wym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicz­ Nie wiemy, kto ją realizował – czy jedy­ we wrześniu 1947 roku przyjechała do nego w Będzinie, skąd przewieziono nas nie oficerowie MBP, czy również funk­ niego na Wybrzeże matka Jerzego Miat­ do Warszawy, do aresztu Ministerstwa cjonariusze WUBP w Katowicach. Trud­ kowskiego „Zawady”, która otrzymała Bezpieczeństwa Publicznego. Areszt no przypuszczać, aby brali w tym udział gryps od syna z więzienia mokotowskie­ ten mieścił się w podziemiach obecnego  pracownicy Powiatowego Urzędu Bezpie­ czeństwa Publicznego w Nysie. Nie mamy też pewności, kto najbardziej dopomógł UB w prowokacji. Brak jest przesłanek wskazujących na współpracę Abraszew­ skiego. Wiele przemawia za tym, że jego rola polegała na pośrednictwie w przeka­ zywaniu informacji i uwiarygodnianiu operacji. Zachowany materiał dokumen­ tacyjny pozwala stwierdzić, że kluczo­ wą rolę odegrali Helena Moor „Lena”, „Maria” (w konspiracji „Juka”, pracow­ nica kancelarii w Komendzie Okręgu Lublin AK) i Stanisław Wnuk „Iskra”, „Dziadek”, „Żmudzki” (w konspiracji kpt. „Opal”, były zastępca „Zapory”). Ujętą w komplecie ósemkę przewie­ ziono do odległego o 140 km Będzina i umieszczono w miejscowym PUBP. Dlaczego wybrano akurat to miasto Za­ głębia Dąbrowskiego? Nie wiadomo. Jeśli

wierzyć zapiskom z protokołów rewizji AIPN Fot. osobistych, to zostały one przeprowadzo­ ÐÐLato 1947 roku, mjr „Zapora” (po lewej) i kpt. Zdzisław Broński „Uskok” 34 wydarzyło się w XX wieku Hieronim Dekutowski „Zapora”, major WiN, ur. 24 września 1918 roku w Dzikowie koło Tarnobrzegu. Pochodził z wielodzietnej rodziny rzemieślni- ka. Ukończył szkołę średnią, bez uzyskania matury. Harcerz. W wojnie 1939 roku gmachu Ministerstwa Sprawiedliwoś­ walczył jako ochotnik. Po 17 września 1939 roku internowany na Węgrzech. Uciekł i dotarł do Francji. Walczył na wzgórzach Clos du Doubs. Po kapitulacji Francji dotarł ci. Warunki były, można powiedzieć, do Wielkiej Brytanii. Od 24 kwietnia 1942 roku na przeszkoleniu dywersyjnym do znośne, choć siedzieliśmy w piwnicach pracy w kraju. 4 marca 1943 roku zaprzysiężony jako cichociemny. Zrzucony do i przez ponad rok nie wychodziliśmy na Polski w nocy z 16 na 17 września 1943 roku, cztery lata po opuszczeniu Polski. Został oficerem w oddziale spacer. Śledztwo wobec oczywistości na­ partyzanckim ppor. Tadeusza Kuncewicza „Podkowy” na Zamojszczyźnie. Od stycznia 1944 roku szef Kedy- szej sprawy nie było specjalnie ciężkie” wu Inspektoratu Lublin–Puławy AK. Do lipca 1944 roku dowodzony przez niego oddział samodzielnie lub – wspominał Władysław Siła-Nowicki. wspólnie z innymi grupami przeprowadził ponad osiemdziesiąt akcji bojowych i dywersji pozafrontowej. Był to najlepszy wynik wśród wszystkich oddziałów Okręgu Lublin AK. W czasie akcji „Burza” jego oddział Do aresztu śledczego MBP przy ul. Ko­ odtwarzał 1. kompanię 8. pp Legionów AK. 28 lipca 1944 roku zdemobilizował oddział. Ukrywał się przed szykowej przewieziono ich 23 paździer­ NKWD, już od października 1944 roku odtwarzał oddział. W połowie 1945 roku zgrupowanie liczyło od nika 1947 roku. dwustu do trzystu partyzantów. Środkowa i południowa część Lubelszczyzny znajdowała się pod kontrolą jego oddziałów. Latem 1945 roku ponownie zdemobilizował zgrupowanie i ujawnił swoich podkomendnych. Proces Po nieudanej próbie przejścia do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec, od grudnia 1945 roku zaczął Termin pierwszej rozprawy przed Woj­ odtwarzać zgrupowanie w ramach WiN. Z ustaleń funkcjonariuszy UB wynika, że w okresie od wiosny 1945 do wiosny 1947 roku oddziały zgrupowania przeprowadziły ponad sześćset różnego rodzaju akcji skowym Sądem Rejonowym w War­ zbrojnych, z czego ponad sześćdziesiąt to bardzo poważne starcia z jednostkami komunistycznego aparatu szawie wyznaczono na środę 3 listopa­ represji. Wiosną 1947 roku ujawnił większość swoich podkomendnych. da 1948 roku. Składowi orzekającemu przewodniczył mjr Józef Badecki, „za­ Roman Groński „Żbik”, por. WiN, ur. 28 lutego 1926 roku w Kraśniku. służony” sędzia wojskowy – m.in. pół Ukończył jedną klasę Szkoły Mechanicznej w Chełmie, z zawodu ślusarz. W czasie roku wcześniej zasiadał w składzie sę­ okupacji niemieckiej pracował w zakładach lotniczych Heinkla. Od listopada 1943 dziowskim, który skazał na karę śmierci roku ukrywał się, aby uniknąć wywiezienia na roboty przymusowe do Niemiec. rtm. Witolda Pileckiego. W roli ławników Od marca 1944 roku w szeregach oddziału dywersyjnego por. „Zapory”. występowało dwóch żołnierzy Wojska Brał udział we wszystkich akcjach zbrojnych oddziału do lipca 1944 roku. Walczył w czasie akcji „Burza”. Rozbrojony przez Sowietów. Od października 1944 roku Polskiego – plutonowy i kapral. Oskar­ ponownie w szeregach oddziału, przeszedł cały szlak bojowy do lata 1945 roku. Ujawniony w sierpniu życielem był prokurator kpt. Tadeusz Ma­ 1945 roku. Nie zaniechał działalności. Po powrocie „Zapory” z Czechosłowacji ponownie w szere- lik. Władysław Siła-Nowicki tak wspo­ gach oddziału. Od czerwca 1946 roku dowódca patrolu żandarmerii, zwalczał pospolity bandytyzm. minał te wydarzenia: „Od kilku miesięcy Po śmierci por. Michała Szeremickiego „Misia” objął dowództwo nad jego plutonem. Nie ujawnił się. siedziałem w pojedynce. Do mojej celi wrzucono mundur żołnierza Wehrmach­ Stanisław Łukasik „Ryś”, kpt. WiN, ur. 2 sierpnia 1918 roku w Lubli- tu bez oznak i oświadczono, że w tym nie. Syn robotnika kolejowego. Jako piętnastolatek podjął naukę w Szkole Pod- stroju feldgrau, pamiętnym z września oficerskiej dla Małoletnichw Koninie, a przed 1939 rokiem służył jako podoficer 1939 roku i z okresu okupacji, będę od­ zawodowy (plutonowy) w 23. pp we Włodzimierzu Wołyńskim. W wojnie 1939 powiadał przed sądem. Wzruszyłem ra­ roku walczył ze swoją jednostką w ramach Armii „Pomorze”. Za męstwo i odwagę mionami, ale nie kwestionowałem tego, odznaczony Krzyżem Walecznych na placu boju osobiście przez dowódcę 16. DP, gen. Zygmunta Bohusza-Szyszkę. Od listopada 1939 roku w szeregach Związku uważając, że niemiecki­ mundur to znie­ Czynu Zbrojnego, a później Polskiej Organizacji Zbrojnej i Armii Krajowej. Był kolejno podoficerem łącz- waga nie dla mnie, ale dla sądu. Dwoma nikowym komendy Okręgu, komendantem rejonu i komendantem Konspiracyjnej Szkoły Podchorążych, na chyba samochodami, na otwartych plat­ bazie której w styczniu 1944 roku utworzył lotny oddział partyzancki Obwodu Lublin AK. Przeprowadził formach, przewieziono nas po czterech, wiele akcji zbrojnych (m.in. w lutym 1944 roku pod Wojcieszynem uwolnił 23 więźniów transportowa- siedzących jeden za drugim i otoczonych nych do obozu koncentracyjnego na Majdanku). Po raz drugi odznaczony Krzyżem Walecznych. W lipcu bardzo liczną zbrojną eskortą w mundu­ 1944 roku jego 5. pluton OP 8. pp Legionów liczył 120 ludzi. Rozbrojony przez Sowietów. Odznaczony Krzyżem . Ujęty przez NKWD 25 sierpnia 1944 roku. Uciekł, skacząc z drugiego piętra rach wojskowych, do gmachu sądu. […] aresztu przy ul. Chopina w Lublinie. Od marca 1945 roku rozpoczął odtwarzanie oddziału partyzanckie- Wejście po schodach na pierwsze piętro, go, z którym od czerwca 1945 roku znalazł się w zgrupowaniu „Zapory”. Ujawniony latem 1945 roku. gromada ubeków, parę osób z najbliższej Wyjechał na Ziemie Zachodnie. Od marca 1946 roku ponownie dowódca 30–35-osobowego oddziału rodziny – na korytarzu – i tylko z daleka zbrojnego podporządkowanego „Zaporze”. Wiosną 1947 roku ujawnił oddział, sam wyjechał na Mazury. wymienione gesty powitania”. Rozpra­ wy odbywały się za zamkniętymi drzwia­ Jerzy Miatkowski „Zawada”, por. WiN, ur. 8 czerwca 1923 roku w Jabłon- mi w dniach 3–15 listopada­ 1948 roku. nie k. Warszawy. Ukończył cztery klasy gimnazjum, od 1943 roku żołnierz AK. W Po- Wszyscy zostali skazani na karę śmier­ wstaniu Warszawskim walczył w batalionie AK „Kiliński” w Śródmieściu. Po kapitu- ci. Wobec Hieronima Dekutowskiego lacji przetrzymywany w obozach jenieckich, skąd uwolniły go wojska amerykańskie. orzeczono siedmiokrotną karę śmierci. W trakcie powrotu do Polski, w Pradze czeskiej poznał Zbigniewa Sochackiego „Zbysz- Bolesław Bierut skorzystał z prawa ła­ ka” ze zgrupowania „Zapory”, z którym przyjechał do Polski w grudniu 1945 roku, a w styczniu 1946 roku dotarł do Urzędowa i przyłączył się do oddziału „Zapory”. ski jedynie wobec Władysława Siła-No­ Służył w patrolu por. Jana Szaliłowa „Renka”. W lipcu 1946 roku mianowany na stanowisko adiutanta wickiego. Prośbę o jego ułaskawienie mjr. „Zapory”. Odznaczony Krzyżem Walecznych. Wiosną 1947 roku ujawnił się i powrócił do Warszawy. pisała m.in. jego krewna, a rodzona Władysław Siła-Nowicki „Stefan”, kpt. WiN, ur. 22 czerwca 1913 roku wydarzyło się w XX wieku 35 w Warszawie. Przed wojną ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie wojny 1939 roku walczył w szeregach 6. psk, w stopniu ppor. kawalerii, ciężko ranny w okolicach Warszawy. Jesienią 1939 roku znalazł się w sowieckiej stre- (więzienny) – zadenuncjował spiskow­ fie okupacyjnej, a następnie na Litwie, skąd chciał się przedrzeć do polskiego wojska we Francji. Od jesieni 1941 roku w szeregach konspiracji, działacz podziemnej „Unii” ców. Zostali wywleczeni z celi, ciężko i Delegatury Rządu. Od marca 1943 roku żołnierz Kedywu Warszawa-Śródmieście. pobici, a następnie umieszczeni w poje­ Uczestnik Powstania Warszawskiego, ciężko ranny pod koniec września. Odznaczony Krzyżem Walecznych. dynczych celach w piwnicach. Opuścił stolicę z ludnością cywilną. Od lata 1945 roku w szeregach WiN, początkowo jako szef propagandy W poniedziałkowe popołudnie 7 marca Obwodu Lublin-Miasto, od lutego 1946 roku prezes tegoż Obwodu. Równolegle zaangażowany w działal- 1949 roku z jednej z takich cel zabrano ność Stronnictwa Pracy (wiceprezes wojewódzki). Od września 1946 roku do ujawnienia w marcu 1947 Siła-Nowickiego. Naczelnik więzienia roku inspektor Inspektoratu Lublin WiN. Po zwolnieniu z więzienia (1956) został zrehabilitowany w 1957 roku. Działacz KIK, obrońca w procesach politycznych działaczy KOR, KPN i Solidarności w stanie wojennym. kpt. Alojzy Grabicki przekazał mu decy­ Uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Prezes reaktywowanego Chrześcijańsko-Demokratycznego Stronnictwa zję Bieruta o zamianie kary śmierci na Pracy. Zmarł 25 lutego 1994 roku w Warszawie. dożywotnie więzienie. Następnie przenie­ siono go do celi, gdzie ostatnie godziny Tadeusz Pelak „Junak”, por. WiN, ur. 1 października 1922 roku w Wilkołazie spędził z Miatkowskim i Pelakiem. k. Kraśnika. Pochodził z wielodzietnej rodziny chłopskiej. Ukończył szkołę powszech- Wieczorem tego dnia z kolejnych cel ną. W Związku Walki Zbrojnej od 1941 roku. Od jesieni 1943 roku żołnierz oddziału wywołano siódemkę skazanych, wo­ dywersyjnego Kedyw w Inspektoracie Lublin–Puławy AK, dowodzonego kolejno przez bec których Bierut nie skorzystał z pra­ trzech cichociemnych: ppor. cc Jana Poznańskiego „Ewę”, ppor. cc Stanisława Jagiel- skiego „Siapka” i „Zaporę”. Pełnił funkcję drużynowego. Walczył w czasie akcji „Burza”. wa łaski. Wszyscy musieli się przebrać Od maja 1945 roku ponownie w zgrupowaniu „Zapory” w plutonie por. Aleksandra w mundury Wehrmachtu. Z protokołów Sochalskiego „Ducha”. Ujawniony latem 1945 roku. W prowadzonej przez niego restauracji w Łubkach- wykonania kary śmierci wynika, że przy -Halinówce k. Nałęczowa znajdowała się skrzynka kontaktowa zgrupowania. W sierpniu 1946 roku ujęty egzekucji byli obecni: wiceprokurator Na­ przez milicjantów, uciekł, zabijając dwóch z nich. Ujawniony po raz drugi w marcu 1947 roku. czelnej Prokuratury Wojskowej mjr Stani­ sław Cypryszewski, naczelnik więzienia Edmund Tudruj „Mundek”, por. WiN, ur. 22 października 1923 roku w Sta- kpt. Grabicki, lekarz ppłk dr Marek Char­ sinie k. Lublina. W czasie okupacji na tajnych kompletach dokończył rozpoczętą przed bicz, ksiądz płk Michał Zawadzki i do­ wojną edukację w gimnazjum. Od 1943 roku w szeregach AK. Ukończył konspira- wódca plutonu egzekucyjnego st. sierż. cyjną Szkołę Podchorążych prowadzoną przez sierż. Stanisława Łukasika „Rysia”. Piotr Śmietański. O 19.00 sierż. Śmie­ Od stycznia 1944 roku w lotnym oddziale partyzanckim „Rysia”. Brał udział we wszystkich akcjach zbrojnych oddziału. Walczył w czasie akcji „Burza”. Odznaczony tański strzałem w potylicę pozbawił ży­ Krzyżem Walecznych. Rozbrojony przez Sowietów pod Polanówką w powiecie lubel- cia Hieronima Dekutowskiego, następnie skim. W październiku 1944 roku aresztowany przez NKWD i wywieziony do łagru w Borowiczach, skąd w pięciominutowych odstępach ginęli ko­ powrócił w marcu 1946 roku. Podjął pracę i naukę. Od maja 1946 roku ponownie w oddziale kpt. „Rysia”. lejno: Łukasik, Groński, Tudruj, Pelak, Początkowo był prowiantowym oddziału, a następnie zastępcą dowódcy jednego z patroli. Nie ujawnił się. Wasilewski i Miatkowski. W maju 1947 roku wyjechał na zachód Polski. Zwłoki przewieziono na Cmentarz Wojskowy na Powązkach i zakopano Arkadiusz Wasilewski „Biały”, por. WiN, ur. 4 stycznia 1925 roku w Ster- w jednej mogile na „Łączce”. Dokładne dyniu k. Sokołowa Podlaskiego. Ukończył jedną klasę gimnazjum, z zawodu elektro- miejsce było nieznane do lata 2012 roku. monter. W czasie okupacji przebywał na przymusowych robotach w Niemczech, W wyniku prac ekshumacyjnych zespołu skąd zbiegł. Od 1943 roku żołnierz oddziału partyzanckiego w Obwodzie AK Sokołów Podlaski. W 1944 roku znalazł się u rodziny w Urzędowie na Lubelszczyźnie, gdzie dr. hab. Krzysztofa Szwagrzyka odkryto został żołnierzem oddziału AK kpt. Stanisława Łokuciewskiego „Małego”. W sierpniu jamę grobową, z której wydobyto osiem 1944 roku zgłosił się do Wojska Polskiego, skierowany do Wojsk Wewnętrznych. szkieletów. Dzięki badaniom genetycz­ W maju 1945 roku zdezerterował i wstąpił w szeregi zgrupowania „Zapory”. Ujawniony w sierpniu 1945 nym zidentyfikowano Stanisława Łukasika roku, lecz kilka miesięcy później – w grudniu – został aresztowany przez UB. Przeszedł ciężkie śledztwo „Rysia”, o czym poinformowano w grud­ w WUBP w Lublinie. Po zwolnieniu z więzienia w październiku 1946 roku powrócił w szeregi zgrupowa- niu 2012 roku. Z kolei 20 lutego 2013 roku nia. Służył w patrolu por. Jana Szaliłowa „Renka” do sierpnia 1947 roku. dowiedzieliśmy się o ustaleniu tożsamo­ ści Tadeusza Pelaka „Junaka”, 22 sierpnia siostra Feliksa Dzierżyńskiego, Aldona wego budynku gospodarczego. Stamtąd – Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, Kojałłowiczowa. planowali opuszczenie się na powiąza­ a 28 lutego 2014 roku – Romana Groń­ Ostatnią nadzieją miała być uciecz­ nych prześcieradłach na chodnik biegnący skiego „Żbika”, Jerzego Miatkowskiego ka. Na przełomie stycznia i lutego 1949 wzdłuż ulicy Rakowieckiej. Kiedy otwór „Zawady”, Edmunda Tudruja „Mundka” roku grupa wtajemniczonych więźniów w suficie był gotowy, zrobiono rozpozna­ i Arkadiusza Wasilewskiego „Białego”. przebywająca w celi śmierci rozpoczęła nie drogi ucieczki. Zaczęło się nerwowe 23 maja 1994 roku Sąd Wojewódzki przygotowania. Łyżką zaostrzoną o be­ wyczekiwanie na bezksiężycowe noce, w Warszawie unieważnił wyrok z 1948 ton wydłubali otwór w suficie klozetu. To które zwiększyłyby szanse na powodzenie roku. stwarzało możliwość przedostania się na planu. Niestety, jeden z więźniów krymi­ dr Sławomir Poleszak – historyk, naczelnik strych, a następnie na dach jednopiętro­ nalnych – prawdopodobnie agent celny Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Lublinie 36 wydarzyło się w XX wieku

Zidentyfikowane osoby to: Jan Czeredys (1912–1948) – major Woj- Znamy kolejne ska Polskiego; walczył we wrześniu 1939 roku w obronie twierdzy Modlin, następnie zaanga- żowany w struktury konspiracyjne Armii Kra- jowej. W drugiej połowie 1944 roku wstąpił do nazwiska z „Łączki” ludowego Wojska Polskiego. W 1948 roku został Karolina Wichowska niesłusznie oskarżony o udział w „monopolu firm prywatnych na dostawy dla wojska”. Aresztowany 13 lutego 1948 roku, skaza- ny na śmierć 3 listopada tego samego roku, stracony 28 grudnia. – Dla nas to pierwszy dzień, w którym nie czujemy się obywatelami Adam Gajdek „Agata”, „Antek”, „Olek” (1915–1949) – podoficer Wojska Polskiego, drugiej kategorii – powiedział Witold Mieszkowski, syn kmdr. Stani- żołnierz Związku Walki Zbrojnej, AK i WiN. sława Mieszkowskiego, po ogłoszeniu kolejnej części wyników badań W październiku 1944 roku został powołany do lWP, ale kontynuował działalność niepod- identyfikacyjnych po ekshumacjach na powązkowskiej „Łączce” ległościową, m.in. w strukturach organiza- w Warszawie. Dwanaście nazwisk bohaterów zamordowanych cji „Nie”. Aresztowany 17 października 1947 roku, skazany na śmierć 23 października 1948 roku, stracony w okresie stalinizmu ujawniono podczas konferencji w Belwederze. 14 stycznia 1949 roku. Roman Groński „Żbik” (1926 –1949) – patrz biogram zczątki żołnierzy, których na­ go Uniwersytetu Medycznego w Szcze­ na s. 34. zwiska ogłoszono 28 lutego, cinie. Trzeci etap prac ekshumacyjnych Aleksander Adam Kita (1912–1952) zostały odnalezione latem jest zaplanowany na wiosnę, a państwo­ – podpułkownik Wojska Polskiego; podczas wojny obronnej w 1939 roku dowodził kom- 2012 i wiosną 2013 roku pod­ wy pogrzeb zidentyfikowanych bohate­ Sczas prac ekshumacyjnych prowadzo­ rów – na 27 września. panią ckm 1. batalionu 45. pp 13. DP Armii „Prusy”. Okupację niemiecką spędził w niewo- nych przez zespół archeologów, antropo­ – Przychylałbym się do tego, abyśmy li. W 1945 roku rozpoczął pracę w toruńskim logów, medyków sądowych i genetyków tych bohaterów, chowanych po kryjo­ Kuratorium Oświaty, ale wkrótce został powołany do lWP. We pod kierownictwem dr. hab. Krzyszto­ mu i ukrywanych przed naszą pamięcią, wrześniu 1947 roku został przeniesiony do Sztabu General- Sfa Szwagrzyka. Przedsięwzięcie reali­ uczcili tak, aby oni w dalszym ciągu nego. Pracował w podkomisji ds. wytyczenia granicy polsko- -radzieckiej. 23 maja 1952 roku został aresztowany pod fał- zowane jest przez Instytut Pamięci Na­ spoczywali w tym miejscu – powiedział szywym zarzutem udziału w spisku w wojsku. 8 sierpnia 1952 rodowej, Radę Ochrony Pamięci Walk podczas konferencji prezydent Broni­ roku skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 3 grudnia tego i Męczeństwa oraz Ministerstwo Spra­ sław Komorowski. Podkreślił jednak, samego roku. W 1956 roku Naczelna Prokuratura Wojskowa wiedliwości. Identyfikacje genetyczne że tę sprawę będą musiały przemyśleć uchyliła wyrok sprzed czterech lat. prowadzi zespół Polskiej Bazy Gene­ rodziny ofiar. Zwolennikiem stworzenia Jerzy Miatkowski „Zawada” (1923–1949) – patrz bio- tycznej Ofiar Totalitaryzmów powołanej mauzoleum na „Łączce” jest również gram na s. 34. na mocy porozumienia IPN i Pomorskie­ dr hab. Krzysztof Szwagrzyk. Stanisław Mieszkowski (1903– –1952) – komandor Marynarki Wojennej; był Marian Orlik (1916–1952) – podpułkownik Wojska Polskiego; w czasie wojny obron- ochotnikiem w wojnie polsko-bolszewickiej nej 1939 roku walczył w 1. Dywizji Piechoty Legionów. Od października 1939 roku do końca w 1920 roku. We wrześniu 1939 roku brał niemieckiej okupacji przebywał w niewoli. Po wojnie został powołany do ludowego Wojska udział w obronie wybrzeża polskiego przed Polskiego, w 1947 roku przeniesiony do Sztabu Generalnego. W 1951 roku skierowany do lotnictwem niemieckim, następnie bronił Centrum Wyszkolenia Medycznego w Łodzi. Rok później zrezygnował ze służby. W maju 1952 Helu. Do stycznia 1945 roku przebywał w niemieckich obozach roku został aresztowany pod fałszywym zarzutem udziału w spisku w wojsku, a w sierp- jenieckich. Po wojnie rozpoczął służbę w Głównym Urzędzie Mor- niu – skazany przez Najwyższy Sąd Wojskowy na śmierć. Stracony 3 grudnia 1952 roku. skim, od 1947 roku był szefem Sztabu Głównego Marynarki Wo- Zbigniew Przybyszewski (1907–1952) – komandor Marynarki Wojennej; we wrześ- jennej, a od 1949 – dowódcą Floty. Aresztowany 20 października niu 1939 roku dowodził baterią im. Kmdr. ppor. Helidora Laskowskiego na Helu; do stycznia 1950 roku pod fałszywym zarzutem szpiegostwa. Najwyższy Sąd 1945 roku przebywał w niewoli niemieckiej. Po wojnie powołany do służby w ludowym Wojsku Wojskowy skazał go na śmierć 21 lipca 1952 roku. Wyrok wyko- Polskim – został wykładowcą w Szkole Specjalistów Morskich. Wyznaczono go na dowódcę nano 16 grudnia tego samego roku. Dywizjonu Ścigaczy, następnie awansowano na pomocnika Szefa Oddziału Sztabu Głównego Antoni Olechnowicz „Krzysztof”, MW. Aresztowany 17 września 1950 roku pod fałszywym zarzutem szpiegostwa. 21 lipca „Kurkowski”, „Lawicz”, „Meteor”, „Pohorecki” 1952 roku Najwyższy Sąd Wojskowy skazał go na karę śmierci. Wyrok wykonano 16 grudnia tego samego roku. (1905–1951) – kapitan dyplomowany Wojska Karol Rakoczy (1928–1950) – żołnierz Ruchu Oporu AK, następnie Narodowych Sił Polskiego, podpułkownik AK, ostatni komendant Zbrojnych; walczył w powojennej partyzantce antykomunistycznej od 1946 roku. Areszto- Wileńskiego Okręgu Armii Krajowej; w woj- wany po walce z grupą operacyjną UB–KBW w okolicach Sinogóry w powiecie mławskim. nie obronnej 1939 roku kwatermistrz 33. DP, następnie wal- 29 września 1949 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na karę śmierci. czył w strukturach ZWZ/AK, m.in. dowodził I Zgrupowaniem AK Wyrok wykonano 29 marca następnego roku. w operacji „Ostra Brama” (1944). Aresztowany 26 czerwca 1948 roku w ramach operacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publiczne- go „Akcja X”. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie 2 listopada Edmund Tudruj „Mundek” (1923–1949) – patrz biogram na s. 35. 1949 roku skazał go na karę śmierci. Wyrok wykonano 8 lutego Arkadiusz Wasilewski „Biały” (1925–1949) – patrz biogram na s. 35. 1951 roku w Warszawie. wydarzyło się w XX wieku 37

minacji stała się likwidacja przez Niem­ Zatrzymane tabory ców w lipcu 1943 roku blisko stuosobo­ Piotr Jacek Krzyżanowski wej osady cygańskiej w miejscowości Szczurowa w Małopolsce. W sumie na terenie okupowanego kraju Niemcy wy­ W 1964 roku władze PRL zakazały Cyganom wędrować taborami. Roz- mordowali ok. 35 tys. Cyganów. wiązały w ten sposób tzw. zagadnienie cygańskie w powojennej Polsce. Po zakończeniu wojny na leśnych traktach ponownie pojawiły się tabory. Cyganie dołączyli do rzeszy osób prze­ omuniści nie chcieli tolero­ ganie, którzy pamiętają wprowadzony mieszczających się i przemierzających wać w Polsce ludzi, którzy w 1964 roku zakaz wędrówki, mówią kraj w wyniku następstw wojny i zmiany ze względu na swoją kultu­ wprost o swojej tragedii: ,,podcięto nam granic. Wielu z nich przywędrowało do rę i tryb życia nie zamierzali skrzydła i zamknięto nas w klatce”. Do powojennej Polski ze wschodnich tere­ Kpoważnie traktować ideologii nakazu­ dziś nie jest znana liczba Cyganów, któ­ nów II Rzeczypospolitej. Starali się żyć jącej im rezygnację ze swojej tożsamo­ rzy z tego powodu odebrali sobie życie. jak dawniej, jeżdżąc taborami z miejsca ści i dołączenie we wszystkich prze­ na miejsce i trudniąc się swymi tradycyj­ Kjawach życia do ,,ludu pracującego „Element niepożądany” nymi zajęciami: muzykowaniem, kowal­ miast i wsi”. Według władz przeszko­ W okresie II wojny światowej ziemie stwem, handlem końmi oraz wróżbiar­ dą w osiągnięciu tego celu był prowa­ polskie okupowane przez III Rzeszę stwem. Fakt, że Cyganie w pierwszych dzony przez Cyganów wędrowny tryb stały się jednym z głównych miejsc eks­ latach powojennych mogli w Polsce życia, a sposobem usunięcia tej prze­ terminacji Cyganów w Europie. Zwoże­ swobodnie wędrować, nie oznacza, że szkody miało się stać przeprowadzenie ni przez Niemców z państw podbitych nie byli przedmiotem zainteresowa­ akcji osiedleńczej. oraz z samych Niemiec, ginęli w getcie nia władz państwowych. Wojewo­ W związku z tym podjęto wiele dzia­ łódzkim i getcie warszawskim, w obo­ da poznański Feliks Widy-Wirski  łań, które doprowadziły ostatecznie do zach pracy i obozach koncentracyj­ porzucenia przez Cyganów koczowni­ nych utworzonych na terenie Gene­ czego trybu życia. Ich kulminacja mia­ ralnego Gubernatorstwa. Cyganów ła miejsce pół wieku temu – wiosną polskich najczęściej zabijano na miejscu 1964 roku. Realizacja wizji jednorod­ schwytania podczas organizowanych nego społeczeństwa socjalistycznego obław. Symbolem pozaobozowej ekster­ sprawiła, że w ciągu kilku lat zniknęły z polskich dróg cygańskie tabory. Cy­

ÐÐTańczące Cyganki, lata sześćdziesiąte lub siedemdziesiąte Fot. Irena Jarosińska/Ośrodek KARTA Irena Jarosińska/Ośrodek Fot. 38 wydarzyło się w XX wieku

już w październiku 1945 roku zaniepokoił poznańskiego ma żadnych podstaw praw­ psychiki Cyganów, którzy nigdy nie się dużym napływem Cyganów na Zie­ nych, i zaleciło jego anulowanie. zajmowali się uprawą ziemi i nie posia­ mie Zachodnie. Przypuszczał, że zjawisko Cyganie mogli się dalej swobodnie po­ dali takich umiejętności. Wielu z nich to było związane z ogólną akcją repatria­ ruszać i jednocześnie nadal wtapiali się było nieprzyzwyczajonych do dłuższego cyjną, a także z nielegalnym przekracza­ w setki tysięcy ludzi przemierzających wysiłku fizycznego.W dodatku źródłem niem granicy przez Cyganów. W związ­ wówczas kraj. Nie oznaczało to jednak, utrzymania dla Cyganów były zajęcia, ku z tym 24 października wydał Okólnik że władze zapomniały o tej społeczności. które wymagały mobilności, np. kowal­ nr 98 w sprawie zwalczania wędrownych Okólnik wojewody poznańskiego stano­ stwo i kotlarstwo. obozów cygańskich. Dokument ten zo­ wił zapowiedź przyszłej polityki pań­ W związku z tym akcja przesiedleńcza stał skierowany do starostów powiato­ stwa względem koczujących Cyganów. nie miała szans na powodzenie, czego wych i prezydentów miast wydzielonych nie kryły nawet osoby zaangażowane oraz pełnomocników obwodowych Rzą­ Cyganie do pegeerów bezpośrednio w jej realizację. Dyrektor du Rzeczypospolitej Polskiej na Ziemiach W 1949 roku aparat państwowy ponownie Wojewódzkiego Oddziału PUR w Kra­ Odzyskanych. skupił uwagę na Cyganach. Władze nie kowie w sprawozdaniu z 29 kwietnia Okólnik już w tytule jasno określił cel wzięły jednak pod uwagę tego, że społecz­ 1950 roku, skierowanym do Wydziału działań, jakie miał podjąć aparat państwo­ ność ta nie jest jednolita, lecz dzieli się na Przesiedleńczego Zarządu Centralnego wy na terenie województwa poznańskie­ różne grupy i rody. Zignorowano również PUR w Łodzi, raportował, że ,,element go. W wydanym dokumencie Cyganie fakt, że oprócz Cyganów wędrownych byli cygański jest bardzo ruchliwy, sprytny, zostali określeni jako element niepożą­ także tacy, którzy już dawno temu zaprzes­ wybuchowy, solidarny, ale i pracowi­ dany z uwagi na uprawiane żebractwo tali koczowniczego trybu życia. ty”. Dlatego też uważał, że Cyganie od­ i włóczęgostwo, połączone z różnego ro­ Działania władz polegały w pierwszej powiednio pokierowani mogą stać się dzaju przestępczością.­ Ponadto, zdaniem kolejności na rozładowaniu największe­ grupą obywateli pożytecznych dla pań­ wojewody poznańskiego, w obozach cy­ go skupiska osiadłych Cyganów, które stwa. Dyrektor Oddziału PUR w Krako­ gańskich schronienia mogli szukać mię­ wówczas w Polsce znajdowało się w wo­ wie skarżył się jednak centrali w Łodzi, dzynarodowi agenci. Dlatego też polecił jewództwie krakowskim. Mieli oni zo­ że przeszkodą w realizacji tych zamie­ podległym sobie urzędnikom zmusić Cy­ stać przesiedleni na tzw. Ziemie Od­ rzeń były drwiny ze strony osób z terenu, ganów do podjęcia produktywnej pracy, zyskane i zatrudnieni w Państwowych które miały się zaopiekować Cyganami a jednostki oporne skoszarować. Nato­ Gospodarstwach Rolnych. Za akcję wer­ i traktowały całą akcję niepoważnie. miast konie, których pochodzenia Cyga­ bunkową oraz wykonanie całej opera­ Faktycznie, Cyganie zazwyczaj po nie nie mogli wykazać, miały im zostać cji odpowiadał Wojewódzki Oddział krótkim czasie zniechęcali się do pra­ odebrane i przekazane gospodarstwom Państwowego Urzędu Repatriacyjnego cy w pegeerach i powracali w rodzinne chłopskim. Tak restrykcyjna polityka w Krakowie. Przesiedlonym rodzinom strony na południu kraju. Jako przyczy­ względem Cyganów miała zmusić ich do cygańskim oferowano lokale mieszkalne nę swojej decyzji podawali tęsknotę za opuszczenia województwa poznańskiego oraz doraźną pomoc rzeczową. Cyga­ najbliższymi, złe samopoczucie w no­ oraz zniechęcić do powrotu w przyszło­ nie byli przesiedlani przede wszystkim wym miejscu zamieszkania, zły stan ści. Ministerstwo Administracji Publicz­ do utworzonych obszarów osiedlenia, zdrowia, a także niemożność podołania nej uznało jednak, że okólnik wojewody wytyczonych na terenie województwa ciężkiej pracy fizycznej. Dlatego władze szczecińskiego i wielkopolskiego. Było w końcu zarzuciły swój pomysł i skupiły ÐÐTabor cygański, 1963 rok to działanie dowodzące nieznajomości uwagę na osiedleniu koczujących Cy­ ganów i ich stałym zatrudnieniu, czyli tzw. produktywizacji. Fot. Jarosław Taran/Ośrodek KARTA Jarosław Taran/Ośrodek Fot. wydarzyło się w XX wieku 39

Akcja ,,C” Składał się z rodzin o silnych trady­ Wejście w życie ustawy z 21 lipca 1950 cjach muzycznych: Wajsów, Krzyżanow­ roku o sześcioletnim planie rozwoju go­ skich, Dębickich, Korzeniowskich, Ja­ spodarczego i budowie podstaw socjali­ worskich, Siwaków i Zielińskich. Miał zmu zbiegło się z wprowadzeniem usta­ orkiestrę z tak znanymi muzykami, jak wy o socjalistycznej dyscyplinie pracy. Dionizy Wajs, który grał na harfie, czy Dlatego Cyganie, którzy prowadzili ko­ skrzypek Karol Siwak. Z taborem byli czowniczy tryb życia i nie podejmowa­ również związani Bronisława Wajs, pseu­ li stałego zatrudnienia, nie mogli zostać donim Papusza (żona Dionizego Wajsa), zaliczeni do ludu pracującego. Zdaniem i jej krewny Edward Dębicki, założyciel władz należało więc przeprowadzić cygańskiego zespołu muzycznego Terno. „produktywizację” ludności cygańskiej Twórczość poetycką Papuszy odkrył na wzór radziecki. Dla komunistów naj­ literat Jerzy Ficowski. W Gorzowie Wiel­ większe znaczenie miały pierwsze lata kopolskim Papusza zamieszkała na stałe realizacji planu sześcioletniego i w tym w 1953 roku i jako poetka cygańska zo­ też okresie władze centralne oraz tere­ stała uznana przez władze terenowe za nowe wykazały się największą aktyw­ ,,duchowego przewodnika” miejscowych nością w osiedlaniu i „produktywizacji” Cyganów. W związku z tym Prezydium Cyganów. Wędrowny tryb życia prowa­ Powiatowej Rady Narodowej w Gorzo­

dzony przez Cyganów został uznany za Krzyżanowski J. P. Fot. wie Wielkopolskim postanowiło przy­ anachronizm. 24 maja 1952 roku prezy­ ÐÐTablica na domu przy ul. Kosynierów znać jej mieszkanie o dobrym standar­ dium rządu podjęło uchwałę w sprawie Gdyńskich w Gorzowie Wielkopolskim dzie. Chodziło o to, aby przykład poetki pomocy ludności cygańskiej przy prze­ i warunków, w jakich żyła, zachęcił wę­ chodzeniu na osiadły tryb życia. Uchwała Jej plany zostały opracowane przez woje­ drujących Cyganów do osiadłego trybu zobowiązywała prezydia rad narodowych wódzkie i powiatowe komendy MO przy życia. Jednak dogodne warunki lokalowe, wszystkich szczebli do ,,wychowawcze­ współpracy z prezydiami wojewódzkich jakie miała mieć zapewnione Papusza, nie go oddziaływania na ludność cygańską i powiatowych rad narodowych. Sposób pokrywały się do końca z rzeczywi­ w kierunku porzucenia przez nią koczow­ działania uzgodniono też z komitetami stością. Pierwsze jej mieszkanie, niczego trybu życia i przejścia na tory wojewódzkimi i powiatowymi Polskiej znajdujące się w poniemieckim produktywnego życia osiadłego”. W tym Zjednoczonej Partii Robotniczej. Akcja domu przy ul. Młyńskiej 6, było celu Zespół II Prezydium Rady Ministrów ,,C” została przeprowadzona na terenie w bardzo złym stanie. Kolejne wydał podległym jednostkom instrukcję, całego kraju od 22 do 24 września 1952 przydzielone poetce, przy która określała zasady propagandowego roku. Łącznie wzięło w niej udział 296 ul. Kosynierów Gdyń­ oddziaływania na koczujących Cyganów ekip ewidencyjnych, które spisały 8878 skich 20, poprawiło jej oraz zewidencjonowania potrzeb Cyga­ Cyganów (4802 osiadłych i 4076 ko­ warunki mieszkaniowe, nów osiadłych. Prezydia rad narodowych czujących). W wyniku przeprowadzonej było jednak nadal bardzo wszystkich szczebli miały zwrócić szcze­ akcji ewidencyjnej okazało się, że naj­ skromne. Dom Papuszy gólną uwagę na warunki lokalowe Cy­ większe grupy koczujących Cyganów stoi do dziś w pobliżu ganów oraz posyłanie przez nich dzieci występują na terenie województw po­ parku zwanego przez do szkół. Władze po raz pierwszy jasno znańskiego, warszawskiego, olsztyńskie­ gorzowian Parkiem Róż. dały do zrozumienia, że w Polsce Ludo­ go, wrocławskiego i zielonogórskiego.  wej będą tolerowały tylko tych Cyganów, którzy porzucili koczowniczy tryb życia Tabor Papuszy ÐÐPomnik i podjęli stałe zatrudnienie. W 1947 roku po raz pierwszy w Gorzo­ Papuszy Warunkiem powodzenia akcji osied­ wie Wielkopolskim zatrzymał się tabor w gorzowskim leńczej oraz tzw. produktywizacji Cyga­ Cyganów przybyłych z Wołynia. Szlak Parku Róż nów było ustalenie ich liczby. Postano­ jego wędrówek na ziemiach zachodniej wiono więc policzyć Cyganów na terenie Polski przebiegał pomiędzy Szczeci­ kraju. 2 września 1952 roku Komendant nem, Stargardem Szczecińskim, Pyrzy­ Główny Milicji Obywatelskiej wydał za­ cami, Gorzowem Wielkopolskim, Świe­ rządzenie w sprawie zewidencjonowa­ bodzinem, Zieloną Górą i Żaganiem.

Fot. J.P. Krzyżanowski nia i kontroli ruchu ludności cygańskiej. Ostatecznie w 1952 roku tabor osiadł Operacji nadano kryptonim: akcja ,,C”. na stałe w Gorzowie Wielkopolskim. 40 wydarzyło się w XX wieku

Było to miejsce często odwiedzane przez Ci zaś nie potrafili zrozumieć postępo­ w trybie przyśpieszonym kar grzywny poetkę. Obecnie znajduje się tam jej po­ wania urzędników. Przypuszczali zresz­ z zamianą na karę aresztu. mnik. tą, że są to działania przejściowe. W ciągu kilku miesięcy wszelka wędrówka została niemal całkowicie Kontrola i paszportyzacja Kres wędrówki uniemożliwiona. 23 marca 1965 roku, Z uwagi na to, że w 1952 roku tylko Władze doszły do wniosku, że błędem na posiedzeniu kolegium MSW pod część Cyganów została objęta ewiden­ było skupianie się na pomocy material­ przewodnictwem ministra spraw we­ cją, ponownie do tego zadania władze nej dla Cyganów i liczenie, że przykład wnętrznych Mieczysława Moczara, powróciły trzy lata później w ramach osiadłych członków tej społeczności za­ stwierdzono, że problem koczujących tzw. paszportyzacji ludności cygańskiej. chęci koczujących do porzucenia wę­ Cyganów zamiera, a władza dysponu­ Zaplanowaną odgórnie akcję poprzedzi­ drówki. Uznały także, że dotychczasowa je dostatecznymi środkami, by sukce­ ło rozeznanie przez posterunki i komisa­ polityka państwa względem koczujących sywnie rozwiązywać trudności związa­ riaty MO rozmieszczenia wędrownych Cyganów była zbyt liberalna wskutek ne z tym zagadnieniem. W 1967 roku taborów cygańskich oraz liczby znajdu­ braku konsekwencji w egzekwowa­ wędrowny tryb życia prowadziło już jących się w nich osób. Akcja paszporty­ niu przestrzegania przez nich porządku tylko około 120 rodzin. W lipcu tegoż zacji przeprowadzona została na terenie prawnego. Wskrzeszono w prasie i radiu roku MSW zobligowało kierowników całego kraju od 7 do 10 marca 1955 roku. negatywne stereotypy Cyganów. Koczu­ urzędów spraw wewnętrznych prezy­ W rezultacie objęto nią ogółem 6174 jący zostali naznaczeni jako włóczędzy diów wojewódzkich rad narodowych osób z 271 taborów i wydano 2415 tym­ i złodzieje, uciążliwi dla otoczenia. Za­ oraz komendantów wojewódzkich MO czasowych zaświadczeń tożsamości bieg ten miał ułatwić wprowadzenie pla­ do niezwłocznego powiadamiania o po­ oraz sporządzono 1304 akty stanu cy­ nowanego od dłuższego czasu zakazu jawieniu się na ich terenie wędrownych wilnego. Cyganom, którym wydawano wędrówki. Zmiana nastawienia władz taborów cygańskich oraz zastosowa­ następnie dowody osobiste, wystawiano państwowych automatycznie spowo­ nych wobec wędrujących Cyganów dodatkowe metryczki. Zawierały one dowała przeorientowanie wizerunku sankcjach. Zadanie miał ułatwić system dane personalne oraz odciski linii pa­ koczujących Cyganów w świadomo­ śledzenia ruchu wędrownych taborów pilarnych. Metryczki były załączane do ści społecznej, wywołując powszechną oparty na sołtysach, służbach leśnych specjalnej kartoteki utworzonej w Od­ niechęć do wędrujących taborów. oraz MO. Tropienie i zwalczanie wę­ dziale Ewidencji Ludności i Dowodów Na początku 1964 roku władze PRL drownych taborów cygańskich trwało Osobistych Komendy Głównej MO. postanowiły ostatecznie rozprawić się w Polsce jeszcze do połowy lat siedem­ Z kartoteki miały korzystać piony ope­ z koczującymi Cyganami. 5 lutego na dziesiątych XX wieku. racyjne MO, a zawarte w niej dane miały posiedzeniu kolegium MSW zapadła Dla osiedlonych Cyganów nie było uniemożliwić wydanie drugiego dowo­ decyzja o zwalczaniu wędrownych ta­ już powrotu do wędrownego trybu ży­ du osobistego. Przeprowadzona akcja borów cygańskich. Wiosną 1964 roku cia. Nie chcieli osiedlać się na wsiach, paszportyzacji miała ułatwić władzom Cyganie zostali poinformowani przez woleli miasta i miasteczka, bo i tak prze­ kontrolę wędrujących Cyganów oraz za­ pracowników prezydiów rad narodo­ nosili się z miejsca na miejsce. Nie mo­ opatrzenie ich w dokumenty tożsamości. wych, że mają pozostać już na stałe gąc jeździć taborami, przemieszczali się Działania aparatu administracyjnego, w miejscu zimowego postoju, a wszel­ pociągami oraz coraz częściej samocho­ prowadzone na podstawie Uchwały Pre­ kie próby wędrówki będą surowo ka­ dami. Obecnie Cyganie tworzą skupiska zydium Rządu z 24 maja 1952 roku o po­ rane. Wobec podejmujących wędrów­ nie większe niż 200–300 osób. mocy ludności cygańskiej przy przecho­ kę miały być rygorystycznie stosowane Z dzisiejszej perspektywy można po­ dzeniu na osiadły tryb życia, napotykały przepisy karno-administracyjne. Kara­ wiedzieć, że z czasem Cyganie, dostoso­ opór Cyganów. Zdecydowana większość no Cyganów na przykład za wzniecanie wując się do warunków zewnętrznych, grup cygańskich nadal wędrowała, czy­ ognisk, za brak sprzętu przeciwpożaro­ sami ograniczyliby prowadzenie ko­ niąc niekiedy pozorne gesty lojalności wego, wyrąb drzew w lesie, niszczenie czowniczego trybu życia. Byłby to jed­ wobec władz. Na przykład chcąc zo­ dróg, nieprzestrzeganie przepisów o ru­ nak z pewnością proces dłuższy od tego, rientować się, jak będą odnosić się do chu pojazdów zaprzęgowych (okiełzanie który został zakreślony ramami przymu­ nich władze lokalne, Cyganie składali zwierząt, prowadzenie zwierząt luzem, sowej akcji osiedleńczej. deklaracje osiedlenia się w określonej przeciążenie, spanie podczas jazdy), dr Piotr Jacek Krzyżanowski – adiunkt miejscowości i następnie – po krótkim a także za nieprzestrzeganie przepisów na Wydziale Administracji i Bezpieczeństwa Narodowego postoju – ponownie wyjeżdżali w nie­ sanitarnych. Naruszenie obowiązujących Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba znanym kierunku. Doprowadziło to do przepisów karno-administracyjnych po­ z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim, członek założyciel gorzowskiego Stowarzyszenia Twórców i Przyjaciół napięć i nasilenia ze strony władz pań­ ciągało za sobą niezwłoczną sankcję, po­ Kultury Cygańskiej im. Papuszy, współautor książki Cyganie. stwowych uprzedzeń wobec Cyganów. nieważ władze przewidziały orzekanie Mity i fakty (2002) wydarzyło się w XX wieku 41

Porzucenie wozów odbieraliśmy jako niewolę. Dom to klatka To przecież tradycja wędrowania kształtowała nasze dusze – mówi Edward Dębicki, cygański muzyk i poeta, w rozmowie z Magdaleną Semczyszyn

Pana dzieciństwo upłynęło w cygańskim tabo- rze. Jaki obraz ówczesnego świata zachował Pan w pamięci? To był piękny i romantyczny świat. Mój ród wywodzi się ze szczepu Polska Roma, od wielu pokoleń dominowała w nim muzyka. Według rodzinnych podań moi przodkowie grali na­ wet na królewskich dworach. Rodzice ojca mieli przed I wojną światową majątek w Aleksandrii na Wołyniu. Dziadek zginął na wojnie, majątek zabrali bolszewicy, a babcia ruszyła z taborem na wieczną wędrówkę. Z kolei rodzina mojej mamy utrzymy­ wała się głównie z handlu mąką i gry na skrzypcach. Według oficjalnych, powojennych dokumentów urodziłem sięw 1935 roku. Jednak w rodzinie nie było co do tego zgody. Mój tato podawał datę 1933. Muzyka towarzyszyła mi od dziecka. W na­ szych taborach była orkiestra, którą spośród innych wyróżniały harfy. Choć starszyzna taboru zajmowała się także wróżbiar­ stwem i handlem końmi, to właśnie muzykowanie przynosiło nam największy zarobek. Byliśmy ciągle w drodze. Jeździliśmy od wioski do wioski, od miasteczka do miasteczka. Rozbijali­ śmy obozowiska blisko lasów, jezior i pastwisk. Pamiętam, że razem z innymi dziećmi siedzieliśmy wieczorami przy ognisku i słuchaliśmy opowieści krewnych.

Jak reagowali na Państwa mieszkańcy terenów, któ- re odwiedzaliście? Cyganie byli wówczas jeszcze zamkniętą grupą. Nie dopusz­ czaliśmy obcych do sekretów naszej wspólnoty, ale chętnie przyjmowaliśmy gości. Naszym postojom towarzyszyła wiel­ ka ciekawość miejscowych. Choć widok cygańskiego taboru na Kresach nie był wówczas niczym nadzwyczajnym, to jed­ nak otaczała nas aura tajemniczości i egzotyki. Wieczorami obozowisko odwiedzali mieszkańcy okolicznych miejscowo­ ści. Podziwiali nasze stroje, próbowali potraw i słuchali mu­ zyki. To właśnie ona zjednywała nam sympatię. Około 1936 roku podczas zimowego postoju w Szumsku mój tato dostał powołanie do wojska. Rada taboru uradziła, aby stawił się Edward Dębicki (ur. 1935) – cygański poeta, muzyk, w jednostce. Został przydzielony do konnej brygady. Cyga­ kompozytor i animator kultury. Dzieciństwo spędził nie byli znani z umiejętności zajmowania się końmi, jednak w taborze cygańskim na terenach Galicji Wschodniej prawdziwy podziw ojciec zdobył wtedy, gdy zagrał ze swoją i Wołynia. Po wojnie osiedlił się w Gorzowie Wielko­ polskim, gdzie w 1955 roku założył Cygański Teatr orkiestrą na weselu córki majora. Muzyczny „Terno”, a w 1995 roku Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Papuszy. Razem z Wami podróżowała słynna poetka cygańska Od 1989 roku organizuje w Gorzowie Wielkopolskim Bronisława Wajs, zwana Papuszą. Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich Tak, to była moja ciotka, osoba wrażliwa i skromna. Mia­ „Romanae Dyvesa”. Honorowy obywatel Gorzowa ła artystyczną duszę i niezwykłą wyobraźnię. Podczas na­ Wielkopolskiego. W 2012 roku został odznaczony szych podróży pisała pamiętnik i lubiła snuć różne, często Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Fot. ze zbiorów E. Dębickiego ze zbiorów E. Fot. wy­myślone opowieści.  42 wydarzyło się w XX wieku

Gdzie znajdował się tabor Pana rodziny, gdy wy­ dowody osobiste, egzekwowanie przepisów mel- buchła wojna? dunkowych, sanitarnych i o obowiązku szkolnym Na postoju koło wioski Tomaszowce w powiecie kałuskim. oznaczały zmierzch cygańskiej tradycji. Cyganki z wróżenia we wsi wróciły zapłakane. Postanowi­ Wielu z nas nie mogło się z tym pogodzić. Papusza mawiała, liśmy ruszyć w głąb Wołynia z nadzieją, że połączymy się że dom to klatka. Porzucenie wozów jako niewolę. To przecież z przebywającym tam taborem mojego wuja. tradycja wędrowania kształtowała nasze dusze. Wiele rodzin cygańskich było przymuszanych do osadnictwa. Z rozgory­ I odtąd cygańska wędrówka zamieniła się w wojen- czenia zdarzały się samobójstwa. Mężczyźni okaleczali się, ną tułaczkę? obcinali palce, żeby nie iść do wojska. Cyganie byli repre­ Tak, kolejne lata to był czas ucieczek, ciągłego strachu i głodu. sjonowani i szykanowani przez milicję i Służbę Bezpieczeń­ Niemcy krwawo rozprawiali się z taborami. Byliśmy świadka­ stwa. Pamiętam, jak jeszcze w okresie wędrówek milicja roz­ mi mordu na Cyganach koło Horochowa. biła nasz leśny obóz. Jako dwunastolatek Widzieliśmy także krzywdę innych miesz­ byłem przetrzymywany i katowany w bu­ kańców Wołynia. Na przełomie lat 1941 dynku Urzędu Bezpieczeństwa w Wałczu, i 1942 przebywaliśmy we Włodzimierzu bo w okolicy okradziono sklep i podejrze­ Wołyńskim, gdzie dorośli przymusowo pra­ nie od razu padło na nasze obozowisko. cowali w żydowskim getcie. Stamtąd ucie­ Gdy się osiedliliśmy, normą były rewizje, kliśmy dalej, szlakiem spalonych wsi. Za­ zatrzymania i uciążliwości w urzędach grażała nam Ukraińska Powstańcza Armia. i szkole. Poza tym na każdym kroku spo­ Cudem ocaleliśmy z mordu mieszkańców tykaliśmy się z podejrzliwością i niechęcią, jednej z wiosek. W kolejnych miesiącach niekiedy też ze strony sąsiadów. Stereotypy pomocy udzielali nam chłopi – zarówno na temat Cyganów pokutują zresztą do dziś. Polacy, jak i Ukraińcy – a także polska i radziecka partyzantka. Często pomagała Działania władz – choć dominowała nam muzyka. We włodzimierskim getcie w nich niechęć wobec „innego” − wujowie grali w niemieckiej restauracji, propagandowo podszywano dobrą w ukraińskich wsiach koncertowaliśmy intencją. Oto Cyganie koczownicy

w szkołach, w lasach przygrywaliśmy par­ Bończuk Leszek Fot. mieli zostać wreszcie „ucywilizo- tyzantom. Nasz tabor był także miejscem ÐÐEdward Dębicki odznaczony Zło- wani”. schronienia. Uratowaliśmy Żydówkę, którą tym Medalem „Zasłużony Kulturze Cygańska kultura wolności nie mieściła się przebraliśmy w cygańską sukienkę. Przy­ Gloria Artis”; 2012 rok w ramach peerelowskiego „ładu” opierają­ garnęliśmy też Miszkę − rozbitka z radzie­ cego się na totalnej kontroli społeczeństwa. ckiej partyzantki. Cyganie ze swoimi zwyczajami i trybem życia byli postrzegani jak buntownicy, odstawali od reszty społeczeństwa. Ówczesny Po wojnie przybyli Państwo z falą tzw. repatrian- „walec” polityczny musiał wyrównać wszystkich bez wyjątku. tów do Polski. Przez kolejne miesiące szukaliśmy krewnych. Część odnaleź­ Pozostała jednak muzyka, dzięki której odniósł Pan liśmy na Wołyniu, część – jak się później okazało − zginęła wielki sukces estradowy. w Auschwitz. W końcu trafiliśmy do Lwowa, gdzie obozowali W 1955 roku założyłem zespół „Kham” (słońce), przemiano­ też inni Cyganie. Wiosną 1946 roku w taborze składającym się wany następnie na „Terno” (młody). Publiczność nas poko­ z około pięćdziesięciu wozów i z zakupionymi dokumentami chała. Sprzyjały temu ówczesna moda na folklor, ale przede na nazwisko Dębicki przedostaliśmy się przez nową granicę do wszystkim romantyzm i nostalgia, które kryją się w cygań­ Polski. Tu kontynuowaliśmy taborowe życie, jeżdżąc po kraju skiej muzyce. Wkrótce koncertowaliśmy i zdobywaliśmy i koncertując. Zaprzyjaźniliśmy się z Jerzym Ficowskim, poetą nagrody w kraju, m.in. na festiwalu w Opolu, i za granicą. i wielkim znawcą cygańszczyzny. W 1952 roku ojciec posta­ nowił spełnić moje marzenie i posłał mnie do szkoły muzycz­ Często wraca Pan myślą do lat wędrówek? nej. Sprzedał konia, żeby kupić mi akordeon. Zamieszkaliśmy Zostałem ostatni z naszego taboru harfiarzy. Staram się pie­ w Gorzowie Wielkopolskim. Moja nauka sprawiła, że część lęgnować naszą tradycję. O przeszłości opowiadam muzyką. rodziny zrezygnowała z wędrownego życia. To, co przeżyłem podczas wojny, odcisnęło piętno na mojej twórczości. Czasami ktoś mnie pyta, czy pojechałbym te­ Niebawem tabory cygańskie zaczęły zanikać. W 1964 raz w taborze. Odpowiadam – z przyjemnością, oddałbym roku władze PRL postanowiły przerwać wędrowny wszystko, żeby wróciły czasy młodości, bo byłem wówczas tryb życia Cyganów. Zakaz wędrówek, spisy rodzin, naprawdę wolnym człowiekiem. wydarzyło się w XX wieku 43 Dzień bez kobiet Natalia Jarska

zwolenie” – przekonywała partia komu­ nistyczna. Podstawową sferą, gdzie mia­ ło się ono urzeczywistniać, była praca. Dominująca w tych latach propaganda „produktywizacji” kobiet wyrażała się najsilniej właśnie przy okazji obchodów Dnia Kobiet. Stąd w czasie tego święta eksploatowano przede wszystkim obraz robotnicy pracującej w tzw. nowych za­ wodach, dotychczas wykonywanych przez mężczyzn. Kobiety mobilizowa­ no także wokół hasła pokoju. Wykształcone w stalinizmie rytuały i treści święta uległy modyfikacji w ko­ lejnych latach – na przykład coraz bar­ 8 marca to jedno z niewie- dziej akcentowano rolę kobiet jako matek lu peerelowskich świąt, któ- i wychowawczyń – ale niemal do końca PRL oficjalne enuncjacje i obchody nie re zyskało względną społeczną wyzbyły się „emancypacyjnych” haseł. akceptację. Z biegiem lat jego Jednak Dzień Kobiet miał też inną twarz wymowa coraz bardziej zbliżała – twarz bardziej „swojską”, która dała się do pewnego stopnia zaakceptować. się do dominujących w polskim Wraz z polityczną odwilżą lat 1955– społeczeństwie tradycyjnych –1957 komunistyczna wizja emancypa­ wyobrażeń o kobietach. Co tak ale pozostawały wyrazem poglądu na to, cji kobiet została poważnie nadszarpnię­ jakie jest miejsce kobiet w „socjalistycz­ ta. Odezwały się głosy iście „reakcyj­ naprawdę świętowano goździ- nym” społeczeństwie i komunistycznej nej” krytyki wobec polityki aktywizacji kiem i parą rajstop? wizji emancypacji kobiet. zawodowej kobiet i przyjmowania ich do pracy w zawodach uważanych do­ Od przodownicy do matki Polki tychczas za męskie. Owa polityka zo­ o wojnie obchody Dnia Ko­ W stalinizmie święto stało się narzę­ stała uznana za jeszcze jeden przejaw biet uległy „upaństwowie­ dziem mobilizacji kobiet i jeszcze jed­ „błędów i wypaczeń” stalinizmu. Zdję­ niu”, by przez całe czterdzie­ nym przejawem totalitarnego państwa. to więc plakaty przedstawiające trakto­ stopięciolecie służyć przede Udział w akademii – która mogła wów­ rzystki, odesłano górniczki pracujące pod Pwszystkim właśnie celom państwa. Co czas trwać aż pięć godzin – miał ozna­ ziemią do innych zajęć. Większość ko­ roku 8 marca władze partyjne i adminis­ czać zamanifestowanie „wspólnoty biet nie przestała wprawdzie pracować, tracyjne PRL mówiły kobietom, czego w wielkim dziele oswobodzenia kobie­ ale przez jakiś czas nie wypadało świę­ od nich aktualnie oczekują. Ubrane były ty z pęt ciemnoty i zacofania”. „Budując tować haseł wzywających do „stanię­

Fot. PAP/Henryk Rosiak PAP/Henryk Fot. P te oczekiwania w pochwały i życzenia, socjalizm, kobiety zdobywają pełne wy­ cia w jednym szeregu” z mężczyznami  44 wydarzyło się w XX wieku

na lutowe strajki w Łodzi, w których dużą rolę odegrały robotnice. Święto ulegało przy tym pewnej „ko­ mercjalizacji”. Do najważniejszego ele­ mentu celebrowania Dnia Kobiet urosło obdarowanie kwiatami bądź upominkiem. Problemy mężczyzn z wyborem i zdoby­ ciem odpowiedniego prezentu komento­ wała Polska Kronika Filmowa w odcinku Zbiorowe imieniny. Film rozpoczynał się od słów: „8 marca otworzyły się szeroko męskie serca i portfele. Wiosenny nastrój, wspomnienia z czasów, kiedy skromny kwiatek starczył za wszystko…”. Na­ stępnie pokazywano mężczyzn kupują­ cych pończochy, bieliznę, prodiż i pralkę.

Fot. PAP/Wojciech Frelek PAP/Wojciech Fot. Przy okazji można było udawać, że pań­ ÐЄKwiatek dla Ewy” w wydaniu luksusowym: zamiast goździków – róże stwo zaspokaja potrzeby konsumpcyjne obywateli, a w szczególności kobiet – bo „do walki o plan sześcioletni”. Plan skie domy towarowe i sklepy, obiecując komu innemu miałby się przydać sprzęt sześcioletni się zresztą skończył, a wraz upominki dla klientek i pokazy z dziedzi­ gospodarstwa­ domowego? W ten sposób z nim zwiększone zapotrzebowanie gos­ ny gospodarstwa domowego. Do Dnia świętowanie Dnia Kobiet przypominało podarki na ręce do pracy. Kobiet szykowały się także restauracje. raczej o rolach społecznych kobiet jako W tej sytuacji Dzień Kobiet pozbawio­ Redakcja otrzymywała listy od czytelni­ gospodyń domowych niż o emancypa­ ny został wyrazistej treści. W miejsce ków z propozycjami uczczenia święta. cyjnych hasłach. przodownic pracy na pierwszych stro­ Na tak luksusowe prezenty mogło so­ nach gazet pojawiły się wizerunki matki bie jednak pozwolić niewielu. Najpopu­ z dzieckiem. Zmianie zaczął ulegać rytu­ larniejszym podarunkiem były kwiaty, ał: obok oficjalnych akademii pojawiły a wśród nich goździk, powoli stający się się „wieczorki taneczne” i „wieczorki symbolem Dnia Kobiet. W 1964 roku z pogodnym programem”. 8 marca w Warszawie sprzedano około 200 tys. kwiatów. Mimo że kwiaciarze Kwiatek dla Ewy pracowali ponoć przez dwie noce, nie Pod koniec lat pięćdziesiątych gazety za­ zdołali zaspokoić potrzeb wszystkich częły ogłaszać ten dzień „imieninami” chętnych. Kolejki ustawiały się także pań. Kobiety nosiły oczywiście różne w domach towarowych, sklepach odzie­ imiona, ale chodziło tu o imię arche­ żowych i kosmetycznych. Oprócz męż­ typicznej (i biblijnej!) kobiety – Ewy. czyzn w dniach poprzedzających święto Był to znak, że 8 marca będzie się odtąd w kolejkach stały również… kobiety, ku­

świętować jakąś bliżej nieokreśloną ko­ PAP Fot. pujące upominki w imieniu swoich za­ biecość, zamiast komunistycznych ha­ ÐÐPlakaty z traktorzystkami po odwilży kładów pracy. seł emancypacji płci. Dzień ten miał być odesłano do lamusa Obdarowywanie stało się nowym dniem wszystkich kobiet – matek, babć, i niezwykle istotnym rytuałem święta. pracujących zawodowo i gospodyń do­ Akcja odniosła sukces, a hasło „kwiatek Wiązało się to z jeszcze jedną zmianą: mowych. Uniwersalizował się. dla Ewy” na trwałe przylgnęło do święta. Dzień Kobiet zaczął przenikać do sfe­ W 1960 roku „Express Wieczorny” Jedynie w 1971 roku beztroskie ry prywatnej. 8 marca kobiety oczeki­ wylansował – na całe dwadzieścia lat – w wymowie hasło zastąpiono dezyde­ wały kwiatów i prezentów nie tylko od hasło „kwiatek dla Ewy”. „Chcemy tym ratem: „Nie tylko kwiaty za dwa etaty”, dyrekcji fabryki czy instytucji, w której razem inaczej” – deklarowano; miało się zwracającym uwagę na konieczność go­ pracowały, lecz także od swoich mężów to wyrażać w zabawie, radości i kwiatku dzenia przez większość kobiet pracy za­ czy synów. Dzieci przygotowywały laur­ symbolizującym wiosnę (choć jeszcze wodowej i prowadzenia domu. Wyda­ ki. Czytelnicy „Przyjaciółki” składali za trwała zima). Do zainicjowanej przez je się jednak, że rok 1971 był pod tym pośrednictwem pisma życzenia swoim dziennik akcji przyłączyły się warszaw­ względem wyjątkowy, także ze względu matkom, żonom i koleżankom. O istnie­ wydarzyło się w XX wieku 45

niu prywatnego świętowania Dnia Ko­ dzeniem domu, którą musiały one godzić tradycyjne przekonania o kobietach i ko­ biet mówią badania przeprowadzone na z pracą zawodową, okrzykniętą w cza­ biecości, o rolach społecznych obu płci. początku lat siedemdziesiątych. 60 proc. sach stalinizmu „osiągnięciem” ustro­ respondentek obchodziło 8 marca pry­ ju. „W Polsce wszystkie męskie hołdy Iluzja równouprawnienia watnie w domach – mężczyźni wręczali ścielą się u stóp prawdziwej bohaterki Nie oznacza to wszakże, że Polacy z en­ im kwiaty i przejmowali domowe obo­ naszych czasów: Weteranki Gospodar­ tuzjazmem podchodzili do wszystkich wiązki. Ponad 40 proc. badanych (kobiet stwa Domowego i Nieznanego Żołnierza elementów święta. Zrytualizowane ob­ i mężczyzn) poświęciło tego dnia czas Kolejek w Sklepach” – komentowano chody Dnia Kobiet w zakładach pracy na wizyty towarzyskie. Ankieta zosta­ w kronice filmowej. Prasa zamieszcza­ budziły niechęć wielu osób, w tym także ła przeprowadzona wśród robotników; ła rysunki satyryczne nawiązujące do kobiet. Powszechnie odbierano je jako wzorce świętowania (bądź nieświętowa­ zdewaluowanego hasła równoupraw­ nudne, a stanie w kolejkach i kwitowanie nia) Dnia Kobiet były odmienne w róż­ nienia. Jedna z serii rysunków przedsta­ odbioru pary rajstop w prezencie dener­ nych grupach społecznych. wiała mężczyznę prowadzącego wózek wowało i upokarzało. z dziec­kiem, gotującego, komentując: Wyniki ankiety przeprowadzonej pod Karnawałowa zamiana ról „Nam jeszcze dzieci rodzić każą!”. Tego koniec lat sześćdziesiątych przez związki Święto kobiet w PRL powinno wypa­ typu komentarze świadczą o istnieniu zawodowe wskazywały, że połowa bada­ dać w karnawale. Jak żadne inne opie­ przekonania, że ustalonych ról społecz­ nych dostrzega sprzeczność między ha­ rało się bowiem na karnawałowej kon­ nych kobiet i mężczyzn nie sposób zmie­ słami powtarzanymi podczas obchodów wencji zamiany ról. Mężczyźni stawali nić. Przekonanie owo podzielała, zdaje a rzeczywistością: „Na akademiach mówi się tego dnia… kobietami. Przejmowa­ się, większość społeczeństwa. się o kobietach w samych superlatywach, li obowiązki domowe. „Większość pań Dzień Kobiet stawał się zatem po 1956 natomiast w życiu powszednim, gdy tylko spotkała rano doroczna niespodzianka. roku świętem bardziej niż inne oswo­ matka korzysta ze zwolnienia lekarskiego Nie musiały szykować śniadania, zmy­ jonym, które wyrażało nie tylko to, co na skutek choroby dziecka, ma się do niej wać i szorować” – pisano w prasie. Nie władza chciała powiedzieć kobietom – o to daleko idące pretensje”. Ankietowane można jednak uznać tych zwyczajów za a czego one zwykle i tak nie słuchały. Wy­ miały wyrazić życzenia, by „nie męczyć próbę zamiany tradycyjnych ról kobiet rażało również rozpowszechnione, dość audytorium na akademiach zbyt długimi i mężczyzn w domu – rytuał odbywał się przemówieniami o osiągnięciach kobiet, w konwencji żartu. Szydzono z niepo­ ÐÐWanda Urbań- bo to się słyszy co roku, a każda prze­ radności mężczyzn: „Kulinarne wyczy­ czyk, pracownica cież zdaje sobie sprawę, że przez równo­ ny niefachowców trzeba było skonsumo­ Huty „Pokój”; Ruda uprawnienie wzięła na swoje barki utrzy­ Śląska, 1952 rok wać z czarującym uśmiechem”. mywanie domu, wychowanie dzieci”. Z zamiany ról kpiła także Polska Kro­ Stefan Kisielewski komentował w swo­ nika Filmowa. W filmie pod charakterys­ im dzienniku: „Dziś w całej Polsce i oczy­ tycznym tytułem Dzień bez kobiet pre­ wiście w telewizji specjalnie obłudne zentowano stołówkę domu studenc­kiego, komunistyczne święto: Święto Kobiet. w której studenci przejęli obowiązki ku­ Przeczytałem i usłyszałem, że kobiety na­ charek, przygotowując obiad. „Tak, po reszcie mają dziś w Polsce Ludowej to, tej pomocy roboty będzie na tydzień” o co kilkadziesiąt lat walczyły (?!). A więc – komentarz sugerował, że mężczyźni praca podwójna: w domu, w małej kuch­ jednak do „kobiecych” prac się nie na­ ni, przy trudnościach z zakupami, i w za­ dają. Konwencję żartu – i karnawałowe­ kładzie, biurze, fabryce, normalne osiem go motywu zamiany ról – wzmacniała godzin. Sam cymes, sama słodycz!”. końcowa scena tańca kucharek ze stu­ W latach siedemdziesiątych czy dentami. W ten sposób dawano wyraz osiemdziesiątych w realizację równo­ przekonaniom, że jednak prace domowe ści płci już nie wierzono. Była to – nie­ są dla mężczyzn „nienaturalne”. co paradoksalnie – zasługa form i treści Wyśmiewanie zamiany ról było po­ świętowania Dnia Kobiet. średnio szydzeniem z eksploatowanych dr Natalia Jarska – historyczka, pracownica Biura przez propagandę haseł równouprawnie­ Edukacji Publicznej IPN Fot. PAP/Zygmunt Wdowiński PAP/Zygmunt Fot. nia, które – jak się wydaje – nie znajdo­ Wykorzystałam fragmenty mojego artykułu wały odzwierciedlenia w rzeczywisto­ Obchody Dnia Kobiet w Polsce Ludowej ści. Wskazywano na fakt wykonywania w latach 1945–1989, opublikowanego na łamach „Dziejów Najnowszych” przez kobiety pracy związanej z prowa­ w 2010 roku 46 z dziejów opozycji i oporu społecznego Subkultura konspiratorów? Jan Olaszek

Jeszcze kilka lat temu opozycyjny drukarz z okresu PRL – brodaty, we flanelowej koszuli – wyróżniałby się na pierwszy rzut oka. Dzisiaj mógłby niezauważony wejść do najmodniejszych hipsterskich knajpek przy warszawskim pl. Zbawiciela. Po czym można było poznać opozycjonistę w latach osiemdziesiątych?

ÐÐMirosław Chojecki 1984 roku jeden z taj­ – stereotypowy nych współpracowni­ opozycjonista: z brodą, ków warszawskiej we flanelowej koszuli i z palcami ubrudzony- Służby Bezpieczeństwa Wprzedstawił swojemu oficerowi prowa­ mi farbą drukarską dzącemu rysopis człowieka, który w koś­ ciele św. Anny rozkładał na ławkach egzemplarze podziemnego tygodnika W„Wola”: „Mężczyzna, który położył ww. gazetki, był wysokiego wzrostu, około 180 cm, posiadał gęstą czarną brodę i wąsy, włosy krótko ostrzyżone, lekko sfalowane, ubrany był w sweter i dżinsy, miał około 30 lat”. Czy taki opis pomógł­ by funkcjonariuszom policji politycznej PRL namierzyć kogokolwiek, jeżeli nie wiedzieliby niczego więcej? Wątpliwe. Gdy spojrzymy na zdjęcia opozycjo­ nistów z tamtych lat – ludzi tworzących podziemną prasę, drukarzy, działaczy związkowych – to natrafimy na wie­ le osób pasujących do tego opisu. Taki wygląd – trochę niezadbany, trochę hipi­ sowski – był charakterystyczny dla wielu ludzi opozycji. Co z tego? – zapyta czy­ telnik. – Jakie to ma znaczenie, jak ubie­ rali się ci ludzie? Czy nie jest ważniej­ sze, na czym polegała ich działalność, jak była zorganizowana, jakie podejmowali ryzyko, w imię jakich idei? Oczywiście, że te sprawy są dla historyka najważ­ niejsze. Warto jednak przyjrzeć się tym elementom funkcjonowania opozycji, na które rzadko kieruje się „szkiełko i oko” naukowców. Ich ubiorowi, językowi, którego używali, zainteresowaniom, lekturom, muzyce, wpływowi konspi­ racji na codzienność – wszystkiemu, co składało się na ich „opozycyjny styl”. Fot. ze zbiorów Ośrodka KARTA ze zbiorów Ośrodka Fot. z dziejów opozycji i oporu społecznego 47

Broda, sweter, flanela ÐÐArchetypowy konspirator kaz dotyczący postawy wobec zastanej – stereotyp? z milicyjnej fotografii rzeczywistości: żyjemy bardziej ideami Potoczne wyobrażenie o opozycjoniście niż żmudną codziennością. to brodaty mężczyzna z papierosem, we Niektórzy konspiratorzy ubierali się flanelowej koszuli bądź swetrze, z ple­ na sposób militarny, kojarzący się z wal­ cakiem pełnym publikacji z drugiego ką czy partyzantką. Amerykańskie kurt­ obiegu. Podobnie jest w przypadku ko­ ki z demobilu, dżinsy, znoszone trampki biet współtworzących ten ruch – często – tego rodzaju styl dominował w niektó­ stylem trochę przypominają hipiski. Wi­ rych środowiskach opozycyjnych. Alek­ zerunek ten kształtował się już w latach sandra Zawłocka, organizatorka kolpor­ siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. tażu „Woli” (jednego z warszawskich Został utrwalony na zdjęciach drukarzy, pism podziemnych), wspominała, że strajkujących załóg czy osób internowa­ była przyzwyczajona do luźnego nych. Wielu ludzi aktywnych w opozy­ stylu współpracowników. Tym cji miało podobny styl – niedbającego większe było jej zdziwienie, o wygląd, wyluzowanego rewolucjo­ kiedy poznała współtworzą­ nisty. Rzeczywiście, dla części z nich cego od początku to pismo kwestie wyglądu nie miały większe­ Andrzeja Urbańskiego: go znaczenia, a i czasy były takie, że „Jak Maćka po raz pierw­ nie wybrzydzało się podczas wybiera­ szy zam­knęli, to wtedy zja­ nia ubioru. Dodatkowo zaangażowanie wił się u mnie Andrzej. Ja w konspirację, kolportaż, a zwłaszcza zbaraniałam. Maciek [Za­ w drukowanie (nie było chyba sposo­ lewski], Michał [Boni], bu, żeby nie ubrudzić się farbą) – nie Mirek Pęczak, całe to gro­ skłaniały raczej do eleganckiego stroju. no to byli chłopcy w zie­ Natomiast brody i długie włosy były po­ lonych kurtkach, w przy­ pularne raczej z powodu mody. deptanych tenisówkach, Związana w latach siedemdziesiątych z brodami [...]. A nagle tu ze Studenckim Komitetem Solidarnoś­ stoi taki facet w angielskiej ci w Poznaniu, a w osiemdziesiątych marynarce w pepitkę, ze skó­ z tamtejszym oddziałem Solidarności rzanymi wykończeniami i z faj­ Walczącej Anka Grupińska szczegóło­ ką w ręku. Mówi do mnie, że jest wo opisywała modę panującą w jej śro­ kumplem Maćka. To było dla mnie dowisku: „Wszyscy nasi faceci chodzili zaskoczenie, że właśnie jest taki w swetrach, które im robiłyśmy na dru­ z innego świata”. W solidarnościo­ tach. Były rozciągnięte, workowate, ze wą konspirację angażowali się różni zgrzebnej owczej wełny. Zresztą my­ ludzie. W relacjach, obok brodatych śmy też chodziły w takich swetrach. My drukarzy i długowłosych poetów, po­ wszyscy wyglądaliśmy, jakbyśmy miesz­ jawiają się też eleganckie panie w gar­ kali w więzieniu, tak mi powiedziała sonkach, skromnie ubrane bibliotekarki moja frankfurcka koleżanka. Bo myśmy czy robotnicy w drelichach. Sam wy­ się ubierali na szaro. Po pierwsze dlate­ gląd konspiratorów pokazywał, z jak go, że nie można było kupić żółtych bu­ różnych środowisk się wywodzili. tów, tak? Po drugie myśmy musieli być Jak dalece jednak opozycjoniści cierpiętniczy. Więc moim ukochanym wyróżniali się wyglądem z ówczes­ strojem była szara kufajka. Całe zimy nego społeczeństwa? Ta sama moda, w niej przechodziłam. Chłopcy często która była popularna w podziemiu, po­ chadzali w kurtkach zielonych, z taką jawiała się w całym młodym pokole­ jaskółką z tyłu, pęknięciem. Do dzisiaj niu, zwłaszcza w środowiskach inte­ w nich widuję facetów po pięćdziesiątce. ligencji. Rozwijały się w tym czasie Koszule flanelowe, absolutnie!W kratę. różne subkultury, podkreślające swo­ Naturalnie! Spodnie – dżinsy najczęściej, ją odmienność. Konspirator nie mógł

sztruksy”. Taki ubiór niósł ze sobą prze­ AIPN Fot. przecież za bardzo wyróżniać się  48 z dziejów opozycji i oporu społecznego

z tłumu. Jerzy Pawlas, w latach osiem­ dowisk opozycyjnych (jeszcze przed powierzchnię”. „Legalizacja” to pre­ dziesiątych redaktor podziemnego pis­ powstaniem Solidarności), zamieścił parowanie fałszywych dokumentów. ma „CDN – Głos Wolnego Robotnika”, obserwacje dotyczące różnic kulturo­ „Skrzynkami kolportażu” bądź „kontak­ wspominał: „Moda stanu wojennego, wych między lewicą a prawicą w opo­ towymi” nazywano miejsca, gdzie pozo­ niewyszukana, ale praktyczna. Fryzura zycji. Według niego, przejawiały się one stawiano materiały i informacje. Wyko­ raczej długa, zaniedbana, twarz pokry­ m.in. właśnie w ubiorze – lewicę ce­ rzystywane przez podziemie mieszkania ta zarostem. Kurtki z demobilu amery­ chował znacznie luźniejszy styl. Jednak zależnie od przeznaczenia nazywano kańskiego, buty – saperki bądź adidasy. gdy podzielił się swoimi obserwacjami „śluzami” albo „spotkaniówkami”. Nieodłączna torba lub plecak. Wyda­ z uczestnikami protestu, spotkał się ra­ Język konspiratorów zdradza też, jak wało się, że wszyscy są kolporterami. czej z negatywnymi reakcjami. ludzie tworzący ten ruch myśleli o sobie Ci ostatni pod podszewką lub podpinką Stereotypowy obraz opozycjonisty i skąd czerpali inspirację. Zawierał on po­ (zależnie od pory roku) mieli wszyte hipisa pasował zresztą tylko do części jęcia wzięte ze slangu dawniejszych kon­ kieszenie na »bibułę«. Ginęli w tłumie uczestników tego szerokiego ruchu: ra­ spiracji – widać, że ludzie podziemnej podobnych do siebie”. Tak w tych cza­ czej do inteligencji tworzącej wydaw­ Solidarności nawiązywali do literatury do­ sach ubierało się znacznie więcej ludzi, nictwa drugiego obiegu niż do np. osób tyczącej Armii Krajowej. Jednocześnie za­ niż działało w podziemiu, chociaż za­ kolportujących je w robotniczych zakła­ uważyć można elementy wspólne z języ­ pewne w środowiskach opozycyjnych dach pracy czy mniejszych ośrodkach. kiem policyjnym (czyli używanym przez było ich procentowo wyraźnie więcej przeciwnika) i przestępczym („na dołek” niż w całym społeczeństwie. Być w opozycji, czyli „knuć” mógł iść zarówno działacz opozycyjny, jak Pamiętać też trzeba, że ruch opozy­ Uczestnicy solidarnościowej konspiracji i włamywacz). Wprowadzano też nowe cyjny w PRL był bardzo zróżnicowany. posługiwali się specyficznym językiem. wyrażenia, dotyczące bieżącej sytuacji po­ Nie tylko pod względem politycznym, Ułatwiał on funkcjonowanie – krótki­ litycznej. Przeciwnika nazywano „wroną”, lecz także pokoleniowym i kulturowym. mi określeniami nazywano sytuacje lub „czerwonym”, „esbekiem”, stan wojenny Historyk Paweł Sowiński w monografii przedmioty związane z działalnością pod­ – „wojną”, a samą działalność opozycyjną Zakazana książka. Uczestnicy drugiego ziemną. Jego używanie miało też znacze­ – „knuciem”. To autoironiczne określenie obiegu 1977–1989 pisał o drukarzach: nie konspiracyjne – był zrozumiały dla przejęto z propagowanego przez władzę „Gdyby spojrzeć na tę grupę od stro­ wtajemniczonych. Publikacje nazywano obrazu ludzi podziemia jako „knujących” ny ideowej, na pierwszy rzut oka widać „bibułą”, powielacz białkowy – „biał­ przeciwko państwu. Określenie to paso­ zróżnicowanie – wszystkie uogólnie­ kiem”, matryce – „blachami”; o diapo­ wało zresztą do czasów stanu wojennego, nia stają się ryzykowne. W drukarniach zytywach mówiono „dia”, o sitodruku – kiedy rozmowy prowadzono ściszonym opozycji spotykała się Polska niepodleg­ „sita”. Druk w legalnie funkcjonujących głosem, w zamkniętych pomieszczeniach, łościowo-tradycyjna ze światem kultu­ punktach druku odbywał się – jak mó­ bez świadków. rowego undergroundu, luzu życiowego wiono – „na dojściu”. Głośniki, dzięki i liberalnego spojrzenia na świat – nie­ którym w miejscach publicznych można Książki, muzyka, wspólne pasje złomni patrioci z artystami i popalają­ było słuchać audycji Radia „Solidarność”, Język konspiracji lat osiemdziesiątych cymi hipisami”. Styl życia części kon­ nazywano „gadałami”, a materiały prze­ nie tylko służył jako szyfr, ale był ele­ spiratorów zbliżał ich do środowisk mycane z Zachodu – „zrzutami”. „Wzięli mentem wspólnego kodu kulturowego kontrkulturowych związanych z alter­ mnie na dołek” – podobnie jak w języku funkcjonującego głównie w środowis­ natywną muzyką czy teatrem. Redagując przestępczym – mówiła osoba areszto­ kach opozycyjnych. Na kod ten składały konspiracyjne gazety, drukując w podzie­ wana. O osobie śledzonej mówiono, że się lektury, muzyka i inne zaintereso­ miu i kolportując niezależne wydawnic­ prowadzi za sobą „ogon”. „Wpadką” na­ wania. Zapewne nie różnił się bardzo twa, buntowali się oni nie tylko przeciw zywano moment zdekonspirowania. od tego, którym posługiwała się w tym komunizmowi i stanowi wojennemu, ale Wiele słów z konspiracyjnego słow­ okresie młoda inteligencja, miał jednak też przeciw szarości egzystencji w PRL nika dotyczyło relacji między działal­ charakterystyczne cechy. Konspirato­ czy modelom życia starszych pokoleń. nością podziemną a światem jawnym, rzy czytali podziemną prasę i książki, Byli też jednak konspiratorzy zupełnie legalnym. Przechodzenie na kilka dni słuchali Jacka Kaczmarskiego i innych inni, żyjący w sposób tradycyjny. do pracy w redakcji podziemnej nazy­ opozycyjnych bardów. W ich życiu to, Niekiedy to zróżnicowanie kulturowe wano „spadami” lub „zanurzaniem się”. co opozycyjne, mieszało się z rozryw­ mogło przynajmniej częściowo nakła­ To drugie określenie oznaczać też mo­ ką typową dla młodych ludzi – prze­ dać się na różnice polityczne. Tak są­ gło całkowite przejście do podziemia de wszystkim polskim i zachodnim dził Jacek Kuroń, który pisząc w swo­ i rozpoczęcie życia w ukryciu. Czyn­ rockiem lat osiemdziesiątych. W słu­ ich wspomnieniach o przebiegu jednej ność odwrotna – ujawnienie się – było chanej przez młodych konspiratorów z głodówek z udziałem różnych śro­ „wynurzeniem się” lub „wyjściem na muzyce dobrze widać było ważny ele­ z dziejów opozycji i oporu społecznego 49

Rozmawiano o sprawach prywatnych, a jednocześnie ustalano szczegóły do­ tyczące redakcji, kolportażu czy druku. Związany z opozycją dziennikarz Ernest Skalski wspominał spotkania redakto­ rów i współpracowników „Tygodnika Wojennego”, na które przychodziło do dwudziestu osób. „Piło się w umiarko­ wanej ilości marne czerwone wino, pali­ ło marne papierosy i głośno dyskutowa­ ło na różne tematy. Niewielkie to miało przełożenie na redagowanie pisma”. Konspiratorzy często mieli podobną hierarchię wartości, jednakowe proble­ my i styl życia, wiążący się z niepewną sytuacją zawodową czy groźbą aresz­ towania. Ludziom spoza tego kręgu trudno było ich zrozumieć. Na przykład Małgorzata Zalewska miała problem z wyjaśnianiem sytuacji swego męża Macieja przebywającego w areszcie (wszak przestępcą był tylko w oczach władzy). Oczywiście były różne stop­ nie zaangażowania i wtajemniczenia w konspirację. W latach osiemdziesią­ tych solidarnościowi konspiratorzy byli mniej wyizolowani ze społeczeństwa niż w początkach ruchu opozycyjnego.

Fot. Marcin Jabłoński / ze zbiorów Ośrodka KARTA Marcin Jabłoński / ze zbiorów Ośrodka Fot. Wielu z nich miało znajomych, którzy ÐÐBrudna robota; konspiracyjna drukarnia NOW-ej w Konstancinie k. Warszawy: sympatyzowali z podziemną Solidar­ Mirosław Chojecki (z papierosem) i Zenon Pałka nością, choć nie byli w nią zaangażowa­ ni. Natomiast osoby poświęcające nie­ ment ich stylu życia: połączenie roz­ środowiska opozycjonistów i działają­ mal cały swój czas podziemiu obracały rywki i patosu, zabawy i powagi, życia cych bardziej jawnie artystów. Często się głównie w kręgach opozycyjnych. towarzyskiego i polityki. ci pierwsi utrzymywali z tymi drugi­ Brakowało czasu na inne znajomości. Podziemie angażowało nie tylko cza­ mi kontakty towarzyskie, które też wy­ „Przychodzisz do znajomych – opowia­ sowo, ale też intelektualnie. Piotr Pię­ korzystywali w działaniach podziem­ dała Marta Woydt, redaktorka »Tygo­ tak, redaktor podziemnych „Wiadomoś­ nych. „Ludzie wiedzieli, kto jest kim, dnika Mazowsze« – i [słyszysz pytanie]: ci” (ukazujących się już od 15 grudnia jak się spotkali na takim przedstawie­ »Co robisz«? Nie pracujesz? Rok, drugi, 1981 roku!), wspominał, że w tamtych niu, a potem, gdy trzeba było np. po­ trzeci. W PRL, gdzie był nakaz pracy! czasach czytał dużo książek politolo­ prosić o mieszkanie, przerzucić bibułę, Trochę kitłasiliśmy się we własnym so­ gicznych i socjologicznych. Redaktorka cokolwiek, to człowiek miał większą sie – plus osoby wspomagające. Właści­ „Tygodnika Mazowsze” Anna Bikont pewność, że się nie nadzieje na jakie­ wie wszyscy znajomi przez te dziesięć przyznawała po latach, że nie miała cza­ goś donosiciela” – wspominał redaktor lat to były osoby, które jakoś działały. su czytać książek niezwiązanych z kon­ „Woli” Piotr Stasiński. Zresztą, ja nie miałam telefonu i prak­ spiracyjną działalnością: „Czytaliśmy tycznie nie bywałam w domu. […] Tak też tołstyje żurnały, czyli grube pisma, Życie towarzyskie opozycji się rozeszły wszystkie inne kontakty”. żeby zobaczyć, czy nie ma jakichś in­ Z relacji wyłania się obraz podziemia Gdzie toczyło się życie konspiratorów? formacji. Czytaliśmy prasę zakładową, zażarcie dyskutującego o polityce, Oprócz drukarni mieszczących się w pus­ tego było bardzo dużo”. Konspirato­ ale też dobrze się bawiącego. Redak­ tych mieszkaniach bądź domkach, koryta­ rzy uczestniczyli w kulturze niezależ­ cje pism podziemnych często były ze rzy i ulic, które przemierzali kolporterzy, nej: w koncertach, przedstawieniach sobą związane towarzysko. Spotykano były to też mieszkania użyczane redak­ teatru domowego. Tam przenikały się się w domach, niekiedy w kawiarniach. cjom. Od bezpiecznych lokali zależała  50 z dziejów opozycji i oporu społecznego

sprawność zespołów redakcyjnych. „Do­ lu możliwości samorealizacji w PRL. ryzami zadrukowanego papieru. Cy­ brze usytuowane (jakieś boczne wejście od „Ten kraj wygląda tak, jak wygląda, towany już historyk Paweł Sowiński podwórza, bramy przechodnie), a przy tym z powodu apolityczności dużej części pisał: „Czasem bowiem chodziło ra­ udostępnione przez ludzi godnych zaufa­ społeczeństwa. Garnek zajmuje ludziom czej o dzielenie wspólnego losu, życie nia, którzy nie bali się represji milicyjnych tyle czasu, że już nie starcza na myśle­ obok systemu niż służbę krajowi. Czę­ – były przedmiotem zazdrości konspirato­ nie. Ja nie chcę być jednym z tej ar­ sto wtedy nie cele polityczne tej walki, rów” – wspominał Jerzy Pawlas. Stanowi­ mii szarych ludzi. [...] My właściwie ale wspólne przeżycia, dreszczyk emo­ ły one część systemu lokali używanych do nie mamy styczności z PRL-em. Jestem cji, towarzyskie tajemnice decydowały różnych celów: spotkań, druku, jako maga­ szczęśliwy, że wyrwałem się spod tego o jej atrakcyjności”. Różne motywy na­ zyny, skrzynki, do ukrywania się działaczy straszliwie opiekuńczego państwa, które kładały się na siebie, ale istotny był wą­ podziemia. Dla Elżbiety Regulskiej, redak­ teoretycznie zapewnia wszystko, a tak tek osobistej satysfakcji z uczestnictwa torki „Tygodnika Mazowsze”, drzwi do naprawdę wszystko uniemożliwia”. w czymś ważnym i emocjonującym. Je­ mieszkań redakcyjnych były den z redaktorów „Tygodni­ przejściem do świata wolnoś­ ka Wojennego” stwierdził: ci. Trzeba było jednak stoso­ „Emocja konspiracji też była wać zasady konspiracji, nie niesamowita, organizowanie przychodzili tam przypadko­ struktur aktywizowało lu­ wi goście. Inaczej było w do­ dzi, a wielość tych głosów... mach prywatnych niektórych Wydawało mi się wtedy, że opozycjonistów, w których wszyscy są w podziemiu. często się spotykano (choć Można było wpaść zresztą raczej towarzysko). Na przy­ w taką chorobę – wychodzi­ kład wiele spotkań środowi­ łem w niedzielę z redakcji, ska „Tygodnika Wojennego” włączałem Wolną Europę – odbywało się w domu Ninel na wsi miałem dobry odbiór i Bogdana Kosów. Był on – i spiker mówi o tekście, wygodny do konspirowania. który ja pisałem na maszy­ Jak wspominała (nieżyją­ nie. Chciało się żyć”. ca już) Ninel Kameraz-Kos, Z konspiracją wiązały się budynek z zewnątrz wyglą­ nie tylko pozytywne emo­ dał niepozornie, niemal nie cje, lecz także te negatywne. było widać drzwi, w środku Częste podejmowanie ryzy­ zaś okazywał się duży i miał ka powodowało nerwowość wiele pomieszczeń oraz dwa i przewrażliwienie na punk­ wyjścia – drugie wychodzi­ cie konspiracyjnego „BHP”.

ło na podwórko teatru „Baj”. KARTA ze zbiorów Ośrodka Fot. Wielu obawiało się dekonspi­ Mieszkały w nim tylko dwie ÐÐObskurne wnętrze podziemnej drukarni racji. Niepokój wywoływał rodziny, więc konspiratorzy dzwonek do drzwi mieszkań mogli czuć się bezpieczniej niż tam, gdzie Udział w opozycji chronił przed apatią redakcyjnych. Frustrujące były fałszywe jest wielu sąsiadów. U Kosów przecinały i poczuciem beznadziei, wywołanym alarmy, po których pospiesznie ukrywa­ się drogi warszawskiego podziemia, śro­ przez wprowadzenie stanu wojenne­ no lub niszczono materiały redakcyjne. dowisk artystycznych, dziennikarzy i osób go. Przeżywanie tych emocji rekom­ Piotr Pacewicz pisał na łamach „Tygo­ związanych z religią i kulturą żydowską. pensowało trudy konspiracyjnej pracy: dnika Mazowsze” w 1984 roku: „Sta­ Tworzyło to szczególną atmosferę, podob­ konieczność ciągłego zachowywania ramy się być ostrożni, ale nie popadać ną bardziej do artystycznej bohemy niż ru­ ostrożności, zapamiętywania ogromnej w przesadę, bo od tego już tylko krok, chu związkowego. liczby informacji, zmęczenie żmudną żeby konsekwentnie zastosować wszelkie pracą. Myśl o uczestniczeniu w czymś, możliwe środki ostrożności i przestać wy­ Lek na apatię co uznawano za ważne, nadawała sens dawać pismo. Jesteśmy dość tchórzliwi, Dla wielu ludzi praca konspiracyj­ pisaniu kolejnej wersji tej samej infor­ na szczęście każdy się boi czegoś inne­ na była sama w sobie emocjonująca. macji o strajku w mało znanym zakła­ go. Staramy się szanować swoje strachy Współorganizator druku „Tygodni­ dzie pracy w niewielkim mieście, spę­ i wzajemne wyobrażenia o tym, jak najle­ ka Mazowsze”, „Karol”, twierdził, że dzaniu godzin nad maszyną drukarską, piej konspirować. Jeżeli nie ma absolutnej praca w podziemiu jest jedną z niewie­ jeżdżeniu po całym mieście z kilkoma potrzeby, każdy robi to, co lubi najbardziej z dziejów opozycji i oporu społecznego 51

i nie robi tego, czego nie lubi. Ja np. mogę najciemniejszą nocą wędrować ze zwała­ mi bibuły, ale boję się chodzić na nowe adresy, nie przepadam też za wożeniem powielaczy. Unikam jak ognia samotnego oczekiwania w obcych lokalach”. Przeła­ manie strachu było szczególnie ważne dla drukarzy. W momencie zatrzymania przez Służbę Bezpieczeństwa w trakcie pracy byłoby im znacznie trudniej się wytłu­ maczyć niż redaktorom czy kolporterom detalicznym. Na dodatek, ich praca trwała długo, duże było więc niebezpieczeństwo wykrycia. Stan ciągłego napięcia, jaki towarzy­ szył twórcom podziemnej prasy, dosko­ nale obrazuje historia odbioru pierwsze­ go powielacza, który redakcja „Woli” otrzymała w 1982 roku. Był to sprzęt czechosłowackiej firmy Cyklos, prosty w obsłudze i wydajny, ale bardzo ciężki. Fot. ze zbiorów Ośrodka KARTA ze zbiorów Ośrodka Fot. „Zasady konspiracji i chęć posiadania ÐÐSpotkanie towarzyskie działaczy podziemnej opozycji w mieszkaniu Elżbiety i Pawła sprzętu na wyłączność pisały scenariusz Bąkowskich; z gitarami: Jacek Kaczmarski i Przemysław Gintrowski, dalej m.in. Jan tego całego przejęcia – wspomina Ma­ Józef Lipski, Jerzy Holzer, Jerzy Jedlicki, Ewa Milewicz, Wiktor Woroszylski; Warsza- ciej Zalewski. – [Ryszard] Matulka po­ wa, październik 1980 roku życzył za pieniądze samochód – syrenę Bosto. Wjechaliśmy w Nowowiejską, tam Z czasem przychodziły rutyna, znużenie, z wodą, z ogrzewaniem, to jakieś pie­ chłopaki od Teosia [Klincewicza] wynie­ a z nimi zwątpienie. Podziemny drukarz cyki się brało. Ludzie byli wykończeni. śli nam ukradziony z politechniki powie­ związany z „Wolą”, Sławomir Świder­ Rano jak wychodzili, to półprzytomni lacz. Myśmy ten powielacz zapakowali ski, wspominał: „Na Białołęce niesamo­ byli”. Nie wszyscy dobrze znosili stres do syreny. [...] Pamiętam, że była napięta wity facet fermę lisów miał. »Lis« na związany z działalnością konspiracyjną. atmosfera, bo nikt nie umiał tą cholerną niego mówiliśmy. Ryzykując cały swój Niekiedy miało to negatywne skutki dla syreną jeździć. Jechaliśmy Polną w stronę majątek, interes, udostępnił nam szopę. ich życia prywatnego. Trasy Łazienkowskiej, tych wszystkich U niego drukowaliśmy »Wolę« na tym Konspiratorzy stanowili grupę bar­ wjazdów i rozjazdów. Sławek [Świder­ offsecie, z niedzieli na poniedziałek. Ale wną i wyróżniającą się aktywnością ski] kierował i był tak zdenerwowany, że wtedy to już bez takiego entuzjazmu, tak i energią życiową na tle zdemobilizo­ za szybko skręcił w lewo, pod prąd. Za­ już troszeczkę schodziło powietrze. Zna­ wanego w stanie wojennym i kolej­ dyma jak cholera, musieliśmy się cofać, czy dalej trzeba było drukować, ale już nych latach społeczeństwa. Przekony­ on nie bardzo umiał samochód obsługi­ nie z takim zapałem – przez to, że to już wał o tym Piotr Szwajcer (kierownik wać. Jakoś się udało, objechaliśmy rondo takie monotonne się stało. Wydaje mi kolportażu Niezależnej Oficyny Wy­ Jazdy Polskiej, Sławek podwiózł nas na się, że wszystkim spowszedniał ten stan dawniczej) na łamach drugoobiegowej ulicę Smolną i we dwóch z Elkiem [Eli­ wojenny”. Drukowanie było czynnoś­ „Krytyki” w 1988 roku. Na podstawie giuszem Sitarskim] przenieśliśmy skrzy­ cią szczególnie męczącą. Tomasz Trepka badań, w których prowadzeniu uczest­ nię z cyklosem na peron stacji Warszawa- organizujący druk „KOS-a” opisuje po niczył, stwierdził, że ludzi konspiracji -Powiśle. Zresztą widzieliśmy tam mi­ latach codzienność podziemnych druka­ łączą nie poglądy polityczne, lecz styl licję, jakiś patrol wiejskich gości zagu­ rzy: „Często był to druk w nocy, bo tak życia, związany z tym, że podejmują oni bionych w naszym mieście, ale nikt się ludzie mieli czas. Jeśli pracowali, to nie aktywność w sferze publicznej zgodnie nami nie interesował, a taką wielką skrzy­ mieli kiedy. W związku z tym na pew­ z własnymi przekonaniami. To wyod­ nię żeśmy targali z tym powielaczem. To no zawsze były okna kocami zasłonięte, rębniało działaczy podziemia spośród wszystko było na łut szczęścia. Ale nas żeby nie było widać. W lokalu musiała biernego społeczeństwa. nie złapali”. być łazienka. Różnie to było. Czasami ja­ Jan Olaszek – historyk, pracownik Biura Edukacji Działalność w podziemiu to była czę­ kieś były pracownie artystyczne, gdzieś Publicznej IPN, przygotowuje książkę o podziemnym sto ciężka praca bez szybkich efektów. tam na strychach, tam były problemy dziennikarstwie w czasach Solidarności 52 prawda czasów, prawda ekranu

ÐÐTW „Różyczka” , czyli Kamila Sakowicz (Magdalena Boczarska), i pisarz Adam Warczewski (Andrzej Seweryn)

Różyczka

Jerzy Eisler MONOLITH FILMS Fot.

Mimo drobnych nieścisłości film Kidawy-Błońskie- Jasienica, Kisielewski, Zawieyski go rzetelnie ukazuje wydarzenia polskiego Marca. Różyczka do pewnego stopnia oparta jest na faktach i opowiada – mocno jednak zdeformowaną – historię pisarza Pawła Jasie­ nicy oraz działającego w środowisku literatów w Warszawie, ie jest mi łatwo pisać o filmie Różyczka (2010), bodaj najcenniejszego dla bezpieki w latach sześćdziesiątych który wyreżyserował Jan Kidawa-Błoński, ponie­ tajnego współpracownika o pseudonimie „Ewa”. Z czasem waż byłem konsultantem historycznym tego obra­ okazało się, że skrywała się pod nim żona Jasienicy – Zofia zu. Fakt ten ma co najmniej dwie konsekwencje. Nena O’Bretenny-Beynar. Co ciekawe, twórcy filmu (scena­ NZ jednej strony jest mi niezręcznie chwalić film, w którego riusz napisał Jan Kidawa-Błoński wspólnie z Maciejem Kar­ powstawaniu miałem swój pewien – niewielki zresztą – udział. pińskim) zrobili wiele, aby podważyć wszelkie nasuwające Z drugiej strony, skoro miałem okazję zawczasu zapoznać się się z Pawłem Jasienicą skojarzenia. Znakomicie zagrany przez ze scenariuszem, nie bardzo wypada mi teraz wytykać twór­ Andrzeja Seweryna główny bohater filmu, pisarzi akademicki Ncom rozmaite błędy, potknięcia i nieścisłości historyczne. Jest wykładowca prof. Adam Warczewski, jest bowiem postacią to tym trudniejsze, że scenariusz wydawał się bardzo interesu­ składającą się z elementów biograficznych dość swobodnie jący i pozwalał żywić nadzieję, iż powstanie dzieło na pewno zaczerpniętych z życiorysów kilku intelektualistów. potrzebne, na wysokim poziomie artystycznym i ciekawe in­ W przeciwieństwie do Pawła Jasienicy, który w okresie sta­ telektualnie. Tak zresztą się stało, co nie oznacza, że nie mam linowskim w przymusowej izolacji przebywał „tylko” przez wobec tego filmu żadnych zastrzeżeń i uwag krytycznych. 10 miesięcy, bohater filmu spędził w więzieniu ponad 8 lat. Wypada jednak zacząć od przypomnienia, że był to kolejny, Poza tym w historii Warczewskiego znalazły się też nawiązania bodajże czwarty już – po Indeksie (1977), Marcowych migda- do biografii Stefana Kisielewskiego. Pamiętne słowa o „dyk­ łach (1989), 1968: Szczęśliwego Nowego Roku (1992) – film taturze ciemniaków”, wypowiedziane przez niego w czasie fabularny opowiadający o wydarzeniach marcowych. Można zebrania Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Pol­ więc powiedzieć, że poświęcone tej tematyce obrazy powsta­ skich, w filmie zostały włożone w usta głównego bohatera. wały średnio raz na dziesięć lat, co raczej trudno byłoby uznać Warczewski – podobnie jak ich rzeczywisty autor – został za nadmierne eksploatowanie tej problematyki. Niemniej jed­ kilkanaście dni później brutalnie pobity w klatce domu przez nak innym „polskim miesiącom” filmowcy – jak dotąd – nie tzw. nieznanych sprawców. Natomiast jego samobójcza śmierć poświęcili nawet tyle uwagi. w następstwie skoku z okna stanowiła niewątpliwie nawiązanie prawda czasów, prawda ekranu 53

do niewyjaśnionych okoliczności śmierci (wypadek?, samobój­ Polecił jej, aby „za wszelką cenę” weszła w „jak najbliższy stwo?, zabójstwo?) katolickiego pisarza Jerzego Zawieyskiego. kontakt” z Warczewskim i informowała SB o tym wszystkim, Wszystkie te zmiany oraz publiczne zapewnienia reżysera, co „figurant” robi, mówi,z kim, gdzie, kiedy i w jakim celu się że nie jest to ekranizacja dramatycznej historii Jasienicy, nie spotyka, kto bywa u niego w domu itd. Dziewczyna, która po­ uchroniły twórców od groźby procesu sądowego, który zamie­ czątkowo traktowała to wszystko trochę jak zabawę, z czasem rzali im wytoczyć bliscy pisarza. Mogłoby to z kolei dopro­ zaczęła wykonywać zlecane jej zadania coraz lepiej, zbierając wadzić do wydania sądowego zakazu prezentowania filmu, do coraz cenniejsze dla „resortu” informacje dotyczące życia za­ czego jednak – na szczęście – nie doszło. wodowego i prywatnego Warczewskiego. W całej tej grze nie przewidziała tylko jednego: potęgi miłości. Nie tylko bowiem Potęga miłości starszy, elegancki, szarmancki profesor zakochał się w młodej, Tytułową Różyczką jest Kamila Sakowicz – młoda, atrakcyj­ atrakcyjnej, inteligentnej dziewczynie, ale i ona pokochała na, przebojowa dziewczyna (w tej roli wystąpiła bardzo prze­ jego, dostrzegając w nim z czasem nie tylko „figuranta”,a na­ konywająca Magdalena Boczarska). Pracując w sekretaria­ wet nie tylko nauczyciela i mentora (analogie z Pigmalionem cie na Uniwersytecie Warszawskim, miała okazję zetknąć się nasuwają się tutaj same), lecz w końcu mężczyznę, kochanka. z prof. Warczewskim. W wolnych chwilach często przebywała W tym miejscu wypada zwrócić uwagę na wyjątkowo liczne zaś w towarzystwie swojego zamożnego (jak na owe czasy) w tym filmie sceny erotyczne, przy czym scenyz udziałem Ka­ narzeczonego Romana Rożka. W tej roli wystąpił – jak zwykle mili i Romana to raczej brutalny seks, a nie subtelna erotyka. znakomity – Robert Więckiewicz. Nawiasem mówiąc, aktor­ Domyślam się intencji twórców: fragmenty te zapewne miały stwo w ogóle jest bardzo mocną stroną tego filmu, w którym być swoistym kontrapunktem dla delikatnych, nastrojowych nawet w rolach drugoplanowych i epizodach pojawiają się na scen – można by rzeczywiście powiedzieć w tym wypadku: ekranie takie znakomitości, jak: Jan Frycz, Krzysztof Globisz, erotycznych – z udziałem Kamili i Warczewskiego. Niemniej Jerzy Kamas, Władysław Kowalski czy Grażyna Szapołowska. jednak nagromadzenie w Różyczce tak wielu tego typu scen Oficjalnie Rożek pracował w jednej z central handlu za­ w rezultacie właściwie wyeliminowało udział w pokazach ki­ granicznego, w rzeczywistości zaś był oficerem Służby Bez­ nowych grup szkolnych. Po premierze zwracano twórcom uwa­ pieczeństwa werbującym do współpracy własną narzeczoną. gę, że w ten sposób sami pozbawili się co najmniej stu tysięcy młodszych widzów, co nie tylko miało swój wymiar kasowy, 

ÐÐTW „Różyczka” i kapitan SB Roman Rożek (Robert Więc­ kiewicz) Fot. MONOLITH FILMS Fot. 54 prawda czasów, prawda ekranu

Kilka przeinaczeń Autorzy – mimo wielkiej troski o szczegóły – nie ustrzegli się jednak kilku przeinaczeń lub wręcz merytorycznych błędów. Na przykład wbrew temu, co oglądamy na ekranie, na pre­ mierze (w ogóle na żadnym spektaklu) Dziadów w reżyserii Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym w Warszawie nie było radzieckiego ambasadora, a zatem nie mógł manifesta­ cyjnie – jak to widzimy w omawianym filmie – opuścić loży w chwili, gdy ze sceny padały słowa rosyjskiego oficera: „Nie dziw, że nas tu przeklinają Wszak to już mija wiek, Jak z Moskwy w Polskę nasyłają Samych łajdaków stek”. Gdy Warczewski mówi do Kamili, że młodzi nie znają wiel­ kich współczesnych pisarzy polskich, bo skąd niby mieliby o nich usłyszeć, wymienia – obok Czesława Miłosza i Gusta­ wa Herlinga-Grudzińskiego – Stanisława Cata-Mackiewicza.

Fot. MONOLITH FILMS Fot. O ile dwaj pierwsi rzeczywiście żyli wówczas i publikowali na emigracji, o tyle Cat-Mackiewicz po powrocie do Polski materialny, lecz przede wszystkim stanowi stratę edukacyjną. w czerwcu 1956 roku przez prawie 10 lat aż do śmierci tworzył Młodzi ludzie nie obejrzeli przez to dzieła, które mogłoby im w kraju, gdzie jego książki (naturalnie nie wszystkie) były ofi­ powiedzieć o całej złożoności wydarzeń marcowych i peere­ cjalnie wydawane w dużych nakładach. Na pewno byłoby więc lowskiej rzeczywistości w ogóle znacznie więcej niż najlepszy lepiej, gdyby Warczewski obok dwóch literackich emigrantów szkolny podręcznik historii. wymienił brata Cata, z racji wyrazistych antykomunistycznych Było to tym ważniejsze, że istotną rolę w Różyczce odgrywa­ poglądów zupełnie zakazanego w PRL – Józefa Mackiewicza. ją filmowe materiały archiwalne, dokumen­ Są też pewne nieścisłości w stroju ludzi. I tak na przykład tujące przebieg wydarzeń. Najpierw wraz w czasie rozpędzania pierwszego wiecu na z bohaterami oglądamy w czasie pokazu UW wielu studentów ma na głowach w kinie na wolnym powietrzu w Kazimie­ czapki studenckie. W rzeczywistości za­ rzu nad Wisłą fragmenty Polskiej Kroniki częli je masowo nosić dopiero po tym Filmowej, ukazujące zwycięstwo Izrae­ pierwszym wiecu, między innymi właś­ la w wojnie sześciodniowej w czerwcu nie po to, aby odróżnić się od „chuliga­ 1967 roku. Potem obserwujemy frag­ nów”, jakim to mianem od pierwszej chwi­ menty balu sylwestrowego z udziałem li przezwano ich w środkach masowego I sekretarza KC PZPR Władysława przekazu. Z kolei w końcowej scenie roz­ Gomułki. Następnie widzimy doku­ grywającej się na symbolicznym wręcz dla mentalne kadry ukazujące pałowanie wydarzeń roku 1968 Dworcu Gdańskim wi­ studentów na Krakowskim Przedmieś­ dzimy milicjantów w hełmach na głowach, ciu, które zostały wplecione w barwne z kałasznikowami przewieszonymi przez ple­ sceny rekonstruujące na potrzeby fil­ cy. W rzeczywistości być może dałoby się mu wiec 8 marca na dziedzińcu Uni­ spotkać tak wyposażonych – choć jednak ra­ wersytetu Warszawskiego i starcia czej bez karabinów automatycznych – funkcjo­ na pobliskich ulicach. Wreszcie re­ nariuszy na ulicach Warszawy w marcu, ale sce­ żyser włączył w narrację fragmenty archiwalnego filmu na ta rozgrywa się przecież jesienią 1968 roku. ukazującego przemówienie Władysława Gomułki w Sali Kon­ Wszystkie te uwagi krytyczne w żadnym jednak razie nie gresowej 19 marca w czasie wiecu tzw. warszawskiego aktywu wpływają na moją jednoznacznie pozytywną ocenę Różyczki partyjnego. W tym ostatnim wypadku posłużono się wszakże jako filmuw sposób rzetelny i – jak się wydaje – zrozumiały jedynie dokumentalnymi kadrami filmowymi, podkładając pod dla ludzi młodych, ukazującego nie tylko wydarzenia mar­ nie głos lektora, naśladującego sposób wysławiania się I se­ cowe, ale w ogóle kawałek historii PRL z czasów „późnego kretarza KC PZPR. Twórcom filmu chodziłoo to, żeby w usta Gomułki”. Gomułki włożyć słowa wymierzone nie przeciwko Pawłowi prof. dr hab. Jerzy Eisler – historyk, dyrektor Oddziału IPN w Warszawie; zajmuje Jasienicy, jak miało to miejsce w rzeczywistości, lecz przeciw się dziejami PRL, a także najnowszą historią Francji i historią kina; autor m.in. Polski rok prof. Warczewskiemu. 1968 (2006), „Polskie miesiące”, czyli kryzys(y) w PRL (2008) kalendariumorzeł białyXX wieku 5555 Orły biżuteryjne produkcji Marcina Jarry Tomasz Zawistowski

Około 1890 roku do Krakowa przy- był Marcin Jarra, mistrz brązowni- czy z warszawskiej fabryki Norblina. Wraz ze wspólnikiem założył pierwszą dużą fabrykę wyrobów platerowa- nych w Krakowie, której produkty kilkanaś­cie lat później nagrodzo- ne zostały złotymi medalami na wystawach w Wiedniu i Paryżu. Jego nazwisko jest doskonale znane wszystkim kolekcjonerom i znawcom polskich platerów. Nie

2 wszyscy jednak wiedzą, że obok 0 9 1 k o ogromnego asortymentu platerów r a n i k oraz brązów firma Jarry produko- s w o k wała również srebrne orły, noszone ra k rz przez galicyjskich patriotów w charak- da en al terze biżuterii patriotycznej. , K ch ze C ef óz : J istoria orła jako elementu ÐÐRysunek orła k z ru autorstwa Bar- ed biżuterii patriotycznej jest prz ot. o wiele słabiej udokumen­ tłomieja Berrecciego ze F ściany zewnętrznej kaplicy towana od historii godła Zygmuntowskiej Hwojskowego. Stanowi całkowicie sa­ modzielny nurt, ewoluujący z biegiem czasu, niekiedy splatający się z dzie­ ski, jakkolwiek obecny w wielu kom­ zegarków”. O ile jednak w Królestwie jami orłów wojskowych, niekiedy zaś pozycjach, nie bywał jeszcze elementem antypolskie nastawienie władz było H– zazwyczaj pod ich nieobecność – ist­ samodzielnym. Biżuteria patriotyczna trwałe i rzeczywiste, o tyle w Galicji niejący niezależnie. w postaci orłów pojawiła się dopiero pozostawało raczej ukłonem w stronę w okresie żałoby narodowej 1861 roku, politycznych sojuszy monarchii. Już Biżuteryjne orły na fali największego jak dotąd rozkwi­ w miesiąc po obwieszczeniu policyjne­ Narodziny idei biżuterii patriotycznej tu symboliki narodowej. Noszenie jej go zakazu używania biżuterii patriotycz­ przypadają na koniec XVIII i początek zostało natychmiast zdelegalizowane nej c.k. Namiestnictwo pozwoliło miesz­ XIX stulecia, kiedy to społeczeństwo, przez władze, nie tylko zresztą w Kró­ czanom Krakowa na noszenie polskiego uświadomiwszy sobie utratę niepodle­ lestwie Polskim, ale i w Galicji, gdzie stroju z karabelą, a w roku 1865 zezwo­ głości, kultywowało pamięć bohaterów od kwietnia 1861 roku zakazane było lenie to rozciągnięto na mieszczaństwo Insurekcji Kościuszkowskiej i epoki na­ „noszenie kokard żałobnych – polskich lwowskie. Tak więc nie dziwi w żadnym poleońskiej. W okresie tym orzeł pol­ orłów – trójkolorowych wstążeczek do razie, że to właśnie Kraków i Wiedeń,  56 Orzeł Biały

a w pewnej mierze także Lwów, stały się niepodległości – w co najmniej kilku­ głównymi ośrodkami wyrobu emblema­ dziesięciu wersjach. Asortyment godeł tów patriotycznych. był bardzo szeroki, zarówno w formie, Polskie organizacje mundurowe, jak i w jakości wykonania. Najwyższej oficjalnie rejestrujące swą działalność jakości wyroby wybijano matrycowo ze w początkach XX wieku, w Galicji srebra, pośledniejsze – z tańszych me­ wykorzystywały symbol sokoła tali, a niektóre odlewano. Z listy kra­ w miejsce orła. W miarę słab­ kowskich producentów godeł z mo­ nięcia oporu władz zabor­ nogramem „Sigismundus” znamy czych produkcja i sprze­ dzisiaj trzy nazwiska: Wacława daż polskich orłów Głowackiego, Franciszka Za­ o charakterze brosz jąca i Marcina Jarry. Szcze­ i wisiorów stała gólnie ciekawą postacią się w zaborze aus­ jest ten ostatni; dość po­ triackim legal­ wiedzieć, że należy on na, co potwier­ do nielicznej grupy rze­ dza użycie cech mieślników, którzy mają probierczych własne hasła w Polskim i monogramów słowniku biograficznym. wytwórców na licznych w tej gru­ Marcin Jarra, brą­ pie egzemplarzach zownik z Krakowa srebrnych. Począt­ Pierwsza Krajowa Fabry­ kiem kulminacyjnego ka Wyrobów Platerowanych okresu używania bi­ z Chińskiego Srebra, Prawdzi­ żuterii patriotycznej był wych Srebrnych i Odlewalnia rok pięćsetnego jubileuszu Brązowych Monumentów pro­ grunwaldzkiego. W owym wadzona była samodzielnie przez czasie, aż do wybuchu woj­ Marcina Jarrę od roku 1901, od ny, największą popularnością chwili rozstania się ze wspólnikiem cieszyły się orły nawiązujące do Marcelem Jakubowskim. Mieszczące wzorców historycznych. się w kramie numer 1 w krakowskich Sukiennicach przedsiębiorstwo jedno­ Godło dłuta Bartłomieja Berrecciego Zdecydowanie największą popularnoś­ cią pośród orłów historycznych cieszyła się grupa godeł nawiązujących do cza­ Fot. ze zbiorów autora sów jagiellońskich. Ich pierwowzorem stał się orzeł umieszczony na postu­ mencie pilastrowym wawelskiej kaplicy ÐÐOrzeł zygmuntowski wyprodukowany Zygmuntowskiej. Renesansowy orzeł – w firmie Marcina Jarry zaprojektowany przez Bartłomieja Ber­ recciego dla Zygmunta I Starego, przed­ wy historyczne Juliana Ursyna Niemce­ ostatniego z Jagiellonów, pogromcy wicza, wydane w 1816 roku. W latach zakonu krzyżackiego, władcy, którego osiemdziesiątych XIX wieku, a może na­ panowanie rozpoczęło czasy świetności wet dekadę wcześniej, orły jagiellońskie Rzeczypospolitej – w epoce rozbiorów trafiły na ubiory galicyjskich patriotów. wielokrotnie powracał w charakterze Dokładne datowanie nie jest pewne, ale symbolu patriotycznego na fali owych wiadomo, że już w 1887 roku krakow­

pozytywnych skojarzeń historycznych. ski złotnik Karol Czaplicki odlewał ze ze zbiorów autora Fot. Ozdabiano nim liczne druki, spośród srebra jagiellońskie godła. Łącznie pro­ ÐÐMatryca do produkcji orłów zygmuntow- których bodaj najsłynniejsze były Śpie- dukowano je – aż do chwili odzyskania skich używana w firmie Marcina Jarry Orzeł Biały 57

chami krajowymi oraz inicjałami wizerunkiem Bramy Floriańskiej, por­ „MJ”, były dostępne w wersji tretami Kościuszki i Mic­kiewicza oraz przypinanej na agrafę oraz Orłem i Pogonią. Każdy z tych emble­ zawieszanej. Na żądanie matów był samodzielną odkuwką ma­ firma gotowa była ozdo­ trycową, wykonaną z mosiądzu, posre­ bić ich rewers napisem brzoną i przykręconą do tacy. Matrycy bądź monogramem. orła używano do produkcji godeł biżu­ Podstawową gru­ teryjnych, wybijanych ze srebra i opa­ pą wyrobów firmy trzonych poziomymi agrafami (ilustra­ Marcina Jarry była cja obok). zastawa platero­ Na czas Wielkiej Wojny firma Mar­ wana. W jej skład cina Jarry zawiesiła działalność, co po­ wchodziła również z­wala datować jej wyroby cechowane niewielkich rozmia­ austriackimi próbami na okres przed je­ rów tacka aplikowana sienią 1914 roku. 

a r o t u a w ró io zb e . z Fot ÐÐ Orzeł zygmuntowski noszony w cha- rakterze broszy patriotycznej znacznie deklarowało patriotyczne sym­ patie, chlubiąc się wykonaniem pomnika Teofila Lenartowiczaw Panteonie Naro­ dowym na Skałce oraz tablicy pamiątko­ wej Tadeusza Kościuszki na ścianie koś­ cioła Kapucynów, a także potwierdzając w katalogu ofertowym – ozdobionym polskim orłem – zatrudnianie osób je­ dynie polskiej narodowości. Marcin Jarra nie był członkiem Sto­ warzyszenia Złotników i Jubilerów Kra­ kowskich, niemniej otrzymał od c.k. Namiestnictwa zgodę na wytwarzanie – obok swej podstawowej działalności, jaką była produkcja platerów i brązów – wyrobów ze złota i srebra. W ramach tej marginalnej produkcji firma wytwarza­ ła orła z monogramem „Sigismundus”. Co ciekawe, matrycę do wyrobu tego godła zamówiono w Wiedniu, o czym świadczy umieszczona na niej sygna­ tura „K. BUHA/WIEN”. Zamówienie przez krakowskiego wytwórcę matry­ cy w stolicy monarchii nie jest niczym dziwnym w obliczu związków handlo­ wych łączących oba miasta. Orły zyg­ ÐÐOrzeł patriotyczny muntowskie z firmy Jarry, produkowane wyprodukowany w firmie ze srebra i znakowane austriackimi ce­ Marcina Jarry

Fot. ze zbiorów autora 58 Orzeł Biały

Orły zygmuntowskie na ubra­ z pracowni Franciszka Zająca ozdabia niach cywilnych i na mundurach klamrę pasa od stroju ceremonialne­ Godła nawiązujące do czasów jagiel­ go chorążego Stowarzyszenia Kupców lońskich cieszyły się w drugiej deka­ i Młodzieży Handlowej w Rzeszowie. dzie XX wieku ogromną popularnością. Biżuterii patriotycznej używali le­ Przypinano je do ubrań i noszono jako gioniści, którym nie udało się zdobyć wisiory, ale również uzupełniano tarcza­ orłów wojskowych. Karol Koźmiński, mi bądź bordiurami, tworząc większe wyruszający z Warszawy do I Brygady egzemplarze brosz patriotycznych. Na Legionów w sierpniu 1915 roku, zano­ ilustracji poniżej orzeł zygmuntowski tował we wspomnieniach, że spotkał się z taką właśnie sytuacją: „Nie był a r o t to jeszcze ów orzeł strzelecki, którego u a w otrzymałem później. O ile pamiętam, ó r io b była to, nabyta w jakimś niezupełnie z e . z chrześcijańskim sklepie, broszka dam­ ot F ska, przedstawiająca orła Jagiellonów ÐÐRotmistrz c.k. kawalerii Franciszek z koroną na głowie”. Ożegalski z orłem zygmuntowskim przypiętym do czapki w miejsce au- Tomasz Zawistowski – autor trzech tomów striackiego bączka, rok 1918; w roku monografii polskiego orła wojskowego, urzędniczego 1919 rtm. Ożegalski był dowódcą dywi- i szkolnego Polskie orły do czapek w latach 1917–1945 zjonu w 2. p.szwol., a później w 1. p.s.k.

ÐÐOrzeł zygmuntowski na klamrze pasa cho- rążego Stowarzysze- nia Kupców i Młodzieży Handlowej w Rzeszowie Fot. ze zbiorów autora Fot. z broniąkalendarium w XXręku wieku 5959 Arsenał pod Arsenałem Michał Mackiewicz

26 marca 1943 roku Grupa Szturmowa Szarych Szeregów dokonała śmiałej akcji odbicia więźniów przewożonych z warszawskiej siedziby do więzienia na Pawiaku. Powodzenie operacji oraz jej niezwykle spektakularny przebieg sprawiły, że asadniczym celem akcji było odbicie członka Szarych Sze­ stała się ona jednym z najbardziej znanych regów Jana Bytnara „Rudego”. wydarzeń w historii Polskiego Pań- Miejsce ataku na więzienną Zfurgonetkę wybrano optymalnie – zbieg stwa Podziemnego. Gdy na dodatek ulic Bielańskiej, Długiej i Nalewek, tuż uświadomimy sobie, z jak lichym przy gmachu Arsenału. Gestapowskie uzbrojeniem Polacy przystą- renault musiało tutaj zwolnić, a brak pili do działania, suk- Zw pobliżu znaczniejszych niemieckich posterunków uniemożliwiał szybką od­ ces ten budzi jeszcze siecz. Miała to być pierwsza tak duża większe uznanie. akcja warszawskiego podziemia, wobec czego można było się spodziewać, że jej 29 uczestników, podzielonych na dwie grupy: ataku i ubezpieczenia, zostanie znakomicie uzbrojonych.

Niechodliwe rewolwery Nie jest tajemnicą, że przez cały okres niemieckiej okupacji największą bo­ lączką ruchu oporu było uzbrojenie. To schowane we wrześniu 1939 roku, czyli przeważnie długie karabiny i karabinki powtarzalne, ze względu na gabaryty i niewielką szybkostrzelność zupełnie nie nadawało się dla miejskich grup szturmowych. Pożądane były pistolety samopowtarzalne i przede wszystkim maszynowe. Chociaż z uwagi na słaby nabój ich siła rażenia była ograniczona, to w walce na krótkim dystansie okazy­ wały się nieocenione. Wydawałoby się, że magazyny Kedywu AK (Kierowni­ ctwa Dywersji), skąd pobierano broń, do roku 1943 powinny się już nasycić Fot. ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego odpowiednimi jej rodzajami, pochodzą­ cymi z rozbrojeń, zakupów na czarnym rynku czy zrzutów. Jak zatem żołnierze dowodzeni przez Stanisława Broniewskiego „Orszę” byli uzbrojeni podczas akcji? Zacho­ wało się kilka relacji jej uczestników, ÐÐRewolwer MAS wz. 1982 jedną z najciekawszych pozostawił  60 z bronią w ręku

Witold Bartnicki „Kadłubek”, wcho­ wej amunicji elaborowanej prochem na bok i gwiazdowym wyrzutnikiem dzący 26 marca w skład sekcji „sygna­ czarnym. Wybór ośmiomilimetrowego łusek. Pewną niedogodnością było lizacja”: „Mieliśmy bardzo mało broni. naboju był podyktowany względami wychylanie się bębna na prawą stronę Dwa steny, cztery, pięć pistoletów. Na technologicznymi, taki właśnie kaliber (standardem była lewa), co powodowa­ zadania zlecone przez Kedyw dosta­ miał bowiem regulaminowy karabin ło, że podczas ładowania broń należa­ waliśmy broń z magazynów. Tam też francuskiej armii (Lebel wz. 1886). To ło przełożyć do lewej ręki. Rewolwer nie było jej dużo […]. Tuż przed akcją właśnie słaby nabój (8 x 27 mm) był miał stały szkielet i sześcionabojowy dostaliśmy pięćdziesiąt niechodliwych największą wadą nowego rewolweru; bęben zaopatrzony w gwiazdowy wy­ rewolwerów, ośmiomilimetrowych Le­ pocisk ważył 7,8 g i wylatywał z lufy beli z pierwszej wojny światowej, wzór z prędkością zaledwie 220 m/s (energia z 1898 roku, zrobiony na podstawie 159 dżuli). Broń była solidnie wyko­ doświadczeń z wojny francusko-prus­ nana, stosunkowo celna i ze względu kiej. Te Lebele były naszym głównym na wspomnianą amunicję charaktery­ uzbrojeniem w Akcji pod Arsenałem. zowała się niewielkim odrzutem. Wzór Niektórzy, na przykład Janek Rodo­ 1892 był pierwszym europejskim re­ wicz »Anoda« jako dowódca sekcji wolwerem z bębnem wychylanym ataku, mieli po dwa, czyli dyspono­ wali dwunastoma wystrzałami. Więk­ szość miała po jednym. Sześć strzałów i zostawało się bezbronnym! »Anoda« po wystrzelaniu dwóch magazynków musiał wycofać się do sekcji osłono­ wej i wziąć broń od Zika [Józefa] Sas­ kiego »Katody«. »Katoda« zajął się ła­ dowaniem broni i gdy napatoczył się Niemiec z SA, byłby zginął, gdyby nie poratował go któryś z kolegów”. Re­ lacja ta, choć nie jest pozbawiona nie­ ścisłości, wydaje się cenna ze wzglę­ du na to, że dość dobrze pozwala nam zidentyfikować użytą pod Arsenałem broń. Warto poświęcić jej nieco wię­ cej miejsca.

Wzór 1892 Rewolwer, o którym wspomina „Kad­ łubek”, to Modèle d’Ordonnance 1892, a więc wzór z roku 1892, a nie 1898. Była to regulaminowa broń używana przez armię francuską podczas obu wojen światowych. Produkowano ją w Manufacture d’Armes de Saint­ -Étienne (MAS), stąd też często nazy­ wana jest MAS-em lub Saint-Étienne. Najbardziej popularne określenie – Lebel – jest w tym wypadku zupełnie błędne, jako że słynny Nicolas Lebel nie skonstruował tej broni, mimo że wchodził w skład wojskowej komisji zatwierdzającej ją do uzbrojenia. Re­ wolwer wz. 1892 zastąpił używane do­ tychczas rewolwery wz. 1873 i 1874,

dostosowane do jedenastomilimetro­ Narodowa Filmoteka Fot. z bronią w ręku 61

rzutnik pustych łusek. Wychylenie wolwerów znajdowało się w jednost­ steny lub też nie było pistoletów – bębna odbywało się poprzez zwolnie­ kach tyłowych lub Korpusu Ochrony przecież zdecydowanie lepszych, bar­ nie zawiasowego zatrzasku znajdu­ Pogranicza. Jakaś część została ukryta dziej szybkostrzelnych, celniejszych jącego się z prawej strony szkieletu. i zasiliła podziemny arsenał. i, co najważniejsze, dzięki wymien­ Wzór 1892 był podwójnego działania, Oczywiście, w latach okupacji każ­ nym magazynkom, pozwalających na tzn. strzał można było oddać, naciska­ da sprawna broń była na wagę złota, błyskawiczne uzupełnienie nabojów. jąc bezpośrednio na spust lub też po zwłaszcza jeśli dysponowano odpo­ Właśnie czasochłonne napełnianie re­ uprzednim odciągnięciu kurka. wiednią do niej amunicją. Niemniej wolwerowego bębna stało się przyczy­ Obecność tych rewolwerów w Pol­ wybór rewolwerów dla uczestników ną pojmania Huberta Lenka „Huberta”, sce nie powinna dziwić. Znaczne ilo­ akcji pod Arsenałem (oprócz tego dwa zwiększając krwawe straty Polaków do ści trafiły tu w 1919 roku wraz z żoł­ steny Mk II, butelki zapalające i gra­ trzech zabitych („Huberta” zakatowa­ nierzami Błękitnej Armii gen. Józefa naty) musi budzić zdumienie i może no na gestapo). Hallera, a zapas został potem uzupeł­ być tłumaczony jedynie znacznym niony zakupami. Szacuje się, że do kra­ pośpiechem, jaki towarzyszył opra­ Prawda czasów, prawda ju trafiło łącznie ponad 20 tys. sztuk. cowywaniu planu i organizowaniu ekranu Choć w 1939 roku standardową bronią całej operacji. Trudno przypuszczać, Na koniec już, w formie ciekawostki, krótką Wojska Polskiego były pistolety aby w warszawskich magazynach warto odnieść się do realiów przedsta­ wis wz. 35, niemało francuskich re­ znajdowały się tylko dwa zrzutowe wionych w filmieAkcja pod Arsenałem (1977), znakomicie skądinąd zrealizo­ wanym. Chociaż polska kinematogra­ ÐÐKadr z filmuAkcja pod Arsenałem; fia doby PRL wyróżniała się dbałoś­ „Orsza” (Jan Englert) z rewolwerem, cią o szczegóły historyczne, zwłaszcza z tyłu ranny „Alek” (Ryszard Gajewski) w porównaniu z żałosnymi produk­ oraz „Katoda” (Ryszard Jabłoński) cjami współczesnymi, w dziele Jana Łomnickiego nie udało się uniknąć uproszczeń. Oczywiście, są tutaj bu­ telki zapalające, są granaty, nie mogło zabraknąć także dwóch stenów Mk II. Natomiast rolę rewolwerów wz. 1892 „grają” poczciwe naganty. To abso­ lutnie nie razi, oba rodzaje broni po­ wstawały bowiem mniej więcej w tym samym czasie i wizualnie różnią się od siebie nieznacznie (konstrukcyjnie owszem). „Zośka”, grany przez Miro­ sława Konarowskiego, rani gestapow­ ców z wisa. W tym wypadku nie jest to niedopatrzenie ekipy filmowej, gdyż niektóre relacje wskazują, że rzeczywiście uzbrojony był w dwa pistolety samopowtarzalne (choć nie ma pewności co do wzoru). Ale już zupełnie nieprawdopodobnie prezentuje się Jan Englert, grający dowodzącego akcją „Orszę” i dum­ nie dzierżący rewolwer – co prawda francuski, ale… jedenastomilimetrowy czarnoprochowy wz. 1873!

Michał Mackiewicz – archeolog, pracownik Działu Historii Wojskowości Muzeum Wojska Polskiego; zajmuje się historią wojen i uzbrojenia oraz archeologią militar- ną; autor licznych artykułów o tematyce historycznowoj- skowej, współautor książki Kircholm–Kłuszyn, zwycięst­ ­ wa husarii (2011) 62 przeminęło z peerelem

[…] zlecający jazdę i kierowca obowią­ Ładunek powrotny zani są: 1) zgłosić zamiar jazdy wyżej wymienionej placówce spedycyjnej; Andrzej Zawistowski 2) przyjąć do przewozu przesyłkę zleconą przez placówkę spedycyjną […]”. W ten W latach sześćdziesiątych zmo- Bareja i Jacek Janczarski utrwalili na lata sposób prawnie zadekretowano zacho­ rą polskich kierowców cięża- absurd komunistycznej gospodarki, który wania, które w gospodarce rynkowej są przepadł w niepamięci wraz z upadkiem elementarnymi, zupełnie oczywistymi rówek stały się obowiązkowe PRL. Przepadł tak głęboko, że już dziś zasadami minimalizacji kosztów. Po raz dodatkowe załadunki. mało kto pamięta, o co w tej scenie tak kolejny władze starały się przekonać, że naprawdę chodziło. wszystko można nakazać. września 1985 Jedną z podstawowych cech gospodar­ Po wejściu w życie wspomnianego roku w stronę ki centralnie sterowanej była likwidacja zarządzenia na granicach miejscowości, Krakowa pędzi własności prywatnej. Znikał w ten spo­ w których zlokalizowane były „placówki auto państwowe­ sób realny właściciel, który powinien na spedycyjne”, stanęły tablice z dokładny­ 22go Warszawskiego Przedsiębiorstwa Tak­ bieżąco nadzorować opłacalność przed­ mi informacjami, gdzie kierowcy mają się sówkowego o numerze bocznym 1313. sięwzięcia, zgodnie z zasadami rachun­ zgłaszać po „ładunki powrotne”. Z tym Wiezie spieszącego się na nagranie do ku ekonomicznego. Urzędnik, który go było jednak trudniej: kierowcy wcale nie krakowskiego ośrodka telewizji znane­ zastąpił, nie miał szans na realizację tego palili się do wypełniania nałożonych na 22go aktora Wojciecha Rawicza. Nagle ja­ zadania. Faktyczna likwidacja rachunku nich zadań. Dodatkowy załadunek i zwią­ dący przed taksówką samochód gwał­ ekonomicznego i odczuwalnego zysku, zane z tym procedury biurokratyczne townie zmienia pas ruchu, a żółta taryfa wynikającego z oszczędnego gospoda­ opóźniały powrót do domu. Poza tym – z piskiem opon wyhamowuje przed ol­ rowania, ujemnie wpływały na pracowni­ co nie mniej istotne – zaradni kierowcy brzymią przeszkodą, na której jest wy­ ków i ich przywiązanie do przedsiębior­ potrafili znakomicie wykorzystać niezała­ tłoczony niepozostawiający wątpliwości stwa. Rosły więc sterty biurokratycznych dowany samochód do korzystnego (choć napis: 8 ton. „Cudem żem się wyrobił. przepisów, a ludzie wynajdowali najprze­ nielegalnego) przewozu dla prywaciarzy. Przecież to pewna śmierć!” – mówi prze­ różniejsze sposoby, by je omijać. Nie ina­ Nie bez znaczenia było również to, że nie­ rażony kierowca. Po chwili pojawia się czej było wśród kierowców ciężarówek. załadowany samochód spalał mniej pali­ ciężarówka, a jej kierowca prosi: „Cho­ W lutym 1965 roku minister komuni­ wa, co można było wykorzystać na własny lera, znów mi spadło ze skrzyni. Droga kacji Piotr Lewiński i minister gospodarki użytek. Było to wszystko znacznie bar­ nierówna. Pomóżcie koledzy wrzucić to komunalnej Stanisław Sroka ogłosili roz­ dziej opłacalne niż premie przewidziane draństwo na wóz”. Zrozumiałe, że propo­ porządzenie w sprawie krajowego trans­ za odebranie ładunku powrotnego. zycja ręcznego załadunku wielotonowego portu drogowego. Siódmy rozdział tego Milicja Obywatelska zyskała za to jesz­ kolosa spotyka się nie tylko ze zdziwie­ dokumentu zatytułowano: „Wykorzystanie cze jedno zadanie – wyłapywanie tych, niem, ale oburzeniem: „Dźwig sobie pan ładowności ciężarowych pojazdów samo­ którzy starali się „zapomnieć” o obo­ sprowadź!”. Kierowca ciężarówki odpo­ chodowych i ich próżnych przebiegów”. wiązkowym załadunku. Szczególne nasi­ wiada jednak: „To dmuchane jest, z gumy. Precyzował on zadania dla zarządzają­ lenie tych kontroli miało miejsce w latach Rozchodzi się o to, żeby nie było pustych cych państwowym parkiem samochodów osiemdziesiątych – to wówczas waląca się przelotów. Milicja za to wali mandaty”. ciężarowych. W dokumencie znalazł się gospodarka cierpiała na niedobory spraw­ Tak w niecałe dwie minuty w serialu m.in. na­stępujący przepis: „Jeżeli w wy­ nych samochodów (deficyt części zamien­ Zmiennicy Stanisław niku zamierzonej jazdy ciężarowy pojazd nych), a przede wszystkim na brak paliw. samochodowy ma mieć przebieg próżny Milicjanci, zamiast ścigać piratów drogo­ lub wykonać przewóz ładunku, wych bądź pijanych kierowców, kontrolo­ przy którym ła­ wali ciężarówki i wykrywali „puste prze­ downość pojazdu loty”. System „ładunków powrotnych” jest tylko częścio­ chociaż w niewielkim stopniu miał łago­ wo wykorzystana, dzić braki sprzętu i surowców. Pomysł a jazda ma się rozpo­ był tak samo absurdalny, jak ówczesny cząć w miejscowości, system ekonomiczny. Nic dziwnego, że w której znajduje się wraz z PRL odszedł w niebyt. państwowa jednostka dr Andrzej Zawistowski – historyk, dyrektor Biura organizacyjna prowa­ Edukacji Publicznej IPN, pracownik Katedry Historii Gospo- dząca spedycję publiczną darczej i Społecznej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie miejscakalendarium z historią XX wieku 6363 Śladami „Alka”, „Rudego” i „Zośki” Katarzyna Dzierzbicka

Zbliża się 71. rocznica akcji pod Arsenałem. Jak ani sposobów likwidacji więzniow. Alek stał w rogu pokoju co roku do Warszawy tłumnie przyjadą harcerze oszołomiony nieoczekiwanym wydarzeniem, zaskoczony tym, co się dzieje. Gdy zbliżył się doń ów gestapowiec w cywilu z całej Polski, aby upamiętnić bohaterów, którzy i czysta polszczyzna zaczął zadawać jakieś pytania dotyczące 26 marca 1943 roku z narażeniem życia odbili ojca, Alek przez chwile wahał się, co i jak odpowiedzieć. Dopie­ grupę więźniów Pawiaka. Wspominając bohate- ro gdy cywil, natarczywie żądając wiadomości, gdzie są ukryte pieniądze, przyłożył do brzucha chłopca lufę pistoletu i zagroził rów, odwiedzimy miejsca nierozerwalnie z nimi strzałem, dopiero wówczas Alek zdecydował się na odpowiedź. związane, które odnaleźć można na kartach – Strzelaj pan – powiedział wolno, patrząc w oczy szpicla. – Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego. Strzelaj pan – powtórzył. Dlaczego nie aresztowano wówczas Alka, dlaczego wyprowa­ dzono tylko ojca? Bóg to raczy wiedzieć! Być może w pierwszych listach i wspomnieniach dniach okupacji gestapo nie miało jeszcze usta­ pisanych przez bohate­ lonej metody postępowania w podobnych sy­ rów Kamieni na szaniec tuacjach. Hardą odpowiedz chłopca pozosta­ zachował się obraz peł­ wiono bez następstw”. Aleksy Dawidowski Wnych miłości rodzinnych domów „Zośki”, senior został rozstrzelany najprawdopodobniej „Alka” i „Rudego”. Tadeusz Zawadzki w Ogrodach Sejmowych, choć niektóre źródła urodził się w Warszawie. Aleksy Dawi­ podają jako miejsce egzekucji Palmiry. „Ojciec dowski pochodził z Drohobycza, dziś zginął w listopadzie 1939 roku. Wmiasta na Ukrainie, a z Kol­ Po tym, jak Niemcy przejęli fa­ buszowej na Rzeszowszczyźnie. Chłop­ brykę, w której był dyrektorem, cy poznali się w stołecznym gimnazjum im. Stefana zdecydował się przejść na eme­ Batorego przy ul. Myśliwieckiej 6, które ukończyli ryturę, by nie pracować dla wro­ w 1939 roku. Byli harcerzami działającej tam 23. War­ ga. Został aresztowany w czasie szawskiej Drużyny Harcerzy im. Bolesława Chrobre­ przeprowadzki ze służbowego go „Pomarańczarnia” – nazwa ta pochodzi od koloru mieszkania. Rozstrzelano go harcerskich chust. i tylko przez przypadek dowie­ dzieliśmy się o tym” – wspomi­ Trzej przyjaciele, trzy domy nała Maryla Dawidowska-Strzemboszowa, siostra „Alka”, w roz­ Maciej Aleksy Dawidowski – pseudonimy: „Alek”, „Gliz­ mowie z pisarką i dziennikarką Małgorzatą Wittels. da”, „Kopernicki”, „Koziorożec”. Mieszkał z rodzicami i sio­ „Alek” z matką i siostrą przenieśli się do mieszkania na war­ strą Marią, zwaną Marylą, przy ul. Dworskiej 29/31 (obecnie szawskim Żoliborzu przy ul. Mickiewicza 18. Mama „Alka” ul. Kasprzaka) w służbowym mieszkaniu przy Państwowej z pomocą dzieci uprawiała mały ogródek znajdujący się przy Fabryce Karabinów. Ojciec „Alka” był jej dyrektorem admini­ ul. Śmiałej, w fosie Cytadeli Warszawskiej. Opis tego mieszkania stracyjnym. W pierwszych dniach września 1939 roku rodzina odnaleźć można na stronach Kamieni na szaniec: „[…] nadszedł przeniosła się do mieszkania zaprzyjaźnionej z nimi doktor dzień, w którym nowy zespół Alka miał złożyć uroczyste przy­ Marii Felsz-Krügerowej, znajdującego się przy Marszałkow- rzeczenie. Przyrzeczenie to odbywało się w mieszkaniu Alka na skiej 120. 28 września, po kapitulacji Warszawy, Dawidowscy Żoliborzu. Przyszedł nań komendant Wawra. Co za widok! Pod­ wrócili do mieszkania przy Dworskiej. W październiku 1939 łoga pokoju, w którym odbywa się przyrzeczenie, cała zasłana roku ojciec „Alka” został aresztowany przez gestapo po odmo­ hitlerowskimi flagami. Chodząc – depcze się po swastykach”. wie uruchomienia fabryki dla Niemców. Aleksander Kamiński Jest w Warszawie jeszcze jedno miejsce, w którym w 1942 opisuje moment aresztowania w Kamieniach na szaniec: „Pan roku ukrywał się Maciej Aleksy Dawidowski. To mieszkanie Dawidowski w czasie krótkiego badania był blady, lecz spokoj­ rodziców jego sympatii – Barbary Sapińskiej „Baśki”. Znajdu­ ny – nie znano jeszcze wówczas ani śledztwa gestapowskiego, je się ono przy ul. Grottgera 23 m. 7 na Dolnym Mokotowie.  64 miejsca z historią 64

Jan Bytnar – pseudonimy: „Rudy”, na warszawskim Solcu (obecnie Za- „Janek”, „Krokodyl”. Od września górna 3). Jak wspomina matka „Ru­ 1930 roku mieszkał wraz z rodziną dego”, szkoła miała „przepiękny przy al. Niepodległości 159 m. 63. ogród botaniczny, pracownie i zna­ Lokal ten był miejscem konspiracyj­ komitych, mądrych nauczycieli. Od nych spotkań i tajnych kompletów. 1 września 1930 roku dziewięcioletni W pokoju „Rudego” przygotowy­ Jaś stał się uczniem tej szkoły, dziel­ wano akcję wysadzenia mostu pod nie dojeżdżając z Piastowa. Zdoby­ Kraśnikiem, zaplanowaną na wał ostrogi przyrodnika, miał swój sylwestra­ 1942/1943. „Miesz­ zielnik, zaczął studiować encyklo­ kanie Rudego zamieniło się pedie, atlasy, robić doświadczenia”. w laboratorium. [...] Pod Wspomnienia matki „Rudego” zebrała pi­ okiem instruktora przygoto­ sarka Barbara Wachowicz. Ukazały się w jej wywano miny do wysadzania książce Rudy, Alek, Zośka. Gawęda o boha- torów kolejowych, sporzą­ terach „Kamieni na Szaniec”. dzano zapalniki elektrycz­ W czasie wojny budynek szkoły został ne i czyniono szereg innych przejęty przez Wehrmacht. W 1944 roku przygotowań” – pisał Alek­ mieścił się tam powstańczy szpital. Po jego sander Kamiński. 23 marca zdobyciu Niemcy część rannych rozstrzela­ 1943 roku o 4.30 w mieszka­ li, a część trafiła naSzucha . Obecnie niu przy al. Niepodległości „Rudy” kamienicą, która została wpisana do wraz z ojcem zostali aresztowani rejestru zabytków, zarządza Kance­ przez gestapo. laria Sejmu. W 2009 roku narodził się – dotąd Tadeusz Zawadzki uczył się w Pry­ niezrealizowany – pomysł odkupie­ watnej Szkole Powszechnej Towa­ nia przez miasto mieszkania Bytna­ rzystwa Ziemi Mazowieckiej przy rów od ich spadkobierców za 700 tys. ul. Klonowej 16. Do tej samej placów­ złotych. W mieszkaniu miało zostać ki uczęszczał Jan Rodowicz „Anoda”. urządzone muzeum poświęcone Sza­ W 1940 roku chłopcy podjęli na­ rym Szeregom – filia Muzeum Histo­ ukę w jawnej Państwowej Szko­ rycznego m.st. Warszawy. le Budowy Maszyn, czyli dawnej Tadeusz Zawadzki – pseudoni­ Państwowej Wyższej Szkole Bu­ my: „Zośka”, „Kotwicki”, „Kajman”, dowy Maszyn i Elektrotechniki im. „Lech Pomarańczowy”. Mieszkał Hipolita Wawelberga i Stanisława przy ul. Koszykowej 75 w budynku Rotwanda (ul. Mokotowska 4/6). należącym do Politechniki Warszaw­ Niemcy wydali pozwolenie na dzia­ skiej, gdzie jego ojciec – Józef Za­ łalność średniej szkoły technicznej, wadzki – był rektorem i profesorem w rzeczywistości jednak wykładali chemii. Na ścianie wewnątrz główne­ w niej profesorowie z Politechniki go gmachu uczelni widnieje tablica Warszawskiej, prowadząc zajęcia na poświęcona harcmistrzowi Tadeuszo­ poziomie akademickim. Ze względu wi Zawadzkiemu oraz innym studen­ na działalność w konspiracji, „Alek” tom Politechniki, a zarazem żołnie­ przerwał naukę w 1942 roku i roz­ rzom podziemia. Inną mieszkanką począł pracę w straży przemysłowej domu przy Koszykowej 75 była Anna fabryki firmy Fuchs przy ul. Topiel. Smoleńska „Hania”, autorka kotwicy Strażacy przechodzili tam także – znaku Polski Walczącej. „Hania” szkolenie paramilitarne. „Zośka” została aresztowana 3 listopada 1942 przerwał naukę na przełomie 1942 roku. Zginęła w Auschwitz. i 1943 roku. Budynek szkoły został zniszczony podczas Powstania War­ Tajna politechnika szawskiego i po wojnie odbudowa­ Jan Bytnar uczęszczał do Szkoły ny. Na jego fasadzie znajduje się pa­ Powszechnej­ nr 29 przy ul. Zagórnej 9 miątkowa tablica. miejsca z historią 65

„Klawe sprawy”, kiem spada na marmur stopni wielka, gru­ czyli Mały Sabotaż i akcje ba, mosiężna płyta i po chwili ześlizguje się Szarych Szeregów w śnieg. Przerażony hałasem Alek w jednej 27 września 1939 roku w mieszkaniu sekundzie zeskakuje z cokołu i jak ściga­ harcmistrza Stanisława Borowieckie­ ny zając pędem mknie w kierunku ul. Ko­ go – Szefa Głównej Kwatery Męskiej pernika. Po paruset metrach staje zdysza­ Szarych Szeregów – mieszczącego się ny i nasłuchuje. [...] Zawraca i ostrożnie, w kamienicy przy ul. Polnej (obecnie w każdej chwili gotów do ucieczki, idzie Noakowskiego 12) została podjęta de­ pod pomnik i obchodzi go dookoła. Zdu­ cyzja o przejściu Związku Harcerstwa miewająca historia! Nikt niczego nie zauwa­ Polskiego do konspiracji. O wydarzeniu żył, nikt niczego nie słyszał”. Za usunięcie tym informuje umieszczona przy wejściu tablicy „Alek” otrzymał honorowy pseudo­ do bramy kamienicy tablica pamiątkowa. nim wawerski „Kopernicki”. Tablica została Od stycznia do czerwca 1940 roku zakopana w ogrodzie Jana Rossmana przy „Alek” był łącznikiem ul. Sułkowskiego 29 na Żoliborzu. W od­ w komórce więziennej wecie za akcję „Alka” Niemcy zdemonto­ Związku Walki Zbrojnej wali pomnik Jana Kilińskiego i ukryli go (poprzednika AK). Jej w gmachu Muzeum Narodowego. W nocy zadaniem było utrzymy­ na budynku muzeum pojawił się napis autorstwa wanie łączności między „Alka”: JAM TU LUDU W-WY. KILIŃSKI JAN. konspiracją wojskową W ramach Małego Sabotażu „Alek” i „Rudy” a więzieniami na Pa­ zrywali wielkie hitlerowskie flagi – „Alek”z gma­ wiaku przy ul. Dzielnej chu PKO na rogu ulic Świętokrzyskiej i Mar- i Centralnym Aresztem szałkowskiej, a „Rudy” trzy dziesięciometrowe Śledczym, zwanym tak­ z gmachu Zachęty. Zdarzenie to opisał Aleksan­ że Centralniakiem, przy ul. Daniłowiczowskiej 7. „Alek” der Kamiński: „Alek ruszał do flag największych, do najbar­ codziennie odbierał grypsy z Pawiaka, a następnie rowerem dziej eksponowanych punktów miasta. [...] Wspinanie się, silne przewoził je do „skrzynki” na Żoliborzu. szarpniecie, szybkie zwinięcie flagii jazda. A potem – uśmiech­ 12 grudnia 1940 roku z inicjatywy Aleksandra Kamińskiego nięty, zadowolony odwiedza Alek przyjaciół i wymachując rę­ rozpoczęła działalność Organizacja Małego Sabotażu „Wawer”. koma, pełen entuzjazmu szybko opowiada o tym, jak to było. „Organizowałem go nie jako harcerz, nie jako przedstawiciel – Cóż u Boga Ojca, myślisz, że ty jeden to potrafisz! – żachnął Szarych Szeregów, ani jako przedstawiciel ZWZ. Organizowa­ się kiedyś Rudy. – Przyjdź do mnie jutro, a postaram się pokazać łem go niejako na swój własny rachunek i wyraźnie tak spra­ ci cos! Zaintrygowany Alek wpadł następnego dnia do Rude­ wę stawiałem ludziom, których zapraszałem do współpracy; go i oczom swoim nie wierzył: w pokoju czerwieniła się masa tworzymy niezależną, samodzielną organizację, pragnącą swe płótna trzech potężnych, dziesięciometrowych flag. – Rudy! zadania wykonać w kontakcie z Wojskiem i Delegaturą Rządu” Człowieku! Gdzieś ty to zrobił? – Zdjąłem z Zachęty. – Bu­ – czytamy w książce Barbary Wachowicz Kamyk na szańcu. jasz, niemożliwe! – Jedźmy, sprawdzimy. Pojechali. Alek już Gawęda o druhu Aleksandrze Kamińskim w stulecie urodzin. z daleka wlepił wzrok we fronton Zachęty i zdumiony zaczął Jednym z zachowanych do dziś rysunków Małego Sabotażu jest cmokać. – No, no, no! – Spośród czterech olbrzymich flag wi­ szubienica z wiszącą na niej swastyką autorstwa nieznanego siała tylko jedna. Trzy inne były zerwane. Na drążkach u góry harcerza. Zobaczyć ją można na kamienicy przy ul. Ligockiej. czerwieniały strzępy mocno trzymających się resztek materii”. Rysunek został zasłonięty szybą, Do zadań Małego Sabotażu na­ co uchroniło go od dewastacji. leżało również malowanie napisów 11 lutego 1942 roku „Alek” i rysunków ośmieszających okupan­ zasłynął brawurową akcją zdję­ ta. „Rudy” wykonał napis „Tylko cia niemieckiej tablicy z pomni­ świnie siedzą w kinie”, wraz ze sto­ ka Mikołaja Kopernika, stojącego sownym rysunkiem, na murze przy przed gmachem Pałacu Staszica. Rakowieckiej 4, gdzie mieściły się Wyczyn ryzykowny, gdyż odby­ koszary lotnicze i koszary SS. Ol­ wało się to tuż pod oknami znajdu­ brzymie napisy „Polska zwycięży!” jącej się obok Komendy Głównej autorstwa „Alka” pojawiły na bu­ granatowej policji. „Z grzmotem dynkach Banku Gospodarstwa Kra­ i mocnym metalicznym dźwię­ jowego przy Nowym Świecie oraz  66 miejsca z historią

Funduszu Kwaterunkowego na rogu Krakowskiego Przed- na terenie fabryki Lilpopa na Woli). Fragmenty cokołu zostały mieścia i ul. Królewskiej. Napisy tej samej treści – tym ra­ porzucone 13 września 1944 roku w parku na Grochowie (od zem autorstwa „Rudego” – pojawiały się wzdłuż ul. Puław- 2005 roku park nosi imię płk. Jana Szypowskiego „Leśnika”). skiej. Na bramie Ogrodu Saskiego, do którego wstęp mieli Na cokole nowego pomnika, który dziś stoi na skrzyżowaniu tylko Niemcy, „Alek” namalował napis ZOO. Jego dziełem ulic Wawelskiej oraz Żwirki i Wigury, 26 września 2010 roku było również zamalowanie tablic z nazwą Adolf-Hitler-Platz umieszczono metalową kopię kotwicy „Rudego”. (obecnie pl. Piłsudskiego) oraz wymalowanie dwóch wielkich W rysowaniu kotwic wyróżniał się również „Alek”. Jego ry­ kotwic na drzwiach do domu niemieckich żołnierzy, który sunki z kamiennego ogrodzenia kawiarni Lardellego przy daw­ znajdował się przy ul. Królewskiej 13, w miejscu dawnego nej ul. Polnej 30 zachowały się na fotografiach. Jednoz takich Instytutu Propagandy Sztuki. Dziś w tym miejscu stoi hotel zdjęć, autorstwa Edwarda Dziewońskiego, można zobaczyć Sofitel (dawniej: Victoria). w fototece Muzeum Powstania Warszawskiego. Przedstawia Wiosną 1942 roku na warszawskich ulicach pojawiła się ono aktorkę Alinę Janowską „Alinę”, łączniczkę batalionu AK Polski Walczącej. „To, że znak kotwicy utrwalił się „Kiliński”, stojącą przy kotwicy wykonanej przez „Alka”. Dru­ w Warszawie na cały czas okupacji – było w pierwszym rzędzie gie znane zdjęcie tej kotwicy wykonał Stefan Bałuk „Starba”. zasługa Zośki, któremu z tej racji »Wawer« nadał zaszczytny Fragmenty ogrodzenia kawiarni pod koniec lat pięćdziesiątych pseudonim Kotwickiego. W okresie kotwicowego szaleństwa harcerze Pomarańczarni przenieśli do liceum im. Stefana Ba­ Rudy sporządził własnoręcznie ponad dziesięć dużych stempli torego. W 2004 roku zostały odrestaurowane i ustawione na kotwic z chytrze obmyślona poduszeczka nasycona farba. [...] dziedzińcu szkoły, przy pomniku jej patrona. Drugi wynalazek był jeszcze bardziej pomysłowy. Wynalazca W niedzielę 17 stycznia 1943 roku Niemcy zatrzymali „Alka” nazwał go »wiecznym piórem«. w ulicznej łapance. Udało mu się uciec [...] można było pisać farba wiel­ z samochodu wiozącego go z Pawiaka kie i grube litery wysokości trzech prawdopodobnie do obozu koncentra­ do czterech metrów. Ku pochwa­ cyjnego na Majdanku. „Podjeżdżali le Rudego stwierdzić należy, że do rogu Miodowej i Krakowskiego »wieczne pióro« było niewielkie Przedmieścia. Alek szybkim ruchem i łatwo dawało się ukryć nawet przerzucił nogi na zewnętrzną stronę pod marynarka. [...] Całe słowo barierki i po chwili był już na jezd­ pisało się jednym zamachem. Ta­ ni. Zgrzytnęły hamulce jadącego za kim to piórem wykonano między nim wozu, rozległ się jakiś niemiecki innymi »poprawke« na wielkim krzyk – ale Alek nie oglądał się już szyldzie zawieszonym na wyso­ na boki. Wpadł w najbliższą uliczkę kości pierwszego piętra nad urzę­ Starego Miasta, potem w następną, dem Arbeitsamtu przy Nowym Świecie. Szyld głosił: »Jedźcie poprzeczna, wmieszał się w tłum... i był wolny!” – pisał w Ka- z nami do Niemiec«, zaś po »poprawce« na szyldzie widniało: mieniach na szaniec Aleksander Kamiński. »Jedźcie sami do Niemiec!«” – pisał Kaminski w Kamieniach 2 lutego 1943 roku „Rudy” został ranny w nogę podczas akcji na szaniec. Wspomniany w książce budynek biura werbunko­ „Bracka”. Chłopcy ewakuowali z domu Jana Błońskiego przy wego urzędu pracy mieścił się przy Nowym Świecie 68. Dziś ul. Brackiej 23 konspiracyjne materiały, broń i dzieła sztuki. w tym miejscu znajduje się wylot ul. Świętokrzyskiej. „Robota trwała bite dwie godziny. Dowódcą całości ubezpie­ Jedna z kotwic autorstwa „Rudego” znalazła się 2 maja czenia był Rudy, dowódcą piątki ubezpieczającej od strony uli­ 1942 roku na cokole pomnika Lotnika, na pl. Unii Lubel- cy był Alek. Wynoszeniem rzeczy kierował Zośka. Od chwili skiej. „W pełnym świetle szeregu lamp mała postać Rudego rozpoczęcia akcji nie można było dopuścić, aby ktokolwiek zbliżała się do stojącego w samotnym centrum pomnika. Już podszedł, skacze na stopnie i gdzieś wysoko w górze zaczyna swym wiecznym piórem malować kotwice. Gdy to robi, na placu panuje zwykły o tej porze i w tym miejscu ruch. [...] Lada moment mogło się stać coś bardzo złego. Nic się jed­ nak nie stało. W minutę potem Rudy siedział już na rowerze i razem z Zośką pędził do domu” – opisuje brawurową akcję Kamiński. W lecie tego samego roku pomnik Lotnika z wyma­ lowaną kotwicą został sfotografowany przez Stefana Bałuka „Starbę”. Oryginalny pomnik Niemcy rozebrali w pierwszych dniach października 1943 roku i zamierzali przetopić w celach militarnych (zniszczony, odnalazł się po wojnie wśród złomu miejsca z historią 67

wyszedł z wielkiej kamienicy, w której przeprowadzano ewa­ kuację” – czytamy w Kamieniach na szaniec. Podczas akcji zginął Kazimierz Pawłowski „Paweł”. 10 lipca 1943 roku na Karowej został aresztowany „Zośka”. Trafił do siedziby gestapo przy al. Szucha, a następnie został przewieziony do obozu na Gęsiówce. Nie wiadomo dokładnie, kiedy go opuścił. Wiadomo natomiast, że uwolnienie zawdzię­ czał Zygmuntowi Kaczyńskiemu „Wesołemu” oraz swemu ojcu – prof. Józefowi Zawadzkiemu.

Kryptonim: „Meksyk II” skania Rudego. Wszystko dookoła na świecie bladło wobec „Rudy” po aresztowaniu 23 marca 1943 roku trafił do wię­ tej nieprawdopodobnej radości. Radości krótkiej, gwałtownej. zienia na Pawiaku, skąd przewożony był na przesłuchania do I dumy, że ich braterstwa nie wolno bezkarnie tykać”– pisał siedziby gestapo w al. Szucha. Choć koledzy podjęli natych­ Aleksander Kamiński. miastową decyzję o jego uwolnieniu, to na zatwierdzenie ak­ cji przez Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Aleja Brzozowych Krzyży Krajowej trzeba było czekać kolejne trzy dni. Trzej przyjaciele z Pomarańczarni, którzy razem walczyli Akcja Szarych Szeregów o kryp­ o wolną i niepodległą Polskę, spoczęli tonimie „Meksyk II”, która przeszła obok siebie w Alei Brzozowych Krzy­ do historii jako akcja pod Arsenałem ży na Powązkach Wojskowych. Na (przy ul. Długiej), została ostatecznie grobach „Alka”, „Rudego” i „Zośki”, przeprowadzona 26 marca 1943 roku. który zginął 20 sierpnia 1943 roku Skatowany „Rudy” wraz z 25 więź­ podczas akcji w Sieczychach, zawsze niami został odbity z rąk gestapo, palą się znicze, wiszą zdjęcia i harcer­ a następnie przewieziony do domu skie chusty. Początkowo Jan Bytnar Stefana Mirowskiego przy ul. Ursy- został pochowany jako Jan Domański nowskiej 46/48. Tam udzielono mu (nazwisko jego drużynowego z Poma­ pomocy lekarskiej. Ranny w brzuch rańczarni), a Tadeusz Zawadzki jako Aleksy Dawidowski trafił do Szpitala Tadeusz Górecki. Zwłoki „Alka” zo­ Dzieciątka Jezus, gdzie zoperował go stały przeniesione do kwatery w Alei dr Andrzej Trojanowski. Wieczorem Brzozowych Krzyży dopiero po woj­ tego samego dnia koledzy przenieśli nie. 26 marca 1946 roku jego ciało „Rudego” do domu Gustawa Wuttke przy ul. Kazimierzow- ekshumowano z grobu rodzinnego Zdanowiczów na cmen­ skiej 15, gdzie ponownie zbadał go lekarz. Tam też po raz tarzu Powązkowskim. pierwszy od aresztowania „Rudy” widział się z matką. Na­ „Alek”, „Rudy” i „Zośka” zostali pośmiertnie odznaczeni Krzy­ stępnie przeniesiono go do kolejnego mieszkania nieznanej żami Srebrnymi Orderu Virtuti Militari V klasy; Tadeusz Zawadz­ z nazwiska osoby z sanitariatu Komendy Głównej AK przy ki dodatkowo dwukrotnie Krzyżem Walecznych. W 2011 roku ul. Karłowicza. Ze względu na bardzo ciężki stan Jana Byt­ Maciej Aleksy Dawidowski „Alek” został odznaczony Krzyżem nara, koledzy podjęli decyzję o przewiezieniu go do Szpitala Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne Wolskiego przy ul. Płockiej. zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej”. „Alek” i „Rudy” zmarli tego samego dnia – 30 marca 1943 Katarzyna Dzierzbicka – dziennikarka, przewodniczka po Warszawie roku. „Śmierć ich wywarła wstrząsające wrażenie na braterskim gronie przyjaciół. Zbyt wielka była poprzednio radość z odzy­ Zdjęcia ilustrujące artykuł wykonała autorka tekstu 68 EDUKACJA HISTORYCZNA Los Żołnierzy Wyklętych rzucony na stos. kart Ogólnopolski projekt edukacyjny „Rok Żołnierzy Wyklętych”, zainicjowany przez Fundację Niepodległości, oraz wzrastające zainteresowanie nieznaną dla wielu historią Żołnierzy Wyklętych przyniosły nam grę Bohaterowie Wyklęci, wydaną przez wspomnianą fundację we współpracy z lubelską Fabryką Gier Historycznych.

ie jest to pierwsza próba przybliżenia tej tematyki w postaci gry. Kilka lat temu ukazała się kolek­ cjonerska gra karciana Żołnierze Wyklęci, wydana gry, utrudniającym przyswojenie zasad, jest grafika znajdująca przez Towarzystwo Michała Archanioła. Gra nie się na rewersach kart. Przedstawione na nich postaci wilków tyl­ Nmiała jednak dopracowanej mechaniki i mimo zapału twórców ko nieznacznie różnią się między sobą, co powoduje trudności przeszła w zasadzie bez echa. Szczęśliwie temat podjęli na w zorientowaniu się, który stos zawiera jakie karty. Wydawcy nowo Adam Kwapiński i Michał Sieńko, dużo lepiej oddając zalecają grę osobom powyżej dziesiątego roku życia, aczkolwiek Nrealizm walk podejmowanych przez oddziały polskiego pod­ z uwagi na trudną tematykę i poziom skomplikowania wydaje ziemia antykomunistycznego. Zatem poza tematyką i wyko­ się, że wiek graczy został w tym przypadku mocno zaniżony. rzystaniem kart, nie ma zbyt wielu podobieństw w tych prawie Rozgrywka sprawia wrażenie skomplikowanej, ale rdzeń gry tak samo brzmiących tytułach. jest stosunkowo prosty. Dowodząc swoim oddziałem Żołnierzy W niewielkim pudełku Bohaterów Wyklętych znajdziemy Wyklętych, staramy się wspólnie z innymi graczami wykonać talię solidnie wykonanych 110 kart o frapującej grafice oraz powierzoną nam misję. Podana na zagrywanych kartach siła kilka drewnianych znaczników. Jakość wykonania gry nie bu­ naszych podkomendnych musi przewyższać podany na karcie dzi zastrzeżeń, instrukcja jest napisana w miarę czytelnie, choć misji poziom siły komunistów. Żeby osiągnąć przewagę, używa­ można jej zarzucić brak kilku zdań wstępu przypominającego my też rozmaitych kart rozkazów, które – choć zwiększają war­ podstawowe fakty historyczne na poruszany przez grę temat tość bojową naszych żołnierzy – zawsze powodują jakiś skutek czy paru zdjęć archiwalnych. uboczny. W najlepszym razie jest to wycofanie się bez walki, Rozgrywka została opisana rzetelnie, ale ze względu na swo­ ale przeważnie aresztowanie, odniesienie ran, a nawet śmierć. ją karcianą naturę gra nie należy do łatwych. Trzeba docenić W grze nieraz będziemy musieli decydować, czy posłać na pewną starania twórców o jak najprostsze wyjaśnienie reguł, choć nie śmierć mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” lub skazać na zawsze im się to udało. Do płynnej gry w Bohaterów Wyklętych areszt i nieuniknione tortury rtm. Witolda Pileckiego. Często nie potrzeba będzie kilku rozgrywek z instrukcją w ręku. Minusem będziemy mieli wyjścia i będziemy zmuszeni poświęcić ludzi dla dobra sprawy. Mimo że działamy wspólnie z innymi graczami i wykonanie misji powinno być naszym wspólnym zadaniem, każdy ma własną kartę celów, która daje mu możliwość zdobycia punktów chwały za ich zrealizowanie. I tu autorzy po raz kolej­ ny stawiają nas przed trudnym wyborem. Przed rozpoczęciem każdego etapu losujemy kartę tajnego celu i możemy otrzymać kartę zdrajcy, która sprawia, że dostajemy dodatkowe punkty za dopuszczenie do niepowodzenia misji. Czy ważniejsza jest wygrana, czy bycie w zgodzie z samym sobą? Gra testuje cha­ rakter jej użytkowników i stara się oddać realia tamtych czasów. W ramach wykonywanych misji możemy wcielać się w różne role: dowódcy, zwiadowcy, łącznika lub członka grupy uderzeniowej. Zależnie od edukacja historyczna 69

wybranej funkcji otrzymujemy pewne przywileje. Oczywiście Fabuła gry osadzona jest w realiach woj­ najchętniej wybierana jest funkcja dowódcy, którego władza ny partyzanckiej toczonej w latach czterdzies­ przejawia się w rozdzielaniu między graczy punktów chwały tych i pięćdziesiątych przez polskie podziemie niepodleg­ za wykonaną misję. Jak możemy się domyślić, dowódca przy­ łościowe przeciwko okupantowi sowieckiemu i władzy dziela sobie samemu najwięcej punktów chwały, więc rywa­ komunistycznej przyniesionej na bagnetach Armii Czer­

lizacja o bycie dowódcą jest często zawzięta. W Bohaterach y k a wonej w 1944/1945 roku. Bohaterami gry są autentycz­ Wyklętych, tak jak w życiu, żołnierz, który będzie miał wyższą ne postaci, przede wszystkim najbardziej znani dowódcy szarżę od aktualnego dowódcy, będzie mógł zająć jego miej­ partyzanccy, reprezentujący główne nurty ówczesnego podziemia zbrojnego (poakowski i narodowy), różne re­ sce, a jego poprzednik zostanie odesłany do grupy szturmowej. giony Polski, włącznie z ziemiami zabranymi przez ZSRR Podczas wykonywania misji komuniści nie pozostają bierni. na wschodzie. Niestety, nie zasygnalizowano przy tej oka­ Gracze losują karty akcji „władzy ludowej”, które sprawiają, zji choćby nazw najważniejszych formacji podziemnych, że misja jest trudniejsza do wykonania i może nieść z sobą do­ r hi s to np. Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, Zrzeszenia „Wolność datkowe konsekwencje, takie jak areszt dla rannych lub uak­ i Niezawisłość” czy Narodowych Sił Zbrojnych. Wśród tywnienie się konfidenta, który wydaje Żołnierzy Wyklętych 32 postaci znajdziemy m.in. cichociemnego mjr. Hiero­ wrogom. Pojmani przez władzę partyzanci trafiają do aresztu, nima Dekutowskiego „Zaporę”, legendarnego dowódcę z którego możemy ich odbić, ale musimy się śpieszyć, bo moż­ polowego z Lubelszczyzny, czy ppor. Anatola Radziwonika liwe, że następna karta „władzy ludowej” będzie powodowała „Olecha”, ostatniego dowódcę polskiej partyzantki na No­

O K IEM wogródczyźnie. Można by się przy tej okazji zastanawiać egzekucję jednego z aresztowanych. nad kryterium doboru postaci, bo wśród pominiętych Po wykonaniu misji i przydzieleniu punktów chwały losuje­ też są osoby bardzo znane, np. kpt. Stanisław Sojczyński my nową misję, którą będziemy musieli realizować, zazwyczaj „Warszyc”, dowódca Konspiracyjnego Wojska Polskiego, dysponując oddziałem o pomniejszonym składzie. Przed nami czy por. Józef Kuraś „Ogień” – legendarny dowódca par­ staną kolejne dylematy: kogo poświęcić, kogo wycofać i czy tyzancki z Podhala. Kluczowy problem polega jednak na oszukać swoich towarzyszy broni. tym, że u osób nieznających jeszcze historii antykomunis­ Bohaterowie Wyklęci mają ograniczone walory edukacyjne. tycznego oporu lakonicznie podpisane portrety postaci Autorzy postawili na ukazanie atmosfery walk z komunistami nie wywołają żadnej refleksji, nie zasygnalizują bowiem, oraz dylematów Żołnierzy Wyklętych. W dużej mierze udało czym owi ludzie zapisali się na kartach ojczystej histo­ rii. Można się obawiać, że rzadko który z gorzej zorien­ im się ten cel osiągnąć. Niestety, odbyło się to kosztem dość towanych w historii graczy zada sobie trud wyszukania mrocznej i miejscami przytłaczającej rozgrywki. Gra jest skie­ informacji biograficznych choćby w internecie. Dlatego rowana do bardziej doświadczonych graczy. Ze względu na jej bardzo by się przydała wkładka do gry z wydrukowany­ złożoność trudno byłoby ją wykorzystywać podczas edukacji mi biogramami tych postaci. Niestety, autorzy nie unik­ szkolnej. Jednak dla tych, którzy już interesują się tematem, nęli też drobnych potknięć. Na przykład na jednej z kart z pewnością jest to pozycja warta wypróbowania. umieszczono portret marynarza ppor. Zbigniewa Smo­ leńskiego „Żurawia”, błędnie podpisując go, zapewne na Andrzej Lipson – absolwent Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego, hufcowy w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej; interesuje się nowoczesnymi grami skutek zbieżności nazwisk, jako ppor. Leona Smoleńskiego planszowymi „Zeusa” (z V Wileńskiej Brygady AK). Walorem gry są użyte w niej karty misji i karty dzia­ Współpraca: Karol Madaj łań władzy, które trafnie, choć oczywiście w znacznym Dziękujemy Fabryce Gier Historycznych za udostępnienie gry. uproszczeniu (co jest uzasadnione w przypadku gry), od­ zwierciedlają taktykę walki obu stron konfliktu. Przypomi­ nają daty i charakter wielu autentycznych akcji podziemia (np. ataki na lokalne placówki UB i MO), w tym tych naj­ bardziej spektakularnych – rozbicia więzień w Kielcach (4/5 sierpnia 1945 roku) i Krakowie (18 sierpnia 1946 roku). Sygnalizują też typowe formy działania sił reżimo­ wych: zasadzki, obławy, aresztowania oraz infiltrację pod­ ziemia przy wykorzystaniu konfidentów. Do tego zesta­ wu warto byłoby dodać jeszcze akcje amnestyjne, które w największym stopniu przyczyniły się do wygaszenia masowej partyzantki. Gra jest ciekawą próbą wprowadzenia odbiorców w trudną tematykę „wojny po wojnie”, choć nie wyko­ rzystuje w pełni dostępnego potencjału.

Paweł Rokicki – historyk, kierownik Sekcji Wystaw w Biurze Edukacji Publicznej IPN

Grywalność:  Poziom skomplikowania:  Edukacja:  70 historia w kinie Ida, czyli historia bez uproszczeń Jan Olaszek

Ida, choć nakręcona na czarno-białej taśmie, jest jak najdalsza od pokazywania czarno-białego obrazu historii.

tosunki polsko-żydowskie w czasach II woj­ sumienia. Film został nakręcony w dość kameralny ny światowej i latach powojennych, w tym sposób, akcja toczy się powoli, główne postaci często w okresie stalinowskim, to jeden z najtrud­ milczą. Tłem wydarzeń jest PRL czasów Władysława niejszych tematów w najnowszej historii Pol­ Gomułki: z jednej strony wszechobecna bieda i byleja­ Sski. Twórcom filmu Ida w reżyserii Pawła Pawlikowskie­ kość, z drugiej – jazz i chęć młodych ludzi do zabawy. go udało się w spokojny, wyważony sposób pokazać Ida to kino bardziej artystyczne niż historyczne. Choć opowieść, której tłem są budzące chyba największe wspomniane trudne wątki dziejów najnowszych zajmu­ emocje wątki tego tematu: przypadki zabijania w cza­ ją tu ważne miejsce, to jednak najważniejsze w filmie Ssie wojny Żydów przez Polaków i zaangażowania osób są dylematy głównej bohaterki, która – zanim podej­ żydowskiego pochodzenia w system zbrodni stalinizmu. mie najważniejszą w życiu decyzję: o złożeniu ślubów Akcja filmu dzieje się na początku lat sześćdziesiątych zakonnych – chce dowiedzieć się czegoś o sobie: o swo­ XX wieku, kiedy Polską rządziła ekipa Włady­ jej przeszłości, ale też o teraźniejszości. Przeżywa sława Gomułki. Anna (Agata Trzebuchow­ dylematy nie tylko spowodowane ska), wychowanka sierocińca prowadzo­ tym, że jest jednocześnie kato­ nego przez zakonnice, tuż przed ślubami liczką i Żydówką, lecz także te, zakonnymi spotyka się po raz pierwszy które są typowe dla młodych w życiu ze swoją ciotką Wandą (Agata Ku­ dziewczyn. Obie odtwórczynie lesza), o której istnieniu wcześniej nawet głównych ról – debiutująca Aga­ nie wiedziała. Dowiaduje się od niej, że ta Trzebuchowska i znana m.in. z pochodzenia jest Żydówką. Ich cała ro­ z Róży Agata Kulesza – grają zna­ dzina zginęła w czasie wojny. Ciotka jest komicie. Atutami filmu są ponadto komunistką, w stalinizmie jako proku­ świetne zdjęcia, scenografia i pasu­ rator uczestniczyła w procesach po­ jąca do nastroju muzyka. litycznych, w których skazywano ludzi Film w reżyserii Pawła Pawlikow­ na śmierć. Nazywano ją nawet „krwa­ skiego dowodzi, że historia może być wą Wandą”. Choć nie przyznaje się silnie obecna w filmie, a jednocześnie do tego, widać, że ma świadomość, nie zdominować jego fabuły. Ida nie iż zaangażowanie w komunizm do­ popada ani w dydaktyzm, ani w skan­ prowadziło ją do udziału w zbrodni. dalizowanie. Skomplikowane problemy Bohaterki filmu to dwie kobiety pochodzące z jednej ro­ przedstawia w zniuansowany sposób. dziny, ale z zupełnie innych światów. Razem przyjeżdża­ Jakże odróżnia ją to od – z jednej strony – hurrapatrio­ ją do swojej rodzinnej wsi, by poznać prawdę o tym, jak tycznych produkcji, pokazujących tylko polskie boha­ zginęli najbliżsi. Dokonane przez nich odkrycie jest prze­ terstwo, a z drugiej – od np. skandalizującego Pokłosia, rażające – rodzice Anny i syn Wandy zostali zabici przez portretującego mieszkańców polskiej wsi niemal jako ukrywających ich sąsiadów. Film pokazuje, jak odkrycie krwiożercze bestie. Ida dowodzi, że historia na wiel­ prawdy wpłynęło na życie obu kobiet. kim ekranie nie musi być uproszczona i że nawet bez Obraz Pawlikowskiego ukazuje tę historię bez łatwe­ wydawania ogromnych pieniędzy można z sukcesem go usprawiedliwiania, potępiania czy dokonywania ja­ ją na nim pokazywać. kichkolwiek generalizacji. Postaci nie są czarno-białe, przeżywają dylematy moralne, targają nimi wyrzuty Jan Olaszek – historyk, pracownik Biura Edukacji Publicznej IPN kalendariumrecenzje XX wieku 7171 Zawody kontrolowane

eśli na półce w księgarni pod szyldem „historia najnow- Wszoła pakuje kabanosy do kieszeni marynarki. Zobaczył to Ba- sza” wyziera z grzbietu przerażające słowo „sport”, biuch, podchodzi i mówi: – Panie Jacku, nie trzeba, starczy dla rzesza czytelników mechanicznie przenosi wzrok na wszystkich. A Jacek na to: – Moja żona została na dole i chciałem kolejny tytuł. Ci, których nie porusza Samotność w pe- jej pokazać, bo dawno kabanosa nie widziała”. J Zazwyczaj jednak sportowcom towarzyszył ponury wymiar letonie ani nie nęci Piłka jest okrągła wybitnego trenera, bez lęku powinni jednak sięgnąć po Sport wyczynowy w polityce Polski Ludowej: marginalizowanie niepokornych, reglamento- państwa 1944–1989 Artura Paski. wanie wyjazdów zagranicznych, nękające służby, trudne de- Autor, który już wcześniej nie stronił od tematyki sportowej cyzje, w tym wybór – wierność przekonaniom czy kontynuo- (Wyścig Pokoju w dokumentach władz partyjnych i państwo- wanie kariery. wych 1948–1989), potwierdza w swej nowej pracy, że historyk Jednak dla władz liczyła się nie tylko subordynacja sportow- zajmujący się tą dziedziną życia nie musi koncentrować się na ców. Sport ważny był przede wszystkim jako narzędzie propa- opisie zmagań herosów. Czczony przez kibiców remis piłkarzy gandy, a nawet – co uzmysławia lektura książki – jako istotny na Wembley sprzed czterdziestu lat czy niezapomniane złoto element polityki zagranicznej komunistycznego państwa. Już siatkarzy na igrzyskach w Montrealu w 1976 roku to tylko tło, w 1952 roku „Przegląd Sportowy” pisał, że należy wychowy- na którym Artur Pasko szkicuje taktykę partyjno-państwowego wać sportowców w duchu „miłości do Związku Radzieckiego aparatu, niezmordowanego w staraniach – od ostrego startu i nienawiści do imperializmu anglo-amerykańskiego”. Czasami Polski Ludowej do jej przegranego finiszu – o jak najskuteczniej- chodziło o jak najlepsze wyniki, przygotowanie na pokaz zawo- sze ingerowanie w sport i jego propagandowe wykorzystywa- dów (na przykład etapów Wyścigu Pokoju), a niekiedy o bojkot, nie. Postawy sportowców, działaczy i dziennikarzy sportowych, aby przeciwstawić się „nasileniu ataków na kraje socjalistyczne metody podporządkowywania ich sobie przez władze obrazują i zaostrzeniu sytuacji międzynarodowej”, jak uzasadniał w 1984 doświadczenia nie tylko tej wąskiej grupy, lecz także całego spo- roku Polski Komitet Olimpijski rezygnację narodowej reprezen- łeczeństwa w opisywanym przez autora okresie. tacji z udziału w igrzyskach w Los Angeles. Dzieje zawłaszczania sportu przez władze komunistyczne śle- Upolitycznienie sportu najbardziej uderzało w samych spor- dzimy w książce etapami, zgodnie z kanonem podziału chrono- towców, którzy podobnie jak ogół społeczeństwa prezentowali logicznego. W ten sposób jak przez kalkę widać historię Polski w większości postawy konformistyczne, czasem cichego lub w latach 1944–1989. Najpierw – rachunek strat wojennych. Na symbolicznego sprzeciwu – przypomnijmy słynny gest Koza- zgliszczach komuniści bezwzględnie ustanowili swój porządek, kiewicza na olimpiadzie w Moskwie. Głośniejsi byli kibice, o któ- a historia kraju jak w zwierciadle odbijała się w wydarzeniach rych na marginesie wspomina Artur Pasko. Już w 1946 roku kluczowych również dla sportu. Starcie PPR z PPS o pozycję mecz Legii z Partizanem Belgrad w Warszawie stał się okazją lidera w początkowym okresie, stalinizacja i przyjęcie wzorców do zamanifestowania poglądów. Agitujący przed spotkaniem radzieckich, płonne nadzieje związane z odwilżą po wydarze- za „trzy razy tak” w referendum mówcy zostali wygwizdani, niach październikowych, mała stabilizacja, gierkowska propa- a chwilę potem stadion wypełniły gromkie okrzyki „Mikołajczyk! ganda sukcesu, stan wojenny i kryzys z lat osiemdziesiątych Ratuj Polskę!”. Inną formę demonstracji – spontaniczną radość aż po kres Polski Ludowej w czerwcu 1989 roku – sztafeta – wybrali kibice, fetując zwycięstwo piłkarzy w Chorzowie nad dziejów sportu przypomina bieg historii społecznej i politycznej. drużyną ZSRR w 1957 roku. W latach osiemdziesiątych try- Artur Pasko naświetla schematy rządzące w tym czasie spor- buny wyrażały zaś poparcie dla opozycji, także za granicą, co tem, zarysowuje wydarzenia, przedstawia instytucje i zapadają- obserwowali telewidzowie w Polsce podczas mundialu w Hisz­ ce w nich decyzje, ale nie zapomina o uwikła- panii – niekiedy nie udawało się cenzuro- nych w system ludziach. Cytowane w książce wać obrazu na żywo z biało-czerwonymi wspomnienia sportowców, wypowiedzi dzia- flagami z napisem „Solidarność” prezen- łaczy i fragmenty relacji prasowych tworzą towanymi przez kibiców. wyraźny obraz peerelowskiej rzeczywistości: Wydarzenia te autor pozostawia na dru- groźnej, zakłamanej, przytłaczającej, ale nie- gim planie, bo książka nie ma na celu przed- kiedy również w swoim absurdzie śmiesznej, stawienia „atmosfery tamtych dni”. Praca tak jak – w relacji Władysława Kozakiewicza, nie stanowi też gratki dla koneserów ta- złotego medalisty w skoku o tyczce – oficjal- bel z rekordami czy statystyk wynikowych. ne przyjęcie wydane przez władze na powi- Nie jest ona również encyklopedią porząd- tanie sportowców powracających z igrzysk kującą osiągnięcia i porażki biało-czerwo- w Moskwie w 1980 roku: „Stoimy w szere- nych. Sport wyczynowy w polityce państwa gu, najpierw złoci medaliści, potem srebrni 1944–1989 to dzieło naukowe. Pełne deta- i tak dalej. Wchodzi [premier Edward] Ba- li, spoczywające na solidnym fundamencie biuch, ubrany normalnie, garnitur, krawat, historycznego rzemiosła studium ujawnia, ale spoglądamy na dół, a on na nogach ma w jaki sposób sprzeniewierzono się w Pol- adidasy. W ten sposób zaznaczył, że idzie na sce Ludowej definicji sportu ukutej przez re- spotkanie ze sportowcami. Nagle rozsunęły daktora Bohdana Tomaszewskiego: „Sport się drewniane ściany, a za nimi ukazały się Artur Pasko, Sport wyczynowy jest demokratyczny i sprawiedliwy; jest za- stoły zastawione po brzegi: kawior, kabanosy, w polityce państwa 1944–1989, przeczeniem fałszu, przemocy i hipokryzji”. artykuły wtedy w Polsce niedostępne. Jacek Avalon, Kraków 2012, 536 s. Karol Usakiewicz 72 recenzje Mikrohistoria konfliktu

o tej pory kwestię stosunków polsko-ukraińskich świat Zasania z lat 1939–1945 trudno zakwalifikować do w latach II wojny światowej i burzliwym okresie po stereotypowo nierzadko postrzeganej polskiej prowincji lat jej zakończeniu traktowano niemal wyłącznie w ogól- wojny i przełomu. Klarowny opis gwarantuje przyjemność Dnym wymiarze. Historycy starali się pokazać prob- z lektury i chwilami czytelnik może odnieść wrażenie, że ma lem bez poważniejszych prób odtworzenia historii poszczegól- do czynienia z powieścią historyczną, a nie pracą naukową, nych lokalnych społeczności polskiej i ukraińskiej, ogarniętych bogato okraszoną przypisami i archiwalnymi fotografiami. krwawym konfliktem. Praca Tomasza Berezy, który szczegó- W książce są drobne pomyłki, dotyczące głównie nazew- łowo opisał dzieje kilku gmin położonych na prawym brzegu nictwa wybranych formacji czy zjawisk. Do takich bowiem Sanu w latach 1939–1945, jest pod tym względem dziełem należy zaliczyć używanie pojęcia „esesmani” (zamiast „żołnie- pionierskim. rze Waffen-SS”) lub skrótu SS w odniesieniu do regularnej Stopień wykorzystania przez autora bogatej bazy źródłowej formacji zbrojnej, której poprawna nazwa brzmiała właśnie musi budzić szacunek. Tomasz Bereza sięgnął bowiem do ma- „Waffen-SS”. Nieścisłe jest również nazwanie operacji lwow- teriałów przechowywanych w archiwach państwowych woje- sko-sandomierskiej Armii Czerwonej częścią operacji „Bagra- wództw podkarpackiego i lubelskiego, nie wyłączając skromniej- tion” – w sowieckiej i rosyjskiej historiografii rezerwuje się ten szych zbiorów zlokalizowanych w mniejszych miejscowościach. kryptonim dla działań trzech Frontów Białoruskich i 1. Frontu Korzystał z akt urzędów stanu cywilnego, wyjątkowo cennych Nadbałtyckiego przeciwko niemieckiej Grupie Armii „Środek” przy pracy nad dokładnym ustalaniem liczby śmiertelnych ofiar na kierunku białoruskim. Operacja zaczepna na kierunku ukra- obu stron, przeprowadził także kwerendę w archiwach ukraiń- ińskim, podjęta latem 1944 roku przez 1. Front Ukraiński prze- skich we Lwowie (w Państwowym Archiwum Obwodu Lwow- ciwko wojskom Grupy Armii „Północna Ukraina”, była de facto skiego – DALO) oraz w Kijowie (w Wydzielonym Archiwum operacją pomocniczą względem operacji „Bagration” i miała Służby Bezpieczeństwa Ukrainy – HDA SBU). Informacje zdo- wesprzeć Armię Czerwoną w osiągnięciu pełnego powodze- byte w archiwach uzupełnił o wspomnienia świadków i uczest- nia prowadzonej ofensywy, co się zresztą w stu procentach ników opisywanych wydarzeń. Wiedzę pochodzącą z dokumen- Sowietom udało. W niektórych przypadkach Tomasz Bereza tów skonfrontował z informacjami od świadków, prezentując nie zachował też konsekwencji w pisowni nazwisk w oficjalnie jednocześnie wysoki poziom znajomości krytyki źródłowej, co przyjętej transkrypcji z języka ukraińskiego, chociaż niewy- pozwoliło na wyeliminowanie licznych błędów i nieścisłości po- kluczone, że takie rozwiązanie podyktował brak możliwości wtarzanych dotąd w pracach innych historyków. konfrontacji ich zapisu w dokumentach polskich i ukraińskich. Zrekonstruowanie przebiegu konfliktu oraz charakterysty- Wspomniane nieścisłości w żadnym wypadku nie wpływają ka poszczególnych aktorów dramatu, który rozegrał się na jednak na ogólną wartość pracy. obszarach Zasania położonych między Leżajskiem, Sieniawą Tytuł książki może w pewien sposób wprowadzać w błąd, a Tarnogrodem, wymagało od historyka rzeszowskiego od- ponieważ zbrodnia w Piskorowicach stanowi zaledwie je- działu IPN prawdziwie benedyktyńskiej pracy. Bereza odtwo- den z problemów podjętych przez autora, zresztą spraw- rzył wiele ważnych, a jednocześnie trud- nie osadzonych w chronologiczno- nych do uchwycenia wątków z życia obu -tematycznej konstrukcji monografii. społeczności i umiejscowił je w realiach W rzeczywistości praca ma znacznie dwóch okupacji, zażartych walk Ukra- większy zakres. Ramy chronologicz- ińskiej Powstańczej Armii z AK i Naro- ne to z jednej strony początek oku- dową Organizacją Wojskową, a po „wy­ pacji w roku 1939, a z drugiej – lato zwoleniu”­ – systemu komunistycznego 1945 roku, czyli moment względnego instalującego się za pomocą bagnetów okrzepnięcia komunistycznej władzy i karabinów NKWD. Wszystko to pozwala na Zasaniu i rozformowanie większości czytelnikowi na wnikliwe poznanie zależ- sił polskiej partyzantki działającej na ności pomiędzy wybranymi aktami prze- tym terenie. Tomasz Bereza przedsta- mocy wobec przeciwnika, dokonanymi wił niezwykle ciekawy wątek z ogólnej przez zbrojne formacje polskiego i ukra- historii konfliktu polsko-ukraińskiego, ińskiego podziemia. zastrzegając przy tym jego niepowta- Trzeba w tym miejscu podkreślić, że rzalność i wyjątkowość w odniesieniu autor nie obawiał się podjęcia trudnych do opisywanego czasu i miejsca. Kon- tematów, takich jak kolaboracja, zbrod- flikt ten w setkach innych miejsc przy- nie na ludności cywilnej czy bandytyzm brał zupełnie inne formy, innemu roz- podziemia, bez względu na to, którą ze łożeniu uległy straty ludzkie, inne było stron konfliktu opisywał. Bohaterowie zakończenie każdej z tych mikrohisto- jego narracji to ludzie z krwi i kości, ich Tomasz Bereza, Wokół Piskorowic. rii. Jednakże bez wątpienia praca Be- postawy i zachowania przybierają liczne Przyczynek do dziejów konfliktu polsko- rezy pomaga zrozumieć każdą z nich. odcienie szarości i są ściśle uzależnione -ukraińskiego na Zasaniu w latach 1939– Zrozumieć i porównać z tym, co działo od trudnych sytuacji, w których przyszło –1945, IPN, Rzeszów 2013, 384 s.+ 24 s. się wokół Piskorowic. im się znaleźć. Precyzyjnie odtworzony wkł. ilustr. Damian Markowski biblioteka ipn 73

„„ Bez (auto)cenzury. „„ Pod dyktando „„ Teki edukacyjne IPN, Z Wojciechem ideologii. Studia Warmia i Mazury w latach Bogaczykiem rozma- z dziejów architek- 1945–1950. Kształtowa- wia Bartłomiej tury i urbanistyki nie się stosunków poli- Noszczak, IPN, w Polsce Ludowej, tycznych i narodowościo- Warszawa 2013, red. P. Knap, IPN, wych, IPN, red. i oprac. 352 s. + 32 s. Szczecin 2013, D. Krysiak, Olsztyn – wkł. ilustr. 418 s. Białystok 2013, 117 s. + 46 s. + 23 s. Twórcy na służbie. „„ Stanisław Gabań- „„ PZPR a Solidar- W służbie twórczości, ski, Dobrze! Zapiski ność 1980–1981. red. S. Ligarski, kleryka-żołnierza Tajne dokumenty IPN, Warszawa 2013, (1965–1967), wstęp, Biura Politycznego, 216 s. oprac. J. Marecki, wstęp T. Kozłow- IPN, Avalon, Kraków ski, IPN, Warszawa 2013, 326 s. 2013, 919 s.

„„ Władze wobec „„ Joanna Hytrek-Hry- „„ Janusz Przemy- Kościołów i związków ciuk, „Rosjanie nadcho- sław Ramotowski wyznaniowych na dzą!”. Ludność niemiec­ „Przem”, Sto razy Środkowym Nad- ka a żołnierze Armii głową w mur. Histo- odrzu w latach Radzieckiej (Czerwonej) ria o tych, co chcieli 1956–1970, na Dolnym Śląsku w la- robić coś innego red. E. Wojcieszyk, tach 1945–1948, wyd. II niż druk bibuły, IPN, IPN, Poznań 2013, (popr. i uzup.), IPN, Warszawa 2013, 217 s. Wrocław 2013, 301 s. 592 s. „„Zbrodnie niemieckie na Pomorzu Zachodnim „„ Mariusz Krzysztofiń- „„ Realny socjalizm – i ziemi lubuskiej popeł- ski, W służbie Chrys­ Solidarność – kapi- nione w latach 1939– tusa Króla. Ks. Józef talizm. Wokół myśli –1945 w świetle śledztw Sondej, IPN, Rzeszów politycznej Leszka prowadzonych przez 2013, 288 s. + 40 s. Nowaka, Oddziałową Komisję wkł. ilustr. red. K. Brzech­czyn, Ścigania Zbrodni prze- IPN, Poznań 2013, ciwko Narodowi Polskie- 120 s. mu w Szczecinie. Wybór źródeł, oprac. M. Maciejowski, M. Dźwigał, IPN, Szczecin 2013, 141 s. „„ Krzysztof G. Lato- „„ Ewa Rogalewska, cha, Artur Ossow- Getto białostockie. „„ Marcin Zwolski, ski, Paweł Spoden- Doświadczenie Za- Śladami zbrodni okresu kiewicz, Magdalena głady – świadectwa stalinowskiego w woje- Zapolska-Downar, literatury i życia, wództwie białostockim, Najdłuższe pół wieku. wyd. II, IPN, Białystok IPN, Białystok 2013, Kalendarium Łodzi 2013, 320 s. 456 s. 1939–1989, IPN, Łódź 2013, 253 s.

„„ Michał Paziew- „„ Mateusz Szpyt- „„ Maria Żychowska, ski, Grudzień 1970 ma, ZSL w woje- Represje komunistycz- w Szczecinie, IPN, wództwie krakow- ne w Tarnowskiem Szczecin 2013, skim (1949–1956). 1945–1956, t. 1: Mia- 495 s. + 56 s. Geneza – ludzie sto i powiat Tarnów, wkł. ilustr. – działalność, IPN, IPN, Kraków 2013, Kraków 2013, 720 s. 544 s.

Instytut Pamięci Narodowej Prenumerata „Pamięci.pl” Sprzedaż wysyłkowa publikacji Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Szczegółowe informacje na temat prenumeraty zamówienia można składać telefonicznie: 02-675 Warszawa, ul. Wołoska 7 wraz z cennikiem i formularzem zamówienia znajdują tel. 22 431 82 92, 22 431 82 88; Publikacje IPN można nabyć: się na stronie www.pamiec.pl przy opisie najnowszego 22 431 82 89; faks 22 431 82 91 w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki wydania. Zamówienie można złożyć telefonicznie pocztą zwykłą na adres Instytutu PRZYSTANEK HISTORIA ul. Marszałkowska 21/25, 00-625 Warszawa lub wysłać wypełniony formularz zwykłą pocztą pocztą elektroniczną: [email protected]; poniedziałek – piątek w godz. 10:00–18:00, na adres IPN albo pocztą elektroniczną na adresy [email protected]; [email protected] sobota w godz. 9:00–14:00, tel. 22 576 30 06 podane poniżej. lub w księgarni internetowej: www.ipn.poczytaj.pl Podazaj tropem wilczym BIULETYN IPN nr 3 (24)/2014 Zapraszamy na stronę internetową poświęconą podziemiu niepodległościowemu na Mazowszu i Podlasiu: www.wilczetropy.ipn.gov.pl

Zatrzymane cygańskie tabory Rozstrzelany medalik 8 marca – dzień bez kobiet Subkultura konspiratorów

Siedmiu z „Łączki”

Cena 6 zł (5%VAT) ISSN 2084-7319 Dodatek specjalny: www.wilczetropy.ipn.gov.pl plakat na Narodowy Strona przygotowana przez Oddział Warszawski 9 772084 73100222 Dzień Pamięci numer indeksu 284521 Instytutu Pamięci Narodowej nakład 10 500 egz. Żołnierzy Wyklętych